Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uśmiech losu część III "Droga do nieba"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 171, 172, 173  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:21, 12 Mar 2017    Temat postu:

Dziś bez przypisów Wink

***
- I tak tato przedstawia się sytuacja. Zrobiłem wszystko, co mogłem, ale Boner nie chciał mnie słuchać i po prostu wyrzucił mnie z domu – westchnął Thomas kończąc swoją opowieść o pobycie w Filadelfii. Był wyraźnie poruszony i zasmucony. Siedział naprzeciwko Adama lewą dłonią pocierając brodę i wciąż na nowo przeżywając wypadki ostatnich dni.
- Wiem, synu, że to nie było dla ciebie łatwe, ale z takimi ludźmi, jak ojciec pani Bradford rzadko, kiedy można dojść do porozumienia. Tym bardziej to smutne, bo ta kobieta tak dużo już doświadczyła – odparł Adam.
- Może gdybym jeszcze raz z nim porozmawiał…
- To nic by nie dało, a wręcz przeciwnie pogorszyłoby całą sprawę. Boner mógłby oskarżyć ciebie o nachodzenie go w jego własnym domu, a to skończyłoby się dużymi nieprzyjemnościami. Pamiętaj, że w Filadelfii Boner jest nie lada figurą. Przekonany o swojej wyjątkowości i nieomylności posunie się do wszystkiego. Zresztą jego stosunek do córki, jest najlepszym tego dowodem. Dlatego nie rób sobie niepotrzebnych wyrzutów. Szkoda zdrowia i czasu – Adam pocieszająco poklepał syna po ramieniu. – A zupełnie zmieniając temat powiedz mi jak się czujesz?
- Trochę zmęczony, ale właściwie dobrze.
- A jak ramię? – spytał Adam uważnie przyglądając się Thomasowi.
- Też całkiem nieźle.
- Cieszy mnie to bardzo, bo jutro wspólniku bierzemy się do pracy.
- Drewno już zwieźliście?
- Tak. Wczoraj Paul z Danny’m przywieźli je wprost z tartaku.
- A robotnicy? Na początek będziemy potrzebowali przynajmniej pięciu może sześciu.
- Nie martw się. To też jest załatwione.
- No, no tato. Widzę, że nie próżnowałeś – powiedział z uznaniem Thomas.
- Przecież wiesz, jak bardzo zależy mi na czasie. Chcę, żeby dom stanął wraz z początkiem lata.
- W stanie surowym to możliwe, ale trzeba jeszcze go wykończyć, urządzić. Na to potrzeba najwięcej czasu, a poza tym skoro to ma być niespodzianka…
- Już nie jest – przerwał synowi Adam.
- Powiedziałeś mamie?
- Nie. Sama się zorientowała i tak długo mnie męczyła, że wreszcie powiedziałem jej prawdę. Przed twoją mamą nic się nie ukryje – zaśmiał się Adam.
- To prawda – przytaknął Thomas. – Mama ma siódmy zmysł.
- Jak każda kobieta.
- A czy wie, jak będzie wyglądał ten dom?
- Nie i mam nadzieję, że to właśnie okaże się dla niej niespodzianką – odparł Adam. – Synu, gdy patrzę w jej rozświetloną twarz, wiem, że podjąłem najlepszą z możliwych decyzji. I powiem ci, coś jeszcze. Jestem naprawdę szczęśliwy, że… jesteś przy moim boku, i że razem pracujemy.
- Tato… doprawdy nie wiem, co mam powiedzieć – Thomas spojrzał z wdzięcznością na ojca. – Mogę tylko obiecać, że już nigdy nie zawiodę ani ciebie, ani mamy, ani nikogo z rodziny.
- Wiem Tommy.
Adam zamilkł wzruszony. Patrzył na siedzącego przed nim syna i widział w nim nie dorosłego mężczyznę, a małego chłopca sprzed lat o czystych i ufnych oczach. Wreszcie, jakby z żalu za minionym czasem westchnął, po czym uśmiechając się rzekł:
- Byłbym zapomniał! Wyobraź sobie, że będziemy mieć w Ponderosie wesele.
- Co takiego? A kto się żeni? Któryś z chłopców stryja Hossa, czy może Joe dziennikarz?
- Nie zgadłeś. Żaden z nich.
- To może Tim, albo Agnes.
- Nie żartuj. Tim na razie ma w głowie konie, a Agnes to lepiej niech więcej czasu poświęci nauce. Na zamążpójście ma jeszcze czas – odparł prawie oburzony Adam.
- To poddaję się tato. Naprawdę nie wiem, kto to może być – odparł Tommy, wzruszając ramionami. – Chyba, że to któraś z moich kuzynek.
- Nie – Adam przecząco pokręcił głową. - Ślub biorą Candy i Peggy.
- Co takiego? Candy? – twarz Thomasa wyrażała zupełne zaskoczenie.
- Candy. A co tak się dziwisz? – Adam parsknął śmiechem.
- Zdaje się, że był już kiedyś żonaty i nie najlepiej na tym wyszedł. Zawsze wydawało mi się, że kto, jak kto, ale Candy ceni sobie wolność.
- Do czasu, gdy poznał Peggy. To zmieniło, jego postrzeganie świata. I wiesz, co cieszę się właśnie ze względu na nią. Peggy przeszła, co swoje. Zasługuje na kogoś dobrego, kogoś, kto otoczy ją miłością i da poczucie bezpieczeństwa. Candy jest kimś takim – odparł Adam.
- Myślę, że będzie im dobrze. Pasują do siebie.
- Cieszę się, że tak uważasz, bo widzisz Candy ma do ciebie prośbę.
- Do mnie? – spytał zdziwiony Thomas. – A, cóż to takiego, że sam nie może zapytać?
- Trochę obawia się, że możesz mu odmówić. Co prawda pogodziliście się, ale…
- Tato… - powiedział Thomas z wyrzutem.
- No, już dobrze. Candy chciałby żebyś został jego świadkiem.
- Ja?! Nie może poprosić kogoś innego, na przykład któregoś z moich kuzynów.
- Oni będą drużbami, tym masz być świadkiem. Chyba wiesz, że to ogromne wyróżnienie.
- Wiem tato i chętnie zostanę jego świadkiem. Jeśli miałem jakieś obiekcje to tylko, dlatego, że Candy zasługuje na wszystko, co najlepsze.
- I tak będzie, synu – zapewnił Adam. – Zobaczysz wyprawimy im wspaniałe wesele.

***
Nowy Jork, dziewięć lat później.

Koniec października w Nowy Jorku był tego roku wyjątkowo ładny. W ciągu dnia nadal świeciło słońce i było ciepło. Za to wieczory i noce były już zdecydowanie chłodne, a nawet zimne. Załamanie pogody, jak to często bywa o tej porze roku przyszło z dnia na dzień. Pojawiły się opady deszczu i porywisty wiatr. Ludzie skuleni z dłońmi wciśniętymi do kieszeni i wysoko postawionymi kołnierzami przemykali ulicami miasta byle, jak najszybciej znaleźć się w ciepłych domach.
Tego dnia, a była to sobota, pogoda była wyjątkowo paskudna. Od rana, nieprzerwanie padał deszcz, który wieczorem przybrał jeszcze na sile. W salonie domu przy 5 Washington Square North w The Village ogień wesoło trzaskał w kominku. Było ciepło i przytulnie. Przy dużym dębowym stole, na którym stała patera ze słodyczami i owocami siedzieli ramię przy ramieniu młody, przystojny mężczyzna i dziewczynka niemająca więcej niż osiem lat. Czarne lekko falujące włosy spływały kaskadą na jej drobne ramiona. W dłoniach trzymała tekturową teczkę zawiązaną na płócienne tasiemki.
- Tato, ale powiedz jesteś ze mnie dumny? – spytała dziewczynka spoglądając niecierpliwie na ojca. Mężczyzna uśmiechnął się czule, widząc w niebieskich oczach córeczki ekscytację połączoną z nadzieją i pragnieniem pochwały.
- Tak, kociątko moje. Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumny – odparł mężczyzna i przytulił dziewczynkę do siebie. Mała pisnęła radośnie i cmoknęła ojca w policzek.
- Tato, byłam najlepsza z całej szkoły. Panna Niven powiedziała, że nikt tak, jak ja nie narysował Statuy Wolności, i powiedziała, że gdyby nie wiedziała, że tak dobrze rysuję, to nigdy nie uwierzyłaby, że zrobiłam ten rysunek sama. Mówiła też coś o dbałości o… - tu dziewczynka zawiesiła głos i śmiesznie zmarszczyła nosek próbując przypomnieć sobie słowa nauczycielki.
- O szczegóły – podpowiedział ojciec z trudem tłumiąc rozbawienie.
- Tak właśnie powiedziała – przytaknęła z powagą – „z dbałością o szczegóły”. Och, tato, jaka szkoda, że nie mogłeś zobaczyć, jak Mike Elder mi zazdrościł. Wiesz, jaki on jest głupi?
- Sophie… - mężczyzna pokręcił z dezaprobatą głową.
- Oj, tato – westchnęła dziewczynka.
- No, dobrze. To, czym tym razem ci podpadł?
- Powiedział, że dziewczynki nie powinny chodzić do szkoły, bo i tak jak dorosną to będą siedzieć w domu i nic nie będą robić tylko się stroić. Gdyby nie panna Niven to dałabym mu w ucho.
- Słucham? Sophie, tak nie wolno!
- A, jemu to wolno?! Jest głupi i tyle – zakończyła z przekonaniem dziewczynka.
- Cóż… twój kolega mija się z prawdą, ale to nie znaczy, że jest głupi.
- Tato, ty go bronisz? – spytała oburzonym głosikiem Sophie.
- Nie kociątko, nie bronię go. Chodzi mi o to, że nie powinnaś tak wyrażać się o innych. Już o tym rozmawialiśmy, prawda?
- Tak, ale…
- Nie ma żadnego „ale” – powiedział spokojnym, lecz stanowczym głosem ojciec. – I przypominam ci, co mi obiecałaś. Pamiętasz?
Dziewczynka z nieszczęśliwą minką kiwnęła głową i głosem równie nieszczęśliwym odparła:
- Obiecałam, że będę grzeczna.
- I tego właśnie od ciebie oczekuję. A teraz pokaż mi wreszcie ten swój rysunek. Chcę zobaczyć, za co moje kociątko dostało nagrodę.
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i podała ojcu teczkę z pięknie wykaligrafowanym napisem „Rysunki – własność Sophie Cartwright”. Podekscytowana patrzyła, jak ojciec rozwiązuje tasiemki teczki i wyjmuje z niej gruby, lekko kremowy arkusz papieru, na którym niczym przeniesiona wprost z fotografii widniała Statua Wolności. Mężczyzna uważnie przyglądał się rysunkowi, co i raz przy tym zerkając na przejętą córeczkę. Dziewczynka wpatrzona w ojca niczym w wyrocznię nie wytrzymała wreszcie i spytała:
- No i co tato? Podoba ci się?
- Bardzo. Wiernie oddałaś Statuę i jej otoczenie. Z czego rysowałaś?
- Z fotografii, ale też wykorzystałam szkice, które zrobiłam, gdy byliśmy na Liberty Island i potem jeszcze te z nabrzeża rzeki.
- Sophie, gratuluję. To naprawdę piękny rysunek.
- Och, tato skoro ty tak mówisz! – krzyknęła uszczęśliwiona dziewczynka.
- Ale…
- Ale? – powtórzyła po ojcu Sophie i zaniepokojona spojrzała mu w oczy.
- Spokojnie, kociątko. Twoja praca pod względem techniki jest naprawdę dobra, jednak byłaby jeszcze lepsza, gdybyś w tym miejscu – tu wskazał nieco powyżej środka rysunku – linię przesunęła nieco dalej. Wtedy osiągnęłabyś większą głębię i całość kompozycji nabrałaby bardziej przestrzennego charakteru. Rozumiesz, o czym mówię?
- Tak, tato – odparła dziewczynka pochylając się nad rysunkiem. Przez chwilę, lekko przechyliwszy głowę, przyglądała mu się uważnie. Pasmo czarnych, jak heban włosów opadających na czoło założyła za ucho i potarła policzek. – Teraz to widzę. Zaraz poprawię.
- O nie, co najwyżej możesz narysować nowy obrazek, bo ten zamierzam oprawić i powiesić w moim gabinecie.
- Naprawdę? – oczy dziewczynki zrobiły się okrągłe i duże, jak spodki.
- Owszem, ale nim to zrobię będziesz musiała sygnować obrazek.
- Co zrobić?
- Sygnować, czyli podpisać, tak jak czynią to prawdziwi artyści.
- Oczywiście, zaraz to zrobię – odparła uszczęśliwiona Sophie sięgając po piórnik.
- Ale to już nie dziś. Jest późno i pora spać – powiedziała młoda kobieta, która właśnie weszła do salonu.
- Och, mamo proszę – Sophie błagalnie popatrzyła na kobietę – jeszcze chwilkę. Podpiszę tylko dla taty mój obrazek.
- No, dobrze, ale pośpiesz się kochanie. Twoja siostra już smacznie śpi.
- Już gotowe – zakomunikowała dziewczynka – proszę tato.
- Pięknie dziękuję mojej artystce.
- Tato, naprawdę myślisz, że mogę być artystką?
- Możesz być, kim tylko zechcesz – zaśmiał się ojciec.
- To ja będę architektem – odparła z przekonaniem Sophie.
- Dosyć tego dobrego, moja panno – odezwała się matka. – Daj tacie całusa na dobranoc. O, tak, a teraz idziemy myć się i spać.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 23:57, 12 Mar 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 20:32, 12 Mar 2017    Temat postu:

Odcinek jest cudowny Very Happy Optymistyczny, radosny i ciepły Very Happy Napis "w dziewięć lat później" początkowo nieco przeraził, ale na razie jeszcze nic strasznego się nie stało Smile
Co prawda nieco rozczarowana jestem faktem, że nie opisałaś ślubu Candy'ego, ale taka widać była wola pisarki Smile Ojciec traktujący swoją małą córeczkę w taką czułością i delikatnością jest opisany w sposób wyjątkowo ciepły... i tylko czekam aż poznam więcej szczegółów Very Happy



Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 20:32, 12 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:56, 12 Mar 2017    Temat postu:

Senszen, wybacz, że nie opisałam ze szczegółami ślubu Candy'ego. Nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy tego nie zrobić. Pokusa była i owszem Laughing ale w ten sposób moje opowiadanie nie miałoby końca Laughing

Dziękuję za komentarz i zapewniam, że następny odcinek będzie... a nie powiem jaki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 21:09, 12 Mar 2017    Temat postu:

No cóż, rozumiem (westchnięcie). Jednakowoż pragnę nadmienić, że opisywanie ślubów wychodzi ci wyjątkowo pięknie Wink
Czekam więc na kolejny odcinek Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:06, 12 Mar 2017    Temat postu:

Dzięki Senszen. Embarassed W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak opisać ślub, ale może już w innym opowiadaniu Wink Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 23:08, 12 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 0:45, 13 Mar 2017    Temat postu:

Czekam na to, co wymyśli Aderato Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:53, 13 Mar 2017    Temat postu:

Aderato ma rozdwojenie Laughing ale myśli Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 21:36, 13 Mar 2017    Temat postu:

Jak ma rozdwojenie to chyba myśli w dwójnasób intensywny Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:39, 13 Mar 2017    Temat postu:

Ma dwa opowiadania i natłok myśli Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:57, 19 Mar 2017    Temat postu:

ADA napisał:
chłopiec czekał na swoją przyjaciółkę. Kieszenie spodni wypchane miał jabłkami, które przeznaczone były dla Caro.

Musiał to być ciekawy widok. Teraz młodzież wciska do kieszeni spodni telefon, jabłka – nawet jednego – by tam już nie zmieścili. Wink

ADA napisał:
- Tato, chciałem pojechać do Nowego Jorku. Jeszcze przed świętami Victoria obiecała, że załatwi mi wizytę u najlepszego specjalisty od protez. To niejaki Dubois Parmelee.*) Podobno jego protezy są najlepsze, a ja taką właśnie chcę mieć.

Ten krok chyba oznacza, że Thomas pogodził się ze swoim kalectwem.

ADA napisał:
Widzisz, jako architekt całkiem nieźle zarabiałem. Po pierwszych sukcesach trochę zaszumiało mi w głowie i zachłysnąłem się możliwościami, jakie dają pieniądze. Wtedy do porządku przywołała mnie Vicky i stała się moim osobistym doradcą finansowym. Moje zarobki dobrze zainwestowała. Najpierw to były papiery wartościowe, a z czasem kupowała w moim imieniu nieruchomości. I tak dzięki jej smykałce do pieniędzy dużo zarobiłem. Dziś mogę żyć, jako rentier.

Całkiem miła perspektywa, ale coś mi się nie wydaje, aby Thomas spoczął na laurach i do końca życia leżał do góry brzuchem. Rolling Eyes

ADA napisał:
Adam w milczeniu przypatrywał się synowi, po czym lekko pocierając policzek, jak to zwykł robić w chwilach wzruszenia lub zakłopotania cicho powiedział:
- Chcę zbudować dom… dom dla twojej mamy.

Odrobinę zaskoczył mnie ten pomysł, ale dalsze wyjaśnienia Adama pozwoliły mi zrozumieć jego motywację.

ADA napisał:
Na samą myśl o tej wizycie poczuł, jak zaciska mu się żołądek. Nerwy dały o sobie znać. Nie miał jednak innego wyjścia i musiał możliwie najszybciej załatwić tę, jak to określił jego ojciec, sprawę niecierpiącą zwłoki. Sprawa ta była dla niego niezwykle ważna, o ile nie najważniejsza i nazywała się… Margaret Bradford.

Tak myślałam! Thomas stara się wyprostować wszystkie swoje ścieżki. Z rodzicami i rodzeństwem poszło mu łatwo. Ciekawe, jak zareaguje Margaret. Mam nadzieję, że Thomas będzie musiał trochę się postarać, aby odzyskać jej zaufanie. Confused

ADA napisał:
państwo Bonerowie tego właśnie dnia wydawali uroczystą kolację dla dwudziestu najbliższych przyjaciół i partnerów w interesach. Pan domu z tą kolacją wiązał ogromne nadzieje. Liczył, że ogłoszenie zaręczyn jego najstarszej córki Margaret ze znanym przemysłowcem Angusem Thorntonem podbije jego akcje w branży wydobywczej.

A to się Thomas zdziwi! Obawiam się też, że zburzy spokój Margaret. Bardzo polubiłam tę bohaterkę i nie chciałbym, aby cierpiała. Widać, że postanowiła ułożyć sobie życie, zapomnieć o „łajdaku”.

ADA napisał:
- Ojcze, nie wyjdę za pana Thorntona. Nie masz prawa tego ode mnie żądać!

A więc tak się sprawy mają? Przyszły oblubieniec wcale oblubieńcem nie jest. Czyli Thomas może stać się wybawieniem i ucieczką od apodyktycznego ojca. Smile

ADA napisał:
- Tak? – Alfred uśmiechnął się kpiąco. – A, co niby masz mu do zarzucenia? Zważywszy twoją sytuację, Angus robi ci łaskę chcąc wziąć cię za żonę. Każda inna na twoim miejscu z pocałowaniem ręki przyjęłaby tak hojną ofertę. Czy naprawdę jesteś aż tak głupia, że nie rozumiesz…
- Czego ojcze?
- Że nie jesteś wymarzoną partią dla normalnego młodego mężczyzny, który pragnie założyć rodzinę.
- Ale dla starego mężczyzny już tak.
- Nie bądź bezczelna. Thornton jest młodszy ode mnie.
- Tak, o dwa lata i mógłby być moim ojcem – odparła dumnie Margaret.
- Ale nie jest. Za to jest moim przyjacielem i wspaniałym człowiekiem, który od ponad roku czeka na ciebie. Gdy tylko dowiedział się o twojej przykrej sytuacji gotów był jechać do Nevady i tam cię poślubić.
- Nie wątpię. Zwłaszcza, że sam pochował drugą żonę i potrzebował służącej.
- Dość tego! Przyrzekłem mu twoją rękę i słowa dotrzymam – Alfred groźnie spojrzał na córkę. - Zrobisz, tak jak powiedziałem. Chyba, że do końca życia chcesz być ubogą krewną.
- Na niczyjej łasce być nie zamierzam. Zanim zostałam żoną Edgara pracowałam jako nauczycielka.
- I dużo osiągnęłaś. – Alfred zaśmiał się ironicznie. - Mały zimny pokoik przy szkole i marna pensyjka. Ot, tyle żeby nie umrzeć z głodu.

Ta rozmowa jest wyjątkowo nieprzyjemna i wiele mówi o ojcu Margaret. Okropny człowiek, dla którego córka jest kartą przetargową i jako karta nie prawa głosu. Evil or Very Mad Evil or Very Mad

ADA napisał:
- To teraz pan wie, a z Margaret nie może się pan zobaczyć, ponieważ wyjechała.

A do tego jeszcze bezczelnie kłamie. Innych traktuje z góry.

ADA napisał:
Ten szlachetny człowiek nie zrobił nic, aby naprawić krzywdę, jaką wyrządził mojej córce jego syn ustanawiając tak bardzo krzywdzący Margaret testament. Zostawił ją bez grosza przy duszy, a jego ojciec wykorzystał ją niczym ostatnią służącą.
- Z tego, co wiem córka pańska z nieprzymuszonej woli opiekowała się panem Bradfordem, gdy ten był chory – odparł Thomas.
- Stary cwaniak. Chciał ją do siebie przywiązać.

Obawiam się, że pan Boner nie ma ani jednej zalety. Trudno więc, aby umiał je dostrzec w kimś innym. Sad

ADA napisał:
- Ale, co ludzie powiedzą?! Nie dość, że młoda wdowa, to jeszcze w samej sukni biega po ulicy. Jak nic uznają ją za niespełna rozumu.
- Doprawdy Emelino, ty jak już coś powiesz… - Alfred zdegustowany pokręcił głową.

Od takiej rodziny trzeba uciekać szybko i daleko.

ADA napisał:
Na końcu zaś do tramwaju wsiadł młody, ciemnowłosy mężczyzna. Motorniczy dwa razy zadzwonił dając tym samym sygnał odjazdu. Margaret zebrała wszystkie siły i zaczęła biec, lecz tramwaj przyśpieszył swój bieg zostawiając ją w tyle.
- Thomas! – krzyknęła – Thomas! Zaczekaj!

Ile w tym dramaturgii! Porozmawiają ze sobą czy nie Question Question Question

ADA napisał:
- I tak tato przedstawia się sytuacja. Zrobiłem wszystko, co mogłem, ale Boner nie chciał mnie słuchać i po prostu wyrzucił mnie z domu – westchnął Thomas kończąc swoją opowieść o pobycie w Filadelfii.

A taką miałam nadzieję, że Thomas w ostatniej chwili zobaczy Margaret i wyskoczy z tramwaju. Crying or Very sad

ADA napisał:
- Byłbym zapomniał! Wyobraź sobie, że będziemy mieć w Ponderosie wesele. (…)- Ślub biorą Candy i Peggy.

Ojej, prawie o nich zapomniałam, tak mnie zaciekawiła historia Thomasa.

ADA napisał:
Nowy Jork, dziewięć lat później.

Nie wierzę!!! Shocked Shocked Shocked

ADA napisał:
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i podała ojcu teczkę z pięknie wykaligrafowanym napisem „Rysunki – własność Sophie Cartwright”. Podekscytowana patrzyła, jak ojciec rozwiązuje tasiemki teczki i wyjmuje z niej gruby, lekko kremowy arkusz papieru, na którym niczym przeniesiona wprost z fotografii widniała Statua Wolności.

Bardzo intrygująca scena. Kto jest kim?

ADA napisał:
– Teraz to widzę. Zaraz poprawię.
- O nie, co najwyżej możesz narysować nowy obrazek, bo ten zamierzam oprawić i powiesić w moim gabinecie.

Ładny gest, ojcowski, wzruszający. I duże wyróżnienie dla córki, która na ojca patrzy jak w obrazek.

ADA, przeczytałam hurtem cztery odcinki, bardzo mnie wciągnęły. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale moja sympatia do Thomasa wróciła. A taka byłam na niego zła! Śliczne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Jestem mocno zaintrygowana ostatnim odcinkiem. Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 20:19, 19 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:05, 19 Mar 2017    Temat postu:

Mada serdecznie dziękuję za przemiły komentarz. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyłam się, gdy okazało się, że Thomas wrócił do Twoich łask Very Happy W najbliższym odcinku wyjaśni się czyją córką jest mała Sophie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:21, 19 Mar 2017    Temat postu:

W tym odcinku przedstawię bliżej rodziców małej, rezolutnej Sophie Smile

***
Gdy mężczyzna został sam jeszcze raz przyjrzał się rysunkowi córki. Był naprawdę dobry. Niewątpliwie, jego kociątko odziedziczyło po nim talent. Lekkość kreski, wyobraźnia przestrzenna i wrażliwość na piękno to wszystko wskazywało, że dziewczynka w przyszłości może wiele osiągnąć. Tak, Thomas Cartwright, bo to on był tym mężczyzną czuł ogromną dumę. Gdyby dziewięć lat temu ktoś powiedział mu, że będzie aż tak szczęśliwym człowiekiem nie uwierzyłby. A jednak los okazał się dla niego łaskawy. Żona, dwie córki, dobra praca w firmie John B. Snook & Sons*) i spokojne życie to było to, o czym tuż po ciężkim wypadku, w którym został okaleczony, nie śmiał marzyć. Teraz miał to wszystko i nie było dnia, żeby nie dziękował Opatrzności za tyle łask.
Thomas trzymając w dłoni rysunek córki rozejrzał się po salonie, a potem zgasił światło. Powoli wszedł po schodach na piętro. Przystanął przy uchylonych drzwiach pokoju najstarszej córki. Z ciepłym uśmiechem na ustach przysłuchiwał się cichej rozmowie dziecka i matki. Wreszcie z niejakim ociąganiem poszedł do sypialni. Rysunek Sophie oparł o kasetkę stojącą na komodzie. W najbliższy poniedziałek zaniesie go do oprawy, a potem tak, jak obiecał córce powiesi w swoim gabinecie obok innych prac małej artystki. A tymczasem w oczekiwaniu na żonę zdjął marynarkę i usiadł w fotelu. Cicho syknął poczuwszy w prawym ramieniu przeszywający ból. Zawsze, gdy pogoda była kiepska dokuczała mu ręka. I tym razem nie było inaczej. Deszcz wciąż padał, a wiatr przybrał na sile. Masując ramię przymknął oczy i po kilku chwilach zapadł w drzemkę. Obudził go słodki zapach czekolady i równie słodki głos jego żony:
- Thomas, kochanie obudź się.
- Nie śpię. Tak tylko sobie drzemałem – odparł i wciągając nosem głęboko powietrze spytał: - Czekolada?
- Tak. Pij póki gorąca – powiedziała kobieta podając mu filiżankę z aromatycznym napojem.
- Dziękuję Maggie. Jak tam nasze pociechy? – spytał między jednym a drugim łykiem czekolady.
- Śpią słodko, choć Sophie była wyjątkowo podekscytowana i jak to ona musiała pogadać sobie przed snem.
- Cóż chcesz, przecież nie codziennie wygrywa się konkurs – zauważył Thomas.
- To prawda, ale ja zaczynam się o nią martwić – odparła Maggie.
- A to, dlaczego? Czy coś się stało?
- Nie, tylko panna Niven zwróciła mi uwagę, że Sophie jest zbyt bezpośrednia i jak to określiła, naszą córkę rozsadza nadmierna energia.
- Jest żywa, jak dzieci w jej wieku. Z czasem się zmieni.
- No, jeśli wdała się w ciebie to raczej nie liczyłabym na to – Maggie z politowaniem pokiwała głową, a Thomas parsknął cichym śmiechem. – Śmiej się, śmiej. Jeszcze trochę, a wejdzie nam na głowy.
- Nie sądzę. To mądra dziewczynka i wie, co jej wolno, a czego nie.
- Och Thomas, ty, jak zwykle, jeśli chodzi o nasze córki jesteś bezkrytyczny – westchnęła Maggie. – Lepiej powiedz mi, jak było dziś w biurze?
- Głośno i nerwowo. Niby zakończyliśmy już projekt nowej siedziby Goldman Sachs, ale klient wciąż ma jakieś uwagi i życzenia. No, ale cóż on płaci i on wymaga. Wiesz, nie chcę mi się o tym mówić – Thomas uśmiechnął się przepraszająco. – A tobie, jak minął dzień?
- Za sprawą naszej młodszej córki dość dynamicznie – odparła Maggie. - Mariette przeszła dziś samą siebie. Nie chciała zjeść śniadania, a następnie stwierdziła, że nie założy niebieskiej sukienki, bo jej nie lubi.
- Mała elegantka.
- O, tak. Potem przyszła pani Braun, żeby popilnować małej, a ja pojechałam z Sophie na rozdanie nagród.
- Przykro mi, że nie mogłem być razem z wami – westchnął Thomas.
- Nie martw się. Na pewno będzie jeszcze okazja. Sophie obiecała, że wygra niejeden konkurs. – Odparła Maggie i zmieniając temat powiedziała: – dziś przyszedł list od Ann.
- Tak? I, co tam u nich słychać?
- Milton wygrał kolejną sprawę, a Ann zamartwia się, że ich synek mówi sam do siebie twierdząc, że ma niewidzialnego przyjaciela.
- Pozwól, że zgadnę. Ten przyjaciel ma na imię Sam? – spytał z tajemniczym uśmiechem Thomas.
- Skąd wiesz?
- Milton, gdy był w wieku Denisa, też miał takiego przyjaciela. A napisała, co słychać u rodziców? Jak ma się tata?
- Podobno w porządku, ale nadal nie może pogodzić się ze śmiercią brata – odparła posmutniała Maggie.
- Nie dziwię się. Dla nas wszystkich to był ogromny cios. Stryj Joseph był sporo młodszy od taty. Nie zawsze ze sobą się zgadzali, ale mogli na sobie polegać, a jeden za drugim wskoczyłby w ogień.
- Tommy, nikt nie był w stanie przewidzieć, że zranienie w stopę tak się zakończy. Może gdyby lekarstwo**) dotarło na czas to byłaby szansa, a tak…
- Wiem, kochanie. We wrześniu minął rok odkąd odszedł stryj, a ja wciąż pamiętam jego zaraźliwy śmiech i burzę siwych włosów.
- On i Doreen bardzo się kochali – zauważyła Maggie.
- To prawda, ale nie zawsze tak było. Mieli i gorsze lata. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy porwano Elizabeth stryjenka wyjechała do swoich rodziców. Nie miała zamiaru wracać, ale urodziła się Marie i wszystko się zmieniło. Od tej pory Joseph i Doreen uchodzili za wzorowe małżeństwo.
- Niesamowita historia. Żal mi Doreen. Na szczęście Joe z żoną i dzieciakami przeprowadzili się do Ponderosy. Inaczej byłaby zupełnie sama.
- Nie Maggie, stryjenka nie byłaby sama. Ma przecież nas, rodzinę.
- Tak, ale nawet najlepsza rodzina nie zastąpi jej męża. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co ona czuje…– powiedziała w zadumie.
Przez chwilę oboje milczeli. Wreszcie Thomas wyciągnął do niej rękę i powiedział:
- Chodź tu do mnie kochanie.
Maggie usiadła mężowi na kolanach i wtuliła się w jego ramiona. Pocałował ją w głowę, a ona mocniej przywarła do niego. Ciszę, jaka zapadła przerywało jedynie tykanie zegara i deszcz uderzający w okna. Naraz Thomas usłyszał ciche wpół urwane szlochnięcie. Czując, jak serce podchodzi mu do gardła z niepokojem spytał:
- Margaret, co się stało? Maggie, kochanie, co ci jest?
- Nie wiem, dlaczego, ale pomyślałam sobie, że tak niewiele brakowało, żebym i ja była zupełnie sama. W inny sposób, ale jednak. Tommy, gdybyś wtedy mnie nie usłyszał i nie wyskoczył z tramwaju nie wiem, co stałoby się ze mną. Do domu nie miałam powrotu, a ty zabrałeś mnie do Virginia City tak, jak stałam w jednej sukni. O nic nie pytałeś, po prostu byłeś przy mnie, a potem dałeś mi wspaniałe córki. Przez całe moje małżeństwo z Edgarem miałam poczucie winy. Byłam pewna, że to ja nie mogę mieć dzieci. Czułam się wtedy jak napiętnowana. Nic nie warta. Dopiero ty wróciłeś mi pewność siebie i pokazałeś, co znaczy miłość. Pamiętasz naszą noc poślubną?
- Oczywiście – odparł cicho.
- Nie była zbytnio udana. Nigdy nie spytałeś, dlaczego wtedy… płakałam.
- Nie musiałem. Uznałem, że jeśli zechcesz to sama mi powiesz. Po prostu domyśliłem się, że pożycie z Edgarem do przyjemnych nie należało.
- Łagodnie to określiłeś – westchnęła. - To był strach, że znowu będzie boleć. Z Edgarem czułam się tak jakbym była przedmiotem… nic nieznaczącym przedmiotem. A ty, dałeś mi prawdziwą miłość. Krok po kroku odkrywałeś przede mną miłosne tajemnice. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ta bliskość może dawać tyle szczęścia.
- Kochanie, wybacz mi, ale czy naprawdę nikt ci nie powiedział, że ten aspekt życia małżeńskiego może być naprawdę bardzo, bardzo miły?
- Nikt – odparła nieco zawstydzona.
- Matka przed ślubem nie udzieliła ci żadnych wskazówek?
- Powiedziała tylko, żebym nie liczyła na przyjemności i że małżeństwo to wyrzeczenia i poświęcenie. O stronie intymnej nic nie powiedziała, a ja nie śmiałam pytać.
- Rozumiem i bardzo mi przykro - powiedział cichym, łagodnym głosem Thomas. - Nie myśl już o tym. Było, minęło. Ważne jest tu i teraz. Ważni jesteśmy tylko my i nasze dzieci.
- Masz rację – przytaknęła ocierając łzy.
- To skąd ten nastrój?
- Przyszedł jeszcze jeden list… od mojej matki.
- Mogłem się domyślić – odparł Thomas, a w jego głosie dało się słyszeć nutki złości. – Na, co tym razem skarży się moja teściowa?
- Och Tommy, to nie tak jak myślisz.
- A jak? Twoja matka nie zrobiła nic, żeby przeciwstawić się twojemu ojcu. We wszystkim z nim się zgadza i nie ma własnego zdania. Tak było w twoim przypadku i tak było w przypadku twojej siostry.
- I o nią właśnie chodzi.
- Co się stało?
- Charles ją zdradza, z kim popadnie, a ostatnio uderzył ją… przy dzieciach.
- Damski bokser – Thomas z wściekłości aż zazgrzytał zębami. – Myślę, że jak raz ją uderzył to na tym nie poprzestanie. Twój ojciec o tym wie?
- Tak, ale podobno powiedział, że w każdym małżeństwie może to się zdarzyć i żeby nie histeryzowała.
- Dlaczego nie dziwią mnie jego słowa? A co na to twoja matka, brat?
- Mama boi się ojca, a Horacy… cóż stał się taki sam jak on. Niech dobry Bóg ma w swej opiece, jego przyszłą żonę.
- Przykro mi. Wiesz, że gdybym mógł pomóc, to…
- Wiem, Tommy – odparła Maggi, głaszcząc męża po policzku – i za to bardzo cię kocham.
- Maggie, za to wszystko, co musiałaś wycierpieć i za to, co mi dałaś nieba bym ci przychylił – odparł i złożył na jej ustach długi, nieśpieszny pocałunek. – Lepiej? – spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak. Dużo lepiej – uśmiechnęła się dotykając palcami jego warg.
- Możemy to powtórzyć – mruknął zmysłowo - ale proponuję przenieść się do łóżka.
- Ciekawa propozycja.
- To na, co czekamy? – Tommy zaczął rozpinać suknię, którą miała na sobie Maggie.
- Wiesz – powiedziała przytrzymując dłoń Thomasa – szkoda mi ich.
- Kogo? – spytał zupełnie pochłonięty dekoltem żony.
- Moich rodziców. Nie potrafiłabym żyć tak jak oni. Mogę jeszcze zrozumieć, że odwrócili się ode mnie, ale co im zrobiły nasze córeczki? Przecież oni nie znają swoich wnuczek. Mama, chociaż widziała je na zdjęciach, a ojciec za każdym razem, gdy wysyłałam mu fotografie dziewczynek odsyłał je nie otworzywszy koperty.
- Kochanie, już ci mówiłem, nie dręcz się. To ich strata. My zrobiliśmy wszystko, żeby naprawić relacje z twoimi rodzicami. Ale, jak sama wiesz jest to możliwie tylko wtedy, gdy obie strony konfliktu chcą zgody. My chcemy, a twój ojciec wyraźnie dał do zrozumienia, że tego sobie nie życzy. A teraz kładźmy się już. Zrobiło się naprawdę późno, a mamy sobie jeszcze coś do powiedzenia – odparł i mrugnął do niej porozumiewawczo okiem.
- Thomas jesteś niemożliwy.
- Nie powiedziałaś mi nic nowego – odrzekł trochę przekornie i ponownie ją pocałował.
- To w takim razie może faktycznie chodźmy spać – powiedziała Maggie wstając z mężowskich kolan. Thomas, jakby tylko na to czekał podniósł się szybko z fotela i pociągnął żonę w kierunku łóżka. Całe zmęczenie przeszło im jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i gdy zaczęło robić się naprawdę bardzo miło do ich uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Z początku krótki i cichy, a potem dużo głośniejszy i dłuższy. Maggie i Thomas znieruchomieli w miłosnym uścisku.
- Słyszałeś? – spytała szeptem zaniepokojona Maggie.
- Do diaska! Kogo tam po nocy niesie?! – Thomas nie krył irytacji, a gdy po raz kolejny dało się słyszeć dzwonek, powiedział: - sprawdzę, kto się tak dobija, bo inaczej obudzi nam dzieci.
- Kochanie, uważaj. Nie wiadomo, kto to może być – poprosiła Maggie wstając z łóżka i narzucając na siebie peniuar. Thomas poszedł w jej ślady i już po chwili ubrany w szlafrok zbiegł po schodach. Gdy doszedł do frontowych drzwi pukanie powtórzyło się. Uchylił je nie zdejmując łańcucha. Na widok niespodziewanego gościa na twarzy Thomasa ukazało się całkowite zaskoczenie. Stał tak dobrą chwilę nim wreszcie otworzył drzwi na oścież. Wtedy zobaczył jeszcze jedną osobę. Kompletnie osłupiały wydusił z siebie:
- Na litość boską skąd wy się tu wzięliście?!

***
_____________________________________________________________
*) Firma architektoniczna John B. Snook & Sons działająca w Nowym Jorku w II połowie XIX i na początku XX wieku.
**) Mowa tu o tężcu. Pierwsze wzmianki o wynalezieniu szczepionki przeciwko tężcowi i błonicy pojawiły się w 1890 r. Po raz pierwszy zastosowano ją w 1891 r. u małej dziewczynki, której stan określono, jako beznadziejny. Dziecko wyzdrowiało. Na dużą skalę szczepionka sprawdziła się w czasie I wojny światowej. Dowództwo wojsk niemieckich nakazało szczepić przeciw tężcowi każdego rannego żołnierza. Niewątpliwie wielu z nich uratowano w ten sposób życie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 19:48, 10 Kwi 2017, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 20:41, 19 Mar 2017    Temat postu:

ADA, fundujesz nam niespodziankę po niespodziance Shocked Cieszę się, że Thomas ma udane życie, tym bardziej cieszę się, że w kluczowym momencie wykazał się idealnym słuchem i refleksem Very Happy Margaret w końcu udało się ułożyć swoje życie, z dala od rodziców, z dala od apodyktycznego ojca, z dala od biernej matki. Natomiast co do pożycia małżeńskiego Margaret i Edgara... Te czasy to nie był dobry czas dla kobiet. Czytałam już i o okaleczeniu damskich części, usypianiu małżonki na czas aktu... Więc się nie dziwię, że Margaret nie oczekiwała by bliskość w małżeństwie miała być czymś przyjemnym.
Aderato jednak zaczyna pokazywać pazurki Shocked Przyznam, że nie spodziewałam się śmierci Joe. Zaskoczyłaś mnie kompletnie. Do tego niespodziewana wizyta gości... Czekam na ciąg dalszy.
Ale zapewniłaś nas o jednym - Sam czuwa Smile

Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:30, 19 Mar 2017    Temat postu:

Senszen dziękuję bardzo za komentarz. Cieszę się, że choć trochę udało mi się Ciebie zaskoczyć. Co, do roli kobiety w małżeństwie, w XIX w. masz zupełną rację. Czytałam, że wręcz nie wskazane było, aby zamężna kobieta okazywała przyjemność z pożycia małżeńskiego. W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia. Natomiast w moim opowiadaniu uznałam, że tak Thomas, jak i Margaret zasłużyli sobie ma szczęście. Stąd też taki cukierkowy ich obraz Very Happy
Aderato przystąpiła do realizacji swojego planu. Cóż, na jej poczynania nie mam większego wpływu Wink

PS Kaktusikowe kwiaty - rewelacja. Dzięki Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:02, 24 Mar 2017    Temat postu:

ADA napisał:
Tak, Thomas Cartwright, bo to on był tym mężczyzną czuł ogromną dumę. Gdyby dziewięć lat temu ktoś powiedział mu, że będzie aż tak szczęśliwym człowiekiem nie uwierzyłby. A jednak los okazał się dla niego łaskawy. Żona, dwie córki, dobra praca w firmie John B. Snook & Sons*) i spokojne życie

Podejrzewałam, że tym mężczyzną może być Thomas. Żona i dwie córki? Coraz lepiej. Very Happy

ADA napisał:
Masując ramię przymknął oczy i po kilku chwilach zapadł w drzemkę. Obudził go słodki zapach czekolady i równie słodki głos jego żony

Słodkie przebudzenie. Mniam!

ADA napisał:
- Dziękuję Maggie. Jak tam nasze pociechy? – spytał między jednym a drugim łykiem czekolady.

Maggie, czyli Margaret. Ależ jestem ciekawa, jak doszło do tego, że się odnaleźli i zostali małżeństwem. Smile

ADA napisał:
- Podobno w porządku, ale nadal nie może pogodzić się ze śmiercią brata – odparła posmutniała Maggie.

ADA, czy Ty sobie kpisz? Shocked Cóż to za dramaty nam tu serwujesz? Jestem w ciężkim szoku. Shocked Na razie jeszcze nie doczytałam, o którego brata chodzi.

ADA napisał:
- Tak, ale nawet najlepsza rodzina nie zastąpi jej męża. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co ona czuje…– powiedziała w zadumie.

Biedna Doreen i biedny Joseph. ADA, czy zdajesz sobie sprawę, że uśmiercasz Cartwrightów?!

ADA napisał:
Tommy, gdybyś wtedy mnie nie usłyszał i nie wyskoczył z tramwaju nie wiem, co stałoby się ze mną. Do domu nie miałam powrotu, a ty zabrałeś mnie do Virginia City tak, jak stałam w jednej sukni. O nic nie pytałeś, po prostu byłeś przy mnie, a potem dałeś mi wspaniałe córki.

A to ci dopiero niespodzianka. ADA, sypiesz nimi w tym odcinku jak z rękawa. Cool

ADA napisał:
- Przyszedł jeszcze jeden list… od mojej matki.

Margaret miała dużo szczęścia, że uciekła od toksycznych rodziców.

ADA napisał:
Mogę jeszcze zrozumieć, że odwrócili się ode mnie, ale co im zrobiły nasze córeczki? Przecież oni nie znają swoich wnuczek. Mama, chociaż widziała je na zdjęciach, a ojciec za każdym razem, gdy wysyłałam mu fotografie dziewczynek odsyłał je nie otworzywszy koperty.

Ten człowiek umrze kiedyś zgorzkniały i samotny. Tak przynajmniej mi się wydaje. Rolling Eyes

ADA napisał:
Na widok niespodziewanego gościa na twarzy Thomasa ukazało się całkowite zaskoczenie. Stał tak dobrą chwilę nim wreszcie otworzył drzwi na oścież. Wtedy zobaczył jeszcze jedną osobę. Kompletnie osłupiały wydusił z siebie:
- Na litość boską skąd wy się tu wzięliście?!

Umiesz stopniować napięcie. Kim są te dwie osoby? Thomas zna niespodziewanych gości. Hmmm …

ADA, bardzo udany odcinek. Pełen niespodzianek, uroczy, miejscami trzymający w napięciu. A końcówka ... smakowita, intrygująca. Czekam na ciąg dalszy. Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 171, 172, 173  Następny
Strona 172 z 173

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin