Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pióro strusia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 46, 47, 48  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:29, 18 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
Udało się nico dłużej tym razem... mam nadzieję, ze wam się spodoba Pisało się ciężko, bohaterowie nie chcą współpracować z weną

Mnie się spodobało i śmiem twierdzić, że Twoja wena jednak chętnie z Tobą współpracuje
Cytat:
W końcu nastąpił jeden, lekko rozedrgany dźwięk – i muzyka ustała. W nastałej ciszy wyraźniej słychać było ciche tykanie zegara, brzęczenie pojedynczych owadów latających nad miską z owocami. W całej tej leniwej, spokojnej pozornie harmonii dźwięków słyszało się fałszywą nutę. W drobnych, otaczających ja dźwiękach – słyszała narastającą, przerażająca ją ciszę.

Piękny opis. Senszen Twoja wena wspięła się wysoko i zwyczajne rzeczy urosły do rangi czegoś niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju.
Cytat:
India zacisnęła mocniej zęby, połknęła wzbierające niej łzy i pogłaskała Cookie po gładkiej grzywce. Czuła się nieswojo. Wszystko było tu jakby obce, nawet cisza. Wolałaby być teraz w swoim własnym domu, gdzie mimo wszystko – do tej pory – czuła się bezpiecznie. Ale wolała też nie zostawiać Marie samej w pustym domu.

India na skraju załamania nerwowego. Stara się być dzielną kobietą, choćby ze względu na córkę i żonę Adama, jednak i ona potrzebuje wsparcia i pociechy. Szkoda, że Candy nie może poświęcić jej więcej czasu.
Cytat:
- Kochanie… jestem pewna, że tutaj łóżko jest tak samo wygodne jak i Twoje. Ma tylko inny odcień łóżeczkowego.
- Ono jest białe mamo – sprostowała poważnie Cookie. – A moje jest łóżeczkowe.

Odcień łóżeczkowy – piękna nazwa. Cookie ma niesamowity dar wymyślania niezwykle oryginalnych określeń
Cytat:
Czemu ten pan krzyczał coś o czarownicach? Jestem czarownicą?
India odetchnął przez nos.
- Nie jesteś czarownicą, a łóżeczko na pewno jest wygodne – łagodnie dopowiedziała India i delikatnie odgarnęła córce kosmyki spadające na oczy.

Niby nic, takie zwykłe pytanie, a jednak podszyte niepokojem, lękiem, obawami
Cytat:
- Ale moje zrobił tata. I jest najlepsze – Cookie uparcie powtórzyła. – A może jestem? Taką małą? To by było ciekawe, prawda?

Oczywiście, to co zrobił tata jest najlepsze, najwspanialsze, najcudowniejsze, wszak zrobił to tata
Cytat:
Kiedy pogłos ostatniego gongu przebrzmiał, dało się usłyszeć rżenie koni i gwar męskich głosów. Na szczycie schodów pojawiła się rozpromieniona Marie i zbiegła lekko po stopniach.
- To na pewno Adam – szepnęła roześmianym głosem. – Na pewno ją znalazł.
Wyciągnęła rękę do gałki drzwi, India przytuliła do siebie mocniej dziecko, z niepokojem patrząc na Marie.

Czyżby jakieś wieści o córeczce Adama? Obie kobiety na swój sposób przeżywają porwanie małej i to co towarzyszy temu wydarzeniu
Cytat:
W niebieskim fotelu, odwrócony do niej bokiem, siedział Adam Cartwright. Barki miał pochylone, głowę opuszczoną. Włosy spadały mu w lekkim nieładzie na wysokie czoło. Dłonie miał kurczowo zaciśnięte na jabłku, które wziął z misy stojącej na stole.

Biedny Adam. Jego widok łamie mi serce. Niepokój o dziecko na pewno odbije się na jego psychice. Mam nadzieję, że przez to nie osiwieje, albo, co gorsze nie wyłysieje … bo tego, to nasza Koleżanka Aga nie zdzierżyłaby. Mnie osobiście łysy Adam nie przeszkadza, ale ze względu na Agę, dobrze byłoby gdyby hebanowy włos Adama, aczkolwiek w lekkim nieładzie pozostał jednak w tej samej liczebności
Cytat:
Drwa lekko trzeszczały powoli dogasając. Peggy zgarnęła fałdy domowej sukienki i zeszła cicho po schodach, starając się nie nadepnąć na luźny stopień. Przeszła na palcach przez salonik i doszła do paleniska. Wzięła pogrzebacz i zaczęła rozgrzebywać żar. Z popielatej masy popiołu strzeliły żółte iskry i cynobrowe języki ognia. Wyciągnęła dłoń, by poczuć ciepło

Bardzo sugestywny opis. Dokładnie można obejrzeć Peggy schodzącą po schodach, to jak omija luźny stopień i iskry strzelające w górę.
Cytat:
W otwartych drzwiach stał doktor Harper. W obronnym geście wyciągnął przed siebie torbę lekarską.
- Jestem lekarzem, spokojnie, nie mam złych zamiarów…
Peggy powoli opuściła pogrzebacz, wpatrując się intensywnie w młodego lekarza. W półmroku nie widziała go dokładnie – poznawała jednak linie twarzy, zarys szczupłego nosa, gładkiego podbródka. I błyszczące, spokojne, brązowe oczy.
- Spokojnie, nazywam się Harper… Byłem tu już wcześniej… Zakładałem gips Twojemu ojcu…

Podobnie, jak Madzie i mnie pan doktor przypadł do gustu od pierwszego spojrzenia (a właściwie przeczytania). Ciekawy młody człowiek. Mam nadzieję, że on i Peggy staną się parą.
Cytat:
– Bardzo dziękuję w takim razie… tu pomoc nie jest potrzebna? – upewnił się.
- Raczej nie… nie sądzę… - wyjąkała Margaret. I poczuła jak zimno, które czuła do tej pory ustępuje fali gorąca zalewającej ją od stóp do głów.
- Zawsze… gotów jestem przyjechać w każdej chwili. Peggy. – doktor Harper uśmiechnął się do niej raz jeszcze. – Bądź zdrowa.
- Wtedy nie przyjedziesz. Nie będziesz miał powodu.

Niezwykle ciekawa rozmowa, naelektryzowana, że tak powiem. Zdaje się, że Peggy wpadła jak śliweczka w kompot.
Cytat:
Cookie w końcu zasnęła, trzymając w rączkach jego bandanę. Otulił ją kołdrą, tak jak zawsze to robił w domu.

Dziecko jest bardzo związane z ojcem. Rozczulający obrazek
Cytat:
- Zostało porwane dziecko… tobie ktoś groził… A ty jesteś spokojna.
- Znajdziecie ją, na pewno. Wiem to.
- Jesteś… zbyt spokojna – przeciągnął kciukiem po jej gładkim policzku. – Niepokoję się o Ciebie. Zachowujesz się jak…
- Bez serca czy jak szalona? – zapytała chłodno, drżącym głosem. – Staram się być spokojna, staram się nie płakać i… nie wiem już co mam mówić… i…
Candy westchnął lekko i przytulił ją do siebie.

Moim zdaniem pozorny spokój to samoobrona Indii przed strachem, jaki ją ogarnął po tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach. Podejrzewam, że gdyby zaczęła histeryzować Candy szybciej zaakceptowałby to niż ten jej pozorny spokój. Każdy inaczej walczy ze lękiem, obawami i stresem z tym związanym. India robi to na swój sposób.
Cytat:
- Pan Schwartz chce porozmawiać z pastorem - oznajmił doktor Harper.
- Doktorze, czy… on… - jęknął Oak i spojrzał z niepokojem na lekarza.
- Po prostu chce porozmawiać z pastorem – wyjaśnił Harper. – Twierdzi, że musi ukoić cierpienie egzystencjalne.

Kamień spadł mi z serca. Nie jest tak źle. Cierpienia egzystencjalne, co prawda bolesne, ale zdrowie fizyczne jednak ważniejsze. Obawiam się tylko, że po rozmowie Schwartza z pastorem, ten ostani może mieść problemy natury … egzystencjalnej.

Senszen, a dla mnie kolejny odcinek Twojego opowiadania nie był zaskoczeniem, bowiem jak zwykle był ciekawy, zaczarowany, fragmentami magiczny, z lekką romantyczną nutą (Peggy i doktor Harper). I jak w życiu rodzące się uczucie miesza się z przykrymi wydarzeniami, czyli “czasem słońce, czasem deszcz”. To, co najbardziej podoba mi się w Twoim opowiadaniu, to, to, że nieodmiennie piszesz na wysokim, wyrównanym poziomie, dając tym samym czytelnikowi mnóstwo wzruszeń i uśmiechu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:38, 18 Cze 2015    Temat postu:

ADA napisał:
Mam nadzieję, że przez to nie osiwieje, albo, co gorsze nie wyłysieje … bo tego, to nasza Koleżanka Aga nie zdzierżyłaby. Mnie osobiście łysy Adam nie przeszkadza, ale ze względu na Agę, dobrze byłoby gdyby hebanowy włos Adama, aczkolwiek w lekkim nieładzie pozostał jednak w tej samej liczebności

ADA, jaka piękna prowokacja. Very Happy Very Happy Ciekawe, czy Aga odbije piłeczkę Question


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:49, 18 Cze 2015    Temat postu:

Mada nie ukrywam, że liczę na to

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:56, 18 Cze 2015    Temat postu:

Ciekawe, czy Aga odbije piłeczkę a ja podejmę rękawice Very Happy

Mada, ADA bardzo wam dziękuję za obszerne, ciekawe i wyjątkowo miłe komentarze Very Happy

Jak na razie nie mam żadnych złych zamiarów względem doktora Harpera... więc, kto wie, może i odwiedzi on jeszcze Ponderosę Very Happy Powód sobie na pewno jest w stanie wymyślić Wink

Do najlepszych jeszcze mi dużo... bardzo dużo brakuje... Zawsze zresztą twierdziłam, ze rysuję lepiej niż piszę... ale bardzo miło mi czytać tak życzliwe komentarze Smile


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 19:56, 18 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:01, 18 Cze 2015    Temat postu:

Odbiję piłeczkę jak teściowa wyjedzie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 20 Cze 2015    Temat postu:

senszen napisał:
W końcu nastąpił jeden, lekko rozedrgany dźwięk – i muzyka ustała. W nastałej ciszy wyraźniej słychać było ciche tykanie zegara, brzęczenie pojedynczych owadów latających nad miską z owocami. W całej tej leniwej, spokojnej pozornie harmonii dźwięków słyszało się fałszywą nutę. W drobnych, otaczających ja dźwiękach – słyszała narastającą, przerażająca ją ciszę.

Senszen nie wiem jak Ty to robisz, ale opisujesz zjawiskowo dźwięki otaczające bohaterów….widziałam noormalnie te muchy.
senszen napisał:

India zacisnęła mocniej zęby, połknęła wzbierające niej łzy i pogłaskała Cookie po gładkiej grzywce. Czuła się nieswojo. Wszystko było tu jakby obce, nawet cisza. Wolałaby być teraz w swoim własnym domu, gdzie mimo wszystko – do tej pory – czuła się bezpiecznie. Ale wolała też nie zostawiać Marie samej w pustym domu.

India jest wsparciem dla Marie nawet jeśli wydaje jej się, że tak nie jest.
senszen napisał:

- Ale jest już jasno – dziewczynka wzniosła na nią lekko zaspane oczy. – I tutaj nie ma mojego łóżeczka. W kolorze łóżeczkowym.

Argument nie do zdarcia.
senszen napisał:

- Ale moje zrobił tata. I jest najlepsze – Cookie uparcie powtórzyła.

To chyba argument nie do przebicia.
senszen napisał:

- Mogę spróbować… a do czego mu buty? – zaryzykowała pytanie India.
- Żeby mógł je zdjąć, kiedy idzie spać – dziewczynka uśmiechnęła się do niej szerokim uśmiechem.

To nawet logiczne.
senszen napisał:

W niebieskim fotelu, odwrócony do niej bokiem, siedział Adam Cartwright. Barki miał pochylone, głowę opuszczoną. Włosy spadały mu w lekkim nieładzie na wysokie czoło. Dłonie miał kurczowo zaciśnięte na jabłku, które wziął z misy stojącej na stole.

O mateńko! Adam wzbudza we mnie w tej chwili „tyli” uczuć.
senszen napisał:
Wzięła pogrzebacz i zaczęła rozgrzebywać żar. Z popielatej masy popiołu strzeliły żółte iskry i cynobrowe języki ognia.

Ależ sugestywny opis. Masz do tego talent.
senszen napisał:

- Raczej nie… nie sądzę… - wyjąkała Margaret. I poczuła jak zimno, które czuła do tej pory ustępuje fali gorąca zalewającej ją od stóp do głów.
- Zawsze… gotów jestem przyjechać w każdej chwili. Peggy. – doktor Harper uśmiechnął się do niej raz jeszcze. – Bądź zdrowa.
- Wtedy nie przyjedziesz. Nie będziesz miał powodu.
- Warto się upewnić… czy wszyscy moi pacjenci są zdrowi. Od czasu do czasu. – Lekarz zamrugał powiekami, ukłonił się lekko i wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

Cóż za sympatyczna scena. Chyba coś się „zadziało” magicznego.
senszen napisał:

- Zostało porwane dziecko… tobie ktoś groził… A ty jesteś spokojna.
- Znajdziecie ją, na pewno. Wiem to.
- Jesteś… zbyt spokojna – przeciągnął kciukiem po jej gładkim policzku. – Niepokoję się o Ciebie. Zachowujesz się jak…
- Bez serca czy jak szalona? – zapytała chłodno, drżącym głosem. – Staram się być spokojna, staram się nie płakać i… nie wiem już co mam mówić… i…
Candy westchnął lekko i przytulił ją do siebie.
- To nie tak…Przepraszam… - szepnął. – Martwię się o was…

Dzieci nie porywa się codziennie to i zachowania Indii i reszty trudno przewidzieć. Candy jako mężczyzna ma trudności ze zrozumieniem zachowania żony….zwłaszcza nieco innego nietradycyjne szlochy. Mężczyzna wtedy…gubi się nieco.
senszen napisał:

- Po prostu chce porozmawiać z pastorem – wyjaśnił Harper. – Twierdzi, że musi ukoić cierpienie egzystencjalne.
- Czy to znaczy… - Oak wziął głęboki oddech.
- To raczej nic nie znaczy – mruknął pod nosem lekarz i zaczął zapinać torbę. – Pacjentowi fizycznie nic nie dolega. Patorze…
Pastor skinął głową i otworzył drzwi do sypialni. Na łóżku siedział mężczyzna, słysząc, ze ktoś wchodzi do pokoju – podniósł głowę i wyciągnął doń rękę.
Za pastorem zamknęły się drzwi.

Te drzwi skojarzyły mi się z wrotami piekieł. Czuję, że Maurice przeciągnie go po egzystencjalnej prerii i być może to pastor potrzebował wsparcia na wszelkich poziomach swojego jestestwa.
Senszen bardzo piękny fragment, opisy, które upajają mnie kiedy czytam nawet jeśli to muchy nad owocami, słyszałam najmniejsze dźwięki innej maści...
Aaa ADA proszę mi nie podpuszczać Senszen w sprawie uszczuplania włosów Adasia.
Mada nie podpuszczajmy ADY. Very Happy
Senszen nie podnosimy rękawicy…..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 20:19, 20 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 21:15, 20 Cze 2015    Temat postu:

...i rękawica leżała rzucona niedbale na ziemię. Z czasem skóra na niej zaczęła szarzeć i wysychać, szwy zaczęły się rozchodzić. W końcu czerwień materiału pozostała jedynie wspomnieniem. Rękawica kopnięta przypadkiem w kąt pokryła się kurzem i miękkimi pajęczynami...

Aga, dziękuję za miły, obszerny i ciekawy komentarz Smile
Cytat:
Te drzwi skojarzyły mi się z wrotami piekieł.

to jest ciekawy pomysł, może i do wykorzystania Very Happy

Cytat:
Candy jako mężczyzna ma trudności ze zrozumieniem zachowania żony

zachowanie Indii nie jest do końca standardowe i normalne, nawet jak na nią. Zwykle w kryzysowych sytuacjach chyba nieco bardziej szukała oparcia i pocieszenia w mężu Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:17, 20 Cze 2015    Temat postu:

Ale sytuacje kryzysowe są różne więc i zachowania....aczkolwiek czasem nadmiar kryzysowych sytuacji potrafi zablokować człowieka na standardowe zachowania.... co doprowadza z kolei do obłędu Candy'ego Wink

p.s. pięknie opisałaś porzuconą rękawicę...a niech się kurzy w kącie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 21:18, 20 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:03, 20 Cze 2015    Temat postu:

Aga napisał:
Aaa ADA proszę mi nie podpuszczać Senszen w sprawie uszczuplania włosów Adasia.


Aga, ale dlaczego nie? Uszczuplenie hebanowego owłosienia na głowie Adasia to niezwykle kuszący pomysł. Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:14, 20 Cze 2015    Temat postu:

To ... horror ... protestuję!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 23:15, 20 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 23:44, 20 Cze 2015    Temat postu:

ADA napisał:
Aga napisał:
Aaa ADA proszę mi nie podpuszczać Senszen w sprawie uszczuplania włosów Adasia.


Aga, ale dlaczego nie? Uszczuplenie hebanowego owłosienia na głowie Adasia to niezwykle kuszący pomysł. Very Happy Very Happy Very Happy


Obiecałam sobie, że Adamowi to w moim opowiadaniu włos z głowy nie spadnie... niezależnie od tego, jak to interpretować Wink Ale mogę wymyślić coś innego Cool
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:23, 21 Cze 2015    Temat postu:

Włos z głowy ma nie spaść? I dobrze. Wymyślenie czegoś innego...wskazane. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 2:20, 24 Sie 2015    Temat postu:

Może uda mi się jakoś ruszyć to opowiadanie Rolling Eyes Postaram się w najbliższych odcinkach rozładować w końcu to napięcie Smile


Pojedyncze bańki mydlane wznosiły się z szarawej toni. Bańki migotały tęczowo unosząc się z wiatrem – Cookie dmuchnęła, zachwycona obserwując migotliwy, kolorowy efekt swoich działań.

- Cookie, miałaś umyć swojego króliczka – przypomniała jej nieuważnie India. – Powiedziałaś, że sama to zrobisz.
- Króliczek się bawi – Cookie spojrzała poważnie na matkę. – W nurkowanie.
- A może lepiej się pobawić w kąpiel?

Cookie westchnęła lekko, łudząco podobna w tym odruchu do ojca i wyjęła króliczka z miednicy.

- Jest już czysty mamo – zaprezentowała szare zwierzątko.
India pochyliła się i wzięła do ręki maskotkę i obejrzała ją dokładnie.
- Dobrze, teraz ja mu jeszcze uszy w takim razie umyję – zaproponowała łagodnym tonem.
- Ale on tego nie lubi – stanowczo zaprotestowała Cookie. - Potem mu chlupoce w głowie.
- Cookie… - India zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech, lekko zniecierpliwiona. – Cookie, - zaczęła raz jeszcze, łagodniejszym tonem. – Ładnie umyłaś swoją maskotkę, tylko uszy ma on jeszcze nieco brudne. Umyjemy je, wysuszymy… i nie będzie mu w uszach chlupotało.

India spojrzała na córkę, która miała niezdecydowaną, nieco smutną minę. Widać było, że wyprowadzona jest z równowagi zdarzeniami poprzedniego dnia.

- Kiedy go umyjemy i wysuszymy na słońcu będzie jeszcze ładniej pachniał, wiesz? – usiadła obok dziewczynki i przytuliła ją. – Będzie ci się znacznie przyjemniej do niego przytulać… A jak już będzie czysty – ciągnęła dalej, uśmiechając się do córki – weźmiemy jedną z bandan Taty… i zawiążemy króliczkowi na szyi.

Cookie uśmiechnęła się w końcu blado, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć - ale zaraz jej uśmiech zmienił się w przerażenie; usta otworzyła szeroko, źrenice jej pociemniały a buzia pobladła. Dziewczynka pisnęła i wtuliła się nerwowo w materiał spódnicy matki.

- Cookie! – India mocno objęła dziewczynkę i obejrzała się za siebie – na końcu drogi zamajaczyło trzech jeźdźców, szybko zbliżających się do Perennis. India wzięła głęboki oddech, czując, że i ona gardło ma ściśnięte i zaczyna dygotać.

Jeźdźcy zbliżyli się już na odległość kilku jardów. Zatrzymali się przed Indią i zeskoczyli z koni. Mężczyźni spojrzeli po sobie, spojrzeli na Indię i wtuloną w nią Cookie i lekko zawstydzeni zdjęli kapelusze.

- To znaczy… - najstarszy z nich wyjąkał.
- Ten, no… - jęknął drugi – Jon…
- Panno Cole, to jest… myśmy chcieli prątkować… - wykrztusił trzeci.
- Ależ panowie, nie przeszkadzajcie sobie, prątkujcie – India usłyszała nad sobą zdenerwowany głos Griffa. – Ale po co straszyć dziecko? – Cookie, nie masz się czego bać, to bracia Yale – przyklęknął przy dziewczynce i łagodnie pogłaskał ją po plecach.
- Myśmy… - jęknął drugi z jeźdźców.
- Panno Cole, to znaczy… Pani Canaday… myśmy nie chcieli nikogo przestraszyć – zaprotestował najmłodszy.
- Jon dzisiaj nad świtem nas obudził, powiedział co się stało… Żeście tutaj kobity same zostały i bezbronne..
- Tośmy przyjechali, żeby pomóc jakoś – dokończył w końcu z ulgą najstarszy.
- A jak to ma się do prątkowania? – zapytał zdziwiony Griff.
- Nośmy chcieli przy okazji o pracę przy ścince pytać… i elegancko jakoś chcieliśmy się…

India spojrzała raz jeszcze na trzech mężczyzn stojących nad nią, wyraźnie zmieszanych, mnących w rękach kapelusze. Na Griffa, lekko zaskoczonego ale już spokojnego. Cookie trzymała się mocno jej sukni ale zaciekawiona teraz spoglądała tak jak matka; to na Griffa to na nieznajomych.
India wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. Wstyd jej było za swoje nieracjonalne, prawie histeryczne zachowanie, czuła już jak na policzki wypływa jej gorący rumieniec.

- Uprzedzę Marie, że panowie przyjechaliście. – powiedziała cicho i wstała, najspokojniej jak umiała w tym momencie. Griff uśmiechnął się katem ust i wspierając się na strzelbie – również wstał.

- Ależ, panno… pani Canaday, nie trzeba, po co się fatygować – zaprotestował najmłodszy. – My tylko tutaj się pokręcimy po obrzeżach, nawet nas nie zauważycie. To znaczy… zrobi pani, jak uważa za słuszne – dokończył szybko.
- Dziękuję w każdym razie, że przyjechaliście – India spróbowała się uśmiechnąć do stojących przed nią ludzi. – I przepraszam, ostatnio nieco…


***

- Nerwowe to takie…- z rozbawieniem ciągnął mężczyzna, ubrany w spłowiałą, zieloną koszulę. – Trzy kwiatki jej może wdeptałem w te czyściutkie deski – a ta, już, przerażona… Ciekawe co by było gdybym faktycznie chciał ja nastraszyć? – zaśmiał się ochryple i przechylił manierkę. Trochę płynu skapnęło mu na koszulę, pozostawiając ciemna plamkę.

- Forger idzie. – do izby wszedł szybkim krokiem młody chłopak, w biegu niemal wiążący długie włosy. – Mahoney dalej śpi?
- Dalej? – zaśmiał się mężczyzna w zielonej koszuli. – Śpi jak dziecko… ciekaw jestem, kiedy wrócił…
- Musimy go obudzić – zarządził chłopak. – Forger lubi dyscyplinę… i nie lubi alkoholu. Ian…
- Jeremy, spokojnie, Forger nic nie zrobi. Mówić sobie może. – mężczyzna w zielonej koszuli wziął jeszcze łyk i podszedł do łóżka. Schował manierkę pod poduszką i wyrównał koc.
- Mahoney, wstawaj… - Jeremy szarpnął śpiącego za ramię. – Nie wiem jak ty, ale ja tej pracy potrzebuje…
- Przecież nie będę cię zwalniał dlatego, ze pan Mahoney postanowił dzisiaj dłużej po odpoczywać – usłyszał nad sobą łagodny głos.
- Panie Forger… - chłopak odwrócił się szybko – Panie… Cartwright …- dokończył pośpiesznie.
- To są wszyscy moi pracownicy, panie Cartwright. – Forger zwrócił się do Josepha. – Wczoraj wieczór mieli wolne, większość czas wolny spędziła w saloonie… Z tego co mi wiadomo. Myślę, że ktoś to potwierdzi… Jeremy wczoraj cały dzień zajmował się czyszczeniem narzędzi, to ja mogę poświadczyć.

Joe skinął głową, wodząc badawczym wzrokiem po twarzach robotników zgromadzonych w pokoju. Było ich jedenastu. Najmłodszy z nich, Jeremy, wyglądał na najwyżej szesnaście lat.

- O co chodzi, panie Forger? – leniwie zapytał najstarszy ze zgromadzonych. – Czyżby zbrodnią było posiedzieć sobie w saloonie, pograć w karty… Przegrać nieco, ciężko zarobionych pieniędzy… - zakpił.
- Moja bratanica została porwana – przerwał mu Joe. – Wiem, że kręcicie się po terenie Ponderosy…
- To nie czyni z nas jeszcze porywaczy - zaprotestował jeden z robotników.
- Nie. – spokojnie, cicho powiedział Joe. – Ale…
- Czy widzi pan tutaj jakiś dziecko? – wtrącił z nieprzyjemnym uśmiechem Ian Mcirt. – Niby gdzie byśmy mieli ją schować? Nas proszę nie winić, że Ponderosa to takie nieprzyjazne miejsce dla kobiet.

Joe zmarszczył brwi i przegryzł policzek. Hoss, który do tej pory się nie odzywał, uspokajająco położył mu rękę na ramieniu. Wysunął się krok przed Joe i wbił nieruchomy wzrok w Iana.

- Ian, dosyć – sucho wtrącił Forger. – Tak jak panie mówiłem, panie Cartwright, działam legalnie, nie widzę powodu, by porywać dzieci i zmuszać kogokolwiek do czegokolwiek. Proszę przekazać bratu, że W każdej chwili jesteśmy gotowi pomóc w szukaniu dziewczynki – dokończył łagodnie. - Naprawdę, bardzo mu współczuję… i zrobię wszystko by pomóc.

Joe kiwnął głową, na znak, ze zrozumiał, Hoss zmarszczył brwi i pobladł. Wpatrywał się w stojących przed nim ludzi i przekonany był, że coś mu umyka.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:31, 24 Sie 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Może uda mi się jakoś ruszyć to opowiadanie Rolling Eyes Postaram się w najbliższych odcinkach rozładować w końcu to napięcie Smile

Mam nadzieję. Very Happy Będę Ci patrzyć na klawiaturę.
senszen napisał:

- Cookie, miałaś umyć swojego króliczka – przypomniała jej nieuważnie India. – Powiedziałaś, że sama to zrobisz.

India ty o chlebie a Cookie o niebie. Daj dziecku popuszczać bańki.
senszen napisał:

- Ale on tego nie lubi – stanowczo zaprotestowała Cookie. - Potem mu chlupoce w głowie.

Cookie chyba wie coś o tym. Bardzo fajna scenka taka ciepła, pełna miłości, spokoju. Świetnie Ci wychodzą rzeczy o prozaicznych czynnościach.
senszen napisał:
Jeźdźcy zbliżyli się już na odległość kilku jardów. Zatrzymali się przed Indią i zeskoczyli z koni. Mężczyźni spojrzeli po sobie, spojrzeli na Indię i wtuloną w nią Cookie i lekko zawstydzeni zdjęli kapelusze.
- To znaczy… - najstarszy z nich wyjąkał.
- Ten, no… - jęknął drugi – Jon…
- Panno Cole, to jest… myśmy chcieli prątkować… - wykrztusił trzeci.

Rozbrajająca ta scena. Po prostu uśmiałam się… niestety było to w przychodni-parsknęłam wzbudzając chyba czujne spojrzenia sąsiadów.
senszen napisał:

- Ależ panowie, nie przeszkadzajcie sobie, prątkujcie – India usłyszała nad sobą zdenerwowany głos Griffa. – Ale po co straszyć dziecko?

Jak to dobrze, że Griff jest w pobliżu. Bardzo go lubię, jest takim dobrym duchem.
senszen napisał:

- Tośmy przyjechali, żeby pomóc jakoś – dokończył w końcu z ulgą najstarszy.

No to nie gadajcie tylko pomagajcie łosie.
senszen napisał:
- Uprzedzę Marie, że panowie przyjechaliście. – powiedziała cicho i wstała, najspokojniej jak umiała w tym momencie. Griff uśmiechnął się katem ust i wspierając się na strzelbie – również wstał.
- Ależ, panno… pani Canaday, nie trzeba, po co się fatygować – zaprotestował najmłodszy. – My tylko tutaj się pokręcimy po obrzeżach, nawet nas nie zauważycie. To znaczy… zrobi pani, jak uważa za słuszne – dokończył szybko.

Właśnie, może India sama zdecyduje pacanie.
senszen napisał:
- Nerwowe to takie…- z rozbawieniem ciągnął mężczyzna, ubrany w spłowiałą, zieloną koszulę. – Trzy kwiatki jej może wdeptałem w te czyściutkie deski – a ta, już, przerażona… Ciekawe co by było gdybym faktycznie chciał ja nastraszyć? – zaśmiał się ochryple i przechylił manierkę.

A co on taki ciekawski?
senszen napisał:

- Mahoney, wstawaj… - Jeremy szarpnął śpiącego za ramię. – Nie wiem jak ty, ale ja tej pracy potrzebuje…

Jeden, który mądrze mówi. Do roboty!
senszen napisał:

- Moja bratanica została porwana – przerwał mu Joe. – Wiem, że kręcicie się po terenie Ponderosy…
- To nie czyni z nas jeszcze porywaczy - zaprotestował jeden z robotników.

Wszyscy jesteście podejrzani.
senszen napisał:
Joe kiwnął głową, na znak, ze zrozumiał, Hoss zmarszczył brwi i pobladł. Wpatrywał się w stojących przed nim ludzi i przekonany był, że coś mu umyka.

Mnie też coś chyba umyka. Jakoś na początku wzięłam ich za takich niuchaczy co to mają zbadać czy na ranczo wpadli na jakiś trop.
Senszen cieszę się, że odgruzowałaś wenę i zapędziłaś ją do pracy. Trójka facetów od prątkowania wyszła Ci bosko! Wyglądają jak trzy fajtłapy z gangu Olsena miętolące kapelusze w dłoniach nie umiejące się wysłowić….taki totalny margines. Bosko!
Mam kilka pytań…ekm, ekm…
1. Co u Maurice’a?
2. Co u Genevieve?
3. Co u Peggy i ewentualnie doktora Harpera?
4. Co u Naughty?
5. Czy Candy zmajstruje drugiego berbecia?
6. Jak się czuje psychicznie Adam? Mało go, oj mało, olaboga….
7. Gdzie Forger?
8. Co u fanatycznego Pastora?
9. Co u jego syna?
10. Przed nami duuużooo czytania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 19:04, 24 Sie 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 18:44, 24 Sie 2015    Temat postu:

Yhm Shocked dużo tych pytań...
1. Maurice odpoczywa psychicznie po rozmowie z pastorem.
8. Pastor odpoczywa psychicznie po rozmowie z Mauricem
2. Genevive chyba dalej zakochana...
3. nie umiem odpowiedzieć... Ale może doktorowi przydam nieco pracy... mała epidemia albo coś...
4. Naughty siedzi jeszcze w domku i konstruuje jakiś plan. W końcu to córka Adama, jakiś plan musi ona mieć.
5. India teraz to chyba mało do tego chętna... A Candy raczej w bok skakać nie będzie Wink
6. Podejrzewam, ze fatalnie.
7. Pilnuje swoich pracowników Smile
9. Francis miał się pojawić ale w efekcie jeszcze nie dotarł ze schadzki... W następnym fragmencie przewiduję umieścić jego szanowaną osobę Smile


Bardzo dziękuję za komentarz, wiem, ze moje odpowiedzi raczej nie zaspokoiły Twojej ciekawości... ale postaram się coś naskrobać Smile


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 18:45, 24 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 46, 47, 48  Następny
Strona 33 z 48

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin