Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Znak Zorro -Narodziny legendy
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Zoriny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:43, 25 Paź 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

Don Diego Vega ,wyglądał jak młody pogański książę.
Muzyka ,poezja i harmonia była zarówno w jego spojrzeniu ,chodzie jak i uśmiechu.
Uśmiechu którym czarował wszystkie panie w wieku od lat pięciu do stu pięciu.
Ten uśmiech był jak miód na serce. Diego był wysoki ,smukły w pasie ,ale szeroki w ramionach.
Miał ciemne ,nieco faliste włosy ,cienki prosty nos ,subtelne arystokratyczne rysy. Nad delikatnie wykrojonymi ,zmysłowymi wargami był mały ciemny ,dobrze ostrzyżony wąsik ,a oczy były koloru piwnego.
Strój dandysa leżał na silnym ciele.
To zauważył by każdy pobieżny obserwator. Ten zaś kto by się przyjrzał mu uważnie dostrzegł by ,że mimo łagodności rysów twarzy ,ma w sobie element zuchwałego pirata i nawet w jego baśniowym uśmiechu jest coś łobuzerskiego.
Pod pozorami leniwego wdzięku ,kryła się czujna pantera zawsze gotowa do skoku. Szlachcic zdając sobie sprawę ,że z okrutnym i podstępnym kapitanem Monastario nie wygra legalnymi sposobami ,założył wiec na siebie maskę ospałego ślamazary ,pięknoducha oderwanego od realnych problemów.
-Witam pana kapitanie -rzekł Diego zwracając się do Monastario. Co pana do mnie sprowadza. Czy chciałaby pan obejrzeć moją bibliotekę ? Mam 10 tysięcy książek. Chętnie panu pożyczę dzieło o wpływie kultury arabskiej na poezję hiszpańską.
Monastario lekko się skrzywdził. Uważał ,że Don Diego zadziera nosa ,chwaląc się swym inteligenckim sznytem. Ale nie traktował fircyka, jako zagrożenie dla swych niecnych planów.
Kapitan Monastario był przystojnym mężczyzną ,wysokim blondynem o oczach niebieskich jak niebo Kalifornii. Miał orli nos i dumną postawę.
-Szukamy Zorro -wyjaśnił kapitan.
-Któż to taki -spytał Diego z udawanym zdziwieniem.
-Zamaskowany bandyta i łotr ,który pomógł Torresowi uciec z wiezienia -wyjaśnił kapitan cierpkim tonem. Rozmawiałem z pańską służbą ,z wyjątkiem Benito Villo.
-Benito miałaby być Zorro -rzekł Dela Vega z niedowierzaniem. To absolutnie wykluczone.
-Wręcz przeciwnie -odparł Monastario. Benito opuścił nocą hacjendę i nikt nie wie ,gdzie pojechał. Mógł uwolnić Torresa. Po za tym pasuję do opisu Zorro.
Zorro jest wysoki ,mniej więcej mojego wzrostu i znakomicie jeździ konno.
-To bardzo ogólnikowy opis komendancie -zauważył młody arystokrata. W ten sposób ,nawet ja mógłbym być podejrzanym.
Monastario słysząc te słowa ,wybuchnął głośnym śmiechem.
-Proszę mi wybaczyć Don Diego ,to dość zabawna uwaga -rzekł kapitan. Owszem jest pan wzrostu Zorro ,ale na tym podobieństwo się kończy.
-Chce się oczyścić z zarzutów -rzekł Diego.
-Zapewniam pana ,że jest pan poza wszelkim podejrzeniem -odparł Monastario.
-Zawsze może istnieć cień wątpliwości -stwierdził młody mężczyzna.
-Dobra ,zobaczę jak pan włada szpadą -zgodził się niechętnie kapitan.
Diego wziął szpadę do ręki ,po czym potknął się i upadł na ziemię ,a kapitan nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
-Pan miałabym być Zorro ?
-Proszę ze mnie nie drwić ,dlatego ,że wolę książki od fechtunku -rzekł Diego Vega ,wstając i prostując się z godnością.
-Najmocniej pana przepraszam -oparł kapitan Monastario ,składając dworski ukłon.
W tym samym momencie pojawił się gruby sierżant Garcia,który miał twarz szczerą i sympatyczną niczym pyza ziemniaczana.
-Złapałem Zorro -rzekł ,wskazując na Benito.
-Nie jestem Zorro -zaprzeczył Benito.
-A gdzie byłeś w nocy ? Masz jakieś alibi ?
-Nie mogę powiedzieć ,gdzie byłem w nocy ,to moja prywatna sprawa -odparł z godnością parobek.
-Czyli muszę cię aresztować ,tak czy owak -stwierdził kapitan.
-Nie ,proszę nie aresztować Benito -do kapitana podeszła Hortensja ,służąca Dela Vegów. Benito był u panny Eleny Torres. Spacerowali razem w świetle księżyca ,widziałam ich.
-To doprawdy niebywałe -rzekł Monastario ,wykrzywiając twarz w ironicznym grymasie. Bandyta zaleca się do córki zdrajcy.
-Ona się myli ,ja nie znam osobiście panny Eleny -odparł Benito.
-Spytamy ją o to -rzekł kapitan.
-Ależ kapitanie -rzekł wzburzony Diego ,Benito osłania Elenę przed plotkami i złymi językami ,to chyba oczywiste.
-Słuszna uwaga -zgodził się kapitan. Ten pastuch gra rolę szlachetnego kawalera. Ale ja nie mam wątpliwości. Benito to Zorro ,niech pan będzie mi wdzięczny ,że go schwytaliśmy.
Garcia ,jedziemy na ranczo Torresów.
-Myślałam ,że mu pomogę mówiąc prawdę -rzekła zmartwiona Hortensja ,patrząc na odjeżdżający powóz kapitana.
Diego uśmiechnął się ciepło w stronę starszej służącej ,która była dobrą duszą hacjendy.
-To nie twoja wina -rzekł uspakajającym tonem.

Elena Torres była młodą dziewczyną ,która wyróżniała się urodą ,świeżością i wdziękiem. Wyglądała ,jak złociste jabłuszko hesperydowe.
Jej twarz była owalna ,w kształcie serca ,włosy ciemne ,oczy brązowe.
Była w niej jakaś nadmierna powaga i dystynkcja ,która sprawiała ,że wydawała się starszą niż była w rzeczywistości.
Ubrana była w srebrzystą sukienkę ,koloru wiosny.
-Czy seniora spacerowała z nim wczoraj w świetle księżyca -spytał Monastario.
-Tak -przyznała Elena.
-Jestem zaskoczony. Panienka z takiej rodziny i ten brudny Metys ?
Czy matka panienki o tym wie ? Na pewno nie pochwala takiego ,mezaliansu.
-Ona chce mnie chronić -rzekł Benito. Proszę dać jej spokój. Przyznaję się do winy. Jestem Zorro i uwolniłem wczoraj Torresa.
-Oczywiście -zgodził się kapitan. Elena błagała byś uwolnił jej ojca ,a ty spełniłeś jej żądania i udało ci ,dzięki przebraniu i łutowi szczęścia.
-Mówiłem panu już ,że nie znam osobiście seniory Eleny -odparł Benito. Nie miała z tym nic wspólnego.
-To do końca grasz rolę rycerza na białym rumaku -zauważył kapitan. Zobaczymy jak władasz szpadą.
Kapitan odwrócił się i zaskoczony zobaczył przed sobą Zorro.
-Stęskniłeś się za mną -spytał Zorro zwracając się do kapitana ,z typową dla siebie lekką wesołością.
Po chwili upokorzony kapitan ,pozbawiony swojej szpady leżał na ziemi.
Zorro zaś zeskoczył z balkonu ,wprost na swojego rumaka i odjechał w świetle księżyca ..







Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 13:41, 25 Paź 2018, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:49, 25 Paź 2018    Temat postu:

Diego doskonale udaje niezdarnego, zajętego książkami panicza. Kapitan jest energicznym, bezwzględnym facetem. Benito jest oddanym służącym i do tego szlachetnym człowiekiem ... a Zorro? Zorro jest doskonały. Ciekawe, ile razy don Diego będzie musiał walczyć z obrazem Zorro w sercach kobiet?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:09, 01 Lis 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

-Czasem to ,że nie mówisz Bernardo sprawia mi ulgę -rzekł Diego ,zwracając się do swego niemego sługi.
Bo na przykład mój czcigodny ojciec bez przerwy powtarza ,że wyrosłem na bezwartościowego drania ,któremu w głowie tylko kobiety ,wino ,gitara i śpiew.
Czemu ,kiwasz głową ?
Chyba się z nim nie zgadasz ?
No dobrze ,za dnia ,prowadzę taki żywot ,a w nocy -na twarzy Don Diego pojawił się cień łobuzerskiego uśmiechu.
Diego wysiadł z bryczki i rozejrzał się po ranczu Torresów.
Spojrzał w górę i zobaczył ,że na balkonie stoi Elena ,piękna niczym anioł ,a jej oczy mają zwykły wyraz łagodnego , smutku.
-Don Diego wróciłeś z Hiszpanii -spytała zdumiona. Myślałam ,że cały czas studiujesz w Madrycie.
-Przerwałem naukę ,za duży nacisk kładziono na fechtunek -odparł Don Diego.
Uwierzysz ,że zdarzały się nawet pojedynki między studentami ,obrzydliwość.
-Jak długo cię nie było ?
-Prawie trzy lata -rzekł młody szlachcic. Ale widzę ,że tutaj się nic nie zmieniło ,zwłaszcza ty ,jesteś tak samo piękna jak zawsze.
-Niestety Don Diego ,zmieniło się bardzo wiele -odparła Elena. Ojca aresztowali pod zarzutem zdrady państwowej i chcieli rozstrzelać.
-Są rozwieszone plakaty za niejakim Zorro ,który podobno pomógł mu w ucieczce z wiezienia -rzekł Diego. Kim jest ten Zorro ?
-Nie mam pojęcia ,ale kimkolwiek jest, modle się za niego ,tego tajemniczego przyjaciela -odparła młoda seniora. Żołnierze rano byli tutaj ,szukali ojca ,zdemolowali cały dom. Mama jest bardzo tym zmartwiona ,głowa ją rozbolała i się położyła.
-Mam wiadomość ,która ją pocieszy -rzekł Diego. Widziałem się z twoim ojcem ,ukrywa się w pewnym bezpiecznym miejscu ,żyję i jest zdrowy.
-Gdzie jest -spytała Elena.
-Tego nie mogę ci powiedzieć ,twój ojciec zabronił mi. To dla waszego dobra.
Gdyby żołnierze znowu przyszli i was przesłuchiwali ,lepiej byście nie wiedziały. Ale zapewniam cię ,że jest zdrowy ,bardzo was kocha i cały czas o was myśli.
-Dziękuję ci Diego z całego serca -rzekła uradowana tą wiadomością Elena.
Wejdziesz do nas ?
-Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę w mieście -odparł młody szlachcic.
-Jeszcze raz ci dziękuję za wiadomości o ojcu -odparła arystokratka .
Diego uśmiechnął się leciutko, pod swym wąsikiem.
W promieniach zachodzącego słońca ,piękny i pyszny wyglądał niczym młody bożek.


Senior Torres miał trzech synów ,z których wszyscy zmarli nie ukończywszy nawet roku i leżeli pochowani na rodzinnym cmentarzu.
Elena była późnym dzieckiem ,którą seniora Torres urodziła będąc już po czterdziestce.
Elena i Diego mieli piękne wspólne dzieciństwo.
Tamtą sielankę ,przerwała tragiczna śmierć matki Dela Vegi.
Jedna scena jak żywo stanęła przed oczami , mężczyzny.
-Powinieneś coś wiedzieć o mnie -rzekła mama zwracając się do małego Diego.
-Przecież wiem wszystko ,że jesteś najwspanialszą mamą na świecie -odparł chłopiec ,przytulając się do niej.
-Dla twojego ojca przyjęłam chrzest i imię białych Regina -rzekła mama Diego.
Ale mam swoje indiańskie imię Puglaas ,to znaczy kobieta zrodzona ze szlachetnych ludzi. I ty też masz swoje indiańskie imię ,jesteś el Zorro ,małym lisem ,nigdy o tym nie zapominaj.
Regina Dela Vega usłyszała jakieś walenie do drzwi i poszła sprawdzić co się dzieje.
Diego schowany za schodami zobaczył mężczyznę ,z opaską zasłaniającą jedno oko ,który wbił sztylet w serce jego matki.
Mężczyzna nie zauważył chłopca i zniknął ,a jego wspomnienie ciągle wracało w koszmarach sennych ,prześladujących Don Diego.





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 15:36, 01 Lis 2018, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:41, 01 Lis 2018    Temat postu:

Czyli Diego jest Metysem? To znaczy w połowie Indianinem? Wiadomo skąd wziął się jego przydomek - Lis, czyli Zorro. Ciekawa historia. No i od początku polubił Elenę. Stara się jej pomagać ... Ciekawe, kim jest morderca jego mamy? Myślę, że te dramatyczne wypadki tak mu się wryły w pamięć, że chyba rozpozna mordercę. Pomimo, że wtedy był małym chłopcem.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 20:42, 01 Lis 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:04, 05 Lis 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

Don Diego de la Vega łączył w sobie pozornie sprzeczne cechy.
Był odważny jak lew i uparty jak wół ,a przy tym miał wielki rozum i duże poczucie sprawiedliwości. Mając rodziców pochodzących z dwóch różnych światów ,już w dzieciństwie nauczył się udawać ,każdemu sprzedając inną wersję samego siebie.
Te umiejętności z dzieciństwa okazały się szalenie przydatne w dorosłym życiu.
Diego dalej tworzył swoistą autokreację ,zakładając na siebie maskę dandysa ,znudzonego fircyka z wiedeńskiej kawiarni.
Zgodnie z powiedzeniem ,że szlachcic to człowiek który mówi jedno, a myśli zupełnie coś innego.
Młody ,bogaty a przy tym prześliczny Diego był wymarzoną partią dla każdej panny. Szanowne matrony zachwalały mu dziewictwo i talenty swych córek ,na co mężczyzna nie zwracał specjalnie uwagi,zbyt zajęty prowadzeniem swojego podwójnego życia.
Grzeczny i szarmancki był wobec każdej niewiasty ,do żadnej jednak oficjalnie się nie zalecał.
Jego delikatna ,męska uroda instynktownie zwracała uwagę kobiet. Twarz miał subtelną i przepyszną ,włosy ciemne i faliste ,oczy koloru piwnego miodu.
Ciemny dobrze ostrzyżony wąsik ,wąsik ach ten wąsik, nad ustami zmysłowymi jak świeże ,bujne winogrona. Uśmiech tak uroczy ,że mógłby tym uśmieszkiem uwieść nawet krzesło.
Ubrania ,uszyte z najlepszych materiałów nosił z naturalną dystynkcją ,zupełnie jakby nie zdając sobie sprawy ,że wygląda w nich jak wysmukły arcyksiążę z bajki.
Diego był również mimo demonstrowanej często nieporadności ,najlepszym jeźdźcem w okolicy.
W swoim zamiłowaniu do muzyki ,książek ,poezji był jednak zupełnie odosobniony ,ale wydawał się nie przejmować tym faktem.
Że jego pewna rezerwa budzi zdziwienie w okolicy w której prawie każdy mówi od razu to co sobie pomyślał i wyzywa adwersarza na pojedynek ,by udowodnić swoje racje za pomocą szpady.
Tego popołudnia Don Diego jechał wraz z Bernardo po okolicy ,gdy z daleka zobaczył powóz kapitana ,jadący w stronę rancza Torresów.
-Jeśli Torres przed wyjazdem do Montery ,do gubernatora ,postanowił spotkać się z rodziną ,to wpadnie w pułapkę -rzekł Diego. Trzeba go ostrzec.

-Przepraszam ,że panie niepokoję -rzekł Diego zwracając się do Eleny i jej matki. Ale czy do Nacho jest w domu ,chciałabym z nim porozmawiać.
-Męża nie ma -odparła surowo seniora Torres. Pojechał się odwołać od niesprawiedliwego wyroku.
Młody szlachcic zauważył leżący na krześle płaszcz Torresa i jego kapelusz i zrozumiał ,że seniora kryje męża.
Seniora szepnęła córce ,by kazała ojcu ,ukryć się w piwnicy.
Chwile później rozległo się pukanie do drzwi.
Elena poszła otworzyć i zobaczyła kapitana Monastario.
-Czemu zawdzięczamy pańską wizytę kapitanie -spytała chłodnym ,uprzejmym tonem.
-Chodzi o pani ojca -rzekł Monastario z udawanym ubolewaniem. Jest mi niezmiernie przykro ,ale muszę wypełnić swój obowiązek i przeszukać wasz dom. Czy mógłbym porozmawiać z pani matką ?
-Mama jest w salonie -rzekła Elena.
-Mamo ,kapitan musi wypełnić przykry obowiązek ,by z tobą porozmawiać.
-Obowiązki kapitana są zwykle przykre dla nas -rzekł Diego ,a w jego głosie brzmiała subtelna ironia.
Jego uwaga rozdrażniła kapitana.
-Radziłabym uważać na słowa Dela Vega ,jeśli nie chcesz zostać uznany za zdrajcę tak jak senior Torres -odparł kapitan.
-Garcia -rzekł kapitan zwracając się do grubego sierżanta ,idź przeszukaj piwnicy ,czy nie ukrywa się tam senior Torres.
Rysy twarzy grubego sierżanta ,doskonałe odzwierciadlały jego niski potencjał intelektualny.
Elena słysząc ,że sierżant ma szukać w piwnicy ojca ,spojrzała z przerażeniem na matkę ,zastanawiając się gorączkowo co robić.
-Ja pójdę z sierżantem -zaoferował się Diego. Słyszałem ,że w piwnicy jest mnóstwo świetnego wina. Dziękuję za pożyczenie książki ,z chęcią ,poczytam Platona z taką pogardą pisał o żołnierzach.
Diego udał się z sierżantem do piwnicy ,a tymczasem kapitan rozejrzał się po salonie z miną nowego właściciela hacjendy.
-Na razie pozwolę paniom tu zostać -rzekł zwracając się do Eleny i jej matki.
-Niech pan opuści mój dom -rzekła seniora Torres nie kryjąc swojego gniewu.
-Mama jest zdenerwowana ,proszę poczekać na mnie w ogrodzie -rzekła Elena starając się opanować napiętą sytuacje.
-Oczywiście -odparł kapitan ,składając uprzejmy ukłon.
-Mamo nie powinnyśmy drażnić kapitana ,jeśli chcemy uratować życie ojca -rzekła Elena zwracając się do matki. Nasza jedyna szansa ,to zyskać jego przyjaźń.
-Twój ojciec nie wymagał by takiego poświecenia -odparła seniora Torres.
-To nie jest dla mnie proste -rzekła dziewczyna ze smutkiem. Myślę cały czas o Benito ,ale ojca kocham jeszcze bardziej.
-Ja też mam pewne obowiązki jako matka ,będę się modlić za nas wszystkich -odparła seniora Torres.
Elena weszła do ogrodu ,a kapitan zerwał się z krzesła na jej widok.
Nigdy nie wydawała mu się tak piękną jak tego właśnie dnia.
Chciałaby je postawić pomnik i napisać na nim wiosna ,wiosna młoda młodością maju ,jasnozielona jak oliwki,a pachnąca jak fiołki.
-Rozmawiałam z mamą -rzekła Elena ,dużo zrozumiała ,że nie jest pan naszym wrogiem.
-Cieszy mnie to -odparł Monastario z uśmiechem. Umiem być wspaniałomyślny. Bo ja też mam serce.
-Do tej pory skutecznie je pan ukrywał -zauważyła młoda kobieta.
-Dla pani ,dla ciebie ,umiałabym bym być dobry -rzekł kapitan ,patrząc prosto w oczy Eleny.
Elena spojrzała na niego ,zastanawiając się czy ten przystojny mężczyzna o oczach błękitnych jak chmurka jest rzeczywistości tak zły jak myślała do tej pory.
Bo kapitan Monastario starszy i bardziej atletyczny ,piękniejszy był nawet od Diego. Tylko ,że do niedawna młoda seniora widziała w nim tylko czarny charakter jak z taniego melodramatu ,nie posiadający żadnej uczciwej ,szlachetnej myśli w sobie.
Monastario zbliżał się do Eleny. Budziła jego zmysły i pragnął jej ,a z drugiej strony czuł ,że gdyby dała mu szansę uwielbiałaby ją jak bóstwo i pozwolił się traktować jak lichy niewolnik.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 15:09, 05 Lis 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:35, 05 Lis 2018    Temat postu:

Cytat:
-Garcia -rzekł kapitan zwracając się do grubego sierżanta ,idź przeszukaj piwnicy ,czy nie ukrywa się tam senior Torres.
Rysy twarzy grubego sierżanta ,doskonałe odzwierciadlały jego niski potencjał intelektualny.

Potencjał intelektualny niski, ale serce złote

Ciekawe, czy Elenę przekona uroda kapitana Monasterio? Zdaje się, że ona mu się bardzo podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 05 Lis 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

-Sierancie -spytał Diego ,jest pan tak dzielnym żołnierzem ,dlaczego dotychczas pan nie awansował?
-Też się nad tym zastanawiałem -przyznał Garcia z typową dla siebie skromnością. Ale nauczyłem się cierpliwie czekać ,podobnie jak nasz kapitan.
-Nasz kapitan jest bardzo mądry -zauważył Don Diego.
-Tak -zgodził się Garcia. Zawsze dostaje to czego chce. Teraz chce przejąć to ranczo i ożenić się z piękną Eleną.
Zaraz co tam się poruszyło ? Torres musi tu być.
-Sierżancie to pewnie mysz -rzekł Diego.
-Taka duża mysz ,że aż beczki się poruszyły.
-Może wzniesiemy toast za gubernatora -zaproponował Don Diego ,chcąc odwrócić uwagę sierżanta.
-Za gubernatora -zgodził się pocieszny grubasek o szczerozłotym serduszku.
-I za króla -dodał Diego.
-Za króla -zgodził się Garcia.
-Za królową.
-To my mamy królową -zdziwił się sierżant.
-Moja pomyłka -przyznał Diego ze śmiechem. Myślałem o Anglii.
-W sumie za królową też możemy się napić -odparł Garcia. Pomyśleć ile bym stracił ,gdyby kapitan wysłał mnie na górę.

Monastario pochylił się by pocałować Elenę ,gdy nagle do ogrodu wszedł Diego z gitarą i zaczął śpiewać.
-Śpiewam o pięknej Elenie dziewczynie tysiąca cnót ,śpiewam o pięknej Elenie ,marzenia je śle do jej stóp.
Elena słuchała nieco zawstydzona ,bojąc się podnieść głowę. Ale zawstydzenie to łączyło się z zachwytem nad pięknem pieśni i radością ,że Diego wybawił ją z kłopotliwej sytuacji.
-Diego to było cudowne-rzekła gdy skończył śpiewać.
-Tak ,ma się ten głos -odparł mężczyzna i popatrzył na wściekłego kapitana ,który wyglądał tak jakby chciał go udusić. Panu też się pewnie podobało komendancie ?
Kapitan nie musiał odpowiadać ,gdy ujrzał sierżant Garcię.
-Torresa nie ma teraz w piwnicy -wyznał.
Komendant podszedł do sierżanta i wyczuł woń alkoholu.
-Cuchniesz jak gorzelnia -rzekł Monastario zwracając się do sierżanta tonem pełnym złości. Pewnie wypiłeś wszystko co było w piwnicy.
-Zostało jeszcze bardzo dużo -odparł biedny sierżant. Miałem mały wypadek ,beczka się wylała.
-Z kim ja muszę pracować -warknął Monastario. Za co los mnie tak pokarał ,że muszę się męczyć z takim kretynem jak ty. Jakim cudem w ogóle zostałeś sierżantem?
-Och to nie było takie proste -rzekł Garcia z rozrzewnieniem. Bardzo długo byłem zwykłym szeregowcem ,aż któregoś dnia ,zobaczyłem jak komendant całuję żonę sędziego.
-Jesteś idiotą Garcia -stwierdził kapitan.
-Tak jest panie komendancie -zgodził się uprzejmie sierżant.
-Torres tu jest ,widziałem przed hacjendą świeżo osiodłanego konia -rzekł Monastario. Idziemy przeszukać pokoje na górze.
-Kapitanie chętnie panu pomogę -rzekł Don Diego. Mimo ,że jesteśmy rywalami w miłości ,to możemy być przyjaciółmi w walce.
-Najlepiej będzie De la Vega ,jak mi zejdziesz z drogi -warknął Monastario przez zaciśnięte zęby.
-A niech pan spojrzy tam -rzekł Diego.
-Czy zobaczył pan Torresa -zaciekawił się komendant.
-Niech pan spojrzy jaki piękny zachód słońca -odparł De la Vega ,wpatrując się z zachwytem nad złotą łunę nad horyzontem.
-Nie jestem tu po to by podziwiać zachody słońca -rzekł poirytowany Monastario.
Diego dał znak Bernardo i chwile później na głowę kapitana spadła duża doniczka i padł jak nieżywy na ziemię.
-Brawo Bernardo -rzekł Diego ,a służący uśmiechnął się dumny jak paw.
W tym czasie Elena rozmawiała o zaistniałej sytuacji z matką.
-Nie drażnijmy kapitana ,jeśli mamy uratować życie ojca -rzekła zwracając się do matki.
Elena i seniora Torres usłyszały ,że Diego je woła i zdziwione zobaczyły ,że kapitan leży nieprzytomny.
-Co się stało temu biedakowi -spytała seniora Torres.
-Wydawało mu się ,że widzi senior Torresa ,wychylił się ,zakręciło mu się w głowie i spadł z balkonu -skłamał Diego.
Ależ głupia myśl ,przecież sam kazał ,żołnierzom otoczyć ranczo ,strzelali by do każdego z wyjątkiem komendanta i to tylko wtedy ,gdyby był w mundurze.
Przepraszam ,muszę wyjść na świeże powietrze ,zrobiło mi się niedobrze.
-Szkoda ,że Diego nie jest tak odważny jak Zorro ,mógłby nam pomóc -rzekła Elena z nutką pewnego żalu w głosie.
-Już nam pomógł -rzekł senior Torres ,który pojawił się obok żony i córki.
Podsunął mi pewien pomysł jak się stąd wydostać.
Przebiorę się za kapitana ,a ty pojedziesz ze mną. Kapitan może przecież wywieść z hacjendy ,kogo chce.
-Diego ,chciałam się z tobą pożegnać -rzekła Elena. Wychodzę za kapitana Monastario i jedziemy do pueblo ,by padre Felipe udzielił nam ślubu.
-Życzę ci dużo szczęścia -odparł młody arystokrata , biorąc dłoń dziewczyny w swoją i składając tam pełen uszanowania pocałunek.
Pod wąsem Diego uśmiechnął się leciutko ,że Torres usłyszał słowa i chciał zrealizować podsunięty mu plan.
-Gdzie kapitan -spytał sierżant Garcia. Nie wiem co dalej z pułapką na Torresa.
-Kapitan już wpadł w zasadzkę ,drogi sierżancie w pułapkę miłości -odparł Diego uśmiechając się swym czarującym uśmiechem. Nie godzi się aresztować ,jego przyszłego teścia.
-Co racja ,to racja -zgodził się żołnierz.
Kilka godzin później Garcia znalazł związanego Monastario ,lezącego w łóżku Torresa.
Rozwiązał kapitana.
-Gdzie byłeś gamoniu -spytał komendant.
-Myślałem ,że Torres to pan i zawiozłem go do miasta -wyznał Garcia. Co prawda mundur wydawał mi się od początku za duży ,a gdy się zorientowałem ,że on to nie pan ,pojawił się Zorro ,odebrał mi konia i dał go Torresowi by ten mógł pojechać do gubernatora.
-A gdzie jest Diego de la Vega -spytał kapitan.
-Nie mam pojęcia -przyznał sierżant.
-Diego maczał palce w tym spisku przeciwko koronie -rzekł Monastario.
Musimy go znaleźć i aresztować.
W tym momencie usłyszeli jęki dochodzące z piwnicy.
Kapitan poszedł tam i zobaczył ,zawiązanego Diego i Bernardo.
Szybko ich rozwiązał.
-Chciałem pana bronić -wyznał Diego ,a zostałem napadnięty przez bandytów.
Monastario roześmiał się ,a szlachcic spojrzał na niego z pewnym zdziwieniem.
-Przepraszam -rzekł kapitan ,przez chwilę myślałem ,że pan również jest zamieszany w ten spisek przeciwko mnie.
-Że niby ja miałabym bym być Zorro ? Przecież to absurdalne -rzekł Don Diego z uśmiechem.
-Tak ,taka oferma jak pan ,nawet nie umiałaby spiskować -odparł Monastario dawnym ,lekceważącym tonem. Niech już pan wraca do swych książek.

-Mieliśmy taki spokojny dzień -rzekł Diego uśmiechając się w stronę Bernardo.
Co będziemy robić ciekawego w nocy ?



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 22:24, 05 Lis 2018, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:24, 07 Lis 2018    Temat postu:

Kapitan jest bardzo podstępnym człowiekiem. Wydaje mu się, że kocha Elenę, ale pewnie więcej myśli o jej posagu. Sierżant Garcia szuka Torresa, ale wydaje mi się, że wcale nie pragnie go schwytać. Diego z łatwością odwraca uwagę sierżanta od podejrzanych hałasów w piwnicy.
Diego pięknie śpiewa, ale wątpię, czy kapitan Monasterio docenia jego sztukę.
Diego również jest niezłym intrygantem, choć robi to w dobrej intencji. Pomaga panu Torresowi uciec. Robi to tak sprytnie, że i on i Bernardo znaleźli się poza wszelkimi podejrzeniami. Monasterio ma niezły problem do rozwiązania Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:12, 10 Lis 2018    Temat postu: Znak Zorro -narodziny legendy

Następnego dnia rano nim kur zapiał ,oddział żołnierzy pojawił się pod hacjendą Torresa.
Szeregowy Ortega zaczął walić głośno w drzwi.
-O co chodzi -spytała seniora Torres.
Matka Eleny miała w sobie taki majestat ,że żołnierze mimowolnie spuścili przed nią głowę.
-Proszę panie o wybaczenie -rzekł zakłopotany żołnierz ,ale jesteście aresztowane.
-Z czyjego rozkazu -spytała kobieta ,chłodnym surowym tonem.
-Z rozkazu samego kapitana Monastario -odparł żołnierz. Proszę mnie zrozumieć ,ja tylko wykonuję służbowe polecenia.
Kilka godzin później wzburzony Alejandro wszedł do biblioteki ,gdzie siedział Diego pochłonięty lekturą nowej książki.
Alejandro de la Vega był mężczyzną o siwych krzaczastych brwiach i włosach i głowie przypominającej nieco głowę orła.
-Diego odłóż książkę ,chce z tobą porozmawiać o czymś ważnym -rzekł zdenerwowany szlachcic.
-O co chodzi ojcze -spytał Diego ,posłusznie odkładając książkę na półkę.
-Dlaczego dopiero teraz się dowiaduję ,że seniora Torres i Elena zostały aresztowane ? Podobno zanim trafiły do wiezienia były wleczone przez całe miasto w klatce dla świń. Nasze sąsiadki i przyjaciółki ,prawdziwe damy.
-Sam się o tym dowiedziałem przed chwilą -rzekł Don Diego.
-Trzeba je odbić z wiezienia -odparł Alejandro.
-Ojcze spokojnie. Rozlew krwi to ostateczność. Pojadę porozmawiać z komendantem ,może wysłucha rozsądnych argumentów.
-Oby udało ci się go przekonać -rzekł Don Alejandro.
-Poznałem już tego dżentelmena ,kapitana -odparł Diego ,uśmiechając się łagodnie.
-Dżentelmena -prychnął Alejandro de la Vega. To jest łotr o kamiennym sercu ,niegodny tej nazwy.

Diego przyjechał do miasta i zobaczył siedzącego w powozie księdza Felipe.
Ksiądz Felipe ,był to niski staruszek z głową pobieloną szronem.
Była to chodząca dobroć ,delikatność i autoironia. Uśmiechał się ciepło ,ze zrozumieniem dla mniejszych lub większych ludzkich słabości ,zdając sobie sprawę ,że człowiek w gruncie swej natury ,jest istotą niedoskonałą.
-Czy padre wybiera się do Eleny i jej matki -spytał Diego. Też się tam wybieram ,pójdę z księdzem.
-Będzie mi bardzo miło -odparł padre Felipe.
Felipe wysiadł z powozu i poszedł razem z Diego i obaj zobaczyli puszystego sierżanta Garcię.
-Chcielibyśmy porozmawiać z seniorką Torres i Eleną -rzekł młody mężczyzna zwracając się do żołnierza.
-Chyba kapitan nie był by z tego zadowolony -rzekł niepewnie sierżant Garcia.
-Czy kapitan zabronił im z nami rozmawiać -spytał Diego.
-Nie -przyznał sierżant ,ale.
-Sierżancie ,nasz kapitan to człowiek przenikliwy ,skoro nie wydał takiego rozkazu ,to znaczy ,że chciał by z nami porozmawiały -rzekł młody arystokrata.
-No nie wiem -rzekł pocieszny grubasek.
-Czy kwestionuję pan rozkazy dowódcy -spytał Don Diego ,przybierając groźny ton.
-Ależ skąd -odparł Garcia.
Sierżant w swojej prostolinijności ,nie zdawał sobie sprawy z tego ,że Diego sprytnie nim manipuluję ,stosując wyrafinowane ,psychologiczne gierki.
-Może pójdzie pan do tawerny ,zamówiłem tam dla pana wino ,na mój rachunek -rzekł arystokrata.
Oczy sierżanta zaświeciły się gdy usłyszał o winie i zapomniał o całym bożym świecie.
-Nie powinieneś namawiać sierżanta do picia -ksiądz Felipe spojrzał surowo na prześlicznego Diego. Powinien bardziej walczyć ze swoimi skłonnościami.
-Ja bardzo lubię sierżanta -odparł młodzieniec obronnym tonem. Ma dobre i czułe serce.
-Tak -padre Felipe westchnął ze smutkiem. Gdyby myślał o zbawieniu tak często jak myśli o winie ,to już dawno zostałaby świętym.
Na widok znajomych twarzy ,księdza, a przede wszystkim Diego ,Elena poczuła w sercu wielką radość i słodycz ,zapominając na chwilę o udręce i cierpieniu.
-Diego jak się cieszę ,że jesteś -rzekła Elena zwracając się do niego. Modliłam się o to byś przyszedł. Uratujesz nas stąd?
-Oczywiście -odparł Diego ,patrząc z zachwytem i pewną czułością na różaną ,przeuroczą twarz dziewczyny. Idziemy właśnie z księdzem porozmawiać w waszej sprawie z kapitanem. Może przemówimy mu do rozumu. Czy dostaliście coś do jedzenia ?
-Nic -odparła matka Eleny. Zabroniono nam podać nawet szklankę wody ,dopóki kapitan z nami nie porozmawia.
On zaś do tej pory nie chce z nami rozmawiać ,choć prosiliśmy o spotkanie z nim.
-Cóż za brak konsekwencji -zauważył ksiądz Felipe.

Kapitan Monastario tymczasem siedział przy suto zastawionym stole i zajadał się kurczakiem.
-Witam księdza -rzekł widząc duchownego. Proszę usiąść. O i jest De la Vega. Niech pan też spocznie.
-Przybyliśmy porozmawiać -rzekł ksiądz Felipe siadając na podsuniętym krześle. Dlaczego więzi pan te biedne kobiety ?
-Kościół nie powinien się mieszać w politykę -odparł Monastario złośliwie mrużąc oczy. Jak potwierdzą publicznie ,że Torres spiskował przeciwko mnie, to je puszcze.
-A co ja powiem moim wiernym na taką niesprawiedliwość -spytał ksiądz Felipe.
-Może ksiądz opowiadając o życiu Zbawiciela ,podać kapitana jako przykład tyrańskich rządów cezara-rzekł Diego ,z trudem panując nad sobą.
-Dela Vega -odparł rozdrażniony kapitan ,uważaj ,bo powoli tracę do ciebie cierpliwość.

Indianka Drżąca Stopa od wielu lat była służącą w domu Dela Vegów ,a Benito był jej jedynym synem.
-Mamo ja nie wytrzymam tego dłużej -rzekł Benito. Kocham pannę Elenę.
-Mierzysz za wysoko -odparła Drżąca Stopa.
-Nic mnie to nie obchodzi -odparł Benito. Kocham ją i wiem ,że nie jestem jej obojętny. Uwolnię ją z wiezienia ,nie boję się kapitana.
-Benito ,proszę ,zastanów się jeszcze na co się narażasz -rzekła matka.
-Ona jest tego warta mamo -odparł zakochany parobek.

-Złapałem Zorro -rzekł sierżant Garcia wprowadzając do biura kapitana ,zamaskowanego mężczyznę.
-No to wreszcie ,dowiemy się kim on jest -rzekł Monastario ,zrywając maskę z twarzy tajemniczego gościa.
-Benito -wykrzyknął zdumiony Don Diego. Mówiłem ci byś się w to nie mieszał.
-Niech mi pan wybaczy Diego ,że pierwszy raz w życiu nie wykonałem pańskiego polecenia ,ale nie mogłem inaczej -rzekł służący.
-Jak zwykle idioto złapałeś nie tego co trzeba -rzekł wściekły Monastario zwracając się do Garcii.
-Puści go pan -spytał Diego. Jest mi niezwykle potrzebny na ranczu.
-Niech mu kapitan daruję to przewinienie -dorzucił swoje trzy grosze ksiądz Felipe. Benito
jest młody ,impulsywny i zakochany.
-Nie ma mowy -odparł Monastario. Zostanie skazany na śmierć ,dla samego przykładu.
-Mógłbym go wyspowiadać -spytał padre Felipe.
-Później ksiądz to zrobi -rzekł komendant.

-Benito zrobiłeś to wszystko dla mnie -spytała Elena.
-Tak i nie żałuję -odparł mężczyzna patrząc z miłością na młodą damę. Bo wole umrzeć jutro niż miałabym przeżyć ,nawet tysiąc lat, nie znając ciebie.

-Mamo nie możemy dopuścić by skazali go na śmierć -rzekła młoda kobieta.
Złożymy zeznania.
-I oskarżysz publicznie własnego ojca o zdradę, tylko dlatego by ratować tego pastucha -spytała z niedowierzaniem seniora Torres.
-Mamo zniosłabym dla ojca wszystko ,głód i poniewierkę -odparła Elena z niezmąconą pewnością w głosie. Ale nie mogę dopuścić by Benito umarł przeze mnie ,kocham go.
Elena zawołała strażnika i powiedziała by sprowadził kapitana Monastario ,bo chce złożyć zeznania.
Kapitan przybył ,wielcy uradowany tą wiadomością.
-Czy jeśli złożę te zeznania ,uwolni pan Benito -spytała Elena ,wpatrując się z pewną nadzieją w kapitana.
-Wtedy panie będą wolne ,nie on -rzekł surowo kapitan.
Nadzieja Eleny zgasła niczym płomyk świecy.
-Masz jakieś ostatnie życzenie -spytał kapitan zwracając się do więźnia.
-Chce umrzeć bez łańcuchów -odparł Benito.
-Żołnierze rozwiążcie go -rzekł kapitan. A ksiądz niech się pośpieszy z tą ostatnią posługą.
Tajemniczy zakonnik zdjął kaptur ,zasłaniający mu twarz.
-Zorro -wykrzyknął zdumiony kapitan. Łapcie go.
-Nie odmówię wam przyjemności ,sprawdzenia waszych ostrzy -odparł Zorro z uśmiechem.



Kilka dni później Diego przyjechał w odwiedziny do księdza Felipe.
-Przyjechałeś pewnie ograć mnie w szachy -spytał dobrotliwy ksiądz z uśmiechem.
-Nie tym razem -odparł Don Diego.
-Słyszałeś o tym ,że Zorro się pojawił i uwolnił Benito ? Znasz tego Zorro ?
-Nigdy nas sobie nie przedstawiono -rzekł Diego dyplomatycznie.
-Napijesz się wina ?
-Chętnie.
Ksiądz Felipe znalazł najlepsze ,wino i nalał z butelki do srebrnych kieliszków.
-Czemu więc właściwie przyjechałeś Diego ?
-Chodzi o moją matkę -rzekł młody mężczyzna tonem jakiego ksiądz nigdy wcześniej u niego nie słyszał. Chce znać prawdę. Czy ksiądz wie kto ją zabił ?
-Diego ,kiedyś powiedziałem twojemu ojcu ,że nie warto się mścić i rozgrzebywać przeszłości -odparł ksiądz po chwili milczenia.
-Kto ją zabił i dlaczego ?
-Ten człowiek wyjechał stąd dwadzieścia lat temu i nie sądzę by wracał -rzekł padre Felipe. Miał jakiś wpływowych krewnych w Barcelonie ,którzy zadbali o to by nie stanął przed sądem. Pamiętam tylko tyle ,że zrobił to z nienawiści do Indian ,polował na wszystkich ,bo Indianie nadpali na jego hacjendę oskalpowali ojca i brata.

-Czuję ,że ksiądz Felipe nie powiedział mi całej prawdy -rzekł Diego po powrocie do domu.
Był w swoim pokoju z Bernardo.
Bernardo nie mówił ,ale był świetnym słuchaczem.
Diego usłyszał ,że ojciec go woła i zszedł na dół.
Zobaczył obok ojca kilku innych właścicieli ziemskich ,którzy trzymali szpady w swoich dłoniach.
-Jedziemy uwolnić Elenę i jej matkę -zakomunikował Alejandro. Noce są zimne ,a one nie dostały nawet koca.
Nie możemy patrzeć na to bezczynnie ,są traktowane gorzej niż psy.

-Panowie spokojnie -odparł Diego. Jeśli pojedziecie teraz i wzniesiecie bunt przeciwko komendantowi ,gubernator będzie musiał uznać was za awanturników i dać kapitanowi więcej żołnierzy.
Nie macie szans w walce z garnizonem wojska. To pewna śmierć.
-Lepiej zginąć jak mężczyzna niż być całe życie tchórzem -rzekł Alejandro patrząc z pogardą na syna. Wysłałem cię do szkoły wojskowej z nadzieją ,że przyjedzie żołnierz ,a wrócił poeta. Jesteś egoistą,zajętym tylko swoimi przyjemnościami.
-Jestem sobą -odparł Diego. Przykro mi,że Elena i jej matka są w takim położeniu ,ale trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem a nie uczuciami. Panowie idziecie jak owce na rzeż.
-Jedziesz z nami czy zostajesz w domu ?
Na twarzy Don Diego pojawiło się wahanie ,które jednak po chwili ustąpiło.
Ojciec spojrzał na niego ze smutną rezygnacją i odjechał.
Diego stał przed lustrem i była to z jedna nielicznych chwil ,gdy z jego twarzy spadła maska wesołego ,uprzejmego dandysa i bawidamka.
Widać było autentyczny ból i wściekłość.
Odwrócił się i zobaczył Hortensję ,wierną służącą ,która była jego piastunką w dzieciństwie.
-Ojciec uważa mnie za nic nie wartego tchórza -rzekł Diego z goryczą.
-Mój mały Daguś- odparła Hortensja czułym głosem ,przytulając go mocno. Ojciec bardzo cię kocha ,nawet jeśli czasem się różnicie.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 14:08, 12 Lis 2018, w całości zmieniany 16 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:09, 12 Lis 2018    Temat postu:

To Benito kocha się w Elenie ... kapitan bardzo podle postępuje z kobietami. Mam nadzieję, że zostanie za to przykładnie ukarany. Może przez Zorro? Ciekawe, co się stało z matką Diega? Kto ją zabił?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 12:40, 13 Lis 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:51, 24 Lis 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

-Co pana do mnie sprowadza sierżancie -spytał Don Diego uprzejmym tonem.
Diego i Garcia od dawna byli dobrymi kolegami ,choć trudno było by znaleźć dwie tak różne od siebie osoby ,zarówno jeśli chodzi o pochodzenie ,charakter czy styl życia.
Większość ludzi uważała Diego za lubiącego żarty i wygłupy ,Adonisa.
Garcia zaś mawiał ,że młody Dela Vega z jego piękną twarzą ,rzymskim profilem i cienkim pięknym nosem powinien ,zostać kardynałem.
Młody arystokrata miał wszystko czego sierżantowi brakowało ,posiadał urodę , wdzięk ,dobre nazwisko i wielką fortunę.
Dy-mitro Lopez Garcia miał policzki przypominające ,duże ,soczyste rumiane jabłuszko. Mimo młodego wieku jego twarz była nabrzmiała i zalana tłuszczem. Ten człowiek nie mógł być niczyim kochankiem.
W jego operetkowej figurze ,było coś śmiesznego i groteskowego zarazem.
Pod sangwinicznymi pozoracjami wyjątkowej indolencji ,kryło się szczerozłote ,ofiarne serce. Sierżant nie mógł znieść widoku miauczącego kotka lub płaczącego dziecka. Każdy kto go poznawał już po pięciu minutach odkrywał jego dobroć i życzliwość.
-Szukamy twojego ojca Diego -wyznał sierżant ze smutkiem w głosie. W nocy przeprowadził atak na garnizon. Kapitan go zranił ,ale pojawił się Zorro i pomógł mu w ucieczce.
-Mój biedny ojciec -westchnął Diego z ubolewaniem. Zawsze się wplączę w jakoś awanturę. Niech mi pan wybaczy ,że sercem jestem po jego stronie.
-Mógłbym usiąść Diego -spytał sierżant. Jestem bardzo zmęczony ,ścigałem Zorro przez całą noc.
-A może niech się pan położy w moim łóżku -zaproponował Diego.
-Jesteś moim prawdziwym przyjacielem -odparł wzruszony tą propozycją sierżant Garcia. Oferujesz mi własne łózko. Chyba dlatego tak bardzo cię lubię.
Sierżant położył się i niemal natychmiast zapadł w sen.
Diego chciał się wymknąć,ale w tym momencie do pokoju wszedł Monastario z gromadą żołnierzy.
-Co się stało temu bęcwałowi -spytał Monastario tonem pełnym pogardy.
-Zasnął ,bo był zmęczony -odparł Don Diego.
Monastario wziął szpadę i ukłuł sierżanta w gruby tyłek.
Sierżant zawył z bólu.
-Za spanie na służbie grozi śmierć -rzekł Monastario. Zapomniałeś o swoich obowiązkach.
-Ależ skąd -odparł sierżant.
-Powinien cie rozstrzelać albo powiesić -Monastario nie krył swojej wściekłości.
-Panie kapitanie kochany -odparł biedny sierżant,a nie mógłby mnie pan za karę wysłać do siedziby gubernatora w Montery.
-Mają tam jeszcze lepsze wino niż tutaj -odgadł kapitan.
-Proszę się nie złościć na sierżanta -rzekł nagle Diego. To moja wina. Przez pomyłkę poddałem mu wino ,ze środkiem nasennym ,które przygotowałem dla siebie. Dlatego zasnął.
-A po co panu środki nasenne -spytał podejrzliwie kapitan.
-Cierpię na bezsenność -wyznał Diego z uroczym ,bezradnym uśmiechem.
-Cierpi pan na zbyt wiele dolegliwości -orzekł Monastario. Dosyć już tego De la Vega ,tych twoich kłamstw i gierek. Już dawno cię przejrzałem ,że knujesz przeciwko mnie.
-Nie wiem co pan ma myśli -rzekł zaniepokojony szlachcic.
-Wszyscy bogacze są tacy sami -odparł kapitan. Tylko udajesz uprzejmego.
Ale nie obawiam się takiego fircyka ,boję się za to twojego ojca. Jest dumny ,uparty i silny. Sierancie od tej pory Dela Vega jest w areszcie domowym.
Jeśli spróbuję uciec ,osobiście za to odpowiesz. Nie wolno mu z nikim rozmawiać.
Kapitan wziął swoich najlepszych żołnierzy by szukać dalej Alejandro,a sierżant i szeregowy Ortega mieli pilnować Don Diego.
-Monastario skazuję mnie na śmierć pięć razy dziennie -wyznał sierżant. Ale chyba mnie lubi ,pozwolił mi wybrać rodzaj śmierci.
Do pokoju wszedł Bernardo ,a szeregowy zaczął go przeszukiwać.
-Dajcie mu spokój -rzekł zdenerwowany Diego. To mój służący ,jest głuchoniemy od urodzenia.
-Kapitan nie pozwolił się panu z nikim kontaktować -przypomniał sierżant.
-Według rozkazu kapitana -odparł Don Diego ,nie wolno mi z nikim rozmawiać ,wiec to nie dotyczy osoby głuchoniemej.
-Pan tak zawsze jasno rozumuję -odparł sierżant z uznaniem w głosie.
Wściekły Diego chodził przez chwile po pokoju ,aż nagle pewna myśl przyszła mu do głowy.
-A może zejdziemy na dół i zjedzą panowie tę pyszną zupę ,która Hortensja ugotowała. Potem możecie panowie dolać sobie wina.
-W sumie kapitan nie mówił ,że mamy siedzieć cały czas tutaj na górze -rzekł sierżant.
-Racja -zgodził się szeregowiec.
Mężczyźni zeszli na dół.
-To ściganie Zorro panu nie służy -rzekła Hortensja patrząc z ironią na sierżanta. Niedługo będzie sama skóra i kości.
-Marzę o tym ,żeby przestać pić -wyznał Garcia.
-To czemu pan nie przestanie -spytała Hortensja.
-Czym było by życie bez marzeń -odparł żołnierz. Marzenia to piękna rzecz ,nie wolno się ich pozbawiać.
-Hortensjo nalej panom zupy -rozkazał Don Diego. I później przynieś pięć butelek wina.
-Oczywiście -zgodziła się Hortensja.
Żołnierze zajęli się jedzeniem ,piciem i opowiadaniem koszarowych żarcików.
Diego w tym czasie niepostrzeżenie ,wymknął się do swej tajemnej kryjówki.
Zobaczył ,że ranny Alejandro go nie posłuchał,nie został w kryjówce i poszedł sobie.
-Kogo my tu widzimy -rzekł Monastario. Wiecie co zrobię z tym rannym wieprzem ,który podburza ludzi przeciwko mnie .
-Aresztuje go pan ?
-Żeby go wypuścił jakiś sędzia o miękkim sercu ? Przecież to jedna wielka sitwa ,nadzwyczajna kasta. Dajcie mi dzidę ,zabawie się z nim.
-A może zabawi się pan ze mną -spytał Zorro.
-Z przyjemnością -odparł Monastario.
Po chwili upokorzony kapitan leżał na ziemi ,a towarzyszący mu wojacy ,nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
Zorro wziął Alejandro na swojego konia i odjechał szybciej niż wicher.
-Dziwne -rzekł Alejandro ,ale mam wrażenie ,że się znamy. Myślę , gdybym zerwał ci maskę ,zobaczył by twarz mojego syna.
Marzyłem ,że po powrocie ze szkoły będzie taki jak ty ,odważny i sprytny.
Jestem starym głupcem ze swoimi marzeniami.
-Marzenia nigdy nie są głupie -odparł Zorro dziwnie ściśniętym głosem.
Zorro zobaczył ,że z powozu macha do niego senior Torres.
-To sierżant Spinoza -przedstawił towarzyszącego mu żołnierza. Ochrania mnie z rozkazu gubernatora.
-Pan jest ten bandyta Zorro -spytał Spinoza.
-To mój przyjaciel , uratował mnie przed Monastario -rzekł Torres. Proszę dać mu spokój.
-Może pan przewieść Alejandro -spytał Zorro. Jest ranny.
-Oczywiście -zgodził się Torres.
-Gratuluję sierżancie -rzekł Monastario. Ja przejmę więźniów od pana.
-Ochraniam Torresa na polecenie gubernatora i jeśli chce przewieść tego dżentelmena uczynię to z przyjemnością -odparł żołnierz.
-Odmawia pan wykonania rozkazu przełożonego -spytał zły kapitan.
-Moim przełożonym jest gubernator ,a nie pan -rzekł Spinoza z godnością.
-Jak to dobrze ,że w Kalifornii są jeszcze porządni ludzie -stwierdził Zorro.
-Tego bandytę też pan ochrania ?
-Z tego co się orientuje -rzekł żołnierz ,Zorro nie potrzebuję niczyjej ochrony.
To pana zadanie uganiać się za bandytami.

Monastario wrócił do hacjendy De la Vegów.

-Życie było by całkiem niezłe ,gdyby nie Monastario -rzekł Garcia zwracając się do Hortensji. Jest głupi jak wół ,a nie umie złapać lisa.
Sierżant odwrócił się i zobaczył kapitana.
-A więc to tak -rzekł wściekły Monastario. Obgadujesz swojego szefa.
-Nie mówiłem wcale o panu ,tylko o innym kapitanie ,którego poznałem kiedyś w Hiszpanii -odparł sierżant.
-Gdzie jest Don Diego ?
-Nie wiem -przyznał sierżant ,jeszcze przed chwilą tu był.
-Garcia ,przecież cię ostrzegałem ,że nie możesz pozwolić mu uciec -rzekł kapitan.
-Mnie pan szuka ?
-Gdzie byłeś Don Diego ?
-Poszedłem się wykąpać ,a tu takie zamieszanie -rzekł Diego. Podziwiam pana kapitanie ,te godziny w siodle,w upału i kurzu ,ja nie wytrzymał bym bez mojej wody różanej. Ale ja jestem taki delikatny. Czy schwytał pan mojego ojca ,czy ten łotrzyk Zorro znowu pana przechytrzył ?
Zły Monastario bez słowa opuścił hacjendę.







Kilka dni później zdenerwowany żołnierz zapukał do drzwi biura Monastario.
-Wejść -rzekł kapitan.
-Przyjechał minister i chce się z panem spotkać -rzekł szeregowy.
-Przyjechał tak nagle -spytał zdumiony kapitan. Proszę go wprowadzić.
-To kapitan ,a to minister Fernando Sanchez Costa -przedstawił żołnierz.
Fernando Sanchez był mężczyzną postawnym w średnim wieku ,o ciemnej brodzie ,który nosił charakterystyczną czarną opaskę na prawym oku.
-Witam ekscelencjo-rzekł Monastario przymilnym tonem. Niech pan spocznie.
-Co tu się wyprawia -spytał surowo namiestnik. W Montery mówią o Zorro ,który terroryzuję całą okolicę. Dlaczego jeden człowiek wodzi za nos cały garnizon ?
-Bo to nie jest zwykły człowiek -odparł kapitan ,to Zorro. A poza tym mój garnizon to najgorsza zbieranina oferm i wymoczków.
-Skoro nie umie pan wprowadzić wśród nich ,dyscypliny to ja się tym zajmę -odparł zimno Fernando. Ma pan wypuścić te kobiety ,żonę i córkę Torresa i zagwarantować Dela Vedze i Torresowi uczciwy proces.
-Uczciwy proces -rzekł niepewnie Monastario.
-Gubernator to stary cnotliwy dureń -rzekł Fernando. Łatwo znajdziemy odpowiedniego sędziego ,który wyda stosowny wyrok na nich ,wyrok śmierci ,a gubernatora przekonam ,że nie można było inaczej.
-Ma się rozumieć -odparł Monastario z uśmiechem. Kiedy powieszą Torresa zajmę ich ranczo i Elena nie będzie miała wyjścia i musiała wyjść za mnie.
-Jest pan cholernie pewnym siebie ,pozbawionym skrupułów draniem -orzekł minister. Podoba mnie się to ,myślę ,że się dogadamy i dzięki mnie zrobi pan karierę w polityce. A czy u was dalej mieszkają Indianie ?
-Są uczeni w tej szkole katolickiej u padre Felipe -rzekł Monastario. Są łagodni i nieszkodliwi.
-Dobry Indianin to martwy Indianin -rzekł Fernando nie kryjąc nienawiści w głosie. Dotyczy to też Metysów. Odkąd zabito moich rodziców ,poluję na każdą czerwoną gębę i mieszańca .
W tej samej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich młody Diego Vega.
-Przepraszam ,chciałem porozmawiać z kapitanem -wyznał szlachcic.
-To syn Alejandro de la Vegi ,a to minister rządu króla Hiszpanii pan Sanchez -przedstawił Monastario.
Diego przyjrzał się Fernando i jakieś niejasne wspomnienie go przeszyło.
Tak jakby gdzieś już widział tą twarz ,ale nie umiał sobie przypomnieć ,gdzie to było.
-Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy -spytał Don Diego.
-Mieszkałem tu dwadzieścia lat temu ,ale wtedy był pan dzieckiem -odparł namiestnik uśmiechając się obłudnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Sob 10:38, 08 Gru 2018, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:56, 24 Lis 2018    Temat postu:

Garcia nadal jest dobrodusznym grubasem. Nie da się go nie lubić. Zorro nadal ma dużo roboty. Niestety minister, który ma zaprowadzić porządek, również jest łotrem. To idealny wspólnik kapitana Monastario. Ciekawe, skąd Diego zna ministra Fernando Sanchez'a Costa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:14, 08 Gru 2018    Temat postu: Znak Zorro -Narodziny legendy

-Nie wiem czy powinnyśmy sprzeciwiać się woli gubernatora -rzekł niepewnie Pinia. Nie mogę zastąpić sędziego ,przecież nim nie jestem.
-Sierżant Garcia zatrzyma sędziego ,urządzi dla niego przyjęcie ,a ty w tym czasie wydasz wyrok śmierci na Torresa i Alejandro de la Vegę -odparł Monastario.
-A jak sierżant zacznie coś podejrzewać -spytał niepewnie adwokat. Połączy opóźnienie z procesem.
-Garcia nie umie połączyć dwóch kropek chleba w kanapkę -odparł Monastario ,uśmiechając się swym złośliwym uśmieszkiem. Jak zwykle histeryzujesz jak baba i robisz z igły widły. Minister przekona gubernatora ,że nie mogło być inaczej.
-Ja na twoim miejscu nie ufał by tak temu Fernando -rzekł Pina. Jest śliski jak wąż.
-Ja nie ufam nikomu ,nawet tobie -odparł kapitan. W polityce nie liczy się lojalność ,zaufanie czy przyjaźń ,są tylko doraźne i tymczasowe sojusze.
Zrobisz co ci każe.
Diego w tym czasie odwiedził w tym czasie przebywającego w wiezieniu Alejandro i Torresa.
-Dziwi mnie twój dobry humor ojcze -rzekł Diego zwracając się do Alejandro.
-A dlaczego nie -odparł Alejandro wesołym tonem. Rana mi się już prawie zagoiła. Na kolację będzie kogut ,którego sierżant złapał osobiście.
Monastario popadł w niełaskę u gubernatora i jego dni są już policzone.
-Mieliśmy rano miłych gości -dodał Torres. Kapitan wypuścił moją żonę i córkę,trzymał je jako zakładniczki do mojego powrotu.
-Widziałem rano kapitana -odparł Don Diego. Jak na kogoś w niełasce miał zaskakująco dobry humor i tryskał niezmąconą pewnością siebie.
-Jak zwykle niepotrzebnie się wszystkim martwisz -rzekł Alejandro.

Bernardo podbiegł do Diego i na migi mu opowiedział wszystko ,czego zdołał się dowiedzieć.
Diego myślał przez chwile ,po czym do głowy przyszedł mu pewien plan ,a pod czarnym , wąsikiem pojawił się łotrzykowski uśmiech.
Pina szykował się do rozprawy i miał na sobie togę ,gdy zobaczył Zorro w oknie swojego pokoju.
-Dzisiaj ma pan uniewinnić Torresa i Alejandro de la Vegę -rzekł Zorro.
-A jak ich skażę na śmierć ?
-To dwie rzeczy będą cały czas pana prześladować ,jedną z nich jest pańskie sumienie ,drugą będzie mój znak -odparł zamaskowany banita.

-Ogłaszam ,że oskarżeni są niewinni -rzekł Pina ,z trudem rozpoznając własny głos.
-Co takiego -Monastario ,spojrzał na wspólnika z niedowierzaniem.
-Są niewinni -powtórzył Pina.
Wielka radość zapanowała na sali rozpraw.
-Cisza -zarządził Monastario.To jeszcze nie koniec.
-Co tu się dzieje -spytał starszy mężczyzna,w którym Monastario rozpoznał gubernatora.
Gubernator był mężczyzną o siwych krzaczastych brwiach i koziej bródce.
Mimo nadmiernej skłonności do patetycznych przemów ,był porządnym człowiekiem.
-Mieliśmy właśnie rozprawę -rzekł Monastario przymilnym tonem.
-I jaki zapadł wyrok -spytał gubernator.
-Oczywiście uniewinniający - odparł kapitan. Szczycę się tym ,że pod moim dowództwem ,zawsze wygrywa sprawiedliwość.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Sob 10:37, 08 Gru 2018, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:13, 08 Gru 2018    Temat postu:

Przeczytałam dzisiaj, ale skomentuję jutro.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:57, 09 Gru 2018    Temat postu:

Na szczęście Zorro znów znalazł sposób, by przekonać do uniewinniającego wyroku sędziego. Miało być inaczej, ale Zorro/Diego w porę zadziałał i kapitanowi nie pozostało nic innego, jak zrobić dobrą minę do złej gry Very Happy Udał przed gubernatorem, że jest zadowolony z wyroku, ale ... to musiało go zaboleć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Zoriny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin