Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uśmiech losu część III "Droga do nieba"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 145, 146, 147 ... 171, 172, 173  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 23:47, 16 Kwi 2016    Temat postu:

Z ponad piętnaście (albo nawet i dwadzieścia?) lat temu raz poszłam łowić ryby. Laughing

Ludzie mają ciekawsze historie do opowiadania Laughing


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 23:53, 16 Kwi 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:54, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Senszen, ale łowiłaś i... złowiłaś, i to najbardziej się liczy Wink Very Happy

Aga dziękuje serdecznie za komentarz.
Cytat:
I co z tego? I co z tego? Nie, no chyba sobie strzelę w łeb!

Jeszcze nie. Zaczekaj. Wink Laughing Wątek przecież się rozwija Rolling Eyes
Cytat:
Mam nadzieję, że Daniel zrobi kropka w kropkę to co mówi jego mądry brat.

To wkrótce się okaże... taaak Daniel zrobi kropka w kropkę... Rolling Eyes
Cytat:
I pytanie podstawowe czyich rąk skoro chyba Madison by nie wyrywał dziecka?

Dobre pytanie i... to też wkrótce się okaże. Może to była pastorowa? Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:21, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Ten odcinek to efekt wczesnej pobudki Rolling Eyes Miłej lektury Smile

***

- Kto, u licha pozwolił pani wziąć moje dziecko?! – krzyknął wściekły Danny i nie spoglądając nawet na kobietę, zajął się uspokajaniem płaczącej córeczki. W ułamku sekundy zapadła cisza przerywana jedynie płaczem Karen. I wtedy Daniel spojrzał na stojącą przed nim pobladłą, przerażoną kobietę, i zamarł. W kobiecie tej rozpoznał, bowiem Elizabeth Cartwright. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa tylko patrzył na zszokowaną, bliską łez Lizzy. Dziewczyna wreszcie na tyle doszła do siebie, że zdołała wydukać:
- Przepraszam, ja przecież nie zrobiłabym dziecku krzywdy. Madison pozwoliła mi ją wziąć na ręce. Gdybym wiedziała, że tak ciebie…, że tak pana zdenerwuję, to nigdy, przenigdy nie zbliżyłabym się do pańskiej córki.
- Madison nie miała takiego prawa. A moje dziecko nie jest zabawką, którą każdy, kto chce może się zabawiać – odparł ostro Danny.
- Danielu, uspokój się! Przecież nic się nie stało, a Elizabeth nie jest nikim obcym. – Madison stanowczym tonem zwróciła się do szwagra. W tej chwili Daniel zrozumiał, że posunął się za daleko, a jego nadzieje na zbliżenie się do Lizzy legły w gruzach. Być może szybkie przeprosiny i wyjaśnienie niemiłej sytuacji mogłoby temu jakoś zaradzić, ale niestety było już za późno. Wiele osób pamiętając o tym, że tych dwoje było narzeczeństwem, spoglądało teraz na nich z zaciekawieniem. Część z nich półgłosem wymieniało uwagi. Lizzy czuła, jak płoną jej policzki. Bezradnie rozejrzała się wokół. Jej rodzice, którzy rozmawiali właśnie z pastorem i jego żoną stali na tyle daleko, że nie zdążyli jeszcze zorientować się w sytuacji. Rodzeństwo też nie zwracało na nią uwagi zajęte obserwowaniem emocjonujących rzutów podkową. Zupełnie nieoczekiwanie z pomocą przyszedł jej Peter Ruck, który mimo, tego, że towarzyszył jej siostrze Victorii, zauważył całe to nieszczęsne zajście. Szybko pochylił się nad Vicky i coś jej powiedział. Ona ze zrozumieniem skinęła głową i ze współczuciem spojrzała na siostrę. Lizzy poczuła, jak kręci jej się w głowie. Gdyby nie Peter, który ją podtrzymał pewnie upadłaby. Z wdzięcznością spojrzała mu w oczy cicho mówiąc:
- Peterze, zabierz mnie stąd.
- Oczywiście moja droga. – Odparł, a patrząc zimnym wzrokiem na Daniela powiedział: - A z panem jeszcze się policzę.
I wtedy Daniel powiedział coś, czego w chwilę później gorzko pożałował.
- A niby, z jakiego powodu? Czyżby ta panna była pana narzeczoną?
- A gdyby tak było, to gotów byłby pan dać mi satysfakcję? – spytał Ruck z iście angielskim spokojem.
- Tu i teraz – warknął Danny ledwie nad sobą panując. - Jeśli faktycznie panna Cartwright jest pana narzeczoną to może powinien pan wytłumaczyć jej, co wypada, a czego nie wypada robić.
- Dosyć tego. Nie pozwolę panu obrażać panny Cartwright. Jeszcze dziś wieczorem przyślę swoich sekundantów. Ustalą czas i miejsce pojedynku.
- Peter, proszę tylko nie to – na twarzy Lizzy malowało się przerażenie.
- Panowie spokojnie. Nerwy w niczym tu nie pomogą – Paul, który usłyszał końcówkę tej jakże gwałtownej rozmowy próbował ostudzić emocje. – Przyznaję, że mój brat zachował się w stosunku do panny Elizabeth nietaktownie, ale myślę, że wszystko możemy spokojnie sobie wyjaśnić. Ja ze swej strony przepraszam ciebie Elizabeth i pana, panie Ruck. Proszę usiądźmy i porozmawiajmy. Ty Danielu również.
- Nie mamy, o czym rozmawiać panie Reed – odparł Peter lodowatym tonem. – Pański brat przekroczył wszelkie granice przyzwoitości. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia. Resztę ustalą moi sekundanci. Żegnam państwa. Elizabeth jedziemy?
- Tak – odparła dziewczyna drżącym głosem i spoglądając na starszego z braci Reed powiedziała: – Paul, nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina. A ja, cóż… może faktycznie nie powinnam brać na ręce cudzych dzieci.
- Lizzy, proszę nie mów tak. Przecież to niedorzeczność. A ty Danny, co tak stoisz? Nie widzieliście się ponad rok, a teraz… - Paul już sam nie wiedział, co powiedzieć.
- Widocznie rok to za krótko – zauważył Peter z ironicznym uśmieszkiem. - Państwo wybaczą, ale muszę odwieźć pannę Cartwright do domu, bo za przyczyną tego pana – tu wskazał Daniela - nie czuje się najlepiej.
- Jak pan śmie?! – Danny spurpurowiał, a Karen znowu zaczęła płakać.
- Dosyć Danielu! Nie rób przedstawienia – syknął Paul przytrzymując brata za ramię. – Oddaj mi dziecko, a sam ochłoń. Słyszysz?! Powiedziałem dosyć!
Ostre słowa brata otrzeźwiły Danny’ego na tyle, że bez sprzeciwu podał mu Karen, a sam bezsilnie patrzył, jak Peter Ruck pomaga Lizzy wsiąść do bryczki, jak siada obok niej i bierze lejce w dłonie, i jak konie ruszają z miejsca, a potem znikają za zakrętem tuż obok miejscowego hotelu. Daniel czując, wzbierającą w nim rozpacz mocno zacisnął powieki. To koniec – pomyślał – co ja najlepszego zrobiłem, mój Boże, co ja zrobiłem. Otworzył oczy i błędnym wzrokiem potoczył wokół siebie. Był taki zmęczony, tak bardzo zmęczony. Nie był w stanie zrozumieć, co się z nim dzieje i z czego właściwie cieszą się otaczający go ludzie. A oni bawili się w najlepsze. Jedni przekrzykiwali drugich. Ktoś roześmiał się głośno. Ktoś inny z zawzięciem tłumaczył swoje racje. Dzieci biegały pokrzykując i zaśmiewając się do rozpuku. Zewsząd dochodził radosny gwar. Gromkie brawa rozległy się po ogłoszeniu zwycięzców konkursu na najsmaczniejsze ciasto. Zabawa trwała w najlepsze i królowała wszechobecna radość. A Daniel? Cóż, on pragnął jednego, uciec gdzie oczy poniosą i wtedy właśnie dostrzegł zbliżającego się Adama Carwrighta. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.

***

Bryczka jechała piaszczystą drogą, która tuż za wzniesieniem łagodnie skręcała na zachód i biegła nad brzegiem rzeki. Po trzech może czterech milach zaprzęg zwolnił. Droga prowadziła teraz nieco pod górę i z lewej strony ocieniona była rosnącymi tu na każdym kroku sosnami. Peter nie miał zamiaru poganiać koni, więc szły sobie leniwie noga za nogą. Z troską spoglądał na cichą, zatopioną w swoich myślach Elizabeth. Od momentu opuszczenia festynu dziewczyna nie odezwała się ani słowem. Mógł tylko wyobrażać sobie, co przeżywa i jakim bólem, i upokorzeniem musiały być dla niej słowa wypowiedziane przez tego rozwścieczonego mężczyznę. Było mu z tego powodu wyjątkowo przykro, zwłaszcza, że polubił pannę Cartwright. Oczywiście domyślał się, kto był sprawcą tego haniebnego incydentu i tym bardziej chciał dać mu nauczkę. Elizabeth była jego przyjaciółką nie mógł, więc inaczej zareagować. Pojedynku nie obawiał się. Był świetnym strzelcem. Pomyślał, że będzie to niezłe urozmaicenie monotonnego życia bankiera. Mimowolnie na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Zaraz jednak jego myśli pobiegły w inną stronę i uśmiech, jak szybko się pojawił tak szybko zgasł. Działając impulsywnie zapomniał o czymś niezwykle dla niego ważnym. Podjął decyzję, z której nie sposób było się wycofać. A, jeśli to on odniesie rany w tym pojedynku, albo, co gorsza straci życie? Westchnął tylko bezgłośnie. Pojedynek to sprawa honoru, a on Peter Ruck cenił sobie honor nade wszystko. Będzie, co ma być – wzruszył ramionami i nie zaprzątając sobie głowy tymi niezbyt wesołymi myślami spojrzał nieznacznie na Lizzy. Ona jakby wyczuwając jego wzrok uniosła głowę. Ogromne niebieskie oczy wilgotne od łez patrzyły na niego badawczo z jakimś dziwnym natężeniem. Peter nie wiedzieć, czemu poczuł niepokój, który pogłębił się, gdy dziewczyna poprosiła go, aby zatrzymał konie. Nic nie mówiąc posłusznie wykonał jej prośbę.
- Dobrze się czujesz? – spytał wciąż zaniepokojony.
- Tak – odparła. – Peterze, chciałam cię o coś zapytać.
- Proszę, pytaj.
- Czy twoja oferta jest nadal aktualna? – wyrzuciła z siebie jednym tchem i nie czekając na odpowiedź dodała: - bo jeśli tak, to przyjmuję ją i zostanę twoją żoną.
Peter zupełnie zaskoczony najzwyczajniej w świecie zaniemówił. W tej chwili spodziewałby się wszystkiego, ale nie przyjęcia jego oferty, którą złożył dziewczynie w zupełnie innej sytuacji i której jeszcze nie tak dawno piękna Lizzy w ogólne nie brała pod uwagę.
- Elizabeth… - zaczął, ale nie dała mu dojść do słowa.
- Peter, przysięgam, że będę dla ciebie naprawdę dobrą żoną i dobrą matką dla naszych dzieci. Nie zawiedziesz się na mnie i nie powstydzisz. Wiem, że ani ty, ani ja nie darzymy się miłością, ale sympatia, jaką do siebie czujemy to na początek całkiem niezły kapitał.
- Lizzy – ujął jej dłonie w swoje ręce – moja piękna Lizzy, nie wiesz nawet, jak bardzo mi to pochlebia…
- Zgadzasz się, więc? Peter, obiecuję, że…
- Poczekaj chwilkę, szalona dziewczyno – uśmiechnął się ciepło. – Lizzy posłuchaj mnie uważnie. Jeszcze miesiąc temu, gdybyś przyjęła tę moją ofertę byłbym niezwykle usatysfakcjonowany i powiedziałbym, że zrobiłem świetny interes. Interes życia.
- Taki może być.
- Nie Lizzy, nie może być – odparł Peter.
- Mam rozumieć, że mnie nie chcesz? – spytała głosem, w którym brzmiał zawód.
- To nie tak. Jesteś wspaniałą młodą kobietą, zasługującą na to, żeby być kochaną i kochać. Ze mną prędzej czy później stałabyś się nieszczęśliwą. Sympatia i przyjaźń to wiele, ale nie zastąpią prawdziwej miłości, takiej płynącej z głębi serca. Lizzy, jeśli chcesz wyjść za mnie, tylko po to, żeby odegrać się na nim to, wybacz, ale, jest to najgłupsze, co możesz zrobić.
- Skąd wiesz, o kogo chodzi?
- Moja droga przyjaciółko – Peter zaśmiał się cicho i czułym gestem dotknął jej ramienia. – nie bądź dzieckiem. Oboje i ty i on nie potrafiliście oderwać od siebie wzroku. Kochacie się to jasne. Nie rozumiem tylko, dlaczego uparliście się zadawać sobie ból.
- Bo… bo wszystko tak bardzo się pokomplikowało – Lizzy chlipnęła i ukryła twarz w dłoniach. Peter wiedziony współczuciem otoczył ją ramionami i przytulił do siebie.
- Popłacz sobie. To zwykle pomaga – powiedział ze zrozumieniem. Dziewczyna wtulona w jego ramiona cicho łkała. Łzy płynęły jej po twarzy nieprzerwanym strumieniem. W objęciach przyjaciela wypłakiwała cały swój żal i rozczarowanie. Pod wpływem kojącego dotyku Petera, powoli uspokajała się, a ból, który jeszcze przed chwilą był nie do zniesienia zaczął odpływać, zanikać. Wreszcie odetchnęła głęboko i uśmiechając się przez łzy pociągnęła głośno nosem. Rozśmieszyło to Petera niepomiernie. Nie wypuszczając dziewczyny z objęć wyjął z kieszeni chusteczkę i delikatnie podsunął Lizzy. Przecząco pokręciła głową i z reticule wyciągnęła własną, mówiąc, że ma jeszcze jedną, gdyby znowu zaczęła się nad sobą roztkliwiać. Peter zaśmiał się i pochwalił kobiecą przezorność.
Całej tej scenie już od jakiegoś czasu przyglądał się młody mężczyzna siedzący na kasztanowatym wierzchowcu. Koń ze zniecierpliwieniem przebierając kopytami cicho parsknął. Mężczyzna pobladły z wściekłości nie mógł uwierzyć w to, co widział. Lewą dłoń zacisnął aż do bólu na łęku siodła. Prawą położył na rękojeści rewolweru zastanawiając się czy już teraz zrobić z niego użytek. Do połowy wysunął broń z kabury. Po chwili opanował się na tyle, żeby zrezygnować z jej użycia. Rewolwer wrócił na swoje miejsce. Mężczyzna cicho zaklął, po czym równie cicho wycofał konia i ruszył przed siebie.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 21:03, 17 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 11:36, 17 Kwi 2016    Temat postu:

ADA, jak widzę czasu nie marnujesz a i pomysły kłębią się w Twojej głowie jak szalone Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:03, 17 Kwi 2016    Temat postu:

ADA napisał:
- Och, Paul przepraszam. Niosłam właśnie podwieczorek dla Danny’ego, gdy usłyszałam jego opowieść. Ja was nie podsłuchiwałam.

Nie podsłuchiwałam, ale przypadkiem usłyszałam całą rozmowę, bo stałam i słuchałam czegoś, co nie było przeznaczone dla moich uszu. Ach, ta kobieca ciekawość! Twisted Evil

ADA napisał:
a może Danny zamieszka z nami. Będę miała pewność, że z Karen jest wszystko w porządku. Nie darowałabym sobie, gdyby małej coś się stało. Poza tym świeże powietrze, cisza, brak życzliwych, ale bardzo wścibskich mieszkańców Virginia City pozwoli twojemu bratu szybciej dojść do równowagi.

Madison trafnie scharakteryzowała mieszkańców miasteczka.

ADA napisał:
- Dziecko? – twarz mężczyzny w ułamku sekundy pojaśniała. Zerwał się gwałtownie z krzesła i uklęknął przy żonie obejmując ją i tuląc do siebie. – Kochana moja – szeptał – jestem taki szczęśliwy. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię kocham. Dziecko! Nasze drugie dziecko! Eve będzie miała brata lub siostrę! Och, uwielbiam cię!

Ho, ho, ho! Paul nie traci czasu. Jak tak dalej pójdzie, to rodzina bardzo szybko stanie się wielodzietna. Rolling Eyes

ADA napisał:
- Ale mnie nie trzeba pilnować, tak jak twojego bratanka – odparł przekornie Adam.
- Czasem odnoszę wrażenie, że z nim jest o wiele mniej kłopotów.

W tamtych czasach córka odzywająca się tak do ojca zostałaby surowo upomniana za swą bezczelność, nawet dorosła córka. Co innego, gdyby ten tekst wygłosiła ukochana żona … Ale Adamowi chyba to nie przeszkadza. Shocked

List Lizzy jest piękny, wiele w nim szczerości i emocji. Szkoda, że Daniel go nie przeczytał. Ich życie z pewnością potoczyłoby się inaczej. Sad

ADA napisał:
- Mam rodzinę i o niej przede wszystkim muszę myśleć. Nie chcę się narażać, bo za dużo mam do stracenia. Czy to takie dziwne, że pragnę cieszyć się miłością żony i patrzeć, jak rosną moje dzieci?

Paul myśli przyszłościowo, rozsądnie, kieruje się odpowiedzialnością. Czy nie będzie jednak tęsknił za funkcją szeryfa? Hmm … Confused

ADA napisał:
– A poza tym Lizzy bardzo się zmieniła i to na korzyść.
- To dobrze – odparł Danny – tylko, że ja nie chcę znowu przechodzić przez huśtawkę jej nastrojów. Dwa razy wzgardziła moją miłością. Trzeciego razu bym nie zniósł.
- Dziecko musi mieć matkę – powtórzył z uporem Paul. – Pomyśl o tym.

Dziecko potrzebuje matki, to prawda. Sądzę jednak, że Danny się po prostu boi. Boi się, że Lizzy nie pokocha jego dziecka. Boi się, że nie dorosła do roli żony. Kocha ją, ale to chyba wciąż za mało na udany związek. Sad

ADA napisał:
Klan Cartwrightów przy wsparciu Josh’a, jego synów i Candy’ego dwoił się i troił. Nawet Ben, który jakiś czas temu przekroczył siedemdziesiąty rok życia nie ustępował młodszym.

No … z tym Benem to chyba lekka przesada. Laughing Laughing Laughing Chyba, że ma stać się legendą.

ADA napisał:
Od powrotu z Kanady Daniel zmienił się i to bardzo. Paul z trudem rozpoznawał w tym smutnym, zamkniętym w sobie mężczyźnie energicznego niegdyś i tryskającego optymizmem młodszego brata.

Po prostu nieszczęśliwy, młody człowiek. Crying or Very sad

ADA napisał:
Wciąż widział czarną bryczkę, a w niej Lizz siedzącą obok nieznanego mu mężczyzny, który wyglądał jak nabity na pal.

Czyli Lizzy nadal poświęca swój czas nadętemu bubkowi? Surprised

ADA napisał:
- Peter Ruck, syn znajomego Adama Cartwrighta. Facet całe lato spędził w Ponderosie. Teraz ponownie przyjechał i to razem z ojcem. Ludzie mówią, że oświadczył się Elizabeth.
- I myślisz, że mnie to obchodzi? – Danny zacisnął dłonie tak mocno, że aż zbielały mu knykcie.

Danny’ego bardziej obchodzi wiadro i mokre spodnie. Prawda? Wink

ADA napisał:
Na koniec śnił o prawdziwym kowbojskim siodle, wytłaczanym w roślinne wzory i okutym mosiądzem, albo jeszcze lepiej srebrem, ze strzemionami okrytymi tapaderos.*)

W dzisiejszych czasach pewnie by śnił o najnowszym modelu smatfona lub o skuterze. Razz

ADA napisał:
I tak w drodze eliminacji, jego ideałem stał się Candy. Gdy chłopak dowiedział się, że jego ideał lubi łowić ryby, zapragnął tego samego. Całymi dniami niczym cień snuł się za Candy’m i z proszącą miną pytał, kiedy zabierze go na ryby.

Biedny Candy. Bycie idolem bywa trudne. Laughing

ADA napisał:
On chyba kogoś szuka. Najpierw spytał, kto jest naszym szeryfem, a gdy mu powiedziałem spytał jeszcze, czy znam jakiegoś młodego mężczyznę samotnie wychowującego dziecko.
- Tak spytał?
- Mhmmm – Tim kiwnął głową.

Danny chyba będzie miał kłopoty. Źli ludzie są już na jego tropie. Evil or Very Mad

ADA napisał:
- Co takiego? – krzyknął Daniel i jego niespokojny wzrok natychmiast powędrował w kierunku miejsca, gdzie znajdowała się Madison z dziewczynkami. Na widok kilku kobiet, które właśnie do niej podeszły zerwał się na równe nogi. A gdy jedna z nich wzięła na ręce jego córeczkę dopadł do niej i jednym szarpnięciem wydarł jej dziecko z objęć. Mała Karen zaniosła się rozpaczliwym płaczem.

To się popisał. Ludzie uznają go za wariata. Confused

ADA napisał:
- Kto, u licha pozwolił pani wziąć moje dziecko?! – krzyknął wściekły Danny i nie spoglądając nawet na kobietę, zajął się uspokajaniem płaczącej córeczki. W ułamku sekundy zapadła cisza przerywana jedynie płaczem Karen. I wtedy Daniel spojrzał na stojącą przed nim pobladłą, przerażoną kobietę, i zamarł. W kobiecie tej rozpoznał, bowiem Elizabeth Cartwright. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa tylko patrzył na zszokowaną, bliską łez Lizzy. Dziewczyna wreszcie na tyle doszła do siebie, że zdołała wydukać:
- Przepraszam, ja przecież nie zrobiłabym dziecku krzywdy. Madison pozwoliła mi ją wziąć na ręce. Gdybym wiedziała, że tak ciebie…, że tak pana zdenerwuję, to nigdy, przenigdy nie zbliżyłabym się do pańskiej córki.

Ręce mi opadły. Dosłownie. Daniel wydarł się na Lizzy, ta bidulka się tłumaczy i jeszcze zaczęli sobie mówić na “pan” i “pani”. Sad Sad

ADA napisał:
- Madison nie miała takiego prawa. A moje dziecko nie jest zabawką, którą każdy, kto chce może się zabawiać – odparł ostro Danny.

A ten baran zamiast załagodzić sytuację, brnie w ślepy zaułek. Shocked

ADA napisał:
- A niby, z jakiego powodu? Czyżby ta panna była pana narzeczoną?
- A gdyby tak było, to gotów byłby pan dać mi satysfakcję? – spytał Ruck z iście angielskim spokojem.
- Tu i teraz – warknął Danny ledwie nad sobą panując. - Jeśli faktycznie panna Cartwright jest pana narzeczoną to może powinien pan wytłumaczyć jej, co wypada, a czego nie wypada robić.

Emocje są bardzo złym doradcą. Daniel zachował się jak skończony kretyn i nic go nie usprawiedliwia. Evil or Very Mad Exclamation Evil or Very Mad Exclamation

ADA napisał:
- Jak pan śmie?! – Danny spurpurowiał, a Karen znowu zaczęła płakać.
- Dosyć Danielu! Nie rób przedstawienia – syknął Paul przytrzymując brata za ramię. – Oddaj mi dziecko, a sam ochłoń. Słyszysz?! Powiedziałem dosyć!
Ostre słowa brata otrzeźwiły Danny’ego na tyle, że bez sprzeciwu podał mu Karen, a sam bezsilnie patrzył, jak Peter Ruck pomaga Lizzy wsiąść do bryczki, jak siada obok niej i bierze lejce w dłonie, i jak konie ruszają z miejsca, a potem znikają za zakrętem tuż obok miejscowego hotelu. Daniel czując, wzbierającą w nim rozpacz mocno zacisnął powieki. To koniec – pomyślał – co ja najlepszego zrobiłem, mój Boże, co ja zrobiłem.

Trochę późno na takie wnioski ...

ADA napisał:
Pojedynku nie obawiał się. Był świetnym strzelcem. Pomyślał, że będzie to niezłe urozmaicenie monotonnego życia bankiera.

A już myślałam, że polubię Petera za to, że zachował się jak dżentelmen i ujął się za Lizzy, ale ostudził mnie tekst o pojedynku urozmaicającym jego monotonne życie. Idiota! Oczywiście, Peter, nie tekst. Wink

ADA napisał:
- To nie tak. Jesteś wspaniałą młodą kobietą, zasługującą na to, żeby być kochaną i kochać. Ze mną prędzej czy później stałabyś się nieszczęśliwą. Sympatia i przyjaźń to wiele, ale nie zastąpią prawdziwej miłości, takiej płynącej z głębi serca.

Ten człowiek mówi zupełnie inaczej niż kiedyś. Nie wierzę w tak drastyczne przemiany. Jego słowa mnie nie przekonują ani trochę.

ADA napisał:
Całej tej scenie już od jakiegoś czasu przyglądał się młody mężczyzna siedzący na kasztanowatym wierzchowcu. Koń ze zniecierpliwieniem przebierając kopytami cicho parsknął. Mężczyzna pobladły z wściekłości nie mógł uwierzyć w to, co widział. Lewą dłoń zacisnął aż do bólu na łęku siodła. Prawą położył na rękojeści rewolweru zastanawiając się czy już teraz zrobić z niego użytek. Do połowy wysunął broń z kabury. Po chwili opanował się na tyle, żeby zrezygnować z jej użycia. Rewolwer wrócił na swoje miejsce.

Mam nadzieję, że tym mężczyzną nie był Daniel. Ale z drugiej strony, kogo tego typu scena wyprowadziłaby tak z równowagi? Rolling Eyes

ADA, czytałam i targały mną emocje. Mimo że Daniel zachował się jak skończony bałwan, nadal go lubię jako bohatera. Peter Ruck mnie drażni, nawet jeśli postępuje przyzwoicie. Sprawy się mocno pokomplikowały. I dobrze! Dzięki temu kolejne odcinki czyta się z zainteresowaniem, któremu towarzyszy napięcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:43, 17 Kwi 2016    Temat postu:

ADA ależ Ci zazdroszczę opętania weną..... aczkolwiek cieszę się z Twego opętania. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:00, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Mada serdecznie dziękuję za obszerny i wnikliwy komentarz. Smile
Cytat:
W tamtych czasach córka odzywająca się tak do ojca zostałaby surowo upomniana za swą bezczelność, nawet dorosła córka. Co innego, gdyby ten tekst wygłosiła ukochana żona … Ale Adamowi chyba to nie przeszkadza.

Oczywiście masz rację, ale Lizzy to ukochana córeczka Adama, a jaki Adam był za młodu to przecież wiemy. Wystarczy przypomnieć sobie awanturę Adama i Bena w odcinku "The Savage". Adam parę razy pozwalał sobie na nieco złośliwe uwagi nawet pod adresem ojca (np. w "The Burma Rarity"). Myślę więc, że to co powiedziała mu Lizzy przyjął z właściwym sobie poczuciem humoru i dostojnością. Smile

Mada cieszę się, że szarpały Tobą emocje. Nieskromnie przyznam się, że o to właśnie mi chodziło. Tyle tylko, że tak zamotałam losy bohaterów, że teraz siedzę i zastanawiam się jak ich z tego wyplątać. Cóż wyjście jest jedno... wysłać kogoś na chmurkę. Rolling Eyes

Senszen, Aga zaczynam się bać własnej weny Laughing Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 21:17, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Widać weny tylko pozornie są eterycznymi, delikatnymi stworzeniami Shocked
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:47, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Eteryczne, delikatne? One są podstępne, zdradliwe i czepliwe Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 22:56, 17 Kwi 2016    Temat postu:

oraz kapryśne i leniwe, przynajmniej niektóre Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:24, 17 Kwi 2016    Temat postu:

Wniosek nasuwa się jeden: ciężkie jest życie właścicielek wen Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 11:39, 18 Kwi 2016    Temat postu:

Cytat:
Ten odcinek to efekt wczesnej pobudki

Wena nie daje ci spać, jak widać
Cytat:
W ułamku sekundy zapadła cisza przerywana jedynie płaczem Karen. I wtedy Daniel spojrzał na stojącą przed nim pobladłą, przerażoną kobietę, i zamarł. W kobiecie tej rozpoznał, bowiem Elizabeth Cartwright. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa tylko patrzył na zszokowaną, bliską łez Lizzy.

Jestem w stanie zrozumieć, że Danny zachowuje się nerwowo. Tez bym nie chciała, żeby obce osoby brały na ręce moje dziecko… tylko w tym wypadku – to nie jest obca osoba…
Cytat:
Gdybym wiedziała, że tak ciebie…, że tak pana zdenerwuję, to nigdy, przenigdy nie zbliżyłabym się do pańskiej córki.
- Madison nie miała takiego prawa. A moje dziecko nie jest zabawką, którą każdy, kto chce może się zabawiać – odparł ostro Danny.
- Danielu, uspokój się! Przecież nic się nie stało, a Elizabeth nie jest nikim obcym. – Madison stanowczym tonem zwróciła się do szwagra.

Sytuacja się zagęszcza i robi bardzo nieprzyjemna
Cytat:
Wiele osób pamiętając o tym, że tych dwoje było narzeczeństwem, spoglądało teraz na nich z zaciekawieniem. Część z nich półgłosem wymieniało uwagi.

Oczywiście, trzeba to w końcu odpowiednio skomentować Rolling Eyes
Cytat:
Zupełnie nieoczekiwanie z pomocą przyszedł jej Peter Ruck, który mimo, tego, że towarzyszył jej siostrze Victorii, zauważył całe to nieszczęsne zajście. Szybko pochylił się nad Vicky i coś jej powiedział. Ona ze zrozumieniem skinęła głową i ze współczuciem spojrzała na siostrę. Lizzy poczuła, jak kręci jej się w głowie. Gdyby nie Peter, który ją podtrzymał pewnie upadłaby.

Pan Ruck ma niezwykły refleks… a na dodatek z wyjątkową przyjemnością dotrzymuje towarzystwa obu pannom Cartwright Very Happy
Cytat:
Jeśli faktycznie panna Cartwright jest pana narzeczoną to może powinien pan wytłumaczyć jej, co wypada, a czego nie wypada robić.

W tym momencie to bym proponowała, żeby Paul również wytłumaczył swojemu młodszemu bratu kilka delikatnych kwestii
Cytat:
Nie mamy, o czym rozmawiać panie Reed – odparł Peter lodowatym tonem. – Pański brat przekroczył wszelkie granice przyzwoitości. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia. Resztę ustalą moi sekundanci. Żegnam państwa. Elizabeth jedziemy?
- Tak – odparła dziewczyna drżącym głosem i spoglądając na starszego z braci Reed powiedziała: – Paul, nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina. A ja, cóż… może faktycznie nie powinnam brać na ręce cudzych dzieci.

Rozsądek obija się tutaj o emocje i jakoś nie potrafi dojść do głosu…
Cytat:
A Daniel? Cóż, on pragnął jednego, uciec gdzie oczy poniosą i wtedy właśnie dostrzegł zbliżającego się Adama Carwrighta. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.

Nie chciałabym być w skórze Daniela… ani Adama. To nie będzie przyjemna rozmowa Confused
Cytat:
Pojedynku nie obawiał się. Był świetnym strzelcem. Pomyślał, że będzie to niezłe urozmaicenie monotonnego życia bankiera. Mimowolnie na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Zaraz jednak jego myśli pobiegły w inną stronę i uśmiech, jak szybko się pojawił tak szybko zgasł. Działając impulsywnie zapomniał o czymś niezwykle dla niego ważnym. Podjął decyzję, z której nie sposób było się wycofać. A, jeśli to on odniesie rany w tym pojedynku, albo, co gorsza straci życie?

Nieco dziwne są te jego rozmyślania. Confused Zapomniał, że może być ranny?
Cytat:
Czy twoja oferta jest nadal aktualna? – wyrzuciła z siebie jednym tchem i nie czekając na odpowiedź dodała: - bo jeśli tak, to przyjmuję ją i zostanę twoją żoną.
(…) - Peter, przysięgam, że będę dla ciebie naprawdę dobrą żoną i dobrą matką dla naszych dzieci. Nie zawiedziesz się na mnie i nie powstydzisz. Wiem, że ani ty, ani ja nie darzymy się miłością, ale sympatia, jaką do siebie czujemy to na początek całkiem niezły kapitał.

Nasuwają mi się na usta słowa, których tutaj umieścić nie mogę…
Cytat:
Poczekaj chwilkę, szalona dziewczyno – uśmiechnął się ciepło. – Lizzy posłuchaj mnie uważnie. Jeszcze miesiąc temu, gdybyś przyjęła tę moją ofertę byłbym niezwykle usatysfakcjonowany i powiedziałbym, że zrobiłem świetny interes. Interes życia.
- (…)
- To nie tak. Jesteś wspaniałą młodą kobietą, zasługującą na to, żeby być kochaną i kochać. Ze mną prędzej czy później stałabyś się nieszczęśliwą. Sympatia i przyjaźń to wiele, ale nie zastąpią prawdziwej miłości, takiej płynącej z głębi serca. Lizzy, jeśli chcesz wyjść za mnie, tylko po to, żeby odegrać się na nim to, wybacz, ale, jest to najgłupsze, co możesz zrobić.

Ja zakładam, że za tą wspaniałą przemianą uczuciową stoi fakt, ze pan Ruck sam się zakochał i nie jest już taki chętny do głoszenia tekstów o „przyjaźni w małżeństwie”
Cytat:
Oboje i ty i on nie potrafiliście oderwać od siebie wzroku. Kochacie się to jasne. Nie rozumiem tylko, dlaczego uparliście się zadawać sobie ból.

Specjalista się znalazł…
Cytat:
Całej tej scenie już od jakiegoś czasu przyglądał się młody mężczyzna siedzący na kasztanowatym wierzchowcu. Koń ze zniecierpliwieniem przebierając kopytami cicho parsknął. Mężczyzna pobladły z wściekłości nie mógł uwierzyć w to, co widział. Lewą dłoń zacisnął aż do bólu na łęku siodła. Prawą położył na rękojeści rewolweru zastanawiając się czy już teraz zrobić z niego użytek. Do połowy wysunął broń z kabury. Po chwili opanował się na tyle, żeby zrezygnować z jej użycia. Rewolwer wrócił na swoje miejsce. Mężczyzna cicho zaklął, po czym równie cicho wycofał konia i ruszył przed siebie.

Nie wiem kim jest ów człowiek, ale broń aż nazbyt gładko mu wychodzi z tej kabury… niepokojące to jest…
Cytat:
Tyle tylko, że tak zamotałam losy bohaterów, że teraz siedzę i zastanawiam się jak ich z tego wyplątać. Cóż wyjście jest jedno... wysłać kogoś na chmurkę.

Z doświadczenia własnego wiem, ze to nie daje tego efektu, który by się chciało osiągnąć. Wink


ADA, jak zawsze czyta sie świetnie, akcja jest zajmująca, opisy piękne a postaci żywe i bardzo nieprzewidywalne Wink Czekam na ciag dalszy... tym bardziej, że Aderato ostatnio spać nie może Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:08, 18 Kwi 2016    Temat postu:

Cytat:
Chłopiec, któremu Candy uratował życie, traktował go jak starszego kolegę. Gdy tylko mógł spędzał z mężczyzną wolny czas. Często widywano ich jadących razem na pastwisko. Chłopiec starał się we wszystkim naśladować Candy’ego.

Dziecko musi mieć jakiś wzór do naśladowania oprócz rodziców. Tylko, czy Candy sprosta tak odpowiedzialnej funkcji?

Cytat:
Nocami zaś śnił o zwycięskich gonitwach i trofeach, jakich będzie zdobywcą. W tych snach, jego kucyk Rasty był niepokonanym ogierem rasy Quarter Horse, który nie tylko zdobywał główne nagrody w tak popularnym w Virginia City wyścigu na ćwierć mili organizowanym na ulicach miasta, ale także startował na rodeo. W jego snach jeździec i koń tworzyli jedno i pokonywali najbardziej wymyślne przeszkody. Tłum wiwatował, a Tim na dumnym Rasty’m odbierał kolejne nagrody i gratulacje. Na koniec śnił o prawdziwym kowbojskim siodle, wytłaczanym w roślinne wzory i okutym mosiądzem, albo jeszcze lepiej srebrem, ze strzemionami okrytymi tapaderos.*)

Ach! Te dziecięce marzenia. Oby mu się spełniły]

Cytat:
…jego ideałem stał się Candy. Gdy chłopak dowiedział się, że jego ideał lubi łowić ryby, zapragnął tego samego.

Już nie tylko autorytet, ale i ideał. Nie wiem, czy Candy utrzyma się na piedestale. Pewnie będzie się bardzo starał

Cytat:
… rozpoczęli wreszcie tak bardzo wyczekiwaną przez chłopca pierwszą lekcję łowienia ryb. Candy w krótkich i rzeczowych słowach wyjaśnił mu, na czym owa sztuka polega i… zapadł w sen. Nie trzeba dodawać, że w oczach Tima „wzór cnót wszelkich” stracił nieco na blasku. Tak, więc Candy spał w najlepsze, a chłopiec z mieszanymi uczuciami siedział nad brzegiem rzeki i wpatywał się smętnym wzrokiem w nieruchomą wędkę. Od godziny, oprócz pochrapywania Candy’ego nic się nie działo. Tima skręcało z nudów, ale skoro obiecał, że nie ruszy się z miejsca musiał dotrzymać słowa.

Wyraźnie słyszę zsuwanie się Candy’ego z piedestału .. może jakby nie chrapał stałby na nim stabilniej

Cytat:
Wreszcie jakaś zabłąkana ryba zlitowała się nad biednym wędkarzem i połknęła przynętę. W wodzie coś szarpnęło się raz i drugi. Tim z radosnym krzykiem zerwał się z miejsca wyrywając Candy’ego z błogiego snu. Mężczyzna miał już zamiar szpetnie zakląć, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że jest w towarzystwie dziecka.

Zdaje się, że rybka uratowała nie tylko smętnego wędkarza, ale i „wzór cnót wszelakich” Dobrze, że Candy pamiętał, że przy dzieciach się nie przeklina. Chyba będzie dobrym ojcem

Cytat:
- Ciekawe, co to za jeden? – spytał od niechcenia Candy.
- Szuka pracy – odparł Tim poprawiając strzemię.
- A ty skąd wiesz?
-Wczoraj, kręcił się w pobliżu zachodniego pastwiska. Spytałem, kim jest i skąd pochodzi.

Dzieci są wyjątkowo wszędobylsie i spostrzegawcze. Holmes z Watsonem przy nich to pikusie

Cytat:
– A wiesz Candy, ten Dick jest jakiś dziwny. Niby szuka pracy, a tak naprawdę to wcale nie chce pracować.
- Dlaczego tak uważasz?
- On chyba kogoś szuka. Najpierw spytał, kto jest naszym szeryfem, a gdy mu powiedziałem spytał jeszcze, czy znam jakiegoś młodego mężczyznę samotnie wychowującego dziecko.
- Tak spytał?
- Mhmmm – Tim kiwnął głową.
- I, co mu powiedziałeś?
- Nic, bo nie zdążyłem. Pojawił się Josh, a wtedy ten Dick po prostu odjechał. Josh był na mnie zły za to, że rozmawiałem z obcym. Musiałem mu przyrzec, że więcej tak nie zrobię.

Teoretycznie Josh miał rację. Jednak, jakby Tim nie rozmawiał z nieznajomym, to nie dowiedziałby się tylu interesujących i ważnych rzeczy

Cytat:
- Zaraz się dowiesz – odparł Swift i zwrócił się do Danny’ego: - czy znasz mężczyznę o imieniu Dick?
Daniel w ułamku sekundy pobladł, przełknął gwałtownie ślinę i posępnym głosem powiedział:
- Znam i to z jak najgorszej strony. Dick to imię brata mojej zmarłej żony.

Zaczynam się bać. Chyba ten przybysz ma złe zamiary

Cytat:
- Gdzie właściwie widziałeś tego typka?
- Nad Truckee. Wczoraj byłem tam z Timem na rybach. Gdy zbieraliśmy się do powrotu ten człowiek pojawił się nagle i równie nagle znikł. To Tim powiedział mi, jak ten facet ma na imię i to, że szuka mężczyzny z dzieckiem.

Tim to wyjątkowo bystry chłopiec

Cytat:
- Kto, u licha pozwolił pani wziąć moje dziecko?! – krzyknął wściekły Danny i nie spoglądając nawet na kobietę, zajął się uspokajaniem płaczącej córeczki.

A ten co się tak wydziera? Przecież ta kobieta z pewnością nie jest jego szwagrem

Cytat:
I wtedy Daniel spojrzał na stojącą przed nim pobladłą, przerażoną kobietę, i zamarł. W kobiecie tej rozpoznał, bowiem Elizabeth Cartwright. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa tylko patrzył na zszokowaną, bliską łez Lizzy.

No to się popisał. A przecież miał zamiar spokojnie z nią porozmawiać … może wyznać, że nadal

Cytat:
- Danielu, uspokój się! Przecież nic się nie stało, a Elizabeth nie jest nikim obcym. – Madison stanowczym tonem zwróciła się do szwagra. W tej chwili Daniel zrozumiał, że posunął się za daleko, a jego nadzieje na zbliżenie się do Lizzy legły w gruzach.

Cóż, zrobił z siebie idiotę … do tego łosia i gbura … co najmniej

Cytat:
I wtedy Daniel powiedział coś, czego w chwilę później gorzko pożałował.
- A niby, z jakiego powodu? Czyżby ta panna była pana narzeczoną?
- A gdyby tak było, to gotów byłby pan dać mi satysfakcję? – spytał Ruck z iście angielskim spokojem.
- Tu i teraz – warknął Danny ledwie nad sobą panując. - Jeśli faktycznie panna Cartwright jest pana narzeczoną to może powinien pan wytłumaczyć jej, co wypada, a czego nie wypada robić.

Albo go zaślepia obawa o córeczkę, albo … zazdrość. Jeszcze bardziej się wygłupił … zamiast przeprosić , rzuca się niczym pstrąg złowiony przez Tima

Cytat:
- Nie mamy, o czym rozmawiać panie Reed – odparł Peter lodowatym tonem. – Pański brat przekroczył wszelkie granice przyzwoitości.

Zaiste. Danny przekroczył te granice

Cytat:
- Państwo wybaczą, ale muszę odwieźć pannę Cartwright do domu, bo za przyczyną tego pana – tu wskazał Daniela - nie czuje się najlepiej.
- Jak pan śmie?! – Danny spurpurowiał, a Karen znowu zaczęła płakać.

Ciekawe co go tak oburza? To, że Lizzy się zdenerwowała, czy to, że wzięła jego córeczkę na ręce. Ja obstawiałabym wariant odwiezienia Lizzy przez Petera i … już wyobraźnia Danny’emu podsuwa wizje … jak to Peter będzie koił nerwy Lizzy

Cytat:
Zabawa trwała w najlepsze i królowała wszechobecna radość. A Daniel? Cóż, on pragnął jednego, uciec gdzie oczy poniosą i wtedy właśnie dostrzegł zbliżającego się Adama Carwrighta. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.

Gdyby nie histeryczna reakcja również Daniel mógłby się tak bawić. W towarzystwie Lizzy … a tak … zastanawiam się, co Adam z nim zrobi? Nie pochwali. Oj ! na pewno nie pochwali i dołoży coś niecoś od siebie, choć pewnie na pojedynek nie wyzwie

Cytat:
Mógł tylko wyobrażać sobie, co przeżywa i jakim bólem, i upokorzeniem musiały być dla niej słowa wypowiedziane przez tego rozwścieczonego mężczyznę. Było mu z tego powodu wyjątkowo przykro, zwłaszcza, że polubił pannę Cartwright.

No proszę! Konkretny i rzeczowy Peter jest zdolny do ludzkich reakcji

Cytat:
Pojedynku nie obawiał się. Był świetnym strzelcem. Pomyślał, że będzie to niezłe urozmaicenie monotonnego życia bankiera.

Zaczynam przekonywać się do Petera. Myślę, że sam siebie przekonuje o tym „urozmaiceniu”. Jako rzeczowy i rozsądny facet na pewno bierze wszystkie możliwości pod uwagę i pewnie przed spotkaniem sporządzi testament

Cytat:
- Czy twoja oferta jest nadal aktualna? – wyrzuciła z siebie jednym tchem i nie czekając na odpowiedź dodała: - bo jeśli tak, to przyjmuję ją i zostanę twoją żoną.

Czyżby Lizzy stwierdziła, że bezpieczniej jest spędzić życie z maszynką do liczenia niż z narwańcem?

Cytat:
Sympatia i przyjaźń to wiele, ale nie zastąpią prawdziwej miłości, takiej płynącej z głębi serca. Lizzy, jeśli chcesz wyjść za mnie, tylko po to, żeby odegrać się na nim to, wybacz, ale, jest to najgłupsze, co możesz zrobić.

Czyżby rozmowy w Vicky tak zmieniły wyobrażenia Petera o przyszłej małżonce?

Cytat:
Peter wiedziony współczuciem otoczył ją ramionami i przytulił do siebie.
- Popłacz sobie. To zwykle pomaga – powiedział ze zrozumieniem. Dziewczyna wtulona w jego ramiona cicho łkała. Łzy płynęły jej po twarzy nieprzerwanym strumieniem. W objęciach przyjaciela wypłakiwała cały swój żal i rozczarowanie. Pod wpływem kojącego dotyku Petera, powoli uspokajała się, a ból, który jeszcze przed chwilą był nie do zniesienia zaczął odpływać, zanikać. Wreszcie odetchnęła głęboko i uśmiechając się przez łzy pociągnęła głośno nosem.

Lizzy „wypłakała” przynajmniej część rozpaczy. Teraz może myśleć i działać. Przecież nie może dojść do pojedynku

Cytat:
Całej tej scenie już od jakiegoś czasu przyglądał się młody mężczyzna siedzący na kasztanowatym wierzchowcu. Koń ze zniecierpliwieniem przebierając kopytami cicho parsknął. Mężczyzna pobladły z wściekłości nie mógł uwierzyć w to, co widział. Lewą dłoń zacisnął aż do bólu na łęku siodła. Prawą położył na rękojeści rewolweru zastanawiając się czy już teraz zrobić z niego użytek. Do połowy wysunął broń z kabury. Po chwili opanował się na tyle, żeby zrezygnować z jej użycia. Rewolwer wrócił na swoje miejsce.

Kim jest ten facet? Prawie na pewno żaden z braci Lizzy, szwagier Daniela też raczej nie … podejrzewam, że to Danny osobiście wybrał się w ślad za Lizzy i Peterem, żeby przeprosić Lizzy? … sprawdzić … czy Lizzy doszła do siebie? … Dojechała bezpiecznie do domu? … Czy Peter jej zbyt intensywnie nie uspokaja? Daniel mógł wyciągnąć błędne wnioski … nie zawsze facet przytula kobietę w celu uczuciowym. Czasem po ludzku chce ją pocieszyć. Bez erotycznych podtekstów

Bardzo ciekawe, Akcja zaczyna nabierać tempa, ale postacie nie tracą na swej różnorodności. Zmieniają się, a raczej kolejne wydarzenia powodują, że my zmieniamy opinię o nich – choćby Melania i Peter. Nie wiem do czego doprowadzą demony szarpiące Danny’m, ale wena nieźle tarmosi autorkę i podsuwa Jej kolejne zaskakujące zawirowania. Co jeszcze wymyśli? Aż dostaję dreszczy … Do tego kolejne interesujące szczegóły dotyczące spędzania wolnego czasu w XIX wieku, detale damskiego stroju … czyli znów nauka przez zabawę. Bardzo pomysłowe i świetnie opracowane


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:54, 18 Kwi 2016    Temat postu:

ADA napisał:
... tak zamotałam losy bohaterów, że teraz siedzę i zastanawiam się jak ich z tego wyplątać. Cóż wyjście jest jedno... wysłać kogoś na chmurkę. Rolling Eyes

ADA, Twoja wena szaleje, ale nie sądziłam, że obrała tylko jedno wyjście. To jakoś do weny nie pasuje. Czyżby sama wpuszczała się w kanał? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:18, 18 Kwi 2016    Temat postu:

Senszen Aderato, daje mi ostatnio popalić. To chyba wiosna Very Happy W jej imieniu serdecznie dziękuję za komentarz. Wink
Cytat:
Nie chciałabym być w skórze Daniela… ani Adama. To nie będzie przyjemna rozmowa Confused

Masz rację rozmowa będzie przykra, ale czy coś dobrego z tego wyniknie, to zobaczymy Rolling Eyes
Cytat:
Ja zakładam, że za tą wspaniałą przemianą uczuciową stoi fakt, ze pan Ruck sam się zakochał...

Very Happy Very Happy Very Happy

Ewelino dziękuję bardzo za tyle miłych słów i obszerny wnikliwy komentarz Very Happy
Cytat:
Albo go zaślepia obawa o córeczkę, albo … zazdrość.

Niestety, jedno i drugie Confused
Cytat:
Czyżby rozmowy w Vicky tak zmieniły wyobrażenia Petera o przyszłej małżonce?

Chyba coś w tym jest. Wink Very Happy
Danny'm faktycznie szarpią demony, ale na jego drodze pojawi się ktoś, kto wreszcie mu pomoże zrozumieć, co w życiu jest najważniejsze. Smile

Mada wena zdradziła mi, że pomału coś niecoś się krystalizuje i może w czwartek coś wkleję Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 145, 146, 147 ... 171, 172, 173  Następny
Strona 146 z 173

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin