Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia i rzeczywistość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 45, 46, 47, 48, 49  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:57, 15 Cze 2016    Temat postu:

W kolejnym odcinku postaram się to "unieruchomienie" wyjaśnić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:02, 15 Cze 2016    Temat postu:

Nieco zżera mnie ciekawość Wink więc czekam... obstawiam....paraliż ze strachu....trochę głupie nie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:04, 15 Cze 2016    Temat postu:

Nic więcej nie powiem. Zalecam cierpliwość. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:08, 15 Cze 2016    Temat postu:

Kurczę...wiesz, że cierpliwość nie idzie ze mną w parze, ale co ja mogę, co mogę?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:05, 19 Cze 2016    Temat postu:

* * * * *

1875 – cz. IV.

Dan Stevenson uporządkował papiery, wsunął je do szuflady i przekręcił klucz. Przez chwilę trzymał go w dłoni, zastanawiając się nad ludzką naturą. Jako szeryf często spotykał się z brutalnością, kłamstwem, zawiścią, nienawiścią, zbrodnią. Na co dzień musiał pilnować porządku w mieście, studzić głowy tych, którym nie poszło w kartach lub przesadzili z trunkami w saloonie. Odnosił wrażenie, że nic nie może go już zaskoczyć. Sporo widział i przeżył. Sprawę właściciela sklepu – Petersa – potraktował osobiście, ze względu na Viviane. Kiedy zobaczył, jak ten łajdak się nad nią znęca, jak usiłuje ją zastraszyć, postanowił go zniszczyć. Nie dość, że kłamał w sprawie długu Drew Ravenwooda, to jeszcze pastwił się nad kobietą, groził jej. Tego Dan nie mógł i nie chciał darować.
Gdy Peters trafił za kratki, sprawy przybrały zadziwiający obrót. W ciągu następnego dnia do szeryfa zgłosiło się pięć osób, które dobrowolnie złożyły zeznania. Okazało się, że sklepikarz szantażował niektórych mieszkańców miasteczka. Groził ujawnieniem skrzętnie skrywanych tajemnic. W przypadku pewnej kobiety chodziło o zdradę małżeńską. Jej mąż był piekielnie zazdrosny i niewierna małżonka płaciła Petersowi za milczenie, nie mając pojęcia, w jaki sposób ten wstrętny typ wszedł w posiadanie jej sekretu. Z kolei pewien szanowany obywatel drżał przed Petersem, bo ten dowiedział się o jego nieślubnym dziecku, które w młodości spłodził z dziewczyną lekkich obyczajów. Teraz cieszył się szacunkiem znajomych i nie chciał, aby TEN fakt ujrzał światło dzienne. W innych przypadkach w grę wchodziły karciane długi i inne machlojki. Peters zbierał informacje, a później wykorzystywał je, aby się wzbogacić.
Dan wysłuchał cierpliwie zeznań. Każdemu zadał to samo pytanie: „Dlaczego pan/pani przychodzi do mnie dopiero teraz?” i za każdym razem słyszał to samo. Chodziło o wstyd i strach, że jeszcze ktoś oprócz Petersa będzie o tym wiedział. Szeryf pokręcił głową z niedowierzaniem. Pod jego bokiem działał pospolity szantażysta, a on nie miał o tym pojęcia. Gdyby nie Drew i Viviane, Peters kontynuowałby swój niecny proceder.
Dan odłożył klucz i zamyślił się. Po jakimś czasie można go było zobaczyć, jak sprężystym krokiem zmierza w kierunku domu Viviane Osborne. Zapukał energicznie i zdjął kapelusz. Przeczesał włosy ręką i czujnie rozejrzał na boki. W zasięgu wzroku nie dostrzegł nikogo, kto mógłby rozsiewać plotki. Zniecierpliwiony zapukał powtórnie. Nasłuchiwał przez chwilę. Już miał odejść, gdy coś go tknęło i sięgnął po klamkę. Drzwi ustąpiły. Dan wszedł do środka, trzymając dłoń na rękojeści rewolweru. Wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
Viviane stała w głębi salonu przy oknie, odwrócona tyłem. Zupełnie bezwiednie pomyślał, że gdzieś już widział podobny obraz. Z tym, że kobieta na obrazie ubrana była w zieloną suknię, a Viviane miała na sobie ciemnoniebieską.
- Viviane – odezwał się, podchodząc bliżej, zadowolony, że jest cała i zdrowa.
Kobieta drgnęła i odwróciła się zaskoczona. W jej oczach zobaczył blask, który zgasł tak szybko, jak się zapalił.
- Coś się stało? – zapytał, uważnie się jej przyglądając.
- Nie – uśmiechnęła się jakby z przymusem.
- Pukałem.
- Nie słyszałam, przepraszam – wyminęła go i usiadła na kanapie, splatając ręce. – Po co przyszedłeś?
- Chciałem cię zaprosić na piknik z okazji Dnia Niepodległości. Odbędzie się w Ponderosie i pomyślałem sobie, że moglibyśmy pojechać razem, ale … - urwał zaskoczony zachowaniem Viviane, która zbladła i wyglądała tak, jakby miała za chwilę się rozpłakać. – Powiesz mi, co się dzieje? Przecież widzę, że coś się stało.
- Masz rację – odetchnęła głęboko i wyprostowała się z godnością, szukając w myślach odpowiednich słów. – Nie pojadę z tobą na ten piknik. W ogóle chciałabym cię prosić, abyś już więcej do mnie nie przychodził. To wszystko – wstała, czekając, że i on zrobi to samo.
Dan rzeczywiście poderwał się z miejsca, ale tylko po to, aby usadzić ją na kanapie i samemu usiąść obok.
- Nie tak szybko – powiedział, marszcząc brwi. – Chyba należy mi się jakieś wyjaśnienie.
- Po prostu … nie chcę się już więcej z tobą spotykać.
- Zrobiłem coś złego?
- Nic nie zrobiłeś.
- Ach, więc o to chodzi?
- O co? – nie zrozumiała.
- Jesteś zawiedziona, bo do tej pory z mojej strony nie padły żadne deklaracje na przyszłość – powiedział szybciej, zanim pomyślał. – Zaręczam ci, że …
- Przestań – przerwała, wyswobadzając rękę z jego dłoni. – Nie chcę od ciebie żadnych deklaracji.
- Nie chcesz deklaracji w ogóle czy nie chcesz ich ode mnie?
- A co za różnica?
- Dla mnie ogromna! – uniósł się zdenerwowany.
- Nie przedłużajmy tego. Idź już – poprosiła, mruganiem odpędzając napływające łzy.
- Więc to koniec? – nie mógł uwierzyć.
- Tak – odpowiedziała dopiero po chwili, której potrzebowała, aby jej głos zabrzmiał pewnie i stanowczo.
Dan chwycił kapelusz, rzucił w jej stronę oskarżycielskie spojrzenie zranionego mężczyzny i wyszedł, trzaskając drzwiami. Viviane rzuciła się za nim z jękiem, ale zatrzymała się w ostatniej chwili. Niewiele brakowało, a wybiegłaby na zewnątrz i uczepiłaby się jego ramienia z błaganiem, aby nie odchodził, aby został i kochał ją już na zawsze. Zamiast tego oparła dłoń na drzwiach i przycisnęła do niej czoło. Trwała tak przez chwilę, po czym osunęła się na ziemię wstrząsana niepohamowanym płaczem. Miała wrażenie, że umiera, ale nie mogła postąpić inaczej. Nie mogła wiązać swej przyszłości z Danem Stevensonem.

* * * * *

Piknik nad jeziorem trwał w najlepsze. Pogoda dopisała, słońce tylko od czasu do czasu przysłaniały śnieżnobiałe, kłębiaste chmurki, lekko pędzone przez wiatr. Kolorowe koce rozłożone na trawie oblegane były przez młodszych i starszych. Zawartość piknikowych koszy znikała w zatrważającym tempie. Panowie dyskutowali o polityce i gospodarce, panie zdecydowały się na modę, później przerzuciły się na rozmowę o dzieciach i planach na przyszłość. Młodzież po chwili zajęła się różnymi grami. Dziewczęta – Susan, Maria i Katie grały w serso, Andrew i Luke rzucali kulkami, a JD i Neil - podkowami. Billy zajął się Emily. Dziewczynka położona na brzuszku, podparła się wysoko na swoich rączkach niczym foczka, po czym oderwała nóżki od podłoża, prężąc je tak mocno, jakby w przyszłości zamierzała trenować balet. Billy obserwował poczynania siostrzyczki z rozbawieniem. Właśnie w tej chwili Emily zainteresowała się mleczem radośnie kiwającym żółtą główką. Już wyciągała rączkę w stronę kwiatka, który zamierzała wpakować sobie do buzi. Starszy brat był jednak czujny i w porę uniemożliwił dziecku całą akcję. Na twarzyczce Emily odmalowała się złość, szybko zastąpiona przez uśmiech, gdy tylko dziewczynka odnalazła guzik męskiej koszuli.
- Skąd ty masz tyle siły? – zapytał radośnie.
Emily spojrzała na niego i się uśmiechnęła, ukazując dwa białe ząbki. Billy poczuł, jak ciepło wypełnia jego serce. W tej jednej chwili zrozumiał, że już zawsze będzie ją chronił przed całym światem. Kochał swoją malutką siostrzyczkę i nie chciał, aby spotkało ją coś złego. Gdy niespodziewanie dziecko zaczęło kasłać, Billy poczuł, że stanęło mu serce. „Boże, tylko nie to” – poprosił w myślach, mocno zaciskając powieki. Na szczęście to był fałszywy alarm. Emily po chwili zaczęła ćwiczyć wymawianie samogłosek. Kimberly nie umknął jednak kaszel córeczki i szybko znalazła się w pobliżu. Choć w pełni ufała Billy’emu, wolała mieć Emily w swoich ramionach. Tak na wszelki wypadek.
Billy rozejrzał się wokoło. Greta była zajęta rozmową z wujenką Nanette, a rodzeństwo i kuzyni pochłonięci grami. Zamierzał przyłączyć się do Andrew i Luke’a, gdy jego uwagę zwróciła nieobecność Marii. Wcześniej bawiła się z Susan i Katie, rzucając krążkami. Teraz nie było jej w pobliżu. Billy odnalazł ją nad brzegiem jeziora. Siedziała na zwalonym pniu, bezmyślnie grzebiąc obcasem w wilgotnym piasku. Młodzieniec przysiadł obok bez słowa, delektując się widokiem skrzącego się w słońcu jeziora. Przymknął na chwilę oczy, czekając na słowa Marii. Wiedział, że dziewczyna nie siedziała tu sama bez powodu. Wyglądała na zmartwioną i zagubioną.
- Zrobiłam coś złego – powiedziała w chwili, gdy Billy już zwątpił w to, że cokolwiek od niej usłyszy.
- Ty? Niemożliwe – zaprotestował z uśmiechem. – Jesteś dobra i miła. Nie mogłabyś zrobić niczego złego.
- A jednak – Maria przygryzła dolną wargę tak mocno, że poczuła smak krwi. – I wcale nie jestem dobra ani tym bardziej miła.
- Pozwól, że sam ocenię.
- Nie – Maria pokręciła głową. – Za bardzo się wstydzę.
- Postaram się pomóc – obiecał Billy.
- Tylko … ja nie wiem, czy … chcę to naprawić.
- Teraz to mnie naprawdę zaniepokoiłaś – przyznał zaskoczony.
Maria westchnęła ciężko, oderwała od konaru gałązkę i zaczęła ją kruszyć. Nie miała odwagi spojrzeć na Billy’ego. Zawsze go podziwiała i skrycie się w nim podkochiwała. Nie chciała, aby zmienił o niej zdanie. Lubił ją i to na razie jej wystarczało.
- Mój tata chce się ponownie ożenić – powiedziała szybko i nerwowo poprawiła falbankę sukienki.
- Rozmawiał o tym z tobą?
- Nie, ale ja wiem – odparła zachmurzona. – Zapomniał już o mamie.
- Nie sądzę – Billy pokręcił głową.
- Skąd możesz wiedzieć? – zapytała oskarżycielsko.
- Zapominasz, że moja mama też umarła.
- No tak … Kimberly jest twoją macochą.
- Nigdy tak o niej nie myślałem – pokręcił głową i przyjrzał się Marii. – Tata ożenił się ponownie, miał do tego prawo, no i … dzięki temu mam rodzeństwo.
- Nie myślałam o tym w ten sposób – przyznała.
- Chyba chciałabyś, aby twój tata był szczęśliwy? – zapytał z uśmiechem. – Za kilka lat sama się zakochasz, założysz rodzinę.
- Ale ja nie chcę!
- Czego nie chcesz? – zapytał łagodnie.
Maria zapatrzyła się w dal, próbując się uspokoić. Usta jej drżały, a oczy wypełniły łzami.
- Byłam u tej kobiety – przyznała się, nie mając odwagi spojrzeć na Billy’ ego. – U Viviane Osborne. Poszłam do niej i powiedziałam, żeby dała spokój mojemu tacie. Powiedziałam, że nie chcę, aby zajęła miejsce mojej mamy.
- Naprawdę to zrobiłaś? – Billy nie mógł wyjść ze zdumienia.
- Nie wiem, skąd znalazłam w sobie tyle odwagi – łza popłynęła po jej policzku.
Billy milczał.
- Myślisz, że jestem zła i samolubna, prawda?
- Myślę, że kierowałaś się emocjami i wiem, że teraz tego bardzo żałujesz.
Znowu zapadło milczenie, które przerwał Billy.
- Daj szansę tej kobiecie. Jeśli naprawdę kocha twojego ojca, pokocha także was, ciebie i Neila. Możecie być prawdziwą, szczęśliwą rodziną.
- A co z mamą? – jęknęła żałośnie.
- Myślę, że twój tata na zawsze zachowa ją w swoim sercu i bez względu na wszystko nigdy o niej nie zapomni.
- Dziękuję – powiedziała po chwili, ocierając oczy. – Na ciebie zawsze można liczyć.
- Do usług – zaśmiał się Billy. – Wracamy?
- Jeszcze chwilę – Maria zatrzymała się i zapatrzyła w czubki swoich bucików. – Myślisz, że pani Osborne mi wybaczy?
- Musisz z nią porozmawiać.
- O, Boże! – Maria zakryła twarz rękoma. – To dopiero będzie straszne.

* * * * *

Greta Stoddard siedziała przed lustrem i splatała swe jasne włosy w warkocz. Wrażenia minionego dnia na pewno długo nie pozwolą jej zasnąć. Już tydzień przebywała w Ponderosie. Doskonale pamiętała, jak bardzo zdenerwowana była pierwszego dnia. Przed pójściem do łóżka łyknęła na uspokojenie sporą ilość laudanum i dopiero rano dowiedziała się, że w nocy domownicy nie spali z powodu choroby małej Emily. Przy śniadaniu wszyscy się dziwili, że niczego nie słyszała. Wybrnęła wtedy jakoś, usprawiedliwiając się zmęczeniem. Teraz laudanum nie było jej potrzebne, choć wiedziała, że nie zmruży oka do samego rana. Będzie leżeć, myśleć i marzyć. Po raz pierwszy w życiu się zakochała. To, że ON był od niej starszy i miał zobowiązania, nie miało żadnego znaczenia.

....................................................................


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:56, 19 Cze 2016    Temat postu:

Cytat:
Odnosił wrażenie, że nic nie może go już zaskoczyć.

Błąd w założeniu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto swoim zachowniem zdoła nas zaskoczyć
Cytat:
Sprawę właściciela sklepu – Petersa – potraktował osobiście, ze względu na Viviane. Kiedy zobaczył, jak ten łajdak się nad nią znęca, jak usiłuje ją zastraszyć, postanowił go zniszczyć. Nie dość, że kłamał w sprawie długu Drew Ravenwooda, to jeszcze pastwił się nad kobietą, groził jej. Tego Dan nie mógł i nie chciał darować.

Oczywiście, że nie mógł. Dan jest przecież świetnym szeryfem, ale też prawdziwym mężczyzną, który krzywdy wyrządzonej kobiecie, do tego jego kobiecie nie puści płazem.
Cytat:
Gdy Peters trafił za kratki, sprawy przybrały zadziwiający obrót. W ciągu następnego dnia do szeryfa zgłosiło się pięć osób, które dobrowolnie złożyły zeznania. Okazało się, że sklepikarz szantażował niektórych mieszkańców miasteczka.

Peters okazał się bardzo przebiegłym przestępcą. Prowadzenie sklepu ułatwiło mu cały proceder. W małym mieście oprócz szeryfa, lekarza i pastora, to właściciel miejscowego sklepu wie najwięcej o mieszkańcach. Peters był na tyle chciwy i podły, że całą tę wiedzę wykorzystywał do zastraszania i szantażowania ludzi. Wcale nie dziwię się, że szantażowani przez niego mieszkańcy VC nie chcieli nic mówić, a nieliczni przyznali się to tego faktu i to dopiero po aresztowaniu Petersa. Niestety tak to działa. Ludzie po prostu boją się ujawnienia ich tajemnic. Wolą płacić i mieć złudne poczucie bezpieczeństwa. Że tak nie jest to już osobny temat.
Cytat:
(…) sprężystym krokiem zmierza w kierunku domu Viviane Osborne. Zapukał energicznie i zdjął kapelusz. Przeczesał włosy ręką i czujnie rozejrzał na boki.

Znajomość kwitnie. To dobrze.
Cytat:
Drzwi ustąpiły. Dan wszedł do środka, trzymając dłoń na rękojeści rewolweru. Wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
Viviane stała w głębi salonu przy oknie, odwrócona tyłem.

A ta sytuacja bardzo mnie zaniepokoiła. Ciekawe, co się stało?
Cytat:
- Chciałem cię zaprosić na piknik z okazji Dnia Niepodległości. Odbędzie się w Ponderosie i pomyślałem sobie, że moglibyśmy pojechać razem, ale … - urwał zaskoczony zachowaniem Viviane, która zbladła i wyglądała tak, jakby miała za chwilę się rozpłakać. – Powiesz mi, co się dzieje? Przecież widzę, że coś się stało.
- Masz rację – odetchnęła głęboko i wyprostowała się z godnością, szukając w myślach odpowiednich słów. – Nie pojadę z tobą na ten piknik. W ogóle chciałabym cię prosić, abyś już więcej do mnie nie przychodził.

Powiało grozą. Zdaje się, że to koniec tak dobrze zapowiadającej się znajomości. Szkoda.
Cytat:
- Jesteś zawiedziona, bo do tej pory z mojej strony nie padły żadne deklaracje na przyszłość – powiedział szybciej, zanim pomyślał. – Zaręczam ci, że …
- Przestań – przerwała, wyswobadzając rękę z jego dłoni. – Nie chcę od ciebie żadnych deklaracji.

Ależ przykra rozmowa. Dan zachował się jak typowy mężczyzna. A swoją drogą zastanawiam się, czy szeryf faktycznie zakochał się w Viviane, czy tylko ją lubi? Skoro tak dba o pozory, rozgląda się czy nikt go nie widzi, jak wchodzi do domu kobiety, to czy faktycznie chciałby złożyć jej poważne deklaracje. Nawet nie chcę myśleć, że Dan bywa u Viviane, bo brakuje mu kobiety
Cytat:
- Więc to koniec? – nie mógł uwierzyć.
- Tak – odpowiedziała dopiero po chwili, której potrzebowała, aby jej głos zabrzmiał pewnie i stanowczo.
Dan chwycił kapelusz, rzucił w jej stronę oskarżycielskie spojrzenie zranionego mężczyzny i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Przykre. Dan postąpił zbyt impulsywnie. Nie ma nic gorszego, jak unoszenie się honorem i męska duma
Cytat:
Billy zajął się Emily. Dziewczynka położona na brzuszku, podparła się wysoko na swoich rączkach niczym foczka, po czym oderwała nóżki od podłoża, prężąc je tak mocno, jakby w przyszłości zamierzała trenować balet. Billy obserwował poczynania siostrzyczki z rozbawieniem. (…) - Skąd ty masz tyle siły? – zapytał radośnie.
Emily spojrzała na niego i się uśmiechnęła, ukazując dwa białe ząbki. Billy poczuł, jak ciepło wypełnia jego serce. W tej jednej chwili zrozumiał, że już zawsze będzie ją chronił przed całym światem. Kochał swoją malutką siostrzyczkę i nie chciał, aby spotkało ją coś złego.

Mada, cała ta scena jest przesłodka. Cieszę się, że w Billy’m obudziły się braterskie uczucia. Oby malutka Emily wyzdrowiała
Cytat:
Przymknął na chwilę oczy, czekając na słowa Marii. Wiedział, że dziewczyna nie siedziała tu sama bez powodu. Wyglądała na zmartwioną i zagubioną.
- Zrobiłam coś złego – powiedziała w chwili, gdy Billy już zwątpił w to, że cokolwiek od niej usłyszy.
- Ty? Niemożliwe – zaprotestował z uśmiechem. – Jesteś dobra i miła. Nie mogłabyś zrobić niczego złego.

Chciałabym powtórzyć za Billy’m: „niemożliwe”, coś mi jednak mówi, że Maria ma co nieco na sumieniu.
Cytat:
- Mój tata chce się ponownie ożenić – powiedziała szybko i nerwowo poprawiła falbankę sukienki.

I wszystko jasne
Cytat:
- Byłam u tej kobiety – przyznała się, nie mając odwagi spojrzeć na Billy’ ego. – U Viviane Osborne. Poszłam do niej i powiedziałam, żeby dała spokój mojemu tacie. Powiedziałam, że nie chcę, aby zajęła miejsce mojej mamy.

Ależ Maria narozrabiała. Choć z jednej strony jestem w stanie zrozumieć jej obawy. Dla niej zmarła mama jest świętością. Nic więc dziwnego, że nie akceptuje obcej kobiety przy boku ojca. Tylko, jak Dan na to zareaguje, gdy o tym się dowie.
Cytat:
- Daj szansę tej kobiecie. Jeśli naprawdę kocha twojego ojca, pokocha także was, ciebie i Neila. Możecie być prawdziwą, szczęśliwą rodziną.

Billy niczym jego ojciec potrafi sprawiedliwie ocenić całą sprawę i udzielić dobrej rady. Mam nadzieję, że Maria z niej skorzysta.
Cytat:
Greta Stoddard siedziała przed lustrem i splatała swe jasne włosy w warkocz. (…). Po raz pierwszy w życiu się zakochała. To, że ON był od niej starszy i miał zobowiązania, nie miało żadnego znaczenia.

Zabrzmiało to bardzo niepokojąco. Coś mi się wydaję, że Greta nieźle namiesza…
Mada, odcinek bardzo ciekawy. Wiele się wydarzyło. To, co zrobiła Maria bardzo mnie zaskoczyło i zasmuciło. Dziewczyna powinna zrozumieć, że jej tata ma prawo do ułożenia sobie życia. Może, gdyby dała szansę Viviane, to zyskałaby prawdziwą przyjaciółkę, z którą mogłaby porozmawiać o sprawach, o których z ojcem rozmawiać nie wypada. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:29, 19 Cze 2016    Temat postu:

ADA, bardzo dziękuję za wnikliwy i ciekawy komentarz. Very Happy Very Happy

ADA napisał:
Skoro tak dba o pozory, rozgląda się czy nikt go nie widzi, jak wchodzi do domu kobiety, to czy faktycznie chciałby złożyć jej poważne deklaracje.

Dan po prostu wie, ile szkody mogą wyrządzić złośliwe języki. Nie chce narażać Viviane na niepotrzebne plotki.
A co do jego uczuć i deklaracji ... to się jeszcze zobaczy. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 20:35, 19 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:10, 20 Cze 2016    Temat postu:

Z niecierpliwością więc oczekuję, co też wena podsunie Ci w tym temacie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:39, 21 Cze 2016    Temat postu:

Bardzo interesujący odcinek. Zastanawiam się, któż jest obiektem uczuć Grety? Jest kilku kandydatów, ale ...
Skomentuję obszerniej jutro lub pojutrze ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:20, 24 Cze 2016    Temat postu:

Cytat:
Gdy Peters trafił za kratki, sprawy przybrały zadziwiający obrót. W ciągu następnego dnia do szeryfa zgłosiło się pięć osób, które dobrowolnie złożyły zeznania. Okazało się, że sklepikarz szantażował niektórych mieszkańców miasteczka. Groził ujawnieniem skrzętnie skrywanych tajemnic. W przypadku pewnej kobiety chodziło o zdradę małżeńską. Jej mąż był piekielnie zazdrosny i niewierna małżonka płaciła Petersowi za milczenie, nie mając pojęcia, w jaki sposób ten wstrętny typ wszedł w posiadanie jej sekretu. Z kolei pewien szanowany obywatel drżał przed Petersem, bo ten dowiedział się o jego nieślubnym dziecku, które w młodości spłodził z dziewczyną lekkich obyczajów. Teraz cieszył się szacunkiem znajomych i nie chciał, aby TEN fakt ujrzał światło dzienne. W innych przypadkach w grę wchodziły karciane długi i inne machlojki. Peters zbierał informacje, a później wykorzystywał je, aby się wzbogacić.

A to niezłe ziółko! I działał pod bokiem TAKIEGO szeryfa … pewnie teraz ma przechlapane

Cytat:
Po jakimś czasie można go było zobaczyć, jak sprężystym krokiem zmierza w kierunku domu Viviane Osborne. Zapukał energicznie i zdjął kapelusz. Przeczesał włosy ręką i czujnie rozejrzał na boki. W zasięgu wzroku nie dostrzegł nikogo, kto mógłby rozsiewać plotki.

A dlaczego on się tak rozgląda? Przecież to wizyta służbowa! Związana z pracą szeryfa

Cytat:
- Chciałem cię zaprosić na piknik z okazji Dnia Niepodległości. Odbędzie się w Ponderosie i pomyślałem sobie, że moglibyśmy pojechać razem …

A co oni tak z tym piknikowaniem? To jakaś forma zalotów? Oświadczyn? Demonstracji typu „ta kobieta jest moja! Ja z nią piknikuję i niech nikt tu się nie kręci z koszykiem piknikowym”

Cytat:
– Nie pojadę z tobą na ten piknik. W ogóle chciałabym cię prosić, abyś już więcej do mnie nie przychodził. To wszystko – wstała, czekając, że i on zrobi to samo.

Czyżby szeryf dostał kosza? I to kosza przysłowiowego, nie piknikowego

Cytat:
- Nie przedłużajmy tego. Idź już – poprosiła, mruganiem odpędzając napływające łzy.
- Więc to koniec? – nie mógł uwierzyć.
- Tak – odpowiedziała dopiero po chwili, której potrzebowała, aby jej głos zabrzmiał pewnie i stanowczo.

Odmówiła, ale jakoś niechętnie i żałośnie. Z pewnością coś się za tym kryje

Cytat:
Niewiele brakowało, a wybiegłaby na zewnątrz i uczepiłaby się jego ramienia z błaganiem, aby nie odchodził, aby został i kochał ją już na zawsze. Zamiast tego oparła dłoń na drzwiach i przycisnęła do niej czoło. Trwała tak przez chwilę, po czym osunęła się na ziemię wstrząsana niepohamowanym płaczem. Miała wrażenie, że umiera, ale nie mogła postąpić inaczej. Nie mogła wiązać swej przyszłości z Danem Stevensonem.

I tu pojawia się zagadka – on chce, ona chce … a jednak dochodzi do rozstania. Dlaczego???

Cytat:
Kolorowe koce rozłożone na trawie oblegane były przez młodszych i starszych. Zawartość piknikowych koszy znikała w zatrważającym tempie. Panowie dyskutowali o polityce i gospodarce, panie zdecydowały się na modę, później przerzuciły się na rozmowę o dzieciach i planach na przyszłość. Młodzież po chwili zajęła się różnymi grami.

Czyli taki piknik, to jakby spotkanie towarzyskie, tyle, że na świeżym powietrzu

Cytat:
Billy zajął się Emily. Dziewczynka położona na brzuszku, podparła się wysoko na swoich rączkach niczym foczka, po czym oderwała nóżki od podłoża, prężąc je tak mocno, jakby w przyszłości zamierzała trenować balet. Billy obserwował poczynania siostrzyczki z rozbawieniem.

Nie ma to jak starszy brat

Cytat:
Emily spojrzała na niego i się uśmiechnęła, ukazując dwa białe ząbki. Billy poczuł, jak ciepło wypełnia jego serce. W tej jednej chwili zrozumiał, że już zawsze będzie ją chronił przed całym światem. Kochał swoją malutką siostrzyczkę i nie chciał, aby spotkało ją coś złego.

Któż może oprzeć się urokowi małego dziecka … i to takiego z dwoma białymi ząbkami

Cytat:
Billy odnalazł ją nad brzegiem jeziora. Siedziała na zwalonym pniu, bezmyślnie grzebiąc obcasem w wilgotnym piasku. Młodzieniec przysiadł obok bez słowa, delektując się widokiem skrzącego się w słońcu jeziora. Przymknął na chwilę oczy, czekając na słowa Marii. Wiedział, że dziewczyna nie siedziała tu sama bez powodu. Wyglądała na zmartwioną i zagubioną.
- Zrobiłam coś złego – powiedziała w chwili, gdy Billy już zwątpił w to, że cokolwiek od niej usłyszy.

Ciekawe, co Maria przeskrobała?

Cytat:
– I wcale nie jestem dobra ani tym bardziej miła.
- Pozwól, że sam ocenię.
- Nie – Maria pokręciła głową. – Za bardzo się wstydzę.
- Postaram się pomóc – obiecał Billy.
- Tylko … ja nie wiem, czy … chcę to naprawić.

Do tego gryzą ją wyrzuty sumienia, ale … nie chce naprawić błędu … bo pewnie jakiś popełniła

Cytat:
- Mój tata chce się ponownie ożenić – powiedziała szybko i nerwowo poprawiła falbankę sukienki (…)
- Ale ja nie chcę!
- Czego nie chcesz? – zapytał łagodnie.
Maria zapatrzyła się w dal, próbując się uspokoić. Usta jej drżały, a oczy wypełniły łzami.
- Byłam u tej kobiety – przyznała się, nie mając odwagi spojrzeć na Billy’ ego. – U Viviane Osborne. Poszłam do niej i powiedziałam, żeby dała spokój mojemu tacie. Powiedziałam, że nie chcę, aby zajęła miejsce mojej mamy.

Niezły numer wywinęła tatusiowi

Cytat:
- Myślisz, że jestem zła i samolubna, prawda?
- Myślę, że kierowałaś się emocjami i wiem, że teraz tego bardzo żałujesz.

Trafnie ocenia swój czyn. To BYŁO i złe i samolubne … dobrze, że to dostrzega

Cytat:
Myślisz, że pani Osborne mi wybaczy?
- Musisz z nią porozmawiać.
- O, Boże! – Maria zakryła twarz rękoma. – To dopiero będzie straszne.

Pewnie jej wybaczy, przecież pani Osborne kocha szeryfa. Cóż, Maria musi ponieść konsekwencje swojego postępku

Cytat:
Będzie leżeć, myśleć i marzyć. Po raz pierwszy w życiu się zakochała. To, że ON był od niej starszy i miał zobowiązania, nie miało żadnego znaczenia.

Ale kim on jest? Który to z bohaterów opowiadania jest obiektem uczuć Grety? Jest kilka możliwości? A więc który? Który?

Kolejny ciekawy odcinek. Wzruszające sceny rodzinne, perypetie zawodowe i sercowe szeryfa. Piękny opis pikniku. Aż chce się tam być. Rozterki Marii i jej rozmowa z Billy’m. Bardzo ciekawe … no i zagadka dotycząca obiektu uczuć Grety


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 11:26, 24 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:18, 25 Cze 2016    Temat postu:

Ewelino, bardzo dziękuję za ciekawy, rozbudowany komentarz. Very Happy
Zagadka dotycząca uczuć Grety być może zostanie rozwiązana w następnym odcinku, a przynajmniej pojawi się jakaś wskazówka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:57, 26 Lip 2016    Temat postu:

Mada napisał:
Sporo widział i przeżył. Sprawę właściciela sklepu – Petersa – potraktował osobiście, ze względu na Viviane. Kiedy zobaczył, jak ten łajdak się nad nią znęca, jak usiłuje ją zastraszyć, postanowił go zniszczyć. Nie dość, że kłamał w sprawie długu Drew Ravenwooda, to jeszcze pastwił się nad kobietą, groził jej. Tego Dan nie mógł i nie chciał darować.

Myślę, że Dan podszedłby do sprawy z równą troską, emocjami nawet gdyby nie chodziło o Viviene. Dan po prostu jest prawy do bólu koniec i kropka.
Mada napisał:
Dan wysłuchał cierpliwie zeznań. Każdemu zadał to samo pytanie: „Dlaczego pan/pani przychodzi do mnie dopiero teraz?”

Nim doczytałam do tego miejsca zadałam to samo pytanie. Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Ile można było uniknąć innych wydarzeń gdyby ludzie wcześniej przyszli.
Mada napisał:
- Masz rację – odetchnęła głęboko i wyprostowała się z godnością, szukając w myślach odpowiednich słów. – Nie pojadę z tobą na ten piknik. W ogóle chciałabym cię prosić, abyś już więcej do mnie nie przychodził. To wszystko – wstała, czekając, że i on zrobi to samo.

Że co? Że co? Shocked
Mada napisał:
- Więc to koniec? – nie mógł uwierzyć.
- Tak – odpowiedziała dopiero po chwili, której potrzebowała, aby jej głos zabrzmiał pewnie i stanowczo.

Niemożliwe, to po prostu niemożliwe! Evil or Very Mad Tak po prostu? Viviane prawie jest u mnie pod kreską.....lepiej nich znajdzie się jakieś wyjaśnienie tego zachowania bo nie chcę by mój ulubiony szeryf cierpiał! Rolling Eyes Coś mi tu śmierdzi nawiasem mówiąc.
Mada napisał:
Nie mogła wiązać swej przyszłości z Danem Stevensonem.

Ale dlaczego? Co jest grane? Ogólnie mnie zatkała ta sytuacja i nie zniosę milczenia w tej sprawie. Surprised To musi się wyjaśnić. Mad
Mada napisał:
Piknik nad jeziorem trwał w najlepsze. (…)

Scena pikniku opisana lajtowo, lirycznie niemal, nastrojowo…. Oczywiście poza kaszlem Emily. Natomiast zwierzeń Marii się nie spodziewałam... Shocked
Mada napisał:
Maria zapatrzyła się w dal, próbując się uspokoić. Usta jej drżały, a oczy wypełniły łzami.
- Byłam u tej kobiety – przyznała się, nie mając odwagi spojrzeć na Billy’ ego. – U Viviane Osborne. Poszłam do niej i powiedziałam, żeby dała spokój mojemu tacie. Powiedziałam, że nie chcę, aby zajęła miejsce mojej mamy.

O rany…teraz wszystko jasne. Viviene prawie miała ze mną na pieńku, a tymczasem to nie ona zawiniła, a córka Dana Shocked
Mada napisał:

- O, Boże! – Maria zakryła twarz rękoma. – To dopiero będzie straszne.

No sorry Winnetou ... to znaczy Marie. Nawarzyłaś piwa to go teraz wypij.
Mada napisał:
Teraz laudanum nie było jej potrzebne, choć wiedziała, że nie zmruży oka do samego rana. Będzie leżeć, myśleć i marzyć. Po raz pierwszy w życiu się zakochała. To, że ON był od niej starszy i miał zobowiązania, nie miało żadnego znaczenia.

O matko! Ostatnie zdanie zbiło mnie z pantałyku. O kogo chodzi? Na myśl przychodzi mi tylko ADAM Evil or Very Mad

Mada pełne zaskoczenie w przypadku Grety i Marii. Jednak o ile Marię jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć jeśli oczywiście zadośćuczyni Rolling Eyes ale Greta mnie zaniepokoiła. Czekam z niepokojem na rozwój sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:45, 27 Lip 2016    Temat postu:

Aga, bardzo dziękuję za jakże ciekawy i długo wyczekiwany komentarz. Widzę, że Twoja sympatia do Dana nie osłabła. Cieszy mnie to, nie ukrywam. Very Happy
Aga napisał:
O matko! Ostatnie zdanie zbiło mnie z pantałyku. O kogo chodzi? Na myśl przychodzi mi tylko ADAM Evil or Very Mad

Wypowiedź plus emotka spowodowały, że parsknęłam śmiechem. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:50, 27 Lip 2016    Temat postu:

To dobrze...śmiech to zdrowie Wink nawet jeśli to tylko parsknięcie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:00, 31 Lip 2016    Temat postu:

* * * * *

1875 – cz. V.

- Tato, pani Osborne zaprasza nas jutro na obiad – Maria postanowiła przejść od razu do rzeczy.
Dan zakrztusił się i jakiś czas zajęło mu uporanie się z kawałkiem jajecznicy, który stanął mu w gardle. Był tak zaskoczony, że spoglądał w milczeniu na córkę, próbując sklecić sensowne pytanie. W końcu mu się udało:
- Kiedy widziałaś się z panią Osborne?
- Dziś rano.
- I zaprosiła cię na obiad?
- Zaprosiła całą naszą rodzinę – wyjaśniła, spoglądając po wszystkich zgromadzonych przy stole.
- Pani Osborne jest bardzo ładna – zauważył Neil, oblizując łyżkę.
- I bardzo miła – dodał z tajemniczym uśmiechem dziadek.
- Pójdziemy, prawda, tato? – dopytywał się Neil.
- Nieładnie byłoby odmówić – podsunęła niewinnym głosem Maria.
- Ciekawe, jakie ciasto będzie na deser? – głośno zastanawiał się chłopiec.
- Pójdziemy? – chciała się upewnić córka.
Oczy wszystkich spoczęły na Danie, który siedział ze zmarszczonymi brwiami i usiłował zrozumieć kobiety. Doszedł do wniosku, że nie uda mu się tego dokonać w trakcie kolacji.
- Tak, pójdziemy – usłyszeli w końcu.
Po kolacji Dan zatrzymał na chwilę Marię, która wybierała się do swojego pokoju, aby poczytać przed snem.
- Gdzie spotkałaś panią Osborne?
- W sklepie – odparła zgodnie z prawdą. Wolała jednak, aby ojciec nie drążył tematu, gdyż musiałaby mu opowiedzieć, co stało się dalej.
- Co tam robiłaś? Przecież pani Swatson robi wszystkie potrzebne zakupy.
- Kupowałam cukierki dla Neila.
- I pani Osborne podeszła do ciebie? – drążył Dan.
- Tato, czuję się jak na przesłuchaniu – Maria skrzywiła się znacząco. – Dlaczego zadajesz mi te wszystkie pytania?
- Po prostu usiłuję zrozumieć …
- Co takiego?
Tym razem Dan zamilkł. Miał w pamięci ostatnią rozmowę z Vivianne. Mówiła, że nie chce się z nim spotykać, prawie wyrzuciła go za drzwi, a teraz zaprosiła jego rodzinę na obiad. Zupełnie tego nie rozumiał. Musiał koniecznie z nią porozmawiać i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Spojrzał na Marię, która stała z wyczekującą miną.
- Muszę porozmawiać z panią Osborne – wyjaśnił.
- Jest już późno – zauważyła z popłochem Maria.
- W zasadzie … chyba masz rację – przyznał Dan, spoglądając w okno. – Dobranoc – rzucił w zamyśleniu i poszedł do swojej sypialni. W ubraniu położył się na łóżku, ręce splótł pod głową. Musiał chwilę pomyśleć. Do cowieczornego obchodu miał jeszcze trochę czasu. Cieszyło go, że Vivianne zmieniła zdanie, choć nie pojmował, dlaczego to zrobiła. Nie chciała jechać z nim na piknik urządzony przez Cartwrightów, nie widział jej od tego feralnego dnia, gdy się rozstali. Co więc ma znaczyć to zaproszenie na obiad? Nagle usłyszał jakiś szelest. Usiał na łóżku i w świetle lampy zauważył karteczkę, którą ktoś wsunął pod drzwiami. Podszedł zaintrygowany i podniósł jasny świstek. Od razu rozpoznał pismo swej córki.

Kochany tato!
Nie mam odwagi powiedzieć Ci o tym wprost, a wiem, że i tak poznasz prawdę.
Wolę jednak, żebyś dowiedział się ode mnie. Jakiś czas temu poszłam do pani
Osborne i powiedziałam jej … Powiedziałam, żeby dała Ci spokój. Nie chciałam,
aby zajęła miejsce mamy. Miałam Ci za złe, że chcesz się ożenić. Bo chyba chcesz?
Byłam zła na Ciebie i na nią. Dopiero Billy mi uświadomił, jaka jestem samolubna
i głupia. Dziś po raz kolejny rozmawiałam z panią Osborne. Wszystko jej wyjaśniłam
i przeprosiłam. Ona wcale się na mnie nie gniewa. Nawet się ucieszyła, gdy powiedziałam
jej o swoich obawach. Dziadek ma rację, ona jest naprawdę bardzo miła. Mam nadzieję,
Tato, że Ty też mi wybaczysz.
Maria

Dan zgniótł kartkę. Był wściekły i oszołomiony. Jakim prawem dziecko wtrąca się do jego życie? Za jego plecami dokonuje jakichś manipulacji? Nigdy by nie podejrzewał córki o takie zachowanie! Zawsze była taka cicha, spokojna, wręcz uległa. Skąd znalazła w sobie odwagę? Zastanowił się. To pytanie trochę ostudziło jego gniew. Wyprostował kartkę i jeszcze raz przeczytał słowa listu. „Byłam zła na Ciebie i na nią.” Maria bała się, że zapomniał o Elizabeth. Zupełnie niepotrzebnie. Uśmiechnął się ze smutkiem. Nigdy z nią nie rozmawiał o matce. Może to był błąd? Może czas go naprawić i wyjaśnić córce, że Elizabeth zawsze będzie zajmowała ważne miejsce w jego sercu.

* * * * *

Miesiąc później

Profesor Harrison marszczył brwi i robił dziwne miny. Tak przynajmniej uważał Adam, śledząc każdy jego ruch podczas badania małej Emily. Nikt się nie odzywał. Kimberly wstrzymywała oddech za każdym razem, gdy lekarz zamierał, aby wsłuchać się w odgłosy dochodzące z klatki piersiowej dziecka. Emily chyba czuła, jak ważne jest to badanie, bo zachowywała się nadzwyczaj radośnie. Stetoskop potraktowała jak nową zabawkę i najchętniej odebrałaby go skupionemu dorosłemu. Po raz kolejny usiłowała chwycić głowicę, którą zmarszczony doktor raz po raz przyciskał do jej piersi. W końcu udało jej się złapać przewód, na którym mocno zacisnęła rękę. Profesor Harrison z łatwością odczepił maleńkie paluszki. W końcu się wyprostował, szukając wzrokiem rodziców dziecka. Na ich twarzach malował się niepokój, ale też i nadzieja. Doskonale wiedział, jak łaknęli dobrych wieści. Nie byli ani pierwsi, ani ostatni. Ludzie zazwyczaj wierzyli, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki usunie chorobę. Nie był Bogiem! Choć za każdym razem czuł się panem życia i śmierci. Lubił tę chwilę, gdy zatroskana rodzina wpatrywała się w niego w napięciu, czekając na wyrok lub zbawienie. Podszedł do miski i umył ręce. Nie umknął mu fakt, że ojciec dziecka mocniej zacisnął szczęki, ale nie wypowiedział ani jednego słowa. Matka dziewczynki tymczasem zajęła się jej ubraniem. W końcu cisza zaczęła ciążyć lekarzowi.
- Dziewczynka ma typowe objawy przewlekłego zapalenia dróg oddechowych – powiedział z naciskiem. – Świszczący oddech, duszności, kaszel. To wszystko utrudnia wydechowy przepływ powietrza. Państwa córka cierpi na astmę, ale jest zbyt mała, żebym mógł wykonać spirometrię.
- Spirometrię? – powtórzyła Kimberly, czując, że robi jej się słabo.
- To nic groźnego – uspokoił profesor. – To badanie przy użyciu spirometru*, które całkowicie potwierdziłoby moją diagnozę. Niestety, jak mówiłem, dziewczynka musiałaby mieć co najmniej sześć lat, aby to badanie było wiarygodne.
- Dlaczego? – chciał wiedzieć Adam.
- Takie badanie wymaga współpracy ze strony pacjenta, dokładnego wykonywania poleceń lekarza. Dzieci nie umieją się zastosować.
- Rozumiem – Adam pokiwał głową. – Rozumiem diagnozę. A zalecenia?
- Są dwie możliwości – profesor zawiesił głos. – Pierwsza to nacieranie klatki piersiowej maścią z chloroformem**. Jeśli miejscowy lekarz użyczy mi pomieszczenia i składników, sam chętnie wykonam dla pacjentki to lekarstwo.
- A drugi sposób?
- Drugi sposób jest bardziej ryzykowny. Chodzi o zastrzyki z metyloksantyny. Powinien wykonywać je lekarz lub doświadczona pielęgniarka. Niewłaściwa dawka może doprowadzić do zatrzymania krążenia i państwa córka po prostu umrze. Jest to jednak sprawdzony sposób walki z napadami duszności.
Zaległa cisza, którą przerwała Emily, okazując zniecierpliwienie tym, że zbyt długo musi znajdować się w jednymi i tym samym miejscu. Zaczęła się wyrywać do taty, który przytulił ją do siebie niczym najcenniejszy skarb. Wzrok profesora na chwilę złagodniał.
- Gdy dziewczynka podrośnie, powinna jak najczęściej pić kakao. Z ziaren kakaowca produkuje się teofilinę – posłużył się kolejnym nieznanym nikomu pojęciem. – Tę do zastrzyków – dodał. – Teraz chciałbym spotkać się z miejscowym lekarzem – zarządził.
- Zawiozę pana na miejsce, profesorze – stwierdził z entuzjazmem Adam, w którego wstąpiła nadzieja, że chorobę Emily można, jeśli nie pokonać, to przynajmniej złagodzić jej skutki.
Profesor Harrison zszedł na dół. Rozpierała go duma i poczucie wyższości. Zdawał sobie sprawę ze swej sławy, która sięgała daleko poza granice Nowego Jorku. Dziś był na drugim końcu świata, przebył męczącą podróż, ale opłaciło się. Ojciec dziewczynki zaoferował mu taką kwotę, że w końcu kupi sobie to czterokołowe lando, aby właściwie reprezentować swą osobę podczas jazdy po mieście. Zostanie mu jeszcze dość pieniędzy, aby dokupić piękne konie i w pełni olśnić towarzystwo Nowego Jorku.

* * * * *

Greta Stoddard siedziała w dyliżansie z mocno zaciśniętymi ustami. Wyjeżdżała z Virginia City z potwornym bólem głowy i policzkami płonącymi ze wstydu. Uciekała przed skandalem i niechętnymi, oskarżycielskimi spojrzeniami. Rozumiała, że po tym, co uczyniła, dłuższe pozostawanie pod gościnnym dachem Adama Cartwrighta byłoby niewskazane, wręcz źle widziane. Nie mogła uwierzyć, że zachowała się tak … impulsywnie.
Na początku myślała, że jej miłość będzie z gatunku tych głęboko skrywanych, że będzie karmić się każdym jego spojrzeniem, każdym uśmiechem, choćby nie w jej kierunku był kierowany. Myślała, że wystarczy jej, jeśli będzie przebywać w jego towarzystwie, słuchać jego głosu. I tak było … przez jakiś czas. Potem zapragnęła więcej. Zaczęła snuć nierealne plany, marzyć, układać w głowie obrazy, jak mogłoby być, gdyby … I w końcu nadszedł ten feralny dzień …

Zobaczyła go, jak wchodzi do stajni. Odczekała chwilę i poszła za nim. Wślizgnęła się do środka, sprawdzając przedtem, czy nikt nie kręci się w pobliżu. Słowa same popłynęły z jej ust: „Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Wiem, że masz żonę, ale to nie ma znaczenia. Musisz wiedzieć, że się w tobie zakochałam.” Nie dała mu dojść do słowa. Objęła jego szyję ramionami i wpiła w jego usta. Nagle ktoś z tyłu chwycił ją za włosy i z całej siły odciągnął ją od zaskoczonego mężczyzny.
- Wara od mojego męża! – wysyczała wściekła Nanette. – Ty, mała żmijo, wyhodowana na rodzinnym łonie! Cudzych mężów ci się zachciało?! Mojego nie dostaniesz!
Greta ujęła czym prędzej spódnicę w dłonie i wybiegła ze stajni. Nie miała pojęcia, skąd Nanette się tam wzięła. Musiała już wcześniej być w środku. Słyszała każde jej słowo!

Greta mocniej zacisnęła powieki, wystawiając twarz na podmuchy wiatru. Policzki paliły ją żywym ogniem na wspomnienie tego kompromitującego wydarzenia. Nigdy nie podejrzewała, że źle ulokowana miłość może ją doprowadzić do szaleństwa. Miała nadzieję, że nikt z Cartwrightów nie napisze do jej rodziny w Bostonie i nie wyjawi jej … sekretu. Jeśli tak się stanie, będzie skończona. Zostawiała za sobą Ponderosę. Wiedziała, że już nigdy jej nie ujrzy i nigdy nie zobaczy ukochanego Josepha Cartwrighta.

…………


* Spirometr został wynaleziony w 1846 roku przez Johna Hutchinsona (1811-1861).
** W 1872 r. stwierdzono, że astmę można leczyć poprzez pocieranie klatki piersiowej mazidłem z chloroformem.

……………………………….


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 45, 46, 47, 48, 49  Następny
Strona 46 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin