Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ostatnie krople deszczu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:28, 04 Lis 2015    Temat postu:

To dobrze. Nie chciałabym, żeby Pasztecio nabawił się nerwicy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:02, 28 Lut 2016    Temat postu:

Zdruzgotana decyzją Daniela z "Drogi do nieba" i zainspirowana słowami Senszen o impresjonistach normandzkich postanowiłam zajrzeć do zwiewnych i eterycznych wen. Candy z Senszen w ramionach dotarł wreszcie do wioski Pajutów. Czy było warto, aż tak się śpieszyć? Wink

***
Świtało. Lekka mgła unosiła się tuż nad brzegiem cicho szemrzącego strumienia. Allēgoría podziwiała piękno natury. Pomyślała, że pan Monet byłby oczarowany tym widokiem. Alisma parviflora*) , co prawda nie równała się z jego nenufarami, ale jej białe, drobne kwiatki zebrane w luźną wiechę i górujące nad kępami okrągłych ciemnozielonych liści mogły wzbudzić podziw każdego, nawet takiego malarza, jak pan Claude Monet. Allēgoría, westchnęła cicho na wspomnienie wystawy przecudnej urody obrazów, którą ostatnio oglądała w towarzystwie Senszen. Miała nadzieję, że dziewczyna równie, jak ona oczarowana impresjonistami chwyci za pędzel i wraz z nią utrwali na płótnie ulotność chwili, jeden jedyny moment, który intryguje grą świateł i kolorystyką. Jest przecież tyle do namalowania – martwa natura, pejzaże, postaci w ruchu… tak Allēgoría, już nawet wiedziała, kogo namaluje. Gdy go zobaczyła, jak nagle pojawił się w świetle ogniska z Senszen w ramionach nieomal zemdlała z wrażenia i zachwytu. Madlliope musiała podać jej sole trzeźwiące – ohyda. Allēgoría wręcz pożerała wzrokiem proporcjonalnie zbudowaną sylwetkę Candy’ego i nie był w tym li tylko i jedynie podziw artysty dla nieskończenie pięknego ludzkiego ciała. W zwiewnej i eterycznej muzie odezwała się, bowiem kobieta. Przymknęła oczy, a na wspomnienie wspaniale wyrzeźbionego i umięśnionego nagiego torsu Candy’ego dreszcz przebiegł ją od stóp do głów. Te bicepsy, tricepsy, a do tego pectoralis major i wyraźnie zarysowane mięśnie brzucha, wyglądające niczym kaloryfer w mieszkaniu Senszen obezwładniły i przyprawiły Allēgoríę nieomal o utratę zmysłów. Do rana nie mogła zasnąć. Wreszcie cichutko i niepostrzeżenie wymknęła się z wioski Pajutów i tu nad leśnym strumieniem oddawała się jakże przyjemnym marzeniom. Trzymając w dłoniach niepozorny niebieski kwiatuszek wyobrażała sobie, jak uchwyci postać Candy’ego. Może z profilu, lekko pochylonego do przodu, jakby właśnie zrywał się do biegu, a może en face. Wtedy mogłaby wydobyć błękit jego oczu, który, nie ma, co ukrywać, urzekł ją bardziej niż muskulatura. Allēgoría wdzięcznie pochyliła głowę, ustami musnęła płatki niebieskiego kwiatka wyobrażając sobie, że to usta Candy’ego. Pomyślała jeszcze o czymś, parsknęła cichym śmiechem i podekscytowana zagryzła wargi. A gdyby tak namalować akt, akt Candy’ego. O mateńko, jęknęła wena i zaraz przywołała się do porządku. Nie tego Senszen nie mogła zrobić.
- A właściwie, dlaczego nie? – spytała na głos sama siebie.
- Co nie? – Inspiration pojawiła się obok jak zjawa.
- Nie twoja sprawa – odburknęła Allēgoría zła, że przerwano jej tak miłe chwile.
- Nie chcesz powiedzieć, to nie – Inspiration wzruszyła ramionami. – Co to za badylek tak ściskasz?
- To nie badylek, tylko Pontederia Cordata „Blue”**)
- Kordata nie kordata dla mnie badylek. Nie rozumiem, twojego zachwytu. Kwiatek, jak kwiatek, a poza tym mogłabyś mówić po ludzku.
- A niby jak mówię?
- Dziwnie.
- Dziwnie to ty mówisz i zachowujesz się. Mam ci przypomnieć, jak uciekłaś z domu i zostawiłaś mnie samą - Allēgoría przybrała groźną minę.
- Oj tam, oj tam – Inspiration machnęła ręką. – Przecież Senszen z tobą została.
- Tak. Została – powiedziała Allēgoria z wyrzutem.- Pojechała sobie jakby nigdy nic do Warszawy.
- Już daj spokój. Nie zrobiłyśmy tego celowo tylko spontanicznie. Koniec końcem trafiłaś przecież do wioski Pajutów – odparła Inspiration przyglądając się z zainteresowaniem swojej smukłej dłoni.
- Owszem trafiłam, ale jakim kosztem?
- Pomyśl, że to doświadczenie przyda ci się do tworzenia kolejnego landszafciku.
- Co takiego? – oczy Allēgoríi zapłonęły gniewem. – Landszafcik? Jak cię zamaluję…
- To będę zamalowana – zaśmiała się Inspiration. – Siostro daj spokój. Lepiej popatrz, jak cudny jest wschód słońca.
Weny zamilkły spoglądając na przedstawienie, jakie rozpoczęła słoneczna kula. Urzeczone pięknem wstającego dnia cicho wzdychały, a ich myśli szybowały do mężczyzn ich życia. Allēgoríi do Candy’ego, Inspiration do Rączego Jelenia.
- Co tak wzdychacie, weny? – Agatalia z tomahawkiem w ręku, nożem przy boku i łukiem na ramieniu przysiadła na powalonym drzewie, które poprzedniego dnia sama ścięła, a nawet częściowo okorowała.
- Wschód słońca – odparła Allēgoría rozmarzonym głosem.
- I co z tego. Wczoraj był i jutro też będzie. Nie ma, czym się podniecać.
- No wiesz! – krzyknęła Allēgoría z pretensją.
- Tym razem muszę przyznać siostrze rację – rzekła Inspiration. – Nie poznaję cię Agatalio. Zdaje się, że towarzystwo Smętnego Jelenia nie wpływa na ciebie najlepiej.
- Co takiego? – Agatalia uniosła tomahawk w górę znacząco mu się przyglądając.- Droga siostro mój Smętny Jeleń wpływa na mnie dokładnie tak samo, jak Rączy Jeleń na ciebie. Myślisz, że nie wiem, do czego się przymierzasz?
- Niby, do czego? - Inspiration groźnie zmrużyła oczy.
- Chcesz, go usidlić – odparła Agatalia triumfalnie.
- A ty niby, co zamierzać zrobić z tym swoim Jeleniem? Może jego poroże zawiesić na ścianie?
- O, nie! Tego już za wiele! Trzymajcie mnie, bo jak ją pacnę to w sąsiednim hrabstwie wyląduje.
- No, spróbuj, spróbuj – Inspriation przyjęła postawę zaczepno-obronną podskakując przy tym, jak bokser wagi piórkowej.
- Co tu się dzieje?! – Rationality wkroczyła energicznie pomiędzy zwaśnione weny. – Co was opętało? Musicie tak wrzeszczeć bladym świtem?
- Słońce już wzeszło – Allēgoría zauważyła nieśmiało.
- I ptaszki tak wdzięcznie śpiewają, … - Madlliope z niewinnym uśmiechem na twarzy przeciągając się słodko zmaterializowała się tuż za plecami Rationality.
- Taaa, a pszczółki bzykają – odparła Agatalia, kręcąc z politowaniem głową.
- Siostry, och siostry, jak dobrze, że wszystkie tu jesteście – Eweklio ciągnęła za sobą ogromnych rozmiarów łapacz snów. – Musicie mi pomóc. Chyba pomyliłam oczka. Nie wiem już, czy oczko powinno być lewe czy prawe.
- Jak na mój gust to powinno być skrzyżowane – odparła Inspiration ledwie rzucając okiem na robótkę Eweklio.
- A wiesz, masz rację. Faktycznie tu powinnam skrzyżować oczka, a tu przełożyć. No tak, nie zauważyłam. Ciemno już było i chyba trochę przysnęłam.
- Nie przejmuj się. Nikt nie zauważy – odparła Agatalia z czułością gładząc tomahawk.
- Wystarczy, że ja zauważyłam! Muszę spruć! Inaczej łapacz snów będzie do niczego. On ma przepuszczać tylko dobre sny!
- Co ty powiesz? Ta sieć w ogóle cokolwiek przepuści? – Inspiration parsknęła śmiechem. – To może zrób ją ryżem. Ryż rzucają nowożeńcom na szczęście.
- To nie było miłe z twojej strony. – Eweklio ściągnęła brwi spoglądając groźnie na Inspiration.
- Oj siostry, nie kłóćcie się. Piękny dzień się zapowiada – Madlliope uśmiechnęła się promiennie, a jej wzrok pobiegł ku pierwszemu wigwamowi po prawej stronie. Prawdę mówiąc to nie nowy dzień był przyczyną jej radości. Znowu miała rozdwojenie, a Podskakujący Jeleń był taki miły i… Madlliope spłoniła się czując na sobie badawczy wzrok sióstr wen. Chcąc od siebie odwrócić uwagę może nazbyt głośno powiedziała: – och, Inspiration przeproś natychmiast Eweklio.
Inspiration popatrzyła na weny. Chciała już wystrzelić celną niczym strzała ripostę, ale jedno spojrzenie na Agatalię, która demonstracyjnie naciągnęła cięciwę łuku, zmusiło ją do wypowiedzenia słowa, które ciężko przychodziło wydobyć jej z ust stworzonych jakby do pocałunków, no ostatecznie do uśmiechów.
- Przepraszam – wycedziła przez zęby Inspiration.
- Przeprosiny przyjęte – odparła Eweklio radośnie. – Ja nie z tych, co długo chowają urazę... do czasu.
- Przecież przeprosiłam – zauważyła Inspiration zaczepnie.
- A ja przeprosiny przyjęłam – odparła Eweklio mrugając szybko powiekami, pod którymi skrywały się oczy pełne tajemnic i czaru, o czym ostatniej nocy mógł przekonać się szaman Pajutów Szalony Jeleń. Eweklio mimowolnie westchnęła. Ileż opowieści zna ten intrygujący mężczyzna – pomyślała i zaraz przywołała się do porządku, całą swoją uwagę skupiwszy na łapaczu snów.
- Uspokójcie się wreszcie! – wrzasnęła Rationality. – Ja chyba przez was oszaleję. Senszen jest w wiosce, a wy pląsacie jak gdyby nigdy nic. Ile razy mam wam powtarzać, jak wielkim zagrożeniem jest dla nas ta dziewczyna. Czy jedna bez drugiej nie może się obejść, choć przez chwilę? Musicie snuć się stadami?!
- Musimy – odparły wszystkie na raz. – Jesteśmy bardzo zżytymi wenami.
- O, tak właśnie widzę! Jak tak dalej pójdzie to wkrótce przestaniecie nimi być. W ogóle przestaniecie być!
Zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko cicho szemrzący strumyk i śpiewające ptaszki. Słońce nieprzerwanie wędrowało po niebie, a lekki wietrzyk poruszył gałęziami drzew. Nieopodal wśród nadbrzeżnych chaszczy stał Candy i z ogromnym zdumieniem przyglądał się młodym nieskończenie pięknym kobietom. Zwłaszcza jedna zwróciła jego uwagę. Miała na sobie bardzo ozdobną suknię, której kolor był niedookreślenia. Candy’emu przyszła na myśl tęcza. Tak, suknia tej dziewczyny mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Do tego miała jasne, świetliste włosy rozrzucone w artystycznym nieładzie. W dłoni ściskała, jakiś badylek, a raczej kwiatuszek. Za szarfę, którą była przepasana zatknięty miała pędzel. Jak nic artystka – pomyślał Candy – a do tego wygląda jak wróżka z bajki. Zamrugał oczami i nagle uroczy obrazek rozpłynął się w powietrzu. Fatamorgana, tu w wiosce Pajutów? Nie, niemożliwe. No, chyba, że to ta mikstura, którą dał mi Smętny Jeleń.

***
Dochodziła dziesiąta przed południem, gdy wreszcie Senszen obudziła się. Przez chwilę nie bardzo wiedziała gdzie jest. Rozejrzała się wokół i wtedy przypomniała sobie wszystko, a w szczególności opiekuńczego i wyrozumiałego Candy’ego. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego, jak opatrywała plecy mężczyzny. Był taki cierpliwy i wyrozumiały. Tak, Candy to wyjątkowy mężczyzna. Jednak do wioski Pajutów nie przyjechała przecież po to, żeby rozwodzić się nad przymiotami Canday’a. Zjawiła się tu na zaproszenie wodza Siedzącego Byka. Gdyby nie okoliczności, jakie towarzyszyły temu zaproszeniu na pewno byłaby zadowolona, że może zgłębić kulturę Pajutów. Fajnie byłoby to wszystko opisać, a jeszcze lepiej namalować. Przypomniała sobie wystawę malarstwa, na której ostatnio była. Stała przed obrazami i tylko wzdychała. Jakież były piękne. Woda, niebo, chmury. Brzmi może nieco banalnie, ale najważniejsze są wrażenia, a one były niesamowite. Tak ”malować można wiele rzeczy. Nie tylko urokliwe żaglówki, chmury leniwie kłębiące się na horyzoncie czy szklane karafki”. Można malować portrety i ona już wiedziała, kogo namaluje. Tylko, jak oddać ten niesamowity, niepowtarzalny błękit najpiękniejszych oczu emanujących ciepłem, życzliwością i dobrocią. Jak namalować Candy’ego?
- Wyspałaś się? – głos mężczyzny, o którym przed chwilą myślała przywrócił ją do rzeczywistości.
- Tak – szepnęła podciągając koc pod samą brodę.
- To dobrze, bo najwyższy czas już wstać. Słońce wysoko na niebie. Tu w wiosce Pajutów nikt tak długo się nie wyleguje – Candy wzrokiem omijał Senszen. – Przyniosłem ci twoje ubranie. Jest czyste. Wyprała je siostra Rączego Jelenia. Położę tu, w nogach posłania.
- Dziękuję – odparła niepewnie. – Wiesz, Candy niewiele pamiętam z ostatniej nocy. Zdaje mi się, że mnie niosłeś.
- Dobrze ci się zdaje. Bolała cię noga, było ciemno i tak jakoś wyszło.
- Nie chciałam być dla ciebie ciężarem.
- Nie przesadzaj. Tak dużo to znowu nie ważysz.
- Candy, mam pytanie – Senszen szczelniej otuliła się kocem jednocześnie spoglądając na ubranie, które przyniósł jej mężczyzna.
- Nie, nie ja cię rozebrałem – odparł unosząc dłonie w górę.- To Srebrna Łania.
- Siostra Rączego Jelenia?
- Tak, tego samego – odparł Candy. – Radziłbym pośpieszyć się. Siedzący Byk cię oczekuje. Chce dobić targu i kupić wreszcie Inspiration. Jego syn Rączy Jeleń zapowiedział, że nie wytrzyma bez niej ani jednego dnia dłużej.
- No, tak cała Inspiration. Namiesza, w głowie zakręci, a potem męcz się człowieku.
- Senszen, nie przesadzaj. Może oni są sobie pisani. Nie ma, co stawać na drodze miłości.
- Skąd możesz wiedzieć, że to właśnie miłość? Inspiration jest nieobliczalna, humorzasta i nad wyraz, jakby tu rzec… spontaniczna.
- Czy to źle? – spytał Candy uśmiechając się ciepło do dziewczyny. Błękit jego oczu zrobił się głębszy i jeszcze bardziej błękitny.
- Nie, o ile nie rani to ludzi – odparła. – A ja wiem, że Rączy Jeleń będzie z nią nieszczęśliwy. To wspaniały wojownik i powinien mieć godną siebie partnerkę. Inspiration chodzi z głową w chmurach. Ma tysiące pomysłów na sekundę i zachowuje się tak, jakby zerwała się z uwięzi.
- Nie rozumiem.
- A, co tu jest do rozumienia – odparła wzruszając ramionami.
- Myślałem, że zależy ci na szczęściu przyjaciółki.
- Owszem zależy, ale zapewniam cię, że u boku Rączego Jelenia szczęścia nie znajdzie. Ona musi być wolna jak ptak.
- Rozmawiałem z obojgiem. Oni naprawdę się kochają.
- Zapewniam cię, że wcale nie jest tak, jak ci się wydaje – rzekła Senszen z westchnieniem. – A teraz proszę cię wyjdź. Muszę się ubrać. Nie mogę przecież kazać czekać Siedzącemu Bykowi.
- Rozumiem, że już podjęłaś decyzję.
- Tak, podjęłam. Inspiration wróci ze mną do domu, do Polski. Tam jest jej miejsce.
- A jeśli nie zechce?
- Nie dopuszczam takiej możliwości.
- To dorosła panna.
- Owszem, ale nic nie wie o życiu.
- Doprawdy?
- Możesz wątpić w moje słowa, ale nikt tak jak ja nie zna Inspiration.
- Skoro tak twierdzisz – zrobił dziwną minę. – Pójdę już, a ty się pośpiesz.
Candy wolnym krokiem wyszedł z wigwamu. Słońce świeciło wyjątkowo pięknie. Wszystko wokół skąpane było w złocie spływającym wprost z nieba. Powietrze lekko drgało od gorąca. Wszystko było nabrzmiałe miłością i tętniące życiem. Prosiło o spełnienie i bliskość. Candy przypomniał sobie dziewczęta znad strumienia, które ujrzał wczesnym rankiem. I teraz właśnie coś sobie uświadomił. Zapatrzony w barwne blond zjawisko nie zauważył Inspiration. A przecież ona tam stała i przewiercała go wzrokiem. Było w tych dziewczynach coś dziwnego i nierealnego. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Musi koniecznie zapytać Smętnego Jelenia, co też ten dał mu do wypicia. Uśmiechnął się sam do siebie wzruszając ramionami i wtedy pomiędzy wigwamami stojącymi bliżej lasu ujrzał owe panny. Przyglądały mu się uważnie, coś do siebie szepcząc. Jedna z nich spojrzała groźnie i znacząco przejechała dłonią po tomahawku. Candy’ego przeszedł dreszcz. Pochylił głowę, udając, że poprawia nogawkę spodni. Gdy ponownie spojrzał, w kierunku wigwamów dziewcząt już nie było, tylko powietrze drgało i mieniło się złotym pyłem.
- Co tu u licha się dzieje? – spytał półgłosem zupełnie zdezorientowany.

***
-------------------------------------------------------------------------------------
*) Babka drobnokwiatowa
**) Pontederia sercolistna, roślina wodna występująca w Ameryce Północnej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 19:46, 28 Lut 2016, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 12:21, 28 Lut 2016    Temat postu:

Fragment świetny, jak zawsze Very Happy Bardzo jestem rada, ze chociaż u jednej osoby zainspirowanie wystawa malarzy dało efekt Wink
Biedny Candy Laughing Z deszczu pod rynnę trafił... i teraz jest w otoczeniu wen Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 16:26, 28 Lut 2016    Temat postu:

Cytat:
Pomyślała, że pan Monet byłby oczarowany tym widokiem. Alisma parviflora*) , co prawda nie równała się z jego nenufarami, ale jej białe, drobne kwiatki zebrane w luźną wiechę i górujące nad kępami okrągłych ciemnozielonych liści mogły wzbudzić podziw każdego, nawet takiego malarza, jak pan Claude Monet

Nie wątpię Very Happy Na pewno widok ten był bardziej urokliwy niż po tysiąckroć oglądany staw zarośnięty nenufarami Wink
Cytat:
Miała nadzieję, że dziewczyna równie, jak ona oczarowana impresjonistami chwyci za pędzel i wraz z nią utrwali na płótnie ulotność chwili, jeden jedyny moment, który intryguje grą świateł i kolorystyką.

Senszen tez by chciała. Czeka na wiosnę.
Cytat:
Allēgoría wręcz pożerała wzrokiem proporcjonalnie zbudowaną sylwetkę Candy’ego i nie był w tym li tylko i jedynie podziw artysty dla nieskończenie pięknego ludzkiego ciała. W zwiewnej i eterycznej muzie odezwała się, bowiem kobieta.

Ooh Shocked
W Allegorii odezwała się nie tylko kobieta ale i nad wyraz elokwentna poetka Very Happy
Cytat:
To nie badylek, tylko Pontederia Cordata „Blue”**)
- Kordata nie kordata dla mnie badylek. Nie rozumiem, twojego zachwytu.

Allegoria jest nad wyraz oczytaną muzą Wink
Cytat:
Pomyśl, że to doświadczenie przyda ci się do tworzenia kolejnego landszafciku.
- Co takiego? – oczy Allēgoríi zapłonęły gniewem. – Landszafcik? Jak cię zamaluję…

Dużo tych landszafcików to nie namalowała… Rolling Eyes
Cytat:
Co tak wzdychacie, weny? – Agatalia z tomahawkiem w ręku, nożem przy boku i łukiem na ramieniu przysiadła na powalonym drzewie, które poprzedniego dnia sama ścięła, a nawet częściowo okorowała.

W tym momencie opowiadania mój uśmiech rozszerzył się niebezpiecznie Very HappyVery HappyVery HappyVery Happy
Cytat:
Chcesz, go usidlić – odparła Agatalia triumfalnie.
- A ty niby, co zamierzać zrobić z tym swoim Jeleniem? Może jego poroże zawiesić na ścianie?
- O, nie! Tego już za wiele! Trzymajcie mnie, bo jak ją pacnę to w sąsiednim hrabstwie wyląduje.

No właśnie Very Happy Co one zamierzają niby zrobić z taką chmarą jeleni?
Cytat:
Wystarczy, że ja zauważę! Muszę spruć! Inaczej łapacz snów będzie do niczego. On ma przepuszczać tylko dobre sny!
- Co ty powiesz? Ta sieć w ogóle cokolwiek przepuści? – Inspiration parsknęła śmiechem. – To może zrób ją ryżem. Ryż rzucają nowożeńcom na szczęście.

Ciekawa jestem jakim ściegiem Eweklio robi ten łapacz Wink
Cytat:
Prawdę mówiąc to nie nowy dzień był przyczyną jej radości. Znowu miała rozdwojenie, a Podskakujący Jeleń był taki miły i… Madlliope spłoniła się czując na sobie badawczy wzrok sióstr wen.

Każdy marzy o rozpoczęciu dnia od przyjemnego rozdwojenia Laughing
Cytat:
Uspokójcie się wreszcie! – wrzasnęła Rationality. – Ja chyba przez was oszaleję. Senszen jest w wiosce, a wy pląsacie jak gdyby nigdy nic. Ile razy mam wam powtarzać, jak wielkim zagrożeniem jest dla nas ta dziewczyna. Czy jedna bez drugiej nie może się obejść, choć przez chwilę? Musicie snuć się stadami?!
- Musimy – odparły wszystkie na raz. – Jesteśmy bardzo zżytymi wenami.

I takie miłe są w tym stadku Very Happy
Cytat:
Nieopodal wśród nadbrzeżnych chaszczy stał Candy i z ogromnym zdumieniem przyglądał się młodym nieskończenie pięknym kobietom. Zwłaszcza jedna zwróciła jego uwagę. Miała na sobie bardzo ozdobną suknię, której kolor był niedookreślenia. Candy’emu przyszła na myśl tęcza. Tak, suknia tej dziewczyny mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Do tego miała jasne, świetliste włosy rozrzucone w artystycznym nieładzie.

I Candy właśnie wpadł… jak śliwka w kompot
Cytat:
Przez chwilę nie bardzo wiedziała gdzie jest. Rozejrzała się wokół i wtedy przypomniała sobie wszystko, a w szczególności opiekuńczego i wyrozumiałego Candy’ego. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego, jak opatrywała plecy mężczyzny. Był taki cierpliwy i wyrozumiały. Tak, Candy to wyjątkowy mężczyzna. Jednak do wioski Pajutów nie przyjechała przecież po to, żeby rozwodzić się nad przymiotami Canday’a.
.
Może i nie, ale w wolnym czasie można sobie nieco rzeczy przeanalizować Wink
Cytat:
Można malować portrety i ona już wiedziała, kogo namaluje. Tylko, jak oddać ten niesamowity, niepowtarzalny błękit najpiękniejszych oczu emanujących ciepłem, życzliwością i dobrocią. Jak namalować Candy’ego?

Tak się zastanawiam… to jest myślenie niezależne od weny czy wspólne z weną?
Cytat:
Candy wzrokiem omijał Senszen. – Przyniosłem ci twoje ubranie. Jest czyste. Wyprała je Siostra Rączego Jelenia. Położę tu, w nogach posłania.

Jaki dobrze wychowany Rolling Eyes
Cytat:
Możesz wątpić w moje słowa, ale nikt tak jak ja nie zna Inspiration.
- Skoro tak twierdzisz – zrobił dziwną minę. – Pójdę już, a ty się pośpiesz.
Candy wolnym krokiem wyszedł z wigwamu.

Spotkanie wen chyba mocno na niego wpłynęło bo i humor jakby stracił…
Cytat:
Uśmiechnął się sam do siebie wzruszając ramionami i wtedy pomiędzy wigwamami stojącymi bliżej lasu ujrzał owe panny. Przyglądały mu się uważnie, coś do siebie szepcząc. Jedna z nich spojrzał groźnie i znacząco przejechała dłonią po tomahawku. Candy’ego przeszedł dreszcz.

Agatalia postrachem wszystkich mężczyzn Very Happy A Candy… naprawdę wpadł jak śliwka w kompot Laughing

ADA, mimo dłuższej przerwy odcinek jest świetny Very Happy Zabawny, lekki, dowcipny Very Happy Czekam na więcej Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:26, 28 Lut 2016    Temat postu:

Senszen serdecznie dziękuję za komentarz. Gdybyś nie pochwaliła się tym, że byłaś na wystawie odcinek ten nie powstałby. Przynajmniej nie teraz i oczywiście nie w takim kształcie. Smile
Senszen napisał:
Tak się zastanawiam… to jest myślenie niezależne od weny czy wspólne z weną?

To jest myślenie trudne do wytłumaczenia. Po prostu uzupełniacie się i przenikacie swoje myśli


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:08, 28 Lut 2016    Temat postu:

Senszen napisała:
W tym momencie opowiadania mój uśmiech rozszerzył się niebezpiecznie Very HappyVery HappyVery HappyVery Happy
Mój jest podobny!
Ale czas mi się skończył Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:21, 04 Mar 2016    Temat postu:

Cytat:
Allēgoría podziwiała piękno natury. Pomyślała, że pan Monet byłby oczarowany tym widokiem. Alisma parviflora*) , co prawda nie równała się z jego nenufarami, ale jej białe, drobne kwiatki zebrane w luźną wiechę i górujące nad kępami okrągłych ciemnozielonych liści mogły wzbudzić podziw każdego, nawet takiego malarza, jak pan Claude Monet. Allēgoría, westchnęła cicho na wspomnienie wystawy przecudnej urody obrazów, którą ostatnio oglądała w towarzystwie Senszen.

Każda chwila dobra, aby pdziwiać piękno

Cytat:
… Allēgoría, już nawet wiedziała, kogo namaluje. Gdy go zobaczyła, jak nagle pojawił się w świetle ogniska z Senszen w ramionach nieomal zemdlała z wrażenia i zachwytu. Madlliope musiała podać jej sole trzeźwiące – ohyda. Allēgoría wręcz pożerała wzrokiem proporcjonalnie zbudowaną sylwetkę Candy’ego i nie był w tym li tylko i jedynie podziw artysty dla nieskończenie pięknego ludzkiego ciała.

Podziwiać i w uzasadnionym przypadku utrwalić – czyli namalować

Cytat:
… na wspomnienie wspaniale wyrzeźbionego i umięśnionego nagiego torsu Candy’ego dreszcz przebiegł ją od stóp do głów. Te bicepsy, tricepsy, a do tego pectoralis major i wyraźnie zarysowane mięśnie brzucha, wyglądające niczym kaloryfer w mieszkaniu Senszen obezwładniły i przyprawiły Allēgoríę nieomal o utratę zmysłów. Do rana nie mogła zasnąć.

Ile on tego posiada! Do podziwiania oczywiście. Li i jedynie?

Cytat:
Pomyślała jeszcze o czymś, parsknęła cichym śmiechem i podekscytowana zagryzła wargi. A gdyby tak namalować akt, akt Candy’ego. O mateńko, jęknęła wena i zaraz przywołała się do porządku. Nie tego Senszen nie mogła zrobić.

Nawiązując do wymienionego uprzednio stanu posiadania tego osobnika , byłoby to bardzo, bardzo interesujące

Cytat:
- Pomyśl, że to doświadczenie przyda ci się do tworzenia kolejnego landszafciku.
- Co takiego? – oczy Allēgoríi zapłonęły gniewem. – Landszafcik? Jak cię zamaluję…

To jednak była lekka obraza. Tutaj rozmyślania o akcie … a tu profani sugerują landszafcik

Cytat:
- Co tak wzdychacie, weny? – Agatalia z tomahawkiem w ręku, nożem przy boku i łukiem na ramieniu przysiadła na powalonym drzewie, które poprzedniego dnia sama ścięła, a nawet częściowo okorowała.

Ta przynajmniej nie próżnuje. Drewna na całą zimę pewnie wystarczy

Cytat:
- Co takiego? – Agatalia uniosła tomahawk w górę znacząco mu się przyglądając.- Droga siostro mój Smętny Jeleń wpływa na mnie dokładnie tak samo, jak Rączy Jeleń na ciebie. Myślisz, że nie wiem, do czego się przymierzasz?
- Niby, do czego? - Inspiration groźnie zmrużyła oczy.
- Chcesz, go usidlić – odparła Agatalia triumfalnie.
- A ty niby, co zamierzać zrobić z tym swoim Jeleniem? Może jego poroże zawiesić na ścianie?

Weny mają już określone, tajne plany

Cytat:
- Nie przejmuj się. Nikt nie zauważy – odparła Agatalia z czułością gładząc tomahawk.
- Wystarczy, że ja zauważyłam! Muszę spruć! Inaczej łapacz snów będzie do niczego. On ma przepuszczać tylko dobre sny!

Eweklio dąży do perfekcji … nie może sobie pozwolić na błędy w pracy

Cytat:
Madlliope uśmiechnęła się promiennie, a jej wzrok pobiegł ku pierwszemu wigwamowi po prawej stronie. Prawdę mówiąc to nie nowy dzień był przyczyną jej radości. Znowu miała rozdwojenie, a Podskakujący Jeleń był taki miły i… Madlliope spłoniła się czując na sobie badawczy wzrok sióstr wen.

Madliope też ma swojego Jelenia

Cytat:
… ale jedno spojrzenie na Agatalię, która demonstracyjnie naciągnęła cięciwę łuku, zmusiło ją do wypowiedzenia słowa, które ciężko przychodziło wydobyć jej z ust stworzonych jakby do pocałunków, no ostatecznie do uśmiechów.
- Przepraszam – wycedziła przez zęby Inspiration.
- Przeprosiny przyjęte – odparła Eweklio radośnie. – Ja nie z tych, co długo chowają urazę... do czasu.

Ciekawe co przeważyło? Skrucha, czy naciągnięty łuk Agatalii?

Cytat:
Nieopodal wśród nadbrzeżnych chaszczy stał Candy i z ogromnym zdumieniem przyglądał się młodym nieskończenie pięknym kobietom. Zwłaszcza jedna zwróciła jego uwagę. Miała na sobie bardzo ozdobną suknię, której kolor był niedookreślenia. Candy’emu przyszła na myśl tęcza. Tak, suknia tej dziewczyny mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Do tego miała jasne, świetliste włosy rozrzucone w artystycznym nieładzie. W dłoni ściskała, jakiś badylek, a raczej kwiatuszek. Za szarfę, którą była przepasana zatknięty miała pędzel. Jak nic artystka – pomyślał Candy – a do tego wygląda jak wróżka z bajki. Zamrugał oczami i nagle uroczy obrazek rozpłynął się w powietrzu. Fatamorgana, tu w wiosce Pajutów? Nie, niemożliwe. No, chyba, że to ta mikstura, którą dał mi Smętny Jeleń.

No i teraz Candy ma zagadkę do rozwiązania – jawa? Czy sen? Przywidziało mu się. Czy widział realne kobiety? W każdym razie chyba powinien wiedzie, czy jest trzeźwy, czy nie? No chyba, że S,ętny Jeleń poczęstował go wywarem z grzybków … ale Candy logicznie wnioskuje, że jeśli ma pędzel, to artystka

Cytat:
Przypomniała sobie wystawę malarstwa, na której ostatnio była. Stała przed obrazami i tylko wzdychała. Jakież były piękne. Woda, niebo, chmury. Brzmi może nieco banalnie, ale najważniejsze są wrażenia, a one były niesamowite. Tak ”malować można wiele rzeczy. Nie tylko urokliwe żaglówki, chmury leniwie kłębiące się na horyzoncie czy szklane karafki”. Można malować portrety i ona już wiedziała, kogo namaluje. Tylko, jak oddać ten niesamowity, niepowtarzalny błękit najpiękniejszych oczu emanujących ciepłem, życzliwością i dobrocią. Jak namalować Candy’ego?

Kolejne zachwyty obrazami i kolejna śmiała myśl, żeby jednak namalować Candy’ego. W niebieskiej koszuli? Czy … ?

Cytat:
- Candy, mam pytanie – Senszen szczelniej otuliła się kocem jednocześnie spoglądając na ubranie, które przyniósł jej mężczyzna.
- Nie, nie ja cię rozebrałem – odparł unosząc dłonie w górę.- To Srebrna Łania.
- Siostra Rączego Jelenia?

Jaki skromny! Rzekłabym wstydliwy niczym w tureckim serialu

Cytat:
… Rączy Jeleń będzie z nią nieszczęśliwy. To wspaniały wojownik i powinien mieć godną siebie partnerkę. Inspiration chodzi z głową w chmurach. Ma tysiące pomysłów na sekundę i zachowuje się tak, jakby zerwała się z uwięzi.
- Nie rozumiem.
- A, co tu jest do rozumienia – odparła wzruszając ramionami.
- Myślałem, że zależy ci na szczęściu przyjaciółki.
- Owszem zależy, ale zapewniam cię, że u boku Rączego Jelenia szczęścia nie znajdzie. Ona musi być wolna jak ptak.
- Rozmawiałem z obojgiem. Oni naprawdę się kochają.

I mamy tu różnicę zdań. Kto ma rację?

Cytat:
wtedy pomiędzy wigwamami stojącymi bliżej lasu ujrzał owe panny. Przyglądały mu się uważnie, coś do siebie szepcząc. Jedna z nich spojrzała groźnie i znacząco przejechała dłonią po tomahawku. Candy’ego przeszedł dreszcz. Pochylił głowę, udając, że poprawia nogawkę spodni. Gdy ponownie spojrzał, w kierunku wigwamów dziewcząt już nie było, tylko powietrze drgało i mieniło się złotym pyłem.
- Co tu u licha się dzieje? – spytał półgłosem zupełnie zdezorientowany.

Każdy facet na jego miejscu byłby zdezorientowany. Biedny Candy

Bardzo poetyczne, malarskie. Piękne opisy. Dopracowane szczegóły. Sporo humoru, trafne charakterystyki i … pomysłowe sytuacje w jakich znalazły się bohaterki opowiadania/ Wyszło świetnie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 22:27, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:38, 04 Mar 2016    Temat postu:

Ewelino dziękuję bardzo za miły i obszerny komentarz. Candy faktycznie będzie miał poważny problem do rozwiązania, zwłaszcza, że Senszen spróbuje wmówić mu, że z jego psychiką nie do końca jest wszystko w porządku Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:01, 05 Mar 2016    Temat postu:

ADA napisał:
Allēgoría, już nawet wiedziała, kogo namaluje. Gdy go zobaczyła, jak nagle pojawił się w świetle ogniska z Senszen w ramionach nieomal zemdlała z wrażenia i zachwytu.

Rozumiem, że Candy zrobił DUŻE wrażenie. Very Happy

ADA napisał:
Allēgoría wręcz pożerała wzrokiem proporcjonalnie zbudowaną sylwetkę Candy’ego i nie był w tym li tylko i jedynie podziw artysty dla nieskończenie pięknego ludzkiego ciała. W zwiewnej i eterycznej muzie odezwała się, bowiem kobieta. Przymknęła oczy, a na wspomnienie wspaniale wyrzeźbionego i umięśnionego nagiego torsu Candy’ego dreszcz przebiegł ją od stóp do głów. Te bicepsy, tricepsy, a do tego pectoralis major i wyraźnie zarysowane mięśnie brzucha, wyglądające niczym kaloryfer w mieszkaniu Senszen obezwładniły i przyprawiły Allēgoríę nieomal o utratę zmysłów.

Biedna Allēgoría cierpi katusze, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Laughing

ADA napisał:
- Pomyśl, że to doświadczenie przyda ci się do tworzenia kolejnego landszafciku.
- Co takiego? – oczy Allēgoríi zapłonęły gniewem. – Landszafcik? Jak cię zamaluję…
- To będę zamalowana – zaśmiała się Inspiration.

Muzy wręcz piją sobie z dzióbków. Słodycz skapuje z ich ust. Twisted Evil

ADA napisał:
- Co tak wzdychacie, weny? – Agatalia z tomahawkiem w ręku, nożem przy boku i łukiem na ramieniu przysiadła na powalonym drzewie, które poprzedniego dnia sama ścięła, a nawet częściowo okorowała.

Zachowanie i akcesoria Agatalii zawsze podnoszą mnie na duchu. Laughing

ADA napisał:
- A ty niby, co zamierzać zrobić z tym swoim Jeleniem? Może jego poroże zawiesić na ścianie?
- O, nie! Tego już za wiele! Trzymajcie mnie, bo jak ją pacnę to w sąsiednim hrabstwie wyląduje.
- No, spróbuj, spróbuj – Inspriation przyjęła postawę zaczepno-obronną podskakując przy tym, jak bokser wagi piórkowej.

Nie ma to, jak porządna kłótnia przed śniadaniem. Wink

ADA napisał:
Znowu miała rozdwojenie, a Podskakujący Jeleń był taki miły i…

Podskakujący jeleń … znaczy się brykający … Niedorosły? Zadziwiające, do jakich wniosków można dojść w wyniku analizy słów. Rolling Eyes

ADA napisał:
Senszen jest w wiosce, a wy pląsacie jak gdyby nigdy nic. Ile razy mam wam powtarzać, jak wielkim zagrożeniem jest dla nas ta dziewczyna.

Senszen jako bomba zegarowa. Kiedyś wybuchnie Question

ADA napisał:
- Candy, mam pytanie – Senszen szczelniej otuliła się kocem jednocześnie spoglądając na ubranie, które przyniósł jej mężczyzna.
- Nie, nie ja cię rozebrałem – odparł unosząc dłonie w górę.- To Srebrna Łania.

Jaki domyślny! Od razu wiedział, o co Senszen chce go zapytać. Surprised

ADA napisał:
– Radziłbym pośpieszyć się. Siedzący Byk cię oczekuje. Chce dobić targu i kupić wreszcie Inspiration. Jego syn Rączy Jeleń zapowiedział, że nie wytrzyma bez niej ani jednego dnia dłużej.

Kolejna bomba zegarowa. Tym razem mam na myśli Rączego Jelenia. Jak nic wybuchnie. Wink

ADA napisał:
– A ja wiem, że Rączy Jeleń będzie z nią nieszczęśliwy. To wspaniały wojownik i powinien mieć godną siebie partnerkę. Inspiration chodzi z głową w chmurach. Ma tysiące pomysłów na sekundę i zachowuje się tak, jakby zerwała się z uwięzi.

Pozytywna ocena wojownika i niezbyt pochlebna opinia o Inspiration. Confused

ADA napisał:
Uśmiechnął się sam do siebie wzruszając ramionami i wtedy pomiędzy wigwamami stojącymi bliżej lasu ujrzał owe panny. Przyglądały mu się uważnie, coś do siebie szepcząc. Jedna z nich spojrzała groźnie i znacząco przejechała dłonią po tomahawku. Candy’ego przeszedł dreszcz. Pochylił głowę, udając, że poprawia nogawkę spodni. Gdy ponownie spojrzał, w kierunku wigwamów dziewcząt już nie było, tylko powietrze drgało i mieniło się złotym pyłem.
- Co tu u licha się dzieje? – spytał półgłosem zupełnie zdezorientowany.

Agatalia przeraziła Candy’ego? Biedak musiał zastosować trick z nogawką. Laughing Ciekawe, co jeszcze go spotka w wiosce Pajutów.

ADA, podoba mi się Twój zmysł obserwacyjny i poczucie humoru. Fragment jest zabawny i uroczy w swej wymowie.
Tęczowa wena bije wszystkie inne na głowę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:59, 05 Mar 2016    Temat postu:

Mada miło mi, że spodobał Ci się ten odcinek. Very Happy Dziękuję za przesympatyczny komentarz.
Allēgoría oszaleje na punkcie Candy'ego, czym zainteresowanego doprowadzi do dziwnego stanu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:03, 06 Mar 2016    Temat postu:

Dopadła mnie kolejna bezsenna noc. Jestem przeświadczona, że to wina Allēgoríi, której Candy wpadł w oko. Posługując się Senszen będzie chciała zbliżyć się do mężczyzny Very Happy

***
- Skąd ja mu wezmę krowę? – spytała Senszen z wściekłością.
- Pięć krów – usłużnie podpowiedziała Inspiration.
- Pięć, dziesięć może całe stado?! To bez różnicy. Nawet gdybym miała rogaciznę, to nie dałabym mu ani jednej krowy. Nie zasługuje na to! – Senszen szła zamaszyście środkiem wioski wzbudzając zainteresowanie indiańskich dzieci, a przy okazji wzbijając tumany kurzu. Po jej prawej stronie dreptała – w zależności od potrzeb – to wściekła, to przejęta Inspiration. Po lewej, ale jakieś pół kroku za nią szedł Candy. Uważał, że Siedzący Byk przesadził w swych żądaniach. Nie dość, że zaproponował Senszen za tak uroczą pannę, jak Inspiration dziesięć sznurków kolorowych paciorków, to jeszcze zażądał, żeby do przyszłej żony Rączego Jelenia dorzuciła pięć krów. Co mu się stało? – pomyślał Candy. – Wódz nigdy nie był chciwy.
- I, co ty na to Candy? – Senszen utkwiła w mężczyźnie świdrujący wzrok.
- A o co chodzi? – spojrzał na nią niezbyt przytomnie.
- I ty się jeszcze pytasz? Przecież byłeś przy tej groteskowej rozmowie – fuknęła Senszen. – Wódz mówił do mnie przez ciebie.
- Nie dziw się. Jesteś kobietą, a Siedzący Byk nie nawykł do załatwiania interesów z kobietami.
- Ej, Candy! – mruknęła Inspiration groźnie – wypraszam sobie. Nie jestem żadnym interesem, tylko narzeczoną Rączego Jelenia.
- Szkoda tylko, że ten twój narzeczony niewiele miał do powiedzenia – zauważył Candy i dodał złośliwie – i uciekał z wigwamu ojca w sposób nadzwyczaj rączy.
- To podłe, co powiedziałeś – Inspiration z wściekłości tupnęła nogą, a wokół wzniósł się kurz.
- Kurzysz – stwierdził ze stoickim spokojem.
- Co takiego?! Kurzę? To ja ci pokażę, do czego jestem zdolna. Pożałujesz, że mnie poznałeś!!!
- Już żałuję – odparł Candy niezrażony postawą dziewczyny.
- Senszen – Inspiration schwyciła ją za ramię i mocno potrząsnęła – Senszen, słyszysz, co on wygaduje?! I ty na to pozwalasz? Tyle dobrego dla ciebie zrobiłam. Byłam ci wsparciem i… inspiracją, a teraz, gdy byle cowboy mnie obraża ty nic nie mówisz! Och Senszen, jakże się na tobie zawiodłam.
Tu Inspiration ryknęła głośnym płaczem opadając w iście teatralny sposób na kolana i oczywiście wzbijając przy tym jeszcze większe tumany kurzu. Splecione dłonie przyłożyła do czoła i gotowa wić się z żałości po ziemi najpierw łypnęła okiem na Senszen i… zamarła. Senszen, bowiem nie zwracając na nikogo uwagi szła przed siebie. Nagle nie wiadomo, dlaczego poczuła przemożną chęć namalowania czegokolwiek. Gdy doszła na skraj wioski Pajutów jej oczom ukazał się przepiękny widok. Las, szemrzący strumień, odgłosy przyrody i błękitne niebo, tak błękitne jak oczy Candy’ego prosiły cicho w poszumie wiatru namaluj nas, namaluj! Senszen wyraźnie słyszała głosy, które miłe w tonacji nie pozwalały jej myśleć o niczym innym. Szła, więc przed siebie nie zważając na wściekłą Inspiration i coraz bardziej zdziwionego Candy’ego. Wreszcie dotarła do urokliwej polanki. Od zapachu żywicy, aż kręciło się w głowie. Dochodziło południe. Słońce wysoko na niebie było prawdziwą rozgrzaną do czerwoności kulą, która wszystko i wszystkich otaczała swym ciepłem.
Och, gdyby tylko miała przy sobie swój szkicownik, uwieczniłaby te wszystkie wspaniałości, zatrzymałaby je na ułamek sekundy i już na zawsze pozostałby nieśmiertelne. Senszen westchnęła z rezygnacją i w tej właśnie chwili dostrzegła stojącą dosłownie kilka kroków dalej sztalugę, a na niej ramę obciągniętą czyściutkim płótnem. Obok sztalugi stała otwarta ogromna drewniana waliza z metalowymi okuciami składająca się z czterech części zawierających w sobie wszystko to, co jest niezbędne artyście malarzowi do pracy. Był tam zestaw malarski składający się z tubek i słoiczków wypełnionych akwarelami, farbami olejnymi i akrylowymi. Senszen pochyliła się nad zaczarowanym kuferkiem, pociągnęła na boki wystające tasiemki, a wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dwie górne szufladki rozsunęły się na boki. Jej oczom ukazało się wnętrze walizki, kryjące w sobie kredki, ołówki, węgiel do rysowania, pędzle z naturalnego włosia i wreszcie zupełnie współczesne jej pisaki, gumkę do mazania i strugaczkę. Z piersi dziewczyny wyrwał się okrzyk zachwytu. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła miała w nich dziwny blask. Spojrzała na Candy’ego, który przyglądał się jej z uwagą nie bardzo wiedząc, czego spodziewać się po tak nagle zamilkłej dziewczynie. Senszen uśmiechnęła się promienie i miała już coś powiedzieć, gdy jej wzrok padł na coś, co leżało w trawie tuż obok zaczarowanej walizki. Było to niewielkich rozmiarów, niebieskie, jak oczy Candy’ego, drewniane pudełko. Pochyliła się szybko i wzięła je do rąk, po czym pomału otworzyła. Gdy spojrzała na zawartość jęknęła oczarowana. Na wyściółce z aksamitu pyszniąc się kolorami leżały ułożone skośnie dwadzieścia cztery kredki, szczególne kredki, bo pozbawione drewnianych otoczek. Były to po prostu grafity same w sobie otoczone jedynie lakierowaną powłoką, która czyniła je naprawdę mocnymi. Senszen wzięła w dwa palce jedną z kredek – oczywiście w odcieniu oczu Candy’ego - i uniosła do góry uważnie jej się przypatrując.
- Saphire Blue, a może Cobalt Blue – powiedziała półgłosem.
- Zdecydowanie Saphire Blue. Jego oczy mają kobaltowy odcień, tylko wtedy, gdy się złości. Tak jak to miało miejsce w wigwamie wodza – dobiegło Senszen, gdzieś z boku. Dziewczyna szybko obejrzała się, ale nikogo obok nie było. Inspiration z zaciętym wyrazem twarzy obrywała płatki jakiemuś biednemu kwiatuszkowi szepcząc słowa znanej wyliczanki: kocha, lubi, szanuje… Gdy wraz z ostatnim płatkiem dotarła do słów „nie chce” westchnęła tak żałośnie, że największy głaz mógłby zapłakać nad jej niedolą. Candy z kolei znudzony przysiadł na powalonym i częściowo okorowanym drzewie. Zastanawiał się właśnie, komu mogło przyjść do głowy, żeby pozbawić drzewo kory. Pokręcił głową i wzruszył ramionami. Odkąd poznał Senszen wszystko szło nie tak, jak potrzeba. Wiedział, że wokół niego dzieje się coś dziwnego i nie potrafił tego rozgryźć. Do tego jeszcze ta tęczowa dziewczyna, którą ujrzał nad ranem nie dawała mu spokoju.
- Mówiłaś coś? – Senszen utkwiła wzrok w posmutniałej nagle Inspiration.
- On mnie nie chce – jęknęła przeszywająco. – On pragnie tylko bydła, najlepiej z Ponderosy.
- Tego nie powiedział – Senszen nagle zrobiło się żal Inspiration. – Krów zażądał jego ojciec Siedzący Byk.
- Tak, jakby mało mu było krów, ale nie z Inspiration te numery. Jeszcze mnie popamiętają, a kolejne pokolenia Pajutów będą snuć o mnie legendy.
- Hola moja panno, a co to ci przyszło do głowy? – spytała Senszen zaniepokojona tak gwałtowną zmianą w głosie przyjaciółki. Wiedziała z doświadczenia, że może to przynieść nad wyraz zaskakujące skutki.
- Nic, nic, moja droga Senszen. Nie przeszkadzaj sobie. Masz takie ładne kredki, pędzle i te takie inne rzeczy… może namalowałbyś sobie coś niecoś – Inspiration uśmiechnęła się słodko biorąc pod ramię nieco zaskoczoną Senszen. – O popatrz, jaki wdzięczny obiekt tam siedzi. Powinnaś go narysować…
- To narysować, czy namalować? – spytała niepewnie Senszen spoglądając jednocześnie kątem oka na Candy’ego.
- Wszystko jedno. Jak tam sobie chcesz – odparła Inspiration. – Ale sugerowałaby raczej akt niż portret.
- Świntucha! – krzyknęła Senszen oburzona, po czym uśmiechnęła się mówiąc: - a wiesz może i masz rację.
- Zawsze mam rację – odparła Inspiration z pewnością w głosie. – Pomóc ci go rozebrać?
- Obejdzie się. Już raz go rozebrałam.
- Fiu, fiu. Zaskakujesz mnie Senszen.
- To nie to, o czym myślisz – spojrzała na Inspiration groźnie.
- Już dobrze. Zrobisz, jak zechcesz, choć ja na twoim miejscu… – Inspiration rzuciła zmysłowe spojrzenie w kierunku Candy’ego i wtedy poczuła mocne uderzenie w… pośladek. Spojrzała na Senszen, lecz ta nie zwracała uwagi na dziewczynę tylko przysłaniając dłonią oczy spoglądała w niemym zachwycie na siedzącego mężczyznę. Inspiration ma rację – pomyślała – z Candy’ego to niezłe ciacho. Takie do namalowania… li tylko i jedynie. Uśmiechnęła się i z rozmarzeniem ogarnęła wzrokiem proporcjonalnie zbudowaną sylwetkę mężczyzny. Tymczasem wściekła Inspiration spojrzała groźnie na stojącą obok niej Allēgoríę. Pociągnęła ją gwałtownie za rękaw upaćkanej farbami sukni i prawie bezgłośnie wysyczała:
- A ty, co tu robisz? Chcesz, żeby Senszen cię zauważyła?
- Nie zauważy. Odkąd przeszłam kurs „Kreatywnego pobudzania mózgu” znikam, kiedy chcę.
- Od kiedy ty masz mózg siostro?
- Przecież nie mówię o swoim mózgu, tylko o Senszen – odparła Allēgoría mocno zdziwiona. – Na tym kursie uczono nas, jak oddziałowywać na człowieków, to znaczy na ludzi. Gdybyś była na nim to byś wiedziała, że to, co widzi człowiek nie zawsze jest rzeczywiste.
- Tak, zwłaszcza jak taki człowiek za dużo wypije.
- Dałabyś spokój Inspiration…
- Dobra, dobra. Powiedz lepiej, to tutaj to twoja sprawka? – spytała wskazując na polankę i Senszen, która próbowała odpowiednio upozować Candy’ego.
- A jakże. Bardzo mi się podoba i chcę go namalować.
- Ciekawa jestem jak?
- To proste. Kreatywnie pobudzę mózg Senszen.
- O mateńko, już się boję – Inspiration przesadnie wzniosła oczy ku niebu.
- Nie ma, czego siostro. Doprawdy nie ma, czego – odparła Allēgoría pożądliwie patrząc na Candy’ego.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 19:59, 06 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:43, 06 Mar 2016    Temat postu:

Oczywiście, chichoczę w poduszkę, dobrze, ADA, że dopiero teraz to opublikowałaś! Kapitalne! Tylko niech kochane weny zbyt często nie tytułują się "siostro" - zbyt blisko "Seksmisji" Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 19:45, 06 Mar 2016    Temat postu:

Cytat:
Dopadła mnie kolejna bezsenna noc. Jestem przeświadczona, że to wina Allēgoríi, której Candy wpadł w oko.

Zła wena, zła… choć efekt jest wspaniały Wink
Cytat:
Skąd ja mu wezmę krowę? – spytała Senszen z wściekłością.
- Pięć krów – usłużnie podpowiedziała Inspiration.
- Pięć, dziesięć może całe stado?! To bez różnicy. Nawet gdybym miała rogaciznę, to nie dałabym mu ani jednej krowy. Nie zasługuje na to!

Chyba nie jest to właściwie postawione pytanie. Pytaniem właściwym jest, czy szczęście Inspiration warte jest tych pięciu krów Very Happy
Cytat:
Po lewej, ale jakieś pół kroku za nią szedł Candy. Uważał, że Siedzący Byk przesadził w swych żądaniach. Nie dość, że zaproponował Senszen za tak uroczą pannę, jak Inspiration dziesięć sznurków kolorowych paciorków, to jeszcze zażądał, żeby do przyszłej żony Rączego Jelenia dorzuciła pięć krów. Co mu się stało? – pomyślał Candy. – Wódz nigdy nie był chciwy.

Candy rozsądnie utrzymuje pewien dystans od sprawy… Ciekawe jednak, co tak podziałało na Wodza?
Cytat:
I ty się jeszcze pytasz? Przecież byłeś przy tej groteskowej rozmowie – fuknęła Senszen. – Wódz mówił do mnie przez ciebie.
- Nie dziw się. Jesteś kobietą, a Siedzący Byk nie nawykł do załatwiania interesów z kobietami.

No cóż… WIDAĆ!
Cytat:
Co takiego?! Kurzę? To ja ci pokażę, do czego jestem zdolna. Pożałujesz, że mnie poznałeś!!!
- Już żałuję – odparł Candy niezrażony postawą dziewczyny.

Very HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy
Cytat:
Senszen – Inspiration schwyciła ją za ramię i mocno potrząsnęła – Senszen, słyszysz, co on wygaduje?! I ty na to pozwalasz? Tyle dobrego dla ciebie zrobiłam. Byłam ci wsparciem i… inspiracją, a teraz, gdy byle cowboy mnie obraża ty nic nie mówisz! Och Senszen, jakże się na tobie zawiodłam.

Biorąc pod uwagę jej ostatnie zachowanie to… na obronę ona nie zasługuje.
Cytat:
Senszen westchnęła z rezygnacją i w tej właśnie chwili dostrzegła stojącą dosłownie kilka kroków dalej sztalugę, a na niej ramę obciągniętą czyściutkim płótnem. Obok sztalugi stała otwarta ogromna drewniana waliza z metalowymi okuciami składająca się z czterech części zawierających w sobie wszystko to, co jest niezbędne artyście malarzowi do pracy. Był tam zestaw malarski składający się z tubek i słoiczków wypełnionych akwarelami, farbami olejnymi i akrylowymi. Senszen pochyliła się nad zaczarowanym kuferkiem, pociągnęła na boki wystające tasiemki, a wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dwie górne szufladki rozsunęły się na boki.

Rozmarzyłam się…
Cytat:
Candy z kolei znudzony przysiadł na powalonym i częściowo okorowanym drzewie. Zastanawiał się właśnie, komu mogło przyjść do głowy, żeby pozbawić drzewo kory. Pokręcił głową i wzruszył ramionami. Odkąd poznał Senszen wszystko szło nie tak, jak potrzeba. Wiedział, że wokół niego dzieje się coś dziwnego i nie potrafił tego rozgryźć. Do tego jeszcze ta tęczowa dziewczyna, którą ujrzał nad ranem nie dawała mu spokoju

Pozazdrościć mężczyźnie spokoju ducha dookoła niego wyraźnie szaleją dwie kobiety – a ten siedzi niczym pomnik na okorowanym drzewie Very Happy Jeszcze powinien zacząć gwizdać Very Happy
Cytat:
Tak, jakby mało mu było krów, ale nie z Inspiration te numery. Jeszcze mnie popamiętają, a kolejne pokolenia Pajutów będą snuć o mnie legendy.
- Hola moja panno, a co to ci przyszło do głowy? – spytała Senszen zaniepokojona tak gwałtowną zmianą w głosie przyjaciółki.

Bardzo niepokojące to stwierdzenie. Czyżby wioskę Pajutów miało przetrzebić tornado „Inspiration”?
Cytat:
Zawsze mam rację – odparła Inspiration z pewnością w głosie. – Pomóc ci go rozebrać?

Jaka chętna do pomocy Wink
Cytat:
Spojrzała na Senszen, lecz ta nie zwracała uwagi na dziewczynę tylko przysłaniając dłonią oczy spoglądała w niemym zachwycie na siedzącego mężczyznę.

Senszen patrzy w zachwycie… a Candy nic Laughing Laughing Laughing
Cytat:
Nie zauważy. Odkąd przeszłam kurs „Kreatywnego pobudzania mózgu” znikam, kiedy chcę.
- Od kiedy ty masz mózg siostro?
- Przecież nie mówię o swoim mózgu, tylko o Senszen

Poszłaby raczej na kurs malowania…
ADA, odcinek jest wspaniały Very Happy Dialogi są dowcipne, bohaterowie zachowują się niebanalnie a opisy zwalają z nóg Very Happy Bardzo lubię czytać wszystkie Twoje opowiadania, niezależnie od tematyki Very Happy



Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 19:49, 06 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:08, 06 Mar 2016    Temat postu:

Lucy, cóż weny są siostrami i zwracają się tak do siebie tylko wtedy, gdy stają się nieco złośliwe. Wink

Senszen, serdecznie dziękuję za przemiły komentarz. Allēgoría z wiadomych przyczyn nie może Ci się pokazać. Stąd jej oddziaływanie na Twoją podświadomość Wink Very Happy Candy na razie tylko jest taki spokojny. Allēgoría i za niego się weźmie. Obiecuję Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:22, 06 Mar 2016    Temat postu:

ADA napisał:
Lucy, cóż weny są siostrami i zwracają się tak do siebie tylko wtedy, gdy stają się nieco złośliwe. Wink

Brzmi to (wygląda) bardzo złośliwie! "Ale na wschodzie musi być jakaś cywilizacja"!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 7 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin