Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The Auld Sod - moja wersja
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:47, 02 Paź 2013    Temat postu: The Auld Sod - moja wersja

Hoss wychodził właśnie z domu, kiedy zauważył, że na podwórko wjeżdżają ojciec z braćmi i prowadzą byka.
-Tato, masz gościa. – powiedział Hoss, kiedy jego ojciec zsiadał z konia. -Gościa? – Joe ciekawy był, kto przyjechał.
-Ty, pomożesz mi w stajni. – Hoss spojrzał znacząco na Joe, po czym zaczął ciągnąć go w jej kierunku.
-Najpierw chce zobaczyć tego gościa? – Joe nalegał.
-Mowy nie ma, albo mi pomożesz, albo powiem ojcu jaki z ciebie pracuś. – i spojrzał znacząco na studnię, w której o mało co się nie utopił.
Joe doskonale wiedział, co miał tam naprawić, ale jakoś specjalnie mu się do tego nie śpieszyło. A wolał raczej, żeby ojciec się nie dowiedział od Hossa, że tego nie zrobił, bo będzie straszna awantura, a to również mu się nie uśmiechało. Więc posłusznie pomaszerował za bratem.
Kiedy Hoss i Joe w najlepsze pracowali w stajni, jak burza do niej wtargnął Adam.
-Hoss, Hoss! – krzyczał Adam.
-Pali się, czy co? Nie musisz tak krzyczeć. – wyjrzał Hoss zza boksu. -Tata chce z nami rozmawiać. Mówi, że to bardzo ważne. – powiedział Adam do brata.
-Widziałeś ją? – zapytał Hoss.
-Tak. – odpowiedział Adam.
-A wiesz jaka będzie reakcja Joe jak ją zobaczy? – zapytał ponownie Hoss.
-O czym mówicie? – Joe zmierzał w ich kierunku, otrzepując ręce.
-O niczym. – odpowiedział mu pośpiesznie Hoss.
Cała trójka pomaszerowała do domu. Joe wyminął swoich starszych braci i pierwszy otworzył drzwi. Ojciec siedział na fotelu, naprzeciwko niego na kanapie siedziała młoda dziewczyna. Joe zauważył tylko misternie ułożoną blond fryzurę, gdyż siedziała do niego odwrócona tyłem. Podszedł bliżej. Dziewczyna odwróciła powoli głowę. Kiedy zobaczył jej twarz, pomyślał, że zobaczył ducha. Nogi się pod nim ugięły. Potem już nic nie pamiętał. Zemdlał.
-A nie mówiłem? – powiedział Hoss, po czym spojrzał na Adama. -Prędzej, czy później... – Adam już chciał dołożyć swoje trzy grosze, ale napotkał surowy wzrok ojca.
-Adam zanieś Joe na górę, a potem tu wróć. – powiedział spokojnie ojciec – Hoss siadaj.
Nathalie Cartwright była córką Bena i Marie. Była młodsza od Joe o pięć minut. Z wyglądu bardzo przypominała matkę, z wyjątkiem oczu te miała po ojcu. Kiedy tutaj przedwczoraj przyjechała, bardzo się ucieszyła, że w końcu pozna brata. Kiedy się urodziła, przyjaciółka jej matki Charlotte zabrała ją ze sobą. Nathalie spędziła z nią dwadzieścia lat. Charlotte była bogatą kobietą, wiec jej niczego nie brakowało. Dzięki niej skończyła dwa kierunki studiów. Chodziła w eleganckich sukienkach i na wystawne bale, ale zawsze jej czegoś brakowało: miłości i rodziny.
-Więc co chciałeś nam powiedzieć. – powiedział Adam schodząc po schodach i rozsiadając się obok brata.
-Nathalie to wasza siostra. – powiedział Ben bez żadnych wstępów.
-Ja to już wiedziałem od przedwczoraj, jest taka podobna do... – po czym skierował swój wzrok na zdjęcie trzeciej żony swojego ojca.
-Najgorzej będzie z Joe. Sam widziałeś jak zareagował, kiedy ją zobaczył. – Adam wpatrywał się w te piękne oczy, które z całą pewnością już kiedyś gdzieś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie.
-Michelle Jons. – powiedziała, kiedy Adam tak uparcie się w nią wpatrywał.
-Co? – zapytali równocześnie ojciec i Hoss.
-Michelle Jons. Moja przyjaciółka. Twoja narzeczona. – odpowiedziała Nathalie, kiedy Adam ciągle nie mógł oderwać do niej wzroku.
-No tak. Studia. Wypadek. Pożar. Jak mogłem o tym zapomnieć? – Adam sklejał wszystkie fakty w całość.
-To wy się znacie? – ojciec nie krył zdumienia.
-Raczej „znacie” to nie jest najlepsze słowo? Wyniosłem ją z płonącego akademika dziewczyn, po drugiej stronie płotu, gdzie był drugi budynek dla osób studiujących architekturę. Trzymałem ją roztrzęsioną w swoich w ramionach, a potem ją pocałowałem.
-Co zrobiłeś? – zapytali równocześnie ojciec i Hoss.
-To ostatnie to już mogłeś sobie darować. – twarz dziewczyny była cała purpurowa ze wstydu.
-Przecież to nasza siostra, normalnie w głowie się nie mieści. – Hoss był zszokowany.
-A niby skąd miałem to wtedy wiedzieć, co? Czasu się nie cofnie.
Hoss zobaczył na schodach stojącego Joe.
-Wszystko w porządku? – zapytał się go.
-Chyba tak. – odpowiedział mu tamten – Myślałem, że zobaczyłem ducha, ale chyba był to tylko sen. – powiedział podchodząc do Adama i siadając po jego prawej stronie.
-Żaden sen, ani żaden duch tylko nasza siostra. – Hoss szczerzył się od ucha do ucha.
-Że co? – Joe nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
-Siostra. Zresztą sam się odwróć i zobacz, tylko postaraj się tym razem nie zemdleć. – kontynuował Hoss.
Joe odwrócił pomału głowę. Na kanapie rzeczywiście siedziała dziewczyna i była uderzająco podobna do mamy, ale jednak to nie mama, bo dziewczyna była młodziutka, chyba w jego wieku.
-Nathalie jest od ciebie młodsza tylko o pięć minut. – powiedział ojciec do Joe, na nie zadanie jeszcze pytanie.
Joe wpatrywał się w nią jak urzeczony, a chwilę potem się szczerze do niej uśmiechnął i przytulił.
-Nie tak mocno, połamiesz mi wszystkie żebra. – odpowiedziała ze śmiechem.
-Przepraszam.
-Wiesz, że przez twoją głupotę Hoss mógł się utopić w tej studni, gdybym wtedy nie przyszła, to teraz odwiedzałbyś jego grób.
-Eee... – Joe poczuł na sobie wzrok ojca.
-Joseph!!! – ojciec już zamierzał powiedzieć co myśli na temat lekkomyślności swojego syna. – W tej chwili masz to naprawić. – po czym wskazał mu palcem na drzwi.
-Nie ma takiej potrzeby wczoraj to naprawiłam. – powiedziała Nathalie. Wszyscy się na nią spojrzeli. – No co? Chciałam zrobić co pożytecznego, a jak tu jestem to może przydam się do pomocy na ranczu.
-Nie!!! – wyrwało się z ust ojca.
-Przecież nie mogę całymi dniami siedzieć w domu i nic nie robić, a jak Hop Sing wróci to raczej w kuchni też nie będę potrzebna. A nie lubię siedzieć z założonymi rękami.
-Muszę się nad tym zastanowić. – powiedział ojciec.
-Porozmawiamy? – Adam spojrzał na dziewczynę – Najlepiej sami.
-Adam!!! – ojciec już chciał powiedzieć, co myśli, na temat całowania własnej siostry. Chciał to po resztą zrobić wcześniej, ale Joe przyszedł i nie chciał przy nim rozwijać tego tematu.
-Wiem, nie musisz tłumaczyć mi jak krowie na rowie, nie jestem Joe. – Adam powiedział to co chciał usłyszeć ojciec, ale zrezygnować z całowania Nathalie (choć była jego siostrą) nie zamierzał.




To moje pierwsze opowiadanie jakie zamieszczam w ogóle w internecie. Nie wiem, czy będzie się wam podobać, więc proszę o wyrozumiałość i za bardzo nie krytykować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 12:11, 02 Paź 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:54, 02 Paź 2013    Temat postu: The Auld Sod - moja wersja

Przede wszystkim witam na forum.
Ciekawe opowiadanie ,czy będzie ciąg dalszy ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:55, 02 Paź 2013    Temat postu:

Fajne i pomysłowe. Uchwyciłaś główne cechy Cartwrightów Smile
Napisz może jeszcze coś o sobie - jak nas odnalazłaś, od kiedy interesujesz się serialem, kto jest Twoim ulubieńcem itd ... Mamy taki temat - Forum powitalne ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 10:56, 02 Paź 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:22, 02 Paź 2013    Temat postu:

Popieram Zorinę, czy będzie ciąg dalszy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:51, 02 Paź 2013    Temat postu:

Dalej,bardzo proszę.O ile będzie dalszy ciąg Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:34, 02 Paź 2013    Temat postu:

Fajne i przylaczam sie bedzie cos jeszcze Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:22, 02 Paź 2013    Temat postu:

Nathalie była w swoim pokoju i wyglądała przez okno. Była taka szczęśliwa. Z Joe rozumiała się bez słów, Hoss również ją bardzo lubił. Największy problem stanowił Adam. Ciągle miała w pamięci ich ostatnie spotkanie. Czuła się taka bezpieczna w jego ramionach i jeszcze ten nieszczęsny pocałunek. W najśmielszych snach nie sądziła, że człowiek, który budził w niej takie niedorzeczne uczucia (bo jak można nazwać to, że pragnęła dotyku jego warg, skóra paliła niczym ogień, serce waliło tak, jakby miało za chwilę wyskoczyć z piersi), przecież był jej bratem. Podeszła do stolika, otworzyła swoją ulubioną książkę i zaczęła czytać. Ale nie mogła się skupić na czytaniu, ciągle w jej głowie siedział Adam. Zamknęła książkę i położyła się na łóżku. Obudził ją jakiś szmer. Spojrzała za okno, było już ciemno.
-Widocznie musiało mi się przywidzieć. – powiedziała sama do siebie.
Po pięciu minutach znowu usłyszała ten dziwny hałas. Poderwała się do pozycji siedzącej.
-Joe, to ani trochę nie jest śmieszne, przestań mnie straszyć. – powiedziała tak, bo myślała, że jej bratu zachciało się żartów, a jej w tej chwili ani trochę nie było do śmiechu, była śmiertelnie przerażona.
Położyła się z powrotem, zamknęła oczy i próbowała zasnąć. Wolała nie wiedzieć co ojciec by jej zrobił, gdyby się dowiedział co czuła do Adama. Czuła się podle, przecież to nie uchodzi z własnym bratem. Nie mogli być razem, choć niczego innego na świecie tak bardzo nie pragnęła, jak z nim być, ale to przecież było sprzeczne z prawem. Nie mogła dopuścić, żeby sprawy zaszły za daleko. Cierpiała, serce z bólu jej krwawiło. Nagle poczuła delikatnie muśnięcie na swoich wargach. Otworzyła powieki i zobaczyła ciemne oczy pochylającego się nad nią Adama. Przez chwilę jej się przyglądał, a po chwili jego usta spoczęły ponownie na wargach siostry. Jego pocałunki były takie zmysłowe, aż w głowie szumiało. Jedna jego ręka zatonęła w aksamitnych, blond włosach, druga podwinęła koszulę nocną i już znajdowała się w połowie uda. Tego było już za wiele. Poddała się swoim skrytym pragnieniom i pożądaniu. Chciała, żeby wziął ją tu i teraz, bez względu na konsekwencje. Był taki czuły i namiętny. W tej chwili nic się dla niej nie liczyło. Chciała kochać i być kochaną. W tych ramionach czuła się tak bezpiecznie, nawet kiedy ojciec lub Joe ją do siebie tulili, nie czuła tego co w tej chwili. Czuła się tak wspaniale, że nie była w stanie tego opisać. Rozum podpowiadał jej, że to jest złe, że nie powinna, ale wcale nie czuła się winna, że to się stało. Wprost nie mogła uwierzyć, że Adam jest tu obok niej, że ją kocha i jej nigdy nie opuści. Podciągnęła się wyżej i chciała złożyć pocałunek na jego ustach oraz wyszeptać mu do ucha, że go kocha, kiedy nagle poczuła, że coś ją ciągnie do tyłu i zaczęła spadać w dół.
Ben z synami jadł właśnie śniadanie, kiedy nagle usłyszeli okropny rumor dochodzący z góry. Cała czwórka poderwała się na równe nogi i pobiegła na górę. Ben na oścież otworzył drzwi do pokoju córki i to co zobaczył strasznie go rozśmieszyło. Nathalie była tak owinięta prześcieradłem, że wyglądała jak kokon i do tego jeszcze leżała na podłodze.
-Nie lepiej było by ci spać w łóżku, podłoga jest strasznie twarda. – Hoss również nie mógł opanować śmiechu.
-Chodź lepiej na śniadanie, za nim Hoss wszystko zje, bo nic dla ciebie nie zostanie. – powiedział Joe, który razem z ojcem i Hossem ruszył z powrotem na dół zamykając za sobą drzwi.
-Pomożesz mi się z tego wygrzebać. – Nathalie spojrzała błagalnie w stronę Adama.
Podszedł do niej, wziął na ręce i zaniósł na łóżko. Kiedy w końcu znalazł jeden koniec prześcieradła, mocno go szarpnął w swoim kierunku, tak, że utworzył się z niego ogon, jak u syreny, i razem wylądowali na podłodze, robiąc kolejny rumor tego ranka.
Ledwo co, Ben zdążył usiąść na krześle, znowu dało się usłyszeć okropny hałas.
-Co się tam znowu dzieje? – podniósł się z krzesła i pomaszerował z powrotem na górę. Hoss i Joe nadal siedzieli na swoich miejscach, ale ciekawość była jednak silniejsza. Ben z wielkim rozmachem otworzył drzwi z zamiarem nawrzeszczenia na swoje dzieci, ale to co zobaczył wprost odebrało mu mowę. Nathalie leżała na Adamie, może nie było by w tym nic dziwnego, gdy nie wyglądało to, w tak dwuznaczny sposób. Ben wolał nie podejmować żadnych pochopnych wniosków, ale w końcu wczoraj Adam sam powiedział, że ją kiedyś pocałował. Zresztą obiecał mu też, że nie zrobi żadnej głupoty, komu jak komu, ale jemu najbardziej ufał, czego nie można było powiedzieć o Joe, ten zawsze pakował się w kłopoty.
-Co wy... – nie zdołał dokończyć, bo Joe i Hoss wpadli na niego jak błyskawica, czego efektem było to, że cała trójka wylądowała na podłodze.
Adam i Nathalie wybuchnęli głośnym śmiechem.
-CO JA WAM MÓWIŁEM O BIEGANIU PO DOMU!!! – rozległ się tubalny krzyk Bena w całym domu, kiedy podnosił się z podłogi.
-Lepiej byś schudł, jesteś ciężki jak słoń i żresz jak wieprz, złaź ze mnie Hoss, do jasnej cholery. – Hoss przygniótł Joe całym ciężarem, a ten z kolei był tak zły na brata, że nie mógł się powstrzymać, żeby nie przekląć.
-JOSEPH!!! CO JA CI MÓWIŁEM!!! PRZY DAMACH SIĘ NIE PRZEKLINA, A MOŻE UWAŻASZ, ŻE TWOJA SIOSTRA NIE JEST DAMĄ!!! – Ben rozzłoszczony do ostatnich granic możliwości wrzeszczał na swojego najmłodszego syna. – JUŻ... – jeszcze dobrze nie zaczął zdania, Joe i Hossa nie było już w pokoju.
Postanowił w końcu zjeść spokojnie śniadanie, mając nadzieję, że tym razem nic nie oderwie go od stołu, a od piętnastu minut nie miał jeszcze niczego w ustach.
-Tutaj zawsze tak jest? – zapytała Nathalie Adama ciągle na nim leżąc.
Ten spojrzał jej głęboko w oczy, zbliżył swoją twarz do jej, tak, że stykali się nosami i już zamierzał ją pocałować, kiedy Nathalie odwróciła głowę, a sekundę później do pokoju wpadł Joe.
-CZY W TYM DOMU NIE MOŻNA MIEĆ CHOĆ ODROBINY PRYWATNOŚCI, NIE UMIESZ PUKAĆ!!! – Nathalie krzyknęła na Joe, przecież to nie jego wina, że Adam chciał ją pocałować. Była zła na siebie, na najstarszego brata, na swoją głupotę, na najstarszego brata, na to, że też miała ochotę go pocałować, na najstarszego brata. Po jaką cholerę Joe tu przylazł? I tak już oberwało mu się dwa razy od ojca. Powinna nad sobą bardziej panować, a Joe był bogu ducha winny.
-Czy to, co masz mi do powiedzenia, nie może poczekać pięciu minut? Chciałabym się ubrać?
-Umieram z głodu. Mam nadzieję, że jeszcze zostało coś do jedzenia. – Adam ruszył na dół, ale jeszcze w progu odwrócił się i powiedział do brata – Joe idziesz?
Joe stał na środku pokoju i gapił się jak ciele, na wpół roznegliżowaną siostrę. Adam tylko przewrócił oczami, pociągnął brata za rękę i wypchnął za drzwi, po czym je zamknął. Ciągle myślał o tym co się stało. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego do żadnej kobiety. To była chwila, impuls, do niego zupełnie to nie pasowało. Zachowuję się jak Joe, to on zawsze jest narwany i działa pod wpływem emocji, ale kiedy ja naprawdę ją kocham. Jest taka wspaniała, piękna i wyjątkowa. Sam nie mógł uwierzyć w to, jakie go szczęście spotkało, ale Nathalie jest nie tylko kobietą, to przede wszystkim jego siostra, a on chyba najwyraźniej o tym zapomniał. Usiadł na krześle i zaczął grzebać w swoim talerzu, przeszła mu ochota na jedzenie. Słowa ojca w ogóle do niego nie docierały.
-ADAM!!! – Ben miał już tego serdecznie dość. – Mówi się coś do ciebie.
-Co? – wyrwało się z ust Adama. Odpowiedź ta nie była ani mądra, ani inteligentna.
Co się dzisiaj z nimi wszystkimi dzieje?, myślał Ben Cartwright.



Jak myślicie, czy to co stało się pomiędzy Nathalie, a Adamem było tylko snem, czy Adam rzeczywiście zrobił sobie nocną wycieczkę do pokoju siostry.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 23:30, 02 Paź 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:35, 02 Paź 2013    Temat postu:

Mam nadzieję, że to był jednak sen. Łączą ich w końcu bliskie więzy krwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:24, 03 Paź 2013    Temat postu: t

To by było kaziroctwo ,gdyby to była prawda bo mają jednak tego samego ojca.
Kola co dalej ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:03, 03 Paź 2013    Temat postu:

Nie potrafię tego rozwikłać. To niepodobne do Adama. Gdyby czuł, że coś takiego czuje Wink natychmiast ulotnił by się z domu ... na przykład do San Francisco.
Intrygujące. Czekamy na ciąg dalszy ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:36, 03 Paź 2013    Temat postu:

Rewelacyjny opis...ale jednak po cichu liczę,że to nic innego jak senne marzenie.Przecież to rodzeństwo...to podchodzi pod kazirodztwo...więzy krwi ich łączące są bardzo bliskie.Niemniej wyczuwa się chemię między nimi...ale czy Adam dopuści do tego,aby sprawy zaszły za daleko?
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:16, 09 Paź 2013    Temat postu:

Było ciepłe, letnie popołudnie. Już od kilkunastu godzin Nathalie siedziała i naprawiała dach. Zbijała deskę za deską. Praca posuwała się do przodu, do końca zostało już niewiele. Dziś rano, skoro świt, ojciec wraz z Hossem i Joe pojechali do Carson City. W domu została ona i Adam. On naprawiał ogrodzenie w innej części Ponderosy, a ona tutaj ten dach. Gdy jej brat miał skończyć naprawianie owego ogrodzenia, powinien przyjechać tutaj i jej pomóc, tak się przynajmniej rano umawiali, ale ile jemu tam zejdzie i jak poważna jest szkoda, nie wiadomo. Przesunęła się trochę w lewo i wbiła kolejne dwa ćwieki. Nagle usłyszała odgłos zbliżającego się konia, podniosła głowę i zobaczyła Adama. Zsiadł ze swojego wierzchowca, spojrzał w miejsce, gdzie powinien być ogromny stos desek do przybicia, ale zobaczył, że zostały już tylko trzy ostatnie.
-Już skończyłaś. Myślałem, że przyda ci się moja pomoc, ale widzę, że w ogóle tu nie jestem potrzebny. – stwierdził Adam, patrząc z podziwem na siostrę.
-Może byś mi podał deskę zamiast tyle gadać. – Nathalie uśmiechnęła się serdecznie w jego kierunku.
Nie minęło pięć minut, jak wszystko było gotowe. Nathalie zaproponowała, żeby zrobili sobie piknik, gdyż jedzenie w koszyku miała przy siodle i bez problemu starczyło go na dwie osoby. Rozłożyli się, na niewielkim pagórku, z którego roztaczał się piękny widok. Na dole płynęła mała rzeka.
-Wolisz kanapki, czy ciasto? – zapytała się Adama, kiedy wyjmowała rzeczy z koszyka.
-Gdyby Hoss tu był, powiedziałby, że jedno i drugie. – odpowiedział złośliwie Adam.
-Ale Hossa tu nie ma, na całe szczęście, więc jak kanapki czy ciasto. – podsunęła mu pod nos w jednej ręce trzymając talerz z kanapkami, a w drugiej z ciastem.
Wyjął z jej rąk oba talerze, odstawił na koc i pociągnął w swoim kierunku tak mocno, że nim zdążyła cokolwiek zrobić, czy zareagować już tarzali, i śmiali się w trawie, jak małe dzieci. A potem, nie wiadomo kiedy to się stało, już toczyli się w dół, jak ogromna kula śniegowa i wpadli do rzeki. Woda była niezbyt ciepła. Ich ubrania były przemoczone i kleiły się do ciała. Stali naprzeciw siebie. Nawzajem czuli, jak ich serca szybko i mocno biją. Nie minęła nawet sekunda, a oni już całowali się, jak para kochanków. Adam wyczuł, że Nathalie drży z zimna. Wziął ją delikatnie na ręce, nie przerywając zachłannych i namiętnych pocałunków, po czym wyniósł na brzeg, jednocześnie kładąc w miękkiej trawie. Jego zwinne i szybkie palce momentalnie odnalazły zapięcie do sukienki, która zsunęła się jej z ramion. Dziewczyna nieznacznie odsunęła głowę do tyłu, tak, że teraz Adam całował każdy skrawek jej szyi i dekoltu, aż jęknęła z rozkoszy. Nie czuła już zimna, teraz pod skórą czuła ogień. Jego ramiona oplotły ją jak bluszcz, a ręce błądziły po plecach doprowadzając do dreszczy. Nathalie zarzuciła na szyję Adama ręce i przyciągnęła jego głowę bardziej do siebie. Kiedy sukienka zsunęła się jeszcze niżej w dół, przylgnęła do jego torsu. Pod swoimi palcami wyczuła każdy napięty mięsień na ciele brata. Było tak cudownie, z każdą kolejną minutą pragnęła jego dotyku i pocałunków jeszcze bardziej. Posadził ją siebie na kolanach, sukienka zsunęła się już do pasa, a zgięte w kolanach nogi Nathalie znalazły się wokół bioder Adama. Nie wiadomo kiedy jego ręce znalazły się na jej pośladkach, napierając siostrę bardziej w jego kierunku.
-Nie, nie, nie, nie, nie!!! – Nathalie rzucała się po całym łóżku i krzyczała w niebo głosy. Hoss próbował ją obudzić, ale bezskutecznie. W pokoju Adama była dokładnie taka sama sytuacja, a Joe wszelkimi możliwymi sposobami próbował obudzić brata, ale odniosło to taki sam skutek, jak u Hossa, czyli nic.
Ben obudzony krzykami roznoszonymi się po całym domu, wbiegł do korytarza, gdzie były pokoje jego dzieci. Hoss i Joe w tym samym momencie wyszli na korytarz.
-Co to za wrzaski po nocy i dlaczego nie śpicie? – zapytał Ben.
-Nathalie ma jakiś koszmar. – wypalił Hoss.
-Nie tylko ona, Adam też. – Joe przetarł oczy ze zmęczenia.
Nagle w jednym momencie wydarzyły się dwie rzeczy na raz. Z pokoju Adama dało się słyszeć siarczyste przekleństwo, natomiast u Nathalie chlupot w wodę (to była miska z wodą, którą Hoss postawił koło łóżka i właśnie zamierzał ją na nią wylać, gdyby wcześniej nie wyszedł na korytarz).
-Co za kretyn tu to postawił?! – wrzeszczała obudzona tak gwałtownie Nathalie, ale po chwili już wiedziała czyja to sprawka – Najpierw niebieska twarz, teraz mokre budzenie! Ile ty masz lat, żeby robić takie rzeczy? Joe!!!!! Jak cię dorwę to cię zamorduję!!!!!!!!!!
-To nie Joe, tylko ja. Chciałem cię obudzić, bo miałaś chyba jakiś koszmar. – w progu stanął Hoss, a za nim Joe i ojciec.
-Co Joe znowu nabroił? – Adam wsadził głowę pomiędzy najmłodszego brata, a ojca, żeby sprawdzić, co dzieje się w pokoju siostry.
-Wracajcie lepiej do łóżek, rano mamy przecież wszyscy jechać na spęd bydła. – powiedział Ben patrząc na każde ze swoich dzieci.
-Nathalie też ma jechać. – Hoss i Joe nie dowierzali temu co usłyszeli.
-To nie jest podróż dla kobiety? Najlepiej będzie jeśli Nathalie zostanie w domu. – powiedział Adam na głos, pierwszą rozsądną rzecz jaka mu przyszła do głowy.
-A Susanna McKinnon wyjechała na wakacje? – Ben Cartwright spojrzał z oburzeniem na swojego pierworodnego.
W całym Virginia City od miesiąca o niczym innym się nie mówiło. To było nie do pomyślenia. Wszyscy byli w szoku, jakie nieszczęście spadło na rodzinę McKinnonów. Jedyna córka Ewana McKinnona – Susanna nie żyła. Dziewczyna miała dopiero 16 lat, ale pomimo swojego młodego wieku była bardzo urodziwa. Jak Ewan podkreślał urodę odziedziczyła po matce, która zmarła wydając ją na świat. Susanna została w domu sama, kiedy jej ojciec i dwaj starsi bracia pojechali do Reno w interesach. Nie licząc tego, że z domu zginęły wszystkie najcenniejsze rzeczy, Susanna McKinnon, została dotkliwie pobita i zastrzelona, a jak później stwierdził doktor Martin także zgwałcona.
-Masz jeszcze jakieś genialny pomysł. – kontynuował Ben – Chcesz, żeby Nathalie spotkał taki sam los, jak Susannę, aż tak bardzo ci na niej nie zależy.
Po raz pierwszy w życiu Adam nie wiedział co ojcu odpowiedzieć. Hoss i Joe milczeli jak zaklęci. Po chwili jednak Joe zwrócił się do młodszej siostry:
-Może jednak zostanę, gdyby znowu przyśniły ci się potwory.
-To nie były potwory. – spojrzała ukradkiem na Adama. Ten sen był taki żywy, taki prawdziwy, nadal czuła na sobie jego pocałunki. Nawet nie poczuła kiedy na jej policzkach pojawił się nieśmiały rumieniec. – To miło, że o mnie pomyślałeś, ale lepiej będzie jak się wyśpisz. Dobranoc.
-Dobranoc. – dało się słyszeć z trzech gardeł należących do Hossa, ojca i Joe.
Znowu została z Adamem sama w swoim pokoju, tak jak przedwczoraj, kiedy spadła z łóżka. Wczoraj była ta okropna heca Joe, kiedy do jej miski z wodą – do porannej toalety – nasypał jakiejś substancji, że potem całą twarz miała niebieską. Nigdy w życiu nie widziała tak rozzłoszczonego ojca, kiedy wydzierał się na Joe, ale niby skąd miała wiedzieć lub przypuszczać, że nie zdarzyło się coś takiego już wcześniej, w końcu przebywała tutaj dopiero piąty dzień z rzędu. Adam pojechał wtedy do miasta i przywiózł jakiś specyfik, żeby to szybko zmyć, bo inaczej chodziła by przez miesiąc z niebieską twarzą, a przecież nie zamierzała się tłumaczyć każdej napotkanej osobie, dlaczego jej twarz tak wygląda. Hoss rechotał w najlepsze i tarzał się po podłodze. Nathalie usiadła na łóżku i rozpamiętywała wydarzenia z wczorajszego ranka. Potem przypomniał jej się ten niewydarzony sen. Jak długo to jeszcze potrwa. Nie miała siły już z tym walczyć, najchętniej wyjechałaby choćby i zaraz, żeby nie doszło do nieszczęścia. Ale Joe... Nie po to przyjechała, żeby go teraz zostawiać. Jego, ojca, Hossa. W końcu miała prawdziwą rodzinę i czuła, że im na niej naprawdę bardzo zależy. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Adam usiadł koło niej i ją przytulił. Nawet nie musiał pytać o co chodzi. Był problem, nie dało się ukryć. Kochał ją i pożądał, niestety nic nie mógł na to poradzić. Wyjazd w ogóle nie wchodził w rachubę, tacie pękło by serce. Doskonale pamiętał co było ostatnim razem, gdyby Joe za nim nie pojechał i nie przeprosił, prawdopodobnie ojca by teraz odwiedzał na cmentarzu. Nathalie wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
-Co on tam tak długo robi? – dało się słyszeć stukanie palcami w ścianę oraz zniecierpliwiony ton Hossa, który razem z tatą i Joe czekali na korytarzu, żeby z nim pogadać. W pokoju Nathalie nadal paliło się światło, a Adam wciąż stamtąd nie wychodził. Joe na palcach podkradł się cicho do drzwi, po czym je lekko uchylił, a potem na migi dał znać pozostałej dwójce, żeby podeszli bliżej. Ben zobaczył, jak jego najmłodsza pociecha śpi wtulona w ramionach Adama. Wcale nie miał jej tego za złe, ona potrzebowała stabilizacji, bezpieczeństwa i oparcia, a on był w stanie jej to wszystko dać. Nathalie zawsze może na nim polegać, mieć wsparcie w ciężkich momentach, być przy nim, kiedy tego najbardziej potrzebuje, a Joe... Mimo, że to on był jej rodzonym bratem. Ben tylko pokręcił głową. Najlepiej świadczy o nim to, co zrobił wczoraj, normalnie ręce można załamać, żadne racjonalne argumenty do niego nie trafiają. Nie mógł zrozumieć postępowania swojego najmłodszego syna, myślał, że kiedy Nathalie pojawi się w Ponderosie, Joe opamięta się i wreszcie dorośnie, najwyraźniej się pomylił. Joe już naciskał klamkę i siłą zamierzał wyrzucić Adama z łóżka siostry, kiedy ojciec chwycił go za rękę.
-Nawet o tym nie myśl? – Ben spojrzał znacząco na Joe – Do łóżka, w tej chwili.
-Ale... – Joe już otwierał usta, żeby powiedzieć co na ten temat myśli.
-Do łóżek, dosyć wałęsania się w nocy po domu.
Wczesnym rankiem, kiedy konie były gotowe i najważniejsze rzeczy spakowane w torbach przy siodłach, wszyscy ruszyli na spęd bydła.
-Jak porobią ci się odciski na tyłku, od ciągłego siedzenia w siodle, to nie miaucz za uszami. – Adam już przypuszczał, jak będzie to wszystko wyglądać, ale o tym, żeby wróciła do domu, na głos już mówić nie zamierzał, w głowie nadal słyszał to, co ojciec mu w nocy powiedział. Joe spojrzał na starszego brata spode łba. Ten człowiek to istna zagadka, pomyślał. Raz traktuje ją, jak najgorszego wroga, innym razem, jak... Joe długo myślał, jak nazwać to co łączyło Nathalie z Adamem. Przyjaźnią, by tego raczej nie nazwał, braterskimi uczuciami również nie, więc... kochanką. Joe raptownie zatrzymał się w miejscu.
-Co o tym myślisz, Joe? – zapytał Hoss, w ogóle nie zauważywszy, że brat go nie słucha. – Joe, Joe? – Hoss obejrzał się za siebie. Joe stał oddalony o kilkanaście metrów dalej z tyłu i nie mógł uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważył. Zamierzał podzielić się swoją teorią z tatą, oczywiście, jak będą sami. A może nie, może nic mu nie mówić, niech się nie martwi. A może to ja przesadzam, jeśli jestem w błędzie, o pomyłkę niestety nie trudno. Pognał konia i zrównał się z Hossem.
-Coś cię dręczy? Dobrze się czujesz? – Hoss zaniepokoił się zachowaniem młodszego brata. Był blady jak kreda i przestraszony jakby goniła go wataha wilków.
-Hoss, daj mi spokój. Nic mi nie jest. – odpowiedział poirytowany Joe. Cały czas niepokoiła go relacja między Nathalie i Adamem. Robić coś z tym, czy nie. Wściubiać nosa w nie swoje sprawy nie chciał, ale był przerażony swoimi przypuszczeniami, oby się jednak mylił.
Jechali tak cały dzień. Żaden z nich już się nie odezwał. Kiedy zrobiło się ciemno rozbili obozowisko, rozpalili ogień, a posłania rozłożyli wokół niego, tak, że utworzyły idealny okrąg. Joe spokojnie leżał i spoglądał to raz na Nathalie, to na Adama. Hoss dojadał resztki z kolacji, a ojciec grzebał w palenisku kijem, żeby zwiększyć siłę rażenia płomieni. Jednak to co zrobił Adam minutę później wszystkich kompletnie oszołomiło. Podszedł on bowiem do młodszej siostry, razem z posłaniem wziął na ręce i położył obok swojego. Sam usiadł, a następnie zwrócił swoją twarz w ku niej, jednocześnie biorąc jej delikatnie dłonie w swoje silne, męskie ręce. Ona miała całe skostniałe. Wziął je więc i włożył pod swoją koszulę, a następnie przywarł całym ciałem do ciała siostry, żeby było jej cieplej i w nocy nie zamarzła. Spojrzał jej głęboko w oczy, tak, że spłonęła ze wstydu. Pocałował w nos, jej policzki nabrały już odcienia dojrzałej wiśni. Otulił ich szczelnie kocem i razem zasnęli. Joe zerknął na ojca, żeby sprawdzić jak na to zareaguje. Ręka Hossa zastygła z łyżką w powietrzu, ze zdziwienia otworzył usta i wytrzeszczył oczy. Za tym człowiekiem trudno nadążyć, pomyślał o starszym bracie. Powinien go znać lepiej niż Joe. Z tego co mówił ojciec, kiedy rozbijał obóz, przez całą drogę, gdy jechali razem z przodu (on i Joe byli z tyłu, więc nie bardzo wiedzieli, co się tam dzieje) Adam i Nathalie ciągle się sprzeczali, niby o drobnostki, ale jednak, dogryzali sobie, doszło nawet do ostrej wymiany zdań. A teraz Adam był dla niej taki czuły, opiekuńczy i troskliwy. Gdyby nie to, że była ich siostrą pomyślałby, że się w niej zakochał, ale o czym on w ogóle myśli, przecież jego starszy brat stara się, jak najlepiej wypełniać swoje braterskie obowiązki, a on – Hoss od całodziennego siedzenia w siodle, w tym upale, po prostu bredzi od rzeczy.
Kiedy nastał ranek i się obudzili, nikt nie wiedział, co się dzieje. Mieli związane nogi, ręce za plecami, a w ustach kneble. Ognisko było zgaszone i rozdeptane. Wymienili znaczące spojrzenia. Z drugiej strony naprzeciwko nich obok skały leżała pobita i bardzo osłabiona Nathalie. Jeden z bandziorów chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie. Jej butelkowo-zielona sukienka była cała brudna i w pyle, miała rozciętą wargę, a z nosa ciekła krew.
-I co, nie zmienisz zdania, laleczko. – zwrócił się do niej. Ta tylko plunęła mu w twarz, więc z całej siły pchnął ją na skałę. Uderzyła głową o nią, po czym zemdlała.
Jak już odzyskała przytomność, przejechała ręką miejsce, w którym, jak się spodziewała płynęła strużka krwi, musiała dość mocno się uderzyć. Rozejrzała się wokół. Zobaczyła ojca i Joe, jak chowają się za skałami przed tym bandytą, który wymachiwał bronią we wszystkie strony i strzelał, gdzie popadnie. Hoss bił się z dwoma na raz. Ale gdzie jest Adam? Czy nic mu nie jest? Wczoraj dość ostro ją potraktował, powiedział, z furią w oczach i z gniewem w głosie, że lepiej, by było gdyby nie przyjeżdżała do Ponderosy, że jej nienawidzi, a najlepiej żeby się w ogóle nie urodziła. Starała przekręcić się na bok, gdyż leżała na brzuchu. I wtedy w niej krew się zmroziła, a serce podjechało do gardła. Adam stał naprzeciw przywódcy tych opryszków, a tamten celował w niego bronią, po czym nacisnął spust. To były ułamki sekund, nie było się nad czym zastanawiać. Resztkami sił podniosła się z ziemi i wbiegła pomiędzy Adama i kule, która trafiła ją prosto w serce. Dziewczyna powoli leciała na pustynny piach. Nie wiadomo co było tego przyczyną, ale bandyci rozpierzchli się na wszystkie strony. W jednej chwili pojawił się przy niej Joe, głowa Nathalie wylądowała na jego kolanach. Hoss stał nad nią i się pochylał. Ojciec, którzy przy niej klęczał trzymał za rękę. Adam stał jak sparaliżowany. Od wczoraj, kiedy to jej wygarnął, co myśli, w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Co on najlepszego narobił, przecież to co jej powiedział, to nieprawda. Jak mógł być taki bezmyślny? Ostatnią rzeczą jaką od niego usłyszała były pretensje i wyrzuty, a mimo to... Pluł sobie z brodę, że nie ugryzł się w język, kiedy było trzeba. A jeśli Nathalie umrze, on nigdy sobie tego nie wybaczy, kocha ją przecież ponad życie, a zachował się jak jakiś nieodpowiedzialny młodzieniec, ale od dawna nim już nie był.
-Nathalie, wszystko będzie dobrze. – głos ojca ledwo do niej docierał, a obraz przed jej oczami się rozmazywał. – Hoss, Adam zajmijcie się bydłem, Joe pomóż mi. Musimy czym prędzej jechać do doktora.
-Tak, jest. – Joe, jak na komendę był gotów wykonać każde polecenie taty. Delikatnie wsadził siostrę na swojego konia.
-Jeszcze czego, ty zostajesz z Hossem, a ja jadę z ojcem. – Adam chciał być w tej chwili przy Nathalie, a nie zajmować się jakimiś głupimi krowami.
-Kto dał ci prawo do tego, żebyś mi rozkazywał, nie jestem twoim służącym.
-CZY WY NAWET W TAKIEJ CHWILI MUSICIE SIĘ KŁÓCIĆ!!!!! – Ben Cartwright w jednej chwili uciszył swoich synów.

No i jak Wam się podoba. Warto było czekać przez tydzień. Rozdział wyjątkowo długi, ale następny będzie miał tak, jak dwa poprzednie tylko dwie strony.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 9:10, 09 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:04, 09 Paź 2013    Temat postu: The Abuld Sold -moja wersja

Nie wiem co napisać.
Jestem bardzo ciekawa co dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:32, 09 Paź 2013    Temat postu:

I tak naprawdę to nie wiadomo, czy to są senne urojenia, czy rzeczywistość? Bliższe kontakty, jeśli to istotnie córka Bena są zdecydowanie wykluczone, ale? ... Może jest jakieś racjonalne wytlumaczenie? Czekam na ciąg dalszy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:19, 09 Paź 2013    Temat postu:

Nadal nie mogę rozgryźć uczuć,które targają Adamem i Nathalie...kontakty fizyczne,cały czas mam nadzieję,że to jednak senne marzenia...to przyrodnie rodzeństwo i bliskie więzy krwi.Ciekawa jestem jak się potoczą ich losy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin