Autor |
Wiadomość |
Iris |
Wysłany: Pią 19:07, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
Oczywiście, i nie przejmować się za bardzo opiniami ludzi, bo jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził . Poza tym, nie liczy się wiek kalendarzowy, a ma się tyle, na ile się czuje . |
|
|
Aga |
Wysłany: Pią 19:06, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
dokładnie...przez większą część tej tyrady musiałabym czuć się jak próchno ....ale na szczęście jest jak mówiłyście wszystkie...nic sobie nie wmawiać i nie wolno stawiać barier i granic.... tylko je przesuwać... |
|
|
Iris |
Wysłany: Pią 18:17, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
Wszystko zależy od nastawienia. Jeżeli człowiek sobie wmówi, że na coś za późno, to rzeczywiście tak może być. A jeżeli uwierzy, że mu się uda i podejmie działanie, to jest duża szansa, że mu się uda. Joanna wykazała się odwagą i potrafiła sprzeciwić, ja podziwiam ją za to. Pokazała siłę charakteru. I cudownie, że zrobiła to będąc MŁODĄ. Z całym szacunkiem dla Kronikarza, ale 29 lat, to nie jest wiek, w którym życie się kończy i za późno na zmiany . |
|
|
Aga |
Wysłany: Pią 17:03, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
z tej zagmatwanej dyskusji z trudem wyłowiłam treści dotyczące książki....ojojoj co tu się działo... . Cóż na szczęście dwa ostatnie wpisy rozwiały moje wątpliwości co czuje czytelnik po przeczytaniu.... ufff. |
|
|
Ewelina |
Wysłany: Pią 15:51, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
Myślę tak samo. Nigdy nie jest za późno na szczęście, poprawę losu, lub walkę o coś ... to dobra powieść, dodająca otuchy i ... bardzo optymistyczna ... |
|
|
Iris |
Wysłany: Pią 15:38, 10 Sty 2014 Temat postu: |
|
Cóż za bzdury, życie można zacząć nawet po 60 -tce .
Nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoje życie, i o tym jest "Błękitny zamek". I nie każdy musi się wyszumieć, jak pisze Kronikarz. |
|
|
kronikarz56 |
Wysłany: Pon 22:41, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Owszem, to mogą być najpiękniejsze lata, ale nie wtedy, kiedy dopiero zaczynasz życie. Kiedy już masz pierwsze młodości i pierwsze jej błędy za sobą, które teraz wspominasz z radością. Jeśli w takim wieku zaczynasz życie, to nagle sobie uświadamiasz, że niedługo będzie 40, a potem 50. I zmarnowałaś swoją młodość niczego nie doświadczając. |
|
|
Ewelina |
Wysłany: Pon 22:38, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Nie uważam, żeby wiek 29 - 30 lat był wiekiem podeszłym. To MOGĄ być najpiękniejsze lata, |
|
|
kronikarz56 |
Wysłany: Pon 22:26, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
A ja nie mam najmniejszej wyrozumiałości dla tchórzy. I nie mówię tutaj o człowieku, który ucieka przed gradem kul, gdy do niego strzelają. To tylko rozsądny, który nie chce być trafiony. Mówię o ludziach bez względu na płeć, którzy nie umieją o siebie walczyć. A jeśli już walczą, to wtedy, gdy najpiękniejsza lata są już za nimi, a psychika do głębi już jest zniszczona. |
|
|
Ewelina |
Wysłany: Pon 22:22, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Już wspomniałam, że JA jej nie uważam za żałosnego tchórza. Więc i na wartości jako człowiek dla mnie nie straciła. Może jestem bardziej wyrozumiała... |
|
|
kronikarz56 |
Wysłany: Pon 22:21, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Więc twoim zdaniem żałosny tchórz, który marnuje większość swego życia pozwalając sobą pomiatać to kobieta wartościowa? Nie chcę cię obrazić, ale moim zdaniem masz kiepskie kryteria oceniania ludzi. Poza tym rozum i godność idą w parze. To rozum mówi nam, kiedy nasza godność została urażona i skrzywdzona. |
|
|
Ewelina |
Wysłany: Pon 22:16, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Może i godnosci nie miał, ale miał za to tyle rozumu, żeby rozpoznać wartosciową kobietę. I nie stracil takiej okazji. |
|
|
kronikarz56 |
Wysłany: Pon 22:09, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
Jeśli chodzi o mnie, to się dziwię Edwardowi. Ja na jego miejscu kopnął bym ją w tyłek i powiedział jej "Twoja propozycja jest kusząca, ale nie ożenię się z tobą bez miłości. W miłość i tak już nie wierzę, ale jednak jeśli miałbym się ożenić, to tylko z miłości. I prędzej z obrzydliwą ropuchą niż z takim starym tchórzem jak ty, który pozwalał sobą tyle lat pomiatać i teraz bojąc się śmierci walczy o to, o co powinien walczyć wielenaście lat temu. Żegnam panią". I bym odszedł. Ale ja jestem człowiekiem z honorem. Nie biorę byle jakiego towaru, byle by był. Ale cóż... widocznie on nie miał wiele godności w sobie. |
|
|
kronikarz56 |
Wysłany: Pon 22:05, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
I g.... był jej dał ten bunt, gdyby nie spotkała ukochanego. Chcesz wytyczenia granic dobrego i złego buntu? To ci powiem. Porządny bunt jest wtedy, kiedy człowiek walczy o coś wielkiego i wzniosłego. Przykładowo swoja własna godność. Robienie komuś na złość to niska pobudka. Śmierć to też niska pobudka. Chęć niesienia komuś pomocy zanim się umrze to wielka pobudka. Dobro osobiste psychiczne to wyższa pobudka. I dla mnie jest różnica. Buntownik musi być młody. A 29 latka, która pozwalała przez tak długi czas sobą pomiatać, to nie tylko starucha. To zwykły tchórz. Niegodny nawet szacunku. Splunąć na taką nie warto. Zbyt długo byłem tchórzem, żeby teraz nimi nie pogardzać. Ja mogłem się zbuntować szybko, w młodym wieku, to inni też mogą. A jeśli nie robią tego, to znaczy, że są nic nie wartymi tchórzami. Proste. |
|
|
Ewelina |
Wysłany: Pon 21:53, 11 Mar 2013 Temat postu: |
|
No nie wiem, jak dla mnie śmierć to raczej nie jest niska pobudka. I czy jest gdzieś reguła, ktora mówi, kiedy należy się buntować? Ja twierdzę, że nie ma. Jakie są pobudki idealne do buntu? Jak je zdefiniujesz? Zrobienie komuś na złość? Bunt dla samego buntu? A może trzeba do tego aktu jednak dojrzeć? Poza tym sądzę, że kobieta 29 letnia to jednak nie jest jeszcze starym próchnem. To zdecydowanie obraźliwe określenie... W każdym razie dała radę jeszcze się zbuntować... |
|
|