Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony 1, 2, 3 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:17, 14 Wrz 2014    Temat postu: Koniec i początek

* * * * *

KONIEC I POCZĄTEK


Adam uśmiechnął się do resztek snu. Przewrócił się na plecy, nie otwierając oczu. Poczuł na twarzy pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wyciągnął lewe ramię i natrafił na poduszkę. Pustą i zimną. Otworzył oczy i lekko przekręcił głowę. Już się nie uśmiechał. Twarda rzeczywistość sprowadziła go na ziemię. Tak było każdego ranka. Podniósł się automatycznie i sięgnął po ubranie. Zapinał guziki czarnej koszuli wpatrzony w stojącą na biurku fotografię. Przedstawiała śliczną, czarnowłosą kobietę, która uśmiechała się z figlarnym błyskiem w oczach. Założył buty z głośnym westchnieniem i otworzył na oścież okno. Wciągnął głęboko w płuca świeże, orzeźwiające powietrze, opierając się barkiem o framugę. Jeszcze raz zerknął na zdjęcie, zmarszczył nieznacznie brwi i oderwał się od okna. Wyszedł z sypialni, kierując się do sąsiedniego pokoju, którego drzwi były jak zawsze uchylone. Otworzył je szerzej. Billy leżał na brzuchu, obejmując poduszkę. Mała, bosa stopa wystawała spod kołdry, której jeden koniec zsunął się na podłogę. Tuż obok spoczywał niewielki, szmaciany miś. Pamiętał, kiedy Coleen go zrobiła i podarowała Billy’emu. Tydzień przed feralnym dniem... Adam podniósł zabawkę i nie chcąc obudzić synka, delikatnie położył ją z prawej strony poduszki. Billy uwielbiał tego misia i od ponad roku prawie się z nim nie rozstawał. Drugie łóżeczko było puste. Adam domyślił się, że Toby – synek Hossa – jak zawsze obudził się w środku nocy i powędrował do sypialni swoich rodziców. Lucy – żona jego młodszego brata – usiłowała go od tego odzwyczaić, ale bezskutecznie. Chłopiec regularnie nawiedzał ich małżeńską sypialnię. Billy nigdy tego nie robił, choć był zaledwie o pół roku starszy od Toby’ego. Adamowi czasem się zdawało, że jego syn jest zbyt poważny jak na swój wiek. Miał dopiero cztery latka, a zachowywał się tak, jakby liczył o kilka lat więcej.
Poprawił ułożenie kołdry i cicho opuścił pokój. Zszedł po schodach, nie czyniąc najmniejszego hałasu. Miał wrażenie, że wszyscy jeszcze śpią. Pomylił się. Okna w jadalni zostały już odsłonięte, co było nieomylnym znakiem, że Hop Sing wstał wcześniej od niego i działa. Gdy tylko o tym pomyślał, głowa kucharza wysunęła się z kuchennych drzwi. Przywitał się z nim zdawkowo i usiadł przy stole, myśląc o pracy, która dziś go czeka. Znakowanie bydła. Pewnie zejdzie im do południa. Po obiedzie zamierzał pojechać do Virginia City i porozmawiać z Danem Stevensonem.
Kroki na schodach wyrwały go z rozmyślań. Ben, poprawiając mankiety szarej koszuli, zbliżał się majestatycznym krokiem do stołu.
- Witaj, synu – odciągnął krzesło, krytycznym wzrokiem omiatając nietkniętą zawartość Adamowego talerza. – Wcześnie wstałeś.
- Pa – Adam lekko kiwnął głową, nie przestając sączyć kawy z porcelanowej filiżanki.
Ben nałożył na talerz dwa plasterki bekonu i wymownie spojrzał na najstarszego syna, który uśmiechnął się kpiąco i sięgnął po widelec. Nieodmiennie bawił go niepokój ojca w kwestii jego apetytu. Dolał sobie kawy i dołożył jajecznicy, wywołując tym samym ulgę na twarzy Bena, który mógł nareszcie odetchnąć i zająć myśli swego syna codziennymi kłopotami.
- Słyszałeś, o której wrócił Joe? – zagrzmiał ojciec swym tubalnym głosem.
- Chyba dosyć późno – oględnie stwierdził Adam, sięgając po filiżankę.
- Późno?! – Benowi skoczyło ciśnienie. – Znowu nie będzie miał siły do pracy! Włóczy się całymi nocami, nie wiadomo z kim i po co!
- Pa, nie przesadzaj – Adam starał się go uspokoić. – Przez ostatni tydzień Joe wracał do domu o zwykłej porze.
- To się musi skończyć! – Ben zrobił srogą minę. – Joseph powinien wreszcie spoważnieć, pomyśleć o przyszłości.
- Pa, a dlaczego mnie o tym mówisz? – Adam uniósł pytająco brwi z nonszalanckim uśmiechem. – Porozmawiaj z Joe.
- Myślałem, że może ty … - Ben wykonał dłonią bliżej nieokreślony ruch. - … może ty jakoś na niego wpłyniesz.
Adam westchnął i odstawił filiżankę. Miał ochotę odmówić albo co najmniej rzucić złośliwy komentarz, ale zrezygnował, widząc niemą prośbę w oczach ojca.
- Dobrze, porozmawiam z nim – zgodził się po chwili.
W tym samym czasie z góry dobiegły go odgłosy rozmów i śmiech Hossa. Adam wiedział, że już niedługo na dole pojawią się pozostali członkowie rodziny Cartwrightów. Zrobi się głośno i wesoło. Jak zwykle, Joe zjawi się ostatni, szeroko ziewając i uskarżając się na wstawanie bladym świtem.

* * * * *

Dan Stevenson był wysokim, przystojnym szatynem. Jego półdługie, sięgające brody włosy, układały się miękkimi falami. Obecnie spoczywał na nich czarny, skórzany kapelusz, którego rondo ocieniało gładko wygoloną twarz. Stał oparty o filar, uważnym wzrokiem lustrując główną ulicę miasta. Od dwóch lat pełnił obowiązki zastępcy szeryfa w Virginia City. Właściwie, to przez ostatnie miesiące dysponował pełną władzą, bo Roy podupadł na zdrowiu i nieustannie uskarżał się na bolące stawy. Coraz częściej członkowie rady miejskiej napomykali o tym, aby Coffee przeszedł na zasłużony odpoczynek. W Danie upatrywali godnego następcy. Stevenson w pełni zasługiwał na to stanowisko. Był odważny, odpowiedzialny i nieustępliwy. Świetnie posługiwał się bronią i słynął z niezawodnych ciosów. Zwłaszcza jego uppercut* sprawiał, że przeciwnik po jednym uderzeniu leżał posłusznie na ziemi. Wiele razy wykazał się sprytem w złapaniu groźnego przestępcy. Nie dawał się też przekupić tym, którzy usiłowali nagiąć prawo do swoich zachcianek. Może dlatego tak łatwo znalazł wspólny język z Adamem, z którym szybko się zaprzyjaźnił. Pamiętał dzień, w którym go poznał. To było tuż po jego przyjeździe do Virginia City. Wstąpił do saloonu, aby napić się whisky. Tuż przy wejściu natknął się na trzech niebezpiecznie wyglądających typów grożących bronią wysokiemu brunetowi, który jakoś nieszczególnie był przejęty całą sytuacją. Wydawało się, że gardzi tymi oprychami. Mimo wszystko postanowił mu pomóc. Tak poznał Adama Cartwrighta.
Dan postanowił przejść się po Virginia City i upewnić się, że wszędzie panuje należyty porządek. Minął go elegancki powozik doktora Martina, który z pewnością wybierał się do jakiegoś pacjenta mieszkającego za miastem. Stevenson poszedł dalej. Uchylił kapelusza, witając się z wdową Nolan, która obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem swych ogromnych, orzechowych oczu. Nie zatrzymał się na pogawędkę, udając, że nie zauważa jej zainteresowania. Był zaręczony z Ann White – córką właściciela kopalni srebra i nie zamierzał uganiać się za innymi kobietami. Wdowa Nolan, ponętna blondynka czarowała każdego mężczyznę, rozsyłając zachęcające uśmiechy. Niemal każdego dnia stawała się obiektem plotek i niewybrednych komentarzy. Nic sobie z tego nie robiła. Lubiła być w centrum zainteresowania, a ostatnio wzięła sobie za punkt honoru usidlenie Adama Cartwrighta, który był na tyle bezczelny, że w ogóle nie zauważał jej istnienia.
Dan doszedł do budynku szkoły, z której zaczęły wysypywać się dzieci w różnym wieku. Widocznie zajęcia się skończyły, bo po chwili pojawiła się również panna Curtis, jak zwykle w ciemnej, nieatrakcyjnej sukience, gładko zaczesanymi włosami i okrągłymi okularkami na nosie. Mimo wyglądu szarej myszki doskonale radziła sobie z uczniami, których potrafiła zainteresować każdym tematem. Zamknęła drzwi na klucz, założyła skromny kapelusz i skierowała swe kroki do domu, który odziedziczyła po śmierci rodziców. Dan pozdrowił ją i zamienił kilka niezobowiązujących słów.
Postanowił zawrócić. Pomyślał, że zapowiada się kolejny, spokojny dzień. Gdy dotarł do swego biura i pokonał nieliczne stopnie, usłyszał odgłos rytmicznie uderzających kopyt. Koń Adama zatrzymał się w idealnej odległości od drążka, do którego jego właściciel szybko go przywiązał.
- Musimy porozmawiać – powiedział zdecydowanym głosem, patrząc na Dana tym swoim nieprzejednanym wzrokiem.
- Tak myślałem, że się dziś pojawisz – skwitował spokojnie Stevenson. – Wejdź – kiwnął głową, wskazując drzwi biura.
Obaj weszli do środka. Na biurku, na samym wierzchu, wśród licznych, ale uporządkowanych papierów, leżały spisane zeznania świadka. Adam, nie czekając na pozwolenie, sięgnął po dokument i szybko przebiegł go wzrokiem. Spojrzał przelotnie na Dana i wrócił do zeznań, które tym razem przeczytał uważnie i z zastanowieniem.
- Nie wierzę, że Harry Glenister zabił człowieka z zimną krwią – stwierdził stanowczo, zdjął kapelusz i niedbałym ruchem rzucił go na biurko. – Te zeznania to jakieś wierutne bzdury.
- Uważasz, że tak szanowany obywatel jak pan Jamison kłamie? – Dan wycedził powątpiewającym tonem, zabierając z rąk Cartwrighta dokument. Położył papier na biurku i oparł się o nie rękoma. – Po co miałby to robić?
- Tego jeszcze nie wiem – stwierdził spokojnie Adam. – Ale się dowiem.
- Nie masz żadnych wątpliwości co do Glenistera? – Dan przyjrzał się uważnie przyjacielowi, chcąc wyłapać w jego wzroku moment wahania. Niczego takiego tam jednak nie znalazł.
- Znam tego człowieka od wielu lat – przyznał, rozsiadając się wygodnie na krześle. – Pracował jako bankier i cieszył nieposzlakowaną opinią. Dwa lata temu wiek i choroba spowodowały, że zrezygnował ze stanowiska. Oszczędności życia ulokował w kopalni srebra pana White’a – ojca twojej narzeczonej. Nigdy nie miał zatargów z prawem.
- Dlaczego więc zabił syna pana Jamisona? – Dan powrócił do sedna sprawy, odchylając się na krześle, które niebezpiecznie zatrzeszczało.
- Mówię ci, że tego nie zrobił – upierał się Adam. – To musiał być ktoś inny.
- Masz niezbitą pewność? – dochodził Stevenson.
- Mam przeczucie – stwierdził dobitnie Cartwright.
- Przeczucie to za mało – powiedział z westchnieniem zastępca szeryfa. – Potrzebuję dowodów.
- Będziesz je miał – odparł stanowczo Adam. – A teraz chciałbym porozmawiać z Harrym.
Dan bez słowa dał mu klucze pasujące do drzwi prowadzących do drugiego pomieszczenia z celą dla więźniów. Nie zamierzał niczego Adamowi utrudniać. Już nieraz się przekonał, że przyjaciel ma niezłą intuicję w kwestii ludzkich charakterów. Jego upór przysparzał mu wrogów, ale Adam upierał się tylko wtedy, gdy był przekonany, że ma rację.
Gdy Cartwright zniknął z pola widzenia, Stevenson zabrał się za przeglądanie zaległej korespondencji. Po upływie kilku minut drzwi wejściowe się otworzyły i do środka weszła, a właściwie wpłynęła jego urocza narzeczona, rozsiewając różany zapach przy każdym poruszeniu. Znowu miała na sobie nową sukienką, którą zaprezentowała, okręcając się wokół własnej osi.
- I jak? – zapytała kokieteryjnie.
- Wyglądasz prześlicznie – stwierdził z uśmiechem. Wiedział, że zadowoli ją tym oklepanym komplementem i się nie pomylił. Ann klasnęła w ręce uszczęśliwiona i podeszła do niego lekkim krokiem
- Wiedziałam, że ci się spodoba – zauważyła wesoło, zarzucając mu ręce na szyję. – Mama zaprasza cię dziś na kolację. Będzie … - przerwała zaskoczona, słysząc odgłos otwieranych drzwi. Odsunęła się szybko od Dana i z ulgą stwierdziła, że to Adam Cartwright, na którego dyskrecję z pewnością mogła liczyć. Gdyby na jego miejscu był ktokolwiek inny, z pewnością rozniósłby plotki, że widział ją nieprzyzwoicie uwieszoną u szyi narzeczonego i to w miejscu publicznym. Nie chciała stracić opinii dobrze wychowanej panny. Bardzo zależało jej na zachowaniu pozorów. Adam na szczęście nie zajmował się błahostkami. Wydawał się zamyślony i jakby nieobecny. Dopiero po chwili ją zauważył i się z nią przywitał. Szalenie pociągał ją ten przystojny brunet. Chętnie zmieniłaby obiekt swych uczuć, ale Cartwright nie wydawał się zainteresowany. Już dwukrotnie usiłowała go sprowokować, ale bez widocznych rezultatów. Adam zdawał się w ogóle nie rozumieć, czego ona tak naprawdę pragnie. Traktował ją życzliwie i nic więcej. A Ann miała ochotę na więcej, na … dużo więcej. Na razie zadowalała ją pozycja narzeczonej zastępcy szeryfa. Dan Stevenson cieszył się w mieście znacznym poważaniem i szacunkiem jej wymagającego ojca. To wystarczało, aby stał się właściwym kandydatem do jej ręki. Nie wyznaczyli jednak daty ślubu i do tego czasu wszystko mogło się jeszcze zdarzyć.
- I co? – zagaił Dan, wyczekująco patrząc na Adama. – Powiedział coś?
- Niewiele – przyznał niechętnie. – W tej sprawie jest coś dziwnego… Muszę wszystko dobrze przemyśleć. Dam ci znać, gdy wpadnę na jakiś trop.
Kiwnął głową w kierunku Ann, chwycił kapelusz i wyszedł na zewnątrz, zostawiając narzeczonych samych. Płynnym ruchem dosiadł konia i skierował go w kierunku Ponderosy. Musiał jeszcze dziś porozmawiać z Joe o jego nocnych powrotach do domu i z Hossem o tym, jak pomóc Harry’emu. Jego odjazd z wypiekami na twarzy obserwowała panna Curtis. Stała ukryta za firanką. Adam Cartwright od dawna wzbudzał w niej niezwykle silne emocje.


*uppercut – cios z dołu, podbródkowy, stosowany zarówno w ataku jak i w obronie


* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:25, 14 Wrz 2014    Temat postu: Koniec i początek

Przede wszystkim bardzo się cieszę ,że po dłużej przewie zamieściłaś coś nowego.
Adam jest wdowcem z małym synkiem i obiektem westchnień ,wszystkich pań w okolicy.
Denerwuje mnie ta Ann i ta jej dwulicowość bo od razu Dana polubiłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:51, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Ciekawie się zapowiada ... i znów polowanie na samotnego, atrakcyjnego wdowca Very Happy ciekawe, która z pań osiągnie sukces? Może przewrotnie zwycięży ponętna wdowa? W serialu Adam miał "szczęście" do wdów Very Happy Chociaż i panna Curtis może okazać się interesującą kobietą ... na tyle, żeby zaintrygować Adama ... Fajnie opisane sceny rodzinne ... ta troska Bena o apetyt doroslego syna. czekałam, kiedy zacznie go karmić i rzucać hasła - no, jedz ... za tatusia ... za Hossa Very Happy Fajne ... No i znów klopoty z niesfornym Joe i znów ratunku szuka u Adama ... A Adam jest jedynie starszym bratem, nie ojciem! Ciepło pokazane dzieci, ich charakter, przywiązanie do rodziców ...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 19:52, 14 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:52, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Podobnie, jak Zorinę ucieszył mnie fakt zamieszczenia przez Ciebie nowego opowiadania. Jak zwykle dopracowanego i świetnie napisanego.
Mada napisał:
Adam uśmiechnął się do resztek snu. Przewrócił się na plecy, nie otwierając oczu. Poczuł na twarzy pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wyciągnął lewe ramię i natrafił na poduszkę. Pustą i zimną. Otworzył oczy i lekko przekręcił głowę. Już się nie uśmiechał. Twarda rzeczywistość sprowadziła go na ziemię. Tak było każdego ranka.

Rozpoczyna się smutno. Adam otwiera oczy i widzi przykrą rzeczywistość. Mam nadzieję, że w dalszej części opowiadania wspomnisz w jaki sposób zmarła żona Adama.
Mada napisał:
Adamowi czasem się zdawało, że jego syn jest zbyt poważny jak na swój wiek. Miał dopiero cztery latka, a zachowywał się tak, jakby liczył o kilka lat więcej.
Poprawił ułożenie kołdry i cicho opuścił pokój.

Troskliwy ojciec. Trochę niepokoi mnie jego synek. Może to, że nie ma matki tak na niego wpłynęło Confused

Mada napisał:
- Pa, a dlaczego mnie o tym mówisz? – Adam uniósł pytająco brwi z nonszalanckim uśmiechem. – Porozmawiaj z Joe.
- Myślałem, że może ty … - Ben wykonał dłonią bliżej nieokreślony ruch. - … może ty jakoś na niego wpłyniesz.
Adam westchnął i odstawił filiżankę. Miał ochotę odmówić albo co najmniej rzucić złośliwy komentarz, ale zrezygnował, widząc niemą prośbę w oczach ojca.
- Dobrze, porozmawiam z nim – zgodził się po chwili.

Stały scenariusz. Ben znowu wysługuje się Adamem. To wygląda tak, jakby Ben bał się konfrontacji z własnym synem, To on powinien załatwić sprawę po męsku, a nie zrzucać rozmowę wychowawczą na barki najstarszego syna. Rolling Eyes

Mada napisał:
Dan Stevenson był wysokim, przystojnym szatynem. Jego półdługie, sięgające brody włosy, układały się miękkimi falami. (...) Stevenson w pełni zasługiwał na to stanowisko. Był odważny, odpowiedzialny i nieustępliwy. Świetnie posługiwał się bronią i słynął z niezawodnych ciosów. Zwłaszcza jego uppercut* sprawiał, że przeciwnik po jednym uderzeniu leżał posłusznie na ziemi. Wiele razy wykazał się sprytem w złapaniu groźnego przestępcy. Nie dawał się też przekupić tym, którzy usiłowali nagiąć prawo do swoich zachcianek. Może dlatego tak łatwo znalazł wspólny język z Adamem, z którym szybko się zaprzyjaźnił.

Ciekawa postać. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Zobaczymy, czy naprawdę okaże się dobrym przyjacielem Adama Rolling Eyes
Cytat:
Chętnie zmieniłaby obiekt swych uczuć, ale Cartwright nie wydawał się zainteresowany. Już dwukrotnie usiłowała go sprowokować, ale bez widocznych rezultatów. Adam zdawał się w ogóle nie rozumieć, czego ona tak naprawdę pragnie. Traktował ją życzliwie i nic więcej. A Ann miała ochotę na więcej, na … dużo więcej.

A ta panna nie przypadła mi do gustu. Niby ma narzeczonego, ale chętnie złowiłaby Adama na wędkę . Nie tylko ona zresztą. Być może się mylę, ale przeczuwam, że Ann będzie przyczyną wielu kłopotów. Rolling Eyes

Początek Twojego opowiadania jest bardzo interesujący czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:09, 14 Wrz 2014    Temat postu:

O matko Exclamation Mada wkleiłaś coś nowego Very Happy MUSZĘ zostawić sobie to na poranek, aczkolwiek tytuł wiele mówi początek czegoś nowego i koniec a raczej na odwrót... Już się cieszę Very Happy Exclamation

p.s. Pęknę a wytrzymam Confused


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 22:07, 14 Wrz 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:33, 14 Wrz 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Mam nadzieję, że w dalszej części opowiadania wspomnisz w jaki sposób zmarła żona Adama.

Oczywiście, wszystko się powoli wyjaśni.

Aga napisał:
p.s. Pęknę a wytrzymam Confused

Trzymam kciuki, choć ... może lepiej nie pękaj. Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:24, 14 Wrz 2014    Temat postu:

Mada napisał:
ADA napisał:
Mam nadzieję, że w dalszej części opowiadania wspomnisz w jaki sposób zmarła żona Adama.

Oczywiście, wszystko się powoli wyjaśni.


Cieszę się i nie naciskam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:34, 15 Wrz 2014    Temat postu:

A ja jestem ciekawa i ... tylko w miarę dobre wychowanie powstrzymuje mnie od naciskania ... te wątki sensacyjne, intrygujące baby ... przystojny szeryf ... tyle wątków ... takich smakowitych ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 14:51, 15 Wrz 2014    Temat postu:

Na początek powiem, ze bardzo się cieszę z nowego opowiadania Very Happy
Cytat:
Adam uśmiechnął się do resztek snu. Przewrócił się na plecy, nie otwierając oczu. Poczuł na twarzy pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wyciągnął lewe ramię i natrafił na poduszkę. Pustą i zimną. Otworzył oczy i lekko przekręcił głowę. Już się nie uśmiechał.

Smutny opis, smutna scena…
Cytat:
Billy leżał na brzuchu, obejmując poduszkę. Mała, bosa stopa wystawała spod kołdry, której jeden koniec zsunął się na podłogę. Tuż obok spoczywał niewielki, szmaciany miś. Pamiętał, kiedy Coleen go zrobiła i podarowała Billy’emu.

Mały chłopiec, tęskniący zapewne za matką… podobnie jak Adam poważny ponad swój wiek.
Cytat:
Drugie łóżeczko było puste. Adam domyślił się, że Toby – synek Hossa – jak zawsze obudził się w środku nocy i powędrował do sypialni swoich rodziców. Lucy – żona jego młodszego brata – usiłowała go od tego odzwyczaić, ale bezskutecznie.

Scena w sypialniach jest naprawdę świetnie napisana; wzruszająca, delikatna, z miłym akcentem Very Happy
Cytat:
- Witaj, synu – odciągnął krzesło, krytycznym wzrokiem omiatając nietkniętą zawartość Adamowego talerza. – Wcześnie wstałeś.
- Pa – Adam lekko kiwnął głową, nie przestając sączyć kawy z porcelanowej filiżanki.
Ben nałożył na talerz dwa plasterki bekonu i wymownie spojrzał na najstarszego syna

Ojciec zawsze pozostanie ojcem, nawet kiedy jego dzieci już dorosną Wink I zawsze ojciec będzie się o swoje dzieci martwił. Ben czyni to z dużym wdziękiem Very Happy
Cytat:
Pa, a dlaczego mnie o tym mówisz? – Adam uniósł pytająco brwi z nonszalanckim uśmiechem. – Porozmawiaj z Joe.
- Myślałem, że może ty … - Ben wykonał dłonią bliżej nieokreślony ruch. - … może ty jakoś na niego wpłyniesz.

Nikt nie lubi dawać reprymendy, ale żeby od razu zwalać to na innych…
Cytat:
Dan Stevenson był wysokim, przystojnym szatynem. Jego półdługie, sięgające brody włosy, układały się miękkimi falami. Obecnie spoczywał na nich czarny, skórzany kapelusz, którego rondo ocieniało gładko wygoloną twarz.

Nowa postać zapowiada się interesująco.
Cytat:
Roy podupadł na zdrowiu i nieustannie uskarżał się na bolące stawy

Biedny… zasłużył na spokojną emeryturę… I solidną opiekę.
Cytat:
który jakoś nieszczególnie był przejęty całą sytuacją.

Laughing wewnętrzny spokój Laughing
Cytat:
Uchylił kapelusza, witając się z wdową Nolan, która obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem swych ogromnych, orzechowych oczu. Nie zatrzymał się na pogawędkę, udając, że nie zauważa jej zainteresowania.

Jak widać szeryf wzbudza zainteresowanie nie tylko czytelnika
Cytat:
Był zaręczony z Ann White – córką właściciela kopalni srebra i nie zamierzał uganiać się za innymi kobietami.

A z przyzwoitości czy z miłości tak postanowił?
Cytat:
Widocznie zajęcia się skończyły, bo po chwili pojawiła się również panna Curtis, jak zwykle w ciemnej, nieatrakcyjnej sukience, gładko zaczesanymi włosami i okrągłymi okularkami na nosie. Mimo wyglądu szarej myszki doskonale radziła sobie z uczniami, których potrafiła zainteresować każdym tematem.

Pozazdrościć umiejętności pedagogicznych Rolling Eyes
Cytat:
- Tak myślałem, że się dziś pojawisz – skwitował spokojnie Stevenson.

Ach, ta męska przyjaźń Very Happy Obaj powściągliwi, spokojni Very Happy
Cytat:
Nie zamierzał niczego Adamowi utrudniać. Już nieraz się przekonał, że przyjaciel ma niezłą intuicję w kwestii ludzkich charakterów. Jego upór przysparzał mu wrogów, ale Adam upierał się tylko wtedy, gdy był przekonany, że ma rację.

Nowy szeryf ma już wyrobioną opinię na temat Adama
Cytat:
a właściwie wpłynęła jego urocza narzeczona, rozsiewając różany zapach przy każdym poruszeniu. Znowu miała na sobie nową sukienką, którą zaprezentowała, okręcając się wokół własnej osi. (…)- Wyglądasz prześlicznie – stwierdził z uśmiechem. Wiedział, że zadowoli ją tym oklepanym komplementem i się nie pomylił.

Nowy szeryf nieźle sobie radzi przy ocenie otaczających go ludzi, ale z narzeczona to wiele go chyba nie łączy.
Cytat:
z pewnością rozniósłby plotki, że widział ją nieprzyzwoicie uwieszoną u szyi narzeczonego i to w miejscu publicznym

Ta obyczajowość w XIX wieku…
Cytat:
Bardzo zależało jej na zachowaniu pozorów.

Shocked Brzmi nieciekawie
Cytat:
A Ann miała ochotę na więcej, na … dużo więcej. Na razie zadowalała ją pozycja narzeczonej zastępcy szeryfa. Dan Stevenson cieszył się w mieście znacznym poważaniem i szacunkiem jej wymagającego ojca. To wystarczało, aby stał się właściwym kandydatem do jej ręki. Nie wyznaczyli jednak daty ślubu i do tego czasu wszystko mogło się jeszcze zdarzyć.

I wygląda to nieciekawie Rolling Eyes
Cytat:
Jego odjazd z wypiekami na twarzy obserwowała panna Curtis.

Miejmy nadzieję, że szeryf nie zapała uczuciem do niepozornej nauczycielki…

Na koniec powiem, że bardzo podoba mi się początek opowiadania, ciekawie zarysowałaś wątki, opisy jak zwykle dopracowane, wszystko jest przemyślane i wspaniale napisane Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:49, 15 Wrz 2014    Temat postu: Re: Koniec i początek

Wiem, że to smutne co spotkało Adama, ale jak sam tytuł wskazuje na horyzoncie klaruje się nowy etap w jego życiu.
Mada napisał:

Adam uśmiechnął się do resztek snu. Przewrócił się na plecy, nie otwierając oczu. Poczuł na twarzy pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wyciągnął lewe ramię i natrafił na poduszkę. Pustą i zimną. Otworzył oczy i lekko przekręcił głowę. Już się nie uśmiechał. Twarda rzeczywistość sprowadziła go na ziemię.

Mocno zaczęłaś od dramatu, a raczej nieco później.
Mada napisał:
Mała, bosa stopa wystawała spod kołdry, której jeden koniec zsunął się na podłogę. Tuż obok spoczywał niewielki, szmaciany miś.

Ten fragment mnie rozczulił Rolling Eyes
Mada napisał:
- Słyszałeś, o której wrócił Joe? – zagrzmiał ojciec swym tubalnym głosem.

Odniosłam wrażenie, że Ben próbuje bardziej zająć myśli Adama i odciągnąć od smutnych wspomnień.
Mada napisał:
Dan Stevenson był wysokim, przystojnym szatynem. Jego półdługie, sięgające brody włosy, układały się miękkimi falami. Obecnie spoczywał na nich czarny, skórzany kapelusz, którego rondo ocieniało gładko wygoloną twarz.

Zapowiada się ciekawa postać. Podoba mi się i mam nadzieję, że tak zostanie.....a między nich nie wejdzie pseudo narzeczona mająca chrapkę na Adama. Evil or Very Mad
Mada napisał:
- Nie wierzę, że Harry Glenister zabił człowieka z zimną krwią – stwierdził stanowczo, zdjął kapelusz i niedbałym ruchem rzucił go na biurko. – Te zeznania to jakieś wierutne bzdury.

Intryga w tle, ciekawe.
Mada napisał:
Jego odjazd z wypiekami na twarzy obserwowała panna Curtis. Stała ukryta za firanką. Adam Cartwright od dawna wzbudzał w niej niezwykle silne emocje.

Ja również czekam z wypiekami na wypieki Adama Very Happy
Cieszę się, że Hoss ma rodzinę.
Fajnie, że zaczęłaś pisać Rolling Eyes
Ewelina napisał:
... tylko w miarę dobre wychowanie powstrzymuje mnie od naciskania ...

Ha! Przypomnę koleżance to zdanie jak zacznie naciskać Amandę w stronę Simona Evil or Very Mad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 16:50, 15 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:54, 15 Wrz 2014    Temat postu:

Nie zacznę naciskać Amandy w stronę Simona, tylko delikatnie sugeruję, że oni do siebie pasują ... idealnie pasują Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:24, 15 Wrz 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Cytat:
Był zaręczony z Ann White – córką właściciela kopalni srebra i nie zamierzał uganiać się za innymi kobietami.

A z przyzwoitości czy z miłości tak postanowił?

W przypadku Dana to raczej kwestia zasad. Senszen, zaskoczyłaś mnie tak szczegółową i obszerną analizą. Doceniam to i dziękuję.

Dziękuję też wszystkim za miłe, budujące komentarze. Cieszę się, że pierwszy fragment przypadł Wam do gustu. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:27, 18 Wrz 2014    Temat postu:

* * * * *

Adam, jadąc do Ponderosy, rozmyślał, jak powinna wyglądać jego rozmowa z Joe. Im bliżej był domu, tym mniejszą miał ochotę, aby ją przeprowadzić. Wolał zająć się synkiem, niż bawić się w ojca swego najmłodszego brata. Pomyślał, że po raz ostatni dał się wmanewrować w tak niekomfortową sytuację.
Zsiadł z konia i skierował się ku stajni. Los mu sprzyjał. Joe właśnie czyścił Cochise’a. Adam nie spieszył się. Zdjął siodło i wprowadził Sporta do boksu. Poklepał konia po szyi i zaczął się rozglądać za drugim zgrzebłem. Joe miał dość przedłużającej się ciszy i tego, że starszy brat nie zwraca na niego uwagi.
- Dlaczego się nie odzywasz? – zapytał w końcu niepewnym głosem. – Gniewasz się na mnie?
- Myślę – Adam spojrzał na niego z wyraźną kpiną. – W przeciwieństwie do ciebie.
- Co to niby ma znaczyć? – najeżył się Joseph.
- Między innymi to, że ostatnimi czasy przestałeś liczyć się z kimkolwiek – zauważył spokojnie, aczkolwiek w jego głosie słychać było wyraźną przyganę. – Wracasz do domu wyjątkowo późno i tym samym wyprowadzasz ojca z równowagi.
Joe zmarszczył brwi i łypnął na Adama spod oka. Nie w smak była mu ta rozmowa.
- Ojciec martwi się o ciebie – kontynuował monolog starszy brat. – Twoje nocne powroty kosztują go wiele nerwów, których mógłbyś mu oszczędzić. Choćby ze względu na jego wiek.
- Mam prawo się zabawić – zaprotestował Joe. – Jestem młody i właśnie teraz chcę korzystać z życia.
- „Carpe diem”? – zapytał z gorzką ironią.
- Co? – skonsternowana mina Joe spowodowała, że Adam mimowolnie się uśmiechnął.
- Nieważne – machnął ręką. – Chodzi mi o to, że mógłbyś korzystać z życia w jakichś rozsądnych godzinach i wieczorami bywać w domu – zauważył, spoglądając z wyczekiwaniem na brata.
- Wieczory w Ponderosie to żadna atrakcja – stwierdził bezlitośnie Joe. – Mam dość grania z Hossem w warcaby.
- Pa uważa, że powinieneś zacząć poważnie myśleć o przyszłości.
- Ale ja dlatego wracam tak późno, że właśnie myślę o przyszłości – bronił się Joe z niewinnym uśmiechem.
Adam poczuł dziwny niepokój. Miał wrażenie za chwilę dowie się czegoś, o czym tak naprawdę nie chciałby wiedzieć. Mimo to postanowił zaryzykować.
- Rozumiem, że w grę wchodzi jakaś kobieta – stwierdził, mając nadzieję, że brat zaprzeczy.
- Owszem – przyznał Joe z chełpliwym uśmiechem. – Kobieta, z którą wiążę plany na przyszłość.
- Joe, … żadnej porządnej pannie nie składa się wizyt w nocy – zauważył trzeźwo Adam.
- To nie jest panna – wyznał, lekko się czerwieniąc.
- Powiedz wreszcie, o kogo chodzi – Adam wydawał się zniecierpliwiony.
- Josephine Nolan – rzucił Joe, unosząc zadziornie podbródek.
- Zwariowałeś?! – tym razem Adam zdenerwował się na serio.
- Niby dlaczego? – obruszył się młodszy brat.
- Chyba nie mówisz poważnie – Adam patrzył na niego jak na wariata. – Ta kobieta to modliszka. Bawi się mężczyznami i ich uczuciami. Nie masz co liczyć na trwały związek.
- Udowodnię ci, że się mylisz – powiedział dobitnie Joe. – Josephine jest wdową, wiele przeszła. To piękna kobieta, która fascynuje wielu mężczyzn. To nie jej wina, że się za nią uganiają.
- Ty naprawdę myślisz o niej poważnie? – Adam wciąż nie mógł uwierzyć w wybór brata.
- Jak najbardziej – przyznał pewnym głosem młody mężczyzna. – Mam zamiar się jej oświadczyć.
Adam z trudem przełknął ślinę, myśląc o tym, jak Pa zareaguje na tę nowinę. Josephine Nolan nie cieszyła się dobrą opinią w Virginia City.
- Powiesz ojcu? – zapytał Joe, nie spuszczając oczu ze starszego brata.
- Ja? Nie – szybko zaprzeczył Adam. – Sam mu powiesz. To przecież ty masz zamiar się żenić.
- Nie myśl, że się boję – mimo zapewnienia, Joe poczuł dziwny skurcz w żołądku.
Adam uśmiechnął się niemal niezauważalnie, oparł plecami o ściankę boksu, zakładając z nonszalancją ręce.
- Wiem, że się boisz – powiedział bez cienia współczucia.
- Nie interesuje mnie, co myślisz – stwierdził obrażony Joseph. – Porozmawiam z ojcem o swojej przyszłości, ale … nie dziś – kpiący wzrok brata spowodował, że zatrzymał się w pół kroku. – Zrobię to jutro – po czym wyszedł ze stajni. Minął po drodze Hossa, który niósł maść siarczanową dla swego konia, mającego ostatnio problem z prawym, przednim kopytem.
Hoss odprowadził wzrokiem Josepha i dopiero wtedy spojrzał na Adama.
- Jakieś kłopoty? – zapytał.
- Z pewnością będą – skwitował Adam i szybko zmienił temat. – Wiesz, że Harry Glenister siedzi w więzieniu?
- Całe miasto nie mówi o niczym innym – westchnął zasmucony Hoss. – Ludzie czekają na proces …
- … i widowiskową egzekucję – dopowiedział starszy brat. – Nie wierzę w winę Glenistera.
- To dobry człowiek – poparł go Hoss. – Nie miał powodu zabijać Michaela Jamisona. Dziwię się, że ludzie w mieście tak szybko zapomnieli, że Harry był zawsze wzorowym obywatelem.
- Trzeba mu pomóc.
- Jak?
- Może wybrałbyś się do Charliego Trenta – zaproponował nagle Adam.
- A co Charlie ma wspólnego z tą sprawą? – zdziwił się Hoss.
- Ciało Michaela Jamisona znaleziono niedaleko domu Trenta. Może coś widział … kogoś …
- Szeryf z nim nie rozmawiał?
- Ponoć próbował, ale Charlie był w stanie … jakby tu powiedzieć … nienadającym się do użytku – Adam rozmyślnie użył eufemizmu, aby nie ranić uczuć Hossa, który niezmiernie lubił staruszka, mimo jego skłonności do alkoholu. Kiedyś razem przeprowadzili przez pustynię żołnierzy konwojujących złoto i to wydarzenie bardzo ich do siebie zbliżyło.
- Pojadę do niego z samego rana – obiecał Hoss. - Może wtedy będzie miał w miarę jasny umysł i coś sobie przypomni.
Adam wyszedł ze stajni i skierował swe kroki w kierunku domu. Uśmiechnął się, bo usłyszał śmiech Billy’ego. Odpiął pas z bronią i odłożył go na szafkę przy wejściu. Synek już biegł w jego kierunku. Ojciec chwycił go w ramiona i ucałował w oba ciepłe policzki. Billy zdjął tacie kapelusz i poczekał, aż Adam podejdzie do wieszaka. Po chwili kapelusz zawisł na swoim stałym miejscu.
- Co dzisiaj robiłeś? – zapytał synka, sadzając go obok siebie na kanapie.
- Bawiłem się z Tobym. Ciocia dała nam po kawałku pysznego ciasta, a dziadek opowiedział nam bajkę o smoku – wyznał malec wpatrzony w ojca jak w tęczę.
- Byłeś grzeczny? – zapytał dla porządku Adam.
Zanim Billy zdążył odpowiedzieć, Lucy zawołała ich na kolację. Przy stole zjawili się wszyscy w komplecie. Ben rzucił pytające spojrzenie w kierunku Adama, wskazując mu oczyma Joe. Adam kiwnął głową, dając ojcu znak, że rozmawiał już z młodszym bratem. Zobaczył na twarzy Pa wyraźną ulgę. Lucy rzuciła jakąś niewinną uwagę na temat jutrzejszego nabożeństwa. Hoss podjął temat i każdy z dorosłych domowników zabrał głos w sprawie pastora Gambona, który miesiąc temu przyszedł na miejsce zmarłego poprzednika. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to wyjątkowo tajemniczy człowiek. Nie mogli powiedzieć o nim nic więcej oprócz tego, że wygłasza krótkie i sensowne kazania.
Po kolacji Adam poszedł do swojej sypialni poszukać powieści, którą chciała przeczytać Lucy. Stanął przy półce i od razu natrafił na szukany tytuł. „Duma i uprzedzenie”. Ulubiona książka Coleen. Czytała ją wiele razy, a niektóre fragmenty cytowała z pamięci. Gdy się przy czymś upierał, zazwyczaj mawiała, że jest amerykańską wersją pana Darcy’ego. Adam delikatnie przejechał kciukiem po okładce i zamyślił się.
- Tato, obiecałeś, że mi poczytasz – cichy głosik Billy’ego wyrwał go z otchłani wspomnień.
Synek stanął przy drzwiach ubrany w białą koszulkę sięgającą mu poniżej kolan. Spoglądał na ojca z nadzieją, ale i pewnością, że tata dotrzyma danego słowa. Adam położył książkę autorstwa Jane Austen obok fotografii Coleen.
- Już idę – powiedział z uśmiechem.
Billy pędem udał się do sypialni. Wskoczył do łóżka i przykrył kołderką. Sprawdził, czy obok leży miś i poszukał najwygodniejszego ułożenia poduszki. Adam usiadł obok i sięgnął po baśnie braci Grimm. Toby’ego znowu nie było. Tym razem jednak z powodu przymusowej kąpieli. Malec upaćkał się dżemem od stóp do głów. To samo zrobił dwa dni temu. Jego tata śmiał się wtedy tak głośno, że chłopczyk postanowił dziś powtórzyć swój wyczyn. Tym razem Hossowi nie było już do śmiechu. Tym bardziej, że Lucy w swym mężu upatrywała winowajcy i spojrzała na niego takim wzrokiem, że pod Hossem ugięły się kolana. Adam uśmiechnął się, patrząc na puste łóżeczko i otworzył książkę.
- O czym chcesz dzisiaj posłuchać?
- O Paluszku – zdecydował Billy.
- Znasz tę bajkę na pamięć – zauważył Adam.
- Lubię Paluszka – Billy spojrzał na niego z powagą swego czteroletniego jestestwa. – Na końcu wraca do rodziców i wszyscy są szczęśliwi.
Adam zamarł. Sporo wysiłku go kosztowało, żeby zapanować nad twarzą. Każdy mu mówił, że Billy jest bardzo do niego podobny. On jednak, patrząc na synka, widział w nim żywy obraz Collen.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:42, 18 Wrz 2014    Temat postu:

Nie wróże jakiejkolwiek przyszłości w tym związku, o którym myśli nierozsądny Joe.
Scena Adama z synkiem bardzo ładna, chociaż powiewa smutkiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:20, 18 Wrz 2014    Temat postu: Koniec i początek

Joe zadający się z wdową ,zaskakujące..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 1 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin