Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uśmiech losu część III "Droga do nieba"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 164, 165, 166 ... 171, 172, 173  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 22:09, 27 Paź 2016    Temat postu:

A to efekt jest zależny od nominału? Shocked
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 22:10, 27 Paź 2016    Temat postu:

za banknot o nominale pięć dolarów Candy przeżyje a straci np. nogę?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:12, 27 Paź 2016    Temat postu:

Laughing 1000 $ załatwi sprawę i Candy przeżyje

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 22:15, 27 Paź 2016    Temat postu:

Rationality się opiera, jako że tak wysokie nominały są niepraktyczne. Allegorii jest wszystko jedno, cyferki jej nie interesują Wink
Zobaczymy, mam nadzieję, ze Aderato będzie usatysfakcjonowana Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:19, 27 Paź 2016    Temat postu:

Widzę, że Rationality się ożywiła Wink Cieszę się. Mówisz, że taki banknot jest niepraktyczny... to może być ich kilka... kilkanaście

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 22:23, 27 Paź 2016    Temat postu:

Przedyskutuję kwestię z wenami Smile A teraz, niestety, ale muszę kończyć Sad Muszę jeszcze poczytać. O czymś znacznie mniej interesującym niż projektowanie banknotów ;?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:28, 27 Paź 2016    Temat postu:

To powodzenia i do pogadania jutro Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:26, 28 Paź 2016    Temat postu:

ADA ależ Cię wena dopadła...Mad i olaboga...muszę sobie pocierpieć w samotności najpierw nim przetrawię ten fragment Crying or Very sad
Oczywiście odcinek super! Very Happy trawię treść...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 20:27, 28 Paź 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:05, 29 Paź 2016    Temat postu:

ADA napisał:
Ze szkół na ferie zimowe wrócili Agnes i Tim.

W poprzednich odcinkach nie było o nich mowy, więc zastanawiałam się, co u nich słychać.

ADA napisał:
Joseph Cartwright gościł teściów, którzy już wkrótce, żeby być bliżej córek i wnucząt, zamierzali przenieść się na stałe do Virginia City. Pojawił się Will Cartwright z rodziną oraz Duncan i Libby Grey, z którymi Adam i Adeline zaprzyjaźnili się w trakcie pamiętnej wizyty w San Francisco. Przyjechała też zupełnie nieoczekiwanie pasierbica Willa, Peggy wraz z piętnastoletnią córką Helen.

Miasto pęka w szwach. Toż to niemal najazd członków jednej rodziny. Szykują się bardzo rodzinne święta. Oby szczęśliwe.

ADA napisał:
Kobieta, z którą się związał spodziewała się jego dziecka, a on zamierzał się zachować, jak człowiek honoru i otoczyć czułą opieką kobietę, która dała mu prawdziwe szczęście. I tak tuż przed świętami wyrzucił z domu prawowitą małżonkę i córkę nie troszcząc się zupełnie, co się z nimi stanie.

Człowiek honoru? Doprawdy, ten typ ma wypaczone pojmowanie tego, co jest honorowe. Budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.

ADA napisał:
Tyle tylko, że ten uśmiech zgasł wkrótce po przekroczeniu przez mężczyznę progu księgarni w Virginia City.

Prezent nie dotarł? Przybył zniszczony? Czy też w księgarni Thomas spotka kogoś pokroju pani Owen?

ADA napisał:
za filara dzielącego sklep dobiegł go konspiracyjny szept:
- Może mi pani wierzyć. Wiem, co mówię! To lepsza cwaniara. Myśli pani, że dlaczego całą żałobę spędziła w domu teścia? Chce go złapać!

Ach, więc chodzi o plotki?! Jakież to typowe … i małomiasteczkowe. Virginia City się rozrasta, ale zaściankowość ciężko usunąć z zachowania mieszkańców.

ADA napisał:
Tak czy siak ta wywłoka wyjdzie na swoje i zmarnuje życie temu biednemu kalece.

Zastanawiam się, któż tak bardzo nienawidzi pani Bradford albo któż tak jej zazdrości, że posuwa się do takich pomówień. To szkalowanie niewinnej osoby. Powinno być karalne.

ADA napisał:
- Zamknij się ochlapusie! – Candy jednym skokiem znalazł się przy mężczyźnie i schwycił go za poły kurtki. – Jeszcze jedno słowo, a ja cię zatłukę, tu na tym miejscu.

Thomas musi się uspokoić, bo inaczej sprowadzi na siebie nieszczęście i nawet Candy mu nie pomoże. A swoją drogą … to ciekawe, co go bardziej wyprowadziło z równowagi. To, że został nazwany kaleką czy pomówienia na temat wdowy. Bo jeśli on uwierzył w te brednie, to jest wyjątkowo głupi i nie zasługuje na taką wspaniałą kobietę jak pani Bradford. .

ADA napisał:
Cóż stara plotkara miała rację. Teraz już wiedział, dlaczego wdowa Bradford zainteresowała się nim. A on głupi myślał, że mimo tego jak wygląda może mieć nadzieję. Idiota – krzyknął z całych sił – skończony idiota.

Rzeczywiście idiota. Do tego skończony kretyn bez możliwości serwisowania.

ADA napisał:
Tak bardzo pragnęła, aby wreszcie podszedł do niej i poprosił ją do tańca, ale on niewiele tańczył. Większość czasu spędzał w pobliżu stolika, na którym stała waza z ponczem.

Złe języki zrobiły swoje. A mogło być tak pięknie …

ADA napisał:
Lekko, niemal radośnie powiedziała:
- Już myślałam, że nie poprosi mnie pan do tańca.
- Dobrze pani pomyślała – tu zawiesił głos - ja nie tańczę.

Ależ on się nadyma. Jeszcze chwila i piękna wdowa przepędzi go na cztery wiatry.

ADA, znakomite odcinki, emocjonujące i nastrojowe. Thomas mnie trochę rozczarował. Myślałam, że jest inteligentniejszy. Wierzyć w insynuacje znanej w mieście plotkary? Mam nadzieję, że odzyska rozum w miarę szybko. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Sob 19:06, 29 Paź 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:39, 30 Paź 2016    Temat postu:

Mada dziękuję bardzo za ciekawy komentarz. Jak z niego wynika Thomas Cię rozczarował swoim postępowaniem. Przyznam się, że to mnie cieszy. Właśnie o to mi chodziło, żeby postać Tommy'ego zaczęła irytować. Trudno przecież przedstawić go, jako tryskającego optymizmem człowieka zwłaszcza po tym, co mu się przydarzyło. W ciągu czterech miesięcy jego życie uległo diametralnej zmianie. Najpierw ciężki wypadek, z którego cudem ocalał, potem problemy z dostosowaniem się do nowej sytuacji. Do tego wszystkiego pojawia się piękna kobieta, która chce obdarzyć go uczuciem, a gdzieś z boku czai się niebezpieczeństwo w postaci uzależnienia. Stąd też takie "miotanie się" Thomasa. On nie chce ranić bliskich mu ludzi, ale niestety jest to nie do uniknięcia. Co będzie z Thomasem i Margaret jeszcze nie wiem. Mam dwie opcje, jak łatwo się domyślić optymistyczną i pesymistyczną. Jedna i druga bardzo mnie kusi Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 16:46, 30 Paź 2016    Temat postu:

ADA, ciągnie cię na pesymizm widzę Smile Z każdej strony grozi nam rozlew atramentu Shocked Tu Thomas, tu Candy...

Strach się bać Smile Z drugiej strony, emocje oczekiwania na kolejny fragment się intensyfikują Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:40, 02 Lis 2016    Temat postu:

Senszen z tym pesymizmem to masz troszkę racji Wink Tak mnie jakoś naszło i znalazło to odbicie w kolejnym odcinku, ale obiecuję, że wkrótce to się zmieni Smile, a i jeszcze jedno - postanowiłam trochę odbrązowić Candy'ego Wink

***
Nie. To nie dzieje się naprawdę – przemknęło przez głowę Margaret. Stała przed Thomasem zupełnie osłupiała i przez dobrą chwilę nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Czyżby naprawdę, aż tak bardzo myliła się w stosunku do tego człowieka? To przecież niemożliwe, żeby intuicja ją zawiodła. W ciągu dwóch dni nikt nie może ot tak zmienić się i to na gorsze. Wyjaśnienie nasuwało się samo. Thomas Cartwright musiał uwierzyć w te wszystkie bzdury, które rozgłaszała pani Hotchkiss. Skoro tak, to zaraz powie mu, co o tym myśli. Margaret uniosła dumnie głowę i zmrużywszy nieco oczy powiedziała:
- To, co pan przed chwilą powiedział do najmilszych nie należało.
- Może takie właśnie miało być.
- Nie sądziłam, że może być pan tak cyniczny.
- A ja nie myślałem, że jest pani aż tak wyrachowana.
- Wyrachowana? A więc oto chodzi! O podłe, kłamliwe słowa pani Hotchkiss.
- Pani wie?
- Owszem. Wiem. Pastorowa mi powiedziała…
- Kolejna plotkara! – Thomas prychnął lekceważąco.
- Myli się pan! To prawda, że pani Johnson poinformowała mnie o zajściu w księgarni, ale nie miała na celu rozsiewania plotek. Poza tym zrobiła to w sposób bardzo taktowny.
- Wzruszające… - głos mężczyzny ociekał kpiną w czystej postaci.
- Ta ironia jest nie na miejscu. Pani Johnson to dobra i życzliwa osoba. Próbowała wytłumaczyć pani Hotchkiss niestosowność jej zachowania.
- No proszę – parsknął śmiechem Thomas – prawdziwa z niej samarytanka.
- Widzę, że o wszystkich mam pan wyrobione zdanie – zauważyła Margaret i nie siląc się na uprzejmość dodała: - mimo to powiem panu coś i wysłucha pan tego. Nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy, które przypisuje mi pani Hotchkiss.
- Skoro pani tak mówi, to przyjąłem pani oświadczenie do wiadomości. Czy coś jeszcze?
- To wszystko, co chciałam panu powiedzieć. Żegnam pana, panie Cartwright!
- Żegnam? Czyżby pani nas już opuszczała?
- Teraz? Nie. Nie dam panu tej satysfakcji. Powiedziałam żegnam bo pojutrze wyjeżdżam. Tak, więc nie będzie pan zmuszony znosić mojej obecności – odparła ostro Margaret. – Dziś jednak zamierzam się dobrze bawić.
- Pani Bradford… - zaczął Thomas, ale w tej właśnie chwili podeszła do nich młoda para. Oboje rozradowani i szczęśliwi stanowili zupełne przeciwieństwo Margaret i Thomasa wyglądających, jak dwie gradowe chmury.
- A tu jesteście – powiedziała Ann przyglądając się uważnie przyjaciółce i szwagrowi. Już na pierwszy rzut oka widać było, że doszło pomiędzy nimi do spięcia. – O czym tak dyskutujecie?
- O zawiedzionych nadziejach – odparła Margaret patrząc kpiąco na Thomasa.
- To już ciekawszego tematu nie mogliście sobie znaleźć? Mało to oryginalne, braciszku – zauważył Milton.
- Temat dobry, jak każdy inny – odburknął Thomas.
- Ale zupełnie niestosowny do okoliczności. – Stwierdziła Ann i biorąc Margaret pod ramię powiedziała: - pomożesz mi w krojeniu tortu?
- Oczywiście moja droga, z ochotą – odparła kobieta uroczo się uśmiechając.
- Thomas, pokłóciliście się? – spytał Milton, gdy kobiety oddaliły się.
- A cóż ci przyszło do głowy? Słyszałeś przecież, tylko rozmawialiśmy.
- Tylko?
- Czego ty znowu ode mnie chcesz? – wykrztusił Thomas z wyraźną złością.
- Martwię się o ciebie – odparł poważnym tonem Milton przytrzymując brata za ramię.
- Daj spokój – Thomas przybrał lekceważący wyraz twarzy. – Czy naprawdę na własnym weselu nie masz nic lepszego do roboty?
- Nie rób tego – powiedział Milton nie zważając na słowa brata.
- Niby czego mam nie robić?
- Nie odtrącaj miłości.
- Co takiego? – parsknął śmiechem.
- Posłuchaj mnie, nie mogłem cię ostrzec przed katastrofą, ale teraz mogę…
- Czyżby groziła mi kolejna katastrofa? – spytał kpiąco Thomas. – I, co tym razem stracę? Lewą nogę? To nawet byłoby logiczne. Tak dla przeciwwagi.
- Choć przez chwilę bądź poważny i posłuchaj mnie. Jeżeli teraz pozwolisz jej odejść to stracisz miłość życia. Ona jest twoją połówką, twoim dopełnieniem. I nie pytaj skąd to wiem, po prostu wiem i już.
- Miltonie, a o kim mówisz?
- Nie udawaj, że nie wiesz, bo kiepsko ci to wychodzi. Nawet ślepy zauważyłby, że ciebie i panią Bradford coś łączy.
- Nic nas nie łączy, kompletnie nic. Rozumiesz?!
- Skoro tak twierdzisz – odparł Milton ze smutkiem.
- Tak właśnie twierdzę i zostaw mnie w spokoju. Idź do żony, pokrój z nią ten cholerny tort, a mnie… mnie daj święty spokój.
- Źle robisz Tommy, ale to twoja decyzja.
- No, właśnie, to moja decyzja i moje życie. Nikomu nic do tego – Thomas podszedł do wazy z ponczem i napełnił filiżankę.
- Za dużo pijesz.
- Jestem na weselu, a może się mylę?
- Nie, nie mylisz się.
- To o co ci chodzi? Przecież dobrze się bawię!
- Właśnie widzę – powiedział Milton z politowaniem. - Obyś tylko nie żałował…
- Niczego nie żałuję – odparł Thomas opróżniając filiżankę – a poncz stryja Joseph’a, jak zwykle wyśmienity.
- Ale nie tak skuteczny jak laudanum lub morfina – stwierdził Milton intensywnie wpatrując się w oczy mężczyzny. – Co, może nie mam racji?
Thomas zupełnie zaskoczony z trudem wytrzymał spojrzenie brata. Skąd on wie u licha? – pomyślał, ale nic nie odpowiedział. Miał wrażenie, jakby Milton czytał w jego myślach. Spuścił wzrok zupełnie wytrącony z równowagi. Z opresji uratowała go Ann, która zawołała:
- Milton kochanie, zobacz, jaki wspaniały tort!

***

Margaret Bradford stała pośrodku pokoju dla pań i przyciskała do piersi swój zimowy płaszcz. Poprzez zamknięte drzwi dochodził gwar wesołych i podekscytowanych głosów. Wszyscy czekali na obiecany pokaz fajerwerków, a ona pragnęła jednego, jak najszybciej uciec z miejsca, w którym została upokorzona. Jej serce rozpadło się na tysiące kawałków i poczuła się jak mała skrzywdzona dziewczynka. Łzy wstydu i żalu spłynęły po jej twarzy. O ile wszystko byłoby prostsze gdyby mogła go znienawidzić, ale nie, ona musiała się w nim zakochać i to od pierwszego wejrzenia. Okrutne słowa Thomasa Cartwrighta wciąż pobrzmiewały jej w uszach. Pochyliła głowę. Czuła, jak kolejne łzy napływają jej do oczu i wtedy usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi i czyjeś lekkie kroki. Szybkim ruchem dłoni otarła oczy, a potem narzuciła płaszcz na ramiona. Nie, nikt nie zobaczy jej słabości. Z miłym uśmiechem odwróciła się i ujrzała młodą, całkiem ładną kobietę o niebieskich oczach i długich blond włosach luźno podpiętych nad uszami. W kobiecie tej rozpoznała pasierbicę Willa Cartwrighta.
- O przepraszam. Nie wiedziałam, że tu ktoś jest. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – spytała uśmiechając się niepewnie Peggy Dayton-Bauman. – Moja córka zapomniała szala, a przecież jest tak zimno.
- Oczywiście, że pani nie przeszkadza, pani Bauman. Zresztą ja już wychodzę – odparła Margaret zapinając płaszcz i nakładając rękawiczki. – Ciekawa jestem tych fajerwerków.
- Pan Canaday zapewnił mnie, że będą niepowtarzalne. Podobno sprowadzono je aż z San Francisco.
- Jeżeli od tego samego wytwórcy, u którego zakupiono sztuczne ognie na wielki letni festyn w Virginia City to na pewno będzie wspaniałe widowisko.
- To znaczy, że dla pani nie będzie to taka wielka niespodzianka? No, ale przynajmniej będzie pani mogła nacieszyć oczy i porównać oba pokazy.
- Letnich fajerwerków nie oglądałam. Wtedy jeszcze byłam w żałobie, ale słyszałam, że były imponujące.
- Och przepraszam, ależ jestem nietaktowna. Proszę mi wybaczyć. Nie chciałam pani urazić – powiedziała Peggy zmieszana.
- Ależ nic się nie stało. Moja żałoba już minęła, a pokaz sztucznych ogni chętnie obejrzę. To będzie dobre zakończenie mojego pobytu w Virginia City.
- Pani wyjeżdża?
- Tak. Wracam do rodzinnego domu. Powinnam była to zrobić zaraz po pogrzebie męża, ale nie potrafiłam podjąć decyzji.
- To tak jak ja – odparła Peggy drżącym głosem.
- Straciła pani męża, czy nie potrafiła podjąć decyzji?
- Jedno i drugie. Choć co do straty męża, to on mnie opuścił, a właściwie wyrzucił z domu. Córkę i mnie.
- Bardzo mi przykro pani Bauman – powiedziała Margaret wyraźnie poruszona.
- Niepotrzebnie. Dużo w tym mojej winy. Nie chciałam zobaczyć jego prawdziwej natury. A gdy pojawiła się córka już nie miałam wyboru. Dziecko przecież powinno mieć oboje rodziców.
- Poświęciła się pani.
- Wtedy tak o tym nie myślałam. Teraz wiem jedno, miłość jest mocno przereklamowana.
- Zdaje się, że ma pani rację – odparła Margaret. – Coś o tym wiem. Znalazła pani szal?
- Tak.
- To chodźmy podziwiać fajerwerki.
Niebo nad Ponderosą rozbłysło feerią barw. Pokaz sztucznych ogni wywołał ogromny aplauz zgromadzonych przez domem gości. Pani Bradford spojrzała na Ann i Miltona przytulonych do siebie, i przez moment poczuła maleńkie ukłucie zazdrości. Natychmiast jednak przywołała się do porządku. Komu, jak komu, ale Ann należało się prawdziwe szczęście. Margaret wiedziała, że jej przyjaciółka wychodząc za Miltona Cartwrighta będzie miała udane życie. Uśmiechnęła się na tę myśl i nagle dopadło ją zmęczenie, i zapragnęła znaleźć się w ciepłym łóżku. Wesele właściwie miało się ku końcowi, a rozmowa z Thomasem skutecznie zepsuła jej nastrój. Postanowiła, więc namówić teścia do powrotu do domu. Rozejrzała się wokół i ujrzała go stojącego obok Adama Cartwrighta i ojca Ann wraz, z którymi podziwiał pokaz sztucznych ogni. Ruszyła w ich kierunku, gdy nagle, ktoś zastąpił jej drogę. Uniosła głowę i ujrzała przed sobą niezwykle poważną i skupioną twarz Thomasa. Chciała go wyminąć, ale mocno i zdecydowanie ujął jej dłoń mówiąc:
- Pani Bradford proszę o chwilę rozmowy.
- Pan mnie prosi o rozmowę? Zdaje się, że powiedzieliśmy sobie wszystko, co mieliśmy powiedzieć. A teraz proszę zejść mi z drogi – odparła dużo ostrzejszym głosem niż zamierzała.
- Nie ustąpię dopóki pani mnie nie wysłucha – Thomas przysunął się bliżej do kobiety. Margaret wyraźnie wyczuła od niego alkohol.
- Brandy przez pana przemawia. Proszę mnie puścić – próbowała wyszarpnąć dłoń z jego mocnego uścisku.
- Proszę tylko, żeby mnie pani wysłuchała.
- Ale ja nie chcę słuchać! Nie po tym, co mi pan powiedział! Czy pan tego nie rozumie, panie Cartwright?! – Margaret ponownie spróbowała uwolnić się od Thomasa.
- Co tu się dzieje? – Candy pojawiła się przy nich, jak zjawa.
- Nie twoja sprawa – warknął wściekły Thomas.
- Jeżeli ktoś nie potrafi uszanować kobiety, to jest to moja sprawa – odparł Candy opanowanym głosem.
- No proszę, zarządca Ponderosy to prawdziwy bohater. Obrońca uciśnionych i maluczkich. Chodzący ideał. Muszę jednak panią rozczarować madame Bradford takich w naturze nie ma.
- Jak pan może? – Margaret nie wierzyła własnym uszom.
- Thomas uspokój się. Za dużo wypiłeś. Chodź zaprowadzę cię do domu. Położysz się, odpoczniesz… - powiedział Candy łagodnie biorąc mężczyznę pod ramię.
- Zostaw mnie. – Odparł Thomas i wyswobodziwszy się z uścisku Canaday’a powiedział:. - nie jestem pijany.
- Ale zachowujesz się tak jakbyś był. Chyba zapomniałeś, że to wesele twojego brata.
- Nie zapomniałem. – Rzekł Thomas i z kpiną w głosie dodał: - a może ty coś czujesz do pani Bradford? Tylko, jak dla niej to jesteś zbyt biedny.
Reakcja Candy’ego była natychmiastowa i jedna, jaka mogła być w tej sytuacji. Szybkie i mocne uderzenie w szczękę zwaliło Thomasa z nóg. Niebo raz po raz rozbłyskało tysiącami kolorów, które układały się w najróżniejsze kształty. Huk fajerwerków zagłuszył wszystko.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 0:44, 03 Lis 2016    Temat postu:

Odcinek wspaniały, czyta się znakomicie Very Happy Bardzo się cieszę, że Aderato nie tak chętnie współpracuje i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Co do moich refleksji, tak na szybko, refleks Candy'ego godny podziwu a odbrązawianie brzmi lepiej niż wysyłanie na chmurkę Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:48, 03 Lis 2016    Temat postu:

ADA ledwie przeczytałam fragment poprzedni (nawiasem mówiąc o 5:12 w tramwaju) a tu kolejna uczta na moje poranne wojaże.... Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:13, 03 Lis 2016    Temat postu:

Senszen cieszę się, że ten odcinek Ci się spodobał. Aderato w ogóle nie chce mnie słuchać. Najpierw mnie podpuszcza, a potem i tak robi co chce Very Happy
Aga smacznego Wink Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 164, 165, 166 ... 171, 172, 173  Następny
Strona 165 z 173

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin