Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Serce przy sercu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:15, 19 Lip 2014    Temat postu: Serce przy sercu

To znaczy Joe zgubił się na swojej ziemi ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:11, 19 Cze 2015    Temat postu:

Cindy siedziała na kamieniu i kończyła robić łuk oraz strzały. Właśnie włożyła ostatnią z nich do kołczanu, gdy usłyszała najpierw jakiś szmer, a potem szelest liści z kierunku, w którym zniknął Mały Joe. Obie rzeczy przewiesiła sobie przez prawe ramię i ruszyła w tamtą stronę. Odsłoniła gałęzie krzewu, które zasłaniały jej przejście, by po chwili zobaczyć ukrytą za krzakiem pieczarę. Powoli weszła do środka rozglądając się na wszystkie strony. Weszła głębiej starając się cokolwiek zobaczyć w tych ciemnościach. Nagle coś miękkiego otarło się o jej nogi. Zdezorientowana spojrzała w dół. Wokół jej kostek ocierały się o nią dwa małe niedźwiadki. Wyglądały bardzo uroczo i słodko się razem bawiły. Skoro tutaj są te dwa misie, to gdzieś niedaleko musi być ich matka, przeszło jej przez myśl. Dziewczyna czym szybciej opuściła pieczarę, po czym udała się na poszukiwania przyjaciela.

-Joe, gdzie jesteś? Chyba mnie samej tutaj nie zostawiłeś? – powiedziała Cindy, gdy już pod wieczór wróciła do ich obozowiska.

Przez kilka godzin szukała go w najlepsze po lesie. Nogi ją niemiłosiernie bolały, a o pustym żołądku starała się nie myśleć. Właśnie starała się rozpalić ognisko i się trochę rozgrzać, gdy usłyszała straszny ryk. Przerażona szybko zrezygnowała z zamysłu o rozpaleniu ogniska. Bała się również zasnąć, bo była przekonana, że gdy tylko zamknie powieki, to dzikie stworzenie, jakim niewątpliwie była mama tych dwóch niedźwiadków, które dzisiaj spotkała zrobi jej krzywdę. W pewnej chwili w jednym z drzew zobaczyła głęboki otwór, który wcześniej nie był widoczny. Długo się nie namyślając weszła do środka. Może to choć trochę uchroni mnie przed niedźwiedziem, pomyślała. Co prawda niby miała łuk i strzały w razie czego do obrony, ale palna broń byłaby zdecydowanie lepsza, dodała w myślach. Pistolet przy boku miał Mały Joe, a jego tutaj niestety nie było, myślała przykładając głowę do wewnętrznej strony drzewa.

Cindy nie była w stanie zasnąć. Patrzyła się w rozgwieżdżone niebo i od czasu do czasu pociągała nosem. Starała się wyprzeć z głowy myśl, że Joe mógłby ją tutaj zostawić na pastwę losu samą. Serce ogarnął ją niepokój. Czuła się taka samotna i zagubiona, nie wiedziała co teraz zrobić. Dlaczego Joe jej nie powiedział dokąd się wybiera, a jeśli coś mu się stało? Co ma w takim razie robić? Zostać tu i czekać aż umrze z głodu, czy ruszyć w dalszą podróż, nie wiadomo gdzie i dokąd? W końcu postanowiła, że poczeka na Joe jeszcze trzy dni, a później ruszy w dalszą nieznaną i niebezpieczną jej drogę. Nawet nie wiedziała, kiedy zmęczenie wzięło nad nią górę i zamknęła znużone powieki. Kiedy się obudziła bolały ją wszystkie kości, a za jedzenie musiały jej wystarczyć robale i owady, jakie znalazła w jednym ze spróchniałych drzew.

Trzy dni szybko jej minęły. Całe szczęście niedźwiedzica jej niepokoiła. Małego Joe niestety nadal nie było. Zawiedziona i zrozpaczona dziewczyna zabrała rzeczy jakie posiadała, wsiadła na konia, i ruszyła przed siebie. Joe przy niej nie ma, musi być silna i odważna, nie może się teraz załamać oraz okazać słabości. Jechała prosto przed siebie przez cały dzień, gdy wyjeżdżała z lasu natknęła się na niewielki dom. Zsiadła z konia i podeszła bliżej drzwi, do których niepewnie zapukała. Otworzyła jej trzydziestoparoletnia kobieta, która mieszkała tam z dwójką swoich dzieci: 12-letnim Edmundem i 6-letnią Łucją. Kobieta zaprosiła Cindy do środka. Dziewczyna zapytała się jej czy tędy nie przejeżdżał Mały Joe, niestety Konstancja, nikogo tędy przejeżdżającego nie widziała, oprócz niej. Kobieta zaproponowała jej, żeby u niej przenocowała, a w drogę ruszyła dopiero rano.

Cindy mimo tego, że była dobra i ufna wobec ludzi, starała się uwierzyć w to, że pomimo braku przy niej Joe nic złego jej się nie stanie. Po tym co do tej pory razem przeszli powinna być już uodporniona na wszelkie złe rzeczy w swoim życiu, ale nigdy nie wiadomo czego można się jeszcze spodziewać. O choćby kromkę czerstwego chleba starała się nie pytać. Położyła tylko głowę na podłodze niedaleko okna, przez które wpadał blask księżyca w pełni i zwinięta w kłębek zasnęła jak kamień. Była dość późno w nocy, kiedy obudziło ją skrzypienie desek. Cindy automatycznie poderwała się do pozycji siedzącej. Zza jednej z wybitych szyb dostrzegła poruszający się ciemny kontur ludzkiej postaci. Na nogach jak z waty niepewnie podeszła do okna i z lekkim wahaniem wychyliła głowę. Przez chwilę przez myśl jej przeszło, że może to Mały Joe, ale jak szybko ruch kogoś za oknem się pojawił tak szybko zniknął.

Cindy wróciła z powrotem do miejsca, gdzie spała. Jednak już przez resztę nocy nie zdołała zasnąć. Kiedy podniosła się do pozycji siedzącej wraz z nastaniem światu wyjrzała przez okno. Blask słońca zaczął się powoli wyłaniać zza horyzontu. Usiadła na rozwalającej się kanapie i patrzyła jak z każdą kolejną sekundą i minutą wschodzi słońce, na tle pięknego mieniącymi się różnymi kolorami pomarańczowego i różowego nieba. Gdy słońce już na dobre wzeszło na bezchmurne błękitne niebo zaczęła się zastanawiać, dlaczego jeszcze gospodarze tego domu nie wstali. Wystarczająco długo już czekała, żeby się z nimi tylko pożegnać i ruszyć w dalszą podróż. Niepewnie po schodach weszła na górę i zaglądała do każdego pokoju, lecz nigdzie nikogo nie było. Obeszła cały dom od strychu aż po piwnice, ale nie znalazła żadnego żywego człowieka.

Wyszła z domu. I równie dokładnie rozejrzała się po okolicy. Dopiero na północny-wschód w lesie na niewielkiej polance znalazła trzy groby, a jakieś trzy metry dalej był następny. Na trzech pierwszych były tabliczki z imionami oraz datami śmierci: Konstancji, Edmunda i Łucji McLahan, a na czwartym Roberta Chasea. No tak, przecież wczoraj była pełnia, pomyślała dziewczyna. A ten cień w nocy za oknem, to pewnie był ten mężczyzna, przeszło jej przez głowę. Cindy posprzątała zaniedbane groby, na każdym położyła bukiet świeżych kwiatów oraz zaświeciła świeczki. Tata pokazał jej jak coś takiego zrobić w spartańskich warunkach, przecież nie bez powodu był słynnym naukowcem i badaczem, a dzięki jego wskazówką i radą, ona wraz z Małym Joe jakoś do tej pory przetrwali. Cindy po policzku spłynęły łzy, kiedy przypomniała sobie, że gdzieś tam znajduje się jej przyjaciel.

Dziewczyna napełniła bukłaki do pełna wodą ze studni. Niestety w najbliższej okolicy nic zjadliwego się nie znajdowało, więc musiała się obejść bez śniadania. Ruszyła w dalszą nieznaną jej drogę. Podróż przebiegała jej nadzwyczaj spokojnie. Gdzieś w okolicy południa, na co wskazywało unoszące się nad jej głową słońce, dosłownie na pięć minut schroniła się w cieniu drzewa. Nagle ktoś zatkał jej usta ręką i przytknął nóż do szyi.

-Nawet nie drgnij. – usłyszała w uchu głos mężczyzny, a na policzku poczuła jego zarost.



Bardzo dawno mnie tutaj nie było, ale wróciłam z nową notką. Zapraszam do czytania i zostawiania komentarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:20, 20 Cze 2015    Temat postu: Serce przy sercu

Nie wiem czemu notka skojarzyła mi się z Jasiem i Małgosią zagubionym w ciemnym lesie.
Ciekawe co się stało z Joe ,dlaczego zostawił Cindy samą ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:07, 20 Cze 2015    Temat postu:

A ja się zastanawiam, z czego i jak zrobiła łuk i strzały, skąd się wziął koń, którego wcześniej nie było, z czego zrobiła świeczki ... i jak to było z jej radzeniem sobie w dziczy ... raz potrafiła znaleźć jedzenie, później nie dała rady?
A tak prosiłam, żeby przed wstawieniem jeszcze raz przeczytać tekst ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 21:07, 20 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Strona 10 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin