www.bonanza.pl

AMG

Dobra, dobra... Wink

Rika

Basia

Basia

Rika

Basia

Zapomniałąm.....

Ewelina

No tak, piknik jest, kocyk jest, goły tors, jak trzeba jest, chmurki sobie liczą... kolejno... a o ślubie ani mru, mru... tylko Woltera omawiaja...

Zofia

A zgorszonego konika nie było...... Wnioskuję więc, że jednak i "akcji" też nie było. Ciekawe wieć, jak Adam zgubił koszulę ?

Basia

Ciąg dalszy, niestety, nie jest taki, jak ja bym chciała, żeby był. Zanim zabrałam się za pisanie, napisałam sobie w punktach, o czym będe pisać. I wszystko było dobrze, dopóki króliczki były tak dobre mi towarzyszyć. Jak się wyniosły, to przestało iść. Teraz wróciły, ale nie chcą pisać, o tym o czym ja chcę... Confused

No więc piszę, to co mi wykicały....

Piękne duże oczy patrzyły na Adama z lekkim wyrzutem.
- Nie patrz tak na mnie, Wirginio. Przecież umawialiśmy się na całusa.
- Ale jak ty wygrałeś w warcaby, to była mowa o zupełnie innym całusie.
Szeroki, niewinny uśmiech Adama i czule patrzące na nią oczy zrobiły swoje.
- No chodź- powiedział i pocałował ją tak, jak mężczyzna powinien całować kobietę.

Kiedy skończył, delikatnie pociągnął ją za sobą na koc. Wirginia położyła głowę na jego torsie. To było dziwne, ale bardzo przyjemne uczucie. I bardzo niestosowne. Mimo to nie bała się tak leżeć przy Adamie. No i sama kazała mu rozpiąć koszulę, zaraz po tym jak wygrała drugą partię warcabów. Uśmiechnęła się na wspomnienie jego miny. Chyba nie spodziewał się takiej prośby. Ona zresztą też nie miała pojęcia, że o to poprosi… Sama nie wiedziała jak to się stało. Ale Adam rozpinający te kilka guzików koszuli to był niesamowity widok. I jak przy tym na nią patrzył…. Zamknęła oczy, jego dłoń z czułością gładziła jej włosy…..

- Powinniśmy wracać- jakiś czas później odezwał się Adam- Robi się późno, a do Virginia City mamy spory kawałek drogi.
Wirginia usiadła, patrzyła na Adama
- Adam….. ja….- spuściła głowę.
Adam uniósł jej brodę, tak by mógł spojrzeć jej w oczy.
- To był piękny dzień, Wirginio. To był bardzo piękny dzień. – I delikatnie pocałował ją w czoło. Smile

Zaczynało już zmierzchać, kiedy wyjechali na główną drogę prowadzącą do Virginia City. Wirginia siedziała obok Adama opierając mu głowę na ramieniu. Słuchała jak Adam śpiewa „My Darling Clementine”. Nie lubiła tej piosenki, ale lubiła głos wykonawcy, więc nie protestowała. Nawet się dzielnie przyłączała do refrenów. Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia Adam ściągnął wodze.
- Adam?- zapytała. Nie uzyskawszy odpowiedzi podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. Daleko, na horyzoncie widać było wielką czerwoną łunę.- Adam, co to?
- Pożar. Pali się gdzieś u McCarrenów.- W tym momencie Adam zamilkł. Przypomniał sobie, że Hoss i Joe mieli cały dzień spędzić z Toddem. Jeśli wciąż tam byli…. Adam bez zastanowienia krzyknął na konie. Powozik gwałtownie ruszył w stronę, gdzie widać było czerwoną łunę.