Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mój kumpel i ja.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:45, 25 Maj 2014    Temat postu:

* * * *

-Słyszeliście? Idziemy na imprezę. –Cochise wszedł do boksu machając łbem i wierzgając z radości .
-Spokojnie koniku co w ciebie wstąpiło? –mały Joe złapał go za cugle i przyciągnął pocierając dłonią między oczami.
-Dzieciaku emocje na wodzy. –Chub wzniósł oczy do nieba. –Ucz się od Sport’a.
-Niech Cochise nawet nie patrzy w moim kierunku.
–wciąż obrażony koń najstarszego z braci Cartwright’s przeżuwał nonszalancko źdźbło owsa.
-Jaką imprezę?
-Do Parkerów. Przyjezdni, wieczór zapoznawczy z okolicznymi sąsiadami. Wreszcie spotkam jakieś klaczki.
–rozmarzył się Cochise. – Sport poduczyć cię czegoś?
-Nie odzywaj się do mnie.

-Sport, on tylko próbował ci pomóc poderwać klaczkę. –Chubb nieśmiało bronił młodszego kolegę.
-Sam sobie doskonale radzę. –spod półprzymkniętych powiek spojrzał na Chuba.
-Właśnie widać. –prychnął Cochise. –Kiedy ostatni raz byłeś na randce, hę?
-Eeee….nieważne…liczy się jakość nie ilość.
-Na pękniętą podkówkę, jeśli jest jak mówisz...
-Cochise zanosił się rżeniem.-…to…to Ben…nigdy nie doczeka wnuków.
-Na garść owsa przestań mnie obrażać Cochise!
- Sport prychnął z irytacją w głosie. –Twoja „ilość” też nie dała Benowi wnuków.
-Ale ja nie wydurniłem się oferując klaczce na pierwszej randce…
-Błagam Cię nie kończ.
–Sport zanurzył łeb w korytku na myśl o tanim podrywie. –„Czy można utopić się majestatycznie w korytku?” –pomyślał.
-Czy on zamierza utopić się w korytku? –Chubb z niepokojem patrzył na Sport’a.
-Daj spokój Sport. Cochise próbował tylko….ci pomóc. –Buck wtrącił się do rozmowy. –Sport?... Sport? –zaniepokojony krzyknął.
-Tak? –Sport prychając i krztusząc się potrząsał łbem. –Nawet w spokoju nie można przemyśleć kilku spraw.
-A niby co takiego chcesz przemyśleć topiąc się w korycie?
-Rose uznała mnie za skończonego prostaka. Dzisiaj jest spotkanie. Jak ja jej spojrzę w oczy?
-Ja jej mogę spojrzeć.
–zaoferował się Cohcise.
-Wara od niej. –przez zęby cedził Sport.–Dość kłopotów przez Ciebie.
-W sumie to nie ja jestem winny…tylko ty.
–Cochise spojrzał pewnie na Sport’a.
-Ja? –Sport omal się nie udławił ziarenkiem owsa. –…że niby ja sam sobie doradziłem, żeby iść na całość na pierwszej randce?
-Kto wywyższał się, że umie czytać? Spiłeś nas, a po pijaku… koń różne rzeczy mówi.
–niewinnym wzrokiem spojrzał na starszego kolegę.
Sportowi opadła szczęka. -Nie będę tego komentował. Mam czas do wieczora, coś wymyślę.
-Miarowy stukot młota nie bardzo pomoże Ci się skupić.
–Buck spojrzał w kierunku Adama, który od godziny prostował gwoździe.
–Twój pan ma chyba jakiś zgryz. –przekrzywił łeb Chubb.
-Pewnie ma….-Sport zmarszczył brwi. –…zgryz…. w maciejkach.
-Co?
–pozostałe konie spojrzały ze szczerym zdziwieniem.
-Sport wyduś to z siebie! –Chub prychnął zniecierpliwiony.
-No mów!
-Sport?
–Buck i pozostali patrzyli się intensywnie na pobratymca.
-A niech to. Powiem wam. Mój pan chyba…zakochał się.
-Zakochał???
–trzy końskie głowy rozdziawiły pyski.
-W kim?
-Znamy ją?
-I najważniejsze czy ona o tym wie?
–zapytał Buck.
-Emilly Parker… nie, nie znacie jej, ale poznacie wieczorem…nie wiem czy wie, ale się dowie…mój pan, jak wiecie, kiedy czegoś chce to zdobywa to bez problemu.

Sport zamknął oczy słysząc rżący śmiech towarzyszy. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Najbardziej zabolał go śmiech Buck’a.
"No co jak co, ale Buck mógł się powstrzymać od naigrawania z jego właściciela.”
–spojrzał z wyrzutem na najstarszego konia. „Mój pan naprawdę jest zdobywcą. Wykształcony jako jeden z niewielu w mieście. Inteligentny, błyskotliwy, łebski….że się tak wyrażę….Zawsze bierze sprawy w swoje ręce, umie przejąć inicjatywę, jest charyzmatyczny, potrafi rzeczowo i rozsądnie przekonać do swoich pomysłów, podsuwa racjonalne rozwiązania, uparty i zdecydowany bronić swoich poglądów. Ma łeb na karku, wiele razy ratował skórę młodszym braciom, ojciec bezdyskusyjnie powierza mu inwestycje ufając jego instynktowi i wiedzy. Mój pan brał udział w realizacji śmiałych projektów, pomagając bezinteresownie okolicznym sąsiadom. Jest mądry, zdecydowany i stanowczy w działaniu. Niezaprzeczalnie zauważalny i doceniany przez mieszkańców Virginia City. Tak…Jestem z niego dumny. Tylko ….z dziewczynami coś nie bardzo mu wychodzi…Skryty, powściągliwy, z lekko introwertyczną duszą, na uboczu ostrożny rozważny wstrzemięźliwy. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że przy dziewczynie, zwłaszcza tej, która mu się wyjątkowo podoba, jest nieco…drętwy…tak…to dobre słowo. Paraliżuje go niewidzialny strach. Zawsze przed pierwszą randką….no dobrze przez kilka pierwszych randek…Wtedy Adam wpada w popłoch, jest spanikowany i zaniepokojony…no ale to chyba zrozumiałe…w końcu mój pan jest perfekcjonistą…to chyba normalne że…
-Sport? Eeee kolego… znowu przeprowadzasz analizę psychologiczną swojego właściciela?
–zarżał Cochise zasłaniając kopytkiem oczy.
-Skąd?....nieważne myślę po prostu jak mu pomóc.
-Ty już mu lepiej nie pomagaj.
-Właśnie
–zarżał Chub. - Przypomnij mi to odciśnięte kopytko na jego czole…
-…i to na koszuli…
-…i policzku…
-Przestańcie wreszcie się nabijać ze mnie…to był rząd nieprzewidzianych, niesprzyjających okoliczności. Więcej to się nie powtórzy.


-Adam, Adam! – Ben wszedł do stajni i poczekał aż mężczyzna przestanie pracować. -Adrian Parker prosił o pomoc w zaprojektowaniu młyna. Wiedział, że już brałeś udział w takim przedsięwzięciu. Powiedziałem, że przyślę ciebie z planami. Tylko nie wiem gdzie są. –Ben podrapał się w czoło niepewnie patrząc na syna.
-Ale ja wiem. –Adam odłożył młot i przetarł spocone czoło wierzchem dłoni. –Wezmę tylko kąpiel.
-No brachu szykuj się na wcześniejsze spotkanie z Rose. -Buck spojrzał na spanikowanego Sport’a. – Nie zachowuj się jak Adam. Dasz radę. Sport? Słyszysz co do ciebie mówię? –Buck patrzył zrezygnowany na odrętwiałego kolegę zawsze, gdy nie był przygotowany na nieplanowane wydarzenia. –Cały Adam…z jednej gliny ulepieni. –westchnął i pokręcił łbem.
-Czarno to widzę.
-Ja też.


* * * *

Emilly i Helen uwijały się jak w ukropie. Od rana sprzątały, piekły ciasta i gotowały. Zapachy mieszały się i tworząc ciekawy aromat, który roznosił się po całym domu. Do wieczora zostało kilka godzin. Niby sporo, ale jeszcze kilka spraw kulało, potrawy wymagały ostatnich poprawek, a piecyk przy każdym otwarciu drzwiczek wybuchał niewielką ilością sadzy. Domek po wuju wymagał wielu napraw, co ważniejszymi zajął się Adrian, ale z pomniejszymi jeszcze trzeba było trochę powalczyć. Helen poszła zagonić kurczaki zostawiając siostrę w kuchni.

-Powiem Adrianowi, żeby tu zajrzał. –Helen odsunęła się odruchowo kiedy Emilly po raz kolejny została oprószona sadzą.
-Tak zawołaj go albo…-Emilly nie dokończyła, kręcąc głową, widząc plecy znikającej siostry.
-Wszystko jest? –na głos myślała dziewczyna. –ciasta, pasztet, chleb, gulasz…dobrze, że jesteś czekam na ciebie…. –Emilly odwróciła się widząc cień i zamarła.

Sport zlustrował otoczenie. Nigdzie nie dostrzegł Rose. Serce miał w gardle. Sam nie wiedział czego chce. Rose nigdzie nie było, zatem jest w stajni. –Jak szkoda. –westchnął rozczarowany. Pozostało mu czekać na swojego właściciela i przygotować się na wieczór.

W drzwiach w leniwej pozie, oparty ramieniem o futrynę z rozbawieniem na twarzy stał Adam Cartwright. Wykąpany, wyperfumowany, ubrany na czarno. Emilly zdążyła zarejestrować, że oliwkowa cera idealnie komponuje się z migdałowymi oczami i hebanowymi lśniącymi włosami. W ręku trzymam zwinięty rulon białych kartek.
-Czekałaś na mnie? W czym mogę pomóc panno Parker? –Adam odkleił się od futryny i powoli zbliżył się Emilly lustrując dziewczynę od stóp do głów zatrzymując intensywnie wzrok w jej niebieskich oczach.
-Ja…-dziewczyna zaskoczona z pustką w głowie zaczęła się rumienić. –Ja…

Doskonale wiedziała, że prezentuje się niezbyt atrakcyjnie. W myślach zastanawiała się jak wygląda. „Pewnie mam włosy w nieładzie, upoconą twarz i brudne ręce…ach ta sadza.” –Emilly wytarła dłonie w fartuch.

-Przywiozłem papiery dla pani brata. –Adam wyciągnął rulon przed siebie z wahaniem by w końcu cofnąć dłoń.
-Ach tak czekał na nie. Proszę pozwolić, że je wezmę. –Emilly wyciągnęła rękę.
-Wolałbym nie. –Adam odsunął papiery.
-Słucham?
-Nie chciałbym, żeby się… pobrudziły. –Adam uśmiechnął się łobuzersko.
-Słucham? Sugeruje pan, że jestem jakimś kocmołuchem?
-Nie skąd? Ale mogłaby pani czasem wziąć kąpiel Emilly. Ja czasami biorę.
-Jest pan bezczelny panie Cartwright. –Emilly zatrzęsła się oburzona. –Obraża mnie pan w moim domu…
-Ależ nie śmiem panno Parker….-Adam westchnął i wyciągnął powoli śnieżnobiałą chusteczkę. Strzepnął ją i delikatnie dotknął czubka nosa dziewczyny. –To…najmniejsza z kropek. –Adam uśmiechnął się pokazując ubrudzoną chusteczkę.
Dziewczyna zawstydzona popędziła do lustra i zamarła. Cała twarz, włosy i część sukni była w sadzy. Zamknęła oczy, miała ochotę zapaść się pod ziemię. Odwróciła się, ale usłyszała tylko tętent końskich kopyt.
-Katastrofa. –w dłoni miętosiła już nie tak śnieżnobiałą chusteczkę z inicjałami A.C. na myśl o wieczornym spotkaniu.

****


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 22:12, 25 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:49, 25 Maj 2014    Temat postu: Mój kumpel i ja

Przyganiał kocioł garnkowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:57, 25 Maj 2014    Temat postu:

Dobrze tak Emily, mogła się naśmiewać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:23, 25 Maj 2014    Temat postu:

Świetny tekst. Koniki rewelacyjne. Jednak to prawda: jaki pan taki ... koń. Very Happy Sport to wypisz wymaluj Adam. Reszta koników też nie lepsza Very Happy zwłaszcza Cochise radosny i beztroski niczym Joe.
Psychoanaliza Adam w wykonaniu Sport bezbłędna. Czyżby Sport interesował się psychologią Question Very Happy
Cytat:
-No brachu szykuj się na wcześniejsze spotkanie z Rose. -Buck spojrzał na spanikowanego Sport’a. – Nie zachowuj się jak Adam. Dasz radę. Sport? Słyszysz co do ciebie mówię? –Buck patrzył zrezygnowany na odrętwiałego kolegę zawsze, gdy nie był przygotowany na nieplanowane wydarzenia. –Cały Adam…z jednej gliny ulepieni. –westchnął i pokręcił łbem.

Ten fragment powalił mnie na kolana Laughing Laughing Laughing

Cytat:
W drzwiach w leniwej pozie, oparty ramieniem o futrynę z rozbawieniem na twarzy stał Adam Cartwright. Wykąpany, wyperfumowany, ubrany na czarno.

Proszę, proszę jaki luzaczek Very Happy
Czytałam z dużym rozbawieniem i oczywiście czekam na ciąg dalszy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 22:23, 25 Maj 2014    Temat postu:

Miły fragment Smile

Dokładna, psychologiczna obserwacja, synteza... Konie dużo widzą, zwłaszcza jak sa tak zapatrzone w swoich właścicieli. Dobrze, że nie mówią...

Czekam na ciąg dalszy Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:57, 25 Maj 2014    Temat postu:

Odcinek boski – w całości i we fragmentach. Very Happy

Najbardziej ubawiły nie:
Aga napisał:
–„Czy można utopić się majestatycznie w korytku?” –pomyślał.

Aga napisał:
-Rose uznała mnie za skończonego prostaka. Dzisiaj jest spotkanie. Jak ja jej spojrzę w oczy?
-Ja jej mogę spojrzeć.
–zaoferował się Cochise.

Aga napisał:
–Sport omal się nie udławił ziarenkiem owsa. –


A to najbardziej bezkrytyczna i najtrafniejsza opinia o Adamie, jaką czytałam:
Aga napisał:
„Mój pan naprawdę jest zdobywcą. Wykształcony jako jeden z niewielu w mieście. Inteligentny, błyskotliwy, łebski….że się tak wyrażę….Zawsze bierze sprawy w swoje ręce, umie przejąć inicjatywę, jest charyzmatyczny, potrafi rzeczowo i rozsądnie przekonać do swoich pomysłów, podsuwa racjonalne rozwiązania, uparty i zdecydowany bronić swoich poglądów. Ma łeb na karku, wiele razy ratował skórę młodszym braciom, ojciec bezdyskusyjnie powierza mu inwestycje ufając jego instynktowi i wiedzy. Mój pan brał udział w realizacji śmiałych projektów, pomagając bezinteresownie okolicznym sąsiadom. Jest mądry, zdecydowany i stanowczy w działaniu. Niezaprzeczalnie zauważalny i doceniany przez mieszkańców Virginia City.


Aga napisał:
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że przy dziewczynie, zwłaszcza tej, która mu się wyjątkowo podoba, jest nieco…drętwy…tak…to dobre słowo.

Duże ryzyko, może za duże. Surprised

Aga napisał:
-Wolałbym nie. –Adam odsunął papiery.
-Słucham?
-Nie chciałbym, żeby się… pobrudziły. –Adam uśmiechnął się łobuzersko.
-Słucham? Sugeruje pan, że jestem jakimś kocmołuchem?
-Nie skąd? Ale mogłaby pani czasem wziąć kąpiel Emilly. Ja czasami biorę.

Ale jej dociął. Laughing

Aga napisał:
Dziewczyna zawstydzona popędziła do lustra i zamarła. Cała twarz, włosy i część sukni była w sadzy. Zamknęła oczy, miała ochotę zapaść się pod ziemię.

Aga, cieszę się, że tak pięknie i dokładnie ją ubrudziłaś. Tym razem Adam miał przewagę i ją wykorzystał z właściwym sobie poczuciem humoru i nonszalancją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:10, 26 Maj 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Aga napisał:
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że przy dziewczynie, zwłaszcza tej, która mu się wyjątkowo podoba, jest nieco…drętwy…tak…to dobre słowo.

Duże ryzyko, może za duże. Surprised

Coś masz konkretnego na myśli Mada? Cool

W sumie można powiedzieć, że fragment wykluł się z Waszych podpowiedzi. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:31, 26 Maj 2014    Temat postu:

Fajne Very Happy Nareszcie Adam mógł się odegrać - czyściutki, wykąpanym pachnący ... a ona upaćkana jak należy Very Happy Ale musiał czuć satysfakcję Smile szkoda, że Sport nie spotkał swojej lubej, chociaż może to i dobrze, bo znów nerwowo by zareagował i Adaś dołączyłby do grona ... tych "czystych inaczej" Very Happy
I została jej chusteczka z inicjałami "A.C." Na pewno pięknie wyhaftowanymi Very Happy
Ciekawe w jakim stanie wieczorem się spotkają? Czyści, czy mniej czyści ... choć na przyjęciu, to tylko tort został Very Happy do ozdobienia twarzy Very Happy Chyba, że coś po drodze ich spotka ...
Rozważania wierzchowców są niesamowite. Bardzo spostrzegawcze koniki Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 8:32, 26 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:53, 14 Cze 2014    Temat postu:

* * * *

Adam ostatni raz spojrzał w lustro przyglądając się z każdej strony swojemu odbiciu. Zmarszczył brwi widząc niesforny kosmyk, który sterczał na czubku głowy. Przygładził go i nalał na dłoń odrobinę wody kolońskiej i delikatnie roztarł krople w dłoniach by następnie subtelnym ruchem palców napinając mięśnie szyi wklepać pachnący płyn w twarz i okolice. Hoss wszedł do pokoju ubrany, jego zdaniem, pierwszorzędnie.

-Hoss mógłbyś ściągnąć tę krowią kamizelkę. –stwierdził Adam zapinając guziki śnieżnobiałej koszuli w cieniutkie świetliste pionowe paseczki.
-Skąd wiesz?
-Zawsze ją wkładasz, jest beznadziejna.- Adam odwrócił się w stronę brata zapinając mankiety koszuli. –Odstraszysz młode i piękne sąsiadki.
-Skąd wiesz, że są młode i piękne? –Hoss spojrzał zaskoczony na brata.
-Jedną widziałem, kilka razy, aczkolwiek…..-Adam ponownie odwrócił się w stronę lustra zerkając czy gruba, czarna tasiemka, podkreślająca jego hebanowe, aksamitne włosy i opalony kolor skóry, jest idealnie zawiązana pod szyją. -….okoliczności nie bardzo mi sprzyjały. Gotowy? –Adam uniósł pytająco brwi krytycznie patrząc na jego kamizelkę.


-Co Ci tak wesoło Cochise? -Sport kopytkiem strącał z nogi niewidzialny pyłek.
-Imprezka się szykuje, poznamy nowe klaczki.
-Masz kogoś konkretnego na myśli Cochise?
- Sport podejrzliwym wzrokiem zmierzył kolegę.
A tak …mam….może zobaczę….
-Kogo zobaczysz?
–podejrzliwe przerwał Sport.
-Jest taka jedna…śnieżnobiała …
-Chwileczkę!
–Sport gwałtownie się wyprostował. -Chyba nie zamierzasz…podrywać panny Rose?
-Nie przypominam sobie, żebyś oficjalnie się z nią spotykał. –mrugnął Cochise.
-Nie waż się… -Sport warknął na pobratymca. …zbliżać do Rose. –Sportowi zrobiło się gorąco na myśl, że Cohcise zwinie mu tę miłość jego życia sprzed nosa.
-Jak się będziesz guzdrał Sport, to jeśli nie ja …choćby Chubb w końcu ci ją buchnie. -zarżał Cochise.
-Chwileczkę! -zaprotestował Chubb. -Co to znaczy „choćby?” Jestem gorszy od ciebie brachu? –Chubb spojrzał groźnie na młodszego kolegę.
-Nie bądź taki nerwowy, ja tylko dobrze radzę. –parsknął Cochise.
-Chłopcy dajcie spokój.-wtrącił Buck.
-O nie! Tylko nie to! –zarżał żałośnie Cochise. - Nie idę z wami na wieczorek zapoznawczy.
-Co się stało brachu?
–Chubb z niepokojem spojrzał na młodszego kolegę.
-Mały Joe tu idzie, nie widzicie co ma w ręku?
-To chyba…to pasta do butów? –Sport zmrużył oczy.
-Zgadłeś. Cóż taki mój los. Muszę go przyjąć z godnością.
-Ale co?
–dopytywał Sport. - –Wciąż nie rozumiem.

Konie ironicznie poza Sportem, spoglądali na właściciela Cochisa, skrupulatnie pastującego białe plamy sierści konia.

-Ktoś mnie wtajemniczy? –Sport zerknął na pobratymców.
-No tak nie było Cię kiedy Joe pierwszy raz kamuflował Cochisa. –przypomniał sobie Chubb. - –Otóż Joe wpadł na genialny sposób by pojechać na randkę do Sue Garden.
- Wciąż nie rozumiem.
-Sport poruszył zniecierpliwiony łbem.
-Cochise jest jedynym srokatym koniem w okolicy. Mały Joe go ujednolica, żeby nie rzucał się w oczy. – wyjaśnił Buck.
-Po co?
-Pojedzie na randkę do tej Sue. Jak ostatnio.
–cierpliwie tłumaczył Chubb.
-Joe nie Cochise. dodał Buck.
–Och domyślam się, że Joe. –Sport prychnął.
–Mały Joe musiał uciekać oknem, a że było dość ciemno nikt go nie rozpoznał. Ani Joe ani konia.

-A cóż to nasz najmłodszy braciszek nie jedzie z nami? –Hoss wszedł do stajni i krytycznie przyglądał się małemu Joe.
-Nie chłopcy, mam ciekawsze zajęcia. –Joe zrobił tajemniczą minę.
-Randka z …kim tym razem? –Adam poprawiał tasiemkę.
-Z Marion Readon. –Joe zamykał wieczko.
-A co z Sue Garden? –Adam uniósł brwi. –Już się nie spotykacie?
-Nie słyszałeś Adam? –Hoss uznał wtrącić się. –A ciebie nie było… otóż Joe spotkał się z Sue, ale jej bracia spuścili mu łomot, na szczęście noc była ciemna i Joe zdołał uciec nierozpoznany…
-Było ich dwóch, jednemu dałbym radę. –wtrącił Joe gładząc czuprynę.
-Czyli randka się nie udała? –kpił Adam.
-Randka udała, ucieczka trochę mniej. –łobuzersko uśmiechnął się Joe. –Tym razem wybrałem dziewczynę….bez rodzeństwa.
-Więc po co pastujesz konia? –Adam zerknął ironicznie i dosiadł Sporta.
-Na wszelki wypadek. –Joe wzruszył ramionami. –Jej ojciec jest wielki.
-Na wszelki wypadek. - powtórzył Cochise. --Jej ojciec jest wielki. -westchnął żałośnie Cochise.
-Powodzenia brachu.
-I pamiętaj…kopytkuj ile sił w nogach.
–zakpił Sport. --Dobrze ci radzę. -mrugnął do kolegi.

* * * *

-Jak ci idzie Sport? –Chubb spojrzał na kolegę.
-Jakbyś nie trzymał ciągle łba w korycie z owsem to widziałbyś, że…nie idzie. Rose stoi w stajni i nawet na mnie nie zerknęła…od godziny. – pokręcił łbem. -To koniec, koniec!
-Przesadzasz Sport. A zresztą będą inne okazje.

-Jakie okazje, jakie okazje? –Sport spojrzał zrozpaczony na Chubba.
-Spójrz na Adama i tę pannę w maciejkach. -Chubb łbem machnął w kierunku pary przed domem. -Od godziny gaworzą jak dwa gołąbeczki. Śmieją się. O! A Adam? Przeczesał dłonią włosy i przekrzywił głowę na bok. Zawsze tak robi kiedy jest onieśmielony.
-Faktycznie jak mogłem tego nie zauważyć?
- z nadzieją w głosie spojrzał na swojego pana. --A jeśli panna Parker wpadnie w oko mojemu panu…-dedukował Sport.
-…to oczywiste, że ty będziesz spotykał Rose! –triumfalnie zakończył Chubb. -Poznacie się bliżej, wykorzystasz swoje atuty i Margerita jak nic wpadnie po uszy i ci przebaczy.
-Margerita? –
-Sport znieruchomiał unosząc brew.
-Powiedziałem …Margarita? -Chubb poruszył się niespokojnie. -To oczywiste, ze chodziło mi o Rose.
-Dobra, dobra Chubb kim ona jest?
-Ojej…Margarita to klaczka panny Heleny Parker.
-zarumienił się Chubb. -Piękna kasztanowa… z piwnymi oczami…nieśmiała…-rozmarzył się Chubb.
-Dlaczego nic nie mówiłeś do tej pory?
-Spójrz na mnie? Ona nawet nie zwróci na mnie uwagi.
-Przestań tyle żreć owsa to spojrzy. Musisz gapić się w jej kierunku to spojrzy.
-Ty gapisz się od godziny i co?
-U mnie sprawa inna…poległem przez Cochisa. Ty masz szansę. Dawaj, tylko wyciągnij w końcu łeb z koryta co Chubb?

Sport i Chubb w bezruchu wpatrywali się w otwarte drzwi stajni od kilkunastu minut. Widzieli rozmawiające klaczki, które ale ani razu nie spojrzały w ich kierunku. Sport zmrużył oczy, intensywnie myśląc nad czymś. W końcu dość ostentacyjnie kopnął koryto z wodą.

-Słyszałaś Emily? – głuchy, ale dość głośny dźwięk oderwał Adama na chwilę od oczu panny Parker.
-Nie. –dziewczyna powiodła wzrokiem za Adamem w stronę stojących koni w kamiennej nieruchomej pozie.
-O czym rozmawialiśmy…Emily? –Adam uśmiechnął się ledwie, unosząc jedną brew wywołując rumieniec na twarzy panny Parker.
-O niedzielnym pikniku po nabożeństwie organizowanym przez radę miasta.
-Spotkamy się? Co ty na to? Wy i my.
-A co z damą, która towarzyszyła ci ostatnio?
–Obserwowałaś mnie. –Adam łobuzersko uśmiechnął się.
-Jesteś pan zbyt pewny siebie panie Cartwright. –obruszyła się dziewczyna. –Pani Dayton i jej córeczka narobiły tyle wrzasku, że każdy was obserwował. A poza tym…
-Poza tym?
-Byłam zaskoczona. Oślepiała mnie pańska śnieżnobiała koszula. –odgryzła się i ruszyła w kierunku stołu.

Wzięła tacę z ciastem i proponowała gościom nie patrząc w stronę Adama. Adam westchnął i ruszył w kierunku wołającego go Adriana. Po drodze minął Emily, która tylko zadarła nos, nawet nie zerknąwszy w jego stronę. Adam uśmiechnął się triumfalnie do siebie.

[i]-Widziałeś?
–przez zęby zapytał Sport nie spuszczając stajni z oczu.
-Nie widziałem, nawet nie zerknęły w naszą stronę. -Chubb zrezygnowany zmierzał łbem do koryta.
-Przestań żreć. Patrz cały czas. –Sport ponownie stuknął kopytem w koryto.
-No i co? Nie patrzą.
-Chubb czasami mnie zaskakujesz swoją lotnością umysłu. To chyba logiczne, że nie patrzą. Doskonale wiedzą co robimy.
-triumfalnie spojrzał na Chubba. -Dobrze jest brachu, obgadują nas …czyli jest nadzieja. -z błyskiem w oku zawyrokował Sport. –Mamy was klaczki.

* * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 16:04, 14 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:00, 14 Cze 2014    Temat postu: Mój kumel i ja

Czy Joe uciekając wpadł w kaktusy ?
Trzymam kciuki za Adama i Emily ,chyba się dogadają w końcu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:09, 14 Cze 2014    Temat postu:

Dobre ... to już prawie wszystkie koniki mają wybranki ... każdy innego koloru ... niezłe jest to pastowanie - maskowanie Cochisa Very Happy Konika się ujednolici i Joe może spokojnie, nierozpoznany piknikować z kolejnymi pannami w okolicy ;D Adam coś powoli działa... nie móglby nieco przyspieszyć ... Czasem mam wrażenie, że koniki sobie lepiej radzą Very Happy chociaż efekty podobne ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:18, 14 Cze 2014    Temat postu:

Jaki piękny opis Adama przygotowującego się na spotkanie panny Emily. To wklepywanie wody kolońskiej … – pobudzające wyobraźnię. Rolling Eyes

Aga napisał:
-Jest taka jedna…śnieżnobiała …
-Chwileczkę!
–Sport gwałtownie się wyprostował. -Chyba nie zamierzasz…podrywać panny Rose?
-Nie przypominam sobie, żebyś oficjalnie się z nią spotykał. – mrugnął Cochise.
-Nie waż się…

Rywalizacja o klaczkę. Laughing Cochise chyba chce pograć na nerwach Sporta.

Aga napisał:
-Spójrz na Adama i tę pannę w maciejkach. -Chubb łbem machnął w kierunku pary przed domem. -Od godziny gaworzą jak dwa gołąbeczki. Śmieją się. O! A Adam? Przeczesał dłonią włosy i przekrzywił głowę na bok. Zawsze tak robi kiedy jest onieśmielony.

Lubię onieśmielonego Adama. Rzadko mu się to zdarzało w serialu, a to taki piękny widok...

Aga napisał:
-Przestań tyle żreć owsa to spojrzy. Musisz gapić się w jej kierunku to spojrzy.

** Laughing ** Laughing ** Laughing **

Aga napisał:
–Obserwowałaś mnie. –Adam łobuzersko uśmiechnął się.
-Jesteś pan zbyt pewny siebie panie Cartwright. –obruszyła się dziewczyna. –Pani Dayton i jej córeczka narobiły tyle wrzasku, że każdy was obserwował. A poza tym…
-Poza tym?
-Byłam zaskoczona. Oślepiała mnie pańska śnieżnobiała koszula. –odgryzła się i ruszyła w kierunku stołu.

I panna w maciejki "strzeliła focha". Odgryzła się kapitalnie, ale Adam jakoś nie stracił humoru. Jest bardzo pewny siebie.

Aga, kolejny zabawny fragment. To opowiadanie zawsze poprawia mi humor. Jest niczym mleczna czekolada z orzechami. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:50, 14 Cze 2014    Temat postu:

Aga, świetny fragment. Very Happy Przez cały czas czytałam z uśmiechem na twarzy.
Opis Adama szykującego się do wyjścia niezwykle realistyczny Very Happy tak jakby siedziała sobie z boku i obserwowała go Very Happy

Cytat:
-Co Ci tak wesoło Cochise? -Sport kopytkiem strącał z nogi niewidzialny pyłek.
-Imprezka się szykuje, poznamy nowe klaczki.


Rozmowy koników niezwykle ciekawe. Każdy z nich przejął cechy swojego pana. Szkoda mi Cochise'a. Joe jest okrutny, jak można pastować konia Shocked Cochise powinien zemścić się na Małym Joe. Nie dość, że stracił niepowtarzalną okazję na poderwanie pięknej klaczki to jeszcze został upaprany na czarno. Zgroza Shocked

Adam jak zwykle pewny siebie, chociaż ten moment, gdy wydaje się onieśmielony jest bardzo uroczy. Tylko niech nie zwleka zbyt długo, bo znowu zostanie z niczym. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:22, 14 Cze 2014    Temat postu:

ADA zapastował tylko białe plamy Confused a poza tym to mogło być kakao Rolling Eyes

Mada mleczna czekolada z orzechami skończy się za niedługo (2-3 fragmenty góra) więc smacznego Rolling Eyes

Ewelina Adam gra tu drugorzędne skrzypce (musiałam sobie o tym przypomnieć bo prawie wyszłam z własnych założeń) Rolling Eyes i jest niejako w tle i tak pozostanie już do końca....Rolling Eyes

Zorina trzymaj kciuki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:32, 14 Cze 2014    Temat postu:

Aga napisał:
... skończy się za niedługo (2-3 fragmenty góra)

Laughing Laughing Jakoś Ci nie wierzę. Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin