Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pióro strusia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 46, 47, 48  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 14:53, 31 Sie 2015    Temat postu:

Ewelina, bardzo dziękuję za szczegółowy i miły komentarz Very Happy
Adam miał diwie gitary, myślę, ze przeboleje szybko stratę jednej... zwłaszcza, jeżeli utracił instrument w takich okolicznościach Very Happy Naughty szybko to zrozumie Smile
Cytat:
pomysłowe zwroty akcji (...)intryga kryminalna

wyjątkowo pomysłowa pomysłowa ta intryga kryminalna Very Happy Znając siebie to bardzo szybko ta intryga da się rozwiązać Laughing W przeciągu jednego fragmentu Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:34, 31 Sie 2015    Temat postu:

Komentarza część pierwsza

Cytat:
- I po co mnie tutaj przyprowadziłeś, co Ian? – mruknął boleśnie Mahoney. – Przecież nic mi nie jest, dla kilku czyraków…
- Też uważam, ze dla kilku czyraków nie warto tu spędzać całego popołudnia – zaśmiał się McIrt i odkorkował małą butelkę. Powąchał zawartość, skrzywił się i odstawił ją pośpiesznie na półkę. – Ale Forger wydał mi takie rozporządzenie i…


Oczywiście, czyraki to nic nie znaczące pryszcze. Wystarczy wycisnąć, po co zaraz lecieć do lekarza, chyba, że przy okazji załatwi się zupełnie inną sprawę. .

Cytat:
Doktor Harper zlustrował dokładnie sylwetkę kowboja, jego wyświechtany strój, poplamioną koszulę… i dość wyraźny zapach alkoholu. Zagryzł zęby i usiadł naprzeciwko drugiego kowboja, siedzącego katem na leżance.


Kowboj, jak żywy.


Cytat:
- Proszę wyjść, trzeci raz tego nie powtórzę.
- Nerwowy pan jest… a gdzie współczucie? – Ian wyszczerzył zęby i skierował się leniwym krokiem w stronę drzwi. Zatrzasnął je z hukiem i zbiegł po schodach na rozgrzaną, zapyloną ulicę – dopiero tam pozwolił sobie na obejrzenie buteleczki, którą udało mu się zwinąć.

- Chloroform – przeczytał cicho. – Może się przyda.


Do tego ów kowboj jest niezwykle wścibski i irytujący.

Cytat:
Ian pokręcił głową rozbawiony. Bawiło go to drażnienie Cartwrightów, wyczekiwanie na ich jakąkolwiek reakcje. Obserwowanie ich zdenerwowania.


Jak widać Ian ma niesamowitą przyjemność w dręczeniu Cartwrightów.

Cytat:
- Jeszcze raz, od początku w takim razie… - szeryf Bitter położył ramiona na blacie stołu i nachylił się w kierunku Naughty.
- Bawiłam się z Mauricem i z gitarą z tyłu domu… To znaczy z moim Mauricem, mesmerystą… nie z panem Schartzem…

Szeryf szybko spojrzał na pana Schwartza, który skrzętnie notował każde słowo Naughty i na Adama Cartwrighta, który uśmiechał się kątem ust.


- A… co to znaczy, ze jest mesmerystą? – zapytał niepewnie szeryf.


Szeryf Bitter musi wykazać się ogromną cierpliwością. Składanie zeznań zwłaszcza przez małą dziewczynkę to przecież poważna sprawa. A do tego szeryf nie wie kto to taki mesmerysta.

Cytat:
- Zapewne opowiadał o koncepcji Franza Mesmera, opowiadającej o magnetyzmie zwierzęcym czyli uniwersalnym fluidzie… - pan Schawrtz przerwał notowanie i uśmiechnął się nieśmiało. – Teoria ta nie ma podstaw naukowych ale jest nad wyraz barwna… Podobnie jak koncepcje astrologiczne Williama Chaney’a czy mity dotyczące ruin starożytnego świata… tego rodzaju barwne historie, dodatkowo jeszcze ubarwione zawsze były jego specjalnością i dzięki nim potrafił…
- Może postaram się to zrozumieć później – zdecydował pospiesznie szeryf.


Wszystko prosto i jasno wyłożone … a cóż tu rozumieć, szeryfie.

Cytat:
- Bawiłam się więc… i wtedy, znienacka, przez podwórze przejechało dwóch jeźdźców. Krzyczeli coś, strzelali kapiszonami… i jeden z nich podjechał do nas, zamachnął się na Maurice’a. No i ja… - Naughty spłonęła lekko rumieńcem – tak jakby walnęłam go gitarą tatusia. – dokończyła cichutko.


Dzielna dziewczynka, a do tego jak spostrzegawcza. Tata na pewno jest z niej dumny, a i rozbitą gitarę wybaczy.

Cytat:
- Potem sobie wyrzucałam, że zemdlałam – wyznała Naughty. – To znaczy… jak już się obudziłam. W chatce. Naszej chatce. Tylko nie wiedziałam, której.
- A skąd wiedziałaś, gdzie jesteś? – szeryf dopytał, lekko skonsternowany.
- Bo w spiżarce były nasze zapasy. Poznałam, bo to były te, które podpisywała Cookie.


Jaki ten szeryf dziwny i zadaje równie dziwne pytania, a przecież wszystko jest jasne, skoro Cookie podpisała zapasy, to przecież wiadomo, że Naughty była u siebie … .

Cytat:
- Obudziłam się w chatce, drogą dedukcji… To znaczy… To była dedukcja czy indukcja, tato? – Naughty spojrzała pytająco na ojca. – W każdym razie doszłam do wniosku, ze najprawdopodobniej jestem w północno- wschodniej części Ponderosy i najbliżej mam do domu Can… pana Canaday’a. Więc wyszłam z chatki i…
- Ale jak wyszłaś kochanie? – szeryf wychwycił interesującą go najbardziej kwestię.
- Wyszłam. Drzwiami. – Naughty szeroko otworzyła oczy. – Były otwarte.


Ciąg dalszy zeznań dziewczynki jest przeuroczy. Łatwo jest wyobrazić sobie małą czarnooką dziewuszkę opowiadającą z ogromnym przejęciem historię swego porwania. „dedukcja czy indukcja” – mogło się dziecku z nadmiaru wrażeń poplątać.
Cytat:

Szeryf odchylił się na krześle i patrzył osłupiały na siedzącą przed nim dziesięcioletnią dziewczynkę – spokojną, ładna dziewczynkę.

- To najbardziej niezwykła historia porwania, jaką miałem okazję usłyszeć – wykrztusił.


To zadziwienie musiało trwać jeszcze długo, bardzo długo.

Cytat:
Doktor Harper siedział w swoim gabinecie i oglądał drzazgi, jakie wyciągnął z ramienia Bucka Mahoney’a. Mężczyzna twierdził, ze drzazgi pochodzą z jednej z belek, które nosili. Lekarz wziął szczypce i uchwycił jedną z długich igieł. Obejrzał ja dokładnie i zbliżył do nosa – prócz intensywnego aromatu karbolu podszytego zapachem ropy i krwi… wyczuwał jakby coś więcej.


Doktor Harper, jak prawdziwy detektyw: ogląda, wącha, analizuje … ciekawe do jakich wniosków dojdzie. Mam nadzieję, że pomoże w rozwikłaniu całej tej zagadki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:47, 31 Sie 2015    Temat postu:

Komentarza część druga


Cytat:
- Ty… Ty… - wykrztusił z siebie wściekły McIrt. – Miałeś kobietę jedynie nastraszyć, nastraszyć, rozumiesz? Potłuc kwiatki, pokrzyczeć… a nie dziecko porywać! O czym żeś ty myślał?
- To nie tak… Pojechałem tam, wszystko było w porządku aż tu nagle, ta dziewczynka zamachnęła się na mnie gitarą. Więc złapałem ja za rękę… i ona wtedy krzyknęła – wiesz, jaki to był przeraźliwy krzyk?
- I co z tego? – Ian wpił się palcami w stół.
- No, krzyknęła a ja jej zasłoniłem usta… i ona jakoś tak zawisła bezwładnie. Więc ja przerzuciłem przez siodło i pojechałem czym prędzej


Typowe zachowanie dla mało rozgarniętych bandziorów. Ewidentnie myślenie nie jest ich mocną stroną.



Cytat:
- Trzeba teraz rzucić jakieś podejrzenia na lekarza. Że niby próbuje i on coś tutaj ugrać… - Ian wpatrzył się zamyślonym wzrokiem w tlącą się ledwie, zakopconą lampę. – I chyba mam pomysł.


No, proszę znalazł sobie kozła ofiarnego. Ciekawe, co mu takiego przyszło do głowy .

Cytat:
- Masz zdumiewająco dobry humor – zauważył z uśmiechem Griff. – Nie jesteś już zdenerwowana tym, że ktoś zniszczył ci kwiatki?
- Nie musisz być złośliwy – z uśmiechem zauważyła India. – I podnieś może nogi, bo bym chciała zamieść też i ten kawałek podłogi.
- Mój jest ten kawałek podłogi… - zamruczał cicho Griff, podnosząc potulnie nogi i kładąc je na stole. – No co? – roześmiał się. – Stół już przecież wytarłaś.

India prychnęła rozbawiona.


Mężczyźni czasami bywają dziwni. Kobieta płacze i histeryzuje – źle. Kobieta jest opanowana i „ogarnia” sytuację – też źle. Oni naprawdę są z Marsa.

Cytat:
- Kobiety są dziwne – stwierdził wesoło. – Ty udajesz, ze nie jesteś zdenerwowana chociaż masz powody. Genevieve denerwuje się o byle co, choć nie dzieje się jej żadna krzywda… Pani Willowa Cartwright… - Griff przerwał i zacisnął zęby.
- … to dłuższa historia, jak rozumiem – słodko dopowiedziała India. – Nie martw się, niedługo wyjadą i zapomnimy o tym wszystkim.
- Ona nikomu nie patrzy w oczy – stwierdził skrępowany Griff. – to jest przerażające. Nikomu nie patrzy w oczy… tylko siedzi, niewiele się odzywa… i tak patrzy na wszystkich z góry.


Proszę i Griff jeszcze śmie się dziwić, choć, co do Laury to ma zupełną rację.

Cytat:
Kiedy dojechali do Ponderosy upał już nieco zelżał. Wiatr delikatnie powiewał, szumiały wysokie sosny. Griff szybko rozsiodłał konie i doprowadził je do koryta. Konie, początkowo wyciągające szyje do wody nagle zaczęły się opierać i zarzucać głowami.*


Biedne koniki. Upał i zmęczenie drogą dały im się we znaki, a tu woda nieświeża ….



Cytat:
Na dnie pozostało jeszcze nieco płynu ale etykietka była już nieco zdarta - dało się jednak na niej rozpoznać charakterystyczne pismo doktora Harpera.

- Myślisz, że ktoś to wlał do wody? Po co? – India z niedowierzaniem spojrzała Griffowi w oczy.
- Nie wiem… Ale co to jest? Trucizna? Ktoś wysadził nam stajnię, teraz chce wytruć konie?



I wszystko jasne. Teraz wiadomo po co Ianowi była buteleczka zwędzona doktorowi Harperowi..



Cytat:
India ostrożnie powąchała zawartość, poczuła słaby, słodkawy zapach…Z niczym się jej nie kojarzył.
(…)
Odeszła, ostrożnie trzymając buteleczkę. Kiedy weszła na schody i zgarnęła ręką spódnicę, odruchowo pochyliła głowę. Raz jeszcze poczuła ten lepki, słodkawy zapach i zakręciło się jej mocno w głowie. Zaczerpnęła powietrza i oparła się ciężko o drewnianą balustradę.


Może lepiej, żeby India już nie wąchała tej buteleczki, bo może skończyć się to tak:

Wpływ chloroformu na człowieka. Sir J. Y. Simpson (prawdop. 4 listopada 1847) – za Wikipedią.


Cytat:
*Konie na pewno maja dobry węch - na potrzeby tego odcinka poczyniłam więc założenie, że nie wypiją wody w której wyczuwają ślady obcego dla nich zapachu.


Zgadza się. Konie nie zjedzą ani nie wypiją niczego, co jest nieświeże lub im nie znane. Konie lubią wszystko, co słone i słodkie. Nie cierpią smaku kwaśnego i gorzkiego. Tak więc bardzo dobrze opisałaś reakcję koni na to co było w poidle. Poza tym jestem przekonana, że wszystko dokładnie sprawdziłaś. Świetna robota, a oba odcinki, jak zwykle bardzo ciekawe z mgiełką tajemniczości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 20:02, 31 Sie 2015    Temat postu:

ADA, bardzo dziękuję Very Happy Komentarze jak zawsze są przemiłe i bardzo dokładne Very Happy Cieszę się, że znalazłaś czas i ochotę na przeczytanie obu fragmentów Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:09, 31 Sie 2015    Temat postu:

Senszen, to była prawdziwa przyjemność. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:33, 31 Sie 2015    Temat postu:

Mnie się podobał pomysł:
1. Twój Senszen z korytkiem i zatrutą wodą. Very Happy
2. Tych idiotów z podrzuceniem buteleczki. Laughing
3. Reszta jutro. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 21:55, 31 Sie 2015    Temat postu:

Cytat:
Tych idiotów z podrzuceniem buteleczki.

zastanawiające jest, ze nie jestem w stanie stworzyć postaci czarnego charakteru, która choć pozornie jest przebiegła i inteligentna Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:20, 01 Wrz 2015    Temat postu:

senszen napisał:
- Ty… Ty… - wykrztusił z siebie wściekły McIrt. – Miałeś kobietę jedynie nastraszyć, nastraszyć, rozumiesz? Potłuc kwiatki, pokrzyczeć… a nie dziecko porywać! O czym żeś ty myślał?

A on w ogóle myślał? Shocked

senszen napisał:
- Może cię poznać po głosie, po ubraniu… w końcu lekarz może czegoś się domyślić.
- Drzazgi jak drzazgi, wszystkie są takie same.

Żebyś się czasem nie zdziwił. Lekarz już ma podejrzenia, które postanowił sprawdzić u źródła. Smile

senszen napisał:
- Trzeba teraz rzucić jakieś podejrzenia na lekarza. Że niby próbuje i on coś tutaj ugrać… - Ian wpatrzył się zamyślonym wzrokiem w tlącą się ledwie, zakopconą lampę. – I chyba mam pomysł.

Oślizgłe gady! Evil or Very Mad

senszen napisał:
- Masz zdumiewająco dobry humor – zauważył z uśmiechem Griff.

Dobry lub zły humor każdy zauważy, o neutralnym nikt nie wspomni. Rolling Eyes

senszen napisał:
- Mój jest ten kawałek podłogi… - zamruczał cicho Griff, podnosząc potulnie nogi i kładąc je na stole. – No co? – roześmiał się. – Stół już przecież wytarłaś.

Griff też nie może narzekać na samopoczucie, żarty się go trzymają. Wink

senszen napisał:
- Mogę wytrzeć – Griff zaproponował z cierpieniem wypisanym na twarzy. – A wracając do mojego pytania… czemu nie jesteś zdenerwowana?

Mnie zdenerwowałoby TAK zadane pytanie. Confused

senszen napisał:
- Kobiety są dziwne – stwierdził wesoło. – Ty udajesz, ze nie jesteś zdenerwowana chociaż masz powody. Genevieve denerwuje się o byle co, choć nie dzieje się jej żadna krzywda… Pani Willowa Cartwright… - Griff przerwał i zacisnął zęby.

Oj, czyżby Griff miał dość pani Willowej? Laura zalazła mu za skórę? Surprised

senszen napisał:
- Moja matka patrzyła podobnie. Najpierw miał taki nieobecny wzrok… potem… czasem… - Griff urwał gwałtownie. – No nic. – Wstał raptownie i otrzepał spodnie.

Ciekawe informacje. Szkoda, że Griff tak szybko się wycofał z tej opowieści. Sad

senszen napisał:
- Co to jest? – wyciągnął do niej brązową buteleczkę.
India wzięła ja do ręki. Na dnie pozostało jeszcze nieco płynu ale etykietka była już nieco zdarta - dało się jednak na niej rozpoznać charakterystyczne pismo doktora Harpera.
- Myślisz, że ktoś to wlał do wody? Po co? – India z niedowierzaniem spojrzała Griffowi w oczy.
- Nie wiem… Ale co to jest? Trucizna? Ktoś wysadził nam stajnię, teraz chce wytruć konie?

Ach, więc w ten oto sposób oślizgłe gady chcą wplatać doktora Harpera w swoje brudne sprawki. Mad

senszen napisał:
Odeszła, ostrożnie trzymając buteleczkę. Kiedy weszła na schody i zgarnęła ręką spódnicę, odruchowo pochyliła głowę. Raz jeszcze poczuła ten lepki, słodkawy zapach i zakręciło się jej mocno w głowie. Zaczerpnęła powietrza i oparła się ciężko o drewnianą balustradę.

Na szczęście nie padła zemdlona na tych schodach.

Senszen, lubię, gdy Griff pojawia się w poszczególnych fragmentach. Very Happy To ciekawa, barwna i tajemnicza postać.
Nie ukrywam, że czekam na scenę z doktorem Harperem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 16:02, 02 Wrz 2015    Temat postu:

Fragment nie jest szczególnie długi, nic się szczególnego nie dzieje... ale życzę miłego czytania Smile


***

Doktor Harper zgasił lampę i obrócił się na stołku. Spojrzał na Adama Cartwrighta podkrążonymi, zmęczonymi oczami.

- Naprawdę pan, panie doktorze, coś jest w stanie stwierdzić tym sposobem? – zapytał Adam rozglądając się po kilkunastu szkiełkach. Na każdym z nich, na środku, umieszczono kawałeczek drewna.
- Niewiele, tutaj potrzeba jednak specjalisty… - Harper zmarszczył brwi. – Ale kilka prób, które przeprowadziłem pozwalają mi na stwierdzenie, że to nie są drzazgi sosnowe.

Adam podniósł lekko brew, zainteresowany.

- Nie wiem jednak, czy jakikolwiek sąd byłby skłonny uwierzyć w coś takiego. – przyznał zakłopotany lekarz.
- Spróbować zawsze warto – z tajemniczym uśmiechem stwierdził Adam. – Pamiętam, ze miałem kiedyś okazję ekhm… uczestniczyć w procesie, w którym głównym dowodem była analiza brudu zebranego z butów.
- Naprawdę? – zdziwił się Joe. – Kiedy?
- To zapewne dłuższa historia? – doktor Harper uśmiechnął się lekko do mężczyzny, który przed nim siedział.
- Zapewne. – przyznał Adam.
- Zmieniając temat… - Joe postawił przed lekarzem brązową buteleczkę. – Co to jest?
- Butelka zapewne. – lekarzowi drgnęły lekko usta.
- Raczy pan sobie nie żartować. Tutaj jest pańskie pismo – oschle napominał go Joe.
- Ja nie żartuje, to pan tak zadaje pytania – zezłościł się Harper.
- Panie doktorze – Adam wyciągnął rękę łagodnym gestem. – Buteleczka została znaleziona przy naszym poidle dla koni, w Ponderosie. Nie wiemy co to jest, wiemy jedynie, ze zostało to wlane do wody… i konie nie chciały już jej pić…
- Jak długo nie piły? – zapytał lekarz współczującym tonem.

Szeryf Bitter zakaszlał.

- Podobno wczoraj był pan, panie doktorze w Ponderosie. – Odezwał się ostrożnie.
- Owszem, byłem – potwierdził spokojnie lekarz. – Z wizytą domową… między innymi.
- Czy jest możliwe…
- Nic nie wlewałem do żadnej wody – uprzedził go poirytowany Harper. – Mam widoki na dobrze prosperującą praktykę w Nowym Jorku. Po co bym miał bawić się w takie szopki? – zapytał retorycznie.
- A tak właściwie… Co to jest właściwie? – Adam zapytał kluczowe pytanie.

Harper wziął do ręki butelkę, obejrzał ją dokładnie i zerwał zalakowany prowizorycznie korek. Powąchał i skrzywił się nieznacznie.

- Chyba z tym wąchaniem to nie jest najlepszy pomysł – zauważył zaniepokojony Joe. – Strasznie się po tym kręci w głowie.
- I powinno. To chloroform. – lekarz spokojnie zakorkował z powrotem butelkę i odstawił.
- Co takiego? – szeryf spojrzał niepewnie.
- Chloroform, używany jest do wprowadzenia pacjenta w stan narkotycznego, bezpiecznego… bezbolesnego snu. – wyjaśnił Harper. – pod wpływem chloroformu można przeprowadzać spokojnie operacje czy… panowie wybaczą… bezboleśnie urodzić dziecko. Środek jest, o ile stosuje się go umiejętnie, całkowicie nieszkodliwy.
- Butelka pochodzi wiec z pańskiego gabinetu. Czy kojarzy pan może, jakieś włamania, kradzieże… - drążył szeryf, nachylając się w kierunku zamyślonego doktora.
- Włamania nie… ale nie dalej jak wczoraj… Właśnie kiedy miałem okazję wyciągać owe drzazgi z ramienia pewnego jegomościa, towarzyszący mu człowiek zachowywał się nad wyraz… denerwująco.
- Proszę?
- Czekali na mnie w gabinecie, we dwóch. Jeden z nich, poszkodowany, siedział na leżance. Drugi oglądał z wielkim zainteresowaniem specyfiki na półce.

Adam i szeryf spojrzeli jednocześnie na otwartą szafkę i dziesiątki stojących nań butelek.

- Chyba powinien pan pomyśleć o zamykanym kredensie.
- Chyba tak – mruknął ponuro lekarz.
- A może pan sprawdzić, czy nic innego nie zginęło? – poprosił zaniepokojony szery. – I jeszcze… najważniejsze. Czy pamięta pan nazwiska?
- Nie. – szczerze odpowiedział Harper.

Szeryf zmiął w ustach przekleństwo.

- Ale moja asystentka spisuje wszystkich, którzy wchodzą do mojego gabinetu. – uzupełnił rozbawiony lekarz. – Zaraz przyniosę jej dziennik.

***

Zatrzeszczały cicho schody, skrzypnęły drzwi. Candy powstrzymał ziewnięcie i przetarł zmęczone oczy. Zdjął z głowy kapelusz, rzucił go niedbale w okolice krzesła – które zwykle stało obok łóżka – rozpiął kamizele i ciężko usiadł na łóżku. Z zamkniętymi oczami zzuł buty i bezwładnie opadł na łóżko. Przyjemnie chłodna i miękka pościel otuliła go przyjaźnie. Westchnął lekko a na usta wypłynął mu uśmiech.

- Candy, wiem, ze jesteś zmęczony… - usłyszał rozbawiony głos Indii.
- Ach, łóżko… - westchnął szczęśliwy – łóżko, to najlepszy wynalazek.
- Szafy też bywają niezłym rozwiązaniem…
- Wolę łóżko.
- Ach mąż… - usłyszał cichy, matowy głos przy swoim prawym uchu.
Chłodna, drobna ręka wślizgnęła mu się pod koszulę, szczupłe palce przesuwały się po jego obojczyku. Pojedyncze, pachnące, długie włosy drażniły lekko jego nos. Ciepłe usta znalazły się tuż przy jego uchu, gładki policzek muskał jego szczękę.

- Mąż… to też cos przyjemnego… - szepnęła mu słodko. – Można się do niego przytulić w chłodne wieczory… można porozmawiać, kiedy dzień niemiłosiernie się dłuży… Można się oprzeć, kiedy zakręci się w głowie…
Candy otworzył oczy i ostrożnie przekręcił głowę. India patrzyła na niego niewinnym wzrokiem, jednocześnie przesuwając wciąż palcami po jego barku i ramieniu.

- Odnoszę wrażenie, ze coś mi sugerujesz, żono moja? – zdobył się na namiastkę sarkazmu.
- Skądże znowu…
- A w dalszej części tego wywodu nie stwierdzasz, ze mąż powinien pamiętać, gdzie ma odłożyć buty?
- a… nie powinien? – uśmiechnęła się do niego figlarnie.
- … i nie powinien rozrzucać ubrań… albo nie powinien kłaść się w ubraniu do łóżka…
- …a powinien?
- W porządku. – Candy usiadł, wyplątując się z jej ramion. – W porządku. Jeżeli aż tak bardzo ci to przeszkadza… - zdjął kamizelę, odłożył ją na krzesło. Podniósł kapelusz, starannie ułożył na małej, czarnej kupce. Właśnie ostentacyjnie stawiał buty, idealnie obok siebie, kiedy India zaczęła się śmiać.

- Och, Candy… - India również usiadła. – Może wrócę do początku… bo tam było to, co jest bardziej istotne.
- Czyli? – spojrzał na nią żywiej i przysiadł na krawędzi krzesła.
- …przyjemnie jest, kiedy jesteś obok… - wyciągnęła do niego rękę. – Ostatnio masz za dużo pracy… i za mało czasu spędzasz w domu.
- Tak wyszło, nic na to nie poradzę. – wzruszył ramionami. – Niedługo spęd… znowu mnie nie będzie. A teraz jeszcze musimy postawić stodołę…
- Szkoda – westchnęła, przesuwając się na brzeg łóżka i bezradnym gestem owijając sobie nogi koszulą nocną.
- Też żałuję – miękko powiedział. – jeżeli nie pamiętam już nawet jakiej wielkości skarpetki nosi moja córka… To rzeczywiście za mało czasu spędzam w domu. – mrugnął do niej porozumiewawczo.
- A jaki rozmiar rękawiczek ja nosze to niby pamiętasz? – w oczach rozbłysło jej rozbawienie.
- Rękawiczki to może niekoniecznie… - wykręcił się. – Ale… - wziął ją za dłoń i uśmiechnął się wesoło. Wstał i zrobił dwa kroki. Oparł się o łóżko i nachylił, wzbudzając trzeszczenie desek.

India zaczęła się śmiać.

- No wiesz… - żachnął się.
- Przepraszam – wykrztusiła z trudem i parsknęła na nowo śmiechem.

Candy przewrócił oczami, zrezygnowany i sięgnął po swoją koszulę.

- Chciałbym wiedzieć, co tak właściwie cię rozbawiło. – stwierdził, przebierając się szybko.
- Przepraszam… już nie będę, obiecuję… - powiedziała, z trudem powstrzymując śmiech. Spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko. Była zarumieniona, promiennie uśmiechnięta, oczy jej błyszczały.
- Dobrze byłoby jednak wiedzieć – przyznał, wślizgując się pod kołdrę. – Na przyszłość, żebym mógł cię jakoś rozbawić.

Położyła się obok, wtuliła ciepły policzek w jego szyję, trzęsąc się jeszcze od tłumionego śmiechu. Przytulił ją mocno i wtulił twarz w jej włosy.

- Pamiętam, ze słyszałem kiedyś historię o pewnym mężczyźnie, który wybrał się na wojnę – szepnął jej do ucha. – Żona jego czekała w domu… kilka lat.
- Czy ty coś sugerujesz? – India przestała się śmiać. – Bo ja cię nie puszczę. Na żadną wojnę.
- W wojsku już byłem, czekaj… Z tej historii najlepiej zapamiętałem to, ze łóżko mieli oni zbudowane dookoła drzewa, rosnącego pośrodku sypialni.
- Tak? – słabo spytała.
- To by nie był taki głupi pomysł – Candy stwierdził w zamyśleniu. – Pewnie takie łóżko nie trzeszczy.

India zaczęła się na powrót śmiać, wtulając się w jego ramiona. W końcu, zasnęła. Candy leżał jeszcze długo, zupełnie rozbudzony, wsłuchując się w jej spokojny oddech, patrząc na jasną twarz rysującą się w ciemnościach delikatną linią.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:01, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
- Naprawdę pan, panie doktorze, coś jest w stanie stwierdzić tym sposobem? – zapytał Adam rozglądając się po kilkunastu szkiełkach. Na każdym z nich, na środku, umieszczono kawałeczek drewna.
- Niewiele, tutaj potrzeba jednak specjalisty… - Harper zmarszczył brwi. – Ale kilka prób, które przeprowadziłem pozwalają mi na stwierdzenie, że to nie są drzazgi sosnowe.

Adaś, jak zwykle dociekliwy . Odkrycie Harpera powinno naprowadzić szeryfa na pewien trop. Domyślam się , co to za drzazgi i czekam, jak wyjaśnisz ich pochodzenie
Cytat:
- Spróbować zawsze warto – z tajemniczym uśmiechem stwierdził Adam. – Pamiętam, ze miałem kiedyś okazję ekhm… uczestniczyć w procesie, w którym głównym dowodem była analiza brudu zebranego z butów.

Adaś ma rację. Należy to zrobić
Cytat:
- Nic nie wlewałem do żadnej wody – uprzedził go poirytowany Harper. – Mam widoki na dobrze prosperującą praktykę w Nowym Jorku. Po co bym miał bawić się w takie szopki? – zapytał retorycznie.

I to niewątpliwie zamyka sprawę podejrzeń rzuconych na doktora
Cytat:
- Butelka pochodzi wiec z pańskiego gabinetu. Czy kojarzy pan może, jakieś włamania, kradzieże… - drążył szeryf, nachylając się w kierunku zamyślonego doktora.
- Włamania nie… ale nie dalej jak wczoraj… Właśnie kiedy miałem okazję wyciągać owe drzazgi z ramienia pewnego jegomościa, towarzyszący mu człowiek zachowywał się nad wyraz… denerwująco.

Trudno zapomnieć takiego człowieka. Zeznania powinny wystarczyć szeryfowi w „namierzeniu” złodzieja chloroformu
Cytat:
- Ale moja asystentka spisuje wszystkich, którzy wchodzą do mojego gabinetu. – uzupełnił rozbawiony lekarz. – Zaraz przyniosę jej dziennik.

Taka asystentka to skarb
Cytat:
Candy powstrzymał ziewnięcie i przetarł zmęczone oczy. Zdjął z głowy kapelusz, rzucił go niedbale w okolice krzesła – które zwykle stało obok łóżka – rozpiął kamizele i ciężko usiadł na łóżku. Z zamkniętymi oczami zzuł buty i bezwładnie opadł na łóżko. Przyjemnie chłodna i miękka pościel otuliła go przyjaźnie. Westchnął lekko a na usta wypłynął mu uśmiech.

Piękny opis zmęczonego Candy’ego

Cytat:
- Ach, łóżko… - westchnął szczęśliwy – łóżko, to najlepszy wynalazek.
- Szafy też bywają niezłym rozwiązaniem…
- Wolę łóżko.

I łóżko i szafa to faktycznie niezłe wynalazki, przy czym ja – z racji tego, że jestem śpiochem - zdecydowanie wolę łóżko
Cytat:
Chłodna, drobna ręka wślizgnęła mu się pod koszulę, szczupłe palce przesuwały się po jego obojczyku. Pojedyncze, pachnące, długie włosy drażniły lekko jego nos. Ciepłe usta znalazły się tuż przy jego uchu, gładki policzek muskał jego szczękę.

I tu się robi bardzo zmysłowo, romantycznie i … dowcipnie. Zresztą cały fragment dotyczący Candy’ego i Indii jest ciepły i optymistyczny
Cytat:
India zaczęła się na powrót śmiać, wtulając się w jego ramiona. W końcu, zasnęła. Candy leżał jeszcze długo, zupełnie rozbudzony, wsłuchując się w jej spokojny oddech, patrząc na jasną twarz rysującą się w ciemnościach delikatną linią.

Mam wrażenie, że wszystko pomału wraca do normy. India zaczęła się śmiać, jest spokojniejsza. Chyba zaczęła odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa, a ramiona męża to najlepsze do tego celu miejsce
Senszen, fragment, dzięki scenie małżeńskiej, niezwykle optymistyczny. Rozmowa z doktorem Harperem pozwala mieć nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione. Piszesz, jak zwykle z tak charakterystyczną dla siebie lekkością. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 11:31, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
Domyślam się , co to za drzazgi i czekam, jak wyjaśnisz ich pochodzenie

ja też ADA, ja też Laughing na razie nie mam pojęcia jak rozróżnić dwa gatunki drewna Confused i to na dodatek- bardzo zbliżonego Evil or Very Mad


Bardzo dziękuje za przemiły komentarz Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:01, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
- Spróbować zawsze warto – z tajemniczym uśmiechem stwierdził Adam. – Pamiętam, ze miałem kiedyś okazję ekhm… uczestniczyć w procesie, w którym głównym dowodem była analiza brudu zebranego z butów.

Adam bywał w różnych miejscach i niejedno widział

Cytat:
Co to jest?
- Butelka zapewne. – lekarzowi drgnęły lekko usta.
- Raczy pan sobie nie żartować. Tutaj jest pańskie pismo – oschle napominał go Joe.
- Ja nie żartuje, to pan tak zadaje pytania – zezłościł się Harper.
- Panie doktorze – Adam wyciągnął rękę łagodnym gestem. – Buteleczka została znaleziona przy naszym poidle dla koni, w Ponderosie. Nie wiemy co to jest, wiemy jedynie, ze zostało to wlane do wody… i konie nie chciały już jej pić…

Adam zaczyna drążyć temat tajemniczego dodatku do wody dla koni

Cytat:
- Nic nie wlewałem do żadnej wody – uprzedził go poirytowany Harper. – Mam widoki na dobrze prosperującą praktykę w Nowym Jorku. Po co bym miał bawić się w takie szopki? – zapytał retorycznie.

Doktor nie jest idiotą. Nie narażałby swojej kariery po to, żeby dokuczyć komukolwiek

Cytat:
- Chyba z tym wąchaniem to nie jest najlepszy pomysł – zauważył zaniepokojony Joe. – Strasznie się po tym kręci w głowie.
- I powinno. To chloroform. – lekarz spokojnie zakorkował z powrotem butelkę i odstawił.

Joe ma dzisiaj pecha. Co powie, to … jak gołąb o parapet

Cytat:
- Butelka pochodzi wiec z pańskiego gabinetu. Czy kojarzy pan może, jakieś włamania, kradzieże… - drążył szeryf, nachylając się w kierunku zamyślonego doktora.
- Włamania nie… ale nie dalej jak wczoraj… Właśnie kiedy miałem okazję wyciągać owe drzazgi z ramienia pewnego jegomościa, towarzyszący mu człowiek zachowywał się nad wyraz… denerwująco.
- Proszę?
- Czekali na mnie w gabinecie, we dwóch. Jeden z nich, poszkodowany, siedział na leżance. Drugi oglądał z wielkim zainteresowaniem specyfiki na półce.

Już mają trop!

Cytat:
- A może pan sprawdzić, czy nic innego nie zginęło? – poprosił zaniepokojony szery. – I jeszcze… najważniejsze. Czy pamięta pan nazwiska?
- Nie. – szczerze odpowiedział Harper.
Szeryf zmiął w ustach przekleństwo.
- Ale moja asystentka spisuje wszystkich, którzy wchodzą do mojego gabinetu. – uzupełnił rozbawiony lekarz. – Zaraz przyniosę jej dziennik.

Doktor ma poczucie humoru … podobne do Adamowego

Cytat:
Zdjął z głowy kapelusz, rzucił go niedbale w okolice krzesła – które zwykle stało obok łóżka – rozpiął kamizele i ciężko usiadł na łóżku. Z zamkniętymi oczami zzuł buty i bezwładnie opadł na łóżko. Przyjemnie chłodna i miękka pościel otuliła go przyjaźnie. Westchnął lekko a na usta wypłynął mu uśmiech.

Niezwykle obrazowy opis zmęczonego faceta … niestety, to nie TEN … ale poczytać miło

Cytat:
- W porządku. – Candy usiadł, wyplątując się z jej ramion. – W porządku. Jeżeli aż tak bardzo ci to przeszkadza… - zdjął kamizelę, odłożył ją na krzesło. Podniósł kapelusz, starannie ułożył na małej, czarnej kupce. Właśnie ostentacyjnie stawiał buty, idealnie obok siebie, kiedy India zaczęła się śmiać

Delikatnymi aluzjami skłoniła leniwca do porządku … może się cieszyć

Cytat:
India zaczęła się na powrót śmiać, wtulając się w jego ramiona. W końcu, zasnęła. Candy leżał jeszcze długo, zupełnie rozbudzony, wsłuchując się w jej spokojny oddech, patrząc na jasną twarz rysującą się w ciemnościach delikatną linią.

Piękna scena pełna rodzinnego ciepła i miłości

Wątek kryminalny się rozwija, śledztwo posuwa, choć napotyka pewne …. hm … bariery. Sporo dowcipu i poetyczne opisy prozaicznych, życiowych scenek. Bardzo miło się czyta


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 12:03, 03 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 14:18, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Cytat:
Delikatnymi aluzjami skłoniła leniwca do porządku … może się cieszyć

te aluzje to mało delikatne były Laughing

Ewelina, bardzo dziękuję za szczegółowy i miły komentarz Smile Wiem, że mało jest u mnie Adama... ale może coś mi się uda wymyślić Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:18, 04 Wrz 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Harper zmarszczył brwi. – Ale kilka prób, które przeprowadziłem pozwalają mi na stwierdzenie, że to nie są drzazgi sosnowe.
Adam podniósł lekko brew, zainteresowany.

Tak, sosny już się Adamowi znudziły … Laughing

senszen napisał:
Joe postawił przed lekarzem brązową buteleczkę. – Co to jest?
- Butelka zapewne. – lekarzowi drgnęły lekko usta.

Jak się TAK formułuje pytanie, to dostaje się oczywistą odpowiedź. Rolling Eyes

senszen napisał:
pod wpływem chloroformu można przeprowadzać spokojnie operacje czy… panowie wybaczą… bezboleśnie urodzić dziecko.

Panowie z pewnością wybaczą. Nie wiem, czy panie również …

senszen napisał:
- A może pan sprawdzić, czy nic innego nie zginęło? – poprosił zaniepokojony szery. – I jeszcze… najważniejsze. Czy pamięta pan nazwiska?
- Nie. – szczerze odpowiedział Harper.
Szeryf zmiął w ustach przekleństwo.
- Ale moja asystentka spisuje wszystkich, którzy wchodzą do mojego gabinetu. – uzupełnił rozbawiony lekarz. – Zaraz przyniosę jej dziennik.

Odnoszę wrażenie, że doktor Harper całkiem nieźle się bawi, szeryf – wręcz przeciwnie. Wink

senszen napisał:
Z zamkniętymi oczami zzuł buty i bezwładnie opadł na łóżko. Przyjemnie chłodna i miękka pościel otuliła go przyjaźnie. Westchnął lekko a na usta wypłynął mu uśmiech.
- Candy, wiem, ze jesteś zmęczony… - usłyszał rozbawiony głos Indii.
- Ach, łóżko… - westchnął szczęśliwy – łóżko, to najlepszy wynalazek.

Aż się czuje to jego zmęczenie na granicy wyczerpania. Surprised

senszen napisał:
- Odnoszę wrażenie, ze coś mi sugerujesz, żono moja? – zdobył się na namiastkę sarkazmu.
- Skądże znowu…
- A w dalszej części tego wywodu nie stwierdzasz, ze mąż powinien pamiętać, gdzie ma odłożyć buty?
- a… nie powinien? – uśmiechnęła się do niego figlarnie.
- … i nie powinien rozrzucać ubrań… albo nie powinien kłaść się w ubraniu do łóżka…
- …a powinien?
- W porządku. – Candy usiadł, wyplątując się z jej ramion. – W porządku. Jeżeli aż tak bardzo ci to przeszkadza… - zdjął kamizelę, odłożył ją na krzesło. Podniósł kapelusz, starannie ułożył na małej, czarnej kupce. Właśnie ostentacyjnie stawiał buty, idealnie obok siebie, kiedy India zaczęła się śmiać.

Znakomita scena. Cały czas się uśmiechałam, czytając kolejne zdania. Very Happy

senszen napisał:
– jeżeli nie pamiętam już nawet jakiej wielkości skarpetki nosi moja córka… To rzeczywiście za mało czasu spędzam w domu. – mrugnął do niej porozumiewawczo.
- A jaki rozmiar rękawiczek ja nosze to niby pamiętasz? – w oczach rozbłysło jej rozbawienie.

Takim stwierdzeniem/pytaniem łatwo zapędzić mężczyznę w kozi róg. Razz

senszen napisał:
Z tej historii najlepiej zapamiętałem to, ze łóżko mieli oni zbudowane dookoła drzewa, rosnącego pośrodku sypialni.

Sporo miejsca do … figlowania. Embarassed

senszen napisał:
– Pewnie takie łóżko nie trzeszczy.

Pobożne życzenia …

Senszen, lubię sceny małżeńskie z Candym i Indią, już kiedyś o tym wspomniałam, więc ten odcinek sprawił mi dużą przyjemność. Poza tym coraz bardziej podoba mi się doktor Harper.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 18:22, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Mada, bardzo dziękuję za komentarz Very Happy Wiem, że czekałaś na doktora Harpera i cieszę się, ze nie jesteś rozczarowana Smile
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 46, 47, 48  Następny
Strona 37 z 48

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin