Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagadka Carson City
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:16, 12 Lut 2013    Temat postu: Zagadka Carson City

Część I

Zapadał zmierzch. Carson City układało się do snu. Większość jego mieszkańców szła wcześnie spać, bo wstawała na drugi dzień jeszcze przed świtem. W kolejnych okienkach domów zbudowanych z sosnowych bali gasły naftowe lampy. Jedynie okna saloonu były rzęsiście oświetlone i dochodziły stamtąd dźwięki muzyki. Ktoś grał na rozklekotanym pianinie skoczną melodię. Zza wahadłowych drzwi dobiegał gwar pijackich głosów. Z saloonu wytoczyło się dwóch pijanych, bełkoczących mężczyzn. Zobaczyli przemykającą się ulicą samotną kobietę. Była niewysoka, drobna, na ramiona miała narzuconą grubą, wełnianą chustę. Jeden z nich mocno złapał ją za ramię usiłując ściągnąć chustę z ramion i zobaczyć twarz.
-zostawcie mnie – zawołała kobieta
-zostawcie mnie! Zostawcie mnie! – przedrzeźniał ją ironicznie jeden z napastników.
-a! nie zostawimy, na razie – zarechotał obleśnie drugi napastnik,
-no pokaż buzię! Daj pyszczka – nie ustępowali agresorzy.
-ona pokaże więcej niż buzię – napastnicy mieli złe zamiary wobec kobiety.
Gdzie ten szeryf? Kiedy nie potrzeba, to chodzi po mieście, a gdy człowieka napadną, to nie ma ani jego, ani zastępców. Była przerażona. Wiedziała jak mogą skrzywdzić kobietę pijani mężczyźni. Do tej pory miała szczęście. Dopiero dzisiaj napatoczyło się dwóch łobuzów.
Nie ma sensu krzyczeć. Nikt nie przyjdzie z pomocą. Próbowała się jeszcze jakoś wyszarpnąć, bo zdawało się jej, że uścisk napastnika nieco zelżał. Nic z tego.
-nie wywiniesz się, laluniu! – zobaczysz, jacy jesteśmy mili – nie Ed? – czknął głośno
-no! Bardzo milut… milusi jesteśmy - drugiemu napastnikowi też się język mocno plątał.
No tak, chyba już po niej, co jeszcze może zrobić! Są pijani, może dałaby radę uciec, nogi im się trochę plączą, to nie dogoniliby jej, ale jak się wyrwać! Tak mocno trzyma ją za ramię! Będzie miała jutro siniaki. Siniaki! To najmniejszy problem. Czy dożyje do jutra? Nawet jak dożyje, to co te bydlaki z nią zrobią? Tak źle to jeszcze nie było!. Nagle poczuła kolejne szarpnięcie i … uścisk zelżał. Jej napastnik leżał na ziemi. Po chwili drugi dołączył do niego. Chcieli się podnieść, wolno im to szło. Kiedy już, już prawie wstali, ale kolejne ciosy powaliły ich powtórnie na ziemię. Obróciła głowę. Zobaczyła sylwetkę wysokiego, bardzo wysokiego silnie zbudowanego mężczyzny.
Spojrzeli na łobuzów, którzy niemrawo gramolili się w błotnistej mazi pokrywającej ulicę.
-odprowadzę panią do domu – zaproponował nieznajomy. Kiwnęła głową. Cóż mogła zrobić. Był o wiele większy od niej, silniejszy i trzeźwy. Nie miała szans. Zresztą pobił tych dwóch, więc może nie jest złym człowiekiem? Życie nauczyło ja nieufności wobec obcych.
-Cartwright, Adam Cartwright – powiedział, dotykając kapelusza – tak się nazywam – wyjaśnił. Coś kiedyś słyszała o jakimś ranczo należącym do rodziny o tym nazwisku, ale nie zapytała o to. Nie wypada. Zasady wpojone przez rodziców cały czas obowiązywały. No tak, ona też powinna oznajmić, kim jest:
-Agnieszka Katarzyna Chrządzyszczakiewicz – przedstawiła się, starając się ukryć drżenie głosu i aby zabrzmiało to uprzejmie. Usłyszała odgłos przypominający lekkie dławienie się. Chrząknięcie i zdecydowane
-no to idziemy Ma'am Aneska – zaproszenie do drogi
-A G N I E SZ K A – poprawiła z naciskiem, gdyż nie lubiła, kiedy zniekształcano jej imię - musimy iść szybciej, bo dzieci się niepokoją - dodała.
-tak, tak, rozumiem, Ma'am Aneshka – w głosie nieznajomego pobrzmiewała lekka rezygnacja. Machnęła ręką. Nie brzmienie imienia jest najważniejsze. Musi wreszcie dostać się do domu. Dzieci czekają a ona ma dla nich jedzenie.

Przyspieszyła. Nieznajomy szedł obok niej, spoglądając od czasu do czasu na niewielką postać drepczącą po uliczkach Carson City. Wspominała o dzieciach. Głos wskazywał na młodą osobę, więc chyba są małe. Narastał w nim gniew na napastników. Skrzywdzić matkę, która spieszy się do dzieci! A swoją drogą co matka małych dzieci robi o tej porze sama na ulicach Carson? Nie ma męża? Skręcili w kolejną uliczkę. Doszli do niewielkiego domku stojącego na obrzeżach miasteczka. Przy furtce zatrzymali się.
-odprowadzę Ma'am do drzwi. Zdawał sobie sprawę w jakim jest stanie. Przerażona, roztrzęsiona. Nie wiadomo, czy ten mąż i ojciec dzieci jest w domu. Kiwnęła głową. Podniosła furtkę do góry.
-zepsuły się zawiasy, nie ma kto naprawić, a właściwie nie mamy zawiasów i gwoździ - wyjaśniła. Kiedy weszli na ścieżkę prowadzącą do domu, postawiła furtkę z powrotem. Albo nie ma męża albo ten mąż jest kompletnym niedorajdą – pomyślał Adam. Doszli do drzwi domku. Uchyliły się. Ktoś na nią czekał.
-Agnieszka! Agnieszka – rozległy się radosne okrzyki. Kobietę otoczyło troje dzieci.
-ten pan mi pomógł – wyjaśniła kobieta. Teraz w sieni oświetlonej lampą naftową trzymaną przez jedno z dzieci Adam mógł przyjrzeć się uratowanej kobiecie. Cholera! To nie mogły być jej dzieci! Są o parę lat młodsze od niej! Ona nie ma więcej niż dwadzieścia lat.
-to jest moja siostra Przemysława – przedstawiła dziewczynkę – a to moi bracia – ten większy to Szczepan a mniejszy to Krzysztof – mieszkamy sami -dodała. Miała dziwny akcent. Mówiła wolno, jakby szukała słów. I te dziwne imiona. Jak je wymawiać! Tego się nie da powtórzyć! Ale dziewczyna prześliczna! Adam dawno nie widział takiej twarzy – piękne regularne rysy, lekko zadarty nosek, ślicznie zarysowany podbródek i usta… Stał i przyglądał się… Dziewczyna chyba źle pojęła jego zastanawianie się
-jesteśmy Polakami – wyjaśniła. Niedawno przyjechaliśmy do Ameryki. Nie mówię dobrze po angielsku. Dopiero się uczę. Zaprosiłabym pana na herbatę, ale już późno…
-tak, oczywiście, bardzo późno, już muszę iść. Dobranoc. Jeśli pozwolicie, to przyjadę jutro i naprawię tę furtkę – zaproponował
-ja to miałem zrobić – zaprotestował Szczepan, jak tylko kupimy te nowe zawiasy.
-zrobimy to razem, a zawiasy przywiozę ze sobą, i wszystko, co potrzeba a ty mi pomożesz – zaproponował Adam.
-a ile to będzie kosztowało? – zapytała Agnieszka. Adam nie wiedział co powiedzieć. Jeśli powie, że nic, dziewczyna może poczuć się urażona. Jeśli wymieni jakąś kwotę, może poczuć się zakłopotana, bo … chyba nie powodzi im się najlepiej
-zobaczymy - odpowiedział wymijająco – jakoś się dogadamy. Do jutra. Dotknął kapelusza i poszedł, starannie odstawiając furtkę na jej miejsce. Kilka razy obejrzał się za siebie. Przed oczami cały czas miał twarz tej dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 19:36, 25 Sie 2013, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:20, 12 Lut 2013    Temat postu: Zagadka Carson City

Bardzo ładne.
Agnieszka wydaje się być bardzo sympatyczną dziewczyną i silną -skoro sama zajmuje się rodzeństwem.
Proszę o ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:22, 12 Lut 2013    Temat postu:

Pisze się, ale pewna pijawka przegania mnie od komputera, wlaśnie teraz, kiedy mam wenę i wymyśliłam bardzo trudne polskie imiona Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:07, 13 Lut 2013    Temat postu:

Coś ciekawego pewnie z tego będzie - dziewczyna interesująca, Adam zainteresowany - powinno się udać Wink .
I nie męcz go za bardzo tymi polskimi imionami i tak pewnie szybko zastąpi je jakimś "Skarbem", "Słonkiem" albo "Koteczkiem" Laughing .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:52, 13 Lut 2013    Temat postu:

A z jakiej racji on tak szybko przeszedł na ty? Zasady wpojone przez tatusia już nie zobowiązują? Rozumiem, że nazwisko nie przeszloby mu przez gardło, ale gdzie się podziało kulturalne "proszę pani", czyli "Ma'am"?

I co ciekawe, ona na to pozwala. Razem z niby tymi wszystkimi zasadami.


A żeby nie być tak całkiem czepliwą, to naprawdę mi się to podoba. Tylko jest za mało Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:18, 13 Lut 2013    Temat postu:

Zasady obowiązywały, ale było ciemno, kobieta przestraszona, to sobie głowy nie zawracał konwenansami, tylko chciał nieco ośmielić i odprowadzić, żeby się nie bała... taki rycerski był... po tatusiu zapewne Wink ale uwaga słuszna... już poprawiłam, dziękuję Smile...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 13:27, 13 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:36, 13 Lut 2013    Temat postu:

Część II

Pomimo późnej pory w domku wrzało. Dzieci zasypywały siostrę pytaniami o tajemniczego nieznajomego. A właściwie już znajomego, bo przedstawił się i obiecał jutro przyjść.
-przystojny ten Jankes – ze znawstwem stwierdziła Przemysława, w domu zwana pieszczotliwie Przemusią.
-a ty się na tym skąd znasz? – zapytał ją Szczepan – to jakiś kowboj, widziałem rewolwer i buty. Ciekawe, gdzie pracuje?
- i czy ma żonę – praktycznie podszedł do tematu najmłodszy Krzysztof.
-a czy to ważne? – zdenerwowała się Agnieszka – obronił mnie przed natrętami, odprowadził i tyle … - nieco smutno podsumowała osiągnięcia Jankesa
-jak to i tyle? – zdziwiła się przebiegła Przemusia – a mówił, że jutro przyjdzie? – jakby był żonaty, to by nie mówił – dodała z miną osoby znającej doskonale życie, a przynajmniej tę sferę.
-mówił, mówił! No to co, że mówił? Może nie przyjdzie … może mieć inne zajęcie, może się rozmyślić… my tu tak sobie rozmawiamy, a ja mam kolację dla was – zręcznie skierowała rozmowę na interesujący i ważny dla wszystkich temat. Przemusia zrobiła herbatę, rozłożyła talerzyki i rodzinka posiliła się przed snem. Posiłek był skromny, ale nikt nie narzekał. Potem mycie i wszyscy poszli spać. Każdy śnił o czym innym. Chłopcy o nowych butach, książkach, jedzeniu, Przemysława o pięknej sukience, jaką widziała na wystawie sklepowej a Agnieszka … o nowym znajomym. Podobał się jej jego wygląd, twarz, głos, zupełnie jak rycerz z bajek opowiadanych przez Nianię. Czuła się przy nim bezpiecznie i … miło … Ciekawe, czy jest żonaty? Może wdowiec, starszy od niej, poważny, ale te oczy … i Agnieszka nie wiadomo kiedy usnęła pogrążona w rozmyślaniach nad … bardzo istotnymi zagadnieniami.
W Ponderosie jak każdego ranka dzień rozpoczął się od donośnego piania kogutów. Rodzina zresztą i tak bardzo wcześnie wstawała, bo pracy na ranczo było sporo. Siedzieli przy obficie zastawionym stole. Rozmawiali o sprawach i pracy jaka planowali wykonać w ciągu dnia. Tylko Adam był jakiś milczący, zamyślony.
-pewnie układa nowy wiersz – zażartował Joe i zręcznie uchylił się przed spodziewanym ciosem brata. Niepotrzebnie, bo Adam w ogóle nie zareagował na zaczepkę.
-on nie układa wierszy, tylko je czyta – sprostował Hoss, który miał nieco inne niż Joe poczucie humoru
-jak nie wiersze, to pewnie liczy pieniądze, liczykrupa, dusigrosz - zaśmiał się Joe, który po cichu zazdrościł bratu zmysłu do interesów. Adam pochłonięty był jedzeniem i … tak jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. Skończył śniadanie. Kiwnął głową braciom i tacie, założył kapelusz i … wyszedł z domu. Joe, który za nim wyjrzał, zauważył, że Adam wstąpił po drodze do szopy z narzędziami. Potem wsiadł na konia i pojechał. Adam zawsze chodził swoimi ścieżkami, pomyślał Ben i nie zawracał sobie więcej tym głowy. Hoss i Joe jednak byli bardziej dociekliwi, może go znali lepiej i zastanawiali się, dlaczego ich najstarszy brat nie reagował na ich żarciki i dlaczego tak prędko, po śniadaniu wyjechał? O ile wiedzieli, nie miał nic do załatwienia w Wirginia City. To było niepodobne do Adama… zastanawiali się…

Adam dojeżdżał już do Carson City. Miał doskonałą pamięć wzrokową, więc bez trudu trafił do domku, w którym mieszkała interesująca go osoba. Domek… to za dużo powiedziane, raczej nędzna chałupinka. Wymaga remontu. Dach na pewno przecieka. Płot kiepski, furtkę już wczoraj widział… okiennice też do wymiany, bo naprawiać w nich nie ma czego. Dobre wrażenie jednak zrobił na Adamie ogródek. Pięknie skopana ziemia, równiutkie grządki. Widać, że włożono tu sporo pracy, no i ogrodniczka znała się na swej robocie. Pięknie wszystko wypielone, ani jednego chwastu. Kwiaty też nieźle rosną. Odstawił troskliwie furtkę, wprowadził konia i uwiązał go z boku, koło drzewka, tak, żeby Sport nie narobił szkód w części warzywnej ogrodu. Doszedł do drzwi. Zapukał. Widocznie na niego czekano, albo ktoś zobaczył jak dojeżdża, bo drzwi szybko się otworzyły. Wszedł. W dzień dom trochę inaczej wyglądał w środku. Prawdę mówiąc, to nie domowi wczoraj się przyglądał…
Uderzyła go w oczy czystość i porządek jaki panował w niewielkim przecież wnętrzu. Meble były raczej liche, tanie, ale czyste. Niewielki, okrągły stół, przykryty był piękną serwetą. Adam nie znał się na robótkach ręcznych, szydełkowaniu, haftach i tym podobnych błahostkach (jego zdaniem) te jednak zwróciły jego uwagę swoją urodą.
-dzień dobry – nie przeszkadzam?
-ależ skąd, oczywiście, że nie – chórem zaprotestowały Agnieszka i Przemusia
-czy napije się pan herbaty ? – zapytała Agnieszka
-chętnie – Adam wypiłby nawet rycynę, żeby tylko posiedzieć w jej towarzystwie, ale nie pan, tylko Adam - Ma’am – dodał
-zaraz podamy, i nie Ma’am, tylko Agnieszka – podkreśliła, z uśmiechem, ale stanowczo
-jesteś taki duży, to chyba usiądziesz na fotelu – zaśmiał się Krzysztof
-chętnie, lubię fotele. A ty, ile masz lat? – zapytał Adam
- dziesięć – dumnie odparł Krzysztof – Szczepan ma 12, a Przemysława aż 14. Duża jest.
-nieelegancko jest rozmawiać o wieku kobiet – zganiła go Przemysława.
-dziesięć? To ty duży facet jesteś. Wiesz co? Pomożesz mi w naprawie. Przywiozłem ze sobą narzędzia. Jeśli ty i twój brat weźmiecie się ze mną do pracy, to nie tylko furtkę naprawimy.
-OK, no problem - niczym prawdziwi Jankesi potwierdzili swoja gotowość do pracy Szczepan i Krzysztof.
-Ale najpierw herbata – Agnieszka starała się być dobrą gospodynią – tylko, nie mamy akurat nic słodkiego … urwała
-nie szkodzi, lubię samą herbatę – uspokoił ją Adam i żeby zmienić temat zapytał o hafty na serwecie.
-to nic takiego. U nas każda dziewczyna umie takie robić – wyjaśniła Agnieszka – nawet jest zwyczaj, że panna na wydaniu, musi a raczej powinna część swojej wyprawy ślubnej takim robótkami ozdobić. Własnoręcznie wykonanymi przez siebie – dodała, i urwała, nieco zawstydzona…
-to dobry zwyczaj – stwierdził Adam - i narzeczony od razu wie, jaką zdolną dziewczynę poślubi
-bo o to chodzi – chytrze ciągnęła temat Przemusia - żeby pannę pokazać z jak najlepszej strony, że i zdolna i pracowita i dobry gust ma. A jak jest w Ameryce? - zapytała
-chyba podobnie, ale nie widziałem, żeby panny tak ładnie haftowały – odpowiedział gość
-nasze nie tylko haftują, ale jeszcze robią koronki - pochwalił siostry Krzysztof
-Agnieszka właśnie takie koronki i hafty robi dla tutejszej krawcowej. Ona je doszywa do sukienek – zdradziła źródło zarobku siostry Przemusia
-to chyba nieźle zarabia – umiejętnie drążył temat Adam
-grosze, szefowa stale na coś wybrzydza…
-nieźle! – stanowczo ucięła temat Agnieszka. Adam podniósł się z fotela.
-no, kto mi pomoże w robocie? – zapytał
-ja! Ja! Wrzasnęli Szczepan i Krzysztof i pognali za Adamem w stronę furtki. Agnieszka z siostrą sprzątały szklanki ze stołu, popatrywały przez okno na pilnych pracowników i zastanawiały się nad stanem cywilnym gościa.
- Agniecha, on nie może być żonaty, nie mógłby tak tu siedzieć, przecież go tu pewnie wszyscy znają – dowodziła swych racji Przemusia
-a kto to może wiedzieć? Może być żonaty, a może nieżonaty? Nie wiadomo – Agnieszka miała jednak wątpliwości
-to ja się zapytam – zaproponowała siostra
-ani mi się waż! Jeszcze pomyśli, że mi na nim zależy, albo, że mi się podoba?
-a co? nie podoba ci się? To dlaczego tak poczerwieniałaś – zaśmiała się Przemusia.
Adam zdjął kurtkę. Podwinął rękawy. Wziął się do pracy razem ze swymi nowymi pomocnikami. Robotnicy zakończyli naprawę furtki, Potem wzięli się za płot. Całego nie naprawili, ale solidnie podparli w kilku miejscach. Adam zanotował w myśli, że trzeba będzie przywieźć trochę odpowiednich palików, żeby to wszystko jakoś wyglądało. Teraz pora na okiennice. Nie jest tak źle, jak się wydawało. Dobrze, że wziął więcej narzędzi, gwoździ i śrub. Przyda się! Chłopaki pomagają aż miło. Robota idzie szybko… No właśnie, co zrobię kiedy skończę? E! W takim domku zawsze jest coś do zrobienia. No! Okiennice jako tako się trzymają. Teraz dach.
-macie drabinę? – zapytał
-jest, ale licha, nie utrzyma ciebie – wyjaśnił mu Szczepan
-dawaj ją – zarządził Adam. Obejrzał. Nie jest źle. Poprawi tylko te szczebelki i może na niej stanąć. No to do roboty. Uff! Skończone. Teraz może sobie padać. Pora na maleńki odpoczynek.
-może napijesz się kompotu- zaproponowała Agnieszka
-chętnie, a ty dzisiaj nie pracujesz?
-dzisiaj nie, ja tak od czasu do czasu do tej krawcowej chodzę. Wczoraj dłużej siedziałam, bo trzeba było pilnie wykończyć sukienkę dla córki właściciela kopalni.
-a co ty właściwie u niej robisz?
-jak trzeba to haftuję, robię koronki, czasem szyję, bo też potrafię… - Agnieszka bardzo chciała zmienić temat
-daleko mieszkasz – zapytała
-nie tak daleko, tylko rzadko bywam w Carson City, częściej jeżdżę do Wirginia City.
-to skąd tu się wczoraj wziąłeś – zapytała podsłuchująca pilnie Przemusia
-miałem sprawę do załatwienia. Przypadek - pomyślał, że bardzo szczęśliwy
-może wybrałabyś się ze mną na piknik? – zaproponował
-piknik? To jak u nas majówka? –zapytała się
-piknik, to … zaśmiał się trochę zakłopotany – bierze się koszyk z jedzeniem, jedzie gdzieś gdzie jest pięknie, zjada smakołyki, a potem wraca… zręcznie zakończył – a! I jeszcze można śpiewać, w drodze
-ale czy to wypada? – zastanowiła się Agnieszka – przecież cię prawie nie znam. U nas nie ma takich zwyczajów – podkreśliła, starając się, żeby żal w jej głosie nie był zbyt słyszalny
-u nas jest taki zwyczaj. Nawet mój tata jeździ na pikniki i bierze udział w losowaniu – podkreślił z dumą. O żartach z taty oczywiście nie wspomniał
-w losowaniu?!
-tak, w losowaniu. Panie mają ponumerowane koszyki piknikowe a panowie losują numery. Której numer wylosują, z tą jadą na piknik – wyjaśnił
-a ty, też bierzesz udział w takim losowaniu?
-kiedyś, czasem, z braćmi…
-to masz braci?
-tak, dwóch, młodszych i tatę. Razem gospodarujemy na ranczo – wyjaśnił – a! Koszyk piknikowy wyjątkowo ja przynoszę! Nasz kucharz by się na mnie obraził, jakby nie mógł pochwalić się swoim ciastem i kanapkami – wyjaśnił
-sama już nie wiem? – Agnieszka była w rozterce. Nie wypada, ale tu jest Ameryka, inne zwyczaje, i odmowa mogłaby go urazić, może …
-to o której przyjechać po ciebie?
-o, o dziewiątej – godnie odparła Agnieszka. Mówił, że z braćmi i z ojcem… a jak kłamie? E! On nie kłamie, nie wygląda na takiego…
-a nas też weźmiesz na ten piknik – zapytał Krzysztof żałośnie. Adama lekko zamurowało. Właściwie, żaden problem, weźmie więcej jedzenia, tylko … nie pobędzie sam z dziewczyną… ale przecież nie ma „takich” zamiarów, przynajmniej na razie, zaśmiał się cicho
-czemu nie? Jeśli chcecie, was też zapraszam - wszystkich, na jutro, o dziewiątej…
Kiedy pożegnał się i wyszedł na Krzysztofa posypały się gromy rzucane przez sprytną Przemusię
-ale Adam mówił o ciastkach - tłumaczył się Krzysztof
– no właśnie ciastka - poparł go Szczepan
-żarłoki – podsumowała ich Przemusia – mówił o cieście, nie o ciastkach
-ciasto też lubimy. Agnieszka była rozbawiona. Może i lepiej, że będzie na tym pikniku z rodzeństwem. I ciasta pojedzą … kiedy ostatnio jedli? Oj, bardzo dawno… i nie będzie sama z tym Jankesem. Cały czas dźwięczały jej w głowie słowa Niani, co pannie wypada robić a co stanowczo nie wypada. Siedzenie na trawie bez towarzystwa przyzwoitki pannie nie uchodziło. Ale tu jest Ameryka… zamyśliła się. Żeby tylko jutro była ładna pogoda… trochę się rozmarzyła.
Następnego dnia rano świeciło słońce. Adam po śniadaniu długo rozmawiał z Hop Singiem. Tamten kiwał głową aprobująco. Bracia na szczęście pojechali na pastwiska, więc nie musiał obawiać się wścibskich pytań. Zaprzągł konia do bryczki i pojechał z obficie zaopatrzonym przez Hop Singa piknikowym koszykiem na tylnym siedzeniu. Ben wyszedł przed dom i ujrzał w dali odjeżdżającego Adama. Wzruszył ramionami. To już nie chce mu się jechać na siodle, musi powozem, a raczej bryczką. Sapnął gniewnie i wrócił do domu.
Piknik udał się wspaniale. Rodzeństwo całą uwagę skupiło na kanapkach i słodyczach. Siedzieli nad brzegiem jeziora Tahoe i podziwiali widoki. Śpiewali piosenki. Znali nawet kilka angielskich. Adam zaczął żałować, że nie wziął gitary. Pomyślał, że to było bardzo miłe przedpołudnie. Dzieciaki fajne a Agnieszka cudowna. Opowiadała mu dlaczego musieli uciekać z domu, o tym, że ich dom zabrano i teraz mieszka w nim ktoś inny. O Powstaniu Styczniowym. O tym jak dostali się najpierw do Francji a potem do USA, o okropnej podróży przez Ocean. O pobycie u krewnych w Nowym Orleanie i o ich ucieczce z domu wujostwa. Nie zapytał o przyczyny ucieczki. Bez powodu by tego nie zrobili. Może potem sama mu powie. No pora wracać. Odwiózł ich pod sam dom.
-Shemusha, czy jest coś złego w pikniku? – zapytał
-nie! Nie! Zgodnie krzyknęli bracia, Przemusia kiwnęła głową i stwierdziła – piknik jest OK
-to mogę jeszcze kiedyś zabrać Aneshka na piknik? - zapytał rodzeństwo
-samą? - rzeczowo spytała rezolutna Przemusia
-no, niekiedy możecie nie mieć czasu, żeby nam towarzyszyć – jakoś wybrnął z trudnej sytuacji
-dla ciebie zawsze znajdziemy czas – bracia jak widać darzyli go bezgranicznym uwielbieniem. Przemusia jednak była bardzo, bardzo bystrym dzieckiem.
-chyba możemy ci zaufać. Jak Agnieszka się zgodzi, to może z tobą jechać. Nawet sama – łaskawie pozwoliła Przemusia.
-OK. Postaram się nie zawieść zaufania Ma’am – elegancko ukłonił się Adam i uśmiechnął do Agnieszki. Kątem oka zobaczył jak Przemusia łapie braci, wypycha ich do kuchni twierdząc, że muszą umyć ręce, bo lepią się niczym jakieś brudasy. Mądre dziecko. Nachylił się i lekko, delikatnie pocałował Agnieszkę - do jutra – szepnął
-do jutra – odpowiedziała i uśmiechnęła się oddając pocałunek.
Lekki i radosny jechał do Ponderosy. Jutro zapowiada się piękny dzień. Zajechał przed dom, nieświadomy tego, że w środku rozpętało się piekło. Ben szalał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 16:22, 05 Sty 2014, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:29, 13 Lut 2013    Temat postu: Zagadka Carson City

Ładne ,takie pełne ciepła.
Tylko końcówka mnie zdziwiła -czemu Ben szaleje ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:17, 13 Lut 2013    Temat postu:

A, to się wyjaśni w III części fanfiku. Jak to Ben, pewnie ma powody ... trzech synów to tylko połowa szczęścia, reszta to kłopoty Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:18, 13 Lut 2013    Temat postu: Zagadka Carson City

Pewnie Joe znowu coś zmajstrował tylko co mógł wymyślić tym razem ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:24, 13 Lut 2013    Temat postu:

Cóż, jeszcze nie doszliśmy do obiecanej zagadki, o Carson City nie wspominając...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:00, 13 Lut 2013    Temat postu:

Do Carson City doszliśmy, ponieważ to rodzeństwo tam mieszka. Nie w Wirginia City a w Carson City. A zagadka ? Pewnie jakaś się pojawi. Co do szaleństwa Bena? Już Joe dba o to, żeby tatuś nie nudził sie i od czasu do czasu zażył więcej ruchu i... emocji Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:06, 13 Lut 2013    Temat postu:

No tak, zapatrzyłam się na imiona i pogubiłam w miastach... Zawsze mi się myliły.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:10, 13 Lut 2013    Temat postu:

W Wirginia City często bywali. Prawie wszyscy mieszkańcy ich znali. W Carson City bywali rzadziej i nie wszyscy rozpoznawali Cartwrightów. O to mi właśnie chodziło w fanfiku, o częściową anonimowość Adama.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:34, 13 Lut 2013    Temat postu:

Dla Agnieszki Adam nawet herbatę polubił Laughing .
Zaintrygowałaś tym szalejącym Benem. To nie musiało być z winy Joe, tam był jeszcze Hoss...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 1 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin