Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czas Honoru-nasze fanfiction.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:42, 14 Mar 2012    Temat postu: Czas honoru -nasze fanfiction

Tym razem o Wandzie i Bronku.

Bronek śpi. Wanda patrzy na jego twarz. Chciałaby go pocałować ale delikatnie by się nie obudził.
O czym śni jej nadroszy ? Miło było by wiedzieć że o niej.
Jak to cudownie być znowu razem.
Niech tam na świecie toczy się wojna byle by on był przy niej.

-Kwiaty dla ciebie Wandziu.
-Dla mnie ?
-Pewnie masz jakiegoś tajemniczego wielbiciela mama uśmiechnęła się do niej czule. Tylko żeby Karol się o tym nie dowiedział.
Wanda żachnęła się.
Karol i ona byli z dwóch różnych światów. Przystojny ,pewny siebie oficer imponował jej ,wiec szybko zgodziła się na ślub.
Wtedy była bardzo młodziutka i głupia.
Karol był zazdrosny o jej pracę w teatrze ,kolegów ,wielbicieli.
Chciał by siedziała w domu i była żoną przy jego boku -ładną ozdobą którą mógłby się chwalić.
Coraz bardziej dusiła się w tym związku.

Po premierze siedziała w garderobie zalewając się łzami.
Sztuka była okropna ,widziała że widzowie się nudzą ,śmieją się w miejscach gdzie powini płakać.
Dlaczego zgodziła się firmować swoim nazwiskiem taką szmirę ?
Karol oczywiście nie przyszedł bo miał ważniejsze sprawy na głowie.
Ktoś otworzył drzwi i zobaczyła obcego mężczyznę.
-Kto panu pozwolił tu wchodzić ?zerwała się z krzesła i zaczęła krzyczeć.
-Przepraszam ja tylko.
-Jeśli jest pan dziennikarzem to nie udzielam żadnych wywiadów. Zresztą i tak wiem co o mnie napiszą 'tragiczna Ryszkowska w okropnej farsie '.
-Raczej genialna Ryszkowska w tragicznej farsie.
-Ja genialna ?
-Od miesiąca przychodzę na każdy pani spektakl. W każdej roli jest pani fantastyczna ,urocza i zjawiskowo piękna.
-Kim pan właściwie jest ?
-Bronisław Wojciechoyowski.
-Nie jest pan dzienikarzem.
-Nie.
-Miał pan sprory tupet przychodząc tutaj.
-Wiem ale chciałem tylko zobaczyć panią z bliska i wyznać swą miłość.
-To pan przysyłał te wszystkie kwiaty ?
-Ja.
-Niech pan wiecej tego nie robi. Nie przychodzi tutaj nie wysyła kwiatów i nie opowiada bzdetów o miłości. Mój mąż bardzo tego nie lubi.

-Zakochałaś się ?
-Wandziu opamiętaj się .Karol cię kocha ,świata po za tobą nie widzi.
-Mamo ty niec nie rozumiesz. Chce być z Bronkiem.Nawet gdyby okazał się draniem i łobuzem i miałam bym całe życie przez niego przepłakać nigdy nie pokocham innego.
Helena przeraziła się nie na żarty.
Nigdy nie widziała córki tak zdecydowanej i stanowczej.
Czy to moja wina ?zastanawiała się.
Po śmierci męża zostały z Wandą samę.
Robiła wszystko by córka mogła spełniać swoje marzenia -kosztowało to wiele pieniędzy i wysiłku zanim Wandzia została aktorką.
Duma ją rospierała -śliczna ,utalentowana Wanda Hamer podbijała sceny teatralne stolicy.
Po ślubie z Karolem jej kariera zaczęła się rozwijać -dostała nawet rolę w filmie.
Czy to wszystko chciała zniszczyć z powodu zauroczenia jakimś bawidamkiem ,lwem salonowym ?

Wanda widziała wypisane na twarzy matki pretensję.
Oczywiście mama jak zawsze stanie po stronie Karola ,bo bardziej dba o swojego ukochanego zięcia niż o córkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Śro 13:01, 14 Mar 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:28, 15 Mar 2012    Temat postu:

Świetne!
Wanda nie może liczyć na zrozumienie ze strony matki - ta raczej nie jest przychyla jej związkowi z Bronkiem.
Z kolei małżeństwo ich było fikcją - Karol - jak dobrze to ujęłaś- był "mężem" z nazwy,a nie z obowiązków.Wanda wcale go nie interesowała.Bawił się nią.Nie pozwalał jej na wszystko.Ona była pod kloszem.

Bardzo się cieszę,że stworzyłaś coś,co naprawdę jest ciekawe.Podoba mi się i to bardzo!

Pisz,pisz i pisz - wychodzi Ci to bardzo dobrze Very Happy ! (chociaż i tak na 1 miejscu pozostaje Inga z moim ulubionym zdaniem "Berlin stare dekadenckie miasto.. Very Happy !)
Oczywiście nie,że to jest kiepskie,złe - to jest na II miejscu.

Urzekło mnie naprawdę!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamila7997 dnia Czw 21:28, 15 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:57, 16 Mar 2012    Temat postu:

nudziło mi się,dlatego powstało kolejne opowiadanie.
Nostalgicznie.

,,Szaro, czarno mi "


Pani Agnieszce,
Za jej grę aktorską


Ciemne chmury zasłaniają niebo.
Dawno już słońce schowało się, ustępując miejsca czarnym, zlewającym się z ziemią chmurom.
Warszawska ziemia odstrasza. Jest szara, obsypana gruzami i kamieniami, jakoby płakała łzami gęstymi i ogromnymi.
Tą rozpacz rozprasza jedynie wiosna, która budzi się do życia.
Kępki traw i żonkilków wychylają się znad ogromnych kamieni.
Ludzie z twarzami smętnymi i przygnębionymi spacerują . Wśród tych głazów, kamieni, szarości. Tylko oczy dziwnie im się błyszczą , pełne nadziei.

Każdy chce żyć za wszelką cenę.

* * *
Wanda siedzi w pokoju składając rzeczy w idealną kostkę.
Zawsze przykłada się do pracy.
Smutno patrzy na fotografię. Z zdjęcia uśmiecha się do niej młody Bronek Wojciechowski.
Pamięta o mnie ?
Na to pytanie nie znajduje odpowiedzi. Odwraca wzrok i wraca do dalszej segregacji ubrań.
* * *
Karol Ryszkowski bawi się na dobre w Koninie.
Znając go, wybrał to miasto tylko dlatego, że kojarzy mu się z jego pasją – końmi.
Nikt zresztą by się nie zdziwił, gdy by i to okazało się prawdziwe.
Przy jego boku krząta się niska blondyneczka, w spódnicy po kostki. Szczupła, zgrabna i uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Dorotko, podaj mi literatkę !- woła znudzony Karol, rozciągając się na ławce.
Żona w podskokach biegnie do kuchni, wesoła jak zawsze i pogodna.
Stawia przed mężem kieliszek i leje do niego likier.
Karol jednym haustem wypija alkohol.
- Dobra z ciebie żona, Dorotko, oj dobra.
Dorotka uśmiecha się szeroko i przytula do Karola.

Trafiło się ślepej kurze ziarno.

* * *
Wanda umiera z tęsknoty.
Nie potrafi myśleć o czym innym, niż Bronek.
Kocha go pomimo wszystko, że znikł, że go nie ma i nie ma odwagi jej odwiedzić. A przecież zna jej adres. Matka kiedyś natknęła się na niego na ulicy.
Wanda nie może zrozumieć, dlaczego on jej to robi.
Przecież byli sobie pisani – on pojawił się dokładnie wtedy, kiedy Wanda zrozumiała, że Karol to czarodziej. Że ich małżeństwo to czysta fikcja, nie opierająca się na niczym.
Rozkochał ją w sobie. Do tego stopnia, że uzależniła się od jego osoby.
A teraz ją zostawił i czuje, że umiera.
Bo czuje głód serca, które potrafi uspokoić się tylko wtedy, kiedy on się pojawi.
Wanda skrywa twarz w dłoniach i cicho łka.
Zawsze tak kończą się dni, spędzone na refleksjach.

* * *
- Pięknie dziś wyglądasz – mówi Janek, wpatrując się w Lenę.
- Dziękuję, kochanie – odpowiada, przytulając się do niego mocno.
Świat tańczy i się nie zatrzymuje. A w środku tego szaleńczego wiru znajdują się oni. Tak jak dawniej zakochani w sobie, zapatrzeni i szczęśliwi.
Zegar wybija dwunastą.

Który to raz kiedy są razem ?

* * *
Marysia leży na łóżku, pod grubymi kołdrami.
Widać jej tylko połowę twarzy i koniuszek nosa, mocno zaczerwieniony.
Kasła raz po raz, krztusi się i chudnie w oczach.
Michał siedzi w kuchni, jakby izolując się od tego przykrego widoku.
Matka zachorowała na gruźlicę. Nikt nie jest w jej stanie pomóc, prócz dobrego doktora.
Nic nie chce jeść – tłumaczy, że nie czuje głodu. Mówi jedynie, że dusi ją ten ciasny pokój i kołdra. Woli przebywać na polu, wśród przyjaciół, pielęgnować ogród, gotować obiady – cokolwiek, byleby bezczynnie nie leżeć.
Bardziej wydaje się rozerwana tym stanem rzeczy, niż chorobą.
Kiedy doktor przychodzi Michał siedzi cicho. Dziwi się, że z pokoju szmery nie dochodzą, niczego nie może usłyszeć.
A matka nic nie powie. Musi na osobności rozmawiać z doktorem, by się prawdy dowiedzieć.
- I jak jest, panie doktorze ? – pyta, blednąc i przybierając kolor kredy.
- Dobrze, proszę się o matkę nie martwić. Wyzdrowieje szybko.Ma silny organizm.
Michał z powątpiewaniem patrzy na doktora, który wzrok kieruje wszędzie, ale nie na niego.
Wyczytać można z jego zachowania, że kłamie jak z nut, że matka go uprzedziła.
- Proszę być ze mną szczerym, tu chodzi o …
- Ależ jestem z panem szczery – przerywa rozgorączkowany lekarz – Mówię, że wszystko w porządku. Śpieszę się, mam jeszcze kilka wizyt – to mówiąc, omija Michała i znika za drzwiami.

Ojciec załatwiłby to lepiej.

Michał uderza pięścią w stół.

* * *
Wiatr szemra stare opowieści, gwiżdże i coś mamrocze.
Ruda siedzi na ławce, skulona, opatulona starym, podziurawionym szalikiem.
Zimno się robi na dworze, przeszywający chłód ją ogarnia.
Wpatruje się w tą tabliczkę, która jeszcze utrzymuje ją w świadomości.
Władysław Konarski,
Lat 38
Łzy same płyną po policzku.
Szemrze coś jeszcze, żegna się gorączkowo i idzie w stronę alejki.
* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:00, 18 Mar 2012    Temat postu: Czas honoru -nasze fanfiction

Jak zwykle ładne Kamilko.
Najbardziej mnie zaciekawiła Dorota ,żona Karola Ryszkowskiego.

A to mój nowy twór.

Jonasz Mosler wychodzi z gabinetu profesora Leona Sajkowskiego.
Tak pilnie się uczył ale nigdy w oczach swojego promotora nie dostrzegł zachwytu.
Nawet gdy stawiał mu dobre oceny ,traktował go w sposób protekcjonalny i odbierał tym ocenom jakomkolwiek wartośc.
W jego sercu rosła nienawiśc i pogarda dla tego człowieka.
Przyjdzie kiedyś dzień że wielki profesor Sajkowski będzie mnie błagał na kolanach bym mu w czym pomógł.

-Kto przychodzi ?Leon Sajkowski oderwał się od lektury podczas niedzielnego obiadu i zobaczył że Lena ma na sobie najładniejszą sukienkę.
-Narzeczony Leny Janek.
-Mamo to tylko mój kolega z uniwesytetytu.
-Oczywiście -Sabina mruknęła porumiewawczo do Romka.

To był piękny wioseny dzień.
Lena miała na sobie niebieską sukienkę w grochy.
Janek zapamiętał ten dzień na całe życie.
Spacerowali po parku po czym zdobył się na odwagę i ją pocałował ją prosto w usta.
Nie uciekła ,nie spoliczkowała go.
-Powinieneś się teraz ze mną ożenić.
-Dlaczego ?
-Jesteś pierwszym chłopakiem któremu pozwoliłam się pocałować. A kiedyś obiecałam sobie że ten który pierwszy mnie pocałuje zostanie moim mężem.
-Leno kocham cię od dawna.Ale nie jestem bogaty i nie dam ci gwiazdki z nieba.
-Janek jakie to ma znaczenie ? Kochasz mnie ,ja kocham ciebie i tylko to się liczy.
-Długo udawałaś że mnie nie lubisz.
-Nie znosiłam cię naprawdę. Taki warszawski cwaniaczek z Pragi.
-Co pomyślałaś jak mnie pierwszy raz zobaczyłaś ?
-Że masz najpiękniejsze na świecie brozowę oczy i całe życie mogłabym na nie patrzeć. Tylko wogóle nie zwracałaś na mnie uwagi.

-Odkąd jesteś Żydówką Janek o tobie zapomniał.
-Nie Romek wiesz że to nieprawda.
-Przestań się łudzić siostrzyczko że przyjedzie tu jak książe na białym rumaku i cię stąd wyciągnie. Znalazł sobie pewnie inną.
-Nigdy w to nie uwierze Romek ,nigdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:31, 18 Mar 2012    Temat postu:

I trafiłaś prosto w mój czuły punkt..
Kocham to opowiadanie.
Za finezję przede wszystkim.Prostotę,a przy tym wymowę.
Kocham za Lenę i Janka.

Ich dialogi są tak czułe,że mogłabym je czytać i czytać...

Cytat:
-Co pomyślałaś jak mnie pierwszy raz zobaczyłaś ?
-Że masz najpiękniejsze na świecie brozowę oczy i całe życie mogłabym na nie patrzeć. Tylko wogóle nie zwracałaś na mnie uwagi.


miód na duszę..

belissima Very Happy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:49, 10 Kwi 2012    Temat postu: Czas honoru -nasze fanfiction

Klara chodziła po mieszkaniu.
Czuła jakiś dziwny niepokój.
Romek znowu gdzieś wyszedł ,choć tyle razy mu powtarzała żeby tego nie robił.
Czy nie rozumiał że narażał nie tylko swoje życie ale również ich -jej i babci Rozali.
Usłyszała dzwonek do drzwi.
Pobiegła szcześliwa otworzyć ,pewna że zaraz zrobi mu wymówki by po chwili rzucić mu się na szyję.
Struchłała ze strachu.
W progu stali niemiecy żołmierze.
-Gdzie jest ten Żyd ?
-To pomyłka. Ja mieszkam tu tylko z babcią.
-Sąsiedzi mówili nam co innego maleńka. Rudolf przeszukaj mieszkanie.

-Hans zobacz co znalazłam w łazience. Brzytwa do golenia . Twoja babcia jej używa.
-Gdzie on jest ?
-Nie wiem.

Wanda była wściekła.
Bronek jak zwykle jej nie uprzedził i postawił przed faktem dokonanym.
Najpierw przyprowadził to dziecko a teraz jeszcze brata Leny.
Było już dosyć ciasno.
Czy nie mógł zamieszkać u Władka lub Michała ,tylko musiał u nich.

-Nie jest pani zadowolona z mojej obecności powiedział Romek tak głośno że aż się przestraszyła że przejrzał jej myśli.
-Ja zaczeła a póżniej bezradnie spuściła wzrok.

-Wczoraj aresztowali osoby które mnie ukrywały. Gdybym nie poszedł na akcję z chłopakami zgarnęło by mnie gestapo i było by po mnie.
Tyle że przez mnie te dwie kobiety zapłacą zbyt wysoką cenę. Nie opłaca się być dobrym w dzisiejszym świecie.
W duszy Romka szalała wściekłośc ,ból ,rozpacz i nienawiśc.
Czuł że nawet gdyby pozabijał wszystkich Niemców to było by za mało -za krzywdy jego ,zamordowanych rodziców ,Leny ,Janka a teraz Klary.
Czemu nigdy nie powiedział Klarze że ją kocha ?
Jeśli Bóg jest to dlaczego pozwolił mu kochać i być kochanym by potem mu to odebrać ?
Nie wierzył już w Boga bo światem rządził diabeł ,ubrany w niemiecki mundur.
A jeśli ten głupi czort myśli że go złamię -to się grubo myli.
Romana Sajkowskiego nic nie jest w stanie zniszczyć ani pokonać.
Dopóki starczy mu sił będzie walczył.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Wto 11:22, 10 Kwi 2012, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:09, 22 Kwi 2012    Temat postu:

Biedna Klara.
Tak kochała Romka, a tak szybko go straciła.
Zauważyłam, że podłapałaś wątek serialowy. Zgrabnie Ci to wyszło Wink .

Wanda idealnie odwzorowana - zgorzkniała, bojąca się o siebie, a przede wszystkim córkę, roztropna i podejrzliwa.

Cytat:

-Hans zobacz co znalazłam w łazience. Brzytwa do golenia . Twoja babcia jej używa.


świetnie pokazanie niemieckiego oficera (?). Tacy byli, to niewykluczone.

Kochana, życzę wena!

Pisz, pisz i pisz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:05, 23 Kwi 2012    Temat postu: Czas honoru -nasze fanfiction

Michała Konarskiego zawsze otaczał rój ładnych dziewcząt.
Za Janem Kiepurą śpiewał 'Brunetki ,blondynki ja wszystkie was dziewczynki całować chce '.
Z Karoliną Osmańską było inaczej.
Pokochał ją pierwszego wejrzenia i był pewien że to ta jedyna na którą czekał całe życie.

-Ten młody chłopiec poprosił mnie o rekę. Co mam zrobić ?
Porucznik Ralf Watson skrzywił usta z wyrazem niecheci i lekkiej pogardy.
-Wywiadu angielskiego nie interesują twoje prywatne sprawy. Zresztą z tego co wiem chłopak jest ,zdrowy ,przystojny i chyba w sypialni też mu niczego nie brakuje ?

Karolina zamyśliła się.
Czuła że coś się w niej zmienia.
Tyle razy przybierała nową tożsamość ,zakładała różne maski że nie umiała powiedzieć kim tak naprawdę jest.
Karoliną ,Lolą ,Margaret ,Ingrid.
Jak jednak mogła poślubić młodego Konarskiego kiedy umysł zaprzątał jej całkiem inny mężczyzna ?


Dykow.
Nie rozumiała go ani ideologiii w którą wierzył.
Był jednak nieprzeciętnie inteligetny ,tajemniczy ,męski -czuła że coraz bardziej się w nim zakochuje.
Gdy Michał ją całował ,brał ją w ramiona myślała o tym jak cudownie było by się znaleść w ramionach tego Rosjanina.
Ten dzieciak i ten jego cielecy zachwyt w oczach działały jej na nerwy.

Ruda leżała w łóżku i bezmyślnie gapiła się w sufit.
Kiedy z normalnej wesołej ,dziewczyny stała się zimną maszyną do zabijania nie umiała powiedzieć.
Tłumaczyła sobie że zabija sprzedawczyków ,gnidy ,niewarte nawet splunięcia.
Wyrzuty sumienia i poczucie samotności sprawiały że coraz cześciej siegała po butelkę.
Alkohol rozgrzewał ,pozwalał zapomnieć ,dzięki temu mogła spokojnie zasnąć.


Żadna z przyjaciólek nie potrafiła by jej zrozumieć.One jednak nie widziały w swych snach twarzy zabluzganych krwią ,nie pamiętały dotyku spasionych ,plugawych świń.

Władek -chyba nie zasługiwała już na miłośc takiego wspaniałego mężczyzny.
Usłyszała dzwonek do drzwi.
Otworzyła. W progu stał Władek.
Niespodziewanie dla samej siebie rzuciła mu się na szyję i zaczeła histerycznie płakać.
Głaskał ją po włosach.
-Cicho kochanie już będzie dobrze. Nie zostawie cię już nigdy samej.
Zaczeli się całować jak w jakimś upojeniu.

Godzinę póżniej gdy herbata stygła ,poszli do kuchni ułożyć wspólne plany na przyszłość.

-Kocham cię powiedział Władek. Tylko ty się dla mnie liczysz ,zawsze tak było i będzie. Gdy się skończy wojna ,pobierzemy się i wyjedziemy do Anglii.
Ruda siedziała mu na kolanach i obejmowała go za szyję.
Nigdy wcześniej ani póżniej nie czuła się tak szcześliwa ,kochana i bezpieczna jak w tej właśnie chwili.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 11:53, 23 Kwi 2012, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:51, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Karolina Osmańska - taka niezdecydowana i przytłoczona miłością. Bo z jednej strony tęskni, za tym szalonym chłopakiem, ale z drugiej strony, chce czegoś całkiem innego.

Ruda - dziewczyna z zewnątrz silna, ale w środku krucha i samotna. Bojąca się samej siebie.
Kochająca Władka, tak bardzo, że zrobi dla niego wszystko.

Ładnie. Podoba mi się. To taka miniaturka, ale przejmująca. O kochaniu, w wydaniu naszej administratorki Wink ,.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kasiax
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 07 Cze 2012
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:11, 16 Cze 2012    Temat postu:

Wymiatacie dziewczyny, nie ma co Laughing
Ja na razie popełniłam w życiu jedno opowiadanie, może kiedyś popełnię jeszcze jedno, pomysła mam tylko muszę dograć szczegóły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:12, 16 Cze 2012    Temat postu:

Dziękujemy Kasiu. Wymiatasz i Ty, ale nie wstawiasz swoich opowiadań!
Napisz coś, napisz coś! My tutaj wywołujemy do tablicy (kredy nie szczędzimy!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kasiax
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 07 Cze 2012
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:23, 16 Cze 2012    Temat postu:

A masz i ciesz się Razz, nic poza tym napisanym na kolanie nie napisałam Razz
Ale wrzucę tu też co mi tam Razz

Maria i Otto

Zbliża się koniec lipca 1944 roku. Maria i Otto przygotowują się do wyjazdu z Warszawy do miejsca ukrycia przygotowanego dla nich przez Michała i Władka. Pewnego dnia do mieszkania przychodzi człowiek, który prosi o przekazanie Konarskim pewnych dokumentów. Maria, która od dłuższego czasu martwi się tym, że jej synom coś zagraża, przegląda dokumenty. Orientuje się, że w Warszawie przygotowywane jest powstanie. Nie chcąc tracić ponownie kontaktu z synami decyduje się pozostać w Warszawie. Konarskim nie udaje się jej przekonać. Nie zagłębiając się w szczegóły proszą Otta o pomoc w przekonaniu matki do wyjazdu. Ta jednak nie daje się przekonać. Konarscy spiesząc się na zbiórkę wyznaczoną przez Krawca wychodzą z mieszkania. Oddelegowani do eskortowania ważnych dokumentów poza Warszawę nie pojawiają się przez kilka dni. Otto w tym czasie próbuje przekonać Marię, żeby zaczęli nowe życie, w miejscu gdzie nie będą się musieli cały czas ukrywać. Maria nadal odmawia. Otto w zdenerwowaniu mówi jej, że nie po to zdezerterował ze służby i zdradził swoich żeby teraz Maria znowu się narażała przez swój tępy upór. Maria krzyczy że nie musiał się tak poświęcać i wybiega z mieszkania.

Jest popołudnie 1 sierpnia 1944 roku. Na ulicach słychać strzały. Otto wybiega z mieszkania, nie widzi nigdzie Marii. Szukając jej orientuje się, że to co widzi to akcja polskich żołnierzy na skalę jakiej jeszcze nie było. Domyśla się że Konarscy, którzy dwa dni temu mieli ich wywieźć z Warszawy, zapewne biorą w tym udział a Maria musiała wiedzieć na co się zanosi. Unikając kul, w ciągu kilku dni udaje mu się sprawdzić szpitale, Marii w żadnym z nich nie ma. Konarscy się nie pojawiają. Załamany idzie ulicą nie wiedząc co robić. Honor nie pozwala mu pójść do pierwszego lepszego polskiego szpitala aby leczyć powstańców, nie chce się tez przyłączyć do niemieckich służb medycznych, gdyż dla Marii zerwał ze swoją przeszłością, a poza tym jest poszukiwany przez żądnego zemsty Fischera, który nie zginął w czasie akcji odzyskiwania złota przez Polaków.

Na ulicy widzi niemieckiego żołnierza strzelającego do przebiegającego przez ulicę chłopca. Żołnierz biegnie dalej, chłopiec upada. Otto zabiera rannego do najbliższego punktu medycznego. Tam nikt nie ma dla chłopca czasu, więc Otto sam opatruje rannego. Po założeniu opatrunku pojawiają się kolejni ranni. Po kilkudziesięciu godzinach Otto orientuje się, że właśnie stanął po stronie powstańców. Kolejne dni mijają mu na opatrywaniu rannych i trzymaniu za rękę umierających. W międzyczasie próbuje dowiedzieć się od pracujących tam lekarzy i personelu medycznego czy ktoś zna Marię Konarską- nikt o niej nie słyszał.
Maria z mieszkania wybiega do najbliższego punktu medycznego, jaki widziała na mapie, którą przyniósł dla chłopców nieznajomy. Wie, że za chwilę wybuchnie powstanie. Ma nadzieję wrócić za kilka dni do mieszkania w którym będzie na nią czekał Otto. Trochę ją poniosło, nie musiała aż tak na niego krzyczeć, ale nie mogła przecież wyjechać z Warszawy w TAKIM momencie. Po kilku dniach zostaje przeniesiona do innego oddziału, ten z kolei zostaje ewakuowany. Przez cały ten czas nie może odejść od łóżek chorych, żeby dostać się do mieszkania. Kiedy w końcu udaje jej się oderwać od pracy i dociera na miejsce okazuje się, że kamienica została zbombardowana, po mieszkaniu nie ma ani śladu. Załamana próbuje się dowiedzieć od okolicznych mieszkańców czy ktoś z kamienicy ocalał. Nikt nic nie wie. Wracając do punku medycznego zostaje ciężko ranna.

Mijają tygodnie, powstanie upada. Otto nadal szuka Marii, wie, że ich mieszkania już nie ma. Lekarz, którego poznał w punkcie medycznym zabiera go do swojego mieszkania które szczęśliwie ocalało. Otto próbuje dotrzeć do braci Konarskich. Mijają miesiące, Otto idąc na spotkanie z człowiekiem z który umówił go kolega lekarz, zostaje postrzelony na ulicy przez cywilnego przechodnia, który po oddaniu strzału ucieka. Kierowca przejeżdżającego samochodu rozpoznaje w leżącym na ulicy kolegę ze studiów Otto Kirchnera. Zabiera go do niemieckiego szpitala. Kula trafiła tylko w nogę, Otto po operacji trafia na oddział dla niemieckich oficerów. Tam zostaje przedstawiony przez niemieckiego kolegę jako wybitny żołnierz, który w czasie wojny był na froncie wschodnim, a potem był dyrektorem szpitala, który został zniszczony w czasie powstania. Otto wraca do przeszłości, za którą spalił już kiedyś wszystkie mosty. Jako zasłużony żołnierz dostaje pojedynczy pokój w którym może spokojnie wracać do zdrowia. Z powodu braku niemieckiego personelu medycznego chorymi zajmują się polskie siostry. Tam Otto spotyka siostrę Józefę, z którą pracował w szpitalu przed wyjazdem na front wschodni. Opowiada jej swoją historię i prosi o ukrycie polskich dokumentów na nazwisko Leopold Krajewski które nadal ma przy sobie. Prosi również aby spróbowała się dowiedzieć czegoś o Marii. Siostrze mimo wysiłków nie udaje się niczego dowiedzieć.

Nadchodzi 1945 rok. Maria w podwarszawskiej wsi dochodzi do siebie po ranie, którą odniosła w czasie powstania. Dwa miesiące spędziła nieprzytomna w przyklasztornym szpitalu, do którego trafiła prosto z ulicy. Po odzyskaniu przytomność poprosiła jedną z sióstr żeby zaniosła wiadomość w miejsce, które było rodzinną skrzynka kontaktową, miała tam zostawiać wiadomości zawsze gdyby coś się działo, tak jak się umówiła z synami, zaraz po ucieczce z domu gubernatora. Synowie, którzy szukając Marii sprawdzali co jakiś czas skrzynkę, odbierają wiadomość od matki i wywożą ją z Warszawy na rekonwalescencję obiecując, że sami zajmą się poszukiwaniem Otta.
Otto po wyjściu ze szpitala ulega namowom kolegi i zamieszkuje u niego i mimo obaw podejmuje pracę niemieckim szpitalu. Ma nadzieję, że Fischer go tam jednak nie znajdzie a on będzie mógł w tym czasie odnaleźć Marię.

Jest maj 1945 roku, Niemcy kapitulują. Wojskowy personel szpitala oddaje się w ręce aliantów. Czekają na uniewinnienie, jako że w czasie wojny pracowali w szpitalach. W czasie przesłuchania Otto dowiaduje się, że ciążą na nim zarzuty dokonywania eksperymentów na chorych. Zszokowany prosi o możliwość skontaktowania się z kapitanem Władysławem Konarskim. Konarskiego nie ma w Warszawie, major Krawiec do którego dociera wiadomość że nieznającym zupełnie angielskiego Włądkiem interesują się Anglicy chce dowiedzieć się o co chodzi. Otto Kirchnera nie zna osobiście, jednak z tego co wie to, zarzuty są bezpodstawne, gdyż zna jego historię i sam zgodził się na jego zamieszkanie w konspiracyjnym mieszkaniu. Ściąga do Warszawy Michała i Władka którzy pojechali do matki. Konarscy potwierdzają wersję wydarzeń, jaką przedstawił Otto i zostaje on oczyszczony z zarzutów, w trakcie dochodzenia okazuje się ze dokumenty zostały spreparowane na polecenie samego Gubernatora Warszawy.
Otto i Maria wreszcie się spotykają. Po wyjaśnieniu sobie wszystkich niedomówień decydują się na ślub. Mijają miesiące, na skutek prześladowań żołnierzy AK Konarscy decydują się wyjechać do Francji. W związku z tym Maria i Otto postanawiają wrócić do rodzinnych stron Otta do Kaiserslautern i podejmują pracę w jednym ze szpitali. Pewnego dnia trafia do szpitala kobieta z rozległym zawałem. W chorej Maria rozpoznaje Gertrudę Fischer. Nie chciała przeżyć syna, który został stracony za zbrodnie wojenne. Gertruda przed śmiercią mówi jej że decyzja którą podjęła wtedy kiedy pozwoliła jej odejść jest decyzją, której nigdy nie żałowała.

Jest grudzień 1948 roku. Na Boże narodzenie do Kirchnerów przyjeżdża Władek z żoną i Michał, który zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego. Na komodzie leży kartka z życzeniami od Leny i Janka z Izraela oraz zaproszenie na ślub Celiny i Tomasza Krawicza. Ślub za trzy miesiące w Anglii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kasiax dnia Sob 20:24, 16 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:44, 02 Lip 2012    Temat postu:

Po dłuższej przerwie od ficków "czasikowych", przedstawiam Wam mój nowy twór. Gorzko - cierpki, ale do przełknięcia (myślę). Enjoy!



Smak tęsknoty


Kłęby dymu unoszą się po pokoju, oblewając go aromatyczną wonią. Opary zatrzymują się tuż przy szybie i nikną.

Brzęk szklanki. Szum taniego wina uderzającego o brzegi.


Ciepły, rozgrzewający płyn wlewa się do ust. Na języku pozostaje cierpki smak, tak gorzki, że chce się go zabić miękkim biszkoptem. Ale Romek woli przechylić szklankę jeszcze raz i poczuć ten smak. Smak tęsknoty.

Obudzi się rano na podłodze i będzie zbierał resztki potłuczonej butelki. Zamiecie pod łóżko pety i przeczesze włosy na bok. Oczu nie ukryje. Zbyt błyszczą goryczą i nieujarzmionym lękiem. One nigdy nie okłamią.

I choć złość podgryza kostki, trzeba stać dalej


Czekać. Czekać na kogoś, kto już nie zapuka do obdartych z farby drzwi. Nie przestąpi progu małego, ciasnego pokoju. Nie weźmie dłoni, ani nie przytuli.


* * *
Lena uśmiechnęła się smutnie, starając się nie spuścić wzroku z migdałowych oczu wysokiego bruneta. Lekko zgarbionego na krześle i podciągającego nosem.
- Przygotowałeś coś na obiad?
- A jesteś głodna? – odpowiedział pytaniem na pytanie, nie kryjąc znużenia.
Kobieta westchnęła. Od kilku dni nie potrafiła dotrzeć do własnego brata. Nie potrafiła mu pomóc.
- Romek… posłuchaj – zaczęła spokojnie – Mi też jest ciężko. Nie ma…
- Wróci – przerwał zacięcie – Zobaczysz, że wróci.
Oczy Leny zamgliły się. Starała się przepłynąć przez tą głębię, ale nie potrafiła. Dopiero gdy nie mogła stłumić żalu i smutku, wydostała się. Łzy popłynęły po jej bladym, nadal dziewczęcym policzku.
- Przepraszam – szepnął chłopak – Przepraszam, siostra. Nie powinienem. Jestem durny..
Lena skinęła jedynie głową.
- Masz ochotę na rosół? Zrobiłem rano. Całkiem dobry, wiesz? Może nie taki, jaki robiła mama, ale zjadliwy.

Lena zaśmiała się serdecznie, a policzki nadal błyszczały od łez.

* * *
Marii Konarskiej od kilku tygodni dokuczało serce. Nie mogła pracować na działce, ani zajmować się domem. Jej synowie stanowczo jej tego zabraniali – ba, pilnowali jej jak dziecka. Poczuła się jak zniedołężniała staruszka, potrzebująca intensywnej opieki. Tak bardzo brakowało jej Czesława. Na pewno uspokoiłby chłopaków, kazał zając się swoimi sprawami. On by ją zrozumiał.
- Michał, przestań już! – krzyknęła, kiedy najmłodszy syn poprawiał jej poduszki.
- Mamo, to ty daj spokój. I przede wszystkim nie denerwuj się – mruknął Michał.
- Synku, źle się czuję, jak mnie tak niańczysz. Może zająłbyś się dziewczynami? – spytała mrużąc oczy.
- Jestem chwilowo nieosiągalny.
Marysia westchnęła głośno, przymykając powieki. Chciała zasnąć i obudzić się gdziekolwiek, byleby daleko od swoich przewrażliwionych synów.

I kto to mówi – podesłał jej, jakiś wewnętrzny głos.

Pierwszy raz miała dosyć swoich dzieci.



Helena Ryszkowska uparcie prasowała szeroką koszulę, sarkając pod nosem co jakiś czas. Jej fartuch zszarzał i nie był już taki schludny, jak kiedyś. Włosy, kiedyś złociste, teraz spopielały całkowicie. Jedynie dłonie nadal były takie same; delikatne i zadbane.

Każdy głupi się domyśli, że pracowałam dla szpicli – pomyślała rozpaczliwie.

Podczas gdy nadal rozmyślała o przeszłości i dawnych zajęciach, w drzwiach stanął Karol Ryszkowski wraz z Wandą. Jak wyrwana z letargu, lękliwie krzyknęła kto tam.

- To my, mamo – odpowiedział Karol – Właśnie wróciliśmy z Wandzią.

Helena spochmurniała. Obecność Karola w tym domu i z jej córką zaczynała ją irytować. Co innego sentymentalna spotkania podczas wojny – wspomnienia i ciężkie chwile. Nie mogła odepchnąć swojego byłego zięcia.
Teraz nie musiała wcale mu pomagać – i tego nie robiła. To Wanda się tak zaangażowała. Codziennie przygotowywała mu śniadanie, pakowała mu torbę do pracy, przytulała na pożegnanie. Nawet potrafiła stać w oknie i gapić się, jak ten wół na malowane wrota.
- I, co kupiliście na obiad? – zapytała nieswoim głosem Helena, niemal miażdżąc spojrzeniem Karola, który stanął w kuchni.
Ten jedynie uśmiechnął się szeroko i życzliwie, wprawiając Helenę w złość.
- Mamo, nie byliśmy w sklepie. Poszliśmy z Wandzią do parku i spędziliśmy mile popołudnie. Jeszcze potem…
Helena miała dość wysłuchiwania, czego to nie robili i gdzie to nie byli.
- Karolku, idź lepiej do warzywniaka, po kilo kartofli, bo będziemy jeść własne zęby – wyparowała, przewieszając koszulę na wieszaku.
Posłała mu jeszcze pełne wyrzutu spojrzenia, a kiedy zniknął w korytarzu pokręciła głową.
- Nie powinnaś taka dla niego być – powiedziała Wanda, siadając przy stole.
- To znaczy.. jaka? – spytała ozięble Helena, wracając z pokoju.
- Niegrzeczna. To przecież Karol.. Nie bądź taka zdystansowana. On się zmienił. Naprawdę jest więcej wart, niż ten…
- Ten kto? – ciągnęła dalej Helena, czyszcząc uparcie talerze. Chciała znaleźć sobie byle zajęcie, by tylko nie rozmawiać w cztery oczy z córką.
- Bronek – wycedziła twardo.
Zapanowała przygnębiająca cisza. Trwała ona dobre dziesięć minut. Helena polerowała talerze, Wanda przeglądała Gazetę Warszawską.
Po piętnastu minutach, drzwi się otworzyły i stanął w nich obładowany Karol.
- Kupiłem dwa kilo, dzisiaj było taniej..
- Prosiłam Cię o kilo, a nie dwa, prawda?! – krzyknęła Helena – Chyba jesteś u mnie, a nie u siebie!
Karol spojrzał zdezorientowany to na teściową, to na Wandę. Zrozumiał, że pokłóciły się. Pokłóciły się o niego.
Jego twarz wykrzywiła się w smutnym grymasie. Jeden z poruszających numerów, które skruszą serce mamusi.
- Jestem tutaj.. niemile widziany.. nie chciałbym robić kłopotu – rzucił, kładąc siatki na stole – Pójdę już sobie Wandziu.
- Ale twoje rzeczy!
- Wrócę po nie za dzień, lub dwa – odparł, spoglądając na Wandę, która spurpurowiała ze złości.
- Nie, Karolku, nie! Rzeczy weźmiesz dzisiaj i nie będę miała przyjemności już cię widzieć!

Karol wyszedł bez słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamila7997 dnia Pon 14:50, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:56, 02 Lip 2012    Temat postu: Czas honoru -nasze fanfiction

Bardzo ładne ale i smutne.
"Ten zjadliwy rosół '-cud ,miód ,orzeszki tyle ci powiem Kamilko -fenomenalne zdanie.
Ale mam nadzieję że kolejne cześci bedą bardziej optymistyczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila7997
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:10, 05 Sie 2012    Temat postu:

Serwuje wam mojego kolejnego fikona. Niestety nie jest to Lenka i ucieczka z Pawiaka, bo to już trudniejszy orzech do zgryzienia. Temu tekstowi muszę poświęcić więcej czasu i pomyśleć jeszcze nad rozgrywką akcji. Aczkolwiek pochwale się, że zaczęłam już pisać i jedna drobna scenka przelana jest na papierze Wink.
Tymczasem zapraszam do przeczytania czegoś lekkiego; powojenna Wanda. Enjoy!



Nie zachłyśnij się łzami


Tysiące światełek migoce na tle ciemnego nieba. Łódź o tej porze jest osobliwie piękna. Kiedy ludzie zamykają okna, gaszą światła i kładą się spać, to miasto zaczyna się budzić; gwiazdy uśmiechają się tajemniczo, a szare, popękane kamienice wydają się urokliwe.
Czasami tę sielską ciszę i spokój rozdziera paniczne ujadanie psów; zapewne to pupile tych właścicieli, którzy późno wracają z pracy. Typy pracoholików, którzy wychodzą do sklepów rano, by o dziesiątej pojawić się w pracy i beznadziejnie zatracać się w robocie. Oni zawsze spacerują z dłońmi w kieszeniach i mają mętne oczy.
Prawdziwa śmietanka Łodzian pojawia się po południu, ściskając rączki uśmiechniętych dzieci. Nie śpieszą się, nie gonią, ale spacerują i przechadzają się tymi urokliwymi uliczkami. Piotrowska im służy najbardziej. Kobiece obcasy stukają o kostkę wybijając dziwny rytm.
Jest jesień 1950 roku. Takie miasto zamieszkuje Wanda Ryszkowska.
* * *
Chyba nie ma lepszych poranków jak te, kiedy zza zziębniętych, kryształowych chmur wyłania się słońce. Ciepłe płomienie przedzierają się przez zasłony rozjaśniając pokój i przyjemnie pieszcząc zaspane twarze. W taki dzień budzi się Wanda Ryszkowska, leniwie przecierając oczy i uśmiechając się do siebie.
- Mamo? – pyta zachrypniętym głosem, poszukując swoich pantofli.
Wanda jej nie słyszy, więc wstaje z łóżka, zarzuca na siebie szlafrok i wchodzi do kuchni. Na stole leży kartka. Staranne słowa dumnie tkwią na białym papierze przyciągając wzrok.
Jestem u Renaty. Wrócę po czternastej. Obiad masz w lodówce. Mama.
Wanda cicho westchnęła. Rozumie, że matka ma już swoje lata i potrzebuje odpowiedniego towarzysza do rozmów. Jej córka jest zabiegana i nie ma czasu by plotkować. Zaniedbuje ją. I oto ma do siebie żal..

Pomimo spełniania życiowej pasji; występowania na deskach teatrów, obracania się wśród szanowanego towarzystwa i ciągłych bankietów, ma dosyć swojego samotnego życia. Po spektaklu wraca do domu, gdzie czeka na nią matka, albo pustka.
Brakuje jej ciepłej dłoni i szerokiego uśmiechu. Odczuwa pustkę po Bronku.
Czy ułożył sobie życie na nowo? Znalazł kobietę? Założył rodzinę? – zastanawiał się
Pamięta doskonale dzień, kiedy go straciła..
* * *
Jest maj 1949 roku. Deski Teatru Narodowego w Warszawie uginają się od bukietów kwiatów i paczek rzucanych w stronę wybitnej aktorki Wandy Ryszkowskiej. Słychać gorące brawa i serdeczne słowa, kierowane do każdego z osobna. Łatwo jest grać, gdy ma się świadomość, że na widowni siedzi ukochana osoba.
Garderoba wre. Ilona, zgrabna blondynka, uśmiecha się szeroko, przytulając do siebie Wandę.
- Kochanie, jesteś naszą prawdziwą perełką. Ta sztuka należy do Ciebie! – piszczy, posyłając jej soczystego buziaka.
- Daj spokój.. – mówi słabo, niepewnie zerkając w stronę wyjścia. Ma nadzieję, że ktoś jeszcze chce jej podziękować..
- Na kogo tak czekasz? – pyta Adam, rozpinając mankiety spłowiałej koszuli. T
- Właściwie to…
- Aa.. – kiwa z uznaniem, a jego oczy błyszczą figlarnie – Na ukochanego – miga słaby uśmiech.
Wanda rumieni się po uszy, odwracając się plecami do Adama. Ale i z tyłu na schodach siedzą dwie brunetki i chichoczą zdejmując buty.
- Nie wiadomo czy przyjdzie – mówi poirytowana, przepychając się w stronę wyjścia.
Zachowują się niewłaściwie – myśli – I to mają być ludzie, którzy wystawiają osławione sztuki? – parska pod nosem, energicznie pokonując schody.
Zerka nerwowo na zegarek. Jej kruczoczarne włosy, opadają na spocone czoło. Brwi ściągają się w dół.
Nie ma co czekać.

* * *
W domu jest cicho. Matka nie gotuje wody, nie słychać dźwięku wyciąganych talerzy, ani krzątania się po kuchni. Widocznie matka czuje się dziś słabo.
Zdejmuje szybko buty i płaszcz. Torebkę rzuca w kąt, wyjmując wcześniej portfel. W salonie się świeci. Blade światło przedziera się zza uchylonych drzwi, rzucając blask na sosnowe panele.
Wanda idzie cicho, a pod jej każdym krokiem podłoga skrzypi i niemiłosiernie trzęsie. Delikatnie dotyka klamki, ale i ona syczy, jakby i ona była przeciwna temu, by ją dotykać. Opuszki palców bieleją, kiedy bardziej zaciskają się na klamce. Wreszcie przekracza próg pokoju.
Przy stole siedzi matka, podkulona. Na plecy zarzucony ma stary sweter. Podciąga nosem, strącając ze stołu ostatnie okruszki śniadania.
- Co się stało? – Wanda pyta nieśmiało, odsuwając sobie krzesło.
Helena wbija w nią spojrzenie pełne smutku, ale i lęku. Z jej oczu wypływa potok łez. Czoło marszczy się w kilka szerokich bruzd.
- To do Ciebie – szepce, podsuwając jej białą kopertę zaadresowaną na jej imię i nazwisko.
Wanda rozdziera pośpiesznie korespondencje i wyjmuje list. Wodzi po nim, jak oszalała.
- Jak mogłaś to przeczytać?! – wrzeszczy, wczepiając paznokcie w gęste włosy - Jak?! – powtarza, opadając bezsilnie na podłogę.
- On nie potrafił cię dłużej oszukiwać…
- Dlatego wybrał ją?! W czym byłam gorsza?!
Helena nie odpowiada. Zerka raz jeszcze na oszalałą z rozpaczy córkę i wychodzi. Pozostawia ją samą w noc, która okazuje się najgorszą ze wszystkich.
Kiedy rozpacz puka w okna, człowiek pokornie otwiera jej drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin