Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inne, nieserialowe opowiadania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:51, 24 Mar 2012    Temat postu:

"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."
— Mark Twain

Więc może nie powinniśmy bać się próbować? A nóż zrobimy coś dobrze? Albo, jeśli zrobimy źle, to może i tak wyniknie z tego jakiś pożytek?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:43, 25 Mar 2012    Temat postu:

I tu mądrze powiedziane Razz !

Wena przychodzi w najmniej odpowiednim momencie-najczęściej wtedy kiedy nie masz przy sobie długopisu i kartki,lub laptopa (nowocześniej rzecz ujmując)

Były czasy,kiedy ciekawe zdanie ryłam cegłówką nawet na betonie,byleby nie uciekło mi z głowy Shocked < Cool >


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:24, 18 Kwi 2012    Temat postu:

Serwuje opowiadanie z całkiem innej beczki.
Poczujmy się jak w XVIII wieku! Very Happy

Konstantyna

Czas: XVIII wiek.
Przestrzeń: Anglia, Londyn.
Bohaterowie: Konstantyna, Eryk, Elżbieta.
Rodzaj literacki: epika.
Ograniczenia wiekowe: nie ma.

Pałac jest lubieżny, pełen przepychu i kosztowności. Liczy czterdzieści pokoi, bogato zdobionych i wyposażonych w udogodnienia. Po ogrodach co chwila przemykają zarumienione panienki, otaczające zewsząd jakąś poważną damę. Przy klombach kwiatów odpoczywają zmęczone upałem harty.
Madame Konstantyna spokojnym krokiem spaceruje, ujmując w swej delikatnej rączce parasolkę. Tuż obok niej maszeruje Elżbieta, dystyngowana pani, pełna elegancji i wdzięku.
- Konstantyno, powinnaś go odwiedzić – mówi spokojnie, ale rzeczowo.
- Nie mam na to najmniejszej ochoty – rzuca pogardliwie kobieta – To gbur, prostak i cham jakich mało. Narzuca się mi – dodaje, jakby dla usprawiedliwienia.
Są to dosyć pobłażliwe argumenty, skoro starsza pani prycha z oburzeniem.
- Źle robisz, moja droga Konstantyno, bardzo źle – spojrzała na zegarek, wzdychając cicho – Na mnie już czas. Umówiłam się z Bartłomiejem na krykieta. Adieu, kochanie.

Elżbieta znika w soczystym blasku słońca.

Nikt mnie nie będzie pouczał.

* * *
Kolacja jest wykwintna i pełna specjałów. Na półmiskach piętrzą się góry puree, na srebrzystych tacach błyszczy ociekająca tłuszczem wieprzowina, służba donosi homara i kruche ciastko. Pośród tych smakołyków, na malutkim wyszczerbionym talerzyku leżą migdały. Służba nimi pogardza, podaje je na zniszczonych naczyniach przekonana, że nich ich nie tknie.
Delikatna rączka zatrzymuje się nad migdałami. Zdziwieni goście wpatrują się w Konstantynę, zabierającą kilka orzeszków.
- Ależ pani, przygotowaliśmy trufle obtaczane czekoladą, a pani raczy się tymi zeschniętymi orzechami..
- Są bardzo zdrowe i smaczne – mówi cierpko, wkładając do ust orzeszka.

W bielutkie zęby wbijają się ostre okruchy migdałów. Zachodzą za dziąsła, podrażniają podniebienie, skrzypią po każdym ugryzieniu.

W życiu nie jadłam lepszych migdałów.
* * *

W pokoju panuje gwar i hałas. Wpadają do niego liczne służki wymierzając, wybierając i przymierzając suknie. Słychać rozwijający się metr krawiecki, stukot obcasów, szelest jedwabnych sukni i pokrzykiwania. Pośród tego chaosu, z poważną i kamienną twarzą stoi Konstantyna. Odcięta od świata, posłusznie poddaje się zabiegom służek.
- Czy nie uważa pani, że ta różowa będzie idealna? Jest z jedwabiu, nie będzie pani gorąco.
- Sądzę, że to spotkanie jest niepotrzebne – odpowiada z przyganą w głosie.
Służki spuszczają pokornie oczy i powracają do pracy. Konstantyna panuje nad tymi wścibskimi kobietami, wtykającymi nos w nie swoje sprawy. Nie pozwala, by interesowały się tym, czym nie powinny.

Niech zajmują się tym, co do nich zależy.

Wreszcie jedna z kobieta wkłada na Konstantynę niebieską, zwiewną suknie. Na nogi nakłada satynowe pantofelki, przyozdobione ametystem.
- Wygląda pani uroczo! – wykrzykuje podniecona dwudziestolatka. Policzki jej płoną, a pulchne palce pulsują na metrze krawieckim.

Wreszcie drzwi pokoju otwierają się i pojawia się Elżbieta.
- Konstantyno, Eryk czeka na dole.

Kobieta blednieje. Niewątpliwie pierwsza lepsza panienka zarumieniłaby się i pobiegła w podskokach na dół, rzucając się w objęcia panicza. Ale ona – zgorzkniała księżniczka – z niechęcią zeszła na dół, z asystą dwóch stróżek.
- Dajcie spokój – rzuca, kiedy kłaniają się w poprzek na widok księcia.
- Tak przystoi, damo – szepce jedna, znikając w zakamarkach pałacu.
* * *
Eryk pachnie wodą kolońską i powiewem wiatru. Świdruje ją spojrzeniem, nie wymawiając słowa.
Ona ma ochotę zdzielić go w twarz, przywołać do porządku, zdjąć z jego twarzy pełen zachwytu uśmieszek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamila7997 dnia Śro 22:30, 18 Kwi 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:49, 20 Kwi 2012    Temat postu:

Poproszę o komentarz Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamila7997 dnia Pią 22:06, 20 Kwi 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:50, 21 Kwi 2012    Temat postu:

Afryka

Afryka siedzi wyprostowana, przybrawszy nienaganną pozę. Twarz ma pełną godności, powściągliwą. Kiedy Brytania powie coś śmiesznego, wygina usteczka w łuk. Uśmiecha się ceglasto.
Afryka jest ważna i lubi wydawać polecenia. Wyraża swoje zdanie delikatnie, choć wgłębi duszy najeżone jest sarkazmem. Marszczy wtedy czółko i zmywa kamienną pozę. Zdradza się.
Szanowna pani Afryka jest wspaniałą aktorką. Dobra jest tylko dla Brytanii i Los Angeles. Uśmiecha się do nich życzliwie, obsypując je szkarłatnym uśmiechem i rozprostowując ramiona.
- Witajcie, najdroższe.
Obydwie są do niej zdystansowane. Bo najlepszej Afryce, nie zawsze można wierzyć. Zwłaszcza wtedy, kiedy ciosa słowa w gładkie ideały, pełne piękna i przepychu. Robi to z niesamowitą precyzją, więc ciężko wyczytać czy są prawdziwe.
Czasami jednak kłamie jawnie, a spostrzegawcze Brytania i Los Angeles zauważają tą grę.
- Mam dla was wspaniałe prezenty, na które odłożyłam setki sztabek złota. Zrobiłam to specjalnie dla was, muszę wam je przynieść i wręczyć. Nie mogę się doczekać, naprawdę, nie mogę!
- Tak, tak – przytakują obydwie, skinąwszy lekko głowami.
Afryka mruży dociekliwie oczy, jakby chciała wyczytać te niepokojące sygnały. Jest przekonana, że jej łgarstwa są nieskazitelne i nie do odgadnięcia.
Gdy w pole wchodzi żółciutka Azja Afryka kipi ze złości. Bo Azja jest kilkanaście razy większa, wnosi ze sobą więcej złota, szlachetnych kamieni, wartościowych prezentów. I to w niej uderza, najlepszą Afrykę.
- Przyniosłam dla was setki sztabek złota, które znajdują się w tamtym wagonie. Musisz tylko zastukać w nie koniuszkiem palców, a będą kolejno wypadały. To wszystko dla was – mówi, kładąc nacisk na ‘’was’’.
Afryka płonie.
Niewątpliwie hojna Azja, na swoją stronę przeciągnęła Los Angeles. Skusiła ją tymi dostatkami, sakiewkami pełnymi złota, odurzyła eliksirem prawdziwego bogactwa. Afryka nie może ofiarować tego wszystkiego.
- Czy ona ma więcej skarbów, niż ja?
- Najlepsza Afryko, ma zdecydowanie więcej. Ale to nic, w porównaniu z miłością jaką nam darzysz. Nie dam się przekupić.
- Przygotowałam dla ciebie ten prezent. Jest ogromny, pozłacany, zawiązany jedwabną wstęga.
Rada z tego, że osiągnęła sukces nadal czaruje biedną Brytanię.
- Moja ty Brytanio.. – szepce, gdy świat zakrywa ciemna wstęga nocy – Nie opuściłaś mnie, tak jak Los.
Afryka odchodzi wyprostowana jak struna, pewna dumy, oblewana blaskiem księżyca (zupełnie jak na życzenie). Za starą bramą, czeka na nią wyniosła Chorwacja.
Brytania płacze. Bo nikogo tak nie potrafi kochać, a jednocześnie nienawidzić.
* * *
- Pokaże Ci Kreml. Kreml jakiego nigdy nie widziałaś. Kolorowy, obsadzony wieżami; małymi i dużymi. Bogato zdobioną budowlę, ozłoconą i posrebrzaną – tłumaczy Azja, kłusując na srebrzystym koniu.
Los Angeles wytęża wzrok by zobaczyć pełną dumy perłę, wychylającą się znad gęstych obłoków.
- Jest tak potężna, że chmury są dla niej osłoną.
- Czy oddasz mi choć pół tego pałacu?
- Oddam ci go w całości.

Afryka spogląda zazdrosnym okiem na Azję. Ma ochotę podbiec, dać jej w twarz i obsypać podarunkami Los. Wie, że Angeles jej już nie uwierzy.

* * *
Chorwacja ucieka z Bułgarią. Azja z Angeles, a Brytania pozostaje sama. Afryka odeszła, wyjechała do kopalń, by przywieźć jeszcze więcej złota.
- Pamiętam jak mówiła, że wróci – żali się Brytania, pochlipując – Przywiezie mi wtedy tonę kosztowności i będę szczęśliwa. Tobie też.
- Brytanio, nie daj się oszukać – poucza ją siostra.
- Nigdy więcej – jąka cicho – A – f – r – y – k – o mnie nie.. nie oszukasz! – wykrzykuje, kiedy jej fioletowe włosy przykleją się do mokrej od łez twarzy.
- Azja da Ci wszystko o co poprosisz. Zawołaj ją cichutko

Po srebrzystych falach rozniósł się zduszony szept Brytanii, proszącej olbrzymią Azję.
Już prawie zapomniała o najlepszej Afryce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:56, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Kamila, jeśli to twój pomysł z tą Afryką, to gratuluję. Bardzo mi się podoba taka personifikacja. Mają swoje własne twarze i uczucia, a co najważniejsze, przekazałaś te uczucia. One żyją.
Fajne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:56, 25 Kwi 2012    Temat postu:

rika napisał:
Kamila, jeśli to twój pomysł z tą Afryką, to gratuluję. Bardzo mi się podoba taka personifikacja. Mają swoje własne twarze i uczucia, a co najważniejsze, przekazałaś te uczucia. One żyją.
Fajne.


tak, to mój pomysł Very Happy. Dziękuję serdecznie za miłe słowa. Starałam się stworzyć coś głębszego, wymagającego refleksji:
Czy w dzisiejszym świecie nie ma Afryk, które są zazdrosne? Albo Azj (nie wiem jak to odmienić!) które kuszą nas wszelkimi kosztownościami?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:28, 27 Maj 2012    Temat postu:

Opowiadanie napisałam stosunkowo dawno ( Laughing) i teraz postanawiam je wrzucić. Dużo w nim patosu - można się domyśleć pewne fakty. Staram się doskonalić swój warsztat, długo nie pisałam.
Przedstawiam pierwszy odcinek "Elen".

Elen
1/?

Bordowe volvo mknęło wąską uliczką, płosząc stado gęsi. Jakaś zgrzybiała staruszka zaklęła pod nosem wymachując pięścią. Dziecko otworzyło buzię pokazując mleczne zęby i wystawiając soczysty język. Przemknęło pośród gęstych koron drzew, zahamowało ostro na zakręcie i sunęło po kamienistej drużce. Na skraju dróżki stała rudera, ledwo trzymająca się kupy. Auto zatrzymało się z piskiem. Wyszedł z niego wysoki mężczyzna. Spojrzał na chałupę. Ze spróchniałych bel wystawały kępki słomy. Na wyschniętej trawie leżał poradnik domowy.
- Niezłe ranczo – sarknął mężczyzna, podnosząc z ziemi papierek po snickersie.
Niepewnie nacisnął klamkę, odliczając wcześniej do dziesięciu.
- Elen? – spytał mężczyzna, ochrypniętym głosem – Nie udawaj, że cię nie ma!
Cisza. I nagle trzask, przeszywający ciszę trzask.
- Elen, nie świruj! Daj spokój. Przecież już wiem, że ty tu..
Żałosne wycie czajnika. Szczęk uderzonych o siebie szklanek. I znowu cisza.
- Nie pogrywaj sobie! – wrzasnął wyraźnie zdenerwowany mężczyzna, rzucając kluczyki na blat. Na kilku zeschniętych pomidorach żerowały muszki owocówki.
Zdecydował się wejść na górę. Schody nieprzyjemnie skrzypiały, jakby za chwilę miały runąć z nieproszonym jegomościem; bowiem każda cząstka tego domu wypraszała go, nie życzyła sobie jego obecności.
Znalazł się na górze; zabrudzonej i zagraconej.
- Koniec zabawy. Wyłaź – rzucił rozkazującym tonem.
Z łazienki, niczym zwinna jaszczurka, wysunęła się wychudzona kobieta, w bokserce i szortach, z potarganymi włosami, opadającymi na czoło. W ustach trzymała szczoteczkę, a piana spływała jej po brodzie. Wzrok miała otępiały, jakby nieobecny.
- Elen? – spytał mężczyzna, powoli zbliżając się do dziewczyny.
Ona odsunęła się o krok, ale już później znajdowała się w ramionach tego typa.
- Dlaczego.. dlaczego się nie odzywałaś?
Elen pytanie pominęła milczeniem, udając się do łazienki. Wypluła pianę do umywalki, puszczając wodę. Wytarła się w ręcznik, podkreśliła opuchnięte oczy korektorem i znalazła się z powrotem w pokoju.
- Daj mi spokój – rzuciła cicho, wycierając dłonie w ręcznik.
- Chcę ci tylko pomóc.. – szeptał mężczyzna, przysuwając się do niej coraz bliżej.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Chyba wyjaśniliśmy sobie wszystko. Możesz odejść, John.
Spojrzał na nią z wyrzutem, przejęciem i ukrytą rozpaczą.
- Elen..
- Po prostu.. odejdź – powiedziała, pocierając ręką ramie.
- Twoja matka się o ciebie martwi. Don zresztą też.. – odparł, marszcząc czoło.
- Don? – zapytała z ożywieniem – Pytał o mnie?
- Tak. Pytał..
Elen pognała w stronę telefonu, otwierając pośpiesznie książkę telefoniczną.
- Don.. – szeptała, posuwając palcem po wyblakłych stronicach – Gdzieś tu musi.. O, jest!
Wykręciła pośpiesznie numer czekając na sygnał.
- Jest! – wrzasnęła, chrypnąc.
- W ogóle nie znajdujesz dla mnie czasu..- zaczął pretensjonalnie John.
- Zamilcz, proszę.

Nie zamierzał milczeć.

* * *
- Wyskoczyłem do baru. Patrz, co przyniosłem – John wskazał na papierową torbę, w której znajdowały się amerykańskie burgery i pepsi – Nie jadłaś chyba, nie?
- Nie jadam śmieciowego żarcia, John – syknęła Elen, zakładając kolczyki piórka.
- Idziesz gdzieś?
- Nie widziałeś mojej szminki w kolorze fuksji? Zapodziała mi się – odparła wymijająco, rozglądając się po pokoju.
- Jesteś złośliwa, mała, a to wcale mi nie pasuje. Nigdzie nie idziesz.
Zaśmiała się serdecznie, odgarniając kosmyk włosów.
- Stary, pozwalasz sobie na zbyt wiele.
- Nie pozwolę ci, byś spotykała się z don juanami.
- I kto to mówi! – wrzasnęła Elen.
- Nie przeginaj, bo zrobię ci krzywdę.
Wyprostowała się jak igła, widząc zaciskające się pięści Johna. Sięgnęła po miesięcznik „Garden” przeglądając rabaty kwiatowe.
- Przesadzę irysy na miejsce gerbery – rzuciła, znad stronic magazynu.
- Uderzę cię, spójrz.
Ona podniosła ociężale wzrok i zaraz po tym poczuła silny wstrząs. John przyrżnął jej w twarz z całej siły.
- John.. – szepnęła, kiedy po policzkach spływały łzy.
- Nie lubię cię lać, ale musiałem, wybacz. Stałaś się taka rozwydrzona i nieposłuszna. Pomagam ci, mała, wierz mi.
Elen poruszyła powoli głową na znak akceptacji.. i bezsilności.
- To jak, panienko, zostajemy w domu, czy idziemy na całość? – zapytał, ściągając pas ze spodni.
Kobieta przesunęła się w kąt i uklękła, zasłaniając rękoma twarz. Dłonie jej się trzęsły, a wargi bezwładnie drżały.
- Pięknie wyglądasz, jak się wijesz ze strachu po podłodze – mruknął John, ściągając pas w ten sposób, że wydał się z siebie głuchy trzask.
Elen wbiła paznokcie w dłoń.
- Będziesz grzeczna?
Cisza.
- Pytam, czy będziesz mnie słuchała, czy dokazywała?
Kolejny raz cisza.
- Rozumiem, że nie? W takim razie, moja biedna Elen..
Skinęła głową pośpiesznie, jak zaprogramowana zabawka dla dzieci. John uśmiechnął się rzeczowo, dodając
- Podobasz mi się, z tą uległością.
- Mam ochotę rozkwasić ci nos! – wycedziła Elen, podpierając się na zaciśniętych pięściach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:33, 04 Lip 2012    Temat postu:

Część większej całości. Historia rodzinna, większość wydarzeń to samo życie Wink

"Kicia wróciła z praktyk w Krakowie nieco zniesmaczona. Cóż, ona rozumie, że ktoś może nie lubić podróży koleją. Podróż była długa i męcząca i w wagonie śmierdziało. Rozumiała, że niektórzy strudzeni jazdą pociągiem naukowcy pokrzepiali się płynami dyskretnie pociąganymi z tzw. małpek. To, co jednak nastąpiło później zadziwiło Kicię. Grupa wysiadła na Dworcu. Zostawili bagaże w hotelu i udali się na wstępne oględziny sławetnego krakowskiego grodu. Przewodnik i zwierzchnik grupy, Cesarz prowadził studentów na rynek, tam, gdzie jak się wyraził biło serce szlachetnego polskiego rodu. Szerokim, gestem zatoczył koło obejmujące rynek, Sukiennice, pomnik Mickiewicza, tudzież inne grupy turystów pałętające się po Krakowie. Tu, tutaj, wykładowca załkał, składał przysięgę Kościuszko, tutaj stąpali nasi przodkowie, ze świętego piastowskiego rodu, tutaj … urwał i wrzasnął:
- A ten co tu robi! Na naszej świętej, piastowskiej ziemi, ten Pohaniec mi tu jakieś podskoki, przytupy, hołubce wycina! Oburzony wzrok Cesarza spoczął na Lajkoniku, który zgodnie ze starą krakowską tradycją tańczył sobie na rynku, przypominając ludziom, nieszczęsny epizod sprzed wieków. Traktowany był przyjaźnie i obdarzany sowicie napiwkami, zwłaszcza przez zagranicznych turystów. Pląsając, ufnie zbliżył się do grupy Łodzian, wśród których docent aż kipiał od chęci pomszczenie niecnych tatarskich postępków.
- panie docencie, może bagietkę? Jedna ze studentek starszego roku, wiedząc, do czego zdolny jest Cesarz (po kuracji zwalczającej stres wywołany podróżą ), usiłowała zażegnać niebezpieczeństwo. - Proszę, świeżutka, chrupiąca.
Cesarz nadgryzł pieczywo, popatrzył na wyginającego się wdzięcznie Lajkonika i przypomniał sobie o misji.
- a ten, Tatarzyn! Co mi tu przytupuje! Po naszej świętej piastowskiej ziemi! Za hejnalistę! Za księcia Henryka! Za Legnicę! Za świętą piastowską krew! - powtórnie krzyknął i bojowo wywijając bagietką ruszył w stronę Lajkonika.
Lajkonik najpierw znieruchomiał, potem jednak trafnie odgadł, że zamiary Cesarza nie są mu przyjazne i rzucił się do ucieczki. Lajkonik, a raczej człowiek hasający w jego przebraniu był dużo młodszy od docenta i zaprawiony w ucieczkach od czasu najazdów na Kraków angielskich turystów. Tamci jednak mniej pewnie stąpali na nogach, zwykle chwiali się, to i ucieczka była łatwa. Tutaj miał do czynienia z żądnym zemsty, lekko tylko zamroczonym naukowcem. Strój noszony przez Lajkonika i atrapa wierzchowca też przeszkadzały. Utworzył się swego rodzaju wąż. Na czele pędził Lajkonik, porzuciwszy figlarne przytupywania i podskoki, za nim gnał Cesarz machający bagietką niczym szablą i krzyczący „Bić Tatarzyna! Na Pohańca! Za Henryka! Za Legnicę! Za nimi biegła męska część grupy, chcąca ocalić żywy symbol tradycji krakowskiej i nie żywiąca urazy do Tatarów. Całość zniknęła Kici z oczu. Z koleżankami słyszała tylko okrzyki - Kupą panowie! Razem! Na Pohańca! Straż, gdzie jest straż! To oni zabili Henryka! Policja! Bić Tatara! Za świętą dynastię Piastów!
I tym podobne. Po kilku minutach chłopcy wrócili, prowadząc docenta zwycięsko dzierżącego w dłoni ogon koński wyrwany Lajkonikowi. Jeden ze studentów trzymał tatarską czapkę, kolejne trofeum bojowe docenta.
- panie docencie, a bagietka? - Spytała jedna z dziewcząt.
- bagietka? a połamała mi się na tym pogańskim łbie, z dumą wyjaśnił docent i dumnie pomachał końskim ogonem. Na bruku zastukały kroki biegnącej Straży Miejskiej. Chłopcy przemocą odebrali docentowi trofea i przycisnęli go do muru, osłaniając własnymi ciałami. Szymek z czapką i ogonem wystąpił do przodu i uprzejmie podał je strażnikom mówiąc
- Jakiś człowiek tędy przebiegał i je zgubił. Proszę bardzo. Zadyszany Lajkonik potwierdził swoje prawo własności do powyższych przedmiotów, które zostały mu zwrócone. Strażnicy zażądali wyjaśnień, skąd w posiadaniu łódzkich studentów znalazły się takie skarby, Lajkonik coś wspominał, że brali udział w pościgu i jego zdaniem to znali sprawcę. Spod ściany zaczęło dochodzić jakieś rzężenie. Sytuacja stawała się niebezpieczna.
- panowie, krzyknęła do strażników jedna z dziewcząt (bywała na takich wyjazdach studentka trzeciego roku) panowie, tam za pomnikiem Mickiewicza Angole rozebrali się do naga, chcą wejść na pomnik i robić zdjęcia, a jest dzień i tam jest moja babcia z wnukami i zakonnice z portugalskiego klasztoru! Strażnicy pognali łapać gołych Angoli, a grupa z lekko podduszonym docentem pobiegła w przeciwną stronę, pozostawiając Lajkonika smętnie oglądającego oderwany ogon.
- przyklei się butaprenem i będzie jak nowy. Szymek życzliwie poradził poszkodowanemu. Został za to obdarzony zdecydowanie mniej życzliwym spojrzeniem.
Po obiedzie i krótkim odpoczynku docent odzyskał formę. Grupa udała się na Wawel. Oczywiście, oprowadzając studentów nie zapomniał stwierdzić, że jest to kolejna siedziba świętego piastowskiego rodu, którą rozbudowali niejacy, jak im tam było? A! Jagiellonowie, dodał z lekkim niesmakiem.
No wyjazd do Krakowa zaliczony. Teraz będzie przeprawa z adiunkt Manną. (...)"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:54, 04 Lip 2012    Temat postu:

Wejście królika

Pewnego dnia Kicia stwierdziła, że czuje się bardzo samotna a jej koleżanka musi się pozbyć królika, bo dziadkowie, u których zamieszkała mają alergię, a to jest futrzak.
-Po co ci królik? Retorycznie zapytał tatuś - Króliki hoduje się w celach spożywczych, na pieczeń, pasztet, O! Na przykład taki królik w śmietanie – tatuś łakomie się oblizał.
- Kicia, królik jest mało komunikatywny, nic nie rozumie, tylko rusza pyskiem. Jest głupi. Ma mały móżdżek. - Misio wyjątkowo był zgodny z tatusiem na temat sensu trzymania królika w domu.
- będzie śmierdzieć, i te „bobki”! – wybrzydzała mamusia.
Tak, stanowczo wszyscy byli przeciwni królikowi . Kicia jednak była dziewczęciem o niezłomnym charakterze.
- Jutro przynoszę królika i już! - Ucięła dalszą dyskusję i nie odpowiadała na żadne pytania. Głucha na wszelkie argumenty poszła spać.
Następnego dnia, koleżanka przywiozła Kicię, królika oraz wyposażenie królika składające się z koszyka, dużej klatki, kuwety do wiadomych celów, paczki z jedzeniem, paczki z sianem, paczki z odżywka i szczotką do pielęgnacji sierści. Dziewczęta wniosły to wszystko do mieszkania, po czym Jagusia dyplomatycznie umknęła.
Klatka z nowym mieszkańcem stała na podłodze.
Pierwszy zbliżył się Tatuś. Spojrzał.
- O! królik! - powiedział odkrywczo i wetknął palec do klatki.
Usłyszał gniewne fuknięcie i prędko cofnął rękę.
- Ostry jest - stwierdził z uznaniem.
- Przecież to nie rotwailer - zaprotestował Misio - to zwykły królik, a raczej króliczek.
Kicia podniosła wieko klatki, żeby rodzina mogła obejrzeć nowy nabytek. Królik też im się przyglądał spod krzaczastych brwi, jakby oceniając miejsce do którego trafił. Postanowił lepiej zapoznać się z otoczeniem. Stanął słupka i kilkakrotnie poruszył noskiem wciągając zapachy.
- O! Stanął słupka – wrzasnął Misio.
- O rusza noskiem - pisnęła Mamusia.
- Przecież to królik - zimno stwierdziła Kicia - one zwykle stają słupka i ruszają noskami.
- Fajne ma baki, jak cesarz Franciszek Józef II na portrecie - zaśmiała się Mamusia. - A oczka ma takie lekko wyłupiaste, ale bardzo wyraziste jak Rufus Sevell - dodała
- Kto to jest, Myszko - zazdrośnie zapytał Tatuś - Skąd go znasz?
- Taki angielski aktor, grał w kilku filmach i ma oczy takie same jak nasz króliczek - odparła Mamusia.
- A.. - odetchnął z ulgą Tatuś.
Nasz króliczek”, w głowie zwierzątka kotłowały się rozmaite myśli, chyba mnie polubili.Jak mnie wieźli w tej okropnej klatce, tak się bałem, tak się bałem, gdzie trafię. Mogłem przecież znaleźć się u złych ludzi! Tyle się słyszy o dręczeniu zwierząt, a ci tutaj nie wyglądają najgorzej. Zaraz im się zaprezentuję! Uwaga! Mały pokaz!
Królik wyskoczył z klatki na dywan. Zrobił słupka z profilu, potem pokazał się en face. Przekicał kilka metrów zachwycony okrzykami - O! kica!
Jeszcze raz stanął słupka, poruszał pyszczkiem kilka razy w różnych kierunkach. Łaskawie wziął z ręki Misia kawałek marchewki i pokazowo schrupał, starając się okazać maksymalny entuzjazm.
- A teraz jabłuszko, jabłuszko - gorączkował się Tatuś.
No nie! jak tak będą mnie tuczyć, to stracę linię i formę, nie będę w stanie kicać z takim wdziękiem – pomyślał królik
A może oni chcą mnie utuczyć w niecnym celu – królika przejęła zgroza i z obawą zerknął na rodzinkę. Zaprezentował przy okazji swoje uwodzicielskie spojrzenie spod krzaczastych brwi i z lekko przekrzywionym łebkiem, to w stylu Dermota Mulroney’ a.
Nie wyglądali na królikożerców, ale pozory mylą! Ostrożności nigdy za wiele!
- A może on woli takie patyczki - grzebała w króliczej karmie Mamusia.
No pewnie, że wolę, ale jednak chciałbym poznać wasze zamiary, pomyślał królik.
Mamusia usiłowała wetknąć mu do pyszczka jadalne patyczki. Robiła to niezbyt zręcznie i zwierzątko ich nie złapało. Cofnęła więc rękę z darem, za co została ostro ofuknięta przez Misia
- Mamuś, tak się nie robi, najpierw mu machasz jedzonkiem przed nosem a potem zabierasz.
- Ale on nie wziął - tłumaczyła się Mamusia.
- Bo jest zestresowany - usprawiedliwił zwierzątko Misio. - O tak, rzuć mu przed pyszczek, to sam sobie weźmie.
Faktycznie, królik apetycznie schrupał rzucony na podłogę patyczek, podejrzliwie zerkając na boki, czy ktoś z rodziny nie dybie na jego sadełko.
- A jak on ma na imię? - rzeczowo zapytał Tatuś.
- Maniek - odpowiedziała Kicia.
- Nie może być Maniek - zaprotestowała Mamusia. - Tak się nazywał brat babci i rodzina się na nas obrazi a w dodatku to imię jednego z sąsiadów w waszym przyszłym mieszkaniu. Też się może na was obrazić.
- No to jak go nazwiemy? - Zapytał Tatuś. - Może Arnold, Rambo, albo Terminator- zaproponował.
Doskonałe imię dla zwierzątka. Mnie się podoba - pomyślał królik.
- Nie, ja proponuję Pasztecik - Mamusia dała propozycję kulinarną.
O nie! Protestuję! Mnie się to bardzo źle kojarzy - jęknął królik.
- Czyżbyś miała jakieś plany co do zwierzątka Myszko – Tatuś jak zwykle lubił wiedzieć dokładnie.
- No coś ty, takiego milutkiego króliczka? Pupilka rodziny! Na pasztet! - Oburzyła się Mamusia. - Prędzej ciebie! – zagroziła Tatusiowi.
Królik odetchnął z ulgą. No cóż, może być Pasztecik. Pasztet. Nawet nieźle brzmi. Są gorsze imiona.
Kicię zamurowało. Pamiętała awanturę i protesty antykróliczkowe! A teraz taka idylla! Co za obłuda! Głośno wyraziła swoje zdanie na temat zmienności opinii niektórych osób.
- Kicia, po prostu przekonaliśmy się, jaki jest milutki i pachnie siankiem - Rozmarzyła się Mamusia. - Wiesz, mój dziadek hodował króliki i jak schodziliśmy do piwnicy, to tam tak samo pachniało. To jeden z zapachów mojego dzieciństwa. Pamiętam, że dziadek bardzo o te króliki dbał, czyścił klatki, jeździł pod Łódź, żeby zbierać odpowiednią trawę, bodajże mlecz… - pogrążyła się we wspomnieniach Mamusia.
- No dobrze, niech będzie Pandare – Pasztecik - zdecydowała o imieniu pupila Kicia, gorąca wielbicielka talentu Johnny’ ego Deppa i filmu Czekolada.

Następnego dnia, u weterynarza, do którego królik został zawieziony w celu przycięcia pazurków i przebadania, odpowiedź na pytanie o imię króliczka wywołała ogólną wesołość.
Z czego się tak śmieją, co ja komik jestem! - Oburzył się ambitny króliczek. A jakbym ja się pośmiał z tego konowała, co nawet dobrze pazurków królikowi nie umie przyciąć, tylko go łaskocze, to dobrze by było? I pokazał dwa przednie ząbki.
Po powrocie Kicia została oblężona przez rodzinę.
- Jak było?
- Nic mu nie jest?
Z troską dopytywali się niedawni przeciwnicy Pasztecika.
- Nie, tylko trzeba być przygotowanym na to, że króliki to właściwie gryzonie, cały czas zęby im rosną i muszą coś gryźć.
- Trzeba mu coś kupić do gryzienia - zatroszczył się oszczędny zwykle Tatuś.
- Tak. Może też stracić przednie ząbki. Po prostu mu wypadną, ale odrastają i czasem może mu wypadać sierść, gdy się stresuje - dodała Kicia.
Wizja bezzębnego i łysego Pasztecika wstrząsnęła rodziną. Patrzyli na puszystą, szaro srebrzystą kulkę ze zgrozą i współczuciem.
- Może jakieś witaminki – zaproponowała Mamusia.
- Kupiłam specjalną karmę, tam jest wszystko - uspokoiła rodzinę Kicia.
Tak, Los Paszteta był przesądzony. Stał się pupilkiem rodziny, jej oczkiem w głowie podziwianym, fotografowanym i omawianym w rodzinnych rozmowach.
Mamusia twierdziła, że w jego oczkach czai się głęboka inteligencja i wszystko rozumie, co się do niego, królika mówi.
Rodzinie wprost brakowało słów, żeby wychwalić pupilka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:08, 04 Lip 2012    Temat postu:

No, tak. Nigdy więcej w Krakowie turystów z Łodzi! To już lepiej Angole. A ja się zastanawiałam, czemu Lajkonik bez ogona chodzi i przed turystami ucieka. A taki był przyjazny...
Fajne. Very Happy
A Pasztecik będzie mnożył te, jakieś tam, fabularne, bo rozumiem, że to jest facet. Tylko mu pozwól...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:02, 04 Lip 2012    Temat postu:

Pasztet to postać autentyczna. Króliczek miniaturka angora. Tak mniej wiecej wyglądało jego przybycie do naszego domu. Synek twierdzi, że jest to jakiś mutant, albo kosmita, bo jakież normalne zwierzę po przegryzieniu kabla pod napięciem nie trafia szlag? Jego nie trafił.
Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ania2784
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 23 Cze 2012
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:04, 04 Lip 2012    Temat postu:

Zwierzak śliczny, opowiadania też fajne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:42, 04 Lip 2012    Temat postu:

Ewelina napisał:
, bo jakież normalne zwierzę po przegryzieniu kabla pod napięciem nie trafia szlag? Jego nie trafił.


Ale futerko mu postawiło. Naelektryzowany, znaczy się Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:44, 04 Lip 2012    Temat postu:

Trochę postawiło, otrząsnął się, fuknął z oburzeniem i pokicał dalej...Popatrzył na nas z wyrzutem, że niby my robimy mu takie kawały...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin