Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagadka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:12, 20 Maj 2014    Temat postu:

W celach ...leczniczych wyłącznie...Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:18, 20 Maj 2014    Temat postu:

Mały Joe właśnie zmierzał na kolację. Zszedł po schodach na dół i podszedł do stołu.
-Mógłby ktoś pojechać po dr Martina? – zapytał najmłodszy członek rodziny Cartwright. – Chciałem go zbadać, ale powiedział, że mam go nie dotykać i trzymać się od niego z daleka, a on musi być pod stałą opieką lekarską. – poinformował na temat Adama. Hoss zaczął podnosić się z krzesła.
-Siadaj. – rzekł do swojego średniego syna Ben Cartwright, po chwili ruszył na górę do pokoju Adama, który trzy godziny temu się obudził, zamierzał mu uświadomić jak wiele dla niego zrobił Mały Joe.
Gdy otworzył drzwi do pokoju pierworodnego, usiadł przy nim na łóżku i zaczął mu opowiadać, że gdyby nie Joe, to dr Martin nie podjął by się ryzykownej operacji, a później o tym co się zdarzyło, gdy byli w połowie drogi do domu. Kiedy reszta rodziny siedziała przy stole i jadła kolację, to znaczy, Hoss, Will i Clay, który czuł się zdecydowanie i znacznie lepiej niż Adam, Mały Joe nie włożył choćby widelca z jedzeniem do ust, grzebał nim tylko w talerzu, w końcu odstawił go na bok i zakrył twarz dłońmi. Stafford siedzący naprzeciwko młodszego brata zauważył, że pomiędzy nim, a talerzem na blacie stołu były mokre ślady po łzach. Kiedy Clay delikatnie wziął brata za nadgarstek usłyszał załamujący się jego głos zza ukrytej w dłoniach twarzy:
-Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, a czuję się taki bezradny. To przecież serce. Kryzys jeszcze nie minął, a on w każdej chwili może… – nie był w stanie tego z siebie wydusić, ale wszyscy bardzo dobrze go zrozumieli – Boję się, najzwyczajniej w świecie się boję.
Stafford wstał od stołu, podszedł do Małego Joe i go do siebie przytulił. W tej chwili wyzbył się jakichkolwiek wątpliwości, że jego młodszy brat kocha Adama, mimo tego jak on go zawsze traktuje. Może ja i Adam nie jesteśmy przyjaciółmi, pomyślał Clay, ale nie był w stanie zrozumieć, jak tak można od siebie odpychać i ranić najbliższą mu osobę. On był bardzo mały, kiedy stracił dziadków, resztę swojego życia spędził w sierocińcu, więc potrafił docenić to jak bardzo Joe na nim zależy. Nie to co Adam, który miał Joe na co dzień, a mimo to traktował go tak jak traktował. Już głaz miałby w siebie więcej uczuć niż (tu nastąpił najgorszy jaki tylko można sobie wyobrazić epitet pod adresem najstarszego z braci Cartwright), pomyślał Clay.
-Będzie dobrze. – oświadczył Stafford – Wierzę, że będzie dobrze i że Adam z tego wyjdzie. – spojrzał na młodszego brata – Byłem przekonany, że zobaczę mamę, a dzięki tobie jestem tutaj i z tobą rozmawiam. Nawet nie potrafię opisać słowami, jak bardzo cię… – na twarzy Joe było widać ledwo dostrzegalny uśmiech. Na policzkach nie było już widać ani jednej łzy, a w oczach było widać cień nadziei.
Ben pojawił się na szczycie schodów. Clay i Joe stali blisko siebie na wyciągnięcie ręki. Starszy mężczyzna powiedział:
-Chodź, Joe. – najmłodszy członek rodziny poszedł za ojcem.
-Ciekawe jak tata go przekonał? – zapytał Hoss, kiedy szedł razem z Cleyem i Willem po schodach na górę do pokoju Adama, kiedy byli już przy drzwiach usłyszeli:
-…możesz się choć na chwilę zamknąć nic nie słyszę. – poinformował Joe, gdyż przez jego gadanie nie mógł usłyszeć co się dzieje z jego sercem.
Osłuchiwanie Adama, było już ostatnią czynnością badania, lecz kiedy wyjął z uszu słuchawki stetoskopu, miny nie miał zadowolonej.
-Cały czas słyszę niepokojące szmery w sercu. Musisz jeszcze leżeć w łóżku przez parę dni. – stwierdził Mały Joe.
-Dobrze się czuję i chcę wstać. – odparł Adam – Po za tym co ty możesz wiedzieć, ledwo co skończyłeś studia i już się wymądrzasz, wolę żeby mnie zbadał bardziej doświadczony lekarz, a nie żebyś się nade mną trząsł jak nad jajkiem, na pewno przesadzasz. – powiedział tonem, z którego go wszyscy znali.
-Proszę bardzo. – odpowiedział mu Mały Joe – Jak chcesz żebyśmy cię odwiedzali na cmentarzu to droga wolna. – dodał i wyszedł trzaskając drzwiami.
Clay chciał iść za młodszym bratem, ale w ostatniej chwili odwrócił się w kierunku najstarszego z braci Cartwright i opowiedział mu co miało miejsce przy kolacji.
-…górę lodową by to roztopiło, a co dopiero, ale jak się ma serce z kamienia. – zakończył Stafford, za nim również trzasnęły drzwi.
-Ja chyba nigdy cię nie zrozumiem. – stwierdził Hoss – Jak można nie mieć w sobie choć odrobiny ludzkich uczuć, to przecież nasz brat… – przeszedł trzy kroki w kierunku drzwi i jakby go oświeciło, dlaczego Joe poszedł na studia – …chce się do ciebie zbliżyć, być taki jak ty, ale ty masz serce z lodu. – nacisnął klamkę i wyszedł na zewnątrz, za nim poszedł Will był dokładnie tego samego zdania, co jego kuzyn.
-Hoss na pewno ma rację… – oznajmił Ben patrząc się od dłuższego czasu w okno – …ale tam musi być coś jeszcze. – dodał i wyszedł zostawiając swojego pierworodnego z bogatym materiałem do przemyśleń.
Kiedy zszedł do salonu na podłodze walały się wszystkie książki z jego biblioteki, a miedzy nimi byli Will, Hoss i Clay.
-Może powiecie czego szukacie to będzie szybciej? – zapytał ich senior rodu.
-"Błękitny zamek" L.M. Montgomery*, "Coś pożyczonego" Emily Giffin*, „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte*, "Spóźnieni kochankowie" William Wharton*, „Antoniusz i Kleopatra” William Szekspir** – Clay przerzucał książki, które akurat wpadły mu w ręce.
-Jest!! – Hoss wyciągnął spod stosu książek, które trzymał na kolanach Clay ostatni przeczytany przez niego tytuł. – To co się wtedy tak Adam śmiał, kiedy Joe mu przeczytał fragment tej książki, którą mu dał Nick to był „Sen nocy letniej” Williama Szekspira, a to będzie mieć do kompletu… – powiedział wymachując „Antoniuszem i Kleopatrą”, którą trzymał w reku. – …a jak Adam rozwala swoje książki po całym domu, to braku jednej nawet nie zauważy. – stwierdził Hoss. Ben wziął do ręki „Spóźnieni kochankowie”.
-Ulubiona książka Marie. – westchnął mimowolnie gładząc opuszkiem palca okładkę książki.

* książki na potrzeby fanficku (powstawały one w różnych latach, nie koniecznie zgodnie z czasami, w których dzieje się akcja serialu „Bonanza”)
**książka wydana przez owego autora w 1623r.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 12:01, 21 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:23, 21 Maj 2014    Temat postu: Zagadka

Ciekawa jestem ,co będzie dalej.
Adam był wyniosły i protekcjonalny wobec Joe ale nie przypominam sobię by aż tak źle go traktował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:44, 21 Maj 2014    Temat postu:

Po co chłopcy grzebali w książkach? Mam wrażenie, że bracia jednak nie przepadali za sobą ... mimo wszystko ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:20, 21 Maj 2014    Temat postu:

Zachowanie Adama mogę wytłumaczyć sobie jedynie tym, że został ciężko ranny. Przecież on nie był tak wredny w stosunku do Joe. Postępował co prawda z pewną wyniosłością w stosunku do brata, ale na swój sposób kochał go. Cóż, może w kolejnej części Adam zmieni swój stosunek do Joe. Czekamy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:46, 21 Maj 2014    Temat postu:

No dotarłam do tego momentu co wy także jestem na bieżąco.
Ale wy dziewczyny jesteście, jak Adam mało nie schodzi z tego łez padołu to wy sobie urządzacie jakieś śmichy-chichy zupełnie nielicujące z powagą sytuacji. Mam wrażenie, że was ten tragizm przerósł i odreagować chciałyście Very Happy
A co do Shekspira to jego działa mają dla mnie dość szczególną właściwość, że nigdy nie wpadają w pamięć i nie zapamiętuję cytatów, także "Snu..." bym nie rozpoznała. Punkt dla braci Cartwright.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:57, 21 Maj 2014    Temat postu:

-I jak doktorze mogę już wstać? – zapytał się Adam Paula Martina, na drugi dzień.
-Niestety nie, słyszę niepokojące szmery w sercu. Musisz jeszcze leżeć w łóżku przez parę dni. – poinformował go lekarz.
-Jak Joe powiedział mu dokładnie to samo, to nie chciał uwierzyć i jeszcze stwierdził, że na pewno przesadza. – powiedział Stafford dr Martinowi.
-Bogu powinieneś dziękować. Gdyby nie Joe… Ja nigdy bym się podjął takiej operacji. Kula obok kuli. Za duże ryzyko. Większość ludzi umiera podczas operacji. – mówił doktor. – A gdzie właściwie jest Joe, mam do niego sprawę? – zapytał.
-W swoim pokoju cały czas czyta tą książkę, którą dostał od Nicka. – powiedział Hoss. Kiedy mu dał „Antoniusza i Kleopatrę” jego młodszy barat bardzo się ucieszył i również z przyjemnością ją czytał, a to, że była ona autorstwa Szekspira to mu nie przeszkadzało.
Doktor Martin poszedł do pokoju najmłodszego Cartwrighta. Zastał go na wpółsiedzianego na łóżku i czytającego książkę, którą dostał od Nicka. Po chwili rozmowy zaproponował mu, żeby razem z nim pracował. Mały Joe położył książkę na brzuchu i cierpliwie słuchał tego co mówi mu wujek Nicka.
-Zgódź się. Co ci szkodzi. – dało się słyszeć od drzwi, w których stali ojciec, Will oraz Clay, Hoss pewnie był przy Adamie.
-A jak znowu będzie mieć miejsce sytuacja taka jak wczoraj. Sam słyszałeś co Adam powiedział: „Po za tym co ty możesz wiedzieć, ledwo co skończyłeś studia i już się wymądrzasz, wolę żeby mnie zbadał bardziej doświadczony lekarz, a nie żebyś się nade mną trząsł jak nad jajkiem, na pewno przesadzasz.” – Joe zacytował wypowiedź najstarszego brata.
-Adam, to Adam, drugiego takiego w Virginia City nie ma. – stwierdził jego ojciec.
-Jeśli masz takie same oceny na dyplomie co Nick to dasz sobie radę. – powiedział dr Martin.
-Mam takie same oceny, ale gdyby nie sposób w jaki się uczyliśmy to zapewne od góry do dołu na dyplomie byłyby same czwórki. – wyciągnął z szuflady szafki przy łóżku dokument i podał go dr Martinowi – Najpierw uczyliśmy się całego materiału, czy to na wykład czy na egzamin, a potem się nawzajem odpytywaliśmy, bo tak to jak nic musiałbym ślęczeć całymi nocami nad książkami, a tak szybciej i przyjemniej wiedza wchodziła nam do głowy. – wyznał Mały Joe.
-Gdybyś miał w szkole takie oceny to chodzenie na wywiadówki byłoby samą przyjemnością. – powiedział Adam zaglądając ojcu przez ramię i wpatrując się w rządek samych piątek.
-Jak zwykle musisz się czepiać moich stopni, wcale nie były takie złe, z większości przedmiotów miałem dobre oceny. Może nie byłem prymusem, ale średnia 4, 3 wcale nie jest taka zła. Panna Abigeil wytykała mi tylko problemy z języka angielskiego (zwłaszcza literatury), a matematyka była moją piętą Achillesową. – stwierdził najmłodszy członek rodziny Cartwrightów patrząc się na Adama.
-To jak Joe. – doktor odłożył dokument na pościel.
-Sam nie wiem. – odparł.
-Chyba nie po kończyłeś medycynę żeby teraz nic nie robić. Skoro możesz pomóc to czemu się tak przed tym wzbraniasz. – powiedział z powrotem Adam.
Joe zacisnął ręce w pięści. Najchętniej skopał by mu ten tyłek, ale przecież nie będzie bił chorego.
-Nie powinieneś leżeć w łóżku. – oznajmił.
-Chciałem rozprostować kości. – odpowiedział Adam bratu.
-Jak będziesz leżał dwa metry pod ziemią to prostowanie kości nie będzie ci chodzić po głowie. – Joe starał się zachować spokój choć już na dzisiaj Adama miał dość.
-Joe ma rację, wracaj do łóżka. – powiedział dr Martin do Adama.
-Ja tylko chciałem powiedzieć, że to było głupie i nie mądre z mojej strony. Przepraszam cię za wczoraj i w ogóle. Jakby miała miejsce znowu taka sytuacja to po prostu daj mi w zęby. – wyznał Adam patrząc się w oczy Joe, po czym kontynuował dalej – Może nie jedno mam na sumieniu i czasami zdarza mi się zachowywać, jak ostatnia świnia jak np. z tymi pieniędzmi. Gdybym wiedział, że ta kasetka z tą dużą sumą była twoja, to nigdy bym jej nie dotknął. Przepraszam, wiem, że już nigdy nie będziesz mi w stanie zaufać, nie jestem godny, żeby prosić cię o wybaczenie, bo wiem, że znienawidzisz mnie do końca życia i nie zasługuje na to żeby być twoim bratem. – oświadczył Adam, odwrócił się plecami w jego kierunku i zamierzał wrócić do pokoju, ale jeszcze zatrzymał się w drzwiach i powiedział:
-Jeśli będziesz mieć na to ochotę możesz sobie wziąć jakąkolwiek z moich książek, nie będę mieć nic przeciwko temu.
Pierworodny Bena udał się do swojego pokoju. Z wielką trudnością przyszło mu powiedzenie tego wszystkiego, ale postanowił zdobyć się na szczerość i wyznać wszystko bratu. Po tym co usłyszał od ojca, Claya, Hossa… Wiedział, że to jest stanowczo za mało za te wszystkie lata, ale od czegoś musiał zacząć, może z czasem będzie lepiej, już zrobił pierwszy krok, ale to dopiero początek, a przed nim była raczej ścieżka pełna wybojów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:05, 21 Maj 2014    Temat postu:

Moja wizja braci Cartwright jest zupełnie inna, ale ... ludzie się zmieniają ... ciekawa przemiana Joe. Jest zupełnie inny niz ten serialowy. Tamten chyba poza podstawówkę nie wyszedł ... a tutaj, proszę, jaki pilny się zrobił ... aż miło czytać ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:23, 21 Maj 2014    Temat postu:

Dobrze, że Adam i Joe zaczęli sobie pewne sprawy wyjaśniać. Myślę jednak, że do prawdziwego pojednania droga daleka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:27, 22 Maj 2014    Temat postu: Zagadka

Interesujący obrazek ,wyjaśniania rodzinnych nieporozumień.
Joe nie powinien się tak wzbraniać ,tylko zacząć praktywować ,bo czuję ,że będzie bardzo dobrym lekarzem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:56, 22 Maj 2014    Temat postu:

Kola, masz starsze rodzeństwo?
A Joe rzeczywiście nie powinien zachowywać zdobytej wiedzy tylko dla siebie, ale zająć się tą... no... pracą u podstaw. Wykorzystywać ją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:51, 26 Maj 2014    Temat postu:

Jakiś czas później Joe zajrzał do pokoju Adama, żeby zobaczyć jak się czuje jego starszy brat. Leżał na łóżku z książką na piersiach i chyba spał, bo miał zamknięte oczy. Okno było otwarte. Czuć było wdzierający się do domu chłód. Mały Joe wziął koc, przykrył go nim, żeby nie było mu zimno. Delikatnie i ostrożnie wyjął z jego rąk książkę, a sam usiadł w fotelu niedaleko łóżka. Znowu miał zamiar przy nim czuwać. Mimowolnie rzucił okiem na książkę, którą czytał jego starszy brat. Przeczytał fragment. Nawet nie zorientował się, jak książka na dobre go wciągnęła. Adam cały czas mu się przyglądał spod przymkniętych powiek. W głowę zachodził, dlaczego pójście na studia było marzeniem Joe i co im wszystkim umknęło, że tego nie zauważyli i dlaczego Hoss wolał zbagatelizować problem niż podzielić się tym z innymi. Zapewne dalej by mu się tak przyglądał, a jego rozważaniom nie było by końca, gdyby nagle nie napadł go atak kaszlu, poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Mały Joe odłożył otwartą książkę, spojrzał na starszego brata, który miał otwarte oczy. Podniósł się z fotela i podszedł do otwartych okiennic.
-Jeszcze ci zapalenie płuc potrzebne. – powiedział zamykając okno.
Podszedł do łóżka i na nim przysiadł.
-Lepiej się czujesz? – zapytał brata.
-Sam możesz to sprawdzić. Tak się znam na medycynie jak kogut na znoszeniu jajek. – odpowiedział Adam i odsunął fragment piżamy w paski.
Joe sięgnął po przyrząd medyczny i przyłożył mu stetoskop do serca. Po kilku sekundach wyjął słuchawki z uszu, przewiesił je sobie przez szyję i poinformował:
-Jest niewielka poprawa, ale zanim wstaniesz z łóżka jeszcze trochę to potrwa.
-Do twarzy ci z tym. – stwierdził Adam poprawiając przedmiot na szyi młodszego brata.
-Może ci coś przynieść do jedzenia… – Mały Joe zaczął poprawić mu poduszkę – …albo do picia, a może ci coś podać… – rozejrzał się po pokoju – …chyba, że chcesz żebym sobie stąd poszedł. – podnosząc się z łóżka.
-Zostań. – starszy z mężczyzn chwycił go za rękę. – Tylko najpierw podaj mi to. – skierował swój wzrok na komodę, gdzie leżały zdjęcie jego matki i pozytywka.
Joe przez parę sekund zastanawiał się, o które „to” chodzi Adamowi o zdjęcie czy o pozytywkę. Podszedł do mebla i instynktownie zdecydował, że weźmie pozytywkę, najwyżej jeśli Adamowi chodzi o zdjęcie, podejdzie tu drugi raz. Wrócił z powrotem do starszego brata i położył mu przedmiot na brzuchu. Starszy z braci nakręcił przedmiot, z którego zaczęła się wydobywać przepiękna muzyka i postawił na szafce przy łóżku.
-Chodź. – powiedział Adam proszącym głosem klepiąc pościel koło siebie.
Zwariował?, pomyślał Mały Joe, ale mimo tego wykonał jego polecenie. Po paru minutach odwaga opuściła najstarszego z braci Cartwright. Chciał z nim szczerze porozmawiać, a jakoś nie potrafił tego ubrać w słowa. Przy dziewczynach nigdy nie brakowało mu języka w gębie, a w takiej chwili z własnym bratem…
-O czym myślisz? – zapytał Joe wsłuchując się w tą przepiękną melodię, od której nie mógł się oderwać, a która sprawiała, że robiło mu się ciepło na sercu i czuł w sobie niezwykły spokój.
-O tym, że chciałbym ci powiedzieć coś ważnego, a nie wiem jak to wyrazić żebyś mnie źle nie zrozumiał. – wyznał Adam.
-Proste sposoby są zawsze najlepsze i najłatwiejsze. – stwierdził Joe.
Łatwe…, pomyślał Adam, …raczej cholernie trudne dodał w myślach.
-Mogę cię o coś zapytać? – spytał pierworodny Bena Cartwrighta.
-Możesz pytać o co tylko chcesz. – odparł Mały Joe.
-Dlaczego pójście na studia było twoim marzeniem? – zadał Adam pytanie pierwsze z brzegu.
-Po co się pytasz skoro znasz odpowiedź na to pytanie. – Joe przesunął się na łóżku.
Adam przypomniał sobie „…chce się do ciebie zbliżyć, być taki jak ty…”
-To co powiedział mi Hoss. – odezwał się Adam.
Joe wiedział od Claya co Hoss powiedział Adamowi, więc zwrócił się do najstarszego brata:
-Nie tylko, ale na resztę odpowiedzi również znasz odpowiedź. – spojrzał mu w oczy.
Adama kompletnie zbiło to z tropu, a był przekonany, że ma rację. Znowu zakasłał, ale tym razem poczuł ból w klatce piersiowej. Joe ponownie wziął stetoskop do ręki i dokładnie przesłuchał nie tylko jego serce, ale i płuca, a potem przyłożył rękę do czoła. Miał chyba ze 40o C. Wstał z łóżka, zamknął pozytywkę i odłożył przedmiot medyczny na stolik.
-Co za kretyn otworzył to piep… okno?! – wydarł się Mały Joe na cały dom – Jesteś chory, masz zapalenie płuc. – poinformował starszego brata i opadł zrezygnowany na fotel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:35, 26 Maj 2014    Temat postu:

Szkoda mi Adama. Zwykle tak jest, że trudno mówić o uczuciach pomiędzy dorosłym rodzeństwem. Joe bardzo troszczy się o brata. Widać, że zależy mu na jego opinii.
Cytat:
Okno było otwarte. Czuć było wdzierający się do domu chłód. Mały Joe wziął koc, przykrył go nim, żeby nie było mu zimno. Delikatnie i ostrożnie wyjął z jego rąk książkę, a sam usiadł w fotelu niedaleko łóżka. Znowu miał zamiar przy nim czuwać.

Bardzo ciepły opis Joe. Widać, że naprawdę kocha brata. Jest niezwykle opiekuńczy.
Mam nadzieję, że Joe wyciągnie Adama z zapalenia płuc. Smile Ciekawe jaki będzie ciąg dalszy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:16, 27 Maj 2014    Temat postu: Zagadka

Joe jest taki dojrzały i mądry w tym fragmencię.
Właściwie Adam musi go poznawać na nowo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:27, 27 Maj 2014    Temat postu:

Po kilku minutach po drzwiami zgromadziła się reszta rodziny. Niestety nie mogli wejść do pokoju, bo choroba była zaraźliwa.
-Kto tutaj otwierał okno? – zapytał Mały Joe.
-Ja nie. – dało się słyszeć głos Bena Cartwrighta.
-Ja również. – odparł Hoss.
-Ani tym bardziej ja. – teraz był to Will.
-Zrobiłem to dla twojego dobra. – oświadczył Clay.
-Słucham? – Joe wydawało się, że się przesłyszał – Jesteś nienormalny. Przeszedł bardzo ciężką i skomplikowaną operację. Ma chore serce, a serwujesz mu jeszcze zapalenie płuc. Ty wiesz jakie mogą być powikłania i komplikacje. Wiem, że Adam nie jest twoim bratem i że się serdecznie nie znosicie, ale nie przypuszczałem, że możesz chcieć jego śmierci, czegoś takiego się po tobie w ogóle nie spodziewałem. Jak mogłeś coś takiego zrobić, jak stąd wyjdę to tak ci skopię tyłek, że mnie popamiętasz, nawet się do mnie nie odzywaj, a jeśli nie daj Boże on umrze to nie chcę cię znać, równie dobrze możesz stąd wyjechać i mi się nigdy w życiu na oczy nie pokazywać!!! – Joe wydzierał się na Claya tak jak zwykle wydzierał się na niego ojciec i był więcej niż wściekły.
-Jak trochę razem pobędziecie to wyjdzie wam to tylko na dobre. – oświadczył Stafford. Może rzeczywiście trochę przesadził, ale zrobił to tylko i wyłącznie dla dobra brata, pozostaje tylko się modlić, żeby jego plan zadziałał, bo tego, że Joe wyciągnie z tego choróbska Adama był więcej niż pewny.
-To bądź z łaski swojej tak dobry i powiedz doktorowi Martinowi, z jakiego powodu od jutra nie będę mógł pracować razem z nim w szpitalu, bo zamierzałem przyjąć jego propozycję. – oznajmił Mały Joe i siadł zrezygnowany w fotelu.
-Ja mu powiem. – obwieścił senior rodu.
-Clay… – Adam chciał mu coś powiedzieć, ale napadł go gwałtowny napad kaszlu i złapał się gwałtownie za serce.
Joe w jednej chwili znalazł się przy starszym bracie. Przyłożył mu do niego stetoskop i usłyszał szybkie bicie serca. Kolejny objaw, pomyślał.
-Będzie mi potrzebna miska z wodą, ręczniki, koce, ubranie i pościel na zmianę, szklanka wody i może niech ktoś pojedzie do miasta do doktora Martina, nie wiem na ile starczy mi lekarstwa, a będziemy tutaj uwięzieni dwa-trzy tygodnie. – obwieścił Mały Joe.
Po kilkunastu minutach wszystkie rzeczy były już w pokoju, a on sam zaczął przygotowywać porcję leku dla Adama w moździerzu. Potem mu je podał i zmienił okład na czole, żeby mu zbić gorączkę.
-Clay i te jego pomysły. – powiedział Joe, kiedy okrywał Adama kolejnym kocem, ponieważ doszedł kolejny objaw w postaci dreszczy.
-Chciał dobrze. – odpowiedział mu Adam, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. A jeszcze nie tak dawno to on opiekował się Joe, kiedy miał szkarlatynę, przyszło do głowy starszemu z braci.
-Dobrymi chęciami to jest piekło wybrukowane. Jak on może się nie liczyć z cudzym zdrowiem i jeszcze narażać cię na utratę życia. – w Joe się gotowało, miał ochotę urwać Clayowi łeb.
-Będzie dobrze. – Adam starał się przekonać bardziej siebie niż jego. Zamknął na chwilę oczy.
-Musi być dobrze, po prostu musi. – młodszy z mężczyzn położył głowę na klatce piersiowej drugiego mężczyzny i starał się nie płakać, żeby nie okazywać słabości przy Adamie, choć był cholernie przerażony.
Nagle coś pacnęło głucho o ziemię. Starszy z braci otworzył oczy, zastanawiał się co to było, przecież po za nim i Joe nikogo tutaj nie było, a okno było zamknięte. Powiódł wzrokiem po całym pokoju. Na ziemi obok komody, na której znajdowała się druga pamiątka po jego mamie, miejsce było puste, a przedmiot leżał na podłodze. Mężczyzna nie bardzo wiedział co się dzieje. Mały Joe cały czas trzymał mu głowę na piersiach. Po chwili głaskał po włosach młodszego brata. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że od chwili, kiedy Joe położył głowę na klatce piersiowej Adama byli obserwowani przez dziurkę od klucza przez Claya, który na ten widok tylko się uśmiechnął. Niestety, gdy za oknem zapadł już mrok doszły kolejne groźniejsze objawy choroby poty, majaczenie i duszności. Joe wychodził z siebie żeby zrobić wszystko co w jego mocy, ale na domiar złego w połowie nocy doszły jeszcze problemy z sercem. Było źle, bardzo źle. Nie chciał robić zamieszania i wszystkich budzić, bo tylko nie potrzebnie by się martwili i zamartwiali. Jedyne co mógł robić to wykonywać najlepiej jak tylko się da to czego nauczył się na studiach i modlić się do Boga, żeby nie zabierał mu brata. W duchu przeklinał Claya za jego lekkomyślność oraz bark odpowiedzialności. Nie przestawał trzymać jedną ręką starszego brata za jego dłoń, a drugą gładził go po twarzy. Całe szczęście, że Adam był nieprzytomny, bo łzy spadały po twarzy Joe jak strugi deszczu podczas najgorszej nawałnicy jaka przeszła w Nevadzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin