Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pióro strusia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 46, 47, 48  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 22:55, 30 Gru 2014    Temat postu:

Oj, będzie miał swoje pięć minut. Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 18:44, 03 Sty 2015    Temat postu:

*********************************

Cookie wsunęła się przez uchylone drzwi do stodoły. Było tam nieco ciemno, pachniało konikami, sianem – i jabłkami. Weszła ostrożnie do środka i podeszła do boksów z końmi. W jednym z nich był mały źrebaczek, który niedawno się urodził. Był śliczny, jasnoszary i miał ciemne cętki. I ciemne skarpetki. Spojrzał na nią wielkimi, ciemnymi oczyma i wyciągnął do niej pyszczek. Pogłaskała go niepewnie. Zmrużył oczy. Chyba mu się podobało. Podeszła jeszcze dwa kroki i pogłaskała go po szyi. Był ciepły, jedwabisty. Zupełnie jak ta szara sukienka mamy. Pochyliła się i powąchała. Ale nie pachniał tak samo jak szara sukienka mamy.
Zmarszczyła nosek i lekko się odchyliła.

- Masz ochotę na jabłko? – zapytała niepewnie.

Źrebaczek spojrzał na nią zaciekawiony.

- Jabłka są smaczne. – zapewniła go. – Najlepsze są w placku.

Źrebaczek dotknął ją pyszczkiem.

- Nie mam placka. Ale jabłka są na górze, mogę Ci przynieść jedno.

Źrebaczek spojrzał na swoją mamusię i tracił ją pyszczkiem.

- Mnie Mama pozwala jeść jabłka. – zapewniła go Cookie. – Mówi, że są zdrowe. Zaraz ci przyniosę jedno, to zobaczysz.

Wyszła ostrożnie z boksu. Spojrzała w górę – przy ścianie stała drabina, prowadząca na stryszek. Tylko, że Mama nigdy jej nie pozwalała po niej wchodzić… Tata zresztą też nie. Tylko Griff jej na to pozwalał. Na pierwsze pięć szczebli.

Wzięła głęboki oddech i złapała się najniższego szczebelka. Postawiła stopę… I jakoś to poszło. Jak tylko weszła na górę, spojrzała z duma w dół – i aż odskoczyła przerażona. Było strasznie wysoko. Ostrożnie wychyliła się przez krawędź podłogi. Było zdecydowanie zbyt wysoko. Podkuliła nogi i objęła kolana rękoma. Strasznie dławiło ją w gardle.
Siedziała tak, przegryzając usta, kiedy do stajni ktoś wszedł. Spojrzała ostrożnie w dół – ale to nie był Tata. Ani Griff. To był ten pan, który niedawno przyjechał.

Położyła się ostrożnie na brzuszku i zaczęła gryźć tasiemkę, która Mama związała jej dzisiaj włosy.

Pan coś robił na dole, zaczął też sobie podśpiewywać. Zagryzła mocniej tasiemkę. Wujek Adam śpiewał znacznie lepiej, już nie wspominając o Tacie. Tata śpiewał najładniej.
Przesunęła się bliżej krawędzi. Nie miała odwagi, by zawołać do tego pana, patrzyła tylko jak siodła konia.
Chwilę później do stajni weszła jakaś pani o jasnych włosach. Wyglądała na zdenerwowaną. Zaczęła coś mówić, ale cicho.

- Peggy, uspokój się. Powtórz jeszcze raz. Canaday? – Cookie usłyszała to wyraźnie i trzymając się mocno krawędzi desek spojrzała w dół.
- Genevive mówi, że się w sobie zakochali.
- Ale ona chyba nie liczy, że Canaday zostawi żonę i córkę i z nią wyjedzie?
- Liczy, twierdzi… Jest tego pewna. Jest ładna, przyznaję… znacznie ładniejsza od pani Canaday… Chyba uważa, że to wystarczy.
- O tak... To normalne, że po czasie należy wymienić żonę na ładniejszą, młodszą… i

Cookie poczuła, że brzuszek zaczyna ją boleć. Nic nie rozumiała. Przecież Mama była najładniejsza.

- Wujku… Ona nie widzi w tym problemu. Uważa, że to naturalne, ze Canaday porzuci żonę, porzuci dziecko… I wyjedzie razem z nią z Virginia City.
- I w końcu będzie szczęśliwym człowiekiem? A gdzie jest teraz?
- U siebie w pokoju, przebiera się po spacerze.
- W porządku… W takim razie...

Cookie patrzyła przerażona, jak obydwoje wychodzą ze stajni. Zamknęli za sobą drzwi i w środku zrobiło się jeszcze ciemniej.
Przełknęła ślinę i usiadła. Gryzła intensywnie tasiemkę. Było jej zimno, brzuszek ją bolał… I strasznie się bała. Że Tata… Sobie pojedzie.


*********************


Odgarnął w tył włosy i odchylił kapelusz. Słońce świeciło łagodnie, niebo było jasne, blade, ledwie zabarwione kolorem. Spokojnie przepływały po nim pojedyncze chmurki. Nabrał trochę świeżej wody z pompy i przetarł twarz. Przysiadł na brzegu koryta i z uśmiechem się rozejrzał po podwórzu. Dzień był piękny, aż szkoda było go marnować na pracę.
Przeciągnął się, wstał i poprawiając ciężki pas z bronią podszedł do stajni. Drzwi były zamknięte. Otworzył je szeroko, w duchu postanawiając, że musi się w końcu rozmówić z Jonem, który ostatnio za bardzo lekceważył swoje obowiązki.

Konie nieco się ożywiły na jego widok. Szybko sprawdził, czy mają świeżą wodę i obrok. Mały źrebaczek stał niepewnie na nogach ale nie sprawiał wrażenia płochliwego, pozwalał się głaskać. Trącał go chrapami, jakby chciał go zachęcić do zabawy.

Candy zaśmiał się lekko. Już wyciągnął rękę, by poklepać go po szyi, gdy usłyszał jakieś trzeszczenie. Obrócił się i rozejrzał dokładnie – dookoła nikogo nie było. Trzeszczenie się powtórzyło – i spojrzał w górę.
Stanął w lekkim rozkroku, oparł dłonie na biodrach i poprawił kapelusz.

- Moja panno, co Ty tam robisz?

Cookie patrzyła na niego, bez słowa.

- Nie możesz zejść, prawda? – upewnił się. Dziewczynka pokiwała głową.

Zaśmiał się w duchu i pokręcił głową.

- Zaraz do Ciebie przyjdę.

Podszedł do drabiny, upewnił się, że jest dobrze przymocowana i szybko się wdrapał na górę. Cookie siedziała, gryząc tasiemkę. Zawsze tak robiła, kiedy była zdenerwowana. Na widok jej wielkich, szaroniebieskich oczu serce mu stopniało.
Podał jej rękę.

- Chodź Cookie. Schodzenie jest nieco trudniejsze.

Zawahała się.

- Chodź, będę Cię trzymał. – zachęcił ją. Podeszła niepewnie i mocno się go złapała. Przytulił ją do siebie i zszedł powoli.
- Czego Ty tam szukałaś młoda damo? – zapytał, jak tylko stanęli oboje na ziemi.

Przykucnął przy niej i spojrzał jej w oczy.

- Jabłek. Dla konika. – wyszeptała.

Ze wszystkich sił starał się pohamować uśmiech.

- Nie powinnaś tu przychodzić sama. – surowo ją napomniał. – I nie powinnaś sama karmić źrebaczka.
- Przepraszam… - oczy się jej lekko zaszkliły.

Pogłaskał ją po grzywce.

- Coś mogło Ci się stać, Cookie. Dlaczego nie byłaś razem z mamą?
- Bo sobie poszłam…
- Nie da się ukryć. – Czuł, że aż się trzęsie od tłumionego śmiechu. Pomagało jedynie, kiedy myślał, że India chyba już się zdenerwowała.
- Tato… Mama jest ładna, prawda? – dziewczynka zapytała niepewnie.

Spojrzał na nią zdziwiony.

- Bardzo ładna, podobnie jak Ty.– zapewnił ja radośnie.
- A nie będzie Ci smutno, jak wyjedziesz? – drążyła dalej.
- A ja wyjeżdżam?
- Tak powiedzieli… - zaczęła nieśmiało, drżącym głosikiem. – Że wyjedziesz, bo Mama jest nieładna… I mnie też zostawisz… I będziesz szczęśliwy… - łzy pociekły jej po policzkach.
Natychmiast ją przytulił.
- Cookie, Cookie, spójrz na mnie… - dziewczynka z oporem podniosła głowę.
- Nigdzie nie wyjeżdżam, uwierz mi…
- Ale czasem wyjeżdżasz… I wtedy jesteś bardziej zadowolony?
- Czasem wyjeżdżam. To prawda. – powoli zaczął. – Ale zawsze wracam. I będę wracać… Cookie, Ty i twoja matka… To jedyne…- umilkł, szukając słów. Czuł, jak narasta w nim złość. Jakaś niezrównoważona dziewczyna opowiadała dookoła bzdury. A jego córeczka przez to płakała.
- Cookie – starł jej z policzków łzy. – Jesteście dla mnie… Kocham was obie. I nigdy was nie zostawię. Rozumiesz?

Dziewczynka pokiwała głową. Oczęta jej lekko przygasły, buzia była smutna.
Przytulił ją mocno. Pocałował w głowę.

- Jesteście dla mnie najważniejsze. I bez was nie jestem szczęśliwy.

Dawno już nie czuł takiej wściekłości. Paliło go to, niemal od środka rozsadzało. Spokojnie zaprowadził jednak Cookie do domu, do saloniku, gdzie wcześniej siedziała. Posadził ją w fotelu i spojrzał głęboko w oczy.

- Siedź tutaj kochanie, dobrze?

Kiwnęła głową.

- Cookie, tutaj jesteś… - usłyszał za sobą głos. Odwrócił się i spojrzał na Yumi.
- Gdzie jest India?
- Pojechała do miasta.

Podniósł brwi, zdziwiony.

- Czemu nic nie mówiła?
- Bo Pana nie było obok.

Zamknął oczy i policzył do dziesięciu, żeby opanować irytację.

- Gdzie jest Genevive?
- U siebie w pokoju. Zaniosłam jej niedawno dzbanek deszczówki. Tak jak sobie zażyczyła. – Yumi uśmiechnęła się kątem ust.
- Przecież ostatnio nie padało…
- Wiem. Ale panna o tym nie wie.

Zbierał przez chwilę myśli, ale się poddał. Był tak wściekły, że nie był w stanie tego zrozumieć.
Nachylił się jeszcze nad córeczką, nałożył jej swój kapelusz na głowę.

- Bądź grzeczna, dobrze?
- Cookie pójdzie ze mną piec ciastka. – Yumi oznajmiła spokojnie.
Kiwnął głową i wszedł na schody.


******************


Spacer był nudniejszy i trudniejszy niż myślała. Buty zapadały się jej w piasku, ocierając obcasy. Suknia się zakurzyła – a pomysłów żadnych nowych nie miała. Tylko mętlik w jej głowie się wzmagał. Kocha? Nie kocha?
Bezwiednie obrywała jedwabne płatki czerwonej róży, powtarzając sobie te dwa pytania. Patrzyła na porcelanowy dzban, malowany w kolorowe kwiaty, Słońce wpadające przez okno przebijało przez cienką porcelanę.
I wtedy usłyszała pukanie. Zdecydowane, mocne… stanowcze.
Westchnęła, poprawiła włosy i drzwi się otworzyły.

Do pokoju wszedł ON. Spojrzała na niego zachwycona. Na czole miał chmurę, w jasnych oczach płomienie. Na głowie nie miał kapelusza, na szyi tego beznadziejnego sznurka. Wyglądał wspaniale. Podszedł do niej, ujął jej twarz w dłonie…

I nagle zdała sobie sprawę, że to nie jest wcale miłe.

Trzymał jej twarz tak… dziwnie. Niby ledwie ją dotykał, ale miała wrażenie, że dłonie i przedramiona ma napięte do granic możliwości. Jakby się powstrzymywał ostatkiem woli, żeby tych dłoni nie zacisnąć. Usta miał zaciśnięte, był blady.

- Nigdy do tej pory nie uderzyłem kobiety. – wykrztusił.

Kiwnęła głową bez słowa.

- Nie wiem, co sobie wymyśliłaś. Co za chory pomysł powstał w twojej głowie. Ale zapamiętaj jedno. Masz przestać.
- Ale…
- Masz zostawić mnie w spokoju. Mnie, moją żonę i moją córkę. Rozumiesz?

Kiwnęła głową raz jeszcze. Candy puścił jej twarz i wyszedł bez słowa z pokoju.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 20:15, 03 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:02, 03 Sty 2015    Temat postu: Pióro strusia

Nie dziwię się Candemu ,że chciał uderzyć tą wariatkę ..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:15, 03 Sty 2015    Temat postu:

Candy miał wejście.
Może jak się go przestraszy zrozumie, że to nie jest ten facet, o którym marzy i go zostawi w spokoju


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:32, 03 Sty 2015    Temat postu:

Senszen napisał:
Podeszła jeszcze dwa kroki i pogłaskała go po szyi. Był ciepły, jedwabisty. Zupełnie jak ta szara sukienka mamy. Pochyliła się i powąchała. Ale nie pachniał tak samo jak szara sukienka mamy.

Piękne skojarzenie. Dziecko wszystko odnosi lub porównuje do swojej mamy Very Happy
Senszen napisał:
Wzięła głęboki oddech i złapała się najniższego szczebelka. Postawiła stopę… I jakoś to poszło. Jak tylko weszła na górę, spojrzała z duma w dół – i aż odskoczyła przerażona. Było strasznie wysoko. Ostrożnie wychyliła się przez krawędź podłogi. Było zdecydowanie zbyt wysoko. Podkuliła nogi i objęła kolana rękoma. Strasznie dławiło ją w gardle.

Małe dzieci często robią, coś czego nie powinny. Cóż taka już natura dzieci - wszystkiego dotknąć, wszystkiego spróbować ... Smile
Senszen napisał:
Pan coś robił na dole, zaczął też sobie podśpiewywać. Zagryzła mocniej tasiemkę. Wujek Adam śpiewał znacznie lepiej, już nie wspominając o Tacie. Tata śpiewał najładniej.

Widać, że Cookie jest bardzo muzykalna i ma dobry gust Very Happy
Senszen napisał:
Cookie poczuła, że brzuszek zaczyna ją boleć. Nic nie rozumiała. Przecież Mama była najładniejsza. (...)
Cookie patrzyła przerażona, jak obydwoje wychodzą ze stajni. Zamknęli za sobą drzwi i w środku zrobiło się jeszcze ciemniej.
Przełknęła ślinę i usiadła. Gryzła intensywnie tasiemkę. Było jej zimno, brzuszek ją bolał… I strasznie się bała. Że Tata… Sobie pojedzie.

Biedna mała. Usłyszała to czego nie powinna. Oby India i Candy nie mieli przez to wszystko problemów z córeczką Sad
Senszen napisał:
Mały źrebaczek stał niepewnie na nogach ale nie sprawiał wrażenia płochliwego, pozwalał się głaskać. Trącał go chrapami, jakby chciał go zachęcić do zabawy.

Uroczy widok Very Happy
Senszen napisał:
- A ja wyjeżdżam?
- Tak powiedzieli… - zaczęła nieśmiało, drżącym głosikiem. – Że wyjedziesz, bo mama jest nieładna… I mnie też zostawisz… I będziesz szczęśliwy… - łzy pociekły jej po policzkach.
Natychmiast ją przytulił.
- Cookie, Cookie, spójrz na mnie… - dziewczynka z oporem podniosła głowę.
- Nigdzie nie wyjeżdżam, uwierz mi…

Cała rozmowa Candy'ego z Cookie bardzo wzruszająca i pięknie napisana
Senszen napisał:
- Gdzie jest Genevive?
- U siebie w pokoju. Zaniosłam jej niedawno dzbanek deszczówki. Tak jak sobie zażyczyła. – Yumi uśmiechnęła się kątem ust.
- Przecież ostatnio nie padało…
- Wiem. Ale panna o tym nie wie.

Brawo Yumi
Senszen napisał:
Podszedł do niej, ujął jej twarz w dłonie…

I nagle zdała sobie sprawę, że to nie jest wcale miłe.

Trzymał jej twarz tak… dziwnie.

Czyżby coś zaczęło docierać do tej pannicy Rolling Eyes
Senszen napisał:
- Masz zostawić mnie w spokoju. Mnie, moją żonę i moją córkę. Rozumiesz?

Kiwnęła głową raz jeszcze. Candy puścił jej twarz i wyszedł bez słowa z pokoju.

Obawiam się, że Genevive nie do końca zrozumiała, czego zażądał od niej Candy. Zraniona duma dziewczyny może pchnąć ją do różnych rzeczy Rolling Eyes
Senszen odcinek zdominowany przez małą Cookie ... bardzo mi się spodobał. Delikatnie i z dużym wyczuciem prowadzisz postać małej dziewczynki ... wobec takiego malucha czytelnik nie pozostaje obojętny. Czekam na jeszcze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 19:44, 03 Sty 2015    Temat postu:

Bardzo wam dziękuję za komentarze Smile ADA, cieszę się, że polubiłaś małą Cookie Smile Przyznam, że też się waham między rozwiązaniem spokojniejszym a bardziej dramatycznym... chociaż akcja u mnie idzie tak powoli, że jeszcze mam nieco czasu na rozmyślania Rolling Eyes

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 19:49, 03 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:09, 03 Sty 2015    Temat postu:

I tak trzymaj. Ta powolna akcja w Twoim opowiadaniu jest pełna uroku i tajemnicy. Niby pozornie nic złego się nie dzieje, a wciąż mam uczucie, że bohaterów może spotkać coś nieprzyjemnego. W tym odcinku, szczególnie w jego pierwszej części miałam wrażenie, że małej Cookie coś się przytafi. Szczęśliwie nic się nie stało Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 20:12, 03 Sty 2015    Temat postu:

Mogę obiecać, że małym dzieciom w moim opowiadaniu nic nie grozi Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:50, 03 Sty 2015    Temat postu:

To bardzo cieszę się . Mam jednakże nadzieję, że dla Genevive szykujesz jakie specjalne atrakcje

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 20:50, 03 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 21:01, 03 Sty 2015    Temat postu:

Chyba tylko zachwianie jej samooceną. Utrata wiary w siebie może być bardzo nieprzyjemna... i długotrwała. Niestety Confused

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:02, 03 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:33, 03 Sty 2015    Temat postu:

To całkiem niezła forma tarmoszenia i być może w jej wyniku Genevive przejrzy na oczy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:30, 03 Sty 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Cookie wsunęła się przez uchylone drzwi do stodoły. Było tam nieco ciemno, pachniało konikami, sianem – i jabłkami.

Zaczyna się uroczo. Smile

senszen napisał:
Był ciepły, jedwabisty. Zupełnie jak ta szara sukienka mamy. Pochyliła się i powąchała. Ale nie pachniał tak samo jak szara sukienka mamy. Zmarszczyła nosek i lekko się odchyliła.

Z pewnością sukienka mamy pachnie ładniej. Wink

senszen napisał:
Wyszła ostrożnie z boksu. Spojrzała w górę – przy ścianie stała drabina, prowadząca na stryszek. Tylko, że Mama nigdy jej nie pozwalała po niej wchodzić… Tata zresztą też nie. Tylko Griff jej na to pozwalał. Na pierwsze pięć szczebli.

Aha, to się dziewczynce zamarzyła przygoda i pokonywanie przeszkód, łamanie zakazów. Confused

senszen napisał:
Jak tylko weszła na górę, spojrzała z duma w dół – i aż odskoczyła przerażona. Było strasznie wysoko. Ostrożnie wychyliła się przez krawędź podłogi. Było zdecydowanie zbyt wysoko. Podkuliła nogi i objęła kolana rękoma. Strasznie dławiło ją w gardle.

I to jest dowód na to, że mamy i taty trzeba słuchać.

senszen napisał:
Przełknęła ślinę i usiadła. Gryzła intensywnie tasiemkę. Było jej zimno, brzuszek ją bolał… I strasznie się bała. Że Tata… Sobie pojedzie.

Biedne dziecko. Sad

senszen napisał:
Tato… Mama jest ładna, prawda? – dziewczynka zapytała niepewnie.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Bardzo ładna, podobnie jak Ty.– zapewnił ja radośnie.
- A nie będzie Ci smutno, jak wyjedziesz? – drążyła dalej.
- A ja wyjeżdżam?
- Tak powiedzieli… - zaczęła nieśmiało, drżącym głosikiem. – Że wyjedziesz, bo Mama jest nieładna… I mnie też zostawisz… I będziesz szczęśliwy… - łzy pociekły jej po policzkach.

Wstrząsająca scena. Aż się serce kraje. Crying or Very sad

senszen napisał:
- Jesteście dla mnie najważniejsze. I bez was nie jestem szczęśliwy.
Dawno już nie czuł takiej wściekłości. Paliło go to, niemal od środka rozsadzało. Spokojnie zaprowadził jednak Cookie do domu, do saloniku, gdzie wcześniej siedziała. Posadził ją w fotelu i spojrzał głęboko w oczy.

Połączenie wściekłości i spokoju to trudna kombinacja.

senszen napisał:
Do pokoju wszedł ON. Spojrzała na niego zachwycona. Na czole miał chmurę, w jasnych oczach płomienie. Na głowie nie miał kapelusza, na szyi tego beznadziejnego sznurka. Wyglądał wspaniale. Podszedł do niej, ujął jej twarz w dłonie…

Przez chwilę panna miała to, o czym marzyła. A przynajmniej tak jej się zdawało. Rolling Eyes

senszen napisał:
- Nigdy do tej pory nie uderzyłem kobiety. – wykrztusił.
Kiwnęła głową bez słowa.
- Nie wiem, co sobie wymyśliłaś. Co za chory pomysł powstał w twojej głowie. Ale zapamiętaj jedno. Masz przestać.
- Ale…
- Masz zostawić mnie w spokoju. Mnie, moją żonę i moją córkę. Rozumiesz?
Kiwnęła głową raz jeszcze. Candy puścił jej twarz i wyszedł bez słowa z pokoju.

Scena dobitnie świadczy o trudnych emocjach Candy’ego. Ciekawe, czy Genevive nie odczyta jego zachowania we właściwy sobie sposób, czyli na opak.

Senszen, Cookie zdominowała ten jakże ciekawy odcinek. Candy silny i męski, zdecydowany i groźny. Odrobinę zaskoczyło mnie to, że India pojechała do miasta, nie wiedząc, co się dzieje z córeczką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 23:00, 03 Sty 2015    Temat postu:

Mada, India wiedziała. Zostawiła Cookie pod opieką Yumi i pojechała z Griffem do miasta. Będę wątek rozwijała w kolejnym odcinku.
Dziękuję za komentarz - wnikliwy i dokładny Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:10, 04 Sty 2015    Temat postu:

Senszen, piękne, jestem zauroczona! I czekam cierpliwie na dalszy ciąg!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 0:11, 04 Sty 2015    Temat postu:

Dziękuję Lucy Smile miło mi, że poświęciłaś czas Smile
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 46, 47, 48  Następny
Strona 12 z 48

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin