 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:39, 19 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Mada zgodnie z obietnicą wklejam nieco obszerniejszy komentarz
Mada napisał: | Billy wracał z Bostonu. Pierwszy rok studiów minął tak szybko, że zanim chłopak się obejrzał, zdawał ostatni egzamin. Nie przyniósł wstydu rodzicom. Znalazł się wśród piątki najlepszych studentów. |
Wcale nie dziwię się, przecież to syn Adama. Chłopak zdolności odziedziczył po tatusiu
Mada napisał: | Billy na studiach zaprzyjaźnił się z Jamesem Lynnem, młodzieńcem pochodzącym z Południa, z Georgii, a dokładnie z Savannah. Dzięki temu młody Cartwright mógł posłuchać opowieści o forcie Jackson, którego budowa rozpoczęła się w 1808 roku za zgodą prezydenta Thomasa Jeffersona. Billy słyszał od ojca, że fort w czasie wojny secesyjnej był wykorzystywany w celach obronnych. James natomiast przypomniał ze smutkiem, że 20 grudnia 1864, po trzech dniach zaciętych walk, wojska pod dowództwem Williama Shermana przejęły miasto i fort Jackson. |
W naturalny sposób włączyłaś do opowiadania ciekawą informację dot. historii U.S.A. Takich informacji nigdy dosyć.
Mada napisał: | Sam James napomknął, że ma młodszą o dwa lata siostrę Augustę, którą fascynuje wszystko, co wiąże się z Dzikim Zachodem. Przez jakiś czas młody Cartwright oddawał się rozmyślaniom na temat tajemniczej panny, którą znał tylko z imienia, bo James skąpił szczegółów, twierdząc, że jego siostrę trzeba poznać, a nie o niej opowiadać. |
Czuję „spisek” w powietrzu. Czyżby James upatrzył sobie Billy’ego na szwagra?
Mada napisał: | Zadawała mnóstwo pytań, od których Billy’emu zaczynało się kręcić w głowie. Zanim zdążył odpowiedzieć na jedno, panna miała już w zanadrzu kolejne. Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że Greta swym gadulstwem usiłuje zamaskować zdenerwowanie. |
Ludzie w różny sposób radzą sobie ze stresem. Pewnie gadulstwo Grety nie zrobiło na Billy’m najlepszego wrażenia, ale rozumiem dziewczynę. Jedzie w „ciemno”. Też miałabym obawy.
Mada napisał: | O świcie Dan Stevenson wszedł do swego biura i cicho zamknął za sobą drzwi. Miał ochotę tłuc łbem o ścianę. |
Nie polecam. Boli. A i ścianę można ubrudzić.
Mada napisał: | Dławiło go poczucie winy. Gardził sam sobą. Ile czasu minęło od śmierci Elizabeth? Niecałe dwa lata. Za kilka miesięcy będzie rocznica, a on … Gwałtownie się wyprostował na krześle. Wciąż nie mógł się uspokoić. Viviane Osborne. Kobieta, której unikał jak ognia. Omijał z daleka. Nie rozmawiał. Ignorował. |
Mada, wiesz, że początkowo nie przepadałam za Danem. Potem swym postępowaniem przekonał mnie do siebie. Teraz zaczyna mnie nieco drażnić. Rozumiem rozpacz po stracie ukochanej żony, rozumiem jego głęboko posunięte poczucie winy, ale jego stosunek do pani Osborne zaczyna mnie irytować. To wygląda tak, jakby chciał mieć cały czas jakiegoś „chłopca do bicia”, choć Viviane nie ma nic wspólnego z chłopcem. Na szczęście… dla Dana.
Mada napisał: | Była mimowolnym świadkiem zdarzenia. Dan musiał to sprawdzić. Nie mógł jej zastać w domu przez cały dzień. Drzwi były zamknięte. Nawet się zastanawiał, czy teraz ona celowo go nie unika. |
No, po tym, jak przez blisko dwa lata Dan udawał, że nie dostrzega pani Osborne, zaczął się zastanawiać, że może ona też go unika. Pogratulować spostrzegawczości. Ach ci mężczyźni…
Mada napisał: | Był zły, bo zmarnował cały dzień, uganiając się za babą, która mogła jednym zdaniem rozwiązać sprawę. Zamierzał zadać pytanie, uzyskać odpowiedź i szybko wyjść. |
A to się jeszcze zobaczy…
Mada napisał: | Ale gdy pani Osborne otworzyła drzwi, wszelkie słowa uwięzły mu w gardle. Wpatrywał się w nią z ogłupiałym wyrazem twarzy. Miała na sobie biały, koronkowy peniuar, przykrywający cienką koszulę nocną. Jej rozpuszczone włosy wyglądały tak, jakby przed chwilą je wyszczotkowała. Spoglądała na niego z takim zdumieniem, jakby był duchem. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, odsunął ją lekko, wszedł do środka i zamknął drzwi. Został aż do świtu. |
I tu powstaje zasadnicze pytanie: czy Dan, jako rasowy stróż prawa aż do świtu przesłuchiwał panią Osborne (li tylko i jedynie w celu dokładnego wyjaśnienia sprawy nad którą pracował), czy też w Danie obudził się mężczyzna… martwię się tylko, żeby po fakcie oboje jeszcze bardziej się od siebie nie oddalili
Mada napisał: | Adam Cartwright (…) Był zmęczony. I bał się jak nigdy dotąd. Pół roku temu myślał, że nic gorszego nie może go już spotkać. Gdy doktor Martin kazał mu się pożegnać z żoną i nowo narodzoną córką, myślał, że oszaleje. Strach rwał mu duszę na kawałki, odbierał rozum, a przecież nie mógł wówczas pokazać po sobie przerażenia. |
Bidulek. W pierwszej chwili pomyślałam, że jednak to zrobiłaś… wysłałaś żonę i córeczkę Adama na chmurkę. Jak potem okazało się obie przeżyły tyle tylko, że maleństwo jest ciężko chore. Aż boję się myśleć, jak bardzo Adam i Kimberly będą cierpieć, jeżeli mała Emily stanie się aniołkiem.
Mada napisał: | Doktor Martin wycofał się z zawodu, przeszedł na emeryturę. Powiedział, że jest za stary i ostatnimi czasy straszy ludzi, zamiast im pomagać. |
Czyżby doktor Martin miał sobie coś do zarzucenia, jeśli chodzi o Kimberly i dziecko?
Mada napisał: | Za każdym razem Adam miał wrażenie, że się rozpada, po trochu umiera. Świadomość, że śmierć maleńkiej Emily może nastąpić w każdej chwili, powodowała, że miał ochotę zasnąć i nigdy więcej już się nie obudzić. Kimberly trzymała się trochę lepiej od niego, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Płakała, ale nie panikowała, nie poddawała się. |
Zwykle w takich sytuacjach to kobiety lepiej dają sobie radę. Mężczyznom trudno jest pogodzić się z faktami i to tak tragicznymi.
Mada napisał: | Ile czasu miał się cieszyć obecnością córeczki, która potrafiła tak słodko się do niego uśmiechać? Oddałby cały majątek, gdyby tylko mógł ją uratować. |
A tu łza zakręciła mi się w oku. Tak myśli każdy normalny rodzic. Tyle tylko, że nieraz nie można nic zrobić tylko być…
Mada napisał: | Luke pochrapywał przez sen. Otaczała go jakaś dziwna woń. Hoss szybko zlokalizował nieprzyjemny zapach. Wydobywał się z porzuconych przy łóżku skarpet. Pokręcił głową i postanowił, że jutro po śniadaniu porozmawia z synem po męsku. |
O tak rozmowa się przyda, tylko czy przyniesie oczekiwany skutek?
Mada napisał: | Sypialnia Toby’ego znajdowała się na końcu. Uchylił drzwi, a potem z rozmachem otworzył je szerzej. Łóżko było puste. |
Proszę, proszę, a to z Toby’ego gagatek. Zdaje się, że powitanie świtu może go mocno zaskoczyć.
Mada napisał: | Toby Cartwright wracał po nocy spędzonej na sianie z ponętną Betty. Czuł się jak młody bóg. Pogwizdywał wesoło lub uśmiechał się od ucha do ucha. (…)Przed nim stał ojciec, a jego oczy przypominały lodowiec. |
Jak widać „młody bóg” był z siebie dumny i zadowolony, a tu proszę „niespodzianka”. Już Hoss postara się o to, żeby samopoczucie Toby’ego uległo diametralnej zmianie.
Mada, długo kazałaś czekać na kolejny fragment, ale warto było czekać. Sporo się wyjaśniło, choć nie do końca. Czy Dan wreszcie znajdzie spokój i nową miłość? Czy Adam będzie musiał przejść przez kolejną tragedię w swoim życiu? I wreszcie, czy Toby dostanie od Hossa manto? Pytań jest dużo, ale mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach znajdziemy na nie odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:21, 19 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
ADA, James Lynn jest przyjacielem Billy'ego i być może coś tam krystalizuje się w jego głowie odnośnie przyszłości młodszej siostry.
Doktor Martin powiedział kiedyś, że Kimberly nie będzie miała więcej dzieci, a na świat przyszła Emily. Przewidywał śmierć matki i dziecka, a obie przeżyły. Chyba doszedł do wniosku, że powinien ustąpić młodszym.
ADA napisał: | Czy Dan wreszcie znajdzie spokój i nową miłość? Czy Adam będzie musiał przejść przez kolejną tragedię w swoim życiu? I wreszcie, czy Toby dostanie od Hossa manto? Pytań jest dużo, ale mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach znajdziemy na nie odpowiedź. |
W kolejnym odcinku pojawi się rodzina Hossa oraz Dan i pani Osborne. Innych bohaterów upchnę w dalszych odcinkach.
Bardzo Ci dziękuję za wspaniały komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 4:57, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Aga, jestem zaszokowana Twoim szokiem. Przypominam, że Twój ulubiony szeryf żył niczym mnich przez dwa lata. |
No wiem, niby wiem.... ,
Mada napisał: |
Czy z Viviane zbuduje przyszłość, to się jeszcze okaże. Czeka go kilka niespodzianek. Trochę go pomęczę. I coś wyjaśnię. Pani Osborne nigdy za nim nie „łaziła”. |
To też oczywiste tylko tak jakoś zawsze jak sygnał na radarze ją wyłapywał....
p.s. pomęczysz Dana? Tak odrobinkę? no może bez tych pomponów, ale małe dręczonko jeszcze nikomu nie zaszkodziło
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 4:59, 20 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:14, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | W kolejnym odcinku pojawi się rodzina Hossa oraz Dan i pani Osborne. Innych bohaterów upchnę w dalszych odcinkach. |
Zapowiada się świetnie. Czekam (nie)cierpliwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:38, 24 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
* * * * *
1875 – cz. II.
Toby już się nie uśmiechał. Jego nieobecność została odkryta. Był tak zaskoczony tym faktem, że nie przychodziły mu do głowy żadne sensowne wyjaśnienia. Postanowił grać na zwłokę.
- Tato? – zapytał, uśmiechając się polubownie. – Co tu robisz o tej porze?
- Czekam na ciebie – odpowiedział Hoss, a jego oblicze nawet nie drgnęło. – Gdzie się podziewałeś przez całą noc?
- Byłeś tu całą noc? – zaskoczenie młodzieńca sięgnęło zenitu.
- Odpowiadaj na pytania! – rzucił zdenerwowany ojciec.
- Byłem w mieście – głos Toby’ego lekko zadrżał, ale chłopak odchrząknął i pewnie spojrzał w oczy ojca. Nie miał zamiaru wyznać mu prawdy. Wiedział, jak by się to skończyło, a on nie miał zamiaru jeszcze się żenić.
- Co robiłeś?
- Grałem w karty – odpowiedział wolno, z namysłem.
- Z kim? – Hoss drążył temat.
- Z kilkoma kowbojami.
- Z którymi?
- Tato! O co ci chodzi? – zdenerwował się chłopak. – Co różnica z kim? Wiem, że tego nie pochwalasz. Nie popisałem się. Więcej tego nie zrobię – przyrzekł.
- Masz rację, nie popisałeś się. Oboje z matką ci ufamy. Myśleliśmy, że jesteś rozsądny i że nas nie okłamujesz.
- Nie okłamuję – szybko zaprzeczył. – Tylko …
- No dokończ – zachęcił go Hoss.
- Tylko jestem już dorosły.
- Dorosły? – Hoss uśmiechnął się po raz pierwszy podczas tej rozmowy. – Uważasz, że osoba dorosła wymyka się z domu przez okno? Według ciebie na tym polega dorosłość?
Toby taktownie milczał. Wiedział, że nie wygra tej bitwy. Po prostu w przyszłości będzie musiał zachować większą ostrożność. Nie zamierzał rezygnować z wdzięków Betty, która dla niego była gotowa zaryzykować reputację i swoją przyszłość. Setki razy powtarzała, że go kocha i woli umrzeć, niż przestać się z nim widywać. To, że był jej pierwszym kochankiem, mile połechtało jego męską próżność, a czułe słówka dziewczyny podsycały erotyczną fascynację.
Hoss przypatrzył się Toby’emu i zmarszczył brwi. Niepokoiło go zachowanie syna. Toby ostatnimi czasy wydawał się zmieniony, butny i zarozumiały. Niby patrzył na niego teraz niemal z pokorą, ale Hoss wyczuł, że syn nie jest z nim szczery. Postanowił położyć kres tej rozmowie.
- Kładź się spać – zadecydował. – Porozmawiamy później.
Zamknął drzwi, ale nie wrócił do małżeńskiej sypialni. Zszedł do kuchni i usiadł przy stole. Tam zastała go Lucy. Widok męża siedzącego przy nienaruszonej paterze z ciastkami spowodował, że podeszła i przyłożyła mu dłoń do czoła.
- Nie masz gorączki – stwierdziła, zaglądając mu w oczy. – Co się zatem dzieje?
- Rozmawiałem z Tobym.
- O tej porze? To nie mogło poczekać?
- Nasz syn właśnie wrócił do domu – poinformował ją zachmurzony.
- Nie nocował w domu? Ale on ma dopiero osiemnaście lat!
- Prawie dziewiętnaście.
Lucy usiadła obok i wlepiła oczy w Hossa. Nie podobało jej się to, co usłyszała. Widok zmartwionego męża dodatkowo ją zdenerwował.
- Co Toby ci powiedział?
- Był w mieście i grał w karty – wyrecytował jednym tchem.
Lucy uśmiechnęła się pod nosem, ale uśmiech szybko znikł z jej twarzy. Wiedziała, że syn nie zarywałby nocy, aby oddawać się hazardowi. Kilka tygodni temu była mimowolnym świadkiem rozmowy Toby’ego z kolegą z czasów szkolnych. Toby wówczas stwierdził, że gra w karty to najnudniejsza rzecz na świecie. Stał odwrócony plecami i nie zauważył matki, a ona zapamiętała jego wyznanie, choć nie wiedziała, że tak szybko przyjdzie jej skorzystać z dobrej pamięci.
- Myślę, że chodzi o jakąś dziewczynę – stwierdziła z przekonaniem.
- Dziewczynę? – mina Hossa świadczyła o tym, że tej opcji w ogóle nie brał pod uwagę. - Ale on ma dopiero osiemnaście lat!
- Prawie dziewiętnaście - przypomniała.
- Napyta sobie biedy.
- Obawiam się, że po śniadaniu musimy z nim poważnie porozmawiać.
- O tej dziewczynie? – Hoss wydawał się zakłopotany. Odruchowo podrapał się po głowie. Nie czuł się komfortowo na samą myśl o tym, że będzie musiał wypytywać syna o sprawy damsko-męskie.
- Damy radę - Lucy puściła do niego oko i pocałowała w policzek.
Hoss nie był tego taki pewien, ale nie protestował. Postanowił zdać się na żonę. Ona zawsze wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować.
Nie dane im było jednak w spokoju zjeść śniadanie, bo zanim do niego usiedli, na podjeździe pojawił się powóz pastora Igeltona. Duchowny ciągnął za rękę opierająca się córkę. Jej czerwona od płaczu twarz dobitnie świadczyła o tym, że dziewczyna nie miała zamiaru dobrowolnie wejść do domu. Pastor nie zważał na jej opór, pchnął drzwi i wtargnął do środka. Hoss i Lucy stanęli zaskoczeni, nie wiedząc, jak się zachować.
- Co pastora sprowadza do nas o tak wczesnej porze? – Lucy pierwsza przerwała złowrogą ciszę.
- Ta oto panna i wasz kawaler.
- Nie bardzo rozumiem – Hoss uśmiechnął się niepewnie.
- Ślub musi odbyć się jak najszybciej! – zagrzmiał pastor. – Zanim skutki niemoralnego zachowania mojej córki i waszego syna zaczną być widoczne jak na dłoni!
Betty spuściła głowę i zaczęła cicho płakać. Czuła się potwornie upokorzona. Stała przed rodzicami ukochanego Toby’ego, dla którego była gotowa zrobić wszystko. Oboje z pewnością mieli ją za latawicę, ale to nie miało dla niej aż takiego znaczenia. Najbardziej martwiła ją reakcja Toby’ego. Jak zareaguje, gdy dowie się, że ojciec pasem wyciągnął z niej prawdę? Przydybał ją dzisiejszej nocy, gdy wracała ze schadzki. Wrzeszczał i się odgrażał. W końcu się uspokoił i przywlókł ją do Cartwrightów. Gdzie jednak podziewał się Toby? Dlaczego nie przychodził? Jego młodsze rodzeństwo pojawiło się na schodach, ale szybko zostało zawrócone do swoich pokojów.
- Mój syn i pańska córka … - Hoss urwał i przełknął ślinę, czuł się fatalnie.
- … mają się pobrać – dokończył pastor głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Pójdę po niego – powiedziała zdenerwowana Lucy.
Pastor, Betty i Hoss zostali w tych miejscach, w których stali. Żadne z nich nie miało ochoty usiąść, co więcej, żadne z nich nawet o tym nie pomyślało. Wpatrywali się w siebie z zakłopotaniem (Hoss), ze strachem (Betty) i ze złością (pastor). Po chwili Lucy zeszła na dół. Sama.
- Nie ma go w pokoju – powiedziała nieswoim głosem.
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem i niedowierzaniem. Nie dodała, że okno w pokoju syna było otwarte na oścież, więc łatwo było zgadnąć, jak wydostał się na zewnątrz.
* * * * *
Dan Stevenson chciał jak najszybciej załatwić sprawę z właścicielem sklepu. Viniane Osborne potwierdziła, że Drew Ravenwood zwrócił Petersowi dług. Robiła wtedy zakupy w sklepie i zupełnie przypadkowo usłyszała rozmowę obu mężczyzn. Nawet zapamiętała, że pan Ravenwood przyniósł pieniądze zawinięte w chusteczkę. To wystarczyło szeryfowi. Nie miał tylko pojęcia, dlaczego Peters upierał się, że dług nie został uregulowany. Musiał to wyjaśnić. W drzwiach minął się z panią White, którą pozdrowił skinieniem głowy. W środku nie było nikogo oprócz sklepikarza i pana Tomkinsa, który z zainteresowaniem przyglądał się parze nowych butów wystawionych na sprzedaż. Oglądał je z każdej strony, na nikogo nie zwracając uwagi. Szeryf podszedł do lady i cały ciężar ciała oparł na nadgarstku.
- Peters, przypomniałeś sobie, jak to było z tym długiem? – zagaił, bacznie przyglądając się przysadzistemu mężczyźnie.
- Niby co miałem sobie przypomnieć? – mężczyzna wzruszył ramionami.
- Na przykład to, że Ravenwood uregulował ten dług w środę, a ty po prostu o tym zapomniałeś.
- Bzdury! – sklepikarz wykrzywił okropnie twarz. – Nic nie uregulował.
- On twierdzi, że to zrobił.
- Jego słowo przeciwko mojemu!
- Jest świadek, który potwierdza, że Ravenwood zwrócił ci pieniądze – Dan wyciągnął ostateczny argument. Do tej pory dawał Petersowi szansę, aby ten wycofał fałszywe oskarżenie, ale sklepikarz z niej nie skorzystał, szedł w zaparte.
- Pewnie ta wdówka – Peters rzucił z lekceważącym prychnięciem. – I pan jej wierzy?
- A dlaczego miałbym tego nie robić? – Danowi nie podobał się ton Petersa ani jego pogardliwe słowa o pani Osborne.
- To kochanka Ravenwooda.
Dan zacisnął szczęki i policzył do dziesięciu. W tym czasie nawet nie mrugnął, nie spuszczając wzroku ze sklepikarza. Przedłużająca się cisza spowodowała, że grubas zaczynał się nerwowo kręcić.
- Słuchaj, Peters – szeryf nachylił się w jego kierunku, a jego oczy zalśniły niebezpiecznie. – Na twoim miejscu nie rzucałbym takich oskarżeń głośno, zwłaszcza o osobie, która cieszy się w naszym mieście nieposzlakowaną opinią. Może się bowiem zdarzyć, że ktoś ci obije gębę w ciemnej uliczce.
- To groźba?
- Nie, przyjacielska rada – Dan uśmiechnął się z wyższością i wyprostował. – Czekam w swoim biurze na wycofanie oskarżenia wobec Drew Ravenwooda. Masz czas do wieczora na przemyślenie sprawy.
Szeryf wyszedł ze sklepu, w duchu gratulując sobie opanowania. Miał ochotę rozetrzeć Petersa na ścianie, zrobić z niego miazgę, usłyszeć jęki i błaganie o litość. Nie cierpiał takich typów, wyzwalali w nim najgorsze uczucia. Usłyszał za sobą jakieś kroki i szybko się odwrócił. Dogonił go pan Tomkins.
- Cieszę się, że nie uwierzył pan temu gburowi – stwierdził z zadowoleniem. – Peters kłamie. To tchórz i zawistnik. Starał się o względy pani Osborne, a kiedy jasno mu dała do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, stara się uprzykrzyć jej życie.
- Skąd pan wie, że go odrzuciła?
- Pani Osborne jest młodą, piękną i dobrze sytuowaną kobietą. W zalotnikach może przebierać jak w ulęgałkach. Wielu mężczyzn od dawna zabiega o jej względy, ale ona nikogo nie wyróżnia. Myśli pan, że uległaby komuś takiemu jak Peters? – pan Tomkins uśmiechnął się drwiąco. – Szczerze wątpię.
- No tak ... – Dan uśmiechnął się lekko. – Myślę, że Peters wycofa żądania wobec Drew.
Mężczyźni pożegnali się i rozeszli w różne strony. Dan pojechał na ranczo Cartwrightów. Musiał porozmawiać z Ravenwoodem. Drew zaklinał się, że zwrócił dług. Gdy dowiedział się, że Peters napomknął o jego romansie z panią Osborne, na dobrą chwilę zamienił się w słup soli, a następnie lekko się zaczerwienił.
- Szeryfie, będę z panem szczery – Ravenwood z zakłopotaniem potarł szczękę. – Chciałbym, żeby taka kobieta jak pani Viviane zwróciła na mnie uwagę, ale dobrze wiem, że ona jest poza moim zasięgiem – spojrzał w dal, a jego wzrok lekko się zamglił i rozmarzył.
Dan wolał nie wiedzieć, jakie obrazy podsunęła mu zapewne bujna wyobraźnia. Nie podobało mu się, że tylu mężczyzn marzy o pięknej Viviane. Z drugiej strony czuł się wyróżniony. Szybko się pożegnał z Drew i ruszył z powrotem do swego biura. Po drodze wpadł odwiedzić Kimberly i zobaczyć siostrzenicę. Maleńka Emily czuła się dobrze, była pogodna i zadowolona. Odetchnął z ulgą. Ostatnimi czasy siostra i Adam wyglądali jak z krzyża zdjęci. Zamartwiali się stanem zdrowia córeczki, żyli w ogromnym napięciu i rzadko bywali w mieście.
Gdy nastało późne popołudnie, Dan coraz niespokojniej spoglądał na drzwi. Spodziewał się wizyty Petersa. Miał nadzieję, że sklepikarz okaże się rozsądnym człowiekiem i odwoła fałszywe oskarżenia. Wyznaczony jednak czas minął, a mężczyzna się nie pokazał. Szeryf zmełł w ustach przekleństwo i wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się, ale nigdzie nie dostrzegł puszystej sylwetki Petersa. Ruszył przed siebie, nie spiesząc się i rozglądając niby od niechcenia na wszystkie strony. Wyćwiczona latami czujność spowodowała, że jego uwadze nie uszedł ruch w bocznej uliczce. Zauważył coś kątem oka, ale sam nie był do końca pewny, co go zaalarmowało. Wyciągnął colta i skręcił w zaułek, starając się nie robić hałasu. Gdy doszedł do rogu budynku, przykleił się plecami do ściany i przesunął o kilka cali. Usłyszał przytłumiony głos.
- Mówię ci, suko, że masz wszystkiemu zaprzeczyć. Jeśli tego nie zrobisz, pożałujesz!
Szeryf wychylił odrobinę głowę. Peters przyciskał Viviane Osborne do ściany, lewą rękę trzymał na jej gardle, a drugą wykręcał jej nadgarstek. Kobieta była blada i wystraszona. Dan przekręcił broń, dał trzy kroki i z całej siły rąbnął Petersa w tył głowy rękojeścią rewolweru. Mężczyzna wydał głuchy jęk i osunął się zemdlony. Szeryf podtrzymał Viviane, która niebezpiecznie się zachwiała. Kaszlała, usiłując złapać oddech. Jej oczy wypełniły się łzami. Dan ujął jej twarz w swoje dłonie i zmusił, aby na niego spojrzała.
- Ten drań zapłaci za wszystko – powiedział cicho, ale dobitnie. – Obiecuję! – po czym mocno ją do siebie przytulił.
……………………………………………………………….
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:04, 24 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Toby już się nie uśmiechał. Jego nieobecność została odkryta. Był tak zaskoczony tym faktem, że nie przychodziły mu do głowy żadne sensowne wyjaśnienia. Postanowił grać na zwłokę. |
Nie najlepszy to sposób. Jeśli Toby myśli, że przechytrzy ojca to jest w błędzie.
Mada napisał: | - Byłem w mieście – głos Toby’ego lekko zadrżał, ale chłopak odchrząknął i pewnie spojrzał w oczy ojca. Nie miał zamiaru wyznać mu prawdy. Wiedział, jak by się to skończyło, a on nie miał zamiaru jeszcze się żenić. |
O, to nieładnie… Toby chyba nie ma charakteru Hossa.
Mada napisał: | - Tato! O co ci chodzi? – zdenerwował się chłopak. – Co różnica z kim? Wiem, że tego nie pochwalasz. Nie popisałem się. Więcej tego nie zrobię – przyrzekł.
- Masz rację, nie popisałeś się. Oboje z matką ci ufamy. Myśleliśmy, że jesteś rozsądny i że nas nie okłamujesz.
- Nie okłamuję – szybko zaprzeczył. – Tylko …
- No dokończ – zachęcił go Hoss.
- Tylko jestem już dorosły. |
Typowe. Młody człowiek najpierw się ciska, a potem słowa ojca kwituje stwierdzeniem „jestem już dorosły”. Coś mi się wydaje, że Hoss i Lucy będą mieć problemy z Toby’m, a taki był słodki dzieciaczek.
Mada napisał: | Hoss przypatrzył się Toby’emu i zmarszczył brwi. Niepokoiło go zachowanie syna. Toby ostatnimi czasy wydawał się zmieniony, butny i zarozumiały. Niby patrzył na niego teraz niemal z pokorą, ale Hoss wyczuł, że syn nie jest z nim szczery. |
Przeczucie Hossa zapewne nie myli. Szkoda, bo wydawałoby się, że jego syn będzie podobny do niego
Mada napisał: | Widok męża siedzącego przy nienaruszonej paterze z ciastkami spowodował, że podeszła i przyłożyła mu dłoń do czoła. |
Lucy poczuła się zaniepokojona. Nic dziwnego. Hoss nie ma apetytu to może zwiastować tylko kłopoty
Mada napisał: | - Był w mieście i grał w karty – wyrecytował jednym tchem.
Lucy uśmiechnęła się pod nosem, ale uśmiech szybko znikł z jej twarzy. Wiedziała, że syn nie zarywałby nocy, aby oddawać się hazardowi. |
Teraz i Lucy jest zaniepokojona
Mada napisał: | Hoss nie był tego taki pewien, ale nie protestował. Postanowił zdać się na żonę. Ona zawsze wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować. |
Hoss jakoś łatwo przerzucił całą sprawę na barki żony
Mada napisał: | Pastor nie zważał na jej opór, pchnął drzwi i wtargnął do środka. Hoss i Lucy stanęli zaskoczeni, nie wiedząc, jak się zachować.
- Co pastora sprowadza do nas o tak wczesnej porze? – Lucy pierwsza przerwała złowrogą ciszę.
- Ta oto panna i wasz kawaler. |
To się porobiło.
Mada napisał: | - Ślub musi odbyć się jak najszybciej! – zagrzmiał pastor. – Zanim skutki niemoralnego zachowania mojej córki i waszego syna zaczną być widoczne jak na dłoni! |
I wszystko wyszło na jaw. Teraz to dopiero Hoss dostanie szału.
Mada napisał: | Po chwili Lucy zeszła na dół. Sama.
- Nie ma go w pokoju – powiedziała nieswoim głosem.
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem i niedowierzaniem. Nie dodała, że okno w pokoju syna było otwarte na oścież, więc łatwo było zgadnąć, jak wydostał się na zewnątrz. |
A tego nie spodziewałam się. Toby stchórzył… oj nieładnie, nieładnie i co teraz będzie?
Mada napisał: | Dan Stevenson chciał jak najszybciej załatwić sprawę z właścicielem sklepu. Viniane Osborne potwierdziła, że Drew Ravenwood zwrócił Petersowi dług. Robiła wtedy zakupy w sklepie i zupełnie przypadkowo usłyszała rozmowę obu mężczyzn. Nawet zapamiętała, że pan Ravenwood przyniósł pieniądze zawinięte w chusteczkę. To wystarczyło szeryfowi. |
Tak więc przesłuchanie do rana przyniosło efekt… nie dziwię się, że to wystarczyło szeryfowi
Mada napisał: | - Pewnie ta wdówka – Peters rzucił z lekceważącym prychnięciem. – I pan jej wierzy?
- A dlaczego miałbym tego nie robić? – Danowi nie podobał się ton Petersa ani jego pogardliwe słowa o pani Osborne.
- To kochanka Ravenwooda.
Dan zacisnął szczęki i policzył do dziesięciu. W tym czasie nawet nie mrugnął, nie spuszczając wzroku ze sklepikarza. Przedłużająca się cisza spowodowała, że grubas zaczynał się nerwowo kręcić. |
Ciekawie opisana scena. Dan powstrzymujący się przed nazbyt gwałtowną reakcją… jakby powiedziała nasza koleżanka… miodzio. Z Petersa wychodzi „lepszy” typek
Mada napisał: | - Cieszę się, że nie uwierzył pan temu gburowi – stwierdził z zadowoleniem. – Peters kłamie. To tchórz i zawistnik. Starał się o względy pani Osborne, a kiedy jasno mu dała do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, stara się uprzykrzyć jej życie. |
To tylko potwierdza, że Peters to padalec.
Mada napisał: | Dan wolał nie wiedzieć, jakie obrazy podsunęła mu zapewne bujna wyobraźnia. Nie podobało mu się, że tylu mężczyzn marzy o pięknej Viviane. Z drugiej strony czuł się wyróżniony. |
Sprawy idą w dobrym kierunku
Mada napisał: | Po drodze wpadł odwiedzić Kimberly i zobaczyć siostrzenicę. Maleńka Emily czuła się dobrze, była pogodna i zadowolona. Odetchnął z ulgą. Ostatnimi czasy siostra i Adam wyglądali jak z krzyża zdjęci. Zamartwiali się stanem zdrowia córeczki, żyli w ogromnym napięciu i rzadko bywali w mieście. |
Dobre wieści, ale czy aby na pewno?
Mada napisał: | Mężczyzna wydał głuchy jęk i osunął się zemdlony. Szeryf podtrzymał Viviane, która niebezpiecznie się zachwiała. Kaszlała, usiłując złapać oddech. Jej oczy wypełniły się łzami. Dan ujął jej twarz w swoje dłonie i zmusił, aby na niego spojrzała.
- Ten drań zapłaci za wszystko – powiedział cicho, ale dobitnie. – Obiecuję! – po czym mocno ją do siebie przytulił. | .
Biedna Viviane. Całe szczęście, że pojawił się szeryf… coś mi się wydaje, że Dan pomału wpada, jak śliweczka w kompot. Pozostaje tylko czekać na rozwój sytuacji.
Mada, ciekawie poprowadziłaś tak wątek Toby’ego, jak i Dana. Pozostaje mi tylko, czekać na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:35, 24 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
ADA, bardzo dziękuję za - jak zawsze - miły komentarz. Toby wyrósł na młodego człowieka, który nie chce ponosić konsekwencji swoich czynów. Jest inny niż Hoss. Czasem tak się zdarza, nawet w najlepszych rodzinach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:06, 24 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Mada, w rezultacie to bardzo dobry zabieg. Do tej pory w naszych opowiadaniach dzieci Cartwrightów właściwie nie sprawiały większych kłopotów. Może faktycznie czas to zmienić. W każdym razie to ciekawa odmiana i pole do popisu dla autorki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:01, 25 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Toby zupełnie nie jest podobny do ojca. Trochę to przykre, że zwiał przed tą konfrontacją. Mimo wszystko powinien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i stanąć oko w oko z ojcem Betty. Może tak się stanie.
Tak czułam, że z tego Petersa lepszy łotr. I jak się okazuje, że to prawda. Jeszcze trochę, a pewnie pozbył się pani Osborne. Szkoda, że musiała przez taką historię przejść. Ciekawe jak będzie się dalej rozwijąc jej relacja z szeryfem?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Camila dnia Pon 21:02, 25 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:54, 26 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Tato? – zapytał, uśmiechając się polubownie. – Co tu robisz o tej porze?
- Czekam na ciebie – odpowiedział Hoss, a jego oblicze nawet nie drgnęło. – Gdzie się podziewałeś przez całą noc? |
No właśnie. Co może robić w nocy Hoss w sypialni syna? Pewnie na niego czeka
Cytat: | - Dorosły? – Hoss uśmiechnął się po raz pierwszy podczas tej rozmowy. – Uważasz, że osoba dorosła wymyka się z domu przez okno? Według ciebie na tym polega dorosłość?
Toby taktownie milczał. Wiedział, że nie wygra tej bitwy. Po prostu w przyszłości będzie musiał zachować większą ostrożność. |
Hoss ma rację. Osoba dorosła po prostu wychodzi przez drzwi … w różnych celach
Cytat: | Hoss przypatrzył się Toby’emu i zmarszczył brwi. Niepokoiło go zachowanie syna. Toby ostatnimi czasy wydawał się zmieniony, butny i zarozumiały. Niby patrzył na niego teraz niemal z pokorą, ale Hoss wyczuł, że syn nie jest z nim szczery. |
Hoss z pewnościa ma powody do niepokoju
Cytat: | - Co Toby ci powiedział?
- Był w mieście i grał w karty – wyrecytował jednym tchem.
Lucy uśmiechnęła się pod nosem, ale uśmiech szybko znikł z jej twarzy. Wiedziała, że syn nie zarywałby nocy, aby oddawać się hazardowi. |
Mama już wie, że synek kręci
Cytat: | - Myślę, że chodzi o jakąś dziewczynę – stwierdziła z przekonaniem.
- Dziewczynę? – mina Hossa świadczyła o tym, że tej opcji w ogóle nie brał pod uwagę. - Ale on ma dopiero osiemnaście lat! |
Chyba wdał się w stryjka Joe
Cytat: | Nie czuł się komfortowo na samą myśl o tym, że będzie musiał wypytywać syna o sprawy damsko-męskie.
- Damy radę - Lucy puściła do niego oko i pocałowała w policzek.
Hoss nie był tego taki pewien, ale nie protestował. Postanowił zdać się na żonę. Ona zawsze wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować. |
Hoss rzeczywiście nie nadaje się do takich rozmów
Cytat: | … na podjeździe pojawił się powóz pastora Igeltona. Duchowny ciągnął za rękę opierająca się córkę. Jej czerwona od płaczu twarz dobitnie świadczyła o tym, że dziewczyna nie miała zamiaru dobrowolnie wejść do domu. Pastor nie zważał na jej opór, pchnął drzwi i wtargnął do środka. Hoss i Lucy stanęli zaskoczeni, nie wiedząc, jak się zachować. |
Wygląd pastora i Betty zwiastują klopoty … kłopotliwe rozmowy i pewnie przeprawę z synem
Cytat: | - Nie bardzo rozumiem – Hoss uśmiechnął się niepewnie.
- Ślub musi odbyć się jak najszybciej! – zagrzmiał pastor. – Zanim skutki niemoralnego zachowania mojej córki i waszego syna zaczną być widoczne jak na dłoni! |
Jaśniej nie mógł określić problemu
Cytat: | Najbardziej martwiła ją reakcja Toby’ego. Jak zareaguje, gdy dowie się, że ojciec pasem wyciągnął z niej prawdę? Przydybał ją dzisiejszej nocy, gdy wracała ze schadzki. Wrzeszczał i się odgrażał. W końcu się uspokoił i przywlókł ją do Cartwrightów. Gdzie jednak podziewał się Toby? Dlaczego nie przychodził? |
Bidula martwi się reakcją ukochanego. I słusznie, bo już powinien się pojawić na dole. Wszak jeszcze nie spał
Cytat: | - Mój syn i pańska córka … - Hoss urwał i przełknął ślinę, czuł się fatalnie.
- … mają się pobrać – dokończył pastor głosem nieznoszącym sprzeciwu. |
Cóż, takie były wtedy obyczaje. Betty zresztą nie była złą dziewczyną, nie prowadziła się źle … po prostu była nieco lekkomyslna i uległa pięknym słówkom przystojnego kowboja
Cytat: | Wpatrywali się w siebie z zakłopotaniem (Hoss), ze strachem (Betty) i ze złością (pastor). Po chwili Lucy zeszła na dół. Sama. |
Bardzo klopotliwa sytuacja. Dla wszystkich
Cytat: | - Nie ma go w pokoju – powiedziała nieswoim głosem. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem i niedowierzaniem. Nie dodała, że okno w pokoju syna było otwarte na oścież, więc łatwo było zgadnąć, jak wydostał się na zewnątrz. |
Nasz dorosły zwiał przez okno niczym dzieciak przyłapany w spiżarni. Zastanawiam się, co Hoss z nim zrobi przy najbliższym spotkaniu
Cytat: | Viniane Osborne potwierdziła, że Drew Ravenwood zwrócił Petersowi dług. Robiła wtedy zakupy w sklepie i zupełnie przypadkowo usłyszała rozmowę obu mężczyzn. Nawet zapamiętała, że pan Ravenwood przyniósł pieniądze zawinięte w chusteczkę. To wystarczyło szeryfowi. |
No proszę! Jedno przesłuchanie, co prawda długie, ale owocne. Zagadka rozwiązana, śledztwo zakończone
Cytat: | - Niby co miałem sobie przypomnieć? – mężczyzna wzruszył ramionami.
- Na przykład to, że Ravenwood uregulował ten dług w środę, a ty po prostu o tym zapomniałeś.
- Bzdury! – sklepikarz wykrzywił okropnie twarz. – Nic nie uregulował.
- On twierdzi, że to zrobił.
- Jego słowo przeciwko mojemu!
- Jest świadek, który potwierdza, że Ravenwood zwrócił ci pieniądze – Dan wyciągnął ostateczny argument. Do tej pory dawał Petersowi szansę, aby ten wycofał fałszywe oskarżenie, ale sklepikarz z niej nie skorzystał, szedł w zaparte. |
Uparty jest. Cały czas kłamie!
Cytat: | - Pewnie ta wdówka – Peters rzucił z lekceważącym prychnięciem. – I pan jej wierzy?
- A dlaczego miałbym tego nie robić? – Danowi nie podobał się ton Petersa ani jego pogardliwe słowa o pani Osborne.
- To kochanka Ravenwooda. |
Do tego oczernia panią Osborne. Podwójny kłamczuch!
Cytat: | - Pani Osborne jest młodą, piękną i dobrze sytuowaną kobietą. W zalotnikach może przebierać jak w ulęgałkach. Wielu mężczyzn od dawna zabiega o jej względy, ale ona nikogo nie wyróżnia. Myśli pan, że uległaby komuś takiemu jak Peters? – pan Tomkins uśmiechnął się drwiąco. – Szczerze wątpię. |
Trafna ocena pani Osborne i jej zalotnika
Cytat: | - Szeryfie, będę z panem szczery – Ravenwood z zakłopotaniem potarł szczękę. – Chciałbym, żeby taka kobieta jak pani Viviane zwróciła na mnie uwagę, ale dobrze wiem, że ona jest poza moim zasięgiem – spojrzał w dal, a jego wzrok lekko się zamglił i rozmarzył.
Dan wolał nie wiedzieć, jakie obrazy podsunęła mu zapewne bujna wyobraźnia. Nie podobało mu się, że tylu mężczyzn marzy o pięknej Viviane. Z drugiej strony czuł się wyróżniony. |
Szeryf zaczyna być zazdrosny … pani Osborne nie wyrzuciła go za drzwi po ataku na jej … peniuar, więc chyba ma szansę
Cytat: | - Mówię ci, suko, że masz wszystkiemu zaprzeczyć. Jeśli tego nie zrobisz, pożałujesz!
Szeryf wychylił odrobinę głowę. Peters przyciskał Viviane Osborne do ściany, lewą rękę trzymał na jej gardle, a drugą wykręcał jej nadgarstek. Kobieta była blada i wystraszona. |
A to burak! Tak rozmawiać z damą? Grozić jej!
Cytat: | Jej oczy wypełniły się łzami. Dan ujął jej twarz w swoje dłonie i zmusił, aby na niego spojrzała.
- Ten drań zapłaci za wszystko – powiedział cicho, ale dobitnie. – Obiecuję! – po czym mocno ją do siebie przytulił. |
To rokuje szczęśliwą kontynuację znajomości z panią Osborne
Bardzo ciekawe. Kłopoty wychowawcze Hossa i prowadzenie śledztwa przez Dana. Syn Hossa niestety nie odziedziczył po tacie poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Pewnie jeszcze niejeden raz rodzice będą musieli świecić za niego oczami. Szkoda mi Betty. Dobra dziewczyna … a trafiła na lekkoducha. Może chłopak jeszcze się poprawi? Zmądrzeje? Albo jakiś krewki tata z synami doprowadzi go do ołtarza. Wtedy nie będzie miał wyboru … a panna mloda może nie mieć najlepszej opinii … oby nie trafił na sprytniejszych od siebie,. I szybszych Myślę, że Dan jest na najlepszej drodze do szczęścia, chyba, że autorka znów coś wymyśli. Oby nie … to znaczy oby już nie znęcała się nad Danem. Całość świetna i ciekawa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 1:59, 26 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:11, 02 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Camilo, rzeczywiście Toby nie jest odzwierciedleniem dobrego i honorowego Hossa. Postąpił jak tchórz. Być może ktoś uświadomi mu, że jego zachowanie jest karygodne.
Ewelino, czas „znęcania się” nad Danem minął. Nie znaczy to, że od tej pory jego życie będzie łatwe i przyjemne. Czekają go ciężkie chwile, ale myślę, że przeżyje.
Dziewczęta, bardzo dziękuję za miłe i wnikliwe komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:46, 09 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Mada pragnę donieść, że fragment bardzo mi się podobał (to tak zanim się uzewnętrznię) i powoli skłaniam się ku ...skłonności Dana do Viviane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:54, 10 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Przyjęłam do wiadomości. I czekam oczywiście na to uzewnętrznienie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:01, 23 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: |
Toby już się nie uśmiechał. Jego nieobecność została odkryta. Był tak zaskoczony tym faktem, że nie przychodziły mu do głowy żadne sensowne wyjaśnienia. Postanowił grać na zwłokę.
- Tato? – zapytał, uśmiechając się polubownie. – Co tu robisz o tej porze? |
Wyobrażam sobie ten polubowny uśmiech. Pytanie czy nabierze się na to Hoss.
Mada napisał: |
- Byłem w mieście – głos Toby’ego lekko zadrżał, ale chłopak odchrząknął i pewnie spojrzał w oczy ojca. Nie miał zamiaru wyznać mu prawdy. Wiedział, jak by się to skończyło, a on nie miał zamiaru jeszcze się żenić. |
Jestem zaskoczona tak trafnymi przemyśleniami Toby’ego…niby to nastolatek i porównać do dzisiejszego młodziana wiele się nie różni, jednak od syna Hossa spodziewałam się czegoś więcej.
Mada napisał: | - Tato! O co ci chodzi? – zdenerwował się chłopak. – Co różnica z kim? Wiem, że tego nie pochwalasz. Nie popisałem się. Więcej tego nie zrobię – przyrzekł. |
Bardziej przypomina mi małego Joe.
Mada napisał: | - Dorosły? – Hoss uśmiechnął się po raz pierwszy podczas tej rozmowy. – Uważasz, że osoba dorosła wymyka się z domu przez okno? Według ciebie na tym polega dorosłość? |
Hoss ma trafne odpowiedzi. Toby raczej nie wygra w tej rozmowie.
Mada napisał: | - Myślę, że chodzi o jakąś dziewczynę – stwierdziła z przekonaniem.
- Dziewczynę? – mina Hossa świadczyła o tym, że tej opcji w ogóle nie brał pod uwagę. - Ale on ma dopiero osiemnaście lat! |
Zaskoczenie Hossa wynika chyba z ubogiego doświadczenia w tym względzie. Z reguły rodzic nie dopuszcza myśli, że dziecko dorasta (cokolwiek to znaczy) a Hoss pewnie ma problem ze zrozumieniem podwójnie.
Mada napisał: |
- Co pastora sprowadza do nas o tak wczesnej porze? – Lucy pierwsza przerwała złowrogą ciszę.
- Ta oto panna i wasz kawaler.
- Nie bardzo rozumiem – Hoss uśmiechnął się niepewnie.
- Ślub musi odbyć się jak najszybciej! – zagrzmiał pastor. – Zanim skutki niemoralnego zachowania mojej córki i waszego syna zaczną być widoczne jak na dłoni! |
Olalaaaa….. zatkało mnie. Spodziewałam się rozmowy przy śniadaniu, a nie „takich” konkretów. Hoss ledwie doszedł do siebie po informacji, że Toby dorasta, a tu taka „nowina”
Mada napisał: | Jak zareaguje, gdy dowie się, że ojciec pasem wyciągnął z niej prawdę? Przydybał ją dzisiejszej nocy, gdy wracała ze schadzki. Wrzeszczał i się odgrażał. W końcu się uspokoił i przywlókł ją do Cartwrightów. [i]Gdzie jednak podziewał się Toby? |
Otóż właśnie gdzie jest Toby? Tzn, wiemy gdzie, to znaczy dokładnie nie wiemy... ale tak sobie biadam….daleko mu do charakteru tatka, oj daleko….
Mada napisał: | - Jest świadek, który potwierdza, że Ravenwood zwrócił ci pieniądze – Dan wyciągnął ostateczny argument. Do tej pory dawał Petersowi szansę, aby ten wycofał fałszywe oskarżenie, ale sklepikarz z niej nie skorzystał, szedł w zaparte. |
Po pierwsze zawsze się cieszę kiedy czytam o moim ulubionym szeryfie, który jest sumienny, a wisienką na torcie jest jego zdecydowanie, pewność siebie, ach i och…..
Mada napisał: |
- Pewnie ta wdówka – Peters rzucił z lekceważącym prychnięciem. – I pan jej wierzy? |
Sklepikarz działa mi na nerwy, widać na kilometr, że łże jak pies (bez obrazy dla psów). I ten jego pogardliwy ton...
Mada napisał: | - To kochanka Ravenwooda. |
To uwaga z gatunku tych, z którymi nie wiesz co myśleć…ile w tym prawdy, ile zawiści, a w kontekście rzucającego się szeryfa na panią Osborne….to znaczy... zrzucającego szlafrok z pani Osborne…. To znaczy chodzi mi o to, że strasznie mnie ciekawił wyraz twarzy Dana.
Mada napisał: | Dan zacisnął szczęki i policzył do dziesięciu. W tym czasie nawet nie mrugnął, nie spuszczając wzroku ze sklepikarza. |
Właśnie o to mi chodzi….. miodzio!!!
Mada napisał: | Szeryf wyszedł ze sklepu, w duchu gratulując sobie opanowania. Miał ochotę rozetrzeć Petersa na ścianie, zrobić z niego miazgę, usłyszeć jęki i błaganie o litość. |
Ja też składam gratulacje. Dan wykazał pełen profesjonalizm i emocje zdusił w zarodku, a przynajmniej ich nie okazał.
Mada napisał: | - Szeryfie, będę z panem szczery – Ravenwood z zakłopotaniem potarł szczękę. – Chciałbym, żeby taka kobieta jak pani Viviane zwróciła na mnie uwagę, ale dobrze wiem, że ona jest poza moim zasięgiem – spojrzał w dal, a jego wzrok lekko się zamglił i rozmarzył. |
Przynajmniej jak na spowiedzi wyznał swoje uczucia, niespełnione nadzieje . Nie było jednak w jego słowach zawiści jak u tego barana sklepikarza. Czy nie można po prostu żyć bez knucia, zazdrości?
Mada napisał: | Dan wolał nie wiedzieć, jakie obrazy podsunęła mu zapewne bujna wyobraźnia. Nie podobało mu się, że tylu mężczyzn marzy o pięknej Viviane. Z drugiej strony czuł się wyróżniony. |
Otóż to. Pamiętaj o tym Dan….pani Osborne to nie zwiędły kwiatek tylko marzenie sporej ilości mężczyzn, a z tego co można zebrać do kupki Viviane nie wykorzystuje swoich wdzięków na prawo i lewo.
Mada napisał: | Gdy doszedł do rogu budynku, przykleił się plecami do ściany i przesunął o kilka cali. Usłyszał przytłumiony głos.
- Mówię ci, suko, że masz wszystkiemu zaprzeczyć. Jeśli tego nie zrobisz, pożałujesz!
Szeryf wychylił odrobinę głowę. Peters przyciskał Viviane Osborne do ściany, lewą rękę trzymał na jej gardle, a drugą wykręcał jej nadgarstek. Kobieta była blada i wystraszona. Dan przekręcił broń, dał trzy kroki i z całej siły rąbnął Petersa w tył głowy rękojeścią rewolweru. Mężczyzna wydał głuchy jęk i osunął się zemdlony. Szeryf podtrzymał Viviane, która niebezpiecznie się zachwiała. Kaszlała, usiłując złapać oddech. Jej oczy wypełniły się łzami. Dan ujął jej twarz w swoje dłonie i zmusił, aby na niego spojrzała.
- Ten drań zapłaci za wszystko – powiedział cicho, ale dobitnie. – Obiecuję! – po czym mocno ją do siebie przytulił.. |
Całą scena przyprawiła mnie o dreszcze. Podobała mi się w każdym zdaniu. Akcja-reakcja. Dan zjawił się niczym rycerz w srebrnej zbroi, załatwił sprawę zwięźle i na temat . A w swej krótkiej wypowiedzi zawarł obietnicę od której ciarki po plecach idą
Super Mada. Scena zawarła w swej minimalistycznej odsłonie wszystko strach, zaskoczenie, ulgę.
Wiele się działo jednocześnie na wielu płaszczyznach razem tworzy świetny, fragment. Super!
p.s. daaaawnooo nic tu nie było
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:49, 23 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | p.s. daaaawnooo nic tu nie było  |
I pewnie długo jeszcze nie będzie.
Aga, dziękuję za miły i wyczerpujący komentarz, rzecz jasna wyczekiwany przeze mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|