 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:08, 08 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Aga, nie płakuniaj... takie jest życie
***
Adam z zatroskaną twarzą pochylił się nad śpiącym synem. Wilgotnym ręcznikiem otarł mu spocone czoło. Thomas coś zamruczał przez sen, ale nie otworzył oczu. Za oknem było już zupełnie widno. Śnieg prószył leniwie, a ranczo powoli budziło się do życia. Adam położył ręcznik tuż obok porcelanowej miski stojącej na nocnym stoliku i usiadł w fotelu otulając się pledem. Zmęczony przymknął powieki wracając myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin. Nic nie zapowiadało, że wesele Miltona i Ann zakończy się skandalem. Adam nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że Thomas zgotuje wszystkim tak niemiłą niespodziankę. Awantura z zarządcą Ponderosy wszystkich zszokowała, a gdy okazało się, że młody Cartwright obraził panią Bradford, Adamowi nie pozostało nic innego, jak tylko przeprosić zebranych gości za zaistniałą sytuację. Burmistrz Bradford zupełnie zdezorientowany patrzył to na roztrzęsioną Margaret, to na Thomasa z trudem dochodzącego do przytomności po nokautującym ciosie Candy’ego. Powstał ogólny harmider, któremu wciąż towarzyszył odgłos odpalanych rac. Adeline przyklęknęła przy synu i chusteczką wyjętą z kieszeni płaszcza próbowała zatamować krew płynącą z rozciętej wargi. Thomas nieprzytomnym wzrokiem powiódł po ludziach pochylających się nad nim, bezgłośnie wypowiedział jedno słowo: Margaret i zemdlał. W następnej chwili Benny wraz z Peterem i Danny’m zanieśli go do domu. Po radosnym, weselnym nastroju nie został nawet ślad. Goście pomału zaczęli się rozjeżdżać. Również burmistrz, otoczywszy ramieniem zszokowaną synową, postanowił jak najszybciej opuścić Ponderosę. Wkrótce podwórze niemal całkowicie opustoszało. Tylko dzieci zbite w gromadkę stały cichutko, jakby nie chciały przeszkadzać dorosłym. Wreszcie Lizzy i Victoria zabrały je do domu. Żona Josepha podała im gorącą czekoladę, a potem zaprowadziła do łóżek. W międzyczasie doktor Stone, który był wśród zaproszonych gości, zbadał Thomasa. Mężczyzna oprócz rozciętej wargi miał na głowie ogromnego guza, którego nabił sobie padając na ziemię. Stone podejrzewał nawet lekkie wstrząśnienie mózgu, zwłaszcza, że Thomas dwa razy stracił przytomność i z trudem odpowiadał na zadawane pytania. Zresztą do mężczyzny i tak niewiele docierało. To, czego nie dokonało silne uderzenie Candy’ego dokonała wypita w nadmiarze brandy zmieszana z przepysznym ponczem stryja Josepha. Nad ranem Thomas na tyle oprzytomniał, że Adam i Adeline mogli zabrać go do domu. Towarzyszyli im Benny i doktor Stone, który po ponownym zbadaniu delikwenta orzekł, że młodemu Cartwrightowi oprócz potężnego kaca nic mu nie grozi. Dodał, też, że skoro ktoś jest na tyle nierozsądny i miesza poncz z brandy, to musi ponieść tego konsekwencje. Tuż przed odjazdem, gdy siedział już w bryczce zapytał żegnającego go Adama, czy Thomas ostatnio był u jakiegoś innego lekarza. Adam wyraźnie zaskoczony odparł, że nie i dodał, że wiosną jego syn zamierza wyjechać do Nowym Jorku w celu protezowania amputowanej dłoni. Stone nieznacznie się skrzywił i odparł, że akurat z tym Thomas nie powinien tak długo zwlekać. Miał już ruszyć, ale było coś, co nie dawało mu spokoju. Musiał o to zapytać, choć wiedział, że zada przyjacielowi ból.
- Adamie, nie zrozum mnie źle, ale czy jesteś w stu procentach pewien, że Thomas nie korzystał ostatnio z porad jakiegoś innego doktora?
- Oczywiście, że jestem. Już ci mówiłem. Próbowaliśmy namówić go na wizytę u specjalisty, ale nie chciał o tym słyszeć. Dopiero przed świętami Victoria przekonała go do tego. A o co właściwie chodzi? Dlaczego tak się dopytujesz?
- Skoro nie był u innego lekarza, to wszystko jest jasne.
- Niby, co?
- Widzisz, Adamie trochę zdziwiłem się, że alkohol tak mocno podziałał na Thomasa.
- Musiał sporo wypić. Sam mówiłeś, że poncz i brandy to niebezpieczna mieszanka.
- To prawda, a dodatkowo wzmocniona staje się wręcz wybuchowa.
- Do czego zmierzasz? – Adam utkwił w doktorze pełne obaw spojrzenie.
- Na podłodze w pokoju Thomasa znalazłem pustą buteleczkę po laudanum…
- To takie dziwne? Przecież sam mu je przepisałeś.
- To prawda, ale ostatni raz zrobiłem to ponad miesiąc temu. Wiesz doskonale, że tego lekarstwa nie można kupić sobie, jak butelki whiskey. Poza tym na opakowaniu lekarstwa przepisanego przez lekarza zawsze znajduje się jego nazwisko.
- Chcesz powiedzieć, że na etykietce buteleczki, którą znalazłeś u mojego syna nie było twojego nazwiska?
- Nie tylko mojego, ale żadnego nazwiska, a to znaczy, że Thomas wszedł w posiadanie laudanum nielegalnie. A skoro tak, mógł jej przyjmować, kiedy chciał i ile chciał.
- Trudno mi w to uwierzyć – Adam z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Od jakiegoś czasu obserwuję twojego syna. Jest bardzo nerwowy…
- To przecież zrozumiałe. Cudem przeżył okropną katastrofę. Stracił dłoń.
- Ja to wiem przyjacielu. I wiem, że trudno mu pogodzić się z kalectwem. Jednak pewne symptomy wskazują, że Thomas może być uzależniony od laudanum.
- Co ty opowiadasz? – Adam zaśmiał się nerwowo.
- Niepokój, pobudzenie, zmęczenie, pogorszenie nastroju, drażliwość, niemożność skupienia uwagi. Mam jeszcze wymieniać?
- Nie – odparł cicho Adam. – Wiedziałem, że z nim coś się dzieje, ale nie przypuszczałem, że to wina laudanum. Przecież to lekarstwo przyjmują nawet dzieci.
- W niewielkich dawkach i przez krótki czas nie przynosi ujemnych skutków. Jednak im dłużej je przyjmujesz tym większe jest prawdopodobieństwo, że wpadniesz w nałóg. Niestety, moi koledzy po fachu zbyt chętnie korzystają z tego leku. Nie przeczę, że laudanum wykazuje silne działanie przeciwbólowe, uspokajające i usypiające, ale to przecież nalewka z opium. A opium uzależnia. Nie zapominaj, że w czasie wojny byłem lekarzem wojskowym i o uzależnieniach wiem więcej niż bym chciał.
- To, co mam zrobić? Zamknąć go w pokoju. Pilnować dniem i nocą?
- Na pewno nie robić mu wymówek. Musisz zdobyć jego zaufanie. Trzeba dowiedzieć się skąd bierze laudanum. Ktoś musi na tym nieźle zarabiać. Dobrze byłoby ukrócić ten proceder.
- Masz rację – Adam pokiwał głową ze zrozumieniem. - Porozmawiam z Thomasem, jak tylko się obudzi.
- A ja wpadnę do was jutro i naradzimy się, co dalej. Uprzedzam jednak, że jak łatwo wpaść w nałóg tak trudno z niego wyjść.
- Zdaję sobie z tego sprawę – odrzekł Adam – i zrobię wszystko, żeby pomóc synowi. Nawet gdyby miała to być ostatnia rzecz w moim życiu.
Doktor Stone pokiwał ze zrozumieniem głową. Od wielu lat przyjaźnił się z Cartwrightem. Była to co prawda męska, szorstka przyjaźń, ale wiedział, że na kim, jak na kim, ale na Adamie zawsze może polegać. Teraz jego przyjaciel stanął przed ciężką próbą, która faktycznie mogła go bardzo dużo kosztować.
- Trzymaj się Adamie i pamiętaj o swoim sercu – powiedział dotykając ronda kapelusza.
- Pamiętam, jak zawsze.
Po tej rozmowie Adam już wiedział, co ma zrobić i teraz siedząc przy łóżku syna pogrążonego w głębokim śnie, z trudem przyznał doktorowi Stone’owi rację. Thomas wpadł w uzależnienie, a dowody na to w postaci czterech buteleczek laudanum były nie do podważenia. Początkowo miał nadzieję, że chłopakowi po prostu zaszkodził alkohol, ale znalezione buteleczki ostatecznie pozbawiły go złudzeń.
Ciche skrzypnięcie drzwi przerwało jego rozmyślania. W progu stała Adeline. Niespokojnym wzrokiem omiotła wnętrze pokoju.
- Śpi? – spytała, a gdy Adam skinął twierdząco głową weszła do środka i powiedziała: - nasze dzieci przyjechały. Naprawdę chcesz im to powiedzieć?
- Muszę.
- A jeżeli doktor Stone się myli?
- Nie sądzę – odparł Adam wskazując na brązowe buteleczki równo ustawione na stole. – Znalazłem je w szafie, w rzeczach Thomasa.
***
Młodzi Cartwrightowie z niepokojem spoglądali na rodziców schodzących po schodach. Zwłaszcza ojciec budził ich prawdziwą troskę. Zmęczony, poszarzały na twarzy ciężko usiadł w fotelu. Przez dobrą chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na swoje dorosłe dzieci i ich współmałżonków. Wszyscy byli niezwykle poważni i cisi, czekający z napięciem na jego słowa. Adam po raz pierwszy w życiu wyraźnie poczuł znużenie obowiązkami głowy rodziny. Najchętniej zaszyłby się w zaciszu swojej sypialni. Sen i spokój, o tym marzył i tego potrzebował. Mimowolnie westchnął i kątem oka zauważył jak Lizzy wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Bennym, i jak ten twierdząco skinął głową. Dzieci pozostaną dziećmi, bez względu na wiek – pomyślał i przetarł dłonią twarz. Już miał coś powiedzieć, gdy doszedł go głos Lizzy.
- Tatusiu, czy możesz nam powiedzieć jak czuje się Thomas? Niepokoimy się jego stanem.
- Doktor Stone powiedział, że nic mu nie będzie. Teraz śpi i będzie spał przez najbliższe kilka godzin – odparł Adam znużonym głosem.
- To znaczy, że szybko nie dowiemy się, o co właściwie poszło Thomasowi i Candy’emu – zauważył najstarszy syn Adama.
- Doprawdy Benny, czy ty zawsze musisz być taki zasadniczy – fuknęła Victoria patrząc na brata zagniewanym wzrokiem.
- Kochanie, spokojnie – Peter uścisnął delikatnie dłoń żony.
- A co ja takiego powiedziałem? Chcę tylko poznać powód, dla którego Thomas zakłócił wesele Miltona i Ann.
- To nie jest teraz ważne – powiedział Milton.
- Jednakże, ja chciałbym wiedzieć…
- Benny, Milton ma rację, to nie ma znaczenia – wtrąciła Ann wsparta o ramię męża.
- Skoro tak uważacie, ale z Thomasem dzieje się coś dziwnego. Ostatnio nasz brat stał się nie do wytrzymania.
- Gdybyś przeszedł to, co on też byłbyś taki, a może nawet jeszcze gorszy. – Vicky wzięła w obronę ukochanego brata.
- Być może, ale musisz przyznać, że sprowokować Candy’ego to wielka sztuka.
- To takie niepodobne do Tommy’ego – wtrąciła Agnes. – Wciąż jeszcze pamiętam jak nosił mnie na barana, jak robił mi psikusy i jak pięknie opowiadał bajki na dobranoc.
- Mnie też trudno uwierzyć w to, co się stało. Candy bez powodu nie podniósłby na niego ręki – dodał Tim. – To wielkiej cierpliwości człowiek.
- Nie przesadzaj. Candy nie jest chodzącym ideałem – stwierdził Benny.
- Dla mnie jest. Uratował mi życie – odparł Tim z powagą.
- Niech ci będzie – westchnął Benny – ale zwykle prawda leży gdzieś pośrodku.
- Może dla ciebie, ja mam inne zdanie.
- A, co może chcesz mi to udowodnić? – spytał kpiąco Benny.
- Benny, Timmy dajcie spokój – powiedział pojednawczo Milton. – Nie po to tu się zebraliśmy.
Przez cały ten czas tak Adam, jak i Adeline przysłuchiwali się w milczeniu rozmowie swoich dzieci. Wreszcie Adam zmęczonym głosem rzekł:
- Wszyscy jesteśmy zdenerwowani tym karygodnym wybrykiem Thomasa…
- Adamie, proszę nie mów tak. To wszystko można jakoś wytłumaczyć – oczy Adeline podejrzanie się zaszkliły.
- Do tego właśnie zmierzam, moja droga. Miltonie, Ann przykro mi, że ten najważniejszy dla was dzień tak właśnie się zakończył.
- Tatusiu, dajmy temu spokój. Co się stało to się nie odstanie. Teraz chodzi o Tommy’ego, bo z nim jest coś nie tak, prawda? – spytał Milton utkwiwszy w ojcu strapione spojrzenie.
- Masz rację synu. Thomas potrzebuje pomocy i to może nawet bardziej niż tuż po wypadku – odparł Adam. – Wiem, że chcielibyście poznać szczegóły całego zajścia i obiecuję, że wszystko wam powiem. Teraz jednak mam do was bardzo ważne pytanie i oczekuję szczerej odpowiedzi.
- Pytaj tato. Odpowiemy na każde pytanie – rzekł Benny.
- W takim razie chciałbym dowiedzieć się, czy któreś z was wiedziało, że Thomas nadużywa laudanum?
Pod wpływem pytania Adama wszyscy zebrani w salonie znieruchomieli. Zdenerwowana Adeline z trudem powstrzymywała łzy. Wreszcie, po dłuższej chwili pierwsza odezwała się niezwykle przejęta Victoria.
- Nic mi o tym nie wiadomo, tato. Po powrocie z Paryża, gdy u nas mieszkał przyjmował laudanum i nawet morfinę, ale zawsze pod nadzorem. Nigdy sam. Peter może to potwierdzić, Benny również.
- Tak było ojcze – potaknął Peter. – Zresztą Thomas był wówczas w takim stanie, że bez pomocy niewiele był w stanie zrobić.
- Laudanum przecież przepisuje mu doktor Stone – zauważyła Lizzy.
- Już nie przepisuje – odparł Adam.
- Jak to?
- Doktor Stone uznał, że to lekarstwo Thomasowi nie jest potrzebne.
- A mimo to wciąż je przyjmuje i jak rozumiem w dużych dawkach – bardziej stwierdził niż zapytał Benny.
- Owszem. Dlatego chciałbym wiedzieć skąd Thomas bierze laudanum i kto mu je dostarcza. Miltonie, chcesz nam coś powiedzieć? – Adam utkwił wzrok w pobladłym mężczyźnie.
- Skąd bierze laudanum nie mam pojęcia, ale od jakiegoś czasu wiedziałem, że dość często po nie sięga. Powinienem ci tato o tym powiedzieć, ale przygotowania do ślubu i cała ta świąteczna atmosfera tak mnie pochłonęły, że po prostu o tym zapomniałem. Dopiero wczoraj w czasie mojego wesela, gdy Thomas wyraźnie był pobudzony i poirytowany zaniepokoiłem się i to nie na żarty. Pomyślałem, że coś jest z nim nie tak, ale w końcu złożyłem to na karb tego, że wypił sporo ponczu i brandy. Dzisiaj miałem z nim poważnie porozmawiać, ale jak widać nie zdążyłem.
- Nie rób sobie wyrzutów Miltonie – rzekła Lizzy. – To, że Tommy jest momentami nie do zniesienia, wie każdy z nas. Rozmawiałam nawet o tym z Danielem. Oboje uznaliśmy, że to efekt jego tragicznego wypadku. Przez myśl mi nie przeszło, że nasz brat może być uzależniony. O to przecież chodzi, prawda tatusiu?
- Tak córeńko. Doktor Stone nie ma, co do tego wątpliwości, a ja… - Adam zawiesił głos.
- A ty tatusiu, też tak myślisz? – spytała Vicky drżącym głosem.
Adam przymknął powieki i ciężko westchnął. Tak bardzo chciał zaprzeczyć, lecz nie mógł.
- Tatusiu?
Pod wpływem głosu córki otworzył oczy i cicho rzekł:
- Cóż mam wam powiedzieć? Tak, myślę tak samo, jak doktor. W pokoju Thomasa znalazłem cztery buteleczki laudanum i zapewniam was, że Stone ich nie przepisał.
- No, to się porobiło – westchnął Benny.
- I, co teraz zrobimy tato? – spytał Tim.
- Nic. Dopóki Thomas się nie obudzi i nie porozmawiam z nim, nic nie możemy zrobić.
- Tatusiu, ja chyba wiem, kto dostarcza Tommy’emu to lekarstwo – powiedziała Agnes łamiącym się głosem.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 0:22, 08 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:32, 12 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
W tym odcinku to panie będą miały sporo do powiedzenia
***
Oświadczenie Agnes wprawiło wszystkich w zdumienie. Po chwili ciszy, jaka nastąpiła po słowach dziewczyny pytania zaczęły padać jedno przez drugie. Wreszcie Adam uciszył rodzinę mówiąc, że w ten sposób niczego się nie dowiedzą. Spojrzał uspokajająco na nieco wystraszoną Agnes i ciepłym głosem powiedział:
- Córciu, a teraz opowiedz nam spokojnie, co takiego zobaczyłaś, a wy macie jej nie przerywać. Zrozumiano? Proszę, opowiadaj.
- To było w dniu, w którym przyjechaliśmy z Timem do domu. Na dworcu czekali na nas Milton i Thomas. Trochę obawiałam się tego spotkania, bo wiedziałam już, że Thomas nie ma dłoni, ale gdy przytulił mnie mocno i szepnął: witaj w domu Cinderello poczułam się tak jakby czas stanął w miejscu. Jakbym była małą dziewczynką sprzed lat…
- Nie chcę być niegrzeczny, ale czy możesz się streszczać – wtrącił Benny.
- Daj jej spokój. Niech mówi tak jak chce – Tim gniewnie spojrzał na brata.
- Chłopcy uspokójcie się – Adam ze zniecierpliwieniem pokręcił głową – a ty Agnes mów dalej.
- Prosto z dworca mieliśmy jechać do domu, ale okazało się, że Milton musiał odebrać maść dla konia.
- To prawda – potwierdził Milton i dodał – dla twojego konia Benny.
- Zatrzymaliśmy się przy składzie Neda Gordona. Milton poszedł po maść, a my zostaliśmy w bryczce. Było trochę zimno, a ja marzyłam tylko o tym, żeby wreszcie być w domu. I wtedy Thomas powiedział, że musi iść na pocztę i żebyśmy na niego zaczekali.
- Tak było – kiwnął głową Tim.
- Tylko, że Thomas nie poszedł na pocztę. Widziałam, jak podchodzi do niego mężczyzna. Przez krótką chwilę rozmawiali, a potem ten mężczyzna podał mu niewielką paczkę. Thomas chyba też coś mu dał. Może to były pieniądze, ale tego nie wiem. Tamten o coś zapytał, a Tommy mu przytaknął. W każdym razie po tym spotkaniu już nie poszedł na pocztę tylko wrócił do bryczki. Powiedział nam, że spotkał znajomego, a sprawa z pocztą może poczekać. Wkrótce wrócił też Milton i ruszyliśmy do domu.
- Ta historia o niczym nie świadczy – powiedział Benny wzruszając ramionami. – Thomas mógł faktycznie spotkać znajomego i tyle.
- Owszem tak mogło być – wtrącił się do rozmowy mąż Lizzy, który dotychczas tylko obserwował rozwój sytuacji – ale równie dobrze mogło być inaczej.
- Co masz na myśli Danny? – spytał z zaciekawieniem Adam.
- A jeśli ten człowiek dostarcza Thomasowi laudanum? – spytał i pokiwał głową tak jakby nad czymś się zastanawiał. Adam badawczo spojrzał na zięcia i powiedział:
- To wielce prawdopodobne. Trzeba go odszukać.
- Ojcze, jeśli mogę chciałbym Agnes zadać kilka pytań – w Danny'm obudził się dawny szeryf.
- Pytaj.
Danny wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny. Uśmiechnął się do niej łagodnie i spytał:
- Agnes, czy pamiętasz, jak wyglądał człowiek, z którym spotkał się Thomas?
- Tak. Oczywiście, że pamiętam.
- Opowiedz nam o nim. Może coś w jego wyglądzie szczególnie zwróciło twoją uwagę.
Agnes przez chwilę zastanawiała się. Rozejrzała się wokół a napotkawszy zachęcający wzrok ojca powiedziała:
- Ten mężczyzna był mniej więcej wzrostu Thomasa, może troszeczkę niższy. Ubrany był w taki długi do kostek skórzany płaszcz. Ten płaszcz wydał mi się bardzo znoszony, a u dołu uwalany błotem. Kapelusz też miał dziwny, nie taki jak nosi większość mężczyzn.
- A jaki?
- Skórzany i równie mocno, co płaszcz zniszczony.
- To znaczy, że facet się wyróżniał – zauważył Benny.
- Nie można zaprzeczyć – stwierdził Daniel. - Agnes, czy w jego wyglądzie coś jeszcze zwróciło twoją uwagę. Nie wiem… może kolor włosów, broda, albo jakiś inny szczegół?
- Tak było coś. Teraz jak o to zapytałeś przypomniałam sobie, że ten mężczyzna miał nie tyle brodę, co taki kilkudniowy zarost. Wyglądał tak jakby od dwóch, trzech dni nie golił się.
- Coś jeszcze?
- Ten zarost był rudawy. A i jeszcze jedno. Gdy pożegnał się z Tommy’m odwrócił się i zaczął iść lekko utykając na lewą nogę.
- Świetnie Agnes. To teraz wiemy, kogo mam szukać – rzekł Benny.
- Chwileczkę. Nie gorączkuj się tak. – Powiedział Daniel i zwracając się do przejętej Agnes spytał: - czy pamiętasz, jak wyglądała paczka, którą Thomas otrzymał od tego mężczyzny.
- Mówiłam już. To była bardziej paczuszka niż paczka. Zawinięta w szary papier, przewiązana sznurkiem.
- Co Thomas z nią zrobił?
- Wsunął pod siedzenie. Ja udałam, że nic nie widzę, bo pomyślałam, że może odebrał prezent pod choinkę i nie chce, żeby ktoś o tym wiedział. Zresztą, jak ten człowiek podszedł do niego to Tommy wyraźnie nie był z tego zadowolony. Rozejrzał się wokół, a ja wtedy dla niepoznaki szturchnęłam Tima w bok udając, że coś mu mówię.
- Pamiętam – odezwał się Tim – nawet spytałem, o co jej znowu chodzi. W pociągu była niemożliwa. Wciąż o coś pytała.
- No, wiesz! – fuknęła ze złością dziewczyna. – Specjalnie to zrobiłam, bo nie chciałam, żeby Tommy zorientował się, że go obserwuję. Potem, gdy wróciliśmy do domu już o tym nie myślałam, aż do dzisiaj.
- Agnes jesteś wspaniała. To, o czym nam opowiedziałaś jest bardzo ważne. Zuch dziewczyna – Danny uścisnął jej dłonie. – A tobie Tim, coś utkwiło w pamięci?
- Tak. Niebieskie oczy Bernice Jenkins – wypaliła Agnes, podczas gdy jej brat mało, co nie spalił się ze wstydu. Ktoś zaczął chichotać, ktoś inny znacząco chrząknął, a Benny nie byłby sobą, gdyby nie skomentował całej sytuacji.
- Czyżby szykował się następny ślub w rodzinie? Tim moje gratulacje. Świetny wybór. Panna Jenkins to piękna i mądra dziewczyna.
Biedny chłopak, gdyby mógł to zapadłby się pod ziemię. Siostrze posłał mordercze spojrzenie, obiecując sobie solennie, że przy najbliższej okazji pokaże jej gdzie raki zimują.
- Co proponujesz Danielu? – spytał Adam, gdy wreszcie wszyscy się uspokoili.
- Na pewno zgłosić sprawę Swiftowi. To świetny szeryf i będzie wiedział, co ma robić.
- Chcesz zdać się tylko na niego?
- Nie, ojcze. Możemy sami trochę się rozejrzeć, ale najpierw musimy porozmawiać z Thomasem.
- To, zostaw mnie – odparł Adam. - Nie chcę, żeby zorientował się, że mamy jakieś podejrzenia. A w ogóle przejdźmy do mojego gabinetu. Nie będziemy przeszkadzać naszym paniom i w spokoju się naradzimy.
***
- Nigdzie nie pójdziecie, tatusiu – powiedziała stanowczym głosem Lizzy. – Ta sprawa dotyczy całej rodziny i my mamy prawo wiedzieć, co zamierzacie.
- Elizabeth zadaje się, że się zapominasz – odparł surowym tonem Adam.
- Lizz uspokój się, proszę – wydusił z siebie zaskoczony Daniel.
- Jestem spokojna, jednakże chciałbym mieć pewność, że żaden z was nie wpakuje się w nic złego. Wystarczy kłopotu z Thomasem. Zostawcie to szeryfowi.
- Siostrzyczko – zaczął protekcjonalnie Benny – jesteśmy dużymi chłopcami i nie potrzebujemy nianiek.
- Wiesz, co Benny? Ty chyba nigdy nie dorośniesz. Masz małe dzieci. Pomyślałeś o nich, choć przez chwilę.
- Lizzy wszyscy mamy dzieci, ale to nie znaczy, że jeśli coś się dzieje to mamy nie reagować. Tu chodzi o naszego brata. Kto ma mu pomóc, jak nie rodzina?
- Elizabeth przecież nie idziemy na wojnę – w sukurs bratu przyszedł Milton. – Nie martw się. Wszystkim zajmie się szeryf, a my tylko trochę się rozejrzymy.
- Tobie to naprawdę się dziwię – Lizzy pokiwała z dezaprobatą głową. – Tak szybko znudziło ci się małżeństwo?
- Jak zwykle przesadzasz. Moja żona to rozumie, prawda Ann? – powiedział Milton spoglądając znacząco na małżonkę siedzącą u jego boku. Ona wolno skinęła głową, ale na jej twarzy nie było ani odrobiny entuzjazmu.
- Owszem, rozumie, ale nie wydaje mi się żeby była z tego powodu szczęśliwa.
- Dość tego Elizabeth. Pozwolisz, że to my, mężczyźni podejmiemy stosowne decyzje – powiedział stanowczo Adam.
- A ja uważam tatusiu, że Lizzy ma rację. I to, że jesteśmy tylko kobietami nie powinno nas wykluczać z rodzinnej narady – rzekła Vicky miło uśmiechając się do ojca.
- Czy jeszcze, któraś z was zgłasza podobne pretensje? – spytał z sarkazmem Adam.
- Ja – odparła Adeline. – Nie zabierałam do tej pory głosu, ale uważam, że nasze córki mają rację. Chcę wiedzieć, podobnie, jak one, jakie podejmiecie decyzje. Obserwuję was i widzę, że aż palicie się do tego żeby wziąć sprawiedliwość w swoje ręce, ale te czasy dawno się skończyły. Lizzy ma rację. Niepotrzebne są nam nowe kłopoty. I Adamie, to wcale nie są pretensje. Sam mi kiedyś mówiłeś, że rodzina nie powinna mieć przed sobą tajemnic, a co teraz chcesz zrobić? Wy będziecie bawić się w stróżów prawa, a my potem będziemy was pielęgnować.
Adam z pasją, wręcz demonstracyjnie westchnął. Co prawda potrafił świetnie tłumić i kontrolować uczucia, ale tym razem, gdy żona i córki tak stanowczo postawiły sprawę o mało, co nie eksplodował. W głowie mu się nie mieściło, że te trzy najbliższe mu istoty tak jawnie mu się sprzeciwiają.
- Mamo, czy masz do mnie zaufanie? – spytał tymczasem Daniel utkwiwszy w Adeline poważne spojrzenie. Zorientował się, że zanosi się na awanturę i nie zamierzał do tego dopuścić.
- Czy musisz o to pytać? Oczywiście, że ci ufam.
- A jeżeli powiem, że nie podejmiemy na własną rękę żadnych nierozsądnych działań, uwierzysz mi mamo?
- Uwierzę, Danielu, ale tylko tobie. Zbyt dobrze znam mojego męża i synów. Popatrz na nich. Są zdecydowani dojść prawdy i wiem, że nic ich nie powstrzyma. Dlatego proszę ciebie, żebyś miał nad nimi pieczę. Byłeś szeryfem i jesteś rozsądnym człowiekiem, dlatego od ciebie chciałabym się dowiedzieć, co tak naprawdę chcecie zrobić?
- Widzę, że wybrałaś przywódcę stada – wtrącił z przekąsem Adam, a zwracając się do Danny’ego powiedział: - skoro tak, to słuchamy, co masz nam do powiedzenia.
- Ojcze, w żadnym wypadku nie uzurpuję sobie prawa do narzucania rodzinie mojego zdania, ale jeśli mogę chciałbym zaproponować, to, o czym już wcześniej mówiłem.
- Czyli mamy zdać się tylko i wyłącznie na szeryfa Swifta.
- Owszem ojcze. Swift to szkoła Paula i jest świetny w tym, co robi, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy zasięgnąć języka. Możemy mu pomóc i dyskretnie popytać ludzi, posłuchać, co mają do powiedzenia. W każdej plotce jest odrobina prawdy. Może ktoś widział tego mężczyznę, z którym rozmawiał Thomas. Z tego, co mówiła Agnes wynika, że to raczej ktoś przyjezdny. Poza tym być może, że ten człowiek dostarcza nielegalnie nie tylko laudanum i nie tylko Thomasowi. Musimy porozmawiać z doktorem Stone’m. Może zauważył coś wśród swoich pacjentów.
- Stone musiałby złamać tajemnicę lekarską?! O nie, on nigdy tego nie zrobi – powiedział z pewnością w głosie Adam.
- Wcale tego od niego nie wymagam. Jednakże, gdyby miał informacje wskazujące, kto zbyt szybko i chętnie sięga po ten lek mógłby powiedzieć o tym szeryfowi. Obserwacja takich osób zwykle przynosi oczekiwane efekty. Jeżeli prawdą jest, że ten mężczyzna trudni się nielegalnym handlem, to prędzej czy później spróbuje skontaktować się nie tylko z Thomasem, ale też z innymi swoimi klientami. A, że ma takich klientów jestem prawie pewien. Wystarczą nam dwa, trzy nazwiska, żeby wciągnąć go w pułapkę, wtedy szeryf Swift ujmie go na gorącym uczynku. Trzeba wydobyć z Tommy’ego, w jaki sposób do tej pory kontaktował się z handlarzem, kto mu go polecił i gdzie się z nim spotykał. Bo to spotkanie, o którym opowiedziała nam Agnes było raczej przypadkowe. Zwróćcie uwagę, że Thomas był z tego faktu niezadowolony. Być może temu człowiekowi się śpieszyło, a może umówili się gdzie indziej, a coś pomieszało im szyki.
- Zdaje się, że tym razem to ja wiem, co to mogło być - westchnął Milton.
- Mów.
- Tamtego dnia, gdy pojechaliśmy na dworzec po Agnes i Tima, Thomasowi bardzo zależało, żebyśmy wcześniej wyjechali z domu. I faktycznie mówił coś o poczcie i o tym, że chce nadać telegram. Mnie też to było na rękę, bo przecież miałem całą listę sprawunków do załatwienia, no i jeszcze tę maść dla Benny’ego do odbioru.
- Dla mojego konia – wtrącił Benny.
- Nie bądź taki drobiazgowy – rzekła Lizzy. – I co było dalej Miltonie?
- Wyjechaliśmy zbyt późno i tak przed przyjazdem pociągu udało mi się odebrać tylko zamówione zakupy. Na pocztę i maść nie było już czasu. Niewiele brakowało, a spóźnilibyśmy się. Na peron wbiegliśmy równo z pociągiem. Thomas był strasznie wściekły. Wtedy myślałem, że właśnie o to, a teraz uważam, że był z kimś umówiony i tym kimś mógł być tajemniczy mężczyzna w skórzanym płaszczu.
- I właśnie to musimy panowie ustalić – powiedział Daniel. – Nim ojciec porozmawia z Thomasem proponuję mały rekonesans.
- To jedźmy – Benny z uśmiechem zatarł dłonie. – Popytać nie zaszkodzi.
- Racja – rzekł Peter. – Nie mam, na co czekać.
- Chwileczkę mój panie. – Vicky groźnie zmarszczyła brew i konspiracyjnym szeptem spytała: - pamiętasz, chyba, co mi kiedyś obiecałeś?
- Oczywiście, Victorio. Nigdy o tym nie zapominam – odparł Peter szarmancko całując żonę w dłoń.
- Danielu tylko bez szaleństw - Lizzy poszła w ślady siostry upominając męża.
- Lizz, mój skarbie ja i szaleństwa? – Daniel pokręcił głową z dezaprobatą. – Jak możesz tak mówić?
- Coś widzę, że szwagrowie są pod pantoflami moich sióstr – zaśmiał się Benny. – No, no, nie myślałem, że tak we wszystkim im ulegacie.
- Adamie Benjaminie Cartwright – głos Sary, żony Benny’ego zaskoczył wszystkich. Benny stanął jak wryty i z niedowierzaniem spoglądał na zazwyczaj cichą i uległą małżonkę, która utkwiwszy w nim stanowczy wzrok powtórzyła: - Adamie Benjaminie Cartwright, spróbuj nie wrócić mi z tego rekonesansu w jednym kawałku, to popamiętasz mnie do końca życia.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:24, 13 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Thomas nieprzytomnym wzrokiem powiódł po ludziach pochylających się nad nim, bezgłośnie wypowiedział jedno słowo: Margaret i zemdlał. W następnej chwili Benny wraz z Peterem i Danny’m zanieśli go do domu. Po radosnym, weselnym nastroju nie został nawet ślad. |
Thomas zgotował bratu niemiłą niespodziankę. To był dzień Miltona i Ann, powinien zakończyć się szczęśliwie. Stało się inaczej i właściwie cała rodzina za to płaci. Adam chyba jest nie tylko zaskoczony i smutny, ale pewnie też rozczarowany.
ADA napisał: | - To, co mam zrobić? Zamknąć go w pokoju. Pilnować dniem i nocą?
- Na pewno nie robić mu wymówek. Musisz zdobyć jego zaufanie. Trzeba dowiedzieć się skąd bierze laudanum. Ktoś musi na tym nieźle zarabiać. Dobrze byłoby ukrócić ten proceder. |
Pojawił się nowy, ciekawy wątek. Kto dostarcza Thomasowi laudanum? Przydałby się Herkules Poirot.
ADA napisał: | - Trzymaj się Adamie i pamiętaj o swoim sercu – powiedział dotykając ronda kapelusza.
- Pamiętam, jak zawsze. |
Pamięta, ale życie za bardzo go nie oszczędza i nie rozpieszcza ostatnimi czasy. Tyle niepokojów, nieszczęść spadło na ich rodzinę. Były też chwile radosne, ale serce Adama – mam wrażenie – wyłapuje tylko te niedobre, stresujące.
ADA napisał: | - Adamie, proszę nie mów tak. To wszystko można jakoś wytłumaczyć – oczy Adeline podejrzanie się zaszkliły. |
Cóż, często bywa tak, że miłość do dziecka przesłania zdrowy rozsądek. I wtedy matka chce wyjaśnić, wybielić, wytłumaczyć. Prawda boli.
ADA napisał: | - Tatusiu, ja chyba wiem, kto dostarcza Tommy’emu to lekarstwo – powiedziała Agnes łamiącym się głosem. |
Ooooooooooooooo!
ADA napisał: | - Ojcze, jeśli mogę chciałbym Agnes zadać kilka pytań – w Danny'm obudził się dawny szeryf.
- Pytaj.
Danny wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny. Uśmiechnął się do niej łagodnie i spytał:
- Agnes, czy pamiętasz, jak wyglądał człowiek, z którym spotkał się Thomas?
- Tak. Oczywiście, że pamiętam.
- Opowiedz nam o nim. Może coś w jego wyglądzie szczególnie zwróciło twoją uwagę. |
Uśmiechnęłam się. Danny w akcji. Mam nadzieję, że uda mu się coś ustalić.
ADA napisał: | - Coś jeszcze?
- Ten zarost był rudawy. A i jeszcze jedno. Gdy pożegnał się z Tommy’m odwrócił się i zaczął iść lekko utykając na lewą nogę. |
Agnes zapamiętała sporo szczegółów. Danny wie, jak zadawać pytania, aby uzyskać informacje.
ADA napisał: | A tobie Tim, coś utkwiło w pamięci?
- Tak. Niebieskie oczy Bernice Jenkins – wypaliła Agnes, podczas gdy jej brat mało, co nie spalił się ze wstydu. Ktoś zaczął chichotać, ktoś inny znacząco chrząknął, a Benny nie byłby sobą, gdyby nie skomentował całej sytuacji.
- Czyżby szykował się następny ślub w rodzinie? Tim moje gratulacje. Świetny wybór. Panna Jenkins to piękna i mądra dziewczyna.
Biedny chłopak, gdyby mógł to zapadłby się pod ziemię. Siostrze posłał mordercze spojrzenie, obiecując sobie solennie, że przy najbliższej okazji pokaże jej gdzie raki zimują. |
Świetny fragment, odrobinę rozładowujący napiętą sytuację.
ADA napisał: | - Czy jeszcze, któraś z was zgłasza podobne pretensje? – spytał z sarkazmem Adam.
- Ja – odparła Adeline. – Nie zabierałam do tej pory głosu, ale uważam, że nasze córki mają rację. Chcę wiedzieć, podobnie, jak one, jakie podejmiecie decyzje. Obserwuję was i widzę, że aż palicie się do tego żeby wziąć sprawiedliwość w swoje ręce, ale te czasy dawno się skończyły. Lizzy ma rację. Niepotrzebne są nam nowe kłopoty. I Adamie, to wcale nie są pretensje. Sam mi kiedyś mówiłeś, że rodzina nie powinna mieć przed sobą tajemnic, a co teraz chcesz zrobić? Wy będziecie bawić się w stróżów prawa, a my potem będziemy was pielęgnować. |
ADA, teraz rozumiem, co miałaś na myśli, poprzedzając odcinek komentarzem: „W tym odcinku to panie będą miały sporo do powiedzenia”. Panom, jak widać, to nie w smak.
ADA napisał: | - A jeżeli powiem, że nie podejmiemy na własną rękę żadnych nierozsądnych działań, uwierzysz mi mamo?
- Uwierzę, Danielu, ale tylko tobie. Zbyt dobrze znam mojego męża i synów. Popatrz na nich. Są zdecydowani dojść prawdy i wiem, że nic ich nie powstrzyma. Dlatego proszę ciebie, żebyś miał nad nimi pieczę. Byłeś szeryfem i jesteś rozsądnym człowiekiem, dlatego od ciebie chciałabym się dowiedzieć, co tak naprawdę chcecie zrobić?
- Widzę, że wybrałaś przywódcę stada – wtrącił z przekąsem Adam |
Robi się gorąco.
ADA napisał: | - Coś widzę, że szwagrowie są pod pantoflami moich sióstr – zaśmiał się Benny. – No, no, nie myślałem, że tak we wszystkim im ulegacie.
- Adamie Benjaminie Cartwright – głos Sary, żony Benny’ego zaskoczył wszystkich. Benny stanął jak wryty i z niedowierzaniem spoglądał na zazwyczaj cichą i uległą małżonkę, która utkwiwszy w nim stanowczy wzrok powtórzyła: - Adamie Benjaminie Cartwright, spróbuj nie wrócić mi z tego rekonesansu w jednym kawałku, to popamiętasz mnie do końca życia. |
A to się Benny zdziwił. Panie pokazały charaktery. A panowie? Pewnie trochę narozrabiają, jak znam życie.
ADA, emocjonujące odcinki, z zagadką w tle. Panowie rwą się do działania, a główny zainteresowany/winowajca sobie śpi. Ciekawe, czy w ogóle będzie pamiętał końcówkę tego jakże ciekawego wieczoru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:28, 13 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Mada serdecznie dziękuję za interesujący komentarz. Było mi bardzo miło, gdy go czytałam Serce Adama jeszcze troszkę wytrzyma, a Thomas... no cóż kłopoty to chyba jego specjalność Benny faktycznie bardzo się zdziwił. Nie spodziewał się, aż takiej reakcji żony. Koniecznie chciał dogryźć szwagrom, a sam oberwał po uszach
p.s. Emotki słodkie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:20, 14 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
ADA kiedy Tyś zdążyła to napisać?
Oczywiście cieszę się na poranną lekturę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:26, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Ostatnia część upadku Thomasa. Wybaczcie kilka mocnych słów, ale wymagała tego dramaturgia
***
Zanim na dobre otworzył oczy przez chwilę zastanawiał się gdzie jest, co się z nim dzieje i czy w ogóle żyje. Żył, a ból początkowo przytłumiony pulsował, kłuł, rozsadzał każdą cząstkę jego ciała, nie pozostawiając, co do tego żadnych złudzeń. W ustach czuł suchość. Pić – pomyślał i z trudem uniósł głowę. W pokoju panował półmrok. Był zupełnie sam. Powoli podciągnął się na łóżku i usiadł. Nieznośny ból głowy spowodował, że prawie natychmiast opadł bezwładnie na poduszki. Leżał bez ruchu czekając, aż przykre dolegliwości miną. Wreszcie stały się na tyle do wytrzymania, że powtórnie spróbował usiąść. Tym razem z sukcesem. Rozejrzał się wokół. Na szafce przy łóżku stał dzbanek z wodą i szklanka. Trzęsącą się ręką nalał sobie trochę wody częściowo ją rozlewając. Gdy napił się westchnął z ulgą i przymknął oczy. Próbował przypomnieć sobie, w jaki sposób znalazł się we własnym pokoju, ale w pamięci miał jedynie, jakieś przebłyski, w których pojawiali się jego rodzice, doktor Stone, Margaret, roztańczony Milton i Ann, fajerwerki i wreszcie Candy… tylko, co do licha miał do tego Candy? I nagle jak uderzenie obuchem dotarło do niego, co zrobił. Jęknął cicho. Ogarnęło go przerażenie, gdy w jego głowie wszystkie obrazy zaczęły układać się w całość. I wiedział jedno, że jego młodszy brat miał rację mówiąc: jeżeli teraz pozwolisz jej odejść to stracisz miłość życia. Ona jest twoją połówką, twoim dopełnieniem. Gdybyż tylko pozwolił jej odejść, ale nie. On ją śmiertelnie obraził. Z rozmysłem wypowiedział te wszystkie podłe słowa. Szkoda, że Candy lepiej mu nie przyłożył może wtedy nie ocknąłby się tak szybko i ból nie byłby tak okropny. Zapragnął natychmiast zasnąć. Sięgnął do szufladki szafki nocnej. Tam powinna być buteleczka laudanum, która da mu ukojenie. Zamarł, gdy usłyszał głos ojca:
- Thomasie szukasz czegoś?
- Nie tato. Chciałem tylko wyjąć chusteczkę – skłamał i w myślach podziękował za półmrok panujący w pokoju.
- Jak się czujesz? – spytał Adam zapalając lampę stojącą na stole.
- Kiepsko.
- Cóż, to mnie nie dziwi. Guz na głowie, spuchnięta szczęka i rozcięta warga. Popisałeś się nie ma, co mówić – stwierdził Adam siadając w fotelu.
- Niewiele pamiętam – odparł niewyraźnie Thomas i niespokojnie poruszył się próbując zyskać na czasie.
- Doprawdy? Znieważenie pani Bradford, sprowokowanie Candy’ego do rękoczynów, zepsucie bratu przyjęcia weselnego, wreszcie kompromitacja siebie i rodziny to faktycznie nie jest warte zapamiętania. – Adam mówił spokojnie, jakby od niechcenia.
- Tato, to nie tak…
- A jak? Proszę, wytłumacz mi, bo ja patrzę na ciebie i nie poznaję własnego syna. Nie wiem, co dzieje się w twojej głowie.
- Przyznaję, straciłem nad sobą panowanie. Tyle się działo, a ja niepotrzebnie piłem alkohol. Przepraszam. Jest mi naprawdę wstyd.
- Na początek dobre i tyle – odparł Adam ciężko wzdychając. – Ale to nie załatwia sprawy.
- Wiem. Chciałbym cofnąć czas, ale to niemożliwe. Teraz nie mam do tego głowy, ale pomyślę, jak zadośćuczynić Miltonowi i Ann – powiedział z rozdrażnieniem Thomas. Znowu zaczęło go wszystko boleć. Marzył, żeby ojciec wreszcie poszedł sobie i żeby mógł zażyć laudanum. Po nim zawsze czuł się dużo lepiej.
- To dobrze i wcale nie dziwię się, że nie jesteś w stanie zebrać myśli – powiedział z udawanym współczuciem Adam. - Dużo wypiłeś…
- Masz rację tato. W ogóle nie powinienem pić. Mieszanka alkoholi bywa zdradziecka.
- Tylko alkoholi? – spytał Adam przypatrując się spod oka synowi. Thomas z trudnością wypowiadał poszczególne słowa. Pot perlił mu się na czole. Był blady, wzrok miał rozbiegany, a jego ramionami, co i raz wstrząsały dreszcze.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Czyżby?
- Tato boli mnie głowa, cały jestem rozbity. Do tego bardzo rwie mnie kikut. Proszę daj mi spokój. Obiecuję, że jutro porozmawiamy i wszystko wyjaśnię… za wszystko przeproszę, tylko pozwól mi odpocząć. – Thomas osunął się na poduszkę zasłaniając ramieniem twarz.
- W porządku – zgodził się Adam widząc, że dalsza rozmowa nie ma sensu – tylko pamiętaj, że jednym słowem „przepraszam” nie załatwisz sprawy.
- Wiem.
- W takim razie porozmawiamy jutro.
- Tak będzie najlepiej tato. Naprawdę kiepsko się czuję – powiedział z wysiłkiem Thomas.
- Może poślę po doktora Stone’a?
- Nie, nie. Potrzeba mi jeszcze trochę snu. Nic więcej. Jutro będę do twojej dyspozycji tato, ale teraz chcę tylko spać – wymruczał zmęczonym głosem Thomas i zamknął oczy.
- Skoro tak, to śpij. Obudzę cię na kolację – odparł Adam i zgasił lampę.
Po wyjściu z pokoju syna przystanął na chwilę ciężko wzdychając. Musiał przyznać sam przed sobą, że poniósł porażkę. Rozmowa z Thomasem nie przyniosła kompletnie nic. Adam odniósł wrażenie, że syn nie do końca był w stanie zrozumieć, co zrobił. Może faktycznie potrzeba mu więcej odpoczynku – pomyślał Adam i powoli zszedł po schodach do salonu. Przystanął przy kominku i dorzucił drew do ognia. Przez moment zapatrzył się w wesoło trzaskające płomienie. Do rzeczywistości przywrócił go odgłos otwieranych drzwi, w których pojawił się najpierw Benny, a tuż za nim Peter i Daniel. Po minach mężczyzn widać było, że nie przywożą dobrych wieści.
- Zdaję się, że nie muszę pytać o wyniki rekonesansu – powiedział od niechcenia Adam.
- Tato, chyba nie spodziewałeś się cudu? – Benny pozwolił sobie na tak charakterystyczny dla Cartwrightów sarkazm.
- A gdyby tak, to, co miałbyś mi do powiedzenia?
- Niewiele. Byliśmy u szeryfa Swifta i opowiedzieliśmy mu o wszystkim.
- Co na to szeryf?
- Powiedział, że to tylko poszlaki, nasze domniemania i przynajmniej na razie nie widzi powodów, dla których miałby podejmować jakiekolwiek śledztwo, ale obiecał, że po starej znajomości będzie miał oko na nowych w mieście.
- Dobre i tyle. Coś jeszcze?
- Byliśmy w trzech saloonach. Trochę popytaliśmy, ale nikt nie widział mężczyzny w skórzanym płaszczu. W „Silver Dollar” spotkaliśmy Candy’ego. Obiecał, że porozmawia z ludźmi stryja Joe i stryja Hossa. Może to coś da – powiedział Benny lekko wzruszając ramionami.
- Wychodzi na to, że sprawa będzie trudniejsza niż nam się wydawało.
- Chyba masz rację tato – westchnął Benny. – A tu, co się działo? Thomas się obudził?
- Tak.
- Rozmawiałeś z nim?
- Można tak powiedzieć, synu.
- To znaczy…
- To znaczy tyle, że twój brat wciąż z ledwością pojmuje, co tak naprawdę się stało. Z trudem odpowiadał na najprostsze pytania.
- Szkoda. Miałem nadzieję, że coś z niego wyciągniesz – Benny wyraźnie rozczarowany ciężko usiadł na kanapie. Peter i Daniel mieli również zawiedzione miny.
- Nie miałem serca, go męczyć. Zresztą, co by to dało?
- W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak czekać – stwierdził Peter.
- Ojcze, czy Thomas w ogóle pamięta, co się stało? – spytał Daniel.
- Początkowo zasłaniał się niepamięcią, potem jednak przyznał, że jest mu wstyd za to, co zrobił. Obiecał, że wszystko wyjaśni, ale nie dzisiaj. I wiecie, co odniosłem wrażenie, że chciał się mnie pozbyć – odparł Adam.
- Pozbyć? – Daniel zaintrygowany spojrzał na teścia.
- Tak. Był przy tym bardzo rozkojarzony, a właściwie dziwnie podenerwowany. Sprawiał wrażenie, jakby nie mógł zebrać myśli.
- Trochę to dziwne – zauważył Daniel.
- Niby, co jest takie dziwne? – spytał Benny.
- Zachowanie Thomasa.
- Nie przesadzaj. Zafundował sobie monstrualnego kaca, a całej rodzinie i zaproszonym, gościom dostarczył niezapomnianych wrażeń – odparł z ironią Benny.
- No, nie wiem – Danny potarł dłonią brodę. – A jeśli powód był inny?
- Myślisz, że on faktycznie chciał się mnie pozbyć? – Adam uważnie popatrzył na Daniela i nagle zrozumiał, że Thomas wyprowadził go w pole. W ułamku sekundy poczuł ogarniająca, go wściekłość. Niewiele się zastanawiając ruszył w kierunku schodów. Tuż za nim podążył Benny dając znak Peterowi i Danny’emu żeby zostali w salonie. Gdy Adam energicznie otworzył drzwi sypialni syna jego oczom ukazał się widok, którego miał nadzieję nie zobaczyć. Niestety. Thomas stał przy szafie i z wściekłością wyrzucał z niej ubrania. Bałagan w pokoju mógł świadczyć o jednym. Mężczyzna czegoś intensywnie szukał i Adam wiedział doskonale czego.
- Szukasz laudanum? Próżny trud… – zaczął z ledwością powstrzymując wybuch gniewu.
- Szperałeś w moich rzeczach? Jakim prawem? – spytał z niedowierzaniem Thomas.
- Jestem twoim ojcem.
- I myślisz, że to wystarczy, żeby mnie szpiegować?!
- Nie dałeś mi wyboru.
- Nic nie rozumiesz – Thomas podniósł głos. – Ja muszę wziąć laudanum, bo inaczej nie wytrzymam.
- Nie musisz. To ci bardziej szkodzi niż pomaga. Zaufaj mi synu – odparł Adam wyciągając do niego rękę.
- Chcę laudanum! – wysyczał Thomas. – Gdzie je schowałeś?!
- Wylałem.
- Co?! – Thomas doskoczył do ojca i wyglądał tak jakby chciał go uderzyć. W jego oczach czaiła się niczym nieskrywana nienawiść.
- Nie pozwolę ci brać tego świństwa. To cię zabija!
- Ty mi zabraniasz?! – Thomas zaśmiał się nerwowo. – Będę robił, to, co chcę!
- Nie pod moim dachem – odparł Adam dygocząc z nerw.
- Nie muszę tu mieszkać! Mam dość tej twojej cholernej troski! Dławię się nią! – Thomas zupełnie nad sobą nie panował.
- Uspokój się! Nie będziemy tak rozmawiać!
- W ogóle nie będę z tobą rozmawiał!
- Thomas, co ty wygadujesz?! Jak możesz tak mówić do ojca? Posłuchaj go. Ma rację. Robisz sobie tylko krzywdę – powiedział Benny, który do tej pory z niepokojem obserwował całe zajście.
- A ty, co? Odkąd we wszystkim tak zgadzasz się z naszym wspaniałym ojcem? Mam ci przypomnieć, jak darłeś z nim koty?
- Zamknij się, bo ci przyłożę! – w głosie Benny’go pojawiła się groźba.
- Spróbuj! Z takim kaleką jak ja łatwo ci pójdzie – odparł kpiąco Thomas.
- Synu, sam nie wiesz, co mówisz – wtrącił Adam.
- O! Teraz chcesz ze mnie zrobić wariata?! Niezły pomysł. Wszyscy będą ci współczuć. Wszyscy będą współczuć wielkiemu, szlachetnemu Adamowi Cartwrightowi!
- Thomas, przeginasz – Benny postąpił krok w kierunku brata, ale Adam powstrzymał go jednym gestem dłoni.
- Doprawdy?! Ja przeginam?! A kto mu pozwolił przeszukiwać moje rzeczy? Na każdym kroku mnie sprawdza, kontroluje. Czuję się jak więzień!
- Wiesz, co myślę… - zaczął Adam.
- Gówno mnie to obchodzi – odparł zduszonym głosem Thomas, ironicznie się przy tym uśmiechając. Adam zareagował szybciej niż pomyślał. Wymierzył synowi siarczysty policzek. Odgłos uderzenia zaskoczył wszystkich. Thomas trzymając się za palącą ogniem twarz wysyczał:
- Idź do diabła! Nienawidzę cię! Wszystkich was nienawidzę!
- Mnie też? – spytała Adeline, która słysząc podniesione głosy wraz z Danny’m i Peterem przybiegła do pokoju syna. Widok zszokowanej matki podziałał na Thomasa, jak zimny prysznic. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tej właśnie chwili Adam zgiął się wpół przyciskając dłoń do piersi.
- Tato! – krzyknął z niepokojem Benny podtrzymując ojca ramieniem.
- Adam! – pełen przerażenia głos Adeline zmienił się w ledwie dosłyszalny szept.
***
W XVIII i XIX w laudanum było najbardziej rozpowszechnionym lekiem, w skład którego wchodziło opium i alkohol. Lekarstwo to stosowano w leczeniu wielu, nieraz błahych chorób, powodując liczne przypadki uzależnienia. Ostatnio przeczytałam artykuł, w którym podano, że XIX-wiecznej Ameryce ok. 80% kobiet w różnym wieku było uzależnionych od laudanum. Z kolei wśród mężczyzn uzależnienie wzrosło dramatycznie po Wojnie Secesyjnej, w której wielu z nich zostało okaleczonych. Laudanum potrafiło bardzo szybko uzależnić i przynajmniej początkowo ludzie nie zdawali sobie z tego sprawy. Nalewkę z opium podawano również dzieciom. Nazywano ją "przyjacielem mamy." W początkach XX wieku laudanum uznano za narkotyk i ograniczono jego stosowanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 19:03, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 20:53, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
ADA rzeczywiście, mocny fragment Tylko teraz jak wytrzymać do kolejnego odcinka?
A co do "przyjaciela mamy" to pragnę dodać, że historie o dawaniu małym dzieciom własnie herbatek z maku (czy co tam innego z tego się robiło) to historia wcale nie taka stara. Podobnie jak zakaz hodowania maku.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 20:55, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:12, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Senszen nie wiem, kiedy napiszę kolejny odcinek. Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia, ale zobaczymy. Może uda się wcześniej. Thomas osiągnął dno. Nie wiem jeszcze, jak całe zajście skończy się dla jego ojca. Teraz chciałabym nieco więcej uwagi poświęcić Candy'emu i może uwikłać go w jakiś mały romansik
A w nawiązaniu do "przyjaciela mamy" to firma Bayer jako jedna z pierwszych zaczęła na masową skalę produkować syropy na bazie heroiny. Na początku XX w. był to bardzo popularny i powszechnie stosowany środek w zasadzie na wszystko. Wycofano go ze sprzedaży dopiero w latach 50 XX wieku uznając heroinę, jako zbyt niebezpieczną dla życia i zdrowia.
Jako ciekawostkę dodam, że nawet tak lubiana przez wielu Coca-cola w XIX w. miała w swoim składzie kokainę.
[link widoczny dla zalogowanych]
p.s. emotka urocza ciekawe czy przed, czy po syropku?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 21:56, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Emotka? zdecydowanie w trakcie picia syropku. A tak właściwie, to myślałam, że syrop z heroiną to był na kaszel A podobno LSD jest dobrym lekiem na migrenę
Ale czasem jak się czyta o tych wszystkich lekach to się dochodzi do wniosku, że nasi przodkowie to pod pewnymi względami to mieli ciekawe i barwne życie
Bardzo cierpliwie czekam na kolejny odcinek i niecierpliwie czekam na to, co wymyślisz Candy'emu. Co prawda nieco niepewnie, bo sie nie wywiązałam z naszej umowy... więc istnieje pewne ryzyko Czekam w każdym razie, czekam
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 22:05, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:01, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Cóż nasi przodkowie nie mieli internetu, ale za to mieli inne atrakcje
Jeśli chodzi o Candy'ego to Aderato w stosunku do niego nie ma krwiożerczych zapędów... przynajmniej na razie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:17, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
W takim razie czekam Moje weny może teraz zaczną powoli odżywać więc mam nadzieję, ze następnym razem uda mi się już obszernie i składnie wyrazić swoje myśli
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:49, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Trzymam kciuki za Twoje weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:52, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Powiedziałabym, że budzą się ze snu zimowego ale chyba im się pory roku trochę pomyliły
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:59, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Niewątpliwie ale to nic nie znaczący szczegół
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:12, 24 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
ADA jestem ogólnie w szoku! dowaliłaś nie ma co.....muszę się uspokoić nim się uzewnętrznię...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|