Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia i rzeczywistość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 47, 48, 49  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 25 Cze 2015    Temat postu:

* * * * *

1868 – cz. IV.

Dwa miesiące później
Jennifer wracała do domu po skończonych lekcjach. Na nosie poczuła pierwszą kroplę deszczu. Po chwili kolejne wylądowały na jej policzkach – duże, mokre, zapowiadające obfite opady. Nie chcąc zmoknąć, cofnęła się i czym prędzej weszła do banku, który przed chwilą minęła. Otrzepała rękawy sukienki z kropel, postąpiła kilka kroków do przodu, podniosła głowę i napotkała wzrok Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym.
Zapadła niezręczna cisza. Albert nie wydawał się zainteresowany dalszą rozmową. Trzymał w dłoniach jakieś papiery, które niespiesznie wertował, jakby czegoś szukał. Jennifer głęboko odetchnęła i powzięła decyzję. Taka okazja mogła już się więcej nie powtórzyć. Postąpiła krok do przodu, przyciskając do piersi książkę, którą zabrała ze sobą, aby lepiej przygotować się do zajęć.
- Chcę panu podziękować za okazaną mi pomoc i … przeprosić – powiedziała na tyle cicho, że tylko Albert mógł usłyszeć jej słowa. – Byłam wobec pana niegrzeczna, zupełnie bez powodu – przyznała, lekko się czerwieniąc.
Papiery w ręku mężczyzny znieruchomiały. Uśmiechnął się lekko, jakby z pobłażaniem.
- Była pani zdenerwowana, to zresztą zrozumiałe – odparł spokojnym tonem. – To raczej ja powinienem przeprosić, że się pani narzucałem ze swoją pomocą.
- Nigdy nie wychodzę sama nocą, ale wtedy …
- Wiem – przerwał jej z lekkim kiwnięciem głowy. – Opiekowała się pani panią Tacher. Siostra mi powiedziała – wyjaśnił, widząc zaskoczenie na twarzy panny Norton. – Moja siostra dużo mówi – dodał.
- Ach tak – Jennifer nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Chyba przestało padać – poinformował, spoglądając w okno.
- Wspaniale – szepnęła z udanym zachwytem.
Albert podszedł do drzwi i przytrzymał je, aby nauczycielka mogła swobodnie wyjść.
- Miło mi było panią spotkać – odkłonił się i ruszył przed siebie.
Jennifer nie zdążyła odpowiedzieć. Zmarszczyła brwi niezadowolona. A może raczej rozczarowana? Miała nadzieję … No właśnie, na co? Sama nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale czuła jakąś pustkę. Chciało jej się płakać.

* * * * *

Joe Cartwright przewracał się z boku na bok w swoim małżeńskim łóżku. Czuł się niepocieszony, rozżalony, a jednocześnie poruszony i podekscytowany. Właśnie miał najpiękniejszy sen, o jakim mógł tylko marzyć. Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził. Był zaskoczony tym, że znajduje się w małżeńskiej sypialni. Poczuł zawód, a zaraz potem wyrzuty sumienia. Przecież Nanette wciąż była piękna, młoda, interesująca. Dlaczego marzył o innej, skoro na wyciągnięcie ręki miał śliczną żonę, za którą oglądali się nawet młodsi od niego mężczyźni? Od dwóch miesięcy nie mógł przestać myśleć o pannie Hobson. Wszystko wskazywało na to, że wkrótce zostanie ona żoną Toma Gleesona, któremu udało się wkraść w łaski przyszłych teściów. Mary również wydawała się zainteresowana względami młodego prawnika.
Joe westchnął i ostrożnie, aby nie obudzić Nanette, wysunął się z łóżka. Postanowił zejść na dół i napić się mleka. Coś musiało zostać z kolacji. Schodził po schodach, ziewając niczym krokodyl. Potarł dłonią oczy i pchnął drzwi do kuchni. Stanął zaskoczony. Przy stole siedział Hoss i jadł kanapki.
- Strasznie mi burczało w brzuchu – zaczął się usprawiedliwiać. – Chyba na kolację zjadłem za mało i mój organizm upomniał się o resztę.
- Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Bardzo śmieszne, bardzo – brat z politowaniem pokręcił głową, po czym spojrzał na kanapkę, następnie na drzwi, na kanapkę i w końcu wsunął ją do ust.
Joe nie skomentował, nalał mleko do szklanki, usiadł na kuchennym stołku. Pił niespiesznie, rzucając co i rusz okiem na starszego brata.
- Hoss … - zaczął z wahaniem. – Ty i Lucy jesteście małżeństwem już kilkanaście lat, prawda?
- Przecież wiesz – mężczyzna popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- No właśnie – przytaknął Joe. – Miewałeś kiedyś pokusy? No wiesz … - Joe rzucił w kierunku brata porozumiewawcze spojrzenie.
- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś.
- Myślałem … - urwał zasępiony.
- O co ci chodzi Joe? – Hoss wlepił w niego swe błękitne, łagodne oczy, w których krył się niepokój.
- Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Zwariowałeś? – Hoss wyprostował się na krześle jak struna. – A co z Nanette? Już jej nie kochasz?
- Kocham – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Ale to nie ma nic do rzeczy.
- Mówisz, jakbyś się najadł szaleju – rzucił zdenerwowany Hoss. – Myślałem, że już wyrosłeś z wieku dojrzewania.
- Przestań – upomniał go Joe urażonym tonem. – Chciałem ci się zwierzyć jak bratu, a ty mi wypominasz niedojrzałość. Gdybym chciał słuchać kazań, poszedłbym do ojca.
- Wiesz, Joe, doceniam, że masz do mnie zaufanie, ale nie licz na to, że cię zrozumiem – Hoss wstał i skierował się ku drzwiom. Rozmowę uważał za skończoną.
- Tylko nie mów Adamowi – zastrzegł z przestrachem Joe.
- On sam cię rozgryzie prędzej niż myślisz – Hoss machnął ręką, wyszedł z kuchni, postąpił kilka kroków i natknął się na Lucy, która położyła palec na ustach. W ciszy pokonali drogę do sypialni. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Lucy pokręciła głową z potępieniem.
- A jednak Nanette miała rację – westchnęła z niedowierzaniem.
- Jak to?
- Kilka tygodni temu powiedziała mi, że Joe robi maślane oczy do Mary Hobson. Nie chciałam jej wierzyć. Przekonywałam, że się myli, że jest przewrażliwiona, a tu proszę! To ja się myliłam!
- Ciszej – upomniał ją delikatnie Hoss.
- Masz rację – zgodziła się, ściszając głos. – Biedna Nanette, tak się stara…
- Chyba nie należy jej o niczym mówić.
- Tak uważasz?
- Nie powinniśmy się wtrącać w ich małżeństwo. Oni się pokłócą, później pogodzą, a do nas będą mieli pretensje.
- Wiesz, Hoss – podeszła i przytuliła się do niego z ufnością. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrym, mądrym człowiekiem.
- Zawstydzasz mnie – przyznał, rumieniąc się jak panienka.
- Po tylu latach małżeństwa? – zachichotała, odchylając się, aby spojrzeć mu w oczy.
- Zawsze będę cię kochać – powiedział uroczyście, patrząc na nią z miłością.
- Wiem – przyznała, przytulając się i czując bicie jego serca. – Ja też cię kocham … na zawsze.

* * * * *

Adam Cartwright postanowił pojechać do więzienia, w którym odbywał karę Virgil Connolly. Od dwóch miesięcy męczyła go ta sprawa, której wciąż nie uważał za zamkniętą. Miał nadzieję, że być może uda mu się porozmawiać z przyjacielem i wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Gdy dotarł do Nevada State Prison i wyłuszczył swoją prośbę, dyrektor więzienia spojrzał na niego z jakąś niechęcią, poruszał szczęką, jakby coś jadł i dopiero wtedy udzielił odpowiedzi:
- Nie mam więźnia, który by się tak nazywał.
- Dwa miesiące temu trafił tu wprost z celi w Virginia City – wyjaśnił Adam. – Szeryf Dan Stevenson odtransportował go osobiście do tego więzienia. U siebie w biurze ma pokwitowanie, widziałem je.
Dyrektor spojrzał na Adama nieprzyjaźnie i mruknął coś niezrozumiale. Po chwili rzucił z urazą:
- Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną.
Adam postanowił, że tak tego nie zostawi. Nie miał pojęcia, co tu zaszło i kto maczał w tym palce, ale bardzo mu się to wszystko nie podobało. Dlatego też dwa tygodnie później znalazł się w pociągu jadącym na wschód. Wprawdzie to tej pory niezbyt interesował się więziennictwem i systemem resocjalizacji, ale pamiętał artykuł zamieszczony w „The New York Times”. W więzieniu w Filadelfii panował system pensylwański*, który opierał się na bezwzględnej izolacji społecznej więźnia. Nie było tam kaplicy, pokoju do nauki, stołówki. Więźniowie wykonywali pracę oraz jedli w swoich celach, pozbawiono ich kontaktów z przyjaciółmi, krewnymi i pozostałymi skazanymi. Nie mógł sobie wyobrazić Virgila Connolly’ego spędzającego choćby miesiąc w takich warunkach, nie mówiąc już o trzech latach. Domyślał się, że w imię zasad panujących w filadelfijskim więzieniu nie zostanie dopuszczony do przyjaciela. Zawczasu jednak wysłał telegram do kongresmena Walsha, w którym wyjaśnił zaistniałą sytuację. Najbardziej niepokoiło go to, że nie otrzymał odpowiedzi, choć zwlekał z wyjazdem. Dłużej nie mógł jednak czekać. Postanowił, że jeśli będzie trzeba, odnajdzie Walsha w Bostonie. Domyślał się, iż kongresmen interweniował u sędziego Blackwooda, więc musiał mieć w tym jakiś interes lub spłacał w ten sposób dług wdzięczności. Wszak Virgil znał różnych ludzi – od wysoko postawionych do tych z półświatka.
Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Adam patrzył na miasto z zainteresowaniem. Dzięki budowie dróg, kanałów i linii kolejowych Filadelfia stała się największym ośrodkiem przemysłu w Stanach Zjednoczonych. Rozwijały się tu liczne przedsiębiorstwa: Baldwin Locomotive Works, William Cramp and Sons Ship and Engine Building Company i Pennsylvania Railroad. Najwięcej zakładów działało jednak w branży tekstylnej. Cartwright postanowił, że bez względu na wynik poszukiwań, uda się do magazynów i zakupi najpiękniejsze tkaniny, jakie znajdzie. Kimberly z pewnością zrobi z nich użytek.
W hotelu postanowił się najpierw odświeżyć, a dopiero potem wybrać się do więzienia i stoczyć batalię z kolejnym dyrektorem. Łazienka mieściła się niedaleko jego pokoju i na szczęście nie była zajęta. Wziął kąpiel i w całkiem niezłym nastroju wrócił do siebie. Zamknął drzwi i stanął zaskoczony. Przy stoliku, na jednym z dwóch krzeseł siedział elegancki mężczyzna, ubrany w tradycyjną czerń. Bawił się złotą cygarnicą, obracając ją w swych długich, kościstych palcach.
- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi.
- Wysłannikiem pewnej wpływowej osoby – wyjaśnił oględnie nieznajomy.
- Chodzi o kongresmena …
- Żadnych nazwisk – szybko przerwał elegant, podnosząc się z krzesła.
Adam kiwnął lekko głową, wyrażając zgodę. Mężczyzna obrzucił go uważnym spojrzeniem i podszedł do okna. Wsunął cygarnicę do wewnętrznej kieszeni marynarki i sprawdził wyraz twarzy Cartwrighta.
- Dam panu dobrą radę – powiedział bez cienia ironii nieznajomy. – Proszę się nie mieszać w tę sprawę.
- Virgil jest moim przyjacielem.
- On ma wielu przyjaciół … wpływowych i możnych – rzucił od niechcenia.
- I dlatego trafił do więzienia w Filadelfii?
- Ta sprawa pana przerasta – tym razem elegant pozwolił sobie na okazanie wyższości. – Proszę wracać do domu i nie kłopotać się losami … przyjaciela.
- Gdzie on jest? – Adam powoli zaczynał rozumieć.
- Jest pan uparty – mężczyzna westchnął i pokręcił głową. – ON mówił, że pan będzie drążył.
- Może wreszcie powie mi pan to, czego mam się dowiedzieć? – rzucił przez zęby Adam. – Po co cały ten teatr? Przecież przybył pan tu w roli posłańca. Czekam więc.
Nieznajomy niemal się uśmiechnął.
- Co chce pan wiedzieć?
- Gdzie jest Virgil?
- Daleko stąd, bezpieczny.
- Kto zabił Roberta Forbesa?
- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany.
- Czy to Virgil …
- Tego nie musi pan wiedzieć – przerwał stanowczym tonem. – Nic więcej nie powiem. Niech pan wraca do domu i zapomni o tej sprawie. Tak będzie lepiej dla pana i pańskiej rodziny.
- Co to niby ma znaczyć?!
- Zdenerwował się pan – zauważył elegant.
- Nie lubię, gdy ktoś grozi mojej rodzinie.
- To nie groźba, to dobra rada – zapewnił ze spokojem mężczyzna. - Żegnam.
Po jego wyjściu Adam oddał się rozmyślaniom. Nie po to tłukł się taki kawał drogi, żeby teraz wracać z niczym. Musiał się upewnić. Dotarł do więzienia i nawet udało mu się uzyskać audiencję u dyrektora, od którego dowiedział się, że nikt o nazwisku Connolly nie figuruje na liście skazańców. Gdy wrócił do hotelu, w recepcji czekał na niego list. Poznał charakter pisma Connolly’ego.

Nie mieszaj się w to. Zapomnij o całej sprawie i o tym, że się kiedykolwiek znaliśmy. Spal tę kartkę.

Zapytany o list recepcjonista powiedział, że zostawił go elegancki mężczyzna ubrany na czarno, który wcześniej był gościem w pokoju Cartwrighta.
Następnego dnia Adam siedział w pociągu. Zostawiał za sobą Filadelfię, ale zabierał mnóstwo pytań, w tym najważniejsze: Kto zabił Roberta Forbesa? Przeczucie podpowiadało mu, że nigdy nie uzyska na nie odpowiedzi. Wiedział natomiast jedno – on Adam Cartwright nie ma pojęcia, kim tak naprawdę jest Virgil Connolly i dla kogo pracuje.

.......................................

* Reformą więziennictwa w USA zajęli się: Benjamin Franklin i Benjamin Rush (działacz społeczny i psychiatra). W efekcie ich działalności wyłoniły się dwa systemy penitencjarne – pensylwański (wspomniany w moim opowiadaniu) i auburnski (więźniowie mogli korzystać z posług religijnych oraz uczyć się czytać, pisać i wykonywać operacje matematyczne).

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:35, 25 Cze 2015    Temat postu:

Bardzo ciekawe rozwinięcie, choć nieco malo Alberta ... no i te powikłane, rodzinne wątki ... Joe nadal boi się Adama Very Happy a Hoss ... bez zmian Very Happy Później obszerniej skomentuję...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:26, 25 Cze 2015    Temat postu:

Mało Alberta ale jakże wstrząsnął nauczycielką, a nic nie musiał robić....może właśnie dlatego...ale myślę, że jeszcze o nim usłyszymy....mam nadzieję, że w związku z Jennifer oczywiście w każdym możliwym znaczeniu. Mnie odcinek się podobał, a dlaczego o tym jutro. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:20, 26 Cze 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Otrzepała rękawy sukienki z kropel, postąpiła kilka kroków do przodu, podniosła głowę i napotkała wzrok Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym.
Zapadła niezręczna cisza.

No to się rozgadali…
Mada napisał:

- Chcę panu podziękować za okazaną mi pomoc i … przeprosić – powiedziała na tyle cicho, że tylko Albert mógł usłyszeć jej słowa. – Byłam wobec pana niegrzeczna, zupełnie bez powodu – przyznała, lekko się czerwieniąc.
Papiery w ręku mężczyzny znieruchomiały.

Znieruchomiały…. Ale …czy serce zaczęło mu łomotać? Czy kulturalnie „znieruchomiały” …z grzeczności zwykłej?
Mada napisał:

Jennifer nie zdążyła odpowiedzieć. Zmarszczyła brwi niezadowolona. A może raczej rozczarowana? Miała nadzieję … No właśnie, na co? Sama nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale czuła jakąś pustkę. Chciało jej się płakać.

Ja też jestem niezadowolona….no bo co ta być ja się pytam? Jennifer zatkało, Albert był uprzejmy, i co? Iiii…można sobie nadal tylko gdybać…. Bynajmniej nie popisali się…a może to Jennifer po prostu za wiele sobie wyobrażała? A Albert potrzebuje jakiegoś bodźca by dostrzec Jennifer lub jest po prostu uprzejmy albo też skrywa głęboko uczucia. Oszaleć idzie!
Mada napisał:
Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził.

O zgrozo… Joe opanuj się człowieku…. masz ponętną żonę na wyciągnięcie ręki. Uspokój swoje wewnętrzne kipienie.
Mada napisał:

- Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Bardzo śmieszne, bardzo – brat z politowaniem pokręcił głową….

Doprawdy Joe, taki stary koń i takie żarty się Ciebie trzymają. Nie nabijaj się z wrażliwego Hossa.
Mada napisał:

- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś.
- Myślałem … - urwał zasępiony.
- O co ci chodzi Joe? – Hoss wlepił w niego swe błękitne, łagodne oczy, w których krył się niepokój.
- Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem.

Czyli bracia nic się nie zmienili. Mało tego Hoss kompletnie nie rozumie „rozumowania” młodszego brata.
Mada napisał:

- A jednak Nanette miała rację – westchnęła z niedowierzaniem.
- Jak to?
- Kilka tygodni temu powiedziała mi, że Joe robi maślane oczy do Mary Hobson. Nie chciałam jej wierzyć. Przekonywałam, że się myli, że jest przewrażliwiona, a tu proszę! To ja się myliłam!

Jest gorzej niż myślałam. Nanette też wie.
Mada napisał:

Adam Cartwright postanowił pojechać do więzienia, w którym odbywał karę Virgil Connolly. Od dwóch miesięcy męczyła go ta sprawa, której wciąż nie uważał za zamkniętą.

No i mamy Adasia na tapecie. Nadal męczy go sprawa Virgila.
Mada napisał:

- Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną.

Coś mi tu śmierdzi.
Mada napisał:

Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych.

Mówisz, że mało ciekawostek wynajdujesz?
Mada napisał:

- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi.
- Wysłannikiem pewnej wpływowej osoby – wyjaśnił oględnie nieznajomy.
- Chodzi o kongresmena …
- Żadnych nazwisk – szybko przerwał elegant, podnosząc się z krzesła.
Adam kiwnął lekko głową, wyrażając zgodę. Mężczyzna obrzucił go uważnym spojrzeniem i podszedł do okna. Wsunął cygarnicę do wewnętrznej kieszeni marynarki i sprawdził wyraz twarzy Cartwrighta.
- Dam panu dobrą radę – powiedział bez cienia ironii nieznajomy. – Proszę się nie mieszać w tę sprawę.

Oczywiście….Adam spakuje się grzecznie i nie zadając dodatkowych pytań po morderczej podróży wróci grzecznie do domciu.
Mada napisał:

- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany.

Że co?
Mada napisał:

Nie mieszaj się w to. Zapomnij o całej sprawie i o tym, że się kiedykolwiek znaliśmy. Spal tę kartkę.

No to już wiemy dlaczego Virgilowi tak łatwo udało się pomóc ze sprawą Billy’ego.
Mada pełne zaskoczenie. Oto Virgil jest szpiegiem. Mimo wszystko pomógł w odzyskaniu syna Adama, a skoro Forbes był rosyjskim szpiegiem to Virgil broni kraju Adama….czyli na okrętkę….Virgil jest spoko gość. No to teraz marudzę….ekm… kiedy ach kiedy Albert coś zrobi co utwierdzi me niecierpliwe jestestwo w przekonaniu, że czuje coś do Jennifer??? Mada? Mada?
Fragment ..powtórzę z przyjemnością…świetny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 17:08, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:41, 26 Cze 2015    Temat postu:

Ewelina
Ewelina napisał:
Bardzo ciekawe rozwinięcie, choć nieco malo Alberta ...

Alberta będzie więcej w następnym odcinku (takie przynajmniej mam plany), w tym chciałam zamknąć wątek Virgila.

Aga
Aga napisał:
Mada pełne zaskoczenie. Oto Virgil jest szpiegiem.

Wiem, wiem. Smile Byłaś pewna, że Virgila ktoś wrabia, a on sam jest czysty jak łza.

Aga napisał:
No to teraz marudzę….ekm… kiedy ach kiedy Albert coś zrobi co utwierdzi me niecierpliwe jestestwo w przekonaniu, że czuje coś do Jennifer???

A skąd pomysł, że Albert coś czuje do Jennifer? Shocked Jest po prostu wobec niej uprzejmy, szarmancki.

Aga, dziękuję za obszerny komentarz. Obiecuję, że rozwinę wątek Alberta i/lub Jennifer.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 16:00, 26 Cze 2015    Temat postu:

Mada, odcinek jest bardzo ciekawy i bardzo zaskakujący... Nie spodziewałam się, że Virgil ma aż tyle za uszami Rolling Eyes Na pewno jeszcze wszystko dokładnie przeanalizuję i w końcu uda mi się napisać zaległe komentarze Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:43, 26 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
… Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym.

Bardzo inteligentne stwierdzenia … bo cóż ma zapytana osoba odpowiedzieć? Nie, to nie ja? No, chyba, że ktoś nie jest pewien swojej tożsamości … czasem tak bywa

Cytat:
Uśmiechnął się lekko, jakby z pobłażaniem.
- Była pani zdenerwowana, to zresztą zrozumiałe – odparł spokojnym tonem. – To raczej ja powinienem przeprosić, że się pani narzucałem ze swoją pomocą.

Wersal całą gębą … można rzec

Cytat:
- Nigdy nie wychodzę sama nocą, ale wtedy …
- Wiem – przerwał jej z lekkim kiwnięciem głowy. – Opiekowała się pani panią Tacher. Siostra mi powiedziała – wyjaśnił, widząc zaskoczenie na twarzy panny Norton. – Moja siostra dużo mówi – dodał.

Ona się tłumaczy dlaczego o tej porze tam była, on się tłumaczy skąd o tym wie … razem to wygląda jakby zamierzali … kontynuować rozmowę

Cytat:
- Chyba przestało padać – poinformował, spoglądając w okno.
- Wspaniale – szepnęła z udanym zachwytem.

Ten zachwyt to pewnie z powodu jego spostrzegawczości

Cytat:
Właśnie miał najpiękniejszy sen, o jakim mógł tylko marzyć. Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził.

Joe! Nie przystoją ci takie sny! Jesteś żonatym mężczyzną!

Cytat:
Dlaczego marzył o innej, skoro na wyciągnięcie ręki miał śliczną żonę, za którą oglądali się nawet młodsi od niego mężczyźni?

No właśnie. Dlaczego?

Cytat:
Od dwóch miesięcy nie mógł przestać myśleć o pannie Hobson.

Joe! Powinieneś się wstydzić!

Cytat:
- Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

Jaki wesolutki! Cudzołoznik jeden. Co prawda w wyobraźni, ale … od marzeń do realizacji czasem wystarczy jeden krok

Cytat:
Miewałeś kiedyś pokusy? No wiesz … - Joe rzucił w kierunku brata porozumiewawcze spojrzenie.
- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś.

A co on myślał? Że żonaty Hoss też się ogląda za kobietami jak pewien lowelas?

Cytat:
- Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Zwariowałeś? – Hoss wyprostował się na krześle jak struna. – A co z Nanette? Już jej nie kochasz?
- Kocham – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Ale to nie ma nic do rzeczy.

Typowa, pokrętna męska logika

Cytat:
- Tylko nie mów Adamowi – zastrzegł z przestrachem Joe.
- On sam cię rozgryzie prędzej niż myślisz – Hoss machnął ręką …

Joe nadal boi się reakcji starszego brata

Cytat:
- Nie powinniśmy się wtrącać w ich małżeństwo. Oni się pokłócą, później pogodzą, a do nas będą mieli pretensje.
- Wiesz, Hoss – podeszła i przytuliła się do niego z ufnością. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrym, mądrym człowiekiem.

Docenia Hossa i oczywiście ma rację

Cytat:
- Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną.

Robi się tajemniczo

Cytat:
Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Adam patrzył na miasto z zainteresowaniem. Dzięki budowie dróg, kanałów i linii kolejowych Filadelfia stała się największym ośrodkiem przemysłu w Stanach Zjednoczonych. Rozwijały się tu liczne przedsiębiorstwa: Baldwin Locomotive Works, William Cramp and Sons Ship and Engine Building Company i Pennsylvania Railroad.

Ileż tu wiadomości “z epoki”

Cytat:
W hotelu postanowił się najpierw odświeżyć, a dopiero potem wybrać się do więzienia i stoczyć batalię z kolejnym dyrektorem.

Adam nie popuszcza … to jest nie rezygnuje z wyjaśnienia sprawy

Cytat:
Przy stoliku, na jednym z dwóch krzeseł siedział elegancki mężczyzna, ubrany w tradycyjną czerń. Bawił się złotą cygarnicą, obracając ją w swych długich, kościstych palcach.
- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi.

Jak to kim? Szpieg z Krainy Deszczowców … to jest bardzo, bardzo tajemniczy osobnik

Cytat:
- Gdzie jest Virgil?
- Daleko stąd, bezpieczny.
- Kto zabił Roberta Forbesa?
- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany.

Dobrze, że Virgil jest bezpieczny, ale czy na pewno? No i … jednak to afera szpiegowska

Cytat:
Następnego dnia Adam siedział w pociągu. Zostawiał za sobą Filadelfię, ale zabierał mnóstwo pytań, w tym najważniejsze: Kto zabił Roberta Forbesa? Przeczucie podpowiadało mu, że nigdy nie uzyska na nie odpowiedzi.
Wiedział natomiast jedno – on Adam Cartwright nie ma pojęcia, kim tak naprawdę jest Virgil Connolly i dla kogo pracuje.

Czyli jego przyjaciel był agentem … pracował dla rządu? Wojska? Wywiadu? Tyle pytań. To musiało być dla Adama bardzo nieprzyjemne uczucie – nie wiedzieć czegoś i mieć świadomość, że się nie dowie

Bardzo interesujące opowiadanie. Zawiera wątek romansowy (rozwijający się – mam nadzieję, że pomyślnie, bo ludzie bardzo sympatyczni), wątek obyczajowy (mało obyczajne marzenia senne Joe) i kryminalno-szpiegowski (tajemnica Virgila - niestety nierozwikłana do końca przez Adama). Do tego smakowite fragmenty zawierające mnóstwo faktów z epoki. Całość bawi, uczy, wzrusza, niepokoi (mam na myśli stałość związku Joe i Nanette)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 16:46, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:07, 26 Cze 2015    Temat postu:

Senszen
senszen napisał:
odcinek jest bardzo ciekawy i bardzo zaskakujący...

Dziękuję. Smile

Ewelina
Ewelina napisał:
Joe! Powinieneś się wstydzić!

Joe chyba się nie wstydzi, choć ma wyrzuty sumienia.

Ewelina napisał:
Joe nadal boi się reakcji starszego brata

Pewne rzeczy się nie zmieniają.

Ewelina napisał:
…niepokoi (mam na myśli stałość związku Joe i Nanette)

Ten związek chyba nigdy nie był zbyt stabilny. Jak Nanette się uspokoiła, to Joe chce „pobrykać”.

Dziękuję za obszerny, życzliwy komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:11, 26 Cze 2015    Temat postu:

Mada napisał:
A skąd pomysł, że Albert coś czuje do Jennifer? Shocked Jest po prostu wobec niej uprzejmy, szarmancki.

Mada ja się po prostu ...rozmarzyłam....
No wiesz.... po naszych roszczeniach "Uszczęśliwić Jennifer" wygdybałam sobie....ehhh....nieważne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:24, 26 Cze 2015    Temat postu:

Aga, jak już kiedyś wspomniałam, wątek panny Norton będzie się rozwijał, ale dosyć wolno i tak do końca nie wiem, czy zgodnie z roszczeniami. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:24, 26 Cze 2015    Temat postu:

Ja również widzę w nich ewentualną parę ... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zaklopotani, że musi się w nich coś wykluwać Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:29, 26 Cze 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zakłopotani

Było tak miło, że Albert umknął, jak tylko zauważył, że deszcz przestał padać. Neutral I co teraz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:32, 26 Cze 2015    Temat postu:

Pewnie uciekł ... przed samym sobą ... jednak ma smutne wspomnienia i te go gnębią ...tak sądzę Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 17:32, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:37, 26 Cze 2015    Temat postu:

Trudno się z tym nie zgodzić. Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:25, 26 Cze 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Ewelina napisał:
... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zakłopotani

Było tak miło, że Albert umknął, jak tylko zauważył, że deszcz przestał padać. Neutral I co teraz?


Mada wierzę w Twoją wyobraźnię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 47, 48, 49  Następny
Strona 22 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin