Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bez przyszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 15, 16, 17  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:41, 09 Kwi 2014    Temat postu:

Mada napisał:

Aga napisał:
nawet odrobinkę mi szkoda Adasia... ale tylko odrobinkę.

Współczucie? Nie spodziewałam się. Laughing


Chyba się starzeję Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yenefer
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 23 Mar 2014
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:27, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Mada napisał:
ciotka Elizabeth mawiała, że zajęta to może być wygódka, a nie mężczyzna

Laughing Laughing Toś mnie ubawiła Laughing

Mada napisał:
Mężczyzna nachylił się z zamiarem pocałowania jej i … w tym samym momencie się obudziła. Zawiedziona jęknęła w poduszkę i przyłożyła jej pięścią z całej siły.

Znam ten ból Rolling Eyes Czasem śnią się człowiekowi takie śliczne rzeczy, że już już książę z bajki daje buzi i bum... guzik, znaczy budzik Rolling Eyes

Mada napisał:
Mary zamarła na sekundę z ręką na mięciutkiej moreli,
Szkoda moreli, mam nadzieję, że przetrwała Wink

Mada napisał:
Nie tolerowała głupoty w żadnej postaci, a Laura została nią obdarzona w nadmiarze.

Uwielbiam to zdanie Very Happy Nie trawię Laury Confused

Mada napisał:
Nie sądziła, że taki mężczyzna jak Adam Cartwright gustuje w takich pustych lalkach, ale widocznie się pomyliła.

Absolutnie się nie myli, Adam ma chwilowe, no może lekko przedłużające się zaćmienie umysłu Rolling Eyes A może miał, a teraz biedny nie wie co ma począć ze skutkami, czyli z Laurą.

Mada napisał:
Adam Cartwright wkładał do bryczki pakunki. Zagapiła się na niego i nie zauważyła innego przystojniaka.

Wirginia City ma szczęście, że mieszka tam tylu przystojniaków Very Happy

Mada napisał:
Adam słuchał jednym uchem, pomrukując od czasu do czasu i tym samym sprawiając wrażenie uważnego słuchacza, pełnego zrozumienia dla falbanek i ozdobnych ściegów.

Dobrze, że tym razem nie zasnął Laughing

Mada napisał:
- Nudzi się z Laurą – zawyrokował Joe, kiwając ze zrozumieniem głową.
- Co ty opowiadasz? – zdziwił się Ben. – Przecież to miła, ładna dziewczyna. Był taki zadowolony, gdy się z nią zaręczył.
- Przez pierwsze trzy dni, później mu przeszło – wyjaśnił rzeczowo Joe.
- Trzy dni? – zdębiał Ben.

Laughing Nie martw się Ben, też się dziwię, że inteligentny w końcu, Adam potrzebował AŻ trzech dni Rolling Eyes

Mada napisał:
Adam dotarł na północne pastwisko w ekspresowym tempie. Wszystko go drażniło. Sport, który zarzucał łbem co jakiś czas, wiatr, który dął mu prosto w twarz i wreszcie chmury, które ni z tego ni z owego zaczęły się nagle gromadzić nad Ponderosą. Mimo groźby nadciągającego deszczu zaczął naprawiać ogrodzenie, które po raz trzeci zepsuło się w tym samym miejscu. Przybijał gwoździe z taką pasją, że postronny obserwator mógłby pomyśleć, że od tego, jak szybko je wbije, zależy jego życie. Do domu wrócił wieczorem - mokry i głodny. Miał nadzieję, że wszyscy położyli się już spać i nikt nie będzie go poniewierał marnymi dowcipami o jego narzeczeństwie z Laurą.

Laughing Laughing Laughing
Ja wiem, że to nieładnie śmiać się z cudzego nieszczęścia, ale nieszczęśliwy, sponiewierany, a na dokładkę wkurzony Adam ... oprzeć się nie mogę, żeby się nie cieszyć

Mada napisał:
po czym usiadł przy kominku i zapatrzył w ogień.

Uwielbiam Adama przy kominku Very Happy zwłaszcza myślącego Adama Very Happy

Rozmowa Adama z Benem jest taka... bonanzowa. Podoba mi się, że Ben nie podsunął Adamowi gotowego rozwiązania, to by było za proste, niech się Adam sam pomęczy. A Ben będzie spał spokojnie, bo już wszystko wie, znaczy co dręczy Adama, no i zawsze będzie czekał, żeby mu pomóc. Rozczuliłam się trochę....

Mam nadzieję, że Adam szybko upora się z Laurą, chociaż czuję przez skórę, że pewnie nie Rolling Eyes Czekam na dalszy ciąg Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:42, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Mam nadzieję, ze nie tak szybko się upora z Laurą Very Happy niech się pomęczy. Adam nie lubi łatwych rozwiązań. Mada potarmoś porządnie Exclamation

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 18:53, 10 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:12, 10 Kwi 2014    Temat postu:

* * * * *

Słońce świeciło od rana, odbijając się w oknach okolicznych domów. Na błękitnym niebie gdzieniegdzie pojawiały się małe, pierzaste chmurki. Uliczny kurz delikatnie unosił się nad drogą. Zapowiadał się zwyczajny, spokojny dzień. Jak się później okazało, przyniósł wiele zmian w życiu niektórych osób.
Adam planował jeszcze dziś rozmówić się z Laurą. Miał zamiar pojechać do niej wieczorem i na spokojnie wyjaśnić wszelkie sprawy. Krzywił się za każdym razem, gdy pomyślał, jak zareaguje jego narzeczona na zerwanie zaręczyn. Właściwie mógł jechać w każdej chwili, ale najpierw chciał kupić Peggy rożek ze słodyczami. Wiedział, że marna to pociecha dla dziewczynki, która bardzo się do niego przywiązała i okazywała mu wiele sympatii i zaufania. Po wizycie w sklepie postanowił wstąpić do Roya na niezobowiązującą pogawędkę i partyjkę szachów. Właśnie szedł do biura szeryfa, gdy z saloonu wyskoczyło dwóch kowbojów – Trevor i Malcolm, którzy zaczęli obrzucać się wyzwiskami. Tuż za nimi wylegli na ulicę zaciekawieni klienci. O tym, co się później wydarzyło, opowiadano sobie nawzajem wielokrotnie i w powszechnym obiegu zaczęło krążyć kilka wersji wydarzeń. Wszyscy zgadzali się co do jednego. Ci dwaj zaczęli awanturę. Trevor uderzył Malcolma. Ten siłą rozpędu poleciał do tyłu i zwalił się na Clinta, który padając, przyłożył łokciem Burtowi. Rozpętało się piekło. Każdy okładał każdego. Po chwili same pięści nie wystarczyły. Rozochoceni kowboje, w których głowach wciąż buzował alkohol, wyciągnęli broń. Zaczęło robić się naprawdę gorąco – dosłownie i w przenośni. Adam już miał się włączyć, gdy zobaczył, że zza rogu najbliższego domu wyszła nieświadoma grążącego jej niebezpieczeństwa – Mary Lewis. W chwili, gdy padł pierwszy strzał, Adam stojący na drewnianym pomostku, niczym puma skoczył na dziewczynę, chcąc uchronić ją przed przypadkowym zranieniem. Zbił ją z nóg, rejestrując jednocześnie kule ze świstem przecinające powietrze. Gdy strzały umilkły, do jego świadomości dotarły dwie informacje. Pierwsza – że leży na pannie Lewis. Druga – że Mary ślicznie pachnie. Uniósł się nieznacznie i spojrzał w oczy koloru bławatków.
- Adam Cartwright – przedstawił się machinalnie, bo wszystkie inne mądrości chwilowo wyleciały mu z głowy.
- Mary Lewis – odpowiedziała, nie spuszczając z niego oczu. - Bardzo mi miło.
- Cała przyjemność po mojej stronie – zapewnił z błyskiem w oku.
- Ciekawy sposób zawierania znajomości – zauważyła unosząc brwi, a ponieważ Adam wciąż się jej przypatrywał, zapytała lekko zmieszana. – Długo jeszcze będziemy leżeć w tym pyle dróg?
Tym razem to Adam się zmieszał i czym prędzej się podniósł, aczkolwiek uczynił to nie bez żalu. Wyciągnął rękę, pomagając wstać Mary, która lekko syknęła, gdy postawiła prawą nogę na ziemi.
- Chyba skręciłam sobie kostkę – przyznała, próbując zrobić pierwszy krok.
- Miałem w tym swój udział i to niemały – westchnął niezadowolony, po czym widząc, że dziewczyna ma zamiar kuśtykać w bliżej nieznanym mu kierunku, nachylił się i wziął ją na ręce. – Wybierasz się dokądś? – zapytał, unosząc brwi.
- Do domu – odpowiedziała zaskoczona, instynktownie obejmując go za szyję.
Na ulicy Roy i jego zastępca zaprowadzali porządek. Skuli Trevora i Malcolma, którzy momentalnie wytrzeźwieli. Clint i Burt masowali sobie szczęki, inni zbierali kapelusze i poprawiali smętnie zwisające, poobrywane strzępy odzieży. Wydawać by się mogło, że nikt nie zwrócił uwagi na Adama niosącego Mary. Nic bardziej mylnego. Całą akcję w najdrobniejszych szczegółach zarejestrowały kobiety ukryte za firankami okolicznych domów. Widziały, jak ofiarnie ją zasłonił swoim ciałem, jak pomagał jej wstać i jak oddalił się, trzymając ją w swoich ramionach. Nie upłynął kwadrans, jak każda z nich wyszła z domu przepełniona chęcią podzielenia się tym jakże atrakcyjnym wydarzeniem z jakąś sąsiadką. Po upływie godziny wszyscy w Virginia City wiedzieli o bójce, strzelaninie i akcji Adama.

* * * * *

Od dawna nic tak nie zaskoczyło Charlotte Watson jak Mary na rękach Adama Cartwrighta. Gdy otworzyła drzwi, stanęła zdumiona tym, co widzi.
- Skręciłam kostkę – wyjaśniła Mary, a wtedy Charlotte usunęła się z drogi.
- Pójdę po doktora Martina - powiedział Adam, delikatnie układając dziewczynę na sofie.
- Nic mi nie jest – zaprotestowała Mary. – Poza tym doktor będzie zajęty przy rannych kowbojach.
- Jakich rannych kowbojach? – chciała wiedzieć Charlotte.
- Przed saloonem była strzelanina – poinformował ją Adam.
- Boże! I ty tam byłaś? – wystraszyła się pani Watson. – Przecież mogło ci się coś stać!
- Adam w porę mnie zasłonił – uspokoiła ją Mary.
- Jak widać, niezbyt umiejętnie – powiedział zgnębionym głosem.
- Nic mi nie jest – powtórzyła z naciskiem. – Kilka zimnych okładów i będzie po wszystkim.
Charlotte spojrzała na Adama takim wzrokiem, że poczuł się jak piąte koło u wozu i czym prędzej się pożegnał. Dopiero gdy miał wsiadać na konia, przypomniał sobie o cukierkach dla Peggy. Zgubił je gdzieś w całym tym zamieszaniu, więc postanowił jeszcze raz zrobić zakupy. Sklepowa witryna była już tuż, tuż. Od filara oderwał się Burt Cranford i zastąpił mu drogę.
- Cartwright, ty to masz refleks. Nieźle się zakręciłeś – przyznał, rechocząc, a widząc, że Adam nie wie, o co mu chodzi, dodał. – Każdy chciałby poleżeć na tej nowej nauczycielce.
Nie zdążył jednak wybuchnąć śmiechem, bo Adam z całej siły przyłożył mu w zęby. Burt stracił równowagę, zakrztusił się i plunął krwią. Adam podniósł go za poły kamizelki i przytrzymał.
- Jeszcze raz powiesz coś takiego, a będziesz zbierał zęby do woreczka – ostrzegł i pchnął go brutalnie na filar, po czym nie oglądając się, wszedł do sklepu. Odczekał chwilę, ale Burt się nie pojawił. Miał ochotę zgrzytać zębami, a gdy przypomniał sobie, że czeka go jeszcze rozmowa z Laurą, żałował, że nie ma komu przyłożyć po raz drugi.

* * * * *

Laura już z daleka zobaczyła nadjeżdżającego Adama i stanęła w otwartych drzwiach, czekając, aż jej przystojny narzeczony zsiądzie z konia. Nie zwróciła uwagi na to, że mężczyzna ma poważny, skupiony wyraz twarzy.
- Musimy porozmawiać – usłyszała zamiast powitania.
- Peggy jest chora – powiedziała, całując go w policzek. – Wciąż pyta o ciebie. Naprawdę jest mi trudno utrzymać ją w łóżku.
Chwyciła go za rękę i pociągnęła na schody. Pokój Peggy mieścił się na górze. Adam poszedł więc za nią bez słowa i już po chwili siedział na łóżku dziewczynki, która rozpromieniła się na jego widok.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz – powiedziała z wyrzutem Peggy. – A mama kazała mi leżeć w łóżku.
- Skarbie, masz katar i kaszlesz – zaszczebiotała Laura. – Przecież chcesz wyzdrowieć do niedzieli. Prawda?
- Tak! – dziewczynka klasnęła w dłonie. – W niedzielę jest piknik.
- Właśnie… - Laura spojrzała na Adama spod rzęs.
- Zabierzesz nas na piknik? – dopominała się Peggy. – Zabierzesz?
- Taaak… - z ociąganiem powiedział Adam.
- Obiecujesz? – naciskała dziewczynka.
Adam kiwnął głową i się uśmiechnął. Nie mógł odmówić choremu dziecku, które tak bardzo się cieszyło na myśl o czekającym je pikniku. Musiałby nie mieć serca. Trudno, rozmówi się z Laurą w niedzielę wieczorem. Jakoś wytrzyma te kilka dni. Przypomniał sobie, że ma cukierki i wręczył je Peggy, która powiedziała, że teraz na pewno będzie zdrowa i przytuliła się ufnie do Adama, który poczuł się wyjątkowo podle. Na życzenie dziewczynki przeczytał jej jedną z bajek Charlesa Perraulta. Widząc, że dziecko zasnęło, odłożył książeczkę na bok i natrafił na badawcze spojrzenie Laury.
- Postawiłeś mnie w głupiej sytuacji – powiedziała z wyrzutem.
- O co ci chodzi? – zapytał ściszonym głosem, nic nie rozumiejąc.
- Nosisz na rękach jakieś obce kobiety – obruszyła się. – Całe miasto aż huczy od plotek…
- Nie przesadzaj – przerwał jej dosyć niegrzecznie.
- Jestem twoją narzeczoną – upomniała go, patrząc z naganą. – Takim zachowaniem mnie ośmieszasz w oczach innych ludzi.
- Narzeczoną… - powtórzył, dziwnie marszcząc brwi.
- Idź już – zażądała nagle, widząc, że Adam chce powiedzieć coś jeszcze. – I nie zapominaj, co obiecałeś Peggy – podkreśliła. - W niedzielę wybieramy się na piknik.
Adam wracał do domu w kiepskim nastroju. Nie lubił niedokończonych spraw, a chciał już mieć za sobą decydującą rozmowę z Laurą. Uwierała go myśl, że w ciągu tych kilku dni wydarzy się coś, co oddali go od Mary Lewis. Bardzo spodobała mu się ta dziewczyna i chciał ją lepiej poznać, a nie mógł tego zrobić, będąc jednocześnie narzeczonym Laury.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:19, 10 Kwi 2014    Temat postu: Bez przyszłości

Laura umiejętnie wykorzystuje Peggy ,by manipulować Adamem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:48, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Co za wredna baba z tej Laury żeby dziecko do swoich celów wykorzystywać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 10 Kwi 2014    Temat postu:

"- Ciekawy sposób zawierania znajomości – zauważyła unosząc brwi, a ponieważ Adam wciąż się jej przypatrywał, zapytała lekko zmieszana. – Długo jeszcze będziemy leżeć w tym pyle dróg?"

Oj długo można tak leżeć Very Happy długo....

"- Do domu – odpowiedziała zaskoczona, instynktownie obejmując go za szyję. "

Dobre....instynktownie Rolling Eyes

Laura mnie wkurzyła, a to wstrętna manipulatorka , zaczyna mnie drażnić Evil or Very Mad
Adamowi idzie jak po grudzie zrywanie z Laurą ... i dobrze Laughing Fajnie się czyta jak Adaś dostaje po nosie Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:11, 10 Kwi 2014    Temat postu:

A mnie jest żal Adasia Sad musi biedak męczyć się z tą upiorną Laurą. Do tego Laura wykorzystuje Peggy w kontaktach z Adamem.

"Zbił ją z nóg, rejestrując jednocześnie kule ze świstem przecinające powietrze. Gdy strzały umilkły, do jego świadomości dotarły dwie informacje. Pierwsza – że leży na pannie Lewis. Druga – że Mary ślicznie pachnie. Uniósł się nieznacznie i spojrzał w oczy koloru bławatków. "

Ach ta podzielność uwagi Very Happy Cały Adaś Very Happy

Niepokoję się piknikiem Rolling Eyes
I żeby tradycji stało się zadość: czekam na ciąg dalszy Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 19:12, 10 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 20:00, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Cytat:
Wydawać by się mogło, że nikt nie zwrócił uwagi na Adama niosącego Mary. Nic bardziej mylnego. Całą akcję w najdrobniejszych szczegółach zarejestrowały kobiety ukryte za firankami okolicznych domów. Widziały, jak ofiarnie ją zasłonił swoim ciałem, jak pomagał jej wstać i jak oddalił się, trzymając ją w swoich ramionach. Nie upłynął kwadrans, jak każda z nich wyszła z domu przepełniona chęcią podzielenia się tym jakże atrakcyjnym wydarzeniem z jakąś sąsiadką. Po upływie godziny wszyscy w Virginia City wiedzieli o bójce, strzelaninie i akcji Adama.

Nie jestem zaskoczona, że wszystkie kobiety w mieście to oglądały Smile Widok musiał być zajmujący, długo miały co opowiadać Very Happy

Cytat:
Miał ochotę zgrzytać zębami, a gdy przypomniał sobie, że czeka go jeszcze rozmowa z Laurą, żałował, że nie ma komu przyłożyć po raz drugi.


Sfrustrowany i zestresowany...

Cytat:
- Postawiłeś mnie w głupiej sytuacji – powiedziała z wyrzutem.
- O co ci chodzi? – zapytał ściszonym głosem, nic nie rozumiejąc.
- Nosisz na rękach jakieś obce kobiety – obruszyła się. – Całe miasto aż huczy od plotek…


Żywy przykład na szybkość rozpowszechniania się plotek. Very Happy Ciekawe, czy młody prawnik poczuję się w obowiązku chronienia honoru panny Lewis. Honoru, jak sądzę, nieco zszarganego przez krzywdzące plotki.

Bardzo ciekawe opowiadanie, świetnie się czyta. Czekam na więcej Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:11, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Miałam jeszcze pisać o ruszających się firankach od gwałtownie zapowietrzających się plotkarek, ale koleżanki mnie już uprzedziły Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:17, 10 Kwi 2014    Temat postu:

Widzę, że zwróciłyście uwagę na przeróżne fragmenty. Bardzo mnie to cieszy. Very Happy Solidarnie natomiast skupiłyście się na Laurze, która chyba odrobinę podniosła ciśnienie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:15, 11 Kwi 2014    Temat postu:

nie chyba....ale o to chodzi... Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:35, 11 Kwi 2014    Temat postu:

Fajne opowiadanie, bardzo bonanzowe i ... te problemy Adama z Laurą i swoimi decyzjami ... on chyba chciałby i zjeść ciastko i je mieć Very Happy nic do niej nie czuje, nudzi się z nią, ale ... jakoś ciężko mu idzie zerwanie ... taki bystry facet i nie zauważył, że Peggy nie jest chora, że mama jej kazała leżeć w łóżku? Przecież on wychował dwóch młodszych braci! jeden rzut oka i już powinien wiedzieć, czy dzieciak jest chory, czy nie? A może ja za dużo od niego wymagam? Ciekawe, co dalej, bo chyba nauczycielka lepiej do niego pasuje ... ale przy niej zaczyna się kręcić przystojny prawnik Surprised

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:37, 12 Kwi 2014    Temat postu:

* * * * *

Adam podjechał pod domek Charlotte Watson. W tej samej chwili Ethan Greenwood wyłonił się zza zakrętu, niosąc bukiet kwiatów. Obaj dostrzegli się w tym samym momencie. Na ich twarzach próżno było szukać uśmiechu czy wzajemnej życzliwości.
- Co słychać u Laury? – wypalił na powitanie Ethan.
- W porządku – zmroził go spojrzeniem Adam.
- Wybierasz się do mojej narzeczonej? – zapytał Ethan, uśmiechając się drwiąco.
- Narzeczonej? – Adam powątpiewająco uniósł brew.
- Tak cię to dziwi? – odparował mężczyzna. – Nie jestem tobą. Nie potrzebuję kilku miesięcy, żeby się przekonać, czy chcę się z kimś związać.
- Kiedy się zaręczyliście? – nie dawał za wygraną Adam.
- Wczoraj wieczorem. Mary opowiedziała mi o wszystkim. O tym, jak ją zasłoniłeś i przyniosłeś do domu. Żałuję, że mnie tam nie było – Ethan westchnął niezadowolony. – Jednak dzięki temu zrozumiałem, że utrata Mary byłaby dla mnie nie do zniesienia. Oświadczyłem się, a ona mnie przyjęła.
- Gratuluję – powiedział nieszczerze Adam i wsiadł na Sporta. – Pozdrów ode mnie Mary.
Ethan patrzył za nim w napięciu, aż Cartwright zniknął z pola widzenia, po czym energicznie zapukał do drzwi i pewnie przestąpił próg domu pani Watson.

* * * * *

Adam, Hoss i Joe ładowali bele siana do stodoły. Hoss służył za podnośnik. Pomagał mu Adam, Joe natomiast odbierał przesyłkę na górze. Wszystko szło sprawnie, dopóki Hoss nie nastąpił Adamowi na stopę.
- Hoss, do ch……, uważaj, jak łazisz! – zdenerwował się Adam.
- Mogłeś się odsunąć! – odpalił Hoss, który od rana był nie w humorze. – Stoisz i gapisz się jak cielę na malowane wrota.
- Coś ty powiedział? – Adam zacisnął zęby i pięści. – Powtórz to ośle dardanelski!
- Co się tak ciskasz, inteligencie? – Hoss zaczepnie wysunął podbródek i Adam skorzystał z zaproszenia, waląc go w środek szczęki.
Hoss zatoczył się zdziwiony, ale po sekundzie odzyskał równowagę i zaatakował Adama, taranując go głową. Obaj upadli na ziemię i zaczęli okładać. Joe znalazł się po chwili obok nich i próbował rozdzielić, ale zaplątał się w ich nogi i runął jak długi. Niechcący podbił Hossowi oko, który ryknął jak zraniony bawół. Usiłował pociągnąć Josepha za włosy, ale urwał mu tylko rękaw koszuli.
- Co tu się dzieje?!!! – usłyszeli nad sobą krzyk Bena. – Natychmiast przestańcie!
- Jak wam nie wstyd?! – grzmiał Ben, gdy jego synowie podnosili się z ziemi. – Jesteście braćmi, a zachowujecie się jak jelenie na rykowisku!
Joe nie poczuwał się do winy, ale nie miał zamiaru zabierać głosu, bo wiedział, że Pa i tak mu nie uwierzy. Adam stał wyprostowany z rękami na biodrach, na jego twarzy malowała się cała gama uczuć, ale na pewno nie było tam skruchy. Tylko Hoss miał spuszczoną głowę i czuł się najbardziej winny. Ben spoglądał po kolei na każdego z nich i gniewnie sapał.
- O co poszło? – zapytał w końcu.
Synowie spojrzeli niepewnie po sobie, nie wiedząc, co mają odpowiedzieć.
- Mała różnica zdań na temat światopoglądu – wyjaśnił Adam i niemal uśmiechnął, widząc, jak Ben otwiera usta ze zdziwienia.

* * * * *

Od kilku dni mówiło się wyłącznie o niedzielnym pikniku, w którym miały uczestniczyć rodziny z całego miasta. Łąka nad rzeką najlepiej się do tego nadawała, była rozległa i mogła pomieścić wszystkich zainteresowanych. Odświętnie ubrani mieszkańcy Virginia City rozściełali koce i z piknikowych koszy wyjmowali same pyszności. Wokół biegały podekscytowane dzieci, które z nadmiaru szczęścia już nie wiedziały, w którą stronę patrzeć i kogo obserwować.
Adam z miną skazańca siedział w towarzystwie Laury, która wyglądała dziś wyjątkowo pięknie. Chciała zrobić wrażenie na swym narzeczonym, ale on zdawał się w ogóle jej nie zauważać. Rozpogadzał się tylko wtedy, gdy na kocu przysiadała Peggy, aby odpocząć na chwilę od baraszkowania z innymi dzieciakami. Gdy dziewczynka odbiegała, Adam kierował swój wzrok w prawą stronę. Laura już dawno namierzyła obiekt zainteresowania swego narzeczonego. Kilka koców dalej siedziała Mary Lewis w towarzystwie Charlotte Watson i Ethana Greenwooda. Przystojny prawnik dwoił się i troił przed paniami, które wydawały się być nim zachwycone. Im bardziej Ethan był zadowolony, tym bardziej Adam tracił humor. Wytężał słuch, aby usłyszeć choć strzępki rozmowy, ale na nic się to zdało. Tymczasem Ethan zabawiał panie opowieścią o meksykańskiej bandzie Sancheza, której przywódca uwielbiał wiersze i każdy nowo zwerbowany członek musiał wykazać się nie tylko celnością w strzelaniu i rzucaniu nożem, ale także umiejętnością wyrecytowania z pamięci wiersza znanego poety.
- Idźcie na spacer – zaproponowała w końcu pani Watson. – Jest taka piękna pogoda…
- Nad rzeką jest wygodna ścieżka – podchwycił zadowolony Ethan.
Mary wstała i sięgnęła po gustowny kapelusz. Zawiązała wstążki po brodą i wyłapała spojrzenie Adama, który obserwował każdy jej ruch. Była rozczarowana, że nie odwiedził jej następnego dnia po tym, jak nadwerężyła kostkę. Miała nadzieję, że wykaże choć odrobinę zainteresowania, w końcu przyniósł ją do domu, chciał iść po lekarza. Tymczasem nie pojawił się w ogóle. Mary doszła do wniosku, że musiała się pomylić. A przecież przysięgłaby, że wtedy na ulicy oboje poczuli coś niesamowitego, nie mogli od siebie oderwać oczu. Gdy niósł ją na rękach, czuła, jak szybko bije mu serce. Teraz miała wrażenie, że wszystko to sobie wymyśliła podekscytowana bliskością tego niezwykłego mężczyzny. Adam w końcu był zaręczony, na pewno kochał Laurę i w niedalekiej przyszłości planował ślub. Przywiózł swoje panie na piknik. Tylko dlaczego miał minę człowieka, który z nudów ma ochotę palnąć sobie w łeb?
Mary i Ethan zeszli wolno nad rzekę. Dziewczyna ubrana była w batystową suknię w kolorze szmaragdowym, która lekko falowała przy każdym podmuchu wiatru. Było ciepło, ale nad samą wodą wiało dosyć mocno, więc Ethan zostawił Mary samą i poszedł po jedwabny szal, który zostawiła na kocu. Wpatrywała się w nurt rzeki, która w tym miejscu wydawała się dosyć głęboka.
- Mary… - ten głos poznałaby na końcu świata, brzmiał jak muzyka.
Odwróciła się wolno, przytrzymując sukienkę, której dół wykończony falbanką, zaczął ocierać się o spodnie stojącego przed nią Adama. Zastanawiała się, dlaczego jej serce przyspieszyło, skoro nawet jej nie dotknął. Miał na sobie białą koszulę z czarną krawatką. Była nierówno zawiązana i Mary ledwo zwalczyła ochotę, aby jej nie poprawić.
- Gratulacje… z okazji… zaręczyn… - Adam cedził słowa, które z trudem przeszły mu przez gardło.
- Jakich zaręczyn? – zdziwiła się Mary.
- Twoich i Ethana – powiedział, nie spuszczając z niej oczu.
- Nie było żadnych zaręczyn - zamrugała zdezorientowana. – Skąd w ogóle ten pomysł?
Adam uśmiechnął się, pierwszy raz od kilku ostatnich dni. Zrozumiał, że Ethan go okłamał. Nie życzył sobie konkurencji i wymyślił zaręczyny, a to skutecznie trzymało go z daleka od kobiety, której sama obecność wywoływała przyspieszone bicie serca.
Ethan zobaczył Adama i momentalnie się nachmurzył. Nie lubił, gdy ten Cartwright kręcił się w pobliżu Mary. Gdyby to był Joe lub Hoss, nie czułby takiej irytacji, ale Adam stanowił poważne zagrożenie.
- Laura cię szuka – powiedział dobitnie, bo wiedział, że to imię skieruje sprawę na właściwe tory.
Mary odszukała wzrokiem swoją rywalkę, która stała na wzniesieniu i machała do Adama.
- Lepiej do niej idź, bo gotowa tu zejść – wystraszył się Ethan.
- A co, boisz się, że czeka cię spacer w czworokącie? – Adam uśmiechnął się drwiąco.
- Nie, po prostu chcę porozmawiać…
- … ze swoją narzeczoną? – dokończył ironicznie Adam i uśmiechnął triumfująco, widząc zmieszanie Ethana, który spłoszony zerknął na dziewczynę.
- Do zobaczenia, Mary – Adam spojrzał z uśmiechem na zamyśloną pannę Lewis, nie zawracając sobie głowy Greenwooodem, po czym wolno poszedł w kierunku zniecierpliwionej Laury.
Mary ruszyła przed siebie, przypatrując się ścieżce, która mogła pomieścić obok siebie tylko dwie osoby. Ethan gniótł w rękach szal, gorączkowo myśląc o tym, co powinien teraz zrobić.
- Dlaczego powiedziałeś Adamowi, że jesteśmy zaręczeni? – Mary w końcu przerwała ciszę.
- Bo mam nadzieję, że tak będzie – powiedział z mocą i padł przed nią na kolana.
- Nie wygłupiaj się – upomniała go dziewczyna. – Lubię cię, ale prawie wcale się nie znamy.
- A jak się lepiej poznamy? – nie dawał za wygraną.
- Nie wiem – odpowiedziała szczerze Mary. – Naprawdę, nie wiem…

* * * * *

Peggy usnęła, ledwo przyłożyła głowę do poduszki, zmęczona ekscytującym piknikiem. Adam zszedł na dół. Jego narzeczona była zajęta parzeniem kawy. Usiadł w fotelu, przygotowując się do decydującej rozmowy. Był tak skupiony na swoich myślach, że nie usłyszał Laury, która pojawiła się jak duch i znienacka usiadła mu na kolanach. Przytuliła się do niego i objęła go za szyję. Zareagował odruchowo - tak, jakby zaatakował go pyton. Zerwał się jak oparzony, odpychając ją od siebie. Kobieta zachwiała się i oparła zdezorientowana o stół. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, które po chwili zamieniło się w niedowierzanie.
- Co to ma znaczyć? – zapytała nadąsana. – Jak ty mnie traktujesz?
- Przepraszam – Adam wydawał się skruszony. – Zaskoczyłaś mnie.
- Taki miałam zamiar – przyznała.
- Lauro… - Adam nerwowo potarł szczękę. – Musimy porozmawiać… O nas – dodał po chwili. – Wiem, że to, co powiem, bardzo cię zrani, ale już dłużej tak nie mogę.
- Co chcesz mi powiedzieć? – kobieta zacisnęła usta, mrużąc jednocześnie oczy.
- Nie pasujemy do siebie – powiedział cicho Adam. – Mamy inne zainteresowania, oczekiwania względem życia i przyszłości. Powinniśmy się rozstać.
- To przez nią – w oczach Laury malowała się niezbita pewność. – To przez tę małpę, Mary Lewis. Zawróciła ci w głowie…
- Nie chodzi o nią, tylko o nas – próbował właściwie pokierować rozmową.
- Nie wierzę ci! – krzyknęła zdenerwowana Laura. – Widziałam, jak na nią patrzyłeś na pikniku! Nie odrywałeś od niej wzroku, a gdy poszłam szukać dziecka, od razu do niej poleciałeś!
- Nie krzycz – upomniał ją Adam. – Obudzisz Peggy.
- To mój dom i robię w nim to, co chcę! – tupnęła ze złością nogą. – A tej szmacie wydrapię oczy! – zagroziła z furią. – A ty…
Nim Adam zdążył zareagować, Laura uderzyła go z całą mocą zranionej kobiety.
- Wynoś się! – krzyknęła z pasją. – Nie chcę cię znać!
Policzek piekł go żywym ogniem, a mimo to chętnie nadstawiłby drugi, gdyby tylko był pewien, że Laura już na zawsze zniknie z jego życia. Wiedział, że rozstanie było nieuniknione, a mimo to miał wyrzuty sumienia. Nie powinien był się z nią zaręczać, robić jej nadziei. Kierował się rozsądkiem, chciał w końcu założyć rodzinę, mieć dzieci. Jak widać, rozum nie zawsze jest dobrym doradcą. Tym razem popełnił błąd. Ciekawe, co się stanie, gdy zawierzy uczuciom…

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:49, 12 Kwi 2014    Temat postu:

"- Hoss, do ch……, uważaj, jak łazisz! – zdenerwował się Adam."

Intryguje mnie wykropkowane słowo. W ustach Adama no, no... Shocked

"Odwróciła się wolno, przytrzymując sukienkę, której dół wykończony falbanką, zaczął ocierać się o spodnie stojącego przed nią Adama. Zastanawiała się, dlaczego jej serce przyspieszyło, skoro nawet jej nie dotknął. Miał na sobie białą koszulę z czarną krawatką. Była nierówno zawiązana i Mary ledwo zwalczyła ochotę, aby jej nie poprawić. "

Fragment naszpikowany napięciem i emocjami trzymanymi na wodzy Very Happy

Najważniejsze, że Adam wydusił z siebie słowa zerwania...uff.. pytanie jak bardzo teraz Laura będzie chciała zemścić się na Mary. Bardzo zaniepokoił mnie jej niekontrolowany wybuch nienawiści.

Przykre, że Ethan tak postąpił. Zapowiadał się na porządnego młodzieńca.

Czekam niecierpliwie na rozwój wypadków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 15, 16, 17  Następny
Strona 2 z 17

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin