 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:24, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Nie mogę powiedzieć. Tajemnica .gif) |
Mówić nie musisz, ale dobrze byłoby jak najszybciej zaspokoić ciekawość niecierpliwego czytelnika
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 20:18, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:00, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Każdego zżera ciekawość
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 20:01, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:25, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
ADA? Wklejasz coś dzisiaj? Bo nie wiem czy brać się za Senszen....dość długi kawałek napisała taki na pół drogi ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 22:04, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:47, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Przykro mi Aga, ale następny odcinek wkleję jutro wieczorem. Przynajmniej taką mam nadzieję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:59, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen serdecznie dziękuję za ciekawy komentarz i bardzo miłe słowa. Aż się czerwienię
Cytat: | Żal mi Paula… Mam nadzieję, ze choć Danny będzie miał więcej szczęścia w życiu. |
Tego niestety nie jestem pewna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:03, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
ADA co Ci chodzi po głowie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:07, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
A, o co chodzi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:08, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
A Danny'ego....co mu chcesz zrobić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:10, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Może ociupinkę potarmosić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:11, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Aaaa ....to rozumiem, a nawet popieram.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:16, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
A już myślałam, że będziesz się sprzeciwiać. W takim razie oprócz Danny'ego może jeszcze kogoś potarmoszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:10, 10 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Tylko pamiętaj ADA MY tarmosimy....MY nie zabijamy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 20:10, 10 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:46, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Pamiętam, pamiętam, dlatego tylko tarmoszę (na razie)
***
Za oknem biura szeryfa w Virginia City wstawał kolejny dzień. Miasto pomału budziło się ze snu. Szary jesienny dzień nie napawał optymizmem. Szeryf Paul Reed siedział przy biurku porządkując papiery. Miał skupiony, smutny wyraz twarzy. Powrót z San Francisco był dla niego prawdziwym koszmarem. Dłużąca się w nieskończoność podróż dała mu wystarczająco dużo czasu, żeby przemyśleć wypadki minionego dnia. Te wspomnienia przesłaniała mu jednak piękna twarz Doreen. Zamykał oczy i czuł ją w swoich ramionach. Wciąż pamiętał smak jej ust i zapach włosów. Nie mógł myśleć o niej bez bólu. Danny miał rację mówiąc mu, że źle ulokował swoje uczucia. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego los tak okrutnie zakpił sobie z niego. Najpierw zabrał mu żonę, a potem pozwolił zakochać się bez pamięci w kobiecie, która jest mężatką. I co z tego, że jej mąż jest lekkoduchem, że woli towarzystwo pokerowych kumpli i dziewczyn z domu schadzek niż własną żonę i syna. Paul wiedział, że jego miłość do Doreen od początku skazana była na porażkę, ale jak każdy zakochany liczył na cud. Cud niestety nie nastąpił i trzeba było wrócić do rzeczywistości. Nim dojechał do Virginia City podjął ostateczną decyzję. Nie chciał już i nie mógł żyć w tym samym miejscu, co Doreen. To byłoby ponad jego siły. Postanowił, jak najszybciej załatwić wszystkie sprawy niecierpiące zwłoki i ograniczyć swój pobyt w mieście do niezbędnego minimum. Obowiązki szeryfa miał zamiar przekazać swojemu zastępcy. Johnny Swift był człowiekiem godnym zaufania, miał tylko jedną drobną wadę nie znosił – jak to określał – „przekładania papierków”. Zresztą koniec końców to od burmistrza i rady miasta będzie zależało, kto zostanie szeryfem, który podobnie, jak jego zastępca opłacany był przecież z funduszy publicznych. To jednak Reeda najmniej obchodziło.
Jeszcze przez jakiś czas przeglądał dokumenty. Niektóre z nich podpisywał, na innych coś zaznaczał, aby wreszcie wszystkie uporządkowane i pospinane metalowymi spinaczami ułożyć równiutko na brzegu biurka. Z szuflady wyjął pęk kluczy. Przez chwilę bawił się nimi, po czym położył je obok papierów. Teraz czekał już tylko na Swifta. Minęło dziesięć może piętnaście minut, gdy do biura ciężkim krokiem, wyraźnie zaspany, wszedł zastępca Reeda.
- A, ty już na nogach. – Stwierdził Swift.
- Jak widać.
- Kładłeś się?
- Nie, ale i tak nie mógłbym zasnąć. – Odparł Paul. – Musimy porozmawiać Johnny.
- Wiem, że pod twoją nieobecność nabałaganiłem trochę w papierach, ale starałem się jak mniej do nich dotykać. – Powiedział Swift wskazując palcem stertę pism.
- To teraz nie istotne. Wszystkie sprawy są zamknięte. Starego Charliego Moczymordę wypuściłem nad ranem do domu. Areszt jest pusty. Tu masz dokumenty dotyczące sprawy Sahnera. Jeszcze dziś wyślij je do Carson City. Niedobitki bandy tam będą sądzone. To chyba wszystko. – Powiedział Reed rozglądając się wokół.
- Nie rozumiem, po co mi to mówisz? Znowu gdzieś wyjeżdżasz?
- Odchodzę – odparł Reed patrząc swojemu zastępcy prosto w oczy. Johnny stał na środku biura z otwartymi ze zdziwienia ustami. Wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tego. Po chwili, gdy nieco ochłonął zapytał:
- Dlaczego?
- Mam swoje powody i nie chcę o nich mówić.
- O, nie! Tak to się nie wyłgasz! – Powiedział Johnny podniesionym głosem. – Mów natychmiast, o co chodzi.
- O całokształt.
- Paul znamy się już trochę i przyjaźnimy. Nie uważasz, że należy mi się sensowne wyjaśnienie. Pytam, więc jeszcze raz, dlaczego chcesz odejść?
- Masz rację. Przepraszam. – Powiedział Reed ściszonym głosem.
- Daruj sobie przeprosiny.
- A jeżeli powiem ci, że przez kobietę, to dasz mi spokój?
- Nie. – Odparł Swift siadając naprzeciw szeryfa. – Kto to jest? Melania Clark? Wszyscy wiedzą, że wypatruje za tobą oczy.
- Doreen Cartwright.
- Co?! Ty chyba oszalałeś. Przecież ona zginęła w katastrofie dyliżansu. – Johnny wpatrywał się w Reeda z niedowierzaniem.
- To była mistyfikacja. Ona żyje. – odparł Paul z pozornym spokojem.
- Misty…, misty…, co? Mów do mnie po ludzku.
- Nie było żadnej katastrofy. Sahner chciał zabić ją i jej syna. To miała być zemsta na Cartwrightach. Nie miej do mnie pretensji, że ci nie powiedziałem, ale wtedy nie mogłem.
- Nie mam do ciebie pretensji – powiedział Johnny smutno się uśmiechając – przykro mi tylko, że nie masz do mnie zaufania.
- To nie tak Johnny. Wszystko ci wytłumaczę, ale nie teraz. Widzisz, muszę załatwić jeszcze jedną … ostatnią sprawę.
- Powiesz mi, jaką, czy to też jest tajemnica?
- Muszę pojechać do Ponderosy i zawiadomić Josepha Cartwrighta, że jego żona i syn żyją. – Odparł Reed.
- To nie będzie łatwe. Mam z tobą jechać?
- Nie. Muszę załatwić tę sprawę sam.
- Rozumiem. – Swift przez chwilę przyglądał się przyjacielowi, a zebrawszy się na odwagę spytał – Paul, czy ty i żona Josepha … czy wy …
- Nie, Johnny.
- Ty ją kochasz?
- Tak.
- A ona?
- Nie wiem. Chyba nadal kocha męża.
- Powiedziała ci to?
- Nie musiała, bo nigdy od niego nie odejdzie. – Odparł Reed wstając od biurka.- To tyle, co miałem ci do powiedzenia przyjacielu.
- Paul, zastanów się jeszcze. Ucieczka, to nie w twoim stylu, a poza tym wiesz przecież, jak bardzo nie cierpię papierzysk.
- Nie weźmiesz mnie na litość – nikły uśmiech pojawił się na ustach szeryfa. – Byłeś najlepszym zastępcą, jakiego kiedykolwiek miałem, Johnny. Dziękuję ci.
- Nie rób tego. – Zduszonym głosem poprosił Swift.
***
Zaraz po śniadaniu, jak każdego dnia rano Adam poszedł do stajni. Klacz Adeline, Zoe paskudnie skaleczyła sobie kopyto i doszło do ropnego zapalenia. Gdy zaczęła kuleć, Adam wezwał natychmiast Hossa. Poczciwy olbrzym uważnie obejrzał Zoe. Niestety prawe przednie kopyto nie wyglądało najlepiej. Było znacznie cieplejsze od pozostałych. Gdy przyłożył dłoń do stawu pęcinowego i wyczuł silne uderzenia tętna już wiedział, że to podbicie kopyta. Szybko zlokalizował miejsce ropnia i naciął chorą powierzchnię. Po oczyszczeniu i zdezynfekowaniu założył na całe kopyto opatrunek, przykazując codziennie go zmieniać.
Właśnie przyszła na to pora. Zoe lekko zarżała na widok Adama. Był jedyną osobą, oprócz Hossa, której pozwalała dotykać chorego kopyta. Gdy któregoś dnia zarządca Josh spróbował zmienić jej opatrunek, poirytowana Zoe kopnęła go na tyle mocno, że stanowczo odmówił zbliżania się do tej diablicy. Nie było, więc wyjścia i opieka nad klaczą spadła na Adama. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że stanowiło to dla niego jakikolwiek problem. Kochał konie, a one to wyczuwały. Powoli podszedł do klaczy i poklepał ją po szyi. Potem równie powoli i delikatnie zdjął opatrunek. Rana prawie zasklepiła się i wszystko wskazywało na to, że już wkrótce Zoe będzie biegać, jak dawniej.
Adam lubił spędzać czas w stajni zwłaszcza wtedy, gdy musiał nad czymś zastanowić się lub był bardzo zdenerwowany. Wtedy zabierał się do czyszczenia siodła. Odpinał od niego popręg, strzemiona i puśliska. Ogłowie całkowicie rozkładał, rozpinając wszystkie sprzączki. Potem na mokro czyścił sprzęt z pierwszego brudu, kurzu i potu konia. Starannie natłuszczał wszystkie skórzane elementy siodła, wcierając w nie okrężnymi ruchami specjalne mazidło. Tym razem jednak praca nie dawała mu ukojenia. Prawda, bowiem była taka, że od powrotu Lizzy nie mógł znaleźć sobie miejsca. Niby wszystko pomału wracało do normy, on jednak wciąż pamiętał słowa Sahnera mściwie rzucone mu w twarz. Na samą myśl, że ten bydlak dotykał jego córki Adam bliski był obłędu. Zasinienia i zadrapania na jej twarzy, przedramionach i nogach, dobitnie świadczyły, że Sahner mógł mówić prawdę. Adeline próbowała porozmawiać z Lizzy na ten temat, ale ta zdecydowanie odmawiała wyjaśnień. Na koniec zaś wybuchnęła tak rozpaczliwym płaczem, że Adeline kategorycznie zakazała o cokolwiek pytać Lizzy. Adam musiał przyznać żonie rację. Po tym, co przeszła ich córka nikt nie miał prawa wywierać na nią presji.
- Martwisz się wciąż. Niepotrzebnie. – Głos Kimamy wyrwał Adama z głębokiego zamyślenia. – Powinieneś cieszysz się, że twoja córka wróciła do domu.
- Cieszę się. Nawet nie wiesz, jak bardzo. – Odparł Adam uśmiechając się do Indianki.
- Krótko się znamy, ale nie zwiedziesz mnie. Boisz się, że twoje dziecko zostało okrutnie skrzywdzone.
- To prawda Kimamo. Boję się. – Powiedział Adam z głośnym westchnieniem.
- A ja powtarzam, niepotrzebnie. Mansi zachowała to, co dla dziewczyny najcenniejsze.
- Masz pewność? – spytał Adam utkwiwszy w Kimamie wzrok pełen nadziei.
- Tak. Mogę ci za to ręczyć. Byłam przy niej i pielęgnowałam ją. Wiem, że twoja córka zachowała niewinność.
- Dziękuję. – Powiedział Adam cicho z wyraźnym wzruszeniem w głosie.
- Nie masz, za co. Jesteś jej ojcem. To naturalne, że lękasz się o córkę. Nie może przecież być inaczej.
- Odkąd cię poznałem Kimamo, nie przestajesz mnie zadziwiać. W twoich ustach wszystko jest takie proste i oczywiste. – Odparł Adam wpatrując się intensywnie w Indiankę. - Jesteś kobietą o wielkiej mądrości życiowej. Domyślam się, że twój los nie był łatwy. Mam nadzieję, że kiedyś zasłużę sobie na to, żebyś mi o nim opowiedziała.
- A, cóż tu jest do opowiadania. – Kimama uśmiechnęła się smutno. – Moje życie do pewnego dnia było wypełnione szczęściem i radością, potem przyszła rozpacz i smutek. To wszystko.
- Jesteś niesamowitą kobietą Kimamo.
- Nie Adamie jestem tylko Indianką. Myślę o zwykłych, codziennych rzeczach, jak garnek postawiony na ogniu. Gotująca się w nim woda pochodzi od deszczowej chmury. Reprezentuje niebo. Ogień pochodzi od Słońca, które ogrzewa nas wszystkich - ludzi, zwierzęta, drzewa. Mięso oznacza czworonożne stworzenia, naszych zwierzęcych braci, którzy dają siebie abyśmy mogli żyć. Para jest żyjącym oddechem. Była wodą; teraz idzie w górę, do nieba, staje się znowu chmurą. Te rzeczy są święte... My, Indianie, żyjemy w świecie symboli i wyobrażeń, w którym to, co duchowe i ziemskie są jednym. Dla ciebie symbole są po prostu słowami, mówionymi lub napisanymi w książce. Dla nas są częścią natury, częścią nas samych... My próbujemy zrozumieć je nie za pomocą rozumu, lecz serca...*) – odparła Kimama.
- To, co powiedziałaś jest niezwykle piękne i głębokie. Teraz chyba zaczynam rozumieć różnicę dzielącą Indian i białych. – Powiedział Adam poruszony. – Powiedz mi, kim ty naprawdę jesteś?
- Już ci powiedziałam. Jestem zwykłą Indianką.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Bo jesteś biały.
- To prawda. – Zaśmiał się Adam. – Kimamo chciałem cię o coś zapytać.
- To pytaj.
- Każdemu nadałaś indiańskie imię. Czy dla mnie też jakieś masz?
- Nie każdemu. A ty go nie potrzebujesz. Masz już swoje imię - Adam, czyli Człowiek z ziemi powstały, do ziemi wróci.
- Kimamo, ty znasz Biblię! – wykrzyknął Adam zdziwiony. – Skąd?
- Ojciec mojej córki był białym człowiekiem. - Odparła Kimama. – Ale dość o tym. Pójdę już. Mansi na mnie czeka.
- Tak, oczywiście. – Odrzekł Adam patrząc na wychodzącą ze stajni Indianką. Gdy został sam przez dłuższą chwilę stał znieruchomiały i zaskoczony wyznaniem Kimamy. Coraz bardziej go intrygowała i coraz większej nabierał pewności, że pojawienie się Indianki w ich życiu nie było dziełem przypadku. Odłożył na miejsce wyczyszczone siodło. Zamknął szczelnie pudełko z mazidłem i położył na półeczce wiszącej tuż przy drzwiach. Miał już wyjść, gdy do stajni z impetem wpadł Tommy krzycząc:
- Tatusiu chodź szybko, stryj Joe próbował popełnić samobójstwo.
***
________________________________________________________
*) Słowa, którymi odpowiedziała Kimama Adamowi w rzeczywistości wypowiedział Chromy Jeleń, szaman z plemienia Lakota wyjaśniając w ten sposób różnicę pomiędzy pojmowaniem istnienia przez rdzennych Amerykanów i białych ludzi (John Lame Deer "Lame Deer: Seeker of Vision"; Lincoln K. "Native American Renaissance").
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 23:05, 11 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 1:16, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dłużąca się w nieskończoność podróż dała mu wystarczająco dużo czasu, żeby przemyśleć wypadki minionego dnia. Te wspomnienia przesłaniała mu jednak piękna twarz Doreen. Zamykał oczy i czuł ją w swoich ramionach. Wciąż pamiętał smak jej ust i zapach włosów. |
Biedny szeryf… Nie mógł się zakochać w innej, bardziej odpowiedniej?
Cytat: | Najpierw zabrał mu żonę, a potem pozwolił zakochać się bez pamięci w kobiecie, która jest mężatką. |
Może jednak Los mu to wynagrodzi
Cytat: | Johnny Swift był człowiekiem godnym zaufania, miał tylko jedną drobną wadę nie znosił – jak to określał – „przekładania papierków”. |
No cóż, każdy ma chyba w swojej pracy coś, czego nie lubi robić
Cytat: | Wiem, że pod twoją nieobecność nabałaganiłem trochę w papierach, ale starałem się jak mniej do nich dotykać. – Powiedział Swift wskazując palcem stertę pism. |
Szczery aż do bólu
Cytat: | Odchodzę – odparł Reed patrząc swojemu zastępcy prosto w oczy. Johnny stał na środku biura z otwartymi ze zdziwienia ustami. Wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tego. |
No cóż, szeryf powziął taka decyzję i nic tego nie zmieni
Cytat: | Nie rób tego. – Zduszonym głosem poprosił Swift. |
Nie rób, tak ładnie cię proszą…
Cytat: | Gdy przyłożył dłoń do stawu pęcinowego i wyczuł silne uderzenia tętna już wiedział, że to podbicie kopyta. Szybko zlokalizował miejsce ropnia i naciął chorą powierzchnię. |
Fachowy, szczegółowy opis
Cytat: | Zoe lekko zarżała na widok Adama. Był jedyną osobą, oprócz Hossa, której pozwalała dotykać chorego kopyta |
Jakoś nie jestem zaskoczona
Cytat: | Wtedy zabierał się do czyszczenia siodła. Odpinał od niego popręg, strzemiona i puśliska. Ogłowie całkowicie rozkładał, rozpinając wszystkie sprzączki. Potem na mokro czyścił sprzęt z pierwszego brudu, kurzu i potu konia. Starannie natłuszczał wszystkie skórzane elementy siodła, wcierając w nie okrężnymi ruchami specjalne mazidło. |
ADA, przeszłaś samą siebie Ten opis jest wspaniały I tak cudownie dokładny
Cytat: | To prawda. – Zaśmiał się Adam. – Kimamo chciałem cię o coś zapytać.
- To pytaj.
- Każdemu nadałaś indiańskie imię. Czy dla mnie też jakieś masz?
- Nie każdemu. A ty go nie potrzebujesz. Masz już swoje imię - Adam, czyli Człowiek z ziemi powstały, do ziemi wróci. |
Brzmi wspaniale Kimama chyba już się poczuła swobodniej w domu Adama
Cytat: | Tatusiu chodź szybko, stryj Joe próbował popełnić samobójstwo. |
Zdrętwiałam… Wspominałaś, że Perła Ponderosy nie będzie miała lekko, ale tego się nie spodziewałam… Jak sądzę, stało się to przed rozmową z szeryfem?
Bardzo ciekawy odcinek, zakończony wyjątkowo mocnym akcentem. Bardzo podoba mi się jak piszesz; opisy zawsze masz przemyślane, drobiazgowe, akcja jest wartka, postacie wiarygodne
Ale proszę… nie rób krzywdy Danny’emu. Co powie Paul? W końcu teraz ma tylko brata…
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:39, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie mógł myśleć o niej bez bólu. Danny miał rację mówiąc mu, że źle ulokował swoje uczucia. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego los tak okrutnie zakpił sobie z niego. Najpierw zabrał mu żonę, a potem pozwolił zakochać się bez pamięci w kobiecie, która jest mężatką. |
Biedny Paul. Tak bardzo cierpi. Niestety zakochał się w mężatce.
Cytat: | I co z tego, że jej mąż jest lekkoduchem, że woli towarzystwo pokerowych kumpli i dziewczyn z domu schadzek niż własną żonę i syna. |
Joe jak widać ma mnóstwo wad. Wszyscy o tym wiedzą
Cytat: | Paul wiedział, że jego miłość do Doreen od początku skazana była na porażkę, ale jak każdy zakochany liczył na cud. |
Jednak nie tracił nadziei. Jak bardzo silne musiało być to uczucie.
Cytat: | Nie chciał już i nie mógł żyć w tym samym miejscu, co Doreen. To byłoby ponad jego siły. Postanowił, jak najszybciej załatwić wszystkie sprawy niecierpiące zwłoki i ograniczyć swój pobyt w mieście do niezbędnego minimum. |
Prawdziwy facet ze szlachetnymi odruchami. Usuwa się, żeby nie cierpieć i żeby Doreen nie czuła się skrępowana.
Cytat: | Wiem, że pod twoją nieobecność nabałaganiłem trochę w papierach, ale starałem się jak mniej do nich dotykać. – Powiedział Swift wskazując palcem stertę pism. |
Swift jako szeryf? Przyzwoity człowiek, uczciwy, potrafi przyłożyć złoczyńcy, ale … papierkowe sprawy z pewnością odłoży na później … dużo później
Cytat: | Wszystkie sprawy są zamknięte. Starego Charliego Moczymordę wypuściłem nad ranem do domu. Areszt jest pusty. Tu masz dokumenty dotyczące sprawy Sahnera. Jeszcze dziś wyślij je do Carson City. Niedobitki bandy tam będą sądzone. To chyba wszystko. |
Szeryf Reed jest bardzo skrupulatnym człowiekiem. Można rzec pedantycznym.
Cytat: | - A jeżeli powiem ci, że przez kobietę, to dasz mi spokój?
- Nie. – Odparł Swift siadając naprzeciw szeryfa. – Kto to jest? Melania Clark? Wszyscy wiedzą, że wypatruje za tobą oczy.
- Doreen Cartwright. |
Jak widać, szeryf jednak cieszy się dużym powodzeniem u kobiet. Kilka chętnych na miejsce Doreen by się znalazło
Cytat: | - To była mistyfikacja. Ona żyje. – odparł Paul z pozornym spokojem.
- Misty…, misty…, co? Mów do mnie po ludzku.
- Nie było żadnej katastrofy. Sahner chciał zabić ją i jej syna. To miała być zemsta na Cartwrightach. Nie miej do mnie pretensji, że ci nie powiedziałem, ale wtedy nie mogłem. |
No tak! Zamiast jak najprędzej zawiadomić Cartwrightów, to on się z tego zwierza swojemu zastępcy
Cytat: | - Muszę pojechać do Ponderosy i zawiadomić Josepha Cartwrighta, że jego żona i syn żyją. – Odparł Reed.
- To nie będzie łatwe. Mam z tobą jechać?
- Nie. Muszę załatwić tę sprawę sam. |
To rzeczywiście bardzo trudne dla Reeda zadanie. Być może traci ostatnią szansę na życie z Doreen.
Cytat: | - Rozumiem. – Swift przez chwilę przyglądał się przyjacielowi, a zebrawszy się na odwagę spytał – Paul, czy ty i żona Josepha … czy wy …
- Nie, Johnny. |
A facetom tylko jedno w głowie
Cytat: | … Adam poszedł do stajni. Klacz Adeline, Zoe paskudnie skaleczyła sobie kopyto i doszło do ropnego zapalenia. Gdy zaczęła kuleć, Adam wezwał natychmiast Hossa. Poczciwy olbrzym uważnie obejrzał Zoe. Niestety prawe przednie kopyto nie wyglądało najlepiej. Było znacznie cieplejsze od pozostałych. Gdy przyłożył dłoń do stawu pęcinowego i wyczuł silne uderzenia tętna już wiedział, że to podbicie kopyta. Szybko zlokalizował miejsce ropnia i naciął chorą powierzchnię. Po oczyszczeniu i zdezynfekowaniu założył na całe kopyto opatrunek, przykazując codzienną go zmieniać. |
Bardzo interesujący opis prozaicznych czynności gospodarskich. Tych wykonywanych przy pielęgnacji chorych koni.
Cytat: | Adam lubił spędzać czas w stajni zwłaszcza wtedy, gdy musiał nad czymś zastanowić się lub był bardzo zdenerwowany. Wtedy zabierał się do czyszczenia siodła. Odpinał od niego popręg, strzemiona i puśliska. Ogłowie całkowicie rozkładał, rozpinając wszystkie sprzączki. Potem na mokro czyścił sprzęt z pierwszego brudu, kurzu i potu konia. Starannie natłuszczał wszystkie skórzane elementy siodła, wcierając w nie okrężnymi ruchami specjalne mazidło. |
Adam konserwujący siodło – sama poezja, te dokładne, koliste ruchy, precyzja, staranność polerowania
Cytat: | Na samą myśl, że ten bydlak dotykał jego córki Adam bliski był obłędu. Zasinienia i zadrapania na jej twarzy, przedramionach i nogach, dobitnie świadczyły, że Sahner mógł mówić prawdę. |
No tak, jak ktoś mógł zbezcześcić ukochaną córeczkę tatusia
Cytat: | Krótko się znamy, ale nie zwiedziesz mnie. Boisz się, że twoje dziecko zostało okrutnie skrzywdzone.
- To prawda Kimamo. Boję się. – Powiedział Adam z głośnym westchnieniem.
- A ja powtarzam, niepotrzebnie. Mansi zachowała to, co dla dziewczyny najcenniejsze.
- Masz pewność? – spytał Adam utkwiwszy w Kimamie wzrok pełen nadziei.
- Tak. Mogę ci za to ręczyć. Byłam przy niej i pielęgnowałam ją. Wiem, że twoja córka zachowała niewinność. |
Kimama i tutaj jest niezawodna i niezastąpiona. Adam może przestać się martwić. Przynajmniej o cześć Lizzy.
Cytat: | Odkąd cię poznałem Kimamo, nie przestajesz mnie zadziwiać. W twoich ustach wszystko jest takie proste i oczywiste. – Odparł Adam wpatrując się intensywnie w Indiankę. - Jesteś kobietą o wielkiej mądrości życiowej. Domyślam się, że twój los nie był łatwy. Mam nadzieję, że kiedyś zasłużę sobie na to, żebyś mi o nim opowiedziała. |
Te komplementy jak najbardziej jej się należą
Cytat: | Nie Adamie jestem tylko Indianką. Myślę o zwykłych, codziennych rzeczach, jak garnek postawiony na ogniu. Gotująca się w nim woda pochodzi od deszczowej chmury. Reprezentuje niebo. Ogień pochodzi od Słońca, które ogrzewa nas wszystkich - ludzi, zwierzęta, drzewa. Mięso oznacza czworonożne stworzenia, naszych zwierzęcych braci, którzy dają siebie abyśmy mogli żyć. Para jest żyjącym oddechem. Była wodą; teraz idzie w górę, do nieba, staje się znowu chmurą. Te rzeczy są święte... My, Indianie, żyjemy w świecie symboli i wyobrażeń, w którym to, co duchowe i ziemskie są jednym. Dla ciebie symbole są po prostu słowami, mówionymi lub napisanymi w książce. Dla nas są częścią natury, częścią nas samych... My próbujemy zrozumieć je nie za pomocą rozumu, lecz serca... |
Piękne i interesujące przedstawienie pojmowania świata przez Indian.
Cytat: | Każdemu nadałaś indiańskie imię. Czy dla mnie też jakieś masz?
- Nie każdemu. A ty go nie potrzebujesz. Masz już swoje imię - Adam, czyli Człowiek z ziemi powstały, do ziemi wróci. |
No proszę. Wyjaśniła Adamowi, dlaczego nie musi nadawać mu imienia.
Cytat: | Miał już wyjść, gdy do stajni z impetem wpadł Tommy krzycząc:
- Tatusiu chodź szybko, stryj Joe próbował popełnić samobójstwo |
Tu już zrobiło się bardzo dramatycznie. Nie wiadomo w jaki sposób Joe usiłował popełnić samobójstwo – przez powieszenie, czy strzelając do siebie. Jeśli „usiłował”, to znaczy, że mu się nie udało. Strzelcem był dobrym, więc do siebie raczej trafiłby … może w porę ktoś go odciął … myślę, że koleżanka to wyjaśni w kolejnym odcinku. No i czy poniósł jakiś uszczerbek na zdrowiu … bo może jednak strzelił do siebie i kula mu coś uszkodziła?
Ciekawy odcinek. Rozterki szeryfa. Ja jednak mu bardzo współczuję. Cierpi, ale jest gotów do poświęceń dla ukochanej. No i dramat z Joe. Ben i bracia Joe zmartwią się …
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 1:41, 11 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|