Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ćwiczenie -wrzesień -szkoła
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:10, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Joe rozrabiał ... owszem, ale ... ile panna Abigail miała uciechy, kiedy jego starszy brat przychodził do szkoły tłumaczyć się za pasikonika Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:36, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Dziękuję Ewelino za komentarz Very Happy

Pisząc to opowiadanie pomyślałam sobie, że fajnie byłoby choć raz na jakiś czas pokazać, że Mały Joe też mógłby być odpowiedzialnym mężczyzną, a że przy okazji Adam w znaczny sposób odbiega od pierwowzoru ... no, cóż może to ślepa miłość Adama do dziatek, a może tak jak wspomniała Aga " (...) Adam chciał swoim beztroskim podejściem pokazać małemu Joe jak się namordował z panią Abigail kiedy ten wojował" Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 16 Wrz 2014    Temat postu:

W szkole

Mały Joe parsknął i rozejrzawszy się po ścianach pomieszczenia pokręcił z niedowierzaniem głową.
-I co ci tak wesoło? –burknął Adam wkładając po kolei naboje do pustego magazynka, kciukiem dociskając każdy z nich.
-W życiu nie byłem tak długo w szkole w ciągu jednego dnia.-mały Joe przekręcił bębenek i przetarł rękawem lufę rewolweru.
-Ha! –wyrwało się Hossowi. -Chyba masz problemy z pamięcią Joe. Przypomnij sobie ile razy Pa jechał po ciebie do szkoły bo siedziałeś za karę po lekcjach.-Hoss klęcząc na jednym kolanie nawet się nie odwrócił lustrując przestrzeń przed budynkiem.
-Zaledwie kilka razy. –Joe oparty o ścianę skurczył się w sobie kiedy świst kuli robił szybę i kilka jego kawałków poleciało na ramię jego zielonej kurtki.
-Pamiętasz jak….-Adam przerwał na chwilę i skupiwszy się na celu za oknem, przymknął jedno oko i oddawszy strzał szybko oparł się plecami o ścianę poniżej linii parapetu. -…Pa przetrzepał ci skórę bo wyliczył, że w ciągu tygodnia był u pani Abigail częściej niż przez dwa miesiące w kościele?
-Chyba lekko przesadziłeś. –Joe zrobił nieszczęśliwą minę po czym zwinnie klęknął na kolano i niemal nie mierząc oddał strzał.-Zaledwie, kilka razy.
-Ja pamiętam kilkadziesiąt. –Adam ironicznie spojrzał na brata.
-Ciekawe skąd masz taki uraz do moich kar w szkole. –mały Joe roześmiał się.
-Bo ja również jeździłem po ciebie, a panna Abigail dziwnie na mnie patrzyła. –Adam wzdrygnął na samo wspomnienie.
-Innymi słowy….-Hoss wymierzył i strzelił. –Panna Abigail robiła do ciebie maślane oczy….jak maślane bułeczki. –westchnął Hoss wciągając zapach z pobliskiej restauracji hotelowej.
-Czy ty zawsze musisz porównywać wszystko do jedzenia Hoss. –Adam pokręcił głową.
-Reasumując miała na ciebie chrapkę. –roześmiał się Joe.
-Skąd ty znasz takie mądre słowa, Joe? –kpił Adam.
-Gdybyś siedział tyle w szkole po lekcjach też byś znał.
-Pozwól, że pominę milczeniem twoją konkluzję.
-Kluski? Czujecie? –Hoss miał coraz bardziej rozmarzony wyraz twarzy.
-Czuję głównie zapach prochu. –mały Joe kichnął.-Albo farby? -westchnął.
-Tę, którą musiałeś pomalować wszystkie ławki w szkole?- zapytał niewinnie Hoss.
-Trzeba udzielać się społecznie. –mały Joe wzruszył ramionami.
-Taa...-uniósł brew Adam. –Ciekawe dlaczego później Pa sprał cię na kwaśne jabłko.
-Nie pamiętam. –łobuzersko uśmiechnął się Joe- To były beztroskie lata..
-Ja pamiętam. –roześmiał się Hoss.-I nie bardzo beztroskie. Pa przez ciebie siwiał.
-Ta wymiana ognia zaczyna mnie irytować. –cedził słowa Adam. –Te półgłówki będą tak strzelać do końca świata.
-Na ich miejscu puściłbym szkołę z dymem żeby nas wykurzyć.- stwierdził Hoss.-Wszyscy marnujemy naboje i czas.
-Hej chłopaki, na waszym miejscu wykurzyłbym nas jakoś! Zaczynamy być głodni! –wrzasnął mały Joe.
-Hoss, Joe –Adam pokręcił głową. –Wasze życzenie właśnie się spełnia.
-Co? –Hoss błyskawicznie jak na jego sporych rozmiarów sylwetkę wstał do półprzysiadu i patrzył na zbliżającą się postać z pochodnią.
-A jednak potrafią myśleć. Byłem pewien, że bez szefa nie podejmą tak radykalnych działań.-mały Joe spojrzał zaniepokojony na Adama. –Co teraz?
-Spokój. –Adam wzruszył ramionami i lekko ziewnął. –Tylko spokój może nas uratować.
-Oszalałeś? –nawet Hoss się zaniepokoił. –Już po nas. Gdzie mieszkańcy?
-Adam! –Hoss szarpnął ramieniem brata. –On chce wrzucić tu pochodnię. Zrób coś Adam!
-„O tak zrób coś Adam”. –najstarszy z braci nie mógł sobie pozwolić na pominięcie uszczypliwości.
-Gdzie szeryf? –szepnął mały Joe patrząc na zbliżającą się postać, która brała zamach tak by wcelować pochodnią w otwarte drzwi. –Gdzie ludzie?
-Ludzie są tam gdzie ich miejsce kiedy Cartwrightowie potrzebują pomocy. –stwierdził znudzony Adam. –W swoich domach.
-Niech tu przyjdą. –mały Joe panikował.
-Przyjdą. –Adam uśmiechnął się lekko. -Kiedy będą nas potrzebować. -Adam westchnął i wstał powoli otrzepując spodnie z kurzu.
-A ty dokąd? –Hoss spojrzał na brata.
-Ratować WASZE tyłki.
-TWÓJ tyłek też tu jest.- przypomniał Joe.

Adam przyczaił się przy drzwiach i podniósł pochodnię stopą przetarłszy deski podłogi zerkając czy aby jakaś iskra nie liznęła desek.

-Co teraz? –mały Joe zerknął już uspokojony na brata.
-Hagins! –Adam krzyknął tak by na zewnątrz go słyszano. –Dzięki za ogień. A teraz słuchajcie co zrobię. Jeśli się nie poddacie, spalę pierwszy worek z banknotami. Macie minutę na zastanowienie.
-Nie zrobisz tego! –dał się słyszeć zaniepokojony głos z zewnątrz.
-Nie zrobisz tego!? –Joe chwycił Adama za nadgarstek.
-Pa cię zamorduje. –Hoss przełknął ślinę.- Wszak w głównej mierze to kasa z Ponderosy.
-Jesteśmy braćmi. Chyba możecie poświęcić parę zaoszczędzonych dolarów by ratować resztę? –Adam spojrzał wymownie na braci.
-Niech pali. –Joe mrugnął do Hossa.
-Nie wierzymy ci! –dało się słyszeć z zewnątrz.
-No to patrzcie! –Adam wysunął rękę z pochodnią i podpalił banknot, jeden drugi kolejny.
-Oszalałeś Cartwright! Pójdziesz siedzieć z nami!
-Ja nie! To moje pieniądze i mogę zrobić z nimi cokolwiek. Ale im więcej spalę, tym dłużej będziecie siedzieć.

Godzinę później.

-Pa! Gdzieś ty był tyle czasu? –Hoss uśmiechnął się na widok ojca.
-Gnałem z Royem na złamanie karku. Ot, gdzie byłem. I dobrze, że zdążyłem nim mój pierworodny puścił z dymem nasze roczne oszczędności.
-Swoje Pa, swoje. –mały Joe uniósł palec.
-Zaraz…-Adam zmarszczył brwi.-zgodziliśmy się solidarnie, że przez kilka miesięcy będziemy mieli mniejsze kieszonkowe. Paliłem NASZE pieniądze.
-Adam. –mały Joe roześmiał się szczerze. –Ja i oszczędzanie to sprzeczność. Widziałeś żebym zaniósł do banku chociaż jednego dolara?

Adamowi opadła szczęka.

-Właśnie Adam.-zawtórował Hoss. –Ja swoje oszczędności jeśli nie wydam na cukierki wsadzam do skarpety….tam jest bezpieczniej. –Hoss mrugnął do małego Joe i wzruszył odprężony ramionami.-Chodźmy Joe postawię ci piwo. Idziesz z nami Adam? Czegoś jednak nauczyłem się w tej szkole. –Bracia ruszyli w kierunku saloonu odprowadzani morderczym spojrzeniem najstarszego z nich.
-To ile …WŁASNYCH oszczędności puściłeś z dymem synu? –Pa uniósł brwi rozbawiony.
-Lepiej nie pytaj Pa. –niskim głosem cedził słowa Adam.

KONIEC

* * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:14, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:00, 16 Wrz 2014    Temat postu: Ćwiczenie -wrzesień -szkoła

Koń by się uśmiał ,Adam puścił z dymem swoje oszczędności.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 20:08, 16 Wrz 2014    Temat postu:

Bardzo ciekawy pomysł, zabawne gry słowne... Świetny dialog Very Happy Widzę, że Adam wolał być spłukany niż spalony Very Happy
Cytat:
-Ciekawe skąd masz taki uraz do moich kar w szkole. –mały Joe roześmiał się.
-Bo ja również jeździłem po ciebie, a panna Abigail dziwnie na mnie patrzyła. –Adam wzdrygnął na samo wspomnienie.
-Innymi słowy….-Hoss wymierzył i strzelił. –Panna Abigail robiła do ciebie maślane oczy….jak maślane bułeczki.


Cytat:
-Czuję głównie zapach prochu. –mały Joe kichnął.
-Albo farby?-westchnął Joe.
-Tą, którą musiałeś pomalować wszystkie ławki w szkole?- zapytał niewinnie Hoss.
-Trzeba udzielać się społecznie. –mały Joe wzruszył ramionami.

Cytat:
-Taa...-uniósł brew Adam. –Ciekawe dlaczego później Pa sprał cię na kwaśne jabłko.
-Nie pamiętam. –łobuzersko uśmiechnął się Joe- To były beztroskie lata..
-Ja pamiętam. –roześmiał się Hoss.-I nie bardzo beztroskie. Pa przez ciebie siwiał.


pozwoliłam sobie zacytować kilka fantastycznych, dowcipnych fragmentów... chociaż równie dobrze bym mogła zacytować całość Very Happy Very Happy
Bardzo mi się podobało Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 19:47, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:07, 16 Wrz 2014    Temat postu:

Aga napisał:
W życiu nie byłem tak długo w szkole w ciągu jednego dnia.

Prymusem to on nie był pewnie Very Happy

Aga napisał:
Pa przetrzepał ci skórę bo wyliczył, że w ciągu tygodnia był u pani Abigail częściej niż przez dwa miesiące w kościele?

Jeśli już przebywał dłużej, to zwykle za karę.

Aga napisał:
...jeździłem po ciebie, a panna Abigail dziwnie na mnie patrzyła. –Adam wzdrygnął na samo wspomnienie.

Już wtedy kobiety nie mogły się oprzeć urokowi Adama Rolling Eyes

Aga napisał:
Panna Abigail robiła do ciebie maślane oczy….jak maślane bułeczki. –westchnął Hoss

A Hossowi jak zwykle wszystko kojarzy się z jedzeniem. Glodny już jest pewnie Confused

Aga napisał:
Taa...-uniósł brew Adam. –Ciekawe dlaczego później Pa sprał cię na kwaśne jabłko.
-Nie pamiętam. –łobuzersko uśmiechnął się Joe- To były beztroskie lata..
-Ja pamiętam. –roześmiał się Hoss.-I nie bardzo beztroskie. Pa przez ciebie siwiał.

Ach! Te szkolne wspomnienia ... Laughing

Aga napisał:
-„O tak zrób coś Adam”. –najstarszy z braci zaczął nie mógł sobie pozwolić na pominięcie uszczypliwości.

Jak zwykle. Jak bieda, to wszyscy liczą na Adasia ... Razz

Aga napisał:
-Ludzie są tam gdzie ich miejsce kiedy Cartwrightowie potrzebują pomocy. –stwierdził znudzony Adam. –W swoich domach.

Niezrównany Adasiowy sarkazm Very Happy

Aga napisał:
-Przyjdą. –Adam uśmiechnął się lekko. -Kiedy będą nas potrzebować.

Adaś jak widać nie traci dobrego humoru, a przy tym cały czas intensywnie myśli nad wybrnięciem z opresji Surprised

Aga napisał:
Jeśli się nie poddacie, spalę pierwszy worek z banknotami. Macie minutę na zastanowienie.

Miał świetny pomysł. Jedynie to mogło powstrzymać liczniejszych bandytów przed atakiem.

Aga napisał:
-Nie zrobisz tego!? –Joe chwycił Adama za nadgarstek.
-Pa cię zamorduje. –Hoss przełknął ślinę.- Wszak w głównej mierze to kasa z Ponderosy.

A dlaczego nie? Przecież chodziło o ich życie. Ben nie powinien skąpić dolarów na ratowanie synów. Podobnież to była najcenniejsza rzecz dla niego. Wink

Aga napisał:
I dobrze, że zdążyłem nim mój pierworodny puścił z dymem nasze roczne oszczędności.
-Swoje Pa, swoje. –mały Joe uniósł palec.

A gdzie choćby słowo wdzięczności? Joe błagał Adama o ratunek ... a teraz zzachowuje się niczym prosię ... a nawet gorzej Confused
Jak widać był w błędzie. Następnym razem chyba się zastanowi zanim zacznie ratować rodzinę.

Aga napisał:
Paliłem NASZE pieniądze.
-Adam. –mały Joe roześmiał się szczerze. –Ja i oszczędzanie to sprzeczność. Widziałeś żebym zaniósł do banku chociaż jednego dolara?

Fakt. Joe oszczędny nie był.

Aga napisał:
Ja swoje oszczędności jeśli nie wydam na cukierki wsadzam do skarpety….tam jest bezpieczniej. –Hoss mrugnął do małego Joe i wzruszył odprężony ramionami.-Chodźmy Joe postawię ci piwo.

Hoss też wzorem ciułacza nie był.

Aga napisał:
To ile …WŁASNYCH oszczędności puściłeś z dymem synu? –Pa uniósł brwi rozbawiony.
-Lepiej nie pytaj Pa. –niskim głosem cedził słowa Adam.

A tutaj musiałam sięgnąć po Cardiol! Ben zamiast podziękować Adamowi za przytomność umysłu, żądałby od niego ekwiwalentu tych paru zielonych papierków, które jego pierworodny puścił z dymem? Surprised To już mi się nie mieści w głowie! To oburzające wręcz! Chyba, że koleżanka Aga w ten sposób usiłuje udowodnić, że Adaś miał puste kieszenie, bo ... własnoręcznie spalił dolary i teraz musi je oddać Pa Shocked
Ale opowiadanie, choć chwilami SF zabawne, dowcipne i ... tendencyjne nieco ... ale fajne Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 22:26, 16 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:46, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Cytat:
W życiu nie byłem tak długo w szkole w ciągu jednego dnia.-mały Joe przekręcił bębenek i przetarł rękawem lufę rewolweru.

Zdziwiona byłabym, gdyby było inaczej Laughing
Cytat:
-Pamiętasz jak….-Adam przerwał na chwilę i skupiwszy się na celu za oknem, przymknął jedno oko i oddawszy strzał szybko oparł się plecami o ścianę poniżej linii parapetu. -…Pa przetrzepał ci skórę bo wyliczył, że w ciągu tygodnia był u pani Abigail częściej niż przez dwa miesiące w kościele?

Joe był niezłym ananasem Very Happy To "Pamiętasz jak ..." synchronizowane z strzałem super Very Happy
Cytat:
Panna Abigail robiła do ciebie maślane oczy….jak maślane bułeczki. –westchnął Hoss wciągając zapach z pobliskiej restauracji hotelowej.

Hoss pięknie to określił. Która z kobitek nie robiła takich oczu na widok Adama Very Happy
Cytat:
-Na ich miejscu puściłbym szkołę z dymem żeby nas wykurzyć.- stwierdził Hoss.-Wszyscy marnujemy naboje i czas.
-Hej chłopaki, na waszym miejscu wykurzył bym nas jakoś! Zaczynam być głodny! –wrzasnął mały Joe.
-Hoss, Joe –Adam pokręcił głową. –Wasze życzenie właśnie się spełnia.

Kolejny świetny tekst. Życzeniu Hossa staje się zadość Very Happy
Cytat:
-Adam! –Hoss szarpnął ramieniem brata. –On chce wrzucić tu pochodnię. Zrób coś Adam!

No popatrz, o taką histerię nie podejrzewałabym Hossa. I znowu tylko "Zrób coś Adam!"i "Zrób coś Adam!" Bidulek miał do braci anielską cierpliwość Very Happy
Cytat:
Paliłem NASZE pieniądze.
-Adam. –mały Joe roześmiał się szczerze. –Ja i oszczędzanie to sprzeczność. Widziałeś żebym zaniósł do banku chociaż jednego dolara?

Adam po raz kolejny został wyrolowany przez braci Laughing Chociaż tu powinien wykazać się większą czujnością i wiedzieć , że bracia niekoniecznie muszą się z nim solidaryzować Laughing
Cytat:
-To ile …WŁASNYCH oszczędności puściłeś z dymem synu? –Pa uniósł brwi rozbawiony.
-Lepiej nie pytaj Pa. –niskim głosem cedził słowa Adam.

Biedny Adam. Wszyscy mieli dobrą zabawę, tylko nie on Very Happy Wychodzi na to, że bracia jednak coś wynieśli ze szkolnych ław Laughing

Aga, świetne, dynamiczne, skrzące się dowcipem opowiadanie Very Happy Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:50, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Dzięki, że się podobało, .....chociaż....Ewelina jak to tendencyjne, jak to Joe to prosię, jak to SF Surprised Surprised Laughing

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:17, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Pa przetrzepał ci skórę bo wyliczył, że w ciągu tygodnia był u pani Abigail częściej niż przez dwa miesiące w kościele?

Zaiste ciekawa informacja i zrozumiała reakcja Bena. Laughing

Aga napisał:
-Ta wymiana ognia zaczyna mnie irytować. –cedził słowa Adam. –Te półgłówki będą tak strzelać do końca świata.

Adam zaczyna się chyba nudzić.

Aga napisał:
-Spokój. –Adam wzruszył ramionami i lekko ziewnął. –Tylko spokój może nas uratować.

No tak, bandyci chcą sobie z nich zrobić wędzoną szynkę, a Adam … ziewa. Nudy na pudy. Rolling Eyes

Aga napisał:
-Ludzie są tam gdzie ich miejsce kiedy Cartwrightowie potrzebują pomocy. –stwierdził znudzony Adam. –W swoich domach.

Gorzka ta uwaga, ale jakże prawdziwa!

Aga napisał:
-Adam. –mały Joe roześmiał się szczerze. –Ja i oszczędzanie to sprzeczność. Widziałeś żebym zaniósł do banku chociaż jednego dolara?
Adamowi opadła szczęka.

Aga, nie wierzę, że Adam o tym nie wiedział. On znał swego braciszka jak zły szeląg.

Oryginalny pomysł na opowiadanie. Bardzo mi się podobało, zwłaszcza błyskotliwe dialogi i ciekawie poprowadzona akcja. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:19, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Dzięki aczkolwiek jakby się przyjrzeć paru scenom strzelaniny z udziałem Cartwrights to Adam czasem wyglądał jakby miał za chwilę z nudów się przeciągać. Very Happy Wyluzowany na maksa.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:20, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:46, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Czyż nie mam racji? Kiedy byli w opałach, to "Adam ratuj! Adam wymyśl coś!" a kiedy niebezpieczeństwo minęło, to zostawili Adama na pastwę tatusia ... i jeszcze cynicznie Joe chciał piwo stawiać Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:49, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Ewelina jakby nie spojrzeć w "Wyścigu" też Adam był bez dolarków, a kto był przy kasie? A więc prawdopodobny to był scenariusz, a nie SF Rolling Eyes, a Adam? poczucie odpowiedzialności miał we krwi i niejednokrotnie przekonał się, że na młodszych braci w sprawach mało istotnych nie ma co liczyć.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 21:50, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:37, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Dlatego narzekamy na absurdalność i niekonsekwencję scenariusza The Hayburner Evil or Very Mad Adam świetnie znał swoich braci i wiedział, kiedy może na nich polegać, a kiedy nie ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:19, 24 Wrz 2014    Temat postu:

Nauczyciel

W szkole
Adam Cartwright siedział nad stosem zeszytów. Westchnął. Mniej męczące było znakowanie cieląt, niż ślęczenie nad zeszytami i poprawianie wypracowań uczniów, którzy nie lubią ich pisać. – pomyślał. Pa namówił mnie na to zastępstwo. Już drugi miesiąc się męczę z uczniami … a przecież kiedyś lubiłem szkołę! – westchnął kolejny raz. I uczniowie. Z początku grzeczni. Bali się nowego nauczyciela … a teraz? Kilku chłopców zaczęło rozrabiać! I co mam zrobić? Przetrzepać im porządnie siedzenia? Nie jestem zwolennikiem cielesnych kar w szkole. Wzywam rodziców, rozmawiam i jest spokój … do następnego razu. Potarł dłonią policzek i zamyślił się, na chwilę zapominając o zeszytach, klasie, uczniach i problemach. Lekkie, ciche chrząknięcie przerwało tę medytację. Spojrzał i podniósł się z krzesła.
-o! Witam panno Winthrop. Niestety, znów musiałem panią wezwać do szkoły – dodał bez radości w głosie.
-tak! Co mój brat tym razem zmalował – w głosie panny Winthrop można było wyczuć zaciekawienie. Dlaczego nie irytację? – zastanowił się Adam.
-tym razem Jack pomalował koniec warkocza koleżance na niebiesko i napisał na ławce kilka nieprzyzwoitych wyrazów – wyliczył sumienny nauczyciel
-o! Co za wstyd! – krzyknęła panna Winthrop – będę musiała bardzo surowo go ukarać. Lanie skórzanym paskiem ma jak w banku – obiecała.
Adam popatrzył na nią uważnie. Dostrzegł, że ma na sobie modną turkusową suknię. Doskonale leżącą na niezłej … właściwie bardzo dobrej figurze tej panny. Jak ona ma na imię? Zdaje się Amy … Amelia? Amanda? jego myśli pomknęły w kierunku dość dalekim od problemów XIX wiecznego szkolnictwa. Buzię ma śliczną … głos mile brzmiący, dźwięczny … pewnie ładnie śpiewa. Włosy piękne … – przesunął taksującym spojrzeniem po jej figurze – od stóp do … samej góry. Dziewczyna się nieco zarumieniła.
-no dobrze. Może jeszcze poczekam z laniem. Porozmawiam z nim – obiecała – może tym razem coś do niego dotrze - dodała.
Adam nadal jej się przyglądał. Zapadła cisza.
-może wybrałaby się pani w sobotę do Ponderosy? – zaproponował – Pa organizuje niewielkie przyjęcie. Z tańcami. Przy okazji moglibyśmy omówić problemy związane z zachowaniem pani brata. Wiem, że macie trudną sytuację. Wasza mama choruje a tata ma taką pracę, że musi wiele podróżować. I to ranczo po dziadkach? Chyba jest z nim sporo kłopotów? – zapytał
-o! Tak! – wyjąkała Amy – Wszystko teraz jest na mojej głowie. Dom, brat, ranczo. Nie jest lekko, ale nie narzekam … a z zaproszenia chętnie skorzystam. Dobrze mi zrobi chwila odprężenia, rozrywki. Na jeden wieczór przy mamie posiedzi sąsiadka … a z bratem porozmawiam. Może wreszcie zrozumie, ile kłopotu mi sprawia … no i panu – dodała.
-Adam, po prostu Adam – uśmiechnął się.
-Amy, to jest Amadea – odwzajemniła uśmiech – moi rodzice uwielbiali Mozarta.
-lubi pani … lubisz muzykę – zapytał Adam
-o tak! Śpiewam w chórze kościelnym, a w domu grywam na pianinie. Wirtuozem nie jestem, ale melodię można rozpoznać – zaśmiała się.
-no to do soboty
-do soboty. Wyszła. Adam utkwił wzrok w stercie zeszytów. Ładna dziewczyna. Zdaje się i niegłupia. Może coś z tego będzie? uśmiechnął się. Powrócił myślami do wykonywanej pracy. Cóż, trzeba to sprawdzić. Żeby tylko tych kilku uczniów nie rozrabiało! Nie, żeby podważali jego autorytet, ale psocili i musiał wzywać opiekunów i rodziców. A to nie jest przyjemne – westchnął, przypominając sobie lata młodości, kiedy często był wzywany do szkoły po „wyczynach” młodszego rodzeństwa.

Przed szkołą
Na wychodzącą ze szkoły Amy czekał jej brat.
-i co? jak poszło? – niecierpliwie pytał – długo jeszcze mam być niegrzeczny?
-już nie musisz – mruknęła Amy
-a scyzoryk? – dopytywał się młodszy brat
-dostaniesz. Jaki chcesz. Nawet taki z czterema ostrzami – obiecała bardzo zadowolona siostra
-to dobrze, bo lubię pana Cartwrighta i głupio mi tak rozrabiać i rozrabiać. To nudne – orzekł Jack. Rodzeństwo zgodnie pomaszerowało w stronę sklepu pana Hawkinsa. (Największy wybór narzędzi)

W szkole
Adam skończył już przeglądanie zeszytów i poprawianie prac. Rozejrzał się po klasie. Popatrzył na uszkodzone w niektórych miejscach ściany, zerknął na kilka nieprzyzwoitych rysunków skonfiskowanych dwóm chłopcom, porysowane ławki. Zastanawiał się marszcząc czoło i pocierając dolną szczękę. Rozmawiałem z poprzednim nauczycielem panem Pepperem. Ci niegrzeczni przed którymi mnie przestrzegał teraz siedzą cicho. Złego słowa nie mogę o nich powiedzieć. Ci, którzy teraz rozrabiają u niego byli spokojni! Niektórzy nawet bardzo dobrze się uczyli! A teraz! Nie ma tygodnia, żebym nie musiał kogoś wzywać do szkoły … kogoś wzywać? … No właśnie! – Adam pacnął się w czoło – ci rozrabiający to wyłącznie dzieci, bracia, siostrzeńcy młodych, wolnych kobiet i to one przychodzą … przeze mnie wzywane … co najmniej raz w tygodniu. No tak! Zobaczymy … kto kogo teraz wezwie!

W szkole. Na drugi dzień
Adam wszedł do klasy. Spokojny. Wyluzowany. Uśmiechnął się do uczniów. Odpowiedział na ich chóralne powitanie. Kazał usiąść.
-chciałbym wam coś oznajmić. Dość ważnego! Uprzedzam, że:
Po pierwsze - za psocenie w szkole nie będę bił pasem ani linijką.
Po drugie – jeśli któryś z uczniów jednak coś spsoci, potłucze, pomaluje, uszkodzi itp. – będzie wyczytany na niedzielnym nabożeństwie przez pastora! W klasie zapadła cisza. Adam spod oka obserwował skonsternowane miny czterech uczniów. Ciekawe, ze Jack się tym nie zmartwił – pomyślał rozbawiony Adam. Jeden z niesfornej czwórki podniósł rękę.
O! Synek wdowy Dalton – stwierdził Adam. Zachowując wszelako to spostrzeżenie dla siebie.
-to znaczy … nasze mamy nie będą wzywane? – chciał upewnić się chłopiec
-nie! – stanowczo odparł Adam – dowiedzą się po nabożeństwie. Pastor wyczyta przed ogłoszeniami parafialnymi imię i nazwisko winowajcy oraz charakter przewinienia – dodał.
W klasie zrobiło się cichutko. Jak makiem zasiał. Adam rozpoczął lekcję.

Sobotni wieczór. Ponderosa.
Adam tańczył kolejny raz z Amy. Mieli sobie sporo do powiedzenia. Dziwnym trafem najmniej o jej kłopotliwym bracie. Kiedy już omówili tematy muzyczne, wrażenia z podróży, itd. Amy napomknęła o Jacku. O tym, że obiecał poprawę. Adam uśmiechnął się.
-jestem pewien, że kłopoty z Jackiem to przeszłość. To bardzo inteligentny i bystry chłopak. Oddany rodzinie i … gotów na wiele dla … siostry – stwierdził. Zaskoczona Amy lekko otworzyła usta … Adam jako nieodrodny Cartwright nie zawahał się z tego skorzystać. Rozmowa została przerwana. Na jakiś czas. Wszystko zmierzało ku szczęśliwemu finałowi. Pan Pepper miał za tydzień powrócić i znów uczyć w szkole w Wirginia City.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 10:43, 30 Wrz 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:22, 24 Wrz 2014    Temat postu: Ćwiczenie -wrzesień -szkoła

Pomysłowa intryga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin