Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Za głosem serca
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Zoriny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:20, 28 Cze 2015    Temat postu:

Jak widać i miłe chwile też się kiedyś kończą. Mnie zastanawia, w jaki sposób wredny grubas zmusi Willa do dotrzymania obietnicy, bo przecież nie będzie chyba ciągnął Liz z rewolwerem przystawionym do skroni ... na akcję w banku. To oczywiste, że gdy Liz przestanie grozić niebezpieczeństwo Will ... rozprawi się z bandytą ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:45, 29 Cze 2015    Temat postu:

Chciałoby się zapytać: "Po co Liz schodziła?" Wszak Will prosił....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:43, 30 Cze 2015    Temat postu: Za głosem serca

-Zostaw Liz ,odłóż broń ,porozmawiajmy spokojnie -rzekł Will ,zwracając się do Hektora. Zawsze się jakoś mogliśmy dogadać prawda ?
Hektor zaśmiał się ,włożył broń do kabury i popchnął Liz tak mocno ,że upadła.
-Wiedziałem ,że jesteś rozsądny -powiedział zwracając się do Willa.
Liz wstała i spojrzała na męża z niedowierzaniem.
-Chcesz z nim pojechać naprawdę i napaść na bank ?
-Widocznie uważa ,że jesteś tego warta -rzekł Hektor złośliwym tonem. Czym się martwisz laleczko ? Jeśli nam się uda ,będziecie bogaci i wyjedziecie do Chin.
-Willy ale nie możesz tego zrobić. Proszę cie ,nie rób tego. Jesteś Cartwrigtem ,nie możesz złamać prawa.
-To nie chcesz być bogata i pojechać do Chin -Will uśmiechnął się leciutko. To tylko jeden napad na bank ,nic wielkiego.
-Przecież mamy pieniądze. Nie mówisz chyba poważnie. Chcesz zostać przestępcą ,wyjętym spod prawa ?
-Chce poczuć ,przygodę ,prawdziwe emocje a nie całe życie tyrać na tym zakichanym ranczu jak jakiś niewolnik -odparł tonem jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszała. Tęskniłem za Hektorem i innymi kumplami.
-Jeśli to prawda -to chyba w ogóle cię nie znałam -Liz była wyraźnie wstrząśnięta. Dobra ,jedź tam ,napadnij na bank a jeśli to zrobisz to z nami koniec.I tym razem nie zmienię zdania.
-Nie przejmuj się laleczko tym ,że on jest takim samym łajdakiem jak ja -stwierdził Hektor uśmiechając się złośliwie. Dlatego się tak dobrze zawsze rozumieliśmy .
Mina grubasa w tym momencie zrzedła ,gdy Will wyjął nagle rewolwer i wymierzył w jego stronę.
-Chcesz mnie zabić ?
-Kuszący pomysł -odparł młody mężczyzna z typową dla siebie lekkością. Ty byś to zrobił na moim miejscu prawda ?
-Owszem -przyznał Hektor. Pozwolisz mi sięgnąć po broń ?
-Proszę -zgodził Will.
Hektor wyjął swój rewolwer ,ale nie zdążył wycelować ,gdy w jego stronę ,padł ostrzegawczy strzał. Zobaczył czterech mężczyzn z długimi strzelbami.
-Kim oni są -spytał zdziwiony.
-To Cartwrigtowie ,moja rodzina -wyjaśnił Will. Musisz się poddać ,bo nie masz szans.

Ben kazał Adamowi i Hossowi zawieść Hektora do szeryfa.
-Skąd wiedzieliście ,że potrzebuje pomocy -spytał Will ,patrząc na Bena i małego Joe.
-Czułem ,że coś się stało złego ,skoro nie pojawiliście się na przyjęciu -wyjaśnił Ben. A gdy się dowiedziałem ,że Hektor jest w mieście ,musieliśmy to sprawdzić i tu przyjechać.
-Dziękuje -odparł Will z uśmiechem. Bez was bym chyba nie dał rady.
-Jesteś w końcu jednym z nas -rzekł Joe. Mam nadzieję ,że w końcu ,to do ciebie dotrze i przestaniesz grać autsajdera.

Joe i Ben pożegnali się z Liz i udali do Pondrosy. Liz podeszła do Willa .
-Przez chwilę się bałam ,że naprawdę chcesz mu pomóc w napadzie na bank -wyznała drżącym ,lekko głosem.
-Musiałem blefować ,by zyskać na czasie -odparł ,patrząc na nią z czułością. Nie mogłem się wahać ,bo w grę ,wchodziło twoje życie a dla ciebie zrobił by wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Wto 10:46, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:24, 30 Cze 2015    Temat postu:

Willowi na szczęście udało się oszukać Hektora ... no i Cartrightowie też pomogli. Wszystko dobrze się skończyło. Liz i Will nadal się kochają.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:03, 30 Cze 2015    Temat postu:

Will nieźle umie blefować, by wywieść przeciwnika w pole.
Rodzinka też się przydała. Chyba już więcej żadni kuple się nie pojawią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:36, 01 Lip 2015    Temat postu: Za głosem serca

Liz zasnęła w fotelu ,Will przypatrywał się jej przez chwilę i w końcu wziął w ramiona i zaniósł do łóżka.
Gdy tak patrzył na nią ,myślał o tym jaka jest śliczna i jaki jest szczęśliwy ,że wreszcie znalazł swój dom ,własne miejsce na ziemi.
Pewna scena z przeszłości ,stanęła mu nagle przed oczami jak żywa ,wspomnienie ,które teraz nie miało żadnego znaczenia ale jednak wstydził się tamtego epizodu.

Carla zeszła ze schodów ,ubrana w prostą ,czarną ,domową sukienkę.
-Will -spytała zdziwiona ,wchodząc do kuchni. Myślałam ,że pojechałeś z Mateo na te zabawę.Czemu tu siedzisz ?
-Nie mam nastroju na przyjęcia -odpowiedział mężczyzna. Przepraszam ,myślałem ,że śpisz.
-Dlaczego nie masz nastroju na przyjęcia -spytała kobieta ,przypatrując mu się uważnie.
-Dzisiaj jest rocznica śmierci mojego ojca -wyznał mężczyzna.
-Byłeś dzieckiem jak go zamordowali tak ?
-Miałem sześc lat. Ojciec grał w karty z nieodpowiednimi ludźmi ,narobił długów ,znaleźli go i przyszli do naszego domu.
-Przykro mi -odparła kobieta. Chyba cię rozumiem ,też cię czuje samotna.
-Samotna ,ty -Will spojrzał na nią zdziwiony. Przecież Mateo.
-Byłam mu wdzięczna ,za to ,że się mną zaopiekował po śmierci rodziców i dlatego za niego wyszłam -odparła Carla. Miałam osiemnaście lat i byłam sama jak palec ,bez żadnej rodziny ,przyjaciół. Ale od dawna jestem nieszczęśliwa i czuję ,że się duszę w tym związku ,rozumiesz. Jakbym była zamknięta w jakieś klatce.
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.Wstał i delikatnie ją objął ,chcąc dodać w niej maksimum otuchy.
Spojrzeli na siebie i nagli zaczęli się całować jak w jakiś upojeniu ,aż w końcu zdarli z siebie ubrania.

Carla zaspokojona ,otworzyła oczy.
-Było cudownie ,musimy to kiedyś powtórzyć -rzekła ,zwracając się do Willa.
Nie odzywał się ,tylko wstał i zaczął się ubierać.
Nałożyła na siebie szlafrok i zeszła na dół.
-Will o co chodzi ?
-To nie powinno się wydarzyć -rzekł w końcu ,patrząc w jej oczy.Najlepiej będzie jak o tym zapomnimy.
Oczy Carli pociemniały z gniewu i niewiele myśląc ,spoliczkowała go z całej siły.
-Ty łajdaku -wykrzyknęła. Powiem Mateo ,że się na mnie rzuciłeś.
-Masz rację -zgodził się mężczyzna ,bardzo uprzejmie i bez śladu ironii.
Tylko skończony łajdak ,może zrobić takie świństwo najlepszemu przyjacielowi ,trafiając do łóżka z jego żoną.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Śro 13:58, 01 Lip 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:47, 01 Lip 2015    Temat postu:

Dobrze, że Will się tego epizodu wstydzi, ale to wspomnienie raczej nie na miejscu jest, bo ma Liz i o niej powinien myśleć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:00, 01 Lip 2015    Temat postu:

Ale co ma jedno do drugiego? Przecież ten epizod wydarzył się dawno, kiedy jeszcze Will nie był związany z Liz ... wstydzi się, to dobrze, bo Carla była żoną orzyjaciela ... trochę refleksji nad swoim postępowaniem nikomu nie zaszkodziło Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 11:09, 05 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:13, 05 Lip 2015    Temat postu: Za głosem serca

-Chciałam ci coś powiedzieć -rzekła Liz ,patrząc niepewnie na męża. Byłam u doktora Martina. Myślałam ,że to problemy z żołądkiem ,a on powiedział ,że jestem w ciąży . Wiem ,nigdy nie rozmawialiśmy o dzieciach.
-Ależ kochanie ,to cudowna wiadomość -rzekł Will ,uśmiechając się tym swoim uśmiechem ,od którego miód się rozlewał po duszy.
Podszedł do Liz i delikatnie dotknął jej policzka.
-Naprawdę się cieszysz ? Bedę gruba jak wieloryb ,stracę figurę i przestaniesz mnie kochasz.
-Zawsze lubiłem wieloryby -odparł a jego oczy się śmiały radośnie. Najmilsza ,mam nadzieję ,że nasza córeczka będzie podobna do ciebie.
-A ja mam nadzieję ,że nasz syn będzie podobny do ciebie -odparła Liz z uśmiechem.

-Chce ogłosić dobrą nowinę -rzekł Will wstając w czasie rodzinnego ,niedzielnego ,obiadu. Moja żona spodziewa się dziecka.
Rozległy się gratulacje ,pocałunki i życzenia.

Ben i Will jechali wzdłuż Ponderosy.
W końcu ich konie stanęły w miejscu ,skąd rozciągał się ten niebański ,zaczarowany widok.
Gdzie jezioro migotało diamentowym połyskiem a stare ,dumne sosny stały majestatycznie.
-Ziemia ,to jedyna rzecz ,która przetrwa ,gdy mnie już nie będzie -rzekł Ben nie bez pewnej melancholii .Będzie służyła Adamowi ,Hossowi ,Joe ,moim wnukom ,jak i tobie i Liz.
-Ale -Will chciał zaprotestować.
-Kawałek Ponderosy również do was należy -odpowiedział stanowczo Ben. Jeśli to odrzucisz ,to się obrażę. Wiem macie sporo pieniędzy ,w spadku po ojcu Liz ale to wartość większa od pieniędzy .Rozumiesz ?
-Chyba tak -odparł Will po chwili namysłu. Dziękuje.
-Nie musisz dziękować -rzekł Ben. Jesteś jednym z nas.
- Noszę to same nazwisko ,ale jestem inny niż wy-odparł Will.Żałuję dawnych błędów ,ale przestałem już je roztrząsać i cieszę się z tego co mam teraz. Chyba się urodziłem pod szczęśliwą gwiazdą. Bo spotkałem Liz.
-Faktycznie ,jesteś szczęściarzem ,że zgodziła się wyjść za ciebie -Ben uśmiechnął się.
-Wujku .
-Tak ?
-Chce ci powiedzieć coś ważnego-rzekł Will. Jestem inny niż wy ,ale doceniam wszystko co dla mnie zrobiłeś. Bo teraz zrozumiałem ,że Ponderosa ,to mój dom ,jedyny prawdziwy dom ,jaki kiedykolwiek miałem.
-Zastanawiałem się kiedy w końcu to zrozumiesz -odpowiedział Ben. Zawsze będziesz mógł na nas liczyć ,bo jesteśmy rodziną. Wiem ,że to tylko słowo ,ale znaczy bardzo ,bardzo wiele.
Mężczyźni zamyślili się ,po czym bez słowa ruszyli w drogę powrotną do domu ,a na niebie właśnie zachodziło ,czerwone słońce.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Nie 10:25, 05 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:12, 05 Lip 2015    Temat postu:

To bardzo dobra nowina. No i Will bardziej związał się i z żoną i ze swoją rodziną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:22, 05 Lip 2015    Temat postu:

Willowi się układa, bo i dzidziuś w drodze, i zrozumiał, że ma swoje miejsce na ziemi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:56, 08 Lip 2015    Temat postu: Za głosem serca

Mężczyzna jadący pozwem ,zobaczył ,że ktoś jedzie za nim. Na jego wozie były beczki z wodą.
Zatrzymał powóz, a mężczyźni zsiadłszy z koni znaleźli się przy nim.
-Kradniesz wodę -spytał ten wyższy. Chcesz je posmakować ?
Wylali wodę z beczki na Manuela i zaśmiali się złośliwie.
Pracowali oni dla Harolda Pintera ,jednego z bogatszych ludzi w okolicy ,który miał 500 sztuk bydła. Do niedawna pozwalał sąsiadom korzystać ze źródła wody ,która znajdowała się na jego posiadłości ,przedłużająca się susza jednak wszystko zmieniła.
Stosunki między ludźmi stawały się coraz gorsze , a żar płynący z nieba nie pozwalał na rozsądne myślenie bo wszyscy byli rozdrażnieni i konflikty wybuchały z błahych powodów.
Harold Pinter uważał ,że teraz ledwie starcza na jego własne potrzeby i że jeśli ktoś ,jeszcze raz spróbuję mu ukraść wodę ,to zastrzeli jak każdego innego rabusia.
Harold był wysokim ,szczupłym ,dystyngowanym mężczyzną ,o rudych ,włosach i ostrych brwiach.
Manuel Gonzales był przystojnym ,młodym człowiekiem ,brunetem średniego wzrostu z małym wąsikiem. Z żoną prowadził niewielkie ranczo ,niedawno urodził im się syn.
Nie mógł spokojnie patrzeć jak wszystko na co tak ciężko pracował ,umiera i wysycha.

-Co według pana Manuel i inni mają zrobić -spytał Will z pozornym spokojem. To ,że woda jest na pańskiej ziemi to przecież dzieło przypadku.
-Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi -odparł Harold Pinter. Nie ja odpowiadam za suszę . Wiem jedno -dodał z naciskiem -nie pozwolę się okradać. Niech ten pański przyjaciel to zapamięta.

Will wrócił do domu i zobaczył z daleka jakoś łunę.
Tego się właśnie obawiał ,dom Manela stanął w zgliszczach.

-Nie miałem nawet jednej beczki wody ,by to ugasić -rzekł Manuel z goryczą ,tego dnia siedząc w saloonie .Chciałabym kiedyś by Harold Pinter zobaczył swój dom w zgliszczach i poznał uczucie bezradności.
-To normalne ,że jesteś rozdrażniony ,ale Harold Pinter nie odpowiada za suszę ani tym bardziej pożar -odparł Will patrząc na swojego przyjaciela. Co zamierzasz teraz zrobić ,odbudować dom ?
-Nie mam nawet za co go odbudować -odpowiedział Manel ,kryjąc swoją twarz w dłoniach.
-Ja i Liz pomożemy ci -rzekł Will.
-Nie mogę przyjąć od was pieniędzy -sprzeciwił się Manel. Twoja rodzina dała mi dach nad głową ,za co jestem dozgonnie wdzięczny ,ale to już wystarczy .
-Potraktuj te pieniądze jaką pożyczkę -odpowiedział młody mężczyzna.
-Nie miałabym z czego cię spłacić -odparł Manuel, a nie chce by syn odziedziczył moje długi. Masz żonę w ciąży i o nią powinieneś się przede wszystkim troszczyć ,a nie zajmować moimi problemami .
-To był pomysł Liz ,by zaoferować ci pieniądze -na twarzy Willa pojawił się uśmiech . Musimy sobie pomagać.
-Dziękuje -rzekł sztywno Manel. Przyjechałem tu za głosem serca ,myśląc ,że uda mi się coś zbudować ,a teraz widzę ,że bardzo się myliłem.
-Nie wolno się poddawać -odparł Cartwright. Zawsze to powtarzałeś i teraz przestałeś w to wierzyć ? To do ciebie niepodobne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Śro 13:51, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:22, 08 Lip 2015    Temat postu:

Woda cenniejsza jest niż złoto, ale nic dziwnego. Susza nikogo nie oszczędza.
Szkoda Manuela. Dobrze, że Cartwrightowie mu pomogli po pożarze.
Ciekawe jak dalej się to wszystko potoczy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:12, 11 Lip 2015    Temat postu:

Will poradził sobie z Hektorem i chwała mu za to Very Happy Wspomnienia Willa interesujące. Carla to nieciekawa postać. Nie dość, że uwiodła przyjaciela męża to jeszcze później chciała go przywłaszczyć jako osobistego kochanka. Evil or Very Mad Will i owszem uległ chwili słabości, ale nie będę go osądzać. Cieszę się, że dzidziuś w drodze. Lizz jak każda kobieta boi się utraty atrakcyjności w oczach męża, ale jestem pewna, że bezpodstawnie. Na pewno czuje, że Will będzie ją kochał bez względu na dodatkowe kilogramy. Very Happy Akcja z wodą okropna. Harold to wredny typ, który nie liczy się kompletnie z ludźmi, a w chwili próby jaką był brak wody w okolicy zachował się jak świnia. Mam nadzieję, że dosięgnie go kara. Evil or Very Mad Ogólnie fajne fragmenty.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 14:12, 11 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:10, 14 Lip 2015    Temat postu: Za głosem serca

-Wyglądam jak słonica -pożaliła się Liz ,patrząc na swoje odbicie w lustrze.
-Wyglądasz jak zawsze pięknie -odpowiedział Will patrząc na nią z mieszaniną rozbawienia i czułości.
-Przestań kłamać ,by poprawić mi nastrój -odparła Liz ze złością.
Strasznie to dla ciebie śmieszne ,że jestem gruba jak beczka.
-Nie jesteś gruba -zaprzeczył. I nie irytuj się tak ,bo to zaszkodzi dziecku.
-Dziecku ,wszyscy mówią tylko o dziecku ,a ja przestałam się liczyć -w głosie Liz była jaszcze większa irytacja.
-Kobiecie się nie dogodzi -westchnął Will z fałszywym ubolewaniem ,po czym zamknął żonie usta namiętnym pocałunkiem.
Po chwili usłyszeli pukanie do drzwi.
Will otworzył i ze zrumienieniem zobaczył ,niskiego ,grubawego mężczyznę z wąsem ,głową pobielaną szronem ,przypominającą nieco głowę orła o ,wąskich wargach. Był to Mateo ,jego towarzysz i przyjaciel z czasów rewolucji meksykańskiej.
-Co ty tu robisz ?
-Przyjechałem cię odwiedzić stary druhu -odparł Mateo z jakoś sztuczną wesołością. To znaczy was odwiedzić -poprawił się ,zerkając na Liz.

Gdy Liz się położyła i zasnęła ,mężczyźni mogli spokojnie porozmawiać.
Will wyjął butelkę brandy ,którą znalazł w barku i nalał do srebrnych kieliszków.
-A teraz mów prawdę -rzekł spoglądając na swego gościa. Dlaczego właściwie przyjechałeś ? I gdzie Carla ?
-Carlo prosiłem by została w hotelu w Wirginia City ,bo wiem ,że twoja żona za nią nie przepada -odparł Mateo ,który usadowił się wygodnie na fotelu. Wypił brandy i uśmiechnął się. A przyjechałem bo chciałem byśmy udali się razem na ostatnią męską wyprawę ,tylko we dwóch ,jak za starych ,dobrych czasów.
-Męska wyprawa tak -Will uśmiechnął się kącikiem warg. Moja żona niedługo rodzi ,jestem jej potrzebny .
-Nie wierzę byś tak się zmienił i był szczęśliwy w banalnej codzienności -odpowiedział Mateo. Jesteś taki sam jak ja ,ciągłe potrzebujesz wyzwań ,przygód ,głodu wrażeń. Pamiętasz jak przedzieraliśmy się przez blokadę ?
-Pamiętam -odpowiedział młody mężczyzna. Ale dawne czasy nigdy nie wrócą. Trzeba w końcu dorosnąć.
-Dorosnąć i osiąść w nudzie ? Ty tu mówisz ,wieczny poszukiwacz El Dorado?
-Nie można całe życie się włóczyć z kąta w kąt -odparł Will.Dlaczego tak ci zależy na tej wyprawie ?
-Will ja umieram -odparł Mateo po chwili milczenia. Mówił tonem zupełnie spokojnym. Żyłem jak chciałem i umrę tak jak mi się podoba ,nie jak zniedołężniały staruszek w ciepłym łóżku.
-To pewne ?
-Tak ,dwóch lekarzy potwierdziło ,że moje serce się już do niczego nie nadaję ,wiesz co to znaczy -odpowiedział Mateo. Skoro nie chcesz ze mną jechać ,to pojadę sam.
-Carla wie ?
-Nie ,ale nie sądzę by ją to obeszło ,nawet gdyby wiedziała -Mateo machnął ręką w geście jakby znudzenia.
-Może jednak powinna wiedzieć ?
-Nie chce litości od nikogo ,zwłaszcza od niej -odparł Mateo.
Will milczał aż w końcu spojrzał mu prosto w oczy.
-Musze ci coś wyznać -rzekł w końcu. Kiedyś.
-Wiem -odparł Mateo. Domyśliłem się ,że coś było między tobą a Carlą. Widziałam jak robiła do ciebie słodkie oczy ,a potem zaczęła cię nienawidzić.
Nie mam już o to do ciebie żalu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Wto 13:14, 14 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Zoriny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin