Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Potańcówka w Ponderosie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:20, 31 Lip 2012    Temat postu:

Nie wiedziałam, że strzelasz z łuku, co za strata! Przecież to wymarzony material do fanfika!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:43, 31 Lip 2012    Temat postu:

"Strzelam" to za dużo powiedziane... Parę razy mi się zdarzyło. Ale bardzo fajny sport, szkoda, że nie bardzo mam gdzie kontynuować zainteresowania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:33, 31 Lip 2012    Temat postu:

Nieźle się uśmiałam! Very Happy
Niezła "Bonanza" w tej Twojej Bonanzie, Ewelinko! Coś na smutny, gorzki dzień, taki deser z wisienką na torcie (dla wielu dziewcząt, tym rarytasem jest Adam.. Smile).
Moja kwestia o konikach, jakże mi się spodobała! Jedyne z Kasią obojętne na to jaki pan je wyprowadza i na to z kim będą tańczyć (i czy w ogóle..; bo ja mogłam jeździć z towarzyską, a Kasia mogła ukryć się gdzieś z książką).
Walka pań o Adama i scenka z obrusem, jak najbardziej na tak! Adam się zapalił Razz. Nie raz się uśmiechnęłam.

Ewelino, to jest po prostu the best! Nasza administratorka - Zorina - to nie jest taka cicha woda! Lider zorganizowanej grupy prześladującej Adama Cool Very Happy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamila7997 dnia Wto 19:34, 31 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kasiax
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 07 Cze 2012
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:17, 31 Lip 2012    Temat postu: Re: Potańcówka w Ponderosie

Ewelina napisał:
Potańcówka w Ponderosie

... oraz Kasiax, ktorą interesowały wyłącznie książki.



Oszszsz Ty!

A co To ja jestem, ta niepociumana lasencja z Dumy i uprzedzenia która siedziała ciągle w książkach i wymądrzała się ciągle??!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kasiax dnia Wto 22:18, 31 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:36, 31 Lip 2012    Temat postu:

Ewelina, twoje opowiadanie robi się coraz ciekawsze i śmieszniejsze. Podoba mi się.... tj. me gusta Wink
Ciekawa jestem tylko jak wy się czołgałyście w tych sukienkach, z tymi bukietami i piórkami na głowach Laughing
I gdzie ja byłam, gdy wy poszłyście na spacer z obiektami waszych westchnień? Pewnie zabawiałam rozmową najsympatyczniejszego z Cartwrightów, żeby nie czuł się pokrzywdzony?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:04, 01 Sie 2012    Temat postu:

Jedna się podczołgała , ugryzła Joe, schowała się za drzewem, AMG z drugą nadbiegła, robiły sporo hałasu, ta, która ugryzła niepostrzeżenie dołączyła do nich, przed czołganiem się, kapelusz z bukietem zostawiła pod opieką AMG, która póżniej zręcznie jej go podała. Joe się nie przyglądał bo był zajęty swojim cierpieniem. Jak każdy facet wrażliwy na rany...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:22, 01 Sie 2012    Temat postu:

Próbowałaś się kiedyś czołgać w długiej sukience??? Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:26, 01 Sie 2012    Temat postu:

rika napisał:
Myślę, że jeszcze trzeba by zapytać Josefinę, czy zastosowała dobrą metodę pomiaru. Dwa włoski ze 178 to jest około 1%. Może to się mieści w błędzie pomiaru i ona niepotrzebnie tych biedaków ściga?


Potrzebnie!!!
W takich sprawach nigdy się nie mylę!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:28, 01 Sie 2012    Temat postu:

Czołgałam się na zajęciach wojskowych, inne dziewczęta też, niektóre miały spódnice. Jakoś szło. Nie twierdzę, że robiłyśmy to bezszmerowo, ale raczej nikt nie liczył, że własną piersią osłonimy nasze miasto przed wrogiem. Czołgać się da, a nadmieniłam, że Joe nie zwróciłby uwagi na hałasy, bo go coś innego pochłaniało. Słuch miał wyłączony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:33, 01 Sie 2012    Temat postu:

Dobra, poddaję się! Wink
Kiedy będzie dalszy ciąg i obiecane porwanie???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:37, 01 Sie 2012    Temat postu:

Jestem w takim szampańskim humorze, że nawet dziś bym pisala, ale muszę odłożyć na jutro, bo chyba z tej radości jeszcze sobie poprasuję , chusteczki, ściereczki, poszewki itd, albo poczytam kryminałek, taka relaksująca, mało ambitna lektura...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 0:37, 01 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:12, 04 Sie 2012    Temat postu:

Część IV

Potańcówka w Ponderosie

Wieczór po krótkiej wycieczce nad jezioro. Dom Cartwrightów. Salon. Stół zastawiony smakowitymi daniami. Wszyscy czekają na panie. W pokoju gościnnym toczy się interesująca rozmowa szykujących się do uroczystej kolacji pań.
-kochane! pełna mobilizacja, będzie Laura z cioteczką, musimy je przyćmić
-lepiej przyznaj, że masz oko na Willa!
-chcesz go odbić Laurze?
-wydrapie Ci oczy, ona jest zazdrosna!
- o Willa czy Adama, bo jakoś nie może się zdecydować…
-mnie to się obaj podobają, tacy przystojni
-męscy, i ładnie wyglądają… w kapeluszach…
-spokój, ryknęła Zorina, nie rozmawiajmy o głupstwach, pełna mobilizacja, powtarzam, musimy olśnić ich naszą niewątpliwą inteligencją, elegancją i manierami…
-urodę i inteligencję mamy wrodzoną, a w tych manierach, to o co chodzi? Zapytała AMG
-nie garbić się, nie trzymać łokci na stole, nie dłubać w zębach, w nosie, w uszach, napoje popijać cicho… wyliczała Zorina
-to się da zrobić, mruknęła Josefina, która miała w planach cichutkie opuszczenie nudnego jej zdaniem przyjęcia i kontynuację śpiewu z jedynym pozostałym Meksykaninem.
-kochane! , dzisiaj na zielono
-znowu, grymasiła Rika
-wspaniale, znalazłam kapelusz z zielonymi piórami, nowy, ucieszyła się AMG
-a co, struś przez świeżo pomalowany zielony płot się przeciskał i go upolowałaś?
-i znów zielony badyl będzie mi właził w oko, rozżaliła się Ewelina
-masz manię prześladowczą, a to zielony badyl ci przeszkadza w oku, a to zielone liście
-o! przepraszam, przerwała z godnością AMG, to są rajery, ostatni krzyk paryskiej mody…
-chyba krzyk tego nieszczęsnego ptaka, co poświęcił swój kuper na kapelusz…
-wygląda cudnie, ja kocham ten kapelusz
-to dobrze będzie mniej chętnych na…
-spokój, ustalamy resztę szczegółów
-stroje nie za strojne, taka umiarkowana elegancja
-wyda im się za ubogo…
-architekci mają gust, docenią dobry smak, uspokoiła towarzystwo Rika
Za kilkanaście minut grupa pięknych, wytwornych dam zeszła na dół. Większość gości już przybyła. Oczywiście pani Laura z ciocia już siedziały i królowały wśród grona zachwyconych panów, dopóki nie ukazało się czarowne grono. Pani Laura karnacją upodobniła się do koloru swojej sukienki, zżółkła z zazdrości, cioteczka Lil z kolei zzieleniała. Te wstrętne baby śmiały przyćmić jej pupilkę!
-Will! Zagruchała Laura- milczenie.
-Will, pociągnęła go za rękaw.
-tak, tak mruknął Will zapatrzony z zjawiskową grupę, majestatycznie schodzącą ze stopni
-oczywiście, masz rację,
-ależ Will JA tu jestem, przypomniała mu, Wyraz twarzy Willa świadczył o lekkiej amnezji. Powoli przychodził do siebie.
-dobrze, dobrze, mruknął, masz rację, był kompletnie oderwany od rzeczywistości.
Adam wyprostował się zapatrzony tak jak i kuzyn w grupę pań. Joe przeczesał dłonią włosy, to był jego atut i zależało mu, by pozostał zauważony.
Panowie wstali, aby godnie przywitać panie. Ben przedstawił nowych gości.
-miłe panie, poznajcie don Luisa de la Castillo dłonią wskazał pięknego czarnowłosego Meksykanina wyróżniającego się strojem wśród panów ubranych w banalne garnitury.
Josefina zaniemówiła. To ON, książę z jej marzeń, ten wyśniony, wymarzony i w dodatku w meksykańskim stroju. Ciekawe jakiej maści ma wierzchowca.
-mister Rene Clement z Nowego Orleanu, ukazał pięknego bruneta, ubranego co prawda w garnitur, ale tak bardzo odmiennego od reszty Jankesow… Kasiax pomyślała, że los sprawił jej prezent, tak, to jej przeznaczenie, to na pewno ten, chociaż mężczyzna nie może tak wyglądać, nie może być aż tak cudny! Zainteresowanie obu pań skupiło się wyłącznie na tych osobnikach. Josefina i Kasiax wyglądały jak koty, które dostały do wyłącznej dyspozycji olbrzymią porcję śmietanki kremówki plus promocyjną myszkę w pakiecie. Tak, ten przyjazd to nie był czas stracony, nie żałowały, że uległy namowom koleżanek…
Towarzystwo już zasiadło przy stole. Josefina tak sprytnie manewrowała, żeby znaleźć się obok pięknego don Luisa, Kasiax obok Rene. Wśród reszty pan wynikła niewielka przepychanka, niestety obok Adama mogły siedzieć tylko dwie panie. A jedna mogła się załapać na tak zwane vis a vis. Dwie miały więc szansę zabawiać go rozmową, lub być przez niego zagadywane a trzecia wpatrywać się , lub być obserwowane przez najpiękniejsze ich zdaniem oczy Ponderosy. Ania przycupnęła oczywiście obok Joe. Rozanielony amant kilkakrotnie dłonią przeczesał swoją czuprynę, jak podkreślał najpiękniejszą jego zdaniem ozdobę Ponderosy i rzucał w stronę gościa zabójcze spojrzenia.
-jak się czujesz, odruchowo zapytała Ania
-ja, dobrze,... to jest raczej kiepsko, przytomnie sprostował Joe.
-ta rana, ugryzienie jeszcze mnie boli i chyba coś z nim nie tak, może zakażenie, dodał z nadzieją.
-muszę to koniecznie obejrzeć, zaszemrała Ania, takie ukąszenia bywają niebezpieczne,
-to zwierzę chyba mnie jeszcze pokąsało w więcej miejsc, tak czuję, poskarżył się Joe
-Ania skamieniała, jakie zwierzę, przecież AMG mówiła, że młodzież tylko raz go gryznęła…i przypadła do ziemi, żeby się nie zorientował.. a może on… Ania podjęła wyzwanie
-to trzeba koniecznie sprawdzić, Z tym naprawdę nie ma żartów. Pozwolisz, że po kolacji obejrzę to dokładniej, jako medyk, zastrzegła surowo i spłonęła rumieńcem.
Joe westchnął ze szczęścia i ponownie przeczesał włosy.
Na stół wjechało pierwsze danie. Duma Hop Singa świadcząca o jego mistrzostwie kulinarnym. Wywołało lekko ironiczne uśmieszki wśród pań. Był to pieczony bażant. Wspaniale upieczony, ze smacznymi dodatkami, pięknie udekorowany stroikiem z własnych piór. Wściekły wzrok AMG świadczył, że jakakolwiek próba nawiązania w rozmowie do tej kulinarnej ozdoby skończy się mordem. Jakie piękne nakrycie, zagadnęła Adama siedzącego po jej lewej stronie. Zagadnięty nieco zbaraniał, bo prawdę mówiąc to mu się raczej nie podobało, ale cóż, to kupował tata, nie on.
-mówisz o tych szklaneczkach i wazie, upewnił się
-nie, nie, za… mówię o tej karafce tam z boku, na tym okrągłym stoliku, AMG oprzytomniała i starała się poprawić swój wizerunek a przynajmniej odsunąć podejrzenia o brak gustu.
-a! karafka! To rzeczywiście piękny, stary okaz. Wypatrzyłem ją w antykwariacie w Nowym Orleanie. Musiała kiedyś należeć do kogoś zamożnego, może nawet arystokraty… Ale ma oko, poznała się na pięknym szkle i spojrzał a podziwem na sąsiadkę. AMG kokieteryjnie poprawiła piórka i triumfująco spojrzała na koleżanki.
-Adam, chciałam się poradzić Ciebie, jako człowieka wszechstronnie uzdolnionego, Zorina, siedząca z drugiej strony Adama, przebiła AMG, wykorzystując próżność Adama, słabość każdego mężczyzny…
-tak, słucham, chętnie pomogę, zaoferował swoją pomoc
-bo wiesz, to jest taki bardziej kobiecy problem, zarumieniła się wstydliwie, tym bardziej zaciekawiając Romea z Ponderosy
-słucham, odparł głębokim, przyprawiającym o dreszcz aksamitnym barytonem
-no wiesz, urwała
-jeszcze nie, wysilił się na dowcip
-no wiesz, my kobiety mamy wiele domowych zajęć i bardzo mało czasu. Uważamy, ja i moje koleżanki, że za dużo go tracimy przy ubieraniu się…
-i… przeciągnął Adam i uniósł brwi ku górze, jak Ben
-i zastanawiałyśmy się, na co go tracimy najwięcej i wyszło nam, że na zapinanie się i odpinanie
W oczach Adama malowało się zrozumienie tego problemu. Nie chciał jednak wyjaśniać przyczyn znajomości tego zagadnienia. Nie tej damie!
-jakby tak wynaleźć, albo skonstruować coś, co łączyłoby materiał i można było to łatwo i szybko rozłączyć, to bardzo by ułatwiło życie kobietom, ciągnęła wyjaśnienia Zorina. W oczach Adama zapłonął entuzjazm dla tego pomysłu. Pomyślał przytomnie, że kobietom jak kobietom, ale i mężczyznom byłoby dużo łatwiej w pewnych sprawach docierać, hm, do sedna sprawy… nie tracić czasu na odpinanie dziesiątków guzików…
-oczywiście, jeszcze dziś się tym zajmę.
-o nie, dziś jest takie małe święto, może potem, teraz jest tak miło, uroczyście, Zorina starała się opanować zapędy racjonalizatorskie Adama.
Rozmowę, bez skrępowania podsłuchiwały Rika i Ewelina.
-ciekawe, czy cos wymyśli.
-wymyśli, ma głowę nie od parady, lepiej rozejrzyj się gdzie reszta pań, bo zaraz pokroją tego bażanta…
-i AMG przywłaszczy sobie nowe piórko, zażartowała Rika
-ty jej lepiej nie drażnij, ona kocha te kapelusze, wkłada w nie duszę.
-znowu rymujesz, to nie kącik poezji, tylko kolacja… tu się konsumuje, nie rymuje i umilkła, zdawszy sobie sprawę, że sama „rymnęła” co nie co.
-jaki piękny bażant, ciotka Lil starała się błyszczeć przy stole
-bardzo wytworne danie, Ben, żyjesz jak cesarz, w tej twojej Ponderosie
-zaraz polecą te kwiatuszki z jej kapelusza, syknęła AMG, i z tego drugiego też, dodała złowrogo.
-spokojnie, my tez nie trawimy tych bab, ale to może dla nich ostatnia okazja na takie danie, Will im tego nie zapewni, miej odrobinę litości…
-dobrze, mam litość, niech sie najedzą, wspaniałomyślnie oświadczyła AMG
-mmm, co za smak, co za dekoracja, Laura podążała za cioteczką w komplementach.
-ukręcę łeb tej wydrze, warczała rozjuszona AMG, bardzo ostatnio czuła na punkcie piórek.
Kilka miejsc dalej Kasiax nawiązywała kontakt z monsieur Rene. Okazało się, ze zna Polskę z opowiadań wuja, który z Napoleonem przemierzył Europę i nie tylko Europę. Rene był zachwycony, że wreszcie spotkal kobietę, która wie, kim był Napoleon i czego dokonał. Mało tego, ona nawet lubi Cesarza Francuzów. Rene zrozumiał dlaczego serce Cesarza podbiła pani Walewska. Ach te Polki… i kontynuowali tak interesującą dla obojga rozmowę. Nie zwracali uwagi na sąsiadów a szkoda, bo tam też toczyła się interesująca rozmowa.
-seniorita Josefina
-si senior Luis
-o! seniorita Josefina, czy lubi pani muzykę
-si senior Luis, meksykańską, senior, uwielbiam, jest taka… niesamowita, senior, tak jak sztuka Meksyku, krajobraz Meksyku i dusza Meksyku, senior, dokończyła podstępnie opuszczając powieki, żeby ukryć iskierki humoru w oczach
-o seniorita Josefina, ja też uwielbiam muzykę, czy pozwoli pani, że zagram jej serenadę, naszym zwyczajem, jaką piosenkę seniorita lubi? Może La Malaguena albo Cucurrucucu Paloma,
-może tę o gołąbce? Jest piękna, chociaż La Malaguena tez cudna,
-ach!
-senior Louis, na jakim koniu senior jeździ?
-ach!, seniorita, na pewno seniorita będzie się ze mnie śmiała… ale uwielbiam łaciate koniki, takie czarne z białym albo białe z czarnym.
-ach! Don Luis! Josefina była bliska utraty kontroli nad swym zachowaniem
-si, seniorita
-uwielbiam takie konie, właśnie takie konie…
-ach! Seniorita, moje serce. Czuje, że jesteśmy sobie przeznaczeni…
Kolacja się skończyła, Ktoś zaproponował, żeby wyjść na dwór, taki piękny wieczór, gwiazdy, szkoda, żeby się zmarnował…
Hoss podniósł luk zostawiony na werandzie przez Jamiego.
-o! łuk, odkrywczo stwierdził
-można by postrzelać, niebacznie zaproponował doktor Martin wpatrzony w Rikę i Ewelinę
-przecież jest ciemno, zdziwił się Ben
-Pa, a jakby tak pochodnie, poparł pomysł doktora Joe
-tak, Pa, pochodnie to bardzo dobry pomysł
Adam przytomnie pomyślał, że jeżeli jego bracia popierają jakiś pomysł, to nie jest to z pewnością dobry pomysł i będą kłopoty… jak zwykle… Niestety, jego obiekcje uciszył szept Zoriny pytający, czy potrafi strzelać z łuku, jak jego zdolni bracia
-oczywiście, radzę sobie, i zrezygnował ze sprzeciwu.
Przystąpiono do organizacji zawodów. Rozstawiono pochodnie, pilnie bacząc, by nie zagroziły one drewnianym budynkom. Przylepiono tarczę.
Nie obyło się bez docinków Eweliny, żeby Rika przylepiła liść łopianu, zamiast tarczy, to może ktoś trafi i trzeba będzie opatrywać… oczywiście cichutkich docinków. Panowie chętnie popisywali się swoją celnością. Niektórzy nawet trafiali w sam środek. Ben promieniał, bo jego synowie oczywiście strzelali najcelniej.
-dajcie i mnie ten łuk, zażądała AMG. Zebrani zdziwili się.
-kobieta i strzela z łuku?
-a co w tym dziwnego? AMG w kapeluszu z zielonymi rajerami wyglądała niczym gniewne żeńskie wcielenie Robin Hooda. Pierwszy strzał. Dziesiątka, nagrodzony brawami.
Drugi strzał, Dziesiątka, kolejne brawa, słabsze, co było zrozumiale, gdyż panowie nie osiągnęli takich sukcesów.
Trzeci strzał, AMG wyważa w rękach ponownie łuk, ogląda strzałę, przyjmuje postawę strzelecką, napina cięciwę, celuje i… nie wiadomo skąd się wziął złośliwy powiew wiatru, strzała AMG trafiła niestety nie w wymarzoną dziesiątkę, lecz w siedzenie Laury, obróconej ze wzgardą do areny strzeleckich sukcesów AMG. Co najgorsze niewiele osób zauważyło jej postrzał, bo część audytorium dziwnie zmalała. Brakowało Josefiny i Kasi. Ku zgrozie pruderyjnego Bena nie mógł odnaleźć wzrokiem również don Luisa i Rene. Dedukował sprytnie, że te zniknięcia mogą mieć z sobą coś wspólnego. A gdzież jego synowie, poszukał ich wzrokiem, ale uwagę jego zwrócił wrzask Laury
-zabiła mnie. Ratunku, Will, Adam… Jeżeli tak głośno krzyczy, to chyba nie jest tak źle, pomyślał Ben bez współczucia, przypomniawszy sobie, jak Laura przez długi czas robiła głupka z jego syna.
-ciociu, umieram, jęczała, Will!... Cóż Will warował w tej chwili przy boku Zoriny starając się odciągnąć jej uwagę od Adama. Wziął ją za rękę, chcąc wypróbowanym sposobem rozbawić opowieścią o pewnej piekareczce, ale Zorina stanowczo rękę wyrwała. Will zbaraniał. Cos takiego pierwszy raz w życiu go spotkało! Żeby jakaś kobieta nie zareagowała na jego, Willa zaloty?! Z drugiej strony Zoriny czatował szatańsko uśmiechnięty Adam. Nareszcie, dziewczyna z charakterem! Nie daje się nabrać na te bajeczki i trzymanie za rączkę. A Will niech potrzyma za rączkę Laurę, bo ostatnio coś jakby ją było słychać.
-Will, Laura cię woła
-jaka Laura?
-twoja narzeczona, przypominam ci,
-a! ta Laura, już idę
-idź szybciej, ona głośno woła
-tak, tak, już idę i stał wbijając uwodzicielski wzrok w oczęta Zoriny. Dziewczyna nie wiedziała, jak postąpić. Will był bardzo przystojny, ale Adam bardziej interesujący i taki… no, męski.
-Will, w glosie Adama, który nie bardzo wiedział jak interpretować rozterki Zoriny zadźwięczała stal
-Will pospiesz się!
-tak, tak, już pędzę, zrezygnowany Will powlókł się noga za nogą w stronę użalającej się narzeczonej.
-Will, ta zbrodniarka mnie postrzeliła!
-no to po co mnie wołałaś, to robota dla doktora Martina, trzeba cię ratować i Will pomknął jak strzała do doktora, który stał w pobliżu Zoriny i Adama.
-ty znowu tutaj? Zdziwił się nieprzyjemnie Adam
-ja do doktora, zastrzegł się Will
-no to doktor jest tam i Adam nieco niegrzecznie odwrócił się do Willa plecami. Po chwili, dla pewności wziął Zorinę za rękę i zaproponował spacer po ogrodzie i pokazanie pięknych roślin, dumy Hop Singa. Zorinie cisnęło się na usta pytanie, czy te rośliny świecą w ciemności, bo w świetle księżyca będą raczej słabo widoczne. Na szczęście w porę je powstrzymała. Z ogrodu dobiegały upojne dźwięki gitary. Dźwięczny baryton śpiewał La Malaguenię. Śpiewał pięknie, głos mistrzowsko wibrował przy wysokich tonach, stara pieśń przepełniona była uczuciem i oczekiwaniem. Zorina, wsparta na ramieniu Adama z przyjemnością słuchała miłosnej pieśni. Usiedli na ławeczce i wysłuchali do końca serenady don Luisa.. Kropkę nad i postawił Adam, udowadniając Zorinie, że serenada mówiła prawdę i dotyczyła również i jej, chociaż była śpiewana dla Josefiny. Przez pewien czas Zorina nie kontaktowała się ze światem. Świat dla niej nie istniał. Była tylko serenada, ona i on. Po chwili, z drugiego końca ogrodu zabrzmiała następna miłosna pieśń. Nieśmiertelne Plaisir d’amour Martiniego. Śpiewał Rene w duecie z Kasią. Przejmująco piękne. Zorina ponownie w ramionach Adama zapomniała o całym świecie. Ach! Jak pięknie. Księżyc, Noc, upojny zapach jaśminu i ON. Cóż więcej potrzeba kobiecie. Sielankę przerwał glos Willa
-tutaj wujku Benie, tutaj są!
-skarżypyta, kabel, wyrwało się Adamowi
-Adam!
-tu jestem, Pa, Adam spokojnie odpowiedział
-co się stało?
-Laura została postrzelona
-wiem, doktor Martin miał ją obejrzeć.
-opatruje ją
Adam wpatrywał się w ojca, ale nie wypowiedział pytania, po co Pa tu przyszedł. Ben poczuł się w obowiązku wytłumaczenia się synowi,, bo istotnie, głupio to wyszło
-tam się zrobiło pustawo… urwał i rozejrzał się dookoła
-ale tutaj,… jest pełno ludzi, stwierdził ze zdziwieniem
Istotnie, z zarośli powychodzili goście Ponderosy zaciekawieni, co Bena sprowadziło do ogrodu i to z Willem. Ku swojemu zdziwieniu znalazł wszystkie brakujące osoby – Zorinę i Adama, Josefinę i don Luisa, Kasięx i Rene a nawet Anię i Joe wyłaniających się z zakamarków jego ogrodu. A ja narzekałem, że ogród taki mały a tu proszę, tyle ludzi się pomieściło, pomyślał, ale nie wypowiedział owej złotej myśli głośno. Adam też tu był a jemu, nawet Ben wolał się nie narażać. Jeszcze wyjedzie na miesiąc do San Francisco i kto mi pomoże w prowadzeniu rancza, rozsądnie pomyślał. Ach! Prawda, jestem gospodarzem domu, przypomniał sobie. Zaklaskał w ręce. Prosimy do domu, na tradycyjny torcik, z wisienką, filuternie dodał, przezornie omijając spojrzeniem Adama. Wyraz twarzy syna mówił wyraźnie, że on wolałby zupełnie inną wisienkę i Pa wkroczył w bardzo nieodpowiednim momencie. Całe romantyczne towarzystwo wróciło do salonu. Ciekawe, ale nikt nie wspominał o zbolałej Laurze, moczącej siedzenie w naparze zaleconym przez doktora Martina. Charakter obrażenia i dobre obyczaje wykluczały przy kuracji obecność narzeczonego, czym Will zupełnie się nie martwił. Laurze asystowała ciotka Lil, pomstując na tę wściekłą łuczniczkę i odgrażając się jej. Po udanym poczęstunku towarzystwo udało się do gościnnych pokoi. Adam poszedł do warsztatu a Joe wymknął się do kuchni. Pustej o tej porze, bez Hop Singa. W ślad za Joe wymknęła się Ania, pomna swych obowiązków i przysięgi medycznej. Rannym trzeba się zaopiekować. Może rzeczywiście jeszcze coś go ugryzło, lepiej to sprawdzić, w miarę możliwości dokładnie. Adam w pocie czoła coś wycinał, piłował, przeszlifowywał. Starał się robić jak najmniej hałasu, niemniej do domu dochodziło lekkie stukanie i zgrzyty metalu.
Około północy Bena zaczęło dręczyć pragnienie. W tym wieku powinno się już dbać o dietę, nie objadać na noc, pomyślał. Zajrzał do dzbanka . Pusty. Założył nocne pantofle, wziął dzbanek i poszedł do kuchni. Stanął w progu i… dzbanek wypadł mu z rąk. Świeca na szczęście nie. Widok Joe podskakującego w panice na jego widok, samego Bena przeraził, i to mocno. Obok stała bardzo zakłopotana Ania.
-Joe, co ty tu robisz? Spytał i uświadomił sobie, że głupszego pytania to już nie mógł zadać. Na szczęście Joe odzyskał rezon i zaczął tłumaczyć, że przecież został ugryziony, czuł się nieco gorzej i poprosił medyka, czyli Anię, żeby go obejrzała, bo może w ranę wdało się zakażenie. Pa nie chce przecież stracić swojego najmłodszego syna,
-prawda Pa?
-nie Joe, nie chcę stracić. Ben odwrócił się od spłoszonych młodych ludzi. Majaczyło w nim przeświadczenie, że rany są lepiej widoczne przy świetle, ale darował sobie tę oczywistą oczywistość. Odpuścił sobie picie wody, postanowił, ze pójdzie do salonu i napije się nieco wina. Na wzmocnienie nerwów. Ale najpierw sprawdzi, co to za odgłosy dobiegają z warsztatu.
Drugi raz w ciągu krótkiego czasu nerwy Bena zostały wystawione na próbę. Na szczęście z przyzwyczajenia dość mocno trzymał świecę. Oto w warsztacie, jego najstarszy, zrównoważony, spokojny, rozsądny syn wraz z tą dziewczyna, jak jej było, a z Zoriną miotają się w obfitych zwojach materiału. Na widok Bena znieruchomieli.
-witaj Pa, co się stało? Adama nic nie mogło wyprowadzić z równowagi. Ben postanowił pokazać klasę i spokojnie spytał
-w czym mogę pomóc,…niech syn wie, że jego Pa potrafi nad sobą zapanować
-dziękuję, radzimy sobie Pa
-widzisz Pa, cos wynalazłem i teraz wypróbujemy to…
-mmm?
-ja i Zorina
-mmm?
-i prawie się udało
-mmm?
-tylko pewne szczegóły jeszcze się zacinają
-mmm???
-no i nie wiem jak to nazwać?
-zdaje się, że to już jest nazwane.
-nie jest, ja to dziś wymyśliłem, na prośbę Zoriny , Pa
-mmm?
-zobacz Pa, ale może lepiej później ci pokażę, wymyśliłem takie metalowe ząbki w dwóch rzędach, zamiast guzików, jeden ząbek zaczepia o drugi i trzyma, lepiej niż guziki
-mmm?
-i my to teraz wypróbowywaliśmy, tylko się zacina i nie mogliśmy się wyplątać Pa.
-dopracuj ten… wynalazek synu, ja idę się położyć…
Ben poszedł do salonu. Przez głowę mu przeszła myśl, ze jeszcze pozostała Josefina i Kasia, Ewelina i Rika i AMG, ale miał dość wrażeń na jeden dzień. Nalał sobie wina do największego kieliszka jaki znalazł i poszedł spać, postanowiwszy pozostawić sprawy własnemu, zupełnie fajnemu biegowi.


Mam prośbę do koleżanek lepiej zaprzyjaźnionych z komputerem, żeby wstawiły La malaguenię i Plaisir d’amour, bo córka wyjechała a ja jeszcze nie potrafię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 16:03, 08 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:47, 04 Sie 2012    Temat postu: Potańcówka w Ponderosie

Ben jest jakoś dziwnie toleracyjnie wobec tych wszystkich wariatek które napastują jego synów i przebywają w jego domu.
A przecież chciałam tylko niewinego pocałunku a nie łóżkowej sceny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:53, 04 Sie 2012    Temat postu:

Tam nie było sceny łóżkowej!. On tylko testował zamek błyskawiczny, li i jedynie, wynaleziony przez siebie i jeszcze niedopracowany a ty, jako inicjatorka pomysłu pomagałaś mu. Nigdy Ci się ciuszek nie wkręcił w suwak? Wtedy się wyskakuje z ciucha i delikatnie wyciąga z ząbków (suwaka) I to właśnie miałam na myśli pisząc ten fanfik, Li i jedynie. Nic łóżkowego! Nawet nie wspomniałam o tym meblu!
Niewinny aczkolwiek ognisty pocałunek był na ławeczce w ogrodzie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 18:56, 04 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:16, 04 Sie 2012    Temat postu:

Sama nie wiem, napisałam Ci na pogaduchach, żebyś podjęła decyzję, czy go cofnąć, skrócić, czy usunąć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 25, 26, 27  Następny
Strona 4 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin