Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cierpki smak opętania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:54, 30 Sie 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Joe też mógłby przy okazji nabić sobie guza lub nadziać się na pięść starszego brata. Wink

Mada masz nosa Very Happy Miałam nawet zakończyć tak fragment, ale postanowiłam rozwinąć wątek pięści i zabrakło mi czasu..ale co się odwlecze to nie uciecze. Wink
Mada napisał:
Mam nadzieję, że nie będzie się zachowywał (za przeproszeniem) jak wiejski burak. Rolling Eyes

Mada piłam Ci ja sobie kawkę i w tym momencie zakrztusiłam się. Laughing Rozbawiłaś mnie do łez....dosłownie. Wink
Mada napisał:
Będzie mu głupio, jak pozna prawdę - bo sądzę, że kiedyś do tego dojdzie.

Dojdzie... Very Happy
Mada napisał:
Tak, męcz się, człowieku, męcz. Może w końcu zaczniesz myśleć, zadawać pytania, a przede wszystkim słuchać.

Mada dobrze myślę, że lubisz Adama wewnętrznie miotającego się?
Mada miód na moje serce lejesz tak ciepłą oceną i wiarą w "AA" W zasadzie jojczenie Eweliny spowodowało, że wywaliłam taką "kontrę". Wink Im koleżanka więcej skwierczała tym siadałam i dopisywałam, dopisywałam i ... Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:40, 30 Sie 2015    Temat postu:

Aga, bardzo się cieszę, że rozwiniesz wątek pięści. Very Happy Very Happy Pewnie, że lubię zdenerwowanego Adama. A ktoś nie lubi? On się tak twarzowo denerwuje i męczy. Very Happy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:41, 30 Sie 2015    Temat postu:

Mada napisał:
On się tak twarzowo denerwuje i męczy.

a to mnie rozbawiłaś Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:43, 30 Sie 2015    Temat postu:

Prawda? Chyba jednak spróbuję zastosować Twoją metodę pisania kilku zdań dziennie....mam nadzieję, że się uda.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:29, 31 Sie 2015    Temat postu:

Cytat:
Absolutnie nie dał po sobie poznać, że to nieplanowane spotkanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Ta jedna z wielu umiejętności, jaką było zachowanie opanowania w nieoczekiwanych sytuacjach, była bardzo przydatna i Adam miał ją wyćwiczoną do perfekcji.

Adam-mistrz kamuflażu

Cytat:
-Cieszę się. –A spoglądając na ojca dziewczyny dodał. –Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa.

A to zabrzmiało jak wyrzut. Gdzież ta przysłowiowa gościnność Cartwrightów?

Cytat:
Włosy nie chciały współpracować. Mimo iż upięła je w luźny kok pojedyncze kosmki wydostały się na kark i skroń. Amanda westchnęła i wsunęła jeden z nich za ucho, jednocześnie zagarniając nieco na bok gęstą grzywkę, która ułożyła się miękką falą nad czołem dziewczyny.

Zdaje się, że nie tylko z fryzurą ma problemy

Cytat:
Westchnęła analizując po raz kolejny sytuację z udziałem Adama Cartwrighta. Nie spodziewała się zobaczyć go dzisiaj. Sądziła, że jutro wymówi się bólem głowy i w związku z tym będzie miała więcej czasu na wewnętrzne przygotowanie się do spotkania z tym mężczyzną.

Zaintrygowało mnie to „wewnętrzne przygotowanie” … zastanawiam się, czy chodziło o opanowanie nerwów, czy jakieś tajemnicze XIX wieczne afrodyzjaki?

Cytat:
Już w dyliżansie gdy usłyszała jego głęboki, a jednocześnie ciepły głos, ciarki przeszły jej po całym ciele. W ustach zaschło, a serce waliło jak młotem.

Jeśli sam głos wywołał aż takie wrażenie, to co się musiało z nią dziać, kiedy go ujrzała? Jakim cudem przeżyła spotkanie?

Cytat:
Jego męska sylwetka zawsze obleczona w czarny ubiór, który niewątpliwie dodawał mu mrocznego wyglądu. Ciemne, aksamitne włosy, współgrały z oliwkową cerą i oczami, które w świetle słońca mieniły się w różnych odcieniach od chłodnej szaro-zielonkawej barwy do ciepłego piwa. Czasami ciemniały kiedy patrzył na nią długim, powłóczystym spojrzeniem pełnym fascynacji i namiętności.

Poetyka i piękno tego opisu mnie również przyprawia o palpitacje serca. Cardiol będzie niezbędny

Cytat:
Dzisiaj miała ochotę uciec, schować się w mysią dziurę by nie widzieć więcej tego mężczyzny i nie rozdrapywać ran. A jednocześnie chciała schować się w jego silnych, męskich ramionach, dających przyjemne doznania. Ramiona, które zakleszczyły ją w morzu namiętności i dały błogie wrażenie prawdziwego szczęścia.

Ona jakaś niezdecydowana jest. To chce uciekać, to zakleszczać się w morzu namiętności

Cytat:
Poczuła nagle gniew. Na Adama. Za niesprawiedliwy osąd, kpinę w oczach, i zwątpienie.

Teraz z kolei ma do niego pretensję? Za co? Że podsumował to, co zobaczył? Skąd miał wiedzieć o planie Simona? Fakt, nie chciał słuchać jej wyjaśnień, ale … może na tyle poznał kobiety, że podejrzewał krętactwo?

Cytat:
Przed nim stanęła dziewczyna, która zmąciła mu dokumentnie spokój, skradła serce w górach, zraniła, spowodowała, że jego duszą targała od dwóch miesięcy cała paleta emocji od pożądania po złość …

Bidulek. Tak cierpi! I to przez Amandę! Cóż, sam chciał, sam wybrał, niech teraz męczy się z tą … paletą emocji

Cytat:
„Ależ ze mnie dureń”-Adam batożył się niemiłosiernie w myślach. Nie popisał się. Ale to wszystko przez zaskoczenie. Myślał, że czuł już tylko obojętność.

Jeszcze się własnoręcznie bidulek obatożył. W myślach co prawda, ale zawsze

Cytat:
-Amando, ruszamy. –stanął tuż przed dziewczyną rzucając sobą cień.
-Jaka szkoda. Takie piękne widoki. –westchnęła Amanda oparta o drzewo i uśmiechnąwszy się omiotła wzrokiem twarz Adama.
-Zasłoniłem je czy w tej chwili oglądasz?

Ma facet refleks i potrafi dobrze mówić

Cytat:
–Adam uniósł brew i kącik ust eksponując dołeczek w policzku.
-Jesteś niemożliwy. –roześmiała się perliście próbując wstać.

Mniemam, że z powodu atrakcyjnej ekspozycji była to nieudana próba powstania

Cytat:
Widział w nich niepewność pomieszaną z żarem. Usta jej zadrżały co Adam skrzętnie wykorzystał delikatnie całując dziewczynę.
Uśmiech zniknął z jego twarzy ustępując miejsca napięciu i pożądaniu. Oczy, w których było widać pewność i zdecydowanie niebezpiecznie pociemniały. Tym razem pocałunek był dłuższy i głębszy. Amanda położyła dłoń na ramieniu mężczyzny by następnie wsunąć ją w hebanowe, miękkie włosy mężczyzny. Adam całował dziewczynę powoli i niespiesznie. W końcu wypuścił ją z ramion i uśmiechnął się delikatnie jakby onieśmielony.

Trzeba przyznac, że umial wykorzystac okazję. Nawet dwa razy … aż prawie zaniemówiła!

Cytat:
-A ja omówiłem im potrawy hotelowej restauracji. –Hoss uśmiechnął się na wspomnienie obiadu.
-Może raczej pokazałeś? –Adama spojrzenie było lekko ironiczne.
-Jakbyś tam był. –Joe solidnie klepnął Hossa w brzuch. –Zeżarł połowę potraw Mary Hawkins.

Z pewnością Hoss jest autorytetem w sprawach kulinarnych

Cytat:
Za to mały Joe przedstawił klasyczny model adoratora w małym miasteczku na Dzikim Zachodzie.
-To znaczy? –Ben zmarszczył brwi podejrzliwie spoglądając na latorośl.
-To znaczy Pa, że mały Joe robił maślane oczy do córki pana Yeringhtona.
-Joe czy ty kiedykolwiek zmądrzejesz? To nasi goście. Nie chcę zniechęcić ich na wstępie.
-Pa nie wierzysz w moje zdolności?
-Otóż wierzę…niestety.

Joe jest mistrzem w nieco innej dziedzinie. Przynajmniej tak sądzi … chociaż … nie byłaby to zła para. Oni również do siebie pasują!

Cytat:
-Chociaż raz będę pierwszy. –Joe mrugnął okiem do Adama, który przysłuchiwał się z kamiennym wyrazem twarzy.
-Nie jesteś w jej typie. –niskim głosem powiedział obdarzając brata długim spojrzeniem.

No tak, Adam zachowuje się trochę jak pies ogrodnika … choć nie jestem wielką fanką Joe, to w tym przypadku trzymam za niego kciuki. Może mu się powiedzie?

Bardzo to się wszystko powikłało. Oni chcą być ze sobą, ale … mają wątpliwości. Wspominają to i owo, ale jakieś pretensje też wychodzą … nie wiem, jak z tego wybrną. W serialu Adam wyjechałby do San Francisco i przeczekał, ale w fanfiku pewnie Aga go nie puści. Nie jest fanką Joe, więc nie wróżę mu powodzenia w zalotach. No i co z Elizabeth? Simon pewnie też martwi się o swoją przyszłość … jeszcze jest sporo rzeczy do wyjaśnienia. Całość bardzo intrygująca i ciekawa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 10:31, 31 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:51, 31 Sie 2015    Temat postu:

Cytat:
Adam zacisnął szczęki powoli unosząc wzrok. Absolutnie nie dał po sobie poznać, że to nieplanowane spotkanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Ta jedna z wielu umiejętności, jaką było zachowanie opanowania w nieoczekiwanych sytuacjach, była bardzo przydatna i Adam miał ją wyćwiczoną do perfekcji.

Adam, jak zwykle uparty do granic możliwości. Opanowanie opanowane do granic możliwości. Nic mu nie drgnie … nawet oko mu nie drgnie.
Cytat:
Był zbyt oszołomiony by dokładnie sprecyzować emocje i odczucia jakie zawładnęły nim w tej chwili ale było ich sporo. Coś nim szarpało od środka. Na pewno zaskoczenie i mieszanina gniewu. Rozczarowanie, może frustracja? Czuł się również zraniony i oszukany. Jednocześnie poczuł dziwny ucisk w sercu, jakby skurcz bólu widząc pobladłą Amandę. Jej twarz wyraźnie nosiła ślady spowodowane ciągłym przeżywaniem śmierci Nancy. Miał ochotę ją wziąć w ramiona zanurzyć twarz w jej włosach i zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze.

Adam szarpany całą gamą emocji to to, co tygrysy lubią najbardziej, a poważnie mówiąc to zawsze dziwiło mnie do jakiego stopnia ludzie potrafią komplikować sobie życie. Adam przy całej swojej nadzwyczajności, niestety jest typowym mężczyzną. Zamiast wziąć Amandę w ramiona (na co przecież miał ochotę) to użala się na sobą.
Cytat:
-Dzień dobry… Amando. –starał się by jego głos brzmiał normalnie. -Jak…minęła podróż?
-Znośnie. –wyszeptała ledwie wydobywając głos.
-Cieszę się. –A spoglądając na ojca dziewczyny dodał. –Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa.

No, nie już większej głupoty nie mógł powiedzieć.
Cytat:
-Miło nam będzie gościć panienkę na ranczo. –Hoss uśmiechnął się łagodnie do Amandy.
-O tak bardzo miło. –mały Joe ucałował dłoń Amandy, a jego oczy wyrażały szczere zainteresowanie.
-Zjedzą panowie z nami obiad? Tylko się odświeżymy. –ojciec Amandy spojrzał na Adama.
-Dziękujemy, ale nie skorzystamy.
-Mów za siebie starszy bracie. –wtrącił szybko Hoss uśmiechnął się szeroko.

Tym razem to Hoss i Joe stanęli na wysokości zadania. A swoją drogą zdziwiłabym się, gdyby Hoss odmówił jedzonka. To nie byłoby w jego stylu.
Cytat:
Amanda sama nie wiedziała jakie uczucia ją zdominowały. Zatkało ją to niewątpliwie. Już w dyliżansie gdy usłyszała jego głęboki, a jednocześnie ciepły głos, ciarki przeszły jej po całym ciele. W ustach zaschło, a serce waliło jak młotem. Wszystko wróciło w ułamku sekundy. Jego męska sylwetka zawsze obleczona w czarny ubiór, który niewątpliwie dodawał mu mrocznego wyglądu. Ciemne, aksamitne włosy, współgrały z oliwkową cerą i oczami, które w świetle słońca mieniły się w różnych odcieniach od chłodnej szaro-zielonkawej barwy do ciepłego piwa. Czasami ciemniały kiedy patrzył na nią długim, powłóczystym spojrzeniem pełnym fascynacji i namiętności. Ale głos Adama zwrócił jej uwagę od początku. Głos, który słyszała przez dwa tygodnie… pełen ciepła, czułości, o niskiej barwie, intrygującym męskim brzmieniu, aż do dnia gdy jego głos stał się pełen goryczy, pogardy i wyrzutu.

Każdą zatkałoby i to jak! Amanda jest zakochana. To pewne. Przecież nie można się oprzeć TYM OCZOM. Oboje, ona i Adam, bardzo się męczą w tym gąszczu niedomówień, podejrzeń i żalu. Ale, jak dla mnie mogą się męczyć.
Cytat:
-Co się stało? –Amanda dostrzegła czujne spojrzenie Simona nad jej głową. Chciała odwrócić się, ale Simon zacisnął dłonie na jej przedramionach i pocałował.
-Co ty wyprawiasz? –zaskoczona Amanda drgnęła wciąż ściskając nóż w dłoniach.
-Martin patrzy.-szepnął jej do ucha Simon przesuwając ręce na łopatki Amandy, jedną z nich zanurzając we włosach na karku. -Módl się żeby tutaj nie podszedł.

I nie podszedł. Tylko, że przed Martinem szedł związany Adam i wszystko widział.

No, właśnie klasyczny przypadek. Adam wszystko widział, tylko, że jemu się tak wydaje. Amanda mimo wszystko powinna spróbować wyjaśnić mu, że to co zobaczył nie jest tym, o czym pomyślał. Prawdę mówiąc jestem rozdarta pomiędzy chęć natychmiastowego wyjaśnienia sytuacji pomiędzy A-A, a ich dalszym szarpaniem.
Cytat:
„Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa!” Cóż z idiotyczna uwaga!

I tu zgadzam się z tobą Adamie. Uwaga nie na miejscu i wyjątkowo głupia.
Cytat:
-Ja chyba też nie pamiętam. –Adam zbliżył twarz do twarzy dziewczyny i na chwilę zatrzymał się spoglądając w szmaragdowe oczy Amandy. Drugą dłoń oparł tuż nad ramieniem dziewczyny uniemożliwiając jej ewentualną ucieczkę. Amanda jednak nie zamierzała uciekać. Widział w nich niepewność pomieszaną z żarem. Usta jej zadrżały co Adam skrzętnie wykorzystał delikatnie całując dziewczynę.

Aga, udało Ci się pięknie, delikatnie ująć tę intymna chwilę. (głębokie westchnięcie … nie jeszcze nie omdlewam).
Cytat:
Hoss podrapał się w czubek głowy kręcąc głową. Adam był przystojny, inteligentny i opanowany. Wyglądał na pewnego siebie i kompetentnego. To było widać w jego postawie, ruchach. Jak przywódca stada. Hoss cenił go jako rozmówcę i stratega. Radził się go ufając jego osądom i instynktowi jak również zazdrościł urody i elokwencji. A przede wszystkim podziwiał.

Każdy z braci jest inny. Hoss nie powinien mieć kompleksów. Nie jest urodziwy – to prawda, ale za to ma całą masę innych zalet. Poza tym nie przypominam sobie, żeby Adam kiedykolwiek w złośliwy sposób dał Hossowi odczuć, że jest gorszy. Z Joe to inna sprawa.
Cytat:
-Chociaż raz będę pierwszy. –Joe mrugnął okiem do Adama, który przysłuchiwał się z kamiennym wyrazem twarzy.
-Nie jesteś w jej typie. –niskim głosem powiedział obdarzając brata długim spojrzeniem.
-O? A ty wiesz jaki jest jej typ? Już ją rozgryzłeś braciszku? A może to tylko zazdrość? - mały Joe mrugnął i wszedł do domu.
Adam westchnął. Wiedział co musi zrobić. Porozmawiać z ojcem nim mały Joe się wygłupi. Opowiedzieć wreszcie co wydarzyło się po drugiej stronie jeziora Tahoe.

Małemu Joe, jak widać spodobała się Amanda. Upatruję w tym sporych kłopotów. Ciekawa jestem rozmowy Adama z ojcem. Co i ile mu powie?


Aga, odcinek bardzo ciekawy. Spodobało mi się to w jaki sposób pokazałaś uczucia jakimi szarpani są Adam i Amanda. To, że miłość ich dopadła to jest pewne. Z każdym odcinkiem jestem coraz bardziej przekonana, że tych dwoje powinno być razem. Jednak będzie tak, jak zadecyduje autorka. W każdym razie mam nadzieję, że Adam będzie porządnie wytarmoszony nim wreszcie klęknie u stóp Amandy w wiadomym celu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:03, 31 Sie 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
chociaż … nie byłaby to zła para. Oni również do siebie pasują!

Joe i Amanda? dobra już mi przeszło...
ADA napisał:
..., a ich dalszym szarpaniem.

Coś tam będzie. Surprised

Koleżanki dziękuję za uzewnętrznienie się i "pragnienia" Wink Będą spełnione częściowo lub w całości. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:38, 01 Wrz 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Aga, bardzo się cieszę, że rozwiniesz wątek pięści. Very Happy Very Happy Pewnie, że lubię zdenerwowanego Adama. A ktoś nie lubi? On się tak twarzowo denerwuje i męczy. Very Happy Very Happy


Rozwijaj, rozwijaj. Może być zabawnie. Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:38, 02 Wrz 2015    Temat postu: ADA wyżej napisała: "nie przypominam sobie, żeby Adam k

ADA wyżej napisała: "nie przypominam sobie, żeby Adam kiedykolwiek w złośliwy sposób dał Hossowi odczuć, że jest gorszy."
W  "The Hayburner" Adam powiedział mu, że "jest mistrzem głupoty".

Adam, tarmoszony w jakikolwiek sposób, zawsze baaardzo mi się podoba 😉.
Retrospekcja - niby znamy rezultat, ale CO się naprawdę zdarzyło?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:16, 02 Wrz 2015    Temat postu:

Masz rację Lucy, ale Adam był wtedy wściekły na Hossa i musiał jakoś odreagować. Ot, taki nic nie znaczący drobiazg Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 20:19, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
Nie chcę brać w tym udziału.-Simon potarł nerwowo czoło.
-Od kiedy to postanowiłeś wstąpić na ścieżkę cnoty? –Martin zmrużył oczy.

Zdarza się najlepszym zboczyć z raz obranej ścieżki
Cytat:
Simon tobie się chyba pomieszało we łbie. –Martin przyciągnął brata i szepnął przez zaciśnięte szczęki. – To złoto! Nie kilka marnych dolarów. Chyba się teraz nie wycofasz?

Tylko… czy dla złota warto aż tak wiele ryzykować?
Cytat:
Jesteśmy złodziejami Martin. Nie mordercami.

Taak… wcieleniem niewinności
Cytat:
-Postaramy się nikogo nie zabić. –skrzywił się Martin.
-Tam będzie twój brat Thimoteus. Nie rusza cię to? –Simon spojrzał na blondyna.
-Oczywiście, że tak. To mój brat. –parsknął Thimoteus ściągając elegancko i z namaszczeniem rękawice.
-Bierzesz pod uwagę, że zginie? –Simon był zdziwiony zachowaniem Langforda.
-Biorę. Taka cena bogactwa.

Thimoteus jest człowiekiem obrzydliwym. Mam nadzieję, ze mu to złoto stanie kołkiem.
Cytat:
Nie-u-za-sad-nio-ne po-czu-cie wi-ny. –wolno cedził słowa Thimoteus mrużąc oczy.

Trudne pojęcie, wymaga powtórzenia…
Cytat:
-Jak podoba się paniom okolica? –Thimoteus zatarł dłonie i rozluźniony podszedł do kobiet pytając o samopoczucie.

Gad jeden… gdzie te jelenie zbrukane w soku leśnych owoców?
Cytat:
Serce waliło mu jak młotem. Spojrzał w okienko celi, przez kraty którego zaglądało wschodzące słońce. Usiadł nieco uspokojony. To tylko koszmar. Oparł łokcie na kolanach i zanurzył dłoń w kasztanowe włosy.

Obudzić się w więziennej celi niby nic przyjemnego…ale jak widać są gorsze więzienia
Cytat:
Chociaż Cartwright nigdy nie nazwał Simona tchórzem ten właśnie się tak czuł. W chwilę po tym jak zdradził plany Martina i Thimoteusa Adamowi tuż po tym jak Martin strzelił do Gregory'ego co zrobił Simon? Simon wyciągnął broń i wymierzył w plecy Adama.

Można się było pogubić w tym wszystkim
Cytat:
Był mięczakiem, a jedyne co przyszło mu do głowy to grać na zwłokę. Do dziś prześladuje go wzrok zaskoczonego Adama, przerażone oczy Elizabeth, Amandy i Kathleen. Nawet Nancy była zaskoczona.

Surowa samoocena
Cytat:
Jesteś bardzo dzielna Elizabeth.
-Pierwszy szok minął, ojciec ma na szczęście niegroźną ranę. –westchnęła Elizabeth.
-Jesteś dziwnie spokojna jak na…
-Jak na panienkę z dobrego domu? Mylisz się Simonie. Jestem na granicy histerii, ale muszę być silna.

Jak widać… panowie maja problemy z odczytywaniem niestandardowych reakcji kobiecych Smile
Cytat:
-Simon przyszedł adwokat i pan Wadenheim. –brzęk kluczy wyrwał Simona z morza wspomnień .

Oby ten adwokat był dobry
Cytat:
Adam od rana załatwiał sprawy w mieście. Podjął gotówkę na wypłaty dla robotników, zakupy w sklepie i odbiór dodatkowych pił. Mimo iż byli gotowi do pracy od tygodnia, Adam wolał być przygotowany na ewentualne niespodzianki. Był oszczędny, ale był również realistą. Wiedział, że piły mogą ulec stępieniu, pęknięciu, a to mogło opóźnić prace.

A potem tępe i zniszczone piły można przerobić na… coś innego Very Happy
Cytat:
Trochę czasu spędził u telegrafisty, odebrał pocztę, wysłał dwa telegramy, uzgodnił warunki pracy z kolejnymi chętnymi drwalami. W międzyczasie wstąpił do hotelowej restauracji coś zjeść.

Podsumowując; spędził pracowite przedpołudnie
Cytat:
Ten smarkacz ma już siedemnaście lat Tom. –kobieta spojrzała na męża.
-Powinnaś mnie wspierać Helen. Po czyjej jesteś stronie?

Problemy wychowawcze zawsze i wszędzie Very Happy
Cytat:
Jeden wymachując butelką whisky trafił przypadkiem kumpla, a ten zaskoczony padł na ziemię drąc się jak opętany: „Jestem ranny Krwawię! Jestem ranny!”.

Urocza scenka rodzajowa…
Cytat:
Od początku zostali wciągnięci w ich grę. Jako liczna grupa z kobietami nie wzbudzali podejrzeń ewentualnego patrolu. W odpowiednim momencie Martin wraz z kompanami mieli się odłączyć i napaść na konwój. Nie przewidzieli jednego. Gregory podsłuchał ich, ale został zdemaskowany i nim dotarli do obozu na chwilę przed tym jak Adam zawiązał sojusz z Simonem, Gregory był już więźniem, a Simon wyciągnął broń i wymierzył w plecy Adama. Tak więc sytuacja przedstawiała się beznadziejnie.

Gra grą… ale to się naprawdę można pogubić Shocked
Cytat:
-A moją córkę…. –ojciec Amandy spojrzał intensywnie na Adama. -… chyba pan już zna.

Jak delikatnie…

Aga ciekawy, długi odcinek, dużo przemyśleń bohaterów… sporo się wyjaśniło, ale dużo jeszcze nas czeka Very Happy Dobrze się czyta, zwłaszcza, że intryga jest skomplikowana ale logiczna i spójna Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 20:35, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
Adam zacisnął szczęki powoli unosząc wzrok. Absolutnie nie dał po sobie poznać, że to nieplanowane spotkanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Ta jedna z wielu umiejętności, jaką było zachowanie opanowania w nieoczekiwanych sytuacjach, była bardzo przydatna i Adam miał ją wyćwiczoną do perfekcji.

W sumie to dziki zachód Very Happy niespodzianek to oni mieli wiele Very Happy
Cytat:
Na pewno zaskoczenie i mieszanina gniewu. Rozczarowanie, może frustracja? Czuł się również zraniony i oszukany.

Adam, jak na mężczyznę przystało nie daje po sobie poznać targających nim emocji
Cytat:
Mogą państwo z łaski swojej wziąć bagaże? –głos woźnicy przerwał niezręczną ciszę.

A tu się rozgrywają takie ważne emocjonalnie chwile – a ten o bagażach Rolling Eyes
Cytat:
Niewielkie, schludne, bez ekstrawagancji, ale dające uczucie przytulnych i zacisznych. Miłe dla oka ciepłe barwy ścian komponowały się z meblami z ciemnego drewna. O dodatki w pokojach jak firany, ręczniki czy pościel dbała żona Toma Hawkinsa, Mary, gdyż o ile Tom doskonale dawał sobie radę z prowadzeniem hotelu oraz z przyległą do niego restauracją absolutnie nie miał pojęcia o urządzaniu wnętrz.

To stanowili zgrany duet Very Happy
Cytat:
Włosy nie chciały współpracować.

Stan znany każdemu
Cytat:
Mimo iż upięła je w luźny kok pojedyncze kosmki wydostały się na kark i skroń.

Jak kok był luźny to nie dziwota…
Cytat:
Nie spodziewała się zobaczyć go dzisiaj. Sądziła, że jutro wymówi się bólem głowy i w związku z tym będzie miała więcej czasu na wewnętrzne przygotowanie się do spotkania z tym mężczyzną. Tymczasem życie napisało zgoła inny scenariusz. Amanda sama nie wiedziała jakie uczucia ją zdominowały. Zatkało ją to niewątpliwie.

Zwięzłe podsumowanie targających ją emocji Very Happy
Cytat:
Co się stało? –Amanda dostrzegła czujne spojrzenie Simona nad jej głową. Chciała odwrócić się, ale Simon zacisnął dłonie na jej przedramionach i pocałował.
-Co ty wyprawiasz? –zaskoczona Amanda drgnęła wciąż ściskając nóż w dłoniach.
-Martin patrzy.-szepnął jej do ucha Simon przesuwając ręce na łopatki Amandy, jedną z nich zanurzając we włosach na karku. -Módl się żeby tutaj nie podszedł.

I nie podszedł. Tylko, że przed Martinem szedł związany Adam i wszystko widział. A potem kiedy miała mu powiedzieć o planie Simona…

Widać nie tylko słowa są źródłem nieporozumień Laughing
Cytat:
Adam zwymyślał siebie. Choć w myślach. Przed nim stanęła dziewczyna, która zmąciła mu dokumentnie spokój, skradła serce w górach, zraniła, spowodowała, że jego duszą targała od dwóch miesięcy cała paleta emocji od pożądania po złość, a on wydusił z siebie kilka idiotycznych zdań! „Ależ ze mnie dureń”-Adam batożył się niemiłosiernie w myślach. Nie popisał się. Ale to wszystko przez zaskoczenie. Myślał, że czuł już tylko obojętność.

W ciągu dwóch miesięcy? Obojętność?
Cytat:
Tym razem pocałunek był dłuższy i głębszy. Amanda położyła dłoń na ramieniu mężczyzny by następnie wsunąć ją w hebanowe, miękkie włosy. Adam całował dziewczynę powoli i niespiesznie. W końcu wypuścił ją z ramion i uśmiechnął się delikatnie jakby onieśmielony. Odsunął się na tyle by Amanda mogła się prześliznąć się obok niego oszołomiona, zaróżowiona. Adam stał przez chwilę nadal oparty o drzewo, wpatrzony w dziewczynę, po czym westchnąwszy ruszył za nią nakładając zdecydowanych ruchem kapelusz.

Para ma o czym myśleć… i to nie tylko o przykrych rzeczach
Cytat:
Adam był przystojny, inteligentny i opanowany. Wyglądał na pewnego siebie i kompetentnego. To było widać w jego postawie, ruchach. Jak przywódca stada. Hoss cenił go jako rozmówcę i stratega. Radził się go ufając jego osądom i instynktowi jak również zazdrościł urody i elokwencji. A przede wszystkim podziwiał.

Zrobiło mi się nieco żal Hossa… biedak wiecznie na drugim miejscu
Aga, czekam na ciąg dalszy Very Happy Ciekawa jestem jak bezwzględna dla Joe może być Amanda Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:55, 04 Wrz 2015    Temat postu:

senszen napisał:

A potem tępe i zniszczone piły można przerobić na… coś innego Very Happy

Shocked ciekawe kto jest bardziej oszczędny Ty czy Adam? Laughing
senszen napisał:

Jak kok był luźny to nie dziwota…

Laughing Laughing Laughing może jej się łapki trzęsły...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:58, 13 Wrz 2015    Temat postu:

* * * *
w sumie na rozluźnienie trochę taki ckliwy kawałek
* * * *

Świt przywitał Cartwrightów szybko i zapowiadał wizję ciężkiej pracy. Nim Hoss otworzył oczy, zanim do jego nozdrzy dotarł zapach jajecznicy na bekonie, usłyszał brzęk talerzy pośpiesznie rozkładanych przez Hop Singa. Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Wiedział, że za chwilę czeka go uczta cielesna. Chiński kucharz nie zniósłby gdyby któryś z domowników opuściłby dom bez śniadania. Z pewnością przygotuje im również spore drugie śniadanie. I na pewno przypomni o obiedzie. Hoss odchylił kołdrę i wstał walcząc z białą, męską koszulą w zieloną kratę sięgającą do kostek. Ziewnął rozpościerając ramiona próbując przy okazji rozciągnąć mięśnie, wciągając również zapach świeżego pieczywa. Mały Joe sprawnie wyskoczył z łóżka żwawo i podszedłszy do lustra przeczesał dłonią włosy. Fryzura idealnie utrzymująca się cały dzień wyglądała teraz jak gniazdo dla ptaków. Włożył w poranną toaletę więcej wysiłku niż zwykle w dzień powszechni mamiąc się wizją jego końca, który zamierzał spędzić w towarzystwie świeżo poznanej damy. Musi uwijać się jak w ukropie by nie być posądzonym o lenistwo i mieć wolne popołudnie. Pogwizdując jakąś wesołą melodię opuścił pokój. Adam zacisnął powieki kiedy promienie słońca oświetliły mu twarz. Chciał zatrzymać resztki snu, w którym wraz ze światłem wpadającym do pokoju rozmazywała się twarz Amandy. Całkowicie wybudzony wstał i podszedł do komody, na której stała miska z zimną wodą i biały ręcznik złożony na czworo. Adam spojrzał w lustro i przejechał dłonią po twarzy. Uznawszy, że zarost jest ledwie widoczny i nie wymaga jeszcze golenia zanurzył dłonie w misce i nabrał świeżej wody. Chwila wahania i dłońmi rozprowadził jednym chluśnięciem wodę po twarzy. W tej chwili otrzeźwiał zupełnie. Ręcznikiem otarł resztki wody z twarzy, torsu karku i końcówek włosów. Krótkim spojrzeniem ocenił uczesanie i wyrównawszy dłonią niedoskonałości wyjął z szafy pełnej czarnych koszul jedną z nich i narzucił ją podchodząc do okna. Zastanawiał się nad tym co nieuniknione. Rozmowa. Z nią. Nie bardzo wiedział jak przebiegnie ich spotkanie, do którego niewątpliwie dojdzie. Zażądać wyjaśnień? Wyjaśniać? Nieważne Cokolwiek to znaczy. Czuł się dziwnie spokojny i nawet zadowolony. Jakby wstąpiła w niego wiara, nowe siły, nadzieja. Amanda jest tutaj i to jest najważniejsze. Ma szansę z nią porozmawiać. „Ale najpierw praca.” –Adam potrząsnął głową i ruszył na dół.
Ben siedział przy stole z filiżanką w dłoni. Czekał na synów oddając się jeszcze na chwilę własnym rozmyślaniom. W dużej mierze były poświęcone kilku sprawom naraz. Myślał swoim pierworodnym synu. O tym czy fakt iż Adam był mimowolnym świadkiem śmierci Nancy, będzie miało jakikolwiek wpływ na współpracę z pośrednikami. Czy pan Yeringhton jest lub będzie uprzedzony do nich wszystkich? Napięcie i nieporozumienia wynikające z braku oczyszczającej rozmowy nie sprzyjała robieniu interesów. Ben postanowił porozmawiać z panem Yeringhtonem na osobności. Miał powody przypuszczać, że Adam coś czuje do Amandy. Upewniła go o tym wieczorna rozmowa z synem. Ben zakładał, że ojciec Amandy nie jest głupcem i potrafi wyciągać wnioski z zachowania swojej córki. Z pewnością znał ją dobrze i jeśli jeszcze nie powiązał faktów, te wkrótce będą widoczne jak na dłoni. Ben zasugerował Adamowi, że zainteresowanie Amandą wynika w głównej mierze z braku innych kobiet na szlaku. Elizabeth Wadenheim nie liczył. Skoro córka Gregory’ego nie wpadła Adamowi w oko podczas ich pobytu w Ponderosie, raczej nie było możliwości by nastąpiło to w przyszłości. Adam zakochiwał się rzadko, ale od razu. Dziewczyna musiała wpaść mu w oko podczas pierwszego spotkania. A kiedy to już nastąpiło Adam wpadał jak śliwka w kompot. Potrafił w jednej chwili zmienić plany, porzucić wszystko i poświęcić się wybrance. „Tak było przypadku Reginy.” –Ben zmarszczył czoło próbując przypomnieć sobie dokładnie kiedy jego latorośl ruszyła za wybranką oczarowana jej urodą, przymiotami umysłu i siłą charakteru. „Albo córka Aarona Kaufmanna.” –Ben uśmiechnął się na wspomnienie nieobliczalnej ilości zakupów jakie Adam był skłonny robić by mieć pretekst do spotkań z dziewczyną. Teraz było podobnie. Więc kiedy Ben zasugerował zauroczenie wymuszone niejako sytuacją, Adam wyprowadził ojca z błędu mówiąc o zwróceniu uwagi na tę dziewczynę zanim dowiedział się, że będą podróżować razem. Benowi nie bardzo podobała się ta nieco skomplikowana sytuacja. Zależało mu na kontrakcie. Los zrządził, że wszystko mocno mogło się pogmatwać. A Adam powiedział tyle ile chciał i zakończył temat zaciskając szczęki tak iż drgnął mu mięsień twarzy. W taki charakterystyczny, nieprzejednany. A potem podszedł do kominka i oparł dłoń o gzyms kominka i wsadziwszy drugą do kieszeni zapatrzył się w ogień. Ben znał ten zacięty wyraz twarzy, tę pozę aż nadto. To oznaczało definitywny „Koniec rozmowy”. Tak więc Ben musiał zadowolić się skąpym wyznaniem syna. Wiedział, że w tych sprawach Adam potrafił być uparty i jeśli zawładnęły nim jakieś uczucia to czepiły się jego duszy i umysłu niczym przysłowiowy rzep psiego ogona.
-Witaj Pa.–Hoss sięgnął po półmisek z gorącą jajecznicą i nim usiadł zdążył nałożyć sporą porcję.
-Hm? –Ben spojrzał na syna zamyślonym wzrokiem.
-O czym myślisz Pa? –mały Joe sadowiąc się za stołem niemal z kanapką w buzi spojrzał na zmarszczone czoło ojca
-Zastanawiam się czy…-Ben otrząsnął się. –…mój najmłodszy syn o wszystkim pamiętał.
-Pa, to jasne jak słońce. Wszystko jest na miejscu. Piły, łańcuchy, siekiery, rozwieraki, gwoździe, młotki, sznury…
-Pa, chyba za późno na egzaminowanie Joe w przeddzień prac.- Adam roztrzepał pewnym ruchem serwetkę i położył na udzie. –Obóz drwali jest w pełni przygotowany. Możesz być tego pewien.
-Jestem synu, zwłaszcza kiedy ty to mówisz. –Ben uśmiechnął się. –Dzisiaj zaczyna się dla nas czas wytężonej pracy chłopcy. To tylko dwa miesiące w tym roku. Jeśli się sprawdzimy zapewnimy sobie przedłużenie kontraktu wiosną.
-Pa, bardziej już gotowi nie będziemy.
-Myślicie, że prace się już zaczęły. –Ben spojrzał na zegar znad talerza.
-Jeff McPhail jest doświadczonym drwalem. Jednym z najlepszych. Od kilkunastu lat nie robi nic innego. A do tego ma zdolności przywódcze. Ludzie go słuchają.
-Gdzie go znalazłeś?
-Tam gdzie ty na pewno nie szukałeś Joe. –Adam roześmiał się widząc zdumione spojrzenie brata. -A tak poważnie Jeff pracował w Meine na wschodzie kraju dla największych odbiorców drewna. Ale tam dobre drewno się powoli kończy, więc chętni masowo przybywają tym razem do nas, na zachód. Jeff to nieoszlifowany diament wśród drwali. Zna się na drzewie. Wie jakie wybierać. Tak więc jestem pewien, że nim dotrzemy na miejsce usłyszymy sygnał gwizdacza i trzask pierwszej spadającej sosny u naszych stóp.
-Mnie najbardziej raduje kuchnia.-Hoss przerwał aby przełknąć spory kęs szynki. –Jest w pełni wyposażona. Sam o to zadbałem. Jest przenośny piec, stoły, krzesła, zapasy produktów co najmniej na pół roku, zatrudniłem świetnego kucharza. Stek-palce lizać.
-Hoss my mamy doglądać prac, a nie stołować się w stołówce drwali. –Adam parsknął wycierając kącik ust chusteczką.
-Pa, może trzeba zatrudnić Hop Singa przy wyrębie, to znaczy przy kuchni. –poprawił się mały Joe.- Jeśli Hoss wyje wszystkie zapasy żywności, drwale jak nic się zbuntują.
-Hop Singa zostawmy w naszej kuchni. –Ben odsunął krzesło. –Do roboty chłopcy.
-Adam, omal nie zapomniałem. –Ben złapał syna za ramię. –Miałem uregulować rachunek u Steva, ostatnio brakuje mu płynności finansowej. Do tej pory nie przeszkadzało mu regulowanie płatności raz na miesiąc, ale…
-… okoliczni ranczerzy mieli ciężkie lato. –wszedł mu w słowo Adam. –Rozumiem Pa. Najpierw pojadę do miasta.-Adam wstał odkładając ściereczkę. -To się nawet dobrze składa. -mruknął juz do siebie.

* * * *

Jeremy Bradford stał przed lustrem i długo przyglądał się swoim baczkom. Paul Benson miejscowy fryzjer z dziesięcioletnim stażem zaintrygowany czekał na opinię klienta.
-Myślę, że prawy baczek jest o 1/8 in* za długi. Postaraj się albo nici z napiwku. –Jeremy rozsiadł się w fotelu i strzepnął niewidzialny pyłek z mankietu.
Paul był zaskoczony. Żaden klient nie czepiał się do tej pory takich drobiazgów. Ręka mu drżała kiedy zbliżał się do twarzy klienta. Ten nie ułatwiał mu sprawy, zwłaszcza kiedy obrócił nagle głowę w bok.
-Byłby pan tak uprzejmy nie ruszać się. –zaczął Paul.
-Nie teraz. –Jeremy machnął ręką i podszedł do okna przyglądając się jeźdźcowi który zatrzymał się tuż przed hotelem i zaczął szperać przy siodle. Od razu rozpoznał Adama Cartwrighta. Jeremy patrzył na niego ponurym spojrzeniem. Niepokoił go ten Cartwright. Nie wiedział dlaczego. Było w nim coś władczego, pewnego siebie. Nie brakowało mu ogłady, ujmujący, kulturalny, niby odprężony i pełen lekkiej rezerwy. Lecz w spojrzeniu Cartwrighta dostrzegł coś jeszcze. Czujność i przenikliwość. Skupienie i koncentracja. Miał z nim styczność przy podpisywaniu umowy w San Francisco. To był jeden z pięciu kontraktów samodzielnie przeprowadzonych przez Jeremy’ego. Pamiętał ekscytację jaka towarzyszyła jego pierwszym krokom w interesach ojca. Adama Cartwrighta zobaczył tuż przed spotkaniem. Rozmawiał z ojcem Amandy, który w pierwotnej wersji miał poprowadzić pertraktacje. Jeremy usłyszał strzępek rozmowy. Adam wyraził współczucie z powodu śmierci Nancy, a ten przerwał i powiedział, że nie chciałby aby wydarzenia z udziałem jego córek miały wpływ na rozmowy i powierzył całkowicie omówienie warunków umowy Jeremy’emu. Dodał jednak, że rozmowa między nimi jest nieunikniona.
„Oczywiście, panie Yeringhton” Adam uścisnął dłoń ojca Amandy i Jeremy’ego, który właśnie nadszedł. Adam dał się poznać jako twardy przeciwnik, ale rzetelny, pewny siebie i wiarygodny. Nie miał podstaw obawiać się go. O ile nie znał go zbyt dobrze i nie był pewny co o nim myśleć- tak do końca- wiedział jedno. Znał Amandę. I widział jej reakcję na widok tego mężczyzny. Cartwright nie zdradził się nawet jednym gestem, miną czy spojrzeniem zobaczywszy Amandę. Ale Amanda tak. Jeremy widział policzki dziewczyny mieniące się to bladością to zaróżowieniem. Już dawno nie była tak ożywiona. Wiedział jedno. Musi ją dzisiaj przycisnąć i uzyskać twierdzącą odpowiedź na pytanie zadane trzy miesiące temu.
-Panie Bradford? –Paul niezdecydowany stał z brzytwą w ręku.
-Później. –Jeremy odprowadzał spojrzeniem Carwrighta, który skierował swoje kroki do banku niedaleko hotelu. Jeremy wyszedł rzuciwszy z brzękiem monetę na stół i rozglądając się na boki szybkim krokiem przemierzył ulicę. W okamgnieniu podjął decyzję. Wszedł po schodach i zatrzymał się przed drzwiami pokoju Amandy. Zawahał się i w końcu energicznie zapukał.
-Mogę wejść na chwilę Amando?
-Przecież właśnie schodzimy na śniadanie. –Amanda zmarszczyła brwi.
-Wolałbym zamienić słowo bez obecności twojego ojca.
-No dobrze….wejdź. –Amanda szerzej otworzyła drzwi wpuszczając Jeremy’ego.
-Amando trzy miesiące temu zadałem ci pytanie. –zaczął bez wstępów zamykając drzwi. –Nie sądzisz, że zbyt długo trzymasz mnie w niepewności.
-Jeremy….-westchnęła Amanda. –Wiesz, że chwila nie jest odpowiednia.
-Nigdy nie jest. –spojrzał na nią zniecierpliwiony. –Wtedy byłaś zaskoczona, potem śmierć Nancy, a teraz?
-Dobrze. –Amanda nabrała powietrza i spojrzała intensywnie na mężczyznę. –Moja odpowiedź brzmi „Nie”
-Słucham? –Jeremy’ego zatkało. –Jak to „Nie”?
-Prosiłeś więc odpowiadam.-Amanda zmarszczyła brwi.
-Trzy miesiące temu nie byłaś pewna, a teraz bez skrupułów wbijasz mi nóż w serce?

-Jeremy bardzo cię lubię, zawsze lubiłam, ale żywię do ciebie wyłącznie sympatię.
-Trzy miesiące temu nie byłaś pewna.
-Teraz jestem.
-Zastanów się Amando. Poczekam jeśli potrzebujesz więcej czasu.
-Nie potrzebuję więcej czasu Jeremy.
-Wtedy nie byłaś pewna. –Jeremy podszedł do dziewczyny i spojrzał w twarz.
-Ale teraz jestem. Myślę, że wiedziałam od początku.
-Ale nasi ojcowie marzyli o tym ślubie.
-Więc niech się pobiorą.
-Amando kpisz sobie ze mnie?
-A co mam robić? Żądasz odpowiedzi, a kiedy ją otrzymujesz nie akceptujesz jej.
-To twoje ostatnie słowo?
-Innej odpowiedzi nie będzie.–Amanda spojrzała z poczuciem winy na mężczyznę.
-Co się zmieniło? –Jeremy chwycił dłoń dziewczyny. –Co?
-Zdałam sobie sprawę, że nie chcę tylko być Jeremy. Chcę przeżyć….coś.
-Mówisz bzdury Amando. Mogę zapewnić ci dostanie życie, spokojne pełne wygód…
-Nie o to chodzi Jeremy. –przerwała Amanda.
-A o co Amando? –Jeremy nieświadomie ściskał nadgarstek coraz bardziej.
-Jeremy to boli. –Amanda spojrzała ze zaskoczona na zbielałe palce zaciskające się wokół nadgarstka.
-To przez niego prawda?- Jeremy przyciągnął ją niebezpiecznie blisko. Oczy mężczyzny przyjęły niebezpieczną barwę.
-Puść. –przez zaciśnięte zęby syknęła próbując się uwolnić. Jeremy bezceremonialnie wpił się krótko i zachłannie w jej usta po czym oderwał równie szybko.
-Masz szczęście Amando, że jestem dżentelmenem. –wypuścił ją z ramion dość szorstko i wyszedł trzaskając drzwiami.

Amanda stała na środku pokoju i patrzyła na drzwi z mieszaniną gniewu i oszołomienia. Nieświadomie ściskała nadgarstek. Jeremy przestraszył ją. Nigdy nie widziała go zagniewanego, a już na pewno nie słyszała jego podniesionego głosu. A już to co zrobił nie mieściło jej się w głowie. Nie takiego Jeremy’ego znała. Stała tak minutę może dwie ignorując ciche pukanie. Usta paliły ją. Czuła niechęć i niesmak. Oddychała szybko próbując uspokoić oddech i zapanować nad zbierającym płaczem. W końcu kiedy z jej piersi wyrwało się szloch drzwi otworzyły się gwałtownie i Amanda mimowolnie odskoczyła z cichym krzykiem.
-Amando? –Adam rozejrzał się błyskawicznie po pokoju a jego dłoń bezwiednie zawędrowała na kaburę. Widząc tylko dziewczynę zamknął szybko drzwi i chwycił dziewczynę za ramiona. –Wszystko w porządku?
-Adam? –dziewczyna dokumentnie zaskoczona zamrugała szybko powiekami. –Myślałam…myślałam…-Amanda przygryzła wargę zażenowana zdarzeniem sprzed kilku minut.
-Kto ci to zrobił? –Adam nie spuszczał oczu z nadgarstka dziewczyny.
-Nikt. –próbowała schować rękę za plecy, ale Adam był szybszy. Schwycił go i zerknąwszy na niego spojrzał w oczy dziewczyny zaciskając szczęki. Amandzie przeszedł mimowolny dreszcz po plecach. Znała ten mimowolny skurcz mięśni policzka. Nadgarstek palił jak diabli, ale nie od ścisku Jeremy’ego. Tym razem ciepłe palce dłoni Adama rozpaliły jej zmysły. Mimo wszystko nie chciała aby dostrzegł jakie wrażenie na niej zrobił.
-Adamie nie warto. Już po wszystkim. –zacięty wyraz twarzy dziewczyny mówił wszystko.
-Amando…-Adam pokręcił głową głową i delikatnie się uśmiechnął. –Zjawiam się zawsze kiedy płaczesz. Może najwyższa pora byś pozwoliła sobie pomóc? – po czym przyciągnął ją delikatnie do siebie i przytulił. Adam westchnął kiedy poczuł, że Amanda się nie opiera i zwiększył uścisk. Oplótł ją ramionami jak tylko mógł. Zamknął oczy wdychając zapach jej włosów. Pachniały jaśminem, jak zawsze. Amanda objęła klatkę piersiową Adama tuląc się do niego całą sobą. Słyszała jego przyspieszone, ale mocne bicie serca. Czuła się bezpiecznie jak nigdy przed spotkaniem tego mężczyzny ani nigdy potem. Chciała tak stać bez końca.

* * * *
*1/8 in=3 mm


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 20:25, 14 Wrz 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:11, 13 Wrz 2015    Temat postu:

A ja takie trochę ckliwe opowiadania bardzo lubię. Very Happy Jutro wkleję komentarz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 23:11, 13 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 12 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin