Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ona i on
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Camili
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:01, 22 Lis 2014    Temat postu:

Mnie się wydaje, że Luise sama przed sobą udawała, że nie wie o poczynaniach brata. Skoro bywała w mieście, musiała nawet mimochodem zobaczyć co nieco. Po prostu broniła się przed prawdą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:42, 23 Lis 2014    Temat postu:

Camila napisał:
-Jak zawsze sarkazm za sarkazmem. Jak było w podróży?- próbował tym zbyć dociekliwość Adama.

Przyjaciel pod wpływem alkoholu, ale dowcip go nie opuszcza
Camila napisał:
Pociągnął ją za rękę i wyciągnął ze sklepu. Próbowała się zapierać, ale nic jej z tego nie wyszło. Tak dotarli do saloonu.
-Po jakie licho mnie tu przyciągnąłeś. Może sprawiło ci to radość.
-Nie bądź złośliwa. I nie jest mi do śmiechu. Zobacz sama, co robi Horacy.
Straciła całą swoją odwagę. Postawił ją przed faktem.

Metoda wstrząsowa bywa w niektórych przypadkach najlepsza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:45, 23 Lis 2014    Temat postu:

Pisząc to zdanie nie miałam na celu zrobienia z tego kwestii raczej dowcipnej Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:18, 23 Lis 2014    Temat postu:

I tak też to odebrałam, a pisząc , że Horacego nie opuszcza dowcip miałam na myśli typowe zachowanie człowieka uzależnionego, czyli próbę odsunięcia od siebie wszelkiego zainteresowania przyjaciół i krewnych. Wydaje mi się, że tak właśnie było z Horacym. Wychodził pewnie z założenia, że dopóki nikt nie interesuje się jego piciem to nie ma problemu. Zwykle tacy ludzie odtrącają rękę, która chce im pomóc. Stąd takie reakcje, jak złość, nadmierny dowcip, apatia. Przed Adamem ogromne wyzwanie bez względu jakie intencje mu przyświecają: miłość do Luise czy przyjaźń do Horacego Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:25, 23 Lis 2014    Temat postu:

Zgadza się i ta pomoc będzie bez sensu jeśli Horacy pewnych rzeczy sam nie zrozumie i o tę pomoc nie poprosi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:00, 23 Lis 2014    Temat postu:

Na pozór zadanie wyprowadzenia Horacego wydawało się dosyć łatwym przedsięwzięciem, ale rzeczywistość bardzo je zweryfikowała. Mężczyzna kiedy tylko pojawił się koło niego Adam zaczął wymachiwać rękoma omal nie trafiając go w twarz. Wykorzystując jego nieuwagę udało mu się złapać i podnieść, ale zaraz opadli na stolik przed nimi. Podpierając się uniósł się w górę. W końcu udało im się go wyminąć. Podtrzymując go w pasie chwiejnymi krokami przeszli w kierunku drzwi. Anderson wstawiony wyśliznął się Cartwrightowi z rąk i wylądował na ziemi. Powoli się podnosił to jednak było zbyt męczące. Podśpiewywając usiadł naprzeciw wejścia. Można było rzec, że miał niezły ubaw z szarpiącego się z nim Adama, którego zaczynał widzieć podwójnie. Szczelnie naciągnął na głowę kapelusz śmiejąc się jak mysz do sera. Zaraz do oczu napłynęły łzy. Podciągnął do góry za rękę, ale nic z tego nie wyszło znowu wylądował na podłodze. Lusie nie wytrzymała i weszła do środka. Nie mogła już dłużej na to patrzeć. Na jej widok sam podniósł się jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Wyciągnął w jej stronę drążącą dłoń.
-Luise
Zaczął proszącym głosem. Starał się by mówić w miarę wyraźnie. Wydawało mu się, że tym coś wskóra i jakoś zamydli jej oczy. Zbywając czymkolwiek by tylko się nie zainteresowała jego stanem. Nie chciała go słuchać. Dziewczyna się odwróciła i ze łzami w oczach wybiegła.
-Siostrzyczko poczekaj.
Ruszył za nią, ale był w stanie jej dogonić. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Wszedł z powrotem. Bez słowa znalazł się przed przyjacielem i z miejsca dał mu w twarz. Siłą uderzenia poleciał w kąt między ścianami. Potarł szczękę i w ostatnim momencie się uchylił przed kolejnym ciosem.
-Porozmawiajmy spokojnie- próbował tym coś wskórać i dotrzeć do zdrowego rozsądku.
Nie miał najmniejszej ochoty by się z nim bić. Cofnął się. Mężczyzny to nie obchodziło. Zdał mu kolejny cios. Razem wylądowali na stoliku. Zrzucił go z siebie spychając pod bar. Oparł się o stół podając rękę. Odepchnął ją i rzucił się kolejny raz. Szczepieni niczym walczące koty wytoczyli się na ulicę. Oddawali ciosy. Wokół nich zebrał się liczny tłumek podziwiający ich. Mieli niezły ubaw, bo od dawna nie było w mieście tak zaciekłej walki. Nie próbowali się jeszcze zbliżać by ich rozdzielić. Zaalarmowany tym zajściem szeryf nakazał rozdzielić bijących się. Horacego musieli trzymać we dwóch by się nie wyrwał i nie zaczął. Ludzie się rozeszli. Żaden z nich nic nie powiedział dlaczego się tłukli wypytującemu ich szeryfowi. Adam otrzepując ubranie zostawił ich. Miał serdecznie dość tego. Czuł się bezradny. Nic nie szło po jego myśli.
-Adam przepraszam- w głosie przyjaciela słychać było autentyczną skruchę.
Na razie to słówko wystarczyło by go zatrzymać. Możliwe, że dzięki niemu nie straci ostatniego znajomego, który się nim interesował.
-Poniosło mnie. Nie chciałem cię uderzyć. Życie wymknęło mi się z pod kontroli.
-Prosisz o pomoc
-Tak- mruknął pod nosem.
Usiedli na stopniach przed wejściem. Miętosił w rękach zniszczony kapelusz. Bał się przyznać do to tego, co się stało. Tylko, że już dłużej nie mógł ukrywać prawdy.
-Za, co chciał od ciebie pieniądze ten cały Tempelton Peck.
-Narobiłem kłopotów i tyle. Nie, nie tyle. – podniósł się i kręcił przez chwilę-Jestem skończoną szmatą. On wygrał wczoraj ode mnie naszyjnik Luise. Ten, na który zbierałem, żeby miała niespodziankę na urodziny. Rozmawiałem z nim, żeby go odzyskać, ale nie chce ze mną gadać. Wiem, co powiesz na to.
-Nie masz pojęcia. Rozum ci whiskey wyżarła. Nie miałeś kogo okradać. A ona ciebie jeszcze broniła.
-Łatwo ci mówić. Ale to silniejsze.
-Silniejsze dobre usprawiedliwienie, chociaż nie niczego już nie usprawiedliwiasz. Pijesz by pić i opróżniając butelkę myślisz o kolejnej by zapomnieć o tej. Jesteś w błędnym kole.
-A ty znawcą jesteś?
-Nie, ale umiem interpretować to, co widzę. A o wisiorku lepiej jej powiedz.
-W życiu i tobie też radzę nie mówić- podniósł się grożąc mu palcem.
Nie przejął się tym. Wiele razy tak robił, ale z pogróżek do niego nie wiele wynikało. Po ich bójce tym bardziej tego by nie zrobił. Horacy zawsze był takim raptusem. Mimo wszystko go lubił. Umieli się porozumieć, choć były te różnice między nimi.
-Tak bardzo się boisz, ale to prędzej czy później się wyda i, co wtedy. Nie jest głupia. Stracisz ją na zawsze oszukując.
-Wścieknie się. Wolę odzyskać go i podrzucić.
-Lepiej mieć wściekłą siostrę niż jej wcale nie mieć.
-Może masz rację, chociaż z siostrą jest inaczej niż braćmi.
-Rodzeństwo to rodzeństwo. Rozmowa będzie najlepsza. Przed nią powinieneś się ogarnąć i całkiem wytrzeźwieć. To będzie świadczyło na twoją korzyść i, że kochasz ją, i nie chcesz by była zła ze te wybryki. Starasz się zmienić, a nie żyć tak jak teraz. Spróbuję porozmawiać z Peckiem. Wyjaśnić to i owo.
Tak, sam radził mu rozmawiać, a on zachował się w stosunku do niej jak jakiś cham. Rzucił się, a później ciągał za sobą. To nie było godne dżentelmena. Nigdy mu tego nie wybaczy, a o rozmowie to nie ma, co marzyć. Prędzej coś mu zrobi, patrząc na jej charakterek.
-Adam, cieszę się, że ciągle jesteś moim przyjacielem.
-Ja też. Tylko się stąd nie ruszaj. Zaraz wrócę.
-Już tam nie zajrzę. Raczej pójdę tam.- wskazał na budynek kościoła.- Pomyślę nad sobą.
Adam zastał Pecka w banku. Kasjer nie był zdziwiony jego widokiem. Zaskoczył go całkowicie oddając łańcuszek bez żadnych innych tłumaczeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:04, 23 Lis 2014    Temat postu: Ona i on

Dobrze mieć takiego przyjaciela jak Adam..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:44, 23 Lis 2014    Temat postu:

Jak widać, Horacemu zależy na opinii siostry. Momentalnie wytrzeźwiał, gdy ją zobaczył. Wcześniej nie mógł utrzymać się na nogach, a później walczył z Adamem jak wściekły byk. Szkoda, że ukradł siostrze naszyjnik, bo inaczej chyba tego nazwać nie można. Dziwię się tylko, że ten Peck oddał go Adamowi bez dyskusji. Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:49, 23 Lis 2014    Temat postu:

W kolejnym odcinku wyjaśnię dlaczego tak postąpił

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:27, 23 Lis 2014    Temat postu:

Prawdziwa demolka w saloonie... musiało wyglądać mimo wszystko komicznie Laughing Fajny fragment.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:31, 23 Lis 2014    Temat postu:

Horacy miał walczyć z nalogiem a na razie bił się z Adamem ... czarno widzę jego powrót do równowagi ... chyba, że ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:34, 23 Lis 2014    Temat postu:

...że coś się wydarzy. Może Luise śniadanka nie przygotuje, ciuchów nie upierze... to i się otrząśnie chłopina.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:35, 23 Lis 2014    Temat postu:

Ewelina, od czegoś on musiał zacząć, a, że wpadł mu pod rękę Adam to może i lepiej, bo nie skończył w areszcie w najlepszym wypadku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:15, 23 Lis 2014    Temat postu:

Dobrze, że Horacy ma tak wyrozumiałego i zdeterminowanego przyjaciela. Kto inny na miejscu Adama dawno już zrezygnowałby z takiej przyjaźni. Przed Horacym prawdziwa próba. Myślę, że nie pójdzie mu tak łatwo z siostrą - zbyt ją zranił. Poza tym Luise zobaczyła na własne oczy, to czego się domyślała, a to podwójnie boli

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:35, 25 Lis 2014    Temat postu:

Adam poszedł po przyjaciela by we dwóch poszukać jego siostry. Za sobą usłyszał gruby głos kasjera. Prosił by go wysłuchał. Był jakiś tajemniczy i niepewny siebie.
-Zastanawia pana czemu tak bez niczego oddałem ten drobiazg. Zauważyłem, że przyjrzał mi się pan bardzo dokładnie i ma wątpliwości, co do moich intencji.
-Rzeczywiście tak jest
-Nic w tym dziwnego. W przeszłości byłem rewolwerowcem, a panna Anderson przypomina pewną dziewczynę, którą kochałem. Tylko, że w tamtej historii nie było szczęśliwego zakończenia.
-Dlatego jej bratu nie oddał pan tego wisiorka.
-Dokładnie. Wydawało mi się, że jeśli go oddam to może jej się coś stać gdy on wróci pijany do domu.
-Z tamtą dziewczyną było tak samo. A mnie czemu pan wierzy?
-Tak, kiedy przyszedłem leżała półprzytomna, ale lekarz zrobił wszystko jednak ona zmarła. Dla niej tylko pracuje w banku, chciała bym się zmienił. Mówię to panu, bo słyszałem, że jest pan porządnym człowiekiem, któremu można zaufać.
Obiecał mu, że to nie wyjdzie przed nikim innym i, że nikt nie dowie się, iż to on wygrał w karty. Razem z Horacym szukali Luise, ale nigdzie jej nie było. Postanowili, że wrócą na ranczo. Anderson nie pytał jakim sposobem odzyskał biżuterię i poprosiłby jeszcze chwilę zaczekał. W domu nie zastał siostry. Postanowił, że będzie na nią czekał tyle ile będzie trzeba by z nią wyjaśnić wszystko. Nie będzie to łatwe, ale postara się. Nie liczy na wybaczenie z jej strony. Tylko na to by mógł powiedzieć. Zdążył jeszcze odłożyć na miejsce naszyjnik. Szybko się pożegnali kiedy się zjawiła, ale jeszcze jakiś moment odczekał nim odjechał. Po, co tu był nie umiał znaleźć odpowiedzi. Może po to by ją ostatni raz zobaczyć. Nie wróciła sama. Była razem ze swoją koleżanką Agnes Wilds. Była ładną szczupłą dziewczyną o orzechowych włosach. Lekko uśmiechnęła się do brata swojej przyjaciółki, chociaż znała całą sytuację. Czuła się głupio tu przychodząc, ale nie umiała je odmówić. Przez cały czas od kiedy przyjechały tkwiła w tym samym miejscu z dala od rodzeństwa. Nie chciała im przeszkadzać.
-Pozwól mi wyjaśnić. O nic więcej nie proszę.- złożył dłonie miętosząc w nich kawałek brudnej chusteczki.
- O, jeszcze nie sam jesteś. Masz już strażnika swojego. Gratuluję.– burknęła zauważając odjeżdżającego powoli Adama- A niby, co chcesz wyjaśniać braciszku.
-Zachowałem się okropnie.
-To mało powiedziane. Zwodziłeś. Bawiłeś się moimi uczuciami. Może wcale cię one nie obchodziły. Miałeś wszystko w nosie oprócz tego paskudztwa. Jak mogłam być tak głupia i wierzyć ci. Wiesz, co idź do Adama, albo do saloonu. Tam to chyba jest twoje ulubione miejsce. Nie chce cię oglądać.
Podszedł bliżej. Położył rękę na jej ramieniu. Strząsnęła ją. Odsunęła się.
-Ja wiem. Masz rację. Chciałem powiedzieć jedynie, że jest mi bardzo przykro, że cię zawiodłem, że nie byłem dobrym starszym bratem. Zacząłem to dzisiaj rozumieć i nie proszę o wybaczenie za dużo głupich rzeczy zrobiłem. Jestem pijakiem, kłamcą i złodziejem. Jestem nikim. Nie ma niczego na usprawiedliwienie. Pójdę sobie. Dobranoc siostrzyczko.
Stała nadal tyłem. Po jej zaróżowionych z nerwów policzkach płynęły ciurkiem łzy. Zacisnęła dłonie w pięści i podniosła oczy do nieba. Była na niego zła, ale ciągle go kochała. Chyba od razu by mu wybaczyła, ale zbyt dużo wydarzyło się. Wiele różnych odczuć w niej się mieszało. Chciała by zniknął jej z oczu, ale bała się, że jeśli się tak stanie on wróci do picia. Tego najbardziej nie potrzebowała. Nie wiedziała już, co miała zrobić.
Pogłaskał swojego konia po szyi. Miał już odjechać.
-A ty dokąd. Do domu i ani słowa.- starała się mówić tak by nie okazywać kotłujących się emocji.
Wykonał jej polecenie. Nawet nie myślał, że go wpuści. Zrobi, co każe, choćby to była najbardziej niewdzięczna robota. Zniesie to. Nie zamaże winy, ale się poprawi. To i tak sporo.
-Dobrze zrobiłaś.
-To się okaże.
-Owszem. Tylko lepiej by siedział tutaj niż włóczył się po mieście. Tam to zaraz znajdą się tacy dobrzy, którzy pocieszą i powiedzą nie przejmuj się wiedźmą. To ty jesteś chłopem, a ona ma siedzieć cicho. I znowu było by to samo.
-Teraz to już wiem.
-Nie martw się. Każdemu zdarzają się błędy. Nic, ja wracam. Porozmawiajcie. Nie unoś się przypadkiem.
Adam kiedy on jeszcze rozmawiali wreszcie znalazł się na ranczu. W oknach było już całkiem ciemno. Nie spiesząc się zajął się Sportem. Sprawdził czy wszystko ma i rozpinając pas z bronią wszedł do środka. Chodził za nim tylko sen.
-Biłeś się. Myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialny.- gromił go Ben widząc siniak pod lewym okiem.
-To było w słusznej sprawie. Nie muszę się z resztą z niczego tłumaczyć nie jestem Joe.
-Tak nie musisz. Ja nie chce świecić oczami z niewiedzy przed ludźmi.
-Tato, ale z ciebie spryciula. Ciekawe od kogo się tego nauczyłeś. Mieliśmy sprzeczkę z Horacym.
-Aha, a może jakieś szczegóły.
-Mam nadzieję, że zrozumiał.
-To było konieczne.
-Tego to nie wiem. Może gdyby inaczej się potoczyły moje spotkania kto wie.
Nie świadomie uśmiechnął się wracając myślami do Luise. Za każdym razem robiło mu się ciepło na sercu i szybciej biło. Świadomość tego nie wystarczała mu.
-Czy ty, synu aby nie zakochałeś się?
-Też pomysł.
-Nie wypieraj się. Kiedy przyjechałeś zachowywałeś jak nie ty. Byłeś cały czas rozkojarzony, nieobecny.
-Byłem zmęczony podróżą.
-Mało przekonujące stwierdzenie. A teraz czemu się uśmiechałeś? Bez przyczyny byś tego nie zrobił.
-Jak powiem, że tak. Dasz mi spokój.
-Nie, chce wiedzieć kto to. Ona jest stąd czy może poznałeś ją wracając.
-Nieważne, nic z tego i tak nie będzie.
-Znaczy, że ona ma narzeczonego.
-Nie. To, o coś innego chodzi, ale tobie nie będę się tłumaczyć.
-Jak nie ma narzeczonego to nie ma problemu. Chyba, że jest równie uparta, co ty. Jeśli tak to nieźle musieliście się pokłócić, a to znaczy, że na pewno jesteście w sobie zakochani.
-Interesująca dedukcja.
-W mieście jest tylko jeden taki uparciuch, bardzo ładny. Niech pomyślę ciemne włosy, zielone oczy i mały zadarty nos.
-Uwziąłeś się na mnie czy, co.
-Wiedziałem, Luise Anderson. Lepiej nie mogłeś trafić.
Teraz to się dopiero zacznie- pomyślał i jak najszybciej udał się na górę. Nie spodziewał się, że ktokolwiek to odkryje. To musiało się stać. Ojciec dzisiaj uświadomił mu jego uczucie, którego za żadne skarby nie powinien zaprzepaścić i zrobić, co się da by ją przekonać, że mu na niej bardzo zależy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Camili Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 3 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin