 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:43, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
to proponuję drożdżowe z rabarbarem
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:50, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Jeśli wirtualnie i nie tucząco, to może pójść na całość i podjeść sobie porządnie słodkości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:51, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
a teraz ADA powinna powiedzieć, na jakie ciasto ma ochotę
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
O mateńko prawdziwe pyszności. Można jeść bez żadnych konsekwencji
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:57, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
to jak szaleć...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 21:58, 11 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:12, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Co ja widzę?! rabarbar, truskawki? to ja dołożę tort bezowy pavlova
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:26, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
koleżanki ja oszaleję....właśnie mam zamiar iść spać, a Wasze placki wysyłają mnie do lodówki....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:43, 12 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Ciekawe, czy Aga zajrzała do lodówki?
Senszen porwanie córeczki Adama nie daje mi spokoju. Mam maleńkie pytanie - kiedy przewidujesz wklejenie dalszego ciągu opowiadania?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 19:47, 12 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
nie mam jeszcze terminu... pomyślę jeszcze przez dwa dni bo muszę rozplanować w opowiadaniu kilka rzeczy... Postaram się w piątek choć nie mogę obiecać
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:57, 12 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Jest jednak światełko w tunelu dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:12, 13 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
ADA zajrzałam... do lodówki. Wszystkie propozycje ciasta są obłędne, aczkolwiek nabrałam ochoty na rabarbar.
senszen napisał: | odnoszę wrażenie, że trochę minęło czasu od kiedy wstawiałam poprzedni fragment |
Słuszne wrażenie
senszen napisał: |
Wieczór był jasny, nieco chłodny jeszcze, w powietrzu unosił się świeży zapach zieleni i ciężki zapach wilgotnej ziemi. W głowie jej trochę ćmiło, ból pulsował w skroniach. Zniechęcona, odłożyła w końcu robótkę. Dookoła ich domku nigdy nie było całkowicie cicho- dzisiaj, kiedy tylko zamknęła oczy i oparła głowę i oparcie ławeczki słyszała wieczny szum drzew, śpiew ptaków czy przerywany szmer spadających szyszek. |
Jeśli ból był silny to spadające szyszki przypominały lawinę, a szum i śpiew ptaków wrzaski w czasie burzy…ale tylko jeśli mocno pulsowało.
senszen napisał: | Chcieli mieć dzieci, ale… westchnęła w duchu i przywołała się do porządku. |
Ach…. I ja sobie westchnę z niemocy…
senszen napisał: | - Tata ostatnio sobie jeździ – zauważyła smutno.
- Pracuje, tak to niestety wygląda. Dzisiaj pewnie wróci późno, kiedy będziesz już spała…
- A jutro? – Cookie zapytała niepewnie.
- Nie jestem pewna, ale chyba też nie będzie wracał wcześnie…
- A dzień po jutrze? – Cookie podniosła oczy. – Albo dzień po jutrze jutra?
- Porozmawiam z nim dzisiaj, poproszę, żeby… - zaczęła India, przytulając do siebie dziewczynkę.
- Ale tata wróci, prawda? – wykrztusiła z siebie Cookie. – I nie będzie zły? |
A cóż jej się w główce znowu umyśliło?
senszen napisał: |
- Cookie, nie możesz być już ani milsza ani ładniejsza. Jesteś taka, jak chcieliśmy. – |
Święte słowa.
senszen napisał: |
Cookie wysunęła się radośnie z jej z objęć i zbiegła po schodkach i wbiegła na ścieżkę. Jeździec stanął na moment a India zerwała się przerażona. Dalej nie widziała twarzy ale była przekonana, że człowiek siedzący na koniu był jej obcy. |
Candy to-to nie jest. Jestem mocno zaniepokojona.
senszen napisał: |
- Maurice mówi, że o sprzęty należy dbać, kochać je i wtedy lepiej nam służą – poważnym tonem stwierdziła Naughty.
- Naprawdę? – Marie mrugnęła porozumiewawczo do córki.
- Trzeba też z nimi rozmawiać, żeby nie czuły się zaniedbane. I ja właśnie uważam, że stara gitara taty czuje się zaniedbana, tym bardziej, że tata ma teraz nową.
- A nie sądzisz, że gitara czuje się gorzej, jeżeli mówisz, że jest ona stara? – zainteresowała się Marie. |
Święte słowa….Maurice to bardzo mądry człowiek.
senszen napisał: |
Kwadrans później kręciła się jeszcze po kuchni. Przez uchylone okno słyszała szum wiatru, szelest liści jabłonki rosnącej obok domu – i ciche tąpnięcia spadających jabłek. Przez ściereczkę wzięła do ręki ciasto, studzące się na parapecie. Poczuła ciepły, aromatyczny zapach – placek dalej był za ciepły. Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła nucić. Adam powinien już niedługo wrócić. |
Jestem głodna, a opis aromatycznego ciasta nie pomaga….teraz to już mnie skręca…chyba coś kąśnę….
senszen napisał: | Jak na zawołanie – usłyszała rżenie konia, stukot kopyt… a potem przeraźliwy krzyk. Nieuważnie rzuciła placek na stół i wybiegła z kuchni.
Podwórko tonęło w szarości zmierzchu. Przy huśtawce leżała rozbita gitara, na podwórzu unosił się jeszcze kurz.
Marie cofnęła się krok do tyłu. Nie mogła opanować własnego oddechu, serce jej waliło a przed oczami latały czarne plamy. Naughty zniknęła. |
I tu właśnie obiad mi kołkiem stanął….o co chodzi? Dlaczego ktoś porwał Naughty? To na pewno ma związek z wybuchami…ziemią Cartwrightów…Teraz to już jestem mocno przerażona.
senszen napisał: |
Genevive czekała podekscytowana. Księżyc niedawno wzszedł, żółtawym blaskiem rozjaśniając ciemności. Pod jej stopami srebrzyły się białe stokrotki, zdobione karminową koronką płatków. Nad jej głową przesuwały się lekkie, batystowe chmury. W powietrzu unosił się zapach rozgrzanych za dnia sosen i żywicy, lekko wyczuwalny aromat maciejki i siana. |
Opis obłędny. Dawno nie było Genevive. Czyżby ciągle szukała księcia?
senszen napisał: |
Jej miły był inny. Patrzył na nią z tkliwością, jego oczy były takie szczere, proste… a jednocześnie błyszczały inteligencją, współczuciem i humorem… rozluźniła się, uśmiechnęła i odetchnęła głębiej. |
Fiu, fiu… czyżby jednak książę targnął jej sercem?
senszen napisał: |
- W sumie to nawet zabawne… - Francis uśmiechnął się niewinnie. |
Olaboga….toż to Francis! Co ten gad tu robi?
senszen napisał: |
- Genevive, przecież to jest szaleństwo. Zacofanie. Nie ma czarownic, które by rzucały uroki. Przecież ty, wykształcona dziewczyna, nie wierzysz w takie rzeczy, prawda? – zapytał ją z rozbawieniem.
- Oczywiście, że nie – wyjąkała, przytulając się mocniej. |
Francis ty….synu pastora więcej pokory…przydałaby mu się nauczka z udziałem „uroku.”
senszen napisał: |
- Raz już się udało, ludzie w tym mieście są potwornie naiwni – mężczyzna zaśmiał się krótko. |
Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Zdecydowanie brakuje mu empatii.
senszen napisał: | Cartwrightowie są twardzi i zżyci. Trzeba czegoś mocniejszego niż bajeczki o samodzielności i małych synkach tatusia. Nastraszyło się ich żony, nastawiło się źle miasto i pastora. Będzie dobrze. |
I tego się trzymajmy.
senszen napisał: | Gdzie jest Mahoney, tak swoją drogą? Miał tylko postraszyć panią Adamową a nie wdawać się w dyskurs. |
Cóż…kolega chyba was nie posłuchał chłopcy…
senszen napisał: |
- Pokaż kopytko? – usłyszał cichą, nieśmiałą prośbę. |
To hasło-klucz? Cieszę się., że India się odezwała…znak, że jest ok….
senszen napisał: |
- Jeżeli zacznę histeryzować, szybciej będzie, jeżeli mnie spoliczkujesz – uprzedziła go. – Powinnam się uspokoić.
- Może i tak, ale ja nie mam na to ochoty – stwierdził Candy trzeźwo. – To znaczy na policzkowanie ciebie – uściślił. – Nie chcę też budzić Cookie, niech śpi… Miała już dzisiaj wystarczająco dużo atrakcji. |
Ja też nie mam ochoty na policzkowanie Indii…nawet w dobrej wierze.
senszen napisał: |
- Cookie, maleńka, dzień dobry.
Cookie obudziła się natychmiast. Usiadła, jeszcze rozespana i spojrzała spod potarganej grzywki na ojca. Bez słowa, z wyraźną ulgą przytuliła się do niego.
India podeszła do nich, położyła mu ręce na barkach. Złapał ją wolna ręką za zimną dłoń. Obie były zdenerwowane… i dopiero teraz zaczęły się powoli uspokajać. |
No nareszcie cisnienie nieco mi opadło.
senszen napisał: | I wtedy usłyszał, że ktoś wbiega do domu. India stłumiła krzyk i boleśnie wbiła mu palce w ramię.
- Co jest? – jęknął Jon, stając na progu.
India osunęła się bezwładnie na łóżko i przytuliła do pleców męża.
- Ktoś porwał Naughty – przygnębionym, zmęczonym głosem wyjaśnił Jon. |
Nie, nie…chyba zacznę brać kropelki na uspokojenie.
Sesznen totalne zaskoczenie. Twoja wena pomknęła w nieoczekiwaną stronę. Napięcie, stres, napięcie….omdlewam…
Czekam niecierpliwie na rozwój wypadków, bez wypadków na miłych naszym sercom ludziach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:32, 13 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Księżyc niedawno wzszedł, żółtawym blaskiem rozjaśniając ciemności. Pod jej stopami srebrzyły się białe stokrotki, zdobione karminową koronką płatków. Nad jej głową przesuwały się lekkie, batystowe chmury. W powietrzu unosił się zapach rozgrzanych za dnia sosen i żywicy, lekko wyczuwalny aromat maciejki i siana. |
Piękny opis. Do stokrotek mam wyjątkową słabość, wspominałam już kiedyś o tym.
senszen napisał: | Wzdrygnęła się na samą myśl… a przed oczami przesunęły się jej trzy męskie twarze. Otuliła się mocniej swoją narzutką. |
Trzy nietrafione wybory miłosnych obiektów. Genevive liczy, że czwarty to będzie ten właściwy? Jakoś nie podzielam jej optymizmu.
senszen napisał: | Francis podszedł do niej, wziął ją w ramiona i pocałował lekko, z szacunkiem. |
Francis? W takim razie nie wróżę tej parze przyszłości. Chyba, że ojciec pastor uzna pannę Genevive za wzór wszelkich cnót i wymarzoną kandydatkę na żonę swego syna.
senszen napisał: | - Tylko trochę moja biała królewno – pocałował ją raz jeszcze. |
Epitet taki, że tylko ciężko westchnąć. Francis jest albo egzaltowany, albo wie, jak uwodzić kobiety pokroju Genevive.
senszen napisał: | Cartwrightowie są twardzi i zżyci. Trzeba czegoś mocniejszego niż bajeczki o samodzielności i małych synkach tatusia. Nastraszyło się ich żony, nastawiło się źle miasto i pastora. Będzie dobrze. |
O, ludzka naiwności! Mieszkańcy V.C. rzeczywiście nie umieją myśleć samodzielnie i łatwo nimi manipulować, ale na Cartwrightach ci prowokatorzy-spiskowcy połamią sobie zęby.
senszen napisał: | Gdzie jest Mahoney, tak swoją drogą? Miał tylko postraszyć panią Adamową a nie wdawać się w dyskurs. |
Widzę, że Mahoney improwizował i wprowadził poprawki do planu podstawowego.
senszen napisał: | Położył dłoń na rękojeści rewolweru, drugą ręką włożył klucz do zamka i przekręcił. Popchnął – drzwi dalej się nie ruszyły. Popchnął je mocniej, barkiem, usłyszał zgrzyt i łoskot. Upadło krzesło, którym India musiała podeprzeć drzwi. |
India starała się stworzyć fortecę. Musiała nieźle się wystraszyć, co jest jak najbardziej zrozumiałe.
senszen napisał: | - Obiecałam jej – India spojrzała na niego stanowczo. – Obiecałam jej, że jak tylko przyjedziesz, to z nią porozmawiasz. Wtedy się uspokoiła. I zasnęła.
Mężczyzna westchnął, kiwnął głową i puścił Indię. Podszedł do łóżka, przysiadł na pościeli i delikatnie pogłaskał córeczkę po głowie.
- Cookie, maleńka, dzień dobry.
Cookie obudziła się natychmiast. Usiadła, jeszcze rozespana i spojrzała spod potarganej grzywki na ojca. Bez słowa, z wyraźną ulgą przytuliła się do niego. |
Nareszcie Cookie upewniła się, że tata bywa w domu i można się do niego przytulić.
senszen napisał: | India osunęła się bezwładnie na łóżko i przytuliła do pleców męża. |
Biedna India odchoruje tę przygodę.
senszen napisał: | - Ktoś porwał Naughty – przygnębionym, zmęczonym głosem wyjaśnił Jon. |
W domu Adama musi być teraz niezłe zamieszanie. Mam nadzieję, że już podjęto odpowiednie kroki.
Senszen, dynamiczny, zaskakujący, trzymający w napięciu odcinek. Oszczędnie dawkujesz informacje, co mnie właściwie cieszy.
Czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Śro 17:33, 13 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 20:47, 13 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
bardzo wam dziękuje za przemiłe i ciekawe komentarze
Cytat: | bez wypadków na miłych naszym sercom ludziach. |
Aga
niestety... chyba się nie obejdzie... tak tylko uprzedzam
Cytat: | Francis jest albo egzaltowany, albo wie, jak uwodzić kobiety pokroju Genevive. |
Mada słuszne spostrzeżenie
myślę nad kolejnym odcinkiem, muszę tylko przemyśleć kilka spraw logistycznych i kilka drobiazgów
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:10, 13 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Myśl Senszen myśl....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 20:36, 31 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
myślałam myślałam... i nie wymyśliłam zbyt wiele. Fragment jest krótki, wena nie chciała współpracować...
***
Aintonette budziła się z ciężkiego, lepkiego snu. Z trudem podniosła głowę i otworzyła oczy – nie znajdowała się w swoim ślicznym, białym łóżeczku, w miękkiej, haftowanej pościeli. Ostrożnie podniosła się na łokciu i rozejrzała; drgnęła przerażona, kiedy z dziwnym łoskotem zsunęła się na ziemię kurtka, którą ktoś ją przykrył. Aintonette wzięła głęboki oddech i pomyślała, że byle porywacz nie będzie zadzierał z panną Cartwright. Nie jest w końcu pierwszą niewinną, bezbronną dziewczynką. Musi sobie dać radę… musi… się zastanowić, co by zrobił na jej miejscu Adam Cartwright.
Na pierwszym miejscu… na pewno by się nie dal porwać. Na drugim – pomyślała z niesmakiem – na pewno by nie zemdlał. Po trzecie… Gdzie jest Maurice?
Oczy jej już się przyzwyczaiły i widziała coraz więcej. Znajdowała się w małej izdebce. W ciemności powoli rozróżniała kolejne przedmioty. Prosty, drewniany stół, duże palenisko, uchylone drzwi… Naughty dumnie wyprostowała się, wstała i zaciskając żeby podeszła do drzwi. Wyciągnęła rękę i pociągnęła za gałkę – drzwi z lekkim skrzypieniem otworzyły się i jej oczom ukazała się spiżarnia.
Naughty stanęła zaskoczona. Wpatrywała się w pełne półki i próbowała pohamować swoje przerażenie – znajdowała się w obcym miejscu, sama – a na dodatek, ktoś chyba planował ją tu trzymać dłużej, bo przygotował zapasy jedzenia.
Wzięła głęboki oddech i policzyła do dziesięciu. Potem do dwudziestu, powoli wodząc wzrokiem po słoikach i puszkach postawionych schludnie na półkach. Kimkolwiek był jej porywacz – był bardzo porządnym człowiekiem. Wszystko poustawiane było przejrzyście, niczego nie brakowało – na dolnej półce stał worek z mąką, suszoną fasolą i cukrem. Na górnej… Naughty wyciągnęła rękę i ściągnęła z niedowierzaniem jedną puszkę.
Brzoskwinie?
Oglądała puszkę, obracając ja powoli. Na etykiecie wymalowana została duża czwórka i różowy kwiatek.
Naughty parsknęła śmiechem i usiadła, opierając się o otwarte drzwi – rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu – była w jednej z ICH, Cartwrightów, chatek gospodarczych. Teraz już poznawała. Tata zawsze dbał, żeby wszystko w nich było na miejscu i niczego nie brakowało, na wszelki wypadek… choroby, burzy… W takiej chatce w końcu oświadczył się mamie. W czasie burzy.
W kącie leżały koce, które się regularnie wietrzyło, w spiżarni zawsze się uzupełniało na bieżąco zapasy… ze dwa miesiące temu robione były zakupy. Pani Canaday robiła listę, Cookie bawiła się, naśladując swoją matkę i numerowała niektóre rzeczy. Umiała pisać cyfry tylko do dziewięciu, wiec każdą kolejną dziewiątkę oznaczała kwiatkiem innego koloru. Pani Canaday pozwoliła jej nawet rysować te kwiatki na spisie.
To oznaczało, że jej porywacz nie zabrał jej daleko. Była dalej na terenie Ponderosy. Tata ja znajdzie, na pewno. Tata i Maurice. Nie pozwolą, żeby jej się coś stało.
***
Pastor siedział przy stole, obracając w dłoniach filiżankę z wystygłą kawą. Patrzył na żarzące się palenisko i próbował zebrać myśli.
Jego niespodziewani goście wyszli jakiś czas temu. Żona chyba już spała, w każdym razie już jakiś czas temu udała się do swojej sypialni i zgasiła światła. Francis wymknął się gdzieś, korzystając z chwili zamieszania.
Pastor westchnął ciężko i spojrzał w ciemne resztki kawy, brunatny osad pozostawiony na jasnych ściankach glinianej, topornej nieco filiżanki. Chłopak był w trudnym wieku, nie chciał słuchać. A teraz… bał się o niego. Jeżeli mieszkańcy miasta rzeczywiście mogli uwierzyć w czary, czarownice… Pastor wzdrygnął się.
Miał zamiar poczekać jeszcze kilka godzin, póki chłopak nie wróci. Jak zawsze, kiedy zauważył jego nieobecność. Zawsze wtedy czekał… I zawsze, kiedy Francis wracał, częstował go płomiennym kazaniem. I zawsze, kiedy go beształ miał ochotę płakać z radości – że jego syn wrócił, cały i zdrowy.
Pastor napił się zimnej kawy i przypomniał sobie rozmowę z Adamem Cartwrightem. „Czarna esencja grzechu” – spojrzał w ciemną, mulista toń i uśmiechnął się pod nosem. Parafian traktował podobnie jak swoje dziecko – beształ ich jak szalony… ale jednocześnie cieszył się, że im się dobrze powodzi, że są szczęśliwi.
Powinien pojechać do Ponderosy… kiedy tylko wróci Francis. Powinien pojechać do Ponderosy i szczerze porozmawiać z Adamem Cartwrightem. O czarownicach, upiorach… i plotkach.
Pastor podskoczył, kiedy drzwi kuchenne otworzyły się, z hukiem. Wstał a uśmiech na twarzy zbladł mu natychmiast.
- Pastorze – wyjąkał Oak Galen. – Musi pastor przyjechać do Perennis.
- Proszę? – Wyjąkał pastor, odstawiając gwałtownie filiżankę na stół.
- Perennis, dom Adama Cartwrighta. – wyjaśnił Oak – potrzebujemy pastora… - głos mu się załamał. – Dla Maurice’a.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|