Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia i rzeczywistość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 47, 48, 49  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:18, 28 Kwi 2015    Temat postu:

Postaram się za jakiś czas dostarczyć kolejnej pożywki. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:21, 28 Kwi 2015    Temat postu:

Dobrze wiedzieć Rolling Eyes Już my się postaramy "pożywić" Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:27, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Koleżanka już pewnie ostrzy "kijek" którym poruszy mrowisko Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:29, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Dobra, dobra, koleżanka nie będzie taka skromna...Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:31, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Nie jestem! Ja też czekam na kolejny odcinek Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:43, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Mam nadzieję, że odcinek się spodoba. Smile

* * * * *

1865 – cz. III.

Pięć tygodni później
Joe okręcony grubym kocem przewracał się z boku na bok, szukając wygody, o którą trudno było pod gołym niebem. Księżyc świecił jasno, gdzieś w oddali wył samotny kojot. Palące się w ognisku gałęzie co jakiś czas trzaskały, ale dawały przyjemne ciepło. Joe, który zazwyczaj marzł na spędach, tym razem nie myślał o zimnie. Sen z powiek spędzała mu Nanette. Od chwili, gdy dowiedziała się o Maribel, nie chciała z nim rozmawiać. Nie reagowała na jego prośby i perswazje. Patrzyła na niego, jakby był powietrzem. Z początku bał się, że znowu wyjedzie, w tajemnicy ucieknie, zabierając JD. Dwa dni po tym, jak zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, usłyszał w nocy, jak wychodzi z pokoju. Wyskoczył z łóżka i wypadł na korytarz, zdecydowany zatrzymać ją choćby siłą. Ledwie udało mu się przed nią wyhamować. Zaskoczona cofnęła się, opierając o ścianę.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała ściszonym głosem.
- Dokąd się wybierasz? – odpowiedział pytaniem.
- JD się obudził – wyjaśniła spokojnym tonem. – Idę do kuchni po mleko.
- Pomyślałem …
- O czym?
- Nieważne – uciął zmieszany.
- Możesz z nim posiedzieć, aż podgrzeję mleko?
Pokiwał głową z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Nanette zrobiła krok do przodu i zatrzymała się, a następnie odwróciła do męża, który nie ruszył się z miejsca.
- Wiem, o czym pomyślałeś – olśniło ją w jednej chwili. – Myślałeś, że uciekam, prawda?
- Tak – przyznał z niechęcią.
- Nie zrobię tego – powiedziała z jakimś smutkiem. – Nie mogłabym. JD cię kocha i jest tu szczęśliwy.
To była jedyna rozmowa, którą przeprowadzili właściwie przypadkowo. Następnego dnia Nanette unikała go jak morowego powietrza. Nawet jeśli na niego patrzyła, widział w jej oczach niemal odrazę. Gdy przy śniadaniu przypadkowo dotknął jej dłoni, bo w tym samym momencie sięgnęli po dzbanek z kawą, zabrała swą rękę tak szybko, jakby ją czymś poraził. Za kilka dni miał się rozpocząć spęd, ostatni w tym roku. Pomyślał, że jeśli wyjedzie, żona będzie miała kilka tygodni na przemyślenia, ochłonie i może po powrocie uda im się posklejać to, co zostało z ich małżeństwa. Przez cały spęd zastanawiał się, czy podjął właściwą decyzję. Gryzł się i martwił. Teraz, w drodze powrotnej, coraz bliżej domu, zaczynał się obawiać spotkania z Nanette. W końcu odrzucił koc i usiadł, rozglądając się, w poszukiwaniu pomocy. Adam spał na mchu pod drzewem. Joe zbliżył się do niego, mijając po drodze cichutko pochrapującego Hossa i innych śpiących twardo kowbojów. Pociągnął brata za ramię. Adam otworzył oczy i widząc, że to Joe, zdjął rękę z broni.
- Powiedz mi, co mam robić? – Joe zapytał szeptem.
- Spać – mruknął Adam.
- Co powinienem zrobić z Nanette? – nie dawał za wygraną.
- Joe, przecież to twoja żona – jęknął Adam. – Naprawdę nie wiesz, co się robi z żoną?
- Nie o to mi chodzi.
- To wyrażaj się jaśniej – poprosił Adam, czując, że nie dane mu będzie spokojnie spać.
Joe westchnął i ściszonym głosem jął opowiadać bratu wszystko po kolei. Nie pominął żadnego szczegółu. Adam słuchał uważnie, opierając się plecami o pień drzewa. Nie przerywał opowieści, choć nie umknęły mu takie szczegóły jak zmieszanie, rozżalenie czy zdenerwowanie na twarzy Josepha. Gdy brat skończył i wlepił w niego oczy, oczekując gotowej recepty, Adam ciężko westchnął.
- To, co powiem, będzie mało odkrywcze – potarł z zakłopotaniem szczękę. – Jesteście małżeństwem, macie dziecko, oboje je kochacie. Podejrzewam, że oboje nadal też kochacie siebie. To dużo, ale w waszym przypadku wciąż za mało. Musicie zacząć od poważnej rozmowy, w której wszystko sobie wyjaśnicie. Mówiłeś, że nie wiesz, dlaczego Nanette cię opuściła. Zapytaj ją i wysłuchaj tego, co powie. Nie lekceważ jej potrzeb. Sam też zadawaj pytania. Musicie porozmawiać o swoim oczekiwaniach, błędach, pretensjach. Dopiero jak to wyjaśnicie, możecie zacząć od nowa budować swój związek.
- Ale ona nie chce ze mną rozmawiać – przyznał zniechęcony. – Próbowałem kilka razy.
- Okaż stanowczość – zaproponował Adam.
- Myślisz, że to pomoże?
- Przekonaj się – poradził.
- Spróbuję.
- Nie próbuj, po prostu zrób to. Nanette ma silny charakter i uległością nic tu nie wskórasz.
Joe pokiwał głową i zacisnął usta. Wstał i wrócił na swoje miejsce przy ognisku. Okręcił się kocem i dopiero wtedy przypomniał sobie, że nie podziękował Adamowi. Poderwał głowę i usiadł. Wzrokiem odszukał brata, który wciąż mu się przyglądał.
- Dziękuję – powiedział bezgłośnie, nie chcąc budzić śpiących kowbojów.
Adam uśmiechnął się z wyrozumiałością starszego brata i kiwnął lekko głową.

* * * * *

Ben wyszedł powitać synów wracających ze spędu. Już po minie Adama poznał, że udało mu się dokonać wyjątkowo korzystnej transakcji, a słowa pierworodnego tylko to potwierdziły. Posiłek w rodzinnym gronie upłynął szybko i przyjemnie. Jedynie spięty Joe rzucał nerwowe spojrzenia w kierunku Nanette. Gdy wszyscy się rozeszli do swoich zajęć, Joseph wszedł do pokoju żony i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- Musimy poważnie porozmawiać.
- Dobrze – natychmiast się zgodziła, wprawiając Joe w stan niebotycznego zdumienia. Spodziewał się, że natrafi na opór, a tymczasem żona nie wyrażała sprzeciwu. Wyglądała, jakby właśnie tego od niego oczekiwała. Joseph nie wiedział, że jej zachowanie w dużej mierze było zasługą Lucy i Kimberly, które tydzień temu z własnej inicjatywy zabrały Nanette na spacer i przekonały ją, żeby wysłuchała tego, co mąż ma jej do powiedzenia, próbowała go zrozumieć, przebaczyć i jakoś uratować ich małżeństwo.
- Poproszę Lucy, aby zajęła się JD – powiedziała, wychodząc na chwilę z pokoju.
Gdy wróciła, zamknęła natychmiast drzwi. Joe poczuł, że zaczynają mu się pocić ręce. Pokręcił się chwilę po sypialni i oparł się o parapet. Nanette przysiadła na skraju fotela.
- Nigdy nie spytałem cię, dlaczego tak naprawdę wyjechałaś z Ponderosy – zaczął.
- Zostawiłam ci list …
- Pamiętam – przyznał. – Napisałaś, że chcesz wszystko przemyśleć.
- Zgadza się.
- Nie było cię pół roku – stwierdził fakt. - Potrzebowałaś sześciu miesięcy… to mogę zrozumieć. Nie rozumiem jednak nadal, co chciałaś przemyśleć. Przecież dobrze nam się układało. Dlaczego tak naprawdę wyjechałaś? Dlaczego się ze mną nie pożegnałaś? Dlaczego nie wróciłaś wcześniej?
- Joe, ja … - Nanette przygryzła wargę. – Ja sobie inaczej wyobrażałam małżeństwo. Dusiłam się i nudziłam w Chicago. Biorąc ślub z tobą, myślałam, że stamtąd ucieknę, a tymczasem wpadłam z jednej klatki w drugą. Nigdy nie lubiłam bezczynności, monotonii. Wyjechałam, bo … chciałam się po prostu stąd wyrwać. Na krótko. Nie pożegnałam się, bo się bałam, że będziesz usiłował mnie zatrzymać. Nie pozwolisz mi na wyjazd. Byłam pewna, że po miesiącu będę już z powrotem w Ponderosie.
- To dlaczego nie wróciłaś wcześniej?
- Myślałam, że … po mnie przyjedziesz – przyznała z delikatnym rumieńcem. – Wiem, to było głupie i dziecinne – dodała, widząc, że Joe chce jej przerwać. – Założyłam, że jeśli ci na mnie zależy, to sprowadzisz mnie z powrotem. Czekałam, ale ty nie przyjechałeś.
- Czekałaś na mnie?
- A jak myślisz, po co wysłałam list z Phoenix i podałam adres ciotki? Przez pierwszy miesiąc każdego dnia stałam w oknie jak głupia, wypatrując, czy właśnie nie nadchodzisz.
Joe poczuł, że coś przegapił. Przypomniał sobie swoją rozmowę z Adamem po tym, jak Nanette wyjechała. Starszy brat radził mu, aby za nią pojechał. Niemal siłą ściągał go z łóżka, na którym leżał rozżalony i przeżywał opuszczenie przez żonę. Dotarło do niego, że gdyby wówczas schował dumę do kieszeni, tak jak doradzał mu Adam, teraz być może wszystko wyglądałoby inaczej.
- Nie miałem pojęcia – przyznał zgodnie z prawdą. – Nie wiedziałem, że tego ode mnie oczekujesz. Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć.
- Mogłeś się domyślić.
- Wolałbym, żebyś w przyszłości mówiła głośno o tym, czego chcesz i na czym ci zależy. Wtedy będzie nam obojgu łatwiej.
- Dobrze.
- Dlaczego wyjechałaś po raz drugi?
- Z tego samego powodu, ale kiedy zorientowałam się, że spodziewam się dziecka, zawróciłam.
- Powinnaś była mi powiedzieć – oderwał się od parapetu i stanął przed nią z zachmurzonym czołem. – Jak mogłaś to przede mną ukrywać?!
- Byłam na ciebie wściekła – przyznała, zrywając się z fotela. Minęła go i stanęła przy oknie.
- Czasem mam ochotę przełożyć cię przez kolano i wlepić kilka klapsów – wyznał pod wpływem impulsu.
- To byłaby wreszcie jakaś odmiana – mruknęła niewyraźnie.
- Czy ty wiesz, co zrobiłaś?! – uniósł głos. – Pozbawiłaś mnie dwóch lat z życia JD! Nie widziałem go, gdy się urodził. Nie widziałem, jak uczył się chodzić. Nie słyszałem jego pierwszego słowa. Nie wiedziałem, że jestem ojcem!!!
- Przyznaję, to był błąd – powiedziała z trudem, bo nie lubiła przyznawać się do błędu. - Żałuję, że ci nie powiedziałam. Żałuję, że nie zostałam, bo gdybym została, to może byś mnie nie zdradzał z panienkami z saloonu! – ostatnie wyrazy wykrzyczała mu prosto w twarz.
- Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek wrócisz. Nie wiedziałem, że mam syna – zauważył bez widocznych oznak skruchy. – Gdybym wiedział …
Nanette znowu podeszła do okna i odwróciła się plecami do Joe. Po chwili wahania stanął za nią i wyciągnął rękę. Zatrzymał ją w powietrzu i cofnął niezdecydowany.
- ONA nic dla mnie znaczy – przyznał zduszonym głosem. – To ciebie kocham.
- Kłamiesz – zaprzeczyła szybko.
- Kocham cię i wiem, że ty mnie kochasz – zaryzykował.
- Nic nie wiesz – odwróciła się gwałtownie. – Kocham JD i dlatego tu jestem. Wyrządziłam mu krzywdę, usuwając cię z jego życia. Dziecko powinno mieć ojca i matkę. Nie chcę, żeby nasz synek kiedykolwiek cierpiał tylko przez to, że my nie potrafimy się porozumieć.
- Ja też nie chcę, żeby JD był nieszczęśliwy – zgodził się natychmiast. – I dlatego uważam, że dla jego dobra powinniśmy spróbować odbudować nasz związek.
- Przynajmniej w tym jednym jesteśmy zgodni – pokiwała głową. – Od czego zaczniemy?
Joe podszedł do niej zdecydowanym krokiem, przyciągnął ją i pocałował. Zdążyła jedynie odgrodzić się od jego torsu dłońmi, zanim zamknął ją w swoich ramionach. Była tak zaskoczona, że nawet się nie broniła. Spojrzał jej w oczy, szukając w nich potwierdzenia, że może posunąć się dalej.
- Nie, Joe – wyswobodziła się z jego uścisku. – Nie mogę przestać myśleć o tobie i o niej. Po prostu nie mogę – wzdrygnęła się lekko. - To wciąż tkwi w mojej głowie.
- Tym bardziej powinniśmy się postarać o miłe wspomnienia – usiłował ją przekonać.
- Wiem, ale … nie dziś – zastrzegła. – Dziś nie mogę.
- Jutro?
- Nie wiem, może …
- Poczekam, choć za cierpliwość nie mogę ręczyć – wyznał. – Nie każ mi długo czekać.
Joe wyszedł, a Nanette usiadła na łóżku. Zastanawiała się, czy nie popełnia kolejnego błędu. Może powinna była na nic nie zważać i dać się ponieść emocjom, żyć chwilą - tak jak do tej pory. Nie umiała jednak poradzić sobie ze swoją wyobraźnią. Wciąż widziała Maribel w ramionach swego męża.

* * * * *

Adam i Kimberly wybierali się na przyjęcie do Ponderosy. Bena odwiedził dawno niewidziany przyjaciel - jeszcze z czasów młodości, poznany w Bostonie. Nestor rodu chciał mu zaprezentować swoją rodzinę, pochwalić się synami i zrobić jak najlepsze wrażenie. Sprosił też sporo znajomych z miasteczka, aby uhonorować znamienitego gościa. Dzieci na czas przyjęcia zostały ulokowane w domu Adama. Miała się nimi zająć niezawodna pani Dickens, a także pani Cranford, którą dodatkowo poproszono o pomoc. Kimberly w kreacji od Wortha, którą Adam specjalnie sprowadził z Paryża, wyglądała olśniewająco. Ciemnozielona suknia była wyszywana przy staniku i na spódnicy złotą nicią, która wyczarowała gdzieniegdzie delikatne, kwiatowe wzory. Głęboko wycięty dekolt przysłaniała wstawka ze śnieżnobiałej koronki, z której były również wykonane długie rękawiczki stykające się z gładkim rękawkiem sukni. Diamentowe kolczyki - prezent z okazji narodzin Andrew - chwiały się lekko przy każdym poruszeniu głowy. Kimberly wzięła w dłonie puzderko leżące na toaletce i otworzyła wieczko. Wiedziała, że kwiatowa broszka będzie uwieńczeniem jej starań o właściwą prezencję. Delikatnie pogładziła diamentowe rozety, wprawiając w ruch złotą różę. Pamiętała dzień, gdy ją dostała od Adama. Wrócił wówczas po dosyć długiej nieobecności z targów w Tuscon. Spodziewała się prezentu, ale nie tak drogiego i modnego. Dzień przed przyjazdem Adama, razem z Lucy oglądały magazyn prezentujący najnowsze trendy w modzie. Na kilku stronach przedstawiono szkice ruchomych broszek. Obie zachwycały się ich wykonaniem i pomysłowością z zastosowaniem drgającego elementu. I nagle w eleganckim puzderku, które podał jej Adam, Kimberly zobaczyła coś, czego nie miała żadna kobieta w okolicy. Dech jej zaparło z zachwytu i zaskoczenia. Dopiero po chwili dotarło do niej, że Adam pyta, czy broszka jej się podoba. Odłożyła ją delikatnie na stolik i spojrzała na niego błyszczącymi oczyma. Stał w tej swojej nonszalanckiej pozie, z leniwym uśmiechem i figlarnym błyskiem w oku. Niewiele myśląc, podskoczyła i zawisła z rękoma na jego szyi. Chyba nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji, bo stracił równowagę. Na szczęście tuż za nim znajdowało się łóżko, na którym oboje bezpiecznie wylądowali. I tak jakoś wyszło, że rodzina zobaczyła ich dopiero wieczorem przy kolacji…
Kimberly przypięła broszkę do sukni i uśmiechnęła się do swego odbicia.
- Skarbie, jesteś goto… - Adam urwał, zatrzymując się w progu sypialni.
- Śliczna, prawda? – Kim pogładziła pieszczotliwie elegancką spódnicę swej kosztownej sukni.
- Wyglądasz olśniewająco – wyznał zachwycony, odzyskując głos.
- Czyli pasujemy do siebie – wyciągnęła rękę w jego stronę, czekając, aż Adam podejdzie i stanie obok niej. Oboje spojrzeli na swoje odbicie w lustrze.
- Szkoda, że nie możemy uwiecznić tej chwili na zdjęciu – westchnął z żalem.
- Zostanie na zawsze w naszej pamięci – pocieszyła go, zwracając się twarzą do niego i poprawiając klapy idealnie skrojonej marynarki. – Jesteś tak samo przystojny jak wtedy, gdy się poznaliśmy.
- Tylko zdecydowanie czystszy – uśmiechnął się do wspomnień.
- Nie opowiadaj – upomniała go z uśmiechem. – Gdy cię po raz pierwszy zobaczyłam, byłeś nieskazitelnie czysty. Dopiero, jak wróciliście z Danem po przeszukaniu ruin kościoła, potrzebowałeś wody i mydła.
- Nasza znajomość zaczęła się … wybuchowo – zauważył z błyskiem w oku.
Ich namiętny pocałunek potrwałby zdecydowanie dłużej, gdyby nie hałas dochodzący z dołu.
- Dzieciaki się niecierpliwią – zauważył. – Obiecałem Susan, że zobaczy cię w nowej sukni. Zrób jej tę przyjemność i nie schodź zbyt szybko. Niech dokładnie cię obejrzy – mrugnął porozumiewawczo.
Wyszli z pokoju. Adam wziął żonę pod ramię. Gdy pojawili się na schodach, w salonie zapanowała cisza. Susan i Katie złożyły z zachwytu ręce. Luke chciał coś powiedzieć, ale Toby zatkał mu buzię dłonią. Billy patrzył na rodziców z dumą. Był coraz starszy i wiele już rozumiał. W miasteczku niejednokrotnie słyszał uwagi na temat urody mamy i taty. Stanowili przepiękną parę. Nikt nie miał co do tego wątpliwości.
- Mamo – Susan przerwała ciszę, patrząc na Kim z nabożnym zachwytem. – Wyglądasz jak księżniczka z bajki.
- Królewna Śnieżka – wyszeptała Katie z wypiekami na twarzy.
- Ślicznie państwo się prezentują – zgodziła się pani Cranford.
- Dzieci – pani Dickens zabrała głos. – Podwieczorek czeka.
Niektórzy z radością, inni z ociąganiem poszli w kierunku zastawionego stołu. Susan westchnęła z głębi swego pięcioletniego serduszka i obiecała sobie w duchu, że kiedyś będzie się ubierała tak jak mama, najpiękniej na świecie.

* * * * *

Przyjęcie okazało się wyjątkowo udane. Nie było ani jednej osoby, która opuszczałaby Ponderosę niezadowolona. Wszyscy bawili się wyśmienicie, zachwalając jedzenie, muzykę i ogólną atmosferę. Przyjaciel Bena był oczarowany jego rodziną, zwłaszcza żonami trzech synów, które okazały się niezwykle pięknymi kobietami. Mężczyzna nie wiedział, na którą z nich patrzeć, bo każda postarała się, aby wyglądać jak najbardziej efektownie i elegancko. W głębi duszy zazdrościł Benowi. Jadąc tutaj, słyszał, że staremu kompanowi wiedzie się całkiem dobrze, ale nie przypuszczał, że Cartwright jest właścicielem tak potężnego obszaru. Ben miał sporo szczęścia i z pewnością można go było nazwać człowiekiem sukcesu. Tenże człowiek sukcesu sprawdził najpierw, czy jego gość niczego nie potrzebuje i dopiero wtedy poszedł do swojego pokoju. W domu zapanowała cisza. Lucy, która miała już na sobie nocną koszulę, narzuciła szybko szlafrok i skierowała ku drzwiom.
- Dokąd idziesz? – zaciekawił się Hoss, który już miał przykręcić lampę.
- Chcę zwrócić Nanette bransoletkę – pomachała safianowym puzderkiem. – Zaraz wracam.
Lucy na palcach przemierzyła korytarz i zatrzymała się przed pokojem Nanette. Drzwi były delikatnie uchylone. Zajrzała do środka i natychmiast cofnęła. Uśmiechnęła się i szybciutko wróciła do swojej sypialni. Hoss uniósł brwi, widząc pudełeczko w jej dłoni. Jeszcze bardziej zaskoczył go promienny uśmiech na twarzy żony, który zamienił się po chwili w cichy śmiech.
- Co się stało? – zapytał rozbawiony jej znakomitym humorem.
- Joe i Nanette chyba właśnie się pogodzili – powiedziała zadowolona, wskakując niczym podlotek do łóżka.
- Nareszcie – westchnął z ulgą Hoss. – Joe ostatnio był nie do wytrzymania. Jakiś taki … spięty – znalazł w końcu właściwe słowo.
- Po dzisiejszej nocy z pewnością wróci do formy – Lucy zdążyła puścić do Hossa oczko, zanim mąż zgasił lampę.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:51, 29 Kwi 2015    Temat postu: Marzenia i rzeczywistość

Jest jakiś postęp -Joe z żoną zaczęli ze sobą wreszcie rozmawiać jak normalni ,dorośli ludzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:18, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Joe i Nanette zrobili pierwszy krok- porozmawiali. Może wreszcie zacznie im się układać jak nauczą się sztuki rozmawiania ze sobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:42, 29 Kwi 2015    Temat postu:

Mada moje oko cieszy się na poranną lekturę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:02, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Cytat:
Sen z powiek spędzała mu Nanette. Od chwili, gdy dowiedziała się o Maribel, nie chciała z nim rozmawiać. Nie reagowała na jego prośby i perswazje. Patrzyła na niego, jakby był powietrzem.

Mogła jednak czuć się urażona … to trochę tak jak pies ogrodnika – sam nie zje i drugiemu nie da

Cytat:
- Wiem, o czym pomyślałeś – olśniło ją w jednej chwili. – Myślałeś, że uciekam, prawda?
- Tak – przyznał z niechęcią.

Joe ma powody do takich przypuszczeń

Cytat:
Pociągnął brata za ramię. Adam otworzył oczy i widząc, że to Joe, zdjął rękę z broni.
- Powiedz mi, co mam robić? – Joe zapytał szeptem.
- Spać – mruknął Adam.
- Co powinienem zrobić z Nanette? – nie dawał za wygraną.

Teraz się pyta? A co zrobił, kiedy dostał od Adama dobrą radę? Nie posłuchał! I jak na tym wyszedł?

Cytat:
- Joe, przecież to twoja żona – jęknął Adam. – Naprawdę nie wiesz, co się robi z żoną?

Adam nawet obudzony w środku nocy tryska dowcipem

Cytat:
Musicie zacząć od poważnej rozmowy, w której wszystko sobie wyjaśnicie. Mówiłeś, że nie wiesz, dlaczego Nanette cię opuściła. Zapytaj ją i wysłuchaj tego, co powie. Nie lekceważ jej potrzeb. Sam też zadawaj pytania. Musicie porozmawiać o swoim oczekiwaniach, błędach, pretensjach. Dopiero jak to wyjaśnicie, możecie zacząć od nowa budować swój związek.

No właśnie! Tylko poważna rozmowa tu pomoże

Cytat:
- Ale ona nie chce ze mną rozmawiać – przyznał zniechęcony. – Próbowałem kilka razy.
- Okaż stanowczość – zaproponował Adam.

O! To! To! Niech Joe wreszcie pokaże, że ma … silny, męski charakter

Cytat:
- Spróbuję.
- Nie próbuj, po prostu zrób to. Nanette ma silny charakter i uległością nic tu nie wskórasz.

Faktycznie. Doskonała rada! Joe próbował, próbował i … nic. Może kiedy pokaże .. to znaczy przystąpi do działania coś osiągnie

Cytat:
Joseph wszedł do pokoju żony i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- Musimy poważnie porozmawiać.
- Dobrze – natychmiast się zgodziła, wprawiając Joe w stan niebotycznego zdumienia. Spodziewał się, że natrafi na opór, a tymczasem żona nie wyrażała sprzeciwu.

No proszę. Już działa!

Cytat:
- Nie było cię pół roku – stwierdził fakt. - Potrzebowałaś sześciu miesięcy… to mogę zrozumieć. Nie rozumiem jednak nadal, co chciałaś przemyśleć. Przecież dobrze nam się układało. Dlaczego tak naprawdę wyjechałaś? Dlaczego się ze mną nie pożegnałaś? Dlaczego nie wróciłaś wcześniej?

Może ona długo myśli? Joe, to nie są właściwie sformułowane pytania… przestań pytac, tylko bierz się do dzialania

Cytat:
Dusiłam się i nudziłam w Chicago. Biorąc ślub z tobą, myślałam, że stamtąd ucieknę, a tymczasem wpadłam z jednej klatki w drugą. Nigdy nie lubiłam bezczynności, monotonii. Wyjechałam, bo … chciałam się po prostu stąd wyrwać. Na krótko.

Pytał. Pytał i … dopytał się, że był ucieczką od nudnego Chicago

Cytat:
- To dlaczego nie wróciłaś wcześniej?
- Myślałam, że … po mnie przyjedziesz – przyznała z delikatnym rumieńcem. – Wiem, to było głupie i dziecinne – dodała, widząc, że Joe chce jej przerwać. – Założyłam, że jeśli ci na mnie zależy, to sprowadzisz mnie z powrotem. Czekałam, ale ty nie przyjechałeś.

Logiki za wiele to w tym nie ma, ale chyba coś do niego czuła … skoro liczyła, że za nią popędzi … poprosi o powrót? Może jednak go kocha?

Cytat:
Joe poczuł, że coś przegapił. Przypomniał sobie swoją rozmowę z Adamem po tym, jak Nanette wyjechała. Starszy brat radził mu, aby za nią pojechał. Niemal siłą ściągał go z łóżka, na którym leżał rozżalony i przeżywał opuszczenie przez żonę. Dotarło do niego, że gdyby wówczas schował dumę do kieszeni, tak jak doradzał mu Adam, teraz być może wszystko wyglądałoby inaczej.

Było posłuchać starszego brata. Chyba lepiej jednak się zna na kobietach

Cytat:
- Nie miałem pojęcia – przyznał zgodnie z prawdą. – Nie wiedziałem, że tego ode mnie oczekujesz. Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć.
- Mogłeś się domyślić.
- Wolałbym, żebyś w przyszłości mówiła głośno o tym, czego chcesz i na czym ci zależy. Wtedy będzie nam obojgu łatwiej.

Taki domyślny to on nie jest. Trzeba walić prosto z mostu

Cytat:
- Czasem mam ochotę przełożyć cię przez kolano i wlepić kilka klapsów – wyznał pod wpływem impulsu.
- To byłaby wreszcie jakaś odmiana – mruknęła niewyraźnie.

Czyżby Nanette potrzebowała silnej, męskiej ręki?

Cytat:
- Żałuję, że ci nie powiedziałam. Żałuję, że nie zostałam, bo gdybym została, to może byś mnie nie zdradzał z panienkami z saloonu! – ostatnie wyrazy wykrzyczała mu prosto w twarz.

Jednak i zazdrość tu się wkradła

Cytat:
- Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek wrócisz. Nie wiedziałem, że mam syna – zauważył bez widocznych oznak skruchy.

Dobrze Joe! Tak trzymać .. o! Moja klawiatura

Cytat:
- Kocham cię i wiem, że ty mnie kochasz – zaryzykował.

Znów się płaszczy … to nie jest sposób na Nanette

Cytat:
Nie chcę, żeby nasz synek kiedykolwiek cierpiał tylko przez to, że my nie potrafimy się porozumieć.
- Ja też nie chcę, żeby JD był nieszczęśliwy – zgodził się natychmiast. – I dlatego uważam, że dla jego dobra powinniśmy spróbować odbudować nasz związek.
- Przynajmniej w tym jednym jesteśmy zgodni – pokiwała głową. – Od czego zaczniemy?

Racja! Od czegoś trzeba zacząć

Cytat:
Joe podszedł do niej zdecydowanym krokiem, przyciągnął ją i pocałował. Zdążyła jedynie odgrodzić się od jego torsu dłońmi, zanim zamknął ją w swoich ramionach. Była tak zaskoczona, że nawet się nie broniła. Spojrzał jej w oczy, szukając w nich potwierdzenia, że może posunąć się dalej.
- Nie, Joe – wyswobodziła się z jego uścisku. – Nie mogę przestać myśleć o tobie i o niej. Po prostu nie mogę – wzdrygnęła się lekko.

I po co szukał tego potwierdzenia? Potrzebne mu do czegoś było? Teraz musi od nowa zaczynać

Cytat:
- Poczekam, choć za cierpliwość nie mogę ręczyć – wyznał. – Nie każ mi długo czekać.

Trochę ją postraszył jednak

Cytat:
Kimberly w kreacji od Wortha, którą Adam specjalnie sprowadził z Paryża, wyglądała olśniewająco. Ciemnozielona suknia była wyszywana przy staniku i na spódnicy złotą nicią, która wyczarowała gdzieniegdzie delikatne, kwiatowe wzory. Głęboko wycięty dekolt przysłaniała wstawka ze śnieżnobiałej koronki, z której były również wykonane długie rękawiczki stykające się z gładkim rękawkiem sukni. Diamentowe kolczyki - prezent z okazji narodzin Andrew - chwiały się lekko przy każdym poruszeniu głowy.

Dokładny opis pięknej, elegancko ubranej kobiety

Cytat:
Spodziewała się prezentu, ale nie tak drogiego i modnego. Dzień przed przyjazdem Adama, razem z Lucy oglądały magazyn prezentujący najnowsze trendy w modzie. Na kilku stronach przedstawiono szkice ruchomych broszek. Obie zachwycały się ich wykonaniem i pomysłowością z zastosowaniem drgającego elementu. I nagle w eleganckim puzderku, które podał jej Adam, Kimberly zobaczyła coś, czego nie miała żadna kobieta w okolicy. Dech jej zaparło z zachwytu i zaskoczenia. Dopiero po chwili dotarło do niej, że Adam pyta, czy broszka jej się podoba.

Jak widać, czasem dobrze jest podsłuchać to i owo. Przynajmniej Adam dowiedział się, co jest ostatnio najmodniejsze

Cytat:
Niewiele myśląc, podskoczyła i zawisła z rękoma na jego szyi. Chyba nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji, bo stracił równowagę. Na szczęście tuż za nim znajdowało się łóżko, na którym oboje bezpiecznie wylądowali. I tak jakoś wyszło, że rodzina zobaczyła ich dopiero wieczorem przy kolacji…

Prezent zostal przyjęty z należytym zachwytem

Cytat:
- Wyglądasz olśniewająco – wyznał zachwycony, odzyskując głos.
- Czyli pasujemy do siebie – wyciągnęła rękę w jego stronę, czekając, aż Adam podejdzie i stanie obok niej. Oboje spojrzeli na swoje odbicie w lustrze.

Piekna para. Oboje wspaniale wyglądali

Cytat:
Lucy, która miała już na sobie nocną koszulę, narzuciła szybko szlafrok i skierowała ku drzwiom.
- Dokąd idziesz? – zaciekawił się Hoss, który już miał przykręcić lampę.
- Chcę zwrócić Nanette bransoletkę – pomachała safianowym puzderkiem. – Zaraz wracam.

Chce zwrócić bransoletkę … w nocy? Kto w to uwierzy … po prostu jest ciekawa, czy Nanette śpi sama

Cytat:
Lucy na palcach przemierzyła korytarz i zatrzymała się przed pokojem Nanette. Drzwi były delikatnie uchylone. Zajrzała do środka i natychmiast cofnęła.

To stapanie na palcach mnie upewniło, że to był tylko pretekst. Przeciez jakby jej chodzilo tylko o oddanie ozdoby, nie musiałaby cichutko stąpać


Cytat:
- Joe i Nanette chyba właśnie się pogodzili – powiedziała zadowolona, wskakując niczym podlotek do łóżka.
- Nareszcie – westchnął z ulgą Hoss. – Joe ostatnio był nie do wytrzymania. Jakiś taki … spięty – znalazł w końcu właściwe słowo.
- Po dzisiejszej nocy z pewnością wróci do formy – Lucy zdążyła puścić do Hossa oczko, zanim mąż zgasił lampę.

Nareszcie! Joe posłuchal dobrej rady i mamy szczęśliwy finał małżeńskich nieporozumień. Oby nigdy się nie powtórzyły. Mam nadzieje, że wszystko już sobie wyjaśnili i na niebie ich małżeńskiego szczęścia nie pętają się już żadne chmurki

Bardzo pomysłowe, rzetelnie opracowane szczegóły, poprawnie poprowadzona narracja plus elementy humoru. Razem świetna całość. Miło się czyta i niecierpliwie czeka na dalszy ciąg


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:01, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Zorino, Camilo – rozmowa zawsze przynosi efekty, mniejsze lub większe. Wink

Ewelina napisał:
Chce zwrócić bransoletkę … w nocy? Kto w to uwierzy … po prostu jest ciekawa, czy Nanette śpi sama

Wniosek jak najbardziej słuszny. Lucy poszła na przeszpiegi i wróciła bardzo zadowolona. Smile

Ewelina napisał:
Nareszcie! Joe posłuchał dobrej rady i mamy szczęśliwy finał małżeńskich nieporozumień. (…) Mam nadzieję, że wszystko już sobie wyjaśnili i na niebie ich małżeńskiego szczęścia nie pętają się już żadne chmurki

Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie jest dobrze.

Ewelino, dziękuję za ciekawy, obszerny komentarz. Wybrałaś zabawny gif ilustrujący radość Kimberly z prezentu. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:29, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Mada przeczytałam i cieszę się jak dziecko.... później napiszę "why"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:54, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Mada napisał:

- Wiem, o czym pomyślałeś – olśniło ją w jednej chwili. – Myślałeś, że uciekam, prawda?
- Tak – przyznał z niechęcią.
- Nie zrobię tego – powiedziała z jakimś smutkiem. – Nie mogłabym. JD cię kocha i jest tu szczęśliwy.
To była jedyna rozmowa, którą przeprowadzili właściwie przypadkowo.

Dobre i to.
Mada napisał:
Adam spał na mchu pod drzewem.

Adam wie gdzie się ulokować. Mięciutko jak to na …..mchu.
Mada napisał:

Joe westchnął i ściszonym głosem jął opowiadać bratu wszystko po kolei. Nie pominął żadnego szczegółu. Adam słuchał uważnie, opierając się plecami o pień drzewa.

Jak na spowiedzi…. Joe jeszcze powinien od czasu do czasu uderzyć się w pierś.
Mada napisał:

- Nie próbuj, po prostu zrób to. Nanette ma silny charakter i uległością nic tu nie wskórasz.

Ciekawe na ile Joe weźmie sobie rady Adama do serca. Łatwiej radzić niż słuchać rad.
Mada napisał:

- Nigdy nie spytałem cię, dlaczego tak naprawdę wyjechałaś z Ponderosy – zaczął.
- Zostawiłam ci list …
- Pamiętam – przyznał. – Napisałaś, że chcesz wszystko przemyśleć.
(…)
- Joe, ja … - Nanette przygryzła wargę. – Ja sobie inaczej wyobrażałam małżeństwo. Dusiłam się i nudziłam w Chicago. Biorąc ślub z tobą, myślałam, że stamtąd ucieknę, a tymczasem wpadłam z jednej klatki w drugą.

No i czy nie brzmi to logicznie? Wyobrażenie Nanette nieco się rozjechało z rzeczywistością. Ale najważniejsze rozmawiają czyli oczyszczają atmosferę.
Mada napisał:

- ONA nic dla mnie znaczy – przyznał zduszonym głosem. – To ciebie kocham.
- Kłamiesz – zaprzeczyła szybko.
- Kocham cię i wiem, że ty mnie kochasz – zaryzykował.

Może tak bardziej stanowczo Jo?
Mada napisał:

- Tym bardziej powinniśmy się postarać o miłe wspomnienia – usiłował ją przekonać.
- Wiem, ale … nie dziś – zastrzegła. – Dziś nie mogę.
- Jutro?
- Nie wiem, może …

Mały Joe zadajesz głupie pytania.
Mada napisał:
Kimberly w kreacji od Wortha, którą Adam specjalnie sprowadził z Paryża, wyglądała olśniewająco. Ciemnozielona suknia była wyszywana przy staniku i na spódnicy złotą nicią, która wyczarowała gdzieniegdzie delikatne, kwiatowe wzory. Głęboko wycięty dekolt przysłaniała wstawka ze śnieżnobiałej koronki, z której były również wykonane długie rękawiczki stykające się z gładkim rękawkiem sukni. Diamentowe kolczyki - prezent z okazji narodzin Andrew - chwiały się lekko przy każdym poruszeniu głowy. Kimberly wzięła w dłonie puzderko leżące na toaletce i otworzyła wieczko. Wiedziała, że kwiatowa broszka będzie uwieńczeniem jej starań o właściwą prezencję. Delikatnie pogładziła diamentowe rozety, wprawiając w ruch złotą różę.

Zjawiskowy opis.
Mada napisał:
Stał w tej swojej nonszalanckiej pozie, z leniwym uśmiechem i figlarnym błyskiem w oku. Niewiele myśląc, podskoczyła i zawisła z rękoma na jego szyi. Chyba nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji, bo stracił równowagę. Na szczęście tuż za nim znajdowało się łóżko, na którym oboje bezpiecznie wylądowali. I tak jakoś wyszło, że rodzina zobaczyła ich dopiero wieczorem przy kolacji…[/i]

Strasznie długo mu dziękowała.
Mada napisał:

- Dzieciaki się niecierpliwią – zauważył. – Obiecałem Susan, że zobaczy cię w nowej sukni. Zrób jej tę przyjemność i nie schodź zbyt szybko. Niech dokładnie cię obejrzy – mrugnął porozumiewawczo.
Wyszli z pokoju. Adam wziął żonę pod ramię. Gdy pojawili się na schodach, w salonie zapanowała cisza. Susan i Katie złożyły z zachwytu ręce. Luke chciał coś powiedzieć, ale Toby zatkał mu buzię dłonią. Billy patrzył na rodziców z dumą. Był coraz starszy i wiele już rozumiał. W miasteczku niejednokrotnie słyszał uwagi na temat urody mamy i taty. Stanowili przepiękną parę. Nikt nie miał co do tego wątpliwości.
- Mamo – Susan przerwała ciszę, patrząc na Kim z nabożnym zachwytem. – Wyglądasz jak księżniczka z bajki.
- Królewna Śnieżka – wyszeptała Katie z wypiekami na twarzy.

Jasno, krótko i na temat.
Mada napisał:
Przyjaciel Bena był oczarowany jego rodziną, zwłaszcza żonami trzech synów, które okazały się niezwykle pięknymi kobietami. Mężczyzna nie wiedział, na którą z nich patrzeć, bo każda postarała się, aby wyglądać jak najbardziej efektownie i elegancko. W głębi duszy zazdrościł Benowi. Jadąc tutaj, słyszał, że staremu kompanowi wiedzie się całkiem dobrze, ale nie przypuszczał, że Cartwright jest właścicielem tak potężnego obszaru. Ben miał sporo szczęścia i z pewnością można go było nazwać człowiekiem sukcesu.

Zgadzam się w stu procentach.
Mada napisał:

- Chcę zwrócić Nanette bransoletkę – pomachała safianowym puzderkiem. – Zaraz wracam.

Ta jasne….
Mada napisał:

- Joe i Nanette chyba właśnie się pogodzili – powiedziała zadowolona, wskakując niczym podlotek do łóżka.
- Nareszcie – westchnął z ulgą Hoss. – Joe ostatnio był nie do wytrzymania. Jakiś taki … spięty – znalazł w końcu właściwe słowo.
- Po dzisiejszej nocy z pewnością wróci do formy – Lucy zdążyła puścić do Hossa oczko, zanim mąż zgasił lampę.

No….czyli rozmowa zaczęła zbierać pierwsze żniwa. Niby to tylko tididi ale jakby nie patrząc lody przełamane. Jasno z tego wynika, że oni się kochają….a na pewno wzajemna fascynacja.

Mada fragment świetny. Czytałam z uśmiechem na ustach. Cieszę się, że Nanette i Joe ruszyli odrobinę naprzód. Muszą bardziej pielęgnować uczucie.
Czekam niecierpliwie na kolejny fragment.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:05, 01 Maj 2015    Temat postu:

Aga napisał:
Strasznie długo mu dziękowała.

A Adam długo przyjmował podziękowania, nie spieszył się. Wink

Aga napisał:
Cieszę się, że Nanette i Joe ruszyli odrobinę naprzód. Muszą bardziej pielęgnować uczucie.

No popatrz, a ja myślałam, że będziesz zawiedziona, iż ta para prostuje swoje ścieżki. Laughing

Aga, dziękuję za sympatyczny komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:14, 01 Maj 2015    Temat postu:

Mada dam im chwilę oddechu nim zacznę marudzić. Wszak ledwie zaczęli prostować ścieżki. Rolling Eyes Za to czuję, że Eweliny klawiatura nie dotrwa do końca tego fanfica. Laughing Laughing

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 10:14, 01 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 47, 48, 49  Następny
Strona 9 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin