Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nieudane oświadczyny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:54, 05 Cze 2014    Temat postu:

Myślę, że Joe i Candy natkną się na tego oprycha podczas powrotu i pokażą mu, gdzie jego miejsce. Smile Co? Senszen?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 17:50, 05 Cze 2014    Temat postu:

*********

Czwartego lipca odbyć się miała w końcu zapowiadana potańcówka.
India uprzejmie odmówiła udziału w zabawie, Hoss, po trosze myśląc o chorym cielaczku, zaproponował jej, że zostanie również. Hop Sing zaoferował się, że przygotuję specjalną kolację i w efekcie, dom opuścił jedynie Ben i Adam.

Adam miał mieszane odczucia. Zapowiadał się wieczór niezbyt ciekawy, zamknięty w nawiasach konwenansów. Przez te kilka lat podróży zatracił pewne uczucie więzi z mieszkańcami Virginia City. Które i tak nigdy nie było szczególnie silne.

Kiedy dotarli na miejsce powitały ich ciche, delikatne dźwięki muzyki, zapach kapryfolium i róż – sprowadzonych zapewne za duże pieniądze ze szklarni w San Francisco.

Ben już na progu został powitany serdecznie przez sędziego i wciągnięty w dyskusję dotyczącą aktualnych rządów Ulyssesa Granta, wyboru Otto von Bismarcka jak i problemu nawodnienia gruntu. Adam rozejrzał się w poszukiwaniu gospodyni – nietrudno było ją wyłowić wzrokiem. Jak zwykle ubrana na zielono, promieniała urodą i szczęściem.
Ruszył powoli w jej kierunku pragnąc uprzejmie podziękować za zaproszenie, kiedy nagle coś innego przykuło jego uwagę. Marie rozmawiała z kobietą ubraną w kremową suknię, krytą delikatnym granatowym woalem. W jej sposobie trzymania głowy, w kolorze jej włosów, w jej sylwetce – było coś bardzo znajomego.

Kiedy odwróciła się do niego profilem, szeroko otworzył oczy ze zdumienia. Shiela Reardon. Zmieniła się nieco przez te kilka lat – jej twarz była bardziej kobieca, spokojniejsza, miała w sobie mniej figlarnego wdzięku.
Zobaczyła go i jej twarz rozjaśniła się uśmiechem, ogniki zalśniły w jej oczach. Poznała go.

Ich ostatnie i jedyne spotkanie nie należało do szczególnie romantycznych. Ale jeżeli chodzi o drugą szansę nie mógł sobie wyobrazić lepszego momentu.

- Miałam nadzieję, ze przyjdziesz. – Uśmiechnęła się. Miała ten sam miły, melodyjny głos.
- Co tu robisz? Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś się zobaczymy…

Sheila zmierzchła na moment, ale jej twarz po chwili się wypogodziła.

- Zaprzyjaźniłam się z Marie w konserwatorium, zaprosiła mnie na kilka dni… Zanim wyjedzie do San Diego… Mimo wszystko, chciałam tu jeszcze wrócić.

Adam wpatrywał się w nią, widział jak wiele emocji przemknęło w tej chwili przez jej twarz. Wyciągnął do niej rękę.

- Zatańczymy?


***********


W Reno Joe podpisał kontrakt, który satysfakcjonować będzie nawet Adama. Zadowolony czekał przed budynkiem poczty aż Candy wróci z końmi. Po idealnie lazurowym niebie płynęły czarne sylwetki ptaków… Joe przypomniał sobie, że miał jeszcze wysłać telegram do ojca, jak tylko trafi do Reno.

- Pan Joe Cartwright? – Zapytał suchy człowiek, siedzący na stanowisku telegrafisty. Miało się wrażenie, że siedzi tam już tak długo, że stał się już tym samym drewnem, co jego biurko.
- Tak… – Przytwierdził zaskoczony Joe. Nie spodziewał się żadnych telegramów.

Rozwinął podany mu arkusik.

Wracając bądźcie ostrożni. Adam.

- Cały Adam, lakoniczny aż do bólu - Pomyślał, chowając skrawek papieru do kieszeni. - Trudno mu uwierzyć, że ktoś inny równie dobrze wykona jego prace.

Pogwizdując wesoło wyszedł na rozpalony słońcem dziedziniec. Candy już czekał – wskoczył więc z rozbiegu na konia .

- Jedziemy. Nie mogę się już doczekać kolacji w domu i swojego łóżka!


******


Dobry humor nieco go opuścił pod wieczór. Droga była ciężka, słońce bezlitosne. Podobnie jak bezlitosne były zmiany temperatury i chłodne noce.
Rozpalał właśnie ognisko, kiedy usłyszał jakiś szmer. Obejrzał się – Candy stał jakieś dwadzieścia metrów dalej i zdejmował siodła z koni.
Sprawnym ruchem sięgnął po broń i wycelował: prosto w dość obszarpanego mężczyznę, który wychylił się zza skał i suchych krzewów.

- WOW. – Zakrzyknął on, podnosząc ręce wysoko w górę. – Spokojnie, jestem bez broni, pomyślałem tylko, że możecie mi trochę pomóc, jestem miły, obiecuję. – Powiedział, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

Joe usłyszał, że Candy podszedł i stoi tuż za nim.

- Candy, bracie! Chyba mnie pamiętasz, prawda? – Uśmiechnął się jeszcze szerzej nieznajomy. – Chyba mnie poratujesz jeszcze raz kawałkiem chleba i łykiem wody? Nie dasz mi chyba teraz umrzeć z pragnienia na pustyni? Mnie, starego przyjaciela?
- Nie wiem co tu robisz, myślałem, że jesteś jeszcze w więzieniu. – Candy odpowiedział, z namysłem dobierając słowa.
- Skąd. – Żachnął się nieznajomy. – Wypuścili mnie już jakiś czas temu, szwendam się tu i ówdzie… Nie mogę znaleźć porządnej pracy…
- Trudno znaleźć prace na pustyni. – Wtrącił Joe.
- Dowcipny jesteś, bardziej niż Candy. Candy, coś ty taki poważny, nigdy nie widziałem cię bez uśmiechu na twarzy! – Zaśmiał się głośno mężczyzna.

Godzinę później Joe patrzył jak Marvey zajada się wędzonym mięsem. Faktycznie wyglądał na wygłodzonego.
Napił się kawy i spojrzał na Candy’ego – ten w dalszym ciągu miał dziwny, nieodgadniony wyraz twarzy.

- Szukałem pracy w Reno, w Carson City… ale nikt nie przyjmie do pracy byłego więźnia. – Kończył swoją opowieść Marvey, łapczywie pijąc resztki kawy. – Tym bardziej, jeżeli nikt za niego nie poręczy.
- Jeżeli byłeś w Carson City, musiałeś przejeżdżać też przez Virginia City. – Zauważył Joe.
- Może i przejeżdżałem, nie wiem… Ale straciłem już nadzieję, nie ma już dla mnie miejsca, nikt nie uwierzy, że jestem porządnym człowiekiem. Zrobiłem błąd – Przewrócił oczyma. – Ale jestem miły, nikogo nie skrzywdziłem. – Westchnął komicznie i znów szeroko się uśmiechnął.
- Jeżeli byłeś w Virginia City i szukasz pracy, dlaczego nie pojawiłeś się na ranczu mojego ojca? – Drążył temat Joe. – Wszyscy wiedzą, że jeżeli ktoś rzeczywiście szuka pracy, to ją tam znajdzie. Każdy zasługuję na drugą szansę.
- Brzmi cudownie. – Rozpromienił się Marvey. – Jeżeli TY tak mówisz, to na pewno jest tam wspaniale! Myślisz, że będę mógł tam pracować?

Joe lekko się zmieszał.

- Myślę, że możesz porozmawiać z moim ojcem, jeżeli go przekonasz, że naprawdę chcesz otrzymać drugą szansę…
Candy uważnie obserwował Marveya; znał go nawet dość dobrze, dłuższy czas razem pracowali i nawet się lubili. W pewnym momencie byli w jednej jednostce - do czasu, gdy Marvey nie spróbował uciec przez pustynię … i nie został złapany.* Raczej wątpił w jego przyjazne uczucia do swojej osoby. Może i był tą osobą, która podał mu wody i uratował przed śmiercią na pustyni. Ale to przez niego został znaleziony.

Teraz siedzieli naprzeciwko siebie, jakby nic takiego się nigdy nie stało.
A Marvey nie należał do ludzi, którzy łatwo wybaczają.


* wiem, że dezercja w XIX wieku najczęściej karana była śmiercią. W tym przypadku zdecydowałam jednak, że odbył się sąd polowy i człowiek został skazany na więzienie, w związku z nieujawnionymi okolicznościami łagodzącymi Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:01, 05 Cze 2014    Temat postu:

To się Adaś pomęczy przy wyborze partnerki.
A ten typ straszenie mi się nie podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:05, 05 Cze 2014    Temat postu:

OK. przyjmujemy tę łaskę dla Marveya.

Shelia? Czy to opiekunka Joego pogryzionego przez wilki i postrzelonego przez Adama??

Adaś mógłby być tym razem mniej lakoniczny. Jeśli tak ma wyglądać ostrzeżenie brata o niebezpiecznym bandycie, to mógł sobie darować i nie marnować pieniędzy na telegram. Przecież wiadomo, że Joe zlekceważy jego słowa, także trzeba dosadnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 18:26, 05 Cze 2014    Temat postu:

Ale on nie wiedział, czy człowiek jest niebezpieczny - zabrał tylko krzyżyk, pięć dolarów i nie miał broni. Nawet nikomu nic nie zrobił...tylko sobie pogadał. Bardziej to podchodzi pod włóczęgę niż niebezpiecznego bandytę Confused

Cytat:
Shelia? Czy to opiekunka Joego pogryzionego przez wilki i postrzelonego przez Adama??


tak Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 05 Cze 2014    Temat postu:

Adam jest lepszy niż telegram jeszcze bardziej zwięzły i lakoniczny...Laughing

Candy nie bardzo cieszy się z widoku byłego kolegi, próbuje go rozgryźć i chyba przewiduje kłopoty.

Z Adamem sprawa się chyba rozjaśniła??? Albo właśnie będzie będzie miał jeszcze większy zgryz.....Confused Teraz to mam mętlik ...zaczęłam lubić Marie i się do niej przyzwyczaić, a tu ....Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:24, 05 Cze 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Ale on nie wiedział, czy człowiek jest niebezpieczny - zabrał tylko krzyżyk, pięć dolarów i nie miał broni. Nawet nikomu nic nie zrobił...tylko sobie pogadał. Bardziej to podchodzi pod włóczęgę niż niebezpiecznego bandytę Confused

Obawiam się, że India miałaby na ten temat inne zdanie. Adam też był o nią raczej zaniepokojony. Informacja, że Candy'ego szuka gość z niedostatkiem pieniędzy i przetrąconą moralnością wydaje mi się na tyle istotna, że nawet lakoniczny Adam powinien się na nią zdobyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:26, 05 Cze 2014    Temat postu:

Cytat:
Informacja, że Candy'ego szuka gość z niedostatkiem pieniędzy i przetrąconą moralnością wydaje mi się na tyle istotna, że nawet lakoniczny Adam powinien się na nią zdobyć.


piękne zdanie Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:44, 05 Cze 2014    Temat postu:

...aha...Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:05, 05 Cze 2014    Temat postu:

Senszen zaskoczyłaś mnie zupełnie pojawieniem się Shielii Reardon. Bardzo fajny pomysł, a i Adam ma teraz trudny wybór Very Happy Po takim ostrzeżeniu, jakie wysłał Adam, zareagowała bym podobnie jak Joe. Miejmy jednak nadzieję, że nic strasznego się nie stanie i Adamem nie będą szarpać wyrzuty sumienia Rolling Eyes Czekam na ciąg dalszy? Mam nadzieję, że wkleisz kolejny odcinek po północy lub raniutko, tak żeby niektóre z nas mogły podładować baterie tuż przed wyjściem do pracy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:24, 05 Cze 2014    Temat postu:

Shelia, to moja ulubiona postać kobieca ... idealny wybór dla Adasia ... Teraz dopiero będzie się głowił, którą pannę wybrać Very Happy A swoją drogą, mógłby dołożyć kilka słów o tym zagrożeniu. No, ale to by jednak trochę kosztowało ... Ciekawe, co knuje Marvey ... Candy zdaje się nie ufa mu ... będzie ostrożny ... Kiedy dalszy ciąg?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lidka
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:25, 05 Cze 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Cytat:
Informacja, że Candy'ego szuka gość z niedostatkiem pieniędzy i przetrąconą moralnością wydaje mi się na tyle istotna, że nawet lakoniczny Adam powinien się na nią zdobyć.


piękne zdanie Very Happy
Próbujesz mi zamknąć usta komplementem? o_O Razz Very Happy


ADA napisał:
Miejmy jednak nadzieję, że nic strasznego się nie stanie i Adamem nie będą szarpać wyrzuty sumienia
To by było cudne. Adam i wyrzuty sumienia to jest to. Jego "quite desperation" Wink Shaila już jest do pocieszania Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 0:09, 06 Cze 2014    Temat postu:

fragment na poranek, mam nadzieję, że nie przesadziłam Confused


**********

Noc minęła spokojnie, poranek również. Cały dzień nawet. Candy niewiele spał i zaczął już odczuwać skutki zmęczenia. Jechali dość powoli, oszczędzając siły zwierząt; Marvey’owi oddali zapasowego konia.
Marvey był więcej niż wesoły – był promienny. Opowiadał a raczej snuł cały czas historie o tym, jak to będzie gdy w końcu znajdzie dla siebie kawałek miejsca, pracę, żonę. Joe czuł się chyba już nieco zmęczony tymi opowieściami, Candy zastanawiał się tylko, ile warte są jego przeczucia. Marvey nie zrobił dotąd nic złego, nie zachowywał się agresywnie – i zasługiwał na drugą szansę.

Pod wieczór wiatr nasilił się przynosząc miła ochłodę.
Do Ponderosy pozostał im już tylko niewiele ponad dzień drogi.

Zatrzymali się, znaleźli miejsce osłonięte od wiatru. Joe odszedł nieco w bok, by nazbierać gałęzi na ognisko, Candy i Marvey zajęli się końmi.

- Przestań się tak przypatrywać Canaday. – Szepnął nagle Marvey. - Przecież nie ukradnę wam koni i pojadę w siną dal. Nie jestem aż tak głupi. Mam dużo innych pomysłów na życie.

Schylił się, odkładając siodło na ziemię, zza koszuli wypadł mu zawieszony na złotym łańcuszku krzyżyk.

- Byłeś w Virginia City. – Wyszeptał Candy. – Kłamałeś…
- Ach TO! – Marvey wziął zawieszkę w dwa palce i uważnie obejrzał. – Ładna rzecz, co nie? Rozumiem, że zainteresowało cię wykonanie, nie właścicielka? Bo tak między nami mówiąc, to masz chyba lepszy gust.
Candy wykonał jakiś gwałtowny, nieokreślony ruch, ale Marvey szybko sięgnął po broń małego Joe. Był szybszy, zawsze był szybszy.
- Spokojnie – Wyszczerzył zęby. – Nie wróciłem po to, żeby krzywdzić jakieś małe myszki. Mnie interesuje tylko jeden, duży szczur. Ty, Canaday. Mam zamiar zniszczyć Ci życie, od podstaw, do szczętu. Ta mała myszka wygląda na taką, która zaraz szybko wszystko wygada… Jak sądzisz, co myślą o tobie w miasteczku, jeżeli masz takich znajomków? Jak JA?- Dumnie rozprostował ramiona.
Candy stał nieruchomo, każdy mięsień jego ciała był napięty.
- Czego chcesz? Pieniędzy? – Zapytał po chwili.
- Chyba nie zrozumiałeś… Chce ci zniszczyć życie… Albo raczej, chce tylko przyśpieszyć to, co nieuniknione… Nie jesteś porządnym człowiekiem, jesteś taki jak ja, jak Kurt czy Bill. Albo ten mały Kingów… Pamiętasz? Taki roześmiany dzieciak. Jego też dopadnie los. Prędzej czy później trafimy do więzienia – za kradzież ubrania, za kradzież jedzenia… Za zabójstwo… Nikt nam nie uwierzy, że to samoobrona. Taki już nasz los, nie da się go uniknąć. A potem jest już z górki. W więzieniu jest … Musisz się o tym przekonać. – Wyszczerzył zęby w szalonym uśmiechu.
- Ale żyjesz, nie trafiłeś na stryczek. Możesz zacząć od nowa. – Candy starał się, żeby jego głos brzmiał tak jak zawsze, nawet lekko się uśmiechnął.
- Tak to widzisz, tak mówisz? – Marvey wydawał się być bardzo zaskoczony. - To chyba mam lepszy pomysł. – Uśmiechnął się promiennie i wyżej podniósł lufę. - Może docenisz dowcip!

Candy zareagował szybko. Dwa strzały rozbrzmiały niemal jednocześnie.


********


Adam wrócił z potańcówki i właśnie stanął przy oknie. Wpatrywał się w blednący księżyc i leniwym ruchem rozwiązywał tasiemkę na szyi.
Miał nadzieję, że Joe odbierze telegram – a co więcej, że zastosuje się do rady. Wprawdzie nie wiedział, czy ten człowiek jest faktycznie niebezpieczny, ale odczuwał pewien niepokój. Dziwnie też sformułował tekst, ale chyba sam nie bardzo wiedział, co ma przekazać swojemu młodszemu bratu.
Oparł się ciężko rękoma o szeroki parapet. Powinni wrócić za dwa – trzy dni. Wtedy odetchnie z ulgą.


**********


Joe przyklęknął przy Candym. Siedział już dłuższy czas przy ognisku, trzymając chustkę przy głowie. Kula mocno go ogłuszyła.

- Wszystko w porządku? – Zapytał cicho. – Dasz rade jutro jechać dalej?
- Nic mi nie jest. – Candy spojrzał na Joe. Na skroni, tam, gdzie otarła się kula widniał spory krwiak, ale rana nie wyglądała na poważną, to było ledwie otarcie. – Będę mógł jechać.
- Ma złamaną rękę, to nic takiego. – Powiedział Joe. – Zresztą, to była samoobrona. Mogę poświadczyć każdemu. Teraz zajmie się nim szeryf.

Zawahał się chwilę.

- Prześpij się, jutro musimy jechać.
- Jeszcze chwila. – Candy wstał ciężko i poszedł do Marvey’a. Przysiadł przy nim i spojrzał mu prosto w oczy.
- Ta szara myszka chyba lubi ten naszyjnik. – Powiedział. – Muszę go jej oddać. – Dodał, zrywając łańcuszek.

********
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:16, 06 Cze 2014    Temat postu:

Przypuszczałam, że India odzyska swoje precjoza, tak jak nasza koleżanka, choć Aga mniej dramatycznie. Dziewczyna z pewnością się ucieszy, kiedy Candy wręczy jej złoty krzyżyk, no i zmartwi jego raną ... ona jednak trochę pasuje do Candy'ego. Może go nieco zmieni? Kto wie ... Bonanzowe i ciekawe ... ten wredny typ powinien bardziej ucierpieć ... Posiedzi w ciepłej celi i znów wyjdzie na wolność po jakimś czasie ... i będzie miał pretensję do wszystkich, tylko nie do siebie ...
Co dalej z Adamem i Shelią?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:33, 06 Cze 2014    Temat postu:

Martwiący się Adam - piękny obrazek. Rozmowa pomiędzy Candym a Marvey'em oraz strzelanina westernowa. Teraz pewnie India spojrzy inaczej na Candego. Ciekawe, czy Marvey nie zaszkodzi Candemu. Napięcie, strzelanina, trochę niepewności. Fajne. Very Happy Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi jeszcze dzisiaj Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 7 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin