Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cierpki smak opętania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:05, 28 Sie 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Aga, nie poddawaj się! Mnie zajęło chyba pół opowiadania przekonywanie was, że India i Candy do siebie pasują... i patrz, udało się Laughing

A dlaczego nie mieliby pasować? nie pamiętam protestów ... co najwyżej wzmianki o przeszłości Candy'ego Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 13:10, 28 Sie 2015    Temat postu:

a ja pamiętam Very Happy
Cytat:
z dobrych, rzetelnych, ciekawych opisów wnoszę jednak ... a raczej utrzymuję, że ... India pasuje do Adama a Marie do Candy'ego. Zdecydowanie. Nawet ta altruistyczna postawa Marie też mi do Candy'ego bardziej pasuje ... wszak on miał bardzo dobre serduszko i również był gotów do poświęceń dla innych. A India? ... wszystkie jej cechy, jakimi ją obdarzyłaś pasują właśnie do Adama, przy Candym one ... jakby "zgrzytają"


Laughing

Tak więc Aga, pisz, dla mnie Amanda i Adam do siebie pasują Very Happy Elizabeth jest dla Adama za młoda i zbyt niewinna Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 13:12, 28 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:25, 28 Sie 2015    Temat postu:

Bo India ma dobry charakter i mnóstwo zalet. Poza tym Candy to facet z charakterem i dobry człowiek ... a Agusia wybrała dla młodej, niewinnej dziewczyny faceta z kryminalną przeszłością ... i więziennymi perspektywami!
India rzeczywiście pasowała do Adama, ale i Candy był dobrym kandydatem, choć mniej atrakcyjnym. Moim zdaniem oczywiście.
Simon nie jest dobrym typem dla Elizabeth. O ile związek (ewentualny) Amandy i Adama można wytłumaczyć opętaniem ... mam nadzieję chwilowym, o cierpkim smaku Rolling Eyes to trudno mówić o związku Eli i Simona. On sam o sobie mówił, że jest złodziejem, choć przed popełnieniem morderstwa się bronił ... Może nie chciał nikogo zabijać, bo taki humanista z niego był ... może kalkulował, że za kradzież pójdzie siedzieć, a za morderstwo będzie wisieć!
Nie wiem, czy Elizabeth jest zbyt niewinna dla Adama? A dla Simona jest w sam raz? Dlaczego wszyscy ... prawie wszyscy wpychają biednemu Adasiowi kobiety "z przeszłością"? Może tak dla odmiany jakąś bez burzliwej przeszłości los, a raczej autorka fanfika go obdarzy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 13:32, 28 Sie 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:55, 29 Sie 2015    Temat postu:

Z jaką przeszłością? To są kobiety z charakterem li tylko i jedynie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:39, 29 Sie 2015    Temat postu:

Aga! Ty piszesz i Ty decydujesz ... ja mogę jedynie sobie cichutko "pogdybać" ... może i kobiety z charakterem (choć ja dostrzegam charakter raczej w Elizabeth, niż w Amandzie lub jej siostrze) ... ale ten tytuł ... i kto będzie przeżuwał ten cierpki smak? iKogo i co opęta? Martwię się o Adasia ... chyba znów przejdzie tarmoszenie jestestwa Sad Cóż, na pociechę pewnie zostawisz mu ... Amandę Rolling Eyes Biedaczek Sad

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 10:40, 29 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:15, 29 Sie 2015    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:29, 29 Sie 2015    Temat postu:

To nie piśniesz, kiedy ciąg dalszy?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 14:32, 29 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:35, 29 Sie 2015    Temat postu:

Jutro wieczorem....chyba, że się wyrobię to może dzisiaj późno w nocy. Rolling Eyes jednak w Twoim wypadku Cardiol....rozumiesz. Wink tak mi wypominałaś tego szopa pracza, że zmusiłaś mnie do ckliwych kawałków. Laughing

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 14:36, 29 Sie 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:00, 29 Sie 2015    Temat postu:

Aga napisał:
– To złoto! Nie kilka marnych dolarów. Chyba się teraz nie wycofasz?
-Nie zdradzę was, ale…
-Słucham? –Thimoteus powoli podniósł zimny wzrok. –A myślałeś o tym?
-Oczywiście, że nie.
-Simon do diabła! –Martin potrząsnął bratem. – Nie czas na wahanie. Tam jest tylko sześcioro ludzi. Każda para rąk…
-Żołnierzy Martin. –przerwał Simon i wyrwawszy się gładził nerwowo poły kamizelki. –A to znaczna różnica. Nie mam zamiaru zginąć…ani zabić.

Simon jasno się zdeklarował, co jest nie na rękę Martinowi i Thimoteusowi. Czuję, że będą kłopoty. Zwłaszcza Thimoteus mnie niepokoi. Sad

Aga napisał:
-Jesteśmy złodziejami Martin. Nie mordercami.
-Postaramy się nikogo nie zabić. –skrzywił się Martin.

Nigdy nie wiadomo, jak potoczą się wypadki. Zazwyczaj pojawiają się nieprzewidziane trudności i ginie ktoś przypadkowy. Confused

Aga napisał:
-Bierzesz pod uwagę, że zginie? –Simon był zdziwiony zachowaniem Langforda.
-Biorę. Taka cena bogactwa. –lekko odpowiedział Thimoteus.
-Zabiłbyś własnego brata?
-Ja nie. Przecież to mój brat. Martin to zrobi. Tylko w razie potrzeby

Przeraża mnie ten człowiek. Shocked

Aga napisał:
-Pewnie to jest to. Zgłupiał na punkcie baby dlatego zamiast myśleć głową rządzą nim portki.
-Jej w to nie mieszaj. –Simon odtrącił dłoń Thomoteusa i nabrał powietrza, próbując ukryć emocje.

Thimoteus poznał już słabą stronę Simona – jego zainteresowanie Elizabeth i z pewnością nie omieszka tej informacji wykorzystać. Surprised

Aga napisał:
-W porządku Gregory. –Thimoteus nabrał powietrza i uśmiechnął się promiennie.

Prawdziwy z niego kameleon. Mam nadzieję, że on też ma słabe strony. Rolling Eyes

Aga napisał:
Chociaż Cartwright nigdy nie nazwał Simona tchórzem ten właśnie się tak czuł. W chwilę po tym jak zdradził plany Martina i Thimoteusa Adamowi tuż po tym jak Martin strzelił do Gregory'ego co zrobił Simon? Simon wyciągnął broń i wymierzył w plecy Adama. Wiedział, że nie jest w stanie strzelić do brata. Nie wiedział czy byłby w stanie zabić Thimoteusa.

Brak mi słów …

Aga napisał:
-Jesteś bardzo dzielna Elizabeth.
-Pierwszy szok minął, ojciec ma na szczęście niegroźną ranę. –westchnęła Elizabeth.
-Jesteś dziwnie spokojna jak na…
-Jak na panienkę z dobrego domu? Mylisz się Simonie. Jestem na granicy histerii, ale muszę być silna. Rodzice i tak martwią się wystarczająco. Poza tym…Adam powiedział mi o waszej rozmowie.-Elizabeth spojrzała na mężczyznę.

Elizabeth zaskoczyła mnie tak samo jak Simona. Zachowuje się tak, jakby się nic nie stało. Nie ma żalu do mężczyzny? Shocked

Aga napisał:
-Jesteś realistą. Oceniłeś sytuację i wyciągnąłeś wnioski. Gdybyś się zawahał stracilibyśmy sojusznika. Wiem, że jesteś dobrym człowiekiem Simonie.

Bardzo pozytywna ocena, zważywszy na zachowanie Simona. To chyba miłość, skoro tak usprawiedliwia i wybiela jego zachowanie. Confused

Aga napisał:
-Nie strzelę do brata.
-Nikt nie każe ci strzelać. Mamy ich tylko obezwładnić.
-Nigdy nie przeciwstawiłem się bratu.
-Najwyższa pora Simon.

Ta rozmowa wiele wyjaśnia. Simon nigdy nie miał własnego zdania, był bezwolnym narzędziem, które czasem się buntowało, ale zaraz ulegało namowom brata. Rolling Eyes Czas odciąć pępowinę.

Aga napisał:
–Nie dotykaj mnie. –Adam zdołał chwycić nadgarstek Amandy mimo więzów.

Adam, jak widać, ma giętkie palce i nawet skrępowane dłonie nie przeszkadzają mu w ulubionej czynności. Wink

Aga napisał:
-Czy kiedy Simon trzymał cię w ramionach godzinę temu mówiłaś mu to samo?
-Widziałeś? –Amanda zbladła.
-Widziałem.
-To nie tak. –Amanda zwilżyła wargi.
-A jak Amando? –Adam był bezlitosny. –Zaprzeczysz?
-Nie, ale…
-Nie całował cię?
-Nie. Przytulił, a to dlatego, że…
-Nie pogrążaj się Amando. –Adam pokręcił z politowaniem głową.

Politowanie? Mnie się wydaje, że to po prostu zazdrość. Smile

Aga napisał:
Simona i Elizabeth dzieliło wszystko, a łączyła silna sympatia, może nawet zauroczenie, ale czy miłość? „Trudno powiedzieć”. Adam nie widział szans dla nich

Czas pokaże, co z tego wyniknie, choć przyszłość tej pary jest pod znakiem zapytania. Question

Aga napisał:
Po akcji z szopem praczem kiedy, trzymał roztrzęsioną Amandę w ramionach, poczuł się szczęśliwy, potrzebny, oszołomiony, podniecony, zdziwiony natłokiem odczuć. Mnóstwo emocji jak na niego towarzyszyło mu w tej chwili. Może to jej nieco zadziorny charakter? Odwaga? Uroda to niewątpliwe. Satysfakcja kiedy odtrącała adorację Thimoteusa? Bawiło go kiedy Amanda dziękowała za pomoc Thimoteusowi niezmiennym zwrotem. „Poradzę sobie sama”. Thimoteus wyglądał za każdym razem jakby przeżuwał przekleństwo w ustach, albo miał go trafić jasny gwint. I ten jej zadziorny wyraz twarzy.

Adamowi niewątpliwie spodobała się Amanda, niemal pod każdym względem. Nie ma co zaprzeczać, jest pod jej urokiem, targają nim takie emocje, że widać to gołym okiem. Smile

Aga napisał:
Adam zamarł. Tego kompletnie się nie spodziewał. Mimo iż nie dał po sobie poznać miał wrażenie jakby ktoś obuchem przywalił mu w łeb. Sekundę później stanęła przed nim blada i mocno zmieszana Amanda Yerinhgton.

To się nazywa wejście Exclamation

Moim zdaniem, Amanda pasuje do Adama. Oboje są sobą bardzo zainteresowani, ale w wyniku niedomówień kiełkujące uczucie zostało na razie zgniecione w zarodku. Widzę jednak przed nimi szansę, choć z pewnością nie będzie łatwo … i o to chodzi. Very Happy Co do Elizabeth, to nie widzę jej w związku ani z Adamem, ani z Simonem. Nie pasuje ani do jednego, ani do drugiego. Poza tym widać jak na dłoni, że Adam nic do niej nie czuje. Ona przypomina mi Sheilę z odcinka „My Brother’s Keeper”. Miła dziewczyna, ale Adam nie był zainteresowany. Serce nie sługa, rozum nie ma tu nic do rzeczy.

Aga, jestem ciekawa dalszego ciągu, zwłaszcza rozmowy Adama i Amandy, bo mam nadzieję, iż takową szykujesz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:34, 29 Sie 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Elizabeth zaskoczyła mnie tak samo jak Simona. Zachowuje się tak, jakby się nic nie stało. Nie ma żalu do mężczyzny?

Myślę, że spory wpływ na jej zachowanie miał stoicki spokój Adama. Wink I wiara w Simona...może przesadna, ale ...
Mada napisał:
... jestem ciekawa dalszego ciągu, zwłaszcza rozmowy Adama i Amandy, bo mam nadzieję, iż takową szykujesz.

Mada idzie mi jak krew z nosa, jeśli nie gorzej...włączyło mi się rozwlekanie i teraz będę dzielić włos na czworo Mad Mad do rozmowy dojdzie, ale....(westchnięcie) olaboga sama nie wiem kiedy. Surprised
dzięki za ciekawe uwagi, które również pomogą wykrystalizować kolejny fragment. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 17:14, 29 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:30, 29 Sie 2015    Temat postu:

* * * *
...jak po grudzie... Rolling Eyes

* * * *

Adam zacisnął szczęki powoli unosząc wzrok. Absolutnie nie dał po sobie poznać, że to nieplanowane spotkanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Ta jedna z wielu umiejętności, jaką było zachowanie opanowania w nieoczekiwanych sytuacjach, była bardzo przydatna i Adam miał ją wyćwiczoną do perfekcji. Był zbyt oszołomiony by dokładnie sprecyzować emocje i odczucia jakie zawładnęły nim w tej chwili ale było ich sporo. Coś nim szarpało od środka. Na pewno zaskoczenie i mieszanina gniewu. Rozczarowanie, może frustracja? Czuł się również zraniony i oszukany. Jednocześnie poczuł dziwny ucisk w sercu, jakby skurcz bólu widząc pobladłą Amandę. Jej twarz wyraźnie nosiła ślady spowodowane ciągłym przeżywaniem śmierci Nancy. Miał ochotę ją wziąć w ramiona zanurzyć twarz w jej włosach i zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze. Chciał zapytać ją o wiele rzeczy, a jedyne na co się zdobył to podanie ręki i delikatne zmarszczenie brwi. Jakby z musu wydukał coś na kształt przywitania.

-Dzień dobry… Amando. –starał się by jego głos brzmiał normalnie. -Jak…minęła podróż?
-Znośnie. –wyszeptała ledwie wydobywając głos.
-Cieszę się. –A spoglądając na ojca dziewczyny dodał. –Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa.
-Nie chciałem zostawiać córki samej. Po śmierci Nancy….-Matthew przerwał jakby w gardle coś mu stanęło.
-Tak…bardzo mi przykro. –Adam puścił dłoń Amandy i przygryzł wargę.
-Mogą państwo z łaski swojej wziąć bagaże? –głos woźnicy przerwał niezręczną ciszę.
-Tak oczywiście. –Jeremy drgnął i schylił się po pierwszą walizę.
-Pomożemy. –Hoss niczym duch pojawił się obok Adama.
-Państwo pozwolą. To mój brat Hoss, a to nasi goście…. –Adam dokonał prezentacji.
-…i Joseph. –mały Joe podszedł i skłonił się lekko, a oczy zabłysły mu na widok dziewczyny.
-Miło nam będzie gościć panienkę na ranczo. –Hoss uśmiechnął się łagodnie do Amandy.
-O tak bardzo miło. –mały Joe ucałował dłoń Amandy, a jego oczy wyrażały szczere zainteresowanie.
-Zjedzą panowie z nami obiad? Tylko się odświeżymy. –ojciec Amandy spojrzał na Adama.
-Dziękujemy, ale nie skorzystamy.
-Mów za siebie starszy bracie. –wtrącił szybko Hoss uśmiechnął się szeroko.
-Właśnie. –przytaknął mały Joe. –Pomożemy wnieść bagaże i spotkamy się z państwem w restauracji.
-Jedzenie tutaj jest smaczne i podają dokładki. –wtrącił Hoss targając dwie walizki i przytrzymując plecami drzwi hotelu.
-Dołączy pan? –Jeremy zlustrował Adama.
-Państwo wybaczą, ale mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Do zobaczenia jutro. –Adam uścisnął dłoń Matthew i rzuciwszy okiem na Amandę, której skinął lekko głową ruszył w kierunku Sporta. Walczył z sobą by się nie odwrócić. Miał wrażenie, że czuje na plecach wzrok dziewczyny.

* * * *

Pokoje na piętrze zadowoliły gusta gości. Niewielkie, schludne, bez ekstrawagancji, ale dające uczucie przytulnych i zacisznych. Miłe dla oka ciepłe barwy ścian komponowały się z meblami z ciemnego drewna. O dodatki w pokojach jak firany, ręczniki czy pościel dbała żona Toma Hawkinsa, Mary, gdyż o ile Tom doskonale dawał sobie radę z prowadzeniem hotelu oraz z przyległą do niego restauracją absolutnie nie miał pojęcia o urządzaniu wnętrz.
Amanda siedziała przed toaletką i patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Włosy nie chciały współpracować. Mimo iż upięła je w luźny kok pojedyncze kosmki wydostały się na kark i skroń. Amanda westchnęła i wsunęła jeden z nich za ucho, jednocześnie zagarniając nieco na bok gęstą grzywkę, która ułożyła się miękką falą nad czołem dziewczyny. Odłożyła powoli szczotkę na toaletkę i podeszła do okna. Oparła się dłońmi o parapet i zamknęła oczy. Turkot kół powozów, skrzypienie desek, stukot końskich kopyt i dźwięk ostróg przechodzących kowbojów wyciszył ją nieco i uspokoił. Westchnęła analizując po raz kolejny sytuację z udziałem Adama Cartwrighta. Nie spodziewała się zobaczyć go dzisiaj. Sądziła, że jutro wymówi się bólem głowy i w związku z tym będzie miała więcej czasu na wewnętrzne przygotowanie się do spotkania z tym mężczyzną. Tymczasem życie napisało zgoła inny scenariusz. Amanda sama nie wiedziała jakie uczucia ją zdominowały. Zatkało ją to niewątpliwie. Już w dyliżansie gdy usłyszała jego głęboki, a jednocześnie ciepły głos, ciarki przeszły jej po całym ciele. W ustach zaschło, a serce waliło jak młotem. Wszystko wróciło w ułamku sekundy. Jego męska sylwetka zawsze obleczona w czarny ubiór, który niewątpliwie dodawał mu mrocznego wyglądu. Ciemne, aksamitne włosy, współgrały z oliwkową cerą i oczami, które w świetle słońca mieniły się w różnych odcieniach od chłodnej szaro-zielonkawej barwy do ciepłego piwa. Czasami ciemniały kiedy patrzył na nią długim, powłóczystym spojrzeniem pełnym fascynacji i namiętności. Ale głos Adama zwrócił jej uwagę od początku. Głos, który słyszała przez dwa tygodnie… pełen ciepła, czułości, o niskiej barwie, intrygującym męskim brzmieniu, aż do dnia gdy jego głos stał się pełen goryczy, pogardy i wyrzutu.
Amanda otworzyła oczy i zmarszczyła brwi jakby chciała odegnać niechciany obraz. Usiadła na łóżku i zatopiła się ponownie w myślach. Dzisiaj miała ochotę uciec, schować się w mysią dziurę by nie widzieć więcej tego mężczyzny i nie rozdrapywać ran. A jednocześnie chciała schować się w jego silnych, męskich ramionach, dających przyjemne doznania. Ramiona, które zakleszczyły ją w morzu namiętności i dały błogie wrażenie prawdziwego szczęścia. I poczucie bezpieczeństwa. Coś co utraciła. Tam. Amanda wzięła głęboki oddech. Poczuła nagle gniew. Na Adama. Za niesprawiedliwy osąd, kpinę w oczach, i zwątpienie. Wtedy na polanie gdy wszystkie karty zostały odkryte Adam ją zaskoczył i nie dał możliwości wyjaśnień.

-Amando mam plan. –Simon złapał dziewczynę za ramiona i spojrzał z napięciem w oczy. –Dam ci nóż. W nocy uciekniesz.
-Zwariowałeś? Jak to sobie wyobrażasz Simon? Ja?
-Kiedy będę miał wartę z Martinem odwrócę jego uwagę i umożliwię ci ucieczkę. Do rana zdążysz dotrzeć do doliny Lake Valley.
-Nie trafię.
-Trafisz Amando. Kiedy przetniesz strumień Trout Creek będziesz niemal na miejscu. Powiesz wszystko Anthony’emu Langfordowi.
-A jeśli ich tam nie ma? Nie pomyślałeś o tym?
-Są.- Simon wyciągnął nóż i niemal siłą wetknął w dłoń.
-Simon niech pójdzie Adam. Jest silny, szybki i zwinny.
-Dobrze wiesz, że mężczyzn pilnuje Martin na zmianę z Thimoteusem. Nie wiem czy to przypadek czy mi nie ufają, ale nie zamierzam dawać im okazji do podejrzeń.
-Dlaczego ja?
-Oni uważają was za słabe panienki, pozwalają na większą swobodę.
-Idź do Adama. Powiedz mu o wszystkim.
-Jak to sobie wyobrażasz Amando? Ciągle nas obserwują. Jestem na celowniku. Nie śmiem nawet do niego podejść.
-Ale ja mogę. Dam mu nóż rewolwer i Bóg wie co jeszcze.
-Sam nie wiem Amando. –Simon westchnął.
-Co się stało? –Amanda dostrzegła czujne spojrzenie Simona nad jej głową. Chciała odwrócić się, ale Simon zacisnął dłonie na jej przedramionach i pocałował.
-Co ty wyprawiasz? –zaskoczona Amanda drgnęła wciąż ściskając nóż w dłoniach.
-Martin patrzy.-szepnął jej do ucha Simon przesuwając ręce na łopatki Amandy, jedną z nich zanurzając we włosach na karku. -Módl się żeby tutaj nie podszedł.


I nie podszedł. Tylko, że przed Martinem szedł związany Adam i wszystko widział. A potem kiedy miała mu powiedzieć o planie Simona…
-Córeczko jesteś gotowa? –pukanie do drzwi i głos ojca wyrwały Amandę z zamyślenia.

* * * *

Adam zsiadł z konia i stanąwszy w lekkim rozkroku splótł dłonie z tyłu wciąż trzymając lejce. Wpatrywał się przez chwilę nieruchomo w delikatnie falujące jezioro Tahoe. „Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa!” Cóż z idiotyczna uwaga! Adam zwymyślał siebie. Choć w myślach. Przed nim stanęła dziewczyna, która zmąciła mu dokumentnie spokój, skradła serce w górach, zraniła, spowodowała, że jego duszą targała od dwóch miesięcy cała paleta emocji od pożądania po złość, a on wydusił z siebie kilka idiotycznych zdań! „Ależ ze mnie dureń”-Adam batożył się niemiłosiernie w myślach. Nie popisał się. Ale to wszystko przez zaskoczenie. Myślał, że czuł już tylko obojętność. Kiedy nie widzi się zbyt długo kogoś łatwiej sobie wmówić brak uczuć. Mylił się. Nie lubił utraty kontroli nad emocjami. Myślał, że wybił sobie Amandę z głowy. Widać jednak nie. W końcu zaczerpnął powoli powietrza, puścił lejce i usiadł pod sporych rozmiarów skałą, opierając się o nią plecami, przedtem zrywając po drodze źdźbło wysokiej trawy, która znalazła sobie idealne warunki do rozwoju w cieniu głazu. Adam podparty łokciem na kolanie westchnął oglądając wilgotne źdźbło mieniącego się w refleksach słońca jakby tam szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania. W końcu odrzucił niedbale trawę i znieruchomiał wpatrując się w słabo widoczne odległe góry z powodu gęstej mgły. Mgła…

-Amando, ruszamy. –stanął tuż przed dziewczyną rzucając sobą cień.
-Jaka szkoda. Takie piękne widoki. –westchnęła Amanda oparta o drzewo i uśmiechnąwszy się omiotła wzrokiem twarz Adama.
-Zasłoniłem je czy w tej chwili oglądasz? –Adam uniósł brew i kącik ust eksponując dołeczek w policzku.
-Jesteś niemożliwy. –roześmiała się perliście próbując wstać.

Adam wyciągnął dłoń i pomógł dziewczynie wstać przytrzymując ją drugą ręką w łokciu.
Jego oczy, które przybierały odcienie od szaro-zielonkawego po ciepły brąz, teraz przyjęły ciemną, nieco mroczną barwę, od której Amandzie załomotało serce. Nie chciała się zdradzić, więc pilnie zaczęła otrzepywać czekoladową sztruksową spódnicę, poprawiając przy okazji szeroki pas. Adam z rozbawieniem patrzył na te czynności. Wiedział, że skrywały inne emocje. Kiedy Amanda zaczęła poprawiać mankiety jasnobrązowej bluzki, zgrabnie opinającej jej smukłe ciało, wpuszczonej w spódnicę Adam zaczął się śmiać.
-Co? -Amanda pytająco spojrzała na mężczyznę.
-Nic. -Adam uśmiechał się uroczo.-Thimoteus pękłby z zazdrości gdyby to widział. –parsknął Adam unosząc brew, mając w oczach rozbawienie.
-A dlaczego to panie Cartwright.
-Nie usłyszałem…”Poradzę sobie sama” panno Yeringhton.–Adam uniósł kącik ust ukazując rozbrajający dołeczek.
-Thimoteus to nadęty bubek, który myśli, że kobiety to słabe istoty, a każda z nich całe życie czeka tylko na jego usłużne ramię.
-Mnie kobiety też czasem mówią, ze jestem nadęty.- Adam ściągnąwszy kapelusz przeciągnął dłonią po włosach. W końcu zaczął obracać w dłoniach rondo kapelusza.
-To niemożliwe. –Amanda oparła się plecami o drzewo tuż za sobą. Nie bardzo wiedząc co zrobić z rękoma w końcu dotknęła nimi chropowatej kory.
-Możliwe. –Adam zrobił krok do przodu i zrobił minę niewiniątka.
-Czyżbym wyczuła nutę rozżalenia panie Cartwright? –Amanda uśmiechnęła się, a jej oczy pojaśniały.
-Absolutnie nie. Odpowiesz mi na pytanie Amando? –Adam zbliżył się o kolejny krok. W końcu trzymając go oparł się dłonią nad głową Amandy.
-Nie pamiętam o co pytałeś. –Amanda bawiła się rogiem piaskowej bandany przewiązanej luźno na szyi.
-Ja chyba też nie pamiętam. –Adam zbliżył twarz do twarzy dziewczyny i na chwilę zatrzymał się spoglądając w szmaragdowe oczy Amandy. Drugą dłoń oparł tuż nad ramieniem dziewczyny uniemożliwiając jej ewentualną ucieczkę. Amanda jednak nie zamierzała uciekać. Widział w nich niepewność pomieszaną z żarem. Usta jej zadrżały co Adam skrzętnie wykorzystał delikatnie całując dziewczynę.
-Chyba…powinniśmy już iść. –szepnęła Amanda gdy tylko odzyskała władzę nad głosem.
-Taaa…..-westchnął Adam podnosząc powoli dłoń do ucha dziewczyny. Uśmiechnął się czule wsuwając za ucho Amandy niesforny kosmyk włosów, który wydostał się mimo upiętych włosów. Wsunął ciepłą dłoń na szyję Amandy kciukiem muskając kość policzkową dziewczyny. Uśmiech zniknął z jego twarzy ustępując miejsca napięciu i pożądaniu. Oczy, w których było widać pewność i zdecydowanie niebezpiecznie pociemniały. Tym razem pocałunek był dłuższy i głębszy. Amanda położyła dłoń na ramieniu mężczyzny by następnie wsunąć ją w hebanowe, miękkie włosy. Adam całował dziewczynę powoli i niespiesznie. W końcu wypuścił ją z ramion i uśmiechnął się delikatnie jakby onieśmielony. Odsunął się na tyle by Amanda mogła się prześliznąć się obok niego oszołomiona, zaróżowiona. Adam stał przez chwilę nadal oparty o drzewo, wpatrzony w dziewczynę, po czym westchnąwszy ruszył za nią nakładając zdecydowanych ruchem kapelusz.


Adam wstał i otrzepał spodnie. Pogłaskał po pysku Sporta i płynnym ruchem dosiadł go niemal równocześnie skręcając wprawo. Niemal galopem ruszył z miejsca w stronę domu.
Słonce jeszcze nie zaszło, ale wyraźnie chyliło się ku linii horyzontu gdy na podwórze wtoczył się wóz z małym Joe i Hossem. Obaj zeskoczyli i zaczęli rozładowywać towar. Hoss wszedł do stajni i zrzucił worek na ziemię. Kiedy wyszedł w oddali dostrzegł Adama rozmawiającego z jakimś mężczyzną. W czerwonym świetle zachodzącego słońca mocno barczysta sylwetka doświadczonego drwala, co najmniej wyższego o głowę od Adama różniła się od dobrze zbudowanej, ale proporcjonalnej sylwetki Adama. Jeff Parkinson był raczej niedźwiedziowaty, o szerokich ramionach sprawiał wrażenie nieco ociężałego co mogło zmylić przeciwnika. Jedną ręką podparty na biodrze patrzył na najstarszego syna Bena Cartwrighta. Drugą machał co jakiś czas jakby to miało mu pomóc skrystalizować myśli, które chciał przekazać. Adam słuchał w skupieniu z założonymi rękoma pocierając co jakiś czas szczękę i potakując rozmówcy. Co jakiś czas wtrącał jakąś uwagę machając przy tym rzadko od niechcenia dłonią. Hoss podrapał się w czubek głowy kręcąc głową. Adam był przystojny, inteligentny i opanowany. Wyglądał na pewnego siebie i kompetentnego. To było widać w jego postawie, ruchach. Jak przywódca stada. Hoss cenił go jako rozmówcę i stratega. Radził się go ufając jego osądom i instynktowi jak również zazdrościł urody i elokwencji. A przede wszystkim podziwiał.

-Co tak stoisz? –mały Joe klepnął brata solidnie w bark machając jednocześnie zbliżającemu się Adamowi..
-Jestem głodny. –Hoss zmarszczył brwi i pomasował brzuch.
-Dopiero jedliśmy.
-Nie za późno chłopcy. –Ben wyszedł z domu. –Jutro zabieramy się ostro do pracy.
-Cztery godziny temu. –westchnął Hoss.
-Pa my już zaczęliśmy. Prawda Hoss? - mały Joe wypiął dumnie pierś . –Nawiązywaliśmy odpowiednie relacje z pośrednikami.
-A ja omówiłem im potrawy hotelowej restauracji. –Hoss uśmiechnął się na wspomnienie obiadu.
-Może raczej pokazałeś? –Adama spojrzenie było lekko ironiczne.
-Jakbyś tam był. –Joe solidnie klepnął Hossa w brzuch. –Zeżarł połowę potraw Mary Hawkins.
-Przynajmniej goście wiedzą czego się spodziewać po lokalnej kuchni. –Hoss zrobił niewinną minę. –Za to mały Joe przedstawił klasyczny model adoratora w małym miasteczku na Dzikim Zachodzie.
-To znaczy? –Ben zmarszczył brwi podejrzliwie spoglądając na latorośl.
-To znaczy Pa, że mały Joe robił maślane oczy do córki pana Yeringhtona.
-Joe czy ty kiedykolwiek zmądrzejesz? To nasi goście. Nie chcę zniechęcić ich na wstępie.
-Pa nie wierzysz w moje zdolności?
-Otóż wierzę…niestety. –Ben objął ramieniem beniaminka i roześmiał się wtórującemu Hossowi.
-Chociaż raz będę pierwszy. –Joe mrugnął okiem do Adama, który przysłuchiwał się z kamiennym wyrazem twarzy.
-Nie jesteś w jej typie. –niskim głosem powiedział obdarzając brata długim spojrzeniem.
-O? A ty wiesz jaki jest jej typ? Już ją rozgryzłeś braciszku? A może to tylko zazdrość? - mały Joe mrugnął i wszedł do domu.

Adam westchnął. Wiedział co musi zrobić. Porozmawiać z ojcem nim mały Joe się wygłupi. Opowiedzieć wreszcie co wydarzyło się po drugiej stronie jeziora Tahoe.

* * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 17:56, 30 Sie 2015, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 19:06, 29 Sie 2015    Temat postu:

Jakoś nie widać za bardzo tych problemów z pisaniem Very Happy Tych dwoje co prawda myśli i cierpi i rozpamiętuje... ale czyta się to dobrze Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:00, 29 Sie 2015    Temat postu:

Cierpi ich urażona duma ... jest to forma udręki ... jakoś wytrzymują ... Ciekawe. Pogodziłam się z koncepcją Agusi i staram dostrzec pozytywy w Amandzie ... pożyczę okulary od sąsiadki ... za lupę mogą robić Wink
Skomentuję jutro ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:17, 29 Sie 2015    Temat postu:

Alleluja!!! to znaczy... jak miło.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 20:20, 29 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:10, 30 Sie 2015    Temat postu:

Aga napisał:
Adam zacisnął szczęki powoli unosząc wzrok. Absolutnie nie dał po sobie poznać, że to nieplanowane spotkanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Ta jedna z wielu umiejętności, jaką było zachowanie opanowania w nieoczekiwanych sytuacjach, była bardzo przydatna i Adam miał ją wyćwiczoną do perfekcji.

Tak … umiejętność przydatna, praktyczna … Człowiek zamienia się w głaz. Neutral

Aga napisał:
Miał ochotę ją wziąć w ramiona zanurzyć twarz w jej włosach i zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze. Chciał zapytać ją o wiele rzeczy, a jedyne na co się zdobył to podanie ręki i delikatne zmarszczenie brwi. Jakby z musu wydukał coś na kształt przywitania.

Cóż za sprzeczność uczuć i zachowań. Na zewnątrz kamienna maska, w środku kipiący wulkan.

Aga napisał:
-…i Joseph. –mały Joe podszedł i skłonił się lekko, a oczy zabłysły mu na widok dziewczyny.
-O tak bardzo miło. –mały Joe ucałował dłoń Amandy, a jego oczy wyrażały szczere zainteresowanie.

Joe, zdaje się, ma zamiar wejść Adamowi w paradę. I bardzo dobrze, Adasiowi przydadzą się dodatkowe bodźce. Very Happy Może wreszcie zrozumie, co czuje i czego tak naprawdę pragnie. Joe też mógłby przy okazji nabić sobie guza lub nadziać się na pięść starszego brata. Wink

Aga napisał:
-Jedzenie tutaj jest smaczne i podają dokładki. –wtrącił Hoss targając dwie walizki i przytrzymując plecami drzwi hotelu.

I jak tu nie skorzystać? Rozumiem Hossa doskonale …

Aga napisał:
-Państwo wybaczą, ale mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Do zobaczenia jutro. –Adam uścisnął dłoń Matthew i rzuciwszy okiem na Amandę, której skinął lekko głową ruszył w kierunku Sporta. Walczył z sobą by się nie odwrócić. Miał wrażenie, że czuje na plecach wzrok dziewczyny.

Adam na razie się boczy. Mam nadzieję, że nie będzie się zachowywał (za przeproszeniem) jak wiejski burak. Rolling Eyes

Aga napisał:
Już w dyliżansie gdy usłyszała jego głęboki, a jednocześnie ciepły głos, ciarki przeszły jej po całym ciele. W ustach zaschło, a serce waliło jak młotem. Wszystko wróciło w ułamku sekundy.

Amanda zakochała się na amen. Ponowne spotkanie z Adamem wprawiło ją w stan oszołomienia, co jest jak najbardziej zrozumiałe.

Aga napisał:
Poczuła nagle gniew. Na Adama. Za niesprawiedliwy osąd, kpinę w oczach, i zwątpienie. Wtedy na polanie gdy wszystkie karty zostały odkryte Adam ją zaskoczył i nie dał możliwości wyjaśnień.

Czyli jednak Adam się nie spisał, zaślepiła go zazdrość, uprzedzenia, domysły. Będzie mu głupio, jak pozna prawdę - bo sądzę, że kiedyś do tego dojdzie.

Aga napisał:
-Co się stało? –Amanda dostrzegła czujne spojrzenie Simona nad jej głową. Chciała odwrócić się, ale Simon zacisnął dłonie na jej przedramionach i pocałował.
-Co ty wyprawiasz? –zaskoczona Amanda drgnęła wciąż ściskając nóż w dłoniach.
-Martin patrzy.-szepnął jej do ucha Simon przesuwając ręce na łopatki Amandy, jedną z nich zanurzając we włosach na karku. -Módl się żeby tutaj nie podszedł.
I nie podszedł. Tylko, że przed Martinem szedł związany Adam i wszystko widział.

Widział i wyciągnął błędne wnioski. Sad

Aga napisał:
„Nie spodziewaliśmy się dodatkowego gościa!” Cóż z idiotyczna uwaga! Adam zwymyślał siebie. Choć w myślach. Przed nim stanęła dziewczyna, która zmąciła mu dokumentnie spokój, skradła serce w górach, zraniła, spowodowała, że jego duszą targała od dwóch miesięcy cała paleta emocji od pożądania po złość, a on wydusił z siebie kilka idiotycznych zdań! „Ależ ze mnie dureń”-Adam batożył się niemiłosiernie w myślach. Nie popisał się.

Tak, męcz się, człowieku, męcz. Może w końcu zaczniesz myśleć, zadawać pytania, a przede wszystkim słuchać.

Aga napisał:
-Jaka szkoda. Takie piękne widoki. –westchnęła Amanda oparta o drzewo i uśmiechnąwszy się omiotła wzrokiem twarz Adama.
-Zasłoniłem je czy w tej chwili oglądasz? –Adam uniósł brew i kącik ust eksponując dołeczek w policzku.

To już szczyt zarozumialstwa połączony – rzecz jasna – z poczuciem humoru. Cool

Aga napisał:
-Thimoteus pękłby z zazdrości gdyby to widział. –parsknął Adam unosząc brew, mając w oczach rozbawienie.
-A dlaczego to panie Cartwright.
-Nie usłyszałem…”Poradzę sobie sama” panno Yeringhton.–Adam uniósł kącik ust ukazując rozbrajający dołeczek.

Adam może być z siebie dumny. Ma niewątpliwą przewagę nad Thimoteusem. Jest się z czego cieszyć, zwłaszcza, że Amanda uważa tego typa za „nadętego bubka”.

Aga napisał:
-Taaa…..-westchnął Adam podnosząc powoli dłoń do ucha dziewczyny. Uśmiechnął się czule wsuwając za ucho Amandy niesforny kosmyk włosów, który wydostał się mimo upiętych włosów. Wsunął ciepłą dłoń na szyję Amandy kciukiem muskając kość policzkową dziewczyny. Uśmiech zniknął z jego twarzy ustępując miejsca napięciu i pożądaniu. Oczy, w których było widać pewność i zdecydowanie niebezpiecznie pociemniały. Tym razem pocałunek był dłuższy i głębszy. Amanda położyła dłoń na ramieniu mężczyzny by następnie wsunąć ją w hebanowe, miękkie włosy mężczyzny. Adam całował dziewczynę powoli i niespiesznie. W końcu wypuścił ją z ramion i uśmiechnął się delikatnie jakby onieśmielony. Odsunął się na tyle by Amanda mogła się prześliznąć się obok niego oszołomiona, zaróżowiona. Adam stał przez chwilę nadal oparty o drzewo, wpatrzony w dziewczynę, po czym westchnąwszy ruszył za nią nakładając zdecydowanych ruchem kapelusz.

Piękna scena i magiczny pocałunek. Adam ma … ciekawe wspomnienia, bardzo wyraziste. Very Happy Very Happy

Aga napisał:
Adam westchnął. Wiedział co musi zrobić. Porozmawiać z ojcem nim mały Joe się wygłupi. Opowiedzieć wreszcie co wydarzyło się po drugiej stronie jeziora Tahoe.

Chyba powinien też ostrzec młodszego brata, aby nie ważył się wkraczać na jego teren.

Aga, odcinek wyszedł Ci świetnie. Czasem to, co idzie jak z kamienia, okazuje się cennym materiałem. Wink Podobają mi się wszystkie sceny z Adamem i Amandą. Powietrze aż trzeszczy od emocji, gdy są obok siebie. Very Happy

Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 15:11, 30 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 11 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin