Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ryzykowna gra
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Camili
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:15, 29 Mar 2015    Temat postu:

Nie była pewna czy scena w sypialni mi wyjdzie w obecnym kształcie. Rolling Eyes
Są powody do niepokoju. Niestety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:31, 30 Mar 2015    Temat postu:

Judy od chwili wyjazdu AJ z domu była coraz bardziej niespokojna. Nie potrafiła niczym się zająć, a każde drobne niepowodzenie wyprowadzało ją z równowagi. Wszystko leciało jej z rąk. Robiła, co mogła, by zająć czymkolwiek myśli, ale to się nie udawało. Ciągle wracała do niej jakaś obawa, że coś się stało z jej mężem. Jej myślami zawładnęły czarne wyobrażenia. Zdenerwowana przemierzała duży salon. Zatrzymywała się jedynie przy oknach, z których widziała całe otoczenie wokół domu. Stała w bezruchu przy nim jakiś czas. Widziała tylko pustą drogę prowadzącą na ich kawałek ziemi. Myślała, że niedługo zobaczy tak wyczekiwaną przez siebie sylwetkę AJ-a. Tak się nie stawało. Nie było nikogo. Nie zauważyła kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Było ich tak wiele, że przestała je ocierać. Strach coraz mocniej ją paraliżował dając mylne wyobrażenie całej sytuacji. Nie miała pojęcia, co zrobić ze sobą i jak dowiedzieć się gdzie jest AJ. Nic nie wiedziała oprócz tego, że się bardzo boi. Pierwszy raz od kiedy są razem tak ma. Chciała, by jak najszybciej to wszystko się skończyło. Chciała, by AJ już był i został przy niej. Na razie tylko była przy niej Mildret. Judy nie zauważyła, że stoi obok niej od jakiegoś czasu. Ona wciąż milczała. Dotknęła lekko ramienia Judy. Młoda kobieta przytuliła się do siostry. Nie starała panować nad sobą. Mildret przez chwilę nie wiedziała, co ma zrobić, jak postąpić i, co mówić albo nie mówić w tej sytuacji. Zapomniała już jak to jest być oparciem dla jedynej młodszej siostry. Życie bardzo komplikowało się i wymagało od niej, by sobie to wreszcie zaczęła przypominać, i, że powinna się zacząć odpowiednio zachowywać. Objęła ją. Musiała jej okazać, że może na nią teraz liczyć i, że ma w niej wsparcie. Czuła jak drży. Słyszała jej cichy urywany szloch. Próbowała uspokajać, tłumaczyć, że pewnie AJ jest u rodziców i, że nic mu nie jest. Pannie Hopkins nawet nie przyszło do głowy, że AJ mógłby gdzieś bez wyjaśnienia wyjechać i zostawić tak Judy z dziećmi. Słowa pociechy na nic się nie zdawały. Judy tylko fuknęła, że jej siostra nic, a nic nie rozumie i nie wie jak to jest. Zgodziła się z tymi słowami, ale dodała, że nie powinna się zamartwiać na zapas. Brzmiało to w jej ustach, co najmniej dziwnie, ale nic innego nie przyszło jej do głowy. Sama też zaczęła się obawiać, że jednak może coś się zdarzyło. Zaproponowała w końcu, by pojechać do Adama i Alicji. Argumentowała to tym, że oni będą najlepiej zorientowani gdzie w tej chwili może być ich najstarszy syn. Zaczęły zbierać się do wyjścia. Były przy wyjściu. Judy zatrzymała się nagle. Mildret spojrzała na nią zaskoczona.
-Jestem okrutna, bezmyślna. Co ja robię? Myślę o sobie tylko.- chciała wrócić. Siostra zatrzymała ją.
-O czym ty mówisz, o, co ci chodzi? Dlaczego niby jesteś okrutna? Nic nie rozumiem z tego.
-Dzieci. Jak mogę wyjść bez nich? Muszę zostać. Jedź sama do nich.- kręciła się tam i z powrotem.
-Uspokój się.- zatrzymała ją- Już. Zaraz po nie pójdę. Wymyślę coś, żeby i one się nie martwiły.
-Nie, nie można ich oszukiwać. Nie wybaczyłyby tego nam i nikomu więcej, by już nie zaufały.
-Mówiłaś przez, co przeszły. Pomyślałam o tym. Wiem, że mnie sprawdzacie na każdym kroku, ale prawdy im przecież nie powiesz. Domyślasz się pewnie, co mogłoby być. Kłamstwo także jest złe. Powiem im, że pojadą do rodziców AJ-a i nic po za tym, więc nie ma problemu. Mogę iść po nie?
-Dobrze. Może masz rację. Na pewno ją masz. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jestem do niczego.
-Nie jesteś. Jakoś się ułoży. To tylko nerwy. Zobaczysz AJ-a i wszystko będzie wtedy w normie.
Ścisnęła jej dłoń i nieznacznie się uśmiechnęła w jej stronę. Judy odwzajemniła uśmiech. Choć przez chwilę nie myślała o tym, co się dzieje i o swoim ogromnym strachu. Mildret zostawiła ją w pokoju i sama poszła na górę. Ze schodów dobiegał tylko radosny szczebiot dzieci. Cieszyły się, że jadą razem z nimi. Nie wiedziały, że coś się dzieje. Panna Hopkins starała się nie zdradzić przed nimi, że są jakieś kłopoty. Musiała teraz się trzymać. Być silniejsza za siebie i za nią. Cieszyła się, że kilka miesięcy temu spotkała kogoś kto był bardzo do niej kiedyś podobny. To dzięki niemu zmieniła całe życie. Odnalazła to, co zagubiła po drodze. W tym momencie była tutaj razem z Judy, która jej bardzo potrzebowała.
Droga minęła im dość szybko i bez większych niespodziewanych przeszkód mogących się niestety pojawić. Z daleka zostały zauważone przez Paula wychodzącego ze stajni. Bez zastanowienia pognał do domu. Wpadając do środka potrącił swojego brata bliźniaka, którego nie zauważył. Próbował nie dopuścić do upadku. Nie wyszło mu. Wylądowali na ziemi tuż przy samym wejściu. Jednocześnie próbowali się podnieść. Zderzyli się głowami i ponownie leżeli na podłodze. Niezdarnie, ale tym razem już pojedynczo gramolili się z ziemi. Swoim zachowaniem wprowadzili domowników w ogólną wesołość. Jedynie Peterowi nie było do śmiechu. Czuł się cały obolały po upadku i przygnieceniu przez brata. Chciał też nawet na nim wymierzyć sprawiedliwość, ale się powstrzymał. Paul mruknął, ze przeprasza i zaczął w pośpiechu opowiadać to, co widział na dworze. Adam razem z synami wyszli na zewnątrz. Były też tam i siostry. Mildret próbowała zatrzymać Marka i Taylor, ale nie udało jej się to. Adam wyminął dzieci biegnące do Paula oraz Petera. Podszedł do Judy i Mildret. Ogarnęło go wrażenie, ze to nie będzie taka miła i rodzinna wizyta. Nie wyglądały, że tak będzie. Namawiał je, by weszły do środka. Judy odmówiła. Chciała najpierw pomówić z nim w cztery oczy.
-Tato, odpowie mi tata szczerze na jedno moje pytanie.
-Oczywiście, że odpowiem. Pytaj Judy.
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale czy był u was AJ? Nie powinnam tak postępować, ale martwię się i…
-Rozumiem cię. Nie, nie było go. Jeszcze- dopowiedział szybko widząc jej pobladłą twarz.
Już wiedział, że coś się stało. Jego także męczyło jakieś uczucie, że jest zbyt spokojnie, a to może być cisza przed burzą. Ona właśnie nadciągała. Czuł, że AJ ma jakieś kłopoty, że coś się stało po drodze. Alicja i Mildret zajęły się Judy i dziećmi. Adam na chwilę oderwał się od zajęcia słysząc głos Bena.
-Adam, jesteś tego pewien?
-To nie może być zwykły przypadek jeśli dwie osoby mają podobne myśli. Może to jest niepotrzebne zamieszanie i zaraz przyjedzie, ale muszę wiedzieć na pewno czy nic mu nie jest.
Jego synowie gotowi już czekali. Paul trzymał też jego osiodłanego karego konia. Tuż za Adamem pojawiła się Alicja. Zatrzymała go. Młodzi Cartwrightowie odjechali kawałek dalej. Nie chcieli im przeszkadzać w tym momencie. Chciała coś mu powiedzieć, ale żadne sensowne słowa nie pojawiały się w myślach. Powiedziała w końcu to, co oboje doskonale wiedzieli.
-Uważaj na siebie i na chłopców. Nie chcę, żeby wam się stała jakaś krzywda.
-Będę uważać.- przytulił ją do siebie i szepnął do ucha- Zawsze wracam do ciebie. Teraz też tak będzie. Obiecuję ci. Mam do ciebie prośbę. Ulokuj Judy w pokoju na dole.
-Przecież jest pokój AJ-a.
-To nic, ale chciałbym, żebyś przypilnowała Mildret do póki nie wrócimy.
-Sądzisz, że…
-Jeszcze tego nie wiem. Zrób to o, co proszę. Dobrze?
Znał odpowiedź na swoje pytanie. Szybko się pożegnali. Alicja stała patrząc za odjeżdżającym mężem i synami. Wróciła do domu dopiero gdy zniknęli jej z oczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:07, 30 Mar 2015    Temat postu: Ryzykowna gra

Boje się o AJ ,co mu się mogło stać ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:58, 30 Mar 2015    Temat postu:

Nie wiem, dlaczego AJ musiał wyjechać? Przecież zostawiał w domu ciężarną żonę ... w razie wypadku ktoś musiałby jechać po lekarza ... dziwny ten wyjazd i nie pasuje do odpowiedzialnego ojca rodziny. Siostra to może najwyżej trochę pomóc ... ojciec jest niezastapiony w takich chwilach ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:04, 30 Mar 2015    Temat postu:

AJ chciał tylko pojechać do rodziców, a wyjazd, o którym pomyślała Mildret był tylko jej wyobrażeniem i niczym więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 30 Mar 2015    Temat postu:

Czy Mildret miała coś wspólnego ze zniknięciem AJ-a? Niby wydaje się być w porządku, ale Adam rzadko się myli w ocenie ludzi. Nie ufa jej i o coś podejrzewa. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:09, 30 Mar 2015    Temat postu:

W tej chwili nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:12, 30 Mar 2015    Temat postu:

Uważam, że AJ nie powinien zostawiać Judy i to tuż przed rozwiązaniem. Rozumiem, że chciał odwiedzić rodziców, ale musiał tam jechać akurat w takiej sytuacji.
Judy miała prawo się zdenerwować. Mam nadzieję, że AJ odnajdzie się cały i zdrowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:55, 31 Mar 2015    Temat postu:

Ja mam nadzieję, że AJ się znajdzie, ale może nie za szybko? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:58, 31 Mar 2015    Temat postu:

A to ciekawe, czyli mam go wymaltretować? Shocked

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:01, 31 Mar 2015    Temat postu:

Troszeczkę...czemu nie? Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:03, 31 Mar 2015    Temat postu:

Zastanowię się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:28, 03 Kwi 2015    Temat postu:

Adam wraz z synami dalej poszukiwali AJ-a. Niestety chłopaka nigdzie nie było. Śladów było bardzo dużo. Nie było jednak śladów konia chłopaka. Wyglądało jakby wcale tędy nie jechał. Zdecydowali się oddalić się bardziej na południe. Adam wiedział, że w czwórkę niewiele znajdą. Postanowił wysłać Thomasa, starszego ze swoich synów, do Joe i Hossa oraz Willa i powiadomił o tym, co się stało. Może dzięki nim uda im się znaleźć AJ-a. Oni natomiast w dalszym ciągu przeszukiwali ranczo. Docierali do pagórka pokrytego rozlicznymi głazami większymi i mniejszymi. Adam przykazał synom, by ostrożnie rozglądali się wokół i mieli się na baczności. Miał też wrażenie, że ktoś ich tu obserwuje. Nie pomylił się. Padły strzały. Konie Cartwrightów stały się dużo bardziej nerwowe. Adam nie utrzymał swojego wierzchowca i spadł. Chwilę leżał na ziemi. Zdążył jednak dostrzec skąd padają strzały. Dał znać o tym synom. Udało im się ukryć za pobliskimi skałami. Ostrzał przeciwników ucichł. Paul lekko się wychylił. Nie widział nikogo w pobliżu jakby nikogo nie było tutaj. Podzielił się tym ze swoją rodziną. Wrócił na swoje miejsce. Wyczekująco spojrzał na ojca myśląc, że coś zadecyduje. Nie doczekał się odpowiedzi, że mogą coś zrobić. Usłyszał tylko, że muszą czekać na ruch tych, którzy do nich strzelali. Oni gdzieś się czaili na nich. Wszystko wyglądało na to, że specjalnie się na nich w tym miejscu zaczaili i czekali. Na ziemię spadło kilka kamieni. Ktoś zaczął się śmiać. Znał ten śmiech, a raczej rechot, ale wydawało mu się, że ten człowiek już od lat nie żyje. Pamiętał tatą pogoń z przed lat i trupa ze zmasakrowaną twarzą. Wtedy poznali go tylko po ubraniu, które miał na sobie. Teraz rozumiał dlaczego tak wyglądał tamten. To nie mógł być przypadek, że morderca ojca jego żony wciąż żyje i ma się dobrze. To on stoi za zniknięciem jego syna. Chce w ten sposób wyrównać rachunki. Tego był już absolutnie pewien. Tylko dlaczego tak długo czekał na zemstę? Zastanowił się nad tym, ale nie było to dla niego ważne.
-Pamiętasz mnie Cartwright.- odezwał się wysoki mężczyzna ukryty w zagłębieniu skalnym.
Posturę miał lekko przygarbioną i nieco pulchną. Jego twarz przeorana była sporą ilością zmarszczek. Włosy były białe jak mleko. Nie przypominał już tamtego szczupłego chłopaka z przed lat. Spojrzenie było takie same. Okrutne i żądne zemsty za wszystko. Również ruchy były w miarę płynne.
-Trudno nie pamiętać takiej bestii jak ty, Fink.
-Oj jakie słówka obraźliwe stosujesz wobec mnie. Powinieneś bardziej panować nad swoim językiem, bo jeśli mnie zdenerwujesz to twojemu pierworodnemu stanie się krzywda. Na przykład ręka może mi się zatrząść i bum. Szkoda, by było. Alice, by się załamała. Drugiego razu, by nie wytrzymała.
-Alicja jak już.- nieświadomie poprawił go- Daj mi dowód, że masz mojego syna.
-Ach te wschodnie imiona. Przywitaj się z tatusiem- zwrócił się do związanego AJ-a, którego trzymał pod lufą rewolweru- No, języka zapomniałeś w gębie czy jak? Jeszcze parę minut temu chciałeś urwać mi głowę. Rzucałeś się, a teraz to, co? Siedzisz jak trusia. Nic, a nic nie odziedziczyłeś po swoim ojcu.
-Tato.
-AJ, nic ci nie jest? Nic ci się nie stało?- Adam próbował się wychylić, ale kula świsnęła mu koło głowy.
-Siedź tam gdzie siedzisz Cartwright. Nie mam ochoty jeszcze cię zabijać, ale jak mnie do tego zmusisz nie zawaham się na ten krok. Umawialiśmy się na rozmowę, a nie na patrzenie.
-Na nic się nie umawiałem z tobą. AJ jesteś tam.
-Jestem. Powiedz Judy, żeby się nie martwiła o mnie. Dam sobie jakoś radę.
-Dobrze powiem jej. Wyciągnę cię stąd. Słyszysz synu.
-Jaka słodka rodzinna rozmówka. Judy, śliczne imię. Jego właścicielka też musi być niczego sobie.
-Od niej wara- burknął AJ i próbował podłożyć mu nogę.
Fink niestety zauważył jego zamiar. Uderzył chłopaka w żebra tak mocno, że ten zwinął się w kłębek. Chwilę nad nim stał. AJ nie mógł się ponieść. Zbyt mocno go bolało. Fink mógł z nim zrobić to, co chciał. Na razie chciał spełnienia swoich obietnic, a potem może się zastanowi nad tą ewentualnością. Czuł, że ma nad nimi przewagę. Sprawiała mu ona niewymowną radość. Ten raz był górą nie tak jak przed laty. Wtedy cudem udało mu się uciec przed obławą. Nie miał żadnych oporów, by zabić, aby się ratować. Teraz tym bardziej mógł to zrobić, ale najpierw dostanie to czego tak bardzo pragnął.
-Wpuść go. Nie jest ci do niczego potrzebny. To nasza sprawa. Miedzy mną, a tobą.
Wrócił zaraz do rzeczywistości słysząc słowa Adama. Zastanawiał się chwilę nad nimi. Pojawiła się pewna myśl. Całkiem dobra według niego. Wiedział, że to zmusi Cartwrightów do spełnienia żądań.
-Owszem nasza, ale ty się wykręcisz, więc potrzebuję kartę przetargową. Dla niego zrobisz wszystko. Tak jak dla pięknej Alicji. Pamiętam jak walczyłeś o nią. Na to wspomnienie ciągle boli mnie szczęka.
Polecił swoim towarzyszom zabrać AJ-a, ale tak, by nikt się nie zorientował. Na sporym głazie koło ogniska zostawił dużą kartkę w szarej kopercie. Przycisnął ją drugim kamieniem. Nie czekał na jego reakcję. Sam także się ulotnił. Chciał w spokoju przemyśleć dalszy plan działania. Tu nie mógłby.
Paul i Peter zaczęli się niecierpliwić. Powoli wyszli ze swojego ukrycia. Nie było już tu nikogo oprócz nich. Chcieli zejść na dół za nimi. Adam zatrzymał ich. Czytał kilkakrotnie list, który zostawił mu Fink.
-Musimy za nimi iść. Tato, uciekną nam. Trzeba się pośpieszyć. Dogonimy ich jeszcze.
-Powiedziałem, że zostajemy. Jeśli gdziekolwiek pojedziemy zabiją AJ-a. Nie chcecie chyba tego.
-Za, co. Przecież nic im nie zrobił. Muchy, by nie skrzywdził. Prawda tato?- dopytywał się Paul.
-Nie. Chodzi o mnie i o mamę. To dawna rzecz. Teraz wracamy z powrotem. Wrócę za dwa dni. Sam.
Wrócili szybciej niż się spodziewali. W domu zastali także braci Adama i Willa. Wszyscy oczekiwali na to, co on powie. Widzieli po jego minie, że coś się stało i, że wie kim są porywacze. Stał odwrócony do nich plecami. Walczył ze sobą. Nie potrafił tego powiedzieć, co wie. Jak miał przyznać, że postawił warunek życie AJ-a za życie Alicji. Ani jej, ani tym bardziej syna nie chciał stracić. Te żądania były jakimś czystym szaleństwem. Wrócił do tego, co kiedyś się wydarzyło u nich. Do dni kiedy poznał Alicję i musiał walczyć o nią. Przypomniał sobie też to jak bał się o nią kiedy Fink uciekł przed samą egzekucją, a była wtedy w ciąży z AJ-jem. To były najgorsze dni jakie mogły się kiedykolwiek zdarzyć. Nie chciał więcej już tego na nowo przeżywać i zapomnieć, ale wszystko na nowo wróciło. Sądził, że nic takiego się już nie zdarzy więcej, jednak się stało. Teraz to AJ był w zagrożeniu. Musiał zrobić, co tylko możliwe, by go z tego wyciągnąć całego i zdrowego. Innej możliwości rozwiązania nie widział.
-Adam- zaczęła cicho Alicja kładąc mu dłoń na ramieniu.- Powiedz, co się stało.
-Tommy Fink ożył i wrócił wyrównać rachunki z nami.- przytuliła się do niego.
-To nie możliwe. Chcesz mi przez to powiedzieć, że nasze dziecko jest w jego łapach.
-Alicja, jest z nim. I zostanie dopóki nie spełnię jego żądań. Tylko, że nie uda mi się tego wykonać.
-Czego chce za naszego AJ-a? Może powinnam raczej zapytać kogo chce w zamian.
-Ciebie- nie poznał własnego głosu kiedy to powiedział. Przyciągnął mocniej do siebie.
-Domyślałam się tego. Jeśli tak stawia sprawę to nie ma innego wyjścia jak się zgodzić na tą wymianę.
-Nie możesz tam iść. Nie pozwolę ci na to. Nie patrz tak na mnie. Sam to załatwię i wyciągnę AJ-a.
-Nie uda ci się beze mnie. Muszę zaryzykować i zjawić się tam razem z tobą. Wiesz, że teraz ode mnie zależy jego życie. Wolę siebie poświęcić niż jego. Adam musimy tak postąpić. Oboje to dobrze wiemy.
-Nie wierzę, że to mówię, ale dobrze niech tak będzie. Spróbuję coś wymyślić, żeby mu się nie udało i trafił tam gdzie dawno powinien skończyć. Znajdzie się na szubienicy- mruknął do siebie.
-Wiem, że będzie tak jak mówisz. Nie stracisz nas, kochany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Camila dnia Pią 20:55, 03 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:34, 03 Kwi 2015    Temat postu: Ryzykowna gra

Co za obrzydliwy typ z tego Finka.
Adam i Alice stanęli przed dramatycznym wyborem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:27, 03 Kwi 2015    Temat postu:

Ten odcinek mógłby nosić tytuł "W matni". Trudna sytuacja, właściwie bez wyjścia. Rolling Eyes
Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego Fink tyle lat czekał, aby się zemścić. Znając Adama, też z pewnością wróci do tej sprawy. On lubił znać szczegóły, był dociekliwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Camili Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin