Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ćwiczenie na czerwiec "Nietypowi Cartwrightowie"
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:38, 05 Cze 2014    Temat postu: Ćwiczenie na czerwiec "Nietypowi Cartwrightowie"

Opowiadanie w którym dowolny czlonek rodziny zachowuje się w nietypowy dla siebie sposób, zachowując oczywiście typowe cechy swojego charakteru Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 11 Cze 2014    Temat postu:

Nietypowi Cartwrightowie

Hoss toczył widelcem po talerzu ziarnko grochu. Bracia i ojciec obrzucali go zaciekawionymi spojrzeniami zastanawiając się, dlaczego do tej pory żarłok ma pełny talerz! Nie zjadł nawet jednej łyżki swojej ulubionej potrawy. Nie skubnął kawałeczka smakowitego mięsa. Nie zwrócił uwagi na puszysty omlet podsunięty przez Hop Singa. Kolejny raz przetoczył małe zielone ziarenko. Westchnął. Adam pomyślał - nie myślałem, że dożyję dnia, kiedy Hoss spędzi wieczór przy pełnym talerzu. Pełnym dobrego jedzenia! Ben zastanawiał się, czy jego średni syn nie zachorował na odrę, która szerzyła spustoszenie wśród mieszkańców Wirginia City. Ale nie wyglądał na chorego … raczej na zamyślonego. Cóż! Hoss i myślenie. Do tej pory takie zestawienie było mało prawdopodobne, nierealne. Jak widać, wszystko się mogło zdarzyć.
-Joe, jedziemy potem do Hamiltonów. Będzie zabawa, tańce … wszystkie ładne panny z okolicy będą – zachęcał swojego beniaminka pa Cartwright
-yyy! Eeee! Pa! Mam inne plany – odparł Joe.
-przecież miałeś jechać do Wirginia City – zdziwił się Ben – myślałem, ze to na tę zabawę …
-tak, pa – przyznał Joe – miałem, ale jadę … w inne miejsce – urwał
-a jakie? – zaciekawił się Ben. Adam również ze zdziwieniem spojrzał na brata. Joe odmawiający pójścia w miejsce, gdzie jest tyle ładnych panien? Niemożliwe! Nie jego brat! Nie Joe! Może to ta odra? Ale nie ma wysypki, nie ma rumieńców. Wygląda zupełnie normalnie i zdrowo.
- do biblioteki, do panny … – wyszeptał Joe, którego końcowe słowa zagłuszył wybuch śmiechu ojca i brata.
-żeby nie fakt, że bibliotekę prowadzi panna Tucker, moja rówieśnica, to pomyślałbym, ze masz jakieś zamiary wobec bibliotekarki – zaśmiał się Ben – ale … Joe! Co ty TAM będziesz robił?
-pewnie czytał książki – domyślnie stwierdził Adam, co dla znającej doskonale Joe rodziny zabrzmiało jak dowcip.
-tak. Mam zamiar przeczytać kilka książek – potwierdził Joe – na początek Thoreau, a potem Dickensa, Tennysona i paru innych poetów. Jego brat dusił się ze śmiechu. Joe spojrzał na niego z lekceważeniem.
-nie ma nic śmiesznego w czytaniu poezji – z godnością stwierdził rodzinny beniaminek
-do tej pory uważałeś ze jest – zdziwił się Adam wielokrotnie wyśmiewany przez braci za psucie sobie (ich zdaniem) oczu nad książkami.
-ja zostaję w domu pa - powiedział Hoss.
-cóż, chyba na tę potańcówkę pójdę tylko z jednym synem - melancholijnie stwierdził Ben – Adam, mam nadzieję, że godnie będziesz reprezentował nasze nazwisko i pokażesz, jak potrafią bawić się Cartwrightowie
-postaram się, pa – zapewnił go Adam i z zastanowieniem popatrzył na braci. Co im się stało? Są co najmniej dziwni? Tak jakby ktoś ich odmienił! Hoss nie chce jeść, Joe unika dziewcząt, garnie się do książek? Co się dzieje? Do licha! Czy stało się coś o czym on A.C. nie wie? Niemożliwe! Chyba, że … – Adam zamarł. Cholera! Tylko nie to! Niech to diabli … zdusił gorsze przekleństwa cisnące mu się na usta.
Pojechali do Wirginia City. Zostawili powóz i konie przed domem Hamiltonów. Joe skręcił w stronę szkoły, w której mieściła się niewielka biblioteka. Adam i Ben weszli do domu. Przyjęcie już się zaczęło. Muzyka w dużym pokoju grała do tańca. Kilka par wirowało w rytm wesołej melodii.
Ben zajął się rozmową z najstarszym Hamiltonem. Adama natychmiast otoczył wianuszek pań i … syn zniknął Benowi z oczu. Po miło spędzonym wieczorze zaczął rozglądać się za Adamem. Niestety, nigdzie go nie było. Cóż, widocznie wyszedł … ochłodzić się po tańcach na jakiejś ławeczce. Być może w towarzystwie którejś z tych turkaweczek – uśmiechnął się Ben. Moja krew – pomyślał.
Poszedł w stronę swojego powozu. Wyjechał na główną ulicę Wirginia City. Na chodniku dojrzał idącego z książką pod pachą swojego najmłodszego syna! Joe z książką! W miejscu publicznym! – zdziwił się Ben – toż to jak koniec świata – podsumował rzadko, bardzo rzadko spotykane zjawisko. Joe zobaczył znajome konie, powozik i pa, wsiadł.
-jak było w bibliotece synu? – zapytał Ben
-czytałem Dickensa. Panna Tucker doradziła mi go, jako lekturę łatwiejszą na początek niż Thoreau. Faktycznie, facet potrafił pisać – podsumował z uznaniem Joe. Bena zamurowało. Jego najmłodszy syn chwalący lekturę! Książkę! Czytający ją! Dobrowolnie! To … jak koniec świata! Co się dzieje z jego chłopcami? Przejeżdżali obok saloonu. Z lokalu dochodziły dźwięki muzyki, odgłosy kłócących się gości, okrzyki. Przez wahadłowe drzwi wytoczyło się dwóch okładających się podpitych ludzi. O zgrozo! W jednym z nich Ben rozpoznał Adama! Swojego zrównoważonego, spokojnego syna. Co on tutaj robi? I dlaczego jest pijany?
-Adam – ryknął. Zatrzymał konie i wysiadł z powozu. Podszedł do bojowo nastawionej dwójki.
-Adam! Jak mogłeś? – retorycznie zapytał, gdyż zamglony wzrok syna nie gwarantował satysfakcjonującej odpowiedzi. Jednym ciosem powalił podpitego przeciwnika Adama, a swego syna przy pomocy Joe wsadził na tylne siedzenie. Adam trochę wyrywał się, chcąc dokończyć walkę, ale pogodził się z losem i siedział spokojnie umilając ojcu i bratu monotonię podróży śpiewaniem wesołych piosenek. Wreszcie zajechali przed dom w Ponderosie. Wściekły Ben zawołał Hossa. W trójkę wywlekli opierającego się Adama z powozu. Najstarszy syn Bena twierdził, że to jest wspaniałe miejsce i on chce tam siedzieć i śpiewać. Nawet zażądał, żeby mu bracia przynieśli gitarę. Jest mu wesoło i chce to wyrazić w pieśni … przed całym światem … i … wrócił z powrotem na tylne siedzenie pojazdu.
Ben miał dosyć wszystkiego. Nawet Adam … Co się dzieje z tymi trzema pasikonikami! Człowiek tyle się trudzi przy wychowywaniu dzieci … a tu takie efekty … można powiedzieć efekty specjalne, nieprzewidziane! Co ich odmieniło?!
-Adam, wychodź z powozu – ryknął – już w tej chwili! Chcesz mnie zabić?! – padło retoryczne pytanie.
-ależ pa, nie chcę … oczy ... wiście, że nie chcę – czknął Adam – doc też nie chce – dodał
-a co ma do tego doktor Martin? – zdziwił się Ben. Joe i Hoss wymienili porozumiewawcze pojrzenia między sobą.
-hep! – czknął powtórnie Adam. Ben na wszelki wypadek odsunął się od niego na bezpieczną odległość. – hep! Dużo ma, pa, wysz ... sze ..edłem od tych Hamil … nów i posz.. szsz ... ałem doca.
-i co? Po co? – dociekał Ben
-szuk ... ałem, szu ... łem – gubił wątek Adam – A! I znal .. azłem – ucieszył się – i doc powiedział mi, że będziesz żył. Pa, to się ucieszyłem i upiłem – z godnością wyjaśnił i majestatycznie zatoczył na Hossa. Brat przytrzymał go i przezornie przewiesił przez drąg do przywiązywania koni. Słusznie jak się okazało.
-pa, my przypadkiem usłyszeliśmy, że jesteś bardzo chory na serce i twoje dni są policzone – górnolotnie wyjaśnił Joe. No proszę, oto skutki jednego pobytu w bibliotece z podziwem pomyślał Ben.
-pa, my cię kochamy i bardzo martwiliśmy się tym – dodał Hoss.
-hep! Bardzo ko … kochamy … - potwierdził Adam – a tu się o ... o ... kazało, że wyniki piel… rka pomy … pliła i jesteś zd ..owy jak koń – zaśmiał się bez szacunku jego najstarszy syn. Ben nie wiedział czy się śmiać, czy złościć. Właściwie, to jego chłopcy martwili się o niego, kochają go … tylko to zaskoczenie? Nietypowe zachowanie …
-bierzcie Adama i idziemy do domu – zarządził.
-może lepiej go jeszcze potrzymać na powietrzu pa – zasugerował Hoss.
-ja chcę do domu – zawyrokował Adam – tam jest moja gitara. Zaraz wam zaśpiewam i zagram – obiecał.
-dobrze, dobrze – uspokoił go Hoss. Wziął pod ramię i wraz z Joe zaczął holować go do domu.
-ciekawe, co Hop Sing da na kolację– rozważał Hoss
-Hamiltonowie podobnież mają w przyszłym tygodniu też wyprawić przyjęcie. Jakaś kuzynka ma przyjechać – gorączkował się Joe.
Jestem u siebie. Wszystko wraca do normalnego stanu – z ulgą stwierdził Ben.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 11:45, 21 Cze 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:02, 11 Cze 2014    Temat postu:

Ewelina napisał:
"Brat przytrzymał go i przezornie przewiesił przez drąg do przywiązywania koni. Słusznie jak się okazało."


Laughing Laughing Laughing to ubawiło mnie bardziej niż Joe w bibliotece....Rolling Eyes

Świetne i niestety obawiam się, że podobnych opowiadań będzie tym razem więcej....Rolling Eyes 2/3 z tego miałam w planie użyć...Confused


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 11:54, 21 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:35, 11 Cze 2014    Temat postu:

Przyznaję bez bicia, że wygląda to na zerżnięcie od Eweliny, ale nie jest...jakem fanka Adama.

-Zakład? –Adam wyciągnął rękę kierunku braci.
-Zakład. –Hoss z miną zwycięscy uścisnął dłoń Adama.
-Joe? –Hoss popatrzył na młodszego brata, który zmrużył oczy i coś rozważał.
-Zgoda! –Joe wymienił uściski z Hossem i Adamem.-Trzy tygodnie.

* * * * *
Tydzień później
* * * * *

Ben jadł kolację z synami. Wszyscy w milczeniu. Synowie ze wzrokiem wbitym w talerze. Ben przeżuwał wolno każdy kęs szynki co jakiś czas zerkając na każdego z nich.
-Nie smakuje wam chłopcy?
-Smakuje Pa –niezbyt entuzjastycznie Hoss wpychał sobie spory kęs żółtego sera.
-A Tobie Joe? –Ben uniósł brew.
-Hm….Pa co mówiłeś? –Joe podniósł głowę znad książki. –A tak kolacja wyśmienita- odpowiedział zanurzając się ponownie w lekturze.
-Adam? –Ben westchnął przyglądając się najstarszemu synowi lekko marszcząc brwi. –Dobrze się czujesz synu?
-Tak Pa wyśmienicie. –Adam uśmiechnął się sztucznie i przeczesał dłonią włosy, by następnie krzywiąc się wytrzeć dłoń spodnie. – Mydło, królestwo za mydło” –westchnął popijając wodę.

Przetarł dłonią po szczęce, która tydzień temu widziała ostatni raz brzytwę, i szyję na karku, która zapomniała jak wygląda zapach mydła.

* * * *
Dwa tygodnie później
* * * *

-Mary możesz mi streścić szybciutko o czym to jest? –Joe uśmiechnął się prosząco do dziewczyny.
-Nie umiem czytać Joe? –figlarnie spojrzała na młodego Cartwrighta.
-Umiem, ale nie lubię. –roześmiał się szczerze. –za to uwielbiam Twój głos.
-W takim razie mogę Ci czytać codziennie pod warunkiem, że pójdziesz ze mną na ślub kuzynki. Za miesiąc skończymy czytać.
-Chodzi o to, że nie mam miesiąca…najwyżej tydzień.


-Hop Sing musimy poważnie porozmawiać. –Hoss stanął w drzwiach kuchni.
-Hop Sing poważnie rozmawiać o zdrowiu Hossa. Hop Sing zaniepokojony. Hoss nie lubi sera, Ho żre ser jak świnka. To niepodobna, Hop Sing się martwić.
-I tu się dobrze składa. –Hoss odetchnął z ulgą. –Widzisz już mi nos wykręca od sera, mógłbyś tak pokombinować, żebym jadł mięso cokolwiek innego, byle to nie był ser….a wyglądało jak ser?
-Hoss dobrze się czuje?
-Nie…a będzie jeszcze gorzej jeśli mi nie pomożesz. –Hoss z miną płaczącego dziecka patrzył na kucharza.


-Tom pokój na dwie godziny. –Adam bębnił nerwowo palcami o blat biurka w hotelu.
-Witaj Adamie. –Tom podał klucze przyjacielowi. –Wróciłeś ze spędu? –ze zrozumieniem pokiwał głową.
-Tak…wycedził przez zęby Adam i westchnął przymknąwszy oczy.
-Chyba nigdy nie byłeś taki uświniony. Rozumiem, że przygotować ci kąpiel?
-To chyba oczywiste. –Adam zgromił wzrokiem Toma.
-O to klucze. Kąpiel będzie gotowa za pół godziny.

* * * *
Koniec pierwszej części przedostatniej
* * **


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 20:38, 11 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 20:39, 11 Cze 2014    Temat postu:

Aga
Jak na razie wygląda ciekawie Smile Nie wiem o co może być ten zakład, ale bardzo chcę się dowiedzieć Very Happy

Opowiadanie Eweliny bardzo ciekawe, zgrabne Smile mały Joe ze zmartwienia uciekający w literaturę jest bardzo niespodziewanym zjawiskiem Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:39, 11 Cze 2014    Temat postu:

Adam umorusany Rolling Eyes marzenie każdej fanki Very Happy Ale co dalej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:41, 11 Cze 2014    Temat postu:

Powtórzę za Agą opowiadanie świetnie napisane do tego lekkie i żartobliwe. Każdy z braci zachowuje się inaczej niż zwykle Joe z książką, Hoss bez apetytu i pijany Adam nic dziwnego, że Ben nie poznawał swoich synów i mógł mieć obawy, że to faktycznie "koniec świata" Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:17, 11 Cze 2014    Temat postu:

Ewelino, ubawiło mnie Twoje opowiadanie. Pijany Adam? Chciałbym to ... Nie, nie chciałabym jednak tego zobaczyć. Wolę go takiego, jakim jest. Smile Chociaż czytało się fantastycznie. Uważam, że opis Adama wyszedł Ci najlepiej.

Aga, jestem ciekawa, o co bracia się założyli. Joe ma przeczytać książkę i znać jej treść. Hoss musi jeść żółty ser, którego nie cierpi, a Adam ma unikać kąpieli i dbania o siebie. Confused Widać, że każdy z nich kombinuje, jak tu się wykręcić od dotrzymania warunków, ale tak, aby inni się nie dowiedzieli. Laughing Pomysłowe. Biedny Adam, musiał cierpieć katusze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Pią 19:52, 13 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:48, 12 Cze 2014    Temat postu:

Aga, schowałaś się między opowiadaniem Eweliny a komentarzami i dopiero dzisiaj dojrzałam, że to co wydawało mi się Twoim komentarzem jest fanfikiem.
Ta pierwsza część jest bardzo zagadkowa. Upaprałaś Adasia do granic możliwości. Jakże musiał się męczyć. Coś mi się wydaje, że większość fanek chętnie pomogłaby mu w tej kąpieli. Very Happy
Na razie nasuwa mi się jeden wniosek: zakłady nie wychodzą na dobre.
Mam nadzieję, ze w następnej odsłonie dowiemy się co było przedmiotem, aż takich poświęceń Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:10, 12 Cze 2014    Temat postu: Nietypowi Cartwrightowie

Chłopcy martwili się o tatę ale ich troska była co najmniej dziwnie wyrażona.
I o co chodzi z tym zakładem ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:17, 12 Cze 2014    Temat postu:

Przecież o to chodziło, żeby coś spowodowalo ich nietypowe zachowania ... żeby się zmienili ... na szczęście okazało się, że nie było powodu do zmartwienia Very Happy
Ja jestem też ciekawa, jak dalej rozwinie się sprawa zakładu? Kto wygra? Bo każdy z braci kombinuje ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:28, 12 Cze 2014    Temat postu:

część druga ostatnia



Trzy dni przed końcem zakładu Ben z trudem hamował uśmiech, przy kolacji, patrząc na swoją dziatwę. Zaczynał domyślać się powodu ich niecodziennego zachowania. Joe ciągle czytał, przy posiłkach, w stajni, w toalecie. Teraz z trudem celował widelcem w zawartość talerza próbując nie uronić ani sekundy ze stronic. Przestał chodzić na potańcówki i spotkania towarzyskie. Świeczka w jego pokoju płonęła długo po północy. Kilka razy wszedł nawet zachowawczo obawiając się by jego najmłodsza pociecha nie puściła domku z dymem, ale Joe w obawie żeby nie zasnąć czytał na stojąco lub przechadzając się od ściany do ściany.
Ben spojrzał w kierunku Hossa. Właśnie wkładał kolejny kęs sera do ust z miną godną największego nieszczęśnika. Chyba nawet wstrzymywał powietrze by nie zaciągnąć się zapachem tegoż lubianego przez pozostałych smakołyku. Chwilę później wstrząsnął nim dreszcz. Ben starał się nie wnikać w to bo robiło mu się słabo na sam widok. Hoss na twarzy był blady, a może lekko zzieleniały?

-Smacznego Hoss. -Adam parsknął patrząc na męki brata.
-Dziękuję. –odpowiedział słabym głosem Hoss wydobywając z siebie ostatnie pokłady pozytywnych emocji.

Uśmiechnął się niby lekko i ledwie widocznym zachwytem w oczach mlaskając wsadził do ust największy kawałek sera. Ben w końcu rzucił okiem na najstarszego syna, swoją dumę i pociechę w każdej sytuacji. Westchnął obserwując jak Adam pieczołowicie czyścił serwetką sztućce. Serwetka była brudna więc sztućce po chwili już nie błyszczały.

-Proszę. –Joe z miną niewiniątka pomachał Adamowi czystą serwetką przed oczami.
-Moje sztućce nigdy nie były bardziej czyste. –Adam wyprostował się na i wziął do ręki widelec i nóż.

Następnie z namaszczeniem kroił kęsy szynki i powoli niemal majestatycznie jadł, przeżuwał, z wyższością patrząc spod półprzymkniętych oczu, na braci. Dyskretnie drapał się od czasu do czasu tu i ówdzie. W końcu w sposób niekontrolowany zaczął drapać się po czubku głowy zastanawiając się czy trzy dni to dużo czy mało.

-W porządku Adam? –Joe i Hoss przerwali i spojrzeli wymownie na Adama.

Adam ziewnął ostentacyjnie zakrywając dłonią usta po czym oparł się luzacko plecami o oparcie krzesła i nonszalancko z lekką dozą ironii na twarzy podrapał się dostojnie, powoli i leniwie o zanadrzu. Był utytłany do granic możliwości. Jego twarz nie widziała mydła i brzytwy ponad dwóch tygodni, włosy rozczochrane w sumie układały się same usztywnione kurzem i potem. Przestał przebierać się w piżamę do snu. Ben początkowo protestował, ale machnął ręką. Jaki sens miał brudny Adam w czystej piżamie skoro pościel i tak była brudna? Każdy zachowywał się inaczej niż zwykle, tyle to i Hop Sing zauważył. Jedno ich łączyło. Niemal od trzech tygodni nie spali po nocach. Wszyscy mieli podkrążone oczy, blade twarze, poruszali się powoli, przypominało to bardziej snucie z kąta w kąt. Ben zastanawiał się czasami czy nie lunatykują. Joe kilka razy przywalił głową w drzwi stodoły, Adam wpadł do koryta z owsem a Hoss omal nie utopił się w korycie z wodą. Nie spali, ale każdy z innego powodu. Joe uparł się przeczytać książkę, Hoss cierpiał i nie wysypiał się z powodu fatalnego samopoczucia, a i Adam nie skorzystał z możliwości kąpieli w hotelu Toma.. ….kiedy tylko zamknął oczy śnił o czystych koszulach, wannie, mydle, koszulach, wannie, brzytwie, mydle, czystych koszulach i tak w kółko. Może nie przeszkadzałyby mu tak bardzo te sny, ale wszystko go swędziało, wszelkie insekty kierując się przedwczorajszym aromatem jego ciała parkowały na nim szukając raju i oazy dla siebie i potomstwa.

* * * *
Godzina zero
* * * *

-Dzięki Bogu już koniec! –Joe rzucił książką na ziemię pod nogi Hossa..
-Oszalałeś? –flegmatycznie bez energii zauważył Adam. -Pobrudzisz. Hoss byłbyś tak łaskaw i podniósł moją ulubioną książkę?
-Chętnie, ale… nie mam siły. –Hoss blady jak ściana opierał się plecami o ścianę stodoły z rękoma w kieszeni.

Adam zachwiał się i z trudem schylił się po tomik brudnym rękawem koszuli rozmazując kurz na okładce.

-To bez sensu. –mruknął Adam usiadł na brzegu pnia patrząc tępo w plamy na książce.

Bracia patrzyli na siebie ledwo widząc na oczy.

-Co teraz? –po kilku minutach milczenia zaczął Joe.
-Nikt nie wygrał…-stwierdził Adam.
-…nikt nie przegrał…-dodał Hoss.
-Jakoś mnie to nie obchodzi. Muszę do toalety. –Hoss machnął ręką stojąc nie mając na nic siły.
-Mnie też, muszę się zdrzemnąć. –Joe stał nadal siedząc na brzegu koryta z wodą próbując zebrać myśli. –Zaraz…o czym to rozmawiamy?
-O tym…-Adama podrapał się w skroń, następnie przetarł twarz próbując skupić się na logicznym myśleniu. –Idę wziąć najpierw kąpiel….ale najpierw się zdrzemnę.

Nikt nie ruszył się z miejsca patrząc tępo przed siebie.

-Kto pojedzie zatem po panią Clementine Martins i spędzi w jej towarzystwie najbliższe dwa tygodnie? –Adam zmarszczył brwi pocierając niezbyt czystą dłonią brudne czoło.
-Mnie bardziej interesuje kto pojedzie na dwa tygodniowe na rodeo do Texau i nie zostanie z panią Martins przez najbliższe dwa tygodnie. –Hoss wzdrygnął się na myśl o nobliwej staruszce, która była najstarszą, największą gadułą i najbardziej absorbującą staruszką w Nowym Orleanie.
-Chyba Pa sam po nią pojechał. –stwierdził Adam słysząc tętent koni.

W związku brakiem ciekawości i wykazaniem jakiejkolwiek inicjatywy uznali, że poczekają aż Pa podejdzie. Przed nimi zatrzymała się dwukołowa bryczka. Chłopcy rozdziawili usta i tępo patrzyli na pasażerkę.

-Pani pozwoli Clementine. –Ben służył ramieniem pomagając zsiąść młodziutkiej ciemnowłosej dziewczynie w zwiewnej cytrynowej sukience.
-Pięknie tu. A gdzie pana rodzina? –dziewczyna spojrzała lekko krzywiąc się na widok niechlujnych mężczyzn.
–Nimi proszę sobie nie zawracać głowy. To…pracownicy, wrócili ze spędu…Moich synów pozna panienka wieczorem …chwilowo są niedysponowani. –Ben mrugnął do zdumionej dziatwy.
-Babcia i wnuczka noszą to same imię. –Ben szepnął mijając chłopców zbyt wykończonych by zareagować.

Siedzieli dość sługo nim zajarzyli tę prostą informację. Spojrzeli na siebie spod byka w oczach mając nieme pytanie. "Kto u licha stwierdził, że ma przyjechać wiekowa, drętwa staruszka?"

Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 19:57, 12 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:34, 12 Cze 2014    Temat postu:

Ben, taki wyrozumiały Smile Panowie się zachowywali bardzo, ale to bardzo konsekwentnie. Widać już spotkali ową starszą panią, bo męczyć się całkowicie wbrew sobie przez 336 godzin, bez snu... Jestem pełna podziwu dla determinacji Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:50, 12 Cze 2014    Temat postu:

Aga, rozśmieszyłaś mnie powodem dla którego bracia założyli się. Faktycznie, dla młodych mężczyzn nie ma nic ekscytującego w dotrzymywaniu towarzystwa starszej pani. Niestety ich trud poszedł na marne Very Happy
Pytanie "Kto u licha stwierdził, że ma przyjechać wiekowa, drętwa staruszka?" jest tu jak najbardziej zasadne Very Happy A swoją drogą zobaczyć takich nietypowych Cartwrightów - bezcenne Laughing
Twoje opowiadanie, jak zwykle fajne, lekkie i świetnie się czyta Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:50, 12 Cze 2014    Temat postu:

Dobre ... chłopcy się wycierpieli za wszystkie grzechy, ale słowa jednak nie złamali Very Happy Grunt to charakter ... i te insekty wraz z potomstwem na Adamie Rolling Eyes straszne ... i co dalej z piękną Clementine wnuczką marudnej staruszki?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin