Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:00, 07 Lis 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Cieszy mnie, że nie będzie pikniku w następnym odcinku bo to oznacza więcej fragmentów

Cóż ... przewidziałam to. Laughing W następnym odcinku już nie będzie sielskiego klimatu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:11, 07 Lis 2014    Temat postu:

Mada....i tu mnie zaskoczyłaś Shocked Shocked Myślałam, że u Ciebie już tylko z górki wprost na ślubny kobierzec... Shocked Shocked

Oczywiście ucieszyłaś mnie niezmiernie.

Kto będzie tarmoszony? Kim? Adam? Bill?

p.s. Tylko nie odpowiadaj mi jak ADA "jedna z opcji" czy tam...półtora... bo mi żyłka w mózgu pęknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:51, 07 Lis 2014    Temat postu:

Aga, Twoje komentarze niezmiennie wprawiają mnie w świetny nastrój Laughing

Mada nic nie mów, bo nie będzie niespodzianki Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:47, 07 Lis 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Kto będzie tarmoszony? Kim? Adam? Bill? ]

Ho, ho, ho... Laughing Laughing Ale się rozpędziłaś... Laughing Laughing

ADA napisał:
Mada nic nie mów, bo nie będzie niespodzianki Very Happy

Otóż to! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:56, 07 Lis 2014    Temat postu:

Mada mówisz, że się rozpędziłam... no chyba nie będziesz tarmosić Hilary Irons

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:01, 07 Lis 2014    Temat postu:

Co do rozpędzenia... Miałam na myśli to, że się zagalopowałaś w oczekiwaniu na bezpośrednią i jasną odpowiedź. Laughing I mam nadzieję, że żyłka Ci nie pęknie. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:17, 07 Lis 2014    Temat postu:

Cóż za przednia wiadomość Mada narobiłaś mi smaka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:03, 08 Lis 2014    Temat postu:

Wklejam, żeby ADA nie czuła się samotna. Laughing

* * * * *

Hilary Irons postanowiła wyjechać do swojej siostry mieszkającej w Reno. Nie mogła znieść lekceważenia ze strony mieszkańców Virginia City, pogardliwych lub natrętnych spojrzeń, szeptów wymienianych między sobą, gdy przechodziła ulicą. Doszło do tego, że przestała wychodzić z domu. Czuła się zaszczuta i poniżona. Jedyny ratunek widziała w opuszczeniu miasta na jakiś czas. Spakowała się w ciągu jednego dnia. Mąż nie komentował jej decyzji. Nie namawiał do pozostania, nie doradzał, nie przekonywał. Po prostu przyjął do wiadomości, że jego żona wyjeżdża. Odprowadził ją do dyliżansu, pocałował delikatnie w policzek i życzył szczęśliwej podróży. Gdy pojazd ruszył, Hilary odetchnęła z ulgą. Miała nadzieję, że czas zatrze jej wybryki i pamięć o nich. Liczyła na to, że po powrocie ludzie spojrzą na nią życzliwiej.
Następnego dnia po wyjeździe Hilary przyjechał dyliżans z San Francisco. Jako pierwszy wysiadł z niego wysoki, masywnie zbudowany brunet o odrobinę nalanej twarzy. Jego ubiór świadczył o zamożności, a mina – o zarozumialstwie. Podał rękę młodej dziewczynie ubranej w koronkową, białą bluzkę i popielaty kostium podróżny. Oboje czekali na bagaże, które z wprawą zdejmował woźnica. Po drugiej stronie ulicy zatrzymał się Harry Glenister i przyjrzał się przybyłym.
- Czy to nie Ann White? – zapytał swoją córkę.
- Tak, tato, to ona – potwierdziła Victoria, z zainteresowaniem przyglądając się bogaczowi. – Wygląda na to, że przywiozła ze sobą narzeczonego.
- Sprawia wrażenie zamożnego oraz wpływowego - zauważył.
- I dumnego – dodała córka.
- Za parę godzin całe miasto będzie mówiło tylko o nich – stwierdził Glenister. – Jakaś sąsiadka z pewnością dostarczy nam za jakiś czas najświeższe informacje, z których połowa będzie wyssana z palca – mrugnął porozumiewawczo do córki i oboje ruszyli do domu.

* * * * *

Ann White nie próżnowała. W ciągu trzech dni odwiedziła wszystkich znajomych, przedstawiając swego narzeczonego Tilleta i skrupulatnie notując w pamięci towarzyskie ploteczki. Szczególnie wyczulona była na wszystkie, nawet najdrobniejsze wzmianki dotyczące Adama Cartwrighta i Dana Stevensona. W nocy, w zaciszu swojej sypialni obmyśliła strategię. Mimo iż na swoim palcu nosiła pierścionek zaręczynowy wielokrotnie przewyższający wartością ten, który otrzymała kiedyś od Dana, nie zamierzała zapomnieć o mężczyznach, którzy odrzucili jej względy.
Następnego dnia tak pokierowała rozmową przy śniadaniu, że jej narzeczony wyraził chęć obejrzenia kopalni będącej własnością pana White’a. Obaj mężczyźni wyjechali, zapowiadając swój powrót dopiero na kolację. Ann miała więc wystarczającą ilość czasu, aby zrealizować swój plan. Wiedziała, o której godzinie Elizabeth Curtis kończy w szkole lekcje. Gdy w oddali zobaczyła sylwetkę nauczycielki, wyszła szybko i przecięła jej drogę.
- Elizabeth, jakże się cieszę, że cię widzę – zaczęła uradowanym głosem.
- Słucham? – zdziwienie panny Curtis nie miało granic.
- Nie masz pojęcia, jak się za tobą stęskniłam – wyjawiła Ann, całując powietrze po obu stronach policzków zaskoczonej nauczycielki.
- Ale … - Elizabeth patrzyła na pannę White, nic nie rozumiejąc. Ann nigdy wcześniej się nią nie interesowała. Zamieniły ze sobą kiedyś może ze dwa zdania, nie więcej. Nie rozumiała tej wylewności.
- Wiem, wiem – Ann machnęła ręką, przewracając oczyma. – Może nie znałyśmy się do tej pory zbyt dobrze, ale zawsze uważałam, że zostaniemy przyjaciółkami.
- Naprawdę?
- Gdy byłam w San Francisco, sporo o tobie myślałam i doszłam do wniosku, że powinnyśmy się lepiej poznać – uśmiechnęła się przymilnie. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
- Nie – powiedziała bez przekonania Elizabeth.
- To wspaniale! – ucieszyła się Ann, udając, że nie zauważa dziwnego wyrazu twarzy nauczycielki. – Chętnie napiłabym się herbaty – powiedziała, biorąc pannę Curtis pod rękę. – Słyszałam, że parzysz najlepszą herbatę w mieście.
- Kto tak powiedział? – zdziwiła się Elizabeth.
- Już nie pamiętam – beztrosko przyznała panna White. – W ciągu kilku dni rozmawiałam z tyloma osobami, że wyleciało mi to z pamięci. Chodźmy już na tę herbatę – popędziła wahającą się dziewczynę, która jakoś bez entuzjazmu w końcu zaprowadziła ją do swojego domu.
Ann rozsiadła się w salonie, z ciekawością rozglądając się po wnętrzu. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nauczycielka żyje skromnie. Nigdzie nie dostrzegła kosztownych bibelotów czy drogich mebli. Wystrój pamiętał zapewne jeszcze czasy młodości rodziców panny Curtis. Uśmiechnęła się z politowaniem. Panna Elizabeth nie była groźnym przeciwnikiem. Ann doszła do wniosku, że bez trudności sobie z nią poradzi. Gdy zobaczyła ją z tacą, przybrała sympatyczny wygląd twarzy. Po chwili obie siedziały przy stoliku i popijały herbatę, zagryzając migdałowym ciasteczkiem.
- Nie poznałaś jeszcze mojego narzeczonego – zaczęła panna White. – Wspaniały mężczyzna, bogaty, wykształcony, wpływowy.
- Gratuluję – powiedziała szczerze Elizabeth.
- Wiesz, wydaje mi się, że ja zawsze miałam dużo szczęścia – wyznała, poufale nachylając się w kierunku swej rozmówczyni. – Kiedyś moim narzeczonym był przecież Dan Stevenson.
Panna Curtis nie odezwała się ani słowem, ale Ann, niezrażona jej milczeniem, kontynuowała:
- Gdyby nie pojawił się Tillet, z pewnością wróciłabym do Dana – stwierdziła, rzucając przelotne spojrzenie na pobladłą nagle twarz nauczycielki. – Było nam ze sobą bardzo dobrze. Dan okazywał mi wiele względów, był taki czuły, troskliwy, kochający i … bardzo męski, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Elizabeth znowu nie odpowiedziała, sięgnęła drżącymi palcami po filiżankę i upiła spory łyk, starając się uspokoić. Ann obserwowała ją spod spuszczonych powiek i z satysfakcją odnotowała, że jej słowa robią na nauczycielce takie wrażenie, jakiego się spodziewała. Postanowiła iść za ciosem.
- Dan był bardzo wytrwały w staraniu o moje względy – wyjawiła, teatralnie wzdychając. – A kiedy już pokonał wszystkich kandydatów, spędzaliśmy razem upojne chwile. To mężczyzna, który działa szybko, jeśli czegoś naprawdę chce. Jego namiętne pocałunki …
- Skoro było wam tak wspaniale, to dlaczego zerwaliście zaręczyny? – przerwała Elizabeth, nie chcąc słuchać jej intymnych zwierzeń.
- Wmieszał się Adam Cartwright – powiedziała, spuszczając oczy. – Ma duży wpływ na Dana, zbyt duży – podkreśliła.
- Są przyjaciółmi – stwierdziła Elizabeth. – Nie sądzę, aby Adam…
- Moja droga – Ann weszła jej w słowo – nie wiesz o wszystkim, ale to teraz nieważne… Trochę się martwię, jak zareaguje Dan, gdy się dowie o moich zaręczynach. Słyszałam, że jest ranny i ta wiadomość mogłaby pogorszyć jego stan. Obawiam się, że on wciąż mnie kocha, choć pewnie się do tego nie przyzna – spojrzała na poszarzałą twarz panny Curtis i wstała z wdziękiem od stołu. – Muszę już iść, kochana, ale z pewnością zobaczymy się już wkrótce.
Elizabeth odprowadziła ją do drzwi i oparła się o nie ciężko, gdy kobieta wreszcie wyszła. Miała wrażenie, że uszło z niej życie. Powinna wziąć się za przygotowanie posiłku, ale jakoś przeszła jej ochota na jedzenie. To, co usłyszała, pozbawiło ją złudzeń. Do tej pory była chyba szalona, myśląc, że taki mężczyzna jak Dan Stevenson jest zainteresowany taką szarą myszką jak ona. Mógł mieć każdą – piękniejszą, bogatszą, bardziej interesującą. Okazywał jej sporo sympatii, ale on ogólnie był pozytywnie nastawiony do otoczenia. Jego życzliwość wzięła za objaw … no właśnie… czego? Przecież nie miłości! Nigdy nie zabiegał o jej względy, nigdy jej nie pocałował, nie trzymał za rękę. Lubił ją zapewne i … nic więcej. Zakochała się w nim i swoje uczucia do Dana przypisała także jemu. Była żałosna i godna litości... Potykając się, dowlokła się do łóżka i skręciła się w kłębek, oplatając nogi rękoma. Płakała bezgłośnie nad utraconym marzeniem.
Ann White po wyjściu od Elizabeth nie zamierzała iść do domu. Chciała upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zajrzała do kilku sklepów, przeszła się kilka razy wzdłuż ulicy. W końcu jej cierpliwość została nagrodzona. Kimberly Stevenson wyszła po zakupy. Widziała ją wczoraj przelotnie. Matka powiedziała jej, że to siostra szeryfa, która przyjechała do ich miasta po śmierci narzeczonego. Nie znały się, ale Ann postanowiła to nadrobić.
- Panna Kimberly Stevenson? – zapytała, czarująco się uśmiechając.
- Tak – potwierdziła zaskoczona dziewczyna. – Kim pani jest?
- Ann White – wyciągnęła do niej rękę. – Byłam narzeczoną Dana.
- Nic mi o tym nie mówił – stwierdziła po przywitaniu.
- Ach, mężczyźni … – Ann wzruszyła ramionami. – Oni nie lubią mówić o uczuciach.
- Chyba tak – ostrożnie przyznała Kimberly.
- Słyszałam, że Dan został ranny. Chciałabym go odwiedzić, ale … - urwała, robiąc efektowną pauzę.
- Co panią powstrzymuje?
- Wolałabym nie rozmawiać o tym na ulicy – spojrzała znacząco na siostrę Dana. – Mieszkam kilka domów dalej. Proszę wyświadczyć mi tę przysługę i przyjąć zaproszenie na herbatę. Wszystko wyjaśnię.
- Właśnie szłam po zakupy – zawahała się Kimberly.
- Nie zajmę pani dużo czasu, obiecuję – przyrzekła.
- Dobrze – zgodziła się dziewczyna.
Pani White godzinę temu poszła do sąsiadki i jeszcze nie wróciła. Jej córce było to wyjątkowo na rękę. Zniknęła w kuchni, aby przygotować herbatę. Dyskretnie obserwowała Kimberly. Gdy podczas jednej z wizyt towarzyskich usłyszała, że Adam Cartwright interesuje się siostrą szeryfa, zastanawiała się, jak wygląda kobieta, która skruszyła jego serce. Musiała przyznać, że Kim była bardzo ładna. Miała w sobie to coś, co przyciąga mężczyzn - kobiecość połączoną z urokiem i zmysłowością. Zaczęła się zastanawiać, czy uda jej się podkopać wiarę tej młodej kobiety w uczucie przystojnego bruneta. Musiała spróbować.
- Przyznaję, że zaintrygowała mnie pani tą informacją o narzeczeństwie z moim bratem – powiedziała Kimberly na widok Ann.
- To niezbyt odległe dzieje – poinformowała ją dziewczyna, podając filiżankę z herbatą. – Rozstaliśmy się krótko przed pani przyjazdem.
- Nie wiedziałam…
- Dan ze mną zerwał po tym, jak zobaczył mnie i Adama – wyznała, spuszczając oczy.
- Adama?
- Adama Cartwrighta. Całowaliśmy się w ogrodzie. Dan to zobaczył, pobił się z Adamem, a ze mną zerwał – wyjaśniła, dramatycznie wzdychając i ocierając chusteczką kącik oka.
Zapadła cisza. Ann w końcu podniosła głowę i spojrzała na siedzącą nieruchomo Kimberly.
- Wiem, co pani sobie o mnie myśli – powiedziała płaczliwym tonem. – Byłam zaręczona z pani bratem, dałam słowo, ale prawda jest taka, że żadna kobieta nie jest w stanie oprzeć się Adamowi. Wystarczy, że spojrzy tymi swoimi niesamowitymi oczyma, obejmie, a potem pocałuje i każda jest zgubiona bezpowrotnie. Tak było ze mną.
- Adam Cartwright panią uwodził? Narzeczoną najlepszego przyjaciela? – zapytała z niedowierzaniem i sporym ładunkiem wątpliwości.
- Proszę zapytać brata, jeśli pani mi nie wierzy – zaproponowała pewnym tonem. – Widział, jak się całowaliśmy.
Kimberly spojrzała w okno, myśląc o czymś intensywnie. W końcu skierowała swój pytający wzrok na Ann.
- Dlaczego po zerwaniu zaręczyn nie związała się pani z Adamem?
- On nie szuka miłości, tylko opiekunki dla swojego dziecka – wyjaśniła smutnym głosem. – Był szaleńczo zakochany w swojej żonie Coleen i myślę, że nadal bardzo ją kocha. Nigdy o niej nie zapomni, każdą kobietę będzie do niej porównywał. Pewnie się ożeni, ale ze względów praktycznych, a nie uczuciowych.
Ann nic nie mogła wyczytać z twarzy Kimberly. O ile po rozmowie z Elizabeth Curtis od razu była pewna sukcesu, to w tym przypadku stuprocentowej pewności nie miała.
- Lubię Billy’ego – powiedziała panna White. – To sympatyczne i grzeczne dziecko. Chętnie bym otoczyła go opieką, ale nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że mąż nie kocha mnie tak, jak na to zasługuję. Do końca życia zastanawiałabym się, czy Adam, całując mnie, nie ma przed oczyma swojej zmarłej żony. Czy kocha się ze mną czy z nią? Po prostu nie chciałam być żoną tylko z nazwy.
Kimberly spojrzała na nią z zastanowieniem, po czym sięgnęła po filiżankę i dopiła herbatę.
- Teraz zaręczyłam z mężczyzną, którego jestem pewna – wyznała żarliwym tonem, akcentując ostatnie słowo. – Dan o tym nie wie. Nie mam pojęcia, czy coś jeszcze do mnie czuje, ale lepiej dla niego byłoby, gdyby o mnie zapomniał. Słyszałam, że jest ranny i wiadomość o moich zaręczynach mogłaby źle na niego wpłynąć. Proszę mu o tym nie wspominać i oszczędzić mu przykrych rozczarowań.
- Przecież kiedyś i tak się dowie – stwierdziła Kimberly. – Poza tym mój brat czuje się już całkiem dobrze.
- Jak pani uważa – Ann wzruszyła ramionami. – Życzę mu jak najlepiej.
- Z pewnością – powiedziała siostra Dana dziwnym głosem. – Muszę już iść.
- Cieszę się, że panią poznałam.
- Tak… - Kim spojrzała na nią odrobinę przygaszona. – Nasze spotkanie na pewno zapamiętam na długo.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Sob 21:04, 08 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:12, 08 Lis 2014    Temat postu: Koniec i początek

A to żmija z tej Ann ,jeszcze gorsza niż myślałam na początku.
Biedna Elizabeth ,mam nadzieję ,że Dan jakoś ją przekona ,że nie jest szarą myszą ,tylko piękną ,inteligentną ,wspaniałą kobietą ,dużo bardziej wartościową od tej pustej ,złośliwej i próżnej lalki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:16, 08 Lis 2014    Temat postu:

A to mała podła intrygantka z Ann i kiedyś jej się za to wszystko dostanie.
Kim jakoś w jej historyjkę mało wierzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:20, 08 Lis 2014    Temat postu:

Fajne ... jedna przewrotna baba została zastąpiona przez kolejną, jeszcze bardziej podstępną ... jutro napiszę obszerniejszy komentarz podkreślający smakowite fragmenty Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:23, 08 Lis 2014    Temat postu:

A ja chyba zostawię sobie do auta.... chyba, że...nie wytrzymam...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 21:35, 08 Lis 2014    Temat postu:

Cytat:
Doszło do tego, że przestała wychodzić z domu. Czuła się zaszczuta i poniżona. Jedyny ratunek widziała w opuszczeniu miasta na jakiś czas. Spakowała się w ciągu jednego dnia. Mąż nie komentował jej decyzji. Nie namawiał do pozostania, nie doradzał, nie przekonywał. Po prostu przyjął do wiadomości, że jego żona wyjeżdża

I pozwolił jej wyjechać… Chyba jego uczucia względem żony nieco się zmieniły
Cytat:
Jako pierwszy wysiadł z niego wysoki, masywnie zbudowany brunet o odrobinę nalanej twarzy. Jego ubiór świadczył o zamożności, a mina – o zarozumialstwie. Podał rękę młodej dziewczynie ubranej w koronkową, białą bluzkę i popielaty kostium podróżny.

Dziewcze nie próżnowało Shocked
Cytat:
W nocy, w zaciszu swojej sypialni obmyśliła strategię. Mimo iż na swoim palcu nosiła pierścionek zaręczynowy wielokrotnie przewyższający wartością ten, który otrzymała kiedyś od Dana, nie zamierzała zapomnieć o mężczyznach, którzy odrzucili jej względy.

Osłabłam… Kobieta jest niezniszczalna…
Cytat:
Ann rozsiadła się w salonie, z ciekawością rozglądając się po wnętrzu. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nauczycielka żyje skromnie. Nigdzie nie dostrzegła kosztownych bibelotów czy drogich mebli. Wystrój pamiętał zapewne jeszcze czasy młodości rodziców panny Curtis. Uśmiechnęła się z politowaniem. Panna Elizabeth nie była groźnym przeciwnikiem. Ann doszła do wniosku, że bez trudności sobie z nią poradzi.

Kto pod kim dołki kopie… Mam nadzieję, że Ann wpadnie w bardzo głęboki dół.
Cytat:
Było nam ze sobą bardzo dobrze. Dan okazywał mi wiele względów, był taki czuły, troskliwy, kochający i … bardzo męski, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Czy ona się nie obawia rozpowiadać takich rzeczy? W końcu opinia to człowiek. Kobieta bez opinii… nie istniała.
Cytat:
Miała wrażenie, że uszło z niej życie. Powinna wziąć się za przygotowanie posiłku, ale jakoś przeszła jej ochota na jedzenie. To, co usłyszała, pozbawiło ją złudzeń. Do tej pory była chyba szalona, myśląc, że taki mężczyzna jak Dan Stevenson jest zainteresowany taką szarą myszką jak ona. Mógł mieć każdą – piękniejszą, bogatszą, bardziej interesującą. Okazywał jej sporo sympatii, ale on ogólnie był pozytywnie nastawiony do otoczenia. Jego życzliwość wzięła za objaw … no właśnie… czego? Przecież nie miłości! Nigdy nie zabiegał o jej względy, nigdy jej nie pocałował, nie trzymał za rękę. Lubił ją zapewne i … nic więcej. Zakochała się w nim i swoje uczucia do Dana przypisała także jemu. Była żałosna i godna litości...

Mam nadzieję, ze jak już się wypłacze… to zacznie myśleć nieco inaczej.
Cytat:
Musiała przyznać, że Kim była bardzo ładna. Miała w sobie to coś, co przyciąga mężczyzn - kobiecość połączoną z urokiem i zmysłowością. Zaczęła się zastanawiać, czy uda jej się podkopać wiarę tej młodej kobiety w uczucie przystojnego bruneta. Musiała spróbować

(bez entuzjazmu) pewnie, czemu by nie spróbować zniszczyć życia jeszcze komuś…
Cytat:
Byłam zaręczona z pani bratem, dałam słowo, ale prawda jest taka, że żadna kobieta nie jest w stanie oprzeć się Adamowi. Wystarczy, że spojrzy tymi swoimi niesamowitymi oczyma, obejmie, a potem pocałuje i każda jest zgubiona bezpowrotnie. Tak było ze mną.

Ależ ona jest… szczera!
Cytat:
To sympatyczne i grzeczne dziecko. Chętnie bym otoczyła go opieką, ale nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że mąż nie kocha mnie tak, jak na to zasługuję. Do końca życia zastanawiałabym się, czy Adam, całując mnie, nie ma przed oczyma swojej zmarłej żony. Czy kocha się ze mną czy z nią? Po prostu nie chciałam być żoną tylko z nazwy.

Dokładne przemyślenia. Ann dokładnie wiedziała co ma powiedzieć… i dobrze wiedziała, że ani Kimberly ani Elizabeth nie plotkują.
Cytat:
Tak… - Kim spojrzała na nią odrobinę przygaszona. – Nasze spotkanie na pewno zapamiętam na długo.

Aż nóż się w kieszeni otwiera. Evil or Very Mad

Mada, świetnie napisany odcinek. Postać Annie jest tak denerwująca, irytująca i bezczelna, że mam ochotę… No mam nadzieję, że wytłumaczy jej ktoś, że nie powinna tak postępować. Wytłumaczy to dobitnie Pani Irons zrozumiała przekaz, może z panną White też się uda.
Czekam na ciąg dalszy Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:36, 08 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:54, 08 Lis 2014    Temat postu:

zorina13 napisał:
Biedna Elizabeth ,mam nadzieję ,że Dan jakoś ją przekona

Dan musiałby najpierw się o tej rozmowie dowiedzieć. Confused A z tym nie wiadomo, jak będzie...

Camila napisał:
Kim jakoś w jej historyjkę mało wierzy.

Rzeczywiście, ma wątpliwości, ale usłyszała sporo ciekawych informacji na temat małżeństwa Adama.

senszen napisał:
Dokładne przemyślenia. Ann dokładnie wiedziała co ma powiedzieć… i dobrze wiedziała, że ani Kimberly ani Elizabeth nie plotkują.

Dlatego mogła powiedzieć tak ... dużo i nie obawiać się o swoją reputację. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Sob 21:55, 08 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:15, 08 Lis 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Wklejam, żeby ADA nie czuła się samotna. Laughing

Cieszę się, doceniam i dziękuję. Pełna synchronizacja
Mada napisał:
Hilary Irons postanowiła wyjechać do swojej siostry mieszkającej w Reno. Nie mogła znieść lekceważenia ze strony mieszkańców Virginia City, pogardliwych lub natrętnych spojrzeń, szeptów wymienianych między sobą, gdy przechodziła ulicą. (...) Mąż nie komentował jej decyzji.

Pani Irons otrzymała to na co sobie zasłużyła. Powinna się cieszyć, że jej mąż jest pantoflarzem. Inny na jej miejscu wyrzuciłby ją z hukiem. Bardzo dobrze, że miała na tyle rozumu, żeby wyjechać z miasta.
Mada napisał:
Następnego dnia po wyjeździe Hilary przyjechał dyliżans z San Francisco. Jako pierwszy wysiadł z niego wysoki, masywnie zbudowany brunet o odrobinę nalanej twarzy. Jego ubiór świadczył o zamożności, a mina – o zarozumialstwie. Podał rękę młodej dziewczynie ubranej w koronkową, białą bluzkę i popielaty kostium podróżny.

I jak w złym śnie - pojawiła się kolejna zmora w postaci panny White. Jedna intryganta zastąpiła drugą intrygantkę. Do tego przywiozła sobie nadętego bufona, który również może sprawiać problemy
Mada napisał:
Szczególnie wyczulona była na wszystkie, nawet najdrobniejsze wzmianki dotyczące Adama Cartwrighta i Dana Stevensona. W nocy, w zaciszu swojej sypialni obmyśliła strategię. Mimo iż na swoim palcu nosiła pierścionek zaręczynowy wielokrotnie przewyższający wartością ten, który otrzymała kiedyś od Dana, nie zamierzała zapomnieć o mężczyznach, którzy odrzucili jej względy.

Mściwa, podła jędza. Takiej należałaby się porządna nauczka.
Mada napisał:
Gdyby nie pojawił się Tillet, z pewnością wróciłabym do Dana – stwierdziła, rzucając przelotne spojrzenie na pobladłą nagle twarz nauczycielki. – Było nam ze sobą bardzo dobrze. Dan okazywał mi wiele względów, był taki czuły, troskliwy, kochający i … bardzo męski, jeśli wiesz, co mam na myśli.

No, nie ale żmija . Uderzyła celnie.
Mada napisał:
Zakochała się w nim i swoje uczucia do Dana przypisała także jemu. Była żałosna i godna litości... Potykając się, dowlokła się do łóżka i skręciła się w kłębek, oplatając nogi rękoma. Płakała bezgłośnie nad utraconym marzeniem.

Bardzo mi żal Elizabeth. Ma zaniżone poczucie własnej wartości. Mam nadzieję, że jednak porozmawia o tej wymuszonej wizycie z Danem. Chociaż, czy ja wiem? Przy jej braku pewności siebie pewnie się nie odważy. Ciekawe, jak na to wszystko zareaguje Dan.
Mada napisał:
- Panna Kimberly Stevenson? – zapytała, czarująco się uśmiechając.
- Tak – potwierdziła zaskoczona dziewczyna. – Kim pani jest?
- Ann White – wyciągnęła do niej rękę. – Byłam narzeczoną Dana.

Panna White nie marnuje czasu. Podstępna żmija.
Mada napisał:
- Adam Cartwright panią uwodził? Narzeczoną najlepszego przyjaciela? – zapytała z niedowierzaniem i sporym ładunkiem wątpliwości.
- Proszę zapytać brata, jeśli pani mi nie wierzy – zaproponowała pewnym tonem. – Widział, jak się całowaliśmy.
Kimberly spojrzała w okno, myśląc o czymś intensywnie. W końcu skierowała swój pytający wzrok na Ann.

Ufam, że Kim nie uwierzy w ten stek bzdur i o wszystkim powie bratu i Adamowi. Pannie White przydałaby się niezła nauczka
Mada niezwykle ciekawy i wciągający odcinek, a przede wszystkim doskonale napisany . Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Trochę niepokoję się o Elizabeth. Ona jest taka skromna i delikatna. Może faktycznie zaszyć się w mysią dziurę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 21 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin