Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pióro strusia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 46, 47, 48  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:02, 09 Gru 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Griff uśmiechnął się pod nosem. Upić się – w porządku. Upić się, bo kobieta odrzuciła zaręczyny, po raz kolejny zresztą… To już głupota…

Wynika z tego, że Griff albo nigdy nie był poważnie zakochany, albo inaczej odreagowuje stres. Chciałabym wiedzieć jak. Smile

senszen napisał:
Energicznie wyszedł i pobiegł do stajni, gdzie szybko zajął się końmi… W zasadzie wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce. Po dwóch kwadransach nieco się uspokoił.

A tu przykład działania w stresie. Mam nadzieję, że konie nie ucierpiały z powodu troskliwych zabiegów. Wink

senszen napisał:
India zatrzymała bryczkę, zeskoczyła z kozła i pomogła wysiąść swojej małej, roześmianej córeczce.

Cookie jest pogodnym dzieckiem. Żywo interesuje się przyrodą.

senszen napisał:
- Jak to, przecież… Przecież to jego koń…
- Nie, to nie jest jego koń. – odpowiedział spokojnie. – Coś musiało ci się pomylić.

Kłamstwo grubymi nićmi szyte… Confused

senszen napisał:
- To nie jest jego koń. – ostro zaprzeczył Griff. – Przestań kobieto mówić o czymś, na czym się nie znasz.

Shocked Mam nadzieję, że kiedyś ją przeprosi za to, że był niegrzeczny.

senszen napisał:
– Słyszałem, że macie zamiar się przeprowadzić do nowego domu i podobno urządziłaś Candy’emu o to awanturę? – zagaił wesoło.
- Pokłóciłaś się z nim? – Griff spojrzał na nią z potępieniem w oczach.

Ależ panowie zrobili się wścibscy. Czyżby Candy poskarżył się kumplom, że ma problem z przekonaniem żony? On mi wygląda na skrytego, małomównego. Tylko, ... skąd Joe jest w posiadaniu takich informacji? Rolling Eyes

senszen napisał:
- Posiadanie rancza to nie jest zajęcie dla kobiety. – wtrąciła milcząca do tej pory Laura. – Jako kobieta jesteś zdana na zarządcę. Żaden uczciwy człowiek nie zgodzi się na taką pracę. Trzeba ich stale pilnować, patrzeć im na ręce… To sami złodzieje, próżniacy i nic nie warci…

Rozumiem, że Laura czerpie garściami z własnego doświadczenia, gdy nie radziła sobie z pracownikami na ranczu.

senszen napisał:
- A ładne ma pan ranczo? – zainteresowała się Genevive, powoli zjadając małe ciastko. Oblizała palce i spojrzała mu prosto w oczu.

Prowokacja? Kuszenie?

senszen napisał:
Candy poczuł lekką irytację i stracił do cna dobry humor.

Osiągnęła odwrotny skutek od zamierzonego. Laughing

senszen napisał:
I w tym momencie zaczął się martwić koniem. Z jednej strony – wolałby, żeby koń wrócił na ranczo. Z drugiej, jeżeli koń wróci przed nim… Ktoś może zacząć się niepokoić.

Już sporo jest tych … „ktosiów”.

senszen napisał:
Jej rycerz został na pewno zmuszony do poślubienia innej kobiety, nie wiedząc nawet czym może być dla niego miłość. Działał w pośpiechu, pochopnie skomplikował swoje życie… Na pewno zaraz po ślubie zrozumiał swój błąd, kierowany jednak przyzwoitością nie zdecydował się na zerwanie małżeństwa. Na pewno, kiedy tylko ona, Genevive, pokona tą drobną przeszkodę… Przecież o rozwód teraz nie jest trudno… wszystko się ułoży a Candy… Padnie do jej stóp, przyciśnie jej dłonie do swoich ust i wdzięczny, za wybawienie go z kieratu codziennej prozy… Wyzna jej swoją gorącą, wieczna miłość… I będą razem, jak Romeo i Julia, jak Tristan i Izolda, jak Abelard i Heloiza… Razem, zatopieni w romantyzmie i poezji swojego uczucia…

Senszen, po prostu padłam i … raczej długo nie wstanę. Ta dziewczyna jest niepokonana. Laughing

senszen napisał:
... to nie jest ten typ człowieka. Ona nie płacze, wszystko jest w stanie sobie przetłumaczyć odpowiednio...

Nic dodać, nic ująć.

Senszen, odcinek i zaskakujący, i zabawny. Dobrze się czyta, z zaciekawieniem. Smile Ciekawe, czy w Ponderosie ucieszą się z gości...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 18:07, 09 Gru 2014    Temat postu:

Mada
Cytat:
On mi wygląda na skrytego, małomównego. Tylko, ... skąd Joe jest w posiadaniu takich informacji?

też mi zawsze wyglądał na raczej skrytego. Widać inne jest źródło przecieku informacji.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:06, 09 Gru 2014    Temat postu:

Shocked Panowie nadają jak stare plotkary.

Zapomniałam napisać, że intryguje mnie tytuł opowiadania. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:55, 09 Gru 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Griff jest młody, przystojny i może poruszyć wyobraźnię. Jednakże, nie każdego wyobraźnia działa tak samo, Very Happy Genevive uderza w inny typ... Griff zresztą też.

No właśnie, każde z nich ma inny gust ... prawie we wszystkim się różnią ... więc ... może być ciekawie przy zetknięciu dwóch różnych osobowości ... zupelnie innych ... to tak jak spięcie ... może zaiskrzyć i byloby bardzo ciekawie. To żaden kłopot połączyć dwoje ludzi o podobnych upodobaniach, charakterach, poglądach ... a tutaj? Marzycielka i realista, dziewczyna skłonna do romantycznych uniesień i facet mocno stapający po ziemi, rozpieszczona, zamożna panna i mężczyzna znający życie z tej gorszej strony ... - to wyzwanie dla ambitnej autorki fanfików!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 20:02, 09 Gru 2014    Temat postu:

Cytat:
to wyzwanie dla ambitnej autorki fanfików!

najpierw trzeba taką znaleźć Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:06, 09 Gru 2014    Temat postu:

Im ambitniejsza, tym skromniejsza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:42, 09 Gru 2014    Temat postu:

Senszen napisał:
Griff uśmiechnął się pod nosem. Upić się – w porządku. Upić się, bo kobieta odrzuciła zaręczyny, po raz kolejny zresztą… To już głupota… Jon miał duże szczęście, że Candy wyjechał, bo o ile na picie jeszcze ewentualnie mógł on przymknąć oko… To te niewybredne uwagi skierowane do Indii prawdopodobnie by przypłacił czymś więcej niż tylko wyrzutami sumienia i kacem.

Dziwną filozofię prezentuje Griff. Nie bardzo mi się podoba. W jego obecności pijany facet obrażał Indię, a on nie zareagował? Wielka szkoda, że przy tym nie było Candy'ego
Senszen napisał:
Griff spojrzał na wschodzące słońce. Różowawy blask rozjaśniał podwórze, nad stajnią rozciągał się szaroniebieski pasek nieba. Na trawie i płocie osiadła rosa. A przy stajni stał brązowy koń ze znajomą białą skarpetka na prawej tylnej pęcinie.

Piękny opis, choć szkoda, że koń Candy'ego przyszedł bez Candy'ego. Będą nerwy
Senszen napisał:
Griff poczuł jak ściska mu się gardło i jak zaciskają mu się pięści. Coś się prawdopodobnie stało… tylko nie wiedział co. Energicznie wyszedł i pobiegł do stajni, gdzie szybko zajął się końmi… W zasadzie wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce. Po dwóch kwadransach nieco się uspokoił. Wziął głęboki oddech i poszedł obudzić Bena Cartwrighta.

Bardzo przejął się. Moim zdaniem powinien od razu zawiadomić kogo trzeba
Senszen napisał:
India zatrzymała bryczkę, zeskoczyła z kozła i pomogła wysiąść swojej małej, roześmianej córeczce. Cookie uwielbiała te poranne przejażdżki. Lubiła przyjeżdżać do Ponderosy. Teraz, zaraz jak tylko stanęła pewniej na ziemi, pobiegła w stronę kurnika, zatrzymując się jeszcze przy rabatce z kwiatami. Kobieta z uśmiechem na ustach odprowadziła małą postać o jasnej główce, w niebieskich spodenkach i różowej bluzeczce. Dziewczynka idąc podskakiwała wesoło, każdym swym ruchem wyrażając swój dobry humor i pogodny stosunek do świata.

Cookie na pewno wyglądała uroczo Very Happy Bardzo ciepły i sympatyczny fragment, choć za chwilę wcale nie będzie radośnie Confused
Senszen napisał:
- Poznaję. Jego koń miał białą skarpetkę na prawej tylnej…
- To nie jest jego koń. – ostro zaprzeczył Griff. – Przestań kobieto mówić o czymś, na czym się nie znasz.

Griff zachował się koszmarnie. Czy on naprawdę myśli, że India to pierwsza naiwna? Poza tym Griff zachował się niekulturalnie
Senszen napisał:
- Pokłóciłaś się z nim? – Griff spojrzał na nią z potępieniem w oczach. Zaczerwieniła się gwałtownie.
- Nie jest to wasza sprawa o co się kłócimy. – cicho podsumowała. – I nie powinno was obchodzić, czy w ogóle się kłócimy. Griff, skoro tu jesteś, zajmij się koniem.

No, nie Griff tu przesadził. Brawo Indio
Senszen napisał:
- Pracuję w Ponderosie. – uściślił. – Jako zarządca… Po jedenastu latach pracy Cartwrightowie pozwalają mi nawet czasem gdzieś wyjść w piątek wieczorem i zaczęli mi płacić kieszonkowe na drobne wydatki. – uzupełnił jak najbardziej niewinnym tonem.

Piękna odpowiedź Candy mimo wszystko zachował ogromne poczucie humoru.
Senszen napisał:
- Co za traf… akurat jedziemy do Ponderosy. – zauważył uprzejmie Will.
- Niezwykły zbieg okoliczności. – przyznał Candy.

No, właśnie, jaki traf Rolling Eyes a trzeba było trzymać jęzor za zębami
Senszen napisał:
Genevive patrzyła na Candy’ego z niedowierzaniem. Jej rycerz, jej wybawca… był…służbą. Na dodatek, na jego ręku zauważyła wąska złotą obrączkę… Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Patrzyła na jego piękną twarz, lekko kędzierzawe włosy… I myślała.

Ależ rozczarowanie. Miał być królewicz, a jest giermek Laughing Genevive jest niezwykle egzaltowaną panienką

Senszen bardzo ciekawy fragment, piękne opisy, humor przeplata się z wiszącym w powietrzu niepokojem. Kiedy planujesz ciąg dalszy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 23:54, 09 Gru 2014    Temat postu:

Bardzo wam wszystkim dziękuję za przemiłe komentarze Very Happy
ADA to prawda, Griff zachował się okropnie. Ale jest bardzo zdenerwowany. W zdenerwowaniu nie zawsze zachowujemy się tak, jak chcemy.
Aga, niestety, nie dało się na jednej stronie. Wink

************************

- Panie Cartwright…- India weszła powoli po schodkach na ganek, gdzie siedział Ben i popijał poranną kawę.
- Słucham? – spojrzał na nią nieuważnie.
- Czy wie pan może… - wzięła głęboki oddech. – Czy ktoś zgłaszał, że wrócił jeden koń bez jeźdźca?

Ben spojrzał na nią ze współczuciem.

- Nie, nic o tym nie wiem. Myślę, że Griff albo Jon powie ci coś więcej. To oni zajmują się ostatnio końmi.

India patrzyła na niego bez słowa.

- Ale myślicie chociaż o tym, żeby go szukać, prawda?- zapytała cicho.

Ben westchnął.

- Griff miał nic nie mówić…
-… i nie powiedział… - cierpko przyznała.
- …stwierdził, że koń był zmęczony, prawdopodobnie jechał dosyć długo. Był ubłocony, widać ocierał się też o jakieś zarośla…

India otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.

- Pojedziemy go szukać… Ale musimy najpierw się zastanowić, gdzie pojechać… Żeby nie stracić niepotrzebnie czasu.

India zamrugała szybko powiekami.

- Nie martw się, Indio… - Ben spojrzał na nią niepewnie. – Candy sobie poradzi…Cokolwiek by się nie stało… poradzi sobie. Pojedziemy najszybciej jak…

Kiwnęła głową, przerywając mu i poszła w stronę kurnika, gdzie bawiła się Cookie. Zatrzymała się jeszcze na chwilę i obserwowała swoją małą, jasnowłosa i radosną córeczkę, która układała coś z kolorowych płatków zerwanych kwiatów.


**********************


Griff siedział na koźle bryczki i niecierpliwie wybijał nogą rytm. Miał odebrać z Virginia City gości przybywających do Ponderosy. Dopiero późnym popołudniem mieli wyjechać na poszukiwanie. Najpierw Oak i Peak mieli pojechać popytać w najbliższej okolicy...
Chciał wierzyć, że Ben Cartwright wie co robi i dba nie tylko o swoje dobro… Ale z każda minutą wiara jego słabła.
Dodatkowo, ilekroć przypomniał sobie twarz Indii, zalewała go fala wyrzutów sumienia. Potraktował ja jak potraktował… a tylko bardzo chciał, żeby nie zauważyła tego przeklętego konia, żeby się nie martwiła na zapas… A wyszło jak wyszło.

Wyprostował się gwałtownie, zauważając w oddali brązowy dyliżans.
Odwiezie tylko tych ludzi do Ponderosy i będzie wolny.
Po pięciu minutach dyliżans zatrzymał się.

Wysiadł z niego powoli mężczyzna w ciemnoszarej marynarce i stalowoszarej kamizeli w ciemne paski. Pomógł on wysiąść z dyliżansu niemłodej już blondynce
Zeskoczył z kozła. Ci ludzie byli tak powolni… Trzeba im pomóc z bagażami chociaż, bo inaczej do wieczora nie dotrą do Ponderosy.

I wtedy z dyliżansu wysiadł Candy.

Griff odetchnął głęboko, czując olbrzymia ulgę - ale poczuł jednocześnie lekką irytację.
Podszedł szybko do pojazdu, widząc jeszcze jak Candy pomaga wysiąść dosyć pulchnej blondynce. Dziewczyna ześlizgnęła się ze schodków i szukając oparcia wtuliła się w mężczyznę, niemal zwalając go z nóg.

Griff powstrzymał wybuch śmiechu.

- Jedziecie państwo do Ponderosy? Pomóc z bagażami? – zapytał krótko.

Blondynka, ta starsza, spojrzała na niego jak na powietrze. Ta młodsza, bardziej przy kości, wpatrywała się w Candy’ego.
Griff rozejrzał się po wszystkich i policzył powoli do dziesięciu.

- Razem im pomożemy. – spokojnie zaproponował Canaday. – Dobrze cię wiedzieć, Griff.
- Miło poznać. – wtrącił drugi mężczyzna, pomagający teraz w wysiadaniu trzeciej blondynce, też młodej i tak samo małomównej.
- Idziemy? – ponaglił go Candy. Wyglądał na zmęczonego.
- Pewnie…John, zrzucaj kufry. – Griff podszedł do woźnicy.

We trzech załadowali kufry do bryczki. Griff lekko wskoczył na kozła, na kozła wsiadł też i Candy. Ale zrobił to dosyć powoli, dziwnie ostrożnie.


**************************

India przygotowywała pokoje gościnne. Zmieniła pościel, przetarła kurze, rozstawiła nawet kwiaty w wazonach. Co chwila jednak spoglądała niespokojnie w okno, jakby licząc na to, że Candy zaraz wychynie zza zarośli.
Praca na ranczu przebiegała normalnie – i ona przez cały dzień krzątała się po domu, starając się tylko, żeby nic nie stłuc. Cookie chodziła za nią jak malutki cień. Kiedy coś podniosła – Cookie udawała, ze coś podnosi. Kiedy szła – Cookie szła. Kiedy stawała – Cookie stawała. Kiedy obracała się, żeby spojrzeć na córeczkę – Cookie zaczynała podskakiwać w miejscu, jakby za wszelką cenę chciała ją rozbawić.


*****************************


Griff spojrzał po raz kolejny na Candy’ego. Był dosyć blady i nie odzywał się.

- Co się stało? – zapytał w końcu, szeptem. – Zraniłeś się? Przecież mogłeś iść do lekarza w mieście…
- Nic mi nie jest. – odpowiedział. – Po prostu obiłem sobie nogę.

Patrzyli na migające na drodze cienie rzucane przez korony mijanych drzew, zieloną trawę pobłyskującą w promieniach słońca.

- Mój koń nie wrócił?
- Wrócił.

Candy spojrzał na niego uważnie i lekko się uśmiechnął.

- Jakoś nie widzę poruszenia…

Griff mrugnął do niego.

- Trzeba było się gdzieś schować.
- India nic nie wie, prawda? – z nadzieją zapytał.
- Wie.

Candy zaklął cicho pod nosem.

- Co za idiota jej powiedział? Kiedy ten koń wrócił?
- A komu chcesz coś zrobić? - dopytał się Griff - Koń wrócił dzisiaj rano a India sama go zauważyła. I tak, martwi się. Uprzedzam pytanie.
- Och, dziękuję, ulżyło mi. – cierpko zauważył Candy. – Dlaczego koń nie był w stajni?

Griiff westchnął.

- Koń był w stajni, zaprowadziłem go tam. India weszła do stajni, zauważyła konia, próbowałem jej wmówić, że to nie jest twój koń ale się nie dało. I tak, wiem, że zwykle końmi się opiekuję Jon i nie ma potrzeby, żeby każdy przyjezdny sam się zajmował swoim koniem, ale Jon niestety… Jest lekko niedysponowany.

Candy zamknął oczy i zastanowił się przez moment.

- W porządku. Co jest w takim razie z Jonem?
- Nie jest obłożnie chory, do jutra powinno mu przejść… Chwilowa niedyspozycja….
- Czekaj… Jest czerwiec? – szybko skojarzył Candy – Nie przyjęła znowu oświadczyn i Jon się upił? Znowu to samo?

Griff zacisnął szczęki i nic nie powiedział.
Candy pokręcił głową, wpatrując się w migotliwe zasłony z liści.


***********************


Kiedy wjechali na podwórze od razu wyłapał wzrokiem dwie jasne głowy – większą, jaśniejszą, ozdobioną dłuższym warkoczem i mniejszą, nieco ciemniejszą, noszącą włosy rozpuszczone. Siedziały na ganku, łuskając we dwie groszek.

Nawet z tej odległości widział, ze India siedzi niespokojnie, nienaturalnie wyprostowana. Ale zaraz podniosła głowę i wstała gwałtownie, rozsypując zielone strączki. Wzięła Cookie za rękę i zeszła po schodkach.

Griff zatrzymał się, zeskoczył z kozła i pomógł rozładować bagaże. Candy zsiadł ostrożnie i przeszedł kilka kroków. Cookie wybiegła do niego i wyciągnęła ręce. Złapał ją i mocno przytulił.

- Cookie, ty chyba znowu urosłaś… - zauważył, odgarniając jej grzywkę z czoła. Spojrzał na nią z zachwytem. Z każdym dniem była coraz ładniejsza.
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i wtuliła nos w jego szyję.

- Candy, ona nie urosła przez tydzień… - India podeszła bliżej.
- Witaj Independence... – uśmiechnął się do niej, czując jak uśmiech sam wypływa mu na twarz.
- Witaj moje Szczęście… - i ona uśmiechnęła się, kątem ust i oczyma. Jego ulubionym uśmiechem.
- Złośliwa jak zawsze. – zażartował. – Nie cytuj mnie i nie wracaj już do tego, miałem wtedy gorszy dzień.
- Ale to było takie zabawne…

Spojrzał na nią. Oczy miała teraz bardzo promienne i mocno zaczerwienione. Czule wziął ją za rękę – dłonie miała chłodne i szczupłe. Najchętniej by ją wziął w ramiona i pocałował, ale Cookie, ciasno obejmująca jego szyje ramionami mu to nieco uniemożliwiała.


*********************

Genevive patrzyła jak Candy schodzi nieśpiesznie z kozła i podchodzi powoli do bladej blondynki. Dziewczynka, która była razem z kobietą podbiegła do niego i wyciągnęła do niego ręce.
I w tym momencie uświadomiła sobie, że życie jej rycerza było jeszcze bardziej skomplikowane niż przepuszczała. Prawdopodobnie to była jego żona… Tylko czyje było to dziecko? Może ożenił się z nią, żeby jej oszczędzić wstydu i wychowuje nie swoje dziecko? Bo dziewczynka… albo chłopiec… Było nijakie, średnio ładne. Nie miało złotych kędzierzawych włosów, dołków w pulchnych policzkach…

Z radością zauważyła, że nie śpieszył się do niej, przywitali się też raczej chłodno. Nie nazwał jej nawet w czulej, nie nazwał kochaniem, miłością. Kobieta sprawiała wrażenie nawet złośliwej… I ON to zauważył, nawet jej to wytknął… I nie pocałował jej, ledwie uścisnął jej dłoń…


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 0:22, 10 Gru 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:47, 10 Gru 2014    Temat postu:

Cytat:
Nie, nic o tym nie wiem. Myślę, że Griff albo Jon powie ci coś więcej. To oni zajmują się ostatnio końmi.
India patrzyła na niego bez słowa.
- Ale myślicie chociaż o tym, żeby go szukać, prawda?- zapytała cicho.
Ben westchnął.
- Griff miał nic nie mówić…

Ale kręcą. W szlachetnym celu, żeby się India nie martwiła … ale kiepsko im to wychodzi.

Cytat:
India zamrugała szybko powiekami.
- Nie martw się, Indio… - Ben spojrzał na nią niepewnie. – Candy sobie poradzi… Cokolwiek by się nie stało… poradzi sobie.

Ale ona i tak się martwi

Cytat:
Dodatkowo, ilekroć przypomniał sobie twarz Indii, zalewała go fala wyrzutów sumienia. Potraktował ja jak potraktował… a tylko bardzo chciał, żeby nie zauważyła tego przeklętego konia, żeby się nie martwiła na zapas… A wyszło jak wyszło.

Intencje pewnie miał dobre, ale nie musiał tak warczeć na nią.

Cytat:
I wtedy z dyliżansu wysiadł Candy.

I zguba się znalazła

Cytat:
… Candy pomaga wysiąść dosyć pulchnej blondynce. Dziewczyna ześlizgnęła się ze schodków i szukając oparcia wtuliła się w mężczyznę, niemal zwalając go z nóg.
Griff powstrzymał wybuch śmiechu.

A ten się śmieje, zamiast pomóc Candy’emu.

Cytat:
Blondynka, ta starsza, spojrzała na niego jak na powietrze.

Laura jak zwykle zadziera nosa.

Cytat:
India przygotowywała pokoje gościnne. Zmieniła pościel, przetarła kurze, rozstawiła nawet kwiaty w wazonach. Co chwila jednak spoglądała niespokojnie w okno, jakby licząc na to, że Candy zaraz wychynie zza zarośli.

A żona się martwi i nie może sobie miejsca znaleźć.

Cytat:
Cookie chodziła za nią jak malutki cień. Kiedy coś podniosła – Cookie udawała, ze coś podnosi. Kiedy szła – Cookie szła. Kiedy stawała – Cookie stawała. Kiedy obracała się, żeby spojrzeć na córeczkę – Cookie zaczynała podskakiwać w miejscu, jakby za wszelką cenę chciała ją rozbawić.

Wygląda na to, że świetnie się rozumieją. Cookie choć mała wie jak pomóc mamie i wspierać ją.

Cytat:
Mój koń nie wrócił?
- Wrócił.
Candy spojrzał na niego uważnie i lekko się uśmiechnął.
- Jakoś nie widzę poruszenia…

Candy myślał, że wszyscy się rzucą na poszukiwania? Tak od razu?

Cytat:
India nic nie wie, prawda? – z nadzieją zapytał.
- Wie.
Candy zaklął cicho pod nosem.
- Co za idiota jej powiedział? Kiedy ten koń wrócił?

A teraz to on się martwi, że ona się zmartwiła?

Cytat:
- Och, dziękuję, ulżyło mi. – cierpko zauważył Candy. – Dlaczego koń nie był w stajni?
Griiff westchnął.
- Koń był w stajni, zaprowadziłem go tam.

A Candy myślał, że India sama nie trafi do stajni? To taki ściśle tajny budynek? Ukryty w lesie?

Cytat:
… Chwilowa niedyspozycja….
- Czekaj… Jest czerwiec? – szybko skojarzył Candy – Nie przyjęła znowu oświadczyn i Jon się upił? Znowu to samo?

Czyżby facet od kilku lat w czerwcu się oświadczał i dostawał kosza? A potem tradycyjnie upijał się?

Cytat:
Cookie, ty chyba znowu urosłaś… - zauważył, odgarniając jej grzywkę z czoła. Spojrzał na nią z zachwytem. Z każdym dniem była coraz ładniejsza.
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i wtuliła nos w jego szyję.

Candy wie, jakie komplementy uwielbiają kobiety

Cytat:
Witaj Independence... – uśmiechnął się do niej, czując jak uśmiech sam wypływa mu na twarz.
- Witaj moje Szczęście… - i ona uśmiechnęła się, kątem ust i oczyma. Jego ulubionym uśmiechem.

Z żoną również sobie radzi. Serdeczne powitanie bez demonstracyjnych gestów. Czułe i … widać, że się kochają …

Cytat:
Genevieve patrzyła jak Candy schodzi nieśpiesznie z kozła i podchodzi powoli do bladej blondynki. Dziewczynka, która była razem z kobietą podbiegła do niego i wyciągnęła do niego ręce.
I w tym momencie uświadomiła sobie, że życie jej rycerza było jeszcze bardziej skomplikowane niż przepuszczała. Prawdopodobnie to była jego żona…

Czyżby marzenia o rycerzu bez skazy obracały się w gruzy?

Cytat:
Tylko czyje było to dziecko? Może ożenił się z nią, żeby jej oszczędzić wstydu i wychowuje nie swoje dziecko? Bo dziewczynka… albo chłopiec… Było nijakie, średnio ładne. Nie miało złotych kędzierzawych włosów, dołków w pulchnych policzkach…
Z radością zauważyła, że nie śpieszył się do niej, przywitali się też raczej chłodno.

Genevieve bardzo powierzchownie oceniła stopień zażyłości. Nie dostrzegła czułości, tkliwości i miłości między nimi. Dziecko tez nie musi być pulchne i mieć zlote loczki, żeby rodzice je kochali. Szkoda. Może odwróci się i zobaczy Griffa. To o wiele bardziej interesujący obiekt westchnień niż Candy … dla Genevieve oczywiście

Bardzo romantyczne opowiadanie. Watek romansowy Candy’ego i Genevieve oczywiście od razu skreślam. Dziewczyna jest młoda, ma wyjątkowo romantyczne usposobienie i pewnie kiedyś spotka swojego rycerza. Oby się nim okazał, bo … różnie bywa. Pięknie pokazane są relacje rodzinne – między Indią i Cookiem, między Candy’m i Cookie i oczywiście między Indią i Candy’m. Ciekawe, jak dalej potoczą się ich losy i czy jak zwykle, tradycyjnie Laura znów namiesza. No! Teraz jest jeszcze Griff na ranczo a on sobie radzi w trudnych sprawach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 1:07, 10 Gru 2014    Temat postu:

Ewelina
Cytat:
A Candy myślał, że India sama nie trafi do stajni? To taki ściśle tajny budynek? Ukryty w lesie?

ciężko tej stajni nie zauważyć... Ale w gruncie rzeczy, India nie bardzo miała po co tam chodzić. Końmi zajmował się ktoś inny. Dlatego miał nadzieję, że koń w stajni nie zwróci jej uwagi.
Cytat:
Czyżby facet od kilku lat w czerwcu się oświadczał i dostawał kosza? A potem tradycyjnie upijał się?

on się oświadczał częściej niż raz w roku. Ale chyba dosyć regularnie Wink

Bardzo dziękuję za miły komentarz Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:55, 10 Gru 2014    Temat postu: Pióra strusia

Cały czas mnie ta paniusia irytuję ,widzi to ,co chce widzieć ..
Tak sobię pomyślałam ,że może Margaret ,czyli Peggy jest dla Griffa ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Śro 10:40, 10 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 13:12, 10 Gru 2014    Temat postu:

Cytat:
że może Margaret ,czyli Peggy jest dla Griffa ?

tego również nie planowałam... I raczej nie planuję.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:24, 10 Gru 2014    Temat postu:

Griff King to wolna dusza ... na razie nie chce się z nikim wiązać. Myślę jednak, że jego potyczki z Genevieve mogą być interesujące i sporo wnieść do fanfiku. Bardzo się różnią. Z Peggy nie ma o co się kłócić. Wydaje mi się, że Peggy jest zgodną osobą i realistką. W przeciwieństwie do egzaltowanej koleżanki Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 15:30, 10 Gru 2014    Temat postu:

Cytat:
Griff King to wolna dusza ... na razie nie chce się z nikim wiązać.

bo on ma tu dużo do powiedzenia? Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:36, 10 Gru 2014    Temat postu:

Ja domniemywam, o czym on marzy i czego pragnie ... czy mu się spełni, to inna sprawa Very Happy Być może nieoczekiwanie znajdzie się ktoś, kto go poskromi i biedny Griff będzie się z tego nawet cieszył Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 46, 47, 48  Następny
Strona 3 z 48

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin