Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W krzywym zwierciadle
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 24, 25, 26  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 20:34, 30 Paź 2014    Temat postu:

ADA
Cytat:
Mam nadzieję, że dowiemy się dlaczego Marcus przyczepił się do włosów. Zastanawiające to bardzo. Jest to na pewno chory umysłowo człowiek, ale jak każdy wariat i ten ma swój pokręcony rozum.

sama nie wiem... trochę taka nakręcająca się spirala... On jej obciął włosy, Candy jemu obciął włosy, ten się poczuł urażony (Very Happy), więc postanowił się tym samym odwdzięczyć...
Mada
Cytat:
Maurice mnie zaskoczył. Okazuje się, że mesmerysta to nie tylko nietuzinkowa niańka, ale i sprawny ochroniarz.

od początku chciałam mu dać jedną, bohaterską scenę... Jedną, jedyną scenę w jego życiu Very Happy
Cytat:
Wieszczy niczym wyrocznia w Delfach.

mówicie, że w tym powinna być jakaś prawda?

Ciesze się, że wam się spodobało Smile Bardzo miło się czyta wasze komentarze, pomagają w tworzeniu nowych odcinków Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 14:47, 01 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 23:44, 31 Paź 2014    Temat postu:

Mam nadzieję, że w niedzielę wieczorem wkleję drugą część fragmentu... o ile ją napiszę Smile


************************************

- Candy, proszę, to tylko kilka tygodni…

India spojrzała na męża prosząco, łagodnie. Candy odchylił się na krześle, odstawiając gwałtownie metalowy kubek z kawą.

- Nie.
- Tylko kilka tygodni… odwiedzę rodzinę, co w tym złego?
- A z czym związany jest ten nagły przypływ ciepłych uczuć do rodziny? Dalekiej rodziny? – mężczyzna podniósł brwi wyrażając swoje zdziwienie.

India się lekko zarumieniła.

- Chce tylko odwiedzić rodzinę, nic więcej. – cicho powiedziała.
- Nie pojedziesz sama do Ely. – Candy zaprotestował.
- To nie jest aż tak daleko. – zauważyła India.
- Jest. Do Reno samej bym cię też nie puścił… - Candy uśmiechnął się kątem ust.
- Przesadzasz mój drogi. – India puściła do niego oko. – Zresztą, już raz przejechałam tę drogę sama, nic mi się nie stało.
- To nie jest argument. Indio, bądź rozsądna… - Candy ostro powiedział, po czym się roześmiał. – Nigdy nie przepuszczałem, że będę cię musiał namawiać do rozsądnego myślenia. – zauważył uśmiechając się. India odwzajemniła uśmiech.
- Ja myślę rozsądnie. – zauważyła. – I wiem, że mogę sama pojechać…
Jeżeli będziesz spokojniejszy, mogę pojechać z Annie, wspominała, że bardzo chce odpocząć od plotek w mieście.
- Na pewno nie, Ona jest za ładna. – zaprotestował gwałtownie. – Dwie tak piękne kobiety na pewno nie będą jechały same. – dokończył szybko.

India stłumiła śmiech.

- Dobrze, że tobie się podobam…Ale tak jak mówiłam, jeździłam kiedyś sama, nic się nie zmieniło od tego czasu.
- Jesteś moją żoną...
- Czyżby podniosło to moją wartość? – zażartowała India.
- I chcesz jechać z moją córką… - ciągnął dalej Candy, niezrażony.

India ciężko westchnęła i opuściła głowę.

- W porządku, poddaję się. Nie pojadę.

Candy wyciągnął do niej ręce.

- Pojedziesz. Jeżeli tak bardzo ci zależy. Tylko nie sama, pojadę z tobą. W porządku? Za parę tygodni, jak już wrócimy ze spędu.

India zaczerwieniła się gwałtownie i uśmiechnęła promiennie.

- Nie chciałam cię tym męczyć… Potrzebujesz odpoczynku i…
- No przecież nie od ciebie. – Candy uśmiechnął się do niej i wziął ją za ręce. – Jeżeli tak bardzo ci zależy, pojedziemy tam razem… Potem wrócę do Ponderosy… I przyjadę kilka tygodni później.
- Ale to będzie męczące. – zaprotestowała słabo. – Nie będziesz chciał zostać?
- Przyzwyczajony jestem do podróży. A mamy teraz dużo pracy. – łagodnie powiedział Candy.


*****************************

Śnieg powoli padał. Początkowo drobne białe płatki zlepiały się ze sobą, spadając na ziemię dużymi, wilgotnymi płatami. Osiadały na posrebrzonych szronem igłach sosen i zmarzniętej ziemi, szybko zamarzając. Na szybach tworzyły się lodowe koronki, srebrzyste, połyskliwe, misternie plecione. Srebrne nitki przecinały szarawe ciemności otulające świat za oknem. Z każdą minutą jednak na zewnątrz robiło się coraz jaśniej, srebrzysto- złotawy poblask unosił się nad linią horyzontu.

Naughty siedziała na łóżku, otulona w kołdrę i zachwycona patrzyła przez okno. Ledwo mogła wysiedzieć spokojnie. Padał śnieg! Tata na pewno będzie miał dzisiaj czas na zabawę, w końcu pokaże im jak się buduje igloo! Obiecał im to już latem, na pewno pamięta!

Radośnie patrzyła na okno, kolejne cale śniegu osiadające na parapecie, patrzyła na zegar i powoli przesuwające się wskazówki zegara.
Nie mogła się doczekać, aż Tata wstanie.


**********************


Clay leżał na podłodze, szperając pod łóżkiem. Na pewno były tam jego najcieplejsze pończochy. Niedawno je tam wcisnął, nie cierpiał ich, były potwornie drapiące… Ale mama kazała mu je nosić „bo są ciepłe”.
Skarpetek nie znalazł. Wyprostował się gwałtownie i spojrzał przez okno. Uśmiech rozświetlił mu twarz. Śnieg dalej padał, nigdzie nie zniknął. Ze zwiększonym zapałem zaczął ponownie szukać skarpetek, tym razem za szafką nocną.

Chciał wyjść się pobawić, ale Mama ostatnio się gniewała jak wychodził bez czapki i bluzy.

Z tryumfem wyciągnął zza szafki czerwone pończochy. Wciągnął je na nogi, na głowę wcisnął czerwoną czapkę jednego z bliźniaków. Jakoś nie mógł znaleźć swojej…

Cicho, na palcach, wyszedł z pokoju.


***********************


Hossa obudził zimny powiew wiejący mu po nogach. Podniósł głowę i otworzył zaspane oczy. W pokoju było jaśniej niż zwykle, niestety, było też znacznie zimniej niż zwykle. Przetarł twarz dłonią i spojrzał przytomniej. Sheila jeszcze spała, policzki miała zarumienione, włosy rozrzucone na poduszce. Wyglądała pięknie, kwitnąco…

Hoss uśmiechnął się z czułością i wysunął spod kołdry. Napali w kominku, zanim jego dziewczyny wstaną w domu będzie już cieplej.


***********************

Po gołych plecach powiał mu zimny powiew. Otworzył zaspane oczy i z lekkim niepokojem stwierdził, że łóżko obok jest puste. Podniósł się na łokciu. India stała przy uchylonym oknie, długie włosy spływały jej po plechach. Z zafascynowaniem patrzyła na drobne płatki śniegu spadające na jej wyciągniętą dłoń.

- Independence, wracaj do łóżka.

Sam nie wiedział, czy jest rozbawiony, czy oburzony. Spojrzała na niego z takim ufnym, słodkim uśmiechem, ze od razy poprawił mu się humor… nawet, jeżeli już wcześniej był dobry.

- Pada śnieg. – zauważyła radośnie.
- Wracaj do łózka. – zaśmiał się. – Jest zimno.

Posłusznie wróciła do łózka, wsunęła się pod kołdrę i przytuliła do niego.

- Lubię śnieg. – zamruczała miękko.
- Zmarzłaś… - otulił ja kołdrą i przygarnął do siebie. Zamknął oczy. – Nie możesz mi się teraz przeziębić, bo co ja zrobię? W tym stanie masz o siebie dbać.

India zaśmiała się cicho.

- Dbam o siebie, nie przesadzaj. Pamiętam… Jak ci się podoba imię January? – spytała żartobliwie.

Poczuł jej ciepły policzek na swoim ramieniu.

- Ile chcesz mieć dzieci najmilsza? – zaśmiał się i otworzył oczy, żeby na nią spojrzeć. Na pewno się uśmiechała.


Candy otworzył oczy. Był sam. W sypialni było nieco jaśniej niż zwykle, na parapecie leżał śnieg, łuna księżyca wydawała się być jaśniejsza niż zwykle.
Rozczarowany otulił się kołdrą. Wyjechała już ze cztery tygodnie temu… Tęsknił za Indią, tęsknił za Cookie… Mieli jeszcze dużo pracy na ranczu, nie mógł nawet do niej... do nich... w tej chwili pojechać.

Usiadł na łóżku i niechętnie spojrzał na śnieg. Oznaczał tylko tyle, że przybyło im pracy.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 14:46, 01 Lis 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:16, 01 Lis 2014    Temat postu: W krzywym zwierciadle

India jednak pojechała.
Magiczny ten opis spadającego śniegu..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:13, 01 Lis 2014    Temat postu:

Ciekawe czy coś przydarzy się Indii w czasie tego wyjazdu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:54, 01 Lis 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Mam nadzieję, że w niedzielę wieczorem wkleję drugą część fragmentu...

Też mamy taką nadzieję, zwłaszcza Aga jest w potrzebie… Wink

senszen napisał:
- Jeżeli będziesz spokojniejszy, mogę pojechać z Annie, wspominała, że bardzo chce odpocząć od plotek w mieście.
- Na pewno nie, Ona jest za ładna. – zaprotestował gwałtownie. – Dwie tak piękne kobiety na pewno nie będą jechały same. – dokończył szybko.

Czyli wychodzi na to, że Candy byłby spokojniejszy, gdyby z Indią podróżowała jakaś brzydula. Poza tym jego słowa świadczą o tym, że żonę uważa za bardzo piękną kobietę. Słodkie. Smile

senszen napisał:
- Pojedziesz. Jeżeli tak bardzo ci zależy. Tylko nie sama, pojadę z tobą. W porządku? Za parę tygodni, jak już wrócimy ze spędu.

Candy mnie rozbroił. Był taki stanowczy, niemal nieprzejednany w swym uporze. A on po prostu nie chce, aby pojechała bez niego. Smile

senszen napisał:
- No przecież nie od ciebie. – Candy uśmiechnął się do niej i wziął ją za ręce. – Jeżeli tak bardzo ci zależy, pojedziemy tam razem… Potem wrócę do Ponderosy… I przyjadę kilka tygodni później.

On naprawdę bardzo ją kocha i troszczy się o jej bezpieczeństwo. Poza tym nie chce narażać córeczki. Woli mieć na wszystko oko. Cool

senszen napisał:
Naughty siedziała na łóżku, otulona w kołdrę i zachwycona patrzyła przez okno. Ledwo mogła wysiedzieć spokojnie. Padał śnieg! Tata na pewno będzie miał dzisiaj czas na zabawę, w końcu pokaże im jak się buduje igloo! Obiecał im to już latem, na pewno pamięta!

Pewnie, że pamięta. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

senszen napisał:
Hoss uśmiechnął się z czułością i wysunął spod kołdry. Napali w kominku, zanim jego dziewczyny wstaną w domu będzie już cieplej.

Cudowny, niezastąpiony Hoss. Zawsze myślący o innych. Smile

senszen napisał:
Candy otworzył oczy. Był sam. W sypialni było nieco jaśniej niż zwykle, na parapecie leżał śnieg, łuna księżyca wydawała się być jaśniejsza niż zwykle.

Senszen, prześliczna scena poprzedzająca przebudzenie Candy’ego, urocza, romantyczna, ciepła. Aż szkoda, że to był tylko sen… Sny czasem bywają prorocze… , więc może … Rolling Eyes

senszen napisał:
Usiadł na łóżku i niechętnie spojrzał na śnieg. Oznaczał tylko tyle, że przybyło im pracy.

Dorośli inaczej patrzą na śnieg niż dzieci. Laughing Świetnie przedstawiony kontrast.

Senszen, bardzo miły odcinek - nastrojowy, sympatyczny, ciepły, pełen radości, miłości i ... tęsknoty. Ciekawe, co wydarzy się dalej. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:49, 01 Lis 2014    Temat postu:

Bardzo piękny opis śniegu ... Ciekawa ta planowana podróż ... to chyba wstęp do dalszej akcji. Komentarz wstawię jutro, lub pojutrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:25, 01 Lis 2014    Temat postu:

Senszen
Cytat:
Mam nadzieję, że w niedzielę wieczorem wkleję drugą część fragmentu... o ile ją napiszę Smile

Ja też mam taką nadzieję, zwłaszcza, że Twoje opowiadania są niezwykle urokliwe Smile
Cytat:
- Nie pojedziesz sama do Ely. – Candy zaprotestował.
- To nie jest aż tak daleko. – zauważyła India.
- Jest. Do Reno samej bym cię też nie puścił… - Candy uśmiechnął się kątem ust.

Słodka rozmowa. Pozornie wydaje się, że odezwał się pan i władca, ale tak naprawdę odezwał się kochający mąż. Smile
Cytat:
- Na pewno nie, Ona jest za ładna. – zaprotestował gwałtownie. – Dwie tak piękne kobiety na pewno nie będą jechały same. – dokończył szybko.

India stłumiła śmiech.

- Dobrze, że tobie się podobam…

India chyba sama nie docenia swojej urody. Każda kobieta jest piękna. Smile
Cytat:
Śnieg powoli padał. Początkowo drobne białe płatki zlepiały się ze sobą, spadając na ziemię dużymi, wilgotnymi płatami. Osiadały na posrebrzonych szronem igłach sosen i zmarzniętej ziemi, szybko zamarzając. Na szybach tworzyły się lodowe koronki, srebrzyste, połyskliwe, misternie plecione. Srebrne nitki przecinały szarawe ciemności otulające świat za oknem.

To, co najbardziej podoba mi się w Twoich opowiadaniach to właśnie takie opisy jak ten. Niezwykle plastyczne, nabierające kształtów, kolorów i zapachu ... Smile
Cytat:
Naughty siedziała na łóżku, otulona w kołdrę i zachwycona patrzyła przez okno. Ledwo mogła wysiedzieć spokojnie. Padał śnieg! Tata na pewno będzie miał dzisiaj czas na zabawę, w końcu pokaże im jak się buduje igloo! Obiecał im to już latem, na pewno pamięta!

Ekscytacja dziecka w tym przypadku zrozumiała i słodka. Smile
Cytat:
Hossa obudził zimny powiew wiejący mu po nogach. Podniósł głowę i otworzył zaspane oczy. W pokoju było jaśniej niż zwykle, niestety, było też znacznie zimniej niż zwykle. Przetarł twarz dłonią i spojrzał przytomniej. Sheila jeszcze spała, policzki miała zarumienione, włosy rozrzucone na poduszce. Wyglądała pięknie, kwitnąco…

Musiało być naprawdę zimno skoro Hoss obudził się Wink, ale obok ma piękną żonę, więc chyba ... Wink
Cytat:
Candy otworzył oczy. Był sam. W sypialni było nieco jaśniej niż zwykle, na parapecie leżał śnieg, łuna księżyca wydawała się być jaśniejsza niż zwykle.
Rozczarowany otulił się kołdrą. Wyjechała już ze cztery tygodnie temu… Tęsknił za Indią, tęsknił za Cookie…

Najwyższa pora, żeby India i Cookie wróciły do stęsknionego męża i taty.

Śliczny, trochę tajemniczy fragment Smile Czekam na ciąg dalszy ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:10, 02 Lis 2014    Temat postu:

Cytat:
- Nie.
- Tylko kilka tygodni… odwiedzę rodzinę, co w tym złego?
- A z czym związany jest ten nagły przypływ ciepłych uczuć do rodziny? Dalekiej rodziny? – mężczyzna podniósł brwi wyrażając swoje zdziwienie.

Tu się zastanawiałam, czy Candy jest zazdrosny, czy budzi się w nim domowy tyran ...

Cytat:
– Dwie tak piękne kobiety na pewno nie będą jechały same. – dokończył szybko.

Jednak to zazdrość

Cytat:
- Jesteś moją żoną...
- Czyżby podniosło to moją wartość? – zażartowała India.
- I chcesz jechać z moją córką… - ciągnął dalej Candy, niezrażony.

Tyran niestety również .. i to prawo własności - moja żona, moja córka


Cytat:
- Pojedziesz. Jeżeli tak bardzo ci zależy. Tylko nie sama, pojadę z tobą. W porządku?

Jaki uczynny! To z pewnością zazdrość


Cytat:
Śnieg powoli padał. Początkowo drobne białe płatki zlepiały się ze sobą, spadając na ziemię dużymi, wilgotnymi płatami. Osiadały na posrebrzonych szronem igłach sosen i zmarzniętej ziemi, szybko zamarzając. Na szybach tworzyły się lodowe koronki, srebrzyste, połyskliwe, misternie plecione. Srebrne nitki przecinały szarawe ciemności otulające świat za oknem. Z każdą minutą jednak na zewnątrz robiło się coraz jaśniej, srebrzysto- złotawy poblask unosił się nad linią horyzontu.

Jaki piękny, poetyczny opis zwykłego zjawiska atmosfeycznego


Cytat:
Padał śnieg! Tata na pewno będzie miał dzisiaj czas na zabawę, w końcu pokaże im jak się buduje igloo! Obiecał im to już latem, na pewno pamięta!

Jasne! Tata wszystko potrafi. Zwłaszcza, kiedy tatą jest Adam


Cytat:
Z tryumfem wyciągnął zza szafki czerwone pończochy. Wciągnął je na nogi, na głowę wcisnął czerwoną czapkę jednego z bliźniaków. Jakoś nie mógł znaleźć swojej…

Typowy męski porządek ...

Cytat:
- Pada śnieg. – zauważyła radośnie.
- Wracaj do łózka. – zaśmiał się. – Jest zimno.

Zero poezji, zero finezji - pada śnieg, więc jest zimno. I tyle ... a gdzie zachwyt nad światem pokrytym białą, puchową kołderką?


Cytat:
- Dbam o siebie, nie przesadzaj. Pamiętam… Jak ci się podoba imię January? – spytała żartobliwie.

Ciekawe, czy dziecko będzie nim zachwycone?


Cytat:
Usiadł na łóżku i niechętnie spojrzał na śnieg. Oznaczał tylko tyle, że przybyło im pracy.

Candy'emu śnieg jednak kiepsko się kojarzy ... więcej pracy i ... tylko to? Chociaż istotnie, pracy mu przybędzie ...

Ciekawe, ale wyczuwa się, że to dopiero początek wydarzeń ... coś się będzie działo ... w każdym razie pięknie opisane relacje rodzinne i punkty widzenia na padający śnieg. Dla jednych to cud, zabawa, radość, dla innych oznacza więcej pracy ... no i ta ciekawość, co po tej podrózy, co nastąpi później?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 12:16, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:26, 02 Lis 2014    Temat postu:

Ewelina, nie bardzo wiem, dlaczego Candy ma być zazdrosny? On się po prostu martwi. Chociaż ciekawe jest, ile można wyczytać z jednej sceny Very Happy

Imię January jest dobre jak każde inne... skoro pierwsze nazwali July, to jest w tym jakaś logika Very Happy
Ponieważ w kolejnym fragmencie nie ma stosownego fragmentu; Adam pamiętał oczywiście o zabawie z dziećmi i budowie śnieżnego domku Smile

Bardzo się cieszę, że opis śniegu się wam spodobał Smile

Aga trudno, musisz jakoś wybrać Very Happy

Chciałabym jeszcze dodać: Nevada nie jest stanem, w którym można się spodziewać ostrej zimy. Jak sprawdzałam, w las Vegas temperatura w grudniu-styczniu jest raczej w okolicach zera. Jednak w 1886 roku, we wschodniej części USA odnotowywano gwałtowne burze śnieżne. Obfite opady śniegu były też i w Nevadzie. Na potrzeby tego odcinka więc... Very Happy

****************************
****************************


List był jak zwykle długi, bardzo miły. India pisywała do niego na kartkach, na których wcześniej rysowała July, więc na poszczególnych stronach widniały najróżniejsze rysunki; fioletowe zwierzątka, zielne kwiaty z różowymi listkami, niebieskie słoneczka.
Candy przebiegł wzrokiem po kolejnych wersach, ale nie był w stanie wyczytać z niego już nic nowego. List odebrał ze trzy tygodnie temu. I jak do tej pory nie przyszedł kolejny. Niespotykane opady śniegu uniemożliwiały podróże, niespotykane mrozy połączone z opadami śniegu uniemożliwiały nawet wysyłanie telegramów.

Złożył starannie list, odłożył do szuflady i podszedł do okna. Śnieg dalej padał, okrywając wszystko szczelnym kokonem. Co pewien czas dochodziły do nich wieści o potężnych śnieżycach we wschodnich miastach.
Gwałtownym ruchem założył ręce i oparł się o framugę okna. Najbardziej go niepokoiło, że w żadnym liście India nie wspomniała o jednej, najbardziej go interesującej rzeczy; czy chce w ogóle wrócić. Przeczuwał, że potrzebowała trochę czasu dla siebie. Żeby odpocząć, uspokoić się. Niepokoiło go, że chciała być sama.

Oparł głowę o ścianę i spojrzał w górę. Przy listwach okna tworzyły się lodowe kryształy. Poczuł, że tęskni potwornie za żoną. Zawsze ją zachwycały takie drobiazgi. Szron na drzewach, ciekawy kolor liści bluszczu. On się cieszył całym dniem, India znajdowała przyjemność w dostrzeganiu urody najmniejszych drobiazgów. Przy niej budził się szczęśliwszy.

I poczuł żal. Był styczeń. Przez moment, przez jakieś dwa tygodnie, był przekonany, że w styczniu będzie miał powody, by być bardzo szczęśliwym człowiekiem. A tak stał przy oknie, sam, wpatrywał się w szron na szybach i zastanawiał się, czy jego żona w ogóle będzie chciała go jeszcze widzieć.


*************************


India leżała w wąskim, białym, twardym łóżku i wpatrywała się w sufit. Tańczyły po nim cienie długich gałęzi jabłoni rosnącej za oknem. Obróciła się na brzuch i spojrzała przez okno. Śnieg rozjaśniał noc, niebo było szare, ciemne chmury miały delikatne, jakby różowawe brzegi. Potężne gałęzie drzewa były na tle nieba czarne, ale miało się wrażenie, że wypuściło już biało-srebrne pąki nowych liści.

I w tym momencie strasznie zatęskniła za Candym. Jeszcze bardziej niż w dzień. Zawsze potrafił znaleźć powód, by być szczęśliwy. Bawiło go życie, uśmiechał się tak szczerze, miło. Był przy niej, mogła na nim polegać, mogła mu ufać.
Westchnęła i otuliła się kocem. Wyjeżdżając nie chciała mu się przyznać do wszystkiego. Upierała się, że jedzie odwiedzić rodzinę, i choć nalegał, nie powiedziała mu nic więcej. A wyjechała, bo chciała odpocząć, choć na pewien czas, od Wirginia City, ludzi tam mieszkających, od wiecznych plotek. Miała wrażenie, że jeżeli pozostanie tam jeszcze przez kilka tygodni, to niechybnie oszaleje. Chciała nabrać do wszystkiego dystansu, umiejętności zbagatelizowania niektórych rzeczy.

Zwinęła się w kłębek. Tęskniła i wcale nie było jej lepiej tutaj, w Ely, gdzie była, jak zawsze, niewidzialna. Był początek stycznia i znowu wróciło do niej poczucie żalu i rozczarowania. Że nie ma jednak przy niej tej jednej małej istoty, której, jak się okazało - nigdy nie było.



********************************

- Panie Cartwright, jest nam niepomiernie przykro. – pan Bowel odgarnął z pobladłej twarzy siwiejące włosy. – Nasza kompania nie miała żadnego związku z tą, tak bardzo niegodną… To znaczy z tym niegodnym postępkiem… to znaczy…
- Panie Bowel. – Adam usiadł wygodnie, w oczach zamigotało mu rozbawienie. Co pan chce mi powiedzieć? Podróżował pan w trudnych warunkach, jest dopiero początek marca, śnieg ledwo stopniał…
- Panie Cartwright, pragnę tylko zaznaczyć, ze firma nasza, o wieloletnich tradycjach…
- Panie Bowel… - Adam zaśmiał się i popił kawy.
- Nie mieliśmy powodu by podejrzewać, że konkurencyjna spółka, której onegdaj odstąpiliśmy kontrakt, mogła się dopuścić tak niecnych…

Adam spojrzał w sufit i tłumiąc śmiech spojrzał z cynicznym rozbawieniem na rozmówcę.
Pan Bowel wypuścił ze świstem powietrze.

- Przepraszam. – wykrztusił z siebie w końcu. – Nie jestem w stanie wypłacić panu gratyfikacji za niezrealizowanie… to znaczy… Kontrakt nie został zrealizowany, z winy obu stron. Zarząd Kompanii uznał, że w tym wypadku, po uwzględnieniu wyroków sądu Wirginia City… Zobowiązani jesteśmy do zwrotu kary wynikającej z niedotrzymania umowy z jednej strony…
- Panie Bowel, powinien pan przysłać prawnika…

Pan Bowel machnął ręką.

- W porządku. Postanowieniem firmy jest zwrot kary, którą zmuszeni byliście zapłacić. To punkt pierwszy mojej wizyty. Punkt drugi, chciałem przeprosić za wynikła sytuację. Zarząd nie chciał przystać na ten punkt, więc przeprosiny są szczere, ale jedynie z mojej strony.

Adam i Ben skinęli głowami, w podziękowaniu.

- Punktem trzecim, jest prośba, by zechciał pan rozważyć jeszcze raz, możliwość współpracy z naszą Kompanią. Wiem, w tej sytuacji brzmi to niemal bezczelnie. – pan Bowel szybko dodał.
- Odrobinę… - Adam przyznał, patrząc na niego uważnie.
- Ale jestem pewien, że w tej chwili jestem w stanie zaoferować znacznie lepsze warunki współpracy.

Adam i Ben spojrzeli po sobie.

- Chcę zaznaczyć, że firma konkurująca, która zatrudniała pana Nightingale’a, już nie funkcjonuje na rynku…- dorzucił pan Bowel.
- Ale…
- Ale zapamiętałem sobie zarząd. – Bowel dorzucił. – A mam dobrą pamięć do twarzy.

Adam podniósł nieco brwi.

- Proszę mi powiedzieć, jeszcze…- zaczął z namysłem.
- Śledztwo wykazało, że zlecili mu jedynie, aby opóźnił za wszelką cenę postęp waszych prac. – Wyjaśnił uprzejmie Bowel. – Tłumaczyli, chyba szczerze, że nie spodziewali się, że użyje metod tak…ekhm… niestandardowych.
- Ładnie powiedziane. – mruknął pod nosem Ben.

Adam wstał i wyciągnął rękę do Bowela.

- Dziękuję, że zechciał pan odbyć tak długą i trudną drogę. Zastanowimy się nad propozycją i damy znać.

Uścisnęli sobie ręce.
Kiedy drzwi się zamknęły za Bowelem, Adam usiadł w fotelu.

- Co sądzisz Pa? – zapytał ojca.

Ben się uśmiechnął.

- Lata już tak do mnie nie mówiłeś… - zauważył. – Sam już podjąłeś decyzję. Nie potrzebujesz mnie pytać.


*********************************


Candy zsiadł z konia i skierował się w stronę poczty. Od kilku dni drogi już były przejezdne, śnieg zaczął topnieć. Zaczęły napływać zaległe listy, paczki, wieści.
Paul Harrigan siedział zwrócony plecami do wejścia, ogrzewając się przy niewielkiej kozie. Owinięty w gruby, wełniany szalik. Na rękach miał mitenki. Okulary mu nieco parowały, więc co chwila zdejmował je i przecierał o miękki materiał kamizeli.
Candy wszedł, zamknął drzwi, oparł się o drewnianą ladę i uśmiechnął.

- Zamykaj drzwi młody człowieku. – warknął Paul. Odwrócił się do wejścia.
- O, Candy. Dawno cię już nie widziałem. – powiedział już normalnym tonem.
- Drzwi, jak widzisz, są zamknięte.
- Widzę. Nie uwierzysz, ale prawie nikt ich nie zamyka. - Paul szperał wśród stosu papierów. – Cartwright… Cartwright… Canday… Gdzieś powinno coś być…Fatalna była zima w tym roku… Twoja żona wyjechała do Vya, prawda?
- Nie, do Ely. Zresztą o tym wiesz… - Candy uśmiechnął się do Harrigana. – Wiesz wszystko o mieszkańcach tego miasta.
- Może i tak, ale czasem warto poudawać, że jest inaczej. – trzeźwo zauważył Paul. – Mam. – ze stosu posegregowanych listów, wyciągnął cztery pliki.
- Jeden list jest dla Hossa, te cztery w tym ten najgrubszy, dla Adama… trzy listy dla Bena, dwa dla Joe… I dla ciebie jest pięć listów. – Popchnął po ladzie dwie kupki. – Twoja żona chyba lubi pisać. – zauważył. – Cztery są od niej, poznaje po charakterze pisma.
- Nic się przed tobą nie ukryję, prawda? – Candy przerzucił listy szukając tego z najnowszą datą.
- Zapewne. – Paul dalej czegoś szukał. – Z rozkładów jazdy wynika też, że nie ma opóźnień na tej trasie, nie był żadnych wypadków…

Candy spojrzał na niego z rozbawieniem.

- Przesłała coś jeszcze?
- Owszem, telegram. Właśnie go szukam.
- Co w nim było? – Candy pozornie niedbale schował wszystkie listy do skórzanego sakwojaża.
- Nie pamiętam, ale chyba się stęskniła. – nieuważnie stwierdził Paul.

Candy od razu poczuł jak mu wraca humor.


******************************

Candy, bardzo rozbawiony, siedział na koźle furgonu i czekał na przyjazd dyliżansu z Carson City. Miał odebrać ze stacji młodego malarza, któremu Adam zlecił namalowanie portretu swojej żony. Bawiło go w tej sytuacji to, że Frank Weston Benson, był dopiero studentem School of the Museum of Fine Arts w Bostonie. Adam, zapytany o to stwierdził jedynie, że „wie co robi”.

Candy spojrzał rozbawiony w jasnoniebieskie niebo. W powietrzu czuło się wiosnę. A Adam mógł sobie robić na wiosnę szalone rzeczy. Zamawiać portrety żony u studentów. Może i wiedział co robi, na pewno było w ten sposób taniej.

A on jutro będzie już w podróży do Ely. I wszystko się jakoś ułoży.

Dyliżans zatrzymał się, Candy zeskoczył z kozła. Podszedł nieśpiesznie do pojazdu. Pierwszy wyszedł młody chłopak; wyglądał na trochę zagubionego. A potem, po schodkach, ostrożnie zeszła młoda kobieta w granatowym kostiumie podróżnym i w jasnej bluzce. Krótkie blond włosy opadały jej na ramiona. Trzymała dziecko, dziewczynkę, w zielonej sukieneczce.
Obróciła się do niego, jakby wyczuła, ze patrzy i uśmiechnęła promiennie. Wyglądała cudownie.

- Witaj moje Szczęście. – Przywitał ją, z trudem dobierając słowa.

Zarumieniła się. Wziął na ręce Cookie. Dziewczynka w pierwszej chwili się zawahała, jakby go nie poznając. Potem uśmiechnęła się, ufnie do niego przytuliła i natychmiast zaczęła się bawić końcami jego niebieskiej bandany.

- Pan Cartwirght? – nieśmiało zapytał chłopak, zdejmując z dachu swoje bagaże – w tym duży, grubo opakowany, o dziwnym drabiniastym kształcie.
- Nie, Canday. – sprostował. – Ale jeżeli pan jest tym malarzem, to chętnie pana odwiozę do miejsca docelowego.
- To wspaniale. – odetchnął Frank.
- Zaraz pomogę panu z bagażami. – Candy zaoferował. – Tylko odprowadzę panie do furgonu. Jakbym wiedział, że przyjeżdżasz, to bym wziął bryczkę. – zwrócił się do Indii.
- Miałam okazję, to przyjechałam wcześniej. – wsunęła dłoń w białej rękawiczce pod jego ramie, przytuliła się krótko. – Jesteś zły?
- A wróciłaś, na stałe?
- Tak. Ten wyjazd to był… Wróciłam. – Pocałował go w policzek. – Przepraszam.
- Nie masz za co. – uśmiechnął się radośnie. – Jesteś moim szczęściem, dobrze, że postanowiłaś wrócić.
- A ty jesteś moim mężem. Byłabym szalona, gdybym nie wróciła.


KONIEC


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 21:07, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:10, 02 Lis 2014    Temat postu:

Senszen przede wszystkim zaskoczyłaś mnie słowem "Koniec". Mam nadzieję, że długo nie karzesz nam czekać na kolejne Twoje opowiadanie.
Senszen napisał:
Oparł głowę o ścianę i spojrzał w górę. Przy listwach okna tworzyły się lodowe kryształy. Poczuł, że tęskni potwornie za żoną. Zawsze ją zachwycały takie drobiazgi. Szron na drzewach, ciekawy kolor liści bluszczu. On się cieszył całym dniem, India znajdowała przyjemność w dostrzeganiu urody najmniejszych drobiazgów. Przy niej budził się szczęśliwszy.

Tęskniący Candy - piękny opis
Senszen napisał:
India leżała w wąskim, białym, twardym łóżku i wpatrywała się w sufit. Tańczyły po nim cienie długich gałęzi jabłoni rosnącej za oknem. Obróciła się na brzuch i spojrzała przez okno. Śnieg rozjaśniał noc, niebo było szare, ciemne chmury miały delikatne, jakby różowawe brzegi. Potężne gałęzie drzewa były na tle nieba czarne, ale miało się wrażenie, że wypuściło już biało-srebrne pąki nowych liści.

I w tym momencie strasznie zatęskniła za Candym. Jeszcze bardziej niż w dzień. Zawsze potrafił znaleźć powód, by być szczęśliwy. Bawiło go życie, uśmiechał się tak szczerze, miło. Był przy niej, mogła na nim polegać, mogła mu ufać.

Tęskniąca India - równie piękny opis. Dwie osoby tak bardzo kochające się, które rozdzieliła ... pogoda. Troszeczkę się wzruszyłam
Senszen napisał:
- Śledztwo wykazało, że zlecili mu jedynie, aby opóźnił za wszelką cenę postęp waszych prac. – Wyjaśnił uprzejmie Bowel. – Tłumaczyli, chyba szczerze, że nie spodziewali się, że użyje metod tak…ekhm… niestandardowych.

Dobrze, że wszystko się wyjaśniło.
Cytat:
- Co sądzisz Pa? – zapytał ojca.

Ben się uśmiechnął.

- Lata już tak do mnie nie mówiłeś… - zauważył. – Sam już podjąłeś decyzję. Nie potrzebujesz mnie pytać.

Zważywszy, jak ciężko słowo "Pa" przechodziło Adamowi przez usta to naprawdę miłe z jego strony i Ben taki szczęśliwy.
Senszen napisał:
Candy spojrzał rozbawiony w jasnoniebieskie niebo. W powietrzu czuło się wiosnę. A Adam mógł sobie robić na wiosnę szalone rzeczy. Zamawiać portrety żony u studentów. Może i wiedział co robi, na pewno było w ten sposób taniej.

Wiosna na całego, skoro Adam tak zaszalał. Portret żony ... no, proszę jak sympatycznie
Senszen napisał:
A potem, po schodkach, ostrożnie zeszła młoda kobieta w granatowym kostiumie podróżnym i w jasnej bluzce. Krótkie blond włosy opadały jej na ramiona. Trzymała dziecko, dziewczynkę, w zielonej sukieneczce.
Obróciła się do niego, jakby wyczuła, ze patrzy i uśmiechnęła promiennie.

- Witaj moje Szczęście. – Przywitał ją, z trudem dobierając słowa.

Zarumieniła się. Wziął na ręce Cookie. Dziewczynka w pierwszej chwili się zawahała, jakby go nie poznając. Potem uśmiechnęła się, ufnie do niego przytuliła i natychmiast zaczęła się bawić końcami jego niebieskiej bandany.

Wzruszający, przeuroczy fragment. Uroniłam łezkę. a potem można było się tylko uśmiechać
Senszen napisałaś prześliczne, pełne czaru i magii opowiadanie. Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:15, 02 Lis 2014    Temat postu: W krzywym zwierciadle

Piękne zakończenie ,tak mąż powinien się zwracać do żony ..
Czy planujesz coś nowego ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 21:21, 02 Lis 2014    Temat postu:

Dziękuję wam, cieszę się, że wam się spodobało Smile Chwilowo nie planuję żadnego opowiadania... wprawdzie z moim planowaniem to różnie wychodzi... ale chwilowo planuję nie pisać nic nowego.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:22, 02 Lis 2014    Temat postu:

To bardzo szkoda.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 21:24, 02 Lis 2014    Temat postu:

podejrzewam, że w okolicach grudnia/stycznia moja silna wola mocno osłabnie... i wtedy może coś napiszę Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:27, 02 Lis 2014    Temat postu:

I to już jest nieco lepsza wiadomość. W takim razie cierpliwie będę czekać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 24, 25, 26  Następny
Strona 25 z 26

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin