 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:58, 11 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
ADA co Ty już mu jakąś babeczkę chcesz wcisnąć? On MUSI przejść żałobę wewnątrz siebie....a ja razem z nim
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:18, 14 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Mógłby się rzucić na brodacza, być może by go zaskoczył. Jednakże taki czyn niósł ryzyko postrzału. Ten człowiek na oko sprawiał wrażenie kogoś, kto nie zawaha się strzelić, jeśli wyczuje zagrożenie. Dan postanowił zaczekać na rozwój wypadków. |
Bardzo rozsądna decyzja
Cytat: | Pani Osborne podeszła do Dana i palcami ujęła rękojeść rewolweru. W jej oczach malowało się przerażenie. |
Na jej miejscu każdy by się bał
Cytat: | Szeryf nie poruszył się. Utrata broni nim nie wstrząsnęła. Miał asa w rękawie, o którym napastnik nie wiedział. Zgodnie z ustaleniami sprzed dwóch lat, kasjer trzymał broń umieszczoną pod stolikiem, tak na wszelki wypadek. Pan Tomkins wymienił z Danem porozumiewawcze spojrzenia. |
Szeryf ma plan! Rozsądny i chyba dobry
Cytat: | Dan zmełł w ustach przekleństwo. Za plecami czuł obecność Fergusona, który dyszał niczym pociąg i wbijał mu pięść w okolice krzyża, jakby chciał dać do zrozumienia, że powinien zacząć wreszcie działać. Właściciel banku oczekiwał, że stróż prawa swoim ciałem niczym tarczą zasłoni wszystkich przed kulami złodzieja, obezwładni napastnika, odbierze mu zrabowane pieniądze i zamknie w więzieniu. Był oburzony, że Stevenson nie podejmuje radykalnych kroków. |
Toż to tylko szeryf, nie Supermen. I tak robi co może
Cytat: | Wymiana strzałów trwała nadal. Szeryf był pewien, że już dwukrotnie trafił napastnika, który dziwnie przechylony na prawy bok strzelił jeszcze kilka razy, zanim przekręcił się i runął na ziemię. |
Być może już po wszystkim
Cytat: | W tej chwili zmaterializował się przed nim usłużny pan Flynn, przedsiębiorca pogrzebowy.
- Potrzebna będzie duża trumna – oznajmił, z trudem ukrywając podekscytowanie. – Zaraz się tym zajmę. Proszę się niczym nie kłopotać. |
Właściwy człowiek na właściwym miejscu … w każdym razie doskonale wykonuje swój zawód
Cytat: | … zauważył panią Osborne. Stała wraz z innymi. Jej kremowa bluzka była przybrudzona. Kilka pasemek włosów wymykało się z upiętej fryzury. Patrzyła na niego wzrokiem, w którym malowało się przerażenie. Nic nie rozumiał. Jeśli ona żyła, to kto leżał na ziemi? Podszedł zdecydowanym krokiem, chcąc jak najszybciej położyć kres domysłom. Ludzie rozstąpili się przed nim, ale zrobili to z ociąganiem. Wpatrywali się w niego dziwnym wzrokiem. |
A tutaj to już nas koleżanka zaskoczyła
Cytat: | Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, może zaprzeczyć, ale nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Z niedowierzaniem wpatrywał się w twarz ukochanej kobiety, której głosu miał już nigdy nie usłyszeć. Elizabeth nie żyła. To nie mogła być prawda. Nie mógł w to uwierzyć, a jednocześnie nie mógł zaprzeczyć oczywistym faktom. Sięgnął po rękę żony, szukając pulsu. Wstrzymywał oddech. Czekał na cud … bardzo długo czekał. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że choćby czekał całą wieczność, cud, o jakim marzył, nie nastąpi. |
To się nazywa ogłuszyć czytelnika. Biedny Dan. Nie zasłużył na taki cios! Ja … protestuję!!!
Cytat: | Maria i Neil wciąż płakali. Rozumiała to, stracili matkę. Serce się jej krajało, gdy patrzyła na ich ból i cierpienie. |
To jest powód do płaczu i rozpaczy … zwłaszcza, że mogą o to obwiniać tatę – jedynego bliskiego człowieka
Cytat: | Nie mogła jednak przestać myśleć o tragedii, jaka spotkała rodzinę jej brata. Gdyby Elizabeth wówczas nie wybrała się do sklepu, z pewnością by żyła. Gdyby wyszła o kilka minut później, kula bandyty, który uciekając, strzelał na oślep, nie dosięgłaby jej i nie zabiła. Gdyby uciekła, słysząc strzały … |
Gdyby … gdyby … może nie doszłoby do nieszczęścia … gdyby wena autorki nie pogalopowała w niewłaściwym kierunku Dan miałby żonę, a ich dzieci matkę
Cytat: | Nie chciał tylko mówić o napadzie. Unikał też rozmów o Elizabeth, po prostu zmieniał temat lub milczał tak długo, aż rozmówca zaczynał się czerwienić, jąkać i wymawiać pilnymi sprawami do załatwienia. |
Nie dziwię się. To dla niego bardzo trudny temat. Dlaczego ma o swoich, bolesnych sprawach rozmawiać z całym miasteczkiem?
Cytat: | - Nie pojmuję tego – wyznała, czując, jak dreszcz przebiega po jej krzyżu. – Zachowuje się tak, jakby nie obchodziło go nic poza pracą.
- Może to forma ucieczki … |
Pewnie, że to forma ucieczki
Cytat: | Po chwili do sypialni wpadła zdyszana Susan. Przytuliła się do matki z dziecięcą ufnością i młodzieńczym zawstydzeniem.
- Mamo, Roy Ferguson powiedział mi, że jestem mądra i ładna – wyszeptała konspiracyjnie, a jej policzki jeszcze bardziej się zaróżowiły. |
No proszę! Ten okropny, wredny Roy … jak to zmienił zdanie. Susan też jakby mniej zbulwersowana jego tekstami
Cytat: | - Chłopcy w tym wieku potrafią dziwnie się zachowywać. Dziś powiedział ci komplement, ale nie bądź zdziwiona, jeśli jutro wymyśli jakiegoś psikusa.
- Wiesz, mamo, tak sobie myślę, że chłopcy potrzebują więcej czasu niż dziewczynki na to, aby zachowywać się jak normalni, cywilizowani ludzie. |
Święta prawda. Niektórzy chłopcy nie dorośleją … nawet jako emeryci
Bardzo, bardzo dramatyczny odcinek. Dan na to nie zasłużył! Bardzo mi go żal Bardzo dynamiczna akcja w banku i na elicy. Niestety nieszczęśliwie zakończona. Ciepłe, rodzinne rozmowy u Cartwrightów. Zwierzenie córki Adama … czyli trochę słońca i dużo deszczu. Ale całość bardzo ciekawa i starannie napisana
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 1:21, 14 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:19, 14 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Ewelino, przyznaję, że wena pogalopowała niczym rączy koń i nawet nie próbowałam się jej przeciwstawiać. Bardzo dziękuję za ciekawy komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:32, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Znalazłam odrobinę czasu. Niestety tylko odrobinę, więc i odcinek jest dosyć krótki. Tworzy na szczęście zamkniętą całość, przynajmniej taką mam nadzieję.
1874 – cz. I.
Księżyc wychynął zza chmur i oświetlił dziecinną huśtawkę zamontowaną lata temu dla małej Marii. Ostatnimi czasy korzystał z niej raczej Neil, który jako sześciolatek wciąż miał prawo do dziecinnego zachowania. Maria zawsze była spokojna, a po śmierci matki jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i rzadko się odzywała. Skupiła się na nauce, zdobywając coraz lepsze oceny i liczne pochwały wymagającej pani Monroe. Na początku zajmowała się też domem, dopóki Dan nie zatrudnił pani Swatson jako gospodyni. Kobieta przychodziła na kilka godzin dziennie, aby oporządzić dom Stevensonów. Wychodząc, zawsze wzdychała, spoglądając na osierocone przez matkę dzieci. Gdy była na zewnątrz, nieodmiennie ukradkiem wycierała łzę. Żal jej było zwłaszcza małego Neila. Odkąd sięgała pamięcią, lubiła szeryfa i jego rodzinę. Co tydzień przyglądała się im w kościele podczas nabożeństwa. Wydawali się szczęśliwi i zadowoleni z życia. Lubiła na nich patrzeć, wyobrażała sobie, że tak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie poślubiła tego pijaka Henry’ego, który nigdy nie miał dla niej dobrego słowa. Myślała, że chociaż z dzieci będzie miała pociechę, ale obaj synowie wdali się w ojca i całymi dniami przesiadywali w saloonie. Pieniędzy, które sama zarabiała, ledwie starczało na wyżywienie rodziny. Nie miała pojęcia, za co jej synowie kupują whisky w saloonie. Kiedyś ich nawet o to zapytała. Uśmiechnęli się z wyższością i powiedzieli, że mają swoje sposoby. Jakie? O to wolała nawet nie pytać. Bała się odpowiedzi.
Dan był zadowolony z pracy pani Swatson. Kobieta robiła, co do niej należało, nie ociągała się z pracą, dobrze gotowała i okazywała serce jego dzieciom. Był jej wdzięczny, ale nie cierpiał tego jej współczującego spojrzenia. Coś się w nim gotowało za każdym razem, gdy widział ten zbolały wzrok, którym ogarniała całą jego rodzinę. Miał wtedy ochotę wyrzucić ją za drzwi i nigdy więcej nie oglądać. Nie potrzebował litości. Niczyjej. Po śmierci Elizabeth przestał wierzyć w bezinteresowność sąsiadów. W każdym, kto chciał z nim porozmawiać, widział potencjalnego plotkarza, który z nudy lub bezmyślności podzieli się z innymi każdym jego słowem. Chwila słabości byłaby szeroko komentowana i wyolbrzymiona do rozmiarów góry lodowej. Nie miał zamiaru przed nikim otwierać serca. To, co czuł, było jego prywatną sprawą, którą nie miał zamiaru dzielić się z nikim. Nie odwiedzał też grobu Elizabeth. Zrobił to tylko raz. Tydzień po pogrzebie. Gnany jakąś siłą poszedł i stanął, przyglądając się kopczykowi usypanej ziemi. Bezmyślnym wzrokiem patrzył na przywiędnięte kwiaty. Czuł, że się rozpada. Coś dławiło go w gardle. Zaledwie chwila dzieliła go od osunięcia się na kolana. I wtedy ją zobaczył. Stała kilka kroków od niego. Pani Osborne trzymała w rękach niewielki bukiet kwiatów i patrzyła na niego wystraszonym, błagalnym wzrokiem. Miał zamiar się odwrócić i odejść. Był zły, że ta kobieta zjawiła się tu i teraz. Akurat w takiej chwili!
- Niech pan zaczeka – usłyszał zduszony szept. – Muszę coś panu powiedzieć.
Spojrzał na nią z niechęcią, ale nie ruszył się z miejsca. Nie miał ochoty na żadną rozmowę.
- Przychodzę tu codziennie – powiedziała, zbliżywszy się odrobinę. – Mam wyrzuty sumienia.
Dan nieznacznie uniósł brwi, ale o nic nie zapytał. Nie zamierzał jej niczego ułatwiać. To ona chciała rozmawiać, nie on.
- Myślę, że pańska żona zginęła zamiast mnie – wyznała cichym głosem, jej usta drżały od powstrzymywanego płaczu. – To ja powinnam tu leżeć.
Dana niczym taran uderzyło wspomnienie tamtej tragicznej chwili. Krew, kurz, martwe oczy wpatrzone w niebo. Niemal się zatoczył. Potrzebował chwili, żeby się opanować. Spojrzał na panią Osborne z zimną złością.
- Nigdy nie sądziłem, że usłyszę od pani podobne bzdury – powiedział wolno, niemal z obrzydzeniem. – Żegnam.
Odszedł szybko, nie oglądając się za siebie. Nigdy też więcej nie poszedł na cmentarz. Nie chciał spotkać tej kobiety, która w jego mniemaniu robiła z siebie męczennicę w sobie tylko wiadomym celu. Unikał jej jak ognia i zawsze przechodził na drugą stronę ulicy, gdy spotykał ją w mieście. Z czasem złość na panią Osborne się ulotniła, a jej miejsce zajęło zażenowanie. Nie był dumny z tego, jak się zachował. Wiedział jednak, że niczego nie można cofnąć. Oczywiście, mógł ją przeprosić, wytłumaczyć się, ale nie chciał mieć z tą kobietą nic wspólnego.
Spojrzał na ślubną fotografię stojącą na komodzie. Blask księżyca rzucał nikłą poświatę na zdjęcie w ozdobnej ramce. Przyłożył palec do twarzy Elizabeth i delikatnie przesunął wzdłuż figury. Opuszek zapiekł go żywym ogniem. Cofnął rękę tak szybko, że fotografia przewróciła się, ale na szczęście nie spadła na podłogę. Ustawił ją na swoim miejscu i zwiesił głowę. Zawsze mu się wydawało, że dożyją z Elizabeth spokojnej starości, doczekają się chwili, gdy ich dzieci założą rodziny, pojawią się wnuki. Myślał, że to on pierwszy odejdzie. Nigdy nie przypuszczał, że życie, jakie sobie zaplanował, skończy się pewnego dnia, a on zupełnie nie będzie na to przygotowany. Nie sądził, że będzie musiał żyć bez Elizabeth. Nieodwracalność tej sytuacji wciąż go zaskakiwała i przygnębiała. Dawno też zrozumiał, że jego złość na panią Osborne wynikała z bezradności. Jeśli ktoś miał czuć się winy, to tylko on. Nikt inny. Nie uchronił swojej rodziny przed stratą, śmiercią, tragedią. Zawiódł. Zmarnował życie sobie i swoim dzieciom. Nie mógł na siebie patrzeć. Wyrzuty sumienia go zabijały, dlatego rzucił się w wir pracy. Tylko wtedy miał chwilę oddechu, mógł czymś innym zająć swoje myśli.
- Tato – usłyszał nagle niepewny, zawstydzony głos. W progu stał mały Neil i przestępował z nogi na nogę. – Mogę spać z tobą?
Dan podszedł do łóżka, odchylił kołdrę i zrobił zamaszysty gest ręką.
- Wskakuj – powiedział z uśmiechem.
Chłopiec zastukał gołymi piętami po podłodze i zanurkował w pościeli. Dan położył się obok i poprawił kołdrę.
- Dlaczego nie śpisz? – zapytał synka.
- Myślałem o mamie – powiedział chłopiec. – A dlaczego ty nie śpisz, tato?
- Ja też myślałem o mamie – przyznał z westchnieniem.
- Czy mama nas widzi i słyszy?
- Mam taką nadzieję.
- Wiesz, tato, czasem w nocy mam wrażenie, że mama jest przy mnie i wtedy do niej mówię, ale ona nigdy mi nie odpowiada. Może jednak mnie nie słyszy?
- To skomplikowane … - Dan spojrzał na Neila, zastanawiając się, jak mu wyjaśnić coś, co przyjmuje się na wiarę. – Widzisz, mama zawsze będzie z nami, tutaj – przyłożył dłoń do piersi synka. – W naszych sercach. Tak długo, jak będziemy o niej pamiętali, będzie żyła i się nami opiekowała, choć już nigdy jej nie zobaczymy. Rozumiesz?
Neil pokiwał głową i przytulił się do ojca. Po jakimś czasie jego równy oddech świadczył o spokojnym śnie. Dan jeszcze długo wpatrywał się w sufit. Dopiero wraz z nadejściem świtu opadły mu powieki.
..........................................................
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 17:04, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Księżyc wychynął zza chmur i oświetlił dziecinną huśtawkę zamontowaną lata temu dla małej Marii. Ostatnimi czasy korzystał z niej raczej Neil, który jako sześciolatek wciąż miał prawo do dziecinnego zachowania. Maria zawsze była spokojna, a po śmierci matki jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i rzadko się odzywała. Skupiła się na nauce, zdobywając coraz lepsze oceny i liczne pochwały wymagającej pani Monroe. |
Wszystkim jest ciężko i każdy radzi sobie tak, jak umie
Cytat: | Wydawali się szczęśliwi i zadowoleni z życia. Lubiła na nich patrzeć, wyobrażała sobie, że tak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie poślubiła tego pijaka Henry’ego, który nigdy nie miał dla niej dobrego słowa. Myślała, że chociaż z dzieci będzie miała pociechę, ale obaj synowie wdali się w ojca i całymi dniami przesiadywali w saloonie. |
Ech… porażki wychowawcze muszą boleć
Cytat: | Był jej wdzięczny, ale nie cierpiał tego jej współczującego spojrzenia. Coś się w nim gotowało za każdym razem, gdy widział ten zbolały wzrok, którym ogarniała całą jego rodzinę. Miał wtedy ochotę wyrzucić ją za drzwi i nigdy więcej nie oglądać. |
Dan się stara, ale sobie nie radzi z samym sobą
Cytat: | - Myślę, że pańska żona zginęła zamiast mnie – wyznała cichym głosem, jej usta drżały od powstrzymywanego płaczu. – To ja powinnam tu leżeć.
Dana niczym taran uderzyło wspomnienie tamtej tragicznej chwili. Krew, kurz, martwe oczy wpatrzone w niebo. Niemal się zatoczył. Potrzebował chwili, żeby się opanować. Spojrzał na panią Osborne z zimną złością.
- Nigdy nie sądziłem, że usłyszę od pani podobne bzdury – powiedział wolno, niemal z obrzydzeniem. – Żegnam. |
Gniew i wściekłość aż w nim buzują
Cytat: | Nieodwracalność tej sytuacji wciąż go zaskakiwała i przygnębiała. Dawno też zrozumiał, że jego złość na panią Osborne wynikała z bezradności. Jeśli ktoś miał czuć się winy, to tylko on. Nikt inny. Nie uchronił swojej rodziny przed stratą, śmiercią, tragedią. Zawiódł. Zmarnował życie sobie i swoim dzieciom. Nie mógł na siebie patrzeć. Wyrzuty sumienia go zabijały, dlatego rzucił się w wir pracy. Tylko wtedy miał chwilę oddechu, mógł czymś innym zająć swoje myśli. |
Dan cierpi i nie dopuszcza do siebie nikogo
Mada, cieszę się, że wstawiłaś nowy odcinek Szkoda tylko, że taki smutny, świetnie przedstawiłaś rozpacz Dana i jego bezradność w tak trudnej sytuacji.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:13, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Maria zawsze była spokojna, a po śmierci matki jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i rzadko się odzywała. Skupiła się na nauce, zdobywając coraz lepsze oceny i liczne pochwały wymagającej pani Monroe. |
Biedna Maria. Strata matki w tak wczesnym wieku już na zawsze naznaczyła jej życie. Żałobę przeżywa na swój sposób. Uciekła w naukę. Dan mimo własnego cierpienia powinien więcej uwagi poświęcić córce. Mnie niepokoi to jej zamknięcie się w sobie.
Cytat: | Dan był zadowolony z pracy pani Swatson. Kobieta robiła, co do niej należało, nie ociągała się z pracą, dobrze gotowała i okazywała serce jego dzieciom. Był jej wdzięczny, ale nie cierpiał tego jej współczującego spojrzenia. |
Rozsądne posunięcie. Pani Swatson potrafi zająć się rodziną Dana. Zdaje się, że mężczyzna jest po prostu przewrażliwiony, co w jego sytuacji jest jak najbardziej zrozumiałe
Cytat: | Nie potrzebował litości. Niczyjej. Po śmierci Elizabeth przestał wierzyć w bezinteresowność sąsiadów. |
Cóż… Dan zrobił się bardzo podejrzliwy. Żałoba, żałobą ale nie powinien odsuwać się od ludzi. To nie najlepszy sposób radzenia sobie ze stratą
Cytat: | Nie odwiedzał też grobu Elizabeth. Zrobił to tylko raz. Tydzień po pogrzebie. Gnany jakąś siłą poszedł i stanął, przyglądając się kopczykowi usypanej ziemi. Bezmyślnym wzrokiem patrzył na przywiędnięte kwiaty. Czuł, że się rozpada. |
On już się rozpadł. Danowi musi ktoś pomóc, bo w przeciwnym razie dzieci zostaną sierotami. Może to za daleko posunięty wniosek, ale w mojej ocenie Dan jest na najlepszej drodze do spotkania z żoną
Cytat: | - Myślę, że pańska żona zginęła zamiast mnie – wyznała cichym głosem, jej usta drżały od powstrzymywanego płaczu. – To ja powinnam tu leżeć. |
Widać, że nie tylko Dan i jego dzieci cierpią. Pani Osborne też nie ma łatwo. Oczywiście nie ma co porównywać sytuacji Dana i pani Osborne. Jednak wyrzuty sumienia bardziej czy mniej uzasadnione potrafią być zabójcze. W gruncie rzeczy pani Osborne musi być kobietą o dobrym sercu.
Cytat: | Zawsze mu się wydawało, że dożyją z Elizabeth spokojnej starości, doczekają się chwili, gdy ich dzieci założą rodziny, pojawią się wnuki. Myślał, że to on pierwszy odejdzie. Nigdy nie przypuszczał, że życie, jakie sobie zaplanował, skończy się pewnego dnia, a on zupełnie nie będzie na to przygotowany. |
Każdy robi sobie takie właśnie założenia. Gdy zakłada rodzinę myśli, że będzie żyć długo i szczęśliwie. Niestety życie bardzo często ma dla nas zupełnie inne plany, tak jak to było w przypadku Dana.
Cytat: | - Dlaczego nie śpisz? – zapytał synka.
- Myślałem o mamie – powiedział chłopiec. – A dlaczego ty nie śpisz, tato?
- Ja też myślałem o mamie – przyznał z westchnieniem.
- Czy mama nas widzi i słyszy?
- Mam taką nadzieję. |
Wzruszająca rozmowa ojca i syna.
Mada, bardzo się cieszę, że znalazłaś czas i napisałaś kolejny fragment opowiadania. Faktycznie w pewien sposób zamyka on tragiczną historię Dana i jego rodziny. Mam nadzieję, że usłyszymy jeszcze o szeryfie. Chciałabym przeczytać, że po jakimś czasie Dan osiągnął spokój i szczęście, a może nawet znalazł nową miłość. Smutny, to był odcinek, ale jak zwykle świetnie napisany i do tego wzruszający.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:11, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Senszen, ADA, dziękuję za miłe słowa. Dan rzeczywiście słabo sobie radzi z utratą Elizabeth. Być może jeszcze i w jego życiu zaświeci słońce, ale z pewnością nie nastąpi to zbyt prędko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:52, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Mada, trzymam Cię za słowo i bardzo cierpliwie czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:50, 01 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Aluzję zrozumiałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:45, 03 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Ja tylko, tak nieśmiało, chciałam zaznaczyć, że ostatnimi czasy Koleżanka nie rozpieszcza nas zbytnio
A poważnie, rozumiem co znaczy brak czasu. Mam pewność, że kolejny odcinek Twojego opowiadania będzie dopracowany w każdym calu. Warto więc poczekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:55, 08 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Znalazłam odrobinę czasu. |
Pozazdrościć
Mada napisał: | Ostatnimi czasy korzystał z niej raczej Neil, który jako sześciolatek wciąż miał prawo do dziecinnego zachowania. Maria zawsze była spokojna, a po śmierci matki jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i rzadko się odzywała. Skupiła się na nauce, zdobywając coraz lepsze oceny i liczne pochwały wymagającej pani Monroe. Na początku zajmowała się też domem, dopóki Dan nie zatrudnił pani Swatson jako gospodyni. Kobieta przychodziła na kilka godzin dziennie, aby oporządzić dom Stevensonów. Wychodząc, zawsze wzdychała, spoglądając na osierocone przez matkę dzieci. |
Ależ smutny obrazek. Łza w oku sama się kręci.
Mada napisał: | Wydawali się szczęśliwi i zadowoleni z życia. Lubiła na nich patrzeć, wyobrażała sobie, że tak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie poślubiła tego pijaka Henry’ego, który nigdy nie miał dla niej dobrego słowa. Myślała, że chociaż z dzieci będzie miała pociechę, ale obaj synowie wdali się w ojca i całymi dniami przesiadywali w saloonie. |
Kurczę i jej los nie oszczędza trosk. Przedstawiłaś panią Swatson tak iż z miejsca ją polubiłam. Jej rodzinę niestety mniej .
Mada napisał: | Coś się w nim gotowało za każdym razem, gdy widział ten zbolały wzrok, którym ogarniała całą jego rodzinę.(…) Chwila słabości byłaby szeroko komentowana i wyolbrzymiona do rozmiarów góry lodowej. Nie miał zamiaru przed nikim otwierać serca. To, co czuł, było jego prywatną sprawą, którą nie miał zamiaru dzielić się z nikim. Nie odwiedzał też grobu Elizabeth. |
Olaboga! Serce mi pęka. Mój szeryf cierpi. A do tego jest dumny i jak facet wszystko w środeczku chowa. Ach….powzdycham sobie cichutko
Mada napisał: | Odszedł szybko, nie oglądając się za siebie. Nigdy też więcej nie poszedł na cmentarz. Nie chciał spotkać tej kobiety, która w jego mniemaniu robiła z siebie męczennicę w sobie tylko wiadomym celu. Unikał jej jak ognia i zawsze przechodził na drugą stronę ulicy, gdy spotykał ją w mieście. |
Sama nie wiem co myśleć o przemyśleniach Dana. Mogę sobie mówić, że Dan przesadza….a w serdeczności ,współczuciu ludzi i poczuciu winy Osborne doszukuje się drugiego dna…. Jedno jest pewne. Dan musi przeboleć stratę, a na to potrzeba czasu i nikt ani nic tego nie zmieni…..
Mada napisał: | Z czasem złość na panią Osborne się ulotniła, a jej miejsce zajęło zażenowanie. Nie był dumny z tego, jak się zachował. Wiedział jednak, że niczego nie można cofnąć. Oczywiście, mógł ją przeprosić, wytłumaczyć się, ale nie chciał mieć z tą kobietą nic wspólnego. |
O tym właśnie mówię.
Mada napisał: |
- Tato – usłyszał nagle niepewny, zawstydzony głos. W progu stał mały Neil i przestępował z nogi na nogę. – Mogę spać z tobą?
Dan podszedł do łóżka, odchylił kołdrę i zrobił zamaszysty gest ręką.
- Wskakuj – powiedział z uśmiechem. |
Piękna scena Dana i synka. Mada smutny odcinek, ale widać jak uczucia/odczucia Dana powolutku ewoluują. Nie wiem jak pomknie Twoja wena, ale czekam z niecierpliwością.
A to na zachętę...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 21:13, 08 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:24, 09 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Aga, bardzo dziękuję za ciekawy i wnikliwy komentarz.
Aga napisał: | A to na zachętę....gif) |
Śmieszne, naprawdę. Poczułam się jak osiołek, któremu podsuwają marchewkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:53, 09 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Tak jakby to trochę taka mała marcheweczka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:16, 09 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
To ja nieśmiało wesprę Agę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|