Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pocałunek z różą
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:07, 07 Kwi 2014    Temat postu: Pocalunek z różą

Ciekawe porównanie Adama do kota.
W sumię trafnę ,jest przebiegły ,inteligetny i inny niż bracia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:18, 10 Kwi 2014    Temat postu:

„-Z nim nigdy nic nie wiadomo. – stwierdził Hoss – Jest jak zagadka, którą ciężko rozwikłać. – dodał.” – przypomniał sobie Adam wypowiedź Hossa z przed kilkunastu dni, a potem ponownie wróciło do niego „-Indywidualista, który zawsze chadza swoimi drogami. – odpowiedział bez wahania Mały Joe.”. Przez chwilę się zastanawiał jakby zareagował jego najmłodszy brat, gdyby ściągnął maskę. O czym ja myślę, przecież wtedy nie mógłbym już pomagać Marii, pomyślał Adam Cartwright. Jak to dobrze, że mu się wtedy wymsknęło w czasie rozmowy z Willem to „San Francisco”, bo jak nic wszyscy by go teraz zaczęli szukać. I zapewne dalej by trwały tak jego rozważania, gdyby nie usłyszał kroków najmłodszego brata. Od kilkunastu dni było tak noc w noc, Mały Joe bardzo mu pomagał, a dzięki jego trosce i opiece było już coraz lepiej, już widział obraz jak za mgłą oraz rozmazane kształty.
-Mam coś dla ciebie. – powiedział Mały Joe siadając obok niego i wkładając mu to coś na lewą rękę. – To prezent. Jest podobna do tej, którą dostałeś od Roba, ale nie jest taka sama, ma dwa kolory i spleciona jest specjalnym splotem. – opowiedział.
Ciekawe jaki to kolor: czarny połączony z niebieskim, z zielonym czy z czerwonym, a może plecionka z dwóch kolorowych części, i jaki to splot: w kształcie warkocza, kulek czy supełków w każdym bądź razie każdy kolor, jak i splot ma swoje znaczenie, a ten kto obdarowuje taką bransoletką drugą osobę wyraża to co do niej czuje, myślał Adam Cartwright.
-To czarny i czerwony… – zaczął opisywać przedmiot Mały Joe.
Czarny to przyjaźń, czerwony to miłość, pomyślał Adam pod przebraniem Zorro. Czyli to od splotu zależy co Joe chce mi przekazać.
-…i są ze sobą splecione supełkami. – dokończył młodszy mężczyzna.
Braterska miłość, przemknęło Adamowi przez myśl. Musiał się z nim bardzo zżyć od czasu kiedy go tutaj przyprowadził. Gdy już zjadł to co mu przyniósł Mały Joe, ponownie zwilżył materiał i położył mu go na oczy, druga ręka nie przestawała trzymać dłoń Zorro w uścisku.
-Trzymaj się. – zwrócił się do niego Mały Joe, niechętnie puścił jego rękę i wyszedł z jaskini.
Przez cały następny dzień najmłodszy członek rodziny Cartwrightów chodził tak jakby co najmniej był zakochany, ale wcale tak nie było cieszył się z tego, że zdobył się wreszcie na odwagę i dał zrobiony przez siebie podarunek Zorro. Nic nie było w stanie zepsuć mu dzisiaj humoru: ciężka katorżnicza praca, którą miał zrobić z Willem, przegrana partia w pokera (gdzie poszła cała jego wypłata) z Billem, Timem i Clayem, z czego ten ostatni zgarnął wszystko, a nawet marudzenie i zrzędzenie ojca na temat jego kolejnego „idiotycznego pomysłu”, jak to nazwał jego rodzic. Te nocne wypady przez kilkanaście ostatnich dni sprawiały, że praca na ranczu i inne rzeczy, które musiał robić nie wydawała mu się taka koszmarna, bo wiedział, że każdej nocy czeka go spotkanie z Zorro. Te ich rozmowy i w ogóle, wszystko inne schodziło na dalszy plan.
-Już jestem. – poinformował Mały Joe, gdy wszedł do jaskini, ale gdy zobaczył, że na posłaniu z mchu nikogo nie ma zaniepokoiło go to.
Dokładnie przeszukał całą jaskinię czy aby przypadkiem gdzieś się nie schował, ale nigdzie go nie było. Do głowy Joe przyszło tylko jedno rozwiązanie na pewno odzyskał już wzrok i sobie poszedł.
-Nawet się ze mną nie pożegnał. – rzekł Mały Joe opadając na kolana na środku jaskini.
Oczy zaszły mu łzami, zrobiło mu się smutno i przykro. Zorro był dla niego jak brat. Kiedy był z nim czuł się zupełnie inaczej niż z Hossem czy z Clayem, to było coś innego coś bardziej mocnego i bardziej wiążącego. Z Adamem nigdy nie był tak mocno związany, jak z dwoma pozostałymi braćmi. Ich wzajemnie relacje do tej pory delikatnie mówiąc były nie najlepsze, ale od momentu kiedy w przypływie emocji wyznał Clayowi podczas kłótni w domu de la Vegów, że Adam jest dla niego autorytetem i w ogóle ich relacje wyglądały teraz na zasadzie mistrz – uczeń, ale przyjaźnią czy coś w ten deseń raczej by tego nie nazwał. Mały Joe wstał i wyszedł z jaskini, nie miał już po co tu przychodzić, Zorro już nie ma, a te ich potajemne spotkania były dla niego… czymś wyjątkowym i niezwykle ważnym. Wsiadł na Cochisia i udał się na grób mamy musiał sobie to wszystko w głowie poukładać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:23, 10 Kwi 2014    Temat postu: Pocałunek z różą

Smutny jakiś ten fragment.
Szkoda ,że bracia nie umieją szczerze ze sobą rozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:55, 13 Kwi 2014    Temat postu:

-Niespodzianka! – usłyszał Mały Joe gdy tylko wszedł pod dwóch dniach nieobecności w domu, nikomu nie mówił gdzie jedzie i po co.
Stał w progu domu kompletnie zaskoczony nie bardzo wiedząc co się dzieje. Dopiero po kilkunastu chwilach do niego dotarło, że przecież dzisiaj są jego urodziny. Był już tort na stole, transparent, urodzinowe dekoracje, a na stole przy kanapie góra prezentów. Gdy już zostało odśpiewane „Sto lat” oraz zjedzone pyszności przygotowane przez Hop Singa, Mały Joe siadł na kanapie i wziął się za rozpakowywanie prezentów. Rozpakował już prezenty od Hossa, ojca, Willa.
-A to co? – powiedział Mały Joe wyjmując długi pakunek spod prezentów od Adama i Claya.
-Może od Marii… – rzekł niewyraźnie Hoss. – …wstała wczoraj z łóżka. – poinformował.
-To czemu masz taką minę jakby ktoś umarł. – stwierdził Mały Joe.
-Strasznie mi przykro, że przeze mnie była tyle czasu przykuta do łóżka, te moje niewydarzone ręce. – Hoss od tamtego feralnego dnia kiedy zdarzył się ów wypadek nie przestawał się obwiniać.
-Przecież mówiła, że się na ciebie nie gniewa, że to był wypadek, i nie zrobiłeś tego specjalnie. – Ben Cartwright starał się przekonać swojego średniego syna.
Clay od kilku minut ciągnął młodszego brata za rękaw żeby zwrócił na coś uwagę.
-O co chodzi? – zapytał Mały Joe zauważając jego dziwną reakcję.
-To nie jest od Marii tylko… – wskazał palcem na kartę wystającą z pakunku, na której było napisane „Dla najlepszego przyjaciela na świecie Zorro”.
-O matko! Skąd on wiedział, że mam dzisiaj urodziny. – powiedział Joe z wytrzeszczonymi z zaskoczenia oczami.
-Przecież to Zorro zawsze wie o wszystkim. – odpowiedział Will.
-No otwórz to!!! – powiedzieli wszyscy zaintrygowani tym co też Zorro mógł dać w prezencie najmłodszemu Cartwrightowi na urodziny.
Kiedy Mały Joe rozwinął pakunek jego oczom ukazała się wspaniała szpada oraz zaadresowany do niego list. Kopertę włożył do kieszeni kurtki. Postanowił, że przeczyta go później kiedy nikt mu nie będzie przeszkadzał. Adam widział ten niepowtarzalny błysk szczęścia w oku młodszego brata. Joe wziął szpadę do ręki i zamachał się nią kilkakrotnie.
-Auuuu!!! – dało się słyszeć z ust Adama, który wychylił się po filiżankę z kawą. – Możesz sobie poćwiczyć na czymś innym niż… – mimowolnie masując obolałą ponderosę. Clay i Hoss cichutko zachichotali, ale Adam i tak to zauważył. – Widzę, że Clay i Hoss aż się rwą na ochotników.
-Trzeba było się nie wypinać… – zadrwił Clay, a potem Adam z niemniejszą złośliwością odpowiedział na atak i zapewne przerodziłoby się to w większą awanturę, gdyby nagle Mały Joe nie odstawił w ich kierunku od nich prezentów.
-Nie chcesz ode mnie prezentu. – odpowiedział młodszemu bratu Stafford.
-Właśnie nie chcesz od nas prezentów. – zwrócił się do niego Adam.
-Większy prezent mi sprawicie jak się wreszcie pogodzicie to już zaczyna się robić chore. – wyznał Mały Joe opierając się o kanapę, a nogi kładąc na stole.
Urodziny ma się tylko raz w roku, wyjątkowo można przymknąć na to oko, pomyślał Ben Cartwright.
-Chyba domagasz się cudu… – oświadczył Will – …oni nigdy się nie pogodzą.
Czyny mówią więcej niż słowa, pomyślał Adam. Ten prezent na moje urodziny, to co dla mnie robił kiedy byłem pod przebraniem Zorro, ta bransoletka. Dla Joe był gotowy na wszystko. Wyciągnął pewnie w kierunku Clay rękę na zgodę, lecz Stafford zamiast mu podać rękę wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
-Sam widziałeś… – rzekł Adam do młodszego brata – …dla niego ważniejsza jest urażona duma niż to co was łączy… – powiedział na tyle głośno żeby usłyszał go Clay, który stał za oknem – …skoro Joe nic dla Ciebie nie znaczy to idź w cholerę. – słowa wyraźnie były skierowane do mężczyzny stojącego na zewnątrz domu.
Adam wziął swój prezent, który kupił dla Małego Joe oraz najmłodszego brata za ramię i kierując się z nim w kierunku schodów na górę powiedział:
-A to naprawdę może ci się przydać wreszcie się skończą twoje problemy z dziewczynami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:00, 13 Kwi 2014    Temat postu: Pocalunek z różą

O widzę ,że Clay i Adam nie przepadają za sobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:15, 13 Kwi 2014    Temat postu:

I znów się pokłócili ... ciekawe, czy kiedyś się pogodzą ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 13:23, 13 Kwi 2014    Temat postu:

Strasznie często się kłócą, każdy pretekst jest dobry jak widać.
Nie bardzo mam pomysł co takiego Adam mógł kupić małemu Joe, zabrzmiało jednak dosyć tajemniczo. Przecież ich głównym problemem był fakt, że kobiety albo wyjeżdżały, albo umierały Very Happy

W sumie, chciałam o to spytać wcześniej - nikogo nie zaniepokoiła kilkudniowa nieobecność Adama? Nie wiem jakie są przeskoki czasowe między poszczególnymi fragmentami, ale mam wrażenie, że czegoś mi brakuję.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:34, 16 Kwi 2014    Temat postu:

P.S. Spotkajmy się wiesz gdzie. Nie zapomnij zabrać swojego prezentu.
Zorro
Gdy Mały Joe kończył czytanie listu, który dostał od swojego zamaskowanego przyjaciela było już dobrze po północy. Postanowił, że list schowa sobie na pamiątkę w skrzynce ze swoimi skarbami, która była schowana w owej jaskini. Zabrał ze sobą szpadę, wyszedł tradycyjnie przez okno i udał się do ich kryjówki. Tak szybko wbiegł do jaskini, że nie zauważył Zorro schowanego za skałą, tylko od razu podbiegł do swojej zamaskowanej skrytki, gdzie była schowana skrzynka i schował w niej list, który dostał od wyjątkowego przyjaciela, jakim był dla niego Zorro. Nie potrafił opisać swojego szczęścia, gdy zobaczył wśród stosu prezentów, wyjątkowy podarunek od najlepszego przyjaciela jakiego miał pod słońcem. Ledwo co zdążył schować skrzynkę, gdy usłyszał jakiś hałas. Odwrócił gwałtownie głowę i zobaczył zamaskowanego mężczyznę.
-Witaj. Dziękuję ci za prezent jest wspaniały. – powiedział Mały Joe z błyszczącymi z radości oczami patrząc się na starszego od niego mężczyznę.
-Mam dla ciebie jeszcze jeden. – odpowiedział mu Adam pod przebraniem.
Miał zamiar przekazać mu to wszystko czego Maria go nauczyła w tajemnej komnacie. Po resztą sama była zaskoczona tym wszystkim co jej powiedział Adam, gdy go nie było przez te kilkanaście dni i nie miała nic przeciwko temu. Ona jako Zorro przyjaciel Roba McGregora, a on również Zorro przyjaciel Małego Joe. Tak dobrze umiał posługiwać się szpadą, że nikt nawet nie zauważył różnicy kiedy walczył z Andrew Medociem. Ale w tę niedzielę, która będzie to ona będzie z nim walczyć. Zorro ruszył do przodu i zaatakował Małego Joe. A tego co napadło, pomyślał młodszy z mężczyzn dzielnie odpierając ataki, lecz nagle potknął się o kamień i upadł na plecy. Szpada wypadła mu z ręki. Mężczyzna kopnął kamień w przeciwną stronę, swoją szpadą podniósł broń przeciwnika, a sam podszedł, podał mu rękę i pomógł mu wstać.
-Za łatwo ci idzie. – powiedział wkładając mu broń do prawej ręki. – Skoro ten twój brat… zaraz jak mu było… – Adam pod przebraniem Zorro udawał, że się długo zastanawia – …aha Clay… bardzo dobrze umie się posługiwać zarówno lewą, jak i prawą ręką to ty też możesz. – stwierdził starszy z mężczyzn. – Sam chciałeś żebym cię nauczył posługiwać się szpadą tak dobrze jak ja, nagle zmieniłeś zdanie czy co? – zapytał najstarszy z braci Cartwright patrząc się na stojącego jak słup soli Małego Joe.
Oczy Joe rozbłysły jeszcze większym błyskiem z radości, a następnie zaatakował swojego przeciwnika, lecz po chwili szpada znowu wylądowała na podłodze.
-Będzie ciężko. – powiedział Mały Joe patrząc się na swoją prawą rękę.
-Nie zniechęcaj się tak łatwo. – odpowiedział mu Zorro – Będziemy ćwiczyć tak długo aż dojdziesz do perfekcji chyba, że wcześniej znudzi ci się moje towarzystwo.
-Za nic na świecie mi się nie znudzi. – wyznał Joe – Z żadnym z moich braci nigdy tak dobrze mi nie było tak jak z tobą. Jesteś…
-Wiem. – odparł Adam pod przebraniem i wyciągnął w jego kierunku dłoń, na której Mały Joe zawiesił mu bransoletkę.
Walczyli ze sobą (o ile to można było nazwać walką, bo szpada bez przerwy lądowała na podłodze) i rozmawiali (o wszystkim i o niczym) dopóki nie zaczęło świtać, ale zanim każdy rozszedł się w swoją stronę umówili się, że każdej nocy będą się tutaj ze sobą spotykać. Mały Joe schował szpadę w jaskini, żeby z nią za każdym razem nie latać. Czuł w sobie coś takiego… trudno to było opisać słowami… było to dwa razy mocniejsze od tego co czuł do Clay’a, przecież Zorro to całkowicie obca mu osoba, a był mu tak bliski, jak co najmniej matka. Zupełnie nie potrafił tego zrozumieć, gdzieś w mieście jest człowiek, który był dla niego wszystkim, który jest dla niego bardziej bliższy niż własna rodzina. Jak widać więzy krwi to nie wszystko, pomyślał najmłodszy Cartwright. Mały Joe był tak zamyślony, że nie zauważył jak na kogoś wpadł, gdy zmierzał ku drzwiom wejściowym.
No to przyjdzie mi się tłumaczyć, przyszło do głowy młodszemu z mężczyzn. Podniósł głowę i zobaczył naprzeciwko siebie Adama. W tej samej chwili ze środka domu dało się słyszeć hałasy. Starszy z braci nie czekał na rozwój wypadków, tylko chwycił Joe za rękę i pociągnął za sobą w kierunku stajni. W ostatniej chwili udało im się schować, gdy z domu wyszedł ich ojciec oraz Will i Clay. Nagle do ich uszu doszły odgłosy ze stajni, wiec trójka mężczyzn udała się w tamtą stronę. Gdy tam weszli zauważyli jak Adam pracuje, pierwszy odezwał się Stafford:
-Widziałeś… – reszta zdania utknęła mu w gardle, bo zobaczył swojego młodszego brata wychodzącego zza zakrętu i taszczącego kilkanaście desek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:38, 16 Kwi 2014    Temat postu: Pocalunek z różą

O co chodziło z tymi tajemniczymi hałasami ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:59, 16 Kwi 2014    Temat postu:

Mnie ciekawi czy Adam mu kiedyś powie.
I co będzie dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:06, 16 Kwi 2014    Temat postu:

I cały czas mam problem z sensownym komentarzem ... bez znajomości dalszego ciągu trudno coś napisać, oprócz tego, że akcja się rozwija, Joe się zaprzyjaźnia z Zorro i ... co potem nastąpi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:31, 19 Kwi 2014    Temat postu:

Wieczorem rodzina Cartwrightów pojechała do miasta się zabawić. Był piątek. Jutro nie było żadnej pilnej roboty, wiec mogli sobie na to pozwolić. Gdy weszli do saloonu przy jednym ze stolików zauważyli Claya i jakiegoś przybyłego do miasta mężczyznę.
-Potrzebujemy jeszcze dwóch graczy. Przyłączycie się. – rzucił w ich kierunku Stafford.
Czwórka Cartwrightów zamówiła sobie piwo. Will i Hoss przecząco pokiwali głowami.
-Joe? – zapytał młodszego brata Clay.
-Może innym razem. – odpowiedział mu młodszy mężczyzna i przyłożył kufel do ust, ale nie zdołał upić choćby łyka, bo ktoś pociągnął go za rękę.
Mały Joe odstawił na chwilę naczynie. Osoba, która go pociągnęła za rękę w kierunku stolika przy którym siedział Clay i ów nieznajomy razem z nim przy nim usiadła.
-Grasz. – powiedział Adam do Claya, który patrzył się na niego jak na kosmitę.
Najstarszy z braci Cartwrightów wyciągnął z rąk Stafforda talię kart, dokładnie ją potasował i każdemu rozdał po pięć. Nie dość, że miał zamiar dać Clayowi nauczkę, to jeszcze zamierzał go upokorzyć. Niech mu się nie wydaje, że nie można z nim wygrać, pomyślał. Gdy gra na dobre już trwała do saloonu wszedł Ben ze swoim przyjacielem Royem.
-Na co się tak patrzycie? – zapytał senior rodu swojego średniego syna i bratanka, kiedy zobaczył malujące się na ich twarzach zaskoczenie.
Po resztą nie tylko na ich twarzach było zaskoczenie, ale także na pełnym niż zwykle pomieszczeniu ludzi. Ben przeniósł swój wzrok tam, gdzie się wszyscy patrzyli. Na środku saloonu siedziała czwórka mężczyzn, z czego trójka należała do rodziny Cartwrightów. Ben z niemałą ciekawością przyglądał się jak grają w pokera.
-Dla mnie dwie karty. – powiedział przybysz.
-Dla mnie też. – odparł Clay.
-Ja wezmę jedną. – rzekł Adam. – Joe… – zwrócił się do najmłodszego brata.
-Ja dziękuję. – odpowiedział Mały Joe.
-Znając życie pewnie blefujesz. – stwierdził Stafford.
-Graj zamiast gadać. – oznajmił Adam.
Gra pomału już się kończyła. Wszyscy ludzie przebywający w barze przez cały czas im się uważnie przyglądali, nieznajomy wyłożył swoje karty i powiedział:
-Kolor.
Potem swoje wyłożył Adam.
-Full.
-Patrzcie i płaczcie. – stwierdził Clay i położył swoje karty na stół. – Kareta.
Stafford już zgarnywał wszystkie pieniądze w swoim kierunku, gdy Adam przemówił do najmłodszego brata:
-A ty co masz?
-Pewnie jak zwykle strita. – odpowiedział mu Clay.
-Nie ciebie się pytałem. – rzekł do niego Adam.
Mały Joe położył swoje karty na stole, a potem usłyszał śmiech najstarszego brata.
-Uważasz, że to jest śmieszne, że z nim przegrałem. – oznajmił Joe.
-Mylisz się. – zwrócił się do niego Adam – Wygrałeś. – stwierdził z dumą.
-Wolne żarty. Żeby wygrać musiałby mieć pokera. – poinformował Stafford.
-A według ciebie co to jest? – powiedział pierworodny Bena Cartwrighta pokazując mu karty Joe, gdzie był strit w kolorze.
Clay Stafford z wielką niechęcią przesunął kupkę pieniędzy w kierunku młodszego brata.
-Nie wierzę, po prostu nie wierzę, po raz pierwszy w życiu udało mi się w nim wygrać. – oświadczył Mały Joe.
-Kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada. – orzekł najstarszy z synów Bena Cartwrighta. – Chciał wygrać za wszelką cenę chcąc oszukiwać… – kontynuował Adam.
-Wcale nie oszukiwałem. – powiedział Clay wtrącając się w pół zdania.
-A co to jest? – odpowiedział Adam wyjmując z jego rękawa jedną z kart, drugą wyjął zza mankietu jego koszuli – …a na następnej siedzi. – dokończył najstarszy z mężczyzn siedzący przy stole.
-Wcale nie muszę oszukiwać żeby z tobą wygrać. – oświadczył Clay niezbyt zadowolony z obrotu sytuacji. – Gramy jeszcze raz. – dodał.
Po kilkunastu minutach, gdy już się skończyła druga partia pokera, Mały Joe odtańczył spontaniczny taniec radości, gdy się okazało, że Adam wygrał.
-Wreszcie ktoś ustawił go do pionu. – wyznał najmłodszy członek rodziny Cartwrightów, potem jeszcze dodał: – Postawię ci piwo. – zwrócił się do Claya – A co mi tam? Stawiam wszystkim. Bill!!! – krzyknął w kierunku barmana – Kolejka dla wszystkich. – rozsiadł się pomiędzy Hossem i Willem na kanapie pod oknem.
-Chyba trochę przesadziłeś. – zwrócił się Ben popijający piwo do swojego pierworodnego, kiedy ten podszedł do baru i wziął sobie drugi kufel z zimnym napojem.
-Należało mu się. Zresztą nie tylko ja tak uważam. Sam widziałeś jaka była reakcja Joe. – odpowiedział mu najstarszy syn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:45, 19 Kwi 2014    Temat postu:

Złapanym na oszustwie przy pokerze to chyba wtedy od razu pakowano kulkę w łeb ... ale może obyczaje złagodniały ... trudno komentować ... myślałam, że będzie kontynuacja i wyjaśnienie wątku z poprzedniego fragmentu, a akcja przeniosła się i w inne miejsce i w inny czas ... na razie nie widzę połączenia między poszczególnymi fragmentami ... stąd te trudności ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:28, 19 Kwi 2014    Temat postu: Pocałunekz różą

To Adaś oszukiwał w pokera ,nieładnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:12, 22 Kwi 2014    Temat postu:

-A nie mówiłem, że ci się uda. – powiedział Zorro dwa tygodnie później do Joe, który bez najmniejszego problemu posługiwał się prawą ręką, tak samo dobrze jak lewą, gdy ze sobą walczyli.
Potem zrobił taki manewr, że przyszpilił młodszego od siebie mężczyznę swoim ciałem do ściany jaskini, tak że nijak nie mógł się ruszyć, ich twarze znajdowały się naprzeciwko siebie. Szpady wypadły im obu na ziemię.
-Ufam ci i wiem, że nikomu nie zdradzisz mojego sekretu. – oświadczył Zorro – Kogo chciałbyś zobaczyć pod maską? – zapytał.
-Jest tylko 5 osób posługujących się szpadą, więc… – zaczął Mały Joe, a potem podał pierwsze z nazwisk – Diego de la Vega… Edmund Cooper… Gary Morgan… Kyle Gruber… Mark Carter.
-Nie jestem żadną z tych osób, które wymieniłeś. – poinformował Zorro.
Mały Joe niepewnie zbliżył rękę do maski, ale w ostatniej chwili się rozmyślił.
-Nie bój się. Wiem co do mnie czujesz… – wskazał na bransoletkę na swoim nadgarstku – …i to, że poznasz moją tożsamość wcale tego nie zmieni. – stwierdził mężczyzna pod przebraniem.
Najmłodszy członek rodziny Cartwrightów ponownie przybliżył rękę do twarzy swojego przeciwnika, ale nagle z jakiegoś powodu ją zabrał. Wziął drugiego mężczyznę za rękę i zbliżył do swoich ust.
-Dla bezpieczeństwa gdyby zachciało mi się krzyczeć. – zakomunikował Mały Joe, więc Zorro zasłonił mu usta ręką.
Joe znowu przysunął rękę do twarzy zamaskowanego osobnika i pomału zaczął mu ściągać materiał z jego oczu. Adam usłyszał stłumiony krzyk, a następnie zabrał rękę.
-Jesteś ostatnią osobą, o której bym pomyślał, że się chowa pod maską. – wyznał Mały Joe, wczepiając się w niego jak przysłowiowy rzep, Adam zrobił dokładnie to samo, w takiej chwili słowa były niepotrzebne.
Jakiś czas później, gdy siedzieli obok siebie na posłaniu z machu Adam postanowił odezwać się jako pierwszy:
-Nic nie dzieje się bez przyczyny, gdyby nie to… – wskazał na swój strój, ale był bez maski – …nigdy bym się nie dowiedział co tak naprawdę o mnie myślisz… – stwierdził.
Mały Joe nie bardzo wiedział, co ma mu odpowiedzieć, więc milczał jak zaklęty. Adam zbliżył swoją rękę do policzka młodszego brata, po którym od kilku minut spływały łzy i wytarł je kciukiem.
-To ze szczęścia. – odpowiedział Joe.
Adam nie mógł nad sobą zapanować, to było od niego silniejsze i mocno go do siebie przytulił. Ostatnim razem kiedy to robił, Joe nie przestawał płakać po stracie mamy i za żadne skarby świata nie chciał przestać (nie chodziło tylko o to, że nie żyje, ale także był świadkiem tego w jakich okolicznościach zginęła), tylko jemu wtedy zaufał, a on wyjechał do collegu. Dopiero niedawno od Joe dowiedział się jakie odczucia nim wtedy targały, czuł się zdradzony i oszukany, a potem samotny (niby był dom pełny ludzi, bo przecież tata i Hoss), a jednak mu czegoś brakowało. Myślał, że kiedy w jego życiu pojawił Clay to się zmieni i będzie lepiej, ale długo to nie trwało, bo zjawił się Will, a potem wyszło na jaw, że się znają (tak się wtedy witali jakby byli braćmi, a nie najlepszymi przyjaciółmi) i wszystko rozsypało się jak domek z kart. Joe czuł się odepchnięty i zraniony, to było jeszcze gorsze od tego, co zawsze mu powtarzał w chwili niepohamowanego gniewu o jego matce, sprawiało to Joe ból i cierpienie.
Gdy tylko wrócili do domu Mały Joe zaczął szukać Cleya, postanowił wbić mu do głowy, żeby wreszcie zaczął normalnie traktować Adama. Zawsze to Clay pierwszy zaczynał, a potem się kłócili jak opętani. Zupełnie nie rozumiał w czym tkwi problem, przecież są do siebie tacy podobni i jak nic mogliby się zaprzyjaźnić, gdyby tylko nie piętrzyli sobie kłopotów i trudności. Dla Joe ten dzień był niesamowity, jeszcze nigdy w życiu tak się nie cieszył i nie potrafił tego wyrazić żadnymi słowami. Jakby tych 18-tu lat w ogóle nie było, jakby narodził się na nowo, a czas stanął w miejscu w chwili, zanim Adam wyjechał z domu. Jakby jedna, jedyna maleńka iskierka wciąż się w nim tliła, jak nadzieja na nowe, lepsze życie, jakby jeszcze raz zaczynali wszystko od początku, a wszystkie rany jakby się sklepiały w całość i się w nim zabliźniały, tylko czy aby na pewno wszystkie, bo Adamowi wystarczy tylko jeden zwrot, tylko jedno zdanie, aby móc to wszystko zniszczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Coli Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 15 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin