Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:18, 01 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie

Ben Cartwrigt był dowódcą sześcioosobowego oddziału ,z której trzej mężczyżni byli jego synami.
-Specjalnie tak to wymyśliłeś bym dostał przydział u ciebie i nie mógł się wykazać narzekał Josef Cartwrigt.
Ben uśmiechnął się. Ciągle uważał ,że Josef jest dziecinny i trzeba go pilnować na każdym kroku.
-To nie Ponderosa ,tylko wojna synu. Jesteś w bazie Pearl Hambor i nosisz mundur armi amerykańskiej.
-Ja na razie ,żadnej wojny nie widziałem odparł Joe.Same tylko nudne ćwiczenia i musztra.
-Adam Ben zwrócił się do najstarszego syna wytłumacz mu jakie to jest ważne.
-Sam mu wytłumacz odparł Adam w końcu to twój syn.
-Jestem głodny odparł Hoss Cartwrigt ,średni syn. Temu ,że on jest głodny nikt się nigdy nie dziwił.
-Masz papierosa Joe zwrócił się do starszego brata.
-Josef Ben spojrzał z naganną na najmłodszego syna.
-Nie możesz mi zabronić jako dowódca.
-Pozwolę sobie zauważyć rzekł Bradd Kowalky ,Polak z pochodzenia ,że może pan zabronić jako ojciec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 15:20, 01 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:19, 01 Lip 2013    Temat postu:

Dobre Smile Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale oni chyba trafili na Hawaje! To raj dla Joe. Tyle pięknych kobiet! Ale czają się Japończycy! Czy będzie ciąg dalszy?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 16:20, 01 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:27, 01 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie

Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym czy będzie ciąg dalszy.
Teraz twoja kolej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:30, 01 Lip 2013    Temat postu:

Czyli Cartwrightowie w II Wojnie Światowej? Muszę pomyśleć, ale mnie najlepiej "leży" wesoła wersja. Wojna rzadko bywa zabawna, chyba, że?...
Zabieram się do roboty ... SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 19:14, 01 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:32, 01 Lip 2013    Temat postu:

II Wojna Światowa.

Cóż, jak to powiadali - na wojnie, jak na wojnie ... różnie bywało Smile

Inspiracje serialem Allo, allo i filmem Złoto dezerterów są oczywiste, ale na wszelki wypadek wspomnę o nich Smile

Gdzieś w północnej Francji.

Do małej przytulnej kafejki wszedł wysoki, czarnowłosy przystojny żandarm.
-dziń dybry – grzecznie powitał siedzących gości.
-dziń, tfu ... dzień dobry odpowiedział mu mąż właścicielki lokalu i prędko wciągnął na zaplecze. Tam czekał na niego starszy, siwowłosy już mężczyzna.
-O! Pa! Widzę, że już dotarłeś – wyraził swoją radość żandarm.
-tak, synu. Dotarłem, nie bez trudności i jesteśmy razem. Cała rodzina, tak jak być powinno – stwierdził z pewnym patosem.
-szkoda, że nie wiadomo, co z Joe i Hossem – zmartwił się Adam.
-niestety i oni tutaj dotarli – mruknął z pewnym niezadowoleniem mąż właścicielki kafejki.
-to moi bracia też tu są – ucieszył się Adam
-a są, są – warknął monsieur Rene – jeden siedzi w kuchni i wyjada zapasy, a drugi pacyfikuje ruch komunistyczny w okupowanej Francji.
-Joe walczy z komunistami? - zdziwił się starszy mężczyzna – myślałem, że to nasz sojusznik, przynajmniej na razie – usprawiedliwił się.
-walczy, walczy! Figluje na sianie, bo ten oddział, to same kobiety – warknął monsieur Rene - ładne kobiety i spragnione męskiego towarzystwa – dodał z żalem, gdyż od czasu, kiedy mister Joe rozpoczął działalność, Rene był rzadziej porywany przez bojowy Komunistyczny Ruch Oporu.
-cały Joe – zaśmiał się Adam, poprawił kepi i stwierdził – Pa, muszę teraz iść na patrol, zaraz wrócę. Nie zdążył jednak wyjść, przeszkodziło mu pukanie w okiennicę. Rene otworzył okno. Do pokoju przedostała się ładna, młoda kobieta.
-to Michelle z Ruchu Oporu – wyjaśnił monsieur Rene
-komunistka? - spytał Ben
-nie, ona jest z innej opcji politycznej.
-też bardzo interesującej – mruknął Adam i dodał – dziń dybry, pinkna dymo
-co?!Co on powiedział? – wrzasnęła Michelle
-dzień dobry, piękna damo – biegle przetłumaczył Rene
-a! To w porządku - uspokoiła się Michelle, po czym rozejrzała się, ściszyła głos i powiedziała
-słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. Dzisiaj w nocy szykujemy akcję przeciwko okupantowi.
-znów? - mało bojowo zdziwił się Rene, zganiony spojrzeniem przez piękną Michelle za brak chęci do walki.
-musimy zrobić napad na bank. Niemiecki Bank. Do prowadzenia boju potrzebne są pieniądze – wyjaśniła Michelle.
-naprawdę? - zapytał Rene - to znaczy, że jestem od dziś zwolniony z przymusowych darowizn na działalność bojową – ucieszył się.
-jeśli chcesz uchodzić po wojnie za kolaboranta? ... znacząco zawiesiła głos Michelle. Rene zrezygnowany machnął ręką.
-a co my mamy robić? – Ben, jak widać rwał się do walki.
-wy, to znaczy ten przystojny żandarm, pan, ten Jankes, który dużo je i ten, który biega za dziewczętami, pomożecie nam napaść na bank – wyjaśniła Michelle
-na bynk? W mysteczku? A jak będą trypy? – Adam miał pewne wątpliwości
-trypy?- zdziwiła się Michelle
-trupy – cierpliwie wyjaśnił Rene, który częściej rozmawiał z Adamem.
-wtedy byndem musioł zrobić śledztwo. Kto zybił – zastanowił się Adam – no i co zrybi Gystapo?
-jakie śledztwo? Napad robimy my i trupów nie będzie. Przebieracie się za niemieckich oficerów. Mundury ukradniemy Gruberowi i pułkownikowi z szafy, gdzie trzymaja te galowe i włamiemy się do banku.
-a Hoss i Joe? – zapytał Ben. Adam przetłumaczył
-co bendom rybili moi brocia?
-wysadzą kasę pancerną ze sztabkami złota – wytłumaczyła mu Michelle – potem przeniesiemy to do samochodu monsieur Alfonse’a. To wszystko.
-tak, a potem „to wszystko” się komplikuje i wychodzą różne problemy – sceptycznie mruknął monsieur Rene.
--plan jest dokładnie obmyślony i opracowany. Nie przewiduję żadnych komplikacji – obraziła się Michelle – powiedziałam wszystko. Wychodzę. Nie było mnie tutaj! Znikam jak duch. Wyskoczyła zręcznie przez okno, zaciągając przy tym za sobą zasłonę. Po chwili rozległ się piekielny hałas.
-co to było? – zapytał Ben
-to duch wpadł na kubły od śmieci – uprzejmie wyjaśnił Rene.

Późny wieczór. Początek akcji. Do bojowej grupy dołączyli Hoss, który doszczętnie ogołocił tajne, prywatne zapasy monsieur Rene i Joe przemocą oderwany od pełnych temperamentu bojowniczek. One zresztą również planowały jakąś akcję na dzisiejszy wieczór, więc nie zatrzymywały uroczego, ich zdaniem Jankesa. Ben i Joe byli już przebrani w mundury niemieckich oficerów. Adam był w swoim mundurze francuskiego żandarma, a na Hossa nie można było znaleźć uniformu w odpowiednim rozmiarze. Włożył więc odświętne, ozdobne ubranie jednego z pracowników monsieur Alfonse’a, który był równie potężnej postury. Michelle pospiesznie przybrała jego kapelusz pękiem kogucich piór, i wyraziła opinię, że całość wygląda na galowy mundur oficera któregoś z sojuszniczych państw popierających III Rzeszę. Może Hiszpanii, a może jakiegoś mało znanego bałkańskiego … ważne, że wygląda bojowo i efektownie.
Postanowili do akcji ukraść mały czołg porucznika Grubera, zaprzyjaźnionego z Rene. Adam doskonale znał się na wszelkiego rodzaju maszynach. Został więc wyznaczony do prowadzenia czołgu i oddania strzału w drzwi banku, aby je otworzyć. Monsieur Alfonse sam prowadzil swój pojazd. Elegancko i z fasonem, jak oznajmiała dewiza zakładu pogrzebowego, którego był właścicielem. Rene miał przez ten czas zabawiać porucznika rozmową, aby nie zwrócił uwagi na brak czołgu, zwykle stojącego w tym samym miejscu. Odgłos ruszającej maszyny miało zagłuszyć granie Leclerca i śpiew madame Edith. Jak zwykle Michelle o wszystkim pomyślała. Jak zwykle nie przewidziała też, że dziewczyny z Komunistycznego Ruchu Oporu również zaplanują napad na ten sam bank. Obie grupy bojowe dotarły do obiektu mniej więcej w tym samym czasie. Padł strzał z czołgowego działa. Drzwi banku rozpadły się jak domek z kart. Bank stał otworem przed dzielnymi partyzantami. Wysiedli z czołgu i samochodu monsieur Alfonse’a.
-co teroz mamy rybić? – zapytał z troską w głosie Adam.
-teraz podkładamy materiały wybuchowe i wysadzamy sejf, zabieramy złoto i znikamy…
-jak zjywy – usłużnie dopowiedział Adam, obdarzając ją czułym spojrzeniem.
-mniej więcej – Michelle wolała nie wdawać się w dyskusje językowe. Potem popracuje nad poprawnością językową tego Jankesa. Na razie będzie się mówiło, że pochodzi z Prowansji i dlatego ma taki akcent.

Weszli do banku. Joe i Hoss założyli ładunki i już mieli podpalać lont, gdy usłyszeli
-„ręce do góry!”
-o! Gabrielle, Violette, Simone, Charlotte, Vivianne, Paulette , Nicolle, Brigitte, … ucieszył się Joe widząc znajome, jakże miłe twarze
-o! Joe – dziewczęta również się ucieszyły – ręce do góry! Wszyscy – nie zapomniały jednak, po co tu przyszły. Najpierw akcja bojowa, potem przyjemność – to była ich dewiza.
-o nie! To nasza akcja! My byliśmy pierwsi – Michelle tak łatwo nie poddawała się
-ale my mamy więcej pistoletów – odparły dziewczęta z konkurencyjnego Ruchu Oporu - i te pistolety są w was wycelowane – użyły ostatecznego argumentu.
-to mamy wsydzić, czy ni wsydzić? – zdenerwował się Adam
-o!O czym on mówi? – dziewczęta mierzące do nich z broni palnej skupiły swoją uwagę na przystojnym żandarmie o oliwkowej cerze i czarnych włosach.
-on się pyta, czy oni mają wysadzać tę kasę, czy nie wysadzać? – przetłumaczyła Michelle.
-mogą wysadzać, ale to co w środku my bierzemy – zachichotały dziewczęta z Komunistycznego Ruchu Oporu – i tego żandarma jako zakładnika – dodały wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
-o nie! Nie oddam brata! Zdenerwował się Joe. Nie dam mu zrobić krzywdy. Hoss, zrób coś! – zażądał od ubranego w dziwny mundur osiłka.
-a to kto? – zdziwiły się dziewczęta
-to pułkownik Hernando Diego Manuel Ramirez Lope da Silva Buenos – wyjaśniła Michelle – a co nie widać? – ironicznie zapytała.
-tego też weźmiemy jako zakładnika! – zdecydowały bojowniczki.
-moje dzieci – załkał Ben, który nie bardzo orientował się w niuansach tej akcji. Nie zauważył, że i synowie nie bardzo zmartwieni tym wzięciem do niewoli, a i Joe wyglądał na niezadowolonego i … zazdrosnego.
-o! Nie! Nie weźmiecie żandarma! – wrzasnęła Michelle – nie będę powtarzać – machnęła ręką wytracając Joe zapalniczkę z ręki. Zapalona zapalniczka upadła na podłogę, obok lontu, który, jak to było zaplanowane natychmiast się zapalił.
-padnij – krzyknął Joe, którego wszyscy zrozumieli. Niezależnie od orientacji politycznej i płci wszyscy padli na podłogę, co uchroniło ich od uszkodzeń spowodowanych wybuchem. Sejf stał otworem.
-bierzemy wszystko – oznajmiły dziewczęta z Komunistycznego Ruchu Oporu
-typowe dla was – podsumowała je Michelle – my byśmy się podzieliły!
-akurat – mruknęła powątpiewająco Simone – już to widzę. Zebrani w banku powoli podnosili się z podłogi. Ciekawie zerkali w głąb sejfu. Adam i Ben uśmiechnęli się do siebie. W sejfie nie było sztabek złota!
-co to jest?! – wrzasnęła Simone
-miały być sztabki złota! – Michele była równie zdziwiona
-mni to wyglynda na Min Kamp – uczynnie wyjaśnił Adam – i kumplyty zdjinć Hotlera.
-o! merde! To książeczki i fotografie. W paczuszkach – jęknęła Simone
-miało być złoto – Michelle nie mogła przyjść do siebie – mój wywiad mi doniósł ...
-że w sejfie są rzeczy cenne niczym złoto – podpowiedział monsieur Alfonse – tak słyszałem, widocznie dziewczęta coś pokręciły. Ach! Moje słabe serce! Takie emocje to już nie dla mnie – jęknął i chwycił się za lewą stronę tułowia.
-przypyminom, że trwa wyjna, był wypych, a ja bynde prywydzić ślydztwo w sprowie krydziży czyłgu – Adam odzyskiwał zdolność myślenia.
-towarzyszki, możecie sobie wziąć to wszystko, my uciekamy – zarządziła Michelle. Nagle powietrzem targnął kolejny wybuch. Bank stracił część zaplecza. W wyrwie ukazały się twarze wojaków kapitana Bertorellego, którzy również usłyszeli pogłoski o zawartości sejfu cenniejszej niż złoto, zrozumieli, że tam są sztabki złota i postanowili wzbogacić się nieco na tej wojnie. Na widok niemieckich mundurów rzucili się do panicznej ucieczki. To samo uczynili pozostali uczestnicy „skoku” na bank. Każdy w swoją stronę. Kiedy nieco zdyszany Adam znalazł się w pobliżu kafejki monsieur Rene, wpadł na niego porucznik Gruber wykrzykujący coś o podłych partyzantach, którzy ukradli mu jego ukochany, mały czołg.
-ni ma strychu, znyjdem go – uspokajał go Adam – czyłg je dyszy, widoć go z dyleka. Chodzimy do Rene, un postawi lympke wuna. Przyjmnem od pona myldynek. Gruber zerknął na niego i … uspokoił się. Weszli do kafejki, skąd dobiegały dźwięki melodii granej przez monsieur Leclerca.
Michelle w tym czasie pracowała nad kolejnym genialnym planem walki z okupantem.
Joe i Hoss przebierali się w cywilne ubrania, przy czym Hoss nieco żałował, ze jednak nie dostał się do niewoli, ale Joe go pocieszył, że te dziewczęta nie zajmują się gotowaniem. Łagodnemu olbrzymowi poprawił się humor. Postanowił ponownie odwiedzić piwniczkę Rene. Joe usiłował przypomnieć sobie drogę do obozu znajomych dziewcząt, a Ben zastanawiał się, czy i kiedy jego synowie spoważnieją i … nieco zmądrzeją. Chociaż … dobrze jest jak jest – uśmiechnął się do siebie – i ja byłem młody – szepnął. Tak już jest z nami Cartwrightami.

Opowieść spisana na podstawie wspomnień agenta wywiadu o pseudonimie Nocny jastrząb.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:39, 01 Lip 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:02, 01 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie

Fajne.
Widzę ,że zarówno Michelle jak i Gruberowi Adam wpadł w oko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:05, 01 Lip 2013    Temat postu:

Mam nadzieję, ze Gruber nadal będzie subtelnie adorował monsieur Rene Smile
Ciekawe, co wymyśli Rika?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:29, 01 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie

Mnie zainspirował Czas honoru.
Michał Konarski jest bardzo podobny do Joe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:45, 01 Lip 2013    Temat postu:

Nie kojarzę, który to? Kto go grał?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:49, 01 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie

Jakub Wesołowski go gra.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:04, 01 Lip 2013    Temat postu:

A! To rzeczywiście, pewne podobieństwa są ... charakter postaci zbliżony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:32, 02 Lip 2013    Temat postu:

Wklejam jeszcze ciepłe, bo jak zacznę poprawiać, to w końcu nic nie wkleję. Trochę się trzeba przenieść w czasie, ale Cartwrightowie są ci sami.

Kiedy świat jest niesprawiedliwy.

Adam Cartwright był zdolnym i obiecującym studentem. Nauka pochłaniała praktycznie cały jego wolny czas, tyle było rzeczy do przeczytania, tyle wynalazków, o których nie miał pojęcia!

W tej gorączce i łaknieniu wiedzy zastał go rok 1939, gdzieś w dalekiej Europie Polska została zaatakowana przez Niemcy. Nic by o tym nie wiedział gdyby nie jego serdeczny przyjaciel Piotr, syn polskiego imigranta. Emocje przyjaciela zaczęły stawać się emocjami Adama, opowieści o umiłowaniu niepodległości i walce o nią padały na podatny grunt, sączyły się w jego duszę w czasie długich, wspólnie przegadanych nocy, wspólnych wypraw na wódkę i wspólnych trudów studenckiego życia.

Adam odpowiedzialności uczył się od dziecka. Podejmowania trudnych decyzji – również. Ta, którą podjął ostatnio należała do wyjątkowo trudnych. Z ciężkim sercem jechał teraz do domu. Hoss był już prawie dorosły ale Joe to jeszcze dzieciak. Zrzucenie na ich barki dodatkowego ciężaru niezbyt podobało się Adamowi. Wystarczająco długo musieli radzić sobie w domu bez niego, a wszystko wskazywało na to, że zbliżający się czas do najłatwiejszych należał nie będzie.

Wszystko odbyło się bardzo szybko, na uniwersytecie pojawili się przedstawiciele amerykańskiego lotnictwa. Piotr nie zastanawiał się nawet minuty, w przeciwieństwie do Adama – ten nie spał całą noc zanim podjął decyzję ale rano wiedział już co ma robić. Najpierw zaliczył wszystkie egzaminy, ukończył studia z wyróżnieniem, potem przeszedł bez problemu badania lekarskie i został wcielony do lotnictwa. Było upalne lato 1942 roku. Nic nie powiedział o tym swojej rodzinie, trudno zostać lotnikiem, zawsze można było być wyrzuconym, usłyszeć, że się do tego nie nadaje.

Nic takiego jednak nie nastąpiło, Adam bez trudu ukończył kurs i został pilotem. A potem złożył wniosek o przydzielenie go do jednej z jednostek stacjonującej w Anglii VIII-ej Floty Powietrznej USA. Chciał walczyć w Europie, coś mu mówiło, że ta walka jest ważna również dla niego, choć jest Amerykaninem. Sam nie wiedział, jak to wytłumaczy w domu.

- Adam, jesteś kapitanem? - Mały Joe patrzył na brata jak na greckiego herosa, o których uczył się w szkole. Jego wielki brat Adam stawał się właśnie legendą.
- Joe, idź spać. - Ben nie podzielał tego zachwytu.
- Pa!
- Joe, proszę, idź do łóżka. Muszę porozmawiać z Adamem.
- Chcę też słyszeć, co mówicie!
- Idź, Joe. – Kojący głos Adama powstrzymał Joe od dalszych protestów. - Potem przyjdę do ciebie, to pogadamy.
- Na pewno? Obiecujesz, Adam?
- Obiecuję.

Joe często się kłócił ze swoim starszym bratem, lubił mu dokuczać i napinać do granic możliwości strunę jego cierpliwości ale nie tym razem. Teraz po prostu wstał i powlókł się schodami na górę mrucząc coś pod nosem. Cóż... świat jest niesprawiedliwy, gdy się ma tylko dwanaście lat.

- Adam, dlaczego w Europie? - Tego Ben nie mógł zrozumieć. Łatwiej było mu się pogodzić z wstąpieniem syna do lotnictwa, niż z tym dalekim miejscem.
Adam patrzył na płonące w kominku polana. To zawsze dobrze na niego działało. Nie odwracając wzroku odpowiedział:
- Czuję, że tam będzie trudniej. Ważniej...

Ben czuł tak samo ale właśnie dlatego wolałby, żeby jego syn był daleko od tej „ważności”. Wolałby go chronić, tak jak przywykł to robić do tej pory. Stać za nim murem, być na wyciągnięcie ręki. Tym razem to będzie niemożliwe. Wiedział, że kiedyś taka chwila nadejdzie, że jego syn odfrunie z gniazda, ale był tylko ojcem. Nagle poczuł się staro. Cóż... świat jest niesprawiedliwy, gdy się ma czterdzieści lat.

---------

Dwa lata później, przed tym samym kominkiem, Hoss wsadził ręce do kieszeni, jak zwykł robić zawsze gdy był zakłopotany. Nie wiedział wtedy, co z nimi zrobić. Teraz wyjątkowo mu zawadzały. Chciał dotknąć Pa ale czuł, że to nie byłoby dobrze. Chciał coś powiedzieć ale zupełnie nie wiedział, co. Nigdy nie był tak dobry w gadaniu jak Adam. Adam... on wiedziałby, co powiedzieć.

- Pa... wszystko będzie dobrze... zobaczysz... - To było wszystko, co Hoss zdołał wymyślić.

Teraz Hoss był w domu najstarszy, to on musiał wziąć na swoje barki ten ciężar. Wziąć i udźwignąć. Da radę, udźwignie - jak zawsze. Cóż... świat jest niesprawiedliwy, gdy się ma dwadzieścia lat...

Mały Joe patrzył na nich oczami jak księżyce w pełni. Bał się zamrugać, żeby się nie rozpłakać. Wiedział, że tego mu zrobić nie wolno, w końcu miał już czternaście lat, jeszcze trochę i zostanie pilotem, jak Adam. Adam...

- On wróci! Obiecał! - krzyknął Joe lekko łamiącym się głosem. - Zawsze wracał...

Ben siedział w swoim fotelu. Był tylko ojcem, co prawda – ojcem bohatera, ale wciąż tylko ojcem. Ile siwych włosów może przybyć człowiekowi przez jedną noc? Zawsze myślał, że jeśli posiwieje przedwcześnie to stanie się to za sprawą szalonych pomysłów Joe. Jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy, że sprawi to swoimi pomysłami Adam.

Ben podniósł z kolan list, który spoczywał tam już długie godziny. List ze Stalagu Luft I w Barth nad Bałtykiem, w którym przetrzymywani byli jeńcy - lotnicy wojsk alianckich.

- Najważniejsze, że żyje. Wiem, że wróci... zawsze wracał...

Ale wszystkich nurtowało to samo pytanie: Czy Adam zawsze będzie wracał? Czy kiedyś nastąpi ten pierwszy raz gdy tego nie zrobi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:07, 02 Lip 2013    Temat postu: Ćwiczenie -II wojna światowa Cartwrigtowie

Jak zwykle bardzo ładnie napisane.
I ciekawi mnie co dalej -wróci do Ponderosy czy nie ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:05, 02 Lip 2013    Temat postu:

Jak zwykle Rika wzruszyłaś nas. Smutna historia, ale może szczęśliwie się skończy. Z tego stalagu sporo amerykańskich lotników ocalało. Wywieźli ich do Francji a potem z Havru statkami przewieziono ich do Ameryki. Jeśli się nie mylę. Też mam nadzieję, że Adam przeżyje.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 9:12, 02 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:37, 07 Wrz 2013    Temat postu:

Tak raptem zakończyłaś,Riko Sad Pisz!Pisz!Pisz dalej!Dopiero teraz czytam wasze fanfiki,nadrabiam zaległości i odczuwam niedosyt,gdy się tak nagle kończą Wink Wink Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin