Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Welcome to The Ponderosa
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:22, 27 Wrz 2013    Temat postu: Welcome to The Ponderosa

Rozdział 1 : Turniej rewolwerowców w Virginia City

The Ponderosa

Późny wieczór , Cartwrightowie, jak codzień spożywają wspólną kolację . Cały stół zastawiony jest różnymi misami , których zawartość wskazuje na to ,że mamy tu do czynienia z niebylejakimi obywatelami Stanów Zjednoczonych . Ben Cartwright jako głowa rodziny bacznie obserwuje swoje pociechy co jakiś czas zajadając kęs ze swojego talerza. Adam jedną ręką dojada resztki swojej porcji , a drugą usiłuje utrzymać swój nowy skarb , który nabył wczoraj w Virginia City . Jest to książka , w której opisane są różne ciekawe informacje na temat gry na gitarze . Hoss cały czas penetruje zawartość ze wszystkich misek ze stołu , dogadując ciągle że lepszego kucharza w całej Ameryce nie ma w ''swoim posiadaniu'' nikt inny. Joe z błyskiem w oku spogląda to raz na Pa , potem na Adama i Hossa , a potem znowu na Pa . Jego kolacja została dziś nietknięta , pomijając grzebanie widelcem w talerzu . Z tego właśnie faktu postanowił więc skorzystać Hoss . :
Hoss :Joe ... przyznaj się.. która panna z Virginia City tak Ci zamąciła w głowie ??
Joe : O czym ty mówisz Hoss
Hoss : Joe ..nie udawaj niewiniątka . Przecież nie jestem ślepy ... Widzę jak się zachowujesz , a poza tym nietknąłeś kolacji
Adam : Hoss co do Ciebie to niebył bym taki pewny twojego sokolego wzroku ... może wyjaśnisz mi jakim prawem dziś rano potknąłeś się o moją gitarę , twierdząc że jej nie zauważyłeś ... a co do Joe to faktycznie święci się kolejny numer ...
Hoss : Czyli twierdzisz że niby jestem ślepy ???
Adam : Niedosłownie ... ale dowody mówią same za siebie ..
Hoss : Ty wredny i nie ... - Hoss który lada chwila rzuciłby się na Adama nie zdążył nawet dokończyć słowa , gdyż przerwał mu Pa
Ben : Chłocy ... myślałem że wasze dziecinne zabawy mam już za sobą ...
Hoss : Ale tato ... To wszyst ..
Ben : Hoss
Hoss : Ale to on ....
Ben : Hoss na litość boską przestań ... chcę spokojnie zjeść kolację .
Wczasie tej małej rodzinnej sprzeczki Joe miał niezły ubaw . Obserwował całą sytuację z uśmiechem na twarzy i błyszczących oczkach . Żadko mógł sobie posłuchać kazania taty zupełnie jako osoba bierna . Zawsze przecież to on obrywał za wszystko.
Joe : Hoss ja także uważam że ostatnio stałeś się jakiś taki inny ...
Hoss : Teraz znowu Ty ?? Ja Ci ...
Ben : Hoss opanuj się ...
Joe : No widzisz tato ... a to zawsze mi się obrywa ..
Adam : Moi kochani bracia ... nie psujmy tego pięknego wieczoru i zrelaksujmy się słuchając muzyki ...
Joe : Znowu bedziesz grać ?
Adam : masz coś przeciwko ?
Ben : Chłopcy ... chciałem was uprzedzić że właśnie dochodzi dziesiąta wieczór i pora już iść spać . Ale zanim to nastąpi mam do każdego po kilka pytań : Zacznę od ciebie młody człowieku ... Dlaczego nic nie zjadłeś ??
Joe : Nie jestem głodny ... mam wiele ciekawszych zajęć do roboty niż jedzenie
Ben : Doprawdy ... może więc posprzątasz wreszcie w swoim pokoju
Joe : Już się robi tato ..
Ben : Cieszę się że stałeś się nagle taki posłuszny ... może powiesz mi jeszcze z czego się tak cieszysz ??
Joe : Bo jutro jest poniedziałek ...
Ben To co z tego ...
Joe To z tego że nie wtorek tylko poniedziałek ...
Ben ... Ehhh Adam kolej na ciebie ..
Adam : Słucham tato ...
Ben : Co masz jutro ciekawego w planach ??
Adam : To co zwykle tato , praca na ranchu
Ben : Znakomicie. Ty jesteś najbardziej odpowiedzialny z nich wszystkiech .. pojedziesz jutro do Carson City i kupisz mi strzelbę oczywiście tą którą Ci kiedyś pokazywałem
Adam : Ale dlaczego akurat do Carson City ...
Ben : Nie gadaj za dużo tylko wykonaj to o co cię proszę . Pamiętaj tylko że jest to bardzo ważna sprawa i musisz załatwić ją szybko .
Adam : Tak jest tato
Ben : I zostałeś mi ty Hoss ... Dlaczego stałeś się taki nerwowy ...
Hoss : Bo jestem głodny ..
Ben : Przecież dopiero jesteś po kolacji ..
Hoss : No właściwie to niezupełnie ...
Ben : Co to znaczy niezupełnie ...
Hoss : Zaraz Ci to wyjaśnię tato : Joe , Joe
Joe : O co chodzi Hoss ... Joe z trudem powstrzymywał się od śmiechu , doskonale wiedział o co zaraz spyta go Hoss
Hoss : Czy ty masz zamiar to zjeść
Joe : Oczywiście że nie braciszku , z wielką przyjemnością odstąpię Ci moją porcję ..
Hoss : Teraz już rozumiesz tato ??
Ben : Boże ... dlaczego nie mogę mieć normalnych synów ...

W chwili gdy Ben Cartwright wypowiadał te słowa w całym domu rozległ się śmiech . Nie był to zwykły śmiech .. był on tak głośny i intensywny że wszyscy wiedzieli już co to oznacza . W prędkości błyskawicy Ben, Adam, Hoss i jego talerz znaleźli się na drugim piętrze domu . W jadalni został Tylko Joe , który trzymał się za brzuch niewiedząc co ze sobą ma zrobić.

San Francisco
Dom Boba O’Kelly

Bob O'Kelly - bogaty urzędnik z San Francisco siedział przy nakrytym już stole z nieciekawą miną . Krótko mówiąc był wściekły ...

Bob : Sally ... Sally ... . O'Kelly miał tak donośny głos że biedna Sally ledwo nie dostała zawału serca ... Zdyszana zbiegała właśnie ze schodów ogromnego domu po czym zameldowała się na rozkaz u swego pracodawcy
Sally : Tak Panie O'Kelly ..
Bob : Czy możesz mi powiedzieć z łaski swojej kiedy ostatnio widziałaś w tym domu moją córkę ...
Sally : Sandrę ...
Bob : A czy mam jeszcze inną córkę ...
Sally : Przepraszam Panie O'Kelly ... Oczywiście że nie ma pan innej córki niż Sandrę ..
Bob : Więc powiesz mi w końcu kiedy widziałaś ją tu po raz ostatni ???
Sally : Ciężko powiedzieć ...
Bob : Co to ma znaczyć
Sally : Bo tak się składa że właściwie , to , znaczy się ... W tej chwili za oknem rozległ się odgłos końskich kopyt , które uratowały biedną Sally . Chwilę później drzwi otwarły się z hukiem a do domu wbiegła zdyszana i zziajana Sandra O'Kelly .
Sandra : Witaj tato .. - Ojciec milczał ... dziewczyna wiedziała już co ją czeka ... zawsze to milczenie jest ciszą przed burzą ..
Bob : Jest dokładnie 22:30 , obiecałaś mi że tym razem przyjedziesz punktualnie .
Sandra : Tatusiu wybacz, ale musiałam załatwić pewna sprawę ...
Bob : Bójki w saloonie i udawanie chłopaka są ważniejsze niż wspólna kolacja z ojcem ...
Sandra : Ja ...
Bob : Koniec tego moja panno . Dzisiaj przeszłaś samą siebie , czekam na ciebie półtorej godziny ... W związku z tym że masz już 18 lat czas żebyś wreszcie zmądrzała i była prawdziwą damą i to nie tylko jak przyjeżdżają do nas goście . Od tej pory koniec strzelania z rewolweru , koniec wyścigów konnych , koniec bójek i koniec w udawaniu innej tożsamości . Mam jedyną córkę i wielki majątek ... Musimy ci znaleźć odpowiedniego kandydata na męża by ktoś mógł to przejąć ... Teraz proszę cię oddaj mi swój rewolwer ...
Sandra : Ale tato .. nie możesz mi tego zro.....
Bob : Milcz ... mam tego dosyć masz być damą i nauczyć się kobiecych zajęć ... Mężczyźni są od tego by się bić i strzelać z pistoletu .

Głos ojca był tak nieugięty .. że doskonale zdała sobie sprawę , że nie ma tu nic do powiedzenia. Posłusznie odpięła pas od swoich spodni i zaniosła ojcu .. Następnie pobiegła do swojego pokoju i zalała się łzami . Sandra O'Kelly była naprawdę piękną dziewczyną . Miała piękne długie brązowe włosy , które układały jej się w słodkie loczki . Kiedy jej ojciec był zapraszany na różne przyjęcia i bale , a ona towarzyszyła mu , całe San Francisco mogło podziwiać jej urodę . Samą swoją osobą budziła zachwyt i podziw .
Jednak poza balami i przyjęciami zakładała na siebie czarne spodnie , koszulę i kapelusz . Włosy ukrywała pod idealnie dopasowanym kapeluszem , a usta miała zasłonięte czarną chustką . Do spodni zapinała pas i swój czarny rewolwer ze złotą rękojeścią . Jej koń był śnieżno biały , dlatego ilekroć przejeżdżała przez San Francisco budziła postrach i zaszczyt jednocześnie . Kochała grać w pokera i bić się z chłopakami w saloonie . Gdy ktoś spytał o jej tożsamość , podawała się jako Scott Smith . Nazwisko Smith było za jej przyczyną sławne na całe miasto . Była tak niesamowicie profesjonalna w udawaniu kogoś innego , że stworzyła miastu postrach , który nie istnieje. Taka juz była , kocha ''męskie zajęcia'' ale jak przyszło co do czego to z powrotem stawała się tą piękną młodą panną O'Kelly , którą tak bardzo pragnął zawsze widzieć jej ojciec.

Sandra nie mogła przestać płakać gdy usłyszała pukanie do drzwi :
Sandra : Kto tam ..
Sally : To ja ...
Sandra : Wejdź
Sally : Niech panienka nie płacze ... wszystko bedzie dobrze ... Robiłam co mogłam , ale niestety nie zdążyłaś na czas
Sandra : Zatrzymałam się w Virginia City, bo kolejka z zapisami na turniej była tak długa że musiałam tam dłużej zostać by w ogóle się zapisać. Dziękuję Ci że ukrywałaś mnie przed ojcem ... ale od dzisiaj już nie musisz tego robić ...
Sally : Jak to ... przecież jutro jest poniedziałek ... a co z turniejem rewolwerowców ???
Sandra : Ciekawe jak mam wystartować bez rewolweru ??
Sally : O to niech się panienka nie martwi ... Sally jednym ruchem wyciągnęła coś z kieszeni , następnie położyła ciężki przedmiot na kolanach zapłakanej młodej dziewczyny
Sandra : Czy to ... mój ...rewolwer .. Ale jak ... skąd go masz ... Dziewczyna z niedowieżaniem spoglądała na złotą rękojeść
Sally : Twój ojciec kazał mi go pilnować .. a ja oddaję tobie . Dlaczego płaczesz ... przecież masz już rewolwer ...
Sandra : Co z tego skoro ojciec jutro nie puści mnie z domu ...
Sally : Nie martw się skarbie już ja to załatwię .. od czego mnie masz .. Zawsze cię kryłam i tym razem też zamierzam . Przestań się już mazgaić i przebieraj się bo z San Francisco do Virginia City jest spory kawał drogi . Musisz wyjechać już teraz , by zdążyć na turniej .
Sandra jednym susem skoczyła z łóżka i tak mocno przytuliła się do Sally , że biedaczka z trudem mogła złapać oddech
Sandra : Jesteś niezastąpiopna .. co ja bym bez ciebie zrobiła ..
Sally : O rany udusisz mnie ... Masz 5 minut na przebranie się ..
Sandra : Już się robi . Dziewczyna Czuła się najszczęśliwsza na świecie , tyle radości sprawiało jej charakteryzowanie się na Scotta Smith , że zapominała o całym świecie . Niestety zdawała sobie doskonale sprawę że tym razem ludzie ostatni raz zobaczą Scotta na białym koniu ...
Sandra : Sally .. jestem już gotowa ...
Sally : Dobrze chodź do mnie ... masz wygrać ten turniej rozumiesz ??
Sandra : Zrobię to dla Ciebie .. Gdy miała już wychodzić Sally jedną ręką ją złapała a drugą włożyła dosyć spory pakunek do jej torby.
Sally : A tutaj masz posiłek na drogę

W tym samym czasie w Ponderosie :

Ben : Joseph ...!!!
Joe : Co się stało tato ...
Ben : Chciałem Ci tylko powiedzieć że dochodzi dwunasta a twój pokój wygląda jakby przeszło przez niego tornado ...
Joe : Aaaaa no tak haha mój pokój ... rzeczywiście ... Joe zrobił przebłagalne oczka i podrapał się po głowie ...następnie rozsiadł się wygodnie na fotelu
Ben : Joseph !!!!!!!!! Tym razem głos Bena był nieco bardziej donośny niż przedtem
Joe : Tato ... czy ja mam sprzątać teraz ??
Ben : No przecież nie jutro ...
Joe : Ale że tak o dwunastej w nocy ??
Ben : Kolację skończyliśmy o dziesiątej ... Miałeś 2 godziny na posprzątanie pokoju ...
Joe : Masz rację tatusiu ... troszkę się zamyśliłem ...
Ben :Chwileczkę , chcesz mi powiedzieć , że przez 2 godziny siedziałeś i myślałeś nie wiadomo o czym ??
Joe : Eeee nie chciałem was obudzić sprzątając pokój a poza tym muszę się skoncentrować i skupić ...
Ben : Lepiej skoncentruj się na bałaganie w swoim pokoju . Jeśli zejdę tu za pół godziny a ty nadal tu będziesz to możesz zapomnieć o kieszonkowym .
Joe : Ależ tato po co się od razu tak denerwować ... pół godziny i pokój będzie jak nowy .

Ben nie odpowiedział już nic tylko mruknął coś pod nosem .
W chwili kiedy głowa rodziny zniknęła spoza pola widzenia Joe , chłopak zacisnął pięść i wykrzyknął przepełnione radością westchnienie : YEAAAAAA Niestety po czasie skapnął się że nie było to najlepsze co w tej sytuacji zrobił . Znowu na schodach pojawił sie Ben , który na aniołka raczej nie wyglądał ...
Ben : Joseph !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pół godziny ....
Joe przełknął tylko ślinę i dla pewności odczekał jeszcze pięć minut by mógł przystąpić do swojego szalonego planu .
Chłopak zapisał się na turniej rewolwerowy w Virginia City ... Miał z tym wiele problemów , gdyż niestety Pa uważa że udział w nim jest bardzo niebezpieczny i na pewno nie dla takich ''szalonych'' i pełnych energii młodzieńców jak Joe . Przepisy mówią że można brać udział od pełnoletności , ale większość uczestników jest już grubo po 30- dziestce . Ile się biedny Joe musiał okombinować by zapisać się na ten turniej ... gdy się już udało pozostały mu tylko ćwiczenia i jeszcze jeden problem ... Mianowicie : W tym roku na turniej zostajł zaproszony Ben Cartwright ... Jak to dobry ojciec Ben zabierze swoich 3 synów by zasiadli przy nim na trybunach . Joe musi więc się teraz przymilać się do wszystkich by jakoś wystartować w tym turnieju . Joe ma to do siebie że jest bardzo ale to bardzo cwany , więc opracował sobie plan , który właśnie w tej chwili zaczyna realizować . Wyciągnął więc kardkę z kieszenie i zaczyna czytać pierwszy punkt planu
Joe : 1. ''Pożyczyć'' sobie książkę Adama o różnych technikach gry na gitarze.
Uśmiechnął się tylko do siebie i jak łasica wślizgnął się do pokoju Adama . Nietrudno było znaleźć książkę , gdyż spoczywała sobie na poduszcze koło Adama ...
Joe : 2 . Spakować się na jutro . Ten punkt planu załatwił najszybciej , gdyż już od kilku dni szykował sobie wyposażenie na turniej . Joe zazwyczaj mało planował , gdyż wszystko robił spontanicznie , ale to jest już poważna sprawa. Turniej jest dla niego strasznie ważny . Nie może przepuścić takiej okazji , tym bardziej że nagrodę za wygraną w tym roku ma zakupić ktoś naprawdę ważny .
Joe : 3 . Jestem Cartwright ... Joe Cartwright . Do ostatniego punktu planu chyba już nie trzeba nic dodawać ... Wink

Poranek

Dom Boba O'Kelly
Bob : Salyyyyyyyyyyyyy
Sally : Tak Panie O'Kelly
Bob : Proszę nie budzić mojej córki , bo gdy dowie się że jadę do Virginia City na turniej rewolwerowy , nie da mi potem spokoju.
Sally : Pan jedzie do Virginia City ... na turniej
Bob : W tym roku obiecałem sobie że zobaczę ten sławny turniej . Wiedziałem to już od dawna ale musiałem ukrywać to przed Sandrą .
Sally : D-d-d-dobrze p-p-panie O O O'Kelly
Bob : Sally ...co się z tobą dzieje ... Dlaczego jeszcze nie przygotowałaś mi śniadania ...
Sally : Przepraszam Panie O'Kelly. Już zabieram się do pracy
Bob : A ... i i jeszcze jedno ... Gdy Sandra się obudzi , proszę powiedzieć jej , że wyjechałem w sprawach biznesowych i że wrócę wieczorem na kolację .
Sally : Oczywiście , niech pan jedzie s-spokojnie .


Ponderosa.
Przy stole siedzi Ben Cartwright ze swoimi dwoma urwisami Hossem i Joe . Jak codziennie zaczyna się interesująca konwersacja pomiędzy braćmi i ojcem .
Joe : Nie pamiętam by Adam spał tak długo ...
Hoss : Taki ranny ptaszek jak on śpi jeszcze chociaż ma jechać do Carson City ... A tak właściwie to po co ci ta strzelba ?
Ben : Hoss dowiesz się w swoim czasie ... A co do Adama to naprawdę dziwna sytuacja ...
Joe : Może czyta sobie tą nową książkę i tak się biedny zaczytał że zapomniał o śniadaniu .... W tej chwili Joe wybuchł śmiechem , oczywiście w jego stylu ...
Hoss : Joe ... co ty u licha znowu kombinujesz ... Od dawna nie byłeś taki wesoły ...
Joe : Ja .. ja po prostu cieszę się że mamy dziś poniedziałek .
Ben : A właśnie chłopcy ... mam dla was niespodziankę ... Zostałem zaproszony na turniej rewolwerowy i oczywiście zabiorę was ze sobą . Nie chciałem wam mówić tego wczoraj zwłaszcza że niektórzy mogliby potem mieć problemy z zaśnięciem z nadmiaru wrażeń ... - Tutaj Znacząco spojrzał na Joe
Joe : Ooo tato to cudownie ... nie spodziewałem się że dasz się namówić na coś takiego . Wszyscy przecież doskonale wiemy co sądzisz o tym niebezpiecznym pojedynku ... - Powiedział Joe z szerokim usmiechem na ustach
Ben : Joe .. przecież ani ja ani nikt z was nie bierze udziału w pojedynku , więc co mi zależy ...
Joe : Hmmm tak ... tato ...
Hoss : Mam nadzieję że będą serwować jakieś pyszne przekąski ... Smile
I tak sobie Cartwrightowie gwarzyli wesoło przy śniadanku , póki nie usłyszeli odgłosu tłuczonego szkła ...
Joe : Co to było ....
Hoss : Zdawałoby się że to z pokoju Adama ... Joe wybuchnął śmiechem
Ben : Na litość boską co tam się dzieje ...
W tej chwili oczy całej trójki utkwiły w Adamie , a raczej nieźle wkurzonym Adamie , który schodził ze schodów ...
Ben: Adam ... Co się stało
Adam : Obudziłem się o 5 rano ... chciałem sobie poczytać moją nową książkę ... ale jakimś dziwnym trafem nie mogłem jej znaleźć mimo iż położyłem ją na poduszcze przy mojej głowie . Tak więc pomyślałem że skoro jej tam nie ma to może położyłem ją gdzie indziej ... Przeszukałem pokój i gdy zorientowałem się że książki nigdzie nie ma po prostu rozbiłem wazon ...
Ben : Co zrobiłeś ??????
Adam : Rozbiłem wazon ...
Ben : W celu ???
Adam : W celu wyładowania emocji ....
Joe : Hahahaah tato i on ma teraz taki wkurzony jechać do Carson City ....
Hoss : Hahah a to historia ...nieskazitelny Adam musi wyładować swoje emocje na biednym wazonie haha
I tak oboje Hoss i Joe śmiali się jak nienormalni , Ben patrzył z otwartymi ustami to na śmiejących się urwisów , to na Adama . A sam poszkodowany nie miał raczej miny do śmiechu ...
Adam : Nie żebyście coś wiedzieli ... ale tak tylko pytam .. CZY KTOŚ DOTYKAŁ MOJEJ KSIĄŻKI PO MOIM ZAŚNIĘCIU ... Wrzasnął tak że aż Joe i Hoss przestali się śmiać ... oczywiście na chwilę .
Joe : A po co nam twoja książka ... ja się wolę trzymać od tego z daleka ...
Hoss : Adam ... Adam znamy się od dziecka ... czy ty naprawdę sądzisz że ja albo Joe chcemy się nauczyć gry na gitarze ... No chyba że jeszcze tata ...
Ben : Że co ...
Joe : Tato mogłeś uprzedzić wcześniej Adama że sobie pożyczasz jego książkę ... może wtedy oczszczędziłby tą wazę ...- po czym znowu wybuchnął śmiechem
Ben : Skończyliście .... Idźcie osiodłać konie bo spóźnimy się ... , Ty Adamie zostań jeszcze na chwilkę .
Gdy Joe i Hoss opuścili dom Ben zabrał się za rozmowę ze swoim najstarszym synem
Ben : Adam ... wiesz że jeśli nie wrócisz przed 15 z Carson City ze strzelbą to będziesz miał ze mną do czynienia ...
Adam : Tato oczywiście że wrócę ... tylko powiedz mi proszę gdzie jest moja książka ... Poczuję się wtedy spokojniejszy ...
Ben : Czasami zastanawiam się co z tobą zrobiły te książki ... nigdy wcześniej nie tłukłeś mi wazonów w domu ..
Adam : Bo nie było takiej potrzeby ..
Po tym zdaniu ubrał swój kapelusz i wyszedł do stajni dołączyć do swoich ''kochanych'' braciszków ...
Joe : No .. więc skoro jesteśmy już w komplecie to mam wam coś do powiedzenia ...
Adam : Nie mamy czasu na twoje monologi , jesteśmy już i tak spóźnieni .
Joe:Tak się składa , że ciebie powinno to najbardziej zainteresować - powiedział łapiąc Adama za ramię
Adam : ... Więc mów byle szybko
Joe : Dziękuję za pozwolenie kochany braciszku . Rozpocznę od tego , iż ...
Hoss : Joe streszczaj się ...
Joe : Dobra więc powiem krótko . Biorę udział w turnieju ...
Hoss : Co w tur ...!!!!! Nie zdążył dokończyć słowa, gdyż dostał niemałego kuksańca od Joe
Joe : Cicho bądź chcesz żeby tata usłyszał ...
Adam : Tata Ci w życiu nie pozwoli wiesz co o tym myśli ...
Joe : O tuż to braciszku ... Dlatego to zadanie należy do Ciebie ...
Adam : Jakie znowu zadanie ... o czym ty mówisz
Joe : Masz tak pilnować taty by nie narobił awantur na turnieju jak się dowię że w nim startuję ... Innymi słowy przekonaj go że nadaję się do tych rozgrywek ...
Adam : Zwariowałeś ... to się nie uda , a zresztą bedę w tym czasie w Carson City ...
Joe : Myślałem że zależy ci na książce ...
Adam : CO !!!!! - uśmiechnął się tylko i złapał Joe za koszulę ... - Jeśli mi nie powiesz gdzie jest moja ksią..........
Ben : Adam z tobą naprawdę coś się dzieje ... najpierw wazon teraz Joe .. w ogóle z wami wszystkimi coś się dzieje ... powiedział Ben zanim Adam wyładował się na Joe
Adam : Ee my się tylko tak droczymy tato - powiedział puszczając Joe .
Ben : Macie jeszcze 5 minut i wyjeżdżamy. Gdy Pa opuścił stodołę Adam , Hoss i Joe kontynuowali rozmowę
Joe : Ha .. więc wybieraj albo książka albo strzelba taty ...
Hoss : Joe ... przecież ja to mogę zrobić .. po co od razu mścić się na Adamie ..
Joe : Adam jest bardziej przekonywujący ... Czyta przecież tyle książek ...
Hoss : Joe ...
Joe : Dla ciebie też mam zadanie ... jeśli je wykonasz to przez tydzień bedziesz dostawał moje porcje z obiadu ...
Adam : Chwileczkę ... ile razy jeszcze mamy cię z wszystkiego wyręczać ...
Joe : No cuż ... Jesteśmy w końcu braćmi ...
Hoss : Gadaj szybko o co ci chodzi , bo już mi ślinka cieknie ..
Joe : Adam - Twoim zadaniem jest pilnowanie taty ... by turniej mógł przebiegać według planu Hoss - Ty będziesz odpowiedzialny za posprzątanie mojego pokoju ...
Hoss: Miałeś to zrobić wczoraj ...
Joe : Wczoraj byłem bardzo zajęty przygotowaniem do turnieju ... ale jeśli nie chcesz moich porcji to twoja strata ...
Hoss : Dobra Joe , zgadzam się ...
Adam : Chwileczkę ...Co w tak mi razie będzie jeśli wygrasz ??
Joe : Jak to ... to jest przecież mój cel ...
Adam : Ale chcesz uniknąć bliskiego kontaktu z tatą ... więc jak odbierzesz od niego nagrodę ...
Hoss :Hęęęęę
Joe : Co ty wygadujesz ... to znaczy że Pa ...
Adam : Tak mądralo
Joe : To czemu nam o tym nie powiedział ...
Adam :Mieliście się dowiedzieć na turnieju ... zresztą to skomplikowane , a ja nie mam teraz czasu muszę jechać wreszcie do Carson City ...
Joe : Chwilunia ....mam przez to rozumieć że nie chcesz odzyskać książki ...
Adam : To ty nie rezygnujesz ??
Joe : Cartwright nigdy się nie poddaje
Adam : Gdybyś nie był moim bratem dostałbyś lanie ...
Joe : Ale jestem ...
Adam : Czego jeszcze chcesz ....
Joe : W takim razie skoro wiem już mniej więcej wszystko to mała zmiana planów .. Adam :Masz się spóźnić ze strzelbą z Carson City ...Jak się spóźnisz to ominie mnie uroczyste wręczenie nagrody z rąk mojego tatusia ...Hoss - Posprzątasz mi pokój i przypilnujesz taty na turnieju ....
Adam : Teraz już mnie nic nie powstrzyma od ......
Ben : Adam !!!!!! - krzyknął Pa zanim Adam zdążył dobrać się do Joe ..
Adam : Jadę tato , już jadę ... a z tobą -popatrzył się na Joe .. policzę się jak wrócę ...

W tym roku turniej strzelecki v Virginia City przyciągnął naprawdę rekordową liczbę widzów. Wieść o tym że główną nagrodę i gratulacje zwycięzcy wręczy Ben Cartwright rozeszła się jak świeże bułeczki . Turniej miał się rozpocząć o godzinie 12 w południe i miał zakończyć się punkt 15 . Uczestnicy (dokładnie 25 osób , które się zapisały ) miały wziąść udział w 3 konkurencjach . 1 - Pojedynek rewolwerowy na głównej ulicy . 2 . Strzelanie do puszek i butelek . 3. Strzelanie do celu .
Punktualnie o wpół do dwunastej Ben Cartwright , Joe i Hoss dotarli do miasta . Ludzi było już tak dużo że ciężko było przejechać przez ulicę .

Ben : Chłopcy muszę załatwić coś z szeryfem , a wy w tym czasie zajmijcie sobie miejsca
Joe : Nie ma sprawy tato ...
Po tym jak Pa się oddalił Hoss złapał Joe za ramię
Hoss : Posłuchaj ... czy ty na pewno wiesz co robisz ...
Joe : Ja zawsze wiem co robię .. ale nie martw się Hoss tym razem bedzie inaczej ... Pa jakoś to zrozumie
Hoss : Taaa inaczej ... zobaczymy jaką będziesz miał minę o 15 ...
Joe : Spokojnie wiem co robię ... Pilnuj taty - powiedział Joe i ruszył na poszukiwanie pomieszczenia dla uczestników turnieju ...

Sandra O'Kelly a właściwie Scott Smith dojechała do Virginia City na 11:30 . Była wykończona gdyż całą noc nie zmrużyła oka . Wiedziała że to jednak nie przeszkodzi jej w wygraniu turnieju . Tylko to się dla niej liczyło .. nie brała pod uwagę innej obcji . Kiedy znalazła pomieszczenie dla uczestników rozgrywek podjechała bliżej by zostawić konia przy wejściu . Koło niej przyjechał w tym samym czasie brunet w brązowym kapeluszu na pięknym łaciato czarnym koniu . Kiedy go zobaczyła jej serce nagle zaczęło jakoś tak dziwnie skakać , ale przeszło jej to szybciej niż się spodziewała , gdyż w chwili kiedy schodziła z konia poczuła dosyć silny ból w biodrze...

Scott/Sandra : Co ty wyprawiasz ... powinieneś uważać jak schodzisz z konia ...tym swoim pistoletem możesz komuś zrobić krzywdę - krzyczała najostrzej jak tylko umiała
Joe : Co ja wyprawiam ... To przecież ty podjechałeś za blisko ... gdybyś utrzymał prawidłową odległość to byśmy się nie zderzyli zsiadając z naszych koni
Scott : Że niby co ??? Co za idiota nosi rewolwer po lewej stronie ... gdybyś nosił go prawidłowo nie bolałoby mnie teraz biodro ...
Joe : Tak się składa że jestem w przeciwieństwie do ciebie leworęczny a co twojego biodra to nie moja wina że na mnie wpadłeś ...
Scott: Teraz to przegiąłeś chłopczyku .... - powiedziała wściekała dziewczyna
Joe : Już ja ci pokażę kto tu jest chłopczykiem - wrzasnął łapiąc przybysza za koszulę ...
I byliby się pobili gdyby nagle nie podszedł do nich Hoss
Hoss : Widzę braciszku że zdobywasz nowe znajomości .... powiedział przy okazji witając się z nieznajomym - Jestem Hoss Cartwright ...
Scott : Scott Smith ...
Joe : Co ty tu robisz wracaj do taty , masz go pilnować ...
Hoss : Tato przygotowuje się z szeryfem do rozpoczęcia ... powiedział że mam chwilę dla siebie ...
W tym momencie Sandra korzystając z okazji powolnym krokiem zaczęła wycofywać się , kiedy została nagle złapana przez Joe i to dosyć konkretnie ...
Joe : Jeszcze z tobą nie skończyłem ...
Scott : Ja z tobą też ale do rozpoczęcia turnieju zostało 5 minut więc myślę że pojedynek pomiędzy nami rozstrzygnie się właśnie tam ...
Hoss : Scott .. nie widziałem cię nigdy w Virginia City ...
Scott : Nic dziwnego .. pochodzę z San Francisco ...

Wszyscy uczestnicy zostali już doskonale poinstruowani o przebiegu turnieju oraz wylosowali numerki , które będą mieć w czasie turnieju .
Godzina 12: 00 Część oficjalna właśnie się zaczyna . Najpierw swoje przemówienie rozpoczął Roy .
Roy : Witam was na dzisiejszym turnieju. Nie będę przedłużał , ale chcę by uczestnicy pamiętali , że najważniejszą zasadą turnieju jest fair - play , kto nie będzie przestrzegał tej reguły zostanie zdyskwalifikowany , a teraz zapraszam naszego honorowego gościa i sponsora Benjamina Cartwrighta ...
Sandra słysząc to nazwisko znowu dziwnie się poczuła ... Dwóch Cartwrightów już znała ... Miły Hoss i arogancki Joe ...Wolała nawet nie wiedzieć czy osobnik ten jest w jakikolwiek sposób spokrewniony z chłopkiem na łaciatym koniu ...

Ben : Witam serdecznie wszystkich mieszkańców Virginia City. Jest mi niezmiernie miło być teraz z wami i podziwiać wasze strzeleckie umiejętności . Nagrodą dla dzisiejszego zwycięzcy będzie strzelba prosto z Carson City , którą mój syn Adam przywiezie punktualnie o 15 . W tym roku postanowiliśmy ufundować dla zwycięzcy również nagrodę niespodziankę , którą zdradzę dopiero na końcu imprezy . Tak więc życzę wszystkim udanej zabawy a uczestnikom oczywiście powodzenia . Dziękuję .
Roy : Turniej czas zacząć .
Konkurencja numer 1 . Uczestnicy ubierają tarcze na klatki piersiowe , po czym stają na środku ulicy i po odliczeniu do 3 strzelają w tarcze swoich przeciwników. Kto trafi najbliżej środka ...wygrywa .
Roy : A teraz losowanie ... zapraszamy numer 7 i numer 3
Numer 7 - Joseph Cartwright
Numer 3 Scott Smith ... Zapraszamy ...

Ben Cartwright , który siedział sobie teraz wygodnie na trybunach nagle przypomniał sobie że brakuje mu jednego syna ... Siedziałby pewno dalej w takiej słodkiej nieświadomości , gdyby nie usłyszał znajomego imienia z ust Roya . Wiedział że czegoś mu brakuje ... czuje taką cisze ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć co to było . To przemówienie go tak zajęło , gdyż pierwszy raz w życiu całkowicie zapomniał o istnieniu Joe ... Ale kiedy ktoś mu już przypomniał że posiada jeszcze trzeciego syna zacisnął pięśc tak mocno , że nie trzeba było dużo wnioskować co się dzieje w jego czerwonej od gniewu głowie ...

Ben : Hoss !!!!!!!!!!! Czy ty wiedziałeś że Joe zamierza startować w turnieju
Hoss : Ale tato ... ja ja ..
Ben : Jeśli wiedziałeś o tym , a nie pofatygowałeś się żeby mnie poinformować to utłukę cię na kwaśne jabłko ... To jest bardzo niebezpieczny turniej ... Joe ma dopiero 19 lat ...
Hoss : No właśnie tato ... czyli może startować ...
Ben : Dość ... idę go powstrzymać zanim zrobi coś głupiego ...
Hoss : Ale tato .. zos ..
Ben : Nie pogarszaj sytuacji Hoss ... ostrzegam Cię ...
Hoss : Kurcze blade ...nie dość że nie dostanę obiecanych obiadków to jeszcze Pa mnie zabije ... - powiedział gdy został sam jak palec na trybunach
Ben niczym lew rzucił się do atka by ocalić syna ... Był tak zdeterminowany że nic nie było w stanie go teraz zatrzymać ... ale zatrzymał się , a raczej zatrzymała go bardzo silna ręka .

Bob : Ben ... Ben Cartwright .... Czy to ty .. - powiedział śmiejąc się jak małe dziecko
Ben : Bob .. Bob O'Kelly ... - powiedział ściskając przyjaciela
Bob : Nie widziałem Cię od wieków ... gdzieś ty się ukrywał ...
Ben : Mam rancho niedaleko stąd , właśnie tam mieszkam ... a ty ... no dalej opowiadaj mi o sobie ....

W dniu dzisiejszym Ben Cartwright po raz 2 zapomniał o swoim synu. W czasie gdy rozmawiał sobie spokojnie ze starym przyjacielem Joe stał na przeciwko Scotta . Sandra czuła że to jest wszystko co w tej chwili potrzebuje ... czyli dokopać temu wrednemu chłopakowi . Kochała to ... zawsze musiała zmierzyć się z tym który według niej na to zasługiwał . Joe czuł to samo .. tak bardzo chciał to wygrać by udowodnić wszystkim że w strzelaniu z rewolweru nie ma sobie równych . Po odliczeniu do trzech rozległy się strzały na środku ulicy ... Sandra leżał na ziemi ... pod wpływem silnego wstrząsu kuli , która spoczywała teraz w środku tarczy którą miała na piersiach . Była jednak dziewczyną więc troszkę słabiej wytrzymywała ból . Joe z niedowierzaniem patrzył na swoją tarczę .. Dokładnie w środku tkwiła kula , która została wystrzelona z rewolweru Sandry .

Bob : Jestem urzędnikiem ... mieszkam w San Francisco z córką ...
Ben Cartwright po ogłoszeniu remisu znowu przypomniał sobie że ma syna ... ale emocje już opadły i nie chciał robić zamieszania , a już na pewno przy Bobie .
Ben : Rany Boskie ja jeszcze nigdy nie widziałem twojej córki ... a co z Lilly ???
Bob : Lilly umarła kiedy Sandra była malutka ... A twoja rodzina ...
Ben : Mam trzech wspaniałych synów Adama Hossa i Joe ... W Ponderosie nie ma żadnej kobiety ... nie było mi dane żyć z matkami moich synów ..
Bob : Ben ... ja też przez to przechodziłem ... moja córka jest naprawdę piękną kobietą .. ale niestety ma jedną wadę ... kocha pakować się do męskich robót ...Zaraz Ben .. my tu sobie rozmawiamy a zdaje się że twój syn bierze udział w turnieju ...
Ben : Masz rację ... ten młodzieniec to mój najmłodszy Joe : ...
Bob : Zremisował ... Ten Smith też jest niezły ...
Ben : Przedstawiali go , że pochodzi z San Francisco ... to twoje okolice Bob ... znasz go ... ??
Bob : Mieszkam w San Francisco od naszego ostatniego spotkania ... czyli jakieś 30 lat temu ... i nikogo o nazwisku Smith nie kojarzę ... Ale przyznam się że jak patrzę na jego twarz to wydaje mi się że znam go od zawsze ....
Ben : Joe ma naprawdę godnego przeciwnika ...

Słowa Bena Cartwrighta spełniły się i tym razem . Turniej mimo iż uczestników było 25 tak naprawdę skupiał się na numerach 7 i 3 . W konkurencji numer 2 i 3 również był remis pomiędzy Joe a Scottem . Inni nie mogli równać się z tą dwójką . Jurorzy zdecydowało więc że po raz pierwszy w historii tych rozgrywek zwycięzcą będą dwie osoby . Ponieważ nagrodą była i strzelba oraz niespodzianka ... podzielić więc bedzie się łatwo . Bob i Ben znakomicie się bawili ... znali się przecież od dziecka , chodzili razem do szkoły , a dopiero potem ich drogi się rozeszły . Bob czuł że Smitha kiedyś widział ale za żadne skarby świata nie mógł skojarzyć gdzie . Oczywiście nie miał pojęcia że była to jego córka ponieważ o tym sekrecie wiedziała tylko Sally. On wiedział tylko że jego córka lubi się za mężczyzn przebierać , ale nigdy nie miał możliwości domyślenia się że to ona . Sandra stosowała prostą taktykę . Przy ojcu przebierała się na brązowo a do miasta jechała ubrana na czarno .

Roy : Zapraszamy zwycięzców Josepha Cartwrighta i Scotta Smitha .
Kiedy Joe i Scott stali już przy Royu czekali na gościa specjalnego ...
Ben : Uwierzcie mi nie miałem pojęcia o tym że mój syn bierze udział w tym turnieju ... ale z nim policzę się prywatnie w domu .. Chciałem pogratulować szczególnie Scottowi , który okazał się znakomitym rewolwerowcem . Niespodzianką dla zwycięscy jest miesięczny pobyt w Ponderosie ... Więc zdecydowałem że strzelbę otrzyma mój syn , a pobyt w Ponderosie Scott.

Gdy Sandra usłyszała co właśnie wygrała poczuła ogromną wściekłość ... Nie dość że jeszcze musi podzielić się nagrodą z tym całym Joe to jeszcze nie może jechać do Ponderosy , bo jak ojciec wróci do domu a jej tam nie będzie , to woli nie myśleć co się stanie ...
Scott : Panie Cartwright ... dziękuję bardzo za pańskie starania ale jestem zmuszony odmówić nagrody , gdyż jeszcze dzisiaj muszę znaleźć się z powrotem w San Francisco ...
Ben : Czy to tak pilna sprawa że zrezygnujesz z nagrody ...
Scott : Nawet pan sobie nie wyobraża co to za pilna sprawa ...
Ben : W takim razie twoją nagrodą będzie strzelba ... Adam ! Adam ...

W tym samym czasie w saloonie w Carson City ...
Barman : Co podać
Adam : Whisky ...
Barman : Co tam u ojca i bracie , jak w Ponderosie
Adam : Szkoda gadać ... wolę nie myśleć co bedzie jak wrócę ... A swoją drogą ... czy możesz mi polecić dobry sklep z książkami ??
Barman : Oczywiście ... za pół godziny kończę pracę ... zaprowadzę cię .
Adam : Dziękuję za fatygę przyjacielu

Virginia City
Ben : Z powodu niepunktualności mojego syna , otrzyma pan nagrodę pieniężną o takiej samej wartości jak strzelba ... Ben Catrwright był tak wściekły że z trudem mógł utrzymać swoje emocje na wodzy .
Scott - Dziękuję serdecznie panie Cartwright .

Hoss: Tato ....
Ben : Nie teraz Hoss muszę jeszcze coś załatwić ... po czym znowu znalazł się przy przyjacielu
Bob : Jesteś wreszcie ...
Ben: Posłuchaj Bob wiem że z San Francisco do Ponderosy jest kawał drogi ale zapraszam ciebie i twoją córkę na miesiąc do nas ... skoro Scott odmówił bedę miał cały miesiąc dla was ...
Bob : Z przyjemnością zobaczę twoje sławne rancho .. Mam też nadzieję że wreszcie nasze dzieci się poznają ... może moja córka ustatkuje się trochę przy twoich synach
Ben : Oczekujemy was z niecierpliwością ...
Bon O'Kelly i Ben Cartwright uściskali się tak mocno jakby mieli się już nigdy nie spotkać .

W tym samym czasie Joe i Scott postanowili dokończyć pojedynek ...
Scott : Uważaj przy wsiadaniu na konia żebyś znowu ludzi nie potratował ....
Joe : Pojedynek nie rozstrzygnął naszej walki ...
Scott : Najwyższy więc czas ją dokończyć ... chyba że się boisz chłopczyku ...
No i tego już Joe nie wytrzymał ... jednym susem znalazł się przy nieznajomym i pięścią walnął go prosto w twarz ... Sandra runęła na ziemię jak kamień ... jednak zaraz wstała i oddała Joe również soczystym uderzeniem .. I tak się bili raz Joe , a raz Scott. W pewnym momencie Joe tak uderzył że Sandra niewytrzymała ... Krzyknęła z bólu jak dziewczyna i spadając na ziemię zgubiła swój kapelusz ... Jej długie i brązowe włosy pokrywały plecy . Wiedziała że musi teraz się przyznać . Joe nie mógł uwierzyć własnym oczom ... Przeraził się na myśl że mógł pobić dziewczynę ... . Sandra leżała na brzuchu i zakrywała twarz rękami ... za wszelką cenę nie chciała by on ją zobaczył . Joe wziął ja za ramiona i pomimo jej oporów i protestów przyciągnął do siebie ... Teraz dokładnie widział jej twarz , jej piękne oczy i duże malinowe usta , po których ciekła krew. Sandra kopnęła go z całej siły i rzuciła się do ucieczki ... Joe dogonił ją w mgnieniu oka i po raz kolejny zaczęła się szamotanina ... Sandra była jednak za słaba ... Joe przygniótł ją do ziemi tak że nie mogła oddychać

Joe : Dlaczego to zrobiłaś ... Dlaczego udawałaś chłopaka
Sandra: Puść mnie bo inaczej nic ci nie powiem - krzyknęła
Joe : Nie ...tym razem odpowiesz mi na to pytanie i wtedy cię puszczę - mówił przygniatając ją jeszcze bardziej
Sandra : Bo dziewczyna nie miałaby szansy zagrać w turnieju dla prawdziwych mężczyzn ...
Joe słysząc odpowiedź zwolnił ucisk , z czego skorzystała Sandra . Uderzyła go po czym znowu zaczęła uciekać . Zatrzymała się słysząc jednak charakterystyczny odgłos , który wydaje rewolwer ... Kiedy odwróciła się zobaczyła tego nieznośnego chłopaka , który mierzył do niej z pistoletu .
Joe: Jeśli mi nie powiesz jak się nazywasz .. to nigdzie cię nie puszczę

Sandra popatrzyła mu prosto w oczy ... wiedziała doskonale że nie strzeli jej w plecy . Jednym susem znalazła się za rogiem ulicy i Joe mógł tylko słuchać tupotu kopyt , które zostawiała oddalająca się na koniu dziewczyna .
Joe jeszcze długo po tym wydarzeniu nie mógł dojść do siebie .. chodził i błąkał się po ulicach miasta , nie do końca wiedząc co się wydarzyło ... Jednak kiedy poczuł uścisk na ramieniu powrócił do rzeczywistości

Ben : Joseph !!! Najpierw turniej , a teraz jeszcze szukamy cię z Hossem po całym mieście gdzieś ty się podziewał
Joe : Eeeee tu i tam ...
Ben : Co ty wygadujesz .. W tej chwili wracamy do domu i tam się policzymy ...
Hoss : Joe ... dotrzymałem obietnicy .. pilnowałem taty przez cały turniej ... Teraz twoja kolej ...
Joe nie odpowiedział już nic , w głowie miał obraz tej pięknej dziewczyny , a najbardziej jej malinowych ust z których lała się krew. Nie mógł sobie wybaczyć że użył przemocy przeciw takiej pięknej istocie ... Spotykał już wiele pieknych dziewczyn , ale żadna nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak ona ... Lecz on nawet nie znał jej imienia.... Nie mógł pogodzić się z tym że prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczy ....





____________________________________________________________

Bardzo przepraszam za wszystkie błędy i nieścisłości ale jest to moja pierwsza próba napisania czegoś takiego i na pewno sporo będzie co to tego zastrzeżeń. Przepraszam wszystkie fanki Adama że ubrałam Sandrę na czarno , ale tak jakoś mi dobrze pasowało do tego białego konika i chciałam taki bandycki i zadziorny charakterek zrobić Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:26, 27 Wrz 2013    Temat postu:

Sandro, dziś doszłam do połowy, jutro dokończę i napiszę coś więcej. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:31, 27 Wrz 2013    Temat postu:

Dobrze , czekam na Wasze opinie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:04, 28 Wrz 2013    Temat postu: Welcome Ponderosa

Miałam wrażenie lekkiego chosu ,bo miejsca się bardzo szybko zmieniały.
Ale jak na pierwszy tekst jest bardzo dobrze.
Pisz dalej ,jestem strasznie ciekawa czy Joe znajdzie Sandrę i czy bedą razem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:15, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Ciekawe i westernowe. Czekam na dalszy ciąg Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:56, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Zorina - masz rację , sama uważam że mi to nie wyszło bo tak pogmatwałam to wszystko Smile Mam nadzieję że następnym razem pójdzie mi lepiej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:22, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Bardzo fajny westernowy klimat,Sandro Smile O dalszy ciąg,proszę Razz Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:57, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Bardzo dziękuję , postaram się napisać kontynuację jak najszybciej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:13, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Podoba mi się sposób w jaki piszesz, prawie całkowicie złożony z dialogów, sama chciałam tek samo napisać swój fanfiik, a jak zasiadłam do klawiatury to i tak wyszło więcej narracji niż wypowiedzi bohaterów i nic nie mogłam na to poradzić, nie umiem inaczej, także bardzo ci zazdroszczę tego, że masz taki styl.
Scena przy stole wesoła, choć trochę pozmieniałaś naszym bohaterom charaktery, wyglądają tak trochę karykaturalnie, Adaś taki wybuchowy, mało domyślny, ciekawa odmiana.
Taka uwaga, że wieści chyba nie mogą się rozchodzić jak świeże bułeczki, raczej pasowałoby określenie "lotem błyskawicy".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:19, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Super! Bardzo dobra komedia, uśmiałam się na tym wazonie.
Cóż... Taki związek byłby ciekawy. Ogień i woda. Ciekawe jak Joe się w nim spisze... Bo my wiemy, że już niedługo się spotkają Wink
A tak... kontynuuj, ja czekam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:39, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Lidka - Tak wiem ... namieszałam strasznie i pozamieniałam , ale ja sobie to tak jakoś wyobraziłam . Jeśli kogoś uraziłam to przepraszam , na pewno nie zrobiłam tego celowo . Wydaje mi się że dialogi ciekawiej wyglądają . Lepiej mi się je pisze ... nie potrafię tak cały czas pisać prozą Smile
Domi - Idealnie to ujęłaś właśnie o taki związek mi chodziło . Joe będzie musiał się strasznie namęczyć by zdobyć serce tej szalonej dziewczyny Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:45, 28 Wrz 2013    Temat postu:

No właśnie - my fanki jakoś tak żenimy go z samymi postrzeleńcami Wink Ja też tak mam. Zobaczysz w drugim rozdziale jaka moja Dorothea jest szalona. Też będzie trochę dziewczyną, trochę chłopakiem Wink
Ale fani chcą wystawiać ulubieńców na próbę, oj chcą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:49, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Haha już nie mogę się doczekać co wymyśli Twoja bohaterka Smile My jesteśmy po prostu bardzo kreatywne i niech tak zostanie Smile Jeszcze wiele się wydarzy . Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:04, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Cóż... tak. Najpierw pozna Adama i Bena, potem zorientuje się gdzie jest po czym poddusi ciotkę za to, że zakochała się w Joe i będzie chciała wracać do teraźniejszości. Naturalnie już dzień później będzie jej wdzięczna, bo wyląduje na kolacji u Cartwrightów. Tak jak chciała Joe nauczy ją strzelać i da jej pas do broni. Zaprzyjaźni się z Roy'em, zrobi awanturę w saloonie (oczywiście jako chłopak) i będzie czekać w więzieniu, aż ciotka ją wykupi. A, że Joe chce się z nią ożenić zorientuje się niestety zbyt późno... To tak mniej więcej...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domi dnia Sob 20:05, 28 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sandra Cartwright
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:16, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Hahahahaha apetyt rośnie w miarę jedzenia Very Happy Naprawdę czekam z niecierpliwością na przygody Dorothea z Cartwrightami Smile A co do mojej dalszej kontynuacji to będzie dużo śmiechu , dużo kłopotów i dużo łez Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin