Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawdziwy przyjaciel
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:09, 24 Lip 2014    Temat postu:

Aga napisał:
to miłe wiedzieć, że próbujesz zadowolić wybrednego czytelnika Rolling Eyes Very Happy
wzruszyłam się Rolling Eyes

Próbuję.
Ja też. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:17, 24 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:
piękne Very Happy Aga, idealnie opisałaś realcje czytelnik -pisarz Very Happy


...zwłaszcza, że nie podejrzysz zakończenia Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:24, 24 Lip 2014    Temat postu:

Cytat:
Ktoś z tyłu popchnął ją na tyle mocno, że upadła na drogę. Wylądowała na lewym boku. Po chwili poczuła, że czyjeś ręce unoszą jej głowę i plecy. Zobaczyła nad sobą szare oczy Roberta. Był przejęty i zaskoczony. Chciała usiąść, ale poczuła ból w okolicach brzucha.
- Dziecko – szepnęła wystraszona, opasując się ramieniem.

To bardzo niepokojące, że ktoś naprawdę chce zrobić krzywdę Alison. Dobrze, że przyjaciel Adama był w pobliżu i pomógł jej.
Wierzę, że Robert Grant jest tylko i wyłącznie przyjacielem Adama i nie ma zamiaru wejść mu w drogę. To, że Adam zrobił się zazdrosny wcale nie jest dziwne, zwłaszcza po tym co przeszedł. Woli od razu dać Robertowi jasno do zrozumienia, że nie powinien myśleć o Alison. Mam nadzieję, że tak faktycznie jest Rolling Eyes
Cytat:
Te ataki mają związek z tobą. Poza tym Lawinia może ci towarzyszyć – wskazał rozwiązanie. – Joe będzie wniebowzięty.
- Nie wiem, kto bardziej – mruknęła, uśmiechając się pod nosem i wyobrażając sobie minę swej młodszej siostry na wieść, że zamieszka w Ponderosie.

O tak Joe będzie bardzo, ale to bardzo uszczęśliwiony Laughing
Cytat:
Nie wiedział o dziecku – przyznała, kręcąc głową. – Zabiłby mnie, gdyby się dowiedział.
- Nie chciał mieć dzieci? – Adam brnął dalej, choć czuł się dosyć dziwnie podczas tej rozmowy.
- Pewnie chciał, ale … swoje.
Adam nie zadał chwilowo żadnego pytania. Patrzył na nią i przetwarzał dane. Niemal widziała pracujące w jego głowie trybiki. Po kilku sekundach myślenia, w końcu się odezwał.
- Chcesz mi powiedzieć, że dziecko, którego się spodziewasz, jest moje? – zapytał, wstrzymując oddech.
- Nasze – sprostowała, dumnie unosząc głowę. – Nie wiem, dlaczego z góry założyłeś, że to dziecko Brada.

Bardzo ciekawy dialog. To "brnięcie" Adama jest przecudnej urody. Dobrze, że w miarę szybko zorientował się, że zostanie tatusiem Very Happy
Cytat:
- Oszalałeś? Co cię napadło? – mitygował go zaskoczony brat. – Chcesz go zabić?
- Hoss, zabierz mnie stąd – poprosił, czując, że jeszcze chwila, a zrobi coś nieodwracalnego.

Hoss - aniół stróż Adasia Very Happy
Czekam na kolejny odcinek. Ciekawe co będzie się działo w Poderosie? Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 20:25, 24 Lip 2014    Temat postu:

Hoss jest aniołem stróżem Ponderosy Smile Prawie zawsze występuje jako osoba pocieszająca Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:29, 24 Lip 2014    Temat postu:

Masz rację Senszen Very Happy To przez to zapatrzenie w Adasia Laughing Hoss zdecydowanie jest aniołem stróżem Ponderosy i okolic Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:29, 24 Lip 2014    Temat postu:

Mam nadzieję, że nie jest przeznaczeniem Hossa być aniołem stróżem wszystkich dookoła Confused Aniołem zawsze zdąży zostać Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:54, 24 Lip 2014    Temat postu:

Nie mam zamiaru wysyłać Hossa na chmurkę ani potem go zsyłać na ziemię w postaci anioła. Mam wobec niego inne plany. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:58, 24 Lip 2014    Temat postu:

Oczywiście nic nie powiesz ....Confused A ja chyba przestanę mielić ozorem....Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:59, 24 Lip 2014    Temat postu:

Ależ my tylko mówimy o ziemskim aniołku Laughing Hoss na chmurkę ma jeszcze bardzo dużo czasu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:55, 25 Lip 2014    Temat postu:

Ewelina napisał:
Bardzo interesująco się zrobiło. Też typowałabym Odette, ale ... przypuszczam, ze i dla niej Brad aniołem nie był i niejednego "plaskacza" zarobiła ...


Wydaje mi się, że Odette nie musiała zarabiać "liścia" wszak między nią a Bradem była idylla, a ona wpatrzona w niego jak w obrazek była. Alison też była adorowana no momentu kiedy jej oko zawiesiło sie na Adasiu....obstawiam Odette.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:43, 26 Lip 2014    Temat postu:

* * * * *

Lawinia, podekscytowana perspektywą goszczenia w Ponderosie, a także jutrzejszym ślubem swojej starszej siostry, nuciła pod nosem i tanecznym krokiem przechadzała się po salonie. Zastanawiała się, jaką sukienkę powinna jutro założyć, aby zwrócić na siebie uwagę Joe. Pomyślała, że w kwestii doboru odpowiedniej kreacji powinna poradzić się Alison. Siostra w tej chwili była zajęta pakowaniem do kufra swoich rzeczy, ale z pewnością mogła jej poświęcić kilka sekund. Już miała iść do jej sypialni, gdy usłyszała kroki na ganku. Domyślając się, że to Joe chce z nią omówić szczegóły pobytu w Ponderosie, podbiegła do drzwi i otworzyła je na oścież.
- Tata? – wyszeptała zdumiona i wystraszona.
Przed nią stał naburmuszony pan Cottrell. W lewej ręce trzymał kosztowną, choć sfatygowaną już torbę podróżną, a prawą ręką wycierał pot z czoła i karku, używając do tego ogromnej, kraciastej chustki. Odsunął Lawinię z przejścia i wszedł do środka. Zanim się odezwał, zlustrował wygląd salonu. Jego uwadze nie umknęły całkiem ładne meble i obrazy. Jego zły humor jeszcze się powiększył.
- Virginia City to okropna dziura – zaczął nadętym tonem. – Nieuprzejmi ludzie tudzież nieciekawe krajobrazy. Zabieram cię, drogie dziecko, do domu.
Lawinia otworzyła usta, ale pod wpływem chmury na czole ojca natychmiast je zamknęła. Zwabiona głosami Alison weszła do salonu, lecz nie okazała zaskoczenia.
- Witaj, ojcze – podeszła bliżej, odbierając torbę z jego ręki. – Nie uprzedziłeś nas, że przyjedziesz.
- Twój telegram o tym zadecydował. Skoro odzyskałaś pamięć, nie ma potrzeby, aby Lawinia spędzała kolejny tydzień w tym okropnym miejscu – zarządził tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Wyjedziemy pierwszym możliwym dyliżansem. Przyjechałem, aby jej towarzyszyć w drodze tudzież czuwać nad jej bezpieczeństwem.
- Pojutrze wychodzę za mąż – Alison nie miała zamiaru bawić się w dyplomatkę. – Może zostaniecie chociaż na mój ślub?
Pan Cottrell się zapowietrzył. Jego twarz zrobiła się czerwona, a oczy zaczęły ciskać pioruny.
- Wstydu nie masz?! – wrzasnął na całe gardło. – Twój mąż zginął miesiąc temu w wypadku, a ty zamiast go opłakiwać, masz czelność myśleć o nowym związku?!
- Mój … mąż … bił mnie i gwałcił. Opłakiwać go nie będę! – rzuciła podniesionym tonem.
- Ojcu mówisz takie rzeczy?! I nawet oczu nie spuścisz ze sromoty?! – omal się nie zakrztusił.
- Co się tu dzieje? – usłyszeli nagle spokojny głos doktora Martina, który niespodziewanie pojawił się w drzwiach. – Witaj, drogi szwagrze. Miło mi, że postanowiłeś mnie wreszcie odwiedzić.
- To nie jest wizyta towarzyska – zaoponował rozgniewany pan Cottrell. – Zabieram Lawinię do domu. A co do Alison, to widzę, że ma zamiar swym zachowaniem skompromitować rodzinę tudzież swe dobre imię. Liczę, że pomożesz mi przemówić jej do rozsądku.
- W jakiej kwestii? – zainteresował się doktor Martin, mimo że nie do końca wszystko rozumiał.
- Ona chce wyjść za mąż!
- Za Adama Cartwrighta? – ucieszył się doktor, patrząc na Alison, a widząc, że kiwnęła głową, podszedł i ucałował ją w oba policzki. – To wspaniała wiadomość.
Pan Cottrell wyglądał tak, jakby miał za chwilę pęknąć.
- Nie spodziewałem się po tobie takiej krótkowzroczności tudzież lekkomyślności – podsumował zachowanie lekarza. – Człowiek na twoim stanowisku powinien zauważyć, że wdowa nie powinna tak szybko wstępować w nowy związek małżeński.
- Zapewniam cię, że twoja córka będzie szczęśliwa – chciał go uspokoić Paul.
- A co mi po jej szczęściu? – obruszył się, sapiąc pan Cottrell. – Co ludzie powiedzą?!
Martin zobaczył, że tą drogą nic nie wskóra. Niemal siłą posadził ojca Lawinii i Alison na kanapie. Postanowił obrać inną strategię. Wiedział, jakie argumenty trafią do Cottrella.
- Drogi szwagrze, Alison zrobi interes swego życia. Jej narzeczony, Adam Cartwright to najlepsza partia w mieście, syn najbogatszego ranczera. Ojciec Adama jest właścicielem prawie całej Nevady.
Pan Cottrell momentalnie się uspokoił. Spojrzał na Alison z uznaniem.
- To zmienia postać rzeczy – powiedział udobruchany. – Zostaniemy na ślub tudzież poczęstunek, jeśli takowy będzie przewidziany. Masz moje błogosławieństwo.
Doktor Martin mrugnął porozumiewawczo do Alison, której opadły ręce. Nie wiedziała – śmiać się czy płakać. W końcu nie zrobiła ani jednego, ani drugiego. Zabrała ze sobą Lawinię i poszły do kuchni przygotować kolację. Jej młodsza siostra była zrozpaczona decyzją ojca. Powrót do domu oznaczał koniec jej uroczych spotkań z Joe. Płakała bezgłośnie, krojąc marchewkę. Alison usiłowała ją pocieszyć, ale Lawinia nie widziała drogi ratunku. Nie była pełnoletnia i ojciec decydował o jej losie.

* * * * *

Adam spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Grafitowy garnitur leżał jak ulał, koszula olśniewała bielą, a krawatka dopełniała przepisowej na ślubie elegancji. Przypomniał sobie dzień sprzed kilku miesięcy, gdy miał być świadkiem Brada na jego ślubie z Alison. Zmroziło go na wspomnienie tamtych chwil udręki. Zastanawiał się, co by było, gdyby wtedy na spęd zamiast niego pojechał Joe albo Hoss. Poznałby Alison wcześniej od Brada lub mniej więcej w tym samym czasie. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy jednak ich przyjaźń by przetrwała? Tego już nie był taki pewien. Brad okazał się zwyrodnialcem i mordercą. Wychodziło na to, że zupełnie go nie znał i nie przypuszczał, do jakich czynów jest zdolny. Wciąż burzyła się w nim krew na wspomnienie tego, co usłyszał od Alison. Zastanawiał się, jak będzie wyglądało ich wspólne życie. Alison reagowała nieufnością i lekkim oporem na wszelkie przejawy bliskości. Chyba ich noc poślubna będzie inna, niż sobie to kiedyś wyobrażał. Bynajmniej to go nie zniechęcało. Lubił wyzwania, więc wiedział, że i z tym problemem jakoś sobie poradzi. Najważniejsze, że kobieta, którą kochał, nareszcie zostanie jego żoną. Na dodatek za sześć miesięcy miało się pojawić dziecko. On i Alison będą rodzicami, Pa – dziadkiem, a Joe i Hoss – wujkami. Chyba nareszcie jego życie wracało na właściwe tory.
Uśmiechnął się do swojego odbicia, ale po chwili zmarszczył brwi. Ktoś nastawał na życie Alison i to był fakt, wobec którego nie mógł i nie chciał przejść obojętnie. Jaka kobieta posunęłaby się do zbrodni i co nią może kierować? Przychodziło mu do głowy pewne rozwiązanie, o którym miał zamiar poinformować Roya. Mógł się mylić, więc należało działać ostrożnie. Nie chciał nikogo obciążać niesłusznymi podejrzeniami. Jutro porozmawia z szeryfem i podsunie mu pomysł obserwacji podejrzanej.
W drzwiach pojawił się Ben i z uśmiechem spojrzał na swego pierworodnego. Czuł dumę i ulgę. Miał nadzieję, że nareszcie jego najstarszy syn będzie szczęśliwy.
- Robert właśnie przyjechał i przywiózł pastora – poinformował Adama. – Jest na dole, rozmawia z ojcem Alison.
- Pan Cottrell jest trudnym partnerem do rozmowy – powiedział oględnie Adam. – Chyba ktoś powinien wspomóc Roberta w tym trudnym zadaniu. Może Joe?
- Joe od wczoraj chodzi jak struty – Ben pokręcił z rezygnacją głową. – Jak się dowiedział, że Lawinia wyjeżdża dziś po południu, wygląda jak siedem nieszczęść.
- Szkoda chłopaka – stwierdził współczująco Adam. – Chyba miał jakieś plany wobec tej panny.
- Jej ojciec uważa, że jest za młoda na małżeństwo – zauważył Ben.
- Skąd wiesz? Rozmawiałeś z nim?
- Tak – przyznał się Ben. – Joe prosił mnie, abym delikatnie wybadał sprawę. Pan Cottrell mówi, że ewentualnie za rok mógłby rozważyć kandydaturę Josepha na męża swej młodszej córki.
- Co za zaszczyt – zakpił Adam i z rezygnacją pokręcił głową. – Nic na to nie poradzę, ale ten człowiek irytuje mnie swoim zachowaniem i drażni sposobem formułowania zdań. To jego „tudzież” doprowadza mnie do szału.
- Nie wiem, czy jest ktoś, kogo jeszcze do siebie nie zraził lub nie zdenerwował – Ben musiał zgodzić się ze słowami syna, ale po sekundzie zmienił temat. – Chodźmy już – ponaglił Adama. – Powinieneś być na dole, zanim pojawi się Alison.
Gdy zeszli po schodach, na twarzy Roberta i pastora odmalowała się wyraźna ulga. Pan Cottrell zdążył już ich zanudzić i zirytować swymi ciasnymi poglądami. Adam szybko podszedł do Granta i pod pozorem rozmowy o obrączkach odciągnął go na bok. Po chwili dołączył do nich Joe z miną skazańca. Miał na sobie ciemnoniebieski garnitur, koszulę z żabotem i cierpienie wymalowane na twarzy. Lawinia spodobała mu się na tyle, że bez zastanowienia poszedłby w ślady Adama. Tymczasem jej ojciec nie chciał nawet słyszeć o szybkim ślubie. Joe zastanawiał się, jak zniesie czas rozłąki. Czy uda mu się wytrwać cały rok? Czy zdoła oprzeć się urokowi innych pięknych panien?
Jego myśli przerwało pojawienie się Alison i Lawinii. Obie siostry wyglądały zjawiskowo. Panna młoda miała na sobie srebrną suknię z brokatu i biały kwiat wpięty we włosy, zaś Lawinia założyła jasnoniebieską sukienkę, której spódnica składała się z kilku rzędów falban. Joe westchnął żałośnie, gdy ją zobaczył. Pomyślał, że dobrali się jak w korcu maku, także kolorystycznie. Żal mu było rozstawać się z tą śliczną panną, która patrzyła na niego z takim podziwem i uwielbieniem.
Gdy pastor udzielał ślubu, Robert przyglądał się Adamowi i Alison. Stanowili piękną parę. Pasowali do siebie pod względem urody, charakteru, podejścia do życia i obowiązków. Adam nareszcie wyglądał na szczęśliwego. Patrzył na Alison jak człowiek, który osiągnął upragniony cel. Grant odrobinę mu zazdrościł. On także od dawna szukał kobiety, której pragnął ofiarować swoje serce, dom i majątek. Do tej pory takiej nie spotkał, ale nie tracił nadziei, że i do niego kiedyś los się uśmiechnie.
Po ślubie wszyscy zasiedli do obiadu, który Hop Sing przygotował na dziewięć osób. Joe dwoił się i troił, usługując przy stole Lawinii. Adam patrzył na to z wyrozumiałym uśmiechem. Wszak jego młodszy braciszek za chwilę miał pożegnać się z tą uroczą panną na cały rok, więc chciał pozostawić po sobie niezatarte wspomnienia. Alison jadła niewiele, wydawała się spokojna i chyba szczęśliwa. Przy deserze, którym był tort czekoladowy i wyborna kawa, wszystkim popsuł humor pan Cottrell swoim wykładem na temat powinności kobiety, żony i matki. Adam, widząc, że Alison za chwilę da się ponieść irytacji, położył uspokajająco swą rękę na jej dłoni i lekko ścisnął, dodając jej otuchy. Uśmiechnęła się do niego i tylko westchnęła. Wszyscy z ulgą powitali koniec posiłku, który oznaczał również koniec pobytu pana Cottrella w Ponderosie.
Lawinia z ojcem i wujem pojechali do Virginia City. Ben postanowił wyręczyć Roberta i odwieźć pastora. Joe, Adam i Alison mieli zamiar się przebrać i również wybierali się do miasta. Chcieli pożegnać Lawinię i poczekać na odjazd dyliżansu.
Alison martwiła się o siostrę. Wczoraj usiłowała przekonać ojca, aby pozwolił jej zostać w Ponderosie przynajmniej na kilka tygodni, ale rozmowa nie przyniosła żadnego skutku, tylko ją zdenerwowała. Wiedziała, że dyskusja z tym człowiekiem to walka z wiatrakami, ale mimo to chciała spróbować. Teraz patrzyła na siostrzyczkę, którą ojciec trzymał przy swoim boku. Dyliżans odjeżdżał za chwilę, a Joe i Lawinia nie mieli jeszcze okazji się pożegnać. W końcu Joseph zdał sobie sprawę, że nie ma co liczyć na sam na sam z Lawinią. Podszedł i oboje oficjalnie podali sobie ręce. Pan Cottrell patrzył na nich czujnie. Córka pociągnęła nosem i zaraz została spiorunowana wzrokiem przez ojca. Adam położył rękę na ramieniu Joe, chcąc okazać mu swoje wsparcie. Brat uśmiechnął się z przymusem. Wyglądał, jakby bolały go zęby. Alison przytuliła się do siostry i pocałowała ją w policzek. Zauważyła w jej oczach łzy. Serce się jej krajało, ale nic nie mogła zrobić.
Dyliżans odjechał, pozostawiając po sobie wolno opadający kurz. Wszyscy troje patrzyli za nim, aż pojazd zniknął im z oczu. Odwrócili się i zobaczyli kobietę, która stała kilka kroków przed nimi. Miała na sobie mocno wydekoltowaną, czerwoną suknię, długie, koronkowe rękawiczki, upudrowaną twarz i karminową szminkę na ustach. W ręku trzymała rewolwer. Celowała w Alison. Jej oczy wyrażały zimną nienawiść. Adam jęknął w duchu, bo okazało się, że przeczucie go nie myliło.
- Pilar, co ty wyprawiasz? – brunet nie spuszczał wzroku z nowiutkiego colta. – Opuść broń.
- Niby dlaczego mam to zrobić? – zapytała, mrużąc oczy. – Ona musi umrzeć.
- Nie wiesz, co mówisz – usiłował odciągnąć jej uwagę od Alison. – Przecież tak naprawdę nie chcesz nikomu zrobić krzywdy.
- Mylisz się – kobieta uśmiechnęła się tak, że przeszył go dreszcz.
Zrozumiał, że Pilar jest zdecydowana na wszystko. Tym razem nie zachowała środków ostrożności. Był dzień, a ona przy świadkach celowała do Alison. To oznaczało, że nie liczyła się z konsekwencjami. Wokół zaczęli zatrzymywać się ludzie. Stawali w bezpiecznej odległości. Po chwili Joe zauważył, że w ich kierunku pędzi Roy, zaś z drugiej strony nadbiega jego zastępca.
- Pilar, jesteś rozsądna – dalej pertraktował Adam. – Jeśli strzelisz, trafisz do więzienia.
- Nie obchodzi mnie to – rzuciła wyzywająco. – Przynajmniej ona zapłaci za to, co zrobiła.
- Nie znam cię – wyszeptała zdumiona i wystraszona Alison. – Nie mogłam cię skrzywdzić.
- Zabrałaś mi jedynego mężczyznę, którego kochałam! – krzyknęła rozdzierająco.
Zaskoczona Alison odwróciła głowę w kierunku Adama i spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Nie mówi o mnie – pospieszył z wyjaśnieniem.
- Jej chodzi o Brada – domyślił się w końcu Joe.
- On mnie kochał – rzuciła płaczliwie. – Ożeniłby się ze mną.
- Obiecał ci małżeństwo? – zdziwił się Adam, nieznacznie przesuwając się ku Alison. – Mnie nigdy nie wspomniał, że chce ci się oświadczyć.
W tym samym czasie Roy starał się przybliżyć do całej czwórki. Pilar łypnęła okiem na Cartwrightów, przesunęła wzrokiem po zgromadzonym tłumie, zatrzymując się na szeryfie. Na koniec znów skoncentrowała się na Alison.
- Gdyby nie ona – Pilar machnęła bronią jej w kierunku - … na pewno by to zrobił.
- Wiesz dobrze, że to nieprawda – Adam pokręcił głową. – Oddaj mi broń – wyciągnął rękę w kierunku saloonowej dziewczyny. Ta zmrużyła swe duże oczy i uśmiechnęła triumfująco. Nacisnęła spust. Adam rzucił się, aby zasłonić Alison. Padł strzał. Powietrze przeszył rozdzierający krzyk.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:52, 26 Lip 2014    Temat postu:

Nowa postać ... zdecydowana, złowroga tudzież Very Happy żądna zemsty. Pilar ... pomyśleć, że ma takie religijne imię Confused Ojciec Alison to prawie jak mesmerysta Very Happy wyrazisty tudzież zapadający w pamięć Very Happy Ale niestety nie da się go określić jako sympatycznego faceta Sad
Jak mogłaś skończyć w takim momencie ... nie wiadomo, w kogo trafiła ... i kto krzyknął? Tam sporo ludzi było i każdy miał powód, żeby wrzasnąć ... Mam nadzieję, że Adam przeżyje ... choć obawiam się, że następna chętna do tarmoszenia go jest Sad
Co dalej? A raczej kiedy dalszy ciąg?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 16:06, 26 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:59, 26 Lip 2014    Temat postu:

Tatusiek nie sympatyczny gość.
Co za podstępna babka.
No i nie wiadomo czy trafiła, czy nie. I najważniejsze kogo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:03, 26 Lip 2014    Temat postu: Prawdziwy przyjaciel

Kim jest ta Pilar ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:15, 26 Lip 2014    Temat postu: Re: Prawdziwy przyjaciel

zorina13 napisał:
Kim jest ta Pilar ?


Chyba nie liczysz na szczegółową odpowiedź Mady? Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 16 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin