Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BONANZA - Cukiereczek - RIKA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:59, 26 Paź 2012    Temat postu:

Bardzo obiecujące i fajne... Dziadek pewnie postara się błysnąć na tych tańcach... a i Adam pewnie nie będzie się nudził w domu... oczywiście z żoną...
Rika, kontynuuj, proszę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:04, 26 Paź 2012    Temat postu: Bonanza fanfiction Rika

Ben znowu poczuł się młody.
Adam i Ruth zostali sami -pięknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Laura
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 12 Paź 2012
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:02, 26 Paź 2012    Temat postu:

O proszę! I "siano" wkradło się także do popwiadania Riki Laughing Ben i Eliza pewnie będą się dobrze bawić na tańcach, a rodzice Elizy w domu... Rika, pisz ciąg dalszy, szybko!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:07, 27 Paź 2012    Temat postu:

Rika, w Twoim fanfiku Adam jest bardzo sympatyczny. Bardziej niż w Bonanzie. Wink Laughing Podobają mi się dialogi z Benem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:10, 27 Paź 2012    Temat postu:

Nie ma obowiązku lubienia Adama ale gdyby nie był sympatyczny w Bonanzie, to u mnie też by nie był. Tylko troszkę go przerobiłam po swojemu Wink .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:28, 27 Paź 2012    Temat postu:

Kiedy kontynuacja? Fajne, proszę o jeszcze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:32, 27 Paź 2012    Temat postu:

Rika, podoba mi się Twoja wersja Bena. I to "yes, sir" w jego wykonaniu... Laughing Długo będziemy czekać na dalszy ciąg?? Oby nie....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:45, 28 Paź 2012    Temat postu:

CZĘŚĆ V


- Witam, panie Cartwright. Widzę, że przyprowadził pan uroczą partnerkę.
- Dobry wieczór, pani Meyers. - Eliza dygnęła elegancko.
- Może tym razem namówię cię na występ? - Szeroko uśmiechnięta pani Meyers zwróciła się do Elizy.
- To musi pani namówić dziadka. Ja dzisiaj robię tylko to, co dziadek. - Eliza mrugnęła do dziadka i zacytowała to, co powtarzał jej wielokrotnie w drodze na tańce: - „Przyszliśmy razem i razem się będziemy bawić.”
- Widzę, że jeszcze pamiętasz, co mówiłem. To dobrze. Mam wrażenie, że tym razem śpiew nie należy do moich obowiązków.
- Widzi pani? - Eliza rozłożyła bezradnie ręce. - Nie da rady...

Kiedy pani Meyers odeszła do następnych gości, Eliza powiedziała:
- Dziadku, tata mówił, że tańczysz najlepiej z wszystkich Cartwrightów.
- O, twój tata mocno przesadził.
- Ale umiesz tańczyć?
- Cóż... Przekonajmy się. Elizo, czy mogę cię prosić do tańca?
- Z przyjemnością.

I Eliza z dziadkiem ruszyli do skocznej polki. Eliza sięgała tancerzom niewiele powyżej pasa i ginęła w tańczącym tłumie. Dziadek jednak był na miejscu i uważnie chronił ją przed zadeptaniem. Od czasu do czasu, gdy robiło się szczególnie tłoczno i trzeba było wyminąć jakąś inną parę, dziadek łapał Elizę mocniej za ręce, podrzucał do góry, okręcał w powietrzu i stawiał po drugiej stronie, gdzie było więcej miejsca. Każda taka jazda w powietrzu witana była przez Elizę perlistym śmiechem, który przebijał się wyraźnie przez muzykę i gwar. Następnie, od ognistego wierzgnięcia, zaczynali nowy galop w podskokach. Stanowili najbardziej brykającą i piszczącą parę na całym parkiecie. Najbardziej brykała i piszczała oczywiście ta mniejsza połowa pary ale całości nie dało się nie zauważyć.

Po pewnym czasie inni panowie zaczęli robić ze swoimi partnerkami to samo. Ben widząc to, za każdym razem, gdy zamierzał podrzucić Elizę, krzyczał swoim gromkim głosem: „Uwaga!” i tym samym cała sala osiągnęła prawie idealną synchronizację. Razem z Elizą, w tym samym czasie, w górę leciały wszystkie partnerki a pisk Elizy współbrzmiał z piskiem i śmiechem innych dziewczyn. Najgłośniej piszczała panna Laura, partnerka Hossa, która wylatywała w górę najwyżej.

Polka trwała i trwała, muzykanci widząc wspaniałą zabawę na deskach, nie zamierzali jej zbyt szybko zakończyć. Wreszcie zlitowali się nad tancerzami i nastąpiła przerwa. Hoss i panna Laura podeszli do Bena i Elizy. Panna Laura zarumieniona i zachwycona ginęła w objęciu niedźwiedziej łapy Hossa.
- Gratulacje, Pa! Wymyśliliście właśnie nowy taniec! Na cześć tego szkraba, będzie się nazywał „polka–elizka”!

Dziadek Ben podrzucił Elizę i posadził ją sobie na ramieniu. Rozpromieniona Eliza jedną ręką złapała dziadka za głowę a drugą pomachała do wujka Hossa. Zaraz też znalazł się obok nich Mały Joe ze swoją partnerką. Joe wręczył Benowi szklankę z ponczem a jego dziewczyna podała Elizie lemoniadę.
- Panowie! - wrzasnął na całą salę Mały Joe. - Toast na cześć Elizy Cartwright!
- Hurra! Hurra! Hurra! - zabrzmiał okrzyk słyszany pewnie w połowie domów Virginia City.



Polka-elizka była przebojem tańców. Ale nie jedynym, Eliza miała okazję wypróbować umiejętności dziadka również w innych tańcach. Dziadkowi udało się nawet nauczyć ją walca.
Przy doborze czwórek do square dance, byli najbardziej rozchwytywaną parą. W ten sposób Eliza miała okazję zatańczyć z większością gości, mimo że tańczyła cały czas w parze z dziadkiem, który grzecznie ale stanowczo odrzucał wszystkie propozycje zmiany partnerki.

W pewnym momencie, gdy odpoczywali i siedzieli nad wspólnym talerzem kanapek, Eliza szepnęła do ucha dziadka:
- Dziadku, obiecałeś, że nie spuścisz mnie z oka ale ja muszę iść w... pewne miejsce...
- Jakie?
- No... takie... osobne...
- A! - Ben się wreszcie domyślił. - Dobrze, idź. Tylko szybko wracaj. Poczekam na ciebie przy wejściu.

Dziadek stanął przy drzwiach wejściowych i odetchnął wreszcie świeżym powietrzem. Eliza zniknęła za rogiem. Po chwili, już wracając, usłyszała wesoły śpiew :

„Gdy to zrobisz raz czy dwa,
panna już nie będzie zła,
potem znowu trzy i cztery
tak ci lecą te numery.”


Słowa lekko Elizę zaintrygowały a męskie głosy wydawały się jej jakby znajome. Zatrzymała się i podeszła bliżej:
- Co ty tu robisz, wujku?
- A ty? - Mały Joe właśnie wyłonił się zza wozu.
- Byłam w toalecie.
- Ja też.
- Toaleta jest TAM. - Eliza wskazała kierunek, z którego przyszła.
- A widzisz? I tu mam nad tobą przewagę!
- Wujku!!! - Eliza właśnie zrozumiała, co wujek robił za wozem. - Jak mogłeś?!
- Ciii... Zmykaj na salę.
- Już idę. A nie mogłabym jeszcze posłuchać?
- Podoba ci się nasza piosenka, mała? - Jakiś młody pan stanął obok wujka. - Właśnie ją ułożyliśmy. To świetne zajęcie przy...
- Dick! - syknął Mały Joe i zerknął z niepokojem na Elizę.
- No co? Fajnie wyszło. - Niezrażony Dick kontynuował zachwycając się nowopowstałymi rymami na melodię tańczonej przez większość wieczoru polki:

„Gdy to zrobisz raz czy dwa,
panna już nie będzie zła...”

Eliza miała doskonałą pamięć. Dwie ostatnie linijki zaśpiewała razem z Dickiem:

„...potem znowu trzy i cztery
tak ci lecą te numery.”


- Elizo Cartwright!!! - Aż wstrząsnęło powietrzem wokół Elizy. - Co ty tu robisz?!
Eliza podskoczyła i zobaczyła, że za nią stoi, znana jej już z proszonej kolacji, pani Buford.
- Ja... jestem tu z wujkiem... - powiedziała szybko i wskazała palcem na Małego Joe.
Pani Buford popatrzyła we wskazanym przez nią kierunku, napotkała szeroko otwarte oczy Małego Joe i aż się zatrzęsła z oburzenia:
- Josephie Cartwright! Jak śmiesz wciągać to dziecko w takie bezeceństwa?!
- Takie... co? - Eliza odruchowo wyłowiła nowe słówko.
- Takie plugawe piosenki! W obecności dziecka! - grzmiała dalej pani Buford nad głową Małego Joe, który rozglądnął się wokół, szukając jakiegoś ratunku. Parę ciekawskich osób zdążyło już się zebrać, wiedząc jakie rzeczy mogą wyniknąć z awantur pani Buford.
- To nie jest „plugawa” piosenka, proszę pani. - Eliza niejasno wiedziała, co znaczy „plugawy”, z grubsza zdawała też sobie sprawę, w jakim kontekście to słówko pojawia się w rozmowach dorosłych. Zrobiło jej się żal wujka. Postanowiła trochę mu pomóc. - To jest... piosenka... o tym... o tym... - Eliza ciągle nie mogła znaleźć żadnego wytłumaczenia. Nagle ją olśniło i wykrzyknęła z całą mocą : - O tym, jak i ile razy należy zażywać ziółka, żeby nie mieć zgagi!

Odpowiedź pani Buford, jeśli takowa nastąpiła, zniknęła w rubasznym męskim śmiechu.
- „Żeby nie mieć zgagi”, hi, hi...
- He, he.... Pani Buford, ma pani zgagę?
Takie i podobne uwagi tonęły w ogólnym rechocie. Pani Buford stała z rumieńcami na twarzy, z oburzenia nie mogąc się ruszyć.
- To teraz już pani wie, co jest najlepsze na zgagę - doleciało jeszcze do uszu Małego Joe, który korzystając z chwilowego osłupienia pani Buford, złapał Elizę pod pachy i szybko zniknął z nią za najbliższymi krzakami.
Potem wyprowadził ją na chodnik i szepnął:
- Wracaj do dziadka. Szybko.

Elizie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Śmignęła w stronę wejścia, gdzie miał czekać na nią dziadek. Po paru krokach odwróciła się w panice:
- Ale co mam mu powiedzieć? - Ale Małego Joe już nie było. - Wujku Joe...?

Rozglądnęła się jeszcze i wpadła na dziadka, który zniecierpliwiony czekaniem, wyszedł jej naprzeciw.

- Elizo, widziałaś wujka Joe? - zdziwił się trochę bo usłyszał końcówkę jej wypowiedzi.
- Tak. Za tamtym wozem.
- Za wozem? Co on tam robił?
- Nie pytaj, dziadku... - Eliza złapała dziadka za rękę i pociągnęła za sobą w stronę wejścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:52, 28 Paź 2012    Temat postu: Bonanza fanfiction Rika

Było miło ale jak zwykle skończyło się awanturką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:03, 28 Paź 2012    Temat postu:

Laughing Laughing
Jak znam dziadka, to szybko się dowie, co Joe robił za wozem... Rika, mam nadzieję, że dalszy ciąg już się pisze SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:11, 28 Paź 2012    Temat postu:

I znów Joe wdał się w awanturę... i to z samą panią Buford... to się nie może skończyć dobrze... pomysł ze zgagą świetny... Eliza ma refleks... ale Ben nie będzie zachwycony śpiewem najmłodszego syna... i to nie ze względu na jego zdolności wokalne... bo to, co Joe robił za wozem, to chyba jakoś przeżyje... w końcu sam przebył kawałek drogi jako pionier, na wozie i nieraz za niego chadzał... w wiadomym celu... przenośnych toalet nie było, ani krzewów zapewniających odosobnienie... Mam nadzieję, że niedługo będzie dalszy ciąg...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 20:12, 28 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Laura
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 12 Paź 2012
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:52, 28 Paź 2012    Temat postu:

Laughing Przecudne Laughing Chyba nikt nie umie się pakować w kłopoty, tak jak Joe...
Jeszcze, jeszcze, jeszcze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:09, 30 Paź 2012    Temat postu:

CZĘŚĆ VI

Adam i Ben wstali wcześniej, żeby szybko załatwić interesy w mieście. Gdy wychodzili, wszyscy w domu jeszcze spali. Przyjechali do miasta razem ale każdy poszedł w swoją stronę. Umówili się na spotkanie w saloonie. Zbliżało się południe gdy Adam dotarł na umówione spotkanie. Zaraz po przekroczeniu majtanych drzwi saloonu usłyszał: „Gdy to zrobisz raz czy dwa...” zaciągane przez kowboi przy stolikach. Ta piosenka prześladowała go od rana, słyszał ją już kilka razy i musiał przyznać, że nie zna drugiej, równie irytującej piosenki.

Zamówił piwo i usiadł przy stole, żeby poczekać na Bena.
- Adam, zdrowie twojej małej! Świetna dziewczyna! - dobiegło go zaraz od sąsiednich stolików. Uśmiechnął się tylko, nie zamierzając się przyłączać do tego towarzystwa. Pomyślał, że Eliza pewnie została zauważona na tańcach. Wczoraj nie było czasu na opowiadania, Eliza i dziadek byli zmęczeni i szybko poszli spać. Na Hossa i Joe już nie czekał, bo wiedział, że pewnie wrócą dopiero nad ranem. Po obiedzie będzie czas, to pogadają.

Ben wszedł do saloonu gdy towarzystwo było przy: „tak ci lecą te numery”. Popatrzył zaintrygowany w tamtą stronę i zapytał Adama:
- Co to za piosenka? Nigdy wcześniej tego nie słyszałem a dziś mam wrażenie, że śpiewa ją całe miasto.
Od sąsiedniego stolika padło zaraz:
- Panie Cartwright, niech pan podziękuje małej za receptę. Nikt już nie ma zgagi! Pijemy ziółka, panowie! - i wznieśli w górę kufle z piwem.
- Pa, czy ja czegoś nie wiem? - Adam spojrzał uważnie na twarz swojego rodzica ale zobaczył tam równie wielkie zaskoczenie, jak pewnie mógłby zobaczyć na swojej. - O czym oni mówią?
- Też chciałbym to wiedzieć. Jak również to, czemu już trzy osoby dzisiaj zapytały mnie, jak tam moja zgaga. Ja NIE MAM zgagi.
- No, to chyba czas się dowiedzieć, - powiedział Adam i podszedł do roześmianego towarzystwa przy stoliku. - Możemy się przysiąść?
- Jasne! Zdrowie Cartwrightów! Świetnie wyszkoliliście tę małą. Panie Cartwright, przyprowadzi ją pan jeszcze kiedyś?

Adam zrozumiał, że z jakiegoś powodu Eliza została atrakcją wieczoru. I był całkowicie pewien, że ten typ sławy własnego dziecka bardzo mu nie odpowiada. Jeszcze bardziej nie odpowiadał Benowi, który nie mógł zrozumieć, jak prosty taniec może wywoływać takie emocje. I skąd się wzięła ta idiotyczna piosenka? Przysiadł się z drugiej strony stolika i natychmiast dostał piwo na koszt rozbawionej zgrai.

Po pół godzinie Adam i Ben wiedzieli już wszystko. Nie wiedzieli tylko, który jest bardziej wściekły z zaistniałej sytuacji - Adam, z powodu tego, że jego własne dziecko stało się bohaterem miasta w sposób, który bardzo mu się nie podobał, czy Ben, który czuł się za to „bohaterstwo” osobiście odpowiedzialny. To się przecież stało gdy Eliza była pod JEGO opieką. Przyznawania się do własnych niedociągnięć nie cierpiał ponad wszystko a przyznawanie się do nich przed własnym synem graniczyło prawie z niemożliwością. A właśnie granicę tej niemożliwości był zmuszony przekroczyć.

Adam i Ben uznali, że wystarczy im już tej wiedzy. Pożegnali się i wyszli z saloonu. Przy koniach Ben się wreszcie odezwał:
- No, to chyba czekają nas małe rozmowy. Jedna nawet zaraz...

Adam ledwo zdążył się odwrócić, gdy zagrzmiała nad nim trąba jerychońska:
- Adamie Cartwright!!! - poznałby ten głos wszędzie. Słyszał go już nie raz, w różnych sytuacjach. Był teraz trochę starszy ale ton tego głosu nadal wywoływał u niego ciarki wzdłuż kręgosłupa. Odruchowo się wyprostował i wyrecytował:
- Słucham, pani Buford!

------

Przez całą powrotną drogę Adam nie odezwał się ani słowem. Ben również nie był skłonny do przerywania tej ciszy. Przepraszania też nie lubił ponad wszystko a wiedział dokładnie, że jego syn nienawidzi tego jeszcze bardziej. A niczego innego nie robili przez ostatni kwadrans. Bardzo długi kwadrans...

Wyjątkowo szybko dojechali do domu. Na powitanie wyszedł im Mały Joe, w drzwiach za nim pojawiła się też Eliza. Mały Joe rzucił okiem na ich twarze i pozbył się wszelkich złudzeń. Nie ma się już co zastanawiać, co i jak należy im powiedzieć. I któremu najpierw.
- Elizo, zmykaj do pokoju. - Joe wiedział, że należy działać szybko. Zanim któryś z nich zdążył się odezwać, powiedział: - Pa, Adam, musimy porozmawiać sami.

Adam i Ben słuchali w milczeniu, nie przerywając Małemu Joe. Nie padło żadne pomocnicze pytanie, Joe sam przebrnął wreszcie przez całość. Chwilę mu to zajęło, bo oprócz suchych faktów próbował przemycić też jakieś wytłumaczenie, które kierowałoby uwagę słuchających w stronę różnych możliwych przyczyn, a to fatum jakiegoś, a to nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i wreszcie próby zignorowania wszystkiego. Wreszcie inwencja mu się skończyła. Adam podsumował go krótko:
- Jeśli wszystko dobrze zrozumiałem, to Eliza mówiła, ale nie wiedziała o czym, a ty wiedziałeś o czym, ale nic nie mówiłeś. A złożeni razem spowodowaliście, że z pani Buford śmieje się pół miasta. Teraz ta kobieta nie może się pokazać publicznie, żeby się nie narazić na żarty i docinki.
- Przecież tego nie planowaliśmy. To był zbieg okoliczności. Niefortunny... - Joe mimo swojej dorosłości popatrzył na swoje buty.
- Niby zbieg okoliczności ale nic by się nie stało, gdyby MÓJ SYN nie sikał za wozem! Nie śpiewał głupich piosenek! I gdyby MOJA WNUCZKA szła prosto tam, gdzie powinna! - Ben dłużej nie wytrzymał. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że miał się na razie nie wtrącać.
- Nie zapominajmy o pani Buford, która też mogłaby iść prosto tam, gdzie powinna, - wtrącił jeszcze Mały Joe. - Jej tam w ogóle nie powinno być!
- Tak samo, jak ciebie. I tak samo, jak Elizy, - przypomniał mu Adam.
- To się na pewno da jakoś naprawić.
- „Na pewno” - powtórzył za nim Ben. - No, to macie cały dzisiejszy wieczór, żeby wymyślić, jak naprawić to, co wczoraj zrobiliście. Joe, nie muszę chyba dodawać, że od ciebie oczekuję większej inwencji niż od ośmiolatki.
- A co z Elizą? Ona tak naprawdę nie jest niczemu winna, chciała mi tylko pomóc, nie mogła tego przewidzieć... - Joe z niepokojem popatrzył na starszego brata. - Ukarzesz ją, Adam?
- Nie.
- Co? - Małemu Joe wydawało się, że się przesłyszał.
- Ty to zrobisz, Joe.
- CO?! Nie mówisz poważnie...
- Jak najbardziej poważnie.
- Nie mogę! Nie JA! - Joe był przerażony bardziej niż przy największych awanturach Pa.
- Jesteś dorosły, Joe. Ponosisz odpowiedzialność za to, co się stało. Uczciwie się zastanowisz, czy zasłużyła na karę, sam zadecydujesz, czy tak. A jeśli tak, to potem ją wyegzekwujesz.
- Pa!!! Powiedz mu, że JA nie mogę! - Joe postanowił szukać ratunku u wyższej instancji.

Wyższa instancja z zainteresowaniem przysłuchiwała się tej rozmowie i musiała przyznać, że przybiera ona ciekawy obrót.
- Nie, Joseph. Adam ma rację. Nie jesteś już dzieckiem. Jednak, cokolwiek byś nie zamierzał w tej sprawie zrobić, nie powinieneś kazać Elizie zbyt długo czekać. Pewnie się denerwuje tam na górze.

Joe protestował jeszcze chwilę, ale widząc, że na litość nie ma co liczyć, powlókł się schodami na górę. Ben popatrzył uważnie na Adama i powiedział z uznaniem:
- Muszę przyznać, że chyba wiesz, co robisz. On już nigdy więcej nie narazi jej na taką sytuację.
- I vice versa. Ona teraz też się dwa razy zastanowi, zanim narazi jego na taką sytuację...

Joe zniknął już na szczycie schodów ale wyjątkowo długo trwało, zanim usłyszeli odgłos zamykanych drzwi do pokoju Elizy. Wyjątkowo cicho i delikatnie zamykanych...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:18, 30 Paź 2012    Temat postu:

No to Joe musi nareszcie dorosnąć... jako wujek, brat i syn... ciekawe co zrobi? Jak przeprosi pania Bufford i jak ukarze Elizę... podejrzewam, że z jego działania wyniknie kolejna awantura, z której będzie musiała wyciągnąć go jak zwykle rodzinka... fajne... Adam jako ojciec ma niezłe problemy... i ta skrucha Bena, że nie sprawdził się jako opiekun... i dziadek... co dalej? Kiedy dalszy ciąg?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 15:19, 30 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:18, 30 Paź 2012    Temat postu: Bonanza fanfiction Rika

Aż mi się żal Joe zrobiło.
I jaką karę wymyśli dla Elizy ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin