Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia i rzeczywistość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 47, 48, 49  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:36, 17 Maj 2015    Temat postu:

ADA napisał:
Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że nauczycielka jest osobą mówiąc delikatnie niezbyt miłą i trochę oschłą.

Na pewno zasadniczą. Jeszcze się waham co do tego, w jakim kierunku będzie przebiegała charakterystyka tej osoby. Mam kilka pomysłów, ale nie wiem, czy je wykorzystam. Wink

ADA napisał:
Ta rozmowa dużo kosztowała Kim, zwłaszcza, że pan Ferguson sprawę chciał pewnie załatwić z pozycji ofiary, jaką w jego mniemaniu był jego syn. Szkoda, że nie porozmawiał z synalkiem i nie zapytał o powód tak gwałtownej reakcji dziewczynki. Może, jakby przyparł Roya do muru to dowiedziałby się prawdy

Lepiej bym tego nie ujęła.

ADA napisał:
Twoje opowiadanie czyta się z ogromną ciekawością i oczekiwaniem na rozwój sytuacji. Nie muszę dodawać, że sprawiłaś, iż wyglądam ja ta emotikonka

ADA, bardzo dziękuję, jesteś niezwykle miła. A emotikonka motywuje do pracy. Smile Kolejny odcinek pewnie będzie za tydzień. Nie wiem, czy w dni powszednie uda mi się coś napisać. Jutro i w środę wrócę z pracy dopiero po 19.00.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:43, 17 Maj 2015    Temat postu:

Zorino, napisałaś, że Adam znowu cierpi. W tym opowiadaniu przeżywał różne przygody, ale oszczędzałam mu tarmoszenia. Choć akcja dzieje się na przestrzeni kilku lat, cierpi po raz pierwszy.

Aga, mam nadzieję, że nie nabawiłaś się niestrawności. Nie chciałabym, aby moje opowiadanie było przyczyną Twych dolegliwości. Wink

Camilo, Susan zareagowała impulsywnie, odruchowo. Ona nie jest potulną osóbką.

Dziękuję czytelniczkom za miłe i ciekawe komentarze. Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:52, 17 Maj 2015    Temat postu:

Mada przykro mi, że będziesz długo pracować. Wiem doskonale, jak trudno znaleźć w tygodniu trochę wolnego czasu na pisanie, a jak do tego wena odmawia współpracy, to dopiero jest problem. Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:04, 17 Maj 2015    Temat postu:

W moim przypadku wena jest sprzęgnięta z wolnym czasem. Po prostu siadam i piszę. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:07, 17 Maj 2015    Temat postu:

Mada ależ Ci zazdroszczę. Shocked Ja wczoraj leżałam o 20.00 i gdybałam...pisać nie pisać, pisać nie pisać... i guzik nic nie napisałam. Po prostu szacunek Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:09, 17 Maj 2015    Temat postu:

Nie wiem, co powiedzieć. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:22, 17 Maj 2015    Temat postu:

Mada zapewne ma plan, a dobry plan to podstawa. Potem tylko trochę wolnego czasu i można pisać, pisać, pisać Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:23, 17 Maj 2015    Temat postu:

Mada jeśli masz mnie nazwać delikatnie mówiąc leniem to....może faktycznie nic nie mów. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:31, 17 Maj 2015    Temat postu:

Nawet o czymś takim nie pomyślałam. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 19:32, 17 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:40, 17 Maj 2015    Temat postu:

Jesteś zorganizowana o do bólu poukładana i wszystko masz zaplanowane... Jesteś Mada zjawiskowym przeciwieństwem mnie. Rolling Eyes Ależ moja przełożona byłaby dumna z takiego pracownika. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:07, 17 Maj 2015    Temat postu:

Mada napisał:

Adam odebrał na poczcie przesyłkę z nowymi książkami. Nie chciał zaglądać do środka teraz. Wolał to zrobić w domu, w obecności pozostałych członków rodziny. Na Kimberly czekała najnowsza powieść Harriet Beecher Stowe „Little Foxes”, dla Billy’ego był „Młyn nad Flossą” George Eliot, dla Susan – „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, dla Andrew – baśnie braci Grimm. O sobie też pomyślał, wybrał „Lasy Maine” Henry’ego Davida Thoreau. Już się cieszył na nową lekturę, choć zastanawiał się, kiedy znajdzie czas, aby przeczytać choć kilka stron.

Cóż za uczta duchowa. Adam dba o wszystkich od najmłodszych lat.
Mada napisał:

Może położy książkę na szafeczce przy łóżku? Ciekawe, czy będzie miał motywację, żeby po nią sięgnąć?

To pytania retoryczne raczej... W sypialni się nie czyta jak nazwa wskazuje w sypialni się ....
Mada napisał:
- Dobrze, że pana spotkałam – przyznała bez ogródek. – Wybierałam się do państwa ze sprawą niecierpiącą zwłoki.
- Czym mogę służyć? – zainteresował się Adam z życzliwy uśmiechem, nie przypuszczając nawet, że tym razem nie chodzi o sąsiedzką pomoc czy rozwijanie uzdolnień malarskich Billy’ego.
- Pańska córka Susan w trakcie przerwy śródlekcyjnej uderzyła jednego z uczniów – poinformowała zwięźle nauczycielka. – Roy Ferguson ma … rozkwaszony nos. Ledwie udało mi się zatamować krew.
- Susan? – Adam nie krył zaskoczenia i już się nie uśmiechał.

Nie....Susan??? Musiała mieć powód, nie ma innej opcji.
Mada napisał:

- Nie wątpię, panie Cartwright – panna Norton podkreśliła swą wypowiedź skinieniem głowy. – Zachowanie Susan było niedopuszczalne i niestosowne. Nie mogę tolerować takich wybryków.
- Nie oczekuję tego od pani – twardy głos Adama daleki był od przymilnej uległości. – Nigdy nie chciałem, aby moje dzieci były traktowane ulgowo. Odniosła pani inne wrażenie?
- Ależ skąd! – szybko zaprzeczyła. – Chcę tylko, żeby pan zrozumiał, że muszę udzielić Susan nagany przy całej klasie. Nie będzie to miłe ani dla mnie, ani dla niej.

Ależ Adam pięknie się jej odciął.
Mada napisał:
Miły nastrój prysł jak bańka mydlana. Po raz pierwszy musiał świecić oczyma za niewłaściwe zachowanie swego dziecka w szkole.

Oj tam to ledwie jeden cios w nos...krótki..cios..lekarz nie był potrzebny
Mada napisał:
Wiedział, że w najbliższej przyszłości czeka go jeszcze rozmowa z panem Fergusonem, którego syn został poszkodowany w starciu z Susan. Właściciel banku nie należał do krewkich osób, niemniej jednak konfrontacja z pewnością nie będzie należała do przyjemnych.

nie zazdroszczę Adamowi.
Mada napisał:

- Książki – zbiegła lekko i zatrzymała tuż przed nim. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale wyraz jego twarzy sprawił, że przeszył ją dreszcz. – Coś się stało? Wyglądasz jak chmura gradowa.
- I tak się czuję – potwierdził. – Gdzie są dzieci?
- W pokoju Billy’ego – poinformowała. – Rysują „Dary jesieni”, bo …
- Poproś Susan – przerwał jej, odkładając pakunek.
- Co się stało? – zaczęła się denerwować, bo Adam nigdy tak się nie zachowywał.
- Idź po nią. Ma tu natychmiast zejść.

Adam spokojnie....to tylko cios w nos....Susan go nie pobiła...ledwie pacnęła...
Mada napisał:

- Spotkałem w mieście pannę Norton – zawiadomił Cartwright. – Przekazała mi zaskakujące informacje na temat twojego zachowania. Wiesz o czym mówię?
- Tak.
- Dlaczego uderzyłaś Roy’a Fergusona?
Kimberly spojrzała na Adama, a następnie na Susan. Uśmiech niedowierzania wypłynął na jej usta, ale szybko zgasł, ustępując miejsca jakiemuś dziwnemu lękowi, który zaczął przepełniać jej serce.
- Czekam na odpowiedź – Adam popędził córkę. Patrzył na skrzywioną buzię dziewczynki, która walczyła ze sobą, aby się nie rozpłakać. Wiedziała, że tata jest na nią zły i to ją najbardziej bolało, było gorsze od jakiejkolwiek kary. Musiała powiedzieć mu prawdę, przecież tego ją nauczył. Adam z kolei chciał usłyszeć coś, co usprawiedliwiałoby czyn Susan.
- Roy Ferguson dokuczał Andrew – wyznała, patrząc ojcu prosto w oczy. – Nazwał go „maminsynkiem” i popchnął.
Adam poczuł ulgę i zaskoczenie.

Bardzo podobała mi się ta scena. Taka prawdziwa. Adam zachował rozsądek i przeprowadził pedagogiczną rozmowę bez osądzania na początku. Podoba mi się taki tato
Mada napisał:

- A jeśli Roy … - dziewczynce zapłonęły oczy.
- Susan! – stanowczym głosem upomniał ją Adam. – Czekamy.
- Na co? – zdziwiła się.
- Na obietnicę – Kimberly uprzedziła odpowiedź Adama, uspokajającym gestem kładąc mu rękę na ramieniu.
- No dobrze, obiecuję – powiedziała lekko nadąsanym tonem.

No dobrze, ale co będzie jeśli Roy znowu będzie zaczepiał braciszka? Hę?
Mada napisał:

- Jesteśmy braćmi – zauważył Billy. – Pamiętaj, że nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Zawsze będę cię bronił.

Czyżby wkrótce miał wylądować na dywaniku u Adama?
Mada napisał:

- Czy zastałem pana Cartwrighta? – zapytał surowym tonem.
- Męża nie ma, wróci dopiero na obiad – poinformowała rzeczowo.
- Typowe – rzucił niby od niechcenia.
- Może ja mogłabym panu w czymś pomóc? – Kimberly postanowiła wyjaśnić sprawę.
- To pani o niczym nie wie? – zdziwił się nieszczerze.

Co za baran! Omija w rozmowie Kim jakby była podgatunkiem! Mam ochotę dać mu cios... nawet w nos
Mada napisał:

- Zapewniam pana, że wiem o wielu rzeczach – zauważyła spokojnym tonem.
- Miałem na myśli zdarzenie w szkole – sprecyzował.
- Owszem, wiem, że pański syn dokuczał mojemu, a nawet go popchnął, choć Andrew jest młodszy i dużo mniejszy.
- Słucham? – zająknął się pan Ferguson.
- Czyżby syn nie pochwalił się swym czynem? – zapytała, nie spuszczając z niego oczu.
- Nie wiem, o czym pani mówi – stwierdził już pewniejszym tonem. – Pani córka uderzyła Roy’a tak mocno, że nauczycielka ledwo zatamowała krwawienie.
- Susan broniła młodszego brata – zauważyła Kimberly. – Gdyby pański syn nie dokuczał młodszym od siebie, cały ten przykry incydent nie miałby miejsca.
- To niesłychane! – pan Ferguson nabrał powietrza, aby zacząć swą orację, ale Kim go uprzedziła.
- Ma pan rację. Roy jest inteligentnym, dużym chłopcem i z czasem zrozumie, że nie wolno dokuczać mniejszym i słabszym. A pan jako wzorowy ojciec z pewnością mu to wyjaśni tak, jak należy.
Pan Ferguson patrzył na nią osłupiały. Otworzył usta, ale wydał tylko cichy syk, w końcu machnął ręką, podszedł do drzwi, odwrócił się, spojrzał na Kimberly ze zdumieniem i wyszedł bez pożegnania.

"Heloołł" tak bez pożegnania panie Ferguson? Ależ zmył się jak niepyszny. Myślał, że Kim nie umie załatwić sprawy własnego dziecka? Aż mi ciśnienie skoczyło. A rozmowa ich obłędna. Kim załatwiła go bez mydła.
Mada napisał:

Nie minęło pół godziny, a na podwórku pojawił się Billy, a wraz z nim Hoss i Joe. Kimberly wybiegła na zewnątrz, Susan i Andrew również.
- Nie wrócił? – chciał się upewnić Hoss.
Kim pokręciła głową. Susan i Andrew stanęli blisko niej, instynktownie szukając jej ręki.
- Rozstaliśmy się jakieś trzy godziny temu – powiedział Joe. – Trzy mile stąd.

To nie wróży nic dobrego. W trzy godziny Adam mógł nawet czołgając się pokonać te trzy mile....z palcem w nosie.
Mada napisał:

Adam otworzył oczy. Czuł dziwny ciężar na piersiach i suchość w ustach, choć wokół niepodzielnie królowała wilgoć. W ułamku sekundy błysnęły wspomnienia – burza, piorun, koń stający dęba, walące się drzewo. Spróbował się poruszyć. Nie mógł. Dojmujący ból lewej ręki przeszył jego ciało. Metaliczny zapach krwi dotarł do jego świadomości, zanim znów stracił przytomność.

Aż mnie coś zakłuło w sercu... dawno nie tarmosiłaś Adama. Całe szczęście, że Adam jest w okolicy domu i jak mniemam w promieniu trzech mil od domu. Muszą go znaleźć!!!
Mada dzisiaj (ponownie ) weszłaś na wyżyny pisarstwa. Cały fragment był idealnie dopracowany, czytam i wiem co czytam, opisy, akcja, emocje.... Intryguje mnie nauczycielka, niby zasadnicza, sprawiedliwa, ale z nutką oceny w tle...a może Adamowi gul skoczył bo często mieszkańcy ich oceniali przez pryzmat pieniędzy i posiadanej ziemi? Zobaczymy. Odrzuca zaręczyny więc nie obchodzi ją opinia ewentualnej starej panny. Można powiedzieć, że też ma charakter i jest na pewno silną osobowością. Zobaczymy jak pomknie Twoja wena w związku z nią, ale....nie zmarnuj jej potencjału Mada, ok? Zresztą na pewno coś wymyślisz.


p.s. Lubię obyczajówki, dobrze Ci wychodzą, ale wiesz...tarmoszony Adam to nie byle co.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 18:57, 18 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:40, 17 Maj 2015    Temat postu:

Aga napisał:
Adam spokojnie....to tylko cios w nos....Susan go nie pobiła...ledwie pacnęła...

Pacnęła? Tak jak muchę? Laughing Susan ma silny cios. Biedne muchy...

Aga napisał:
Co za baran! Omija w rozmowie Kim jakby była podgatunkiem!

W dawnych czasach kobiety często były traktowane przedmiotowo, jako ładny dodatek do mężczyzny, więc i Ferguson założył, że urodziwa Kimberly nie jest partnerem do rozmowy.

Aga napisał:
To nie wróży nic dobrego. W trzy godziny Adam mógł nawet czołgając się pokonać te trzy mile....z palcem w nosie.

Aga, litości! Wolę go tak sobie nie wyobrażać. Laughing

Aga napisał:
Lubię obyczajówki, dobrze Ci wychodzą, ale wiesz...tarmoszony Adam to nie byle co.

Wiem, wiem.

Aga, dziękuję za tak przychylny komentarz i ciepłe przyjęcie tego odcinka. Z tymi wyżynami pisarstwa to jednak przesadzasz. Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:54, 18 Maj 2015    Temat postu:

Cytat:
Adam odebrał na poczcie przesyłkę z nowymi książkami. Nie chciał zaglądać do środka teraz. Wolał to zrobić w domu, w obecności pozostałych członków rodziny. Na Kimberly czekała najnowsza powieść Harriet Beecher Stowe „Little Foxes”, dla Billy’ego był „Młyn nad Flossą” George Eliot, dla Susan – „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, dla Andrew – baśnie braci Grimm. O sobie też pomyślał, wybrał „Lasy Maine” Henry’ego Davida Thoreau.

Cóż za bogaty wybór tytułów. Dla każdego coś miłego. Jak widać cała rodzinka lubi czytać

[quote]Sypialnia małżeńska nie kojarzyła mu się z lekturą. Obawiał się, że książka pokryje się kurzem, zanim wyciągnie po nią rękę.[quote]
No tak, któż by zajmował się lekturą w takim miejscu? Nawet Adam odkłada książkę „na potem”

Cytat:
- Pańska córka Susan w trakcie przerwy śródlekcyjnej uderzyła jednego z uczniów – poinformowała zwięźle nauczycielka. – Roy Ferguson ma … rozkwaszony nos. Ledwie udało mi się zatamować krew.

A to niespodzianka?!

Cytat:
- Mam nadzieję, że pan również podejmie odpowiednie kroki – nauczycielka zawiesiła głos.
- Podejmę.

Ciekawe, czy mieli na myśli to samo?

Cytat:
Z Billym nigdy nie było tego typu problemów. Panna Norton nie mogła się go nachwalić. Andrew dopiero od dwóch tygodni uczęszczał na lekcje, ale o niego Adam mógł być spokojny. Chłopiec odziedziczył usposobienie po Kimberly, był miły i pogodny. A Susan? Nieraz w myślach lub rozmowach z żoną nazywał ich córkę „rogatą duszą”, ale nawet się cieszył, że dziewczynka ma charakter i nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać.

Cóż, każde dziecko jest inne … Adam jak widać nie lubi się powtarzać

Cytat:
Na bladej twarzy dziewczynki malowała się mieszanina strachu i zdecydowania. Zatrzymała się przed ojcem, który stał z założonymi rękami i patrzył na nią wzrokiem, w którym trudno było się doszukać znamion wyrozumiałości.

Scena mrożąca krew w żyłach

Cytat:
- Roy Ferguson dokuczał Andrew – wyznała, patrząc ojcu prosto w oczy. – Nazwał go „maminsynkiem” i popchnął.
Adam poczuł ulgę i zaskoczenie. Złość minęła jak za dotknięciem różdżki. Nie pochwalał czynu Susan, ale rozumiał jej motywację. Wobec Andrew miała silnie rozwinięty instynkt opiekuńczy, choć była zaledwie rok od niego starsza.

Mógł odetchnąć. Córeczka nie jest krwiożerczą harpią żądną męskiej krwi, tylko po prostu broniła młodszego braciszka. Powinien być z niej dumny

Cytat:
- Ale Roy Ferguson jest okropny – rzuciła tonem usprawiedliwienia.

Pewnie teraz jest, ale zobaczymy, co powie za kilka lat

Cytat:
- To moja wina – powiedział w końcu, podnosząc swe bursztynowe oczy na starszego brata. – Jestem tchórzem. Powinienem poradzić sobie z Roy’em Fergusonem.
- Jest od ciebie wyższy o głowę – zauważył przytomnie Billy.

I słusznie. Nie miał szans. Susan przyłożyła Roy’owi z zaskoczenia

Cytat:
- Jesteśmy braćmi – zauważył Billy. – Pamiętaj, że nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Zawsze będę cię bronił.
- Dobrze mieć starszego brata.
- Pewnie – potwierdził Billy i potargał chłopcu grzywkę.

Bardzo ciepła scenka rodzinna

Cytat:
- Może ja mogłabym panu w czymś pomóc? – Kimberly postanowiła wyjaśnić sprawę.
- To pani o niczym nie wie? – zdziwił się nieszczerze.
- Zapewniam pana, że wiem o wielu rzeczach – zauważyła spokojnym tonem.
- Miałem na myśli zdarzenie w szkole – sprecyzował.

A cóż on się tak czai? Niech mówi, o co mu chodzi?

Cytat:
- Owszem, wiem, że pański syn dokuczał mojemu, a nawet go popchnął, choć Andrew jest młodszy i dużo mniejszy.
- Słucham? – zająknął się pan Ferguson.
- Czyżby syn nie pochwalił się swym czynem? – zapytała, nie spuszczając z niego oczu.

I tu go „zagięła” … dobrze mu tak … szowiniście

Cytat:
- Nie wiem, o czym pani mówi – stwierdził już pewniejszym tonem. – Pani córka uderzyła Roy’a tak mocno, że nauczycielka ledwo zatamowała krwawienie.
- Susan broniła młodszego brata – zauważyła Kimberly. – Gdyby pański syn nie dokuczał młodszym od siebie, cały ten przykry incydent nie miałby miejsca.

Jak każdy z Cartwrightów broniła słabszego i mniejszego

Cytat:
- Ma pan rację. Roy jest inteligentnym, dużym chłopcem i z czasem zrozumie, że nie wolno dokuczać mniejszym i słabszym. A pan jako wzorowy ojciec z pewnością mu to wyjaśni tak, jak należy.
Pan Ferguson patrzył na nią osłupiały. Otworzył usta, ale wydał tylko cichy syk, w końcu machnął ręką, podszedł do drzwi, odwrócił się, spojrzał na Kimberly ze zdumieniem i wyszedł bez pożegnania.

To był tak zwany cios nokautujący! Punkt dla Kimberley

Cytat:
Na podwórko wbiegł Sport. Nie było na nim jeźdźca. Hoss chwycił konia, starając się go uspokoić. Wszyscy zbili się ciasno, patrząc z przestrachem w oczach na wierzgającego Sporta. Przerażało ich nie zachowanie konia, ale to, że nie było z nim jego właściciela.

Ja też jestem przerażona. Gdzie jest Adam?

Cytat:
- Znajdziemy go – szybko przerwał mu Joe.
- Właśnie – Hoss spojrzał na Kimberly i dzieciaki, rozciągając twarz w uśmiechu. – Nie martwcie się, już po niego jedziemy.
- Pewnie nas zwymyśla za opieszałość – Joe próbował nawet żartować.

Oby go znaleźli jak najszybciej. Rodzina się niepokoi … czytelnicy również

Cytat:
- To prz… mn… - wychlipała dziewczynka.
- Co mówiłaś?
- To przeze mnie tata nie wraca – stwierdziła Susan, a łzy jak groch potoczyły się po jej twarzy. – Byłam na niego zła, że nie chciał mi dać książki i nie lubiłam go za to – przyznała z płaczem.

Nie ma to jak wyrzuty sumienia, ale w tym przypadku Susan jest niewinna. Choćby jeszcze bardziej narozrabiała, nie dałaby rady wywołać burzy

Cytat:
Adam otworzył oczy. Czuł dziwny ciężar na piersiach i suchość w ustach, choć wokół niepodzielnie królowała wilgoć. W ułamku sekundy błysnęły wspomnienia – burza, piorun, koń stający dęba, walące się drzewo. Spróbował się poruszyć. Nie mógł. Dojmujący ból lewej ręki przeszył jego ciało. Metaliczny zapach krwi dotarł do jego świadomości, zanim znów stracił przytomność.

Mam nadzieję, że nie jest to zbyt poważne uszkodzenie jestestwa Adasia a rodzina w miarę szybko go odnajdzie

Ciekawe, zaskakujące zwroty akcji, świetne, pełne ciepła sceny rodzinne, pouczająca rozmowa Kim z panem Fergusonem. Całość interesująca i starannie opracowana. Niepokoi mnie jedynie to, co się stało z Adasiem. Mam nadzieję, że autorka nie żywi wobec niego złych zamiarów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 8:57, 18 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:27, 18 Maj 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
Mam nadzieję, że nie jest to zbyt poważne uszkodzenie jestestwa Adasia

Nad rozległością obrażeń wciąż myślę. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Rolling Eyes

Ewelina napisał:
Niepokoi mnie jedynie to, co się stało z Adasiem. Mam nadzieję, że autorka nie żywi wobec niego złych zamiarów

Wobec Adama żywię jedynie pozytywne uczucia. Z zamiarami to już różnie ...

Ewelino, dziękuję za - jak zwykle - bardzo miły komentarz. Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:20, 22 Maj 2015    Temat postu:

* * * * *

1867 – cz. II.

Joe i Hoss po ujechaniu zaledwie mili dostrzegli Adama przywalonego drzewem. Widok był przerażający. Obaj jak na komendę rzucili się w jego kierunku i obaj na moment zatrzymali się, nie bardzo wiedząc, jak postąpić. Hoss drżącą ręką usiłował wyczuć puls. Joe wpatrywał się w Hossa jak w wyrocznię. Zszarzała twarz Adama i brak jakichkolwiek oznak życia spowodowały, że bał się najgorszego. Coś zaczęło go dławić w gardle.
- Żyje? – zapytał zachrypniętym głosem.
Hoss pokiwał głową i zerwał się na równe nogi. Musieli zacząć działać i to jak najszybciej.
- Spróbuję podnieść to drzewo – powiedział. – Gdy je uniosę, chwyć Adama i zacznij go wyciągać.
Hoss opasał oburącz pień. Wytężył wszystkie swoje siły, zaparł się nogami o podłoże. Drzewo drgnęło. Krople potu wystąpiły mu na czoło, gdy zaczął je unosić. Joe działał błyskawicznie. Po chwili Adam znalazł się w bezpiecznej odległości. Hoss wypuścił z rąk pień, widząc, że nie ma już realnego zagrożenia. Obaj spojrzeli na starszego brata. Lewy rękaw koszuli był porwany, a ręka zakrwawiona i poszarpana, najprawdopodobniej kawałkami gałęzi.
- Nie wygląda to dobrze – szepnął Joe, jakby się bojąc, że Adam może go usłyszeć.
Jedyną odpowiedzią Hossa na słowa najmłodszego brata było żądanie:
- Sprowadź wóz.
Joe wskoczył na Cochise’a i zmusił konia do galopu. Wiedział, że każda minuta jest cenna. Hoss przewiązał rękę Adama bandaną, usiłując zatamować krwawienie. Pod palcami czuł ciepłą i lepką krew.

* * * * *

Przy kominku w domu Adama zgromadziła się męska część rodziny. Ben siedział pochylony do przodu, z rękoma splecionymi przy twarzy, na której malowała się troska i niepewność. Hoss marszczył brwi i co rusz wycierał wilgotne dłonie o spodnie. Joe kręcił się niecierpliwie na sofie, chcąc wreszcie usłyszeć diagnozę. Doktor Martin jakiś czas temu zamknął się w pokoju Adama i do tej pory się nie pojawił. Kimberly zabrała dzieci do kuchni. Ciepłe mleko i biszkopty miały pomóc im zasnąć. Nie chciała, aby słyszały rozmowy dorosłych, widziały ich zafrasowane twarze. Sama też usiłowała zachować pogodny wygląd, choć chciało jej się płakać. Susan i Andrew byli wystraszeni i przejęci. Wciąż dopytywali się, czy tata wyzdrowieje i kiedy to nastąpi. Uspokajała ich, że wszystko będzie dobrze. Zapewniała, że niedługo wszyscy wybiorą się na rodzinny piknik i ten wypadek pozostanie tylko niemiłym wspomnieniem, które z czasem zatrze się w ich pamięci. Najmłodsi patrzyli na nią z ufnością i zajadali ciasteczka. Billy prawie się nie odzywał, ale był bacznym obserwatorem. Kim obawiała się, że ją rozszyfrował. Właściwie to nawet miała pewność. Jego poważne spojrzenie powiedziało jej więcej niż tysiąc słów. W pewnej chwili do kuchni zajrzał Ben.
- Kimberly, pozwól na słówko – powiedział z życzliwym uśmiechem, a gdy wyszła, szepnął jej do ucha. – Doktor Martin chce z tobą mówić. Czeka na górze.
Biegiem pokonała salon i schody. W drzwiach omal nie zderzyła się z lekarzem, który delikatnie ją przytrzymał.
- Proszę się uspokoić – popatrzył na nią z wyrozumiałością. – Adam miał szczęście w nieszczęściu. Drzewo przygniotło go, ale nie zgniotło. Złamało żebra, ale nie zmiażdżyło … - popatrzył na kredowo bladą twarz Kimberly i zrozumiał w jednej chwili, że niewłaściwie dobrał słowa. Chciał ją uspokoić, a przeraził jeszcze bardziej samą wizją tego, co mogło się wydarzyć.
- A co z ręką? – zainteresowała się, wstrzymując oddech.
- Nastawiłem kości, usunąłem odłamki drewna, zszyłem ranę, zabandażowałem – zrelacjonował skrótowo. – Powinno być dobrze.
- Gdy czekaliśmy na pana, Adam na zmianę odzyskiwał i tracił przytomność … - głos się jej załamał.
- Stracił sporo krwi, poza tym złamane żebra uciskały klatkę piersiową – wyjaśnił. – Do tego doszło jeszcze wyziębienie organizmu …
- Adam … coś mówił?
- Niewiele – przyznał doktor. – Poza tym dałem mu silny środek uśmierzający ból, który działa też usypiająco.
- Więc teraz śpi?
- Tak – potwierdził. - Joe obiecał, że zostanie tutaj na noc. Tak na wszelki wypadek. Gdyby coś się działo, proszę mnie zawiadomić. Nocuję dziś z małżonką u Bena.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i odetchnęła z ulgą.
- Dziękuję, doktorze – powiedziała. – Mogę go zobaczyć?
- Nie widzę przeciwwskazań.
- A my? – usłyszała chórek.
U szczytu schodów stały dzieci, a tuż za nimi Ben ze skruszoną miną. Robił, co mógł, ale dłużej nie udało mu się zatrzymać tej gromadki w kuchni. Zresztą dziś nie chciał niczego im odmawiać.
- Wy także – zezwolił doktor Martin. – Ale pamiętajcie, że tata jest chory i nie należy go budzić.
Weszli cichutko do pokoju i ustawili się w rzędzie tuż przy łóżku. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to były bandaże ciasno opasujące klatkę piersiową Adama i spowijające prawie całą lewą rękę.
- Mamo, a kiedy tata się obudzi? – wyszeptał Andrew.
- Będziecie wtedy smacznie spali – wyjaśniła Kimberly.
- Nie możemy zaczekać tutaj i się z nim przywitać? – Susan wzniosła błagalnie oczy ku matce.
- W żadnym wypadku – Kim pokręciła głową. – Nie wiemy, ile czasu to potrwa, a wy macie jutro lekcje i musicie być wyspani.
- To my pójdziemy jutro do szkoły? – zdziwiła się Susan.
- Oczywiście, pani Dickens odwiezie was, jak każdego ranka.
- Ale myślałam, że zostaniemy w domu, skoro tatuś jest chory … - zawiedziona mina dziewczynki mówiła sama za siebie.
- Moglibyśmy, mamo? – nieśmiało poparł ją Andrew.
- Uważacie, że tata będzie zadowolony, gdy się dowie, że nie poszliście do szkoły?
Susan i Andrew popatrzyli po sobie niepewnie. Ojciec zawsze im powtarzał, jak ważne jest zdobywanie wiedzy, wywiązywanie się ze swoich obowiązków, sumienność i systematyczność. Nie chcieli sprawić mu zawodu. Pozostanie w domu nie wchodziło więc w grę. Musieli się z tym pogodzić.
- Jak wrócimy ze szkoły, tata na pewno będzie czuł się już lepiej i wtedy spędzimy z nim więcej czasu – odezwał się milczący do tej pory Billy. – A teraz powinniśmy już iść spać. Dobranoc, mamo – pożegnał się i zagarnął młodsze rodzeństwo. – Do łóżek, ale już – rozkazał stanowczym głosem. Efekt władczości trochę psuł uśmiech, którego nie mógł powstrzymać.
Gdy wyszli, Kimberly przysiadła na skraju fotela i ostrożnie wyciągnęła rękę. Jedynie lewa dłoń Adama nie była zabandażowana. Dotknęła jej delikatne opuszkami palców. Serce jej się krajało, gdy widziała męża w takim stanie. W skrytości ducha dziękowała jednak Bogu, że to, co najgorsze, ominęło Adama. Świadomość, że mogłaby go stracić, przejmowała ją dreszczem. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Nie chciała nawet o tym myśleć. Usiadła wygodniej, otulając się kocem. Niepokój, napięcie, niepewność i stres zrobiły swoje. Sama nie wiedziała, kiedy opadły jej powieki.
Obudziła się ze strachem, że stało się coś złego. Zerwała się na równe nogi i nachyliła się nad Adamem, ogarniając wzrokiem jego twarz. Zabandażowany tors unosił się w rytm oddechu. Odetchnęła z ulgą. Przymknęła oczy, strofując się w duchu za niedorzeczne, wywołane paniką myśli. Spojrzała na zegar. Minęła godzina, odkąd dzieci poszły spać. Zastanawiała się, gdzie jest Joe. Obiecał, że zostanie na noc. Miała nadzieję, że ulokował się w pokoju gościnnym. Powinna była o to zadbać, ale obowiązki gospodyni zostały pokonane przez zmęczenie, które zesłało na nią niespodziewany sen. Wyszła na korytarz. Postanowiła zejść na dół i zrobić herbatę. Adam już niedługo powinien się obudzić. Po drodze zajrzała do pokoju gościnnego. Joe był na miejscu. Lekka poświata bijąca z okna pozwoliła zauważyć, że położył się do łóżka w ubraniu. Kimberly wycofała się bezszelestnie. W kuchni, czekając na zagotowanie wody, sięgnęła po ulubioną filiżankę – białą, w drobne niezapominajki. Właśnie nalewała do niej wrzątku, gdy w otwartych drzwiach pojawił się Billy. Nie wyglądał na osobę wyrwaną ze snu.
- Nie możesz spać? – przyjrzała mu się badawczo.
- Wciąż myślę o tym, co się stało – przyznał, siadając na kuchennym stołku. – Mamo, powiedz mi, jak to naprawdę jest z tatą.
- Co masz na myśli? – zapytała ostrożnie.
- Susan i Andrew są mali, dostali optymistyczną wersję wydarzeń – zauważył spokojnie. – A jaka jest prawda? Chcę wiedzieć.
- Prawda jest taka … - Kim odetchnęła głęboko. – Prawda jest taka, że twojego tatę czeka kilka tygodni leczenia. Boję się myśleć, jak zniesie to przymusowe leżenie w łóżku…
- Będzie mógł przeczytać książki, na które do tej pory nie miał czasu – błysnął pomysłem Billy.
- A wiesz, że masz rację? – ucieszyła się Kimberly. - Po kim ty jesteś taki inteligentny? – zażartowała.
- Tata mówi, że po nim – uśmiechnął się lekko. – Mam jednak nadzieję, że jakaś część tego rozumu jest … moja własna.
- Synku, jesteś naszą dumą i chlubą – powiedziała miękko. – Masz i rozum, i serce. To dobre połączenie.
- Jesteś najwspanialszą mamą na świecie – przyznał bez namysłu.
- W takim razie należy mi się całus na dobranoc – zauważyła, unosząc brew.
Billy roześmiał się i pocałował mamę w policzek. Nie mówił o tym głośno, ale tęsknił za dawnymi czasami, gdy rodzice otulali go kołdrą i czytali mu bajki na dobranoc. Dorastanie miało swoje dobre cechy, dawało przywileje, na które młodsze rodzeństwo musiało poczekać jeszcze kilka lat. Ale miało też wady…
Oboje, cicho rozmawiając, weszli na górę. U szczytu schodów dobiegł ich odgłos, który spowodował, że na chwilę przystanęli, a potem rzucili się w tym samym kierunku. Billy wbiegł pierwszy i zatrzymał się tuż przy łóżku. Kimberly w sekundzie pojęła grozę sytuacji. Adam się dusił. Kaszel sprawiał mu wyraźny ból i utrudniał oddychanie.
- Biegnij po stryjka Josepha – spojrzała na Billy’ego i lekko pchnęła go w stronę drzwi, bo chłopak stał jak skamieniały. – Niech jedzie po doktora Martina. Szybko!
Billy zniknął za drzwiami, a ona usiadła na brzegu łóżka i chwyciła dłoń męża. Adam krztusił się raz za razem, łapał spazmatycznie powietrze, a po jego twarzy przebiegały skurcze bólu. Nie zdawała sobie sprawy, że płacze, dopóki obraz się jej nie rozmazał. Drugą ręką otarła mokre oczy. Nie miała pojęcia, jak mu pomóc. Bezsilność doprowadzała ją na skraj szaleństwa. Nie mogła patrzeć, jak ukochana osoba męczy się i cierpi.
Trzeba przyznać, że doktor Martin przyjechał bardzo szybko. Wyszła z pokoju na słaniających się nogach i gdyby nie Joe, z pewnością osunęłaby się na ziemię. Chwycił ją i uchronił przed upadkiem. Zaprowadził do pokoju Billy’ego. Kimberly usiadła na łóżku i wybuchła płaczem. Joseph zawahał się, nie wiedząc, co powiedzieć. Syn nie miał takich dylematów. Usiadł obok matki i przytulił ją z całej siły.
- Mamo, tata wyzdrowieje – zapewniał. – Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
Słowa Billy’ego podziałały na nią otrzeźwiająco. Zaczęła się uspokajać. Potarła czoło i z zakłopotaniem spojrzała na syna.
- Synku, przepraszam, że się tak rozkleiłam.
- Mamo, przecież ja wszystko rozumiem – powiedział. – Nie masz mnie za co przepraszać.
Uśmiechnęła się z przymusem i odetchnęła głęboko, po czym uniosła oczy na szwagra.
- Joe, dziękuję, że tak szybko sprowadziłeś doktora.
- Cieszę się, że tu byłem – wyznał przejęty. – Doktor Martin na pewno pomoże Adamowi – stwierdził z przekonaniem.
- Dobrze, że Andrew i Susan śpią – szepnęła z ulgą. – Przynajmniej im został oszczędzony dramatyzm tej sytuacji. Lepiej, że o niczym nie wiedzą – spojrzała z pytaniem w oczach na najstarszego syna.
- Nie powiem im – obiecał uspokajająco Billy. – Tylko by się niepotrzebnie wystraszyli.
- Dziękuję.
Po długim oczekiwaniu doktor Martin przywołał do siebie Kimberly. Rozmawiał z nią na korytarzu ściszonym głosem.
- Wygląda to na powikłania – wyjaśnił zmartwionym głosem. – Obawiam się, że mogło dojść do uszkodzenia płuc. Ten kaszel może być wynikiem odmy opłucnej.
- Co to oznacza?
- Jeśli stan Adama się pogorszy, będę musiał operować.
- Operacja? – oparła się o ścianę, aby nie upaść.
- To jedyny sposób, aby uratować mu życie.
Kimberly przymknęła oczy. Ceniła i szanowała doktora Martina. Teraz jednak chodziło o życie jej męża, któremu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Bała się tak bardzo jak jeszcze nigdy w życiu.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 47, 48, 49  Następny
Strona 13 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin