Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:57, 30 Paź 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Myślałam, że obie pary wychodzą na prostą, że tylko już piknikowanie ich czeka

Nie tak szybko. Rolling Eyes Adam, Kim i Billy mają piknik w planach. Kiedyś pewnie się wybiorą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:36, 31 Paź 2014    Temat postu:

Ja tam bardzo się cieszę, że piknik jest w odległych planach bo to oznacza tyle możliwości po drodze....

Mada emotikonka objadająca się czekoladkami bardzo mi się podoba....nosi znamiona wyluzowania...

p.s. kiedy, kiedy, kiedy....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 6:44, 31 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:23, 31 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
p.s. kiedy, kiedy, kiedy....

Pewnie w niedzielę. Na razie mam 1/3 fragmentu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:37, 31 Paź 2014    Temat postu:

Mada powolutku...nikt Cię nie pogania...eee...niedziela późny wieczór to dość....bezpieczny termin

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 22:38, 31 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:42, 31 Paź 2014    Temat postu:

Niedzielny wieczór mam zajęty, więc wtedy na pewno nic nie wkleję. Została Ci jeszcze Senszen. Może ona wpasuje się w termin. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:46, 31 Paź 2014    Temat postu:

Oj Mada Ty tak od razu z grubej rury.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:10, 02 Lis 2014    Temat postu:

Dziś pewnie synchronizacji nie będzie. Rolling Eyes

* * * * *

W salonie rodzeństwa Stevensonów panowała grobowa cisza. Wszyscy co jakiś czas wstrzymywali oddech, próbując usłyszeć jakikolwiek szmer dobiegający ze szczelnie zamkniętego pokoju Dana, w którym zniknął doktor Martin. Elizabeth siedziała przy stole w zupełnym odrętwieniu, z twarzą ukrytą w dłoniach. Sąsiednie krzesło zajmowała Kimberly. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w mosiężna gałkę ozdabiającą drzwi sypialni brata. Nigdy tak bardzo się nie bała, jak właśnie w tej chwili. Wciąż przed oczyma widziała krew, lepką i czerwoną, która rozprzestrzeniała się na koszuli Dana, zagarniając coraz większy obszar. Gdy zamykała oczy, obraz nie znikał, zyskiwał na intensywności. Pomyślała, że powinna płakać. Łzy jednak nie napływały do jej oczu. Siedziała jak skamieniała. Tuż za jej krzesłem stał Adam. Dłonie trzymał na rzeźbionym zagłówku. Zbielałe kostki świadczyły o tym, jak mocno je zaciska. Bezsilność była uczuciem, którego wprost nienawidził. Już raz jej doświadczył w życiu i teraz buntował się przed powtórką. Hoss, oparty plecami o ścianę, przenosił swój wzrok z jednej osoby na drugą i bezgłośnie wzdychał. Nie mógł pojąć tego, co się stało. Nie rozumiał motywów postępowania Tachera. Żałował, że nie ma przy nim Lucy. Ona na pewno potrafiłaby mu to wytłumaczyć. Adama wolał nie pytać. Nie wyglądało na to, że jego starszy brat ma ochotę na rozmowę. Joe, po zamknięciu w celi oszołomionego i płaczącego Tachera, przyszedł jak najszybciej do domu szeryfa. Teraz stał przy oknie i z przygnębieniem obserwował toczące się na zewnątrz życie. W pewnej chwili coś przykuło jego uwagę.
- Ktoś tu idzie – poinformował.
Adam oderwał się od krzesła i podszedł do okna.
- Co się dzieje? – zapytał zaniepokojony Hoss.
- Nic takiego – uspokoił go Adam, kierując się ku wyjściu. – Załatwię to.
Nie było go zaledwie chwilę. Wrócił i natrafił na pytający wzrok Kimberly.
- To ludzie z miasta – wyjaśnił spokojnie. – Chcieli się dowiedzieć, co z Danem. Powiedziałem, że na razie nic jeszcze nie wiemy.
- Poszli? – zainteresował się Hoss.
Adam pokręcił głową.
- Zostali. Powiedzieli, że będą czekać na wiadomość.
Minuty płynęły jedna za drugą. Zza drzwi sypialni Dana dobiegały jakieś przytłumione odgłosy, których nie sposób było zidentyfikować. W końcu drzwi skrzypnęły i lekko się uchyliły. Na ten odgłos Kimberly drgnęła i poderwała się z miejsca. Elizabeth również wstała, przytrzymując się stołu i ignorując ból zabandażowanej ręki. Do salonu wszedł doktor Martin. Nie miał na sobie ani marynarki, ani kamizelki. Rękawy jego koszuli były podwinięte powyżej łokcia. Napięcie widoczne na jego twarzy sprawiło, że wszyscy zamarli w oczekiwaniu.
- Kula przeszła na wylot – wyjaśnił zmęczonym głosem. – Na szczęście nie uszkodziła żadnego narządu. Dan miał dużo szczęścia. Jeden cal wyżej i roztrzaskałaby mu żebro.
Westchnienie ulgi wyrwało się z niejednej piersi.
- Mogę go zobaczyć? – zapytała Kimberly, która chciała jak najszybciej znaleźć się przy bracie.
- Oczywiście. Tylko proszę go nie budzić – zastrzegł. – Powinien dużo spać i wypoczywać. Żeby wyzdrowieć, musi nabrać sił.
Adam odciągnął na bok doktora Martina, gdy tylko Kimberly zniknęła w pokoju Dana.
- Jaki naprawdę jest jego stan? – zapytał ściszonym głosem.
- Stabilny – usłyszał spokojną odpowiedź. – Jest naprawdę nieźle.
- Dziękuję – powiedział. – Myślałem …
- Wiem – przerwał doktor, kładąc mu rękę na ramieniu. – To wyglądało strasznie, ale najgorsze za nami. Teraz powinno być już tylko lepiej. Ale …
- Co takiego?
- Ktoś musi czuwać przy rannym – zauważył przytomnie lekarz. - Panna Kimberly nie powinna być teraz sama
- Zostanę – zaoferował się Adam.
- Ja też – odezwała się milcząca dotąd Elizabeth.
- Dobrze – doktor Martin z zadowoleniem pokiwał głową. – Gdyby coś się działo …
- Ale przecież mówił pan, że może być tylko lepiej – powiedziała blednąc Elizabeth.
- I tak z pewnością będzie – oznajmił z mocą lekarz. – Proszę się nie niepokoić. Na pewno moja interwencja nie będzie już potrzebna – spojrzał na Adama i wrócił do pokoju pacjenta. Po chwili wyszedł ubrany w marynarkę i pożegnał się ze wszystkimi bez zbędnych formalności. Na zewnątrz został otoczony przez grupę mieszkańców zainteresowanych losem szeryfa. Widocznie doktor Martin ich uspokoił, bo zaczęli się rozchodzić. Joe i Hoss nie bardzo wiedzieli, jak mają się zachować. Zostać czy jechać do domu?
- Wracajcie do Ponderosy – zadecydował Adam. – Pa na pewno się niepokoi naszą przedłużającą się nieobecnością. Gotów tu przyjechać.
- Co powiedzieć Billy’emu? – zainteresował się Hoss.
- Powiedz, że Dan zachorował i musiałem zostać, aby pomóc Kimberly – wyjaśnił ściszonym tonem. – Dzieci nie powinny wiedzieć, co się tu wydarzyło.
- Masz rację – brat ze zrozumieniem pokiwał głową.
Odjechali z sercami przepełnionymi nadzieją na szybkie wyzdrowienie rannego. Kimberly wyszła z pokoju brata wyraźnie uspokojona. Dan spał i wyglądało na to, że niebezpieczeństwo minęło. Elizabeth zaofiarowała się, że będzie czuwać jako pierwsza. Przysunęła krzesło bliżej. Nareszcie mogła patrzeć do woli na tę przystojną, męską twarz, która śniła jej się po nocach. Nieśmiało wysunęła rękę i dotknęła dłoni Dana spoczywającej na kołdrze. Zerknęła w stronę salonu i ostrożnie wstała. Cicho podeszła do półotwartych drzwi. Usłyszała głosy dobiegające z kuchni. Kim i Adam przygotowywali kawę. Zanosiło się na to, że jakiś czas jeszcze stamtąd nie wyjdą. Podeszła do łóżka poszkodowanego. Pochyliła się i dotknęła ustami ciepłych warg Dana. Nareszcie się na to odważyła. Dziwiła się sama sobie. Nie sądziła, że może być taka zuchwała. On nigdy się nie dowie - pomyślała. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła na krześle.
Tymczasem Adam i Kimberly przenieśli się do salonu, niosąc filiżanki z kawą. Jedną z nich siostra Dana zaniosła swej przyjaciółce i wróciła dotrzymać towarzystwa mężczyźnie, który coraz bardziej ją fascynował. Adam usiadł na sofie, kładąc lewe ramię na oparciu. Przykręcona lampa rzucała niewiele światła, ale żadne z nich nie chciało tego zmieniać. Nie zamierzali czytać, tylko rozmawiać, a półmrok doskonale się do tego nadawał.
- To był ciężki dzień – zauważył Adam. – Na pewno jesteś zmęczona.
- Trochę – przyznała z niechęcią.
- Usiądź przy mnie – delikatnie poklepał siedzenie sofy. – Będzie ci wygodniej niż na krześle.
Mebel z pewnością lepiej nadawał się do wypoczynku, ale był też dosyć wąski. Mieściły się na nim bez problemu dwie osoby, ale musiały siedzieć dosyć blisko siebie. Kimberly zawahała się chwilę. Gdyby ktoś zobaczył ją w tej sytuacji, miałby pożywkę do plotek. Opiekuńcze ramię Adama było jednak zbyt wielką pokusą, aby nie skorzystała z zaproszenia. Usiadła, starając się zachować granicę przyzwoitości. Adam jednak nie miał zamiaru jej respektować. Przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem. Czuł ciepło jej ciała i zapach włosów, które pachniały rumiankiem. Objął wzrokiem jej figurę przykrytą fiołkową sukienką. Zastanawiał się, jakież to skarby skrywa ta śliczna dziewczyna pod zwojami batystu. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mu dane przekonać się naocznie, czy jego wyobrażenia pokrywają się z rzeczywistością. Kimberly nie zdawała sobie sprawy z tego, o czym myśli siedzący obok mężczyzna. Była naprawdę zmęczona. Stresujący proces, postrzelenie Dana, czekanie na diagnozę doktora Martina – wszystko to wyczerpało ją fizycznie i psychicznie. Z uczuciem niewysłowionej ulgi oparła głowę o ramię Adama. Poczuła się tak cudownie i na tyle bezpiecznie, że sama nie wiedziała, kiedy opadły jej powieki i zasnęła.

* * * * *

Hilary Irons nie zamierzała się ukrywać. Zaraz następnego dnia, z samego rana poszła jak gdyby nigdy nic do sklepu. Wczoraj, po procesie urządziła piekielną awanturę swemu mężowi, który w związku z tym nie odezwał się do niej słowem przez cały wieczór. Miała do niego żal, że postawił ją w tak niezręcznej sytuacji, a właściwie poniżył i ośmieszył przed całym miastem. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że Tony może wystąpić przeciwko niej. Sama wiedziała, że w przypadku szeryfa posunęła się za daleko, ale skoro zabrnęła w ślepą uliczkę, nie zamierzała zawracać. Musiała trzymać się swojej wersji. Mąż usiłował z nią porozmawiać w czasie przerwy w procesie, ale nie chciała słuchać. Nie doceniła go. Jednak miał przebłyski charakteru. Była na niego wściekła, a jednocześnie jego wystąpienie spowodowało, że po raz pierwszy myślała o nim z uznaniem.
Idąc po zakupy, jak zawsze spoglądała na wszystkich z góry. Trochę niepokoił ją fakt, że ludzie nie odpowiadali na jej uśmiechy, udawali, że jej nie widzą, odwracali głowy. Wzruszyła lekceważąco ramionami i weszła do sklepu Randy’ego Hale’a. Właściciel był krępym blondynem, o niskim czole, przysłoniętym lwią grzywą. Z rewerencją traktował wszystkie kobiety, choć oczy błyszczały mu tylko wtedy, gdy w jego sklepie pojawiały się najpiękniejsze klientki. Hilary weszła do środka pewna, że i tym razem sklepikarz przywita ją szerokim uśmiechem. Pomyliła się. Hale spojrzał w jej kierunku, a następnie wrócił do przerwanej czynności, czyli ustawiania puszek brzoskwiń na półce. Niemiło zakłuł ją ten brak uwagi z jego strony, ale nie dała nic po sobie poznać. Podeszła do lady. Mężczyzna niespiesznie odwrócił się i podszedł, wycierając ręce.
- Poproszę o funt kawy i puszkę brzoskwiń – powiedziała kobieta lekko urażonym tonem.
- Przykro mi, ale nie mam tego towaru na składzie – oznajmił Hale, nawet nie mrugnąwszy okiem.
- Przecież przed chwilą ustawiał pan na półce brzoskwinie – zauważyła zaskoczona kobieta.
- Pani się myli – odparł spokojnie. – Proszę poszukać w innym sklepie.
Hale odwrócił się i zaczął coś przestawiać na dole. Hilary o mało nie eksplodowała ze złości. Cieszyła się jedynie z tego, że nikt nie był świadkiem jej upokorzenia. Odwróciła się na pięcie i napotkała kpiący wzrok Adama Cartwrighta. Mężczyzna w czerni stał przy wejściu z założonymi rękami, leniwie oparty prawym ramieniem o framugę. Zastanawiała się, skąd się tu wziął. Tak wcześnie w mieście raczej nie bywał. Musiał spędzić tu noc. Pech chciał, że akurat pojawił się w sklepie Randy’ego Hale’a w chwili najmniej do tego dla niej odpowiedniej. Minęła go szybko, bez słowa. Przed sklepem natknęła się na panią Rosamunde. Staruszka miała chyba ze sto lat i była głucha jak pień. Splunęła obficie pod nogi pani Irons i pogroziła jej pięścią, po czym poszła dalej. Hilary w oddali zobaczyła swoją przyjaciółkę – panią White. Ucieszyła się, że nareszcie ktoś życzliwy okaże jej wsparcie. Znowu się pomyliła. Kobieta spojrzała na nią z wyraźną pretensją i chciała przejść, nawet się nie przywitawszy.
- Eleonoro, co to ma znaczyć? – zatrzymała ją Hilary.
- Zostaw mnie w spokoju – zażądała kobieta.
- Oszalałaś?! – oburzyła się pani Irons.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – zastrzegła, chcąc ją wyminąć.
Tego dla Hilary było już dosyć. Chwyciła ją za łokieć i siłą przytrzymała.
- Jakim prawem tak mnie traktujesz?! – krzyknęła. – Co?! Może jesteś lepsza?!
- Nie oskarżam niewinnych osób – wypaliła jej w oczy.
- Tak? Mam ci przypomnieć? A kto roznosił plotki o pannie Curtis?
Pani White zaczerwieniła się po same cebulki włosów.
- To był błąd – przyznała ściszonym tonem, bojaźliwie rozglądając się wokoło.
- Co ci się stało? – biadała Hilary. – Przecież zawsze świetnie się rozumiałyśmy…
- Tak, ale … - przygryzła wargi. – Z naszą przyjaźnią koniec.
- Chyba nie mówisz poważnie?!
- Wolę mieć dobre relacje z mężem, niż z tobą – wyszarpnęła rękę.
Nie uszła nawet trzech kroków, gdy Hilary ją dogoniła i zagrodziła drogę.
- O, nie! Nie tak prędko, moja droga!
- Usuń się z przejścia! – zażądała pani White.
- Ani myślę – butnie odparła pani Irons.
Zaczęły się szarpać. W pewnej chwili Hilary potknęła się, straciła równowagę i poszybowała na ziemię, wpadając w jabłka końskiego nawozu. Z jękiem obrzydzenia podniosła się na kolana, a następnie szybko wstała, patrząc z niedowierzaniem na swój śliczny, amarantowy kostium, upstrzony cuchnąca mazią. Ze wstrętem wytarła swoje dłonie o spódnicę. Gdy podniosła głowę, zobaczyła stojącego przy kolumnie Adama Cartwrighta. Jego uśmiech świadczył niezbicie o tym, że świetnie się bawił.Very Happy

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 11:10, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:03, 02 Lis 2014    Temat postu: Koniec i początek

Dostała plotkara za swoje.
Aż widzę ten uśmiech Adama ,gdy obserwował tą scenę ..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:07, 02 Lis 2014    Temat postu:

Cytat:
Wciąż przed oczyma widziała krew, lepką i czerwoną, która rozprzestrzeniała się na koszuli Dana, zagarniając coraz większy obszar.

Jak widać szeryf solidnie oberwał.

Cytat:
Tuż za jej krzesłem stał Adam. Dłonie trzymał na rzeźbionym zagłówku. Zbielałe kostki świadczyły o tym, jak mocno je zaciska. Bezsilność była uczuciem, którego wprost nienawidził.

Bardzo przeżywa wypadek przyjaciela, ale przypadkiem? zajął strategiczne miejsce, obok kobiety, którą był zainteresowany ...


Cytat:
Nie rozumiał motywów postępowania Tachera. Żałował, że nie ma przy nim Lucy. Ona na pewno potrafiłaby mu to wytłumaczyć. Adama wolał nie pytać.

Przedtem pytał o wszystko Adama, teraz funkcję doradcy Hossa przejęła żona. I słusznie! Tak powinno być!

Cytat:
- To ludzie z miasta – wyjaśnił spokojnie. – Chcieli się dowiedzieć, co z Danem.

Teraz ich sumienie ruszyło? A gdzie byli wcześniej?

Cytat:
Dan miał dużo szczęścia. Jeden cal wyżej i roztrzaskałaby mu żebro.
Westchnienie ulgi wyrwało się z niejednej piersi.

Na szczęście szeryf wyjdzie z tego cało ... w każdym razie przeżyje ... A już się bałam ...

Cytat:
- Ktoś musi czuwać przy rannym – zauważył przytomnie lekarz. - Panna Kimberly nie powinna być teraz sama
- Zostanę – zaoferował się Adam.
- Ja też – odezwała się milcząca dotąd Elizabeth.

Cóż za bezinteresowna chęć niesienia pomocy

Cytat:
Przysunęła krzesło bliżej. Nareszcie mogła patrzeć do woli na tę przystojną, męską twarz, która śniła jej się po nocach. Nieśmiało wysunęła rękę i dotknęła dłoni Dana spoczywającej na kołdrze.

Przyjemne z pożytecznym

Cytat:
Podeszła do łóżka poszkodowanego. Pochyliła się i dotknęła ustami ciepłych warg Dana. Nareszcie się na to odważyła. Dziwiła się sama sobie. Nie sądziła, że może być taka zuchwała. On nigdy się nie dowie - pomyślała. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła na krześle.

Co za zuchwałość! Very Happy A to dopiero początek czuwania przy chorym

Cytat:
Adam usiadł na sofie, kładąc lewe ramię na oparciu. Przykręcona lampa rzucała niewiele światła, ale żadne z nich nie chciało tego zmieniać. Nie zamierzali czytać, tylko rozmawiać, a półmrok doskonale się do tego nadawał.

Adaś jak zwykle zajmuje strategicznie korzystne miejsce ... i ten półmrok Choć on tym razem nie miał zamiaru czytać ... to i mocne światło nie było mu potrzebne

Cytat:
- Usiądź przy mnie – delikatnie poklepał siedzenie sofy. – Będzie ci wygodniej niż na krześle.

O tak! Z pewnością wygodniej ... i ciekawiej

Cytat:
Usiadła, starając się zachować granicę przyzwoitości. Adam jednak nie miał zamiaru jej respektować. Przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem.

Zachować granicę? Przy Adamie? To niemożliwe

Cytat:
Z uczuciem niewysłowionej ulgi oparła głowę o ramię Adama. Poczuła się tak cudownie i na tyle bezpiecznie, że sama nie wiedziała, kiedy opadły jej powieki i zasnęła.

Poczucie bezpieczeństwa też jest ważne.

Cytat:
Miała do niego żal, że postawił ją w tak niezręcznej sytuacji, a właściwie poniżył i ośmieszył przed całym miastem.

Sama się ośmieszyła i poniżyła. A to, że chciała skrzywdzić niewinnego człowieka to mało?

Cytat:
Jednak miał przebłyski charakteru. Była na niego wściekła, a jednocześnie jego wystąpienie spowodowało, że po raz pierwszy myślała o nim z uznaniem.

Widocznie potrzebowała silnej, męskiej ręki

Cytat:
- Przykro mi, ale nie mam tego towaru na składzie – oznajmił Hale, nawet nie mrugnąwszy okiem.
- Przecież przed chwilą ustawiał pan na półce brzoskwinie – zauważyła zaskoczona kobieta.
- Pani się myli – odparł spokojnie. – Proszę poszukać w innym sklepie.

Ale oni są zmienni! Przedtem jej wierzyli i byli oburzeni na szeryfa, a teraj bojkotują panią Irons?

Cytat:
Cieszyła się jedynie z tego, że nikt nie był świadkiem jej upokorzenia. Odwróciła się na pięcie i napotkała kpiący wzrok Adama Cartwrighta. Mężczyzna w czerni stał przy wejściu z założonymi rękami, leniwie oparty prawym ramieniem o framugę.

Adam jak zwykle jest tam, gdzie trzeba

Cytat:
Przed sklepem natknęła się na panią Rosamunde. Staruszka miała chyba ze sto lat i była głucha jak pień. Splunęła obficie pod nogi pani Irons i pogroziła jej pięścią, po czym poszła dalej.

Może i staruszka, ale wykazała obywatelską postawę

Cytat:
- Tak, ale … - przygryzła wargi. – Z naszą przyjaźnią koniec.
- Chyba nie mówisz poważnie?!
- Wolę mieć dobre relacje z mężem, niż z tobą – wyszarpnęła rękę.

Przyjaciółkę też straciła. Ciekawe, jakich "argumentów" użył pan White podczas resocjalizacji żony?

Cytat:
W pewnej chwili Hilary potknęła się, straciła równowagę i poszybowała na ziemię, wpadając w jabłka końskiego nawozu. Z jękiem obrzydzenia podniosła się na kolana, a następnie szybko wstała, patrząc z niedowierzaniem na swój śliczny, amarantowy kostium, upstrzony cuchnąca mazią.

Właściwa kara za to, co zrobiła. Widzę tu nawiązanie do losów Jagny z "Chłopów". Jagna również miała kontakt z końskim nawozem. Co prawda nie przypadkowy, ale też sporo nabroiła. Chociaż pani Irons i przyprawiała rogi mężowi i chciała wpakować uczciwego czlowieka za kratki ... bardziej zasłużyła

Cytat:
Gdy podniosła głowę, zobaczyła stojącego przy kolumnie Adama Cartwrighta. Jego uśmiech świadczył niezbicie o tym, że świetnie się bawił.

A Adaś jak zwykle na posterunku

Opowiadanie ciekawe, emocjonujące, z elementami komediowymi ... dobrze się czyta i niecierpliwie czeka na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 13:20, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:57, 02 Lis 2014    Temat postu:

Nawóz to kara adekwatna dla takiej plotkary jak pani Irons.
Odechce jej się snucia nie stworzonych historii o innych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:48, 02 Lis 2014    Temat postu:

Mada
Cytat:
Wciąż przed oczyma widziała krew, lepką i czerwoną, która rozprzestrzeniała się na koszuli Dana, zagarniając coraz większy obszar. Gdy zamykała oczy, obraz nie znikał, zyskiwał na intensywności. Pomyślała, że powinna płakać. Łzy jednak nie napływały do jej oczu. Siedziała jak skamieniała. Tuż za jej krzesłem stał Adam.

Kim niesamowicie przejęta i przerażona sytuacją. Wszak jej brat został ranny. Adam równie przejęty zajął strategiczne miejsce - jak najbliżej ukochanej
Cytat:
Joe, po zamknięciu w celi oszołomionego i płaczącego Tachera, przyszedł jak najszybciej do domu szeryfa.

Zdaje się, że do Tachera po niewczasie dotarło, co zrobił. Chyba mi go trochę żal
Cytat:
- To ludzie z miasta – wyjaśnił spokojnie. – Chcieli się dowiedzieć, co z Danem. Powiedziałem, że na razie nic jeszcze nie wiemy.
- Poszli? – zainteresował się Hoss.
Adam pokręcił głową.
- Zostali. Powiedzieli, że będą czekać na wiadomość.

Teraz to się przejęli i będą wystawać pod oknami szeryfa. A, gdzie byli, jak wstrętny babsztyl rzucał potwarz na biednego Dana?
Cytat:
- Kula przeszła na wylot – wyjaśnił zmęczonym głosem. – Na szczęście nie uszkodziła żadnego narządu. Dan miał dużo szczęścia. Jeden cal wyżej i roztrzaskałaby mu żebro.
Westchnienie ulgi wyrwało się z niejednej piersi.

Z mojej też.
Cytat:
Elizabeth zaofiarowała się, że będzie czuwać jako pierwsza. Przysunęła krzesło bliżej. Nareszcie mogła patrzeć do woli na tę przystojną, męską twarz, która śniła jej się po nocach. Nieśmiało wysunęła rękę i dotknęła dłoni Dana spoczywającej na kołdrze. Zerknęła w stronę salonu i ostrożnie wstała. Cicho podeszła do półotwartych drzwi. Usłyszała głosy dobiegające z kuchni. Kim i Adam przygotowywali kawę. Zanosiło się na to, że jakiś czas jeszcze stamtąd nie wyjdą. Podeszła do łóżka poszkodowanego. Pochyliła się i dotknęła ustami ciepłych warg Dana. Nareszcie się na to odważyła. Dziwiła się sama sobie. Nie sądziła, że może być taka zuchwała. On nigdy się nie dowie - pomyślała. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła na krześle.

Musiałam zacytować cały ten fragment. Wspaniale oddaje emocje i uczucie Elizabeth. Ciekawe czy Dan faktycznie niczego się nie domyśli
Cytat:
Adam jednak nie miał zamiaru jej respektować. Przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem. Czuł ciepło jej ciała i zapach włosów, które pachniały rumiankiem. Objął wzrokiem jej figurę przykrytą fiołkową sukienką. Zastanawiał się, jakież to skarby skrywa ta śliczna dziewczyna pod zwojami batystu. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mu dane przekonać się naocznie, czy jego wyobrażenia pokrywają się z rzeczywistością. Kimberly nie zdawała sobie sprawy z tego, o czym myśli siedzący obok mężczyzna.

Ranny przyjaciel w pokoju obok, a ten tylko o jednym. i ... bardzo dobrze.
Cytat:
Hale odwrócił się i zaczął coś przestawiać na dole. Hilary o mało nie eksplodowała ze złości. Cieszyła się jedynie z tego, że nikt nie był świadkiem jej upokorzenia. Odwróciła się na pięcie i napotkała kpiący wzrok Adama Cartwrighta. Mężczyzna w czerni stał przy wejściu z założonymi rękami, leniwie oparty prawym ramieniem o framugę. (...) Gdy podniosła głowę, zobaczyła stojącego przy kolumnie Adama Cartwrighta. Jego uśmiech świadczył niezbicie o tym, że świetnie się bawił.

Adam na pewno świetnie się bawił. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Hilary zasłużyła sobie na to co ją spotkało
Cytat:
Przed sklepem natknęła się na panią Rosamunde. Staruszka miała chyba ze sto lat i była głucha jak pień. Splunęła obficie pod nogi pani Irons i pogroziła jej pięścią, po czym poszła dalej.

Spodobała mi się pani Rosamunde. Nie ma co dziarska staruszka.

Mada, cóż mam powiedzieć ... jak zwykle niezwykle wciągający odcinek. Czekam na ciąg dalszy pytając: kiedy? kiedy? kiedy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:39, 02 Lis 2014    Temat postu:

Ewelina napisał:
Ciekawe, jakich "argumentów" użył pan White podczas resocjalizacji żony?

Wspomnę o tym w następnym odcinku. Smile

ADA napisał:
Ranny przyjaciel w pokoju obok, a ten tylko o jednym. i ... bardzo dobrze.

Przy rannym czuwała troskliwa „opiekunka”, więc Adam mógł popuścić wodze fantazji i służyć ramieniem ukochanej kobiecie. Wink Umiejętnie łączył obowiązki.

Być może we wtorek wkleję kolejny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 20:13, 02 Lis 2014    Temat postu:

Cytat:
Dziś pewnie synchronizacji nie będzie.

A jednak jest Very Happy
Cytat:
Elizabeth siedziała przy stole w zupełnym odrętwieniu, z twarzą ukrytą w dłoniach. Sąsiednie krzesło zajmowała Kimberly. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w mosiężna gałkę ozdabiającą drzwi sypialni brata. (…) Łzy jednak nie napływały do jej oczu. Siedziała jak skamieniała. Tuż za jej krzesłem stał Adam. Dłonie trzymał na rzeźbionym zagłówku. Zbielałe kostki świadczyły o tym, jak mocno je zaciska. Bezsilność była uczuciem, którego wprost nienawidził. Już raz jej doświadczył w życiu i teraz buntował się przed powtórką.

Pięknie przedstawione emocje…
Cytat:
Hoss, oparty plecami o ścianę, przenosił swój wzrok z jednej osoby na drugą i bezgłośnie wzdychał. Nie mógł pojąć tego, co się stało. Nie rozumiał motywów postępowania Tachera. Żałował, że nie ma przy nim Lucy. Ona na pewno potrafiłaby mu to wytłumaczyć.

Słodkie Very Happy Wprawdzie bardzo mało o nich piszesz, ale Hoss i Lucy są piękną parą Very Happy
Cytat:
- Kula przeszła na wylot – wyjaśnił zmęczonym głosem. – Na szczęście nie uszkodziła żadnego narządu. Dan miał dużo szczęścia. Jeden cal wyżej i roztrzaskałaby mu żebro.
Westchnienie ulgi wyrwało się z niejednej piersi.
- Mogę go zobaczyć? – zapytała Kimberly, która chciała jak najszybciej znaleźć się przy bracie.
- Oczywiście. Tylko proszę go nie budzić – zastrzegł. – Powinien dużo spać i wypoczywać. Żeby wyzdrowieć, musi nabrać sił.

Czyli Dan powinien wyzdrowieć… Ale chyba uraz do mieszkańców może mieć dłużej niż by trwała jego rekonwalescencja.
Cytat:
Dan spał i wyglądało na to, że niebezpieczeństwo minęło. Elizabeth zaofiarowała się, że będzie czuwać jako pierwsza. Przysunęła krzesło bliżej. Nareszcie mogła patrzeć do woli na tę przystojną, męską twarz, która śniła jej się po nocach. Nieśmiało wysunęła rękę i dotknęła dłoni Dana spoczywającej na kołdrze. (…)Podeszła do łóżka poszkodowanego. Pochyliła się i dotknęła ustami ciepłych warg Dana. Nareszcie się na to odważyła.

Elizabeth jest bardzo nieśmiała… A Dan może mieć ładne sny Smile
Cytat:
Mebel z pewnością lepiej nadawał się do wypoczynku, ale był też dosyć wąski. Mieściły się na nim bez problemu dwie osoby, ale musiały siedzieć dosyć blisko siebie. Kimberly zawahała się chwilę. Gdyby ktoś zobaczył ją w tej sytuacji, miałby pożywkę do plotek. Opiekuńcze ramię Adama było jednak zbyt wielką pokusą, aby nie skorzystała z zaproszenia. Usiadła, starając się zachować granicę przyzwoitości. Adam jednak nie miał zamiaru jej respektować.

Oj, Adamie…
Cytat:
Przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem. Czuł ciepło jej ciała i zapach włosów, które pachniały rumiankiem. Objął wzrokiem jej figurę przykrytą fiołkową sukienką. Zastanawiał się, jakież to skarby skrywa ta śliczna dziewczyna pod zwojami batystu. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mu dane przekonać się naocznie, czy jego wyobrażenia pokrywają się z rzeczywistością. Kimberly nie zdawała sobie sprawy z tego, o czym myśli siedzący obok mężczyzna. Była naprawdę zmęczona.

Kimberly jest zmęczona, Adam chyba też… Ale ten delikatny batyst musi mu działać intensywnie na wyobraźnię Rolling Eyes Kusi go i nęci... I nie daje spać Very Happy
Cytat:
Wczoraj, po procesie urządziła piekielną awanturę swemu mężowi, który w związku z tym nie odezwał się do niej słowem przez cały wieczór.

Może kobieta doczeka się dnia, kiedy mąż jej urządzi karczemną awanturę.
Cytat:
- Poproszę o funt kawy i puszkę brzoskwiń – powiedziała kobieta lekko urażonym tonem.
- Przykro mi, ale nie mam tego towaru na składzie – oznajmił Hale, nawet nie mrugnąwszy okiem.
- Przecież przed chwilą ustawiał pan na półce brzoskwinie – zauważyła zaskoczona kobieta.
- Pani się myli – odparł spokojnie. – Proszę poszukać w innym sklepie.

Ostracyzm kwitnie Very Happy
Cytat:
Mężczyzna w czerni stał przy wejściu z założonymi rękami, leniwie oparty prawym ramieniem o framugę.

Przechodził przypadkiem?
Cytat:
Przed sklepem natknęła się na panią Rosamunde. Staruszka miała chyba ze sto lat i była głucha jak pień. Splunęła obficie pod nogi pani Irons i pogroziła jej pięścią, po czym poszła dalej.

Przemiła kobieta Very Happy
Cytat:
- Chyba nie mówisz poważnie?!
- Wolę mieć dobre relacje z mężem, niż z tobą – wyszarpnęła rękę.

Słusznie. Pan White powinien udzielić porady panu Ironsowi Very Happy pt. „Jak rozmawiać z żoną”
Cytat:
Gdy podniosła głowę, zobaczyła stojącego przy kolumnie Adama Cartwrighta. Jego uśmiech świadczył niezbicie o tym, że świetnie się bawił.

Bez wątpienia, bawił się świetnie… Kto by pomyślał, że takie atrakcje go czekają od samego rana Very Happy

Mada, bardzo ciekawy odcinek Smile Zaczął się dramatycznie, na szczęście, napięcie nieco opadło Very Happy
Czekam na więcej Wink


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 15:46, 03 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:08, 02 Lis 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Dziś pewnie synchronizacji nie będzie. Rolling Eyes

Laughing Laughing
Mada napisał:
Pomyślała, że powinna płakać. Łzy jednak nie napływały do jej oczu. Siedziała jak skamieniała. Tuż za jej krzesłem stał Adam. Dłonie trzymał na rzeźbionym zagłówku. Zbielałe kostki świadczyły o tym, jak mocno je zaciska.

Czasami brakuje łez. Adam pewnie miał ochotę ja przytulić...ale cóż musiała mu pozostać poręcz. Sad
Mada napisał:
- Kula przeszła na wylot – wyjaśnił zmęczonym głosem. – Na szczęście nie uszkodziła żadnego narządu. Dan miał dużo szczęścia. Jeden cal wyżej i roztrzaskałaby mu żebro.

Wreszcie jakieś dobre wiadomości...
Mada napisał:
- Jaki naprawdę jest jego stan? – zapytał ściszonym głosem.
- Stabilny – usłyszał spokojną odpowiedź. – Jest naprawdę nieźle.
- Dziękuję – powiedział. – Myślałem …

Cały Adam...założył, że dr Martin wstępnie zamydlił oczy...na szczęście jednak stan Dana nie jest tragiczny. Very Happy
Mada napisał:
- Ktoś musi czuwać przy rannym – zauważył przytomnie lekarz. - Panna Kimberly nie powinna być teraz sama

Ba...chętnych nie zabraknie Laughing Danem zaopiekuje się Elizabeth i Kim a....Kim Adam, a Adamem....Laughing
Mada napisał:
- Usiądź przy mnie – delikatnie poklepał siedzenie sofy. – Będzie ci wygodniej niż na krześle.
Mebel z pewnością lepiej nadawał się do wypoczynku, ale był też dosyć wąski. Mieściły się na nim bez problemu dwie osoby, ale musiały siedzieć dosyć blisko siebie. Kimberly zawahała się chwilę. Gdyby ktoś zobaczył ją w tej sytuacji, miałby pożywkę do plotek. Opiekuńcze ramię Adama było jednak zbyt wielką pokusą, aby nie skorzystała z zaproszenia. Usiadła, starając się zachować granicę przyzwoitości. Adam jednak nie miał zamiaru jej respektować. Przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem.

...że niby otoczył ją tak zupełnie bezwiednie, naturalnie? Cool
Mada napisał:
Poczuła się tak cudownie i na tyle bezpiecznie, że sama nie wiedziała, kiedy opadły jej powieki i zasnęła.

Będzie tak spała na ramieniu Adamaowym czy zaniesie ją do sypialni żeby ją w krzyżu nie łupało od niewygodnej pozycji? Rolling Eyes
Mada napisał:
Hale odwrócił się i zaczął coś przestawiać na dole. Hilary o mało nie eksplodowała ze złości. (...) Przed sklepem natknęła się na panią Rosamunde. Staruszka miała chyba ze sto lat i była głucha jak pień. Splunęła obficie pod nogi pani Irons i pogroziła jej pięścią, po czym poszła dalej.

Ach jak cudownie! Very Happy Very Happy Very Happy To niemal porównywalne z tarzaniem w pierzu z udziałem smoły Very Happy A do tego Adam oparty leniwie z uśmieszkiem na ustach pojawiający się niczym cień. Miodzio. Nie sądziłam, że tak cudownie będzie czytać o zadośćuczynieniu mieszkańców wobec naszych bohaterów dając popis swojej pomysłowości w tak czytelny sposób. Pani Irons musiała trząść się z wściekłości, upokorzenia i złości. Laughing
Mada napisał:
- Tak? Mam ci przypomnieć? A kto roznosił plotki o pannie Curtis?
Pani White zaczerwieniła się po same cebulki włosów.

Kto roznosił, kto pierwszy, a kto więcej? Teraz jest licytacja? Wadomo sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą...
Mada napisał:
- Ani myślę – butnie odparła pani Irons.
Zaczęły się szarpać. W pewnej chwili Hilary potknęła się, straciła równowagę i poszybowała na ziemię, wpadając w jabłka końskiego nawozu.
i stanęła mi scena z nawozem z filmu: "Powrót do przyszłości" potem Jagna....Laughing a już myslałam, że zakończyłaś akcję. Pani White ostro się migała od dalszej znajomości z panią Irons, ciekawe jakiego straszaka ma na nią mąż?
Miałaś świetne pomysły z tarmoszeniem pani Irons, sklepikarz i staruszka bomba Exclamation
Mada napisał:
Ze wstrętem wytarła swoje dłonie o spódnicę. Gdy podniosła głowę, zobaczyła stojącego przy kolumnie Adama Cartwrighta. Jego uśmiech świadczył niezbicie o tym, że świetnie się bawił.Very Happy

Na osłodę Adam Very Happy oczywiście nie dla pani Irons Very Happy

Świetny kawałek, mieszkańcy stanęli na wysokości zadania. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 22:12, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:43, 03 Lis 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Cytat:
Mężczyzna w czerni stał przy wejściu z założonymi rękami, leniwie oparty prawym ramieniem o framugę.

Przechodził przypadkiem?

Wątpię. Wstąpił po prostu do sklepu. Może po cukierki dla Billy'ego lub Hossa? Wink

Aga napisał:
Będzie tak spała na ramieniu Adamowym, czy zaniesie ją do sypialni, żeby ją w krzyżu nie łupało od niewygodnej pozycji? Rolling Eyes

Młoda jest, więc nie będzie łupało znowu tak bardzo. To raczej Adamowi ramię by ścierpło w jednej i tej samej pozycji. A czy ją zaniósł? Pozostawiam to Twojej wyobraźni. Smile Pewnie będziesz kręcić nosem. Rolling Eyes

Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze - za ilość i jakość. Doceniam zwłaszcza czas poświęcony na ich napisanie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 19 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin