Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trafiła kosa na kamień...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:15, 31 Gru 2013    Temat postu:

będę gorączkowo myśleć...wszystko mam w głowie to co będzie po próbie ucieczki z Patrycją tylko sam atak na hacjendę jeszcze muszę dopracować

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 1:16, 31 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:13, 02 Sty 2014    Temat postu:

-Chyba już pójdę senior Clayton, mam wszystkie informacje – szeryf Hefe skierował się do wyjścia.

Podczas swojej godzinnej wizyty wysłuchał zrozpaczonej Patrycji, obejrzał dokładnie dom, i teren wokół niego. William był ciągle przy kobiecie i szeryf zastanawiał się jak przekazać wiadomość od Adama.
Nie martwił się tym, że William coś zrozumie i się zorientuje. Hefe obawiał się reakcji Patrycji, którą mógłby zauważyć Clayton.
Serce szeryfa ciężko znosiło kobiece łzy, a widząc, że Patrycja odchodzi od zmysłów wahał się kiedy to zrobić, by ta z kolei swoim zachowaniem nie zdradziła się.
W końcu sytuacja nadarzyła się sama. Clayton stał przy drzwiach, kiedy Patrycja dopadła Hefe w połowie drogi, złapała go za rękę i błagalnie szepnęła:
-Proszę niech pan znajdzie moje dziecko.
Szeryf spojrzał jej ciepło w oczy i powiedział:
-Znajdziemy seniora Patrycja, proszę się nie martwić. Wkrótce będzie pani ze swoim okruszkiem.
Mrugnął do niej i ścisnął lekko skinął głową ciągle patrząc jej w oczy. Trwało to najwyżej dwie sekundy ale wystarczyło.
Patrycji serce na chwilę zamarło. Zamrugała gwałtownie i otworzyła na chwilę usta jakby zamierzała coś powiedzieć, ale zamilkła natychmiast.
Hefe odwrócił się i wyszedł zostawiając Patrycję z burzą myśli w głowie.

Chodziła w pokoju tam i z powrotem analizując po raz setny końcową scenę szeryfem. „Okruszek”. To słowo, którego tylko Adam używał tak często wobec Adasia. Czasami ona też ale to jej mąż go nadużywał!
Czy to znaczy, że tu są? Czy to znaczy, że Adaś jest z tatą. Hefe nie mógł przypadkiem użyć tego słowa!. Nie mógł!
Serce Patrycji omal nie wyskoczyło z radości. Wszystko zaczęło nabierać sensu …jeśli oczywiście Adam tu jest. Bo niby po co komu jej chłopczyk. Nie to nie może być pomyłka.
Tylko co teraz? Co Hefe i Adam planują?
Cóż, na te pytania będzie musiała poczekać.


*********************************

-Mów, Hefe mów!– Adam rzadko tracił panowanie nad sobą, ale zaatakował szeryfa gdy tylko ten stanął w drzwiach.
Hefe podniósł ręce w geście obronnym i powiedział:

-Wszystko dobrze senior Cartwright , ona już wie.
-Jesteś pewien? Na pewno? Powtórz mi wszystko słowo, w słowo.

Szeryf opowiedział raz. A potem drugi. Pewnie musiałby opowiedzieć i trzeci gdyby Adaś się nie obudził i głośnym płaczem nie domagał się jedzonka.

-Chodź chłopcze – Dolores wzięła juniora z rąk Adama – ja nakarmię chłopca, a wy myślcie lepiej jak uwolnić jego mamę.

Kilka godzin później plan był niemal gotowy. Antonio syn Dolores przekazał Patrycji środek nasenny dla Claytona. Miała spędzić z nim wieczór w jego pokoju. Tam nie było strażników. Adam przyjdzie po nią punkt 22.00. Ma być gotowa. Powinno udać się. Powinno.

Patrycja z biciem serca poprosiła Williama o wspólną kolację.
Pierwszy raz odkąd tu jest. William myślał, że to w związku z jego staraniem się o odnalezienie dziecka. Ucieszył się nawet.
Nie miał najmniejszego powodu podejrzewać o nic Patrycji, zwłaszcza w tym trudnym dla niej czasie.
Kolacja przebiegała trochę nienaturalnie. William był swobodny i zadowolony. Wierzył, że Patrycja przekonuje się do niego.
Patrycja starała się być miła, ale ciągle myślała jak wlać u środek do szklanki.
Musi do niego podejść. Może nawet pocałować. Buteleczka paliła ją w kieszeni sukienki jak węgiel. Co jakiś czas zerkała nerwowo na zegar. Zostało kilka minut, a ona ciągle siedziała sparaliżowana, grzebiąc widelcem w talerzu.
William zapewniał, że mały się znajdzie, że nie tylko szeryf szuka, że jego ludzie też.
Patrycja wstała z półuśmiechem na ustach. Mówiąc coś o wdzięczności i tłumacząc swój niezbyt wesoły nastrój powoli podeszła do Williama.
On spojrzał na nią i złapał delikatnie za nadgarstek i nie wstając z krzesła przyciągnął do siebie. Złapał ją ręką w pasie i powoli podniósł się.
„Koszmar”- serce Patrycji waliło jak młotem.
Wewnętrznie rozdygotana, starała się zachować spokój.

I wtedy wszedł Manuel, najgorszy i najwierniejszy sługus Williama.
Patrycja nie znosiła go. Wielki brutal o szczwanych oczkach.
Wszędzie wietrzył podstęp. Nie ufał Patrycji i ciągle sączył jad do uszu Williama.
Spojrzał na Patrycję przeciągle. Patrycja przysięgłaby, że na jego twarzy dostrzegła ledwie widoczny triumfalny półuśmiech.
Spojrzał na Williama.

-Zaraz wracam Patrycjo. To potrwa kilka minut.
Obaj wyszli.
„Nie tego nie było w planach. Cholera! Miał spać w najlepsze co najmniej pół godziny”- Patrycja miotała się po pokoju. –„Po co przyszedł ten cholerny Manuel?” .

Patrycja spojrzała na zegar. Dwudziesta druga. Trudno. Wlała środek nasenny do szklanki Williama i odwróciła się w stronę balkonu wpadając wprost w ramiona mężczyzny.

-Adam! – szepnęła z trudem powstrzymując się od krzyku.
-Ciii! – Adam zamknął ją w swoich ramionach i tulił całym jestestwem.

Patrzył na nią z niedowierzaniem, wzruszeniem , tulił, całował, głaskał po włosach. Nerwowo z niedowierzaniem, jakby dostał gwiazdkę z nieba. Wdychał zapach jej włosów co jakiś czas spoglądając na nią całując i tuląc jakby chciał się nasycić Patrycją na zapas.
Trwało to kilkanaście sekund, ale były to najpiękniejsze sekundy dla obojga ostatnich miesięcy. Okupione tyloma skrajnymi emocjami. Adam był na dnie rozpaczy a teraz trzymał w ramionach marzenie, które było poza zasięgiem tyle tygodni. Tygodni pełnych bólu, rozpaczy, beznadziei. Wreszcie złapał ją za ramiona i odsunął od siebie i powiedział szeptem uprzedzając jej pytający wzrok:

-Tak Paty Adaś jest bezpieczny! Idziemy!
-Ale William nie wypił środka.

Wtedy usłyszeli skrzypnięcie drzwi. Spojrzeli i zamarli.
William spoglądał na Adama i Patrycję z rozgoryczeniem, Manuel z triumfem na twarzy mierzył do nich z dubeltówki.
William podszedł kilka kroków i wyciągnął rękę po rewolwer Adama. Wziął go i oparł się o biurko.

-Rozczarowałaś mnie Patrycjo, bardzo mnie rozczarowałaś. A byłem prawie pewny, że jednak….-westchnął i pokręcił głową.
-Mam się nimi zająć szefie? – Manuela aż nosiło.
-Nie zostaw nas na chwilę samych, poczekaj za drzwiami.
-Ale …
-Poradzę sobie.

Patrycja i Adam stali zdezorientowani. Adam zmarszczył brwi zastanawiając się co William kombinuje, bo przecież musiał coś mieć w zanadrzu. Tylko co?
Patrycja była sparaliżowana strachem. Tak blisko wolności i tak daleko jednocześnie. Adam obejmował ją ramieniem, gdyby nie to, chyba zemdlałaby.
Kiedy Manuel wyszedł William nie spuszczając z oczu Adama i Patrycji sięgnął do szuflady i wyciągnął papiery.

-Popełniłem wiele błędów w życiu Patrycjo, dwa największe. Jeden….wykorzystałem Cię, ograbiłem i uciekłem jak tchórz. Byłaś moją słabością, kochałem Cię jak idiota. Jesteś zdziwiona? Nie byłaś wtedy pięknością, ale miałaś w sobie klasę i cóż…pieniądze….Ja ich nie miałem. Twój ojciec…mniejsza o to… Ale chciałem wrócić i błagać Cię o przebaczenie. Bóg mi świadkiem. Mój brat, George, ciągle mi powtarzał, że jestem nienormalny, że nie można kochać tak długo będąc tak krótko z kimś. Dopiero kiedy sam się zakochał, a jego żona w ciąży zmarła na malarię zrozumiał co to prawdziwa miłość.
-Po co mi to wszystko mówisz? Nie rozumiem?
-Bo chciałem Cię znowu w sobie rozkochać…tak naprawdę….nie na siłę… żebyśmy mogli wziąć ślub…

Patrycja parsknęła.

-Porywając mnie? Od człowieka, który….jest miłością mego życia?- Patrycja nieświadomie przylgnęła bardziej do Adama. – Że co? Zaraz co Ty mówisz? Jaki ślub? Przecież my jesteśmy..
-Nie jesteśmy. – powiedział dobitnie podając jej papiery do ręki.

W pokoju zapadła nienaturalna cisza. Adam spojrzał na Patrycję, na papiery, potem na Williama i znowu na Patrycję nie bardzo wierząc w to co usłyszał i w to co widzi.
William nie czekając na pytania kontynuował:

-Rok wcześniej wziąłem ślub z aktoreczką Daisy w Australii. Piękną, zmysłową. Okręciła sobie mnie wokół palca. Ale najgorsze było to, że któregoś dnia znalazłem ją w pokoju hotelowym z najlepszym przyjacielem w łóżku. Śmiała się ze mnie, nawet nie miała wyrzutów, że ją przyłapałem. Uciekłem do San Francisco zamykając ten rozdział, zostawiając przeszłość za sobą.
A potem poznałem Ciebie…Cicha, szara myszka z nosem w książkach, nie zdająca sobie sprawy z ukrytego piękna. W ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi… i zwariowałem…zakochałem się na zabój… może gdybym miał więcej pieniędzy Twój ojciec nie patrzyłby ciągle na mnie jak na łowcę posagów. Chciałem wreszcie Ci zaimponować, żeby wszystko było jak trzeba po kolei.
-Nie, nie wierzę…naprawdę myślałeś, że ja mogłabym być z Tobą po tym wszystkim? Jesteś egoistą ! Zabrałeś mi ponad dziesięć lat życia! Jesteś nienormalny!
-Co teraz? –Adam zapytał krótko.
-Idźcie sobie. Droga wolna. Manuel! Wypuść ich – dodał gdy ten wszedł.
Adam i Patrycja spojrzeli na siebie, a potem na Williama zaskoczeni.
-Patrycjo czekam na Ciebie ….samą …kiedy zmienisz zdanie. – pożegnał ich William.
Rano Patrycja wróci, a on będzie czekał. A jeśli przyjdzie z mężem, no cóż….
-Chodź – Adam pociągnął Patrycję za rękę mijając Manuela. Widział jego nienawistną uśmiechniętą twarz. I już wiedział. Serce biło mu jak młotem.

W jego myślach kluło się potworne podejrzenie.
Niemal zbiegał ze schodów ciągnąć Patrycję za sobą.

-Adam to boli – próbowała protestować Patrycja.

Adam nie słuchał. Niemal biegł wlokąc Patrycję za sobą w stronę bramy. Po chwili dotarł do Joe, Hossa, Clay’a i Antonia.

-Co tak długo? Już mieliśmy po Was iść. Gdzie Twoja broń? Adam? – Hoss i Joe na zmianę pytali.
-Później! Antonio! –Szepnął coś mu na ucho a gdy ten zbladł Adam krótko rzucił – Prędzej.
-Clay zaprowadź ją do Hefe szybko niech ją …-również i jemu szepnął coś do ucha. – Daj mi swoją broń. Paty to Clay brat Joe, później Ci wyjaśnimy. Nie ma czasu. Joe, Hoss za mną! Wytłumaczę wam w drodze.
-Adam co się dzieje! Przerażasz mnie – Patrycja chwyciła go za ramię.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Idźcie już ..Clay..– skinął głową na Clay’a, następnie ujął w dłonie twarz Patrycji i cmoknął w usta. I tyle ich widziała. Zniknęli w ciemnościach.
Mocno zaniepokojona spojrzała na Clay’a.

-Gdzie Antonio? Co się dzieje? Powiesz mi?
-Nie mamy czasu! Chodźmy Patrycjo.

************************

-Manuel wszystko gotowe do drogi? Ile mamy czasu?
-Zanim dotrą do matki Antonia minie godzina. Wrócą pewnie szybciej. Mamy co najmniej półtorej godziny.
-Dobrze się spisałeś Manuel. Niech wszyscy ruszają natychmiast w czterech kierunkach. Mały pojedzie z Tobą. Ja poczekam na Patrycję. Przyjdzie do mnie na kolanach. – Uśmiechnął się William patrząc na śpiący w wiklinowym koszu największy atut – mały, słodki, kruczoczarny aniołek spał w najlepsze nie wiedząc co dla niego gotuje los.
Adam przyklejony do ściany domu słyszał niemal całą rozmowę. Więc jednak William nie był taki głupi. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Wypuścić ich tak bez niczego, bez asa w rękawie. Podejrzewał coś kiedy rozmawiali z Williamem, ale kiedy mijał Manuela już wiedział. Jego triumfujące spojrzenie było dla Adama jak nóż w serce.
Najgorsza chwila w jego życiu, opuścić dom na kilka minut zostawiając okruszka z tymi bandziorami. Nie mógł powiedzieć Patrycji, musiał ją stamtąd zabrać. Miał tylko nadzieję, że Dolores żyje.
Strach ogarnął Adama. Gdyby wrócili tu za dwie godziny to byłby koniec. Jego słodkie maleństwo byłoby już daleko stąd, a ten gad śmiałby im się w twarze. Miał ochotę wyjść z kryjówki i udusić Williama i Manuela gołymi rękoma.
Adam wycofał się cicho. Dołączył do braci i ustalili szczegóły. Ruszą za grupą Manuela. Manuel, troje ludzi i piastunka z Adasiem. Czterech na trzech, szanse niemal wyrównane. Odczekali, aż ludzie Williama ruszą.
Przez pół godziny jechali po śladach. Później Joe, Hoss i Adam rozdzielili się. Chcieli wziąć ich w krzyżowy ogień.

********************

Patrycja zamknięta w celi nie mogła doprosić się żadnych informacji od Hefe.
Prosiła, groziła, ale Hefe niezmiennie prosił ją o cierpliwość.
Wreszcie po godzinie wbiegł Antonio z Clay’em.
-I co z Dolores Antonio?
-Lekarz ją opatrzył. Dostała mocno w głowę ale żyje.
-Kim jest Dolores? Hefe! Clay na Boga! Powiedzcie mi co się tu dzieje?
-Jadę do hacjendy – Clay zignorował Patrycję.
-Antonio! Dolores to Twoja matka? Prawda? Dlaczego mieli by ją…..-Urwała w połowie zdania. Zbladła i zaczęła szybciej oddychać. Złapała się krat bo zakręciło jej się w głowie.
„Adam! A więc wiedział. Od początku wiedział!”
Patrycja bała się sformułować myśl. Spojrzała na Hefe i Antonia. W ich oczach widziała odpowiedź na swoje niewypowiedziane pytanie. Zamknęła oczy, zasłoniła dłonią usta i zaczęła szlochać.

***************************************


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 0:41, 03 Sty 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:17, 02 Sty 2014    Temat postu: Trafiła kosa na kamień

Bardzo to wszystko zagmmtwane.
Co dalej ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:26, 02 Sty 2014    Temat postu:

No i co dalej? Znów pewnie się zaczaiłaś na biednego Adasia ... Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:28, 02 Sty 2014    Temat postu:

Evil or Very Mad nie ...po prostu nie miałam czasu dokończyć całkowicie tego fragmentu, bo musiałam mężowi kanapki do pracy ...Rolling Eyes
ale....bez jednego strzału ....bez jednej rany Rolling Eyes ha!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:13, 02 Sty 2014    Temat postu:

Czuję się oszukana. Sad Czytałam sobie ten fragment i już się uśmiechałam, że wszystko zmierza do dziwnie szczęśliwego końca, a tu nagle... myk i ... akcja pomknęła w innym kierunku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:29, 02 Sty 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Czuję się oszukana. Sad Czytałam sobie ten fragment i już się uśmiechałam, że wszystko zmierza do dziwnie szczęśliwego końca, a tu nagle... myk i ... akcja pomknęła w innym kierunku.


ja tez Mada czuję się oszukana Confused jutro spłodzę ostatni fragmencik, który miał być zakończony .... tylko te kanapki .....a potem milion innych rzeczy ...Rolling Eyes

i dlaczego do dziwnie????? przecież u mnie zawsze się dobrze kończy Evil or Very Mad
długo....ale w końcu dobrze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 23:30, 02 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:54, 02 Sty 2014    Temat postu:

Ewelina napisał:
Pomysłów ci u mnie dostatek ... ale nie wiem, czy się nadają Wink
... mozna jeszcze podrzucić im coś do napoju, lub jedzenia, żeby MUSIELI popędzić do najbliższego przybytku, lub kucnąć za nabliższą kępką krzaczków itd ...


Twój pomysł zabawny dość... tu dramat a Ty w krzaczki ich Laughing ..dopiero doczytałam Rolling Eyes ale część pomysłu zrealizowana Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:54, 02 Sty 2014    Temat postu:

Aga napisał:
i dlaczego do dziwnie????? przecież u mnie zawsze się dobrze kończy Evil or Very Mad długo....ale w końcu dobrze

Byłam zaskoczona postępowaniem Williama - tym, że chce puścić wolno Adama i Patrycję. Stąd słowo "dziwnie". Później wszystko stało się jasne. Intryga i podstęp.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ola
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:42, 03 Sty 2014    Temat postu:

Ale się porobiło... A już byłam pewna, że postanowiłaś troszeczkę ułatwić Patrycji i Adamowi życie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:06, 03 Sty 2014    Temat postu:

ułatwiam teraz tylko trzask - prask i do domciu Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ola
Gwiazda szeryfa



Dołączył: 14 Gru 2013
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:12, 03 Sty 2014    Temat postu:

To czekam na ten trzask - prask. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:58, 09 Sty 2014    Temat postu:

no to w końcu ostatni trzask - prask Surprised


Postój. Adam widział jak piastunka karmi Adasia. Pilnował ich dość drobny Meksykanin przy prowizorycznym ognisku. Manuel i dwóch innych było przy koniach. Adam zbliżał się cicho. Musi przejąć Adasia. Hoss i Joe skradali się w kierunku Manuela i dwóch jego ludzi.
Adam zaszedł od tyłu Meksykanina i rewolwerem uderzył w kark. Tamten tylko jęknął i upadł.

-Nawet nie próbuj krzyczeć. Oddaj mojego synka.- szepnął biorąc Adasia z rąk kobiety.

Kobieta pokiwała głową.

Kilkanaście metrów dalej dało się słyszeć trzaski i szarpaninę. Nagle rozległ się strzał i odgłosy walki.
Nadbiegł Manuel. Szybko zorientował się w sytuacji i rzucił w kierunku Adama.
Ten trzymając małego jedną ręką z całej siły próbował odepchnąć Manuela.
Niestety siłą rozpędu wszyscy przewrócili się na ziemię. Adaś leżał na pleckach i żałośnie płakał.

-Łap go! – Manuel krzyknął do kobiety.

Niania nie czekała na rozwój wypadków. Zostawiła małego i zniknęła w ciemnościach.

Adam zerknął na Adasia płaczącego na ziemi i rzucił się na Manuela. Zaczęli szarpać się i przetaczać na ziemi. Adam uwolnił się, błyskawicznie wstał i ruszył w stronę Adasia. Manuel poderwał się i chwycił przeciwnika w pasie przewracając ponownie na ziemię.
Był wyższy i cięższy. Przycisnął pierś Adama kolanem. Adama rozpraszał dodatkowo siedzący i płaczący Adaś, który, zaczął na czworaczkach iść w stronę ogniska.

Manuel roześmiał się szyderczo widząc Adama bezskutecznie próbującego zawrócić głosem małego. Jednocześnie Adam szarpał się i wił na wszystkie możliwe sposoby, żeby oswobodzić się.

-Adaś nie idź tam, chodź do taty. Adaś…
-Wołaj sobie wołaj…-śmiał się Manuel.

Adam szukał ręką na oślep czegoś co mógłby wykorzystać do obrony. Trafił na niewielki kamień. Musi wystarczyć.
Zamachnął się i uderzył z całej siły w skroń Manuela. Otumanił go nieznacznie, ale to wystarczyło.
Zepchnął z siebie mężczyznę i rzucił się w kierunku dziecka. W ostatniej chwili. Jeszcze chwila i Adaś włożyłby rączkę do ognia.
Złapał Adasia na ręce i przytulił do piersi. Głaskał po pleckach, całował po główce.

Przez chwilę zapomniał o Manuelu leżącym na ziemi. Wtedy poczuł szarpnięcie. Instynktownie przycisnął małego i odwrócił się.
Był zaskoczony i nieprzygotowany do obrony.
Manuel wymierzył potężny cios. Adam próbował utrzymać równowagę i zrobił dwa kroki do tyłu.
Niestety cios spowodował, że poleciał na plecy ciągle trzymając małego próbując zapewnić mu maksymalną ochronę w ramionach. Adaś płakał. Manuel wyciągnął broń.
Adam poczuł się bezsilny jak nigdy dotąd. Czuł, że zawiódł swojego okruszka, Patrycję i siebie.
Pierwszy raz w życiu poczuł strach, nie o siebie, ale o swoje maleństwo.

-Manuel! – krzyknął Hoss za plecami Meksykanina.

Manuel odwrócił się i strzelił. Na szczęście Hoss był szybszy. Mężczyzna upadł bezwładnie na ziemię.
Hoss podał rękę Adamowi i pomógł mu wstać. W oczach starszego brata widział wdzięczność i ulgę. Uśmiechnęli się do siebie.

-Hoss nigdy tak bardzo nie cieszyłem się na Twój widok! – Adam poklepał brata po ramieniu.
-Dzięki bracie zapamiętam – rubasznie roześmiał się i schował broń. Wziął juniora niezgrabnie na ręce.
-Chodź do poczciwego, starego wujka Hossa. Urosłeś i jesteś jak skóra zdjęta z taty.
-To co wracamy? – Joe wyłonił się z ciemności i podszedł do braci. Ogarnął wzrokiem otoczenie i potargał czuprynę małego.
-No nareszcie ustąpiłem miejsca młodszemu. Pa już nigdy nie powie, że sprawiam najwięcej kłopotów. Mały przebił wszystkich „ucieczką” do Meksyku.
-Wracamy Patrycja pewnie szaleje z niepokoju.



***************************************



Clay skradał się do hacjendy Williama.
Dotarł bez przeszkód nieco zaskoczony brakiem ludzi Claytona.
Uchylił cicho drzwi i zobaczył Williama nerwowo przechadzającego się po pokoju.
Wszedł cicho i stanął gotowy do pojedynku. William odwrócił się zaskoczony. Stanął jak wryty Oczekiwał Patrycji a tu jakiś obcy facet.

-Kim jesteś? – zapytał powoli cofając się do stołu, na którym była jego broń.
-Nie ważne. Dam Ci szansę załóż pas.
-Nie mam zamiaru strzelać się z Tobą. Czekam na kogoś, więc..
-Ona nie przyjdzie.
-Przyjdzie. Jeśli mnie zabijesz ona nigdy nie odnajdzie swojego dziecka. Tego chcesz? – z triumfem na twarzy zapytał William.
-Clay pozwól ja załatwię tę sprawę – w drzwiach stanął Adam.
-Ty tutaj? Mówiłem, będę rozmawiał tylko z Patrycją. Ma przyjść sama.
-Masz dwie sekundy, żeby wziąć broń. Raz…
-To żart!? A mały? Nie jesteś tak szalony, żeby ryzykować!? Nie znajdziecie…
-Dwa….

Wtedy William usłyszał śmiech dziecka dochodzący za drzwi. Zrozumiał. Przegrał. Spojrzał w oczy Adama. Widział w nich pewność i siłę.
Chwycił broń i wymierzył. Nie zdążył nawet nacisnąć spustu gdy martwy osunął się na ziemię.
Adam przymknął oczy. Zakończył najdłuższy, koszmarny etap życia. Schował broń i wziął Adasia na ręce.
Czuł się bardzo zmęczony. Całe napięcie uleciało.

-Chodźmy do mamy okruszku.


***********************************


Patrycja siedziała na posłaniu w celi zamyślona, nieobecna.
Dla odmiany Hefe chodził nerwowo z kąta w kąt.
Czasami wychodził na zewnątrz i długo spoglądał w ciemność.
Wreszcie podszedł do celi i otworzył drzwi na oścież.

-Co się dzieje Hefe?
-Senior Cartwright wrócił. – uśmiechnął się ciepło do Patrycji.

Patrycja zerwała się i wybiegła na dwór. Hefe stał dalej przy drzwiach celi i ciągle się uśmiechał. Nie chciał przeszkadzać chwili, która za moment nastąpi. Był wielkim człowiekiem, ale zbyt skromnym by na to wpaść.

-Adam! – Patrycja schowała się w ramionach męża gdy ten ledwo zsiadł z konia.

Tama emocji pękła. Szlochała wtulając twarz w jego pierś. Adam odetchnął i gładził ją po włosach trzymając tak mocno ramionami jakby to było ich pożegnanie.
Wzruszenie na moment odebrało mu głos. Coś zapiekło pod powieką. Zamrugał szybko by zwalczyć emocje. Przecież on jest twardy. Nie będzie mazał się jak baba.

Patrycja znad ramienia męża patrzyła na Hossa i Adasia. Wielki olbrzym z Adasiem wyglądali zabawnie. W tych silnych ramionach jej maluch był bezpieczny. Kiwnęła głową w kierunku Joe i Clay’a.
Jej okruszek miał najwspanialszych wujków na świecie. Kiedyś mu o tym opowie. Uśmiechnęła się. Pierwszy raz od wielu tygodni z ulgą. Spojrzała na Adama.

-Nigdy więcej mnie nie okłamuj, słyszysz? Nigdy więcej…- reszta słów ugrzęzła jej w gardle. Ponownie wtuliła się w jego silne muskularne ramiona.


*******************************************


Dwa miesiące później na piętrze.

-Hoss nie chodź w kółko bo ścierasz deski. – Joe klepnął solidnie po ramieniu zdenerwowanego olbrzyma.
-Co? – jego błędny wzrok mówił sam za siebie.
-Wpadniesz Hop Singowi do kuchni. – Joe uznał za dobre ponabijać się z brata.
-Śmiej się śmiej zobaczymy jak Twoja żona zacznie rodzić za trzy miesiące. Ciekawe kto wtedy wpadnie gdzie i komu.

Drzwi otworzyły się i wyszedł dr Martin z zawiniątkiem w kierunku wzruszonego Hossa.

-Gratuluję Hoss. Dziewczynka. Możesz iść do żony tylko krótko.– wręczył małą Hossowi i poklepał go po ramieniu.

Bracia poklepywali Hossa po plecach, gratulując mu, udając, że nie widzą jak ukradkiem starł łzę.


***********************************


-Junior śpi. Dzisiaj odkrył uroki chodzenia. Trzeba będzie zrobić ogrodzenie, żeby nie uciekł. – Adam objął Patrycję w pasie, gdy ta zmywała naczynia.
Dłonią odgarnął włosy i pocałował w kark.

-To nie koń żeby mu budować ogrodzenie głuptasie. – Patrycja odwróciła się i odgarnęła kosmyk z czoła ukochanego.
-Kto wie wczoraj Meksyk, jutro Australia. Trzeba być czujnym.- Adam namiętnie pocałował żonę i spojrzał w oczy.
-Co robisz? Mogę pozmywać do końca?
-Nie.
-Ale…
-Czas postarać się o rodzeństwo dla naszego okruszka.


************************************


Meksyk.

-Wujku, wujku list do Ciebie z Wirginia City- Antonio biegł co tchu do biura Hefe.
Szeryf rozerwał kopertę. Był ciekaw co u ludzi, którzy stali się bardzo bliscy jego sercu.

Coś upadło na podłogę. Antonio schylił się i coś pozbierał. Otworzył dłoń. Hefe i Dolores patrzyli zdumieni jak w dłoni Antonia w blasku słońca mieni się kilka diamentów.

Hefe westchnął i pokiwał głową.

-Co my z tym zrobimy Dolores?
-Szkoła, szpital, ogród…- bez mrugnięcia okiem zaczęła wyliczać.

Hefe tylko uśmiechnął się i wzniósł oczy do nieba. „Kobiety…..”

KONIEC


*************************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:52, 10 Sty 2014    Temat postu: Trafiła kosa na kamień

Bardzo optymistyczne zakończenie.
Planujesz coś nowego ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:59, 10 Sty 2014    Temat postu:

I wszystko dobrze się skończyło Smile Widzę, że nie tylko ja nie skąpię Benowi wnusiów Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
Strona 25 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin