Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 91, 92, 93, 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 23:06, 19 Mar 2015    Temat postu:

Bardzo optymistyczny fragment, pełen rodzącej się nadziei i szczęścia Very Happy Dosłownie Very Happy Skomentuję obszerniej później.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:44, 19 Mar 2015    Temat postu:

A to ci niespodzianka....w sam raz na zimowy poranek. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:51, 19 Mar 2015    Temat postu:

Sama siebie też zaskoczyłam. Nie sądziłam, że uda mi się skończyć tak szybko ten odcinek. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:34, 20 Mar 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Lucy postanowiła odwiedzić matkę. (...) Jej matka sprawdzała się w roli pielęgniarki. Zawsze miała sporo energii, a teraz czuła się potrzebna.

To dobrze, że Agnes odnalazła się w nowej rzeczywistości.
Mada napisał:
- Paul mi się oświadczył – powiedziała, stawiając przed Lucy filiżankę z herbatą.
- Który to już raz? – chciała wiedzieć córka.
- Trzeci.
- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się zgodzić – Lucy nieznacznie wzruszyła ramionami.

Ja też nie rozumiem Shocked Nad czym tu się zastanawiać? Doktor Martin to prawie anioł Very Happy
Mada napisał:
- Cóż … prawdę mówiąc, zaczynam się wahać – przyznała zakłopotana. – Paul jest taki miły. Pochlebia mi jego upór i cierpliwość.

Jak Agnes będzie tak długo się zastanawiać, to Paul znajdzie sobie, kogoś innego Mad
Mada napisał:
- Elizabeth – zdołał wykrztusić śmiertelnie blady.
- Coś się jej stało? – obie kobiety zerwały się z miejsc.
- Zaczęło się – powiedział przerażony.
- Szeryfie – Agnes westchnęła i pokręciła głową. – Po panu spodziewałam się większego opanowania, a tymczasem panikuje pan jak każdy mężczyzna w takiej sytuacji.
- Tak? – był wyraźnie zbity z tropu.

Jaki piękny obrazek napadu paniki. Chciałoby się powiedzieć: biedny Dan, ale trochę nerw mu nie zaszkodzi. Wszak rodzi mu się dziecko Very Happy
Mada napisał:
Po upływie kilku kwadransów usiadł. Z daleka wyglądało to, jakby siedział na rozżarzonych węglach. Zerwał się, gdy tylko drzwi się otworzyły.

Bidulek. Czekanie jest najgorsze Confused
Mada napisał:
W pewnej chwili zobaczył czarne, zakurzone kowbojki.
- Czy ty w ogóle je czyścisz? – zainteresował się, podnosząc wzrok na przybysza.
- Od wielkiego dzwonu – odpowiedział Adam. – Posuń się.
- Masz zamiar tu ze mną siedzieć?
- Chyba muszę – stwierdził ze spokojem. – Wyglądasz nieszczególnie.

Świetny tekst. Laughing
Dobrze, że pojawił się Adam Very Happy z przyjacielem zawsze raźniej Very Happy
Mada napisał:
- Lepiej opowiedz mi o Chicago. Zawsze chciałem zobaczyć to miasto.

Chicago to bardzo ciekawe miasto. Opowieść o nim na pewno pomoże zestresowanemu Danowi. Very Happy
Mada napisał:
Wszedł i spojrzał na wymęczoną twarz Elizabeth, następnie na zawiniątko u jej boku. Dopiero potem zerknął na Agnes. Z wdzięcznością i ulgą. Kobieta wyminęła go z uśmiechem. Przysiadł na łóżku, z ciekawością przyglądając się córeczce.
- Nie jesteś zawiedziony? – zapytała z troską żona.
- Ani trochę – od razu wiedział, o co jej chodzi i postanowił jak najszybciej rozwiać jej obawy. – Zawsze marzyłem o tym, żeby to była dziewczynka.
- Mężczyźni wolą synów.
- Widocznie jestem nietypowy – przyznał z uśmiechem. – Moim przeznaczeniem jest życie wśród pięknych kobiet.

Mada zwyciężyłaś. Uwierzyłam, że Dan może faktycznie być dobrym mężem i ojcem Smile
Mada napisał:
Kilka miesięcy później
Lucy przez ostatni tydzień codziennie przyjeżdżała do Kimberly, aby być przy niej, gdy zacznie się poród.

Kolejna akcja specjalna. A Adam gdzie łazi. Powinien być przy Kim. Evil or Very Mad
Mada napisał:
Susan chodziła już bez niczyjej pomocy. Billy wiernie jej asystował i czuwał nad bezpieczeństwem siostrzyczki, którą ciekawiło dosłownie wszystko – każdy kamyk, kolorowy kwiatek czy ułamany patyk .

Brawo Billy. Wspaniały z niego brat Very Happy
Mada napisał:
- Adam… - Kimberly westchnęła i ściszyła głos. – Od tygodnia patrzy na mnie jak na laskę dynamitu ze skróconym lontem.

Laughing Laughing Laughing Biedny Adam. Czekanie mu nie służy.
Mada napisał:
- Synku, zabierz Susan do środka – poprosiła. – Weź ją do swojego pokoju.
- Dobrze, mamo – kiwnął głową. – Źle się czujesz?
- Nie – zaprzeczyła z uśmiechem. – Po prostu niedługo przyjdzie na świat twój braciszek lub kolejna siostrzyczka.
- A taty nie ma – zmartwił się chłopiec.
- Przyjedzie – uspokoiła go Kimberly. – Teraz zaopiekuj się Susan.

Zdaje się, że powrócił dawny Billy Smile
Mada napisał:
Adam wpadł jak pocisk do środka i zatrzymał się w salonie, w którym siedziała Lucy z dziećmi. Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.
- Wciąż czekamy – powiedziała spokojnym tonem.

Cóż to musiał być za widok Very Happy
Mada napisał:
- Gratuluję, Adamie. Po raz kolejny zostałeś ojcem.
- To już? – zdziwił się zaskoczony do granic możliwości. Nastawiał się na długie czekanie, niepokój, szarpaninę nerwów, a tymczasem przyjechał na gotowe.

Adaś szczęściarz. Faktycznie przyjechał na gotowe Very Happy
Mada napisał:
Oboje zapatrzyli się na najmłodszego Cartwrighta, który właśnie przejawiał zapotrzebowanie na sen i ziewał, układając swe usteczka w kształtne „O”.

Piękna, rodzinna scenka, pełna miłości i spokoju Very Happy

Mada bardzo spodobał mi się ten odcinek. Taki ciepły i pełen pozytywnej energii. Obaj panowie zostali tatusiami. A swoją drogą fajnie byłoby, gdyby kiedyś w przyszłości córka Dana i Elizabeth została żoną syna Hossa lub syna Adama. Czekam na ciąg dalszy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:10, 20 Mar 2015    Temat postu:

Pełnia szczęścia rodzinnego! A nawet dwie pełnie Laughing
Przeczytałam na dzień dobry i zaraz przybyło mi sił i chęci do pracy. Bardzo optymistyczny odcinek!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lucy dnia Pią 8:12, 20 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:08, 20 Mar 2015    Temat postu:

Cytat:
Paul mi się oświadczył – powiedziała, stawiając przed Lucy filiżankę z herbatą.
- Który to już raz? – chciała wiedzieć córka.
- Trzeci.

Paul jest uparty. Mama Lucy powinna się zgodzić, bo w końcu absztyfikant zdenerwuje się i … przerzuci swoje zaloty na inny obiekt. Na lekarza każda poleci Wink

Cytat:
- W moim wieku … - Agnes wyciągnęła koronny argument.
- Doktor Martin nie jest już młodzieniaszkiem – przerwała. – Wiekiem to akurat do siebie pasujecie.

A co ma wiek do tego? W maratonie chce startować, czy na festiwalu piosenki młodzieżowej?

Cytat:
- Cóż … prawdę mówiąc, zaczynam się wahać – przyznała zakłopotana. – Paul jest taki miły. Pochlebia mi jego upór i cierpliwość.
- W takim razie nie ma się nad czym zastanawiać – podsumowała córka. – Powiedz mu, że się zgadzasz i nie trzymaj biedaka w niepewności.

Pewnie. Niech się nie waha i przyjmuje propozycję …

Cytat:
- Szeryfie – Agnes westchnęła i pokręciła głową. – Po panu spodziewałam się większego opanowania, a tymczasem panikuje pan jak każdy mężczyzna w takiej sytuacji.

A czegóż ona chce od biedaka. On z bandytami sobie radzi … przy porodzie żony wymięka … jak większość panów Very Happy

Cytat:
Siedział w napięciu, kąsany przez napady lęku o Elizabeth i dziecko. Bezwiednie zaciskał pięści, patrząc na stopnie ganku. W pewnej chwili zobaczył czarne, zakurzone kowbojki.

Ach! To czekanie Very Happy Dobrze, że pojawił się właściciel owych zakurzonych butów … i pocieszył bidulka

Cytat:
- Pani Carson widziała, jak biegłeś do gabinetu doktora i wyciągnęła wnioski. Już zdążyła powiadomić o tym fakcie pół miasta.
- Ciebie też.
- Nie – zaprzeczył. – Ja wiem od pani Meling, która dowiedziała się od pani Monroe – uśmiechnął się z przekąsem.

Działa bezbłędnie. Lepiej niż poczta, wysyłanie telegramów, telefony … może tylko tam tamy w Afryce są równie skuteczne Very Happy

Cytat:
- Usiłuję odciągnąć twoje myśli od sedna sprawy – przyznał. – Na razie chyba z marnym skutkiem.
- Zerowym.
- Cóż, nie jestem specjalistą od porodów.

Idea nie jest zła, pomysł też, realizacja? Raczej się w tym przypadku słabo sprawdza Wink

Cytat:
Wydawało mu się, że siedzą na tym ganku całą wieczność. Słońce zaczęło zachodzić, gdy w końcu dał się słyszeć nikły płacz dziecka. Dan zerwał się, rzucił się ku drzwiom, potknął się, złapał równowagę i wpadł do domu.

Dobrze, że drzwi nie rozbił! Tak bardzo cierpiał na tym ganku rozmawiając o tylu sprawach … a żona relaksowała się w tym czasie w pozycji leżącej, w łóżeczku wydając dziecinę na świat … ot tak, przy okazji … od niechcenia … bez wysiłku Mad Choć muszę przyznać, że małżonek był jednak bardzo przejęty i zdenerwowany … to jego pierwsze dziecko! Takie przeżycie Shocked

Cytat:
- Masz śliczną córeczkę – powiedziała z uśmiechem.
- A Elizabeth?
- Czuje się dobrze - uspokoiła go.
- Mogę je zobaczyć? – zapytał szybko.

Nie jest źle Very Happy Zapytał o żonę. Martwił się o nią. Czyli kocha obie swoje kobiety Very Happy

Cytat:
– Zawsze marzyłem o tym, żeby to była dziewczynka.
- Mężczyźni wolą synów.

Syn to jakby potwierdzenie jego męskości. Dziedzic nazwiska. Córka? Zwykle robi z tatusiem co chce. Rządzi Very Happy

Cytat:
Susan chodziła już bez niczyjej pomocy. Billy wiernie jej asystował i czuwał nad bezpieczeństwem siostrzyczki, którą ciekawiło dosłownie wszystko – każdy kamyk, kolorowy kwiatek czy ułamany patyk . W końcu oboje usiedli na kocu rozłożonym przed domem i bawili się jabłkami …

Nie ma to jak starszy brat Very Happy

Cytat:
Adam też tak mówi – powiedziała przyjaciółka z uśmiechem pełnym wyrozumiałości.
- Adam… - Kimberly westchnęła i ściszyła głos. – Od tygodnia patrzy na mnie jak na laskę dynamitu ze skróconym lontem.

No tak. Kolejny cierpiący i zdenerwowany tatuś …

Cytat:
- Doczekałam się – oznajmiła dziwnie zaskoczona, patrząc z niepokojem na Susan i Billy’ego.
- O nic się nie martw – uspokoiła ją Lucy. – Wszystkim się zajmę.
Pomogła wstać Kimberly, która przywołała Billy’ego.
- Synku, zabierz Susan do środka – poprosiła. – Weź ją do swojego pokoju.
- Dobrze, mamo – kiwnął głową. – Źle się czujesz?
- Nie – zaprzeczyła z uśmiechem. – Po prostu niedługo przyjdzie na świat twój braciszek lub kolejna siostrzyczka.

Kobiety jak zwykle panują nad sytuacją. Kim prowadzi swobodną i rzeczową rozmowę z Billy’m. Jakby nic się nie działo … powoli przygotowuje go do przyszłych wydarzeń … Cool

Cytat:
- A taty nie ma – zmartwił się chłopiec.

A po co tata? Żeby panikował?

Cytat:
Adam wpadł jak pocisk do środka i zatrzymał się w salonie, w którym siedziała Lucy z dziećmi. Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.
- Wciąż czekamy – powiedziała spokojnym tonem.
Czym prędzej pozbył się kurtki i kapelusza. Zdjął pas z bronią i powiesił go przy drzwiach. Spieszył się, chciał jak najszybciej znaleźć się na górze. Właśnie kierował się ku schodom, gdy na ich szczycie pojawił się doktor Martin.
- Gratuluję, Adamie. Po raz kolejny zostałeś ojcem.

I po co się tak spieszył? Jakoś sobie bez niego poradzili Wink

Cytat:
- To już? – zdziwił się zaskoczony do granic możliwości. Nastawiał się na długie czekanie, niepokój, szarpaninę nerwów, a tymczasem przyjechał na gotowe.

Czyżby był rozczarowany? Nie musiał siedzieć na ganku? Być pocieszany przez przyjaciół dzielnie podtrzymujących go na duchu w tej jakże stresującej sytuacji Very Happy

Cytat:
. Udał się na górę. Zastał uśmiechniętą Kimberly, która z zachwytem patrzyła na maleńkiego synka. Wydawał się jej najpiękniejszy na świecie. Adam podzielał jej opinię. Na jego twarzy malowało się bezgraniczne uwielbienie.

Piękna rodzinna scena. Pełna ciepła i miłości …

Cytat:
Oboje zapatrzyli się na najmłodszego Cartwrighta, który właśnie przejawiał zapotrzebowanie na sen i ziewał, układając swe usteczka w kształtne „O”.

Cudowne są niemowlęta, Małe dzieci też i … tak całe życie … dla matek Very Happy

Miłe, rodzinne, z humorem. Świetnie się czyta. Ciepło się robi na sercu.
Przychodzą na myśl wspomnienia jednych z najpiękniejszych chwil w życiu …


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 9:11, 20 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:35, 20 Mar 2015    Temat postu:

Zorino, Camilo, Senszen, ADA, Lucy i Ewelino, cieszę się, że odcinek Wam się spodobał. Dziękuję za miłe słowa. Very Happy Very Happy Very Happy

ADA napisał:
Mada zwyciężyłaś. Uwierzyłam, że Dan może faktycznie być dobrym mężem i ojcem Smile

Nareszcie Exclamation Bardzo się cieszę, Aga też będzie zachwycona. Smile

ADA napisał:
Adaś szczęściarz. Faktycznie przyjechał na gotowe

Należała mu się rekompensata po wcześniejszych przebojach z porodem Kimberly. Rolling Eyes

Ewelina napisał:
Ach! To czekanie Very Happy Dobrze, że pojawił się właściciel owych zakurzonych butów … i pocieszył bidulka

Biedny Dan pewnie by zszedł na zawał na tym ganku, gdyby siedział tam tyle czasu sam. Poród żony to jednak nie bandyci, z którymi od razu wiadomo co zrobić. Wink

Ewelina napisał:
Córka? Zwykle robi z tatusiem co chce. Rządzi Very Happy

Kto wie? Może tak będzie w przyszłości. Dan pewnie jakoś sobie poradzi. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:47, 20 Mar 2015    Temat postu:

Mada, oczami wyobraźni widzę Adama i Dana puszących się i przechwalających się swoimi pociechami. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:50, 20 Mar 2015    Temat postu:

Dumni ze swych pociech z pewnością są i będą. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:17, 20 Mar 2015    Temat postu:

Mada napisał:
- W moim wieku … - Agnes wyciągnęła koronny argument.
- Doktor Martin nie jest już młodzieniaszkiem – przerwała. – Wiekiem to akurat do siebie pasujecie.
- Chcesz mieć ojczyma? – matka przewróciła zabawnie oczyma.
- Mamo, błagam – roześmiała się. – Może nie zauważyłaś, ale jestem już dorosła i ojczymem mnie nie przestraszysz.

Ależ Agnes kombinuje tylko po co... Trzeba brać byka za rogi...tj. dr Martina Rolling Eyes
Mada napisał:
- Zaczęło się – powiedział przerażony.
- Szeryfie – Agnes westchnęła i pokręciła głową. – Po panu spodziewałam się większego opanowania, a tymczasem panikuje pan jak każdy mężczyzna w takiej sytuacji.
- Tak? – był wyraźnie zbity z tropu.
- Mama żartuje – czym prędzej pospieszyła z pomocą Lucy.
- Ręczę, że nie zemdleję i nie będę przeszkadzać – przyrzekł Dan.

No nie wiem.... to jednak nie zwykły bandyta tylko rodząca żona.... Rolling Eyes
Mada napisał:
... Dan został w salonie, pilnie nasłuchując każdego odgłosu. Usiłował zrozumieć coś z rozmowy, która toczyła się za zamkniętymi drzwiami, ale wyłapywał tylko pojedyncze słowa. Krążył niespokojnie po pomieszczeniu, co jakiś czas zatrzymując się i wstrzymując oddech. Po upływie kilku kwadransów usiadł. Z daleka wyglądało to, jakby siedział na rozżarzonych węglach. Zerwał się, gdy tylko drzwi się otworzyły.

Bidulek, taki przejęty. Very Happy ADA kiedy przeczytałam, że Dan poruszył w Twej duszy strunę miłosierdzia omal nie spadłam z krzesła. Rolling Eyes
Mada napisał:
W pewnej chwili zobaczył czarne, zakurzone kowbojki.
- Czy ty w ogóle je czyścisz? – zainteresował się, podnosząc wzrok na przybysza.
- Od wielkiego dzwonu – odpowiedział Adam. – Posuń się.

Uśmiałam się z tych kowbojek.
Mada napisał:

- Lepiej opowiedz mi o Chicago. Zawsze chciałem zobaczyć to miasto.

Jest to jakaś alternatywa. Rolling Eyes
Mada napisał:

- Nie jesteś zawiedziony? – zapytała z troską żona.
- Ani trochę – od razu wiedział, o co jej chodzi i postanowił jak najszybciej rozwiać jej obawy. – Zawsze marzyłem o tym, żeby to była dziewczynka.
- Mężczyźni wolą synów.
- Widocznie jestem nietypowy – przyznał z uśmiechem. – Moim przeznaczeniem jest życie wśród pięknych kobiet.

Nareszcie są rodzicami. Tak długo na to czekali. Cieszę się wraz z nimi. Very Happy
Mada napisał:

- Adam… - Kimberly westchnęła i ściszyła głos. – Od tygodnia patrzy na mnie jak na laskę dynamitu ze skróconym lontem.

Ależ Adam musiał bosko wyglądać.
Mada napisał:

- Wciąż czekamy – powiedziała spokojnym tonem.
Czym prędzej pozbył się kurtki i kapelusza. Zdjął pas z bronią i powiesił go przy drzwiach. Spieszył się, chciał jak najszybciej znaleźć się na górze. Właśnie kierował się ku schodom, gdy na ich szczycie pojawił się doktor Martin.
- Gratuluję, Adamie. Po raz kolejny zostałeś ojcem.
- To już?

Ależ mu się upiekło. Very Happy Przyjechał w zasadzie na gotowe.
Mada napisał:

- Wiem, że to zabrzmi banalnie – zaczął z lekkim uśmiechem przyozdobionym dołeczkami. – Ale jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – pocałował ją w rękę z prawdziwą wdzięcznością.

Może i brzmi, ale Kim pewnie może słuchać tego na okrągło Very Happy

Mada odcinek ciepły i pełen radości u obu rodzin. Ciepło mi się zrobiło na sercu w tramwaju. Very Happy Super!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:48, 20 Mar 2015    Temat postu:

Aga napisał:
Bidulek, taki przejęty. Very Happy ADA kiedy przeczytałam, że Dan poruszył w Twej duszy strunę miłosierdzia omal nie spadłam z krzesła. Rolling Eyes

Chyba nawet nie jedną. Smile

Aga napisał:
Uśmiałam się z tych kowbojek.

On te kowbojki miał zawsze tak utytłane, że żal byłoby tego motywu nie wykorzystać w opowiadaniu. Laughing

Aga, dziękuję za miłe sława. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:08, 24 Mar 2015    Temat postu:

Życzę wszystkim miłej lektury. Smile

* * * * *

Miesiąc później
Ben czuł się niczym Lukullus. Przyjęcie w Ponderosie trwało w najlepsze. Przy olbrzymim stole skupiła się bliższa i dalsza rodzina. Na świątecznym obiedzie nie zabrakło Agnes i Paula Martinów, którzy od czterech miesięcy byli szczęśliwym małżeństwem oraz Dana Stevensona z rodziną. Mała Maria skończyła właśnie sześć miesięcy i zachwycała rodziców tym, że potrafiła włożyć swą maleńką stópkę do buzi. Teraz była trzymana przez mamę i nie mogła zaprezentować tej jakże ciekawej umiejętności. Za to usiłowała chwytać wszystko, co znajdowało w zasięgu jej rąk. Elizabeth była czujna i za każdym razem uniemożliwiała jej pociągnięcie za obrus czy zrzucenie talerzyka. Dan spoglądał na poczynania swej córki z zachwytem i pobłażliwością. Zdecydowanie mniej kłopotów miał Adam, który trzymał na kolanach Susan. Dziewczynka samodzielnie piła już z kubeczka i jadła kawałek placka. Kimberly zapobiegawczo przykryła nogi męża dużą ścierką i jak się później okazało, miała rację. Sporo z tego, co jadła Susan, wylądowałoby na jego prążkowanych, wyjściowych spodniach. Billy posadzony między mamą i tatą, z zainteresowaniem przyglądał się młodszemu rodzeństwu. Susan była całkiem do rzeczy. Sama już chodziła, choć wciąż zdarzało się jej klapnąć na pupę. Nigdy jednak nie płakała z tego powodu. Podnosiła się ochoczo i dalej poznawała otaczający ją świat. Lubił się nią opiekować. Siostrzyczka często się śmiała i miała niespożytą energię. Za to braciszek Andrew stanowił ciekawy obiekt do obserwacji. Już sam podnosił głowę, pod warunkiem, że leżał na brzuszku. Wydawał dźwięki przypominające gulgotanie i śmiesznie zaciskał rączki w piąstki. Wyglądał nieporadnie i wymagał stałej opieki. Kimberly wciąż nad nim czuwała, a tata nie wiedzieć czemu, pęczniał z dumy, ilekroć nachylał się nad kołyską. Billy na razie tego nie rozumiał, ale doszedł do wniosku, że jak podrośnie, życie z pewnością go oświeci.
Przy stole było głośno i sympatycznie. Oprócz ogólnej dysputy o przyszłości miasta, toczyły się mniej formalne rozmowy w mniejszych grupkach. Wszyscy wydawali się zadowoleni i odprężeni, zwłaszcza, że Hop Sing podał przepyszne ciasta na deser i wyśmienitą, pachnącą kawę. W pewnym momencie Lucy zerwała się od stołu i rzuciła się ku drzwiom. Wszyscy zamilkli zaskoczeni. Hoss podniósł się gwałtownie i przewrócił krzesło. Zaskoczony zachowaniem żony, zamiast biec za nią, zaczął niezgrabnie podnosić mebel. Kimberly, nie namyślając się długo, położyła małego Andrew na kolanach Nanette i szybko wyszła na zewnątrz. Żona Joe spoglądała na dziecko z przestrachem. Bała się poruszyć ręką. Malec z kolei patrzył na nią i zabawnie marszczył czoło. Nie wyglądał na zachwyconego tym, że nie widział nad sobą twarzy mamy, tylko jakąś zupełnie mu obcą. Można by pomyśleć, że się zastanawiał, czy nie warto byłoby się rozpłakać. Joe wyciągnął dłoń i dotknął malutkiej rączki swego bratanka. Dziecko uchwyciło jego kciuk i zacisnęło piąstkę. Poczuł dziwne ciepło w okolicy serca i pomyślał, że sam chciałby mieć takiego ślicznego bobaska. Nanette uroczo wyglądała z dzieckiem. Był tak zachwycony tym obrazkiem, że nawet nie zauważył miny swej żony i paniki w jej oczach.
Kimberly odnalazła Lucy z tyłu domu. Żona Hossa siedziała na trawie, opierając tył głowy o ogrodzenie. Jej twarz była blada, oczy zamknięte. Otworzyła je, gdy usłyszała, że ktoś idzie. Kim zbliżyła się i z uwagą przyjrzała się przyjaciółce.
- Co się stało? – zapytała zaniepokojona.
- Nie domyślasz się? – odpowiedziała pytaniem.
- Na pewno się nie pokłóciłaś z Hossem, choć tak to mogło wyglądać – zawyrokowała Kimberly. – Hoss cię ubóstwia, więc prędzej by umarł, niż sprawił ci przykrość.
- Masz rację, nie pokłóciliśmy się – przyznała z lekkim uśmiechem Lucy.
- Wybiegłaś w sposób widowiskowy… – zauważyła Kim. – Idąc tym tropem i patrząc na twoją minę, dochodzę do wniosku, że odpowiedź może być tylko jedna. Dobrze się domyślam?
- Tak – Lucy pokiwała głową. – Zrobiło mi się niedobrze.
- Hoss już wie?
- Nie byłam pewna, więc nic mu jeszcze nie mówiłam – tłumaczyła się zakłopotana. – Miałam jutro iść do doktora Martina i dopiero wtedy, gdyby się potwierdziło …
- Coś musisz mu powiedzieć, bo właśnie tu idzie – poinformowała ją Kimberly, widząc zbliżającego się Hossa. – Zostawię was samych.
Oddaliła się, walcząc ze sobą, aby się nie odwrócić. Nie chciała kraść im tych wyjątkowych chwil. Wiedziała, jak bardzo Lucy chciała mieć kolejne dziecko, jak marzyła o córeczce. Teraz jej marzenia miały się spełnić. Właściwie, ich marzenia, bo Hoss też czekał z utęsknieniem na kolejnego potomka. Nie mówił o tym głośno, ale wciąż miał nadzieję, że Bóg pobłogosławi mu tak jak Adamowi.
Kimberly weszła do domu i zajęła swoje miejsce. Zabrała Andrew z kolan Nanette, która odetchnęła z prawdziwą ulgą. Wszyscy spoglądali na nią z pytaniem w oczach. Przebiegła wzrokiem po ich twarzach – zaciekawionych, zaniepokojonych, zmartwionych. Nie do niej jednak należało poinformowanie o tym, że wkrótce rodzina Cartwrightów się powiększy. Nie mogła odebrać Hossowi tego zaszczytu.
- Nic nie wiem – wykręciła się. – Hoss i Lucy właśnie rozmawiają – rzuciła szybko i skoncentrowała się na Andrew, wygładzając czarne kosmyki nad jego czołem.
Rodzina, zaintrygowana rozwojem wypadków, ściszonym głosem komentowała wydarzenia. Najbardziej zaniepokojona była Agnes, która koniecznie chciała wyjść na zewnątrz. Paulowi ledwie udało się ją zatrzymać argumentem, że Lucy jest dorosła i nie powinni wtrącać się w sprawy małżeńskie jej i Hossa. Doktorowa pokręciła z dezaprobatą głową, ale została na swoim miejscu i z pasją zaczęła dziobać widelczykiem szarlotkę. Kimberly, która od dłuższego czasu czuła na sobie wzrok Adama, usiłowała udawać, że tego nie widzi. W końcu jednak się poddała, podniosła głowę i przestała pozorować zainteresowanie czapeczką synka, którą poprawiała chyba już z pięć razy. Napotkała kpiący wzrok Adama. Wiedziała, że przejrzał ją na wylot. Uśmiechnął się i poprosił Billy’ego, aby przespacerował się z Susan wokół salonu. Córeczka była już zniecierpliwiona zbyt długim siedzeniem w jednym miejscu. W obecnej chwili bardzo interesowało ją to, co stało u dziadka na biurku. Ben czym prędzej podszedł do wnuczki i sam postanowił zaprezentować jej swoje zbiory. Adam z kolei przesiadł się na krzesło syna, nachylił się w stronę Kimberly i przesunął w jej kierunku talerz z ciastem czekoladowym. Z boku każdy by zaświadczył, że kieruje nim uprzejmość, a nie ciekawość.
- O co chodzi? – zapytał szeptem. – Wiem, że … wiesz.
- Wiem, ale nie powiem – choć bardzo się starała, nie udało jej się zapanować nad uśmiechem.
- Nie? – uniósł zaskoczony brew.
- Nie – potwierdziła Kim. – Nie mogę.
- Cóż … - zrobił przebiegłą minę. – Nieposłuszeństwo wobec męża jest czynem karalnym.
- Przewidujesz średniowieczne tortury?
- Wymyślę coś lepszego – powiedział z ustami przy jej uchu, ale zanim zdążyło jej się zrobić gorąco, Adam już się wyprostował i potoczył wzrokiem po obecnych. Nikt nie zauważył jego podchodów, bo każdy był zajęty czymś innym. Prawie nikt. Dan uśmiechnął się porozumiewawczo i spojrzał na siostrę. Dzielnie się trzymała, to musiał jej przyznać.
Nagle wszyscy znowu umilkli, bo drzwi się otworzyły i do środka wszedł rozpromieniony Hoss, niosąc na rekach Lucy. Nawet nie spojrzał w kierunku jadalni, od razu skierował się ku schodom i po chwili zniknął z pola widzenia. Tym razem Agnes nie wytrzymała, zerwała się z miejsca i pobiegła na górę. Doktor Martin ruszył jej śladem. Ben też wstał i z zafrasowaną miną poszedł za nimi. Nic nie rozumiał i był mocno zaniepokojony rozwojem wypadków. Nie tak wyobrażał sobie to przyjęcie. Po kilku minutach zmienił jednak zdanie. Uszczęśliwiony Hoss poinformował go, że rodzina Cartwrightów po raz kolejny się powiększy, a to jak najbardziej był powód do radości i świętowania.

* * * * *

Wieczorem, gdy goście opuścili już Ponderosę, domownicy rozeszli do swych pokojów. Ben położył się zmęczony, ale zadowolony, bo przyjęcie rodzinne można było uznać za wyjątkowo udane. Zasypiał z błogim uczuciem szczęścia. Wszystko układało się po jego myśli. Hoss i Lucy rozmawiali podekscytowani w swojej sypialni, zastanawiając się nad płcią dziecka, które miało urodzić się za pół roku. Na przemian wymieniali imiona i zaśmiewali się z co dziwaczniejszych propozycji. Joe z kolei wyciągnął się na łóżku, kładąc ręce pod głową. Obserwował Nanette, która składała ubrania i wciąż je przekładała z miejsca na miejsce. Wydawała się zamyślona.
- Wiesz … – zaczął – Chyba powinniśmy pomyśleć o dziecku.
- Jakim dziecku? – zapytała niezbyt przytomnie, wyrwana z rozmyślań.
- Naszym. Moim i twoim – dodał, uśmiechając się czarująco.
- Co? – Nanette spojrzała na niego jak ogłuszona, zatrzymując się na środku sypialni. Halka wypadła jej z rąk. Podniosła ją z podłogi i spojrzała na niego, marszcząc brwi. – Mówiłam ci już, że jesteśmy zbyt młodzi na dziecko. Mamy jeszcze czas.
- Ale pomyśl! – Joe usiadł na łóżku podekscytowany. – Mielibyśmy taką istotkę jak malutki Andrew. Opiekowalibyśmy się nim, kochali, rozpieszczali. Byłoby cudownie.
- Nie wydaje mi się, żeby to był odpowiedni czas – pokręciła głową. – Nie czuję się gotowa… to duża odpowiedzialność.
- Kimberly świetnie sobie radzi, mając troje dzieci – zauważył przytomnie.
- Nie mam pojęcia, jak ona to robi – przyznała z całkowitą szczerością. – Z jednej strony ją podziwiam, a z drugiej współczuję.
- Niby dlaczego?
- Co ona ma z życia? Siedzi w domu jak pokutnica, obłożona dziećmi – rzuciła niemal buntowniczo. – Prawie nigdzie nie wychodzi. Marnuje swoje najpiękniejsze lata.
- Ona chyba tak nie uważa – stwierdził ostrożnie.
- Pewnie nie – wzruszyła ramionami. – Ja tak to widzę i nie chcę więcej mówić o dzieciach.
- Dobrze – zgodził się dla świętego spokoju. – Nie denerwuj się. Wrócimy do tej rozmowy za jakiś czas.
Nanette zgasiła lampę i wsunęła się do łóżka. Szybko przytuliła się do Joe, pieszczotliwie przesuwając palcami po jego obojczyku. Wiedziała, że to lubi.
- Nie gniewasz się? – zapytała przymilnie.
- Oczywiście, że nie – powiedział, zanim ją pocałował.
- To dobrze, bo rozmowa to ostatnia rzecz, na jaką mam teraz ochotę – wyznała, zdejmując koszulę i rzucając ją na podłogę.
Ta noc była wyjątkowo udana. Dla obojga. Joe obserwował żonę przez kolejne dni i zauważył, że jest w wyśmienitym humorze. Nie dąsała się, nie naciskała, żeby dokądś ją zabrał, nie wysuwała szalonych żądań, nie miewała pomysłów na nietypowe spędzanie wolnego czasu. Miał wrażenie, że jest szczęśliwa i daleko spokojniejsza niż do tej pory. Dlatego nie spodziewał się tego, co nastąpiło. Któregoś dnia pojechał z Adamem na południowe pastwisko. W ciągu kilku godzin naprawili wszystkie płoty, które tego wymagały. Później mieli jechać do Virginia City, aby spotkać się z Danem, który chciał się ich poradzić w kwestii transportu dwóch więźniów do Sacramento. Joe zajrzał do domu, chcąc powiedzieć Nanette, że wróci dopiero na kolację. Adam został na zewnątrz. Wiedział, że Hoss i Ben pojechali do kopalni, a Lucy i Toby od rana są u Agnes, która chciała spędzić z córką i wnuczkiem więcej czasu. Joe wszedł do środka i zawołał żonę. Odpowiedziała mu cisza. Przeskakiwał po dwa stopnie schodów i wpadł do sypialni. Była pusta. Już miał wyjść, gdy jego wzrok zatrzymał się na otwartej szafie. Pierwsze, co poczuł, to zdziwienie, dopiero później przyszły niedowierzanie i gorycz. Spojrzał na toaletkę. Zniknęły wszystkie kobiece akcesoria. O ramę lustra stał oparty list, po który sięgnął z zachłannością i zniecierpliwieniem.

Kochany Joe!
Postanowiłam wyjechać do Phoenix, do ciotki ze strony matki.
Muszę przemyśleć wszystkie sprawy, zastanowić się, czego tak
naprawdę chcę od życia. Wrócę, gdy będę znała odpowiedź.
Twoja Nanette


Stał jak ogłuszony. Czytał ten krótki list wciąż od początku i nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Adam zaczął się niecierpliwić. W końcu wszedł do domu i zawołał Joe, ale brat nie odpowiedział. Odnalazł go w sypialni. Joseph leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit.
- Co się dzieje? – zapytał zaskoczony.
- Nanette mnie zostawiła – powiedział głosem bez wyrazu.
- Nie wierzę.
Joe, nie zmieniając pozycji, wyciągnął w jego kierunku list. Adam szybko przebiegł treść i spojrzał poruszony na brata.
- Pisze, że wróci – zauważył pocieszająco.
- To mało prawdopodobne – stwierdził z dziwnym spokojem Joe. – Nie mogę już dłużej się oszukiwać. Ona po prostu mnie nie kocha.
- Nie wydaje mi się – zaprzeczył z mocą. – Jedź za nią. Zatrzymaj. Udowodnij, że ci na niej zależy.
- Nie.
- Chcesz ją stracić?
- Uważasz, że za mało się starałem? – odpowiedział pytaniem, w którym pobrzmiewało rozżalenie.
- Nie w tym rzecz. Może ona potrzebuje na każdym kroku potwierdzenia, że jest dla ciebie wyjątkowa, najważniejsza na świecie? Jedź!
- Nie tym razem – pokręcił głową. – Skoro podjęła decyzję, nie będę jej zatrzymywać.
- Źle robisz – ostrzegł Adam.
- Ty byś pojechał? Schował dumę do kieszeni?
- Kimberly to nie Nanette – zauważył rzeczowo - Ale tak … pojechałbym, bo w tym wszystkim chodzi o miłość i rodzinę, a nie głupią dumę. Na pewno bym pojechał.
- A ja nie – powiedział z mocą. – Nie jestem tobą.
- Nie jesteś – zgodził się z ledwie zauważalnym uśmiechem. – Ale mógłbyś mnie posłuchać. No rusz się – popędził go Adam.
- Nie – był wyjątkowo stanowczy. – Nie mam zamiaru.
Adam westchnął. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mina Joe była zacięta i nieprzejednana. Wiedział, że brat czuje się zraniony i rozżalony całą sytuacją. Żadne słowa w tym momencie nie byłyby w stanie do niego dotrzeć. Dał spokój. Udało mu się jedynie namówić Joe, aby pojechali do miasta i spotkali się z szeryfem.
Wieczorem wracał do domu nad jeziorem. Grudzień w tym roku był chłodny, ale wyjątkowo suchy. Już z daleka widział światła w oknach. Wiedział, że Kimberly i dzieci czekają na niego. Zrobiło mu się ciepło na sercu, choć wiatr przypominał mu, że powinien pomyśleć o cieplejszej kurtce i rękawicach. Wciąż o nich zapominał. Potarł zmarznięte dłonie i wprowadził konia do stajni. Musiał mu poświęcić trochę czasu i dzięki temu odrobinę się rozgrzał. Gdy skończył, bez zwłoki udał się do domu. Cicho otworzył drzwi i wszedł do środka. Kimberly siedziała z dziećmi przy choince, którą wczoraj wspólnie przystroili bombkami, ciasteczkami, cukierkami i świeczkami. Zapatrzył się na ten uroczy obrazek. Miał niewyobrażalne szczęście, że ta cudowna dziewczyna zjawiła się w Virginia City wówczas, gdy porzucił już nadzieję na szczęście. To ona sprawiła, że nastąpił koniec żałoby i samotności. To dzięki niej mógł wieść wspaniałe życie i cieszyć się cudowną rodziną, stanowiącą sens jego istnienia. Kochał tę kobietę bezgranicznie. Właśnie podniosła głowę i uśmiechnęła na jego widok. Pomyślał, że tak właśnie wyobraża sobie raj.


* * * * * * * * * * KONIEC* * * * * * * * * *


* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 24 Mar 2015    Temat postu:

Nieeeeeee!!! chciałam zobaczyć czy długi fragment.... o zgrozo....

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 20:12, 24 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:13, 24 Mar 2015    Temat postu:

Aga, jestem poruszona Twoim poruszeniem. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:28, 24 Mar 2015    Temat postu:

Mada jestem dogłębnie rozgoryczona. Teraz jestem przygotowana. Wyobrażasz sobie rozdzierający krzyk pasażerki w tramwaju gapiącej się w komórkę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 91, 92, 93, 94, 95, 96  Następny
Strona 92 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin