Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sosny...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Domi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:00, 18 Sty 2015    Temat postu:

Dzięki Very Happy Chciałabym, żeby były jak najsłodsze... Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:21, 18 Sty 2015    Temat postu:

Fajne dzieciaki i przemiłe opisy kucyków. Bardzo rzeczywiste. Aż chce się pogłaskać po łebku konika. Imiona też też mają świetnie dobrane.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:26, 18 Sty 2015    Temat postu:

Namęczyłam się przy tych imionach Very Happy Ale myślę, że konie to ważna część życia Cartwrightów, dlatego nie mogę traktować ich bezosobowo Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 20:51, 18 Sty 2015    Temat postu:

Domi, uroczy ten fragment Smile Bardzo ładnie przedstawiasz dzieci, ich dylematy, relacje, postrzeganie świata Smile
Elizabeth chyba czeka kilka nieprzyjemnych momentów z własnymi myślami.
Kucyki na pewno były piękne, imiona dobrałaś bardzo ciekawie. Ciekawa jestem dalszego ciągu.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:02, 18 Sty 2015    Temat postu:

Postaram się wstawić jutro Rolling Eyes Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:26, 18 Sty 2015    Temat postu:

Mili chłopcy i urocze konie!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:29, 18 Sty 2015    Temat postu:

Podoba mi się Twoje pisarstwo. Miejscami dojrzałe fragmenty, z ciekawymi szczegółami. Watek z kucykami cieplutki. Klimat z Domku na prerii, ale mnie się podoba. Surprised

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:00, 20 Sty 2015    Temat postu:

Trochę dziwny fragment, wiem Rolling Eyes Ale głupio mi się zrobiło, że z Sama Gartnera taka sierota... To postanowiłam wymyślić mu jakiś wyjątkowy dar... Rolling Eyes

***************************************************************

Odnalezione nadzieje, cz. 4

Dwaj chłopcy jechali powoli polaną pełną kwiatów. Jessie co chwilę zerkał na przyjaciela z zaskoczeniem. Był zdziwiony, że Sam tak dobrze jeździ, mimo, że wsiadł na konia pierwszy raz. Spodziewał się, że długo będzie go uczyć, nim chłopczyk samodzielnie będzie w stanie utrzymać się w siodle. Ale w końcu mówił, że wsiada na kucyka pierwszy raz w życiu...
- Hej... Gartner? - zaczął Jessie nieśmiało. - Nie spodziewałem się, że umiesz jeździć...
Sam popatrzył na niego niepewnie.
- Nie... - mruknął, spuszczając wzrok. - Tata, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w starym domu, czasem dawał mi usiąść na koniu, który ciągnął wóz, jak wracaliśmy z pola. W tamtym domu było fajnie, mieliśmy bardzo miłych sąsiadów. Ale spadł grad i wybił pszenicę. To tata powiedział, że wyjedziemy. Zawsze mi szkoda, że to zrobiliśmy.
- Acha - westchnął Jessie. - Właściwie, wiesz Gartner... ja cały czas mieszkam tutaj. Urodziłem się tu i nigdy nie przeprowadzałem. Nie wiem jak to jest.
- To wcale nie jest wesołe, Cartwright. Nie rozumiem dlaczego Abigail to lubi. Ale ona jest chyba zła. Nie lubię jej zwłaszcza, jak spuszcza mi lanie. Czasem jest gorsza od taty. On mnie nie bije prawie wcale.
- A zasłużyłeś sobie na lanie od niej? Za co to robi? - zapytał Jessie z niepokojem. Nie potrafił sobie wyobrazić, że, dajmy na to Elizabeth sprawia mu lanie a nie ktoś dorosły. Elizabeth miała prawo najwyżej na niego nakrzyczeć.
- Nie, zasłużyłem sobie. Oddaliłem się od domu bez pozwolenia. Martwili się o mnie - Sam westchnął ciężko. - A wczoraj, kiedy próbowałem uciec, żeby oglądać potańcówkę... Nie dałem rady. Abbie przez cały czas nie odchodziła ode mnie. Od świtu do późnej nocy musiałem kopać ogródek. Byłem bardzo zmęczony, ale przynajmniej nie powiedziała rodzicom - Sam uśmiechnął się lekko.
Po tym stwierdzeniu, Jessie pomyślał, że nic już nie rozumie. Jego przyjaciel nie mógł kopać ogródka, skoro był z rodziną w domu. Ale w jego głosie wyraźnie pobrzmiewała ulga i usiłowanie usprawiedliwienia. Pomimo niepewności, Jessie uznał, że nie zapyta go o wczoraj.
- Myślę, że rodzice wcale nie są źli. Mój Pa nie skrzyczał mnie, kiedy opowiedziałem mu o tobie. I obiecał, że nie dopuści, żeby spotkała cię kara - powiedział, uśmiechając się nieśmiało. W końcu nie musi nic wiedzieć.
- Jeżeli jest taki, jak mówisz... to ty masz dobrze w życiu, Cartwright. Zamieniłbym się z tobą - westchnął Sam z rozmarzeniem. - Ale... jak ty nazywasz swojego tatę? - zapytał.
- Pa. Tak mówił dziadek na pradziadka, tata na dziadka i teraz ja tak mówię na tatę. Logiczne. David Sanders powiedział "logiczne". Interesujące słowo, prawda...? - Jessie leciutko zachichotał. - A ty? Inaczej mówisz na tatę?
- Po prostu: "tato". A, kiedy wiem, że zrobiłem coś złego, to "ojcze". Abigail mi kazała - uśmiechnął się Sam.
- Acha - Jessie skinął główką. - Zobacz! - wskazał na dom, który pojawił się naprzeciw nich. - Tutaj mieszkają Nilsonowie. Patty i Nelly czasem się ze mną bawiły. Dopóki Patty nie powiedziała, że chce się ze mną ożenić. Uciekłem, bo chciała mnie do tego pocałować. Podrapałem się przechodząc pod płotem. No i podarłem koszulkę.... - westchnął Jessie. - Chciałem trzydzieści centów odkodowania, ale ona nie chce mi ich dać... Od czwartku się z nią o to kłócę.
- Może ci pomóc? - Sam przechylił twarz w kierunku przyjaciela.
- Potrafiłbyś? - zapytał Jessie niepewnie.
- Oczywiście - Sam wbił zawzięte spojrzenie w niebo. Na ten widok Jessie zadrżał. - W Europie mieliśmy duży sklep. Prowadził go mój dziadziuś. Uczył mnie czasami, jak coś kupić, albo sprzedać wedle własnego pomysłu. Tata zawsze na niego krzyczał, jeśli usłyszał, jak mi to mówi. A dziadziuś mówił - chłopiec odchrząknął i skrzywił się, by móc naśladować tubalny głos starszego pana. - Mówił: "Na Dzikim Zachód, dziecko, to każden kłopot rozwiązują o, tymi pięściami - chłopiec uniósł do góry rączki zaciśnięte w piąstki. - A ja ci mówię, dziecko, że ty nie musisz nim kłopoty rozwiązywać, tylko o, tym to rozwiązuj - chłopiec wskazał paluszkiem na swoją głowę. - Lepiej czasem pomyślę a nie bić." I ty taki jesteś. Chciałbyś od razu, szybciutko - zaśmiał się Sam. - A dziadziuś mi mówił, żeby pomyśleć. Zabierz mnie do tej Patty... pomogę ci...
- Dobrze... - westchnął Jessie. Wiedział, że to ostatnia nadzieja. - To przynajmniej nie zaszkodzi...

Jessie stał oparty o płot zagrody Nilsonów, tupiąc nóżką, by mu było raźniej. Czekał już dziesięć minut, jeśli wierzyć srebrnemu zegarkowi z dewizką, który dostał od wędrownego handlarza w prezencie na piąte urodziny i, który od tamtej pory zawsze nosił przy sobie. Zupełnie nie słyszał z tego miejsca rozmowy Sama z Patty. Mimo, że wytężał się jak tylko mógł, otaczała go cisza. Spodziewał się około półgodzinnej rozmowy, po której zasmucony Sam wróci z kwitkiem, jednak, gdy następnym razem uniósł główkę, dostrzegł przyjaciela, który wyskoczył zza domku i pomachał do niego chudziutką rączką. Gdy chłopiec wyruszył w stronę Jessiego dostrzegł on, że podrzuca coś w ręku. Sam powoli podszedł do niego, złapał go za łokieć i włożył mu w dłoń coś chłodnego i okrągłego.
- Proszę. Twoje odkodowanie - Sam wyszczerzył ząbki w uśmiechu.
Jessie ostrożnie przyjrzał się monecie. Na błyszczącym metalu wybita była liczba "50".
- Sam... to jest pięćdziesiąt centów! A ja chciałem tylko trzydzieści - wyjąkał.
- Wiem. Ale ty chyba nie wiesz, co to jest "procent" - zaśmiał się Sam. W jego oczach błyszczała bezgraniczna dziecięca prostota i niewinność. - To dlatego, że chciałeś odkodowanie w czwartek wieczorem a teraz jest niedziela rano. Jeżeli te twoje trzydzieści centów rosło każdego wieczoru o osiem centów, należy ci się pięćdziesiąt. Rozumiesz? Gdybyś mnie poprosił wieczorem, miałbyś już pięćdziesiąt cztery. A tak masz pięćdziesiąt. Dzisiaj urosło tylko o cztery centy. Policzyłem sobie, jak szukałem Patty.
Jessie wbił w niego przerażone oczy. Tak naprawdę niewiele zrozumiał, ale czuł, że Sam ma rację. To brzmiało, jakby był już zupełnie dorosły.
- Acha - westchnął.
- Dziadziuś mnie tego uczył - Sam skulił się lekko. - Wiesz co... Słyszałem, jak kiedyś mówił do przyjaciela, że wszyscy jego krewni wyrośli na sklepikarzy i bankierów, ale jego syn zupełnie nie ma do tego talentu. Za to wnuczek, owszem. Nie do końca to rozumiem, ale... to chyba znaczy dobrze.
- Ale... jak ty... zdobyłeś tyle? Mi Patty nie chciała dać ani centa... - zaczął Jessie niepewnie.
- Wiesz... Dziadziuś w ten sposób sprzedał zardzewiały zamek po wyższej cenie, niż nowy w sklepie - Sam zaśmiał się łobuzersko. - Ale... wtedy nie mieliśmy co jeść... - spuścił główkę zasmucony. - Dobrze jest być bogatym. Ale "pieniądz zmienia ludzi". Tak mówił tata. I mówił, że ludzie przestają robić dobre rzeczy, kiedy mają pieniądze. Zrobiłem to dla ciebie, bo zasłużyłeś na nie. Ale, proszę, nie rób tego bez powodu.
Jessie popatrzył na przyjaciela niepewnie. Bo przecież...
- Mój tata mówił mi to samo. Ale ja nigdy nie będę zły przyjacielu. Odebrałem to, co moje. Też, jak tata - uśmiechnął się łagodnie.
- Cieszę się - Sam skinął głową, rozjaśniając się lekko.

*************************************************************
W następnym fragmencie będzie trochę o dziadku Sama i trochę postaram się wyjaśnić ich tajemnicę... Rolling Eyes A co zrobił biednej Patty, pozostawiam na razie w domyśle, kiedyś to wytłumaczę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:32, 22 Sty 2015    Temat postu:

Domi napisał:
Ale... jak ty nazywasz swojego tatę? - zapytał.
- Pa. Tak mówił dziadek na pradziadka, tata na dziadka i teraz ja tak mówię na tatę.

Ubawił mnie ten logiczny wywód. Laughing
Domi napisał:
- Lepiej czasem pomyślę a nie bić." I ty taki jesteś. Chciałbyś od razu, szybciutko - zaśmiał się Sam. - A dziadziuś mi mówił, żeby pomyśleć. Zabierz mnie do tej Patty... pomogę ci...
- Dobrze... - westchnął Jessie. Wiedział, że to ostatnia nadzieja. - To przynajmniej nie zaszkodzi...

Sam to bardzo rozsądny chłopiec. Dojrzalszy niż inne dzieci w jego wieku.
Domi napisał:

- Wiem. Ale ty chyba nie wiesz, co to jest "procent" - zaśmiał się Sam. W jego oczach błyszczała bezgraniczna dziecięca prostota i niewinność. - To dlatego, że chciałeś odkodowanie w czwartek wieczorem a teraz jest niedziela rano. Jeżeli te twoje trzydzieści centów rosło każdego wieczoru o osiem centów, należy ci się pięćdziesiąt. Rozumiesz? Gdybyś mnie poprosił wieczorem, miałbyś już pięćdziesiąt cztery. A tak masz pięćdziesiąt. Dzisiaj urosło tylko o cztery centy. Policzyłem sobie, jak szukałem Patty.

Zgrozo, w takim wieku tak zdzierać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:44, 22 Sty 2015    Temat postu:

Wiem Laughing Ale jest wnukiem sklepikarza... Rolling Eyes
I chcę, żeby on był dojrzały... pomyślałam, że jako ktoś, kto miał ciężkie życie i nie umie się bronić, powinien być bardzo inteligentny i mądry... Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:27, 23 Sty 2015    Temat postu:

Postanowiłam trochę dołożyć o rodzinie Gartnerów i... przedstawić tok myślenia Jessiego Cartwrighta. Następna część mówi o pewnej tajemnicy, która będzie ważniejsza dla dalszej akcji... Rolling Eyes

***************************************************************

Odnalezione nadzieje cz. 5.

- Wiesz, Gartner... masz bardzo mądrego dziadka - zaczął Jessie, kiedy jechali powoli przez łąki, obok północnej granicy części Ponderosy należącej do Joe i Alice.
- Tak myślisz? - mruknął Sam, spuszczając główkę. Chciałbym, żeby dziadziuś to wiedział. A ty? Też masz dziadka?
- Tak - Jessie rozpromieniony podskoczył w siodle. - Jest taaaki wysoki - chłopiec wyciągnął rączkę w górę, najwyżej, jak mógł. - I jest taki mądry. Zupełnie, jak król Salomon z Biblii. Tata opowiadał mi kiedyś, jak potrafił rozsądzić największe kłótnie w mieście. I ludzie się go słuchali.
- Mojego dziadziusia słuchali wszyscy pracownicy. Znaczy, w Europie. Abigail tak mówiła - Sam uśmiechnął się niepewnie.
- Pracownicy mojego dziadka też się słuchają. Muszą Inaczej dziadek ich wyrzuci - zachichotał Jessie. - Przedstawię ci dziadka, kiedy wróci. A ty? Przedstawisz mi swojego?
Słysząc to, Sam spuścił główkę. Jessie zaskoczony dostrzegł w jego oczach łzy.
- Nie mogę przedstawić ci dziadziusia... - wyjąkał Sam, ocierając oczka. - Nie mogę, bo nie ma go tutaj. Wiesz... poszedł do Nieba zaraz, jak tu przyjechaliśmy.
- Acha - mruknął Jessie, spuszczając główkę. - Tata mówi, że moja babcia też jest w Niebie. A mama opowiada, że wujek też już tam poszedł.
- Wujek? - zapytał Sam z ciekawością.
- Braciszek mamusi. Umarł, bo lubił grać w karty. Pan, któremu był winny dużo pieniędzy zastrzelił go i chciał zabić też mamę. Ale mama uciekła - buzia Jessiego rozjaśniła się troszkę.
- Acha. Tata też kiedyś był winny pieniądze innemu panu. Dziadziuś mu mówił: "synu, nigdy nie pożyczaj pieniędzy, bo się pożyczka przeciw tobie obróci". Ale tata je oddał i nic się nie stało - Sam uśmiechnął się niewinnie. - Jeśli chcesz, mogę ci pokazać grób mojego dziadziusia.
- Dobrze - Jessie skinął główką. - A potem ja pokażę ci tajemnicę. To troszkę daleko stąd, ale trafię. Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem, ty byłbyś pierwszy.
- Ja właściwie też nigdy nie mówiłem nikomu o tym, co mówię tobie - mruknął Sam. - To ciekawe przeżycie.
Jessie na dźwięk ostatniego wyrazu poskoczył w siodle i spojrzał rozpromieniony na niego.
- David Sanders też kiedyś powiedział "ciekawe przeżycie". Podoba mi się to słowo, ale jeszcze nigdy go nie użyłem. "Użyłem" to też słowo Davida Sandersa. On zna wiele ciekawych słów...
- Chodzi do szkoły? - zapytał Sam.
- Tak - Jessie uśmiechnął się, przyjmując pełen podziwu wyraz twarzy. - Ja też pójdę. Jak tylko skończę sześć lat. Pa i Ma mi obiecali. A ty?
- Ja... - Sam spuścił główkę. - Mnie mama będzie uczyć w domu, jak Abigail. Mówi, że tak jest bezpieczniej... Ale to nic. Możemy się bawić, jak ty skończysz lekcje. Prawda?
- Dobrze - Jessie skinął główką. - Opowiedz mi jeszcze o swoim dziadku. Przecież jedziemy go odwiedzić.
- Dobrze - Sam wbił wzrok w coś, co było gdzieś daleko w przestrzeni. - Jeszcze zimą, mogłem się do niego przytulić, więc wszystko pamiętam...
- Sam... - Jessie położył przyjacielowi rękę na ramieniu. - Nie można płakać. Twój dziadziuś na pewno jest w Niebie szczęśliwy... Opowiedz mi, jak wyglądał, jak miał na imię, jaki był... Chciałbym go sobie wyobrazić, kiedy się będę z nim witać...
- Dobrze - Sam otarł oczka zaciśniętymi piąstkami. - Nazywał się Giedon. Zawsze, jak się przedstawiał mówił: "Jestem Giedon Gartner". Był tatą mojego taty, ale tata go nie lubił, bo parę razy mu przez niego dokuczali. Znaczy, tata mówił, że to przez niego a ja myślę, że to zupełnie nie była wina dziadziusia. Jak wyglądał... Był wielki, jak góra i miał brodę. Taką długą, całkiem białą. No i takie same oczy, jak ja. Takie jasne i błyszczące. Zawsze bawił się ze mną i Abigail, kiedy mama i tata nie mieli czasu. I jeszcze kilka razy nas uratował sprzedając różne rzeczy, jak nie mieliśmy co jeść. Nie mówił za dobrze po angielsku. Ale dużo go nauczyłem.
- Acha. Wiesz, mój dziadziuś nie ma długiej brody, ale i on i tata mają za to zupełnie białe włosy. A tata do tego ma je takie skręcone, tak jak ja i Little Sophie. Mój dziadziuś za to ma błyszczące, czarne oczy, nie zielone. Bo wiesz, że masz zielone oczy? - zapytał Jessie.
Tak naprawdę dotąd nie odczytał uczucia, jakie wywołują w nim oczy Sama. Były trochę smutne, trochę przerażające, ale wciąż wskazywały na to, że chłopiec wychował się w świecie zupełnie odmiennym od Ponderosy.
- Wiem. Tata taty i mama mamy mieli zielone oczy. A teraz mamy je i ja i Abigail.
- Acha. Szkoda, że ja nie mam. Fajnie by było, bo Little Sophie ma zielone. A Ben i Liz, niebieskie.
- Kto to? - zapytał niepewnie Sam. Czul, że powinien to wiedzieć.
- Ben to mój brat stryjeczny. A Liz, siostra stryjeczna. Mamy jednego dziadka, ale babcie już inne.
- Jak to możliwe?! - Sam wpatrzył się w przyjaciela zaskoczony.
- Jakoś. Właściwie sam nie wiem, jak to się stało, ale tak po prostu jest... - Jessie przewrócił oczami zrezygnowany. Podobne pytanie słyszał już kilkakrotnie od kolegów i zawsze, mimo uczucia, że nie jest to normalne, odpowiadał, że tak po prostu jest.
- Acha... - westchnął Sam. - Ja i moi kuzyni mamy tę samą babcię...
- Trochę szkoda - mruknął Jessie. Chwilę potem rozpromienił się wyraźnie i podskoczył w siodle. - Wiesz... to ja w takim razie opowiem ci o naszych babciach i o podróży dziadka do Ponderosy...
- Acha... dobrze.. - jęknął Sam.
- Jeszcze wujka Adama nie było na świecie, kiedy dziadziuś poznał babcię Elizabeth. Oboje chodzili wtedy do szkoły - zaczął swoją opowieść Jessie. - Potem, jak się już zaprzyjaźnili, dziadziuś zaczął pływać na wielkim okręcie jej taty. Ten tata to podobno był prawdziwy kapitan, Liz mówi, że jest jej pradziadkiem. Potem Babcia Elizabeth i dziadek wzięli ślub. Potem mieli synka. Ten synek to wujek Adam. Chcieli w trójkę pojechać na Zachód, ale babcia Elizabeth umarł zaraz, jak urodziła wujka. To dziadziuś pojechał sam. Cały czas bardzo płakał po babci i zaraz poznał babcię Inger. Mówił mi, że bardzo pomogła mu sobie poradzić, kiedy z małym wujkiem nie miał co jeść. Potem się pobrali i babcia Inger urodziła po drodze na ten Zachód wuja Hossa. Ale jeden pan co z nimi jechał zrobił jakąś dużą krzywdę Indianom i oni się zdenerwowali. Jak jedni i drudzy się strzelali przypadkiem babcia Inger też zginęła. Potem dziadziuś znowu bardzo płakał i jak jechali dalej zupełnie sobie nie mógł poradzić. Zaraz kupił troszkę ziemi tam, gdzie kopali złoto. Potem sobie żył z wujkami, ale pojechał sam do Nowego Orleanu. Cudne miasto... - westchnął Jessie z rozmarzeniem. - Chciał powiedzieć pewnej damie, że jej mąż umarł, kiedy go uratował. Wiesz, to była babcia Marie... Zakochali się i zabrał ją tutaj. Ona urodziła tatę i jest naprawdę moją babcią. Ale tata był rok młodszy, jak my z Little Sophie teraz, jak spadła z konia. Tata zawsze mi mówi, żebym uważał, jak spadam z konia, żeby nie uderzyć głową w kamień i, żeby dobrze się obrócić, bo też mogę umrzeć...
- No... dobrze... wiesz, ta opowieść brzmi, jak z bajki, Cartwright - westchnął Sam. - Bardzo ciekawa. My nie mamy za fajnie. Abbie mówiła, że, jak przyjechaliśmy do Europy zamieszkaliśmy w Nowym Jorku. Ale tata uznał, że nie lubi dużego miasta, bo nie przypomina mu Europy. To potem zamieszkaliśmy w takim małym miasteczku, ja się tam urodziłem. Ale dokuczali nam tam, mamusia chciała wracać, ale tata i Abbie jechać na zachód. Pojechaliśmy. Fajnie było w Kansas, ale mieliśmy osiem mil do najbliższego sąsiada i tata powiedział, że ani pracować, ani modlić się nie da rady na takim odludziu. potem pojechaliśmy do miasteczka i było fajnie, ale tam nas okradli i długo nie mieliśmy co jeść. To tata zamieszkał w naszym starym domu i byłoby fajnie, ale, jak grad wybił pszenicę wyjechaliśmy - Sam spuścił smutno główkę. - Czyli ja przeprowadziłem się do trzech miejsc.
- Acha - westchnął Jessie.
- Zobacz, Cartwright - pisnął Sam. - Tam już jest mój dom.
- Jak to?! - Jessie popatrzył na niego zszokowany.
- Nie poznałeś drogi przez łąki? - Sam popatrzył na niego zdziwiony.
- Znam tylko przez miasteczko - Jessie wytrzeszczył oczy.
- To teraz znasz obie - zachichotał Sam.

*************************************************************
To tyle Very Happy Postaram się dodawać nowe kawałki częściej, niż dotąd Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domi dnia Pią 20:30, 23 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:30, 23 Sty 2015    Temat postu: Sosny

Te rozmowy dzieci ..wychodzą ci tak naturalnie ,lekko i prawdziwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:32, 23 Sty 2015    Temat postu:

Lubię dzieci Very Happy Są słodkie i urocze... to ciekawe doświadczenie naśladować ich tok myślenia Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domi dnia Pią 20:33, 23 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:47, 23 Sty 2015    Temat postu:

tak wyobrażam sobie Sophie i Jessiego:





Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:48, 23 Sty 2015    Temat postu: Sosny

Prześliczne dzieci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Domi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 11 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin