Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia i rzeczywistość
Idź do strony 1, 2, 3 ... 47, 48, 49  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:30, 07 Kwi 2015    Temat postu: Marzenia i rzeczywistość

„Marzenia i rzeczywistość” to kontynuacja mojego wcześniejszego opowiadania pt. „Koniec i początek”. Akcja rozpoczyna się półtora roku po wydarzeniach opisanych w ostatnim odcinku, w poprzednim fanfiku.
Ogólnie mam taki pomysł, aby każdy kolejny odcinek rozgrywał się po upływie jednego roku. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Smile


1863
Arthur Montgomery wysiadł z dyliżansu z prawdziwą ulgą. Czerwcowe słońce operowało swymi promieniami z nadspodziewaną hojnością, a unoszący się w powietrzu kurz z dostojną ospałością osiadał na wszystkim dookoła. Mężczyzna marzył o kąpieli i świeżym, pachnącym ubraniu. Gdyby nie interesy w San Francisco, nie wybrałby się w tak daleką trasę i to na dodatek w takim niemiłosiernym upale. Po drodze postanowił wstąpić do Ponderosy i odwiedzić swą zwariowaną siostrzyczkę Nanette. Nie widział jej od ponad dwóch lat i musiał przyznać, że się odrobinę stęsknił. Czasem brakowało mu jej szalonych pomysłów i przeogromnego apetytu na życie. Chciał zrobić siostrze niespodziankę i dlatego nie zawiadomił o swoim przyjeździe. Teraz, stojąc samotnie na środku drogi w Virginia City, zaczynał żałować swej decyzji. Gdyby wysłał telegram, ktoś z pewnością by na niego czekał. Poprawił kapelusz i sięgnął po torbę podróżną z zamiarem udania się do stajni miejskiej. W tej samej chwili z naprzeciwka, ze sklepu wyszedł wysoki brunet taszczący w objęciach wyładowaną skrzynkę, a za nim siedmio-, ośmioletni chłopiec niosący jakieś pakunki. Obaj zajęli się układaniem zakupów w tylnej części wozu. Byli do tego stopnia zajęci rozmową, że nie zwracali uwagi na otaczających ich ludzi. Arthur uśmiechnął się i odetchnął z ulgą. Nareszcie miał transport. Ruszył w kierunku wozu. Chłopiec dostrzegł go pierwszy.
- Tato – powiedział znacząco i przeniósł wzrok na nieznajomego.
Adam szybko się odwrócił i zamarł zaskoczony. Trwało to jednak tylko chwilę.
- Arthur? – wyciągnął do niego rękę. – Miło cię widzieć.
- Ja też się cieszę, zwłaszcza, że mam nadzieję na darmowy transport – wyznał z uśmiechem.
- Dokąd cię zawieźć? – zainteresował się Adam.
- Do Nanette.
- To będzie raczej trudne… - Adam uniósł delikatnie brwi.
- Dlaczego? – mężczyzna przyjrzał się minie Cartwrighta i poczuł dziwny niepokój.
- Billy – Adam zwrócił się do syna. – Wejdź do sklepu i poproś pana Cassa o funt kakao. Niech dopisze do naszego rachunku – poczekał, aż syn zniknie w środku i dopiero wtedy zwrócił się do Arthura. – Nie mam pojęcia, gdzie w tej chwili przebywa Nanette.
- Jak to?
- Jakieś półtora roku temu wyjechała do Phoenix, do ciotki. Z nikim się nie pożegnała, zostawiła list. Wróciła po pół roku. Joe był obrażony i trochę trwało, zanim Nanette udało się go udobruchać. Nie minęły nawet trzy miesiące, gdy wyjechała ponownie, znowu robiąc z tego tajemnicę. Tym razem pojawiła się po upływie dwóch miesięcy. Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że Joe i twoja siostra strasznie się pokłócili i następnego dnia Nanette wyjechała. Nie widziałem jej od tamtego czasu. Myślałem, że wróciła do domu, ale skoro nic ci nie wiadomo na ten temat … - urwał i spojrzał wyczekująco.
- Nie ma jej w Chicago – zasępił się Arthur. – Do głowy by mi nie przyszło, że nie zastanę jej w Ponderosie.
- Niestety – Adam przyjrzał się Arthurowi i w mgnieniu oka podjął decyzję. - Zapraszam do mnie – szybko zaproponował.
- Nie chciałbym się narzucać …
- Nie ma o czym mówić – uciął Cartwright. – Moja żona zna cię tylko z opowieści, więc będzie miała okazję poznać cię osobiście.
W tej samej chwili ze sklepu wyszedł Billy, niosąc zakupione kakao. Arthur przyjrzał mu się z uśmiechem. Nareszcie mógł na własne oczy zobaczyć chłopca, w którego poszukiwaniach sam brał udział.
- Jak zapewne się domyślasz, to mój syn Billy – zauważył Adam, po czym zwrócił się do chłopca. – To pan Montgomery, brat stryjenki Nanette.
- Możesz mówić do mnie „wujku” – zaproponował Arthur.
- Dzień dobry, wujku – przywitał się Billy i usadowił się z tyłu wozu, gdzie po chwili wylądowała torba podróżna niespodziewanego gościa.
Dom nad jeziorem prezentował się wręcz sielankowo. Był duży, zadbany, a wokół roztaczał się widok, który zapierał dech w piersiach nawet tym, którzy byli nieczuli na urokliwe krajobrazy. Arthur zapatrzył się i westchnął, żałując, że nie ma obok niego Holly. Z pewnością chciałaby uwiecznić ten magiczny widok w swym szkicowniku lub wykonać akwarelkę*. Miała do tego wyjątkowy talent.
Tymczasem weszli do domu, w którym przyjemnie pachniało jabłkami, miodem, czekoladą i cynamonem. Dwoje małych dzieci rzuciło się z piskiem w kierunku Adama. Tuż za nimi kroczyła wysoka, koścista kobieta, o zamaszystych ruchach. Arthur pomyślał, że ta dama ma za sobą nie tylko pierwszą, ale i drugą młodość. Domyślił się, że to opiekunka lub gosposia. Z kuchni wyszła Kimberly, na której twarzy nie znać było śladu zaskoczenia z powodu wizyty niezapowiedzianego gościa. Arthur doszedł do wniosku, że to najpiękniejsza kobieta, jaką widział kiedykolwiek. Najmłodsza latorośl była wierną kopią urodziwej matki, zaś niespełna trzyletnia Susan stanowiła zabójczą mieszankę obojga rodziców. Po powitaniach i wzajemnych uprzejmościach Arthur został ulokowany w pokoju gościnnym na piętrze i mógł nareszcie się odświeżyć po męczącej podróży. Pani Dickens zajęła się dwojgiem najmłodszych dzieci, zabierając je na spacer w towarzystwie szalejącego ze szczęścia pieska Bingo. Adam i Billy zaczęli przenosić zakupy do kuchni. Kimberly układała zakupione towary na półkach i w szafkach. W pewnym momencie wzięła do ręki niewielką paczuszkę i zajrzała do środka.
- Kakao? – zdziwiła się, spoglądając najpierw na Adama, a później na półkę, na której pysznił się identyczny, równie pełny woreczek.
- Cóż … - Adam skrzyżował ręce na piersiach, spoglądając w stronę Billy’ego.
- Tata wysłał mnie po kakao, żebym nie słyszał jego rozmowy z wujkiem – wyręczył go usłużnie syn.
Adam wciągnął powietrze, a Kimberly ledwie się powstrzymała, aby nie parsknąć śmiechem.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś zrobić na jutro rysunku? – zainteresował się ojciec. – Panna Norton wspominała, że zadała taką pracę wszystkim dzieciom z okazji zbliżającego się Dnia Niepodległości.
- Już narysowałem – wyjaśnił spokojnie Billy. – Zrobiłem nawet dwie sztuki, żeby sprawić pannie Norton przyjemność.
Kimberly przygryzła wargę, usiłując zachować kamienną twarz.
- Aha – Adam pokiwał z uznaniem głową i zerknął na żonę.
- Wiesz, tato, nie musisz szukać powodów, żeby mnie odesłać do mojego pokoju – zauważył z powagą chłopiec. – Przecież widzę, że chcesz porozmawiać na osobności z mamą – odwrócił się na pięcie i już go nie było.
- Czy ty to słyszałaś? – ton Adama wyrażał co najmniej zdumienie.
- Robi się coraz bardziej podobny do ciebie – Kimberly nareszcie mogła zacząć się śmiać.
- Też jestem taki przemądrzały? – zapytał, marszcząc brwi.
- Cały czas – żona pokręciła głową, udając dezaprobatę.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz?
- Zaślepia mnie miłość – wyznała beztrosko. – Nie widzę innej możliwości.
- Taaak – Adam uśmiechnął się i wyjął z jej ręki woreczek, odłożył go na stół, po czym otoczył ją ramionami. – Jak to dobrze, że jesteś taka … wyrozumiała – powiedział, zanim oboje zatracili się w magii pocałunków. W pewnej chwili Adam oderwał się od ust żony i zaczął nasłuchiwać.
- Co się stało? – zapytała Kimberly, nadal oplatając rękoma jego szyję.
- Ktoś schodzi po schodach – poinformował. – Pewnie nasz mały mądrala.
- Jeśli już, to stawiałabym na naszego gościa – sprostowała szeptem Kim. – Billy na pewno jest w swoim pokoju i nie zejdzie, dopóki go nie zawołasz.
- Przekonajmy się – zaproponował.
Wyszli z kuchni i zastali w salonie Arthura, który wyraźnie ucieszył się na ich widok. Nie bardzo wiedział, co ze sobą począć, a nie chciał przeszukiwać pomieszczeń, aby nie być posądzony o wścibstwo. Kimberly spojrzała w znaczący sposób na męża, który dostrzegł w jej oczach cień triumfu. Doszedł do wniosku, że musi więcej czasu spędzać z dziećmi, bo okazywało się, że Kim zna je lepiej od niego. Ostatnio miał tyle pracy, że w ciągu tygodnia widywał je tylko wieczorami, gdy opowiadał im bajki na dobranoc lub czytał książeczki. Wprawdzie wszystkie niedziele zarezerwował wyłącznie dla rodziny, ale to okazywało się za mało. Nie chciał czuć, że coś traci.
Po kolacji Arthur udał się do swojego pokoju. Nie dał się skusić Adamowi na partyjkę szachów, wymawiając się zmęczeniem. Tak naprawdę chciał przemyśleć w spokoju kilka spraw. Pierwszą z nich była Nanette. Wiedział, że siostrzyczka miewa zwariowane pomysły, ale nie sądził, że jej małżeństwo rozsypie się jak domek z kart. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że sam siebie oszukuje. Znając Nanette, powinien był przewidzieć, że zabraknie jej bodźców i po jakimś czasie zacznie ich szukać, niekoniecznie w pobliżu Ponderosy. Wiedział jedno – musi koniecznie porozmawiać z Josephem i wyciągnąć z niego wszystkie informacje.
Przewrócił się na drugi bok. Choć okno zostawił otwarte na oścież, miał wrażenie, że długo nie zaśnie z powodu gorąca. Za tydzień spotka się w San Francisco z nowym kontrahentem, właścicielem stoczni i kilku kliprów**. Być może ich huta zajmie się wyrobem niektórych części. Był dobrej myśli. W końcu siedział w tej branży nie od dziś. Ojciec wiązał z nowym kontraktem spore nadzieje, wciąż poszukiwał nowych klientów. On sam wolał więcej czasu spędzać w domu z rodziną. Holly sprawiała, że nigdy się nie nudził w jej towarzystwie, a gdy na świat przyszedł ich syn, kochał ją bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Nie chciał się z nimi rozstawiać, ale interesy nie mogły czekać. A teraz jeszcze doszła ta sprawa z Nanette. Musiał ją odnaleźć, a to oznaczało, że wróci do Chicago później, niż zakładał. Nie podobało mu się to wcale, ale nie miał innego wyjścia.
Następnego dnia Arthur wstał bardzo wcześnie, osiodłał konia i pojechał w kierunku Carson City. Adam mówił, że jego najmłodszy brat miał dzisiaj rano stamtąd wracać. Musiał z nim porozmawiać bez świadków, na neutralnym gruncie. Gdyby zajechał do domu Bena Cartwrighta, Joe miałby przewagę i wsparcie rodziny, a tak zaskoczy go i wydusi z niego prawdę. Wybrał dogodne miejsce. Miał doskonały widok na drogę. Nie mógł przegapić jeźdźca. Siedział w cieniu przydrożnego drzewa i małymi łykami pił wodę z przezornie zabranego ze sobą bukłaka. W pewnym momencie usłyszał tętent konia. Obłok kurzu zwiastował czyjeś przybycie. Nawet się ucieszył, widząc, że to Joe Cartwright. Nic się nie zmienił przez te dwa lata. Nadal wyglądał bardziej na chłopca niż mężczyznę. Nie miał pojęcia, co takiego zobaczyła w nim Nanette, że zapragnęła porzucić życie w Chicago i przenieść się do Nevady. Joe nie wyglądał na ucieszonego widokiem szwagra, raczej na zaskoczonego. W jego oczach malowało się niedowierzanie i bezgraniczne zdumienie. Zatrzymał się przed Arthurem i rozejrzał na wszystkie strony, jakby kogoś szukając.
- Zsiadaj! – zażądał Arthur. – Musimy pogadać.
- Chcesz się bić? – nachmurzona mina Joe nie zwiastowała niczego dobrego.
Arthur nie miał zamiaru popełniać starych błędów. Już kiedyś doświadczył na sobie ciosu młodego Cartwrighta w chwili, gdy usiłował zabrać Nanette z Virginia City. Do tej pory pamiętał ból i nieprzyjemne mrowienie w szczęce.
- Bicie po pyskach zostawmy drwalom i pijanym górnikom – zaproponował tonem pełnym godności.
- Czego chcesz? – zapytał Joe, nie siląc się na uprzejmość, ale spełnił prośbę i zsiadł z konia.
- Już powiedziałem.
- Porozmawiać?
Arthur skinął głową i utkwił nieprzyjazny wzrok w młodym Cartwrighcie.
- Co zrobiłeś mojej siostrze, że od ciebie uciekła? – zaatakował bez wstępu.
- Co JA jej zrobiłem?! – Joe aż podskoczył z oburzenia. – Sama wyjechała! Zostawiła mnie na pół roku. Nie wiadomo, gdzie była i co robiła, bo w to jej Phoenix nie wierzę!
- Licz się ze słowami – ostrzegł go Arthur. – Nanette musiała mieć powód, skoro wyjechała.
- Miała powód – rzucił rozeźlony. – Nudziło ją bycie częścią mojej rodziny. Szukała wrażeń, przygód. Z takimi zapotrzebowaniami powinna został żoną łowcy nagród i towarzyszyć mu na każdym kroku. Wtedy jej pragnienia zostałyby zaspokojone.
- Co ty pleciesz? – Arthur spojrzał na szwagra jak na wariata.
- Mówię prawdę – sprostował Joe.
- Nie – zaprzeczył mężczyzna. – Oskarżasz Nanette, bo powoduje tobą urażona duma. Pozujesz na biednego, skrzywdzonego męża, który nie ponosi winy za to, co się stało.
- Nie wiesz, jak było!
- To mi powiedz!
- Wyjechała w chwili, kiedy dobrze nam się układało. Nie miała nawet na tyle odwagi, żeby powiedzieć mi o swoim potrzebach osobiście. Zostawiła list i … zostawiła mnie.
- Napisała w liście, dokąd jedzie?
- Tak.
- Dlaczego za nią nie pojechałeś?
- Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Zresztą to i tak nic by nie dało – dodał niechętnie.
- Wiesz co, Joe? – Arthur pokręcił głową z niesmakiem. – Moja siostra miała rację, że cię zostawiła.
- Co takiego? – Joseph aż podskoczył, słysząc tę obelgę.
- Ona potrzebuje silnego męża, który trzymałby ją ostro w karbach, a nie chłopczyka, który się nad sobą użala.
- Skończyłeś? – twarz Joe była wykrzywiona ledwie hamowanym gniewem.
- Jesteś rozczulającym się nad sobą mięczakiem, który …
Arthur nie dokończył, bo Joseph z całej siły uderzył go pięścią.
- Tak smakuje cios mięczaka – posumował Cartwright, patrząc na leżącego szwagra. Zwinnie wskoczył na konia i nie oglądając się za siebie, odjechał w stronę domu. Arthur podniósł się z ziemi i otrzepał ubranie. Potarł szczękę, z niechęcią przyznając, że cios Joe zyskał od ostatniego czasu na sile. Właściwie nawet nie powinien mieć żalu, sprowokował go. Nie zmieniało to jednak najważniejszego. Nanette jest jego siostrą i zawsze będzie stać po jej stronie, nawet jeśli ta głupiutka siostra popełnia błędy.

* * * * *

Dwa dni później Adam odwiózł swego niespodziewanego gościa do Virginia City, skąd odchodził dyliżans do San Francisco. Arthur wspomniał mu, że spotkał się z Joe. Zapytany o tę rozmowę brat udzielał pokrętnych odpowiedzi i w rezultacie Adam niczego się nie dowiedział. Lubił znać szczegóły, ale tym razem miał świadomość, że nie pójdzie łatwo. Będzie musiał brakującą wiedzę wyciągać z Josepha na raty i to podstępem.
Pożegnali się z Arthurem krótko, po męsku – twardym uściskiem dłoni. Dyliżans odjechał, a Adam postanowił skorzystać z okazji i odwiedzić Dana Stevensona. Wszedł na drewniany pomost i energicznym krokiem pokonał drogę do biura szeryfa. Zatrzymał się, bo niespodziewanie drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszła Elizabeth, trzymając za rękę córeczkę. Mała Maria, zobaczywszy Adama, schowała się za spódnicę mamy, pokazując jedynie czubek swej jasnowłosej główki.
- Nie mogę jej tego oduczyć – Elizabeth szepnęła przepraszająco, kładąc swą dłoń na plecach dwuletniej córeczki. – Skarbie, przywitaj się z wujkiem.
Maria odrobinkę się przesunęła, pokazując jedno niebieskie oko, po czym znowu się cofnęła.
- Jak się masz, zajączku? – Adam przykucnął, usiłując dojrzeć dziewczynkę. W niczym nie przypominała jego córeczki Susan, która niczego ani nikogo się nie bała, nigdy nie traciła energii i uwielbiała rządzić. Nawet Bingo – pies Billy’ego był jej posłuszny, choć dziewuszka nie miała jeszcze trzech lat. Od urodzenia odznaczała się silnym charakterem.
- Zajączek chyba się nie pokaże – Elizabeth uśmiechnęła się nieśmiało i Adam pomyślał, że córeczka Dana odziedziczyła charakter po nieśmiałej matce.
- Może innym razem – szepnął pocieszająco.
Uchylił drzwi, ale nie wszedł. Zatrzymał się w progu i odprowadzał oczyma kobietę i dziecko. W pewnej chwili dziewczynka odwróciła się i pomachała do niego rączką. Nie zdążył odwzajemnić gestu, bo Maria szybciutko spuściła głowę.
- Robisz przeciąg? – zainteresował się Dan, spoglądając znad stosu papierów.
- Przyda się trochę świeżego powietrza – zauważył Adam.
- O ile te duszne, pełne kurzu wyziewy można nazwać powietrzem – rzucił kpiąco szeryf.
- Dopiero czerwiec, a ty już narzekasz na pogodę?
- Nie lubię, jak koszula lepi mi się do pleców, a piasek zgrzyta w zębach.
- Chciałbym, żebyś z tydzień popracował na ranczu – rozmarzył się Adam, siadając na wolnym krześle. – Widok twojej utytłanej fizjonomii byłby niewysłowioną radością dla mych oczu i pociechą dla serca.
- Nie doczekasz się – obiecał szybko szeryf z szerokim uśmiechem. – Mam sporo zajęć w mieście. Wiesz … pijani górnicy, skorzy do kłótni kowboje, przebiegli hazardziści, złodzieje, łowcy nagród …
- I to wszystko w naszym mieście? – Adam pokręcił z uznaniem głową. – Popatrz, popatrz… Kto by pomyślał, że Virginia City to takie niebezpieczne miejsce, jeden wielki saloon.
Dan uśmiechnął się złośliwie i złapał równie kpiące spojrzenie Adama.
- Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie czy tak po prostu pogadać i wyzłośliwiać się przy okazji?
- Chciałem pogadać ze starym kumplem…
- Starych tu nie ma, są tylko młodzi i prężni – zauważył Dan, niebezpiecznie odchylając się na krześle. Nie zdążył złapać równowagi i runął z łoskotem do tyłu. Trzask łamanego drewna przeszył powietrze. Adam wstał niespiesznie z krzesła i zajrzał. Oparł lewą rękę na biurku i pokręcił głową.
- Wstawaj, młodzieńcze – popędził. – Jak mówiłeś? Młody i prężny?
- Pomożesz mi?
- Coś sobie uszkodziłeś?
- Nie, ucierpiała tylko moja du …- kaszlnął … - duma – dokończył szybko.
- Czasem trudno mi uwierzyć, że ty i Kimberly jesteście rodzeństwem – zauważył z niewinną miną, wyciągając rękę, z której Dan chętnie skorzystał. Szeryf wstał, masując sobie przy okazji obolałe części ciała i ignorując ostatni przytyk.
- Co słychać u Hossa? To prawda, że bliźnięta chorowały?
- Tylko Katie była przeziębiona. Luke ma zdrowie po tatusiu – Adam uśmiechnął się do swoich myśli.
- Apetyt też? – zainteresował się Dan.
- Nie da się ukryć. Katie też nie należy do niejadków. Tydzień temu minął rok, jak Luke i Katie pojawili się na świecie.
- Pamiętam – szeryf pokiwał głową. – Hoss był na równi dumny i zaskoczony. Spodziewał się jednego dziecka, a dostał parkę. Szczęściarz…
- Ty też się kiedyś doczekasz syna – wyrwało się Adamowi. Widząc minę Dana, żałował, że nie ugryzł się w język.
- Wiem – odpowiedział spokojnie przyjaciel, w jego głosie dźwięczała niezbita pewność.

……………………………………………

*Akwarela − nazwa techniki malarskiej polegająca na malowaniu rozcieńczonymi w wodzie pigmentami na porowatym papierze, który szybko wchłania wodę. Obrazy malowane tą techniką mają zwykle delikatną, zwiewną kolorystykę, gdyż możliwe tutaj do uzyskania kolory to głównie barwy pastelowe. Akwarela jest bardzo trudną techniką, gdyż nie daje prawie żadnej możliwości dokonywania poprawek i retuszy.

**Kliper – smukły, bardzo szybki żaglowiec z ożaglowaniem typu fregata, noszący na każdym z trzech lub czterech wysokich masztów nawet do siedmiu żagli rejowych oraz dodatkowe żagle boczne. Klipry narodziły się na pocz. XIX w. w USA i są bezpośrednimi przodkami współczesnych wielkich żaglowców. Osiągały rekordowe prędkości – dochodzące do 21 węzłów.

………………………………………………………………………………………………………


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Wto 15:54, 07 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:39, 07 Kwi 2015    Temat postu: Marzenia i rzeczywistość

Strasznie się ciesze ,że wkleiłaś nowe opowiadanie.
Artur jest lojalnym bratem ale nie wiem czy Nanette zasługuję na taką obronę.
Miała ,dobrego ,czułego ,zakochanego w niej męża a zachciało jej się przygód.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 15:53, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Piękne opowiadanie Very Happy Miło będzie poczytać coś więcej o Arthurze Very Happy Skomentuję szerzej później, ale bardzo mi się podoba Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:16, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Nanette chyba na zbyt wiele liczyła, że wróci przeprosi i Joe jej wszystko wybaczy. Takiego postępowania nie da się zaakceptować. Chyba jednak rozstaną się.
Arthur jest dobrym bratem, ale powinien przełożyć swoją szaloną siostrzyczkę przez kolano.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:56, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Mada super, że zaczęłaś realizować pomysł nowego opowiadania. Very Happy "Tyli literek", że nie wiem co robić. Na szczęście wychodzę, więc się zastanowię. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 17:57, 07 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 18:02, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Cytat:
Ogólnie mam taki pomysł, aby każdy kolejny odcinek rozgrywał się po upływie jednego roku. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Akceptuję każdą wersję, rok, pół roku… miesiąc Very Happy
Cytat:
Czerwcowe słońce operowało swymi promieniami z nadspodziewaną hojnością, a unoszący się w powietrzu kurz z dostojną ospałością osiadał na wszystkim dookoła. Mężczyzna marzył o kąpieli i świeżym, pachnącym ubraniu. Gdyby nie interesy w San Francisco, nie wybrałby się w tak daleką trasę i to na dodatek w takim niemiłosiernym upale.

Piękny opis pustynnego upału Very Happy
Cytat:
Gdyby wysłał telegram, ktoś z pewnością by na niego czekał. Poprawił kapelusz i sięgnął po torbę podróżną z zamiarem udania się do stajni miejskiej. W tej samej chwili z naprzeciwka, ze sklepu wyszedł wysoki brunet taszczący w objęciach wyładowaną skrzynkę, a za nim siedmio-, ośmioletni chłopiec niosący jakieś pakunki.

Może i nie wysłał telegramu, ale szczęście mu dopisuje Very Happy
Cytat:
Ja też się cieszę, zwłaszcza, że mam nadzieję na darmowy transport – wyznał z uśmiechem.
- Dokąd cię zawieźć? – zainteresował się Adam.

I jeden i drugi pan… taki bezpośredni Very Happy
Cytat:
Jakieś półtora roku temu wyjechała do Phoenix, do ciotki. Z nikim się nie pożegnała, zostawiła list. Wróciła po pół roku. Joe był obrażony i trochę trwało, zanim Nanette udało się go udobruchać. Nie minęły nawet trzy miesiące, gdy wyjechała ponownie, znowu robiąc z tego tajemnicę. Tym razem pojawiła się po upływie dwóch miesięcy. Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że Joe i twoja siostra strasznie się pokłócili i następnego dnia Nanette wyjechała. Nie widziałem jej od tamtego czasu. Myślałem, że wróciła do domu, ale skoro nic ci nie wiadomo na ten temat … - urwał i spojrzał wyczekująco.

Nanette kręci się po kraju jakby… nie mogła odnaleźć spokoju wewnętrznego Rolling Eyes
Cytat:
Do głowy by mi nie przyszło, że nie zastanę jej w Ponderosie.

A Nanette pisuje czasem do rodziny? Do kogokolwiek? Czy wędruje swobodna i radosna jak ptak?
Cytat:
Tata wysłał mnie po kakao, żebym nie słyszał jego rozmowy z wujkiem – wyręczył go usłużnie syn.
Adam wciągnął powietrze, a Kimberly ledwie się powstrzymała, aby nie parsknąć śmiechem.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś zrobić na jutro rysunku? – zainteresował się ojciec. – Panna Norton wspominała, że zadała taką pracę wszystkim dzieciom z okazji zbliżającego się Dnia Niepodległości.
- Już narysowałem – wyjaśnił spokojnie Billy. – Zrobiłem nawet dwie sztuki, żeby sprawić pannie Norton przyjemność.
Kimberly przygryzła wargę, usiłując zachować kamienną twarz.

Billy jest rozbrajający… aż nazbyt domyślny Very Happy
Cytat:
Też jestem taki przemądrzały? – zapytał, marszcząc brwi.
- Cały czas – żona pokręciła głową, udając dezaprobatę.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz?
- Zaślepia mnie miłość – wyznała beztrosko. – Nie widzę innej możliwości.

Miłość miłością, cierpliwość swoją drogą Laughing
Cytat:
On sam wolał więcej czasu spędzać w domu z rodziną. Holly sprawiała, że nigdy się nie nudził w jej towarzystwie, a gdy na świat przyszedł ich syn, kochał ją bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Może i Nanette nie spisała się we własnym małżeństwie… ale małżeństwo brata wyszło jej perfekcyjnie.
Cytat:
Co zrobiłeś mojej siostrze, że od ciebie uciekła? – zaatakował bez wstępu.
- Co JA jej zrobiłem?! – Joe aż podskoczył z oburzenia. – Sama wyjechała! Zostawiła mnie na pół roku. Nie wiadomo, gdzie była i co robiła, bo w to jej Phoenix nie wierzę!
- Licz się ze słowami – ostrzegł go Arthur. – Nanette musiała mieć powód, skoro wyjechała.

Oj, Arthurze, nie tak ostro…
Cytat:
Nie – zaprzeczył mężczyzna. – Oskarżasz Nanette, bo powoduje tobą urażona duma. Pozujesz na biednego, skrzywdzonego męża, który nie ponosi winy za to, co się stało.

Przesadził z tą solidarnością rodzinną… choć warto było wypytać swojego szwagra o powody rozstania
Cytat:
Arthur podniósł się z ziemi i otrzepał ubranie. Potarł szczękę, z niechęcią przyznając, że cios Joe zyskał od ostatniego czasu na sile. Właściwie nawet nie powinien mieć żalu, sprowokował go. Nie zmieniało to jednak najważniejszego. Nanette jest jego siostrą i zawsze będzie stać po jej stronie, nawet jeśli ta głupiutka siostra popełnia błędy.

Arthur to człowiek z zasadami… i z twardą szczęką.
Cytat:
Będzie musiał brakującą wiedzę wyciągać z Josepha na raty i to podstępem.

Nie zazdroszczę Joe
Cytat:
Zatrzymał się, bo niespodziewanie drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszła Elizabeth, trzymając za rękę córeczkę. Mała Maria, zobaczywszy Adama, schowała się za spódnicę mamy, pokazując jedynie czubek swej jasnowłosej główki.
- Nie mogę jej tego oduczyć – Elizabeth szepnęła przepraszająco, kładąc swą dłoń na plecach dwuletniej córeczki. – Skarbie, przywitaj się z wujkiem.
Maria odrobinkę się przesunęła, pokazując jedno niebieskie oko, po czym znowu się cofnęła.
- Jak się masz, zajączku?

Very Happy Very Happy Very Happy Adam ma podejście do dzieci Very Happy
Cytat:
W niczym nie przypominała jego córeczki Susan, która niczego ani nikogo się nie bała, nigdy nie traciła energii i uwielbiała rządzić. Nawet Bingo – pies Billy’ego był jej posłuszny, choć dziewuszka nie miała jeszcze trzech lat. Od urodzenia odznaczała się silnym charakterem.

Ciekawe zestawienie Very Happy Mała, nieśmiała Marie i mała, przebojowa Susan. Ciekawa jestem, której charakter się pierwszy zacznie zmieniać Very Happy
Cytat:
Nie lubię, jak koszula lepi mi się do pleców, a piasek zgrzyta w zębach.
- Chciałbym, żebyś z tydzień popracował na ranczu – rozmarzył się Adam, siadając na wolnym krześle. – Widok twojej utytłanej fizjonomii byłby niewysłowioną radością dla mych oczu i pociechą dla serca.

Panowie sobie docinają… szeryf trochę marudzi. Zimą pewnie narzeka na wilgoć Very Happy
Cytat:
Starych tu nie ma, są tylko młodzi i prężni – zauważył Dan, niebezpiecznie odchylając się na krześle. Nie zdążył złapać równowagi i runął z łoskotem do tyłu. Trzask łamanego drewna przeszył powietrze. Adam wstał niespiesznie z krzesła i zajrzał. Oparł lewą rękę na biurku i pokręcił głową.
- Wstawaj, młodzieńcze – popędził. – Jak mówiłeś? Młody i prężny?

Młody, prężny, skoczny i gibki Very Happy
Mada
Bardzo mi się podoba pierwszy odcinek twojego opowiadania Very Happy Pięknie przedstawiłaś losy wszystkie małżeństwa, ich potomstwo Very Happy Do tego dopracowane opisy, dobre dialogi Very Happy Czyta się świetnie i czekam na kontynuację Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:51, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Tak mnie korci żeby przeczytać, że muszę iść spać Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:02, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Zorino, może i Nanette nie zasługuje na obronę, ale z pewnością ma lojalnego brata, który nie zapomniał, że dzięki niej zainteresował się właściwą kobietą, czyli Holly. Smile

Camilo, Nanette raczej nie przepraszała Joe. Udobruchała go innymi metodami. Rolling Eyes

senszen napisał:
A Nanette pisuje czasem do rodziny? Do kogokolwiek? Czy wędruje swobodna i radosna jak ptak?

Do tej kwestii wrócę jeszcze w którymś odcinku. Na razie nie mogę podać szczegółów. Confused
Senszen, bardzo dziękuję za wnikliwy i sympatyczny komentarz.

Aga, niestety, Twoje dylematy w kwestii czytania są mi obce. Mogę jedynie odrobinę Ci współczuć, że się męczysz. Neutral


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:10, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Mada napisał:


Camilo, Nanette raczej nie przepraszała Joe. Udobruchała go innymi metodami. Rolling Eyes
Neutral



Przecież wiem. Właśnie w tym kontekście użyłam sformułowania o przeprosinach z jej strony. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:18, 07 Kwi 2015    Temat postu:

To wszystko jasne. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:36, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Mada bardzo ucieszyłam się, że wkleiłaś pierwszy fragment nowego opowiadania. Bardzo ciekawie się zaczyna. Wybacz, ale szerzej skomentuję jutro. Wyobraź sobie, że miałam napisany prawie cały komentarz i nagle znikł. Mam nadzieję, że jutro nie będzie takich niespodzianek Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:42, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Wiem, że kiedyś Ewelinie też "wcinało" komentarze. Cała praca idzie wtedy na marne. Sad Poczekam cierpliwie na Twoją wypowiedź. Jestem ciekawa, na co zwróciłaś uwagę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:02, 08 Kwi 2015    Temat postu:

Cytat:
Po drodze postanowił wstąpić do Ponderosy i odwiedzić swą zwariowaną siostrzyczkę Nanette. Nie widział jej od ponad dwóch lat i musiał przyznać, że się odrobinę stęsknił. Czasem brakowało mu jej szalonych pomysłów i przeogromnego apetytu na życie. Chciał zrobić siostrze niespodziankę i dlatego nie zawiadomił o swoim przyjeździe.

Kochający brat. Dwa lata siostry nie widział i już za nią tęskni. Listów zdaje się tez nie pisywali

Cytat:
Adam szybko się odwrócił i zamarł zaskoczony. Trwało to jednak tylko chwilę.
- Arthur? – wyciągnął do niego rękę. – Miło cię widzieć.
- Ja też się cieszę, zwłaszcza, że mam nadzieję na darmowy transport – wyznał z uśmiechem.

Adam to też jakby rodzina … prawie rodzina

Cytat:
- To będzie raczej trudne… - Adam uniósł delikatnie brwi.
- Dlaczego? – mężczyzna przyjrzał się minie Cartwrighta i poczuł dziwny niepokój.

Arthur nie zna najnowszych nowin sprzed pół roku?

Cytat:
- Jakieś półtora roku temu wyjechała do Phoenix, do ciotki. Z nikim się nie pożegnała, zostawiła list. Wróciła po pół roku. Joe był obrażony i trochę trwało, zanim Nanette udało się go udobruchać. Nie minęły nawet trzy miesiące, gdy wyjechała ponownie, znowu robiąc z tego tajemnicę. Tym razem pojawiła się po upływie dwóch miesięcy. Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że Joe i twoja siostra strasznie się pokłócili i następnego dnia Nanette wyjechała.

Nanette jak widać uwielbia podróże Very Happy

Cytat:
- Nie ma jej w Chicago – zasępił się Arthur. – Do głowy by mi nie przyszło, że nie zastanę jej w Ponderosie.

Brat jest zaskoczony …

Cytat:
Arthur zapatrzył się i westchnął, żałując, że nie ma obok niego Holly. Z pewnością chciałaby uwiecznić ten magiczny widok w swym szkicowniku lub wykonać akwarelkę*. Miała do tego wyjątkowy talent.

No proszę! Arthur okazał się mężczyzną doceniającym talent żony

Cytat:
- Kakao? – zdziwiła się, spoglądając najpierw na Adama, a później na półkę, na której pysznił się identyczny, równie pełny woreczek.
- Cóż … - Adam skrzyżował ręce na piersiach, spoglądając w stronę Billy’ego.
- Tata wysłał mnie po kakao, żebym nie słyszał jego rozmowy z wujkiem – wyręczył go usłużnie syn.

Synek jest tak samo bystry jak jego tata

Cytat:
- Robi się coraz bardziej podobny do ciebie – Kimberly nareszcie mogła zacząć się śmiać.
- Też jestem taki przemądrzały? – zapytał, marszcząc brwi.
- Cały czas – żona pokręciła głową, udając dezaprobatę.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz?

Może odrobinę … ale cóż to znaczy przy TYLU zaletach?

Cytat:
Wiedział, że siostrzyczka miewa zwariowane pomysły, ale nie sądził, że jej małżeństwo rozsypie się jak domek z kart. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że sam siebie oszukuje. Znając Nanette, powinien był przewidzieć, że zabraknie jej bodźców i po jakimś czasie zacznie ich szukać, niekoniecznie w pobliżu Ponderosy. Wiedział jedno – musi koniecznie porozmawiać z Josephem i wyciągnąć z niego wszystkie informacje.

Zdaje się, że Mały Joe miał wyjątkowego pecha przy wyborze odpowiedniej dla siebie kobiety. Albo … ona źle trafiła

Cytat:
On sam wolał więcej czasu spędzać w domu z rodziną. Holly sprawiała, że nigdy się nie nudził w jej towarzystwie, a gdy na świat przyszedł ich syn, kochał ją bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Za to Arthur idealnie trafił … co prawda to Nanette zwróciła jego uwagę na tę kobietę, ale jakby Holly mu się nie spodobała, to … nic by nie wyszło ze swatania.

Cytat:
Nawet się ucieszył, widząc, że to Joe Cartwright. Nic się nie zmienił przez te dwa lata. Nadal wyglądał bardziej na chłopca niż mężczyznę. Nie miał pojęcia, co takiego zobaczyła w nim Nanette, że zapragnęła porzucić życie w Chicago i przenieść się do Nevady.

Ja też nie mam pojęcia. Przypuszczam, że Nanette powinna wyjść za faceta, który i jest mężczyzną i na takowego wygląda … Joe z pewnością jest mężczyzną, ale wygląda na chłopca … moze to ją wprawiało w zakłopotanie?

Cytat:
Arthur skinął głową i utkwił nieprzyjazny wzrok w młodym Cartwrighcie.
- Co zrobiłeś mojej siostrze, że od ciebie uciekła? – zaatakował bez wstępu.
- Co JA jej zrobiłem?! – Joe aż podskoczył z oburzenia. – Sama wyjechała!

Pytanie źle sformułowane! Powinien zapytać Czego nie zrobiłeś mojej siostrze? Wink

Cytat:
- Miała powód – rzucił rozeźlony. – Nudziło ją bycie częścią mojej rodziny. Szukała wrażeń, przygód. Z takimi zapotrzebowaniami powinna został żoną łowcy nagród i towarzyszyć mu na każdym kroku. Wtedy jej pragnienia zostałyby zaspokojone.

Czyżby nie zadbał o … rozrywki?

Cytat:
- Wiesz co, Joe? – Arthur pokręcił głową z niesmakiem. – Moja siostra miała rację, że cię zostawiła.
- Co takiego? – Joseph aż podskoczył, słysząc tę obelgę.
- Ona potrzebuje silnego męża, który trzymałby ją ostro w karbach, a nie chłopczyka, który się nad sobą użala.

I tu Arthur ma trochę racji

Cytat:
- Jesteś rozczulającym się nad sobą mięczakiem, który …
Arthur nie dokończył, bo Joseph z całej siły uderzył go pięścią.
- Tak smakuje cios mięczaka – posumował Cartwright, patrząc na leżącego szwagra.

Bicie szwagra nie uczyni z Joe twardziela.

Cytat:
W niczym nie przypominała jego córeczki Susan, która niczego ani nikogo się nie bała, nigdy nie traciła energii i uwielbiała rządzić. Nawet Bingo – pies Billy’ego był jej posłuszny, choć dziewuszka nie miała jeszcze trzech lat. Od urodzenia odznaczała się silnym charakterem.

Przeciez to córka Adama!

Cytat:
W pewnej chwili dziewczynka odwróciła się i pomachała do niego rączką.

Adam ma podejście do kobiet. Niezależnie od ich wieku Rolling Eyes

Cytat:
- Chciałem pogadać ze starym kumplem…
- Starych tu nie ma, są tylko młodzi i prężni – zauważył Dan, niebezpiecznie odchylając się na krześle. Nie zdążył złapać równowagi i runął z łoskotem do tyłu. Trzask łamanego drewna przeszył powietrze. Adam wstał niespiesznie z krzesła i zajrzał. Oparł lewą rękę na biurku i pokręcił głową.

A to pech! Po prostu wypadek przy pracy Very Happy

Cytat:
- Wstawaj, młodzieńcze – popędził. – Jak mówiłeś? Młody i prężny?
- Pomożesz mi?

Czyżby młodość została a sprężystość zmalała?

Cytat:
- Ty też się kiedyś doczekasz syna – wyrwało się Adamowi. Widząc minę Dana, żałował, że nie ugryzł się w język.
- Wiem – odpowiedział spokojnie przyjaciel, w jego głosie dźwięczała niezbita pewność.

Faktycznie. Adam popełnił lekka gafę … przecież Dan cieszy się z córeczki. No i skąd ta pewność, że będzie i syn? Czyżby? … Jakieś nowiny?

Ciekawe, starannie opracowane z dbałością o szczegóły i realia epoki. Z przyjemnością się czyta. Postacie też konsekwentnie scharakteryzowane, podobne do swoich bonanzowych pierwowzorów. Razem po prostu miodzio


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 10:03, 08 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:32, 08 Kwi 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
Czyżby nie zadbał o … rozrywki?

Biedak dbał, jak potrafił. Rolling Eyes Trzeba mu jednak przyznać, że się bardzo starał.

Ewelina napisał:
Czyżby młodość została a sprężystość zmalała?

Laughing Laughing Laughing Dobre.

Ewelina napisał:
… przecież Dan cieszy się z córeczki. No i skąd ta pewność, że będzie i syn? Czyżby? … Jakieś nowiny?

Na razie nic mi na ten temat nie wiadomo.

Ewelino, dziękuję za sympatyczny i drobiazgowy komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:30, 08 Kwi 2015    Temat postu: Re: Marzenia i rzeczywistość

Mada napisał:

Aga, niestety, Twoje dylematy w kwestii czytania są mi obce. Mogę jedynie odrobinę Ci współczuć, że się męczysz. Neutral

Dobre i to. przynajmniej miałam fajną podróż tramwajem w obie strony.
Mada napisał:

Ogólnie mam taki pomysł, aby każdy kolejny odcinek rozgrywał się po upływie jednego roku. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Smile

Ogólnie pomysł fajny.
Mada napisał:
Czerwcowe słońce operowało swymi promieniami z nadspodziewaną hojnością, a unoszący się w powietrzu kurz z dostojną ospałością osiadał na wszystkim dookoła.

Ładne zdanie
Mada napisał:

- Jakieś półtora roku temu wyjechała do Phoenix, do ciotki. Z nikim się nie pożegnała, zostawiła list. Wróciła po pół roku. Joe był obrażony i trochę trwało, zanim Nanette udało się go udobruchać. Nie minęły nawet trzy miesiące, gdy wyjechała ponownie, znowu robiąc z tego tajemnicę. Tym razem pojawiła się po upływie dwóch miesięcy. Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że Joe i twoja siostra strasznie się pokłócili i następnego dnia Nanette wyjechała.

O rany, to aż tak? Szkoda, jednak staję w jej obronie. Wróciła starała się, ale po prostu im nie wychodzi. Cóż jej wizja małżeństwa nieco się rozjechała, ale podjęła dwie próby. Rolling Eyes Może podejmie kolejną?
Mada napisał:
Arthur zapatrzył się i westchnął, żałując, że nie ma obok niego Holly. Z pewnością chciałaby uwiecznić ten magiczny widok w swym szkicowniku lub wykonać akwarelkę*. Miała do tego wyjątkowy talent.

Jak to miło, że Arthur jest szczęśliwy w małżeństwie. Od razu o niej pomyślał ciesząc oczy pięknymi widokami.
Mada napisał:
Arthur doszedł do wniosku, że to najpiękniejsza kobieta, jaką widział kiedykolwiek.

Ale chyba po żonie?
Mada napisał:

- Tata wysłał mnie po kakao, żebym nie słyszał jego rozmowy z wujkiem – wyręczył go usłużnie syn.
Adam wciągnął powietrze, a Kimberly ledwie się powstrzymała, aby nie parsknąć śmiechem.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś zrobić na jutro rysunku? – zainteresował się ojciec. – Panna Norton wspominała, że zadała taką pracę wszystkim dzieciom z okazji zbliżającego się Dnia Niepodległości.
- Już narysowałem – wyjaśnił spokojnie Billy. – Zrobiłem nawet dwie sztuki, żeby sprawić pannie Norton przyjemność.

Kombinuj dalej Adam, może w końcu pozbędziesz się chłopca.
Mada napisał:

- Czy ty to słyszałaś? – ton Adama wyrażał co najmniej zdumienie.
- Robi się coraz bardziej podobny do ciebie – Kimberly nareszcie mogła zacząć się śmiać.
- Też jestem taki przemądrzały? – zapytał, marszcząc brwi.
- Cały czas – żona pokręciła głową, udając dezaprobatę.
- Jak ty ze mną wytrzymujesz?
- Zaślepia mnie miłość – wyznała beztrosko. – Nie widzę innej możliwości.

Ja też nie widzę innej możliwości.
Mada napisał:
Znając Nanette, powinien był przewidzieć, że zabraknie jej bodźców i po jakimś czasie zacznie ich szukać, niekoniecznie w pobliżu Ponderosy.

Jest to jakieś usprawiedliwienie.
Mada napisał:

- Zsiadaj! – zażądał Arthur. – Musimy pogadać.

Tak od razu...bez "witaj szwagrze". Niedobrze
Mada napisał:

- Wyjechała w chwili, kiedy dobrze nam się układało. Nie miała nawet na tyle odwagi, żeby powiedzieć mi o swoim potrzebach osobiście. Zostawiła list i … zostawiła mnie.

Potwierdzam
Mada napisał:
- Ona potrzebuje silnego męża, który trzymałby ją ostro w karbach, a nie chłopczyka, który się nad sobą użala.

To cios poniżej pasa....a nawet powyżej.
Mada napisał:
Arthur nie dokończył, bo Joseph z całej siły uderzył go pięścią.

A nie mówiłam. Oj Arthur, Arthur..... przecież wiesz jaki narwany jest mały Joe. Kolejne lata w stresie o szczękę.
Mada napisał:
Mała Maria, zobaczywszy Adama, schowała się za spódnicę mamy, pokazując jedynie czubek swej jasnowłosej główki.
- Nie mogę jej tego oduczyć – Elizabeth szepnęła przepraszająco, kładąc swą dłoń na plecach dwuletniej córeczki. – Skarbie, przywitaj się z wujkiem.
Maria odrobinkę się przesunęła, pokazując jedno niebieskie oko, po czym znowu się cofnęła.

Fajna scena.
Mada napisał:

- Robisz przeciąg? – zainteresował się Dan, spoglądając znad stosu papierów.
- Przyda się trochę świeżego powietrza – zauważył Adam.

Jeden bardziej złośliwy od drugiego. Cieszę się, że Dan wciąż na stanowisku.
Mada napisał:
Popatrz, popatrz… Kto by pomyślał, że Virginia City to takie niebezpieczne miejsce, jeden wielki saloon.

Adam siedzi na ranczo, gra w szachy, płodzi potomstwo, popija kakao to i nie wie co się dzieje na tym bożym świecie.
Mada napisał:

- Wstawaj, młodzieńcze – popędził. – Jak mówiłeś? Młody i prężny?

Chyba już tylko młody.
Mada napisał:

- Co słychać u Hossa? To prawda, że bliźnięta chorowały?
- Tylko Katie była przeziębiona. Luke ma zdrowie po tatusiu – Adam uśmiechnął się do swoich myśli.
- Apetyt też? – zainteresował się Dan.
- Nie da się ukryć. Katie też nie należy do niejadków. Tydzień temu minął rok, jak Luke i Katie pojawili się na świecie.

No proszę u Hossa pełnia szczęścia.

Mada świetny kawałek. Czytając rano czułam jakbym wracała do dawno nieczytanej książki. Taka podróż sentymentalna, wspomnienia. Bardzo dobrze wychodzą Ci obyczajówki, bo tak mi w tę stronę idzie. Super!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 20:34, 08 Kwi 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 47, 48, 49  Następny
Strona 1 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin